FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Łowca/Wilkołak (Kristenh i kirke)[Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 18:15, 26 Mar 2010 Powrót do góry

Pojedynkują się: kirke i Kristenhn

Forma: miniatura
Długość: 2-8 stron, TNR 12
Tytuł: dowolny
Chcemy: uczucia zagrożenia, magii w jakiejkolwiek postaci, Belli, Edwarda i postaci spoza sagi, zaskakującego zakończenia, bohaterowie mogą być niekanoniczni
Nie chcemy: więcej niż czterech bohaterów, zmiennokształtnych (wilkołaki mogą być), parodii i podejrzanego humoru
Beta: bez


Koniec oceniania: 9.04.2010.

Pojedynki oceniamy według schematu:
Pomysł: 5 pkt.
Styl: 7 pkt.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Postacie: 5 pkt.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Punkty przyznawane w innej punktacji nie będą liczone.
Ponadto proszę oceniających o zapoznanie się z warunkami oceniania. Te parę minut nikogo nie zbawi, a mi ułatwi pracę.


Wilkołak

Siedzę na miękkiej kanapie stojącej w rogu, oplatając nogi rękoma i opierając brodę na kolanach. Obserwuję mijających mnie ludzi, próbując wyłapać choćby jedno słowo z ich cichych rozmów, jednak wszystkim, co widzę, jest mieszanina różnorodnych kolorów, a wszystkim, co słyszę – nieznośny szum.
Mogę poczuć nierównomiernie uderzające serce i posmakować słonej kropelki potu, spływającej wzdłuż twarzy ku mym wargom. Trzęsące się, spocone dłonie błądzą po zwiewnym materiale koszuli nocnej, naciągając ją na nagie nogi.
Drżącymi palcami odgarniam z czoła sklejone włosy, rozglądając się po wąskim korytarzu, gdzie wciąż roi się od kobiet i mężczyzn ubranych w białe fartuchy. Zamykam oczy, mocno je zaciskając, aby chwilę później je rozewrzeć i kilkakrotnie zamrugać. Potrząsam głową, mając nadzieję, iż przywróci to moje zmyły do normalności. Kiedy kolejna próba kończy się klęską, moje powieki opadają, a z ust wyrywa się stłumiony warkot, brzmiący, jakby należał bardziej do zwierzęcia aniżeli człowieka. Wyginam plecy w łuk, odrzucam głowę w tył i przygryzam dolną wargę, aż czuję cierpki posmak krwi. Paznokcie wbijają mi się w uda, tworząc małe rany w kształcie półksiężyców.
Chichoczę; najpierw spokojnie, niemal niedosłyszalnie, ale zaraz potem robię to głośniej, aż w końcu śmiech staje się szaleńczy, histeryczny, niepohamowany. Nie mam nad nim kontroli, przez co zaczyna brakować mi powietrza, a przed oczami pojawiają się dobrze mi znane czarne plamki, wirujące dookoła niczym pierwszy śnieg. Doskonale wiem, co oznaczają. Tracę przytomność i dzieje się to bardzo szybko.
Widzę go w pełnej okazałości; stoi naprzeciwko mnie ze wstrętem wymalowanym w pięknych, błyszczących oczach. Wygląda, jakby chciał powiedzieć: „Spójrz, co ze sobą zrobiłaś”.
Czuję złość, zawiść i rozdrażnienie, chcę krzyczeć, lecz nie mogę, chcę płakać, lecz nie jestem w stanie.
- Dlaczego nie odejdziesz? – pytam.
Nie mówię nic więcej, bo spowija mnie przerażająca ciemność i uderzam o twardą posadzkę.
- Bello? Bello? – Słyszę w oddali, jednak nie mogę odpowiedzieć.

*

Pierwszą rzeczą, która przyciąga mój wzrok, jest jego sylwetka; siedzi na fotelu obok dużego łóżka, ale jego głowa spoczywa na ramionach ułożonych na materacu, co utwierdza mnie w przekonaniu, iż śpi. Jest zapewne wyczerpany po całonocnym czuwaniu nade mną po kolejnym ataku paniki w moim wykonaniu.
Poruszam się nieco, chcąc wydostać się z spod kołdry, ale sprawiam tylko, że podłączona do mnie kroplówka spada prosto na niego, skutecznie go budząc.
- Bello? – pyta, przyglądając mi się uważnie, a następnie chwyta statyw i ustawia go w bezpiecznej odległości.
Przez dłuższy moment żadne z nas się nie odzywa; cisza jest przyjemna, uspokajająca, lecz nagle uderza mnie świadomość powagi tej sytuacji, więc rozchylam usta, zastanawiając się nad odpowiednim doborem słów. Pragnę mu o tym powiedzieć, mimo to, nie za bardzo wiem jak.
- Znowu go widziałam – odzywam się zwyczajnie.
Mężczyzna zrywa się na równe nogi i zaczyna krążyć po niewielkim pomieszczeniu, w którym znajduje się łóżko, stolik nocny, stolik do kawy, dwa fotele i mała komoda. Przeczesuje potargane włosy, a potem przeciera dłońmi zmęczoną twarz.
- Wiesz, że to niemożliwe, Bello, to nieprawda. Przestań to sobie wmawiać; on już odszedł i nigdy nie wróci. Przyjmij to do wiadomości i przestań, bo zachowujesz się jak wariatka!
Jego wybuch złości zbija mnie z pantałyku, przez co nie mam pojęcia, jak zareagować na wypowiedziane słowa. Wtedy do moich uszu docierają kolejne, tym razem bardzo ciche, i domyślam się, że nie powinnam ich usłyszeć, jednak stało się inaczej.
- Może naprawdę nią jesteś.
Gapię się na niego z przerażeniem, a gniew pomieszany z bólem i wstydem wzbiera się wewnątrz mnie, szukając ujścia.
- Podobnie jak ty – oznajmiam i odwracam się na drugi bok w celu ukrycia łez spływających wolno po moich policzkach.
- Bello, wiesz, że... – Słyszę, jak głośno przełyka ślinę. – Wiesz, że to nie to... Ja nie chciałem, nie miałem tego na myśli, wiesz, prawda? Powiedź coś, Bello.
Szuranie butami roznosi się po pokoju i wiem, że idzie w moim kierunku, toteż natychmiast naciągam kołdrę na głowę, chowając się przed jego spojrzeniem.
- Wyjdź – warczę, zaciskając zęby.

***

Ostrożnie stawiam kroki na wydeptanej ścieżce prowadzącej do ciemnego i ponurego lasu. Spieszę się, bowiem nasz wolny czas kończy się za półtorej godziny. Odwracam się, spoglądając przez ramię, by upewnić się, iż nikt mnie nie śledzi. Potrzebuję chwili samotności.
Wiejący wiatr targa moimi włosami, przez co delikatnie muskają mnie po twarzy. Zimna, wilgotna ziemia przyjemnie chłodzi zmęczone od marszu, bose stopy. Przystaję na chwilę, podziwiając zieleń i napawając się zapachem drzew, po czym ruszam dalej, uważnie przypatrując się posępnemu krajobrazowi przede mną.
Przekraczam brzeg lasu, czując niepokój, a gdy gęsia skórka pojawia się na moich przedramionach, pospiesznie poprawiam opadający sweter, oplatając się nim szczelnie.
Rozglądając się, podążam w znanym mi kierunku, czując podekscytowanie na samą myśl o sekretnym miejscu. Przychodzę tam, kiedy mam wiele problemów i nie potrafię ich rozwiązać; to nie pomaga mi w prawdziwym słowa tego znaczeniu, aczkolwiek czuję się wtedy lepiej – żywiej. W głowie pojawia się wtedy mała iskierka, nadzieja na lepsze jutro.
Nim się orientuję, docieram na polanę, piękną jak zawsze. Kolorową, ciepłą, przyjemną.
Kładę się na samym środku, a trawa mile mnie łaskocze. Przesuwam po niej palcami, zatapiając się w tym doświadczeniu, miłując je. Wreszcie czuję się znowu wolna.

*

Musiałam zasnąć, ponieważ słońce nie widnieje już na niebie, jedynie gdzieniegdzie przez ciemne chmury przedzierają się nikłe promienie w kolorze dojrzałej pomarańczy.
Głośny warkot przecina ciszę niczym strzała, skutecznie wyrywając mnie z rozmyślań. Serce przyspiesza, oddech staje się nierówny, a pot spływa wzdłuż skroni, przypominając mi o ostatnim napadzie. Zaciskam oczy i, potrząsając silnie głową, krzyczę w myślach: „Nie, nie, nie!”.
Szum.
Szmer.
Szelest.
Krzyk.
Jęk.
Płacz.
Cała drżę, nie mogę przestać. Łzy spływają strumieniami, a zęby przygryzają usta. Ręce wykręcają się we wszystkie strony, dłonie zaciskają w pięści.
Upadam.
To znowu on. Wiem to, czuję jego obecność; w powietrzu unosi się dziwna elektryczność, którą wyczuwałam zawsze, kiedy znajdował się w pobliżu.
Zaczerpuję duży oddech, skupiając się na szybkim unoszeniu i opadaniu mojej klatki piersiowej. Podnoszę mokre powieki i przekręcam głowę w prawo, żałując tego czynu.
Widzę go.
Odwracam wzrok, ale jest już za późno, bo biegnie w moim kierunku z prędkością światła, przekonując mnie tym, iż nie powstrzymam go przed niczym. To on tu rządzi. Ja jestem jego marionetką.
Nie wiem, skąd mam w sobie tyle siły, lecz podpieram się na drżących dłoniach i odpycham od podłoża.
Uciekam, pragnąc znaleźć się jak najdalej stąd, jak najdalej od niego.
Uciekam, pragnąc znaleźć się jak najdalej od tego koszmaru.
Uciekam, bowiem będę martwa, jeżeli tego nie uczynię.
Uciekam.

***

- Widziałam go, widziałam, widziałam! – mamroczę pod nosem, kołysząc się w przód i w tył. Czyjaś ręka głaszcze mnie po plecach w uspokajającym geście, ale sprawia tylko, że wstrząsają mną potężne dreszcze. Kładę się na lodowatej posadzce i zwijam w kulkę, starając się zająć jak najmniej miejsca. – Widziałam, widziałam… - powtarzam, płacząc.
Wypowiadam te słowa niczym mantrę; jakby od nich zależało moje istnienie. Nie przestaję, jednak mój głos staje się coraz cichszy i cichszy.
Jestem wyczerpana.
Usypiam.

***

Po porannym przyjęciu leków kieruję się do odległego pomieszczenia, gdzie nigdy nikt nie przychodzi. Kiedy mówię nikt – mam na myśli pacjentów; lekarze błąkają się tu co jakiś czas.
Siedzę z nogami założonymi na kanapę, wpatrując się w nicość, gdy drzwi otwierają się, ukazując mojego towarzysza w podróży zwanej życiem szaleńców.
Spoglądam na niego, dając mu znak, iż może się do mnie przysiąść, co robi z wszechobecną wdzięcznością.
Mijają sekundy, minuty, może nawet godziny, a my nie odzywamy się ani słowem. W końcu kątem oka dostrzegam jakiś ruch; to on kładzie głowę na moich kolanach, więc zaczynam leniwie bawić się jego gładkimi włosami, wielbiąc ten moment.
Przenoszę spojrzenie z własnych dłoni na przeciwległą ścianę i dostrzegam dziwne migotanie – jest ledwie dostrzegalne, wobec tego stwierdzam, że się przewidziałam. Jednak migotanie narasta, zabarwia się na delikatny, szary kolor, który staje się intensywniejszy, aż całkowicie czernieje.
Przestaję dotykać jego włosów, lecz on nie protestuje, co wydaje mi się jeszcze dziwniejsze niż zjawisko przede mną, gdyż zawsze to robi.
Podnoszę jego głowę i wstaję, kładąc ją z powrotem na kanapę. Nim się odwracam, gładzę go po policzku, czując szorstkość dwudniowego zarostu.
Migotanie ustaje, czarne kryształki opadają na podłogę z charakterystycznym odgłosem. Niespodziewanie zrywa się ogromny wiatr, a ja szybko spoglądam na okna i drzwi, szukając źródła przeciągu, ale wszystkie są zamknięte.
Szum.
Szmer.
Szelest.
Krzyk.
Jęk.
Płacz.
Widzę go. Stoi przede mną, a unoszony przez wiatr kruczoczarny pył otacza go, przez co wygląda groźniej niż kiedykolwiek. Zbliża się, aż ostatecznie jest na wyciągnięcie ręki.
Dreszcz przebiega wzdłuż mojego kręgosłupa, pocą mi się ręce, nogi zaczynają drżeć, boję się, że nie będą w stanie mnie utrzymać. Nie chcę upaść, nie mogę, muszę uciekać. Znowu.
Zrywam się do biegu; wkładając w to całą swoją moc, kieruję się ku drzwiom i mocno je popycham, otwierając na rozcież. Pędzę prosto przed siebie, a gorące łzy uniemożliwiają mi dobrą widoczność.
Przyspieszam, zdając sobie sprawę, iż on znajduje się tuż za mną, jednak zaczepiam nogą o wystający fotel i upadam z głośnym hukiem.
Wykrzywiam się z bólu, który niesamowicie się wzmaga, kiedy czuję jego zęby wbijające się w moje udo. Unoszę plecy, uderzając pięściami w podłogę i rzucając się na wszystkie strony; pragnę uwolnić się od cierpienia ogarniającego mnie całą.
Pragnę śmierci jak nigdy przedtem.
Odnoszę wrażenie, jakby moje ciało rozrywano na strzępy, jakby cięto je ostrym nożem na miliardy drobnych kawałeczków. Czuję, jak serce zatrzymuje się na dłuższą chwilę, a potem zaczyna bić tysiąc razy szybciej; niczym trzepot skrzydeł kolibra.
- Dean... – szepczę, a jego twarz pojawia się tuż na moją niesamowicie szybko.
Uśmiecha się chytrze, mówiąc:
- Nie uciekniesz przed przeznaczeniem, Isabello.

*

Spokojnym krokiem wracam do pomieszczenia, w którym zostawiłam go samego. Nie przejmuję się krwawiącym udem, po co? To i tak nie ma znaczenia; ból ustał, a rana niebawem się zagoi.
Siadam na wcześniej zajmowanym przeze mnie miejscu, on również siedzi. Zauważa ranę i wskazuje na nią skinięciem głowy, a ja uśmiecham się tajemniczo.
- Pamiętasz, jak opowiadałam ci o Deanie? – zadaję mu pytanie, na które odpowiada twierdząco. Kontynuuję: - Znowu go widziałam.
Potrząsa głową, mrużąc oczy.
- Wiesz, co o tym sądzę. Przestań.
Kiwam z zapałem, unosząc dłoń, by powstrzymać go przed dalszymi słowami. Podnoszę się na kolanach i zbliżam do niego, kładąc ręce na jego ramionach. Spogląda na mnie z zaciekawieniem, lecz marszczy brwi, jakby podejrzewał, że coś jest nie tak.
Jednym szybkim ruchem zatapiam ostre zęby w jego szyi, krzywiąc się na smak jego krwi. Odsuwam się lekko i wierzchem dłoni ocieram czerwone usta.
Wilkołaki nie lubią krwi.
Zniżam głowę na tyle, żebym mogła szeptać mu do ucha.
- Nie uciekniesz przed przeznaczeniem, Edwardzie.


TEST B

Łowca


Przemierzał las, nie zadając sobie trudu poruszania się utartymi szlakami. Nie cierpiał zasad, a ciągły wewnętrzny przymus poszukiwania czegoś nowego wcale nie ułatwiał mu kontaktów z bliskimi.
- Zginiesz młodo – powiedziała kiedyś jego matka, ale on się z nią nie zgodził i nadal nie zgadzał.
Strzepnął z ramienia kilka listków, które przykleiły się do wyblakłego płaszcza i pomyślał o swoim przeznaczeniu, które wygnało go z domu setki lat temu.
Dom. Słowo, którego nie używał od dawna, bo miało moc. Bardzo zresztą niepożądaną.
Od dawna już nie spędził w jednym miejscu tyle czasu, co w tym lesie. Od razu pomyślał, że musi uaktualnić mapy, bo zgodnie z planem powinien opuścić ten teren już dwa dni temu, a błąka się do teraz. Odgarnął kolejne gałęzie, które zastąpiły mu drogę. Miękka ściółka wydawała przyjemne dźwięki przy każdym jego kroku, a stopy zapadały się lekko w zielonym mchu, który gdzieniegdzie pojawiał się w znacznej ilości. Buty, które niegdyś musiały być nowe, obecnie były pokryte ziemią. Kolor dawno zszedł i nie pozwalał na bliższe rozpoznanie dawnej barwy. Po ich świetności pozostało słabe wspomnienie mężczyzny, który lekko pobrudzonym palcem pocierał skronie otoczone wianuszkiem siwych włosów. Zmarszczki na jego twarzy pogłębiły się, gdy zwalona kłoda zastąpiła mu drogę. Pomimo znacznie zaawansowanego wieku położył jedną z dłoni na zmurszałej korze i z niespodziewaną zwinnością przeskoczył przeszkodę. Poły płaszcza rozchyliły się podczas tego wymuszonego ruchu i dobry obserwator dostrzegłby woreczki poprzyczepiane do grubego pasa, który opierał się na dość szerokich biodrach przybysza.
Popatrzył prosto w niebo, próbując dostrzec jakieś promienie słońca, które przebiłyby się przez szczelne korony drzew, ale było ich zbyt niewiele, by mógł dokładnie kreślić godzinę.
- Czas na postój – mruknął do siebie i usiadł prosto na ziemi, nie zadając sobie trudu znalezienia odpowiedniego miejsca.
Coraz częściej mówił do siebie na głos, ale nie martwiło go to zbytnio. Kiedyś, bardzo dawno temu, nie używał głosu przez kilka miesięcy i wypowiedzenie kilku zaklęć w bardzo stresującej sytuacji omal nie zakończyło tragicznie jego wyprawy. Zostało mu po tym zdarzeniu kilka blizn, które piekły ilekroć zdradliwy promień słońca musnął ich krawędź.
[b]Pamiątki po wampirzych kłach[/i] – pomyślał i potarł nieświadomie skórę na szyi, do tej pory szczelnie okrytą kołnierzem płaszcza.
Pochylił się mocno do przodu i w garść zebrał połamane gałązki oraz liście, które zalegały podłoże. Przybliżył je do twarzy i silnie wciągnął powietrze do płuc wraz aromatem lasu.
- Już blisko – powiedział znów na głos i rozsypał zawartość dłoni wokół siebie.
Podwinął rękaw płaszcza, by przyjrzeć się uważnie okrągłemu znamieniu, które powoli zaczynało zmieniać barwę.
Znamię Przeznaczenia – oznaka walczących z wampirami. Powołanie na całe życie.


***

Nie wszystko w życiu trzeba rozumieć i, choć Isabella Swan nie chciała się do tego przyznać, musiała się z tym pogodzić. Siedziała na podłodze już od dobrych kilku godzin i nie mogła zrozumieć, co się dzieje. Chwilami zastanawiała się czy chce wiedzieć, bo prawda mogłaby być dużo gorsza od obecnego niedoiformowania.
Początkowo nie mogła uspokoić drżących dłoni, które pomimo usilnych prób nie chciały przestać się trząść. Kiedy poczuła narastającą irytację i ciepło przepływające przez jej ciało, począwszy od palców stóp, a skończywszy na czubkach uszu, zaczęła przypominać sobie wszystkie łacińskie sentencje, które powtarzała jej matka… I tak od kilku godzin. Zasłaniała bladą twarz dłońmi, pukle włosów zawijała wokół skostniałych palców. Nie mogła pozbyć się tego uczucia przepełnienia, które drążyło ją od środka i falowo wywoływało nieznośny ból głowy.
Poprawiła fałdy sukni, która - nierówno ułożona, zaczęła się miąć. Nie mogła do tego dopuścić. Ojciec byłby bardzo niezadowolony, a już i tak patrzył na nią niezbyt przychylnym wzrokiem, gdy wybierała się na samotne konne przejażdżki.
Wstała, wciąż się chwiejąc i pomasowała skronie. Słońce chyliło się ku zachodowi i przez okno wpadało jasnopomarańczowe światło. Spojrzała w ogromne lustro, które wisiało na wschodniej ścianie i uśmiechnęła się na swój widok. Brzoskwiniowa suknia ciasno opinała jej ciało i prawie tamowała oddech, ale nadawała specyficzny kształt sylwetce, za co była wdzięczna służącym, które dziś sznurowały gorset. Ostatnie promienie słońca, które wkradały się do pomieszczenia, nadawały Isabelli magiczną aurę. Nagle twarz w lustrze skrzywiła się, kolejna fala bólu nie przeszła niezauważona i dziewczyna nie wiedziała, czy zdoła zejść do sali na kolację.
Ponownie pomasowała skronie, choć ten zabieg dawał tylko chwilowe ukojenie. Zrobiła kilka głębokich wdechów ignorując ból żeber i ruszyła w stronę okutych drzwi.

***

Ostatnie promienie słońca musnęły ziemię i opuściły ją na dobre. Otworzył oczy niemal od razu i głośno wciągnął powietrze do płuc. Żaden obcy zapach nie podrażnił jego zmysłów, więc nikt od wczoraj nie zakradł się tutaj. Wyprostował dłoń i pozwolił kościom nadgarstka na ciche chrupnięcie, gdy próbował rozruszać zastane stawy. Czuł jak jego ciało powoli wraca do życia i już cieszył się na dzisiejszą noc. Uśmiech powoli wpełzał na jego usta i rozświetlał twarz.
Odsunął wieko z praktyką wielu już lat i wyskoczył z trumny, która większości kojarzyła się bardzo negatywnie. On jednak nie mógł bez niej przeżyć kolejnej doby.
Podszedł do drewnianej szafy i wyciągnął z niej ciemnogranatowy surdut i białą koszulę. Spojrzał w lustro, by sprawdzić, czy wszystko znajduje się na swoim miejscu. Uśmiechał się do niego może dwudziestoletni mężczyzna o bardzo bladej cerze i rozwianej czuprynie. Kolor ubrania podkreślał zarówno barwę jego skóry jak i kolor tęczówek, które jak bezdenne studnie ziały nieprzeniknioną czernią. Podszedł powoli do stolika, na którym wczoraj położył wazon z różami. Przez chwilę zastanawiał się czy nie przynieść nowych kwiatów – miał jeszcze sporo czasu, a te wydawały się lekko podwiędłe. Rzucił okiem na nie jeszcze raz i po chwili wybiegł z komnaty. Wrócił kilka sekund później z naręczem krwistoczerwonych róż. Aromat rozniósł się po pokoju, mieszając się z zapachem wilgoci, który do tej pory dominował.
Mężczyzna rozsiadł się na krześle przy oknie i wyczekiwał. Choć jego twarz wydawała się spokojna, od czasu do czasu przebiegał po niej niedbały uśmiech. Kolejne wspomnienia przesuwały się przed jego oczami, umilając oczekiwanie.

***

Poskrobał się po głowie, gdy kolejny raz minął ten sam strumień.
Nie mogłem się zgubić – pomyślał ze złością.
Nie zdarzyło mu się to nigdy i nie mógł uwierzyć w istnienie takiej możliwości.
Zapadł zmierzch i coraz trudniej było mu rozpoznać kierunek, w którym podążał. Westchnął zrezygnowany i naginając kilka wiotkich gałązek, związał je przy ziemi rzemieniem. Zarzucił na nie kolejne, ucięte z drzewek rosnących nieopodal i począł przygotowywać sobie posłanie.
Wciągnął powietrze do płuc, ale nie wyczuł wilgoci w powietrzu, więc doświadczenie podpowiadało mu, że nie powinno padać. Jednak to samo doświadczenie ostrzegało, że dziś już raz się pomylił. Nie miał najmniejszej ochoty obudzić się jutro całkiem mokrym i zziębniętym. W jego wieku powinno się już szanować stare kości.
***

Isabella minęła dobrze znany zagajnik i skierowała się w stronę ruin dawnego dworu. Ojciec nie chciał powiedzieć jej dlaczego go spalono, ale słyszała plotki, które początkowo ją bawiły.
Tętent kopyt konia odbił się echem od ściany lasu i wrócił do niej lekko przytłumiony. Jak zwykle nie spotkała nikogo i była z tego bardzo zadowolona. Jej nocne przejażdżki mogłyby zostać źle przyjęte przez okolicznych mieszkańców. Jeśli jednak odkryłoby ich cel miałaby poważne kłopoty.
Podjechała wprost pod ocalałą ścianę i zsiadła, uważając gdzie ląduje. Podwinęła suknię i rozglądnęła się wokół w poszukiwaniu ukochanego.
- Edwardzie – szepnęła przestraszona.
Nie mogła go nigdzie dostrzec, a tu spotykali się po raz pierwszy.
- Najdroższa – szepnął prosto do jej ucha i objął w pasie.
Wzdrygnęła się.
- Przepraszam, jeśli cię wystraszyłem – zaczął się kajać i spojrzał na nią błagalnym wzrokiem.
- Muszę się po prostu przyzwyczaić – odpowiedziała i pogłaskała go po policzku.
Spojrzała mu w oczy i zatonęła w ich głębi, jak zwykle gdy się spotykali. Ucałował ją w dłoń i delikatnie poprowadził w stronę ruin. Usłyszała jak szepcze coś po łacinie i zdumiona ujrzała dworek z obrazów jej ojca.
- Nie został spalony? – zapytała zaskoczona.
- Spalony? Nie pozwoliłbym na to, najdroższa – szepnął i znów pocałował ją w dłoń. – To moje jedyne dziedzictwo.
- Więc jak… - urwała, nie wiedząc o co właściwie chce zapytać.
- Mam swoje sposoby, Isabello.
Otworzył przed nią drzwi i puścił przodem, z uśmiechem i dumą przyjmując jej słowa zachwytu. Sam urządził to wnętrze, a teraz oświetlone pochodniami wydawało się jeszcze bardziej romantyczne niż kiedyś, za jego ludzkich czasów. Dziewczyna nagle zatrzymała się i zaskoczony usłyszał jak szybko bije jej serce. Dostrzel rumieniec, zdradliwie wpełzający na policzki Isabelli.
- Czy coś się stało? – zapytał zmartwiony.
- Czy jesteśmy tu sami?
- Oczywiście – odpowiedział bez namysłu.
Nastała cisza, którą przerywało tykanie zegara i dźwięk jej serca.
- Ach – szepnął. – Nie bój się. Chodźmy więc do biblioteki – powiedział zrozumiawszy skrępowanie dziewczyny.
Skinęła tylko głową i próbowała ukryć twarz w ciemności. Edward zatrzymał się i spojrzał na nią marszcząc brwi.
- Możemy wyjść, jeśli chcesz… - zaczął.
- Nie, jest w porządku. Młodej damie nie wypada…
- Wiem – uciszył ją jednym słowem.
Do biblioteki weszli kilka minut później. Od razu podsunął jej fotel obity czerwoną tkaniną i przyniósł herbaty. Rozsiadł się wygodnie po drugiej stronie stolika i spojrzał na nią. Upiła kilka łyków parującego napoju i uśmiechnęła się nieśmiało.
- Jak minął dzień? – zapytał.
- Zwyczajnie – powiedziała. – Tęskniłam – wyszeptała niemal niedosłyszalnie, ale Edwardowi to nie umknęło.
Uśmiechnął się szeroko, błyskając bielusieńkimi zębami.
- Ja też.
***

Zbudziło go światło, które oślepiało go przez nieszczelny dach zbudowany wczoraj. Rozprostował się, gdy wstał, mamrocząc niezadowolony, że zaspał. Słońce stało już wysoko na niebie, więc stracił kolejne kilka godzin. Wypił trochę wody ze strumienia i ruszył na przód. Dalej nie wiedział, czy obrał odpowiedni kierunek, ale coś podpowiadało mu, że tam powinien iść. Do tego ten sen w nocy, który dręczył go ilekroć przymknął oczy. To przez niego spał tak długo.
Tysiące róż leżało porozrzucanych po ciemnej podłodze. Ich płatki wydawały się całkiem świeże i aromat kwiatów unosił się w całym pomieszczeniu. Usłyszał śmiech i pacnięcie.
- Edwardzie, nie musiałeś – powiedziała kobieta i zachichotała.
Nie mógł ich dostrzec, choć wydawali się być blisko. Odwrócił się powoli i napotkał dwie czarne tęczówki…

W tym momencie sen urywał się i powtarzał. Mężczyzna nie wiedział dlaczego mara nie chce go opuścić, ani jaki szczegół mu umknął. Był pewien dwóch rzeczy; mężczyzna ze snu jest wampirem, a kobieta człowiekiem, więc nic dobrego z tego nie wyniknie; oraz tego, że Przeznaczenie nie da mu spokoju, dopóki nie wypełni swojej misji.

***

Isabella leżała na łóżku i nie mogła się poruszyć. Ból w całym ciele pulsował i nie chciał ustąpić, pomimo jej cichych i głośnych modlitw. Żar, który topił ją od wewnątrz, prawie uniemożliwiał oddychanie. Spróbowała zamknął oczy, ale nawet ten ruch wywołał kolejną falę cierpienia. Nagle wszystko ustąpiło, a ona zaskoczona niemal podskoczyła na łóżku. Napięte mięśnie rozluźniły się zbyt szybko i spadla na podłogę. Chwilę potem siedziała i rozcierała kolano i łokieć – oba mocno poranione.
Co się dzieje? – zadała sobie po raz kolejny to pytanie.
Mijał tydzień odkąd bóle nawiedzały ją każdego ranka i późnego popołudnia.
Mijał tydzień odkąd poznała Edwarda, ale nie chciała się do tego przyznać.
Potarła nieświadomie zgrubienie na ramieniu. Koło o centymetrowej średnicy pulsowało i ciemniało coraz bardziej każdego dnia.

***

- Edwardzie, nie musiałeś – zaświergotała, gdy na jej dekolcie spoczął złoty naszyjnik z czerwonym klejnotem pośrodku.
- Musiałem, dobrze o tym wiesz – zaczął się przekomarzać. – Jestem ci bardzo wdzięczny za… - zawiesił głos - … obecność.
Nie wiedział czy jest już gotowa na wyznania i nie chciał jej popędzać.
- Dziękuję – szepnęła onieśmielona.
Stała w bibliotece, jak co noc skąpana w świetle pochodni i przeglądała się w ogromnym lustrze. Mężczyzna podszedł bliżej u pocałował ją w dłoń. Zza pleców wyjął pojedynczą różę.
- Mam jeszcze jeden prezent – powiedział i klękając na jednym kolanie wręczył kobiecie kwiat. – Czy zechcesz, o Pani, przyjąć mnie na swego rycerza? – zapytał poważnym tonem.
- Oczywiście, sir Edwardzie – roześmiała się, a on dołączył do niej, napełniając pokój swoim melodyjnym głosem.
Uwielbiali te chwile tylko we dwoje. Mogliby rozmawiać godzinami, ale zawsze nowy dzień wymuszał rozstanie.
- Odwiozę cię – zaproponował. – Już czas – dodał z łatwo wyczuwalną nutą smutku.

***

Przestały ją nawiedzać bóle. Nie wiedziała czy ma się cieszyć, czy zacząć martwić. Nie pisnęła słówka Edwardowi – nie chciała go martwić.
Edward. Kiedy go poznała pewnej ciemnej nocy, była przerażona. Zgubiła drogę w mroku i błądziła, a on jakby nigdy nic pojawił się na jej drodze i odprowadził pod same bramy posiadłości. Od razu wiedziała, że nie jest człowiekiem. Drżała przez całą drogę, a on nie skomentował tego ani jednym słowem. Był tylko tak bardzo smutny, że nie chciała z nim rozmawiać. Kiedy już miała wjechać na dróżkę prowadzącą do domu, odwróciła się i chciała podziękować, ale gdy napotkała jego oczy, świat przestał dla niej istnieć. Spotkali się następnej nocy i przegadali kilka godzin. Nigdy nie zbliżył się do niej w nieodpowiedni sposób, choć wielokrotnie wspominał jak piękna jest.
Uśmiechnęła się na to wspomnienie i popatrzyła na ostatnie promienie słońca. Była pewna, że go kocha.
Szybko ubrała strój do konnej jazdy i wymknęła się z domu.
Zawsze on na mnie czeka – pomyślała z czułością. – Dziś zrobię mu niespodziankę.

***

Od kilku dni miał ten sam sen. Wstawał nieprzytomny i szedł wciąż do przodu, pchany niewidzialną siłą. Nie miał ochoty nawet sarkać, wciąż przypominał sobie stare zaklęcia, których uczył go Mistrz. Sam kiedyś myślał, że nim zostanie, ale Przeznaczenie chciało inaczej i od lat nie miał w dłoniach ksiąg. Nawet teraz pamiętał ich specyficzny zapach kurzu i starości, ale przede wszystkim wiedzy. Długo nie wiedział, że ona też ma zapach, ale gdy go tylko raz poczuł – nie mógł zapomnieć.
Dziś obudził się wyjątkowo późno. Słońce miało już niemal zakończyć swoją wędrówkę, gdy odnalazł stare ruiny. Nawet nie zauważył, że wyszedł z lasu, tak zaabsorbowany był mocą, która wypływała ze starych kamieni.
- Veritas* - szepnął.
Jego oczom ukazał się dwór. Nie był zaskoczony, ta sztuczka była dość częsta. Spojrzał na słońce, które prawie skryło się za widnokręgiem.
Wbiegł do środka i od razu skierował się na piętro. Schody zaskrzypiały pod jego stopami, a buty uderzały o drewno, wydając charakterystyczny dźwięk. Wpadł do komnaty i zatrzymał się w pół kroku. Na jednym z krzeseł siedziała młoda kobieta i nuciła jakąś melodię, której nie rozpoznawał.
- Kim pan jest?! – pisnęła, gdy zauważyła, że wszedł.
Spojrzał na ostatnie promienie, które prześlizgiwały się po podłodze i rzucił się w kierunku wieka trumny. Już miał je unieść, gdy poczuł uderzenie.
- Zabije go pan! – krzyknęła wzburzona.
Wstał z trudem.
- Zamierzam – odpowiedział i ruszył z powrotem w stronę miejsca spoczynku wampira.
Zagrodziła mu drogę z zaciętą miną. Pionowa zmarszczka przecięła jej czoło. Nie bardzo wiedział, co zrobić. Nigdy nie musiał używać przemocy przeciwko człowiekowi. Popatrzył na nią i zaklął wściekle. Zmierzchało i z trumny zaczęły dochodzić jednoznaczne odgłosy. Wieko się otworzyło i wyskoczył z niej półnagi mężczyzna.
Kobieta pisnęła i odwróciła się plecami do wampira.
- Isabella? – zapytał Edward zaskoczony obecnością dziewczyny.
W tej samej chwili dostrzegł mężczyznę, który sięgał powoli do woreczków podpiętych pod pas. Wyraz jego twarzy zmienił się i zawarczał. Kły, do tej pory schowane w dziąsłach, wysunęły się, nadając drapieżności mężczyźnie.
- Uciekaj – krzyknął nieznajomy, ale kobieta ani drgnęła.
Wampir ominął ją i zbliżył się do niego.
- Steti** - krzyknął mężczyzna i powtórzył to kilka razy z coraz większą mocą.
Edward przystanął i tylko napięcie mięśni zdradzało wysiłek.
- Isabello – powiedział. – Powiedz mu – dodał z wysiłkiem.
Kobieta powoli zdjęła dłonie z twarzy i starając się nie patrzyć na rozebranego ukochanego zwróciła się do mężczyzny.
- Proszę przestać, my się kochamy – powiedziała i rumieniec wpełzł na jej twarz, gdy wypowiedziała ostatnie słowa.
- Oszalałaś – odparł. – To wampir.
- Wiem, ale on jest inny, nie pije ludzkiej krwi – dodała pewnie.
Wampir uśmiechnął się z czułością.
- Mógłbyś mnie wypuścić? – zapytał spokojnie i starał się napotkać wzrok mężczyzny, ale ten wciąż unikał kontaktu.
- Hipnoza – mruknął zagadnięty i popatrzył na kobietę.
Sięgnął do jednego z woreczków i wziął w garść kilka ziaren.
Napięcie w pokoju było nie do zniesienia i Isabella poczuła nawrót bólu, który przestał ją ostatnio nękać. Głowa niemal jej pękała i znów uczucie przepełnienia wróciło. Ręce dziewczyny drżały i nie mogła uspokoić oddechu. Mężczyzna irytował ją od samego początku. Nie rozumiała dlaczego wtrąca się w nie swoje sprawy, a do tego zagraża jej ukochanemu. Wniósł sobą zbyt wiele negatywnych emocji, z którymi nie potrafiła sobie poradzić. Tłumaczyła mu przecież, że Edward jest inny, ale on nie wykonał żadnego ruchu. Mruczał coś pod nosem i jedyne co powiedział, rozsierdziło ją jeszcze bardziej. Nie nawykła do takiego traktowania, ale nie wiedziała, co zrobić. Edward wydawał się taki spokojny. To opanowanie początkowo udzielało się także jej, aż do teraz.
- Isabello – szepnął Edward. – Co się dzieje? – zapytał.
Czuła jak jej ciało płonie, nie mogła się skupić, a na domiar tego zdenerwowanie sięgało zenitu. Mężczyzna w płaszczu mamrotał coś pod nosem i przerzucał w dłoni niewielkie ziarenka.
Poczuła jak coś uwalnia się z niej i jednocześnie ból znika. Prawie nie zarejestrowała krzyku mężczyzny i ruchu Edwarda, który skoczył od razu w jego kierunku.
Ciemność przesłoniła jej świat i czuła jak zapada się w niej. Jedyne, co zarejestrowała, to kontakt jej ciała z podłogą…

***

- Kiedy zamierzałeś ją zabić? – Usłyszała głos nieznajomego.
- Skąd pomysł, że w ogóle zamierzałem? – odpowiedział Edward, a potem roześmiał się nieprzyjemnie.
- Zaskoczyła cię… - urwał.- Teraz na pewno nie pozwolisz jej żyć.
- Nigdy nie pozwoliłbym jej żyć, właściwie powinienem ci podziękować – zawiesił głos. – To trwało już zbyt długo.
Isabella poruszyła się niespokojnie i próbowała obudzić się z koszmaru, ale świadomość nie przerywała snu. Nie czuła bólu, nie czuła swojego ciała. Próbowała sobie przypomnieć wszystko, co wydarzyło się wcześniej, ale kolejne wspomnienia napływały nie chronologicznie i nie układały się w logiczną całość. Każdy obraz niósł z sobą inną informację, a umysł nie chciał ich analizować. Docierały do niej strzępki rozmowy.
- Nigdy jej nie kochałem – usłyszała.
Nagle wszystko zaskoczyło i ułożyło się w całość. Otworzyła szeroko oczy i zobaczyła Edwarda siedzącego na krześle. Mężczyzna leżał pod ścianą, a krew sączyła się z jego nadgarstków. Był przeraźliwie blady i nieruchomy.
- Szkoda, że nie mogę wypić jej krwi – dodał wampir.
- Przeznaczenie nas zabezpieczyło – zaśmiał się tamten i zakrztusił.
Isabella poruszyła się nieznacznie. Nie poznawała mężczyzny, w którym się zakochała.
- Hipnoza – powiedział nieznajomy i nie wiedziała czy to wspomnienie, czy mężczyzna powtórzył to jeszcze raz.
Spróbowała wstać, ale ręce nie utrzymały ciężaru jej ciała. Wampir natychmiast odwrócił głowę w kierunku dziewczyny i uśmiechnął się promiennie, pokazując dwa wysunięte kły. Podszedł do kobiety i odsunął jej włosy z szyi. Dwie niebieskie żyłki były doskonale widoczne. Spojrzał na jej ramie, gdzie pulsowało brązowe znamię.
Gdybym zobaczył to wcześniej – pomyślał i skrzywił się.
- Mori*** - szepnął mężczyzna.
- Nie masz dość sił – mruknął wampir i sięgnął do sztyletu, przyczepionego do pasa.
- Mori – powtórzyło się już dużo ciszej.
Kobieta wpatrywała się w ostrze, które powoli zbliżało się do jej szyi. Życzy mi śmierci – pomyślała zaskoczona. – Przecież i tak umrę.
Poczuła chłodną stal na skórze i lekcje łaciny z matką wróciły jak żywe.
- Mori! – krzyknęła z całej siły i zamknęła oczy, a szept mężczyzny podążył za nią.
Znamię pulsowało i nieprzyjemnie piekło. Kilka kropli krwi spadło na kamienną podłogę, a wraz z nimi upuszczony sztylet.
Kiedy odważyła się spojrzeć, pierwsze promienie słońca oświetliły nieznajomego, który zmarł oparty o ścianę i kupkę popiołu, która leżała obok niej.


* veritas – łac. prawda
** steti – łac. stać
*** mori – łac. umieraj

Od autora,
Nie jestem specjalistą w dziedzinie języka łacińskiego, dlatego też podane przeze mnie zwroty mogą być błędnie deklinowane. Uprasza się o wybaczenie – łacina to język martwy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dilena dnia Pią 18:16, 26 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:30, 26 Mar 2010 Powrót do góry

Muszę przyznać, że od rana miałam ogromną ochotę przeczytać i ocenić pojedynek. Dlatego bardzo się cieszę, że nareszcie pojawił się nowy i mogę spełnić swoją małą zachciankę Wink
No to zaczynamy...


Pomysł: 5 pkt.
A - 2.5
B - 2.5
Oba pomysły mi się spodobały i dość mocno zaciekawiły. W miniaturce A autorka postawiła na Bellę, która "kogoś"/"coś" widzi, ale nikt jej nie wierzy i kończy w psychiatryku. Dzieje się tam dużo rzeczy, choć niektóre są dla mnie trochę niejasne. Za to w B mamy wampira z krwi i kości - Edwarda, Bellę, która jest wilkołakiem, jeśli dobrze zrozumiałam oraz pogromcę wampirów. Na początku zastanawiałam się, jak losy tych trzech osób się połączą. Autorka fajnie to wszystko wymyśliła. Naprawdę.
Daję po równo, gdyż obie miniaturki mają fajne pomysły.

Styl: 7 pkt.
A - 2
B - 5
Tutaj muszę dać tak punkty. W miniaturce A brakowało przecinków, pojawiały się literówki. W pewnym momencie denerwował mnie nadmiar enterów w tekście. Na dodatek narracja nie przypadła mi do gustu. Coś mi w niej zgrzytało.
Za to w B zauważyłam tylko jakieś literówki. Poza tym czytało się ten tekst płynniej i wydaje mi się, że posiadał bogatsze słownictwo. Podobało mi się to przeskakiwanie z postaci do postaci. Autorka zrobiła to ładnie i przejrzyście.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
A - 1.5
B - 1.5
Wiadomo.

Postacie: 5 pkt.
A - 2
B - 3
Bella w tekście A nawet mi się spodobała. Dziewczyna była dość zagubiona. Odczuwam wobec niej żal. Działo się wokół niej coś strasznego, bała się, nie wiedziała, co zrobić. A nikt jej nie wierzył. O Deanie i Edwardzie nie wypowiem się, bo za mało o nich było.
Stawiam na bohaterów tekstu B. Edward - wampir z krwi i kości, śpiący w trumnie, z kłami, sprawiający, że na moim ciele pojawiły się ciarki. Bella - naiwna dziewczyna, która jak się okazało nie jest taka słaba, na jaką wyglądała przez cały tekst. Pogromca wampirów - ciekawa, nowa postać, która wprowadziła do miniaturki tajemnicę, świeżość i coś w rodzaju doświadczenia. Spodobało mi się.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A - 2
B - 3
Już wszystko powiedziałam w powyższych punktach. Obie mini mają ciekawe pomysły, ale B wydała mi się bardziej spójna, zrozumiała, bardziej przemyślana. Autorka tekstu A miała naprawdę interesujący zamysł, ale trochę się pogubiłam w tym wszystkim. Jednak ogólnie rzecz wziąwszy - fajna mini. Było mrocznie i ciekawie.
Jednak moje serce zdobył tekst B. Bohaterowie bardzo mi się spodobali. Historia mnie zainteresowała i czytało mi się o wiele lepiej.
Jednak gratuluję obu autorkom fajnego pojedynku.

Podsumowanie:
A - 10
B - 15


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Prawdziwa
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p

PostWysłany: Sob 19:05, 27 Mar 2010 Powrót do góry

Do dzieła;p

Pomysł:
A: Bella jest wariatką... Znowu? Ile można? Temat jest już strasznie oklepany, a biorąc pod uwagę warunki, wydaje mi się, że można było wymyślić wiele innych rozwiązań. Dobrym przykładem jest tutaj tekst B.
B: Wydarzenia opisywane w przeszłości trochę mnie nużą, ale trzeba przyznać, że autorka bardzo zaskakująca ubrała warunki pojedynku w wydarzenia. Krótko: było ciekawie.
A-1
B-4

Styl:
A: Nie mam się do czego przyczepić.
B: Budowa tekstu była ładna, przejrzysta. Ale trafiły się literówki. Wiadomo, ręka się omsknie Wink
A-4
B-3

Spełnienie warunków:
A-1,5
B-1,5
Spełnione.

Postacie:
A: Wiadomo dużo o Belli, ale i tak nie do końca za nią nadążałam. Może tekst napisany jest tak specjalnie, było by to logiczne, bo cały czas nie wiedziałam kim ona jest. Tytuł sugeruje wilkołaka, zachowanie przypomina wampira. Sama nie wiem. Można się w tym wszystkim trochę pogubić.
B: ten facet jest intrygujący. Nie Edward, tylko ten łowca. jego imię było podane? A co do Edwarda, to jako taki bardziej "klasyczny" Edward też mi się podoba. Do Belli też nie mam zastrzeżeń.
A-2
B-3

Ogólne wrażenie:
A: Czytało się bardzo przyjemnie. Szybko, a to lubię. szkoda tylko, że tak wielu rzeczy nie jestem w stanie ogarnąć. Pisałam o tym wyżej. Natomiast samo zakończenie było świetne. bardzo zaskakujące.
B: Cóz, muszę to napisać: czasami czytanie mnie męczyło. najbardziej podobały mi się sceny między B. i E., ale to raczej wiadomo dlaczego. Wątek miłosny ponad wszystkie inne Razz
A-2,5
B-2,5

Razem:
A-11
B-14


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Sob 20:45, 27 Mar 2010 Powrót do góry

Czas na ocenę.

Pomysł: 5 pkt.
Tekst A: 1
Tekst B: 4

Autorka tekstu B swoim pomysłem mnie mile zaskoczyła. Czułam się trochę tak, jakbym czytała mroczną powieść Brama Strockera. W końcu pojawił się Edward jako prawdziwy wampir, a nie dziwny wymysł pani Meyer. I Izabella Swan jako pogromczyni, kapitalne połączenie wątków.
Tekst A był już nieco schematyczny i oklepany. Z Bellą lądującą w psychiatryku mieliśmy możliwość spotkać się już nie raz, o ile dobrze pamiętam kilka tygodni temu również w pojedynkach. I nie kupuję tego ataku Belli na sam koniec, w rzeczywistości zostałaby powstrzymana przez kilku sanitariuszy i unieruchomiona w pasach, zanim dopadłaby czyjejś aorty.

Styl: 7 pkt.
Tekst A: 3
Tekst B: 4
W zasadzie tekst A jest napisany pod względem stylistycznym nieźle, ale jednak musiałam się czasem zastanawiać co autor miał na myśli. Tekst B czytało mi się płynnie, wciągnął mnie już od pierwszych zdań i trzymał w niepewności do samego końca.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
Tekst A: 1,5
Tekst B: 1,5
Spełnione.

Postacie: 5 pkt.
Tekst A: 1,5
Tekst B: 3,5

W tekście A jedyną postacią na którą zwróciłam uwagę byłą Bella. Reszta postaci była opisana według mnie marginalnie, także nie będę się na ich temat wypowiadać, bo po prostu za mało o nich wiem. Postać Belli była opisana nieźle, prawie że uwierzyłam w tę chorobę psychiczną i ale tylko prawie. Bardzo trudno jest opisać myśli, zachowania osoby cierpiącej na poważne zaburzenia psychiczne, tak by nie wypadło to standardowo lub pretensjonalnie. Autorka wybrnęła z tego, moim zdaniem połowicznie, ale za sam fakt takiego trudnego tematu daję tyle punktów.
W tekście B podobał mi się Edward, jako ten zły wampir oraz postać łowcy. Fajnie nakreślone sylwetki obydwu panów. Z pomysłem i w pełni spełniające moje oczekiwania. Sama Izabella była miłym dodatkiem, choć też (w sumie w tym krótkim przecież fragmencie) zaintrygowała mnie tą postacią.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Tekst A: 2
Tekst B: 3

Tekst B jest sam w sobie intrygującą opowieścią, przez którą przepłynęłam i zachłysnęłam się prawie na końcu. Widać, że autorka konsekwentnie zrealizowała swój ciekawy i niecodzienny pomysł. Dodatkowy punkt za wampira Edwarda i Łowcę, który przypominał mi trochę Van Helsinga.
Tekst A mnie nie zachwycił, głównie przez pomysł, bo samo wykonanie jest dobre. Ale przyglądając się warunkom, oczekiwałabym czegoś innego, bardziej inspirującego. A tak dostałam kolejną Bellę z zaburzeniami psychicznymi.

Podsumowanie:
Tekst A: 9
Tekst B: 16

Gratuluję


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Antonina
Dobry wampir



Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1127
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 41 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Jokera

PostWysłany: Pon 17:53, 29 Mar 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
Tekst A - 1
Tekst B - 4
Pomysł w tekście B był bardzo ciekawy, po pierwsze przeniesienie akcji w inne czasy, po drugie łowca wampirów polujący na Edwarda i po trzecie Bella, kończąca "robotę". Natomiast pomysł w tekście A ani mnie nie zaciekawił, ani nie zachwycił. W sumie do tej pory nie umiałabym jednoznacznie powiedzieć, co konkretnie było pomysłem na ten tekst.

Styl:
Tekst A - 4
Tekst B - 3
Ona tekst zostały napisane ładną, poprawną polszczyzną, słownictwo było bogate; zasadniczo wszystko grało, ale nie mogłam dać po równo, ponieważ w tekście B było kilka wpadek. W tekście A nie zauważyłam niczego złego.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
Tekst A - 1,5
Tekst B - 1,5
Spełnione.

Postacie: 5 pkt.
Tekst A - 2
Tekst B - 3
Postać Belli w tekście A była ciekawa, taka zagubiona, taka słodka była ta jej niezdarność na początku, ale w tekście B mamy także bardzo fajną Bellę, zakochaną, zapatrzoną w Edwarda, która jednak ma w sobie moc - dosłownie i w przenośni. No i jest taki "prawdziwy" wampir - Edward, który sypia w trumnie i jest zły.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Tekst A - 1,5
Tekst B - 3,5
W tekście A podobał mi się bardzo opis polany i uczucia, które towarzyszły Belli, kiedy na niej przebywała, ale to by było na tyle - za dużo było w tekście niejasności, niedopowiedzenia. W tekście B urzekł mnie i charakter postaci i powiązania między nimi oraz fabuła całej opowieści.

Podsumowując:
Tekst A - 10
Tekst B - 15


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wampirka
Gość






PostWysłany: Śro 19:23, 31 Mar 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
A: 1
B: 4
A: Ogólnie pomysł bardzo mi się podobał, ale muszę przyznać że czasami się gubiłam i nie wiedziałam co autor miał na myśli. Chociaż dom wariatów to chyba dość oklepany pomysł/
B: Przeniesienie akcji do innych czasów było oryginalne. I wampir wychodzący z trumny- to jest to! Podsumowując: było mrocznie i ciekawie.

Styl: 7 pkt.
A: 5
B: 2
Oba teksty były napisane ładnie, jednak zdecydowanie lepiej czytało mi się tekst B.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
A: 1,5
B: 1,5
Oba teksty spełniały.

Postacie: 5 pkt.
A: 2
B: 3
Podobała mi się Bella w tekście A, obłąkana, zagubiona, której nikt nie wierzy w to, co widzi, aż w końcu trafia do psychiatryka. O Edwardzie i Deanie nie mogę powiedzieć nic szczególnego, bo postacie te pojawiają się mało.
W tekście B zdecydowanie stawiam na wampira- Edwarda, złego i bezwzględnego, takiego, który nie przejmuje się uczuciami biednej, zakochanej Belli.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A: 2
B: 3
Tekst A był ciekawy, nie znudził mnie. Natomiast w tekście B było o więcej akcji, co spowodowało że był bardziej interesujący. Ogólnie oba teksty były dobre.
Gratuluję pomysłów
Podsumowanie:
A: 11,5
B: 13,5
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 17:14, 07 Kwi 2010 Powrót do góry

Jej, co tak mało ocen, ludzie, do roboty, bo niedługa termin mija!!!

Pomysł:

A: 1
B: 4

Przepraszam, nie mogę inaczej. Pomysł na tekst A jest dla mnie... dziwny. Tak jakby nie do końca klarowny. Może bredzę, ale tekst jest trochę dla mnie niejasny i niekonsekwentny. Poza tym, chyba po przeczytaniu opowiadania BajaBelli "Ozzanar", ten pomysł wydaje mi się wtórny i... gorszy. Tekst B - tu pomysł bardzo mi się podoba. Edward śpiący w trumnie, uwodzący pannę, która staje się pogromczynią - niezłe. Taka synteza Zmierzchu, Buffy, Draculi,True Blood. Element znamienia i iluzje trąciły mi też ukłonem w stronę Pottera.

Styl:

A: 3
B: 4

Tutaj muszę pochwalić autorkę tekstu A za budowanie napięcia, a zganić autorkę tekstu B za błędy, których jest sporo. Jednak mimo tych błędów, tekst B jest napisany tak, że "wciąga", nie mogłam się od niego oderwać, podczas gdy przy czytaniu tekstu A myśli mi ciągle gdzieś uciekały...
Choć przez formę narracji w czasie teraźniejszym tekst A staje się bardziej poetycki i autorka ładnie to zrobiła, to zdecydowanie lepiej czytało mi się tekst B. Dlatego o jeden punkt więcej dla B.

Spełnienie warunków:

A: 1,5
B: 1,5
Spełnione.

Postacie:


A: 1
B: 4

Wygrywa Edward z tekstu B, przyćmiewa wszystkich. Jest przecudowny, szkoda, że został uśmiercony cry Łowca też jest interesujący...

Ogólne wrażenie:


A: 2
B: 3

Nie wiem co tu jeszcze dodać, by się nie powtórzyć. Oba teksty są dobre, jednak w A bardzo nie podobało mi się zakończenie, jak dla mnie infantylne. Niejasne jest też dla mnie, kim tak naprawdę jest tam Edward - pacjentem, czy kimś bliskim Belli, kto przy niej czuwa. Poza tym, odebrałam Bellę nie jako osobę chorą psychicznie, lecz jako "widzącą więcej", bo myśli dość trzeźwo, klarownie, a może dlatego też, że miał być zawarty element magii. Toteż jej akcja na końcu bardzo zaskoczyła mnie na minus. Poczułam się zdezorientowana, nie wiem już, o co chodziło autorce. Tekst B - szkoda, że niedopracowany, jeśli chodzi o błędy, bo jest wciągający, ma klimat i mocnych bohaterów.

Suma:

A: 8,5
B: 16,5
Gratulacje!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PinkMiracle
Dobry wampir



Dołączył: 29 Gru 2009
Posty: 1263
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 62 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TARDIS

PostWysłany: Czw 16:14, 08 Kwi 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.

A: 2,5 pkt.
B: 2,5 pkt.


Oba pomysły były ciekawe. W jednym Bella jak świruska, a w drugim jako naiwna Panienka. Muszę przyznać, że gdy zaczęłam czytać byłam pewna, że za pomysł tekst A dostanie więcej punktów, ale gdy zaczęłam czytać tekst B moje zdanie zmieniło się się nie do poznania. Muszę powiedzieć, że kocham czytać opowiadania zamieszczone w XVIII w. i tym podobne. Autorka świetnie trafiła w mój gust. Tekst jest oryginalny. Tekst A skojarzył mi się trochę z Wypalonymi, ale nie odrzuciło mnie to. Lubię czytać takie historie.

Styl: 7 pkt.

A: 2 pkt.
B: 5 pkt.


W tekście A znalazłam parę błędów i literówek. Tekst czytało mi się fajnie, aczkolwiek czasami musiałam wracać do tego poprzedniego zdania, bo się zgubiłam. W tekście B owszem było parę błędów, ale tekst czytało mi się płynnie i jakoś mi one umykały. Czytając to odpłynęłam. Czułam się jak postronny obserwator. Bardzo przyjemnie mi się czytało z punktu widzenia kilku postaci.

Spełnienie warunków: 3 pkt.

A: 1,5 pkt.
B: 1,5 pkt.


Warunki zostały spełnione.

Postacie: 5 pkt.

A: 1 pkt.
B: 4 pkt.


W teście A była praktycznie jedna postać. Reszta była niczym muśnięcie ołówka na kartce, co mnie z lekka irytowało. Bella wywarła na mnie wrażenie osoby zagubionej, która próbuje za wszelką cenę o kimś zapomnieć. Isabellę w tekście B od razu polubiłam. Wydawała się taka zadowolona z życia. Posmakowała miłości. Może nie prawdziwej, ale jednak. Była cała w skowronkach uśmiechnięta i zadowolona, czego brakowało mi w bohaterce z tekstu A. Również w tekście B zachwycił mnie łowca wampirów. Miło było poczytać jak świat widzi inna postać. Nie umknęło mi również, że był fragment z punktu widzenia Edwarda i za to plus.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.

A: 2 pkt.
B: 3 pkt.


Oba teksty wywarły na mnie ogromne wrażenie. W tekście A czułam grozę i przez moment bałam się o naszą główną bohaterkę. Natomiast w tekście B zachwyciło mnie takie cofnięcie się w czasie. Jazda konna, gorset, długie suknie.. to jest to co kocham. Autorka świetnie wszystko opisała. Wczułam się w główną bohaterkę. Bardzo przyjemnie mi się czytało.

Podsumowanie:

A: 9 pkt.
B: 16 pkt.

Gratuluję obu autorką i życzę weny!

Pozdrawiam, Pink.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gelida
Zły wampir



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znienacka

PostWysłany: Czw 19:39, 08 Kwi 2010 Powrót do góry

1.Pomysł:
A: 2
B: 3

A wydał mi się dość ciekawy. Rzadko mogę trafić na teksty traktujące o prawdziwych wilkołakach (tych nie-zmiennokształtnych). Na szpital wariatów też się jeszcze nie natknęłam w fandomie Zmierzchu, aczkolwiek zaleciało mi "Kordianem". W trakcie czytania mini A myślałam, że jest to całkiem dobry tekst, jednak potem stwierdziłam, że "Łowca" jest lepszy. Tekst B spodobał mi się ze względu na osadzenie akcji kilka wieków wstecz. No i mamy tu wampira z prawdziwego zdarzenia.

2.Styl:
A: 3
B: 4

W obu tekstach zauważyłam kilka drobnych błędów. Style pisania różnią się od siebie, jednak oba są ładne, aczkolwiek trochę mnie zbijały z tropu te entery w pierwszej miniaturce. Tekst B jest bogaty i czytało mi się go bardzo płynnie.

3.Spełnienie warunków:
A: 1,5
B: 1,5

Po raz pierwszy w życiu nie mogę się do niczego w tej kategorii przyczepić.

4.Postacie:
A: 1
B: 4

W tekście A postaci Edwarda i Deana były dość nieznacznie zarysowane, nie zwróciłam na nich uwagi. Na pierwszy plan wybija się Bella. Nie było łatwo opisać myśli osoby chorej psychicznie, jednak bohaterka jest dość dobrze skonstruowana. Postacie z B mnie uwiodły. Edward - wampir bardzo klasyczny, a w dodatku groźny i demoniczny, wykorzystuje Bellę. Tajemniczy ktoś - Łowca - którego do końca rozszyfrować nie mogę. I wreszcie Bella - naiwna, a jednak "z pazurem".

5.Ogólne wrażenie:
A: 2
B: 3

Mini A była mroczna, choć zakończenie przewidziałam. Nie było źle, podobało mi się wykonanie pomysłu. Jednak to B jest moim faworytem, głównie za czas akcji i postaci.

Podsumowując:
A: 9,5
B: 15,5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:20, 10 Kwi 2010 Powrót do góry

Pojedynek zamykam i wyniki ogłaszam Wink

Tekst A autorstwa Kristenh otrzymuje 78,5 punktów.

Tekst B otrzymuje pozostałe 121,5 punktów i tym samym wygrywa.
Jego autorką jest kirke!

Serdecznie gratuluję i dziękuję wszystkim za oddane głosy
.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin