FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 The City [T] [NZ] Rozdział 11 - 20.02.10 (zawieszone) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Nie 13:54, 27 Wrz 2009 Powrót do góry

mnie rozwalił tekst :

Cytat:
- Rosie, proszę, proszę powiedz mi, że to ciacho jest singlem - wyszeptał Richie, podczas gdy wspinali się po schodach na drugie piętro.

- Jestem naprawdę pewna, że jest hetero. Na początku nawet nie wiedział kim jest Zac - odrzekła Rosalie, odrobinę za głośno.

- Ach, ci najprzystojniejsi zawsze są - westchnął, pstrykając palcami, jak gdyby właśnie przegrał jakiś zakład.


bo jak można tego nie polubić... a teraz wyobraźcie sobie Emmetta homoseksualnego, gdzie Rose próbuje go uwieźć i przestawić na 'prawą drogę' Twisted Evil (hm, jeśli ktoś chce napisać swój ff o tym zrzekam się praw do pomysłu :P )

bardzo podoba mi się The City... za humor... i to, że to takie w sobie urocze :)

pozdr.
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Alice_94
Nowonarodzony



Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Milicz

PostWysłany: Nie 16:23, 27 Wrz 2009 Powrót do góry

Esz. Nie mogę wyrazić swojego podekscytowania. Zaciskałam zęby żęby nie piszczeć na całe gardło. Ten rozdział to było coś cudownego, wyraża tyle emocji, a jednocześnie trzyma w niepewnośći. To nie dla mnie. Jestem niecierpliwa.
Och. Tylko brakuje mi wątku Alice i Jazza, tego pięknego modela.Ach. Dlaczego nie mogę być na miejscu tej dziewczyny? Czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam,
All.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Nie 17:24, 27 Wrz 2009 Powrót do góry

Lekkie, przyjemne, sympatyczne. Na błędach się nie skupiam bo bardziej zależy mi w czytaniu na spójności tekstu i histori niż na wyłapywaniu przecinków. Masz fajny styl, nie męczysz czytelnika, nawet zasypując nas markami i nazwiskami robisz to z wdziękiem a nie siłą młota.
Jesli chodzi o historię - wszystkie trzy bohaterki tak po pierwszym spotkaniu ze swoimi przyszłymi facetami - nie ściemniajmy, raczej nie odejdziesz od kanonicznych par - stwierdziły, że są zakochane?? :O Śmieszne ale odrobine naciągane.
I jako wierna fanka Jaspera we wszystkich wydaniach - dlaczego nie pojawili się z Alice w tym rozdziale??
Życzę natchnienia - możesz liczyć na to, ze jeszcze tu zajrzę


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Amaranthine
Zły wampir



Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Dreamland

PostWysłany: Pią 22:42, 09 Paź 2009 Powrót do góry

Aurora Rosa napisał:
Jeśli chodzi o historię - wszystkie trzy bohaterki tak po pierwszym spotkaniu ze swoimi przyszłymi facetami - nie ściemniajmy, raczej nie odejdziesz od kanonicznych par - stwierdziły, że są zakochane?? :O Śmieszne ale odrobinę naciągane.
I jako wierna fanka Jaspera we wszystkich wydaniach - dlaczego nie pojawili się z Alice w tym rozdziale??


Przez to, że tylko tłumaczę to opowiadanie nie mam niestety wpływu na to, co jest w którym rozdziale i jak przebiega historia. Mogę tylko powiedzieć, że w końcu będzie też fragment poświęcony Alice i Jasperowi Smile.


Poza tym pięknie dziękuję za wszystkie komentarze Very Happy. Ogromnie się cieszę, że komuś podoba się to opowiadanie/moje tłumaczenie Smile.

I chciałam jeszcze dodać, że niestety nie wiem z jakimi odstępami będą pojawiały się nowe rozdziały, bo zaczął się rok akademicki i mam dużo mniej czasu. Tak, że w razie czego proszę Was o cierpliwość Smile.





Tłumaczenie: Amaranthine
Beta: Kirke (dziękuję!!!)


Rozdział 6 - If Ever I Could Love


I wonder if you feel, the same way that I do, if ever I could love, I think it could be with you – Keith Urban

http://www.youtube.com/watch?v=XZXqIaKLtzY


Po nałożeniu podwójnej warstwy błyszczyku na swoje wydatne usta, Bella chwyciła czarną pikowaną Chanel i wyszła z sypialni.

- B, wyglądasz olśniewająco - powiedziała Alice, odwracając się na kuchennym krześle. Musiała zadrzeć głowę do góry, żeby ujrzeć coś ponad stosem identyfikatorów modeli i modelek. Alice miała w zwyczaju zabieranie do domu więcej pracy niż Ryan Seacrest.

- Jesteś pewna? - spytała niezdecydowanie dziewczyna, co było równie zadziwiające, co Chris Brown broniący swojej niewinności. Kiedy chodziło o ubrania, Bella nigdy nie miała wątpliwości.

Wiedziała, że czarna tunika z rękawami długości 3/4 i dopasowanym paskiem podkreślała jej idealną talię, a do tego połyskiwała w odpowiednim świetle.

Wiedziała też, że czarne czółenka od Nanette Lepore wydłużały jej szczupłe nogi, a jej długie włosy opadały na plecy, układając się w gładkie i lśniące fale.

Więc dlaczego gdzieś na dnie jej żołądka pojawiło się to dziwne uczucie, które wcześniej towarzyszyło jej w trakcie rozmowy z dziekanem zajmującym się rekrutacją w Princeton?

- Tak, i niech ci nawet nie przychodzi do głowy, żeby ubrać pod tunikę obcisłe dżinsy. Tak jest idealnie! - powiedziała Alice, uśmiechając się na widok tych nietypowych dla swej przyjaciółki wątpliwości.

- Dzięki. Chyba po prostu trochę się denerwuję - przyznała Bella. - Nie byłam na randce przez jakieś, zastanówmy się - cztery lata?

- No cóż, więc przestań. W tej chwili mogłabyś zawstydzić samą Leighton Meester - odparła Alice, próbując być dla niej jak największym wsparciem. Bardzo się cieszyła, że Bella idzie na randkę, co oznaczało, że uporała się z rozstaniem, albo przynajmniej próbowała to zrobić.

Nagle przerwał im dzwonek do drzwi.

- Dokładnie ósma. Idealnie na czas - oznajmiła Alice kiwając głową z uznaniem i wstając z krzesła.

Poprawiając tunikę po raz ostatni, Bella poszła za nią i otworzyła drzwi.

- Hej - powiedziała, uśmiechając się. Gdy napotkała oczy koloru jadeitu, wzdłuż jej kręgosłupa przebiegł znajomy dreszcz.

- Hej, wyglądasz wspaniale - powiedział, gdy jego oczy omiotły zgrabne ciało Belli.

- Miło cię znowu widzieć. Jestem Alice, 1/3 paczki Belli - odrzekła stojąca za jej plecami dziewczyna, skutecznie przerywając ich idealną chwilę.

- Edward - odparł chłopak, ściskając jej dłoń.

- Granatowy Victor Gelmaud z dekoltem w łódeczkę, założony na t-shirt od Tima Hamiltona i ciemne, sprane dżinsy Diesel. Dobra robota, akceptuję - dodała, odwracając się w przeznaczonych jedynie do użytku domowego, fioletowych butach typu UGG* i wracając do swoich zajęć.

Przewracając oczami, Bella wyszła na korytarz i zamknęła za sobą drzwi.

- Jak ona to zrobiła? - spytał zdumiony Edward, gdy szli w stronę windy.

- To taki dziwny szósty zmysł, który posiadamy - zachichotała Bella. Nie miała zamiaru go okłamywać; mogły odróżnić dżinsy Citizen od True Religion w każdej chwili.

Gdy wychodzili na zewnątrz budynku, Bella mogła przysiąc, że Thomas przyglądał się Edwardowi. Był trochę opiekuńczy w stosunku do dziewczyn.

- Nie masz nic przeciwko spacerowi? Mój apartament jest tylko trzy budynki stąd - powiedział, wskazując wzdłuż ulicy.

- Pewnie - odparła. Dzięki temu spędzą razem trochę więcej czasu.


-------------------------------------------------------------------------------


Mieszkanie Edwarda było mniej więcej dwa razy mniejsze niż elegancki apartament Belli, ale gdy tylko zobaczyła jego kuchnię, wszystko inne przestało być ważne.

- Omójbosz, masz Vikinga 30**! Przecież one dopiero co pojawiły się w sklepach! - pisnęła, upuszczając torebkę i przesuwając rękoma po nieskazitelnych, stalowych gałkach. Dopiero śmiech Edwarda spowodował, że otrząsnęła się z transu.

- Tak, mam całkiem niezłe kontakty - powiedział posyłając jej uśmiech.

- Przepięknie pachnie - odparła, wskazując na bruschettę*** leżącą na drewnianej desce, położonej na jego granitowym kuchennym blacie. - Potrzebujesz pomocy?

- Nie, dzisiaj masz zakaz pomagania w czymkolwiek. Tutaj czekają taborety - odrzekł, zerkając za blat. Na jego brzegu były usytuowane dwa metalowe krzesła, tak, że ludzie mogli na nich usiąść zupełnie, jak przy ladzie w barze.

Po zajęciu miejsc, Edward lekko się pochylił i położył przed Bellą kieliszek wina oraz talerz z bruschettą.

- Naprawdę pięknie wyglądasz.

- Dziękuję - odpowiedziała Bella, czując, że krew z całego ciała właśnie wędruje do jej twarzy. Co? Kiedy ostatnio się zarumieniła? Isabella Swan się nie rumieni!!!

- A więc, co lubisz robić? - spytała.

- No cóż, poza powodowaniem, że się rumienisz w liceum lubiłem grać w piłkę nożną, no i oczywiście jest jeszcze gotowanie - powiedział, powodując, że zarumieniła się jeszcze bardziej i położył na kuchence miskę z makaronem.

- Kiedy zorientowałeś się, że chcesz być szefem kuchni? - dopytywała się, starając się nie przybierać tonu głosu charakterystycznego dla reporterki.

- No cóż. Mój dziadek zaczął uczyć mnie gotowania, kiedy byłem wystarczająco duży, żeby utrzymać łyżkę. Lubił nazywać mnie swoim małym protegowanym - odparł, śmiejąc się. Och, jak Bella kochała ten śmiech.

- Był właścicielem restauracji, więc często pomagałem mu po treningach piłki. Zanim zmarł zmienił nawet jej nazwę na Nipote, co w języku włoskim oznacza "wnuk". Sądzę, że chyba od początku wiedział, że pewnego dnia ją po nim przejmę - dodał, wzruszając ramionami.

Wieczór przebiegał bezproblemowo. Bella zauważyła, jak łatwo rozmawia się jej z Edwardem, zupełnie, jakby znała go całe życie.

Gdy przyglądała się jak gotował, ogarnęło ją dziwne uczucie. Był niezwykle pewny każdego ruchu, każdego cięcia. Nawet, kiedy przewiesił swój biały ręcznik do rąk przez ramię był megaseksowny.

- Czy jadłaś może wcześniej bananowe flambe? - zapytał, kiedy skończyli jeść.

- Nie, ale widziałam, jak Emeril je przyrządza. Czy to też się liczy? - odrzekła żartobliwym tonem.

- W takim razie chyba będziemy musieli zafundować je sobie na deser, prawda? - powiedział Edward, wyjmując czystą deskę do krojenia i nóż.

Po pokrojeniu bananów, Edward dodał je do patelni wypełnionej cukrem.

- Tylko patrz - oświadczył, uśmiechając się. Domyślając się, że to część przedstawienia, Bella nachyliła się nad blatem, jakby była na Mistrzostwach Świata.

Postępując krok do tyłu i oddalając patelnię od ciała, niczym zawodowiec, Edward dolał do mieszanki trochę rumu. Bella przypomniała sobie, że płomień powinien wystrzelić z patelni, kiedy płomienie nieomal musnęły twarz Edwarda.

- Chwalipięta - wykrztusiła, kiedy chłopak przewrócił owoce na patelni jedynie za pomocą jednego ruchu nadgarstka.

- Muszę się popisywać przed tobą - powiedział, puszczając jej oczko.

Po dojedzeniu ostatniej drobinki bananowo-lodowej mikstury, Bella odetchnęła z zadowoleniem. Zdecydowanie będzie potrzebowała Rosalie, żeby zmusiła ją jutro do biegania.

- I jak ci smakowało? - spytał Edward z siedzenia na przeciwko. Dopiero wtedy dziewczyna zorientowała się, jak blisko siebie siedzą. Jej świeżo ogolone nogi były taktownie skrzyżowane w kolanach i przyciśnięte do jego zakrytych dżinsami nóg.

Gdy Bella spojrzała znad swoich długich rzęs, zauważyła, że Edward intensywnie się jej przygląda.

Czy była na to gotowa? Minęło ile? Tydzień? Czy może dwa? Czy to było wystarczająco długo? Bez względu na to, jak bardzo kochała ten uśmiech, jak długo tak naprawdę znała tego mężczyznę?

Ale gdy jej bursztynowe oczy spojrzały w jego zielone, poczuła się bezpiecznie. W tym momencie wiedziała, że on jej nie zrani i było to bardzo pocieszające.

Pochylając się, Edward założył pasemka ciemnych włosów Belli za jej uszy i pozwolił, by jego ręka przez chwilę spoczywała na jej policzku.

Bella pozwoliła, by zawładnął nią instynkt i zamknęła oczy. Podnosząc lekko głowę, w końcu dotarła do swojego celu.

Gdy przycisnął swoje gładkie usta do jej warg, na jej skórze pojawiła się gęsia skórka. Była wdzięczna, że oboje siedzieli, bo jego słodki, delikatny dotyk powodował, że miękły jej kolana.

Zanim otworzyła oczy, przyłożyła swoje gładkie czoło do jego. Nie chciała pozwolić umknąć tej chwili i poczuciu połączenia.

Gdy w końcu podniosła powieki, zobaczyła uśmiech na jego twarzy, kiedy sam otwierał oczy.

Przybierając swój najbardziej uwodzicielski uśmiech, odetchnęła.

- Było wyśmienite.


-------------------------------------------------------------------------------


Rosalie była tak podekscytowana randką Belli, że tego ranka praktycznie wskoczyła do biura. Dziewczyny przeprowadziły telekonferencję w trakcie drogi do pracy. Najwyraźniej, to była 'najlepsza randka we wszechświecie'.

- Panno Hale, przyszły dziś do pani kwiaty. Leżą na pani biurku - powiedziała jej asystentka w średnim wieku, czytająca magazyn 'Ogrody'.

- Dziękuję Cindy - wykrzyknęła przez ramię Rosalie. Błagała bogów mody, żeby kwiaty nie okazały się prezentem od jednego z flirtujących menadżerów. Mężczyzna próbował się z nią umówić od miesiąca. Jak on miał na imię? Mick? Albo może Mike?

Wchodząc do środka, Rosalie ujrzała szklaną wazę zapełnioną białymi i różowymi liliami.

Kładąc swoją trawiasto zieloną Stellę McCartney w rogu lakierowanego biurka, otworzyła dołączony bilecik...

Świetny pseudonim, dziękuję za wczorajszą pomoc.

Zadzwoń, jeśli jesteś wolna wieczorem.

- Emmett

301 673 2962

Rosalie spędziła następne pięć godzin usiłując dokończyć ostatnią recenzję. Stwierdzenie, że była roztargniona było niedopowiedzeniem. Za każdym razem, gdy wdychała słodki zapach lilii, myślała o nim. Jego uśmiechu i śmiechu, o tych przeszywających oczach.

Nie chciała wyglądać na zdesperowaną. To oznaczało - nieważne, jak bolesne miało to być - że musiała odczekać zanim do niego zadzwoni. A w dodatku miała wystarczająco dużo pracy, żeby zająć się do czasu lunchu. Tak, lunchu. To wtedy do niego zadzwoni.

Decydując się na wyrwanie z niedoli, Rosalie wzięła głęboki, oczyszczający oddech i podniosła pachnący kwiatami bilecik, żeby wykręcić jego numer.

Wdech przez nos, wydech ustami.

Wdech przez nos, wydech ustami.

- Emmett McCarty - usłyszała głęboki głos.

- A więc siedzę tu pisząc recenzje z występów i powoli robię się głodna. Co byś poradził takiej dziewczynie? - spytała niewinnie.

- Rose. Cieszę się, że zadzwoniłaś bo właściwie miałem zamiar pójść na kolację do pewnej restauracji. Nie masz dziś przypadkiem wolnego wieczoru? - odparł. Mogła praktycznie wyczuć uśmiech formujący się na jego ustach.

- Tak, jestem dziś wolna. Co proponujesz?

- Przyjdę po ciebie o ósmej. Jaki jest twój adres?

Po podaniu mu swoich namiarów, Rosalie spędziła kolejną godzinę podskakując po pokoju, jakby właśnie wygrała na loterii. Nie trzeba zaznaczać, że do końca dnia nie udało się jej dokończyć żadnego zlecenia.


-------------------------------------------------------------------------------


Rosalie postawiła na kremową mini sukienkę typu vintage i czarną, dopasowaną kurtkę od Zary.

Kiedy wsuwała na stopy sięgające do kostek botki marki Report, usłyszała delikatne pukanie do drzwi.

Potrząsając po raz ostatni swymi blond lokami, odeszła od lustra i pobiegła otworzyć.

Otwierając i odrzucając drzwi na bok, niczym niepotrzebny skrawek materiału, Rosalie spojrzała w oczy, o których śniła na jawie przez cały dzień.

- Hej. Wejdź na chwilkę, muszę jeszcze tylko wziąć torebkę - powiedziała bez tchu.

Gdy szła, lub może raczej kroczyła w stronę stolika, żeby zabrać swoją czarną Chanel czuła na sobie jego wzrok.

- Jesteś taka piękna - odparł, gdy z powrotem do niego podeszła.

- Ty też niczego sobie - odpowiedziała, uśmiechając się. No cóż, w rzeczywistości 'niczego sobie' zdecydowanie nie mogło oddać mu sprawiedliwości. Blezer od D&G osłaniał jego szerokie ramiona, a na nogach miał ciemne, dopasowane dżinsy.
-------------------------------------------------------------------------------


Kolacja, oczywiście, była idealna. Robił wszystko jak należy - otwierał przed nią drzwi, odsuwał krzesła, był miły dla kelnera i zamówił najlepsze wino.

Och, był po prostu doskonały.

Teraz zabierał ją z powrotem do jej mieszkania.

Każdy z ich długich kroków do siebie pasował, tak więc od czasu do czasu ich dłonie się spotykały, posyłając gęsią skórkę wzdłuż jej ramienia.

Za trzecim razem Rosalie poczuła, jak palce Emmetta delikatnie sięgają, by chwycić jej dłoń.

Ich palce się splotły, zwisając w dół i dziewczyna nie mogła powstrzymać uśmiechu. Ta chwila była bardziej idealna niż pierwszy pocałunek Dana i Sereny w pierwszym sezonie.

- Więc, co planujesz na urodziny swojej siostry? - powiedziała, próbując rozpocząć rozmowę.

- Miała już imprezę urodzinową w zeszły weekend, więc teraz będziemy tylko my i chińskie jedzenie. I prawdopodobnie po raz kolejny zmusi mnie do obejrzenia "Diabeł ubiera się u Prady" - odparł, śmiejąc się tubalnie.

- Och, uwielbiam ten film. Emily Blunt powoduje, że za każdym razem pękam ze śmiechu - odrzekła, patrząc na niego.

- Powinnaś przyjść. I tak zawsze zamawiamy za dużo krokiecików.

- W porządku - powiedziała, uśmiechając się promiennie. Cieszyła się, że znowu go zobaczy, ale równocześnie miała kłopoty z koncentracją, bo jego szorstka dłoń wciąż dotykała jej gładkiej.

Gdy skręcili za róg, gdzie stał jej budynek, Rosalie nie chciała iść dalej, nie chciała się ruszyć.

- Dziękuję za dzisiejszy wieczór - oznajmiła, patrząc mu w oczy.

- Cała przyjemność po mojej stronie.

Nie chciała, żeby ich randka skończyła się tak, jak w tych tandetnych romansidłach. Ale w tej chwili wszystko czego pragnęła, to jego usta na swoich.

Przejmując kontrolę, podniosła dłoń do jego twarzy, głaszcząc kciukiem jego mocno zarysowaną szczękę.

Nie była do końca pewna, co stało się potem, bo jedyne co miało znaczenie to jego wargi przyciśnięte do jej ust. Pocałował ją jak delikatny kwiat, łagodnie i bez trudu.

To był najsłodszy pierwszy pocałunek, jaki kiedykolwiek przeżyła.

Poczuła mrowienie w kręgosłupie, gdy się pochylił i wyszeptał do jej ozdobionego diamentowym kolczykiem ucha.

- Dobrej nocy, moja piękna.


-------------------------------------------------------------------------------


- Matko, czego chcesz? - Rosalie wrzasnęła do telefonu. Kochała swoją matkę, ale dzwonienie do niej o piątej nad ranem w dzień, kiedy nie biegała było zwykłym szaleństwem. Ona też potrzebowała snu.

- Czy matka nie ma już prawa zadzwonić i zapytać, jak przebiegła randka jej jedynej córki?

- Nie o piątej ra … - zaczekaj, skąd wiesz, że byłam na randce? Nie zdążyłam nawet powiedzieć Belli i Alice! - wykrzyknęła. Czy jej mama ukryła gdzieś kamerę albo coś w tym stylu?

- Twój ojciec mi powiedział.

- Co? A skąd on o tym wie? - wyjęczała dziewczyna. Nie chciała, żeby jej rodzice wiedzieli co się dzieje w jej życiu prywatnym.

- Rose, kochanie. Chyba nie myślałaś, że ten chłopiec gdzieś cię zaprosi nie pytając wcześniej twojego ojca, prawda? W końcu to jego szef - zauważyła.

Jakkolwiek mocno Rosalie chciała gniewać się na swoją mamę, nie była w stanie, gdyż przez całe dwadzieścia pięć lat jej życia żaden mężczyzna nie był dla niej takim dżentelmenem.


_____________________________________________________________________


Dodatkowo:
* przykład butów typu UGG Smile - [link widoczny dla zalogowanych]
** Wiking 30 to typ kuchenki
*** bruschetta to rodzaj włoskiej przekąski


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Amaranthine dnia Pon 23:11, 30 Lis 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Sob 8:20, 10 Paź 2009 Powrót do góry

Nioch-nioch-nioch... Em w roli mega-super-ekstra-gentlemana mnie zaskakuje za każdym razem, kiedy czytam to opowiadanie... jest taki jakiś nieemetowaty, ale całkiem przyjemny - jakbyśmy go poznawali z całkiem innej strony Wink
Meyer nie opisała nigdy dokładnie krok po kroku jak Em poderwał Rose, a raczej jak Rose uratowała Em'a ... ale to mogłoby mniej więcej tak wyglądać :P

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Alice_94
Nowonarodzony



Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Milicz

PostWysłany: Sob 17:55, 10 Paź 2009 Powrót do góry

Leż jestem podekscytowana! AAA!!
Ja już chcę następny rozdział, teraz, zaraz!
Omg! a ten przecudowny, przepiękny Emmett.
Brak słów! Ideał chodzący.
I bardzo podoba mi się twój styl opisywania sytuacji^^
Proszę o dedykację w następnym rozdziale:)
Życzę miłego tłumaczenia
All:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Pon 11:03, 12 Paź 2009 Powrót do góry

Ojj, muszę się przyznać do pewnej małej wpadki. Amaranthine przypisałam ci autorstwo tego opowiadania - tak mnie wciągnęło, że nie zauwazyłam, że to tłumaczenie. Przepraszam za wcześniejsze lekkie marudzenie Wink ale spokojnie można je przerzucić na autorkę. Jako tłumaczka spisujesz się świetnie. Ten FF ma klimat, którego zasługą jest przekład. Spójny, płynny, nie zgrzyta. A ja nadal będę czekać na fragment o Alice i Jasperze bo jak na razie autorka ich dyskryminuje jeśli chodzi o ich udział w całej historii :)
Jednym zdaniem Amaranthine świetna robota - czekam na kolejne części :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 14:52, 13 Paź 2009 Powrót do góry

Dopiero teraz tu trafiłam, bo przeważnie czytam oryginały. Ładne, płynne tłumaczenie. Do poprzednich rozdziałów nie będę już wracać, tu w 6-tym znalazłam parę drobiazgów.
Cytat:
- No cóż, poza powodowaniem, że się rumienisz , w liceum lubiłem grać w piłkę nożną, no i oczywiście jest jeszcze gotowanie - powiedział, powodując, że zarumieniła się jeszcze bardziej i położył na kuchence miskę z makaronem.
- Kiedy zorientowałeś się, że chcesz być szefem kuchni? - dopytywała się, starając się nie przybierać tonu głosu charakterystycznego dla reporterki.
- No cóż. Mój dziadek zaczął uczyć mnie gotowania, kiedy byłem wystarczająco duży, żeby utrzymać łyżkę. Lubił nazywać mnie swoim małym protegowanym - odparł, śmiejąc się. Och, jak Bella kochała ten śmiech.

Niepotrzebne powtórzenie, no i ten przecinek powinien tam być.

Cytat:
- A więc siedzę tu pisząc recenzje z występów i powoli robię się głodna. Co byś poradził takiej dziewczynie? - spytała niewinnie.

Można było sobie akurat darować tutaj "A więc". Sporo zdań po angielsku, w dialogach zaczyna się od "So". Nie zawsze trzeba to tłumaczyć.
Cytat:
Robił wszystko jak należy - otwierał przed nią drzwi, odsuwał krzesła, był miły dla kelnera i zamówił najlepsze wino.

No raczej krzesło, chyba że Rose siedziała na kilku krzesłach.

Ale, jak wspomniałam, to są drobiazgi. Tłumaczenie naprawdę fajne.
Co do samego opowiadania. Zaczyna mi się podobać. Na początku pomyślałam oczywiście " znowu Seks w Wielkim Mieście" Nie lubię też takiego snobowania. Muszę jednak przyznać, że niektóre porównania są dowcipne, dziewczyny są fajne. Podoba mi się, że Rose nie jest znowu suką. Alice - prześmieszna jak zawsze. Edward jako szef kuchni i właściciel restauracji - no tu mi trochę trąciło "My Mother's Boyfrend" - tam był taki sam wątek.
Ogólnie - jest to dość lekkie opowiadanie. Bez napięć, ale... czemu nie?
Będę czytała, choć nie jest z takich, jakie lubię najbardziej.
I brawa dla Bety.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Wto 14:54, 13 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Monika W
Wilkołak



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 18:39, 15 Paź 2009 Powrót do góry

Boże gotujący Edward... Ja też tak chcę... żeby taki facet dla mnie gotował... Embarassed I wiecie co chyba kupię sobie fioletowe UGGsy. :D

Rozdział cudowny jak zwykle, znaczy tłumaczenie bo rozdział znałam wczesniej :) ten ff jest takim leciutkim oderwaniem od rzeczywistości xco jets bardzo miłe.

Pozdrawiam:)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Monika W dnia Czw 18:43, 15 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Śro 21:40, 28 Paź 2009 Powrót do góry

Amaranthine wiem, że potrafię byc marudna ale nie mogę się doczekać dalszego ciagu tego opowiadania i ładnie proszę o nie Smile
To naprawde fajna historia i cudnie, że pozwalasz nam się z nią zapoznać. Chwała ci za to świetne tłumaczenie i życzę mnóstwa czasu i natchnienia a nam wszystkim życzę jak najszybciej możliwości czytania nowego rozdziału Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Amaranthine
Zły wampir



Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Dreamland

PostWysłany: Pon 23:52, 02 Lis 2009 Powrót do góry

Ach, wcale nie jesteś marudna - to ja kazałam Wam długo czekać na następny rozdział, ale niestety miałam straszliwie mało czasu Sad (niestety, studia to nie zabawa ;d).
I już z góry Was przepraszam, jeśli będzie trzeba trochę poczekać na rozdział 8, ale zarówno ja, jak i moja beta mamy niestety mało czasu, więc nie mogę obiecać, że dodam go za tydzień, czy dwa. A nawet jeśli przetłumaczę dość szybko to jednak jeszcze trzeba zbetować Smile. Mam nadzieję, że będziecie dla mnie wyrozumiali Smile.


Ogromnie dziękuję wszystkim stałym czytelnikom, jak i tym nowym ;***. Dodajecie mi siły do tłumaczenia i sprawiacie, że na mojej twarzy gości ogromny rogal za każdym razem, kiedy czytam Wasze wypowiedzi Very Happy. Dziękuję kochane love.



Rozdział siódmy (zgodnie z prośbą Smile) jest dedykowany Alice_94, a także Aurorze Rose, która (mam nadzieję Wink) będzie zadowolona z wyczekiwanego fragmentu o Alice i Jasperze Very Happy.




Tłumaczenie: Amaranthine
Beta: Kirke - ogromnie dziękuję za czas, jaki wkładasz w poprawianie mojego tekstu! ;*



Rozdział 7 - Déjà Vu


Boy I try to catch my self, but I’m out of control, your sexiness is so appealing I can’t let it go – Beyonce Knowles

http://www.youtube.com/watch?v=h4InvUnqAtA&feature=related


- Okej, mamy to. Przejdźmy więc do sesji Jaspera, zanim zrobi się pochmurno - krzyknęła Alice do dwudziestoosobowej grupy.

W wolnym tłumaczeniu: "Hej, ty, pozująca na Paris Hilton. Tak, ty! Zostaw mojego faceta W TEJ CHWILI, zanim wymierzę swoim czarnym zamszowym kozaczkiem od Isabel Marant w twoją żałosną podróbkę tyłka!"

Nie chodziło o wzrost modelki, liczący metr siedemdziesiąt osiem, ani o jej długie, jasnorude włosy. Ależ prrroooszęęę! Alice wiedziała, że jej ciało zasługiwało na "6", a włosy na "6+".

Nie, tutaj w grę wchodziła ręka dziewczyny, obejmująca jego ramiona, co spowodowało, że Alice była bardziej zazdrosna, niż Bridget Moynahan, kiedy Tom zostawił ją dla Gisele*.

Wziąwszy uspokajający oddech, Alice wypiła jakże w tej chwili potrzebny łyk podwójnego espresso. Musieli zacząć o świcie, żeby móc przesłać fotki do Francisca przed południem.

Skoro mężczyzna był obecnie w Mediolanie, Alice musiała się wszystkim zająć. Chociaż to i tak nic nie zmieniało; to ona zawsze zajmowała się reklamami.

Dwójka modeli razem z grupą fryzjerów i ludzi od makijażu, fotograf, jego asystent oraz sama Alice stali na szczycie jednego z wielu mostów w Central Parku. Jeziorko i drzewa tworzyły ładne tło. Dziewczyna już wcześniej wynajęła teren, który będzie im potrzebny, żeby nie przeszkadzali im żadni przechodnie.

Alice zerkała na ekran MacBooka w czasie, gdy pojawiały się na nim poprzednie zdjęcia. Podczas, gdy fryzjer układał pofalowane włosy Jaspera do kolejnej sesji, dziewczyna przeglądała film.

- Arch, pierwszy set jest idealny - wykrzyknęła w stronę niskiego mężczyzny. Oczywiście były przepiękne, ale Alice nie mogła spodziewać się czegoś innego po światowej sławy fotografie.

Wybierając najlepsze zdjęcie, Alice upewniła się, że dżinsy były na nim w centrum uwagi.

Jej ręce obejmowały jego szyję, jego ręce spoczywały na dole jej pleców. Ukazując jej dżinsy i fragment pleców, Jasper trzymał brzeg jej koszulki w pięściach i opierał podbródek na jej ramieniu. Odkąd modele - poza sesjami, w których występowali sami - zazwyczaj byli jedynie dodatkiem, uwaga była skupiona na ciele modelki.

Alice nie mogła powstrzymać wyobrażenia, w którym zajmowała miejsce dziewczyny. Jego silne ramiona obejmujące jej miniaturową sylwetkę. Trzymające ją blisko niego.

- Alice, możesz mi pomóc? - usłyszała krzyk swojego asystenta zza wieszaka z ubraniami.

Poprawiając swoją białą kurtkę od BCBG, Alice podeszła do wieszaków. Poczuła na twarzy powiew jesiennego wiatru i jej ciałem wstrząsnął dreszcz. Burza z pewnością była blisko.

- O co chodzi Hayden? - spytała.

- Którą koszulę... - kiedy oczy Alice spoczęły na stojącym obok niej mężczyźnie, jej ciało ogarnęło znajome uczucie. Jakiekolwiek rozsądne myśli opuściły jej głowę, kiedy jej orzechowe oczy ujrzały jego gołą klatkę piersiową. Jej umysł nie był nawet w stanie pracować na tyle, żeby usłyszeć o co się ją pyta.

- A więc którą? - spytał Hayden, trzymając przed sobą koszulę z długimi rękawami i łagodnym dekoltem, i drugą, z krótkimi rękawami i dekoltem wyciętym w literę V. Obie granatowe.

- Przepraszam... co? - zapytała Alice, odwracając wzrok. Nagle, zauważając koszule powróciła do rzeczywistości. - Och! Ta z dekoltem w serek, bo musi być widoczny jego zegarek. I bicepsy, dodała w myślach.


-------------------------------------------------------------------------------


Klik... zabrzmiała migawka w aparacie.

Dwie sekundy później fotografia pojawiła się na ekranie. Jednak Alice nawet nie musiała na nią patrzeć; wiedziała, że Arch trafił już przy pierwszym ujęciu.

Ogromny, srebrny zegarek zwisał z prawego nadgarstka Jaspera, a jego prawa ręka trzymała brzeg dekoltu koszuli, przy okazji lekko naciągając ją w dół, by odsłonić kawałek klatki piersiowej, podczas, gdy druga ręka spoczywała przy jego boku.

Mocno zacisnął szczęki, co spowodowało, że uwidoczniło się jego jabłko Adama. W pierwszych pięciu ujęciach jego przeszywające oczy były odwrócone od obiektywu.

W tym momencie Arch robił zdjęcia klęcząc na kolanach, więc gdy Jasper spojrzał w stronę aparatu, jego spojrzenie było tak silne, że miało się wrażenie, że jego szafirowe oczy zaraz cię opanują. Jakby spoglądał prosto na ciebie, tylko na ciebie. Nie było żadnej wątpliwości, dlaczego został twarzą perfum Giorgio Armiani Acqua Di Gió**.

Mniej więcej w połowie sesji Arch oświadczył, że chciałby spróbować zrobić kilka zdjęć przy balustradzie koło mostu.

Wyginając plecy, Jasper oparł łokcie na barierce. Podniósł prawą dłoń do twarzy, kładąc kciuk na żuchwie i pozwalając, by pozostałe palce muskały jego pełne wargi.

Fotograf robił zdjęcia jego profilu, żeby uchwycić zegarek. W niektórych ujęciach, Jasper odwracał wzrok, patrząc do tyłu.

Alice wiedziała, że wybór zdjęć spośród fotek Archa będzie ciężkim orzechem do zgryzienia, bo niemal wszystkie ujęcia były perfekcyjne.

Dziewczyna prawie słyszała głos Jaya z America’s Next Top Model, wykrzykujący w tle "Och, on na pewno zabierze dziś do domu pieniądze! Tak trzymaj, chłopcze!"


-------------------------------------------------------------------------------


- Odwaliliście dziś kawał dobrej roboty. Jeszcze tylko schowajcie te stoliki do przyczepy i możemy się zwijać - Alice poinstruowała swoich asystentów. Była już dziesiąta i chmury zaczęły nabierać ciemnofioletowego koloru.

Alice przyglądała się, jak ostatnia z przyczep odjeżdża, gdy jej McBook się wyłączał. Trzeba było iść jakąś milę przez park, ale przyczepy były jedynym środkiem transportu, na który dostali pozwolenie wjazdu.

Marząc o tym, by mieć na sobie swój ciepły płaszcz od Burberry, Alice zadrżała obejmując się ramionami.

Wkładając swojego laptopa do torby i zasuwając ją, ujrzała go kącikiem oka.

A przynajmniej tak jej się wydawało. Ale co on jeszcze tu robił?

Po zapięciu swojej granatowej kurtki North Face do połowy i założeniu plecaka na jedno ramię, spytał.

- Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli cię odprowadzę, panno Alice? - jego delikatny akcent lekko zniekształcił przedostatnie słowo.

Co miała odpowiedzieć? Nie? No pewnie, jeszcze czego!

- Oczywiście, że nie - powiedziała, szeroko się uśmiechając z podekscytowania. Przejście mili może zająć bardzo dużo czasu.


-------------------------------------------------------------------------------


- Więc, od zawsze chciałeś być modelem? - spytała Alice, przechylając głowę, by spojrzeć mu w oczy. Nigdy nie miała ich dość.

- Nie, na pewno nie - odparł Jasper, śmiejąc się. - Łowca twarzy z Elite zauważył mnie w kawiarni w kampusie.

- Och, w którym college'u?

- Chodziłem do małego college'u stanowego. Wiesz, tak było taniej dla moich rodziców.

- Tak - odrzekła, kiwając głową ze zrozumieniem, mimo, że tak naprawdę nie rozumiała. Alice i jej przyjaciółki nigdy nie musiały martwić się o pieniądze albo wykształcenie, skoro o tym mowa. Chociaż oczywiście musiały ciężko pracować na oceny, które otrzymywały.

- A co z tobą? - spytał, patrząc w dół na dziewczynę. W tym samym momencie, kiedy to powiedział, Alice poczuła, jak na jej twarz spada kropla wody.

- Och, um, chodziłam do Princeton - powiedziała nieśmiało. Nie chciała, by pomyślał, że jest jakąś rozpieszczoną księżniczką z zachodniego wybrzeża. - Jasper, czy mogę cię o coś spytać? - dodała, uwielbiając sposób w jaki jego imię brzmiało w jej ustach.

- O co tylko chcesz, panno Alice.

- Okej, więc, um, ile masz lat? - spytała niepewnie. Wszyscy modele byli bardzo młodzi, zdarzali się nawet czternastolatkowie. Jasper miał w sobie coś niezwykle dojrzałego, ale nie chciała przez przypadek wyjść na Demi Moore zalecającą się do Ashtona Kutchera.

- Dwadzieścia trzy. Najpierw skończyłem college... jako główny przedmiot wybrałem historię - odparł. A więc był w idealnym wieku i do tego inteligentny. Tak!

W trakcie ich rozmowy mżawka powoli przekształcała się w większy deszcz.

- Chwileczkę, mam parasol - powiedział, schylając się, by wyjąć go z plecaka. - A ty? - spytał nieśmiało.

- Dwadzieścia cztery - odpowiedziała, uśmiechając się, widząc jak niewielka odległość była między nimi pod parasolką. Stali tak blisko, że niemal się dotykali. Ale hej, nie chciała, żeby jej buty się zniszczyły!

Kontynuowali rozmowę bez żadnego wysiłku. Jakby nawet nie musieli się starać.

Kiedy zaczęli schodzić z jednego z ostatnich pagórków, Alice nagle to ujrzała.

Ogromną, obrzydliwą, czarną kałużę, rozmiarami dorównującą Pacyfikowi. Kałuża rozciągała się od jednego końca ścieżki do drugiego, więc nie było jak jej umknąć. Uch! Miała na sobie zamszowe buty i była pewna, że je zrujnuje!

- Kurczę! Moje buty!

Jasper musiał zauważyć jej wahanie, bo spojrzał na ogromną kałużę i powiedział.

- Och, ja mogę pomóc. Jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko, panno Alice.

- Hm, w porządku? - odparła nie do końca pewna, co chciał zrobić.

Zginając nogi w kolanach, Jasper objął jedną ręką szczupłą talię Alice i podniósł ją do góry tak, że przylegała do jego tułowia. Jej twarz była teraz zaraz obok jego, a stopy wisiały trzydzieści centymetrów nad wodą.

Ogarniające ją uczucie było natychmiastowe, niczym lawa u dołu jej brzucha. Sam jego dotyk powodował, że poczuła ciepło.

Po przekroczeniu "oceanu" za pomocą dwóch długich kroków, Jasper postawił Alice z powrotem na nogach, ale nie puścił jej talii.

I Alice nie chciała, żeby to zrobił.

Czując nagły przypływ odwagi, podniosła rękę i położyła ją na jego plecach, uśmiechając się z powodu ich bliskości.

Gdy się do niego uśmiechała, zdała sobie sprawę, że dla jakiejkolwiek innej osoby różnica ich wzrostu wyglądałaby wręcz śmiesznie.

Ale dla nich było idealnie.

Jego ręce były wystarczająco długie, żeby nie musiał się schylać, by złapać ją w talii. Jego klatka piersiowa była na tyle szeroka, by mogła się o nią wesprzeć. Jej głowa sięgała do wysokości jego bicepsa, tak, że mogła się o niego oprzeć.

Pasowali do siebie, jak dwie części układanki.


-------------------------------------------------------------------------------


Może to zrobić. W końcu to tylko jego siostra, jego siostra, tylko siostra. Mogła sobie z tym poradzić.

Wdychając głęboko powietrze, Rosalie wygładziła brzeg swojego sweterka od BCBG.

Emmett napisał jej w smsie adres mieszkania swojego ojca i powiedział, żeby wpadła, jeśli znajdzie czas.

Dochodziła już ósma trzydzieści, więc łykając resztki swojego strachu, Rosalie zapukała w drewniane drzwi.

- Em, przyszła twoja koleżanka! - krzyknęła przez ramię piętnastoletnia dziewczynka, po otwarciu drzwi.

Była mniej więcej wzrostu Belli, ale chudsza, przez dziecięcą figurę. Miała na sobie lawendową, marszczoną koszulę od Ralpha Laurena i ultra ciemne dżinsy rurki Hudsona. W opasce Alice & Olivia w szkocką kratę i z perłowymi kolczykami wyglądała jak mini wersja Blair Waldorf.

- Cześć, jestem Carson. Emmett kazał ci powiedzieć, że przyszedł prosto z siłowni - powiedziała, puszczając do niej perskie oko i w tym samym czasie otwierając szeroko usta.

Oczywiście to spowodowało, że Rosalie natychmiast wyobraziła sobie spoconego Emmetta, podnoszącego ciężary. Wyginającego swoje ogromne bicepsy. Okej, okej, spokój. Oddychaj Rose!

- Cars, tylko dlatego, że to twoje urodziny nie oznacza, że możesz być wkurzająca! A więc spokój, albo wracam do siebie! - krzyknął Emmett z wnętrza mieszkania, odrywając Rosalie od niegrzecznych myśli.

- Wszystkiego najlepszego. Jestem Rose - powiedziała Rosalie, odwzajemniając uśmiech dziewczynki.

- Och, doskonale wiem, kim jesteś. Emmett wysłał mi jakieś pięćdziesiąt smsów tylko na temat twojego uśmiechu - powiedziała, przewracając oczami.

- Okej, zmykaj stąd karzełku - wykrzyknął chłopak, podbiegając do drzwi. Podniósł dziewczynkę i przełożył sobie przez ramię, tak, że jej tułów wisiał z drugiej strony.

Och, tylko wyobrażenie Emmetta trzymającego tak jej talię, przyprawiało Rosalie o gęsią skórkę. Kurczę, co tam! Czy oni byli w ogóle razem, już razem... czy byli?


-------------------------------------------------------------------------------


- Czas na prezenty! - zaśpiewał z całych sił Emmett, biorąc do ręki podarunek, który razem dla niej wybrali.

- Och, zaczekaj, tylko wezmę swój - powiedziała Rosalie, kładąc tackę z kurczakiem i brokułami na drewnianym stoliku i podbiegając do drzwi, by zabrać swoją torbę od Fendi. W przerwie na lunch pobiegła do Bendela***. Matka zawsze uczyła ją, żeby nie szła w gości z pustymi rękami.

- Rose, nie musiałaś niczego kupować. Przecież pomogłaś mi wczoraj - zawołał Emmett z końca pomieszczenia.

- Wiem, ale właśnie dostali Cherié - powiedziała, wchodząc z powrotem do kuchni, trzymając za plecami małe pudełko.

- Omójbosz! - wykrzyknęła Carson, upuszczając widelec i podbiegając do Rosalie. - Miss Dior! Mówisz poważnie?

Gdy Rosalie wyjęła pudełeczko zza pleców, nastolatka odtańczyła blisko dwuminutowy taniec radości. Rose od razu ją polubiła.

- Co to jest? - spytał Emmett, marszcząc pytająco brwi.

- Em, to są najlepsze perfumy na świecie! Kiedykolwiek wyprodukowane! Och, dziękuję! Dziękuję, Rose! Jesteś najlepszą dziewczyną, jaką miał mój starszy brat - powiedziała. Jednak kiedy tylko słowa opuściły jej usta, dziewczynka zamarła.

- Ups, sorry Em - powiedziała, uciekając do salonu.

- Rose - zaczął Emmett, niepewnie do niej podchodząc. - Wiem, że spotkaliśmy się tylko raz, ale um...

Wiedząc, o co ma zamiar spytać, Rosalie przerwała ten nerwowy wywód, składając pocałunek na jego ustach.

Kiedy się rozłączyli, uśmiechnęła się i wyszeptała mu do ucha.

- Tak, z miłą chęcią zostanę twoją dziewczyną.

- Tak! - powiedział Emmett, wyrzucając rękę w górę w tryumfującym geście. - Cars, powiedziała tak. Możesz już przestać podsłuchiwać.

- Wiedziałam, że się zgodzi. Wyglądacie razem tak uroczo - oświadczyła dziewczynka, wkładając płytę do odtwarzacza DVD.


-------------------------------------------------------------------------------


Kiedy Emmett dał Carson swój prezent, odtańczyła kolejny taniec radości. A kiedy chłopak powiedział jej, że to Rosalie pomogła jej wybrać torebkę, przytuliła ją tak mocno, że omal nie upadła.

Po zjedzeniu tortu, Rosalie usiadła na brązowej, skórzanej kanapie obok Emmetta, a Carson na przeciwko.

Mniej więcej w połowie filmu, dziewczynka usnęła. Więc Emmett, jak przystało na najlepszego starszego brata jakiego mogła sobie wyobrazić dziewczyna, podniósł ją niczym pannę młodą i zaniósł do jej sypialni.

Kiedy wrócił do pokoju, z powrotem usadowił się obok Rosalie.

Kącikiem oka dziewczyna zauważyła, że chłopak rozciągnął ramiona i następnie położył je na oparciu kanapy, za jej szyją.

- Co? - spytał niewinnie, gdy Rosalie pokręciła głową.

- Jesteś taki -

- Inteligentny, seksowny, silny, niezwykle zabawny? - powiedział, posyłając jej szeroki uśmiech.

- O tak, na pewno można przypisać ci trzy z tych cech - odparła figlarnie Rosalie, zmuszając go do śmiechu. Ależ prrroooszęęę. Mogła przypisać mu wszystkie cztery i jeszcze więcej.

- Zaczekaj, które trzy? - zapytał, nagle przyjmując poważny ton głosu.

- Ćśśś, to jedna z fajniejszych scen - powiedziała Rosalie, zawczasu przybierając skupiony wyraz twarzy i z całych sił usiłując się nie roześmiać, widząc jego zaskoczoną minę. Wyglądał jak zagubiony szczeniaczek. Chociaż tak naprawdę to był jeden z lepszych fragmentów filmu; Andy właśnie przyjechał z Meredith do Paryża.

- Achaaa, a więc tak chcesz się bawić?

Rosalie bardzo mocno próbowała skupić swą uwagę na filmie, ale pięć sekund później poczuła jego usta na swojej szyi.

- Które trzy, moja piękna? - spytał, jego niski głos lekko przytłumiony przez jej skórę.

- Um, zabawny - odpowiedziała, teraz już desperacko usiłując skoncentrować się na ekranie telewizora.

- I... - odrzekł, składając małe pocałunki wzdłuż jej szczęki. Serce Rosalie zaczęło bić tak szybko, że zaczęła martwić się o swoje zdrowie.

- Um... uh... inteligentny.

Skup się na filmie Rose! Możesz to zrobić, bądź silna!

- I... - wyszeptał, całując kącik jej ust.

Rose nie mogła dłużej tego znieść, nieważne, jak długo powtarzała sobie, że jest wystarczająco silna. Wplatając swoją małą dłoń w jego miękkie loki, przycisnęła swoje usta do jego warg, natychmiast zapominając o filmie.



_____________________________________________________________________


Dodatkowo:
*szczegółów się nie doszukałam, ale chodzi o Toma Brady'ego, który po rozstaniu z Bridget Moynahan związał się z Gisele Bündchen
**A teraz wyobraźcie sobie Jaspera na jego miejscu Very Happy [link widoczny dla zalogowanych]
***Bendel to luksusowy nowojorski butik


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Amaranthine dnia Pon 23:02, 30 Lis 2009, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Wto 0:08, 03 Lis 2009 Powrót do góry

... wyobrażam sobie Jasspera... wobrażam sobie... *nioch-nioch-nioch*...

prócuje przestać wyobrażać sobie Jaspera... mrau...


Amaranthine... ty wiesz jak bardzo podoba mi się twoje tłumaczenie i ten tekst... całe opowiadanie jest pwrost cudowne....

dodam tylko, że scenę gdy Jazz przenosi Alice czytam trzy raz... tak dla sportu... jest przeromantyczna...
no i jeszcze siostra Emmett - co byśmy zrobili bez młodszego rodzeństwa :)
Em dalej megagentleman... i oby tak został - roztapiam się :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Wto 17:03, 03 Lis 2009 Powrót do góry

AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!! Pierwszy raz na tym forum ktoś zadedykował mi rozdział Smile BAAAAAAAARDZO dziekuje Smile po ciężkim dniu dwie takie miłe niespodzianki - mam poprostu rogala na twarzy Smile Bo rozdział Jasper i Alice jest taki, że się rozpływam Smile Podpobnie jak Kirke czytałam kilka razy. Fantastyczny. Doskonale dopracowane tłumaczenie. Nie znalazłam żadnych błędów, pewnie ich nie ma a ja i tak byłam za bardzo pochłonięta opowiadaniem.
A przy okazji doskonale rozumiem Alice, czego się nie robi, by ochronić swoje ukochane zamszowe buty Smile
Jeszcze raz dziękuję za dedykacje .
Jeszcze tu wrócę Smile


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Marcelinka Wampirka
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:29, 03 Lis 2009 Powrót do góry

Strasznie się cieszę, że dodałaś kolejny rozdział. Uwielbiam te opisy, oddają wszystko co potrzeba i dzięki nim mogę sobie wszystko wyobrazić. Kocham Emmeta jest taki rozkoszny, a Jazz taki szarrmandzki.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, oby był w najbliższym czasie.

Pozdrawiam M.W


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Monika W
Wilkołak



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 21:55, 03 Lis 2009 Powrót do góry

Mhm... Jasper w reklamie perfum... Emmett całujacy Rosali na kanapie...
Ja chcę mieszkac w NYC i byćtakie jak one... chlip chlip
Kolejny boski rozdział boskiego ff. Choć znam orginał to lubię przeczytac polskie tłumaczenie i powiem, ze jest swietne i pani tłumacz zasługuje na uznanie :)

pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 11:52, 04 Lis 2009 Powrót do góry

Och, dlaczego A-J się nie pocałowali na koniec tej sceny? Crying or Very sad Jestem niepocieszona.
Zdaję sobie sprawę, że nie jest to łatwy tekst do tłumaczenia. Trzeba sporo przy tym poszperać też w Googlarni, a niektóre rzeczy przekształcić tak, żeby były zabawne również dla nas, a nie tylko dla Amerykanów. Świetnie dajesz sobie z tym radę, więc nie będę czepiać się paru rzeczy, które mi się nie podobają ( no, może tylko naprawdę mogłabyś sobie darować tam gdzie się da, zaczynanie zdania od "więc", bo to trochę psuje.)
Ale jednego nie podaruję - tobie i Kirke :
Cytat:
Skoro mężczyzna był obecnie w Milanie, Alice musiała się wszystkim zająć

Drogie moje - w Mediolanie!!!
Natomiast to :
Cytat:
Najpierw skończyłem college... jako główny przedmiot wybrałem historię - odparł.
wzruszyło mnie. Kirke pewnie wie, dlaczego.
No oczywiście czekam na następny rozdział, bom ciekawa co u Belli i Edka.
Pozdrawia, Dzwoneczek


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Śro 11:53, 04 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Alice_94
Nowonarodzony



Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Milicz

PostWysłany: Śro 20:19, 04 Lis 2009 Powrót do góry

OMG!
Powiedz mi tylko że to nie koniec. Przestać pisać w takim momencie?
No wiesz?!
Jej to był najnajnajlepszy rozdział jaki kiedykolwiek czytałam. Nie mogę się powstrzymać od wyobrażania sobie Ema w spoconej podkoszulce. Ach... Ale wróćmy do szarej rzeczywistości. Bardzo podobały mi się dwa wątki:) Jesteś najlepsza. Moja ciekawość nadal wzrasta. I dziękuję za dedykację:)
zyczę miłego tłumaczenia All


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 20:35, 04 Lis 2009 Powrót do góry

Dzwoneczek - bij... ale Amaranthine zostaw w spokoju :)

wiem skąd ci się kojarzy ta historia... mnie ostatnio też...
wracając do ff'a to dośc trudne go tłumaczyć, bo tyle tych nazw... betowac też niełatwo - teraz niczym z Alice można bać się zakupów ze mną....


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kali.
Wilkołak



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 17:32, 07 Lis 2009 Powrót do góry

Litości.1 Jak mogłaś skończyć w takim momencie..?!! Ale poza tym było cudownie..=) Hurej..!
Kiedy następny..? =)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Sob 17:36, 07 Lis 2009 Powrót do góry

Dawno nie komentowałam i od razu cię za to przepraszam < robi skruszoną minkę > Tak, wiem, nie ma co się tłumaczyć, bo przecież wena trzeba dokarmiać, ale staram się i obiecuję solidną poprawię :)
A teraz do rzeczy. Nadal twierdzę, że bardzo dobrze sobie radzisz z tłumaczeniem. Mi osobiście nic nie zgrzyta przy czytaniu a to się chwali. Co do treści... Mrau xD
Ale ten rozdział i ta końcówka.. Kurna pieroga i kurza stopa, ja chcę więcej. Dla mojej chorej wyobraźni jest to zdecydowanie za mało. Wiesz, ja już sobie dorabiam sceny a to nie jest dobre xD
W każdym razie tak słodko się zrobiło na koniec, tak miło, ja zresztą też bym o filmie zapomniała, więc wcale się Rosalie nie dziwię xD
Ale tak... ach, te moje wyobrażenia. W każdym razie coraz bardziej lubię Emmetta, naprawdę. I spocona koszulka < słodkie oczka >
Nie, muszę się powstrzymać.
No nic, chcę dokarmić twój czas, żebyś go miała na dalsze części tłumaczenia.
I pozdrawiam ciebie serdecznie :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin