FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 II runda: Quileuci (Cornelie i kirke) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pon 13:23, 22 Lut 2010 Powrót do góry

Druga runda Turnieju Połamanych Piór.

Nie mogą oceniać uczestnicy i opiekunowie. Zapraszamy jednak uczestników I rundy, którzy nie biorą udziału w tym etapie.

Pojedynkują się: kirke i Cornelie

Teksty oceniamy według schematu - UWAGA! To nie ten sam, co w przypadku zwykłych pojedynków - zasady oceniania TUTAJ.
A formularz do skopiowania poniżej:

Kod:
[b]I Od 1 do 5[/b]

1. Pomysł na temat
A: 1-5
B: 1-5

[u]Uzasadnienie:[/u]

2. Realizacja tematu
A: 1-5
B: 1-5

[u]Uzasadnienie:[/u]

[b]II Coś o stylu – Kto lepszy[/b] (A: 0 to B: 1; A:1 to B: 0)

1.Poprawność gramatyczna i ortograficzna
A:
B:

2. Interpunkcja
A:
B:

3. Słownictwo
A:
B:

4. Plastyczność opisów
A:
B:

5. Dialogi
A:
B:

6. Estetyka zapisu

A:
B:

[b]III Rozdzielamy punkty[/b] (A: 2 to B:3; A: 4 to B: 1 itd)

1. Postacie (5 punktów do podziału)
A:
B:

[u]Uzasadnienie:[/u]

2. Ogólne wrażenie (3 punkty do podziału):
A:
B:

[u]Uzasadnienie:[/u]



Oceniamy przez równy tydzień, czyli do 01.03.2010 do godziny 13:23.

Przypominamy, że w tym turnieju rolę sędziego pełnicie Wy - użytkownicy i od Was zależą jego dalsze losy.
Każda ocena będzie doceniona przez opiekunów Turnieju pochwałą.


Ważna informacja dla oceniających:

W drugiej rundzie Turnieju tematy miniatur oparte są o cytaty z Sagi Zmierzchu. W pracach uczestnicy muszą wpleść dany cytat!


TEMAT:

- Jego matka przeprowadziła się do La Push siedemnaście lat temu, kiedy była z nim w ciąży. Nie jest Quilietką, pochodzi z plemienia Makah, więc wszyscy założyli, że jego ojciec także nieznany. Tyle że później dołączył do watahy.
- No i co z tego?
- To, że w takim razie jego ojcem musi być jeden z potomków poprzedniej sfory, więc najpewniejsi kandydaci to Quil Ateara Senior, Joshua Uley i Billy Black, a każdy z nich był w tamtym czasie żonaty.



W oparciu o powyższy cytat z Zaćmienia, napisz miniaturę, w której głównymi bohaterami będą Indianie z plemienia Quiletów. W tekście zastosuj retrospekcje.


Tekst A:



Mohave

Kobieta wlepiła radosne spojrzenie w niebo, uśmiechając się lekko. Długie, brązowe włosy, całkowicie pozbawione chemicznej ingerencji, lśniły w słońcu, nadając im dodatkowych jasnych refleksów. Zdawałoby się, że jest szczęśliwa. Oparta dłońmi o skałkę, na której siedziała, spoglądała w odbijające się od bariery fale i rozmyślała. Niespełna dwa dni temu uciekła z domu, nie mogąc wytrzymać pod jednym dachem z ojcem, który za wszelką ceną chciał ją wydać za jednego z najzamożniejszych mężczyzn ze szczepu Mohave. Broniła się przed tym ze wszystkich sił, jednak protest okazał się bezowocny. Ojciec Mayi był tradycjonalistą i twierdził, że wiek siedemnastu lat, jaki osiągnęła, obliguje ją do szybkiego zamążpójścia i spłodzenia następców.
Dziewczyna widziała tylko jedno wyjście – ucieczkę. Za dnia spakowała najważniejsze rzeczy i udała się jak najdalej mogła – jak najdalej od Arizony.
Autobus, w który wsiadła, zawiózł ją do Forks. Nie wiedziała, gdzie dokładnie się znajduje, jednak cisza i spokój, oraz brak ciekawskich spojrzeń sprawił, że zdecydowała zostać tu na dłużej. Miała ze sobą zapas gotówki, która pozwoliłaby jej na samotne wynajmowanie mieszkania przez najbliższy rok.
Nie martwiła się. Nie chciała.
Uniosła twarz w stronę słońca, chłonąc promienie, które nagrzewały jasnobrązową skórę.
Wydawało jej się, że jest jedyną żyjącą istotą. Wrażenie potęgowane było przez dźwięk odbijanych od skał fal i przez fakt, że od trzech godzin nie widziała tutaj nikogo.
Nie miała nic przeciwko samotności. Dostrzegła w niej swojego przyjaciela już dawno temu. Brak rodzeństwa sprawił, że musiała nauczyć się bawić w pojedynkę. Od małego czuła się odseparowana od reszty, nie chciała brać udziału w tradycyjnych obrzędach plemienia, a marzec stał się dla niej najgorszym miesiącem przez Mohave Day. Całodniowe modlitwy, tańce i pieśni nie wzbudzały w niej żadnych uczuć.
Wiedziała, że teraz może odetchnąć pełną piersią. Z dala od natarczywych spojrzeń, rzucanych aluzji i małżeństwa bez miłości. Wybranek, którego upatrzył sobie jej ojciec, czerpał zyski z uprawy pszenicy oraz bawełny i w niedługim czasie stał się najbogatszym członkiem plemienia. Doszło nawet do tego, że został wybrany na wodza. Maya zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji, rozumiała, że odmowa na zawsze zniesławi jej rodzinę, jednak nie mogła zrezygnować z własnej wolnej woli. Wolała uciec.
- Co taka piękna dziewczyna robi tutaj samotnie?
Poderwała się na równe nogi, by stanąć twarzą w twarz z najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziała. Zdążyła zauważyć brak koszulki, nim zatraciła się w jego pięknych, brązowych oczach, w których płonęły wesołe iskierki.
Odsunęła się na kilka kroków, próbując zachować bezpieczny dystans. Nie znała go i nie chciała ryzykować.
- Kim jesteś? – spytała ostrożnie.
Uśmiechnął się lekko i podparł dłońmi o boki, stając w pozie zdobywcy.
- Billy Black. A ty jak się nie odsuniesz od tych skał, zaraz będziesz cała przemoczona – oświadczył, z rozbawieniem przyglądając się jej mokrym stopom.
Szybko spojrzała w dół i zdała sobie sprawę, że stoi na samej krawędzi. Jeszcze jeden krok i niechybnie wpadnie do wody.
- Pomogę ci… - zawiesił głos, wyciągając do niej swoją dużą dłoń.
- Maya – szepnęła. Przez chwilę zastanawiała się, czy dobrze robi. Czy powinna go posłuchać.
Jednak gdy kolejna fala zakryła jej uda, zdecydowała się i chwyciła ciepłą rękę.
Pociągnął ją za sobą na piasek. Odetchnęła kilka razy, odrzuciła włosy do tyłu i przyjrzała się dokładnie mężczyźnie.
- Billy, tak? – spytała, a gdy kiwnął głową, dodała: - Dziękuję ci.
Uśmiechnęła się promiennie.


***

Black czuł się źle. Nie narzekał na stan swojego zdrowia. Już dawno przyzwyczaił się do myśli, że nigdy więcej nie zatańczy ani nie kopnie piłki. Z biegiem lat doszedł do wniosku, że nie jest mu to wcale potrzebne. Nie teraz.
Siedział samotnie, wpatrując się w ogień, delikatnie tlący się w zaniedbanym kominku. Coraz częściej nachodziły go wspomnienia, których nie mógł się pozbyć. Coraz częściej widział w Jacobie siebie – tego samego aroganckiego i pewnego siebie młodzieńca, tego samego zapalczywego i kochającego chłopca, którym niegdyś był.
Widział, jak trawi go gorączka miłosna, jak ugania się za Bellą, wiedząc, że jego szanse są znikome. Brnął w to, skazując się na spalenie, na ogień, którego nie będzie potrafił ugasić.
Black wiedział, że prędzej czy później wszystko kończy się tak samo, bo miłość nie jest prosta. Miłość częściej rani, niż daje nadzieję.

***

Czekał dwie godziny, aż na horyzoncie pojawi się znajoma szczupła sylwetka. Siedział na rozpostartym wcześniej kocu i sprawdzał czy ma wszystkie potrzebne rzeczy. Uśmiechał się na myśl o ponownym spotkaniu z Mayą. Od dawna nie czuł takich motylków w brzuchu i stresu, który ogarniał go, gdy tylko o niej myślał.
Trzy miesiące temu zobaczył ją po raz pierwszy. Uderzyła go wtedy jej niewinność, strach i zaufanie, którym go obdarzyła. Stali się dla siebie czymś więcej niż zwykłymi przyjaciółmi. Łączyła ich szczególna więź, którą sami nie potrafili nazwać. Godziny rozmów, spacerów i żartów sprawiło, że poznali swoje dobre i złe strony.
I choć wiedział, że postępuje źle, nie mógł tego zakończyć. I choć zdawał sobie sprawę z tego, że może zranić ją, siebie i Sarę – nie potrafił odejść. Nie potrafił zostawić Mayi, bo ją kochał.
W końcu zauważył, jak biegnie, uśmiechając się promiennie. Rozpuszczone włosy powiewały na wietrze, a długa czerwona sukienka okrywała jej smukłe nogi.
- Cześć – szepnęła, całując go delikatnie w usta.
Podniósł ją, mocno przytulając do swojego umięśnionego ciała. Okręcali się wokół własnej osi, śmiejąc się i ciesząc ze szczęścia, które zostało im podarowane.
- Puść mnie, wariacie – powiedziała.
Usiadła na kocu, gestem dłoni zapraszając go do tego samego i zajrzała z zaciekawieniem do koszyka. Wyjęła z niego wino i nalała do dwóch kieliszków, które wcześniej przygotował.
- Za nas.
Wypili trunek do dna, patrząc na siebie z miłością. Nie liczył się dla nich czas, który mijał zbyt szybko. Nie zwracali uwagi na nic, co mogłoby zakłócić panującą idyllę.
Rozmawiali o życiu, o swoich potrzebach, o bliskości, o przemijaniu i całej masie innych rzeczy, które zdawały się blaknąć w świetle tego, co czuli do siebie.
- Zmierzcha – szepnęła w końcu Maya, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
Wplótł palce w jej włosy, wzdychając ciężko. Nie chciał wracać do domu. Nie chciał tracić żadnej sekundy, którą mógł spędzić z nią.
Bał się, że prędzej czy później będzie musiał jej powiedzieć o Sarze, o dzieciach. Bał się, że wtedy odwróci się od niego, ucieknie i nie wróci, a wszystko, co do niej czuł, rozpłynie się we mgle codzienności.
- Kocham cię.
Podniosła głowę, wpatrując się intensywnie w jego brązowe oczy.
- Wzajemnie.
Sam nie wiedział, co go podkusiło do tego czynu, jednak w mgnieniu oka przewrócił ją na plecy, delikatnie układając na kocu. Przez chwilę przyglądał się jej potarganym włosom, uśmiechu i namiętności, która pojawiła się w jej oczach.
Nachylił się i delikatnie pocałował ją w usta, chłonąc ich miękkość. Zatracił się w tej słodyczy, zapominając o całym świecie, który istniał gdzieś poza tym czasem, w którym razem się znaleźli.
Jego dłonie same odkryły drogę do ściągnięcia sukienki. Towarzyszyły temu jęki rozkoszy i ciche westchnienia, które słyszał jedynie księżyc.


***

- Dzwoniła Bella – oświadczył Black, gdy razem z synem spożywali śniadanie. Zauważył, jak jego mięśnie na twarzy lekko drgnęły, jednak nie dał po sobie poznać, że wiadomość wywarła na nim jakiekolwiek wrażenie. – Powinieneś się z nią spotkać.
- Nic nie muszę – warknął w odpowiedzi, wlepiając wściekłe spojrzenie w pusty talerz.
Przez chwilę siedział z markotną miną i nie odzywał się. Black nie miał zamiaru go pouczać ani mówić, co ma robić. Dobrze wiedział, że Jacob sam znajdzie swoją drogę i wcześniej czy później poradzi sobie ze wszystkim, co los mu przyniesie.
- Jak spotkania ze sforą?
- Znakomicie.
Ich krótkie wymiany zdań bolały go, jednak nie doszedł jeszcze do tego, jak to zmienić. Starał się ze wszystkich sił być dobrym ojcem, dawać mu to, co potrzebuje, jednak gdzieś po drodze załamał się i nie potrafił wrócić do poprzedniego stanu rzeczy.
Teraz Jacob jest dorosłym mężczyzną, należy do sfory i ma zadania, które są ważniejsze, niż zwykła pogawędka z ojcem.
- Mogę iść? – spytał.
Black skinął delikatnie głową i spoglądał w ślad za jego sylwetką, która po chwili zniknęła za drzwiami.
Westchnął ciężko, całym ciałem opierając się o fotel. Życie nie raz dało mu w kość, jednak za każdym razem zbierał siły, by zacząć od nowa. Pokłady energii, które niegdyś w nim drzemały, zaczęły powoli gasnąć.
Zdawał sobie sprawę z tego, że wszystko przemija i nic nie jest wieczne. Jednak ona na zawsze pozostanie w jego pamięci, nietknięta przez czas i zmiany, jakie w nim zaszły od ich ostatniego spotkania.

***

- Jestem w ciąży – powiedziała łamiącym się głosem, kiedy siedzieli obok siebie na skałce. Z oczu Mayi płynęły łzy, znacząc wilgotny ślad na policzku, a dłonie, które kurczowo zaciskała na pomiętym materiale bluzki, drżały.
- W ciąży? – spytał z niedowierzaniem. Błądził wzrokiem po odbijających się falach, nie wiedząc, co powiedzieć. Słyszał własne serce, które z sekundy na sekundę biło coraz szybciej. Nie sądził, że do tego dojdzie. Nie chciał, żeby do tego doszło, bo teraz wiedział, co musi zrobić.
- Mayu… - Wziął jej dłonie w swoje i zwrócił twarz dziewczyny ku sobie. Jej smutny wzrok błądził po jego ustach.
- Nic nie mów, proszę – szepnęła błagalnie.
- Muszę – oświadczył twardo.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu, napawając się ciszą i spokojem, który panował wokół. Słońce powoli chowało się za horyzontem, rzucając ostatnie promienie na ziemię.
- Jestem żonaty. Mam dwójkę dzieci. Dwie wspaniałe córki, Beckę i Rachel. Chciałem ci to powiedzieć już wcześniej, ale nie mogłem. Nie potrafiłem. Cholera.
Stanął na równe nogi, wsuwając dłonie we włosy.
Maya patrzyła na niego, jakby nie rozumiała słów, które wypowiedział i uniosła brwi w zdziwieniu.
- Masz żonę? – szepnęła. Podniosła się z ziemi i odwróciła do niego plecami. Widział, jak łka i łamało mu się serce.
- Tak.
- Jak mogłeś?! – krzyczała, bijąc go drobnymi piąstkami w klatkę piersiową. Płakała i krzyczała, biła go i patrzyła na niego z miłością. – Jak mogłeś?...
- Kocham cię, Mayu, rozumiesz? Kocham cię…
Przez chwilę stała nieruchomo, wpatrując się w niego. Zastanawiała się nad tym, co powinna zrobić.
Wiatr delikatnie rozwiewał jej włosy. Przetarła czoło i zamknęła oczy, chłonąc w siebie ciemność.
- I ja ciebie kocham, Billy. Ale to koniec – oświadczyła cicho i przeszła obok niego, by jak najszybciej zeskoczyć ze skały i podążyć w stronę miasta.
Mężczyzna spuścił głowę, a po jego policzku popłynęła pojedyncza łza.


***

Embry rozsiadł się w fotelu, czekając, aż Jacob weźmie potrzebne rzeczy z pokoju i będą mogli ruszyć na spotkanie ze sforą.
- Jak tam czas mija, panie Black? – spytał, unosząc kąciki ust w rozbawieniu.
Billy przyglądał się mu ze swojego miejsca i wiedział, że Embry jest żywym obrazem swojej matki. Miał takie same ciemne włosy i ten sam niewinny uśmiech, który rozjaśniał twarz.
Za każdym razem, gdy obserwował jego zachowanie, dostrzegał podobieństwa między nim, a ukochaną Mayą.
Widział, że Embry tak samo unosi brwi, gdy jest zdziwiony, lub w ten sam sposób przeczesuje włosy. Wszystko to sprawiało, że Black odczuwał ponownie ten sam ból, który kilka lat wcześniej sparaliżował go. Do tej pory żałował, że nie zrobił nic, by ją zatrzymać. Do tej pory dusił w sobie poczucie winy.
- Dobrze, synu – odparł przez ściśnięte gardło.
Ale Embry miał nigdy nie dowiedzieć się, kto jest jego ojcem.

***

Minęło dziewięć miesięcy, a ona nie dała żadnego znaku życia. Wypytywał i wydzwaniał próbując znaleźć jakikolwiek ślad jej obecności. Bez skutecznie. W międzyczasie okazało się, że jego żona, Sara, również jest w ciąży. Pojawienie się syna, którego jeszcze godzinę wcześniej trzymał w dłoniach, wprawiło go w odrętwienie. Przypomniał sobie, że gdzieś tam, jeszcze jedno dziecko potrzebuje jego silnych ramion. A fakt, że nie może go przytulić, wywoływał w nim niewysłowiony ból i żal.
Wracał ostrożnie ze szpitala. Z każdej strony otaczała go ciemność, w której sam zatopił się, od kiedy Maya odeszła. Bał się o nią, bał się o ich dziecko, a brak wiadomości dodatkowo potęgował strach.
Nie mógł uwierzyć, że całkowicie się od niego odcięła, pozbawiając informacji o ich wspólnym potomku.
Zacisnął mocniej dłonie na kierownicy. Zauważył jakiś ruch na jezdni. Zatrzymał się, próbując coś dojrzeć w ciemności.
Przez chwilę wlepiał spojrzenie w szybę, jednak mrok uniemożliwił mu zobaczenie czegokolwiek, więc wysiadł z samochodu.
Stała przed nim, dygocząc jak osika, a w dłoniach trzymała zawiniątko.
- Proszę… Uratuj go… - szeptała błagalnie. – Proszę…
Patrzył na nią, nie wierząc, że tu jest, cała i zdrowa. Podbiegł do niej i przytulił delikatnie do siebie, całując w mokre od potu czoło.
- Maya… - powiedział tylko. – Wróciłaś.
Skinęła głową.
- On… potrzebuję rodziny… Miłości.
Wpatrywała się w zawiniątko z czułością, pieszcząc małą twarzyczkę drobnymi palcami.
- Embry… Tak mu będzie na imię.
Podała dziecko Billemu i zachwiała się na nogach, upadając na wilgotną ziemię. Konwulsje przybrały na sile, a jej zamglone spojrzenie błądziła od mężczyzny do małego chłopczyka w jego ramionach.
- Zawiozę cię do szpitala!
- Nie… Kochanie, to nic.
Zauważył, że po jej udach cieknie krew, a twarz Mayi była cała blada. Uśmiechała się lekko, leżąc bezwładnie na ziemi.
- Embry… Pamiętaj. Kochaj go, tak, jak ja kochałam ciebie – szepnęła, wyciągając w jego stronę dłoń.
Położyła ją na policzku Blacka, który nachylił się nad nią, wlepiając spojrzenie w zamglone oczy kobiety.
- Obiecuję – wyszeptał, po czym złożył na jej ustach ostatni pocałunek.


***

Wspomnienia wrzynały się w jego czaszkę, paląc i trawiąc wszystko, co z nich zostało. Maya była jego jedyną, prawdziwą miłością, matką dziecka, którego nie mógł zatrzymać. Tamtej nocy podjął jedną z najtrudniejszych decyzji w swoim życiu. Zaważyła na wszystkim.
Wiedział, że Sara nie zniosłaby wiadomości o jego romansie. Wiedział też, że dwa lata później jakimś cudem to odkryła. Nie robiła mu żadnych wyrzutów.
-Kochałeś ją? – spytała cicho, patrząc na swoje buty.
- Tak, kochałem. – Przełknął głośno ślinę. – Ale to się skończyło. Zostaliśmy my.
Pokiwała przecząco głową.
- Nie, Billy. Zostałeś ty – oświadczyła, wybiegając z domu.

W ten sam wieczór miała śmiertelny wypadek. Black obwiniał się o jej śmierć. Czuł, że gdyby nie on, wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. Sara żyłaby, [-=wychowując dzieci, gdyby nie on. Maya żyłaby, szczęśliwa, gdyby nie on.
Wiedział, że całe zło, które sprowadził na tych, których kochał, było jego winą. Nie potrafił przejść nad tym do porządku dziennego. Załamywał się, tłumiąc w środku wszystkie uczucia, które od dawna kotłowały się w jego myślach.
- Byłem głupi – szeptał do siebie raz po raz, analizując przeszłość.
I choć uważał, że Maya była najpiękniejszym prezentem od losu, wiedział, że gdyby tamtego dnia nie poszedł na skały, jego żona żyłaby do dzisiaj, dzieci miałyby matkę, a on nie dręczyłby się każdym wspomnieniem.

***

Trzymał zawiniątko w dłoniach, intensywnie wpatrując się w otwarte oczy dziecka. Lekko zadarty nosek i małe usteczka przypominały mu ukochaną kobietę. Przez chwilę myślał, że nie da rady i nie będzie potrafił go pokochać. Ale uśmiech, który pojawił się na twarzy niemowlaka, całkowicie stopił mu serce.
Musiał podjąć decyzję, wiedząc, że nie będzie łatwa. Zastanawiał się nad każdym wyjściem, jednak żaden pomysł nie wpadał mu do głowy.
Gdy dziecko zaczęło kwilić, szeptał mu czułe słówka, które powoli wpływały uspokajająco na nastrój chłopczyka.
- Muszę to zrobić – powiedział.
Szybko wsiadł do samochodu, analizując po drodze swój plan. Zdecydował, że tak będzie najlepiej – dla niego i dla małego Embry’ego.
Mimo że pokochał tą malutką twarzyczkę, słodki uśmiech, a nawet kwilenie – nie mógł zabrać go ze sobą. Nie potrafiłby spojrzeć w oczy Sarze i powiedzieć, że miał romans, który zaowocował dzieckiem. Nie potrafiłby jej skrzywdzić. W zamian musiał oddać własne dziecko.
Po policzku popłynęła mu łza, jednak szybko ją przetarł, utwierdzając się w przekonaniu, że postępuje słusznie.
W końcu zatrzymał się przed domem, w którym paliło się jeszcze światło. Podniósł Embry’ego do góry i, patrząc w jego intensywnie niebieskie oczy, powiedział:
- Kocham cię. Jesteś moim synem i będę cię obserwował, maleńki.
Ucałował delikatnie małe czółko i wygramolił się z auta, trzymając zawiniątko w ramionach.
Ze ściśniętym sercem zapukał do drzwi, niecierpliwie czekając na jednego z domowników.
- Billy? Co ty tutaj robisz? – spytała Megan, gdy otworzyła i ze zdziwieniem uniosła brwi, wiedząc młodego Blacka z dzieckiem w dłoniach.
- Wiem, że macie problem. To dziecko potrzebuje miłości i opieki. Potrzebuje wspaniałych rodziców. Znalazłem go – szepnął, podając Embry’ego kobiecie.
Widział w jej oczach błysk nadziei i uznał, że dobrze zrobił.
- Matka nie żyje, a ojciec jest nieznany. Nikt się nie będzie o niego ubiegał. Nazywa się Embry.
Ostatni raz spojrzał w twarzyczkę dziecka i odszedł czym prędzej, czując zbierające się pod powiekami łzy. Zdawał sobie sprawę, że u Megan i Clinta Whitless mały chłopiec odnajdzie miłość, rodzinne ciepło i opiekę.
Black kochał go, ale miłość nie wystarczyła, by przełamać własne opory. Wybrał rodzinę.




Tekst B:



Przy ognisku


Ogromny wilk wymijał kolejne drzewa nie zwalniając nawet na chwilę. Kłębki jego brązowej sierści pozostawały gdzieniegdzie przyczepione do wystających gałązek. Promienie słońca, którym udało się przeniknąć przez korony drzew, tworzyły na jego futrze jasne cętki. Kątem oka zauważył stado saren wracających z porannego wodopoju. Mimo iż zatrzymały się natychmiastowo i nasłuchiwały, nie spłoszył ich. Wyczuwały, że choć wygląda podobnie, nie całkiem należy do ich świata i instynktownie trzymały się z daleka.
A on uwielbiał te chwile, gdy mógł poczuć pęd powietrza. Gdy zatapiał łapy w miękkiej ściółce, a ziemia przesuwała się pod nim podczas biegu. Wolność – uczucie, które ubóstwiał, a którego doświadczał tak rzadko, związany regułami i zasadami.
Drzewa powoli przerzedzały się, więc zwolnił. Uspokoił oddech i nasłuchiwał czy w pobliżu nie ma kogoś niepożądanego. Po chwili przez las przetoczyło się dziwne drżenie. Jakby fala dźwiękowa, której źródłem był on.
Szybko założył jeansowe spodenki z poszarpanymi końcówkami i wyszedł na równo przycięty trawnik. Bella siedziała na ganku i jak zwykle czytała, a Edward przyglądał się jej bez ruchu. Wilkołak był zdziwiony, że wampir podjął ryzyko przebywania tak blisko ludzi w słoneczny dzień.
Najwyraźniej Alice nie widziała zagrożenia – pomyślał.

- Co cię do nas sprowadza, Embry? – zapytała Bella. Nawet nie zauważył, że gapi się na nich bez słowa od kilku minut.
Edward parsknął śmiechem i pokiwał głową na znak zgody. Embry nie cierpiał, gdy ten czytał mu w myślach.
- Urządzamy ognisko w La Push. Jake pyta czy przyjdziesz – powiedział prosto.
Są urodziny Jake’a – posłał myśl Cullenowi, a ten zmarszczył brwi i chwilę się - zastanawiał.
Bella spojrzała na niego z niemym pytaniem wypisanym na twarzy. Uśmiechała się delikatnie, a Edward rozpromienił się i pogłaskał ją po twarzy kciukiem. Rumieniec pojawił się w tym samym momencie, uśmiech Cullena poszerzył się jeszcze bardziej.
- Chcesz iść? - zapytał melodyjnym głosem, szepcząc jej do ucha.
- Embry, będę na pewno. Tylko kiedy i gdzie?
W sobotę o siedemnastej Jake odbierze ją na granicy terytorium – pomyślał i wyobraził sobie to miejsce.
- Dobrze, będę. Niech ją potem odwiezie – powiedział Edward.
Bella patrzyła na nich zdezorientowana, by po chwili jej oczy zmrużyły się i zabłysły zrozumieniem.
- Nie cierpię kiedy to robicie – odburknęła. - Sama pojadę, nie jestem dzieckiem – dodała jeszcze bardziej obrażona.
- Akurat w tej kwestii zgadzamy się z Jacobem w stu procentach, więc nie sądzę, żebyś miała wybór. - Cullen roześmiał się i pogładził ją znów po policzku. - Spójrz na mnie – powiedział, gdy opuściła głowę i zacisnęła swoje dłonie w małe piąstki.
Embry patrzył na nich rozbawiony. Gdyby nie wiedział, że to niemożliwe, byłby pewny, że Cullen jest wpojony w Bellę. Był kompletnie bezsilny wobec niej, ale ona nie zdawała sobie z tego najwyraźniej sprawy, bo nigdy nie dostrzegł by to wykorzystywała. Choć solidarnie uważał, że śliczna brunetka powinna być z Blackiem, jego obiektywizm był nieubłagany. Wiedział, czuł, że Jake nie ma szans i chciał być z nim, gdy ten sam zda sobie z tego sprawę.
- Lepiej zastanów się, co kupisz Jacobowi na urodziny – powiedział Edward.
Głowa Belli jak sprężyna wyskoczyła do góry.
- Cholera – wymknęło się z jej ust. - Mam tylko trzy dni.
- Spokojnie, wyślemy Alice z tobą – obiecał Cullen.
- Po moim trupie – powiedział Embry. - Na urodziny ma dotrzeć żywa – zażartował wilkołak. Zakupowa mania małej wampirzycy znana była nawet w sforze. Leah była przerażona, gdy przez przypadek obie spotkały się w Port Angeles, a Alice Cullen odbierała swoje zamówienie w ogromnej ciężarówce i pytała kiedy doślą jej resztę.
- Embry, może usiądziesz? Chcesz coś do picia? - zapytał Charlie wychodząc z domu. - Bells, dlaczego nie zaprosiłaś go do środka?
- Szeryfie Swan, muszę już wracać. Mama będzie się niepokoić. – Wilkołak uśmiechnął się szeroko, ukazując rząd białych zębów. - Widzimy się w sobotę. - Puścił oczko Belli i skinieniem głowy pożegnał się z Cullenem.
Wyszedł na chodnik, a gdy tylko miał pewność, że zniknął Charliemu z oczu, popędził z powrotem do lasu, który przywitał go jak zwykle słodkim zapachem igliwia. Pomiędzy drzewami prześlizgnęła się fala dźwięku, a spłoszony tym dzięcioł przestał dręczyć korniki i wzleciał w powietrze.


Edward odgarnął kolejny niesforny kosmyk z twarzy dziewczyny, powodując następnym rozkoszny rumieniec.
- Myślisz, że wiedzą? - zapytała Bella, wytrącając go zupełnie z równowagi.
- O czym?
- Kto jest ojcem... - nie dokończyła pogrążona we własnych myślach.

Siedzieli przytuleni i wsłuchani w noc. Edward zafascynowany wspólnym umysłem sfory i tym unikalnym połączeniem, wyjaśniał jej na czym to wszystko polega. Doskonale pamięta ich rozmowę, która tak bardzo wytrąciła ją z równowagi.
- Jego matka przeprowadziła się do La Push siedemnaście lat temu, kiedy była z nim w ciąży. Nie jest Quiletką, pochodzi z plemienia Makah, więc wszyscy założyli, że jego nieznany ojciec także. Tyle, że później dołączył do watahy.
- No i co z tego?
- To że w takim razie jego ojcem musi być jeden z potomków poprzedniej sfory, więc najpewniejsi kandydaci to Quil Ateara Senior, Joshua Uley i Billy Black, a każdy z nich był w tamtym czasie żonaty.*


- Nie sądzę – odpowiedział. - Stary Black, ani Ateara nawet nie biorą siebie pod uwagę.
- Czytałeś im w myślach?!
- Oburzasz się jakbym robił to specjalnie – bronił się Cullen.
Siedzieli kilka minut w ciszy. Bella Swan zastanawiała się czy którykolwiek ze sfory będzie miał odwagę zapytać o to wprost.
- Został tylko tata Sama – dodał Edward.
- Wiem. Martwi mnie tylko jak na to zareagują.


Leah układała na stołach kolejne talerze z ciastkami, które piekły cały dzień i kanapkami, które jak na dzieło watahy wyglądały całkiem smacznie. Kilka metrów dalej Emily kładła na blatach soki i poprawiała bukiety kwiatów. Spomiędzy drzew wyłonił się Sam i skinąwszy Clearwaterównie podszedł do ukochanej. Objął ją czule w pasie i pocałował w policzek mrucząc do ucha kilka słów, po których dziewczyna zachichotała. Leah nie mogła na to patrzeć. Ból w piersiach był zbyt wielki i choć teraz znała prawdę o wpojeniu, wcale nie było jej łatwiej. Szybko skończyła ustawianie sztućców i biegiem wróciła do domu. Kusiło ją by zmienić się w wilka, ale wtedy reszta sfory wyczułaby jej rozpacz i odczytała myśli, które tak głęboko skrywała.
Już od progu wiedziała, że prócz jej matki ktoś jeszcze jest w domu. Nie zamierzała przeszkadzać, więc cicho udała się do swojego pokoju.


Sue Clearwater rozmawiała z Indianką w swoim wieku. Kobiety wyglądały na zdenerwowane. Sue w swojej koszulce i dżinsach górowała nad niższą brunetką, której włosy przyprószone były już siwizną. Tłumaczyła jej coś przyciszonym głosem, choć obie znajdowały się w pustym domu. Wszyscy udali się już na urodziny młodego Blacka.
Raz po raz któraś potrząsała głową nie zgadzając się z drugą. Atmosfera stawała się coraz bardziej napięta.
- Musisz wyznać mu prawdę! - Sue krzyknęła wzburzona. - To wpływa nie tylko na niego, ale na całą sforę.
- Nie mogę... nic nie rozumiesz – ciągnęła druga równie zirytowana niezrozumieniem.
- Masz rację! Nie rozumiem jak można ukrywać przed własnym dzieckiem tożsamość ojca. - Clearwater zaczęła się powoli uspokajać. - I jednocześnie trzymać ich tak blisko siebie.


Jacob podjechał motorem do granicy rezerwatu. Był wcześniej i wiedział, że będzie musiał poczekać, bo Cullen nie odda Belli ani minuty wcześniej, ale ona była tego warta. Z jednej strony rozumiał go. Zauroczony śliczną brunetką też nie chciał się z nią rozstawać ani na chwilę. Uwielbiał ich dawne rozmowy i żałował, że nie może być tak jak wtedy, gdy Cullen zniknął. Odrzucił od siebie tą myśl, bo przypomniał sobie jak Bella wtedy wyglądała. Nigdy tego nie zapomni. Zacisnął dłonie w pięści. Puls niebezpiecznie mu przyspieszył, a wciąż musiał uważać na to, by niekontrolowanie nie przemienić się.
Omiótł wzrokiem las. Wpuścił do płuc zapach drzew i kwiatów, który pod wieczór zawsze był przyjemnie intensywny. Działał kojąco na jego zmysły. Jacob wsłuchiwał się w przyrodę, której był częścią. Wiatr delikatnymi powiewami pieścił jego czarne przycięte włosy. Czasem żałował, że nie są dłuższe, ale musiał przyznać, że obecny stan rzeczy jest wygodniejszy.
Usłyszał nadjeżdżający samochód i spojrzał na zegarek. Punkt siedemnasta. Czekał na nich z założonymi rękami i starał się nie zauważyć jak Bella żegna go pocałunkiem, a on zakłada jej kosmyk włosów za ucho.
- Baw się dobrze. - Doleciało do jego wrażliwych uszu.
Nie mógł nie warknąć.
- Jake, zachowuj się. - Bella usłyszała jednak jego reakcję.
- Cześć – rzucił w przestrzeń, a kiedy nikt mu nie odpowiedział, dodał - Wsiadaj Bells i weź kask.
Odwiozę ją do domu. Popatrzył w stronę Cullena. Ten tylko skinął głową i nawet nie skomentował motoru. Jacob podszedł do dziewczyny i poprawił jej zapięcie. Sam usiadł z przodu i uśmiechnął się, gdy tylko poczuł, że ta obejmuje go w pasie i ściśle przylega do jego ciała. Obrócił się jeszcze, by sprawdzić czy dobrze siedzi. Musiał przyznać, że nawet w zwykłych jeansach i w kurtce koloru khaki wygląda przepięknie. Ten odcień zieleni podkreślał jej barwę włosów, a nawet oczu. Następnym, co zarejestrował, był dźwięk cofającego samochodu. Po kilku minutach srebrne volvo zniknęło za zakrętem, a on zapalił silnik i sprawdziwszy czy Bella się dobrze trzyma, ruszył do przodu.


Embry, Quil i Seth rzucali futbolówką nieopodal lasu. Było już stosunkowo ciemno, ale blask rozstawionych pochodni wystarczał im aż nadto. Co kilka minut, poniesieni chwilą wskakiwali na przeciwnika i turlali się po trawie dopóki ten nie oddał piłki.
Zachowują się jak szczeniaki – pomyślała Sue nie bez rozrzewnienia i spojrzała czułym wzrokiem w kierunku syna. Kiedy jednak jej myśli zboczyły w kierunku Embry'ego, zmarszczyła brwi i nerwowo poprawiła bukiecik niebieskich niezapominajek.
Od początku spotkania siedziała skrępowana i spięta. Nie wiedziała jak powinna to rozegrać. Odkąd Seth zdradził jej, co tak bardzo ich trapi, nie mogła przestać o tym myśleć. Oczywiście miała swoje podejrzenia, co do ojca Cala, ale same przypuszczenia to za mało. Patrzyła na opalone, umięśnione ciała członków watahy i coraz częściej dostrzegała pewne podobieństwa.


Bella siedziała przy ognisku i starała się nie upuścić kiełbaski w sam środek żaru. Nie czuła się zbyt dobrze w towarzystwie Lei, ale nie wypadało jej uciec na jej widok. Indianka nuciła pod nosem coś, czego Bella nie rozpoznawała i nie zwracała uwagi na resztę towarzystwa. Kątek oka zerkała tylko w kierunku czarnowłosego Sama, ale za każdym razem szybko odwracała wzrok. Ubrana dość lekko plotła kolorową bransoletkę, a ogień rzucał na jej skupioną twarz poświatę. Jej ostre rysy nabrały bardziej kobiecych kształtów i Bella zastanawiała się czy Leah o tym wie. Znała niechęć Clearwaterówny do okazywania dziewczęcej strony.
Indianka skończyła pleść i zacisnęła rękę w pięść kalecząc dłoń. Kilka kropli spadło na bransoletkę, a Bella poczuła metaliczny zapach krwi. Zbladła niemal w tym samym momencie i z trudem próbowała się odsunąć.
- Nawet o tym nie myśl – usłyszała głos Lei i poczuła ciepłe smukłe dłonie na plecach. - Widzisz, to co Sam robi mi, ty robisz Jacobowi.
Brunetce pociemniało przed oczami, ale została na miejscu. Obróciła głowę w stronę Jacoba i poszukała go wzrokiem. Jego roześmiana twarz rozgrzała jej serce.
- Chciałam dać Jake'owi coś cennego, czego nigdy nie zapomni – zaszeptała Belli do ucha. - Chcę go wyzwolić tak jak wyzwoliłam teraz siebie – dodała i wrzuciła bransoletkę do ognia. Płomienie trawiły ją dokładnie i niespiesznie, a mała łza spłynęła po twarzy Indianki.
Bella zbladła jeszcze bardziej, wpatrzona w ogień, zahipnotyzowana głosem Clearwaterówny.
- Co mam zrobić? - spytała cicho.
Leah podała jej kilka sznurków i pokazała wzór. Kilka chwil później siedziały obie, oparte o siebie ramionami. Jedna plotła starannie, a druga śpiewała cicho. Jej głos porywał wiatr.


Jacob rzucił się na Setha, przewracając go na trawę. Ominął jakimś cudem nogę swojej ofiary i odepchnął się od ziemi. Wstał szybko i kopnął piłkę do Quila. Jednak Embry był szybszy i wybiwszy się wysoko, pochwycił ją w locie. Zabawę przerwał Sam, który podciął Jacoba i zarzuciwszy sobie go na plecy niósł w stronę ogniska.
- Proszę Państwa, zebraliśmy się tutaj... – zaczął.
- Dobra, dobra, może mniej oficjalnie – zaczął Billy, a Seth parsknął śmiechem.
- Proponowałbym też mnie odstawić – odezwał się Jacob wiszący na ramieniu wyższego kolegi.
Nie był zbyt zadowolony obrotem sprawy. Słyszał jak Bella śmieje się w głos, ale gdyby stawił opór, byłoby jeszcze gorzej. W końcu Sam po kilku kolejnych słowach wygłoszonych w tym samym tonie odstawił go ostrożnie na ziemię. Kiedy tylko poczuł trawę pod stopami zerwał się do biegu. Niemal natychmiast poczuł na sobie czyjeś dłonie i ktoś podstawił mu nogę. Upadł na rozłożony koc w kratkę, obrócił się na plecy i zauważył stojącą nad nim Leę.
Chyba jednak bez tego się nie obędzie – pomyślał niezrażony.
Członkowie watahy przy akompaniamencie braw i śmiechów podnieśli go do góry. Nie wiedział co wymyślili, ale na wszelki wypadek zabrał spodenki do przebrania.


Jacob suszył ubranie przy ognisku i odgrażał się reszcie. Sue w tym samym czasie rugała Setha za zbytnią gorliwość przy wymyślaniu kolejnych zadań dla solenizanta. Młody Clearwater chyba nie do końca zdawał sobie sprawę, że kolejne urodziny należą do niego. Próbował uspokoić matkę, ale jak zwykle nie było to najprostsze. Najgorsze z tego wszystkiego było to, że Leah gdzieś zniknęła i stracił jedyne racjonalne poparcie dla swoich pomysłów. Popatrzył matce prosto w oczy i poruszał rzęsami, ale najwyraźniej stracił swój dziecięcy urok, bo to niezrażona wciąż powtarzała jedno i to samo. Przy jednym ze stołów zauważył siedzącą Sarę Call.
- Mama Embry'ego cię woła – powiedział przerywając matce, a gdy ta zaskoczona odwróciła się we wskazanym kierunku, pobiegł do chłopaków.
- Jeszcze mu się oberwie – mruknęła Sue, ale widząc nadarzającą się sytuację ruszyła w kierunku Indianki.
Przez chwilę zastanawiała się czy usiąść obok, czy tylko zaproponować wspólny spacer. Nie rozumiała podejścia Sary, ale nie zamierzała też rezygnować z próby rozplątania tej sprawy. Czuła się odpowiedzialna za panującą w sforze sytuację i nie mogła zostawić tej sprawy od tak.
- Przejdziemy się? - zapytała cicho.
- Nie zmieniłam zdania, Sue i pewnie go nie zmienię – usłyszała w odpowiedzi.
- To tak jak ja... - Sue urwała. - Mogę zaryzykować i sama wyjawić mu prawdę.
- Czy to coś zmieni? - zapytała Call.
- Jeśli nie zmieni, dlaczego mu tego nie powiesz? - odpowiedziała pytaniem.
- To nie ten czas i nie to miejsce.
- Nigdy nie będzie bardziej właściwe.


Jacob odwiózł Bellę do domu i sam wrócił, by pomóc Sue wszystko uprzątnąć. Kobieta już od kilku dni wydawała się nieobecna, ale młody Black nie miał odwagi zapytać o co chodzi. Martwił się o Indiankę. Traktował ją jak matkę i choć z Leą nie miał dobrego kontaktu, Seth był dla niego jak brat. Ognisko dopalało się, ale dla bezpieczeństwa Quil zalał je wodą z jeziora. Siwy dym uleciał w powietrze i rozdmuchany przez wiatr, przyniósł ze sobą drażniący nos zapach.
Nieopodal dostrzegł Embry'ego ze swoją matką. Dyskutowali nad czymś nerwowo i raz po raz dało się słyszeć podniesione głosy. Sue wyprostowała się i spojrzała w ich kierunku. Dotąd zamyślona obecnie wydawała się zatroskana. Zamknęła oczy i pokręciła głową, jakby chciała od siebie odrzucić jakąś natrętną myśl.


Sam Uley pchał wózek starego Blacka. Drogi w La Push nie były równe, więc co chwila musiał w to wkładać więcej energii. Zacisnął dłonie na rączkach pojazdu i ostro skręcił, chcąc wyminąć jedną z kałuż. Kółka wózka wydały charakterystyczny dźwięk i poddały się woli.
- Jak nastroje w sforze? - zapytał Black cicho.
- Bez zmian – odparł tamten krótko.
Nigdy nie należał do najbardziej rozmownych i pewnie nie ulegnie to zmianie. Emily często z tego żartowała, ale nie gadatliwość liczyła się u przywódcy. Uley wiedział jak wielka odpowiedzialność spoczywa na jego barkach i za wszelką cenę nie chciał popełnić błędu. Był zaskoczony, gdy Jacob zrzekł się pozycji alfy i podporządkował jemu. Zawsze wydawało mu się, że młody Black go nie lubi, ale najwyraźniej wspólne doświadczenia i odpowiedzialność za watahę stały się ważniejsze od prywatnych niesnasek.
- Embry wciąż próbuje? - Zadając kolejne pytanie Billy odwrócił się w stronę rozmówcy.
- Nie wiem dlaczego po prostu któryś z was się nie przyzna – warknął Sam.
Nie rozumiał całego zamieszania. Nikt nie miał kontaktu z jego ojcem, a niechlubna przeszłość wcale nie działała na jego korzyść. Jednak Call zapytana wprost o Uley'a, powiedziała, że nigdy nie widziała go na oczy. Było to tak szczere, że nikt nie poddał tego w wątpliwość. Pozostawało ich dwóch i ani Black, ani Ateara nie skomentowali tego faktu. Natomiast sama mama Embry'ego odmówiła odpowiedzi, twierdząc, że nie nadszedł czas.
W sforze było coraz gorzej. Wspólny umysł stał się ich największym wrogiem i nie wiedzieli jak temu zaradzić. Za każdym razem, gdy w postaci wilka widział Emily, Leah natychmiastowo odpowiadała bólem, który czuł każdy z nich. Czasem w nieprzyjemny sposób przypominała im, że jeden z nich jest bratem Embry'ego. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Nie pomagały rozmowy, a wiedział, że użycie w ten sposób autorytetu alfy to największy błąd. Jeśli jednak nie będzie miał wyjścia zrobi to. Wtedy to będzie koniec zaufania i koniec fundamentalnych zasad, na których opierała się wataha.
- Bóg zesłał kobietę, by zniszczyć świat – mruknął bardziej do siebie, jednak Black usłyszał.
- Bóg zesłał kobietę, by zniszczyć świat – powtórzył bardziej sentencjonalnym tonem. - Pytanie, którą kobietę? - dodał i umilkł, a jego słowa na długo zawisły w powietrzu.
Sam nie wiedział czy Black mówi o Sarze Call, Lei Clearwater czy Belli Swan. Jednak o każdej z nich dużo mówiło się i myślało w sforze. Trzy tak różne, a z tak dużym wpływem na nich. Uley czasami zastanawiał się do czego do wszystko doprowadzi i za każdym razem bał się coraz bardziej. Wojna z wampirami wisiała na włosku, bo zdawał sobie sprawę, że Cullen w końcu przemieni Bellę. Teraz jednak wiedzieli dokładnie jak z nimi walczyć, bo przed ostatnią bitwą z nowonarodzonymi Jasper sam ich trenował.


Dwójka Indian wracała spacerem do domu. Starsza kobieta trzymała pod rękę młodego mężczyznę. Szli niespiesznie i nie rozmawiali, ale napięta atmosfera dawała znać im obojgu.
Mijali kolejne domu i odpowiadali sąsiadom na pozdrowienia. Kiedy stanęli przed drzwiami, Embry otworzył je i przepuścił matkę przodem.
- Powiesz mi kiedyś? - spytał tak cicho, że przez chwilę wydawało się jej, że się przesłyszała.
- Kiedyś to jest dobra data – odpowiedziała i poszła do swojego pokoju.
Nie chciała kontynuować kłótni. Od kilku tygodni, odkąd tylko Embry odważył się spytać, nękano ją niemal codziennie. Jeśli nie on i nie starszyzna, robiła to jej jedyna przyjaciółka – Sue. Trudno jej było wciąż zbywać ich i odmawiać, ale wiedziała, że tak musi być. Przynajmniej na razie. Wzięła do ręki suchy liść datury** i sproszkowała go. Czasem zastanawiało ją czy On coś pamięta, czy wziął to tylko za omamy.

Była noc, ciemność rozlewała się wokół jej chaty jak powódź. Odcięła młodej Call drogę do wioski. Zawsze wolała żyć na uboczu, ale tej nocy bardzo się bała. Było zbyt spokojnie i zbyt cicho. Wydawało się, że las umarł. Ktoś zapukał do drzwi jej chaty, a ona otworzyła, nawet się nad tym nie zastanawiając.
Indianin, mniej więcej w jej wieku. Wysoki i przystojny. Dokładnie taki jak w jej śnie. Zabłądził w ciemnościach, a ona wiedziała co ma zrobić. Poczęstowała go herbatą z datury. Odczekała kilka minut, a gdy zaczęły łzawić mu oczy i osłaniał je od światła, wiedziała, że przyszła jej kolej.


Z trudem potem odniosła go i zostawiła w lesie niedaleko wioski. Zatarła wszelkie ślady i czekała na to, co miało dopiero nadejść. Kiedy po sześciu tygodniach miała pewność, że jest w ciąży po raz pierwszy zwątpiła w swoją wizję. Nocą usłyszała jednak uspokajający głos, który kazał opuścić jej wioskę i przenieść się do plemienia Quiletów. Spotkała tutaj ojca swojego dziecka i poznała jego imię. Nie rozpoznał jej, a ona nie zamierzała komplikować mu życia.
Słyszała miarowy oddech syna z pokoju obok. Zakradła się na palcach i obserwowała go w ciszy. Miał taką spokojną twarz, a światło księżyca wpadające przez okno oświetlało jej lewą stronę.
Sara czuła, że nie nadszedł jeszcze czas na wyjawienie prawdy i nie wiedziała czy kiedykolwiek nadejdzie. Była pewna, że Sue Clearwater wie, kogo Call spotkała tamtej nocy, ale bez zgody nie wyjawi tajemnicy nikomu.



* fragment pochodzi z „Zaćmienia” S. Meyer (III tom sagi „Zmierzchu”)
**datura – zawiera atropinę, odpowiednio spreparowana wywołuje omamy i halucynacje; wynikiem jej zażycia są powiększone źrenice, mogą tez wystąpić drgawki i trudności z oddychaniem


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Pon 17:13, 22 Lut 2010, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
Gelida
Zły wampir



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znienacka

PostWysłany: Pon 15:25, 22 Lut 2010 Powrót do góry

I Od 1 do 5

1. Pomysł na temat
A: 3
B: 4

Uzasadnienie:
Tekst A zdobył akurat tyle punktów, ponieważ zrobienie Billy'ego Blacka ojcem Embry'ego wydało mi się dość oklepane - to Billy jest nam najbardziej znany ze starszyzny plemienia, a wykreowanie nowego bohatera, mając do dyspozycji tylko jego nazwisko mogłoby dać ciekawszy efekt. Pomysł na drugi tekst wydał mi się bardziej kreatywny, może trochę zagmatwany przez wprowadzenie wielu bohaterów, jednak w efekcie ciekawszy i bardziej intrygujący.

2. Realizacja tematu
A: 4
B: 3

Uzasadnienie:
Tekst pierwszy został napisany zgrabnie i gładko, bez niedomówień. Uważam jednak, że co za dużo, to niezdrowo - retrospekcje przeważały nad właściwą akcją, a powinno być odwrotnie. Tekst B był strasznie zagmatwany: wprowadzono zbyt wiele wątków, przez co ten główny - kim jest ojciec Embry'ego - był momentami spychany na dalszy plan.

II Coś o stylu – Kto lepszy (A: 0 to B: 1; A:1 to B: 0)

1.Poprawność gramatyczna i ortograficzna
A: 1
B: 0

2. Interpunkcja
A: 1
B: 0

3. Słownictwo
A: 0
B: 1

4. Plastyczność opisów
A: 1
B: 0

5. Dialogi
A: 0
B: 1

6. Estetyka zapisu
A: 1
B: 0

III Rozdzielamy punkty (A: 2 to B:3; A: 4 to B: 1 itd)

1. Postacie (5 punktów do podziału)
A: 3
B: 2

Uzasadnienie:
Tekst A skupia się głównie na postaci Billy'ego, przez co jest dokładniej opisany i lepiej go poznajemy. Jego odczucia są bardzo żywo opisane. Wykreowanie postaci Mayi było dobrym pomysłem - ożywiło opowiadanie. W tekście B odczułam nadmiar bohaterów, jednak każdy miał własny pogląd na daną sprawę. Zostali jednak zbyt powierzchownie opisani. Wprowadzenie Edwarda na scenę okazało się moim zdaniem złym pomysłem - nie pasowało do danej historii.

2. Ogólne wrażenie (3 punkty do podziału):
A: 2
B: 1

Uzasadnienie:
Mam słabość do historii nieszczęśliwej miłości (patrz tekst A), jednak nie zastosowano się do warunku - wpleść dany cytat do opowiadania. Tekst jednak nie był pisany na siłę, podczas gdy w przypadku Tekstu B miałam wrażenie, że tak jest. Druga miniatura była jednak trochę tajemnicza, skłaniająca do dalszych przemyśleń. Poruszyła ciekawy wątek: kobiety a plemię Quileute.

Tekst A: 16
Tekst B: 12

PS. W temacie jest błąd - powinno być Quileuci.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Prawdziwa
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p

PostWysłany: Pon 16:43, 22 Lut 2010 Powrót do góry

I Od 1 do 5

1. Pomysł na temat
A: 2
B: 4

Uzasadnienie: Przedstawienie całej sytuacji za strony Billy'ego (tudzież ojca Embry'ego) wydało się najbardziej oczywistym rozwiązaniem. Sytuacja przedstawiona ze strony osoby zaangażowanej w wydarzenia. natomiast tekst b był miłym zaskoczeniem. W tekście przeskakiwało się z jednego miejsca na drugie, co trochę dezorientowało, ale koncepcja była bardzo oryginalna.

2. Realizacja tematu
A: 3
B: 2

Uzasadnienie: Tekst A bardzo dużo wyjaśnił ( i dużo też namieszał, ale mniejsza o to). Historia opowiedziana od początku do końca, rzeczowo. Tekst B sprawił, że po krótkiej chwili pogubiłam się i po prostu nie wiedziałam co się dzieje. To przeskakiwanie z miejsca na miejsce było dla mnie bardzo męczące, najpierw B i E, potem ognisko, potem jeszcze co innego. Trochę ciężko się połapać.

II Coś o stylu – Kto lepszy (A: 0 to B: 1; A:1 to B: 0)

1.Poprawność gramatyczna i ortograficzna
A:0
B:1

2. Interpunkcja
A:0
B:1

3. Słownictwo
A:1
B:0

4. Plastyczność opisów
A:1
B:0

5. Dialogi
A:1
B:0

6. Estetyka zapisu

A:1
B:0

III Rozdzielamy punkty (A: 2 to B:3; A: 4 to B: 1 itd)

1. Postacie (5 punktów do podziału)
A:3
B:2

Uzasadnienie: W A postaci występuje mniej, więc i lepiej można je poznać. Zaczynając od Mayi: była osobą ciekawą, choć nie koniecznie realną. Wydaje mi się, że przebywając tak często z Billy'm powinna choć raz nasunąć jej się rozmowa o rodzinie. Ale ja znowu zmierzam w innym kierunku, już nie będę się nad tym rozwodzić;p A billy kojarzy mi się z tym Billy'm z sagi, statecznym, poważnym mężczyzną. A tu proszę- skok w bok. Chociaż nawiązując do całej historii wydaje mi się on jednak pozytywną postacią. Miał też takie dość duże problemy natury moralnej, przyznać się do zdrady czy ukrywać dziecko. Takie też problemy przyczyniły się do tego, że reasumując wspominam go dobrze. Ok, namąciłam, sama nie wiem co napisałam;p
W B postaci jest wiele, bardzo. Sara Call wydała mi się ( kochana autorko, nie gniewaj się;p) nawiedzona. Naprawdę. Te jej zdawkowe odpowiedzi " w swoim czasie", "kiedyś to dobra data" sprawiły, że wydała mi się trochę dziwaczna, nierzeczywista. W ogóle trudno było połapać się w charakterach bohaterów, teraz się śmieją i żartują, a zaraz są mroczni i źli na siebie.

2. Ogólne wrażenie (3 punkty do podziału):
A:2
B:1

Uzasadnienie: Tekst pierwszy, chociaż miej oryginalny, dzięki swojej prostocie w przekazie zasłużył sobie na zwycięstwo. Sytuacja była jasno przedstawiona, bez żadnych niedomówień. Tekst B był ciekawy, a autorka pewnie włożyła w niego wiele pracy, ale jednak podpadł sobie tymi szybkimi przejściami w czasie i miejscu.

Razem:
A-12 <-- 14 pomyłka w podliczeniu P.
B-11

Tak wiec, różnica nieduża, gratuluję obu autorkom.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
losamiiya
Dobry wampir



Dołączył: 27 Lis 2009
Posty: 1767
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 212 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Mexico City.

PostWysłany: Pon 17:12, 22 Lut 2010 Powrót do góry

I Od 1 do 5

1. Pomysł na temat
A: 4
B: 4

Obie autorki miały przed sobą bardzo duże wyzwanie, podołały, jak najbardziej. Podziwiam oba pomysły. Tekst A jest delikatny i prosty, pomysł bardzo mi się podoba. Tekst B jest intrygujący, ale nieco zagmatwany.

2. Realizacja tematu
A: 4
B: 3

Pierwszy tekst jest dla mnie fenomalny... i dałabym 5 punktów, gdyby nie fakt, iż nie znalazłam w nim cytatu, o który tekst był oparty...
Natomiast B jest troszkę pomieszany, momnetami musiałam wracać, by nie zgubić wątku. Pomysł dobry, ale za dużo przeskoków.


II Coś o stylu – Kto lepszy

1.Poprawność gramatyczna i ortograficzna
A: 0
B: 1

2. Interpunkcja
A: 1
B: 0

3. Słownictwo
A: 1
B: 0

4. Plastyczność opisów
A: 1
B: 0

5. Dialogi
A: 0
B: 1

6. Estetyka zapisu
A: 1
B: 0

III Rozdzielamy punkty

1. Postacie:
A: 4
B: 1

Och, tekst A chwycił mnie za serce Blackiem. Było to coś cudownego. Również postać Mayi jest bardzo ważna, przedstawiona w bardzo piękny sposób... Postacie z tekstu A przemawiają do mnie uczuciowo, są bardzo urzekające.
Postacie z tekstu B są... w porządku. Strasznie przeszkadza mi tu postać Edwarda, więc to jest na minus. Ale są to postacie, które ja dobrze już znam i nie zaskoczyły mnie w żaden sposób...

2. Ogólne wrażenie:
A: 2
B: 1

Mam tą słabość (co wszyscy już wiedzą), że kocham wszystko, co romantyczne... Tekst A taki jest. Jest bardzo emocjonalny i dosłowny.
Tekst B czytało mi się ciężej, gubiłam się, i choć chciałam skupić się na danej historii - nie wiele się dowiedziałam.

Sumując:
A: 18
B: 11


Gratuluję dziewczyny! naprawdę dobra robota! :)


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 13:37, 23 Lut 2010 Powrót do góry

I Od 1 do 5

1. Pomysł na temat
A: 4
B: 2

Uzasadnienie:
Spodobało mi się to, że głównym bohaterem miniaturki A został Billy Black, którego w sadze nie darzę zbytnią sympatią. Dziś, gdy zapoznałam się z jego historią od takiej strony, od takiej którą wykreowała autorka tego tekstu - nawet poczułam odrobinę sympatii do niego. Cieszę się, że mogłam go jakoś tak dogłębniej poznać. Na dodatek wprowadzenie Mayi do miniaturki też wyszło na plus. No i to, że Embry jest synem Blacka i w ogóle ta cała historia z jego narodzinami. Kurcze, spodobało mi się to, serio.
Drugi pomysł może i miał potencjał, ale był tak pogmatwany, zakręcony. Za dużo było bohaterów, za dużo miejsc, za dużo jakiś takich niepotrzebnych wtrąceń. Przynajmniej moim zdaniem. Dlatego wybieram tekst A.


2. Realizacja tematu
A: 4
B: 3

Uzasadnienie:
Tutaj również stawiam na A. Historia w nim opowiedziana mnie poruszyła, retrospekcje bardzo mi się podobały. Wydaje mi się, że historia była naprawdę bardzo dobrze napisana od początku do końca. Żadnych niedomówień.
B jak już wspomniałam był zakręcony tak, że momentami nie wiedziałam kto, co, jak i gdzie. Nie jest zły, ale A jest lepiej napisany i skupia się na jednym bohaterze, a tutaj było tego za dużo. Główny wątek spadł na dalszy plan.
Podobały mi się retrospekcje w A, ale było ich trochę za dużo. Gdyby było ich trochę mniej, dałabym tej mini nawet 5 punktów.

II Coś o stylu – Kto lepszy (A: 0 to B: 1; A:1 to B: 0)

1.Poprawność gramatyczna i ortograficzna
A: 1
B: 0

2. Interpunkcja
A: 1
B: 0

3. Słownictwo
A: 0
B: 1

4. Plastyczność opisów
A: 0
B: 1

5. Dialogi
A: 1
B: 0

6. Estetyka zapisu

A: 1
B: 0

III Rozdzielamy punkty (A: 2 to B:3; A: 4 to B: 1 itd)

1. Postacie (5 punktów do podziału)
A: 4
B: 1

Uzasadnienie:
W mini B było za dużo bohaterów. Na żadnym nie można było skupić uwagi, żaden nie został przedstawiony konkretniej, żaden nie wybijał się na pierwszy plan. Wszyscy zostali potraktowani przez autorkę po macoszemu. Lepiej było skupić się na bohaterach głównego wątku, bo tak odnoszę wrażenie, że sklejają się w jednolitą masę, z której nikt się nie wybija.
W A mamy Billy'ego, który jest opisany porządnie, wyzwala w odbiorcy emocje. jego historia mnie poruszyła. Nie spodziewałam się u niego takiej przeszłości. Autorka sprawiła, że go nawet polubiłam. A to naprawdę wyczyn.
Poza tym Maya, która jest dużym plusem tego tekstu. Według mnie bardzo dobrze, że autorka zdecydowała się wprowadzić ją do fabuły.

2. Ogólne wrażenie (3 punkty do podziału):
A: 2
B: 1

Uzasadnienie:
Lubię wątki, dotyczące sfory. Dlatego też z przyjemnością zapoznałam się z tym pojedynkiem. Jeden tekst jest bardzo dobry. Drugi średni. Miniaturka A jest zdecydowanie moim faworytem. Bohaterowie są wyraziści, tekst wzbudził we mnie dużo emocji, a historia mnie zaciekawiła.
B wypada gorzej na tle A. Bohaterowie są nijacy, żaden z nich się nie wybija, główny wątek gdzieś zaginął. Przykro mi, naprawdę.

Podsumowanie:
A - 18
B - 9


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 21:16, 23 Lut 2010 Powrót do góry

I Od 1 do 5

1. Pomysł na temat
A: 5
B: 4

Uzasadnienie: Niesamowicie podobał mi się pomysł pierwszej miniaturki, retrospekcje ślicznie przeplatają się z teraźniejszością, poza tym wszystko mnie w niej przekonuje. Tekst B bardzo mi się podobał, ale był jakiś taki trochę pogmatwany jak dla mnie ^^"

2. Realizacja tematu
A: 5
B: 4

Uzasadnienie: W tekście A spełniono wszystkie warunki, wyszła z tego ładna, ciekawa i poprawna łatka. Natomiast miniaturka B nie odpowiedziała jednoznacznie na najważniejsze pytanie i teraz za to tylko 4 punkty, może faktycznie autorka starała się być kreatywna, ale bądź co bądź to jest miniaturka i nie zawsze korzystne jest dla tej formy stwarzanie dużej ilości bohaterów.

II Coś o stylu – Kto lepszy (A: 0 to B: 1; A:1 to B: 0)

1.Poprawność gramatyczna i ortograficzna
A:1
B:0

2. Interpunkcja
A:0
B:1

3. Słownictwo
A:1
B:0

4. Plastyczność opisów
A:1
B:0

5. Dialogi
A:0
B:1

6. Estetyka zapisu

A:1
B:0

III Rozdzielamy punkty (A: 2 to B:3; A: 4 to B: 1 itd)

1. Postacie (5 punktów do podziału)
A:2
B:3

Uzasadnienie: Powiem tak, zaczarowało mnie całkowicie jak autorka tekstu B ukazała relacje Belli i Edwarda, w zasadzie to trochę przyćmiło główny wątek, ale ich rozmowa była ukazana tak delikatnie, ulotnie i czarująco, że nie mogłam nie dać tutaj więcej punktów autorce drugiej mini. A tekście A bardzo podobały mi się postacie, też mnie na swój sposób zauroczyły, ale musząc wybrać lepsze tak zadecydowałam :)

2. Ogólne wrażenie (3 punkty do podziału):
A:2
B:1

Uzasadnienie: Tekst A był śliczną poprawną łatką, bardzo ładnie wpisał się w kanon i mnie zauroczył, autorka skupiła się na spełnieniu wymagać pojedynku i zrobiła to w świetny sposób. W tekście B najbardziej podobał mi się, jak już wspomniałam ^^, wątek Belli i Edwarda, było on na tyle dobry, że przyćmił, w moich oczach, całą resztę, a ona była ważniejsza. Poza tym za dużo wątków jak na taką krótką formę i przez to trudno odczytać najważniejszą informację.

Podsumowanie:
Tekst A: 18
Tekst B: 14


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Mille
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Wschodu, nie wiadać? xd

PostWysłany: Śro 14:58, 24 Lut 2010 Powrót do góry

1. Pomysł na temat
A: 4
B: 5
Oba pomysły były ciekawe, jak dla mnie oryginalne. Jednak bardziej zaskoczył mnie tekst B, ze względu na tajemniczą końcówkę.

2. Realizacja tematu
A: 2
B: 4

Oba teksty zdecydowanie były na temat i zostały ciekawie zrealizowane;) Jednak w tekście A zabrakło cytatu, co, chociaż nie ujmuje treści pracy, jak dla mnie jest poważnym niedociągnięciem


II Coś o stylu – Kto lepszy

1.Poprawność gramatyczna i ortograficzna
A: 1
B: 0

2. Interpunkcja
A: 1
B: 0

3. Słownictwo
A: 1
B: 0

4. Plastyczność opisów
A: 1
B: 0

5. Dialogi
A: 0
B: 1

6. Estetyka zapisu

A: 1
B: 0

III Rozdzielamy punkty

1. Postacie (5 punktów do podziału)
A: 2
B: 3

W tekście A b. podobała mi sie kreacja Billy'ego, jednak w drugim tekście kilka postaci przyciągnęło moją uwagę, opowiadanie było dzieki nim barwniejsze.

2. Ogólne wrażenie:
A: 1
B: 2

Tekst A jest świetnie napisany, stylem przewyższa tekst B, jednak bardziej przypadł mi do gustu klimat drugiego opowiadania, dzięki drobnym motywom, ciekawej akcji, zagadce, która wzbudzała zainteresowanie poszczególnych postaci. I chociaż sentymentalny charakter tekstu A jak najbardziej podobał mi się, to tajemniczość tekstu B wydała mi się barwniejsza i ciekwasza.

A: 14
B: 15


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Invisse
Zły wampir



Dołączył: 19 Lip 2009
Posty: 355
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 15:55, 25 Lut 2010 Powrót do góry

I Od 1 do 5

1. Pomysł na temat
A: 4
B: 2

Uzasadnienie:
A: Skupił się na tym, co najważniejsze i okazało się, że to dobry pomysł, choć, mam wrażenie, nie do końca wykorzystany, tak, jak nie podobała mi się dramatyczna końcówka z serii "wybiegła z domu i nigdy nie wróciła". Trochę romantyzmu to jedno, ale nie należy przeginać.
B: Sam pomysł z urodzinami Jacoba wydawał mi się naciągany - w sadze nie było nic o tym, jak sfora obchodzi urodziny, więc trzeba było popisać się niemałą wyobraźnią, by przedstawić to dobrze. Tu tego zabrakło. Nie podoba mi się samo "nawalenie", bo nie wiem, jak to określić, wątków - spoglądając na temat, zupełnie bezsensownych i wciśniętych na siłę, jak przyjęcie urodzinowe.

2. Realizacja tematu
A: 4
B: 3

Uzasadnienie:
A: Nie było cytatu.
B: Tematem tego opowiadania nie był Embry i jego ojciec. To raczej dzień z życia sfory czy świętowanie urodzin.

II Coś o stylu – Kto lepszy (A: 0 to B: 1; A:1 to B: 0)

1.Poprawność gramatyczna i ortograficzna
A: 1
B: 0

2. Interpunkcja
A: 1
B: 0

3. Słownictwo
A: 1
B: 0

4. Plastyczność opisów
A: 1
B: 0

5. Dialogi
A: 1
B: 0

6. Estetyka zapisu
A: 0
B: 1

III Rozdzielamy punkty (A: 2 to B:3; A: 4 to B: 1 itd)

1. Postacie (5 punktów do podziału)
A: 4
B: 1

Uzasadnienie:
A: Wszystko było ładne i naturalne, a nawet żywe. Niczego więcej mi nie brak.
B: Postacie nie zachwycają, jest ich zdecydowanie za dużo, przez co ciężko wyłapać ich charaktery. Autorka nieźle sobie poradziła, robiąc przynajmniej delikatny szkic każdej postaci, ale - przykro mi - one były jak z papieru. I nie wyobrażam sobie Lei, popierającej robienie psikusów Jacobowi.
A! Wiem, co mnie dobiło w tym tekście - na szczęście, było tego mało. Bella. Z jej opisu dowiedziałam się, że jest śliczną czarnowłosą (brunetki -> odsyłam do wikipedii "kolor włosów" wszystkich zainteresowanych, bo ilość osób na forum, które biorą brunetki za szatynki jest duża) trzylatką (małe piąstki, "burknęła obrażona", spuszczona głowa i takie tam z pierwszej sceny), która od czasu, do czasu przeklina i brata się z ludźmi, których się boi.
Niech żyje kanon.

2. Ogólne wrażenie (3 punkty do podziału):
A: 2
B: 1

Uzasadnienie:
Właściwie, uzasadnienie jest w kolejnych punktach wyżej.

Ogólnie:
A: 19
B: 8
Gratuluję obu autorkom :)


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
k8ella
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova

PostWysłany: Czw 22:16, 25 Lut 2010 Powrót do góry

I Od 1 do 5

1. Pomysł na temat
A: 4
B: 4

Uzasadnienie: Oba pomysły były oryginalne, każdy na swój sposób do mnie przemówił.
A: Zachwycił mnie romantyzm i piękne opisy uczuć postaci, które wzruszały niemal do łez. Pomysł z Billym jako ojcem Embry'ego jak najbardziej mi odpowiada i wydaje się taki logiczny. Od pierwszego słowa zostałam porwana przez fabułę, a z ostatnim poczułam wzruszenie i spokój.

B: Spodobała mi się tajemniczość i nietuzinkowość wydarzeń. Może były one nieco chaotyczne, ale ja zrozumiałam wszystko dokładnie. Im dalej zagłębiałam się w treść, tym bardziej mnie porywała. Koniec pozostawił lekki i niedosyt oraz głowę pełną niedopowiedzianych opcji. Ciekawe.

2. Realizacja tematu
A: 3
B: 3

Uzasadnienie:
A: Brak cytatu jest tu uchybieniem, które niszczy doskonałość tekstu. Poza tym nieco za wiele retrospekcji, a one miały być jedynie dodatkiem. Tu przeważały.
B: Sądzę, że zbytnie nagromadzenie postaci i wydarzeń nieco rozmyło główny cel tego tekstu. A szkoda, bo bardzo interesujący.

II Coś o stylu – Kto lepszy (A: 0 to B: 1; A:1 to B: 0)

1.Poprawność gramatyczna i ortograficzna
A: 1
B: 0

2. Interpunkcja
A: 1
B: 0

3. Słownictwo
A: 0
B: 1

4. Plastyczność opisów
A: 1
B: 0

5. Dialogi
A: 0
B: 1

6. Estetyka zapisu

A: 1
B: 0

III Rozdzielamy punkty (A: 2 to B:3; A: 4 to B: 1 itd)

1. Postacie (5 punktów do podziału)
A: 3
B: 2

Uzasadnienie:
A: Postacie świetnie zarysowane, pięknie pokazane ich uczucia, myśli i czyny. Przemawiał do mnie i Billy, i Maya. Oboje tacy niesamowicie cudowni w swojej miłości i naiwności. Stworzyli bańkę mydlaną, która pękła w zetknięciu z rzeczywistością. Szkoda, że nie potrafili sobie z nią poradzić.

B: Tu było więcej postaci, zatem i trudniej by je wszystkie dokładnie przedstawić. Jednak jak dla mnie były bardziej realne, nie takie wzniosłe. Trochę szalone i o zmiennych nastrojach, jak normalni ludzie. Na pierwszy plan wysunęli się zdecydowanie Edward i Bella oraz Lea.

2. Ogólne wrażenie (3 punkty do podziału):
A:2
B:1

Uzasadnienie:
Oba teksty zrobiły na mnie wrażenie i to duże. Pierwszy wzruszył mnie bardzo i czytało mi się to trochę jak jakąś starodawną baśń z romantycznymi kochankami. Piękne, jednak wszyscy wiedzą, że mało realne.
Drugi tekst zaciekawił mnie i pochłonął w trakcie czytania. Dał do myślenia, jak mini kryminał czy thriller.

Podsumowanie:

Tekst A: 16
Tekst B: 12

Gratuluję obu autorkom.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Cicha
Człowiek



Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 13:22, 28 Lut 2010 Powrót do góry

I Od 1 do 5

1. Pomysł na temat
A: 3
B: 3

Uzasadnienie:
Pomysł na pierwszą miniaturkę był może mniej orginalny, ale na pewno bardziej spójny, zrozumiały. Dodatkowo te piękne retrospekcje... Wyczuwałam także ujmującą gorycz Blacka, z jaką wspominał swoje błędy.
Druga miniaturka na początku wydawała mi się lepsza, ciekawsze. Jednak da dużo było w niej wątków, urodziny Blacka jakoś mnie nie przekonały, a od nadmiaru informacji po prostu pogubiłam się w tekście. Tak czy siak miała duży potencjał, za co przyznaję tu punkty.

2. Realizacja tematu
A: 5
B: 3

Uzasadnienie:
W tekście A było wszystko co powinno się znaleźć w takiej miniaturce, a dodatkowo została ona pięknie napisana.
W drugim tekście zostało wprowadzonych wielu bohaterów, nie wyjaśniono najważniejszej kwestii (tak przynajmniej uważam, chyba, że tylko ja tego nie zauważyłam przygnieciona masą wątków, bohaterów i miejsc w miniaturce).

II Coś o stylu – Kto lepszy (A: 0 to B: 1; A:1 to B: 0)

1.Poprawność gramatyczna i ortograficzna
A: 1
B: 0

2. Interpunkcja
A: 0
B: 1

3. Słownictwo
A: 1
B: 0

4. Plastyczność opisów
A: 1
B: 0

5. Dialogi
A: 0
B: 1

6. Estetyka zapisu

A: 1
B: 0

III Rozdzielamy punkty (A: 2 to B:3; A: 4 to B: 1 itd)

1. Postacie (5 punktów do podziału)
A: 2,5
B: 2,5

Uzasadnienie:
Nie umiem wskazać zwycięzcy tej kategorii...
Z jednaj strony ujmuje mnie surowość Blacka względem błędów młodości, jego uczucia, gdy spogląda na nieślubnego syna. Pokochałam Mayę, tą niewinną, ufną i nieświadomą zła panującego na świecie dziewczynę.
Z drugą miniaturką przemawia pięknie opisana relacja Belli i Edwarda. Chociaż jest nieco oderwana od tematu, zachwyciła mnie, ujęła w słowa moje wyobrażenie o ich miłości. Świetnie wykreowana została także Sue - przejmująca się losem innych kobieta, która dla dobra sprawy zacznie wtykać nos w nieswoje sprawy.

2. Ogólne wrażenie (3 punkty do podziału):
A: 2
B: 1

Uzasadnienie:
Pierwsza miniaturka wywarła na mnie większe wrażenie. Przemówiła do mnie jej delikatność, surowość Blacka wobec własnych błędów, jego rozdarcie między ukochaną a rodziną, a także niewinność Mayi - jej nieświadomość krętactwo Blacka, z które zapłacił życiem.
Drugi tekst też był dobry, jednakże zbyt wiele czynników zakłócało mi główny wątek miniaturki. Pomysł na miniaturkę był dobry, ciekawy i nieprzewidywany - może udałby się, gdyby czytelnikiem był ktoś bardziej rozgarnięty ode mnie.

Razem:
A: 16,5
B: 11,5


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Wto 10:52, 02 Mar 2010 Powrót do góry

Pojedynek zakończony. Dziękujemy głosującym.

Autorką pierwszej miniaturki była: Cornelie – zdobyła 149,5 pkt.
Drugą miniaturę napisała kirke i otrzymała od Was 103, 5 pkt.

W finale z tego pojedynku serdecznie witamy Hurra Cornelie Hurra

Gratulacje dla obu Pań za dobre starcie. Dziękujemy głosującym.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin