FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Uczucia Belli - list (transfuzja i Amarylian)[Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 13:28, 04 Lut 2010 Powrót do góry

Pojedynkują się: transfuzja i Amarylian


Forma: miniaturka.
Długość: 1-4 strony Worda. TNR 12
Tytuł: dowolny.
Chcemy: listu, wyznania uczuć Belli, akcji w czasie KwN, patosu.
Nie chcemy: Jacoba, parodii, szczęścia.
Termin: 3.02.2010
Beta: Tak

Pojedynki oceniamy według schematu:

Pomysł: 5 pkt.
Styl: 7 pkt.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Postacie: 5 pkt.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.

Punkty przyznawane w innej punktacji nie będą liczone.
Ponadto proszę oceniających o zapoznanie się z warunkami oceniania.

Koniec oceniania: 18.02.2010


TEKST A

Na moment, na zawsze

Edwardzie.
Już czas. Czas, żebyś dowiedział się o tym wszystkim. Mam świadomość, że będzie to kolejna wiadomość, której nie odczytasz, ale sądzę, że dzięki temu, co zrobię, poczuję się lepiej. Choć trochę uporam się z chaosem, jaki zapanował w moim życiu. Dziwisz się? Myślałeś, że wszystko przebiegnie łatwo i bezboleśnie? Myliłeś się. O tym właśnie chcę Ci opowiedzieć.

Doskonale pamiętam nasze pierwsze spotkanie. A raczej moment, w którym zobaczyłam Cię po raz pierwszy, bo przecież wtedy nie zamieniliśmy ani słowa. Byłam nowa w szkole, dopiero kilka dni wcześniej przyjechałam do Forks. Siedziałam z Jessicą Stanley w stołówce, a ona opowiadała mi o uczniach z waszego – a właściwie naszego - liceum. Oczywiście, nie zapomniała podzielić się plotkami, jakie krążyły o Twojej rodzinie. Ale ja już jej nie słuchałam; w tej chwili mało obchodziły mnie rzekome kazirodcze związki Twojego rodzeństwa, po prostu patrzyłam na Ciebie, pochłaniałam wzrokiem rude włosy, bursztynowe, złociste oczy, pełne wargi... Aż w końcu pochwyciłeś moje spojrzenie. Przez ten ułamek sekundy czułam się inaczej jak jeszcze nigdy wcześniej. Byłam zmieszana, nieco wystraszona, zaintrygowana… zauroczona. Przez tę jedną chwilę cały mój świat wywrócił się do góry nogami.
Nie wiem, czy już wtedy to się zaczęło. Nigdy nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, ale najwidoczniej jest to jeden z tych ludzkich paradoksów – przytrafia się nam to, co do tej pory wkładaliśmy między bajki. A może to zaczęło we mnie narastać powoli, jakbyś stopniowo dokładał cegiełkę do muru, budując go z naszych uczuć, z każdym dniem, z każdą rozmową, z każdym zbliżeniem? I wtedy ten mur stawał się coraz silniejszy, zdawałoby się, wytrzymały na wszystko? Nie mam pojęcia. Jestem pewna tylko tego, co czuję w tej chwili – a ogrom mojej miłości jest tak wielki, że niemal mnie zabija. A właściwie tak, robi to – bo to, co było moje, stało się nasze, straciłam swoją osobę, by odrodzić się w nowej. Zniknęła moja tożsamość, moja odrębność – staliśmy się całością. Ale zaakceptowałam to, nauczyłam się dzielić wszystko z Tobą. I przekonałam się, że to pomaga – pomniejsza smutki, a mnoży radość. Dzięki Tobie wszystko stało się łatwiejsze. Nie ma już tamtej Belli „sprzed Edwarda”, ale wiem, że nigdy nie będę żałowała tej zmiany, bo dzięki Tobie odkryłam rzeczy, o jakich wcześniej nie miałam pojęcia.
Pamiętam wszystkie chwile, jakie razem spędziliśmy. Te ważne – kiedy powiedziałeś mi prawdę o sobie, nasz pierwszy pocałunek, dzień, w którym oficjalnie poznałam Twoją rodzinę. Pamiętasz, jak się wtedy stresowałam? A przecież wszyscy okazali się dla mnie tacy mili. I ten, kiedy walczyłeś z Jamesem – dla mnie… Ale również te mało znaczące, gdy po prostu byłeś przy mnie, gdy zabrałeś mnie na naszą polanę, gdy wślizgiwałeś się do mojej sypialni, gdy patrzyłeś na mnie tak, jak nikt przedtem, gdy całowałeś mnie, aż prawie traciłam przytomność i wyłącznie ta bliskość się liczyła. Aż… Aż w końcu odszedłeś. Tak nagle. I zostawiłeś mnie samą, bezsilną, zagubioną, samotną, bezradną. Nie wyjaśniając niczego, bo nie jestem w stanie przyjąć takiego wytłumaczenia i udaję, że nie słyszałam żadnego z tych słów. Zrobiłeś wszystko, bym o Tobie zapomniała. Zabrałeś każdą z tych rzeczy, która mogłoby mi o Tobie przypominać, przynajmniej tak sądziłeś. Ale byłeś w błędzie. Wspomnień nie jesteś w stanie wymazać, a one są we mnie i nie zbledną, ważniejsze od zdjęć.
Odszedłeś. Nie ma Cię, choć tak bardzo jesteś mi potrzebny. Bez Ciebie wszystko traci sens, a ja rozpadam się na tysiące drobnych kawałeczków. I tylko Ty mógłbyś je złączyć w całość tak, by nie było śladów pęknięcia. Ale Cię tu nie ma. Powtarzam to sobie każdego ranka, ale wieczorem i tak zostawiam otwarte okno w nadziei, że wemkniesz się przez nie swoim zwyczajem, siądziesz obok mnie i weźmiesz w ramiona, całując moje włosy. Czasami zastanawiałam się, czy to możliwe, że czuję do Ciebie aż tak wiele. Myślałam, że rzuciłeś na mnie urok i dlatego nie mogę się od Ciebie uwolnić. Gdyby to naprawdę była magia, nie opuściłbyś mnie. Wszystko stałoby się prostsze. Szczęśliwa uległabym Twojej mocy. Ale wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Utkwiłam w momencie, kiedy byłeś przy mnie po raz ostatni i teraz jestem niepełna, trzymam się kurczowo Twojego obrazu, tkwiąc zawieszona w szarym świecie, który utracił wszystkie swoje kolory, dźwięki i zapachy. Ale mój mur, mur, który sam zbudowałeś z uczuć, nadal stoi, mocny i wspaniały w swej wielkości. Teraz to ja dbam o niego i dokładam kolejne kamyczki do konstrukcji, tak, by nigdy się nie zawalił. Wciąż czekam, aż znowu weźmiesz na siebie tę funkcję.

Jestem gotowa na wszystko. Na najgorsze. Przejdę przez lód i ogień, wytrzymam największy ból, poniżenie… Zrobię wszystko, co sprawi, że znowu będziesz przy mnie. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie i teraz czuję się jak ryba wyjęta z wody. Nie potrafię już normalnie oddychać. Każdym fragmentem ciała tęsknię za Tobą. Odchodząc, zabrałeś moje serce i miejsce po nim ciągle pulsuje bólem. Dlatego błagam: wróć. Wróć do mnie na moment. Na zawsze.

Twoja Bella

PS Kocham Cię.
Bells



TEKST B

Przepraszam, że dziękuje za list

Ciepłe palce otarły mi pot z czoła, poczym zaczęły wodzić po policzkach, powiekach i ustach, jakby starając się wymazać wszystkie ślady przeżytego koszmaru.
Dziwne, nie pamiętałam, aby ktoś kiedykolwiek dotykał mnie w ten sposób. Ciepło, czułość i delikatność – te trzy odczucia nie pasowały do żadnej znanej mi dłoni. A jednak samo uczucie wydawało mi się znajome... jeszcze nie tak dawno doznawałam go niemal codziennie...
Otworzyłam oczy i gwałtownie poderwałam się z łóżka, niezdarnie wyplątując się spod fałd grubego koca. Mój wrodzony brak równowagi postanowił dać o sobie znać, więc w rezultacie wylądowałam na podłodze, po której tańczyły plamy wpadających przez okno promieni słońca. Sama już nie pamiętałam, kiedy ostatnio dane mi było wyjrzeć przez okno i, zamiast ciemnej ściany deszczu, ujrzeć błękit czystego nieba. Westchnęłam cicho – po części z radości, że wreszcie się przejaśniło, jednak głównie z rezygnacji. Słońce chyliło się już ku zachodowi, co oznaczało, że ucięłam sobie popołudniową drzemkę. Znowu. Ale trudno się dziwić – ostatnimi czasy nie spałam najlepiej. Nie przypominałam sobie, aby przez ostatnie miesiące dane mi było przespać spokojnie całą noc.
Z cichym jękiem podniosłam się z podłogi. Kolejny siniak do kolekcji – pomyślałam, przeciągając się leniwie. Rozejrzałam się po pokoju, szukając czegoś do zrobienia. Obiad dla Charliego leżał w lodówce, wystarczyło podgrzać. Naczynia po śniadaniu suszyły się przy zlewie, idealnie czyste. Wypracowanie na angielski napisałam wczoraj, a trygonometrii nie zrozumiałabym, nawet gdybym przesiedziała nad podręcznikiem całą noc. Krótko mówiąc, nie miałam, co ze sobą począć. Jak zwykle.
Zeszłam na dół w nadziei, że jednak przeoczyłam jakąś lepką plamę na kuchennym blacie lub kałużę mleka na kafelkach. Jednak podłoga, jak zresztą reszta domu, lśniła idealną czystością. W przypływie desperacji sięgnęłam do szuflady po ścierkę, aby wytrzeć kurz z mebli, nie przejmując się tym, że robiłam to jakieś dwie godziny temu.
Zerknęłam na zegar. Piąta piętnaście. Charlie wróci nie wcześniej niż za godzinę. Ale co to niby da? Przygotowanie obiadu zajmie mi najwyżej dziesięć, może piętnaście minut, jeśli policzę zmywanie. Na rozmowę nie miałam ochoty. Zresztą Charlie już dawno przyzwyczaił się do tego, że nie jestem dobrym towarzyszem popołudniowej pogawędki. Zwłaszcza ostatnio.
Mój wzrok padł na niewielki stolik stojący przy drzwiach wejściowych. Na blacie (oczywiście lśniącym od ciągłego polerowania) leżały trzy koperty. Odłożyłam je tam, gdy wychodziłam do szkoły, licząc na to, że sprawdzenie ich zawartości zajmie przynajmniej tą niewielką część mojego popołudnia. Z nową nadzieją zaczęłam przeglądać korespondencje, jednak mój zapał ulatniał się wraz z każdym przeczytanym słowem. Pierwsza koperta okazała się zwykłą reklamą. Podobne ulotki trafiały do naszej poczty mniej więcej co drugi dzień, a w rezultacie zawsze lądowały w tym samym miejscu – w śmietniku. Następną kopertę, grubą i ciężką, zaadresowano do Charliego. Nadawcą był klub wędkarski, który prawdopodobnie znów przesyłał katalog z najnowszymi modelami sprzętu wędkarskiego. Mogłam go wyrzucić, bo Charlie nigdy nawet nie zaglądał do tego typu ofert – zawsze wolał sam obejrzeć towar niż wybierać go na podstawie zdjęć. Jednak szanując prywatność korespondencji, odłożyłam przesyłkę na kuchenny blat – tak, aby Charlie nie musiał daleko iść do śmietnika.
Trzecia koperta była, o dziwo, zaadresowana do mnie. Nazwisko i adres wydrukowano, co wskazywało na pismo urzędowe lub wyjątkowo leniwego znajomego – stawiałam na to pierwsze, choć nie wiedziałam, w jakiej sprawie mianoby do mnie pisać. Dotąd zajmowałam się jedynie rachunkami – zarówno Renee, jak i Charlie woleli powierzać sprawy finansowe w moje ręce. Ale ten list był zaadresowany do mnie, a koperta była wykonana ze sztywnego papieru, który do najtańszych na pewno nie należał.
Powlekłam się po schodach na górę, bo w kuchni i w salonie na pewno nie miałam co liczyć na jakieś zajęcie. Może powinnam zrobić porządek w swojej szafie? Na razie jednak miałam zajęcie, na co najmniej pięć minut.
Usiadłam przy biurku i jeszcze raz dokładnie przyjrzałam się kopercie. Nic poza adresem, znaczkiem i stemplem z Waszyngtonu. Żadnego logo, nazwy firmy czy czegokolwiek, co wskazywałoby na kolejną reklamę przedsiębiorstwa, którego właściciel ma stanowczo za dużo pieniędzy.
Szybkim ruchem rozdarłam kopertę. W środku znajdowały się tylko dwie spięte ze sobą kartki. Były wypisane na komputerze, a w rogu pierwszej widniało zielone logo z prostym napisem Towarzystwo Atlantic-Side. Nazwa nic mi nie mówiła, ale miałam jakieś złe przeczucie. Nie wiem, skąd się brało, ale coś mi podpowiadało, że nie powinnam tego czytać. Odepchnęłam od siebie te bzdurne podejrzenia i przeszłam do treści listu.
Szanowna Pani Isabello Swan,
W imieniu Towarzystwa Atlantic-Side pragnę Pani pogratulować, gdyż została Pani włączona do naszego programu stypendialnego. Celem projektu jest pomoc uczniom, których rodzice są po rozwodzie. Pragniemy zapewnić im możliwość dobrego rozwoju i pomoc w zdobyciu właściwego wykształcenia. Od lat nasze Towarzystwo przyznaje specjalne stypendia, aby zdolni uczniowie, którym sytuacja rodzinna może uniemożliwiać dostęp do wiedzy, mieli szersze możliwości i lepszy dostęp do nauki.
Stypendium pozwala na opłacenie niemal każdej uczelni na terenie Stanów Zjednoczonych, co umożliwia wybranie odpowiedniego kierunku i zdobycie wykształcenia, które może przydać się w przyszłym życiu.
Od tego momentu na Pani konto, co miesiąc zostanie wpłacona kwota trzech tysięcy dolarów amerykańskich (pierwsza wpłata w marcu). Program stypendium obejmuje Panią do ukończenia obowiązkowej edukacji. Gdyby zdecydowała się Pani na kontynuowanie nauki na wyższej uczelni, wpłaty będą kontynuowane(ich wysokość wzrośnie do pięciu tysięcy dolarów amerykańskich).
W imieniu Towarzystwa proszę o potwierdzenie Pani danych osobowych, aby umożliwić dokonanie przelewu. W razie problemów proszę się z nami kontaktować.
Salomon Richardson
Towarzystwo Atlantic-Side

Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w list, jeszcze raz dokładnie czytając każde słowo, aby upewnić się, że wszystko dobrze zrozumiałam. Dostałam stypendium. No dobra, tyle mogłam zrozumieć. Atlantic-Side – nie przypominałam sobie, abym tam pisała. Wprawdzie słyszałam o tym, że niektóre towarzystwa wybierają kandydatów na podstawie wniosków odrzuconych przez inne uczelnie, ale nie spodziewałam się, że ktoś pozytywnie rozpatrzy moją prośbę. Nie byłam najgorszą uczennicą, lecz w jednej chwili mogłabym wymienić co najmniej pięć osób z mojego rocznika, którym również przydałoby się wsparcie finansowe, a ich wyniki w nauce były na poziomie, którego ja nigdy nie osiągnę. Poza tym ta kwota... trzy tysiące dolarów miesięcznie?! Przecież za takie pieniądze mogłabym opłacić nawet Harvard czy Yale! Sama zbieram fundusze już od prawie roku, a jak na razie na moim koncie wylądowały niecałe dwa tysiące dolarów.
Siedziałam tak, nie przejmując się, że tylko marnuję czas na ciągłym czytaniu dokładnie tego samego. Nadal jednak nie mogłam uwierzyć, że przytrafiło mi się coś takiego!
I nagle coś przyszło mi do głowy. A co, jeśli to pomyłka? Może stypendium zostało przeznaczone dla innej dziewczyny, która jakimś dziwnym trafem nosi to samo nazwisko, ale, w przeciwieństwie do mnie, jest geniuszem naukowym? Mało prawdopodobne, ale możliwe...
Spojrzałam na drugą stronę. Było tam wszystko – moje nazwisko, imiona rodziców, data urodzenia, adres zamieszkania (ten w Forks, jak i ten w Arizonie), szkoły, do których chodziłam, a także numer konta i wiele innych danych. Wszystko się zgadzało. A jednak nadal miałam to dziwne przeczucie, że coś jest nie tak.
Na dole strony widniał krótki dopisek – „W razie problemów – [link widoczny dla zalogowanych]”.
Zawsze lepiej się upewnić niż potem doznać rozczarowania.
Włączyłam komputer i posłusznie czekałam na załadowanie systemu. Weszłam na swoje konto mailowe. Przez chwilę zastanawiałam się, jak zacząć. Z nicku wynikało, że to adres prywatny, ale musiałam być dość oficjalna.
W rubryce ‘tytuł’ wpisałam ‘Stypendium’ – nic bardziej kreatywnego nie przychodziło mi do głowy.
Szanowny Panie Richardson,
Nazywam się Isabella Swan i piszę do Pana w związku z przyznanym mi stypendium Towarzystwa Atlantic-Side. W liście było podane, że w razie problemów mam skorzystać z tego adresu.
Piszę, gdyż nie jestem pewna, czy nie doszło do pomyłki. Nie przypominam sobie, abym składała wniosek o takie stypendium, a nie chciałabym przyjmować pieniędzy, które nie są przeznaczone dla mnie.
Dane, które podano w liście są prawidłowe, ale chciałabym mieć pewność, że nie zaszło nieporozumienie.
Z wyrazami szacunku
Isabella Swan

Przeczytałam list kilka razy, ale nie byłam pewna, czy brzmi dostatecznie oficjalnie. Nigdy jeszcze nie pisałam do nikogo w takiej sprawie, a jeśli stypendium jest przeznaczone dla mnie nie chciałam, aby przez jakieś faux pas z mojej strony mi je odebrano. Chwilę zatrzymałam się na nagłówku i mimowolnie zaśmiałam się w myślach. Salomon. Kto w dwudziestym wieku daje dziecku na imię Salomon?...
I nagle zrozumiałam.
List od towarzystwa wypadł mi z ręki, a ramiona bezwładnie opadły wzdłuż tułowia. Obręb mojej niewidzialnej rany zapulsował gwałtownie. Nie czułam tak silnego bólu od czasu, gdy otrząsnęłam się z tego długiego otępienia. Spuściłam głowę i z całej siły przygryzłam wargę, aby powstrzymać moje myśli, które bez mojej zgody zaczęły podążać w zupełnie niewłaściwym kierunku. Nie, nie, nie...
Ale było za późno.

***

- Ulubiony kolor? – zapytała Alice swoim śpiewnym głosem.
Siedzieliśmy w salonie Cullenów i rozwiązywaliśmy jakiś głupi test z rodzaju tych „Sprawdź, czy do siebie pasujecie” lub „Przekonaj się, czy twój chłopak cię zdradza”. Z reguły nie przepadałam za tego typu zabawami, ale wiedząc, ile radości sprawi to Alice, zgodziłam się. Leżałam na białej kanapie, opierając głowę na kolanach Edwarda, który przeczesywał mi włosy palcami. Z drugiej strony pokoju, pod oknem, Emmett i Jasper grali w jedną z tych swoich skomplikowanych gier strategicznych, do których używali dziewięciu szachownic naraz.
- Dzisiaj? – zastanawiałam się na głos. – Chyba złoty – odpowiedziałam po chwili wahania.
Niemal poczułam, jak Edward się uśmiech. Jeszcze wczoraj wybrałabym czarny. Ale tym razem nie tylko kolor oczu ukochanego zadecydował o moim upodobaniu. Od tygodnia lało jak z cebra. Deszcz nie ustawał ani na chwilę. Nawet w Forks taka pogoda nie zdarzała się często – chociażby w środku lata. A ja tak tęskniłam za słońcem.
- Ulubione imię biblijne? – Alice przeszła już do kolejnego pytania. Nie wiem, skąd wzięła ten test, ale niektóre punkty były naprawdę dziwne. Na przykład ‘Ulubiony kształt maskotek’ lub ‘Ulubione słowo pochodzenia francuskiego’. Nim jednak zdążyłam odpowiedzieć, Emmett oderwał się od swojej rozgrywki.
- Noe – odpowiedział z uśmiechem, mrugając do mnie porozumiewawczo.
- Noe? – Chyba powiedział coś bardzo zabawnego, choć ja nie byłam w stanie dostrzec puenty tego dowcipu.
- A jakże! – zawołał podniecony. – Pomyśl tylko o tej jego arce! Wszystko podane jak na tacy – niedźwiedzie, pumy, rysie, a nawet tygrysy i lwy! – Zaniósł się tym swoim tubalnym śmiechem. Alice tylko przewróciła oczami.
- Edward? – rzuciła niedbale, choć ton jej głosu wyraźnie mówił ‘Nie jesteś takim głupkiem, prawda?’.
- Oczywiście, że nie – odpowiedział, czytając w jej myślach. – Hm...chyba Salomon.

***
Ściana, którą utworzyłam po naszym rozstaniu, zapora, która miała powstrzymać wszystkie te wspomnienia, po prostu runęła. Moja rana pulsowała tak, jak jeszcze nigdy dotąd. Tysiące malutkich ostrzy w jednej chwili wbiło się w całe moje ciało. Nie mogłam się poruszyć. Nie mogłam oddychać. Nie mogłam myśleć. Nic nie mogłam.
Edward, Edward, Edward – to jedno słowo kołatało się w mojej głowie, zagłuszając wszystko inne. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że moje usta mimowolnie zaczęły powtarzać Jego imię niczym cichą litanię. O dziwo, po policzkach nie spływały łzy, których tak wiele wylałam przez ostatnie miesiące. Nie rozumiałam tego. Wszystko to było jak fragmenty różnych układanek, które ze wszystkich sił starałam się złożyć w jedną całość. Starałam się myśleć logicznie, co było niemalże niewykonalne. Edward do mnie napisał. Pamiętał o mnie.
Jakaś malutka cząstka mojego umysłu uparcie wmawiała mi, że tak naprawdę On nigdy o mnie nie zapomni, że nadal mnie kocha, a przynajmniej coś dla Niego znaczę. Mimo że mnie opuścił. Zawsze będę cię kochał, powiedział. Może inaczej, ale jednak.
Przez ostatnie miesiące nic nie byłoby w stanie mnie przekonać, że to prawda. Rzucił mnie. Zostawił. Byłam tylko krótkim epizodem w jego nieskończonym życiu. Niczym ziarenko piasku w klepsydrze. Dlaczego miałby o mnie pamiętać? Czemu miałby zawracać sobie głowę mną, zwykłym kruchym człowiekiem, jakich pełno dookoła?
Teraz okazało się, że nie tylko nie zapomniał o Belli Swan, ale także postanowił mi pomóc. Ale dlaczego? Gdyby to, co wydarzyło się w lesie, nigdy nie miało miejsca, na pewno nie zgodziłabym się na taki gest. Teraz, gdy mur oddzielający moją świadomość od niechcianych wspomnień runął, mogłam bez przeszkód wracać do tamtych najszczęśliwszych dni mojego życia. Rana pulsowała i wiedziałam, że na nowo będę musiała pogodzić się z jego odejściem, jednak teraz się tym nie przejmowałam. Troszczył się o mnie. Zależało mu...
Nie. To, że chciał mnie jakoś wesprzeć, wcale nie znaczyło, że nadal coś do mnie czuł. Gdyba tak było, wróciłby. Dałby mi to, na czym mi najbardziej zależało – samego siebie. Nawet jeśli na to nie zasłużyłam.
Ale co nim kierowało? Wtedy, kiedy odszedł, powiedział, że mnie nie chce. Nie chcę cię brać ze sobą. Te słowa były jak sztylet wbity prosto w serce. Nie jesteś kimś dla mnie odpowiednim. Kolejny cios.
Istniało tylko jedno wyjaśnienie. Coś musiało sprawić, że czuł się w pewien sposób za mnie odpowiedzialny. Prawdopodobnie obwiniał się za to, że stał się częścią mojego życia. Dla mnie były to najszczęśliwsze chwile pod słońcem, nawet gdybym na samym początku, kiedy przyjechałam do Forks, wiedziała, jak to się skończy. Te kilka miesięcy spędzonych u jego boku było warte nawet całego życia wypełnionego cierpieniem samotności. Może wiedział, jak bardzo mnie zranił i myślał, że perspektywa lepszego życia jakoś zagoi rany na moim sercu. Czas leczy wszelkie wasze rany. Prawdopodobnie chciał to jakoś przyspieszyć, choć ja wiedziałam, że to niemożliwe. O niektórych rzeczach się nie zapomina. Wspomnienia będą mi towarzyszyć aż do śmierci, czy on tego chce, czy nie.
Mój wzrok znów powędrował na monitor, na którym nadal wyświetlał się list do „Salomona Richardsona”.
Nie do końca pewna tego, co zamierzałam zrobić, skasowałam cały tekst. Drżącymi palcami zaczęłam powoli stukać w klawisze.
Drogi Edwardzie,... Zawahałam się. Nie byliśmy już parą. Rzucił mnie. Choć robiąc to, czułam, jak sztylet w moim sercu powoli się obraca, wymazałam pierwsze słowo. Nie wiedziałam, co mi to da, ale musiałam.
Wiem, że to ty. Rana zapulsowała. Tak nie zaczyna się listu do ukochanej osoby, nawet jeśli ona już nic do nas nie czuje. Wykasowałam tekst i przez kilka chwil wpatrywałam się w niemal czysty ekran. Nie potrafiłam napisać nic, co byłoby stosowne, a jednocześnie nie otwierałoby starych ran. Może należy zacząć od czegoś innego...
Dziś jest wyjątkowo słonecznie. Pogoda. Banalne, ale nic innego nie przychodziło mi do głowy, więc pisałam dalej. Przed południem padał śnieg i teraz wszystko w okolicy jest całkiem białe – ulica, samochody, dachy domów. A las musi wyglądać jeszcze cudowniej. Nikt się tego nie spodziewał, choć jestem pewna, że gdyby była tu Alice...
Moje palce znów zamarły. Gdyby Alice tu była, wszystko wyglądałoby inaczej. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, ile znaczyła dla mnie ta radosna istota o twarzy elfa. Alice na pewno przewidziałaby taką pogodę i odpowiednio wcześnie zaciągnęłaby mnie na zakupy, abym mogła sobie wybrać rękawiczki na śnieżną bitwę.
Westchnęłam. Wspomnienie Alice raniło jeszcze bardziej, gdyż do bólu rozłąki dołączało poczucie winy. Nie pamiętałam, abym przez te ostatnie miesiące choć raz ją wspomniała. Byłam zbyt pochłonięta rozpamiętywaniem rozstania, aby choć w myślach pożegnać najbliższą przyjaciółkę.
Jeszcze raz skasowałam cały tekst. Przywołałam w myślach jego twarz. Blada cera, gładka jak marmur. Kwadratowa męska szczęka. Wystające kości policzkowe. Idealnie wykrojone wargi. Miękkie miedziane włosy. I oczy... oczy w kolorze płynnego miodu. Spojrzenie ciepłe, niczym wiosenne promienie słońca.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam pisać, sama nie bardzo zdając sobie z tego sprawę.
Edwardzie,
Obiecałeś, że na zawsze znikniesz z mojego życia i tak zrobiłeś, więc nie obwiniaj się, gdy to przeczytasz. Dotrzymałeś słowa. To ja postanowiłam rozdrapać stare rany. Ty nie jesteś niczemu winien.
Tak bardzo za Tobą tęsknię. Te słowa nie są w stanie oddać tego, co czuję. Przez te wszystkie miesiące myślałam o Tobie – o tym, co razem przeszliśmy, co robiliśmy i co czuliśmy. Wiedz, że są to najszczęśliwsze chwile mojego życia. Nigdy nie podejrzewałam, że spotka mnie coś takiego. Moje życie zawsze pędziło tym samym torem. Nad wyraz dojrzała Bella Swan – nieśmiała, miła, pomocna. Mój świat zawsze kręcił się wokół tych, na których mi najbardziej zależało. Najpierw Renee, potem Phil, a na koniec Charlie. Zawsze czułam się dzięki nim szczęśliwa i nie miałam wrażenia, że coś mnie omija.
Dopiero dzięki Tobie zrozumiałam, jak mało wiedziałam o prawdziwym życiu. Uświadomiłeś mi, że przez te wszystkie lata czegoś mi brakowało. Pomimo tego, że kochałam moich najbliższych, nie miałam pojęcia o miłości.
I wtedy pojawiłeś się Ty. Byłeś jak promień słońca, który wreszcie przebił się przez gęste chmury i pokazał mi to, co w życiu najważniejsze. Od naszego pierwszego spotkania wiedziałam, że jesteś tym, kogo szukałam. Pamiętam, że na początku się bałam i odpychałam od siebie myśl, że mogę Cię wpuścić do swojego życia. Być może obawiałam się, że kiedyś Cię stracę i wolałam zamknąć się w swoim małym świecie niż potem cierpieć. Jednak w końcu zrozumiałam, że to wszystko nie ma znaczenia. Jedna chwila spędzona z tobą jest cenniejsza, niż wszystkie skarby tego świata. Jeden twój dotyk jest wart dla mnie nawet całego życia samotności.
Pamiętam każdą chwilę, którą razem spędziliśmy. Gdy pierwszy raz zobaczyłam Cię w szkole i pomyślałam, że jesteś zbyt idealny, by być prawdziwym. Wtedy na biologii tak bardzo bolało mnie, że być może czymś Cię obraziłam, przez co jeszcze bardziej zwiększyłam dzielący nas dystans. A na parkingu, kiedy mnie uratowałeś, wiedziałam, że ocaliłeś moje życie i że jestem gotowa złożyć je u Twoich stóp. To wszystko sprawiło, że zupełnie nie przejęłam się tym, kim jesteś. Zrozumiałam, że przez te wszystkie uniki i kłamstwa chciałeś po prostu mnie chronić. Ale dla mnie już nie było odwrotu i dobrze o tym wiedziałam. Chciałam spędzić z Tobą każdą minutę, każdą sekundę dnia. A wtedy, w sali baletowej, gdy James mnie zaatakował, myślałam tylko o Tobie. O tym, że za te kilka dni spędzonych z Tobą byłam gotowa nawet oddać życie. Ale wtedy usłyszałam, jak mnie wołasz – wzięłam Cię za anioła, bo rzeczywiście byłeś moim aniołem stróżem. Właśnie to uczucie – świadomość, że będziemy razem – dała mi siłę. Myśl, że będziesz przy mnie już zawsze, sprawiła, że chciałam walczyć o każdy oddech, o każde uderzenie serca, o każdą myśl – wszystko po to, abym mogła cieszyć się z Twojej obecności. Gdyby nie było Cię wtedy przy mnie, gdybym umierała w samotności – pewnie nie znalazłabym w sobie tej woli, aby żyć. Każdego ranka budziłam się tylko po to, aby móc znowu Cię ujrzeć. Jesteś całym moim życiem. Nawet wtedy, gdy byliśmy w lesie, gdy mówiłeś, że już mnie nie chcesz... To było najgorsze, co mogło mi się przytrafić. Nie wyobrażałam sobie, jak mógłby wyglądać mój dzień bez Ciebie. Wstawać z łóżka ze świadomością, że Cię nie zobaczę. Chodzić do szkoły, wiedząc, że nie będziesz na mnie czekał przed drzwiami pracowni biologicznej. Zasypiać bez nadziei, że wejdziesz przez okno i mnie przytulisz. To tak, jakby żyć, równocześnie będąc martwym. W chwili, gdy zniknąłeś, straciłam wszystko. Cały świat wydaje się teraz taki pusty, pozbawiony barw. Bo odchodząc, zabrałeś nie tylko płytę, zdjęcia i bilety – znikając, odebrałeś mi sens życia.
Tylko jedna rzecz dodaje mi sił – świadomość, że gdzieś tam jesteś, szczęśliwy. Za każdym razem, gdy o tym myślę, odczuwam straszliwy ból i całym swoim jestestwem pragnę znaleźć się tam, u twojego boku. Chcę, abyś chwycił mnie w ramiona. Aby choć jeszcze raz zapomnieć o całym świecie i zatopić się w twoim spojrzeniu. Usłyszeć, jak czule szepczesz moje imię, a twój oddech owiewa moją twarz. Poczuć na wargach twój pocałunek.
Jednak jeśli tam, gdzie jesteś, czujesz się szczęśliwy, to jest dobrze. Bo jeśli Ty odczuwasz radość, to i w moim sercu nie może gościć smutek.
Na zawsze Twoja, kochająca Cię Bella

Jeszcze przez chwilę wpatrywałam się w ekran monitora. Nie czułam nic, poza pulsowaniem mojej niewidocznej rany. Smutek, żal, rozpacz – nie byłam zdolna do tego typu emocji. Nie, jeśli on był szczęśliwy.
Już miałam wysłać wiadomość, pozbyć się tego wszystkiego, co tłumiłam w sobie przez tak długi czas... ale zawahałam się. Szybko zaznaczyłam odpowiednią linijkę i zapisałam ją na nowo, zanim wreszcie zmusiłam się do naciśnięcia przycisku enter.
Wyłączyłam komputer, nie przejmując się nawet poprawnym zamknięciem systemu. Rzuciłam się na łóżko i wtuliłam twarz w poduszkę. Dopiero teraz poczułam spływające mi po policzkach łzy.

***
W sobotę usiadłam przed komputerem i sprawdziłam pocztę. Miałam trzy nowe wiadomości. Dwie okazały się reklamami, które od razu usunęłam. Trzecia, zatytułowana ‘Stypendium’, przyszła z adresu [link widoczny dla zalogowanych].
Z drżącym sercem wybrałam opcję usuń.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dilena dnia Czw 13:43, 04 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Prawdziwa
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p

PostWysłany: Czw 16:04, 04 Lut 2010 Powrót do góry

Pomysł:
A-4
B-1
Dlaczego tak?Bo mam wrażenie, że coś takiego jak B już czytałam. Mianowicie chodzi o to, że S. Meyer napisała tak wątek o Stypendium, które miała dostać Bella, o potem ona domyśliła się, że to był Edward. Wątek ten jednak został wycięty z książki. Jak wpisze się w google "wycięte sceny z Zmierzchu" to gdzieś to powinno być. Dlatego zagłosowałam tak, a nie inaczej. Po prostu nie lubię czytać podobnych do siebie tekstów. jeżeli chodzi o tekst A, to list sam w sobie trudno ocenić w kategorii pomysł, ale spodobał mi się bardziej niż tekst B. No, to tyle:)

Styl:
A-3,5
B-3,5
Pomyślałam sobie, że w tym punkcie odniosę się tylko do listu. Oba były piękne, sentymentalne, zawierały śliczne wyrażenie, i mogłabym wymieniać dalej. Pod tym względem oba podobały mi się tak samo.

Spełnienie warunków:
A-2
B-1
W tekście B nie mogłam odnaleźć tego patosu.

Postacie:
A-2,5
B-2,5
I znowu będzie ciężko ocenić postacie. Zdecydowałam na remis, bo jakoś szczególnie podsumować postaci nie potrafię. Obie bohaterki powracają do przeszłości, obie opisują też teraźniejszość. Wybaczcie, ale nie potrafię inaczej.

Ogólne wrażenie:
A-3
B-2
Co tu dużo mówić, wybieram tekst A. Choćby za to, że autorka ścisło potraktowała warunki pojedynku, a druga autorka je nagięła pisząc nie tylko list, ale tworząc tez całą historię dotyczącą jego powstania. Może to byłoby dobre, ale wolałabym oceniać tekst według warunków.

Razem:
A-15
B-10


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Prawdziwa dnia Czw 16:06, 04 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
losamiiya
Dobry wampir



Dołączył: 27 Lis 2009
Posty: 1767
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 212 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Mexico City.

PostWysłany: Sob 20:11, 06 Lut 2010 Powrót do góry

Och, ciężko mi było, ale już oceniam.

Pomysł:
A: 3,5
B: 1,5


Oba pomysły nie są dla mnie trafione. No ale wybiorę tekst A. Jest przyjemniejszy, bardziej romantyczny, niektóre momenty listu mnie wzruszyły, co prawda potem przerodziło się to w wielkie nic, ale coś tam się ruszyło.
Tekst B nie spodobał mi się w ogóle, do tego wydawał mi sie ciężki. No ale ru też trzeba powiedzieć, że już pod koniec nie było tak najgorzej.

Styl:
A: 4
B: 3


Oba teksty są już "po" becie, tak więc nie widzę sensu wypowiadania się co do stylu autorek. Mogłabym ocenić betę, ale chyba nie o to tutaj chodzi.
Pzryznaję więcej punktów dla tekstu A, ponieważ, jak już wspomniałam, czytało mi się lekko i w miarę przyjemnie, bez większych zgrzytów. Czego nie mogę niestety powiedzieć o tekście B.


Spełnienie warunków:
A: 2
B: 1


W tekście B jakoś mało było tego patosu.

Postacie:
A: 2,5
B: 2,5


Daję po równo ze względu na to, że ani w tekście A, ani w B, postacie nie podołały. Nie mam w zasadzie co oceniać. Czuję tutaj pewien rodzaj pustki. Postacie dla mnie nie żyją i nie potrafię się wczuć.

Ogólne wrażenie:
A: 3,5
B: 1,5


Ogólnie no to bardziej spodobał mi się tekst A. Opisanie uczuć w połowie nawet bardzo mi się spodobało, więc tak.
Tekst B mi się nie podobał, co powtórzę i nie wyniosłam z niego nic.

Razem:
A: 15,5
B: 9,5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Śro 23:28, 17 Lut 2010 Powrót do góry

Powiem wprost, jutro koniec oceniania a skomentowały pojedynek zaledwie dwie osoby. To jakiś żart? Włożyłyście w swoje teksty zapewne wiele pracy i zdaję sobie sprawę, że po takim przyjęciu może się odechcieć wszystkiego. Tego wam oczywiście nie życzę. Został jeszcze jeden dzień, więc apeluję do forumowiczek: oceniajcie. Same dobrze wiecie, jak to jest gdy nikt nie czyta i nie komentuje waszych tekstów. Przepraszam za ten off, ale normalnie nie mogłam się powstrzymać. Tyle słowem wstępu.

Pomysł: 5 pkt.
Tekst A: 3
Tekst B: 2

Pomysł B jest nieco „ograny” dlatego otrzymał mniej punktów. Samo w sobie wykonanie wydało mi się bardzo ciekawe, ale autorka skorzystała, jak dla mnie, z pomysłu napisanego już wcześniej. Pomysł A nie zaskoczył mnie zbytnio. Ale w tym temacie nie o zaskoczenie chyba chodzi najbardziej, tylko o własne innowacyjne nieco, przedstawienie emocji, targających Bellą po odejściu Edwarda w KwN. Jednak punkt więcej za wykorzystanie własnej wyobraźni.


Styl: 7 pkt.
Tekst A: 3
Tekst B: 4
Tekst B, pomimo, że (patrz wyżej) napisany jest dla mnie w sposób bardziej ciekawy. Wprowadza nas w pewną historię, tworzy zamkniętą całość. W tekście A mamy tylko, lub aż, list Belli do Edwarda. Napisany niesamowicie patetycznie – zgadzam się warunek spełniony- ale chyba aż tak bardzo nie lubię patosu, żebym poczuła się w pewien sposób poruszona.
Test B otrzymał ode mnie jeden punkt więcej przede wszystkim za długość i fakt, że czułam, iż czytam miniaturę, a nie tylko korespondencję.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
Tekst A: 1,5
Tekst B: 1,5
Spełnione, nie czepiam się drobiazgów.

Postacie: 5 pkt.
Tekst A: 2
Tekst B: 3

W obydwu miniaturkach zostały przekazane nam ciekawie emocje Belli. Wiem, czasem zbyt wzniośle, ale tak miało być. Jednak bardziej spodobała mi się główna bohaterka w B. Czemu? Może dlatego, że opowiadanie było dłuższe i miałam okazję ją „bliżej i lepiej” poznać, a może dlatego, że tekst nie był tylko listem, ale miał zawierał też pewną historię z jej życia? Pomysł autorki tekstu A był fajny, ale sam list jak dla mnie zbyt krótki. Będący tylko retrospekcją zdarzeń. Postać Belli sama w sobie przedstawiona intrygująco, ale zabrakło mi nowych informacji, nowych uczuć.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Tekst A: 2
Tekst B: 3

Mimo wszystko daję o jeden punkt więcej autorce tekstu B. Tekst sam w sobie ciekawszy, zdołał pobudzić moją wyobraźnię. Zbyt mało patosu? Jak jest tylko sam patos, to też nie czyta się go za dobrze. Wszystko ma swoje granice. Tekst A zdecydowanie byłby bardziej intrygujący, gdyby jego autorka nie skoncentrowała się jedynie na retrospekcji wydarzeń i wspomnieniach Belli. Można z tego zrobić naprawdę fajną rzecz, tylko ją troszeczkę rozbudować.

Podsumowanie:
Tekst A: 11,5
Tekst B: 13,5

Gratuluję.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Czw 10:40, 18 Lut 2010 Powrót do góry

cóż... ostatni dzień, więc chyba trzeba się ruszyć :)

pomysł:
A: 4
B: 1

list sam w sobie bardzo mi się spodobał - natomiast pseudo stypendium i cała oprawa jest zbyt ogadana jak na mój gust...

styl:
A: 4
B: 3

W B znalazłam błąd:
Cytat:
Niemal poczułam, jak Edward się uśmiech.
...
A napisane w dobrym emocjonalnym stylu... czułam się tak jakbym wykradała czyjeś myśli - uczucia... bardzo dobrze :)

spełnienie warunków:
A: 1,5
B: 1,5

W zasadzie warunki spełniono...

postacie:
A: 3,5
B: 1,5

Cóż... w B mamy opis cierpienia Belli... który do mnie jakoś nie przemawia... naprawdę trudno mi się to czytało... było lekko naciągane...
A: emocjonalizm... każde słowo przepełnione uczuciami... bólem/miłością/tęsknotą... to było po prostu prawdziwe i dzięki temu mogę się wczuć w taką Bellę - pamiętającą - wspominającą i kochającą...

ogóle wrażenie:
A: 3
B: 2

B przegrywa tutaj tylko jednym punktem, bo poczułam się źle przeglądając całość mojej punktacji - to nie jest tak, że ten tekst jest zły, jest dobry, ale w porównaniu z A wychodzi dość blado...
A podoba mi się za kazdym punkt powyżej i za całokształt tego jak przepłynęłam przez ten tekst :)

ogółem:
A: 16
B: 9


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mysterious
Nowonarodzony



Dołączył: 03 Lis 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zapomniane Miasto

PostWysłany: Czw 12:36, 18 Lut 2010 Powrót do góry

Już dawno czytałam teksty, ale dopiero teraz zabieram się za ocenianie... No, nieładnie... xD

Pomysł:
A: 4
B: 1

Pomysł ze stypendium nie przypadł mi do gustu. Sytuacja była naciągana, trochę zawiła... Za to w tekście A uczucia Belli były czytelne, klarownie przedstawione. Tekst w całości będący listem bardziej mi się spodobał.

Styl:
A: 4
B: 3

Mimo że teksty przeszły przez betę, do miniaturki B wkradło się kilka błędów i literówek. Podczas czytania w oczy rzuciło mi się parę powtórzeń...
Co do stylu autorek- miniaturkę A czytało się lekko i przyjemnie, za to przez drugi tekst brnęło się ciężko. Widać tutaj lepszy warsztat autorki Na moment, na zawsze.

Spełnienie warunków:
A: 2
B: 1

W tekście drugim zabrakło patosu; może pojawił się on w przytoczonych listach, ale to stanowczo mało w porównaniu z pierwszą miniaturką.

Postacie:
A: 3
B: 2

W obu tekstach autorki skupiły się na jednej postaci- Belli (trudno tutaj oceniać innych bohaterów).
W tekście A można się w nią bardziej wczuć, przeżyć te uczucia, które jej towarzyszą. Tutaj wielki plus dla autorki, gdyż pisząc taki tekst w pierwszej osobie, sama musiała postawić się na miejscu bohaterki i opisać jej uczucia jako ja, nie ona.
Miniaturka B pokazała nam Bellę z trochę innej strony. Z początku wydaje się być całkiem normalna, dopiero po czasie ujawnia swoje wnętrze. Jednak list, w którym opisuje to, co czuje, nie podziałał na mnie jak ten w pierwszej miniaturce.

Ogólne wrażenie:
A: 4
B: 1

Bardziej spodobał mi się pierwszy tekst, co udowodniłam powyżej Wink
Pomysł na tekst epistolarny, jak i wpasowanie się w warunki pojedynku, również styl oraz wykreowanie cierpiącej i kochającej Belli, bardziej przemawiają do mnie w tekście A.


Podsumowując:

A: 17
B: 8

Gratuluję obu autorkom ich prac! :)

Pozdrawiam,
Mys.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mysterious dnia Czw 16:33, 18 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Czw 22:40, 18 Lut 2010 Powrót do góry

Zasiadłam do oceniania tego pojedynku jakiś czas temu, ale jakoś trudno było mi się zebrać. Teraz jednak mam świadomość, że w każdej chwili może dojść do zamknięcia, więc będę się streszczać.

Pomysł:

Zdecydowanie góruje tu druga miniaturka, ponieważ oprócz obowiązkowego listu autorka zbudowała fabułę, która uatrakcyjniła odbiór. Poza tym wybór tematyki listu też był nietuzinkowy. Piewrsza miniatura była po prostu listem pisanym przez porzuconą Bellę. Pomysł dość standardowy i przewidywalny.

A: 1,5
B: 3,5

Styl:


Trudno mi tu oceniać, bo autorka drugiego tekstu sama utrudniła sobie życie, tzn zbudowała wokół listu fabułę i bardziej obnażyła swoje niedoskonałości. Pierwszy tekst jest jak najbardziej poprawny. Znalazłyby się małe ustereczki, ale podczas czytania nie wyczuwa się zgrzytów. Natomiast w drugim, dłuższym tekście (długość jest tu zdecydowanie zaletą) autorka strasznie machinalnie opisuje czynności, jakie wykonuje bohaterka. To znaczy może nie machinalnie, ale zbyt szczegółowo. Sprzątanie w dziesięciu odsłonach Wink Jak dla mnie za dużo, bo ja nie lubię sprzątać. Poza tym widać kilka podknięć różnej maści, a jedno takie...hmmm... chyba logiczne przytoczę: Pierwsza koperta okazała się zwykłą reklamą. Koperta raczej się nie okazała reklamą, a to co w niej było zawarte.
Mimo tego, że wszystko zgrabniej wygląda w pierwszej mini różnica nie będzie znaczna.

A: 4
B: 3

Spełnienie warunków:

A: 1,5
B: 1,5

Postacie:


W liście trudno zarysować dokładnie portret bohatera. Tymbardziej gdy całość tekstu stanowi list mało wiemy o bohaterce, poza tym, że bardzo tęskni za chłopakiem - wampirem, który ją porzucił. Bella jest do bólu kanoniczna. Wyznanie, jakie poczyniła w tym liście jest takie, jakby to współczesna młodzież powiedziała, lamerskie, że aż boli. Natomiast postać ta w drugiej miniaturce jest łatwiejsza do przełknięcia. Innych postaci nie oceniam, bo albo ich nie ma, albo są ledwie naszkicowane.

A: 2
b: 3

Ogólne wrażenie:


Oba teksty były do siebie podobne, czyli porządne, ale nie wywołały u mnie zachwytu. Przeczytałam, oceniłam i mam nadzieję, że jakoś pomogłam. Nic odkrywczego się nie dowiedziałam, choć pomysł z Salomonem był na piątkę, to przynam :). Jednakowoż myślę, że nie byłabym sprawiedliwa, przyznając prym którejś z Pań, dlatego po równo.

A: 2,5
B: 2,5

Posumowanie:

A: 11,5
B: 13,5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ukos
Zły wampir



Dołączył: 07 Wrz 2008
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:59, 18 Lut 2010 Powrót do góry

Zdążyłam.

Pomysł:
Żaden z tekstów nie jest zbyt innowacyjny, ale tekst B wykorzystuje oryginalny pomysł Meyer (niby-stypendium), co w moich oczach dyskwalifikuje go totalnie. Zresztą część opisów reakcji Belli to dosłowna kalka z KwN.
List z A to też niby nic odkrywczego, wolałabym jakąś niespodziankę, ale autorka stworzyła go sama, a nie wzorowała się na czyimś pomyśle.

A: 3,5
B: 1,5

Styl:
Zastanawiam się, jak wyglądał tekst B przed zbetowaniem, skoro po nim zawiera tyle błędów? W tym jeden w tytule... W odbiorze też jest dość ciężki, trudno mi się go czytała. Przez A przepłynęłam lekko i płynnie, tutaj było gorzej. Miałam wrażenie, że autorka ma bardzo dobra pamięć i używa zwrotów wypróbowanych już przez Meyer w oryginale.
Do A większych zastrzeżeń nie miałam, widać, że autorka lubi opisywać uczucia i potrafi to robić bardzo sugestywnie.

A: 5
B: 2
Spełnienie warunków:
Tutaj się nie będę czepiać. Po równo

A: 1,5
B: 1,5

Postacie:
Ciężko ocenić, bo właściwie ich nie ma. Zwłaszcza w A, gdzie mogłaby taki list napisać losowo wybrana porzucona dziewczyna. B oferuje odrobinkę więcej, ale niewiele. I mnie osobiście przeszkadza zmiana kanonu - Bella pojedynkowa zareagowała zupełnie inaczej niż meyerowska. Oryginalna wściekłaby się za próbę wsparcia finansowego, a nie pisała łzawego listu. Razi mnie to zwłaszcza w zestawieniu ze skalkowanymi zwrotami - skoro już ma być jak w książce, to do końca. Albo całość po swojemu.

A: 2
B: 3

Ogólne wrażenie:
Tekst A jest przyjemniejszy w odbiorze, ale niestety krótki i niejako wyrwany z kontekstu. Bardziej wygląda na ćwiczenie, próbkę, niż na samodzielny utwór. Szkoda, że zabrakło jakiegokolwiek opisu, scenerii. Za to jest patetyczny do bólu, emocjonalny, prawdziwy. Uwierzyłam autorce.

Zaletą tekstu B jest długość - niestety odrzucają mnie błędy i kopiowanie pomysłu. Samo wyznanie Belli też nie jest tak prawdziwe jak w tekście A. Czytając je nie zapomniałam, że to ktoś inny włożył słowa w usta Belli, nie ożyła dla mnie.
Za to spodobała mi się sama końcówka - skasowanie poczty.

A: 3
B: 2

RAZEM:
A: 15
B: 10


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 13:10, 19 Lut 2010 Powrót do góry

Ukos, dosłownie rzutem na taśmę Wink

Ogłaszam, że pojedynek zostaje zakończony, a punktacja wygląda następująco:

TEKST A - 101,5
TEKST B - 73,5

Autorką tekstu A i zwycięzcą zostaje:

transfuzja!

Dziekujemy za oddane głosy i zapraszamy do oceny trwających pojedynków!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin