FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Zakupowe wampir/Czegóż pragnąć więcej? (Este i Coco chanel) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Sob 12:10, 28 Sie 2010 Powrót do góry

Pojedynkują się: Estebella;* i ` Coco chanel


FForma: miniatura
Długość: do 4 stron worda, TNR 12
Tytuł: dowolny
Chcemy: zakupów, Nowego Jorku, wampirów, humoru
Nie chcemy: wilkołaków, Seattle, smutku, Volturi
Termin: dwa tygodnie od przyjęcia wyzwania, 27 sierpień
Beta: bez


UWAGA! Zgodnie ze zmianami w regulaminie, nie można przyznawać remisów w podsumowaniu oceny. Takie oceny nie będą brane pod uwagę w liczeniu punktów.


Koniec oceniania: 11.09

Oceniamy według schematu:

Pomysł: 5 pkt.
Styl: 7 pkt.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Postacie: 5 pkt.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Punkty przyznawane w innej punktacji nie będą liczone.

Jeśli nigdy nie oceniałaś/ -eś, zapoznaj się z zasadami. ← klik!


TEKST A:


Zakupowe wampiry
 


- Głupi zakład! Po jaką cholerę w ogóle się na to zgadzałem?! – Krzyczał Emmett coraz głośniej. Rozumiałem go. Nie wiedziałem nawet, w jakim momencie się w to wkopaliśmy! A już wiem. Wtedy, kiedy moja kochana żona zainteresowała się hazardem. No cóż jej zainteresowania oprócz mody zadziwiały wszystkich w tym domu.
- Emmett! Uspokój się do cholery! Zgodziliście się, że to zrobicie, więc teraz nie marudź tylko pakuj walizkę i na lotnisko! – Krzyczał mój anioł. Spojrzałem na Edwarda, który tak samo jak ja wolał przemilczeć tę sprawę i po prostu pojechać do NY. Tak do Nowego Jorku, Wielkiego Jabłka, czy jak tam chcecie sobie to nazwać. Nasze kochane żony i oczywiście my założyliśmy się o to, kto dłużej wytrzyma bez jakichkolwiek zakupów. Nawet zwykłej wycieczki do marketu, aby zachować pozory. Oczywiście byliśmy pewni, że wygramy. Przecież Ally nie wytrzyma bez zakupów dłużej niż tydzień. Ale tym razem wyszło zupełnie inaczej. I przegraliśmy zakład. Przez kogo zapytacie. Już wam odpowiem. Przez mojego kochanego braciszka Emmetta Cullena. Tak, właśnie przez niego. Głupek wypatrzył jakieś pokemony w cheetosach i po prostu pobiegł do supermarketu. A teraz sam narzeka na to, co zrobił. Edward próbował zdusić śmiech, gdyż w tym samym momencie, w którym usłyszał mój wywód Rosalie walnęła Emmetta w tył głowy.
Uhh! To musiało boleć!
Edward kiwnął głową na znak, że się zgadza. Emmettt poszedł spakować swoją walizkę pod czujnym okiem Rose, a ja pociągnąłem Alice na kanapę, aby usiadła koło mnie.
- Kochanie wiesz, że będę tęsknił i to bardzo. – Powiedziałem i pocałowałem ją w usta. Jednak ona nie oddała pocałunku. Wręcz przeciwnie odsunęła się ode mnie z przebiegłym uśmieszkiem na twarzy.
- Jazz nie przekonasz mnie do zmiany warunków zakładu. Zgodziliście się to macie. Zresztą zachowaj się jak facet i dotrzymaj słowa. Ed i Emmett wręcz błagają dziewczyny o litość.
Wiedziałem to, bo ich słyszałem, mimo, że byli na drugim piętrze. Wiecie to te gadżety wampira.
- Dobrze dotrzymam słowa, ale chodźmy ich pogonić, bo za godzinę mamy samolot.
Wyszliśmy z salonu i zobaczyliśmy całe moje rodzeństwo stojące przed drzwiami. Braci ze smutnymi minami męczenników, a siostry z przebiegłym uśmiechem na twarzy, który był identyczny jak ten Alice. Wyszliśmy przez drzwi i skierowaliśmy się w stronę samochodu bez słowa. Zapakowaliśmy bagaże i wsiedliśmy do auta. Edward został kierowcą, więc po ostatnim spojrzeniu na nasz dom i żony, które nadal stały z przebiegłym wyrazem twarzy. Edward odpalił auta i ruszyliśmy w stronę Seattle.
Na lotnisku cała odprawa odbyła się bez rewelacji, mimo, że Emmett cały czas wyskakiwał z jakimiś tekstami. Gdy wylądowaliśmy w Nowym Jorku od razu skierowaliśmy się w stronę wyjścia z lotniska i auta, które Alice zamówiła na czas naszego pobytu w NY. Nie tylko auto zresztą. Mieliśmy apartament w hotelu Plaza, chociaż wolelibyśmy jakiś motel, ale nie. Dziewczyny miały nam zorganizować wyjazd i wszystko miało być tak, jak one to sobie wymyśliły. Za kierownicą siedział Edward.
Któżby inny? Przecież to ideał kierowcy.
Spojrzałem na niego a on powstrzymywał chichot. O cholera! Przecież on to słyszał. Emmett siedział z tyłu nieświadomy, co się wokół niego dzieje, gdyż grał w jakąś grę z pokemonami na PSP. Jak na wampira ma bardzo niepodzielną uwagę. Zajechaliśmy pod hotel i zameldowaliśmy się, Recepcjonistką była młoda dziewczyna. Miała jakieś dwadzieścia lat i cały czas z nami flirtowała. Gdy miarka prawie się przebrała wyciągnąłem na blat dłoń, na której miałem obrączkę to ostatecznie zakończyło jej nieudolną próbę poderwania nas. Windą pojechaliśmy na ostatnie piętro hotelu. Tam znajdował się pokój 1136, w którym mieliśmy mieszkać. Trzy osobne łóżka, łazienka, salon. Nic, co wykraczałoby poza normę. Oczywiście, Emmett zaczął przeszukiwać szafkę po plazmowym telewizorem w poszukiwaniu gier. W tym czasie ja z Edwardem poszliśmy do sypialni się rozpakować. Po jakiś 10 minutach na dnie swojej torby znalazłem zeszyt. Nie był gruby, ale bałem się, co może być napisane w środku. Otworzyłem go na pierwszej stronie i rozpoznałem pismo Alice.
Jasper!
Oto lista zakupów, które macie zrobić. Uprzedziłam centrum handlowe, że przyjdziecie. Macie dokładną listę, czego i jakich kolorów potrzebujemy. Nie zamawiajcie niczego przez Internet, bo i tak się dowiem.
Twoja żona
Alice;*
Przewróciłem kartkę i się przeraziłem. Tam było chyba 30 stron! Poszedłem do pokoju i przedstawiłem sytuacje braciom. Emmett skwitował to jednym zdaniem:
- To gorsze niż walka z ledwo przebudzonym grizzly.
- Cholera! Czemu większość zakupów musimy zrobić tutaj? – Jęczał Edward, gdy staliśmy przed wejściem do Victoria’a Secret. – Nie dość, że nienawidzę tego imienia, to jeszcze musi tu być pełno różu.
- Edward! Bądź twardy! – Powiedziałem i weszliśmy do sklepu. Rozejrzałem się i zamarłem. – Może to jednak nie jest taki dobry pomysł Jazz. – Powiedział Edzio, a właściwie syknął przestępując z nogi na nogę. Wiedziałem, co się dzieje w jego głowie. Cholera! Ja to nawet widziałem, bo to samo działo się i w mojej. Było tam pełno bielizny. Choć niektóre rzeczy nawet na to miano miały za mało materiału. Podeszła do nas jakaś młoda ekspedientka.
- Witam Panów! W czym mogę panom służyć? – Zapytała patrząc na mnie. Chyba nie tylko ja wychwyciłem w tym pytaniu drugie dno.
- W niczym. My tylko eee… A może pomogłaby by pani nam znaleźć pewne rzeczy z tej listy?
- Jaka ja tam pani. Mówcie mi Marta. – Podaliśmy jej listę. Spojrzała na nią, potem na nas. – Chodźcie za mną.
- Tu macie komplety bielizny, tam pasy do pończoch, a po drugiej stronie koszulki nocne. Coś jeszcze?
- Nie. Pani już podziękujemy Marto. – I ruszyliśmy na poszukiwania. Wiem, ż nie byliśmy mili, ale mnie to mało obchodziło.
I tak spędziliśmy cały dzień. Każda ekspedientka, którą spotkaliśmy albo sypała dwuznacznymi tekstami, albo próbowała po prostu się na nas rzucić. W końcu po pierwszym dniu zakupów wróciliśmy do pokoju. Emmett rzucił torby na ziemię i rzucił się na łóżko.
- Mimo, że jestem wampirzym bohaterem to nadal uważam, że te zakupy są za bardzo męczące.
- Zgadzam się! – Powiedziałem z Edwardem w tym samym momencie. Nagle oczy Edwarda zaświeciły się.
- Chłopaki mam pomysł! Urządźmy pokaz!
- Ale że co? – Zapytał Emmett.
- Pokaz. Mamy wystarczająco ciuchów. Przebierzemy się w wybrane, a jeden z nas będzie oceniał dobór kolorów itp.
- Zwariowałeś? – Zapytałem zszokowany.
- Nie. No i Jasper ty się nie będziesz musiał przebierać. – Spojrzał na mnie tymi swoimi proszącymi oczami.
- Ale dlaczego ja.
- Jazz! Nie bądź baba. Dasz radę. I w dodatku ty najbardziej się na tym znasz, bo twoja żona to zakupocholiczka. Nie daj się prosić. – W tym momencie obaj spojrzeli na mnie tymi proszącymi oczami. No i tu mnie mieli.
- Zgoda.
I tak oto siedzę na kanapie, gdy w sąsiednim pokoju moi dwaj bracia robili z siebie idiotów. Wróć! Oni byli idiotami. Wcale nie musieli z siebie ich robić.
- Gotowy Jazz?
- Nie, ale nigdy nie będę, więc to i tak nie ma znaczenia. – Zawołałem płaczliwym głosem. Po dwóch sekundach do salonu wszedł Edward. Zacząłem się śmiać.
- No co? – Zapytał Ed. Ja śmiałem się dalej. Miał na sobie różową sukienkę typu babydoll, czarne legginsy i różowe szpilki. Na głowie miał opaskę z Hello Kitty. Z Hello Kitty!
- Brawo Ed za dobór kolorów! Daje siedem na dziesięć, ale następnym razem włóż na siebie mniej różu, bo to nie twój kolor.
- A nie mówiłem? – Krzyknął z drugiego pokoju Emmett. Znowu zacząłem się śmiać jak wariat. Edward wszedł do łazienki, która na czas pokazu robiła za garderobę. Teraz wyszedł Em. Miał na sobie żółtą bluzkę wiązaną na szyję, czarne legginsy i zieloną miniówkę, a do tego czarna torebka i żółte botki na niebotycznym obcasie. Gdy już przestałem się śmiać i tylko od czasu do czasu chichotałem wygłosiłem swoją ocenę.
- Emmett! Świetny dobór kolorów, taki na czasie. Żółty to twój kolor, ale nie ubieraj żółtego i zielonego na raz, bo to nie pasuje. – I tak spędziliśmy ok. 3 godzin przebierając się w różne stroje. No cóż, nie wiem, co było w tych jelonkach, na naszym polowaniu, ale stanowczo nowojorska krew nam nie służy.
APOV
Nie wiem jak, ale udało nam się. Wygrałyśmy zakład! Od dwóch dni chłopcy są w Nowym Jorku. Nagle nawiedziła mnie wizja. Widziałam Jaspera siedzącego na kanapie. Nic w tym dziwnego gdyby nie nagłe wyjście Edwarda z jakiegoś pokoju. Najprawdopodobniej łazienki. W tym momencie zaczęłam się śmiać. Ed był cały ubrany na różowo. Po chwili wizja się zmieniła i na środku pokoju stał Emmett ubrany w jakąś żółtą bluzeczkę i zieloną spódniczkę. Wizja się urwała, a ja poczułam na twarzy małą rączkę Nessie. Od jakiegoś czasu potrafiła przekazywać moje wizje komuś innemu przez dotyk Byłam z niej dumna. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że w ten sposób możemy dalej szpiegować chłopaków i każda będzie miała z tego ubaw.
- Dziewczyny, czy wy to widziałyście? – Obie pokiwały głowami. Nessie siedziała u Belli na kolanach. Jedną rękę trzymała na mojej twarzy, a drugą na twarzy Rose. W takiej pozycji dziwnie to wyglądało, ale po chwili znów sięgnęłam w przyszłość chłopaków. Śmiałyśmy się do rozpuku obserwując, jak nasi mężowie pogrążają się w ,,Victoria’s Secret’’ i ,,La Perla.’’. No cóż dobrze, że Carlisle i Esme pojechali na urlop, bo w innym przypadku Ness zabrakłoby rąk.


TEKST B:


Czegóż pragnąć więcej?



Delikatny wiaterek smagał liście drzew, opiewając przyjemnym dla ucha szelestem. Słońce przebijało się przez poszycie, nadając trawie złotą barwę. Kropelki po wczorajszym deszczu, kołysały się miarowo, po czym, z ledwo słyszalnym pluskiem, rozbijały się o glebę, na której widniały jeszcze świeże odciski łap. Piękna, młoda kobieta siedziała na wielkim głazie, a promienny uśmiech rozświetlał jej bladą twarz. Długi i gruby, ciemnobrązowy warkocz kołysał się na wietrze, a pojedyncze, zabłąkane kosmyki, niesfornie oplatały jej twarz. W jej płynno złotych tęczówkach odbijał się zachwyt dla flory i fauny, a na idealnej twarzy malowały się podziw i miłość. Rozmyślała nad swoim istnieniem, uśmiechając się delikatnie. Wszystko było cudowne – miała męża, którego kochała z wzajemnością, piękną córkę, która skradła serce Jake`a i rodzinę, która zrobiłaby dla niej wszystko. Promieniowała szczęściem, którego doznawała. Z gracją i wdziękiem, tak kiedyś dla niej obcych, wstała i skierowała się do swojego domu, bo tym teraz dla niej była posiadłość Cullenów. W wyśmienitym nastroju podbiegła pod willę, udając się do Alice.
- Bello! – Uśmiechnęła się szeroko, przytulając wampirzycę. Więź, która od nich biła, była wręcz namacalna. Przywiązanie – to było to. Tak trudne do zyskania, lecz kiedy już się uda, nie można sobie wyobrazić życia bez tej drugiej osoby. Cudowne, delikatne i kruche, bo w rzeczywistości takie było. Więzi w jednym momencie mogą być silne i bardzo zżyte, a za chwilę zaś powoli, bardzo powoli, mogą słabnąć, prowadząc do całkowitego zerwania.
- Alice, mamy misję do spełnienia – powiedziała Isabella, a jej oczy błyszczały z podniecenia i radości. Jak małe dzieci – można by rzec. Nic bardziej mylnego, gdyż każdy z nas do końca swego istnienia będzie miał w sobie coś z dziecka. Po polanie rozniósł się perlisty śmiech, który niósł za sobą wielką radość. Alice w odpowiedzi jedynie skinęła głową w geście całkowitego zrozumienia, po czym również roześmiała się. Nazajutrz miały się odbyć pierwsze urodziny Edwarda, w których Bella będzie uczestniczyć. Oczywiście nie było w tym nic strasznego, a wampirzyce wręcz płonęły entuzjazmem.
Zbliżał się czas wypełniony radością i dobrą zabawą. Wszystkie troski i zmartwienia odpłyną daleko, a w tej chwili będzie się liczyć jedynie radość i miłość. Tak, wszystko wydaje się być idealne, gdyż kto nie chciałby choć raz przeżyć czegoś takiego? Chociaż jednokrotnie zapomnieć o całym świecie i wszystkich problemach, a w zamian doświadczyć cudownych chwil z najbliższymi? Isabella miała taką okazję i obiecała sobie solennie, że nic nie zrujnuje jej tego dnia.
Był tylko jeden problem… prezent. Wampirzyca przez długi czas namyślała się, co takiego mogłoby sprawić radość jej ukochanemu. Bo, bądźmy szczerzy, nie było rzeczy, której nie posiadał, lub której nie mógłby mieć. W związku z tym prezent był w tym wszystkim rzeczą najtrudniejszą. Kto mógłby kiedykolwiek pomyśleć, że to sprawi tyle problemów?
Oczywiście Isabella zdawała sobie sprawę z tego, że Edward nie chce żadnego prezentu, ale ona, mimo wszystko, chciała mu go dać. Właśnie dlatego postanowiła przyjść z tym do Alice – istotki, która, jako jedyna, była w stanie jej pomóc. Zaplanowały, że Emmett i Jasper wyciągną miedzianowłosego na polowanie, a dziewczyny w tym czasie pojadą do Nowego Jorku i kupią coś specjalnego – jedynego i niepowtarzalnego.

Dopilnowały, by wszystko było dopięte na ostatni guzik, po czym rozpoczęły akcję Wyczarować-Prezent-dla-Edzia. Uśmiechnęły się do siebie konspiracyjnie, zakładając na głowę kapelusze, a na nos duże okulary przeciwsłoneczne. Oczywiście nie było to wymagane, lecz kiedyś, gdy oglądały razem film detektywistyczny, zdecydowały, że w przyszłości chociaż raz muszą spróbować pobawić się w super agentki, a ta okazja wydała się być wręcz do tego stworzona. Dla pogłębienia efektu, wsiadły do czarnego Mercedesa, który, jak to ironicznie stwierdziła Isabella, miał odciągnąć uwagę wszystkich.
***
Gdy wreszcie dotarły na miejsce, Alice wręcz świerzbiły palce, by nie puścić muzyczki a` la Czerwona Pantera, zrezygnowała jednak z tego pomysłu pod błagającym spojrzeniem towarzyszki, która chciała zwracać na siebie jak najmniej uwagi. Zamiast tego, wampirzyca o nastroszonej fryzurce, oczywiście żelazno trzymając się zasady bycia, jak to określiła Isabella, niewidzialnym, poczołgała się po ziemi, robiąc efektowany fikołek.
- Alice! – sapnęła Bella z oburzeniem. – Ludzie się gapią! Wyjdziemy na totalne idiotki!
- Oj, a ty jak zawsze to samo - zachichotała. – Czy nie można mieć z tego ani odrobiny frajdy? Wiesz, dzięki temu czuję się jak prawdziwy agent!
- Tak? A ja jak prawdziwy klaun, który dopiero co uciekł z cyrku – odparowała Isabella. Stojąca naprzeciw niej wampirzyca wywróciła oczami, patrząc na przyjaciółkę z wyrzutem.
- No wiesz! Psujesz całą zabawę – naburmuszyła się. Chciała mieć przy tym niezły ubaw, a przyjaciółka jej wszystko utrudniała. – No proszę… - błagała, robiąc minkę kotka ze Shreka. Jakże wielkie było jej rozczarowanie, gdy Bella w odpowiedzi jedynie wywróciła oczami, mówiąc, że już się więcej nie da na to nabrać. – Dobrze, niech ci będzie – uległa Alice, w między czasie knując plan, jakby tu przekonać przyjaciółkę. Po chwili namysłu, zdecydowała się na ostatnią wersję, która na pewno się powiedzie. – Bello? – zaczęła. Widząc pytające spojrzenie towarzyszki, kontynuowała: - Jak bardzo chcesz, bym pomogła ci znaleźć prezent dla kochanego Edwarda?
Bella otworzyła szeroko oczy.
- Czyżbym się przesłyszała? To ma być szantaż?
Usta dziewczyny wykrzywiły się we wrednym uśmieszku. Wiedziała, że gra nieczysto, ale była pewna, iż koleżanka jej przebaczy.
- Zgoda, wygrałaś, Alice – odburknęła ponuro. Na twarzy jej przyjaciółki wykwitł szeroki uśmiech i od razu pociągnęła brązowowłosą za rękaw, ciągnąc ją do jednej z wielu galerii handlowych.
- Wiesz, Bells, chyba o czymś zapomniałyśmy… Nie jesteśmy w pełni super agentkami.
- No co ty nie powiesz? – spytała ironicznie. – Teraz do szczęścia brakuje nam tylko jakichś obciachowym pseudonimów.
Alice, słysząc to, momentalnie zatrzymała się, a w jej oczach zabłysło coś podejrzanego.
- Isabello Swan Cullen! Jesteś genialna! – wykrzyknęła uradowana. Koleżanka spojrzała na nią dziwnie, nie rozumiejąc, o co chodzi. – Bells, to właśnie to, czego nam brakowało! Pomyślmy… - przerwała, namyślając się chwilę. – Ja chcę być… hm… O, już wiem! Szary kotek gotowy do skoku! Czyż nie sądzisz, że to jest pokaz czystego geniuszu? – zapiszczała podniecona.
Bella nie mogła uwierzyć własnym uszom. Nie wiedziała, czy brać na serio to, co powiedziała Alice, czy roześmiać się z tego, uznając za dobry żart.
- Eee… - wyjąkała. – Mówisz na serio?
- Oczywiście, że tak – odparła zdumiona. – Czemu miałoby być inaczej?
- No, bo wiesz… Trochę długi ten pseudonim. Zanim cały wymówię, to minie z pół wieku. – Namyślała się przez chwilę. – Sądzę, że lepiej byłoby po prostu Gotowa Kocica, a ja byłabym Przebiegłą Meduzą.
- Bells – westchnęła Alice. – I co ja bym bez ciebie zrobiła?
Przebiegła Meduza roześmiała się.
- No to do dzieła.
- Święte słowa… - odparła Alice z błyskiem w oku.
***
- Już dłużej nie wytrzymam! – wystękała Bella. Przyjaciółka spojrzała na nią karcąco, głośno prychając.
- Jesteś przecież wampirzycą, my się nie męczymy.
- Niby tak… ale ja się wykończyłam psychicznie. Biegamy po sklepach jak wariatki już dobre osiem godzin! – Brązowowłosa opadła na ławkę, wzdychając głośno. Gdyby wiedziała, że tak to ma wyglądać, poważnie zastanowiłaby się, przed poproszeniem Alice o pomoc.
- Ale jeszcze nic nie znalazłyśmy – odrzekła Gotowa Kocica, wciąż tryskając energią. – No, przynajmniej nic specjalnego… Musimy szukać dalej, zobaczysz, coś w końcu wpadnie nam w oko.
Bella jęknęła cicho, poklepując dłonią miejsce obok siebie. Przyjaciółka posłusznie usiadła obok, poddając się.
- Widzisz? I na co to było? – narzekała Isabella. - Tyle godzin na nic. Chyba się załamię.
- Przestań zrzędzić, zachowujesz się jak stara babcia.
- Stara babcia - prychnęła. - Każdy za… - urwała w połowie słowa, wpatrując się szerokimi oczami na mały sklepik przed nimi. – Alice, czy myślisz o tym samym, co ja?
- Nie, wiesz przecież, że – również urwała, podążając za spojrzeniem przyjaciółki. – Bello, jesteś genialna! Chodźmy do środka, Edward na pewno będzie w siódmym niebie.
***
Edward i Bella siedzieli na romantycznej kolacji, wspominając wszystkie chwile, które ze sobą spędzili. Isabella oczekiwała na odpowiedni moment, by wręczyć ukochanemu prezent, za którym tak się nabiegały poprzedniego dnia.
- Skarbie, mam coś dla ciebie – powiedziała nagle, uśmiechając się szeroko.
- Oj, Bello, przecież wiesz, że nie trzeba było.
- Fakt, ale ja chciałam ci coś dać. – Pogrzebała chwilę w torebce, wyjmując małe zawiniątko, gustownie opakowane przez Alice. Wręczyła je jemu, mówiąc: - Rozpakuj.
Posłusznie wykonał jej polecenie, a Bella obserwowała, jak na jego ustach pojawia się coraz szerszy uśmiech.
- Wykupiłaś mi dwutygodniowy pobyt w luksusowym hotelu na Hawajach?
- Tak – odparła, uśmiechając się szeroko. – A żeby nie było ci nudno – znów pogrzebała w torebce – kupiłam taki sam również dla mnie – zakończyła z wielkim entuzjazmem.
- Och, kochanie, to cudownie! Wyobraź sobie, dwa tygodnie tylko we dwoje… Czegóż można pragnąć więcej? – powiedział z szatańskim uśmieszkiem. Bella pacnęła go w ramię, chichocząc cichutko.
- To będą wspaniałe dni. – Pochyliła się nad stołem, składając na jego ustach delikatny pocałunek. – Kocham cię.
- Ja ciebie też, Bello, ja ciebie też…
I to była szczera prawda. Wiedzieli, że ich miłość nigdy nie przeminie, do końca ich istnienia. Spoglądali na siebie czule, z radością patrząc w przyszłość. Zapowiadały się lata pełne miłości, spokoju i czułości. Czegóż pragnąć więcej?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cecyli
Wilkołak



Dołączył: 22 Sty 2010
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: zza twojego okna

PostWysłany: Sob 20:28, 28 Sie 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
A:2.5
B:2.5

No cóż - oba pomysły były ciekawe i całkiem inspirujące, więc myślę, że tutaj nie ma o czym się rozpisywać.

Styl: 7 pkt.
A:1
B:6

I tutaj będę gryźć. Styl w tekście B jest lekki i delikatny, co bardzo lubię. Miło się czytało, nie było to jakieś wymuszone, za co też plus. A tekst A... no cóż - jestem szczerze zawiedziona. O ile pomysł był w miarę ciekawy, to wykonanie jest fatalne.

Tekst A napisał:
- Głupi zakład! Po jaką cholerę w ogóle się na to zgadzałem?! – Krzyczał Emmett coraz głośniej.


No cóż... rozumiem, że to się może zdarzyć raz, dobra dwa, ale to jest nagminny błąd, a tego nie popuszczę. Może i nie jestem mistrzem interpunkcji, bo dopiero się uczę tego wszystkiego, ale naprawdę! Coś takiego?! To mnie bardzo razi, przez co wszystko idzie na plus dla tekstu B, w którym nie ujrzałam nawet literówki. Poza tym, tekst A jest jakiś taki.. niedopracowany.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
A:1
B:2

No cóż. Hmm. Wahałam się strasznie co do punktacji, gdyż, patrząc na te teksty, dochodzę do wniosku, że w jednym czegoś brakuje. O ile w B jest humor, to o tyle w A go coś brakuje. Przynajmniej taki, który spodobał by się mi. Więc niechaj będzie tak a nie inaczej.

Postacie: 5 pkt.
A:1
B:4

W tekście A tak naprawdę w oczy bije postać Jaspera. Inne cóż... są mdłe, aż do przesady. Tak serio, to chyba mamy zarys tylko Jaspera. Hmm.. Emmett jest nijaki. Po prostu bawi się grami, prawda, wrzeszczy i tyle. A Edward... hmm... to z ubraniami było lekko niesmaczne wręcz. i wyobrażam sobie Eda w sukience, spódnicy, czy czymkolwiek, co tam było.
W tekście B postać Isabelli wreszcie jest ciekawa, nie taka ciapa jak w książce, umie postawić na swoim. Alice jest fajna i przyjemna w odbiorze. Ogólnie kupuję postacie z tekstu B, i tylko z tekstu B.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A:1
B:4

Przykro mi, ale zawiodłam się na tekście A kompletnie i nie mogę już patrzeć na błędy. Myślę jednak, że gdyby wyszlifować interpunkcję to będzie dobrze. Więc nie poddawajmy się i gnajmy dalej.
Dziękuje za całkiem ciekawe stracie.

A:6.5
B:18.5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Antonina
Dobry wampir



Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1127
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 41 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Jokera

PostWysłany: Pon 14:47, 30 Sie 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
Tekst A – 3,5
Tekst B – 1,5
Mówiąc krótko, bardziej ciekawy wydaje mi się pomysł z przegranym zakładem, niż szukanie podarunku dla Edwarda. Może sytuację uratowałby fakt, gdyby prezent był faktycznie totalnie zaskakujący i jedyny w swoim rodzaju, ale taka wycieczka do luksusowego hotelu nie wydaje mi się czymś takim.

Styl: 7 pkt.
Tekst A – 1,5
Tekst B – 5,5
Ogólnie rzecz ujmując, nie za bardzo spodobał mi się styl, w którym został napisany pierwszy tekst. Wydawał mi się trochę chaotyczny, chwilami gubiłam się w fabule. Ponadto w tekście A zauważyłam w kilku miejscach brak przecinków, parę dość poważnych, przynajmniej z mojego punktu widzenia błędów interpunkcyjnych, plus przecinek zamiast kropki. Było także trochę literówek. Suma sumarum, styl nie jest mocną stroną tekstu A.
W tekście B kilka razy zgrzytała mi budowa poszczególnych zdań, natomiast tekst nadrabiał różnorodnym słownictwem. Błędów interpunkcyjnych czy literówek nie dostrzegłam.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
Tekst A – 1,5
Tekst B – 1,5
Spełnione, choć bardziej widziałam humor w tekście A niż w B.

Postacie: 5 pkt.
Tekst A – 2,5
Tekst B – 2,5
Nie wydaje mi się, aby budowa postaci w tekście A była jakoś szczególnie dobrze przemyślana, w każdym razie chłopcy i ich zachowanie wydało mi się mało wiarygodne, byłabym bardziej skłonna uwierzyć w dziewczyny, zwłaszcza Alice. I mogę dać plus za pokaz mody, to było zabawne, zwłaszcza w wykonaniu Edwarda.
W tekście B właściwie przez większość czasu mieliśmy do czynienia z Bellą i Alice, i muszę przyznać, że takie zachowanie niezbyt do belli pasuje, ale w sumie nie wiadomo, co dłuższe przebywanie z Alice może z człowiekiem/wampirem zrobić. Alice, jako zakręcona zakupocholiczka z głupawką może być przyjęta, Bella nawet też, chociaż mniej.
Jeśli chodzi o postacie, w obu tekstach mamy plusy i minusy, więc po równo.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Tekst A - 3
Tekst B - 2
W tekście A było parę rzeczy, które mnie rozbawiło, np. przebieranki Edwarda i Emmetta, albo liczba rąk Nessie, ale było też trochę niedomówień, np. czego właściwie dotyczył ten cały zakład. Także styl pozostawiał wiele do życzenia. Ale mimo wszystko bardziej rozbawił mnie tekst A niż B, w którym humor był wprowadzany nieco na siłę, przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie, bo nic mnie tam za bardzo nie rozbawiło. Sama myśl przewodnia tekstu i płynąca z niego puenta bardziej nadawała by się na spokojne, sentymentalne rozważania, a nie na humorystyczne szaleństwo z zakupami w NY, przez co połączenie tych dwóch dość skrajnych motywów wypada trochę nienaturalnie. Stąd pierwszeństwo ma tekst A.

Podsumowując:
Tekst A - 12
Tekst B - 13


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
losamiiya
Dobry wampir



Dołączył: 27 Lis 2009
Posty: 1767
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 212 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Mexico City.

PostWysłany: Pon 19:13, 30 Sie 2010 Powrót do góry

Pomysł:
A: 4
B: 1


Jeśli chodzi o pomysł, to tekst A bije na głowę tekst B. Zakład to fajny, oryginalny pomysł, natomiast szukanie prezentu jakoś specjalnie wyjątkowym i ciekawym pomysłem nie jest...

Styl:
A: 2,5
B: 4,5


Styl pierwszego tekstu jest gorszy od tekstu drugiego, napisany jest jakby trochę od niechcenia, nie czyta się go jakoś wybitnie źle, ale są błędy, przez co ogólnie wygląda to kiepsko.
Natomiast tekst B, pomimo, że czytało mi się gorzej! napisany jest lepiej...

Spełnienie warunków:
A: 1,5
B: 1,5


Postacie:
A: 2,5
B: 2,5


Za postacie zdecydowałam dać po równo, ponieważ w bu tekstach aż tak ich nie poznajemy. W tekście A postacie są śmieszne, w drugim tekście bardziej sagowe, nie potrafię wybrać, które postacie podobały mi się mniej bądź bardziej... Były sympatyczne, nic nad to.

Ogólne wrażenie:
A: 3
B: 2


Tekst A wydaje mi się bardziej śmieszny, B jest troszkę nijaki, jakby autorka nie miała dobrego pomysłu na tą miniaturkę.
Mini A jest lekka, śmieszna, B troszkę mnie męczyła. Choć koniec był ładny.

Podsumowując:
A: 13,5
B: 11,5

wybaczcie, że tak krótko, jednak nie były to teksty, w których chciałam, bądź też mogłam się zagłębiać.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez losamiiya dnia Pon 19:14, 30 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Courtney
Człowiek



Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 21:09, 02 Wrz 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
A: 3
B: 2

Całokształt pomysłu na tekst A był dość interesujący. Co prawda, zakład to dość częsty motyw w komediach i romansach, ale w świecie Twilight całkiem oryginalny. Nie podobał mi się jednak fragment pod koniec, a mianowicie pokaz robiony przez chłopaków. Najwyraźniej miał rozbawić czytelnika, ja poczułam się zdegustowana. Moje wyobrażenie tej sceny było naprawdę odrzucające. Drażniło mnie też to, że nie wiadomo było, czego dotyczył ten zakład. Przez cały czas czekałam, aż ta tajemnica się rozwiąże, lecz nie doczekałam się na wyjaśnienie. Pomysł na tekst B był raczej dość oklepany, ale bardzo fajnie wzbogacony, w szczególności jeśli chodzi o ten fragment, w którym dziewczyny bawią się w tajne agentki. Uznałam, że tekst A bardziej się wyróżniał, mimo drobnych mankamentów.


Styl: 7 pkt.
A: 2
B: 5

Tutaj tekst A poległ. Styl wydawał mi się powiedzmy ... grubo ciosany, chociaż nie wiem, czy można użyć takiego wyrażenia mówiąc o pisaniu. W każdym razie uważam, że nad tym trzeba popracować. Minusem jest tutaj także interpunkcja, przecinki albo stoją tam, gdzie nie powinny, albo ich nie ma, zdarzały się też literówki. Niektóre zdania były nie do końca zrozumiałe i chociaż dało się domyśleć ich znaczenia, to przydałoby się je uściślić. Pisanie proste i jasne jest tak trudne jak bycie dobrym i szczerym, więc drobne potknięcia można wybaczyć. Podziwiam to, że pomimo tych wszystkich stylistycznych niedoskonałości, tekst A czytało się całkiem dobrze. Natomiast autorce tekstu B muszę pogratulować naprawdę urzekającego stylu, wszystko było dopracowane. Droga autorko, jesteś jak Lamborghini Miura, doskonała w każdym detalu ;P - oczywiście mówię o stylu.


Spełnienie warunków: 3 pkt.
A: 1
B: 2

Najtrudniejszym elementem bez wątpienia był humor, wiem, jak ciężko jest takowy wpleść na zawołanie, pod warunki, dlatego podziwiam obie autorki, gdyż obu się to udało, gratuluję. Miałam zamiar dać po równo, ale patrzę, a tu taki kruczek.
To fragment tekstu A:
Cytat:
Edward odpalił auta i ruszyliśmy w stronę Seattle.

Nie chcemy Seattle. Niby nic, ale jednak, każdy punkt się liczy, dlatego jestem zmuszona przechylić szalę zwycięstwa w tym punkcie na korzyść tekstu B.


Postacie: 5 pkt.
A: 2
B: 3

Nie spodobało mi się, że autorka tekstu A zrobiła z mojego Emmetta przygłupa, który w dodatku jest maniakiem gier i zapalonym fanem pokemonów. Lubię jego postać w równych wydaniach i odsłonach, ale tym razem jakoś nie wpadł w mój gust. Edward był zbyt mdły, brakowało mi wyraźniejszego zarysowania tej postaci. Do plusów tekstu A zaliczyłabym zdecydowanie niekonwencjonalną i świetnie poprowadzoną postać Jaspera, którego ustawiono na pierwszym planie, a to też się liczy, najlepszych trzeba wyciągać na początek Wink Emanowała z niego siła i spokój, co było naprawdę super.
I zakończę pisanie o tekście A w tym punkcie jednym zdaniem: Jest Rosalie, jest główna! ;P Tak, uwielbiam Rosalie.
W tekście B zachowano kanoniczność postaci, a to też nie jest łatwe, być może jeszcze trudniejsze, niż stworzenie im nowych charakterów. Cała historia wyglądała tak, jakby część początkową opowiedziała Bella, a dalszy ciąg Alice, a autorka tylko wszystko spisała. Wszystkie kwestie naprawdę wyglądają tak, jakby wyjęto je z ust postaci. Niewątpliwie najbardziej żywą, energiczną, prawdziwą postacią była Alice. Jedyną postacią, która jakoś nie do końca mnie przekonała był Edward, chociaż występuje tylko w końcówce.


Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A: 2
B: 3

Oba teksty wywarły na mnie pozytywne wrażenie, oba były humorystyczne, każdy na swój unikalny sposób. Po dłuższym namyśle stwierdziłam jednak, że tekst B bardziej przypadł mi do gustu, jest zdecydowanie lepiej dopracowany i świetny stylistycznie. Tekst A również mi się podobał, ale czegoś zabrakło.

Razem:
A: 10 pkt.
B: 15 pkt.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
DoceAlice
Nowonarodzony



Dołączył: 12 Mar 2010
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 16:22, 03 Wrz 2010 Powrót do góry

Pomysł:5 pkt.
A:5
B:0

Przykro mi, że taka punktacja, ale pomysł w B nie podoba mi się. Jest oklepnay, ale mimo wszystko fajny;)

Styl:
7pkt.

A:3,5
B:3,5

Tekst A nie jest dobrze napiisany, ale nie zawsze to razi w oczy. Natomiast tekst B jest napisany tak również dobrze, ale z lepszą interpunkcją. U mnie jest pół na półWink

Spełnienie warunków:3 pkt.
A:2
B:1

Humor jest trudnym zadaniem. Jednakże obu paniom się to udało. Gratulacje! Tekst A pod tym względem wypadł o niebo lepiej. Choć, tekst B również spełnia warunki;)

Postacie:5 pkt.
A:4
B:1

Postaci w tekście A były dla mnie takie świeże, nowe i ciekawsze;) W tekście B były tradycyjne. Jasper jest pięknie stworzoną postacią. Jednak w B spodobała m się tylko Al. Była taka żywiołowa, natomiast Bella i Edward tacy mdli.

Ogólne wrażenie:
5 pkt.

A:4
B:1

Lepsze wrażenie na mnie zrobił tekst A. Był pomysłowy itp. Nie było maślane jak w tekście B.

Razem:
A:18, 5
B:6,5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
unusual
Człowiek



Dołączył: 31 Gru 2009
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Niebo;)

PostWysłany: Nie 15:38, 05 Wrz 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5pkt.
A: 2,5
B: 2,5

Oba pomysły są ciekawe. W pierwszym tekście zakład jest dość komiczny, natomiast w drugim "misja operacyjna" Belli i Alice także była śmieszna.

Styl: 7pkt.
A: 1,5
B: 5,5

I tutaj niestety widać ogromną różnicę. Styl tekstu A jest w moim odbiorze lekko dziecinny, chaotyczny, wymaga sporego dopracowania. Brakuje mu lekkości, płynności, przez co byłby o wiele lepszy w odbierze. Interpunkcja także nie jest najlepsza. Tekst B czyta się przyjemnie, lekko, ma także bogatszą budowę.

Spełnienie warunków: 3pkt.
A: 1,5
B: 1,5

Moim zdaniem oba teksty spełniły wymagane warunki.

Postacie: 5pkt.
A: 2
B: 3

W moim odczuciu postacie w tekście B są lepiej dopracowane, głębsze. Są śmieszne, lecz jednocześnie mają zachowaną jakąś rozwagę. Natomiast postacie w tekście A są dla mnie zbyt śmieszne i głupkowate. Z jednej strony dodają one humoru całemu tekstowi, lecz z drugiej rażą mnie nieco w oczy.

Ogólne wrażenie: 5pkt
A: 2
B: 3

Tekst B jest dla mnie lepiej dopracowany, ma o wiele lepszy styl niż tekst A. Natomiast w tekście A dobry humor i ciekawy pomysł przysłania niezbyt dobry styl. Jeśli autorka trochę go poprawi, to sądzę, iż w przyszłości będzie o wiele lepiej:)

Podsumowanie:
A: 9,5 pkt.
B: 15,5 pkt


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Nie 2:04, 12 Wrz 2010 Powrót do góry

6x25=250 punktów

Tekst A otrzymał 70 pkt.
Tekst B pozostałe 80.

Zwycięża autorka miniaturki pod tytułem Czegóż pragnąć więcej?, a jest nią ` Coco chanel ! Gratuluję!
bravo


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin