FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 My Mother's Boyfriend [T][Z] Epilog + outtakes - 12.10 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Pon 19:08, 05 Paź 2009 Powrót do góry

Uff, już myślałam ,że kiedy pojawiła się Tanya wszystko ale to dosłownie wszystko posypie się , no ale nie! Mamy! Mamy! Mamy piękny, szczęśliwy happy-end. Jakoś mi się tego mało zrobiło , przynajmniej ostatni rozdział pozwolił popatrzeć na Tanye z innej , nieco lepszej perspektywy. Na błędy nie patrze *brak okularów* , bardzo bardzo mi się podobało. ; - ) Troszku mdło się zrobiło w ostatnich rozdziałach , prze miłośnie , romantycznie , cukierkowo i słodko i jeszcze troszkę słodziku! No ale , tak powinno być skoro zaczęło się gorzkawo : )


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Pon 21:22, 05 Paź 2009 Powrót do góry

I wszystko zakończyło się szczęśliwie i dobrze tak jak powinno(:
Bardzo ciesze się, ze zdecydowałaś się tłumaczyć ten ff i bardzo Ci za to dziękuje(:
Jestem ciekawa co czeka na nas w epilogu, ale o tym przekonamy się już niedługo zapewne.

Tanya okazała się nawet w porządku babka, nie spodziewałam się tego szczerze, myślałam ze wynikną jakieś kłopoty, intrygi, a tu takie mile zeskocznie.
Czasu, weny, chęci i wytrwałości w tłumaczeniu niestety już epilogu (będzie mi brakować tego ff, gdy już się skończy):


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marcia993
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 104 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?

PostWysłany: Pon 16:04, 12 Paź 2009 Powrót do góry

Cieszę się, że pomysł z Tanyą, która wcale nie jest taka zła, się Wam spodobał. :) W ogóle BARDZO cieszę się, że ten fick się Wam spodobał. :) I ponieważ jest to pewnie ostatni post, który zamieszczę w tym temacie, bo jest to już koniec MMB, chciałam wszystkim podziękować za cudowne komentarze, które zostawialiście pod każdym rozdziałem i które motywowały mnie do dalszego tłumaczenia, nawet jeśli cholernie nie chciało mi się tego robić. Wink Nawet nie wiecie, jak miło mi się je czytało. W końcu tłumaczyłam ten fick dla Was, więc fajnie było usłyszeć, że dobrze spisałam się w swojej roli (zwłaszcza, że to moje pierwsze większe tłumaczenie) i że polubiliście MMB. Wink Ale nie byłoby tak bez mojej cudownej, kochanej bety - igi_s, która miała cierpliwość do tych wszystkich błędów i która nie raz męczyła się, żeby zlikwidować wszystkie powtórzenia, poprawić gramatykę, stylistykę, a przede wszystkim tak zmodyfikować tekst, żeby nadawał się do czytania, bo ona doskonale wie, że z tym było ciężko. Wink Dlatego kochana Ty moja, pragnę Ci z całego serca podziękować za te 4 miesiące, w których mi pomagałaś: zarówno w betowaniu, jak i w sprawianiu, że ten tekst pokrywał się z oryginałem. Dziękuję. love To samo dotyczy się kilku inych cudownych osób, które razem ze mną przewijały się w tych rozdziałach: marcie_potorsi - bo była równie cudowną betą, która równie świetnie spisała się w wielu chapikach, Pannie_Kapryśnej i Wjątkowej. - za to, że były kiedyś moimi "betami zastępczymi" i ZuZzie - która pomogła mi przy kilku rozdziałach w błędach w tłumaczeniu.

Dziękuję Wam wszystkim. love


Autorka: Peachylicious
Tłumaczyła: Alice_415
Beta: iga_s

Epilog

Czas mijał, a wspomnienie o podkochiwaniu się w chłopaku własnej matki stały się właśnie tym – wspomnieniem. Stawiłam czoła tej sytuacji i pokonałam wszelkie przeszkody, które stanęły na mojej drodze.
Jednak życie gwarantowało mi spełnienie tylko jednej obietnicy. Co jakiś czas pojawiały się problemy, z którymi musiałam się zmierzać. Do tej pory na szczęście mi się to udawało, a potem zostawałam nagradzana paroma bezstresowymi miesiącami.
Edward i ja nie byliśmy idealnymi ludźmi, ale byliśmy idealni dla siebie, tak jakby nikt nigdy nie mógł zadowolić nas w sposób, w jaki tylko my potrafiliśmy. Mieliśmy problemy jak wszyscy, czasami kłóciliśmy się, on narzekał na mnie lub na odwrót, ale tak długo, jak się godziliśmy i żyliśmy własnym życiem, wszystko wracało do normy.
Po jakimś czasie okazało się, że ten cały problem z Tanyą wcale nie był żadnym problemem. Dziewczyna została w domu Edwarda do czasu, aż jej córeczka, Claire, skończyła miesiąc, a później wynajęła mieszkanie w pobliżu i od czasu do czasu nas odwiedzała.
Miałam mieszkać z Edwardem przez czas, kiedy Tanya siedziała mu na głowie, ale po jej wyprowadzce nie wróciłam do mamy, tylko u niego zostałam. Przez pierwsze sześć miesięcy wszystko układało się świetnie. Posprzeczaliśmy się kilka razy, ale mimo to życie było wspaniałe. Przynajmniej do momentu, gdy Edward przyjął zaproszenie do Chicago, gdzie w wymarzonym miejscu chciał otworzyć swoją własną restaurację.
Od dziecka śnił o przeprowadzce do Chicago, ale teraz problem stanowiło to, że całe moje życie było w Seattle. Miałam tu Jaspera i Renee. W idealnej baśni mogliby przeprowadzić się z nami i kupić dom obok, żebyśmy nie żyli oddzielnie, ale w realnym świecie nie zawsze świeciło słońce, a dokoła nie biegały jednorożce.
Nie potrafiłam sobie wyobrazić życia bez dwojga z trzech najważniejszych dla mnie ludzi. W sumie mogłam ich dla niego poświęcić, a on mógł zrezygnować dla mnie ze swojego marzenia.
Ostatecznie nie zdecydowaliśmy się na żadne z tych rozwiązań.
On wyjechał do Chicago, a ja zostałam w Seattle. Wydawało nam się, że damy sobie z tym radę. Otworzył restaurację i przyjeżdżał do mnie każdego weekendu. Chciał mi dać trochę czasu na ukończenie szkoły i pożegnanie się z Jasperem oraz mamą, z którą znowu zamieszkałam, kiedy Emmett związał się z Rosalie.
Według planu miałam przenieść się do Chicago i dołączyć do Edwarda, ale gdy chwila przeprowadzki była coraz bliżej, czułam się znacznie gorzej. Jasper błagał, żebym tego nie robiła, a Renee mówiła, bym kierowała się sercem. Tylko że ono należało do dwóch mężczyzn: Edwarda i Jaspera. Jasper zawsze będzie zajmował stanowisko najlepszego przyjaciela i nigdy nie przestanę go kochać w braterski sposób. Ale miłość, którą obdarzyłam Edwarda była innego typu. To z nim chciałam dzielić swoje ciało i duszę. To jemu pragnęłam ślubować wierność i oddanie.
Gdybym wyjechała do Chicago, połowa mojego serca byłaby zraniona i rozdarta, ale gdybym została w Seattle, nadal posiadałabym jedynie połowę zdrowego serca.
Wiedziałam, że muszę wybrać, a jeden z mężczyzn mojego życia będzie nieszczęśliwy. Kiedy chciałam zadzwonić do Edwarda i powiedzieć mu, że wybrałam jego i chcę żyć z nim w Chicago, usłyszałam pukanie do drzwi.
Byłam w szoku, kiedy w progu ujrzałam Edwarda. Trzymał walizkę w ręce, a na podjeździe stało jego srebrne volvo, w którym dostrzegłam następne bagaże.
- Sprzedałem restaurację – powiedział. – Jeśli twoje życie jest tutaj, moje także.
To był jeden z pięciu najszczęśliwszych dni w moim życiu. Rzuciłam się Edwardowi na szyję, a on postawił torbę na ziemi i objął mnie w talii. Całowaliśmy się tak długo, na ile pozwoliły nam nasze płuca.
Przez tydzień mieszkał ze mną i Renee, a później ruszyliśmy na poszukiwanie własnych czterech kątów. Chciał się z powrotem wprowadzić do swojej starej posiadłości, ale nie zgodziłam się na to. Tamten dom był dla mnie zbyt duży i fantazyjny, a ja chciałam czegoś prostszego, czegoś, co nie sprawiałoby, że czułam się gorsza i nie przypominałoby mi, ile Edward miał pieniędzy.
W końcu znaleźliśmy ładny, dwupiętrowy dom z trzema sypialniami, piwnicą i dużym ogrodem z tarasem. Nie był zbyt duży, ale też nie za mały. Po prostu idealny.
Ale teraz nie czas, aby skupiać się na przeszłości. Dzisiaj powinien być jeden z tych wspaniałych dni, kiedy nie trzeba się martwić, tylko świętować. Nie mogłam jednak zapobiec zdenerwowaniu, jakie towarzyszyło mi na myśl o tym, co za chwilę miało się wydarzyć.
Promienie słońca wpadały przez okna, oświetlając podłogę przede mną. Spróbowałam przełknąć powstałą w gardle gulę, ciągle zaciskałam i rozluźniałam spocone ręce, a serce waliło mi głośno w klatce piersiowej.
Przestałam zwracać uwagę na kobiece głosy dochodzące zza moich pleców i skupiłam się na własnym odbiciu w lustrze. Włosy miałam spięte w gustowny kok, a dzięki ekskluzywnemu salonowi fryzjerskiemu, który niedawno opuściłyśmy, każdy kosmyk był na swoim miejscu. Sukienka idealnie przywierała do mojego ciała.
Wypuściłam drżący oddech z płuc, zamykając oczy i pozwalając długim rzęsom popieścić twarz.
- Przestań – złajał mnie jeden z głosów. – Zniszczysz swój makijaż.
Podniosłam powieki i spojrzałam na niską kobietę, która stała za mną.
- Wyglądasz przepięknie – powiedziała z uśmiechem.
Spróbowałam go odwzajemnić, ale chyba wyszedł mi tylko grymas.
- Och, odpręż się, Bello! – Alice chwyciła moją dłoń i okręciła dookoła, dzięki czemu byłam teraz skierowana twarzą do niej. – Wiem, że jesteś zdenerwowana z powodu tego wielkiego tłumu i tych wszystkich spojrzeń, które będą na ciebie skierowane, ale zignoruj je. To zupełnie normalne, że jesteś teraz nieco zdenerwowana.
Zaczęłam przytakiwać, ale szybko zmieniło się to w kręcenie głową.
- A co będzie, jeśli wszystko popsuje? Jeśli się potknę? Albo zapomnę tego, co mam powiedzieć?
- Cii – zagruchała. – Nawet tak nie myśl. Wszystko ci się uda! Obiecuję.
- Nie jestem pewna, czy dam sobie z tym radę, Alice.
- Dasz – powiedziała zachęcającym tonem. – Jeśli to pomoże, po prostu skup się na Edwardzie. Udawaj, że nie ma tam nikogo innego oprócz niego.
Wzięłam kolejny głęboki oddech, kiedy drzwi się otworzyły, a inne kobiety westchnęły i starały się powstrzymać nieproszonego gościa przed wejściem.
- Wynocha stąd! – wrzasnęła Rosalie. – Zobaczenie panny młodej przed ślubem przynosi pecha!
- Ale ja nie jestem panem młodym – odpowiedział jej bardzo znajomy głos. – Pozwól mi ją tylko zobaczyć.
- Nie. Zobaczysz ją podczas uroczystości. Teraz wynocha! – Odepchnęła drzwi, aż zamknęły się z głośnym trzaskiem.
Alice się zaśmiała.
- Widzisz, jacy niektórzy są chętni, żeby tu wejść? Lepiej nie kazać im czekać. Już chyba czas iść.
- Bella wygląda tak, jakby zaraz miała wymiotować – skomentowała Rosalie.
- Przepraszam – wymamrotałam. – Jestem tylko troszkę… zdenerwowana.
Alice spojrzała na mnie.
- Będzie dobrze. Poza tym ja też zrobiłam to dla ciebie. Teraz twoja kolej.
Skinęłam głową.
- Po prostu wiesz, jak bardzo nienawidzę być w centrum uwagi, a tam czeka gdzieś około połowy mieszkańców Seattle.
Alice wywróciła oczami.
- Tylko dwustu gości.
Mój żołądek boleśnie się skurczył.
- No to jeszcze gorzej.
- To powinien być najszczęśliwszy dzień w życiu każdej kobiety – odparła. – Nie zepsuj tego.
Drzwi się otworzyły i ukazała się w nich głowa organizatorki ślubu.
- Już czas. Wszyscy gotowi?
Alice powiedziała, że najszczęśliwszy dzień w życiu kobiety to ten, w którym przemierza ona krótką drogę do ołtarza, ale ja bym to kwestionowała.
Pomyślałam o pozostałych czterech najszczęśliwszych dniach w moim życiu. Podczas jednego z nich Edward mi się oświadczył.
Zabrał mnie do Włoch piętnaście miesięcy po tym, jak zaczęliśmy się spotykać. Spacerowaliśmy ze splecionymi palcami pod ciemnogranatowym niebem w pobliżu rzymskiego Koloseum. To był nasz piąty dzień w tym kraju, a następnego dnia po południu mieliśmy wrócić do Stanów.
Sądziłam, że to wycieczka do Włoch była prezentem, który chciał mi podarować. Czułam się wspaniale i nie oczekiwałam niczego więcej, zwłaszcza po piętnastu miesiącach bycia ze sobą.
Po naszej przechadzce wróciliśmy do hotelu, gdzie wzięłam szybki prysznic. Kiedy skończyłam, ubrałam się i wysuszyłam włosy, ale gdy wyszłam z łazienki, Edwarda nie było w pokoju. Szukałam go, aż zauważyłam, że drzwi balkonowe są otwarte, a zasłony powiewają na wietrze.
Poszłam tam i zastałam Edwarda stojącego pod księżycem. Obserwował miasto. Podeszłam do niego i objęłam w pasie, po czym staliśmy tak przez kilka minut. W końcu odwrócił się i powiedział, że musi mi zadać bardzo ważne pytanie.
Brzmiał niezwykle poważnie, więc zaczęłam się martwić i chciałam zapytać, czy nic się nie stało. Wtedy cholernie mnie zszokował i przyklęknął, łapiąc mnie za rękę. Jego zielone oczy spojrzały w moje, kiedy wyciągnął z kieszeni małe, aksamitne pudełko i otworzył je, ukazując znajdującą się w nim srebrną rzecz.
Po ukazaniu pierścionka wymówił po prostu trzy słowa:
- Wyjdziesz za mnie?
Nie wygłosił żadnej mowy o tym, jak bardzo mnie kocha i jak bardzo chce spędzić ze mną resztę życia, bo już to wiedziałam. Wiedzieliśmy też, że kiedyś się pobierzemy, jednak byłam naprawdę zaskoczona, że zaproponował to tak szybko. Nigdy nie okazał, że chce zadać tak ważne pytanie. Nigdy o tym nie napomknął ani nawet nie zachowywał się nerwowo, żebym mogła odkryć jego intencje.
Jeśli właściciel włoskiej restauracji i jego dziewczyna nigdy nie wybrali się do Włoch, a bardzo tego chcieli, to to, że wreszcie to zrobili, nie było niczym nadzwyczajnym, po czym można było się spodziewać jakichś ważnych wydarzeń. Ani razu nie pomyślałam, że Edward oświadczy mi się właśnie tutaj.
Oczywiście się zgodziłam. Nie byłam najbystrzejszą kobietą na świecie, ale wiedziałam, że jeżeli bym go odrzuciła, popełniłabym najgłupszy błąd w życiu.
To mój czwarty ulubiony dzień. Były jeszcze trzy inne wydarzenia, o których mogłabym opowiedzieć, ale musiałam już dołączyć do dziewcząt. Kiedy przygotowałam się do pójścia wzdłuż korytarza, zobaczyłam ogromną grupę ludzi siedzących w ławkach. Kościół był ładnie udekorowany i z całą pewnością piękny. Jak dla mnie trochę za bardzo gustowny, ale tego pragnęła Alice.
Ruszyłam na przód i zignorowałam podążające za mną pary oczu. Popatrzyłam przed siebie i skupiłam wzrok między panem młodym, stojącym obok kapłana i najlepszym mężczyzną. Pomalutku kontynuowałam stawianie kroków, aż doszłam do właściwego miejsca i uśmiechnęłam się do Jaspera, kiedy organista zaczął grać, a ludzie powstali.
Obróciłam się od pana młodego, żeby móc obserwować pannę młodą, która powoli zmierzała w stronę ołtarza. Trzymała się ramienia swojego ojca i wyglądała na najszczęśliwszą osobę, jaką kiedykolwiek widziałam.
Moje podenerwowanie, żeby wygłosić tradycyjną mowę pierwszej druhny zniknęło, kiedy zobaczyłam, jak dziewczyna zbliża się do swojego przyszłego męża i jednocześnie mojego najlepszego przyjaciela, Jaspera Whitlocka.
Wróciłam myślami do swojego ślubu, trzeciego najszczęśliwszego dnia w moim życiu. W przeciwieństwie do Jaspera i Alice, którzy zaprosili każdą osobę, z którą kiedykolwiek się spotkali, my zaprosiliśmy tylko rodzinę i najbliższych przyjaciół. Nie było żadnych dawno zaginionych wujków, dalekich kuzynów, którzy byli już dwa razy skreślani z listy gości, tylko ludzie, którzy nie byli nam obojętni i których najbardziej kochaliśmy, tylko ludzie, którzy chcieli być świadkami tego, jak stajemy się mężem i żoną.
Nie wzięliśmy też ślubu w kościele z masą dekoracji i nie czekaliśmy półtora roku od zaręczyn, żeby się pobrać. Zdecydowaliśmy się zrobić to pod koniec maja, kilka miesięcy po oświadczynach Edwarda. Nasz ślub odbył się po zachodzie słońca, pod białym baldachimem. Niebo oświetlały jedynie migoczące gwiazdy i półksiężyc. Ziemię zasłano płatkami kwiatów, a wszędzie poustawiano świece. To było kameralne i małe, idealne dla nas.
Alice była moją pierwszą druhną, a Emmett drużbą. Kiedy Edward go o to poprosił, Jasper marudził coś o złamanej obietnicy. Nie miałam pojęcia, o co mu chodziło.
Tak jak przyrzekł w dniu, w którym poznał Edwarda, w swojej mowie podczas obiadu Jasper wspomniał o moim zadurzeniu w dawnym chłopaku własnej matki. Początek jego przemówienia mnie załamał, ale na końcu miałam w oczach łzy, które z powodzeniem zniszczyły mój makijaż.
Nie doceniałam chyba, jak wiele szczęścia miałam, że posiadałam w swoim życiu Edwarda i Jaspera.
Wróciłam do teraźniejszości i obserwowałam, jak mój najlepszy przyjaciel wymienia przysięgi małżeńskie z długotrwałą przyjaciółką mojego męża.
- Ja, Jasper Landon Whitlock, biorę sobie ciebie, Mary Alice Brandon, w świetle prawa za żonę, w głębi serca wiedząc, że będziesz moją nieodłączną przyjaciółką, wierną partnerką w życiu i jedyną, prawdziwą miłością. W ten wyjątkowy dzień, składam ci w obecności Boga i wszystkich tu zebranych przysięgę, że będę trwał u twojego boku jako wierny mąż, w zdrowiu i chorobie, w radości i smutku, jak również w ciągu tych dobrych i złych chwil. Obiecuję kochać cię bez zastrzeżeń, doceniać cię i szanować, spełniać twoje potrzeby najlepiej jak potrafię, chronić cię przed krzywdą, pocieszać w razie niebezpieczeństwa, zestarzeć się z myślą o tobie, zawsze być w stosunku do ciebie otwarty i szczery, i kochać cię aż do śmierci.
Po tym, jak ksiądz ogłosił Jaspera i Alice mężem i żoną wszyscy powstali, zaczynając bić brawa. Jasper chwycił Alice w ramiona i obdarzył ją jednym z najsłodszych pocałunków, jakie widziałam między dwojgiem ludzi... innych niż Edward i ja.
Zerknęłam w stronę mojego męża i złapałam go na tym, że się na mnie patrzył. Uśmiechnęliśmy się, a ja powędrowałam myślami do drugiego najszczęśliwszego dnia w moim życiu.
Sześć miesięcy po ślubie, gdy już mieliśmy zacząć się kochać, chciałam chwycić prezerwatywę, ale Edward mnie powstrzymał i pokręcił głową.
- Proszę, Bello – błagał łagodnie.
Przełknęłam i popatrzyłam mu w oczy.
- Nie chcesz się zabezpieczyć?
Znowu pokręcił głową.
- Chcesz mieć dziecko? – spytałam.
Przytaknął.
- Proszę?
Właśnie zaczynałam karierę i większość uwagi skupiałam na niej, więc nie byłam pewna, czy chcę powiększyć rodzinę. Z drugiej strony Edward miał już dwie restauracje w Seattle i biznes świetnie się kręcił. Byliśmy zabezpieczeni finansowo i wciąż mieliśmy dwa pokoje gościnne.
Przez moment zastanowiłam się, czy powinnam się skupić na pracy czy rodzinie? Skończyłam dopiero dwadzieścia trzy lata, więc zegar biologiczny jeszcze nie tykał i miałam sporo czasu na posiadanie dzieci, ale Edward chciał wkrótce mieć jedno. Czekał przez sześć miesięcy, nie wywierając na mnie presji. Ale teraz zapytał mnie, czy moglibyśmy postarać się przynajmniej o jedno…
Więc przytaknęłam w zgodzie i najszerszy uśmiech, jaki widziałam pojawił się na jego twarzy.
Miesiąc później zrobiłam sobie test ciążowy. Wyszedł negatywny. Ciocia Miesiączka odwiedziła mnie zaraz po tym, potwierdzając, że nie byłam w ciąży, więc próbowaliśmy dalej, ale kolejny miesiąc później nadal nie zaszłam w ciążę.
Cały czas kontynuowaliśmy staranie się, ale nie było żadnego dziecka.
Po prawie roku starań zaczęłam się martwić, że jestem bezpłodna.
Płakałam na myśl, że nie będę mogła mieć własnych dzieci. Edward i ja rozmawialiśmy o spotkaniu z lekarzem, żeby móc ustalić w czym problem, a jeśli dałoby radę go zwalczyć, staralibyśmy się dalej.
Gdy w końcu straciłam nadzieję na posiadanie potomstwa, zachorowałam na grypę. Przynajmniej przypuszczałam, że to grypa, bo był środek zimy. Cały czas wymiotowałam, a mój nos wydawał się szczególnie wrażliwy. Niektóre zapachy powodowały nawet, że musiałam od nich uciekać.
Pewnego dnia Alice przyniosła mi test ciążowy, ale nie byłam pewna, czy go użyć. Symptomy się zgadzały, ale co, jeśli wynik byłby negatywny? Nie potrafiłabym się przemóc, żeby ponownie przez to przejść.
Niechętnie wzięłam test i zmusiłam Alice do sprawdzenia rezultatu przede mną. Wolno go podniosła i dwukrotnie sprawdziła instrukcję, żeby zobaczyć, jak wygląda pozytywny, a jak negatywny wynik. Jej oczy rozbłysły i zrobiła coś, co przypominało podskoczenie.
- Mogę być matką chrzestną? – zapytała podekscytowana.
- Co?! – spytałam zaskoczona.
- Jesteś w ciąży! – wrzasnęła i objęła mnie ramionami.
Myślałam, że nigdy nie usłyszę tych trzech słów. Po rocznym próbowaniu zajścia w ciążę to się nareszcie stało. Ta wiadomość była dziesięciokrotnie lepsza niż gdyby udało nam się to po pierwszym podejściu.
Powiedzenie o tym Edwardowi było tak samo niesamowite jak wtedy, gdy dowiedziałam się od tym od Alice. Odebrało mu mowę, po czym zaczął się śmiać i chwycił mnie w ramiona. Nareszcie mieliśmy dziecko.
Moje oczy powędrowały do małej dziewczynki z miedzianą czuprynką i dużymi, brązowymi oczami. Jej włosy były proste, oprócz końcówek, które naturalnie się kręciły. Miała moje pełne usta i prosty nos Edwarda. W ciągu trwania ceremonii siedziała koło swojego przyszywanego dziadka, na kolanach babci. Renee i Phil pobrali się rok po mnie i Edwardzie. Nareszcie, po dwudziestu latach szukania odpowiedniego faceta, stała się panną młodą.
Charlie nie przybył ani na jej ślub, ani na Jaspera, ale był obecny na moim. Nigdy nie utrzymywaliśmy ze sobą bliskich stosunków, ale chciałam, żeby to on był osobą, która wydaje mnie za mąż. Utrzymywałam z nim kontakt telefoniczny, a kiedy urodziłam, pojechał prosto do szpitala.
To właśnie był najszczęśliwszy dzień mojego życia.
Gdy zaczęłam rodzić, znajdowałam się na przyjęciu zaręczynowym Alice. Zaskoczyło mnie to, ponieważ do ustalonego terminu zostały jeszcze dwa tygodnie. Alice i Rosalie zawiozły mnie do szpitala, wykonując milion telefonów na minutę, żeby wszystkich zawiadomić. Kobiety, które były obecne na przyjęciu, gratulowały mi, zanim stamtąd wyszłam. Nie wiedziałam, czego gratulowały. Cierpiałam i chciałam czymś rzucić, krzyczeć i się wydzierać.
Kiedy dojechałyśmy do szpitala, natychmiast zostałam zbadana przez lekarza, który powiedział, że natychmiast muszę mieć wykonane cesarskie cięcie, ponieważ dziecko źle się ułożyło. Zaczęłam się strasznie denerwować i płakać, a Edwarda wciąż nie było.
Niedługo po tym wpadł do pokoju i w jednej chwili już był przy moim boku. Próbował mnie uspokoić, kiedy histeryzowałam.
W końcu, po wielu wylanych łzach i niezbyt kulturalnych słowach, które padły z moich ust, malutkie dziecko owinięte w różowy kocyk zostało położone w moich ramionach, a mój cały świat przewrócił się do góry nogami.
Życie już nie dotyczyło tylko mnie i Edwarda. Moja praca już nie znajdowała się na liście priorytetów. Dziewczynka w moich rękach sprawiła, że to wszystko zaczęło wydawać się takie nieistotne. Wzięła precedens ponad wszystko, a kiedy spojrzałam w jej oczy, po raz pierwszy poczułam tak silne emocje. Miłość, którą ją darzyłam, przebijała te do Jaspera i Edwarda razem wzięte. Nadal byli mężczyznami mojego życia, ale tylko jej potrzebowałam, aby moje serce było całkowicie nietknięte.
Więc kiedy Alice nadal uważa, że najszczęśliwszym dniem w życiu kobiety jest ten, kiedy bierze ślub, ja mówię, że najszczęśliwszym dniem w moim życiu był ten, w którym moja córka przyszła na świat.
Mężczyzna, który był kiedyś znany jako chłopak mojej matki z czasem stał się moim mężem i ojcem dziecka. Mimo że to tworzy interesującą historię, którą można opowiadać przy obiedzie spędzanym w gronie przyjaciół, nie mam w planach wyjawić mojej córce przez długi czas, żeby nie narażać jej na możliwą traumę spowodowaną tym, że zacznie się zastanawiać, jak wyglądałoby jej życie, gdyby była córką swojej babci, a ja jej siostrą. Ten sposób myślenia pewnie nie przyniósłby niczego dobrego.
Wszyscy wychodzili z kościoła, a moja córka wyciągnęła ręce, żebym mogła ją złapać. Edward stał za nami i obserwował, jak Jasper i Alice gnali do limuzyny i skierowali się w kierunku miejsca, w którym odbywało się przyjęcie.
Edward pochylił się i złożył szybkiego całusa na policzku naszej córki. Po tym, jak się odchylił, wyciągnęła rączki w jego kierunku, nie chcąc, żebym ją dłużej trzymała.
- Tatuś! – zapiszczała.
Wywróciłam oczami.
- No dobrze, weź ją.
Pocałował mnie w policzek, po czym wziął ją w ramiona.
- Jesteś małą księżniczką tatusia. Prawda? – spytał ją.
Trzasnęła swoją głową o jego, próbując go uderzyć. To coś, czego nauczył ją Emmett.
- Kogo próbowałeś zobaczyć, kiedy przyszedłeś do przebieralni minutę przed ceremonią? – spytałam Edwarda.
- Alice – przyznał się. – Jasper widział cię przede mną tego wieczoru, kiedy braliśmy ślub, więc pomyślałem, że tak będzie sprawiedliwie.
Pokręciłam na niego głową.
- Czy wy przestaniecie kiedyś rywalizować?
- Przynajmniej nie jesteśmy już wrogami.
- Racja – przyznałam.
- No chodź. – Edward trącił mnie i kiwnął głową w kierunku parkingu. – Musimy pojechać na przyjęcie.
Teraz moim największym zmartwieniem było wygłoszenie mowy pierwszej druhny naprzeciw tych wszystkich ludzi. Ale, jak powiedziałam na samym początku, przezwyciężyłam każdą przeszkodę, która pojawiła się na mojej drodze, małą lub dużą. Przetrwam mówienie w obecności dwustu ludzi, bo do tej pory jeszcze nie zawiodłam i nie miałam zamiaru pozwalać lękom na to, aby mnie powstrzymywały.

***

Autorka: Peachylicious
Tłumaczyła: Alice_415
Beta: iga_s

Akcja ma miejsce 6 miesięcy po 21 rozdziale MMB. Miał to być prolog kontynuacji – If Tomorrow Never Comes, jednak autorka z niej zrezygnowała.

***

OUTTAKES
(prolog If Tomorrow Never Comes)


Jaka jest najbardziej szalona sytuacja, w której się znaleźliście? – tak brzmiał temat przewodni naszej grupowej dyskusji i każdy student musiał się na niego wypowiedzieć. Gdy ktoś skończył opowiadać, w sali przeważnie rozbrzmiewał śmiech.
- Ukradłam mamie chłopaka – powiedziałam bez zastanowienia, kiedy nadeszła kolej na mnie. Wszyscy obrócili głowy w moim kierunku. Otrzymałam różnorodne reakcje: poszerzone oczy i osłupienie, zniesmaczone wyrazy twarzy i oskarżycielskie spojrzenia, a następnie rozbawienie. – Cóż… no nie do końca. To skomplikowane.
Nikt nie odwrócił wzroku, więc westchnęłam i postanowiłam nieco wyjaśnić tę sytuację.
- Nie romansowałam z nim ani nic takiego. Już zerwali, a my nie zaczęliśmy natychmiast ze sobą chodzić. – Cieszyłam się, że moja klasa nie była zbyt liczna. Znałam połowę ludzi znajdujących się w pokoju, jednak nikt z nich nie wiedział, że Edward jest byłym chłopakiem mojej matki. Miałam też nadzieję, że nie zniszczyłam swojej reputacji. – Jednak z całą pewnością mogę powiedzieć jedną rzecz: nie macie wpływu na to, w kim się zakochujecie. Każdego dnia słyszymy o związkach, których nie rozumiemy i wiemy, że niektórzy ludzie nie powinni być razem, ale kiedy jest się zakochanym... jest się zakochanym. Próbowałam zaprzeczać temu tak długo, jak to było możliwe, ale na końcu uczucie niewątpliwie wygrało.
To doprowadziło do tego, że ludzie zaczęli rozmawiać o swoich poprzednich złych związkach i tym, jak czasami niektórzy byli uzależnieni od nieodpowiednich partnerów. Kochanie kogoś nie powinno być jak narkotyk. Wiesz, że to dla ciebie złe i chcesz odejść, ale łatwiej to powiedzieć niż zrobić, bo łakniesz tej osoby i trzymanie się od niej z daleka doprowadza do szaleństwo. Na szczęście Edward nie okazał dla mnie nieodpowiedni, ale pragnienie chłopaka mamy było... trudne.
Dzięki Bogu wszystkie trudne sprawy zostawiliśmy już za nami. Mogliśmy nareszcie spokojnie ze sobą być. Nikt nie stał nam już na przeszkodzie, a bliscy zaakceptowali nasz związek, więc życie toczyło się poprawnie. Renee nigdy nie wydawała się zaniepokojona, gdy nas widziała, a Tanya nie próbowała uwieść Edwarda i zamienić mojego życia w piekło. Jasper nadal nie witał go z otwartymi ramionami, ale wiedziałam, że każdego dnia zaczyna akceptować go coraz bardziej.
Po skończeniu zajęć byłam zaskoczona, gdy zobaczyłam Edwarda czekającego na mnie na parkingu. Powinien pracować do późnego wieczoru.
Podeszłam do niego ze zmarszczonym czołem i uniesioną pytająco brwią.
- Hej – przywitał się, pochylając głowę, żeby pocałować mnie w usta.
- Wszystko w porządku? – spytałam.
Wsadził ręce do kieszeni i spuścił wzrok.
- To zależy od twojej reakcji.
Zamilkłam na kilka sekund, po czym powiedziałam:
- Reakcji na?
- Ktoś dzwonił z Chicago – zaczął. – Stary przyjaciel mojej mamy ma w planach otworzenie w mieście restauracji. Ogromnej restauracji, ale niedawno miał atak serca i zamierza przejść na emeryturę, więc szuka kogoś, kto zajmie jego miejsce.
Ścisnęłam mocniej książkę, którą trzymałam w rękach.
- Więc – kontynuował Edwarda – spytał, czy jestem zainteresowany.
- Jak mógłbyś zarządzać restauracją w Chicago, skoro mieszkasz w Seattle? – zapytałam, chichocząc, ale jego następne słowa sprawiły, że moje serce zamarło.
- Nie mógłbym. Przeprowadziłbym się do Chicago.
Chicago? Ale przecież mój dom był w Seattle…


***

A teraz zapraszam wszystkich do komentowania. Wink
...oraz czytania moich kolejnych tłumaczeń, które niedługo pojawią się na forum (czy mogę liczyć, że będzie moimi czytelnikami, tak jak w przypadku MMB? :)): Stay i Hourglass.


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez marcia993 dnia Pon 16:06, 12 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
chochlica1
Gość






PostWysłany: Pon 16:25, 12 Paź 2009 Powrót do góry

Jedyne, co mogę teraz powiedzieć, to DZIĘKUJĘ MARTUŚ! ;*
Jesteś wielka! Poradziłaś sobie mistrzowsko z tłumaczeniem i wybrałaś świetny ff! Podziękowania należą się również betom, które spisywały się rewelacyjnie ;*
GRATULACJE DZIEWCZYNY :D

Może jednak i dobrze, że autorka zrobiła z tego ottakes. To pewnie byłaby przesada, a w epilogu wszystko się wyjaśnia. Nie spodziewałam się, że tak wcześnie zdecydują się na dziecko. Dobrze również, że Alice i Jasper się zeszli i nie było więcej akcji typu 'chyba braterska miłość'.

Historia sama w sobie bardzo oryginalna i pewnie dziwaczna, ale to to, co takie zboczuchy, jak ja, lubią najbardziej Twisted Evil. Mimo to ff był słodki, lekki i przyjemny, i cholera! Chciałoby się mieć takie życie jak Bella! Dziewczyna się ustawiła i ma wszystko, o czym tylko można marzyć. Choć ja pewnie nie do końca wyobrażałabym sobie w ten sposób swoją przyszłość.

Ech, nieważne. Pewnie powinnam powiedzieć na koniec coś mądrego, ale nie potrafię, więc dam sobie spokój i podziękuję raz jeszcze!

Kocham Cię, Martuś ;**

Edit:
Na pewno będę czytała Twoje dalsze tłumaczenia! Nie pozbędziesz się mnie Twisted Evil


Ostatnio zmieniony przez chochlica1 dnia Pon 16:26, 12 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Cull
Dobry wampir



Dołączył: 20 Gru 2008
Posty: 1101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 49 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z domu

PostWysłany: Pon 17:02, 12 Paź 2009 Powrót do góry

przyjemny rozdział :D czytając mialam usmiech na twarzy.
wszystko skonczylo się szczęsliwie, tak jak myslalam. wydawalo się, ze bedzie nieciekawie z tą ciązą Belli. ale udało się :D
opowiadanie bylo świetne. nie żaluje, ze je przeczytalam. dzięki Tobie mialam w ogole taką możliwość Wink dzięki wielkie za to tłumaczenie i za poświęcony czas :D
brawo dla Ciebie i dla bet Wink bardzo dobra robota!
wybralas tak fajny FF do tłumaczenia, ze o następne tez się nie martwie. Wink
we mnie masz czytelnika
pozdrawiam :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Pon 17:05, 12 Paź 2009 Powrót do góry

Na początku moge jedynie pogratulować Ci wyboru tak genialnego FF. jest na trzecim miejscu moich ulubionych. Już na wstępie mogę Ci zagwarantować, że będę czytać inne Twoje tłumaczenia, bo naprawdę świetnie Ci to wygodzi.

Co do samego epilogu.
Nie zdziwiło mnie to, że się tak szybko pobrali ani to, że w tak krótkim czasie zdecydowali się na dziecko. Za to naprawdę się zdziwiłam, jak zobaczyłam, czyj ślub jest opisywany. Spidziewałabym się, że Jasper z Alice się pobiorą, ale trochę za szybko według mnie. Edward z Bellą poznali się wcześniej, naprawdę się kochali, a przecież Japer miał z początku pewne wątpliwości, czy przypadkiem nie kocha swojej przyjaciółki. No, ale dobrze, że wszystko się dobrze skończyło :D Ciekawe, czy ich córeczka nazywa się Renesmee ;P

Hm, i dobrze, że autorka postanowiła zrobić z tego ottakes. Jakoś nie lubię za bardzo wszelkich kontynuacji dobrych FF. Można naprawdę coś zepsuć.

Pewnie nie raz to pisałam, ale ta historia... jest naprawdę niesamowita :D W życiu nie przeczytałam czegoś tak zakręconego, poza Porywaczką. To brzmi tak dziwnie "Odbiłam chłopaka swojej matki"... :D No, ale nie wiem, czy chcialabym znaleźć się na miejscu Belli. Niby ma wszystko - pracę, kochającego męża, dziecko - ustawiła się tudzież ustatkowała się, może liczyć zawsze na Jaspera i Edwarda. Tylko, jak wspomniałam, ta historia jest naprawdę cholernie zakręcona :D

Image
Za wspaniałe bety, za Alice_415, za Peachylicious i za wszystkie czytelniczki :)

Pozdrawiam i jeszcze raz gratuluję wyboru opowiadania,
Rathole

Edit:
zapomniałabym
mały błąd rzucił mi się w oczy
"Ale miłość, którą obdarzyłam Edwarda była innego typu. "
przecinek przed "była" :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Pon 17:07, 12 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Renesmeee
Nowonarodzony



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Gdańska, takie małe Forks; )

PostWysłany: Pon 18:42, 12 Paź 2009 Powrót do góry

Będę płakać ;(((
to już koniec !! ; (
szkoda, bardzo dobrze się czytało Tego Fan Ficka. ; (
Gratulacje dla was, dziewczyny. Świetnie go przetłumaczyłyście Wink
Pozdrawiam, Ania.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
`Wapmirzyca` ; ****
Człowiek



Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Sparkle London <3

PostWysłany: Pon 19:13, 12 Paź 2009 Powrót do góry

Bardzo się ciesze i dziękuje za tłumaczenie.
Na pewno będę czytała twoje dalsze tłumaczenia, bo są świetne.
Szkoda, że się skończyło. Ale było piękne.
Miło się czytało.
Czekam na pierwsze rozdziały innych tłumaczonych przez ciebie ff z niecierpliwością.


Pozdrawiam, Wink
`W` ; ***


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Pon 19:51, 12 Paź 2009 Powrót do góry

Szkoda, że to już koniec. . .
No ale cóż wszystko co dobre szybko się kończy(:
Epilog taki trochę słodkawy, ale w sumie podobał mi się. Na początku myślałam, że opisany jest ślub B&E, i doznałam lekkiego szoku gdy okazało się, iż to A&J, nie wiem czemu ale nie spodziewałam się tego.
Bardzo podobały mi się retrospekcje, były jak najbardziej na miejscu(:

Gratuluje świetnego doboru teksu i równie dobrego tłumaczenia oraz betowania(;
całość czytało się bardzo przyjemnie i płynnie, jak najbardziej dobra robota.
Na pewno zajrzę to następnych twoich tłumaczeń, tak więc dziękuje za to tłumaczenie, czas jaki poświęciłaś na ten ff tylko po to aby pokazać go nam i w ogóle za całokształt.
Życzę powodzenia w dalszej karierze tłumacza.

Pozdrawiam Aja(:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
eyes
Zły wampir



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 304
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:58, 12 Paź 2009 Powrót do góry

Wszystko się kiedyś kończy...
Świetne. Podobała mi się przyjaźń Jaspera i Belli.
Troszeczkę się pogubiłam w epilogu, ale jakoś mi się udało.
Fajny FF + fajne tłumaczenie = cud, miód i orzeszki
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie było za cukierkowo i za gorzko, słono i co tam kto sobie wymyśli. Była równowaga.
Brawo.

Pozdrawiam i życzę weny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marta_potorsia
Wilkołak



Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda

PostWysłany: Pon 20:28, 12 Paź 2009 Powrót do góry

cry Koniec... bravo Ogromne brawa dla naszych kochanych: autorki, tłumaczki i bety. Odwaliłyście kawał świetnej roboty, a że czasem udało mi się pomóc - moje szczęście :D
Rozdział świetny. Dobrze, że Tanya nie namieszała, choć raz laskę lubię ^^ Zaręczyny - może nie jest to wymarzony sposób, ale czego więcej trzeba prócz miłości i (czasem) zaskoczenia? (pytanie retoryczne :D )
Lubię tego Edwarda. Podoba mi się to jego "pieprzyć wszystko. Sprzedam restaurację i wracam do mojej Belli" Lubię coś takiego.
Outtakes mi się ogromnie podoba. Początkowo sądziłam, że chodzi o ślub Belli z Edziem, ale jakże pozytywnie się pomyliłam! To zdecydowanie coś nowego. I trzymam kciuki za przemowę B. :)

Aż łezka się w oku kręci, że to ostatni post w tym temacie... To jedno z moich ulubionych FF-ów.
Pozostaje mi tylko czekać na Twoje kolejne genialne wynalazki i podziwiać je tak samo pieczołowicie jak ten.

Pozdrawiam, Marta.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
dotviline
Wilkołak



Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 22:26, 12 Paź 2009 Powrót do góry

Wszystko dobre, co się dobrze kończy.
MMB jest zachwycającą historią i wywołuje wiele emocji. Przez cały czas czyta się to opowiadanie z pasją i pełnym zainteresowaniem. I zasługi są tu oczywiście przypisywane autorce, ale tłumacz ma zadanie o wiele trudniejsze! Alice_415, spisałaś się na medal. Jak na pierwsze dłuższe tłumaczenie wyszło świetnie. Nie mam Ci nic do zarzucenia :) Moje uznanie i uszanowanie ;p
Wracając jednak do treści - chciałam jeszcze ogólnie podsumować My Mother's Boyfriend... Nie powiem, że się zawiodłam, bo musiałabym skłamać. To prawda - miałam nadzieję, że sprawy potoczą się inaczej i Bella jednak nie będzie z Edwardem, ale jak to mówi mój kumpel - Bóg tak chciał. Koncepcja autorki zakładała połączenie tych bohaterów i tak po prostu się stało. Czuję niedosyt, nie powiem, że nie... Ale takie już spaczenie fana tragedii. Nie jestem entuzjastą dobrych zakończeń... Twisted Evil
Mimo wszystko jestem jednak zauroczona stylem Peachylicious. Pewnie z powodu tłumaczenia wplątał się także Twój styl czy po prostu jakieś zwyczaje w pisaniu, ale to nie razi w żaden sposób i tekst tworzy spójną całość - łatwą w przyswojeniu i naprawdę wciągającą.
To opowiadanie dobiegło końca. Czas powiedzieć "cześć" i zostawić je za sobą, ale ważne by o nim nie zapomnieć... To mogę Ci i Peachylicious obiecać. Alice_415, dziękuję za całą Twoją pracę, za wkład w to opowiadanie i za całokształt. Twoim betom gratuluję udanej współpracy i doskonałych jej owoców. Tworzyłyście razem "grupę tłumaczącą" MMB i za to wam dziękuję.
Pozdrawiam serdecznie!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
vler
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostrowiec Świętokrzyski

PostWysłany: Wto 13:39, 13 Paź 2009 Powrót do góry

Gratuluję świetnego tłumaczenia!

Jestem zachwycona zakończeniem, jest w dobrym guście i utrafione w sam raz w odpowiedni moment. Czuję że wszystko jest dopięte na ostatni guzik.

MMB to jedno z moich ulubionych opowiadań i mogę powiedzieć, że chyba jeszcze nigdy nie odczułam takiego wzruszenia i spokoju w jednym momencie po przeczytaniu czegokolwiek, to jest super.

Zrobiłaś mi cudowny urodzinowy prezent, dziękuję :)
Uznanie dla tłumaczki, cheers!


Image


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez vler dnia Wto 13:42, 13 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
AnnEdward
Człowiek



Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Wto 15:06, 13 Paź 2009 Powrót do góry

Czas na końcowy komentarz :D
Ogromne brawa dla tłumaczki i bet bo to dzięki nim tak dobrze mi się czytało tego ff.
Aż wręcz uwielbiam to opowiadanie i szkoda że się skończyło.
Co do bohaterów to lubiłam ich chociaż pod koniec strasznie się zasłodzili.
Zaskakująca była Tanya bo okazała się równa babka.
Szkoda wielkie że to już koniec ale tak już musiało być . Pozdrawiam :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Eunika
Gość






PostWysłany: Wto 16:31, 13 Paź 2009 Powrót do góry

Przeczytałam cały ten FF, ale jakoś nigdy się o nim nie wypowiadałam. Ale w końcu coś napiszę.
To jeden z moich ulubionych FF.
Świetnie napisany jest, to dobrze, że B. i E. nie byli ze sobą od razu.
I wątek Tanyi mógł być trochę bardziej pociągnięty.

Z jednej strony szkoda, że nie powstała kontynuacja, ale z drugiej, mogłaby wyjść źle po tak świetnej 1 części.
Podoba mi się epilog, ciekawie zostało w nim wszystko zawarte.

Dziękuje za to tłumaczenie. :) Wyszło baaardzo dobrze.
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Wto 17:24, 13 Paź 2009 Powrót do góry

Przyjemny rozdział choć baaardzo zagmatwany. Nie umiałam się połapać xD
Dobra, wiem, że jestem głupia.

Szkoda mi, że to już koniec.

Nie podoba mi się ten koniec. Tyle powiem. Seattle? Znowu? Znowu się wyprowadza? Z dala od Jaspera? Od Renee? Kurde no!

Nie wiemy co się stało dalej. Męczy mnie to xD
No ale cóż, wszystko się dobrze- póki co- ułożyło i jest fajnie.
Nie było wspomniane chyba imię córeczki B&E. Od Tanyi tak, ale od nich nie. Może jednak było inne niż Renesmee? xD

Ogromne brawa dla tłumaczki i bet. Odwaliłyście kawał dobrej roboty.


Czekam na Twoje kolejne tłumaczenia ; )
Do... przeczytania ; P

Pozdrawiam,
Swan


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Swan dnia Wto 17:26, 13 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Ekscentryczna.
Wilkołak



Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 17:37, 13 Paź 2009 Powrót do góry

To już koniec? Jeej.

Więc tak ogółem; MMB bardzo mi się podobało. Sam pomysł był perfekcyjny, a później.. Gdy tylko zaczęła się jakaś ciekawa, zagrażająca ich związkowi akcja.. Kończyła się w tym samym rozdziale. Zdawałoby się, iż autorka za wszelką cenę nie chciała utrzymywać napięcie i cholernie mocno zależało jej na happy endzie. A przez to całość była z deka zbyt.. idealna? Mdląca? Mimo wszystko mi się podobało i dziękuję za to, że zechciałaś tłumaczyć ten ff. (:
A i co do outtakes.. Dwie literówki i wcięło ci jeden wyraz.. Prócz tego bezbłędnie.
Pozdrawiam,
E.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ekscentryczna. dnia Wto 17:38, 13 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Paramox22
Zły wampir



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD

PostWysłany: Śro 10:35, 14 Paź 2009 Powrót do góry

Przeczytalam caly ten ff, ale nigdy wczesniej nie komentowalam. Czytalam je na chomiku :P

Caly pomysl na to opowiadanie jest genialne. Podoba mi sie to, ze na poczatku bella nie byla zachwycona zwiazkiem renee i edwarda. Kolejne rozdzialy to kolejne szoki i dalsze dawki smiechu. Jasper swietnie sie spisal w roli przyjaciela belli. Cenie sobie w tym ff to, ze bella nie od razu do niego leci w ramiona i chce z nim byc :) . Historia jest niezle pokrecona. Nigdy nie wpadlabym na pomysl tanyi w domu edwarda. Z calego opowiadania ulubionym rozdzialem jest chyba epilog. Cale opowiadanie genialne. :D

Bardzo podoba mi sie tlumczenie tego opowiadania. Podziwiam cie i dziekuje, ze podjelas sie proby przetlumaczenia.
Pozdrawiam,
Paramox22


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Sob 18:36, 17 Paź 2009 Powrót do góry

Opowiadanie boskie - tłumaczenie jeszcze lepsze :) zaczęłam czytać ten FF gdy było przetłumaczonych jakieś 17 -18 rozdziałów. Pochłonęłam je za jednym podejściem. I z niecierpliwością czekałam na każdą kolejną część. Żałuję, że to juz koniec, choć wiadomo, że nie wszystko trwa wiecznie.
To opowiadanie było świetne - zabawne, wzruszające, zaskakujące, dowcipne. Wiem, że to w głównej mierze zasługa autorki. Ale kiepskie tłumaczenie może zniszczyc najlepsze opowiadanie. A doskonały tłumacz najgorsze może uratować.
Alice_415 razem ze swoimi betami wykonałyście wspaniałą pracę. Życzę weny i cierpliwości przy kolejnych projektach a za ten bardzo ci dziekuję - rozchmurzał nienjedno deszczowe popołudnie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wela
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway

PostWysłany: Nie 1:24, 18 Paź 2009 Powrót do góry

Długo mnie tu nie było, czuję się winna, że wcześniej nie przeczytałam dziewiętnastego rozdziału, ale nic już na to nie poradzę. Pewnie myślałaś, że mnie tu nie zastaniesz. Ja sama też myślałam, że więcej tutaj nie zawitam. Jednak los szykował dla mnie inny obieg zdarzeń. Wink

Rozdział dziewiętnasty

Cytat:
Mogłabym go całować przez wieczność. Moje ciało idealnie pasowało do jego. A dotyk, nieważne jak bardzo łagodny czy niewinny,
zawsze sprawiał, że zaczynałam płonąć od środka i wysyłał mi wstrząsy elektryczne przechodzące przez całe moje ciało.


Mogłabym go całować przez wieczność. Nie, to nie może tak funkcjonować - przez całą wieczność. Wiem, że wtedy doprowadzimy do powtórzenia (...)przez całe moje ciało., ale uważam, że będzie to i tak o wiele lepiej brzmiało. Pierwszy człon zdania jest niegramatyczny, nielogiczny.

Cytat:
Pozbył się prezerwatywy i upierał, żeby mnie umyć.


upierał się

Cytat:
Potarł mnie, a ja wygięłam swe ciało w łuk, a moja głowa opadła.


Powtórzenie literki a nie współgra ze sobą, dlatego trzeba trochę zejść z oryginału. Potarł mnie, na co wygięłam się w łuk, a moja głowa opadła.

Wiem, że zmieniłam szyk zdania w znacznym stopniu, ale to jest chyba dopuszczalne? :)

Pominęłam jeszcze ze dwie, drobne wpadki - nie mogę znaleźć tych zdań. Jednak do rzeczy.
Tak jak myślałam - zawiodłam się. Nic na to nie poradzę, że w moim mniemaniu ten rozdział wypadł słabo. Dziewczyna, która przeżywa swój pierwszy raz, powinna opisać to bardzo delikatnie, zmysłowo, kobieco.
Powinna opisać to tak, aby inne dziewczyny/kobiety poczuły ten stan, w którym opowiadająca się znajduje.

Niestety, autorka MMB nie sprostała zadaniu. Szczerze mówiąc czułabym się usatysfakcjonowana gdyby zakończyło się na tych zdaniach: Moje nogi były zawinięte wokół jego bioder i mogłam prawie wyczuć pulsujące przez jego dżinsy wybrzuszenie.
- Kocham cię – wymamrotałam.

Wtedy nie czepiałabym się za bardzo, bo uważam, że ten moment był idealnym, aby zakończyć rozdział. Jednak autorka chciała przejść samą siebie, pokazać, że sceny erotyczne, które są bardzo trudne, wychodzą jej. Niestety przerosła swoje możliwości - wyszło jej kiepsko i niesmacznie. Te różne kondomy i prezerwatywy obrzydziły czytanie. Tak jakby było to ważne. Gdy czytamy o pierwszym razie w formie opowiadania nie chcemy tam kondomów i prezerwatyw czy krwi - chcemy, aby skupiło się na doznaniach, emocjach, a nie na tzw. zabezpieczeniach i skutkach, które następują po pierwszym razie. Chcemy w pewnym sensie bajki, której barwne opisanie wzrusza, ekscytuje, wzbudza pozytywne emocje. Nie będę rozdwajać się nad tym rozdziałem, ponieważ on na to nie zasługuje.

Reasumując - nie podobały mi się kondomy, prezerwatywy, krew. Zniszczyło to wizję pięknego widoku kochających się kochanków. Zniszczyło to ten niezwykły i wiele dający spontan. Rozdział uważam za najgorszy, ale wiem, że po nim następują lepsze, dlatego też nie załamuję się, a czytam dalej.

Rozdział dwudziesty

Cytat:
Pokręciłem głową


Zabrakło kropeczki.

Co do dwudziestego rozdziału: sprawy zaczynają się komplikować, nadchodzi czarna chmura - Tanya. Uważam, że rozdział dwudziesty pokazał, że MMB jest opowiadaniem "łatwym w obsłudze", do którego możemy zasiąść po nieudanym czy męczącym dniu, jednak mimo wszystko My mother's boyfriend zachowuje podstawowy poziom, który pozwala na zaczytanie się. To, że pierwszy raz Belli i Edwarda został spieprzony dokładnie, wiem bardzo dobrze. Ale po tej niefortunnej części następują wydarzenia, które znowu podsycają moją ciekawość; które
wzbudzają we mnie emocje; które sprawiają, że czytam tekst z zadziwiającą prędkością. Budowane przez ciebie zdania są coraz lepsze, dojrzalsze i bardziej spójne. Tłumaczenie z dobrym skutkiem wpływa na twój warsztat. Może nie jest ono wielkim odkryciem na miarę licencjonowanych tłumaczek, ale nie odczuwam podczas czytania, że tekst jest tłumaczony sztucznie. Spisujesz się doskonale i za to chciałam bardzo podziękować. Drobne wpadki się zdarzają, lecz starasz się, co można zauważyć. Nie łatwo jest tłumaczyć opowiadanie, którego przeciętny rozdział liczy około dziesięciu stron. Nie łatwo też jest sprawdzić taki rozdział, dlatego też ukłony dla bet, które spisują się w miarę swoich możliwości.

Lubię ten fan fick. Może nie zachwyca jakąś szczególną oryginalnością, bądź co bądź schemat się powtarza - jest Bella, jest Edward, jest miłość od pierwszego wejrzenia, późniejsze komplikacje i sprawy utrudniające spotkanie się głównych bohaterów. Jednak ten ff ma nieopisany klimat, który pozwala zatopić się w morzu pełnym wątków serwowanych przez autorkę tego ff.


Rozdział dwudziesty pierwszy

Cytat:
Wiem, że spotykamy się tylko od miesiąca,


Wiem, że spotykamy się tylko miesiąc,

Cytat:
Okej, przyznaję, że nie jestem zachwycona myślą o tym, że twoja eksdziewczyna


eks dziewczyna

Cytat:
Nawet jeśli większość dziewczyn udusiłaby swoich chłopaków tylko dlatego, że pozwolili on wprowadzić się do własnego domu swoim eks,


(...) pozwolili wprowadzić się do własnego domu swoim eks,

Cytat:
Razem z Edwardem weszliśmy do wielkiego domu I znaleźliśmy Emmetta siedzącego na kanapie


I w środku zdania powinno być napisane małą literą.

Cytat:
- Tak, mog... – Podszedł bliżej mnie i zsunął ręce wzdłuż tyłu moim dżinsów i przyciągnął mnie do siebie.


Słynne powtórzenia: moje, mnie, mi. Są wielką zgrozą, jednak przy odrobinie sprytu da uniknąć się wpadki. Podszedł bliżej, zsunął ręce wzdłuż tyłu moich dżinsów i przyciągnął
mnie do siebie


Cóż, pomyliłam się. Tanya jest osobą wewnętrznie smutną i załamaną. Nie ma siły ani ochoty na żadne złośliwości i dogryzanie. Widać, że zamierza okazywać szacunek Belli i Edwardowi za okazanie litości, podarowanie dachu nad głową. To dobra dziewczyna, która się troszeczkę pogubiła, a teraz próbuje odnaleźć właściwą drogę. W sumie to mi jej szkoda. Edward wygłaszający przemowę - nie trafiło to do mnie, za dużo było tych wspaniałych przymiotników, którymi oblepiła go Bella. Wątki te przeszły na miłosne, gdzie parka wychwala się wzajemnie. Takich rozdziałów w MMB jest mało - rozdziałów poświęconych wielkiej big love B&E, więc się nie czepiam.

Epilog

Epilog wzruszył moją niegodziwą duszą, przyznaję. Miałam dreszcze od połowy po sam koniec. Historie, które nigdy się nie zdarzają, zawsze wzruszają ludzi. Mimo że wiemy, że to nie realne, niemożliwe, niesłychane i tak dalej, to i tak nasze ciepłe serca nie potrafią uchronić się przed przyjemnym dreszczem i cichutką nadzieją, że istnieją na świecie tacy ludzie, jak ci - taka Bella i taki Edward, których połączyła niesamowita więź. Bardzo podobał mi się epilog, tak bardzo, że nie potrafię wykrzesać z siebie choć odrobiny konstruktywnej opinii. Sądzę, że w idealny sposób podkreślił on i podsumował całe opowiadanie. Piękny happy end, który tak naprawdę nie był przepełniony ckliwymi wyznaniami miłości, a wzruszającą, chwytającą za pierś, prawdą. Oby więcej takich opowiadań, oby więcej takich historii. Oby więcej tak dobrych tłumaczek, oby więcej tak dobrych bet.

Dziękuję. Serdecznie dziękuję za możliwość przeczytania tej historii. Dziękuję za dobrą chęć przetłumaczenia tego fan ficku. Dziękuję za wszystkie rozdziały - za te najlepsze i za najgorsze. Dziękuję za wspaniałego Jaspera, który nadawał temu opowiadaniu wiele barw i humoru. Dziękuję za tę Bellę i jej narrację w epilogu, który wzruszył moje skamieniałe serce. Dziękuję za Edwarda rozmyślającego o zakupach z własnymi maluchami, dorzucającymi co chwila różnego rodzaju smakołyki. Dziękuję za Renee, która pokazała, co to znaczy być kochającą matką. Dziękuję za wszystkich bohaterów, którzy stworzyli te opowiadanie i dziękuję ci za to, droga tłumaczko, że oddałaś ich pierwowzór w taki sposób, że polubiłam ich bardzo, bez żadnych ściem.




I do zobaczenia w późniejszym czasie. Wink
Niech wen tłumaczów i tłumaczek cię nie opuszcza, niech dokarmiany będzie przez czytelników stale. Niech twoje chęci i zapał nigdy nie wygasną.
Tego ci życzę, sobie zresztą też.

Powodzenia, wela.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez wela dnia Nie 1:25, 18 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin