FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Lykaina - [Z][OOC] X Amor vincit omnia/X 2.06 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Margarett Juliett
Gość






PostWysłany: Czw 16:17, 21 Maj 2009 Powrót do góry

Opowiadanie zapowiada się fantastycznie. Dzisiaj jestem lekko rozkojarzona, a zrozumiałam wszystko.
Cud.
Opowiadanie lekkie. Kryje wiele tajemnic. Ale lubię takie opowiadania, gdzie stopniowo dowiadujemy się co się dzieje. Mam nadzieję, że będziesz regularnie dodawać nowe rozdziały.
Pozdrowienia i życzę weny. Margarett Juliett
anula00
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Grudziądz

PostWysłany: Pią 11:00, 22 Maj 2009 Powrót do góry

Bardzo i to bardzo tajemniczo sie zaczyna.
Kim jest ta dziewczyna chyba sie domyslam ale poczekam na dalsze rozdziały.
Lekko i szybko sie czyta, na błędy nawet nie patrze bo sie nie znam.
Czy masz pisac dlalej pisz, pisz i mysle że bedziesz często dodawała nowe rozdział

pozdrawiam i życze weny Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aliss.
Wilkołak



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 15:07, 22 Maj 2009 Powrót do góry

Fajnie i tajemniczo, nie mogę się doczekać kolejnej części;D
Na błędy nie zwracałam uwagi więc zapewne ich nie ma;) pisz szybciutko!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Sob 16:58, 23 Maj 2009 Powrót do góry

Przybywam w blasku chwały na moim wiernym, zdezelowanym rumaku, by przeczytać Twoje dzieło i pobiadolić na czym ten świat stoi, że ludzie piszą takie cuda. A Ty, moja droga, tymczasem nie dajesz mi pola do popisu i nie mogę się wygadać tak, jakbym chciała. Nie mam oczywiście na myśli Twojego stylu, tylko tego, że po tej części właściwie nie doszłam do żadnych światłych wniosków. Dobra, wyszło masło maślane, zaczynamy od początku.


Moja droga, jak ja Cię zaraz grzmotnę w łepetynę Twoją, to Ci się odechce wprowadzać tylu tajemnic w jedną część ^^. Dopiero zaczynasz, a już wprowadzasz mój umysł w stan zniecierpliwienia, więc możesz oczekiwać, że będę Cię molestować na PW i gg o kolejne części, bo moja ciekawość drapie mnie po wewnętrznej stronie czaszki. A ciekawa madam to okropna madam.

Jeśli chodzi o styl, to, poza kilkoma wpadkami interpunkcyjnymi (dopatrzyłam się też kilku szyków zdania, które mnie bodły, ale nie będę ich wymieniać, bo pewnie bodły tylko mnie), jest bardzo dobrze. Uwielbiałam Twój styl w tłumaczeniach, ale widzę, że dopiero tutaj w pełni rozwinęłaś skrzydła. I naprawdę cieszę się, że postanowiłaś jednak to tutaj zamieścić.
Tym bardziej, że pokazałaś nam jedną wielką tajemnicę, co jest cholernie rajcujące, muszę rzec Wink. W każdym bądź razie nie zdarza się to często, a jeśli dobrze to wszystko poprowadzisz, to wyjdzie z tego arcydziełko.
I kim, do jasnej Anielki, jest ta młoda, naiwna, nierozważna młoda dama, która cisnęła się bez powodu w leśne gęstwiny? Tuszę, iż Bella, ale wielka Pernix może nas przecież zaskoczyć, czyż nie? Wink

No, koniec mojej bezsensownej tyrady, idę betować RS, bo mi Julia łeb urwie, jak tego nie zrobię. A wolałabym go zatrzymać, będzie mi potrzebny na sprawdzianie z łaciny Wink

Ave Ci,
Mami B.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Sob 16:59, 23 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Nie 16:49, 14 Cze 2009 Powrót do góry

Udało się napisać drugi rozdział. Myślę, że już wiele w nim zdradziłam. Wink Ale trzymam jeszcze w zanadrzu inne tajemnice.

Betowała: cierpliwa AngelsDream, dziwię się, że trwasz przy mym marudnym boku Wink ale dziękuję :*
beta interpunkcyjna: thingrodiel, thin pomogła również usunąć pewne zgrzyty, za co wielkie Ci dzięki

2. Senne mary

Napój, podany przez nieznajomą kobietę, zawierał pewnie jakieś halucynogenne zioła, ponieważ miałam wrażenie, jakbym znalazła się w innym świecie. Czułam żar ogniska i intensywną woń pieczonej kiełbasy. Obraz był nadzwyczaj rzeczywisty, jakbym nie śniła, a przeniosła się w czasie i uczestniczyła w wydarzeniach. Wszyscy wokół śmiali się, chłopak o długich, kruczoczarnych włosach grał na gitarze. Otaczał go wianuszek wpatrzonych jak w boga dziewcząt. Grupka młodzieży, która zebrała się po przeciwnej stronie, popijała puszkowane piwo, dopisywał im humor, niektórym aż za bardzo. W mojej wizji czułam się nieswojo. Nie stałam na uboczu, ale wyraźnie różniłam się od reszty, tak mi się przynajmniej zdawało. Wszyscy sprawiali wrażenie dobrze zgranej paczki. Niebieskooki blondyn pochylił się nade mną, szepcząc coś do ucha. Kiedy całkiem ładna dziewczyna o słomianych włosach zobaczyła jego zainteresowanie moją osobą, ruszyła w naszą stronę. Jej oczy wyglądały, jak gdyby w małych źrenicach zgromadziło się tysiące gromów, zdolnych do wystrzału już za kilka sekund. Chłopak spojrzał w stronę zbliżającej się gromowładnej piękności. Wtedy ta, w mgnieniu oka zmieniła swój wyraz twarzy. W jednej chwili patrzyła na swego wybranka, oblepiona słodkością niczym patyk owinięty cukrową watą. Była niezłą aktorką, to trzeba jej przyznać.
- Mike, mógłbyś dołożyć drwa do ogniska, nie chcemy przecież, żeby ta noc się tak szybko skończyła - wymruczała uwodzicielsko. Musiała połechtać jego próżność, zwracając się z tak ważnym, męskim zadaniem jak pilnowanie żaru. Chłopak dumnie udał się na skraj polanki, gdzie leżały wysuszone gałęzie i ułożone w stos kołki pociętych pniaków. Jasnowłosa gracja spojrzała na mnie wymownie. Jej mina nie zapowiadała nic dobrego.
- Przegięłaś, Bello! Myślałam, że się rozumiemy w kwestii układów damsko-męskich. Ty tymczasem postanowiłaś zatrzymać sobie otwartą furtkę do serca każdego godnego uwagi faceta.
- Jess...
- Nie przerywaj mi, proszę. Nie dość, że owinęłaś sobie wokół palca Cullena, to odbierasz mi zainteresowanie Mike'a.
- Ale ja się z nim tylko przyjaźnię, nic do niego nie mam.
- Najwidoczniej mało się starasz. Zgrywasz niezdarne niewiniątko, które potrzebuje męskiego oparcia. Takie dziewczyny jak ty są najgorsze. Szara myszka, wodząca oczami niczym zraniony szczeniak. Jesteś taka jak twoja matka. Nie wiem, co oni w tobie widzą, ale to się zmieni. Nie powinnaś ze mną zadzierać, na pewno pożałujesz, że się tu przeprowadziłaś.
Odeszła bez słowa, zostawiając mnie z otwartą ze zdziwienia buzią. Błysk w jej oczach nie prorokował kapitulacji. Udała się wprost do skupionej przy ognisku grupki. Mike pomachał do mnie zachęcająco. Jego uśmiech był tak szeroki, że nawet z tej odległości można było policzyć prawie wszystkie, lśniące bielą zęby. Może faktycznie niedostatecznie dałam mu do zrozumienia, że nasze relacje muszą pozostać na stopie koleżeńskiej. Zachowanie Jessiki zupełnie odebrało mi chęć do zabawy. Nie dość, że Edward musiał udać się na większe polowanie, to teraz czułam się parszywie względem, jak mi się wydawało, koleżanki. Bez entuzjazmu podeszłam do reszty biwakowiczów. Jess brylowała w towarzystwie, flirtowała z Robertem, najwyraźniej próbując wzbudzić zazdrość w niezainteresowanym nią Mike'u. Kiedy spostrzegła, że jej działania nie przynoszą zamierzonego efektu, ponownie zapaliła się w niej iskra zemsty. Uciszyła towarzystwo i gremialnie zaproponowała:

- Słuchajcie, a może zabawimy się w „Sekrety Forks”? Bella nie zdążyła poznać jeszcze wszystkich tajemnych historyjek, dotyczących naszego miasta, o których niby nie wie nikt, a jednak znają je wszyscy. A może poznamy dzięki temu jeszcze jakieś nowe, fascynujące tajemnice.
- Pewnie, dobry pomysł. Bello, może wydaje ci się, że nasze miasteczko jest nudne, ale nawet nie przypuszczasz, ile zabawnych opowieści ma w swojej historii - odpowiedziała, nie spodziewająca się niczego złego, Angela.
Zastanawiałam się, co może z tego wyniknąć. Widząc nastawienie Jess, zapewne nic dobrego. Przytaknęłam, aprobując pomysł.
- To może ja zacznę - powiedział Ben. – Pamiętacie, jak mąż pani Goldiger wykopał dół w ogródku? Wszyscy podejrzewali, że zakopał tam psa. Psiak był już stary i miał prawo przejść na drugą stronę... Tymczasem biedny Tim, niedopieszczony przez pulchną Agathę, zakopał tam porno- zabawki, które gromadził przez wszystkie lata. Musiał jeździć po swoje erotyczne gadżety aż do Seattle. Biedak nie miał, gdzie ich wyrzucić, bo stara pilnowała go na każdym kroku.
- Ben, to wcale nie było śmieszne – powiedziała zażenowana Angela. Kilkoro chłopaków z naprzeciwka podśmiechiwało się z głupawej historyjki o nikłej atrakcyjności.
- Ale historia, która wydarzyła się naszemu Benowi w pamiętne lato 2004 jest warta wspomnienia, pamiętacie?
- Zamknij się albo wylądujesz w tym ognisku! – zagroził zainteresowany, jednak Eric kontynuował.
- Wyobraź sobie, Bello, że wówczas nasz Ben szalenie kochał się w Silvie, która przyjechała do zapyziałego Forks na wakacje. Była Francuzką, dlatego przyciągała oczy prawie wszystkich tutejszych chłopaków. Wiadomo, Europejka i to ze stolicy miłości. Mnie nie ruszała, ale Ben wpadł po uszy. Chłopak miał pecha, bo Silvie w ogóle nie zwracała na niego uwagi. Zmieniła nieco zdanie, kiedy Ben wpadł na pomysł, że poderwie ją „na macho”. Zaaranżował piknik w parku, ubrał się jak na elegancika przystało. Wiesz, czarny garnitur, biała koszula, wykrochmalona mucha pod szyją, nażelowane włosy. Old Spice ojca rozchodził się w promieniu dziesięciu metrów od naszego amanta. Przyniósł jej kwiaty, sto frezji przybranych w koronkowy welon. Zachwycona miłośniczka croissantów – tak, na piknik przygotował ten francuski specjał, nadziewany morelowymi powidłami - zanurzyła nos w kwiatach i mocno wciągnęła zapach. Z płatków niewinnych roślinek, wprost do jej malutkiego noska, wleciała osa, która użądliła ją w pysznie przekrwione nozdrza. Nos dziewczyny zaczął puchnąć niczym balon. Przerażony Ben zrobił się czerwony jak burak, a Francuzeczka zaczęła przeklinać w swoim języku. Zdecydowanie nadużywała ich narodowego „merde”. Wykrzyczała tylko, że ma ją zabrać do szpitala i zaczęła się słaniać. Ben zawiózł ją swoim zdezelowanym jeepem na ostry dyżur. Okazało się, że Silvie jest uczulona na jad osy. Doktor Cullen uratował ją w ostatniej chwili, a biedny Ben omijał naszą międzynarodową gwiazdę do końca jej pobytu.
Tym razem Angela się roześmiała.
- Kochanie, nigdy nie umiałeś uwodzić dziewczyn. – Poczochrała jego bujną czuprynę.
Ja również uśmiechnęłam się pod nosem, faktycznie, nawet w Forks mogą się wydarzyć ciekawe sytuacje.
- No tak, to było całkiem zabawne, ale ja mam lepszą historię, o której pewnie żadne z was nie słyszało – odezwała się Jessica.
- To dawaj, jestem ciekawy, co takiego mogło się u nas wydarzyć, o czym nie wiemy. – Mike zachęcił ją do opowiadania.
Biedacy, nie wiedzieli, że Forks nie jest zwykłym, małym miasteczkiem, w którym nie ma nic interesującego. Deszczowa miejscowość została wybrana przez wampiry na miejsce zamieszkania. Zaś nieopodal znajdował się rezerwat pełen zmiennokształtnych. Krótko mówiąc, mieścina była pełna postaci rodem z horrorów.
- Opowiadacie o sytuacjach z niedalekiej przeszłości, ja mam za to coś niezwykłego z czasów młodości naszych rodziców. To stało się w ostatniej klasie liceum. Moja mama chodziła wtedy z Charliem. - Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia, nic o tym nigdy nie słyszałam. Jessica kontynuowała, a ja słuchałam jej w napięciu. - Zbliżał się wtedy wielki bal dla absolwentów. Renee przyjaźniła się z moją mamą, ale nie miała partnera na imprezę. Mama zlitowała się nad przyjaciółką i załatwiła jej randkę w ciemno ze swoim kuzynem. Niestety, Bill okazał się tępy jak ołówek, więc Renee szybko zakończyła zabawę i udała się do wynajętego pokoju, aby położyć się spać. Musicie wiedzieć, że bal odbywał się wtedy w Grand Hotelu. To było po pożarze, w którym spłonęło doszczętnie skrzydło szkoły wraz z aulą, przeznaczoną na tego typu uroczystości. - Do rzeczy Jess, co ci chodzi po głowie. Cały czas zastanawiałam się, do czego prowadzi ta historia. - Wszyscy nocowali w hotelu i nie muszę wam mówić, jakie były skutki nocowania poza domem, po imprezie suto zakrapianej alkoholem, który łatwo udało się przemycić na balangę. Renee, jak już wspomniałam, udała się do łóżka. Biedaczka, nie miała powodzenia u chłopców. Była raczej szarą myszką, choć nie można powiedzieć, że była brzydka. Położyła się i próbowała zasnąć. Nagle do jej pokoju ktoś wszedł i zataczając się, runął na łóżko. Kiedy poczuł leżące pod kołdrą ciało, pomyślał, że to moja matka, nie wiedział jednak, że pomylił pokoje. To był Charlie i nie muszę już chyba wspominać, co stało się później. Renee w każdym razie nie protestowała długo. Po pierwsze Charlie to silny i dominujący ogier. Tak, ta iskra w jego spojrzeniu nadal jest widoczna. – Zaśmiała się głupkowato. - Po drugie, Renee skrycie kochała się w chłopaku swojej przyjaciółki. Jego można jakoś usprawiedliwić, w końcu był wstawiony, ale matka Belli zachowała się jak wredna, nielojalna suka. Mama przyłapała ich już po wszystkim, spali razem nago w jednym łóżku, to mogło świadczyć tylko o jednym. Nie muszę chyba dodawać, że damska przyjaźń w tym momencie się zakończyła. Charlie przepraszał moją mamę i ona chciała mu nawet wybaczyć... ale po miesiącu okazało się, że głupiutka Renee zaciążyła. Charlie, dżentelmen w każdym calu, gdy tylko został powiadomiony o swoim przyszłym ojcostwie, oświadczył się Renee. A potem na świecie pojawiła się mała Bella. Moja mama w akcie desperacji rzuciła się w ramiona, pożal się Boże, mojego ojca i ja jestem owocem tego rozpaczliwego związku. No cóż, Bello, powinnaś wiedzieć, że związek twoich rodziców był dość przypadkowy, a ty jesteś rezultatem zdrady. Nie dziwię się, że twoi rodzice się rozstali, skoro nigdy nie byli sobie przeznaczeni. - Zakończyła triumfującym głosem.
Wszyscy zamarli ze zdumienia, nikt się nie odezwał, a ja czułam, jak rozpadam się na kawałki. Całe moje istnienie, zbudowane na miłości rodzicielskiej, okazało się fikcją. Bajka o ich wielkiej miłości, którą byłam karmiona to stek bzdur, wymyślonych przez dorosłych, abym dorastała w poczuciu, że wszystko było tak, jak należy.
Roztrzęsiona wstałam i, łkając, wyrzuciłam z siebie:
- Nie musiałaś mi tego robić, nie w taki sposób! - Cały czas szlochając, ruszyłam w kierunku lasu. Mike próbował mnie zatrzymać, ale odepchnęłam go. - Zostawcie mnie w spokoju, chcę być sama. - Skapitulował, wiedząc, że nic nie wskóra.

(music to run)
Biegłam przed siebie. W tej chwili nic nie miało dla mnie znaczenia.
Byłam źródłem zła. Zdrada, brak miłości, obowiązek* to przyczyny mojej egzystencji. Łzy spływały po mojej twarzy niczym rwący potok. Mieszały się ze słonym potem, który oblepiał mnie całą. Przewróciłam się i zdarłam kolano aż do krwi. Brudna rana widoczna była przez rozerwane jeansy z ciemnego denimu. To nie miało znaczenia. Biegłam dalej, wewnątrz czułam się rozdarta. Każda moja komórka oddzielała się od reszty, mięśnie napięte do granic pękały niby nici pajęczyny, zerwanej ludzką ręką. Taka byłam krucha jak pajęcza sieć. Mocne i pieczołowicie układane kawałki mojego jestestwa runęły jak dom pajęczaka. Słowa Jessiki kołatały się w mojej głowie i odbijały się w niej niby piłka od ściany, podczas gry w squasha. Nie! Nie, to nie może być prawda!
Opadłam bezwładnie na mokrą od deszczu ściółkę.
Poczułam ciepły dotyk na ramieniu. Będzie dobrze, kochanie. Oni pokochali się, ale trochę później. Nie zawsze życie układa nam wzorcowy scenariusz. Nie płacz już, przypomnij sobie lata swojego dzieciństwa, na pewno jest w nich wiele rodzinnego ciepła, którego nie byłoby bez miłości. Obejrzałam się za siebie i ujrzałam jasną poświatę, niewyraźną postać. Jej głos miał w sobie coś uspokajającego. Przez chwilę zapomniałam o bólu, który rozrywał moje serce. Ona ma rację, rodzice zawsze okazywali mi wiele uczucia, a względem siebie nie zachowywali się obojętnie. Ojciec spoglądał na mamę z czułością i gładził jej włosy. W tym geście nie było nic udawanego. Może nie pokochali się od pierwszego wejrzenia, ale na pewno darzyli się gorącym uczuciem. Miałam wrażenie, że odpływam, tajemnicza postać musiała mnie jakoś zahipnotyzować, bo cały ból ulotnił się w mgnieniu oka. Jasność zniknęła, ale ja nadal czułam spokój. Poczłapałam pod drzewo, aby tam odpocząć po długim biegu. Zza grubego pnia słychać było nagłe poruszenie. Coś rzuciło się na mnie od tyłu i wbiło kły w moje przedramię. W głowie huczały mi tylko melodyjne słowa ducha: Będzie dobrze. Będzie dobrze, kochanie!
Obudziłam się zlana potem. Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Leżałam na tym samym łóżku, przy ukośnej ścianie, w chacie staruszki. Miała rację, że dowiem się czegoś więcej.

_______
* tłumaczę to, co może być nielogiczne dla Was. Mówiąc, że "obowiązek" jest przyczyną egzystencji, mam na myśli Charliego i to ze poczuł się w obowiązku wziąć odpowiedzialność za nowe życie, jakim była Bella.

I jak?


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Pią 12:01, 10 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Nie 17:11, 14 Cze 2009 Powrót do góry

No cóż, wiedziałam, że kto jak kto, ale Ty, droga Julio, z pewnością nie zawiedziesz.
Dowiedzieliśmy się bardzo dużo i chociaż wiedziałam o tym pomyśle już wczoraj, to muszę przyznać, że zaskoczyłaś mnie sposobem, w jaki to opisałaś. Wzmocniłaś pozycję Jessiki jako największej suki i stworzyłaś kanonicznego Mike'a. Historyjka z Benem była całkiem miłym zapychaczem, przyznaję.
Zastanawia mnie tylko, czy to działo się zaraz przed pamiętnym biegiem przez las i wylądowaniem w domu staruszki, czy dawno temu. I czy to była tylko wizja Belli, z której przez przypadek dowiedziała się prawdy?
Oj, kobieto, jak Ty mnie denerwujesz Wink

Nad zdolnościami pisatorskimi (jak już mówiłam, neologizmy rządzą) mogłabym się rozwodzić przez cały boży dzień, ale ponieważ muszę przepisać nową część tłumaczenia, to będzie w miarę krótko, nad czym ubolewam.

Julio, jak ktoś kiedyś powiedział (do mnie, swoją drogą, ale nie będę się chwalić Wink), jesteś czarodziejką słów. Potrafisz wciągnąć czytelnika w swój magiczny świat i sprawiasz, że nie chce się od niego oderwać. Znam niewielu ludzi, którzy potrafią pisać w ten sposób, a Ty znajdujesz się w ścisłej czołówce.
Jedyne, o czym mogę teraz marzyć, to spotkać Cię osobiście, byś przelała na mnie trochę swojego geniuszu.

Myślę, że pofarmazoniłam Ci już wystarczająco ładnie, a po mnie przyjdą jeszcze inni, którzy powiedzą coś mądrzejszego.

Z wyrazami szacunku,
Madam B.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 17:45, 14 Cze 2009 Powrót do góry

Widzę, że jednak Twoje bety uwinęły się bardzo szybko Wink Jak już wspominała rozdział bardzo mi się podobał. Całkowicie mnie zaskoczył rozwój wypadków. Przepięknie wychodzą Ci opisy, aż widziałam przed oczami historię Bena i Silvii, tak samo ucieczkę Belli. Piosenka też bardzo dobrze dobrana. Poza tym ten rozdział o wiele bardziej wzbudza ciekawośc co do nastęnych części. Jestem bardzo ciekawa co się stanie z Bellą i co ją ugryzło ^^ W sumie się tak nad tym zastanawiałam i stawiam ja wilkołaka, bo tego jeszcze nie było ^^
Pozdrawiam :)


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Nie 17:45, 14 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Nie 18:39, 14 Cze 2009 Powrót do góry

Tadaaam! Przybyłam. Nie mogłam tego pisać przy becie... Nie, wróć, mogłam. Ale stwierdziłam, że zostawię to sobie do komentarza.

No to piszę... Ale z tej Jessiki (tu wstaw ulubioną soczystą obelgę)! Najgorsze/Najlepsze jest to, że, niestety, takie dziewuchy istnieją, nie tylko w świecie nastolatków. Wredne żmije, co tylko czekają, by komuś przysolić, bo lubują się w upokarzaniu innych. Potrafią opowiadać historie wyssane z palca i wyolbrzymiać durne plotki. Chyba za dużo takich osób spotkałam w życiu.

Podobnie jak Niobe obstawiam wilkołaka. To by było ciekawe. I jakie możliwości do rozwoju historii!

Weny życzę, Pernix!
jędza thin

PS Madame, dla mnie to jasne - Bella była na biwaku z paczką przyjaciół (oraz "przyjaciół", jak widać na załączonym obrazku), zaszło to, co widać, dziewczyna uciekła, użarło ją coś i dalej jest staruszka. ACZKOLWIEK mogę się mylić. Pernix nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa...


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 22:10, 14 Cze 2009 Powrót do góry

Chciałabym zacząć od tego, że cieszę się, iż mam jakiś udział w powstawaniu tego opowiadania. Jest inne w tym jak najbardziej pozytywnym sensie - wyróżnia się, ponieważ nie dotyczy tylko Belli i Edwarda i ich wielkiej miłości, a przynajmniej nie głównie.

Tutaj narażę się na urwanie głowy, ale Julia wie, bo już to jej pisałam, że końcówka jednak trochę mnie rozczarowała. Z drugiej strony rozumiem, czemu jest tak, a nie inaczej i czekam na ciąg dalszy. Bardzo spodobała mi się postać Jess - wprawdzie jest ostatnią kundlicą, ale jej opowieść podsyca emocje. To jakoś mi do niej pasuje po prostu. Jest po ludzku zepsuta - nawet nie zła, ale po prostu zawistna. To taka wersja zepsutego jabłka z ładną, błyszczącą skórką.

Na razie jeszcze wiele rzeczy musi się wyjaśnić i poukladać. Jeszcze wszystko wciąż przed nami, chociaż oczywiste, że ja wiem trochę więcej. Wink Taki los bety. Jakoś to jednak dźwigam i rezygnować nie zamierzam, chociaż walczyłam z Julią o kilka zdań jak lwica. Wink


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Nie 22:25, 14 Cze 2009 Powrót do góry

Ja się wypowiem w sprawie betowania: Angels po prostu musisz prostować, to co powstaje pod wpływem emocji w mojej głowie. Jako matka tego dziecka, nie widzę jego wad, ale na szczęście mam Ciebie i mi te kwiatki/chwasty z ogródka skutecznie wyrywasz. :)
Thin też co nieco wyrwała. A za przecinki (kropki) ubóstwiam Cię thin i podziwiam, też chcę posiąść ten dar. Obiecuję sobie zakupić Słownik PWNu!
Bardzo się cieszę, że obie się zgodziłyście na współpracę. Przynajmniej nie muszę się wstydzić.
Madam, niobe... tak mi słodzicie, że żyję w coraz większej frustracji, że nie spełnię Waszych oczekiwań i w sensie mojego "pisarzenia" (też lubię neologizmy =) ), bo bieg historii zależy już tylko ode mnie. devil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Prudence
Wilkołak



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta

PostWysłany: Pon 0:35, 15 Cze 2009 Powrót do góry

Przeczytałam, stwierdzam, że nadal mi się podoba. Ten rozdział w porównaniu z pierwszym wypadł blado, brakowało mi chyba tajemnic.
Jessica wypadła fajnie, tak zołzowato:P Fajnie bo podoba mi się sposób jej przedstawienia. akcja szybka, prosta i ukazująca wiele z przeszłości Belli.
Mam podejrzenia jak potoczy się dalej to opowiadanie, ale mam nadzieje ze są mylne, bo lubie być zaskakiwana :)
życzę weny


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Gość






PostWysłany: Pon 14:33, 15 Cze 2009 Powrót do góry

I nie mam się do czego przyczepić devil

Czy ta Bella zawsze musi być taką ciotą? Nie mogła wyjąć z ogniska na wpół płonącego kawałka drwa i przyłożyć nim Jessice? Ja bym jej nie oszczędzała. Okazała się, jak zwykle, podłą suką.

Idźmy dalej.
Widać, że Twoje opowiadanie (w sumie mam na myśli najbardziej ten rozdział) jest dopracowane i dopieszczone. Choćbym chciała, to nie mam jak się przyczepić devil

Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na kolejny rozdział i życzyć weny Wink
Pozdrawiam,
M.
Vivienne Grace
Człowiek



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 14:54, 15 Cze 2009 Powrót do góry

O widzę, że coś szybka ta beta od przecinków :) Tak a propo to obydwie bety wspaniale się spisały :)
No, więc teraz przynajmniej mogę stwierdzić iż nie czuję się już oszukana. Przeciwnie. Czuję się bardzo usatysfakcjonowana Wink

I teraz najtrudniejsza część czyli napisanie czegoś konkretnego o tekście. Czuję się do tego w pewien sposób zobowiązana, ale z drugiej strony mam z tym niemały kłopot. Głównie dlatego, że wbrew temu co napisałaś, to wcale nie zostało tak dużo (przynajmniej dla mnie) wyjaśnione. Ale cóż...ja zawsze chciałabym od razu wszystko wiedzieć :)
Miałam spore problemy z wyobrażeniem sobie całej sytuacji z Charlie i matkami Belli oraz Jessiki. Było to duże zaskoczenie....i chyba właśnie dlatego mam wątpliwości co do prawdomówności Jessiki. Nie jest nowością, że takie suki jak ona rzadko kiedy mówią coś co jest prawdą. Tak będąc przy temacie, to bardzo spodobało mi się jak stworzyłaś jej postać. Jest niby kanoniczna, a jednak nie do końca. Wkońcu w książce tylko myślała nie tak jak trzeba, a do Belli złego słowa nie powiedziała. Tutaj natomiast jest znacznie bardziej bezpośrednia. To dodaje takiego smaczku :D
Historia Bena była całkiem sympatycznym dodatkiem.
Natomiast ostatni fragment.....no cóż spodobał mi się i jednocześnie nie do końca. Napewno wpasował się w klimat całej treści jednak czuję taki lekki niedosyt. Nie jestem z kolei pewna co bym tu zmieniła. Nie wiem, skołowałam się troche :) I teraz największa zagadka rozdziału: co ugryzło Belle? Pojawiły się tezy o wilkołaku. Ja bym nie była tego taka pewna. Oczywiście to całkiem możliwe, ale mam cichą nadzieję, że włożysz w to więcej swoich własnych pomysłów, a nie zaczerpniętych z książki. Poprostu tak by chyba było ciekawiej :)

Pozdrawiam i życzę weny
Vivienne


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pon 15:22, 15 Cze 2009 Powrót do góry

Nuta tajemniczości, która pojawiła się w pierwszej części twojego opowiadania zaintrygowała mnie i z chęcią przeczytąłam drugi rozdział. Bardzo dobry styl pisana, przyjemnie się czyta. Mam nadzieję że w kojenych rozdział rzucisz trochę więcej światła na tajemnicze ugryzienie Belli, na postać babci leczącą ją i tą postać w poświacie w lesie :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Margarett Juliett
Gość






PostWysłany: Pon 16:58, 15 Cze 2009 Powrót do góry

Kobieto ty tu miałaś niby dużo wyjaśnić. Dla mnie było tego wyjaśniana stanowczo za mało. Nadal nic nie wiem. Moje przypuszczenia po pierwszym rozdziale się nie sprawdziły. Teraz więc wysnułam nowe, które pewnie też się nie sprawdzą, ale taka moja natura i tego nie zmienię. Co do fabuły...
To opowiadanie mnie cały czas zaskakuje i dobrze. Tajemnice są bardzo... potrzebne. Niektóre opowiadania przez brak tajemnic tracą swój urok. Temu to nie grozi.
Bety szybko się uwijają i chwała im za to. Oby następny rozdział ukazał się szybko.
Pozdrowienia
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pon 21:03, 15 Cze 2009 Powrót do góry

Masquerade, ja nie robię z Belli cioty! Nie, ona będzie inna w tym opowiadaniu. Jej reakcja jest dość zrozumiała. Po pierwsze szok, a po drugie czuła się oszukana, całe życie żyła w kłamstwie, choć motywy były zacne, to nikt nie lubi być oszukiwanym.
Gwoli wyjaśnienia, od razu mówię, że Jessica wysyczała całą prawdę, chcę rozwiać wątpliwości, bo już nie zamierzam tego weryfikować, nie będzie raczej kiedy. :)

Uwaga teraz mały spojler, więc proszę nie czytać, kto nie chce:

Informuję, żebyście się nie rozczarowały,
że kolejna część będzie się skupiała na babuszcze i na tym jak się znalazła w lesie. Co nieco będzie o ugryzieniu,
ale jeszcze nie wszytko wyłożę Wink To, co niedźwiedzie lubią najbardziej, zostawiam na czwarty


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Pią 12:02, 10 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Jessy
Dobry wampir



Dołączył: 10 Sie 2008
Posty: 518
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Sob 19:59, 27 Cze 2009 Powrót do góry

Przeczytałam i spodobało mi się. Jeśli będziesz pisać tak ciekawie jak dotąd to myślę, że mogłaby z tego wyjść książka. Pozmieniałabyś imiona, niektóre cechy charakteru itd. Hm.. chyba się zapędziłam, ale to moja opinia :P

Kiedy kolejny rozdział? Trochę się niecierpliwię :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pią 11:50, 10 Lip 2009 Powrót do góry

Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze. Dodają mi motywacji do dalszego pisania. Czy coś się wyjaśni, sprawdźcie sami. :)
Jessy, miło że tak wysoko cenisz moją "twórczość", choć do powieści jej daleko. Ale kto wie, może, kiedyś. Jeśli Fortuna obdarzy mnie długim życiem... w każdym razie będę szkolić swój warsztat. :)

Betowała: AngelsDream
Wielkie dzięki Aniołku, bez Ciebie nie odważyłabym się na publikację. Nie dość, że sprowadzasz na ziemię, to wytrzymujesz ze mną. I mówisz prawdę. :)

edit: tekst jest po drugiej becie: dziękuję thingrodiel za pomoc w dopracowaniu tej części.
Niektóre błędy, wytknięte przez masquarade to moja wina, nie bety Angels. Na przykład to "się" zostało po zmianie czasownika ze zwrotnego na zwykły, tak samo wiadro, miast wiadra.


P.S. Zmieniam kolorek na oliwkę, bo zielony jest raczej moderatorski i nie czuję się z tym dobrze. :) Poza tym, co mnie, cieszy zaczęła panować moda na wyróżnianie rozdziałów w taki sposób ,jak ja też to robię.
Popieram! :)
_____

3. Historia Veroniki

Usiadłam na łóżku i złapałam się za głowę, tak jak we śnie. Czułam się, jakby wnętrze mojej czaszki było rozrywane na kawałki. Wyobrażałam sobie, że gąbczasty mózg kręci się niczym glista, próbując znaleźć szczelinę, przez którą można by wydostać się na zewnątrz. To zapewne efekt spożycia dziwnej mieszanki ziół. Zwlokłam się z łóżka i ociężale podążyłam do głównej izby. Chata babci była skromna, ale czysta i na swój sposób przytulna. Pomieszczenie, w którym spałam było najprawdopodobniej dodatkowym pokojem, nieużywanym przez gospodynię, ponieważ urządzono je skromnie i niedbale. Stało tam tylko łóżko, zaimprowizowany z drewnianej skrzynki stolik nocny, a na nim lampa naftowa. W rogu umieszczono masywną komodę z ciemnego dębu. Szarość i nijakość tego miejsca mogłaby przyprawić o depresję, gdyby nie duże okno. Na parapecie stała podłużna doniczka wypełniona ziołami. Zapach melisy rozchodził się po całym pokoju. Wciągnęłam powietrze, aby jeszcze intensywniej poczuć woń uspokajającej rośliny. Skierowałam się do głównej izby, stanowiącej zarówno kuchnię, jadalnię, jak i przedpokój. Skrzypiąca podłoga zdradziła, że jestem już na nogach. Pewniejszym krokiem weszłam do pomieszczenia.
- O, już wstałaś. Najwyższy czas.
- Tak długo spałam? Miałam wrażenie, że to była chwila.
- Pół dnia i całą noc, aż do teraz, a mamy już grubo po południu. Na pewno jesteś głodna, weź sobie chleba i ser, zaraz zagrzeję ci mleko. Mleko Antosi postawi cię na nogi.
- Antosi? - zapytałam niepewnie. To prawdopodobnie jakieś zwierzę, ale żeby obdarzać je ludzkim imieniem i dodatkowo pieszczotliwie zdrabniać, to już lekka przesada.
- Tak, to moja koza. Wierna i dojna. Jest moją żywicielką, jedynym towarzyszem – odpowiedziała staruszka, słysząc w moim głosie zdziwienie. No tak, samotna kobieta, w środku wielkiego lasu musi kochać kozę bardziej niż niejeden człowiek drugiego człowieka. Zjadłam kanapki z grubymi plastrami białego sera. Muszę przyznać, że był pyszny. Nigdy nie miałam okazji kosztować żywności przygotowanej domowym sposobem od początku do końca. Miękki, bieluśki twaróg rozpływał się w ustach niczym mleczna pianka. Po pysznym śniadaniu od razu poczułam się silniejsza. Jedyne co mi przeszkadzało, to mój zapach. Byłam tu już dwie noce i nie wiem, kiedy ostatnio się kąpałam, ale jeśli nie czuję się komfortowo sama ze sobą, to znaczy, że musiało minąć wiele czasu od mojej ostatniej wizyty pod prysznicem. Nieśmiało zapytałam kobiety, czy mogłabym się gdzieś umyć. Odpowiedziała, że przygotowała już dla mnie kąpiel i skierowała mnie w głąb pomieszczenia. Za zasłoną znajdowała się balia z wodą. Babcia przytargała jeszcze jedno wiadro gorącej źródlanki. Podbiegłam do niej, aby przejąć balast, obciążający stare i zapewne zmęczone plecy. Przeniesienie wody nie sprawiło mi żadnego problemu. Dziwiłam się, ponieważ słynęłam z wiotkich mięśni. Dolałam zawartość wiadra do wciąż ciepłej wody, rozebrałam się i szybko wskoczyłam do balii. Smarowałam ciało kostką szarego mydła. Nie był to żaden ujmujący zapach, ale przynajmniej będę czysta. Kiedy już namydliłam się od twarzy po malutki palec u stopy, chwyciłam szklaną butelkę z zielonkawą cieczą. Była to płukanka z ziół, przyrządzona przez staruszkę. Świeżość mięty, odprężająca woń rumianku z odrobiną słodkiej róży. Mieszanka musiała zawierać coś jeszcze, bo ładnie pieniła się na włosach. Nie spłukując z głowy zapachowej feerii, oparłam szyję o brzeg balii. Zamknęłam oczy, aby pozwolić mojemu ciału się zrelaksować. Z błogiego zapomnienia wyrwała mnie po kilku minutach kobieta. Powiedziała, abym po kąpieli spłukała się prysznicem. Zastanawiałam się, o co jej chodzi, przecież tu nie było żadnego prysznica. Dopiero później spostrzegłam dziwny mechanizm przytwierdzony do sufitu. Pociągnięcie za wajchę spowodowało wylanie kubła czystej wody. Po kąpieli, jak znalazł. Kiedy wycierałam ciało, zauważyłam, że dziwna rana na przedramieniu już się zagoiła. Pozostał po niej tylko świetlisty, wypukły ślad. Dotknęłam go bezwiednie, był cieplejszy niż reszta ciała. Czesząc włosy, zauważyłam, że są trochę mocniejsze, a barwa nabrała intensywniejszego odcienia brązu. Ponadto wydawały mi się nieco dłuższe niż dwa dni temu. To niemożliwe, żeby tak szybko urosły. Babcia dała mi lnianą sukienkę w kolorze zgniłej zieleni - prostą, na ramiączkach i sięgającą nieco za kolana. Po bokach miała spore rozporki. Żeby ładnie leżała, dostałam do przewiązania skórzany rzemyk. Wyglądałam w tym stroju, jakbym wybierała się na zlot fanów prastarych ludów. Ubiór uzupełniały skórzane sandałki z odzysku. Pewnie należały kiedyś do kobiety, ale nie były ani zniszczone, ani znoszone. Kiedy już się ubrałam i związałam włosy w warkocz, powróciłam do głównej izby. Babci nie było. Rozejrzałam się po domu, nawołując kobietę. Po nieskutecznych próbach poszukiwań, wyszłam przed dom. Do moich nozdrzy wdarł się intensywny zapach trawy, czułam też aromatyczną woń żywicy z okolicznych drzew. Szumiało mi w uszach, jakby wiele różnych odgłosów chciało wedrzeć się do mojej świadomości. Oparłam rękę o fasadę chatki, aby nie upaść, ponieważ natłok głosów i zapachów torpedował moją głowę, powodując zawroty. Usłyszałam poruszenie, coś działo się za domem. Poszłam tam powoli w obawie przed upadkiem. Coraz to nowe zapachy dochodziły do mojego nadzwyczaj wyczulonego nosa. Zioła, warzywa, kwiaty. Wszystko razem tworzyło niesamowitą kompozycję. Moim oczom ukazał się okazały ogród, otoczony drewnianym płotem. Po prawej stronie były równo rozmieszczone grządki warzyw, dalej krzaczki pomidorów. Na lewo zielnik i okolony paliczkami obszar, który wypełniały piękne, dzikie róże. W oddali, w samym rogu prostokątnego ogrodu rosło drzewo. Dostojna, rozłożysta lipa, dumnie wyciągała swe gałęzie do słońca. Stała tam - inna, nieprzystająca do otaczającego ją lasu świerków, sosen i jodeł. Była niczym królowa boru, wybrana na zaszczytne stanowisko za swą odmienność. Naprzeciw drzewa, w kolejnym rogu, stały trzy ule, ze środka pszczelich domków dobiegało brzęczenie pracujących owadów. Mój wzrok powrócił do lipy, gdyż tam właśnie pochylała się sylwetka staruszki. Podeszłam do niej wolno. Dopiero po chwili spostrzegłam, co robi kobieta. Układała bukiet polnych kwiatów w szklanym wazonie. Za naczyniem stał wciśnięty w ziemię drewniany krzyż. Starannie oheblowany i pociągnięty bejcą. Na krucyfiksie wyryto kursywą trzy słowa: Amor vincit omnia.
- Miłość zwycięży wszystko – wyszeptałam oniemiała.
- Tak, kochanie, to najświętsza prawda. Nie wiedziałam, że we współczesnej szkole średniej uczą łaciny - powiedziała z uśmiechem staruszka.
- Niestety nie, to tylko taka moja pasja sprzed lat. Uwielbiałam historię starożytną, a najbardziej dzieje Rzymu. Kiedyś uczyłam się na pamięć wszystkich sentencji łacińskich, które napotkałam w czytanych tekstach.
- Szlachetne zainteresowanie. Przypominasz mi dziewczęta z moich czasów. Nawet nie wiesz, moje dziecko, jak się cieszę, że tu jesteś. - Pochlebiało mi, co myśli o mnie staruszka. Nie chciałam jej robić przykrości, wspominając, że muszę odejść, aby wrócić do domu. Tata pewnie umiera z tęsknoty, martwi się i szuka mnie nieustannie po okolicy. Uśmiechnęłam się nieznacznie, żeby nie było jej smutno.
- Jeśli można wiedzieć, kto tutaj leży? - zapytałam nieśmiało.
- Mój mąż. – Zawiesiła na chwilę głos, aby wziąć głęboki wdech. – Zmarł dziesięć lat temu, zostawiając mnie samą. Miał zawał serca. Tylko za to przeklinam las, że odebrał mi ukochane osoby. Nie zdążyliśmy zawołać lekarza, nie miał szans. Umarł mi na rękach. - Oczy staruszki zaszkliły się.
- Jak to się stało, że znaleźliście się w środku lasu, z dala od ludzi? - Obawiałam się, że moje pytanie może doprowadzić do niepotrzebnego rozdrapywania ran i kobiecina rozpłacze się na dobre.
- To długa historia, ale, jak sądzę, mamy czas, więc mogę ci przybliżyć bieg mojego życia. - Przytaknęłam na znak aprobaty, a babcia kontynuowała. - Mam na imię Veronika. Nie przedstawiłam się nawet, wybacz. Nie nawykłam do towarzystwa istot, z którymi można dyskutować, choć raz czy dwa na miesiąc spotykam miłego chłopca, co ja mówię, to już mężczyzna – zachichotała. – Anthony pomaga mi już jako drugi w rodzinie. Wcześniej pomocą służył nam jego ojciec.
- Anthony? Czy to nie na jego... - wtrąciłam się w opowieść Veroniki, ale zaraz mi przerwała.
- Tak, skarbie, to na jego cześć moja kózka nosi swoje imię. Ten uczynny chłopiec podarował mi moją żywicielkę i zarazem przyjaciółkę. Spotykam się z Anthonym na skraju rezerwatu, przywozi mi co potrzebniejsze produkty z miasta, a ja wraz z Antosią zawozimy je do domku wózkiem.
- Dlaczego ten chłopak nie przychodzi bezpośrednio tutaj?
- Ponieważ ludzie unikają tego miejsca. Tu wszystko toczy się tak, jak tego chce natura. Nikt nie ma prawa się jej sprzeciwiać. Już dawno zakazano polowań na terenie rezerwatu, ze względu na ochronę występujących tylko w tym miejscu niedźwiedzi błękitnych. Ich obecność jest niewyjaśniona, pierwotnie zamieszkiwały tereny Tybetu, nie wiadomo, skąd się tu wzięły. Niestety, tam wyginęły całkowicie, a tu jest kilka dostojnych okazów. Gromadzą się w górach na skraju rezerwatu, a z racji braku pożywienia schodzą do lasu na polowanie. Ludzie wolą ograniczyć się do innych, bezpieczniejszych terenów leśnych. Ja z mężem wybrałam to miejsce celowo. Tylko tu byliśmy wolni.
- Nie rozumiem. Byliście poszukiwani za jakieś przestępstwo? - zapytałam bez zastanowienia. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, co insynuuję. Momentalnie zaczerwieniłam się ze wstydu.
- Można tak powiedzieć, ale zacznę od początku. - odparowała, niczym niezrażona. - Urodziłam się w 1935 roku. Jako córka gospodyni domowej i ogrodnika, miałam z góry przewidziane miejsce w hierarchii społecznej. Na szczęście państwo, u których pracowali rodzice, nigdy nie okazywali nam swojej wyższości. Byliśmy zapraszani na świąteczną kolację, przyrządzaną przez mamę, a ja mogłam uczyć się razem z ich synem u prywatnego guwernera. Przyjaźniliśmy się z Harrym, mieliśmy wspólne zainteresowania. Harry nazywał mnie swoją Różyczką. Kiedy skończył osiemnaście lat. Wyjechał na studia do Europy, a ja zostałam wysłana do szkoły dla nauczycieli. Moi rodzice oszczędzali na wszystkim, żeby zapewnić mi wykształcenie. Kontakt z towarzyszem zabaw ograniczył się tylko do listów. Przepięknie do mnie pisał, a czasami wysyłał drobne podarunki ze Starego Kontynentu. Dostałam miniaturowe drewniane chodaki z Holandii, figurkę żelaznej wieży Eiffla, a nawet szwajcarską czekoladę. Nasze relacje nigdy nie przekroczyły przyjacielskiej granicy.
Wszystko zmieniło się po powrocie Henry'ego. Skończył medycynę dwa lata po moim powrocie do domu. Zostałam nauczycielką w malutkiej szkole przyklasztornej. Rodzice kupili własne dwupokojowe mieszkanie, usytuowane w pobliżu willi swoich pracodawców, z ulgę opuścili służbówkę Państwa Kingów. Kiedy wracałam do domu po pracy, zauważyłam samochód zaparkowany przed ich domem. Ktoś rozpakowywał z niego liczne walizy i pudła. Jedna myśl przeszła mi przez głowę: Henry, to musiał być Henry, wrócił! Nagle z budynku wyskoczył przystojny mężczyzna. Zaczesał na bok czuprynę niesfornych, czarnych loków. W momencie, gdy spojrzał w moim kierunku, serce zaczęło mi mocniej bić z podekscytowania. Rzuciliśmy się sobie w ramiona. Potem wszytko potoczyło się bardzo szybko. Ten wieczór spędziliśmy razem. Jego rodzice byli niepocieszeni, że syn wyparował jak kamfora od razu po przyjeździe, ale przyjęcie powitalne zaplanowano na następny dzień, więc wybaczyli mu szybko nieobecność. Przechadzaliśmy się uliczkami miasta, po parku. Nie mogliśmy się nacieszyć sobą. Gdy usiedliśmy na ławeczce, po raz pierwszy mnie pocałował. Spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział, że jestem jeszcze piękniejsza niż w jego wyobraźni, że nigdzie na świecie nie znajdzie właściwszej kobiety dla siebie. Jego usta i zapach sprawiły, że i we mnie wezbrała nagła fala gorących uczuć. Długo ukrywaliśmy swój związek, słusznie przypuszczając, że rodzice mojego ukochanego nie będą zadowoleni z wyboru przyszłej żony swego jedynego dziedzica. Dwie rzeczy zbiegły się naraz, które wywróciły nasze życie do góry nogami. Pierwsza to natarczywa próba wyswatania Henry'ego z córką bogatego i wpływowego przedsiębiorcy. Drugą przyczyną, która zmieniła wszystko, był mój błogosławiony stan. Postanowiliśmy powiedzieć naszym rodzicom, że się kochamy i spodziewamy się dziecka. Moi zareagowali spokojnie, ale było widać smutek w ich spojrzeniach. Chyba wiedzieli, co to dla nas znaczy. Rodzice Harry'ego, a w szczególności ojciec, wyzywali mnie od najgorszych i kazali synowi zostawić to „nic”.

- Ta dz***a zniszczy ci życie i karierę. Synu, musisz wiedzieć, co jest dla ciebie dobre. Wierzyłem ci i pokładałem w tobie duże nadzieje w tobie. Wykształciłem cię! A ty, czym mi odpłacasz? Spłodzeniem bękarta z biedną jak mysz kościelna córką pomagierów?
- Kocham tylko Veronikę i nieważne, czy byłaby w ciąży, czy nie. Nigdy bym jej nie opuścił, żeby spełnić twoje chore ambicje - odpowiedział pewnie Henry.
- Jeśli jej nie zostawisz, od dziś nie mam syna!
- W takim razie dobrze, jeśli taka jest twoja wola.
- Zapomnij o majątku, zapomnij o tym, że znajdziesz pracę w całym stanie. Ba, nie znajdziesz jej w żadnym miejscu w Ameryce od Waszyngtonu po najmniejszą dziurę.


Nigdy nie zapomnę tej konwersacji. Mój narzeczony nie wypowiedział już ani słowa. Podszedł do płaczącej matki i ucałował jej rękę. Następnie chwycił moją, zaprowadził na górę, by spakować najpotrzebniejsze rzeczy, a potem już nigdy nie pojawiliśmy się w progach jego rodzinnego domu. Tę noc spędziliśmy razem, wtuleni w siebie, na moim pojedynczym łóżku. Następnego dnia szykowaliśmy się do wyjazdu. Moi rodzice błagali nas, abyśmy zostali, bo wszystko się ułoży, ale Harry znał dobrze swojego ojca. Wiedział, że nie rzuca słów na wiatr. Royce King nigdy przed niczym się nie cofnął. - To nazwisko brzmiało mi znajomo, byłam pewna, że gdzieś je usłyszałam, ale nie chciałam przerywać Veronice opowieści. - Tułaliśmy się od miejscowości do miejscowości. Wzięliśmy ślub w przydrożnym kościółku, żeby nie grzeszyć już przed Bogiem. Mieliśmy nadzieję, że z dala od domu uda się nam zorganizować na nowo życie. Niestety, ojciec mojego ukochanego działał szybko i mąż nie mógł znaleźć nigdzie pracy. Mało tego, Royce zrobił rzecz gorszą, niż można było przypuszczać. Zaimprowizował napad na swój bank i oskarżył o to syna. Z banku „zniknął” milion dolarów. To był wyrok na nas. Od tej pory musieliśmy przemieszczać się w ukryciu. Byłam w zaawansowanej ciąży, kiedy tu dotarliśmy. Znaleźliśmy tę polanę, Henry pracował noc i dzień, by zbudować nam schronienie. Najpierw powstała szopka, która była naszym pierwszym domem na najbliższe dni. Henry ściął włosy, a ja ufarbowałam je na blond. Żal mi było jego ciemnych loków, które kochałam, ale wiedzieliśmy, że musimy zmienić wygląd, aby od czasu do czasu móc wrócić do cywilizowanego świata po najpotrzebniejsze rzeczy, jakich nie moglibyśmy zdobyć w lesie. W międzyczasie zdążył też zapuścić małą bródkę. Wyglądał inaczej, dlatego nikt nie rozpoznał go na listach gończych. Henry kupił w mieście najważniejsze narzędzia i żywność. Mieliśmy trochę wspólnych oszczędności, a ja dostałam pieniądze od rodziców w ramach prezentu ślubnego. Wybudował nasz dom, ten który widzisz, w kilka miesięcy, zanim zaczęły się przymrozki. Syna powiłam jeszcze w szopie, mąż odebrał poród. Pierwsza kolacja we własnym domu była dla nas wielkim świętem. Spożywaliśmy tylko kaszę, okraszoną słoniną, a smakowała jak królewski rarytas. Do posiłku podałam również wino, które długo oszczędzaliśmy na ten dzień. Mimo tych wszystkich trudów, jakie nas wówczas spotkały, czułam się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Życie w lesie nie było łatwe, ale z czasem było nam coraz lepiej. Ja stworzyłam ogród, o który dbałam. Mąż polował w lesie i co jakiś czas odwiedzał pobliskie miasteczko. Sprzedawał tam mięsiwo, a nawet pomagał ludziom leczyć ich dolegliwości. Prawdopodobnie mogliśmy wrócić do ludzi, ale baliśmy się, że pracownicy Royce'a nas dopadną. Może ten strach był irracjonalny, przecież z biegiem czasu zawiedziony ojciec musiał przestać szukać zemsty na synu. Jednakże w lesie czuliśmy się bezpiecznie. Był jeden moment, kiedy chcieliśmy opuścić to miejsce. Nasz dziesięcioletni syn zaginął - oddalił się, kiedy pieliłam grządki, a Henry wyruszył na polowanie. - Kobieta zrobiła dłuższą pauzę. Po chwili mówiła dalej ze wzruszeniem. - Nigdy nie odzyskaliśmy go, a dokładniej - jego ciała, bo wiemy, że nie żyje. Zrozpaczeni zaczęliśmy przeczesywać cały las. Rozdzieliliśmy się, by nasze poszukiwania były bardziej efektywne. Gdy zapłakana przedzierałam się między drzewami, dotarłam do sadzawki, ukrytej gdzieś w głębi boru. Nigdy nie byłam w tym miejscu. Usiadłam na brzegu i lamentowałam zrezygnowana. Nagle poczułam, że nie jestem sama. Biała poświata oświetliła szarość lasu. Dopiero wtedy spostrzegłam, że musi być już późno. Usłyszałam melodyjny głos:

- Nie opłakuj chłopca. Musicie żyć dalej. Las zażądał ofiary za gościnę, jaką wam daje. Nie powinniście tu więcej polować dla zbytku. Las da wam pożywienie i schronienie, ale nic ponadto. - Jej twarz wyrażała spokój. Długie, białe włosy spływały po ramionach i piersiach. Nie odznaczały się od białej, lekkiej jak mgiełka sukni.
- Dlaczego James? To nasz jedyny syn! – zawodziłam.
- Ja też straciłam dziedzica, wiem co to ból. Musisz się z tym pogodzić. To nie zemsta, to prawo natury. Silniejszy zawsze zwycięża. Ja ochraniam ten las, ale na los chłopca nie miałam wpływu. Wy też mordowaliście młode. Pogódź się z tym i wybacz. Miałam wobec niego inne plany, ale najwidoczniej muszę jeszcze poczekać.


Chciałam dowiedzieć się, kim ona jest, lecz odwróciła się i zniknęła w mgnieniu oka.
- Ja ją chyba widziałam – odezwałam się, kiedy już otrząsnęłam się z oszołomienia. - Ukazała mi się we śnie.
- Tak, to była ona, wybrała cię. Wiedziałam od samego początku.
- Jak to? Nic nie rozumiem! Mów jaśniej.
- Nie mogę, Bello, i tak już za dużo ci wyjawiłam. Sama się dowiesz w swoim czasie.
Historia babci wywarła na mnie wielkie wrażenie, poczułam tęsknotę za domem, ale jeszcze bardziej byłam zaintrygowana opowieścią o tajemniczej kobiecie i moim związku z nią.
Nie interesują mnie jej plany i po co jestem jej potrzebna. Teraz, gdy odzyskałam siły, marzę tylko o tym, aby wrócić do Forks. Brakuje mi ojca, tęsknię za Edwardem. Na pewno odchodzi od zmysłów. W tej chwili postanowiłam, że jutro o świcie wymknę się i, choćby nie wiem, ile miała szukać, znajdę drogę do domu.

____

Angels, zostawiłam zdanie, które Ci wadziło. Nie miałam na nie innego pomysłu. Wydaje mi się, że nie jest złe, ale jakby co biorę to na siebie i własną odpowiedzialność. :)

W kolejnej części Bella zda sobie sprawę, kim się stała ^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Śro 21:09, 15 Lip 2009, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pią 12:54, 10 Lip 2009 Powrót do góry

Intrygujący ten rozdział - środek lasu, chatka babuleńki, dziwna opowieść jej życia i znowu ta postać w poświacie - hmmm - dumam i dumam i nic do głowy mi nie przychodzi... A jeszcze twój spojler tak mnie nakręca że odrazu chcę czytać kolejny rozdział! Bo nie wiem kim stała się Bella, napisane było że ugryzienie jest cieplejsze? Ma wyostrzone zmysły? Hmmm czekam na 4 rozdział w którym mam nadzieję na wyjaśnienie tajmenic Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 17:08, 10 Lip 2009 Powrót do góry

Zastanawiam się teraz czy James jest Jamesem ze zmierzchu ^^
Podoba mi się Twoje opowiadanie, ten rozdział jest trochę spokojniejszy, ale przynajmniej wiemy już kim jest Veronica. W zasadzie to w mojej głowie zrodziło się dużo pytań ale, mam nadzieję, że w następnej części dostanę na większość odpowiedzi. W zasadzie to jedna rzecz mi nie gra. Skoro na końcu wspomniałaś o Edwardzie, to czemu on jeszcze nie znalazł Belli? Rozumiem, że taki jest Twój zamysł, ale znając jego nadopiekuńczość mam nadzieję, że przedstawisz nam jakieś ładne rozwiązanie jego bezczynności :)
Teraz z większą niecierpliwością czekam na ciąg dalszy Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin