FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Chłód istnienia [Z] Informacja w środku. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
behappy
Wilkołak



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 16:19, 02 Maj 2010 Powrót do góry

Napisałam swoje zdanie o prologu i tak miałabym zakończyć moja przygodę z tym ff'em? Nie, taka to ja nie jestem. Bardzo dziękuje za powiadomienia mnie o pojawiających się rozdziałach. Nic nie skomentowałam(prócz prologu, ale to się nie liczy), bo miałam dużo na głowie i to nie chodzi i włosy, musiałam się przygotowywać do egzaminów więc nie miałam czasu na przeczytanie ff'u a co dopiero na jakiś konstruktywny komentarz.

to teraz coś o rozdziałach:

I Takie mała wprowadzenie w historię postaci ja tak przynajmniej to odczytałam. poznajemy jak się "narodził" Tajrei. Wnioskuję, że Irme był pierwszy a przynajmniej z tej całej piątki. jest tez trochę o dzieciństwie Christi i o panującej atmosferze przed wielką wojną z wampirami z Włoszech. Prawie nic przeciętnego ale ma to coś w sobie, że nie robi się nudne tylko zachęca do dalszego czytania. Trochę się gubię w tym wszystkim. Zastanawiam się jakie więzi łączą głównych bohaterów, bo nie kiedy nie wiem co jest co.

II Ciąg dalszy bohaterów + poznajemy Mikkela i Vanję. Teraz to dopiero się pomieszało mi w głowie. Kto w ogóle jest z kim? Nawet ciekawe są te scenki przeszłościowe jak ja to ujmę. Teraz to już sama nie wiem jakie więzi łączą te wszystkie wampiry.

III Wampiry i Bóg?? Jakoś do siebie nie pasują, ale chyba nie mieli co robić wtedy, a wieczność jest długa! Brutalne jest to postępowanie wobec Chisti ale mam nadzieję, że miało to jakieś znaczenie. No i pogodzili się ale kto to był tam na końcu?

a tak ogólnie to bardzo podoba mi się ff. Cały jest osnuty tajemnicą i o to w tym chodzi, żeby nie ujawnić wszystkiego czytającemu. Ale niekiedy się denerwuję, bo już jest blisko wyjawieniu jakieś zagadki a ty tekst się urywa i przechodzi na teraźniejszość. Te medaliony są intrygujące. Działają jak krótkofalówki? Bo takie odniosłam wrażenie.

Pozdrawiam i życzę dużo weny i czekam na następny rozdział tak wciągający jak poprzednie.
B. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez behappy dnia Nie 16:22, 02 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Pon 11:44, 03 Maj 2010 Powrót do góry

Dotarłam w końcu z komentarzem, choć przyznam się bez bicia, że przeczytałam zaraz jak dostałam od ciebie pw (dziękuję Very Happy ).
Zanim powiem coś o kluczu, na początek muszę ci wyznać, że jestem zachwycona historycznymi retrospekcjami w tym opowiadaniu. Cudowna dbałość o szczegóły a przy tym zdarzenia opowiedziane w taki sposób, że czytam z zapartym tchem. Jesteś w tej kwestii niesamowita. Cenię i podziwiam autorów, którzy opisując losy swoich bohaterów na przełomie dziejów, nie tworzą nowych „dziadów” ale umiejętnie wplatają autentyczne wątki historyczne w swoje opowiadanie. To zdecydowanie dodaje pracy realizmu i autentyczności.
Tajrej wojownik, już pokochałam tę postać. Ponadto zdecydowanie podobają mi się twoje wampiry, no może z małymi wyjątkami. Nie są krwiożerczymi potworami z horrorów klasy B, ani meyerowskimi pajacykami, uwiązanymi na sznurkach Volterry, co tylko potrafią dużo gadać. Dla mnie stworzyłaś taki obraz wampira, że gdyby istniały naprawdę, to moim zdaniem takie właśnie by były. Funkcjonującymi dobrze we wszystkich społeczeństwach, przez setki lat, potrafiącymi przystosować się do każdej epoki. A przy tym zbytnio nie rzucającymi się w oczy ludziom, oczywiście oprócz posiłków.
Nie wiem w zasadzie dlaczego, ale jakoś nie przypadła mi do gustu postać Christy – tej współczesnej. I nie chodzi mi o to, że jest jakoś niedopracowaną przez ciebie postacią, wręcz na odwrót, ale nie mogę się przekonać do tej wampirzycy. Choć jej historia jest niezwykle barwna i ciekawa, szkoda mi było jej jako dziewczynki, zmuszonej do patrzenia na okrutną śmierć bliskich. A potem ta akcja z wcieraniem popiołu… Chyba nikt po czymś takim nie potrafiłby się długo otrząsnąć. Może przez to, że tyle przeszła jako człowiek jest taką bezwzględnie zimną nieśmiertelną. Albo tylko ja ją tak odbieram.
Jeśli chodzi o klucz, to powiem szczerze, że nie wiem czy go dobrze odnalazłam. Też mi świta w głowie, że może chodzić o płonący heban, i że ma on coś wspólnego z amuletami. Ale czego jest głębszą alegorią? Symbolem? No nic, poczekam. Mam nadzieję, że będziesz uchylać rąbka tajemnicy w następnych rozdziałach.
A na koniec dodam, że wg mnie to jeden z najbardziej tajemniczych, intrygujących i ciekawie napisanych ff-ów na teesie. O czym już pewnie wiesz. Życzę nieustającej weny.
Pozdrawiam, BB


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Pon 11:45, 03 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Cicha
Człowiek



Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:28, 03 Maj 2010 Powrót do góry

Skruszona Cicha w końcu znalazła czas, żeby się chociaż podrapać i od razu odwiedza “Chłód istnienia”, żeby nadrobić w końcu dość spore zaległości.

Czytałam oba rozdziały i widzę, że akcja nabiera tempa, coraz głębiej wciągasz nas w swój świat norweskich wampirów, pragnienia władzy i intryg.

Chciałaby zatuszować nieco moją długą nieobecność, więc pozwolę sobie osobno skomentować dwa rozdziały w jednej wypowiedzi.


Rozdział 1.

Ciekawie opisałaś koniec ludzkiego życia Tejreia. Kapitan statku Wikingów? - mi to bardzo zaimponowało, bo sama o Wikingach wiem tyle, ile można się dowiedzieć z “Asterix i Wikingowie”.
Najlepszym fragmentem w tej księdze były przemyślenia Teia o tym, że chciały umrzeć bardziej honorową śmiercią jako bohater, a nie po prostu utonąć w oceanie.
Uważam, że trzeba być naprawdę wielkim człowiekiem i cholernie odważnym, żeby tak myśleć na kilka chwil przed śmiercią. Zwłaszcza, gdy wszystkich towarzyszy ogarnęła panika.
Kolejną ciekawą sprawą jest Imre, wampir i jednocześnie zastępca kapitana, pragnący przemienić swojego przełożonego w istotę nieśmiertelną.
Tutaj zaobserwowałam kolejne wspaniała zdanie, przez które na chwilę odrywa się wzrok od tekstu, świetnie pasowało do sytuacji i które pozwolę sobie tutaj przytoczyć:

Cytat:
Toczyła się w nim walka – śmiertelność z nieśmiertelnością, trwanie z przemijaniem, wieczność z chwilą, śmierć z życiem.


Chociaż nazwanie przemiany w wampira do wewnętrznej walki od jakiegoś czasu wydaje mi się oklepane, ty poprzez rozwinięcie tej myśli sprawiłaś, że uśmiechnęłam się z podziwem i pokiwałam głową.

Christa dla odmiany pochodzi z wiejskiej rodziny (tak rozumiem), od pokoleń parającej się czarami. Już nawet się nie dziwię, a wręcz cieszę, bo wprost uwielbiam czarownice i wiedźmy, ale to tym później.
Przez rozmowę z babką przemknęłam szybko i nawet nie zastanawiałam się nad nią specjalnie. Utkwiło mi w głowie tylko jedno zdanie o przedłużaniu rodu podczas wypraw. ;)

Gdy po podróży w czasie na powrót przeniosłaś nas do teraźniejszości, od razu rzucił mi się kontrast między tą małą dziewczynką a potężną wampirzycą Christą.
Dobrze ją przedstawiłaś, gdy rzuciła wazonem w ścianę - przez taki gest od razu przyczepiłam do niej karteczkę z napisem: “Nieobliczalna, potężna i pewna swojej władzy”.
I wtedy właśnie posypały się kolejne postacie: Mikklel, Imre (znamy go już, ale wcale takie oczywiste nie jest, dlaczego się ukrywa), Vanja.

Na norweskiej prowincji na Arktyce (uczysz mnie więcej geografii niż moja nauczycielka przez całe trzy lata edukacji w gimnazjum) poznajemy bliżej Mikkela.
Na samym wstępie powiem, że go lubię i nasuwa mi na myśl mojego kolegę (charakterem, chociaż kolor włosów również mają identyczny).

Postawił sobie dwa cele - wiedzę i władzę - i dąży do nich tak po prostu. Nie ogląda się za siebie, nie lubi zapewne, gdy ktoś mu przeszkadza, a tym bardziej staje mu na drodze. Kojarzy mi się właśnie z jedną osobą, która nienawidzi i nie umie przegrywać, ale szczerze uważa, że to przeciwnicy dają mu możliwość stawania się coraz lepszym.

I w tym miejscu mam jedno pytanie:
Te medaliony pozwalają im się kontaktować?
Prawdę mówiąc, nie wzbudza to we mnie niepohamowanej euforii, ponieważ na chwilę obecną wydaje mi się to trochę przesadzone.
Telepatia przez biżuterię - taka magia połączona z technologią science-fiction.
Cóż, na dziś dzień podchodzę do tego sceptycznie, jednak nie mówię jeszcze nie.
Zobaczymy, jak to rozwiniesz, byle tylko nie pojawiała się np. teleportacja.

Zastanawia mnie też, jak układają się relacje między Christą a Tajreiem?
Christa, jak już pisałam, wydaje mi się bardzo nieobliczalną kobietą i ciekawi mnie, jakie więzi buduje z innymi wampirami.


Rozdział 2.

W tym rozdziale na samym początku zaserwowałaś nam małą powtórkę z historii.
Szczerze mówiąc nie kojarzę dobrze wszystkich wspomnianych przez ciebie wydarzeń (chwała ci za przypisy, bo nie musiałam przetrząsać wikipedii), co nie zmienia faktu, że czytało mi się całkiem przyjemnie.

Czytając o ślubie księżniczki kijowskiej z Heraldem (wierze ci na słowo, że to naprawdę są historyczne postacie, mam nadzieje, że bezczelnie się ze mnie nie nabijasz), odniosłam wrażenie, że Imre i Tejrei są patriotami.

Cytat:
Wierz mi, Tai, to będzie przełomowa chwila dla narodu norweskiego. Już niedługo wrócimy do Ojczyzny


Oto i mój dowód, chociaż sama jestem w szoku, że istoty, które teoretycznie mogłyby wszystko, uznają miłość do kraju.

Zaskoczyłaś mnie znajomością zwyczajów i codziennych sytuacji ludzi żyjących w XI w. Ta sytuacja z ciężarną nałożnicą księcia i jej nienawiść do księżniczki zszokowała mnie. W końcu nawet jeśli sypia z jej mężem, Elżbieta jest jej panią i chyba niedopuszczalna była taka zniewaga.
Do dzisiaj takie było moje wyobrażenie, chociaż co ja tam wiem. ;)

Podczas krótkiej rozmowy Imre w Elżbietą łatwo można było zauważyć, jak bardzo jest wystraszona i nieśmiała.
Jednak chyba najważniejsze w tym było jak ludzie reagują na postać Imre.

Cytat:
Imre wyglądał jak anioł, roztaczał wokół siebie pozytywną aurę, wręcz emanował… Nie, nie ciepłem i dobrem. To była pewność siebie i pewien upór otulone uprzejmością.


Historią w tym zakresie się nie interesuję i nie wiem, jak się fakty miały, ale była stuprocentowo pewna, że Elżbieta nie urodzi syna.
Zdziwiłam się, że nie zmarła podczas porodu.

Długo myślałam na tym, o co chodzi z tymi medalionami.
Dlaczego Imre ukradł kolejny medalion z komnaty księżniczki?
Po co je zbiera, dlaczego musi ciągle czekać?
W jakim celu wylał kroplę krwi Elżbiety na biżuterię?

Jej babka, matka i najstarsza siostra zostały posądzone o uprawianie czarów Babka za paktowanie z szatanem i czczenie go, matka za sprowadzanie chorób, opętań i śmierci, a siostra za konszachty z inkubami.

Właśnie to miałam na myśli, wspominając wcześniej, że uwielbiam czarownice.
Palenie na stosie za czary albo np. herezję uważam za największą “wpadkę” kościoła katolickiego poza płatnymi odpustami.
Zaczynam niebezpiecznie wkraczać na tematy związane z wiarą, a to nie miejsce ani czas, aby przedstawiać swoje stanowisko w tej sprawie, więc czym prędzej wracam do Christy.

Wciąż się zastanawiam, bo co Imre szuka medalionów i ile ich jest?
I co miał na myśli, określając w myślach Christę, że to ona ma tyć wielką?
Domyślam się, że chodzi o jakąś przepowiednie, gdzie między wierszami zapisano, iż w wiejskiej rodzinie np.. na północy Norwegii urodzi się dziewczynka z jasnymi włosami, w której drzemie wielka moc. (Nie pamiętam jakiego koloru włosy ma Christa, strzeliłam, bo na północy chyba wszyscy to niebieskoocy blondyni).

Tylko czego ma dotyczyć ta przepowiednia.

Zrobiło mi się okropnie smutno, gdy Christa zobaczyła płonące stosy. Najlepsze było to, że nie rozpisywałaś się nad śmiercią bliskich dziewczynki, a tak wiele sprzecznych uczuć i emocji zamknęłaś w jednym zdaniu:

Gdy jej wzrok spoczął na stosie, w gardle zamarzł niemy krzyk. Widok płomieni sięgających spódnicy jej siostry sprawił, że… Straciła kontakt z rzeczywistością

Bardzo poruszył mnie watek Vanji.
Zastanawiam się, kim jest ta kobieta. Z tekstu zrozumiałam, że to wampirzyca, która opiekowała się Mikkelem.

Na marginesie muszę wspomnieć jedną rzecz.
Norweskie wampiry mogą porozumiewać się mentalnie przez medaliony, ale jeśli są blisko siebie czytają sobie w myślach i potrafią te myśli blokować?
A to wszystko zależy od hierarchii?
Niech ktoś mi powie, że nie są idealną grupą spiskową o cechach charakterystycznych dla dworu!

Zauważyłam, że każda z twoich postaci jest inna, wyjątkowa, niepowtarzalna i tak niezwykła, że podobnej osobowości nie sposób jest spotkać w życiu codziennym.
Vanja - przykuła moją uwagę swoim charakterem i odtąd pilnie będę obserwować jej losy.
Zaskoczyła mnie jest gwałtowna zmiana nastrojów. W jednaj chwili sączy kakao z filiżanki, a jedno nieodpowiednie słowo później rzuca się do duszenia Mikkela.
Ponadto jest bardzo uczuciowa i wrażliwa.
Wydaje mi się, że to ona jest odpowiedzialna za to, iż norweskie wampiry stanowią jedność, to ona najbardziej się martwi, gdy dochodzi do rozłamów.

Ciekawi mnie co takiego się wydarzyło, że Mikkel unika tematy Christy, a Christa ma z tego powodu wyrzuty sumienia i niesamowicie żałuje błędów przeszłości.

Napisałaś, że Imre ma najstarszy medalion, Christa i Tajrei mają swoje, a Vanja ma połowę… Ogółem mówiąc trochę tych medalionów jest.
Czy wampiry odnalazły już wszystkie naszyjniki? Chyba tak, skoro zdecydowały się ujawnić i zniszczyć Volturi.

Ostatnia część drugiego rozdziału odrobinę mnie… zdezorientowała?
Nie rozumiem, po co ten prywatny samolot, zamówiona limuzyna na tym bardziej prywatny ochroniarz, skoro każdy z nich mógłby pokonać wszystkich ludzi na lotnisku w, hmm, bardzo krótką chwilę.
Rozumiem, że to może po to, aby udawać ważnych biznesmanów i nie prowokować ludzi do niestworzonych domysłów, z których zaskakująca większość mogłaby się okazać prawdziwa, ale czy nie mogli po prostu udawać szarych obywateli?
Owszem, pewnie przyzwyczaili się do luksusu, władzy i taki sposób podróżowania jest wygodniejszy, ale ten ochroniarz wydaje mi się absurdalny.

Ogromnym plusem jest to, jak przedstawiłaś nam Miikkela, którego od dzisiaj zaczynam uwielbiać, chociaż już wcześniej przypadł mi do gustu.
Rozumiem, że jest jeszcze dość młody, przez co chce być bardziej niezależny, jest nieco zbuntowany, dąży do własnych celów, a mimo wszystko ma szacunek do Tajreia i bardzo go podziwia.
Ten fragment zawierał odpowiedzi na wiele moich pytań, co sprawia, że skończyłam lekturę z uśmiechem, a jednocześnie podsycił jeszcze bardziej mój apetyt na przeczytanie kolejnego rozdziału o nieśmiertelnych ze Skandynawii.

Cóż, to by było na tyle, jeśli chodzi o mój komentarz.
Mam nadzieję, że jego długość wynagrodzi to, jak długo musiałaś na niego czekać.
Tak naprawdę pisząc to, nie wiedziałam, kiedy przeczytasz mojego posta, bo cała treść powstała w Wordzie na jakiś czas przed rzeczywistym opublikowaniem i czekała, aż Cicha wypożyczy od kogoś Internet, czyli coś, co na obozach ma ogromną wartość - wyżej w hierarchii stoją jedynie iPody i Śmiejżelki owocowo-jogurtowe.

Tak więc jak widzisz, jest w pół do dwunastej, na miałam dzisiaj dwa treningi, jutro też, a siedze po nocach, bo mam INTERNET!

Widziałam, że dodałaś następny rozdział, ale nie mam siły teraz komentować.
Pozwól, że zrobię to, gdy sobie spokojnie przeczytam, przemyślę, napiszę i uda mi się zdobyc internet!

Jak zawsze pozwalam sobie życzyć ci niebanalnych pomysłów, energii do ujarzmienia swoich nietypowych bohaterów i cierpliwości, kiedy wena opuści cię w momencie otworzenia nowego dokumentu w Wordzie.
Pozdrawiam
Cicha


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Aquarius
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Gru 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 19:58, 04 Maj 2010 Powrót do góry

"Norwegia Północna, 1486r.", ale:

Marcin Luter (niem. Martin Luther, ur. 10 listopada 1483 r. w Eisleben, zm. 18 lutego 1546 r. tamże)

Może chodziło o 1586? :).


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Śro 14:20, 05 Maj 2010 Powrót do góry

Twoje opowiadanie zatacza coraz większe koło. Podoba mi się ta podróż przez epoki. Przed oczami stają różne koleje historii. Niesamowity klimat tych wszystkich wydarzeń prowadzi nas do punktu kulminacyjnego, jakim zapewne będzie bitwa z Volturii i resztą wampirów.

Te wszystkie wojny i walki, w których biorą udział, przez te wszystkie lata stworzą z nich wojowników chyba nie do pokonania. Dobre przygotowanie do wojny ostatecznej.

Imre w tym rozdziale wydaje się bardziej radosny, beztroski, gdzie wcześniej miałam go za bardziej stanowczego. Coś na wzór Carlisla, taki „ojciec, opiekun rodziny”.

Wątek z Christą ciągle mnie przeraża. Biedne dziecko. Ile jeszcze musi się wycierpieć. W dalszym ciągu nie wiem, co Imre miał na celu pokazując jej tak straszne rzeczy. Czy nie mógł jej tego, oszczędzic? I to wcieranie popiołu, naprawdę tego nie ogarniam. Zapewne jest jej przeznaczone cos bardzo ważnego. Coś, od czego zależy ich przyszłość.
Wracając do teraźniejszości, ciekawi mnie, co takiego wydarzyło się między nią a Mikkelem?

No i najciekawsza postać z tej historii – Vanja. Ach, jakże ona mnie intryguje. Ty już dobrze o tym wiesz! W sumie nic o niej nie wiadomo...Cały czas czekam, aż uchylisz rąbka tajemnicy i ujawnisz, co nieco. Wiem, że od razu wszystkiego nie zdradzisz, bo lubisz wprowadzać informacje powoli i świetnie przeskakujesz między wątkami. Wiesz, w którym momencie zakończyć i zacząć następny. Przez to twoje opowiadanie nabiera takiego fajnego klimatu. Nigdy nie wiadomo, co będzie dalej i czym nas zaskoczysz.

O kluczu już się nie wypowiadam, bo już wiem, a nie chcę zepsuć dziewczynom niespodzianki. Oczywiście taka mądra to nie jestem i musiałam prosić migdałową o wskazówki i pomoc. Laughing

Dziękuję ci za świetny rozdział i oczywiście czekam na następny.
K.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Viv dnia Pon 12:52, 10 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pią 11:08, 07 Maj 2010 Powrót do góry

no w końcu jestem... trochę to zajęło, ale na komentarz potrzeba jednak trochę więcej czasu niż tylko na przeczytanie...

będę się czepiać - no bo ja już tak mam

prolog

Cytat:
Jeździec kurczowo trzymał list w dłoni, jednocześnie rozglądając się i chłonąc widok luksusu, jakiego nigdy nie widział.
widok, którego nie widział - nie bardzo mi to leży... nie lepiej: i chłonąc luksus, jakiego nigdy nie widział?... taka propozycja z mojej strony...

Cytat:
Podał jej list, a ona z zadowoleniem go odebrała.
Przez kolejne kilka minut czytała list, a przybyły człowiek przyjrzał się kobiecie.
powtórzenia... możesz raz zastosować słowo koperta albo coś takiego...

Cytat:
Tęczówki jej oczu były czarne, okalały je smoliste rzęsy. Nos nieduży, usta ponętne, bladoróżowe. Ale całość była dziwnie blada, cera wręcz kredowobiała.
Na wysmukłej szyi zawieszony był ciężki złoty wisior z krwistoczerwonym oczkiem, który kontrastował z granatowym kostiumem
był, był, była... coś z tym trza zrobić Wink może w ten sposób: Czarne tęczówki oczu okalały smoliste rzęsy, a pod niedużym nosem można było zauważyć ponętne, bladoróżowe usta. W oczy rzucała się jednak dziwna bladość kobiety. Jej cera była wręcz kredowobiała i kontrastowała zarówno z ciężkim, złotym wisiorem z krwistoczerwonym oczkiem zawieszonym na smukłej szyi, jak i granatowym kostiumem, który nosiła na sobie - zdania ogromne i nie mam pewności czy dobrze zbudowane :)

Cytat:
Kobieta opuściła list i z zadowoleniem pokiwała głową.
- Wszystko gotowe. – Poddała list mężczyźnie za sobą, ten go szybko wziął.
znowu nieszczęsny list

prolog wciągający - nie mamy nic znajomego - aż do śmierci Volturii, która naprawdę w tym momencie nie cieszy, bo zasada jest taka, że lepiej mieć wroga znajomego... wróg nieznajomy to tylko dodatkowe miesiące poznawania - a nie zawsze ma sie na to czas...
bardzo podoba mi się wprowadzenie i twój styl, ale pewnie wiesz... bardzo ciekawie zapowiada sie całość, co cieszy mnie jeszcze mocniej Wink

na razie tyle - wrócę edytować pewnie Wink

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ezri
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Sty 2010
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pią 11:46, 07 Maj 2010 Powrót do góry

No i klops... Całe to opowiadanie ma w sobie tyle tajemnic i nierozstrzygniętych spraw, że nie jestem nawet pewna czy dobrze je pojęłam.

Czego jestem pewna, to po pierwsze pochodzenia imion (wzięłaś je z Sagi o Ludziach Lodu Margit Sandemo, racja? - przy okazji polecam do poczytania w wolnej chwili. Nie ma to jak dawna Skandynawia, pełna magii. Sama mitologia skandynawska jest niesamowita.). Z powodu tych imion ciężko mi jest się przyzwyczaić do bohaterów, bo cały czas mam przed oczami tamte koligacje rodzinne Wink

Intrygują mnie medaliony. Dla mnie to takie magiczne artefakty i domyslam się też, że coś wymyśliłaś w związku z nimi. Bardzo często o nich wspominasz, więc to jasne dla mnie, że są ważne. I chyba nie tylko pod względem umożliwienia komunikacji mentalnej, tudzież telepatii... Ale to tylko takie insynuacje. Smile

Czytanie tego opowiadania sprawia, że jest mi nieco chłodno, bo i Skandynawia, i Chłód istnienia. A skoro potrafiłam się tak wczuć, w to co napisalaś, to znaczy, że na pewno mi się podoba. I wrócę tu choćby po to, żeby w końcu dojść, kto tu kim jest (mam dziś problem z racjonalnym mysleniem, proszę o wybaczenie).

Pozdrawiam i życzę powodzenia w pisaniu
Ezri


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ezri dnia Pią 11:48, 07 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
migdałowa
Wilkołak



Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 35 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 10:26, 08 Maj 2010 Powrót do góry

Przed Wami kolejny rozdział mojej zakręconej historii. Myślę, że przypadnie Wam do gustu i nie zrazicie się niejasnościami. Wszystko w swoim czasie zostanie ujawnione, obiecuję.
Tymczasem w rozdziale znajduje się rozwiązanie zagadki, czytajcie uważnie. Dla pewności na samym końcu umieszczę maleńką czcionką dwa imiona. To oni są sprawcami zamieszania, nie medaliony Cool.
Chciałabym, jak zawsze, przesłać buziaki do Viv, która czepia się nawet spacji przy kropkach. Dziękuje!
I dziękuje ujawniającym się czytelnikom, z którymi najzwyczajniej w świecie mogę porozmawiać. Jest to dla mnie bardzo ważne.
A, i Ezri, cały ten rozdział powstał przed publikacją III, więc mój tok myślowy nie jest inspirowany Twoim komentarzem, niestety.
Nie przedłużam i zapraszam w chłód Skandynawii. Rolling Eyes


~Rozdział IV – I owoc zwycięstwa ma czasem smak piołunu.*

Księga I – Tajrei fragmenty

Norwegia, maj 1240


Trwająca ponad sto lat wojna domowa nareszcie się skończyła. Na tę wiadomość odetchnęło całe uciśnione społeczeństwo. A wszystko to stało się za sprawą Haakona IV**. No, prawie.

Tajrei ściągnął cugle i spojrzał na wyłaniający się krzyż. Klasztor już był niedaleko, zaledwie jard od nich.
Reszta wojska także przystanęła, posłusznie czekając na znak od niego.
Dochodziło południe, słońce wisiało wysoko na niebie. Mężczyzna usłyszał stukot kopyt. Podjechał Imre.
- Na co czekamy? Atakujmy, póki ten szczur nadal jest w klasztorze***! – Za nim rozległy się krzyki poparcia. Żołnierze o gorącej krwi, potomkowie Wikingów, chętni oddać swe życie za wolność.

Szczurem, a jednocześnie zwolennikiem Baglar**** był Skule Bardsson*****, brat poprzedniego króla Norwegii. To on cały czas podsycał wojnę domową, wierząc, że obali Haakona. Jednocześnie, w obawie o swoje życie, uciekł jak tchórz ze stolicy, szukając schronienia w klasztorze Elgester. Miał przeciwko sobie wszystkich zwolenników króla, Birkebeiner – stronnictwo narodowe dążące do zjednoczenia kraju.

- DO DZIEŁA – ryknął niespodziewanie Tajrei i ruszył z kopyta.
Kilka minut później, rozkrzyczana horda, wpadła na święty teren klasztoru i tylko Tajrei z Imre pozostali na zewnątrz. Jednak księża zabarykadowali się dobrze, a łupienie kościoła nie było celem żołnierzy.
Imre spojrzał uważnie, rozmyślając chwilę nad sytuacją, po czym uśmiechnął się.
- Musimy posunąć się dalej, trochę niehumanitarnie i wbrew dogmatom wiary księżulków. – Zszedł z konia i zaczął krzesać ogień.
- Co sugerujesz? – Tai zmrużył oczy, słońce lekko go oślepiało.
- Niewielki pożar wypłoszy wszystkie szczury. – Zaśmiał się blondyn, gdy poszła iskra. Z juk konia wyciągnął małe polano, które szybko się zajęło. – Wołaj kompanię. Zaczynamy…
Tajrei zwołał pozostałych i po kolei podawali sobie zapalone drwa.
Niedługo po tym, teren wkoło klasztoru zabarwiły pomarańczowo-czerwone płomienie, co zdecydowanie zmiękczyło pobożnych mnichów.
I tak, jak przewidział Imre, w przeciągu niecałej godziny pojawił się książe Skule. Otaczało go kilku przestraszonych rycerzyków o śmiesznie niskich moralach.
- Brać go? – Jakiś kompan zapytał się Tajreia.
- Nie, zostawcie go. Niech wyjdzie poza teren klasztoru. Przelewanie krwi w świętych miejscach może nas wiele kosztować.
Mężczyzna kiwnął głową i oddalił się pospiesznie, chcąc uspokoić swoich towarzyszy.
- Tajrei, pozwól mi się nim zająć – powiedział cicho Imre. – Ja muszę to zrobić, ty… Nie możesz. Wiesz o tym.
Długie, hebanowe włosy rozwiał wiatr, wampir skinął, wyrażając zgodę. I wtem zobaczył Imre w galopie.
Jego blond czuprynę ukrytą pod hełmem, dynamiczne ruchy i niebezpiecznie błyszczący miecz.
Krótką, ostrą walkę między nim a księciem i ostateczne, krwawe zwycięstwo.
Tajrei widział, jak jego przyjaciel dobija przeciwnika, kończąc ponad stuletnią wojnę domową.
Z jego posoką na dłoniach wiwatował, krzyczał pełen radości, otoczony zewsząd mężczyznami, potomkami Wikingów.
I, prawie przypadkiem, Tajrei zauważył, jak niechcący pociera medalion…
Pokiwał głową i podjechał bliżej. Imre, w ryku chwały, zbliżył się do niego, po czym uścisnęli się.
- Medalion… - wysyczał mu zwycięzca do ucha. – Szybko, póki krew jest świeża.
Dotarli do juk konia i Tajrei wyciągnął stamtąd kamień. Imre musnął go, wisior zaczął pulsować i jakby prężyć się. Po raz kolejny ze zdumieniem obserwowali w nim życie, jednak po kilkunastu sekundach zmatowiał i stał się taki, jak dotąd był. I tylko kolor zmienił nasycenie, na bardziej różowy.
- Zaczyna żyć… - mruknął Imre. – Ale jeszcze nie pora… Tylko część przepowiedni została spełniona.
- Spokojnie, Imre – wtrącił się Tai, wskakując na konia – Wszystko ma swoją kolej.
Blondyn westchnął i ukrył medalion. Po chwili uśmiechnął się i zaczął świętować.
NORWEGIA ODZYSKAŁA POKÓJ. WIWAT KRÓL. WIWAT ŻYCIE.
*
Wysłali Vanji wiadomość o sukcesie. Przyjęła ją, jak zwykle, z rezerwą.
Mimo to ucieszyła się. Teraz pozostawało im tylko czekanie na wybraną.
A ona mogła pojawić się w każdym momencie historii i nie mogli przegapić tej chwili.


Księga II – Christa fragmenty
Norwegia Północna, 1486r.


Imre zamówił dla nich powóz, bo jazda konno we dwoje nie należała do najwygodniejszych.
Kolaska była nie za duża i skromna, wyposażona w najpotrzebniejsze udogodnienia, adekwatna do sytuacji.
Christa nie czuła się najlepiej przez ostatnie dni, podróż osłabiła jej organizm. Wymęczona, prawie cały czas spała, a po przebudzeniu, wymiotowała. Wyglądała jak cień cienia, blada, wychudzona i nieswoja.
Imre wiedział, dlaczego tak się dzieje, ale zachowywał kamienną twarz, uporczywie ją ignorując.
Tydzień później dotarli do posiadłości, gdzie czekał na nich Tajrei z Vanją.
Blondyn wyniósł dziewczynkę wyglądającą jak duch.
Tajrei podszedł do niego i wziął ją delikatnie, zostawiając pozostałą dwójkę wampirów samych sobie.
Vanja podeszła do Imre i położyła mu dłoń na ramieniu.
- Odnalazłeś ją – powiedziała cicho, wręcz łagodnie. – Wypełniasz przepowiednię…
Imre zaśmiał się głucho i spojrzał na nią swymi czarnymi oczyma.
- Tak, czas zatoczył koło, słowa znalazły wydźwięk w czynach. Ale kluczem do celu jesteś ty.
- Do TEGO celu akurat nie ja – odparła i zadrżała, bo zawiał przenikliwy wiatr.
Wampir wziął ją pod rękę i weszli do środka. W salonie było miło i przyjemnie, bo służba rozpaliła ogień w kominku, który teraz spokojnie płonął. Ujarzmiony, tak niepodobny do tamtego…
- Vanjo… Wydaje mi się, że jeszcze musimy poczekać.
- Tak, Imre, jest za młoda. Za cztery lata, gdy wypełni już swoje zadanie, to wtedy obdarujesz ją nieśmiertelnością. Ewentualnie – prychnęła i zawołała służbę. Szybko podali jej wyborną, angielską mieszankę czarnych herbat, którą tak uwielbiała.
- Powiadasz, że cztery lata? – Pokiwał głową w zamyśleniu. Vanja wiedziała, co mówi, tego był pewien.
- Najpierw muszę go sprowadzić… A to do najprostszych rzeczy nie należy – westchnęła i wzięła do ręki filiżankę. – Właściwie zakrawa na cud.
Imre przygryzł wargę, zawsze tak robił, gdy rozwiązywał problemy.
- Wiesz, gdzie twój brat przebywa?
Vanja zaprzeczyła tak gwałtownie, że wylała kilka kropel swojego naparu.
- Ostatnio przemieszkiwał z familią, ale… To zmienia się jak w kalejdoskopie. Podejrzewam, że opuścił już rodzinne gniazdko – parsknęła, na co Imre roześmiał się serdecznie.
Podszedł do niej i objął ją. Nareszcie sytuacja zaczynała się klarować.
*
Christa przebudziła się i zaspana rozejrzała wokół. Leżała na ogromnym łożu, zaplątana w puchową kołdrę. Była w dotyku taka miękka, taka nieznana…
Znajdowała się w małym pokoju wyłożonym drewnianymi panelami, z puchatymi dywanami na podłodze. Koło jej łóżka stał niewielki stolik. Tuż obok znajdował się duży, obity aksamitem, fotel. A w nim siedział…
Mężczyzna. Postawny mężczyzna o długich, ciemnych włosach, lecz typowo nordyckiej urodzie.
Zupełnie inny od tego drugiego Anioła.
Wpatrywał się w nią uważnie, ani na chwilę nie spuszczając wzroku.
On nie mruga uświadomiła sobie i potrząsnęła głową. Nie pasuję tutaj.
Czuła się brudna, i na ciele, i na duszy. W jej myślach cały czas przemykały obrazy sprzed tygodnia. Niewinne kobiety, śmierć jej siostry…
Usiadła i odrzuciła kołdrę. Chciała uciec, a wtedy on się odezwał.
- Możesz się wykąpać, jeżeli masz ochotę. Dostaniesz wszystko, czego zapragniesz. Jedynie nie możesz wyjść z tego domu sama. Twoje poprzednie życie już nie powróci. Nigdy.
Jego głos był donośny, miał głęboką i miłą dla ucha barwę i brzmienie.
- Chcę… chcę się wykąpać – niepewne słowa wypłynęły z jej ust. Lekko oszołomiona nie zrozumiała do końca, tego, co powiedział.
Czarnowłosy skinął i podszedł do niej. Uśmiechnął się przyjaźnie.
- Jesteś za słaba, zaniosę cię.
Przytknęła i pozwoliła się wziąć. Kilka godzin później, umyta, z rozczesanymi i ułożonymi włosami, w satynowej koszuli nocnej, spała w ogromnym łożu. Musiała odespać wszystkie ostatnie tragiczne przeżycia.
Tajrei cały czas przy niej czuwał, urozmaicając sobie czas czytaniem,,Powieści o Róży’’******. Przez ostatnie lata nie miał styczności z francuskim, więc postanowił odświeżyć swoją pamięć.
Dziewczynka spała dość spokojnie, zwinięta w kłębek. Oddychała płytko, lecz miarowo. Wampir słyszał regularne bicie jej serca.
Po kilku godzinach poczuł, jak zapach małej zaczyna drażnić jego nozdrza. To był ostatni moment na ewakuację.
Zawołał Vanję, a sam udał się na polowanie.
*
Kobieta weszła po cichu do pokoju, gdzie spała Christa. Podeszła do łoża i przyjrzała się śpiącej.
Kasztanowe sploty, rozesłane na poduszce; jasna, alabastrowa cera; zgrabny nosek i usteczka o koralowej barwie.
Z pewnością wyrośnie na piękność – pomyślała i podeszła do niewielkiego kominka.
Na dworze robiło się coraz bardziej nieprzyjemnie, gdyż zima zbliżała się ogromnymi krokami. Chłód zaczynał dokuczać i stawał się uciążliwy. Jak zawsze o tej porze roku.
Z westchnieniem na ustach, usiadła w fotelu i okryła się szczelnie kocem. Od okna wiało, a ona nie lubiła chłodu.
Nienawidziła zimna.
Patrząc na małą, zaczęła się na poważnie zastanawiać, jak ma ściągnąć go do Norwegii…
Wydawało się to niemożliwe, ale niemożliwe nie istnieje. Nie dla nich.
Znajdzie sposób. Musi.

***
Teraźniejszość.
14 dni wcześniej
***

To przypominało podróż w bajkę, ale nie było snem. Mikkel faktycznie przeniósł się w zupełnie inny świat, dawno przez nań nieodwiedzany.
Stanął u progu jawy i marzenia, trochę onieśmielony, ale w gruncie rzeczy pewny siebie. Kilka sekund po przekroczeniu granicy znalazł się przy nim Hermod*******.
- Mikkel, witaj. – Barwa jego głosu była niczym szumiąca woda, łagodna, lecz stanowcza. – Oczekiwaliśmy Tajreia, ale pomyliliśmy się.
Posłaniec bogów uśmiechnął się delikatnie, co podkreśliło piękno jego staronorweskiej urody.
- Tajrei nie mógł przybyć. W tym czasie on i Christa zajęci są przygotowaniem – powiedział przepraszającym tonem. Nawet przy nim czuł się zatrważająco mały.
- Oczywiście. – Hermod skinął i ruszył. Mikkel podążył za nim pospieszne. Nadleciały, dobrze znane wampirowi, kruki – Hugin i Munin, Myśl i Pamięć. Dodatkowi zwiadowcy najwyższego skandynawskiego bóstwa – Odyna. Mikkel po raz kolejny poczuł się niepewnie, jakby stąpał po zwodniczym gruncie.
Zawsze bał się wypraw w ten zupełnie inny świat. Tutaj wszystko było bajkowe, wyśnione, nierealne, ale… prawdziwe.
Gdy zeszli w podziemie, atmosfera jakby zgęstniała. Tuż u wrót Asgardu, Hermod opuścił go i udał się do stołu.
Mikkel, po namyśle, zapukał i wszedł.
Wnętrze ogromnej sali było skromne, może nawet ascetyczne. Długie, ciągnące się stoły z białymi obrusami, uginające się pod ciężarem wykwintnych dań i dzbanów z miodami pitnymi, otoczone wysokimi krzesłami stojącymi na miękkich dywanach.
Na ścianach, prócz wielkich okiennic zasłoniętych satynowymi zasłonami, nie wisiały żadne obrazy, tylko niewielkie, kunsztowne kandelabry. Całość stanowiła miłe dla oka doznanie, ale prawdziwą ozdobą pomieszczenia było osoby w niej siedzące.
Właściwie postacie.
Wszystkie bóstwa nordyckie.
Zdenerwowanie ogarnęło Mikkela niczym podstępny wąż.
Westchnął i przyklęknął.
Czekała go najdłuższa przeprawa, do jakiej był zmuszony w ostatnim czasie. Zawsze TE sprawy załatwiał Imre, Tajrei bądź Vanja. On jeszcze nigdy nie został wysłany tutaj sam.
Teraz nie miał wyjścia, musiał podołać. Dla dobra przyszłości. I dla jego własnego dobra.
*
Vanja wpatrywała się w ścianę, trzymając w ręku kieliszek wybornego, czerwonego wina. Zamieszała go i upiła niewielki łyczek. Nie miała dziś humoru na kakao, nie miała humoru na nic.
Wejdź. – Medalion zapulsował słabo. Wstała i podeszła do barku. Wyjęła stamtąd drugi kieliszek i zalakowaną butelkę.
Dziękuję. Usłyszała odpowiedz, pokiwała głową.
Usiądź. Zaraz przyjdę. Nie odwróciła się, skupiona na otwieraniu butelki.
W tym samym czasie Tajrei zajął miejsce na sofie i rozejrzał się wokół siebie. Prawie nic nie uległo zmianie, tylko Vanja unowocześniła lekko wnętrze. Pomalowała ściany na jaśniejsze kolory, odnowiła stare meble i zadbała o nowoczesne detale typu, lampka z ażurowym obramowaniem. Z zamyślenia wyrwało go stuknięcie.
- Witaj – powiedziała cicho, stawiając przed nim butelkę i wysmukły, kryształowy kieliszek. Sama, w dłoniach trzymała szklany, bardziej okrągły. – Wiem, że nie pijasz wina, więc przygotowałam zamiennik, w podobnej barwie. – Przez jej usta przemknął lekki uśmiech, usiadła koło niego, właściwie to rozgościła się na kanapie.
Nie lubiła trzymać nóg na podłodze, miękka skóra sofy była zdecydowanie bardziej kusząca.
Tajrei wydawał się być zaskoczony zawartością butelki.
- Skąd masz?
Vanja, zanim odpowiedziała, napiła się wina. Po chwili zwlekania udzieliła mu odpowiedzi:
- Właściwie miałam ci tego nie mówić, a pokazać dopiero w krytycznej sytuacji… - urwała i zaczęła zupełnie inny wątek. – Mikkel udał się już do Asgardu?
Tajrei skinął, wyprowadzony z równowagi. Vanja, jak zawsze, igrała z nim, a on nie mógł nic zrobić.
- Tak, wyruszył rano. Teraz już z pewnością jest w trakcie rozmowy.
- A Christa? – zapytała od niechcenia, patrząc wyczekująco.
- Została w Oslo. Wstępnie opracowuje plan, ale póki Mikkel nie wróci, mamy zawiązane ręce.
- Niekoniecznie… - mruknęła Vanja, ale zaraz spojrzała na niego ironicznie. – Nalać ci?
Czarnowłosy wampir poczuł, jak ogarnia go gniew. Potrząsnął głową.
- Nalegam. – Usłyszał, jak przechyla butelkę, jak ciecz powolnie wlewa się do kieliszka.
- Jesteś okrutna – wysyczał zagniewany i gwałtownie wstał.
Upuściła butelkę, która rozbiła się na ziemi, obryzgując ich zawartością.
- Nie mniej niż ty – złapała go za kołnierz. Jej stalowoszare oczy miotały iskry, a ciało naprężyło się. Oddychała gwałtownie, spazmatycznie Trzymając go, zanurzyła palec w kieliszku. Chwilę później narysowała mu na twarzy znak. – Jesteś pewien, że chcesz, bym zrobiła to, do czego mam prawo? – krzyknęła.
Tajrei spotulniał i wycharczał: - Nie.
Puściła go momentalnie i powiedziała cicho: - Zobacz, jaki bałagan…
Umilkła i sprzątała przez moment. W tym samym czasie wampir poczuł, że piecze go policzek. Machinalnie starł krew, która zaczęła burzyć jego organizm. Poczuł zwierzęce pragnienie i zlizał tę resztkę. Po chwili porwał kieliszek i wypił go do dna, osuszył do ostatniej kropli.
Vanja uśmiechnęła się tryumfalnie. Nadal miała nad nim władzę.
- Mam nadzieje, że krew Christy ci smakowała.
To otrzeźwiło Tajreia, spowodowało, że zszedł na ziemie. Poczuł się beznadziejnie.
- Nienawidzę cię.
- Nie ty jeden – odparła z uśmiechem, babrając się w cieczy. – Odejdź. Idź do swojej kochanki.
Wstała, jej biała suknia była zabarwiona na czerwono, włosy wymknęły się z ciasnego warkocza, a oczy… Bystre i inteligentne wciąż pozostawały lodowate.
Tajrei odzyskał godność i nie oglądając się za siebie, wyszedł.
Vanja nie była bolączką tylko Mikkela…
*
Gino przekazał wiadomość, że dzisiaj przybędzie jego posłaniec.
Bardzo dobrze – uśmiechnęła się i spojrzała na zegarek. Dochodziło południe, niedługo będzie musiała się przenieść z Oslo. Zawołała Einara i poprosiła, by uszykował samolot. Ten skinął głową i wyszedł.
Miała pół godziny do wylotu, więc zapakowała wszystkie potrzebne papiery do analizy i biorąc tylko małą torebkę, udała się na lotnisko. Resztę, na miejsce dostarczy Einar.
Lubiła jeździć limuzyną, luksus wcale jej nie przeszkadzał. Właściwie to cieszyła się, że mieli pieniądze, bo teraz prawie wszystko dało się za nie kupić. Mówiła oczywiście o ludzkim świecie.
Bogactwo ułatwiało im życie, ale powodowało, że musieli być cholernie ostrożni. Zawsze byli aktywni politycznie i społecznie, ale od końca dwudziestego wieku odsunęli się w cień.
- Pani Velde******** - usłyszała głos szofera. – Dojeżdżamy do lotniska.
- Dobrze – odpowiedziała i ubrała okulary przeciwsłoneczne. Trzeba chronić oczy.

Będąc już w Północnym Domu, rozebrała się z sukienki i włożyła granatowy kostium. Włosy upięła w węzeł, a brwi i rzęsy przyciemniła. Przeszła do biura, słysząc, że posłaniec już nadjechał. W pokoju czekał Tajrei, ukryty w cieniu.
Od razu wyczuła, że coś się stało, ale nie miała czasu na rozmowę z nim, ta musiała poczekać.
Kilkanaście sekund później do pokoju wszedł jeździec. Do jej nozdrzy dotarł zapach świeżej krwi…



* - Jan Stanisław Lipiński
**-http://pl.wikipedia.org/wiki/Haakon_IV_Stary
*** - [link widoczny dla zalogowanych]
****- zwane stronnictwem kościelnym, ponieważ uzyskało poparcie biskupów norweskich uważało, że każdy potomek królewskiego rodu ma prawo do części władztwa
*****-http://en.wikipedia.org/wiki/Skule_B%C3%A5rdsson
******-http://pl.wikipedia.org/wiki/Romans_o_r%C3%B3%C5%BCy
*******- [link widoczny dla zalogowanych]
********- z norweskiego władza.

Byli to Tajrei i Christa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez migdałowa dnia Nie 20:23, 09 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
behappy
Wilkołak



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:47, 08 Maj 2010 Powrót do góry

Pierwsza i szczęśliwa!!! Znów jest nareszcie nowy rozdział. Już myślałam, że jest tyle tajemnic , że nie może być więcej ale się myliłam. podoba mi się to bo nie wiem co zaraz się stanie i trzymasz mnie w niepewności do końca. Jesteś nieprzewidywalna i masz taki styl pisania, że aż pozazdrościć. gdybym ja miała coś napisać to chyba bym się nie odważyła mając świadomość, że migdałowa pisze takie świetne ff'y, a moje to coś by było jak mysz przy pawiu.
Dobrze, dość gadanie. Zaczynamy.
Może teraz zacznę od końca a właściwie od tego druczku na końcu. Najpierw po przeczytaniu wstępu poszukałam tych imion i nic. Już myślałam że jestem ślepa, ale gdy się przyjrzałam to dostrzegłam rozwiązanie. ale jak to odczytać?? skopiowałam i wkleiłam do wordpad'a i zagadka rozwiązana. Miałam innych faworytów i pomyliłam się o 360 stopni. I dlatego lubię ten ff, bo nigdy nie jestem pewna na 100% co z czym i kto z kim.
Ta wzmianka o klasztorze dała mi do myślenia- wampiry nie weszły do kościoła, może one boją się Boga? lub itp. Medaliony!? Są dziwne, reagują(ożywają) na dotyk czyjejś krwi, jakieś wybranej osoby? Bo jeden z wampirów też pobierał krew księżniczce kijowskiej. A tak naprawdę to mam nadzieję, że dowiem się jak właściwie brzmiała przepowiednia.
Wydaje mi się, że Vanja pełni dużą rolę w całej przepowiedni i ma dużą władzę(nawet nad Tajreiem)
Cytat:
– Jesteś pewien, że chcesz, bym zrobiła to, do czego mam prawo? – krzyknęła.
podała mu zamiennik wina czyli krew Christy. Teraz wiem że Tai i Christa są kochankami, ale dlaczego Vanja naznaczyła Taja?
Mikkel robi jakieś konszachty z stworzeniami mitycznymi.
Cytat:
Zawsze bał się wypraw w ten zupełnie inny świat. Tutaj wszystko było bajkowe, wyśnione, nierealne, ale… prawdziwe.
a wampiry to nie jakieś bajkowe stworzenia??

Pozdrawiam i życzę dużo weny czekając na następny rozdział.
B. Very Happy
P.S. Dzieki za powiadomienie na PW.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jama
Wilkołak



Dołączył: 07 Lip 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:51, 09 Maj 2010 Powrót do góry

Wracam i nadrabiam wczorajsze zaległości Wink.
Najpierw chcę powiedzieć jedno - jeśli mówisz, że rozdział będzie zagadkowy, to tak jest. Przy czytaniu nasunęło mi się kilka pytań na myśl.
Nie przejmuj się tym moim narzekaniem. Cały czas cię gnębię o nieszczęsną bitwę albo zmuszam cię do tłumaczenia mi niektórych rzeczy (chociażby epitet-klucz z poprzedniego rozdziału), ale mimo to, wszystko mi się podoba i absolutnie nic nie zmieniłabym w tym opowiadaniu.
No to jedziem.

Pierwsze, co przykuło moją uwagę:
Cytat:
- Odnalazłeś ją – powiedziała cicho, wręcz łagodnie. – Wypełniasz przepowiednię…

Zastanawiam się o jaką przepowiednię chodzi. Wiadomo, że jest ona na pewno związana z Christą. Nic więcej mi nie przychodzi do głowy. Pozostaje tylko czekać, aż ty nam wszystko wyjaśnisz. Strasznie zaintrygowała mnie ta sprawa.

Po przeczytaniu tego rozdziału jeszcze bardziej ciekawi mnie Vanja i jej zachowanie, które jest conajmniej dziwne. Pije kako, wino... Ale pewnie wkrótce dowiemy się o co chodzi Wink.

Gdybyś nie napisała we wstępie, że pod rozdziałem jest mała podpowiedź, to nie znalazłabym jej. Jeśli się nie mylę, to Tajrei i Christa są kochankami. Ciekawe czy z tego też coś wyniknie. Nie, wróć. Na pewno coś z tego wyniknie Very Happy.
Jak na razie, chyba tyle ode mnie.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cicha
Człowiek



Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 15:21, 09 Maj 2010 Powrót do góry

Przystępuję do skomentowania trzeciego rozdziału.
Jest 7 maja 2010 roku, godzina 19:34. (Ciekawe, kiedy uda mi się zdobyć internet i to opublikować?)
Przeżyłam jeden z najcięższych treningów w życiu, teraz siedzę sobie podjadając budyń.

Znowu zaserwowałaś mi porządną powtórkę z historii, a egzaminy mam już przecież za sobą (całe szczęście!) ;)

Tejrei i Imre ciągle angażują się w różne wojny, tym razem ich przyczyną jest religia.
O ile wyprawy krzyżowe kojarzę nawet dobrze, to walki w Portugalii nie najlepiej, jedynie gdzieś w zakamarkach pamięci majaczy mi, że ten kraj rzeczywiście nie był chrześcijański. I jeszcze przypomina mi się pieśń o Rolandzie, chociaż tutaj wyzwalano spod władzy Arabów Hiszpanię (mam rację?).

Tejrei bardzo angażuje się nie tyle w politykę co w walkę wręcz.
Niesamowicie spodobało mi się wspomnienie Teia z pierwszej bitwy:

Cytat:
Pamiętał swe pierwsze, nieśmiałe kroki w bitwach Wikingów. Wspomnienia jak żywe, pierwszy mord ku chwale Ojczyzny, zapach zdobytej ziemi i pieśni zwycięstwa śpiewane ile sił w płucach.


Kolejne wspomnienie Tejreia - przemiana.
Tym razem skupiłaś się bardziej na jego odczuciach fizycznych niż emocjach. Zapadło mi w pamięci jedno zdanie:

Cytat:
Pragnienie tak silne, wola tak słaba.


W czasie wyprawy do Ziemi Świętej Tejrei wspominał jeszcze raz o królu Haraldzie.
Niesamowite, jakie ty znasz szczegóły z interesujących Cię postaci historycznych!
A także, jak już wcześniej pisałam, w kilku słowach Tei pokazał swoje przywiązanie do Norwegii. Jako wiking z prawdziwego zdarzenie naprawdę mocno przeżył śmierć Haralda.

Wiesz, najbardziej chyba podobają mi się te fragmenty o Tejreiu, także Vanja bardzo mnie ciekawi.
Po powrocie do Norwegii wampiry usunęły się w cień, a ich zamek pozostawiły pod opieką Vanji. Znowu nieco przybliżyłaś nam jej postać.
Piszesz, że kobieta lubi wydawać polecenia, rządzić - chyba była w siódmym niebie, gdy mogła rozstawiać całą służbę po kątach. ;)

Mnie, tak samo jak Tejreia, interesują relacje między Vanją a Imre.
Gdy wrócili do zamku, Imre porwał Vanję w objęcia, ściskał, niewątpliwie cieszył się ze spotkania. Wtedy przez chwilę myślałam, że są bardzo bliskimi przyjaciółmi, tak samo jak z Taiem, chociaż wampirzyca ma lepsze kontakty z Imre.

Kiedy później Vanja z goryczą przyznała Imre rację, a ty odniosłaś się do innej, niejasnej sytuacji, która miała miejsce między tą dwójką, pogubiłam się. Nie chciałabym ich parować, ale zastanawiam się, jakie inne więzi mogły by ich łączyć. Nie tylko w XII wieku, ale również wcześniej i w czasach teraźniejszych.
Jeszcze jedną sprawą, która odnosić się będzie do tego fragmentu tekstu jest ta fascynacja (nie wiem, jak to inaczej nazwać) Imre medalionami. Z całej wyprawy najważniejsze było dla niego, że przywiózł kolejny. Nawet Tai nie jest tym wszystkim tak zaaferowany, chociaż to pewnie kwestia wieku. A Tejrei żyje dopiero nieco ponad trzy stulecia.

Pisałaś mi, że trzeci rozdział bardzo mi się spodoba.
Miałaś racje, uwielbiam czarownice, szczególnie gdy są to czasy ich prześladowania i palenia na stosach.
Tak jak mi obiecałaś, w tym fragmencie mogłam przeczytać o tym wydarzeniu więcej niż jedno zdanie - co prawda wiele mówiące i bardzo uczuciowe, które niestety wciąż pozostawało tylko jednym zdaniem.
Teraz opis śmierci siostry Christy był o wiele bardziej rozbudowany, a dla lepszego odczucia atmosfery przedstawiłaś uczucia z zrozpaczonej Christy, a także przemowę luterańskiego księdza.

Pomimo braku Internetu, widziałam, że już ktoś zwrócił ci uwagę, iż chyba pomyliłaś daty - wystąpienie Marcina Lutra miało miejsce w 1517r, więc raczej niemożliwe jest, aby kościół luterański już funkcjonował w XV w.

Sama przemowa pastora była świetna!
Widać w niej jak na dłoni tą całą nienawiść do czarownic, a także bezpodstawność zarzutów wobec nich. Gdyby nie to, że tak wiele kobiet płonęło za te poglądy, można by przecież uznać, że jest to po prostu śmieszne.

Zastanawiam się, dlaczego Imre zaprowadził Christę jeszcze raz do miejsca, gdzie spłonęła jej siostra i wtarł dziewczynce w dłonie jej prochy.
W moich oczach jest to nieludzkie i sadystyczne.
A w dodatku Christa jest tylko dwunastoletnią dziewczynką!
Widzisz, jak mnie ten fragment poruszył, ile wywołał emocji!?

Po raz kolejny uraczyłaś mnie wspaniałą sceną, gdzie główne role zagrali Vanja i Imre.
Już wcześniej zastanawiałam się, jak układają się relacje między tą dwójką i liczyłam, że teraz uda mi się rozwikłać tą zagadkę, ale o tym później.

Wielokrotnie wspominałaś, że wampiry przeglądają jakieś księgi, opracowują strategię lub szukają jakiś informacji czy szpiegują Volturi.
Jednakże nigdy nie mieliśmy okazji dowiedzieć się czego dokładnie dotyczą te informacje, o czym były notatki, które przeglądała Vanja lub nad czym pracował Mikkel kilka rozdziałów wcześniej.
Proszę więc o więcej informacji takich czysto militarnych, np. jak planują zaatakować Volturi…

Wydaje mi się, że wtedy bardziej poczuję, że skandynawskie wampiry przygotowują się do przejęcia władzy, bo jak na razie gdzieś mi to umknęło i zbyt dużo uwagi poświęcam mniej istotnym szczegółom, podczas gdy główny wątek leży odłogiem.

Wracając właśnie do tych pobocznych wątków, rozmowa Vanji z Imre tylko jeszcze bardziej namieszało mi w głowie.
Po pierwsze blondyn nie wyjawił, gdzie się ukrywał ani przed czym.
Po drugie: dziwi mnie zachowanie Imre w stosunku do Vanji. Czy tylko mi się wydaje, czy bardzo mu na Vanji zależy, ale bez przerwy zbliża się do niej, by za chwilę uciec?

Napisałaś mi również, bym nie wyciągała zbyt pochopnych wniosków, kiedy stwierdziłam, że Vanja scala wszystkie skandynawskie wampiry, nie dopuszcza do ich rozpadu.

Teraz widzę, że ich rzeczywistość wygląda trochę inaczej.
Każde z nich pragnie władzy, potęgi i to ten wspólny cel jest spoiwem, które utrzymuje je razem, chociaż pojawiają się konflikty.
Dzisiaj mam zamiar głosić teorię, iż ten cel, który sobie wyznaczyli, nie pozwala im się poddać, nie pozwolą sobie na rozłam, ponieważ wiedzą, iż w pojedynkę nie mają szans zwyciężyć.
A także mimo wszystko trzymają ich razem jakieś uczucia, nie mogą być przecież bezlitosnymi maszynami - jak wszyscy mają pragnienia i potrzeby.

Nie wydaje mi się, abym dobrze wyłożyła moje przemyślenia, ale cokolwiek próbuję zmienić, brzmi to jeszcze mniej zrozumiale, więc pozwoliłam sobie zostawić to tak jak jest i mieć nadzieję, że dojdziesz do tego, co tam mi się błąkało po mojej pomylonej głowie. ;)

Chyba zapomniałam, że miałam cytować fragmenty, które mi się spodobały lub wyjątkowo zapadły w pamięć…

Cytat:
Vanja pokiwała głową. Wiedziała, że przeznaczenie się wypełni. Los nie drwił z nieśmiertelności.


Niesamowite jest to ostatnie zdanie. Pobrzmiewa w nim siła i pewność, że są w stanie nawet oszukać przeznaczenie.

Postanowiłaś na nowo nawiązać nić porozumienia między Christą a Mikkelem.
W tym celu sprowadziłaś wampirzycę do Oslo, w imieniu Tejreia przeprowadziłaś poważną rozmowę z Mikaelem i pobudziłaś jego wyrzuty sumienia.
Nie wiem, co się zdarzyło między nimi, dlaczego Vanja tak bardzo zaangażowała się w tą sprawę? Była przecież na tyle poważna, że nie udało im się pogodzić przez tak długi okres.

Ach, i znowu nie wtajemniczyłaś nas nad czym dokładnie pracowali.
Co Mikkel opisywał w swoich księgach?
A ja bym tak ładnie prosiła chociażby o ogólny zarys plany ataku na Volturi, no przecież nie polecę do Włoch, żeby ich ostrzegać… ;)

Ostatnią częścią tego rozdziału dosłownie mnie rozwaliłaś, wkopałaś w ziemię z triumfalnym uśmiechem na ustach.
Króciutki, bo zaledwie kilkunastozdaniowy fragment był wręcz naszpikowany najróżniejszymi emocjami, a w dodatku napisany tak subtelnie i wprawnie, że płynęło się przez czytany tekst, wszystkie myśli skupiały się na Chriście, uczuciach.

Czytając usilnie próbowałam znaleźć to słowo klucz, ale chyba bezowocnie.
Wyrywam sobie włosy z głowy, zgrzytam zębami, ale raczej nici z samodzielnym rozwikłaniem zagadki.
Najgorsze jest to, że nie wiem nawet czego miałabym szukać.
Potem będę się jeszcze nad sobą użalać. Chciałabym podzielić się swoimi innymi spostrzeżeniami.

Mam więc pewne spostrzeżenia na temat tej sytuacji.
Może i jestem postrzelona, ale śmiem twierdzić, iż to Mikkel zjawił się u Christy, “ugasił jej pragnienie” jak to ładnie napisałaś, tak samo jak wieki temu, co było przyczyną zerwania kontaktu między nimi.

Czyżby to właśnie dlatego oboje siebie unikali?
Wydaje mi się to trochę niemożliwe, nie mniej jednak taką mam teorię.
Pewnie pominęłam jakieś ważne zdanie, nie zrozumiałam spisanej między wierszami tajemnicy, czy po prostu coś przekręciłam, ale posiadając te informacje, jakimi obecnie dysponuję, mam wrażenie, że tak to właśnie było.
Nie wiem dlaczego, ale nie widzę w tej sytuacji nikogo innego.

Oficjalnie czuję się przygnębiona tym, że nie udało mi się znaleźć tego epitetu-klucza.
Zawiodłam się na swojej wątpliwej inteligencji, takie nadzieje w niej pokładałam!
Chciałabym więc liczyć na małą podpowiedź na Gadu, kiedy wrócę z obozu i w końcu będę posiadała nieograniczony dostęp do Internetu.

Tymczasem życzę weny, wielu inspiracji i wiary we własne siły.
W to, że dokończysz to opowiadanie, a także w to, że będzie świetne i będziesz mogła być dumna z “Chłodu istnienia”.

Ślę uściski
Cicha

PS: Jak zawsze mam kiepską pamięć i prawie bym zapomniała, że mam wypisać ci te zdania, które wywarły na mnie duże wrażenie i chciałabym, żebyś wiedziała, jak mi się podobają.

Cytat:
Całe to doświadczenie było jak płonący heban - gwałtowne, dzikie, erotyczne, a przy tym szalenie eleganckie.


Cytat:
– Jestem świadoma, że Tajrei maczał w tym swoje długie, zgrabne paluszki…
Tajrei zachował kamienną minę, ale na ustach wpłynął mu prawie niewidoczny półuśmiech.


Cytat:
- To nie boli – zaprzeczyła. – Przynajmniej nie fizycznie. A ból psychiczny? Istnienie to pasmo udręki w oczekiwaniu na przeznaczenie.


No i jeszcze jedna sprawa:
Wciąż mi nie wyjaśniłaś, o co chodzi z tą filiżanką kakao, które pije Vanja właściwie zawsze, gdy chociażby wspomniane jest jej imię.
Mówiłaś, że twoje wampiry różnią się od meyerowskich, ale nadal nie wyjawiłaś nam na czym ta odmienność miałaby polegać…

Ach, a czwarty rozdział postaram się jak najszybciej nadrobić!


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Pon 15:21, 10 Maj 2010 Powrót do góry

Wczoraj wieczorem niestety za późno wróciłam, żeby coś sensownego napisać, za to dziś w pracy uparłam się nadrobić to niedopatrzenie.
To już kolejny tajemniczy rozdział, ja zaczynam się gubić. To znaczy nawet nie gubić, ale do większości wątków znaleźć klucz (patrz – tworzę nowe “dziady” wraz ze spiskową teorią dziejów). Kochana! Zlituj się nad nami biednymi żuczkami i uchyl choć rąbka tajemnicy.
Po pierwsze co to jest za przepowiednia? Okej, już wiadomo, że Christa jest tą wybraną, dzięki której przepowiednia w ogóle może się spełnić. Tylko o czym ona mówi? Wierz mi, do głowy przychodzą mi najróżniejsze teorie, łącznie np. z taką, że Christa i Tajrej dadzą początek nowej rasie wampirów.
Druga rzecz, jakie znaczenie mają amulety? I kiedy są gotowe? W ostatnim rozdziale Imre w trakcie wojen jeszcze swój tworzył, ale rozumiem, że we współczesności ten amulet już jest gotowy. Tylko do czego? Ułatwiają im porozumiewanie się między sobą? Chronią przed światłem dziennym, daja jakąś szczególną moc?
Ponadto, co to za tajemnicza osoba, której przywołanie, sprowadzenie graniczy z cudem? To brat Vanji? Ale kto nim jest – stawiam na chybił trafił na Mikkela.
W każdym razie trzymasz nas w szachu tymi zagadkami.
Jeśli chodzi o fabułę to ja jestem jak najbardziej za. Pisałam ci już, że bardzo mi się podobają opisane przez ciebie historyczne wydarzenia. Uwielbiam takie klimaty. To, co mi przyszło do głowy w tym rozdziale, to fakt iż Imre i Tajrej muszą być świetnymi wojownikami. Tyle stuleci praktyki na różnych wojnach, obcowania z różną bronią i różnym typem wroga. Podejrzewam, że wymuskani Volturi po prostu nie mieli żadnych szans w takim starciu.
Zwróciłam w końcu większą uwagę na postać Vanji. I powiem szczerze, że ona wygląda mi na ich jakąś nieformalną przywódczyni, mającą niesamowitą moc. Poza tym manipuluje wszystkimi, ten motyw z podaniem Tajrejowi krwi Christy, był niesamowity i straszny. Ona jest straszna. W porównaniu z męskimi wampirami, Vanja wydaje mi się być bardziej zła i władcza.
No i zaskoczyłaś mnie niesamowicie wątkiem Mikkela i jego spotkaniem z wszystkimi bóstwami nordyckimi. Po co on do nich poszedł??? I w ogóle co wampiry mają z nimi wspólnego?
Jak widzisz zasypałam cię pytaniam, bo mnie okropnie frapują te wszystkie tajemnice i sekrety. Mam nadzieję, że nam zaczniesz niebawem wyjaśniać o co chodzi, bo uschnę z tej niewiedzy. Stanę się jednym wielkim znakiem zapytania.
A tak szczerze to pisz, kochana, pisz – to opowiadanie jest rewelacyjne. A co się człowiek napoci w domysłach, to jego.
Pozdrawiam, BB.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Wto 14:34, 11 Maj 2010 Powrót do góry

Chciałam zauważyć, że wcale aż tak się nie czepiam. Może troszeczkę, ale ty i tak masz zawsze swoje zdanie i moje czepianie się nie ma wcale takiego znaczenia.

Jeśli chodzi o rozdział to czytałam go już kilkanaście razy i za każdym razem odkrywam coś nowego. Dzisiaj dotarło do mnie (w końcu), że Christa, aby wypełnić swoje zadanie ma być żywa. No przecież logiczne jest, że najpierw była dziewczynką, którą wzięli pod swoją opieką i musiała dorosnąć. Nie była od razu wampirem, ale mi się ubzdurało, że do wypełnienia misji potrzebna im była jako wampir właśnie. I tak sobie doczytałam dzisiaj, że to nie tak. Potem mogli ją zmienić, ewentualnie. Ależ ciemna masa ze mnie. Ile jeszcze zagadek kryje przede mną twoje opowiadanie?

Wyprawa Mikkela na spotkanie z bóstwami nordyckimi, zaskoczyła mnie całkowicie. Nastąpił nagły zwrot akcji w stronę, której zupełnie się nie spodziewałam. Co do licha maja wspólnego wampiry z bóstwami? Co ich łączy? Po takich koligacjach już się nie dziwię, że pokonali Volturi, którzy chyba aż, takich znajomości nie mieli. Właściwie stara rodzina królewska trochę zgnuśniała na Volterze. Brak praktyki w boju nie ułatwił im pokonania norweskich wampirów.

Wątek Taja z Christą , bardzo mi się spodobał. W tej ciągłej walce tak miło poczytać, chociaż taki malutki wątek o cieplejszych uczuciach tych dwojga.
A Vanja okazała się być całkiem inną osobą niż myślałam do tej pory. Jest wyniosłą, zimną, okrutną, wredną czasami dziewczyną. I jak się nie mylę chyba kimś w rodzaju przywódczyni. Reszta słucha jej i boi się chyba postawić. Ona musi być bardzo potężna.
Zastanawiam się skąd miała krew Christy i czemu naznaczyła Taja. Reasumując, wychodzi mi na to, że ona jest po prostu zazdrosna. Tylko nie rozgryzłam jeszcze, czemu. Kocha Tajreia, zazdrości uczucia, jakim darzy się ta dwójka? Ona chyba nie lubiła Christy od samego początku, tolerowała ja tylko dlatego, że dziewczyna była potrzebna do przepowiedni.

Jeśli chodzi o medaliony to też w dalszym ciągu nie mam pojęcia, o co z nimi chodzi. Wiem, że zbierają krew, po tym zmieniają barwę. Tej krwi zapewne potrzeba coraz więcej, aby nabrały odpowiedniej barwy. Mogą dzięki nim się porozumiewać. Nie wiem, do czego jeszcze służą, może do ochrony, może …… nie wiem naprawdę.

Jak sobie poczytam jeszcze parę razy to pewnie cos mi jeszcze zaskoczy w głowie. Mam nadzieje, że z każdym następnym rozdziałem będzie się powoli wszystko wyjaśniać. Ja tu oszaleję z niewiedzy przez ciebie.
Pozdrawiam.
Czepialska Viv.Wink


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Ezri
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Sty 2010
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pią 13:43, 14 Maj 2010 Powrót do góry

Wiesz co mi się podoba w Twoim opowiadaniu? Że zmuszasz mnie do myślenia. Nie mogę go czytać z głową w chmurach, bo od razu tracę wątek. Z tego też powodu zwlekałam nieco z komentarzem. Wolałam sobie to wszystko poukładać.

Przepowiednia... Intryguje mnie niemiłosiernie, jak wiele spraw tutaj. Tajemniczość aż się wylewa z Twoich słów. Sama postać Christy na razie mnie nie zachwyciła. Jest dla mnie taką bezwolną laleczką, pewnie wypada tak blado w porównaniu z Vanją, ktorej charakterku nie brakuje. Nie wierzę jednak, aby była tak całkowicie zła. U podstaw jej zachowań na pewno stoją jakieś silne uczucia. To w sumie moja ulubiona bohaterka tego ff i będę jej bronić pomimo wrednego zachowania. Wink

Widać, że jesteś obeznana z historią i mitologią Norwegii, interesujesz się tym. Piszesz z pasją i to wciąga.

Kompletnie nie spodziewałam się wplątania w to wszystko panteonu bogów skandynawskich. Przy tym niepewny Mikkel zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Lubię ludzi, którzy potrafią się przyznać sami przed sobą do słabości. To połowa sukcesu w drodze do ich zwalczania.

I na koniec sprawa niby mało ważna, a jednak. Czytam o losach Twoich bohaterów w przeszłości. Są wpasowani w epokę, odpowiednio się wyrażają, zachowują, a jednocześnie bardzo plastycznie mogę sobie wyobrazić ich w teraźniejszości. Nie wiem na czym polega ich fenomen, ale zdecydowanie imponuje to mi. I musze przyznać, że nie mam problemu w uwierzeniu Ci, że ta rodzina pokonała Volturi. Jest w nich coś niebezpiecznego. Może polega to na tym, że prawie nic o nich nie wiem, a może jest to czymś więcej.

Czekam na wyjaśnienie zagadek (czytaj następny rozdział) w najbliższym czasie. Chyba powoli się uzależniam od Chłodu. Smile

Pozdrawiam

Ezri


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ezri dnia Pią 13:46, 14 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
ParanormalVampire
Wilkołak



Dołączył: 09 Kwi 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 17:21, 14 Maj 2010 Powrót do góry

Wow. To opowiadanie jest takie... poważne. I niesamowite. Czasem niezrozumiałe, zapętlone, ale coraz więcej rozumiem. Tylko czasy akcji mi się plączą. Że teraźniejszość jest wcześniej?

Lubię twoje postacie. Widać, że mają charakter.

Odwalam robotę za was, jakbyś chciała wiedzieć. – widać, że jest impulsywny i pewny.

Imre wyglądał jak anioł, roztaczał wokół siebie pozytywną aurę, wręcz emanował… Nie, nie ciepłem i dobrem. To była pewność siebie i pewien upór otulone uprzejmością. – już mi się to podoba.

– Jestem świadoma, że Tajrei maczał w tym swoje długie, zgrabne paluszki…
Tajrei zachował kamienną minę, ale na ustach wpłynął mu prawie niewidoczny półuśmiech.

Podziwiał Tajreia, był to dla niego wzór, zaraz po Imrem. Wampir mający ponad 1200 lat. Opanowany z charakteru, wręcz momentami chłodny. Uczony, najczęściej dzięki własnym przeżyciom, oczytany, cholernie inteligentny, a przy tym straszliwie skromny. Zawsze stojący w cieniu, mimo swojej wojowniczej natury odziedziczonej po życiu. Pozwalał Chriście rozporządzać, ale sam trzymał rękę na pulsie, tylko nie obnosił się z tym. – cóż powiedzieć?

- Niewielki pożar wypłoszy wszystkie szczury. – Zaśmiał się blondyn, gdy poszła iskra. – nie rozważają, nie rozpamiętują. To idealnie ich opisuje.

- Christa – wyszeptał czułym głosem i zobaczył, że otwiera oczy. Postawił ją brutalnie na ziemi i kazał patrzeć przed siebie. Dziewczynka zamknęła oczy, ale nie pozwolił jej.
- Patrz – syknął gniewnie. – to czule czy gniewnie?

Vanja uśmiechnęła się tryumfalnie. Nadal miała nad nim władzę.
- Mam nadzieje, że krew Christy ci smakowała.
To otrzeźwiło Tajreia, spowodowało, że zszedł na ziemie. Poczuł się beznadziejnie.
- Nienawidzę cię.
- Nie ty jeden – odparła z uśmiechem, babrając się w cieczy. – Odejdź. Idź do swojej kochanki. – jeden z lepszych fragmentów.

To ma swój czar. Nie jest jakieś zbytnio ożywione, ani zrozumiałe, ale niepowtarzalne i ma... moc.
Nie mogę się doczekać kolejnej części.
PS. Musi być dobre. Zauważyłaś jakie wszystkie komentarze długie?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ParanormalVampire dnia Pią 17:21, 14 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dropout
Wilkołak



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 18:49, 21 Maj 2010 Powrót do góry

Ach, gdzie wampiry tam same zwycięstwa jak widzę! Dziękuję za powiadomienie o nowym rozdziale, chociaż ja i tak z niecierpliwością sprawdzam czy nie ma nowego rozdziału twojego ff. Jest bardzo oryginalne, ale się chyba powtarzam? Ale co tam. Komplementów nigdy za wiele :D
Jak już pisałam, wampiry cały czas odnoszą sukcesy. Może troszkę pomieszam oba rozdziały, których nie komentowałam oraz dwa poprzednie, ale czytałam je zaraz po pojawieniu. Minęło troszkę czasu, ale muszę się odezwać, bo czekam! :D Vanja wydaje się być wyrafiną, nie ukazującą żadnych emocji wampirzycą. Czyżby pogrywała sobie z męskimi kolegami po fachu? :D Imre, Imre, Imre. Czy to było konieczne? Patrzenie na śmierć bliskich? No, ale... Dzięki temu popiołowi połączyła się z siostrą? Jak to... Ach, nieważne! Pisałaś, że wytłumaczysz zagadki i trzymam za słowo :D
Tajrei... Mój ulubieniec! :D Roztacza wokół siebie niesamowity urok, naprawdę. I te wampiry są bezszelestne? Myli mi się coś, ale chyba nie? I mogą jeść, pić itd. wszystko jak jak ludzie? No i oczywiście to słońće... Ach! :D I kolor ich oczu, nie jest czerwony... Wiem, że różnią się od tych meyerowskich, ale czy reszta wampirów np. Cullenowie lub Volturi mają normalne? Tzn. złote/czerwone? Mam nadzieję, że dojdziesz do końca i nie opuścisz tego ff! To by było straszne...
Cytat:
płonący heban

Jeden wielki pytajnik o co może chodzić :D
I któż to zaspokoił Vanję?
Aaa... I obie wampirzyce, Christia i Vanja, nie darzą się zbytnią sympatią?
Cytat:
- Mam nadzieje, że krew Christy ci smakowała.
To otrzeźwiło Tajreia, spowodowało, że zszedł na ziemie. Poczuł się beznadziejnie.
- Nienawidzę cię.

Ten fragment podsyc moją ciekawość. Kurcze, jakie są relacje między wszystkimi skandynawskimi wampirami?
Cytat:
– Jesteś pewien, że chcesz, bym zrobiła to, do czego mam prawo? – krzyknęła.

Przeoczyłam coś, czy nie było wytłumaczone co z tym naznaczeniem? Bo ja nie wiem... A chciałabym się dowiedzieć.
A Mikkel i jego wyprawa do jakiegoś innego świata, bogów? Po prostu jedyne co mogę napisać to do następnego rozdziału, który mam nadzieję, pojawi się wkrótce.
Pozdrawiam! :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dropout dnia Pią 18:50, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Cicha
Człowiek



Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 12:00, 23 Maj 2010 Powrót do góry

A miałam czwarty rozdział nadrobić jak najszybciej!
Tyle że w moim przypadku szybko oznacza dwa tygodnie.
I teraz nawet nie mam na co zwalić winy, bo internet działa jak należy.
Cóż, w ramach zadośćuczynienia mam zamiar zostawić długi i konstruktywny komentarz, a zobaczymy co z tego będzie.

Zdążyłam się już jakiś czas temu zorientować, że Tajrei to taki typ osoby, która po prostu nie jest w stanie usiedzieć na miejscu i angażuje się we wszystkie możliwe walki.
Może nie we wszystkie, ale w te, które mają znaczenie dla Norwegii.
Innymi słowami, Tajrei jest wszędzie tam, gdzie piszą się karty historii tego kraju.
A Imre jest zawsze z nim, chociaż sadząc po hierarchii, to raczej Tajrei towarzyszy blondynowi, niż odwrotnie.

O wojnie domowej w Norwegii w XII i XIII wieku nie wiem zupełnie nic, więc mogłabyś napisać cokolwiek, a ja bym ci uwierzyła.
Ale oczywiście Taj rei i Imre brali w niej udział w konkretnym celu.
I w moim mniemaniu nie było to odzyskanie pokoju przez Norwegię.
Oni szukają kolejnych medalionów i ożywiają je za pomocą krwi konkretnych ludzi.
A walka o pokój Norwegii jest u nich na drugim planie.
Ważna, choć niekonieczna.
Może i moje przypuszczenia są śmieszne, ale od samego początku nie chciało mi się wierzyć, że ta dwójka wampirów są takimi oddanymi kraju patriotami.
Owszem, są, ale ważną rolę odgrywają korzyści, które odnoszą sami.

Sama nie wiem, co myśleć o tym podpaleniu klasztoru.
Już kiedyś spotykałam się z podobnymi praktykami rycerzy w podręcznikach od historii i zawsze uważałam takie poczynania za obrzydliwe i niehumanitarne, ale dzisiaj nie wydawało mi się to takie okrutne.
Pewnie dlatego, ze kibicowałam Tajreiowi i Imre, a to ludzi ukrywających się w klasztorze uznałam za okrutników.
Tym razem też nie chodziło o spalenie ich żywcem, a jedynie wypłoszenie z murów klasztoru.
Nie przebywały tam też kobiety i dzieci.

Tak czy siak od początku było wiadome, że z potyczki zwycięsko wyjdą wojska Haakona, bo nie wyobrażam sobie, żeby przegrała armia, w której walczą nadludzie.

Zdziwiło mnie tylko, dlaczego Imre pytał Tajreia o zgodę na zabicie księcia.
Przecież to Imre był starszy i wydaje mi się, że to on wydawał polecenia.
Czemu więc pytał o zgodę młodszego Tajreia?
Inną sprawą pewnie jest to, że znowu naciągam fakty.
Pewnie to nic takiego, a ja po raz kolejny szukam dziury w całym. ;)

Teraz zgodnie ze schematem stosowanym we wszystkich rozdziałach przeniosłaś na w końcówkę XV wieku, gdzie rozgrywa się historia Christy.

I chyba znalazłam już odpowiedź na moje poprzednie pytanie.
Może i Imre jest starszy i bardziej doświadczony, ale Tajrei, obok Christy, jest kluczową osobą w ich całym, kilkunastowiecznym planie.
Ze wszystkich postaci najbliżej poznajemy właśnie Teia i Christę.
Każdy rozdział zaczyna się od:

Księga I – Tajrei fragmenty
Norwegia, maj 1240

Potem przechodzimy do:

Księga II – Christa fragmenty
Norwegia Północna, 1486r.

A dopiero potem przenosimy się do teraźniejszości, gdzie toczą się losy wszystkich wampirów.

Wracając do Christy, Imre przewiózł ją do ich posiadłości wymęczoną o bardzo osłabioną.
Wydawało mi się, że Vanja natychmiast zajmie się dziewczynką, będzie się nią opiekować i co chwilę sprawdzać, czy niczego jej nie brakuje.
Z poprzednich rozdziałów wyniosłam błędne skojarzenie, że wampirzyca (wciąż jeszcze nie jestem tego pewna na sto procent, bo jak wytłumaczyć jej zamiłowanie do herbat i kakao) utrzymuje wszystkich w całości, pełni tak jakby rolę matki, która zawsze godzi skłócone dzieci.
Czasami zachowywała się bardzo gwałtownie i była bardzo nieprzyjemna, ale nia nazwałabym ją okrutną i bezduszną.
Ten rozdział uświadomił mi, jak bardzo się myliłam.

Vanja nie chciała opiekować się Christą, śmiem nawet przypuszczać, iż nie uśmiechała jej się obecność dziewczynki w jej domu.
Gdy weszła do jej sypialni, wydawała mi się taka chłodna i zdystansowana, może uważała, że Christa Stanowic będzie dla niej konkurencję.
Wcześniej między Imre a Vanją doszło do takiej rozmowy:

Cytat:
- Odnalazłeś ją – powiedziała cicho, wręcz łagodnie. – Wypełniasz przepowiednię…
Imre zaśmiał się głucho i spojrzał na nią swymi czarnymi oczyma.
- Tak, czas zatoczył koło, słowa znalazły wydźwięk w czynach. Ale kluczem do celu jesteś ty.
- Do TEGO celu akurat nie ja – odparła i zadrżała, bo zawiał przenikliwy wiatr.


Tak więc Vanja musi być bardzo ważnym punktem opracowywanego planu.
A jednak Christa jest tą wybraną, najważniejszą.
I prawidłowe wydaje się rozumowanie, że Vanja nie chce dopuścić wyższości Christy.
Może nie teraz, ale później.
Na razie chyba jeszcze nie zdaje sobie z tego wszystkiego sprawy, nie wybiega myślami tak daleko w przyszłość.
Martwi się raczej, jak sprowadzić do Norwegii brata.

Tylko dlaczego jest on im potrzebny?
Vanja wypowiada się o nim w szczególny sposób. Z jednej strony zdaje sobie sprawę, jak trudno będzie go sprowadzić. A z drugiej… czy mi się wydaje, czy myśli o nim z pewną pobłażliwością, z którą mówi się o dzieciach lub młodszym rodzeństwie?

Największą sympatię poczułam do Teia, wydawał się taki opiekuńczy wobec Christy, chociaż wykonywał właśnie swoje zadanie. Zakazał jej opuszczania posiadłości, ale w taki sposób i w takich słowach, że nie brzmiało to ja kategoryczny zakaz.
A Christa… Cóż, chyba przed długi czas nie będzie się mogła przyzwyczaić do nowego życia. Do tego, że mieszka w pięknej posiadłości, po której nieustannie krząta się służba, a jej samej na chwilę nie spuszczają z oka niezwykłe istoty.

Tejreiowi chyba odrobinę zależy na samej dziewczynce, nie tylko na wypełnieniu się przepowiedni.
Nie chciał narażać jej na niebezpieczeństwo, gdy poczuł pragnienie i to chyba nie tylko dlatego, że nie może sobie pozwolić, by ją zabić.
A może to tylko moje wybujałe domysły…

Myślałam, że postacie, które podbijają cały wampirzy świat, wręcz miażdżą poprzednio władzę, nie mają nad sobą nikogo.
Są panami dla wszystkich innych i tym bardziej dla samych siebie.
Moje zdziwienie było ogromne, gdy zauważyłam, że wplątujesz w i tak już zawiłą historię nowe wątki - tym razem z bezpośrednim udziałem bogów.
Nordyckich bóstw.
Przyznam Ci się, że co niewiele o tym słyszałam, a mianowicie dwie rzeczy.
Pierwsza - największym bóstwem jest Odyn.
Druga - zamieszkuje on Asgard, zwany chyba Warownią Bogów, czy jakoś tak.
To wiedziałam wcześniej, sama nie pamiętam skąd.
Ty dodałaś do tego posłańca bogów, Hermoda i kruki - Hugin i Munin.
I wprowadziłaś, chyba nie tylko mnie, w osłupienie.

Zastanawia mnie wciąż tylko, po co udał się tam Mikkel.
W twojej opowieści bóstwa te są prawdziwe, istnieją naprawdę, nie tylko w ludowych podaniach.
Może więc wampiry szukają u nich pomocy, rad, w końcu mieć po swojej stwonie bogów to nie byle co.
Raczej nie wydaje mi się, żeby zmuszone były im służyć, gdyż zauważyłam, że Mikkel, chociaż jest młody i nigdy nie składał bogom wizyt, był traktowany uprzejmie i z szacunkiem.
A jednak Mikkel bardzo się denerwował, stwierdził, że od tej wizyty zależy nie tylko dobro akcji, również jego własne dobro.

Cytat:
Teraz nie miał wyjścia, musiał podołać. Dla dobra przyszłości. I dla jego własnego dobra.


Mam nadzieję, że wyjaśnisz nam bliżej ta sprawę w kolejnych rozdziałach.
Pamiętam, że wspominałaś kiedyś, iż maż zamiar zamieszać w tą historię siły wyższe, ale nie spodziewałam się ich już teraz i nie w takiej postaci.
Raczej dużo później i bardziej tradycyjnie niż nordyckie bóstwa.

Vanja obecnie awansowała na pierwszą lokatę moich ulubionych postaci, nie tylko w tym opowiadaniu, ogółem we wszystkich FF-ach.

Nie potrafię jej rozgryźć, wielokrotnie zmieniałam mniemanie o niej.
Najpierw myślałam, że jest bardzo rodzinna, kochająca, scala wszystkie wampiry.
Potem dodałam do tych cech jeszcze upartość i coś, co uznałam za waleczność w obronie rodziny, zauważyłam też, ze potrafi być bardzo nieprzyjemna.

Podczas jej rozmowy z Mikkelem, wydawało mi się, że miała swoje powody, by zachowywać się w taki sposób, że to Mikkel jest winny takiej sytuacji, przez to co zrobił wiele lat temu, a Vanja nie potrafi mu wybaczyć. Wydawało mi się wtedy, że Vanja chce chronić Christę, a Mikkel jest tym „złym” (nie pamiętam już dokładnie, jak to było, ale chyba chodziło właśnie o Christę).

Prawdę mówiąc, od samego początku nie potrafię sobie wyobrazić Vanji.
Może inaczej - potrafię, ale nie mogę uwierzyć, ze to właśnie jest Vanja.
Nie wiem dlaczego, ale od samego początku, przez jej imię, które kojarzy mi się z poczciwą staruszka, wydaje mi się, że ona musi być stara i nadmiernie opiekuńcza.

Wyrobiłam sobie o niej takie zdanie i o ile potrafię przyjąć do wiadomości, że nie jest wcale taka niewinna, to nie potrafię jej skojarzyć z piękną kobietą o stalowych oczach i długim warkoczu.
Chociaż nie, powinna mieć warkocz, a ja wyobrażam sobie taki gruby warkocz siwych włosów, nie wiem dlaczego.

I wciąż nie wiem, dlaczego Vanja pije - czarną herbatę (czarna wcale nie jest taka zdrowa nawiasem mówiąc, wypłukuje z organizmu wiele substancji), kakao, wino.
Kiedyś mi napomniałaś, ze nie napisałaś przecież wprost, że Vanja jest wampirzyca i już sama nie wiem, co o tym wszystkie myśleć.
Kim więc może być, jeśli żyje od kilku dobrych stuleci i wciąż pozostaje młoda?

A fragment z udziałem Vanji w tym rozdziale po prostu mnie zabił.
Pobił na głowę ten, gdzie palono siostrę Christy!

Dał mi dużo do myślenia, co do charakteru Vanji.
Pisałaś, ze ona jest bardzo ważną postacią, Imre stwierdził, ze jesr kluczem do wszystkiego.
Stwierdziłam wtedy, że jest chłodna dla Christy przez zazdrość, chociaż jeszcze sobie tego do końca nie uświadomiła, bo ma większe problemy na głowie.
Teraz mam wrażenie, że jej wręcz nienawidzi.
A także, że wszyscy mają z nią problem, nawet Tajrei.
Podała mu jej krew, wiedząc, ze nie będzie umiała oprzeć się pragnieniu.
Jeszcze kreśliła mu na policzku te znaki, wodziła na pokuszenie.
To było okrutne z jej strony.

Vanja ma też takie dziwne wahania nastrojów.
W jednej chwili rzuca się Tajreia, grozi mu, a chwilę potem jakby się ocknęła i po cichu stwierdza, że jest bałagan. W taki sposób, jakby to Tei był winien tych zabrudzeń:

Cytat:
- Nie mniej niż ty – złapała go za kołnierz. Jej stalowoszare oczy miotały iskry, a ciało naprężyło się. Oddychała gwałtownie, spazmatycznie Trzymając go, zanurzyła palec w kieliszku. Chwilę później narysowała mu na twarzy znak. – Jesteś pewien, że chcesz, bym zrobiła to, do czego mam prawo? – krzyknęła.
Tajrei spotulniał i wycharczał: - Nie.
Puściła go momentalnie i powiedziała cicho: - Zobacz, jaki bałagan…


Zastanawia mnie, do czego ma prawo Vanja, czego obawia się Tajrei.
Dlaczego ta groźba sprawiła, że momentalnie spotulniał?

Vanja doskonale zdaje sobie sprawę, jaką ma władze i bez skrupułów to wykorzystuje.
Doskonale wie, że wszyscy będą jej posłuszni.
Wymaga od innych odpowiedzi, a sama ignoruje pytanie, jakie inni jej zadają.
Ma taki specyficzny sposób prowadzenia rozmowy, kontroluje ją.

Poza tym doskonale zdaje sobie sprawę, że sprawia innym ból oraz że jej nienawidzą.
Zdaje mi się, że czerpie z tego swoistą satysfakcję.

Cytat:
- Nienawidzę cię.
- Nie ty jeden – odparła z uśmiechem, babrając się w cieczy. – Odejdź. Idź do swojej kochanki.


Pierwszą moją myślą było, że chodzi o Christę i do teraz tak mi się wydaje, chociaż podważa to moje poprzednie teorie.
Gubię się już w relacjach między wampirami.
W poprzednich rozdziałach chciałam parować Christę z Mikaelem i zrzucić winę ich kiepski relacji na romans sprzed kilku wieków.
Teraz uważam, że raczej połączenia Christy z Tajreiem jest bardziej logiczne.
Będę uparcie twierdzić, że Vanja nie darzy Christy sympatia, co wyjaśnia jej słowa.

Vanję najchętniej związałabym z Imre, chyba dlatego, ze tylko on jeszcze jej nie znienawidził.

Tylko nie wiem, tera, co myśleć o ostatnim fragmencie poprzedniego rozdziału.
Może myliłam się od samego początku i nie chodziło tam wcale o Christę.
Może była to Vanja?

Sama nie wiem, a te wszystkie podejrzenia zaczynają mnie wykańczać.

Ostatni fragment tego rozdziału poświęciłaś sytuacji, która już miała miejsce.
Pojawił się postanie z Włoch, opisany w prologu, tak?
No to chyba wszyscy wiemy, że ta wizyta nie skończy się dla niego szczęśliwie.

I jeszcze tylko na koniec mam taką małą uwagę:

W pokoju czekał Tajrei, ukryty w cieniu.
Od razu wyczuła, że coś się stało, ale nie miała czasu na rozmowę z nim, ta musiała poczekać.

Czasem tak mam, że wiem, iż coś się stało, chociaż dopiero go zobaczyłam, miał normalny wyraz twarzy i nic nie powiedział.
A ja i tak wiem, ze coś jest nie tak.
Ale u mnie to działa tylko jak znam ludzi na wylot, jestem z nimi bardzo silnie związana.
Czyżby to potwierdzenie, że Tajreia i Christę coś łączy?

To by było tyle, jeśli chodzi o moje dotychczasowe przemyślenia.

Jak zawsze spóźniona życzę weny chętnej do współpracy i zadowalających efektów z godzin spędzonych nad klawiaturą

Pozdrowienia
Cicha


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
migdałowa
Wilkołak



Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 35 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Wto 15:25, 25 Maj 2010 Powrót do góry

Witam po dłuższej przerwie spowodowanej wzrostem zainteresowania nauczycieli poziomem naszej dotychczasowej wiedzy z przedmiotów szkolnych. Wink
Rozdział betowała Viv - dzięki jak zawsze.
Mała uwaga - rozdział VI, kolejny, będzie w dwóch częściach.
Mała uwaga 2 - jeżeli macie jakieś wątpliwości to czytajcie komentarze Cichej - czasem mam wrażenie, że ona siedzi w mojej głowie, chociaż nie wszystko się zgadza. Ale 80 procent to trafne spostrzeżenia.
Miłego czytania.
Wszelkie uwagi - komentarz, pw, gg.
migdałowa.

_____

~Rozdział V - Niewiele przecież trzeba słów, żeby zamknąć w nich nasze przeznaczenie.

Księga I - Tajrei fragmenty
Norwegia, sierpień 1352, czas Czarnej Śmierci


Imre wjechał za bramę Trondheim i przeraził się. Kiedyś pełna życia, gwarna i prężnie rozwijająca się osada zamieniła się w nieujarzmione, ohydne cmentarzysko. Z ponad trzytysięcznego miasta pozostały tylko puste szare budynki, opuszczane w ogromnym pośpiechu. Na ulicach walały się resztki ciał, przysypane niewielką ilością piasku, zupełnie zapomniane. Nawet koń buntował się przed jazdą po trupach, wyczuwając od nich odór. Imre pokręcił głową i spiął go brutalnie, zmuszając do żywego stępa.
Pierwsza fala zarazy doszła do Skandynawii już w 1349 roku, stopniowo rozprzestrzeniając się w głąb lądu w zastraszającym tempie. Szybko zrozumiano, że jedynym ratunkiem jest ucieczka, ale i to wyjście bywało zawodne. Śmierć nie oszczędzała nikogo – ginęli chłopi, rzemieślnicy, kupcy, ale i też bogaci arystokraci. Żniwo zarazy morowej było przerażająco ogromne. W ciągu zaledwie trzech lat wyginęło 2/3 społeczeństwa Norwegii, kraju, gdzie ludzi nie było za dużo.
Wampir, skierował się dalej, przejechał przez miasto i wyjechał Bramą Północną. Gdy zobaczył znajomą czarną czuprynę przyjaciela, jakby odetchnął z ulgą.
Tajrei skontaktował się z nim, przechodząc jednocześnie w kłus.
Imre
usłyszał odpowiedź.
Kilka minut później stanęli obok siebie.
- Niedobrze jest, przerzedziło Trondheim – powiedział Imre i zmarszczył brwi. – Jestem zły na siebie.
- Nie mogłeś temu zapobiec – odpowiedział Tai łagodnym głosem i poklepał go po ramieniu.
- Tak, to wiem. Ale jeżeli ona tam była? I zginęła, bo nie zdążyliśmy jej na czas uratować? – Blondyn aż podskoczył na siodle, strasząc przy tym konia
- To niemożliwie. Vanja coś by wiedziała – zaprzeczył żywo Tajrei. – Jeśli nie ona, to jej brat.
Imre parsknął i ruszył przed siebie.
- Vual jest taki sam jak Vanja, więc nie oczekuj za wiele… - mruknął cicho i przyspieszył.
Tajrei też musiał pogonić konia, by dotrzymać kroku przyjacielowi.
*
W pozostałych miastach Norwegii, także panowało takie samo wyludnienie jak w Trondheim. Ludzie, słysząc, że zaraza powoli się wypaliła, zaczęli wychodzić z lasów, nor i kryjówek, które pomogły im przetrwać najgorszy okres.
Nastał okropny chaos, społeczność nie za bardzo wiedziała, co ma robić. Brakowało rąk do chowania szczątków, brakowało księży do odprawiania modłów, brakowało żywności i świeżej wody. Norwegia wyglądała tak, jakby przez te trzy lata uczestniczyła w długotrwałej, wyniszczającej wojnie.
Imre miał wyrzuty sumienia, że odkąd zwolnił się ze służby u Haakona IV nie udzielał się politycznie. Wraz z Tajreiem nie czuli wtedy wewnętrznej potrzeby, a większość czasu poświęcali na podróże w poszukiwaniu wybranki. Spełzały one na niczym, ale przynajmniej czynili próby. Do ojczyzny powrócili, gdy tylko będąc w Europie usłyszeli o dżumie. Najważniejsza dla nich w tym momencie była ochrona Vanji.
Na szczęście pandemia przeminęła i nic nikomu z ich kręgu się nie stało.
*
Z mieszanymi uczuciami, po zobaczeniu ogromu tragedii, dotarli do ukrytej w borze posiadłości. Zdziwiła ich panująca wokół cisza, żadnych ludzkich głosów, śmiechów – jakby cała okolica była wymarła.
Imre poprosił przyjaciela, by poczekał na zewnątrz, a sam skierował się do salonu, gdzie wyczuwał obecność Vanji.
Siedziała skulona na prototypie kanapy, w dłoniach trzymając kufel z miodem pitnym. Wyglądała jak cień cienia, jak zagubiona, mała dziewczynka. Podszedł do niej i ujrzał pustkę w jej wielkich, stalowoszarych oczach.
Powoli domyślał się, jakie wydarzenie miało tu miejsce podczas ich wycieczki do Trondheim.
- Vual – wyszeptał, a ona potwierdziła nerwowo. – Czemu się nie odezwałaś?
- Nie pozwoliłby mi, a po za tym… - urwała, przygryzając wargę. – On nie przyszedł do mnie.
- A do kogo?
Vanja westchnęła, bawiąc się zawartością kufla.
- No dobrze, do mnie. Kazał wam powiedzieć, że… Ona jeszcze się nie narodziła.
Imre spojrzał nań z ogromną radością. Cały czas mam szansę!
- Cały czas macie szansę na wypełnienie przepowiedni. On także ucieszył się z tego faktu – dodała gorzko, biorąc łyk miodu. Poczuła na języku, jak słodycz kłóci się z goryczą w jej ustach.
- Odszedł już? – zapytał.
Skinęła i wstała chybotliwie. Chciała zapomnieć o tym dniu.
- Powiedział, kiedy wróci? Czy w ogóle wróci?
- Wróci, jeżeli odnajdziesz wybrankę – parsknęła. – Ma do wykonania zadanie… Bardzo ważne – ironia aż kipiała z jej słów, ale Imre to zignorował.
Tai, chodź. Dobre wieści.
Kilka minut później, Tajrei, z ogromnym uśmiechem na ustach, powiedział:
- A nie mówiłem?

Księga II – Christa fragmenty
Norwegia Północna, 1488r.


Dopiero, co wrócił z polowania, a już słyszał tupot jej stóp na schodach. Jej głośny, radosny śmiech, echo niosło po całej posiadłości. Sekundę później, uwieszona na jego ramionach, domagała się buziaków.
- Tajrei! – dziecięcy głosik wdarł się gwałtownie w ciszę. – Wróciłeeeeś! – wydarła się, przylegając do niego jeszcze mocniej.
- Oczywiście, maleńka – uśmiechnął się i obrócił w koło. Dziewczynka piszczała, zadowolona ze wszystkiego. – Co robiłaś jak mnie nie było? – potarmosił jej misternie spleciony warkocz.
Tu jej mina trochę zrzedła, ale odpowiedziała:
- Chciałam iść do ogrodu albo do lasu, ale… - przygryzła wargę i umilkła. Odezwała się w niej jakaś blokada, więc Tajrei zaczął się domyślać.
- Ale Vanja nie miała na to ochoty – dokończył, przytulając ją.- Chcesz iść ze mną? – dodał weselszym tonem.
Pokiwała od razu głową i uwolniła się z jego objęć.
- To chodźmy! – zawołała, pełna chęci i zapału.
- A jadłaś coś, królewno?
Stanęła i spojrzała na niego błagalnie: - Muszę?
Tajrei wybuchnął niepohamowanym śmiechem i nie potrafił uspokoić się przez dobrą minutę. Sama Christa zmieszała się trochę widząc tą nietypową reakcję i posłusznie skierowała się ku kuchni.
Faktycznie, była głodna, lecz z nadmiaru emocji nawet tego nie zauważyła.
*
Dni mijały, a Vanja miała coraz gorsze przeczucia, że Vual nie przybędzie. Ta myśl dręczyła ją odkąd zaczęła się z nim kontaktować. Znaczy, odkąd zaczęła próbować.
W końcu podzieliła się swoimi obawami z Imrem. Ten stwierdził, że ma jeszcze całe dwa lata, a to mnóstwo czasu.
Zdenerwowała się na niego, ale posłusznie trzymała nerwy na wodzy. Spróbowała ponownie. I nawiązała bardzo nikłą więź.

1489r.


Nagle zauważył, że zaczęła się zmieniać. Było to niepokojące odkrycie, takie dziwne, zupełnie obce. Tak naprawdę nigdy nie miał do czynienia z dorastającą dziewczynką, rozwoju swoich własnych dzieci nie widział. Właściwie to nie wiedział, co się z nimi stało – czy przeżyli, jak żyli i jak pokierowali swoim życiem. Wtedy Imre odizolował go od ludzi na kilka lat, po to, by zdobył opanowanie, nauczył się podstawowych rzeczy o swoim stanie. I gdy próbował odnaleźć jakieś ślady to trafiał tylko na ciemne plamy. Jego żona, najprawdopodobniej wyszła za jego brata i wyjechała na Islandię. Co się stało z jego synem i wtedy nienarodzonym jeszcze dzieckiem – nie miał pojęcia.
Któregoś dnia, o poranku, siedział w bibliotece studiując jakieś księgi. Był nasycony po nocnym polowaniu i czekał aż Imre powróci z podróży. W końcu, koło ósmej, oczekiwany pojawił się w pokoju. Zaczęli prowadzić cichą rozmowę, która została przerwana.
W drzwiach stanęła rozczochrana, zaspana i straszliwie przerażona Christa. Tajreiowi wydawało się, że płakała.
- Co się stało? – zapytał Tajrei, jednocześnie podchodząc do niej.
- Obudziłam się… - wychlipała – i zobaczyłam, że przeciekam!
Tajrei zatrzymał się w pół kroku i patrząc raz na Christę, raz na Imre, nie wiedział, co powiedzieć.
- Co robisz?
- Przeciekam. Zobacz – zaczęła podnosić rąbek koszuli, ale Imre zatrzymał ją szybko. Z uśmiechem na ustach wytłumaczył jej, gdzie może znaleźć Vanję, a co za tym idzie – dokładniejszą informację o,,przeciekaniu’’.
Ona posłusznie skinęła i wycofała się z biblioteki, zostawiając panów w lekkiej konsternacji.
Po chwili Imre wybuchnął śmiechem, co wprawiło Tajrei w jeszcze większe zażenowanie:
- Przeciekanie, dobre sobie! O tym nie było mowy w przepowiedni…
*
Ta rozmowa nie była ani łatwa, ani przyjemna. Vanja suchym, wręcz bezbarwnym głosem odpowiedziała na wszystkie pytania Christy, ale cały temat napawał ją obrzydzeniem. Najchętniej odesłałaby ją z tym do służki, ale nie wypadało. Poradziła jej, żeby z każdym kolejnym,,przeciekaniem’’ zwracała się bezpośrednio do pokojówki.
- Kolejnym? – Przerażenie w oczach Christy i głosie osiągnęło apogeum.
Vanja parsknęła, zniecierpliwiona całą tą sytuacją. Ta mała idiotka swoją dziecinnością doprowadzała ją do szału.
- Tak, kolejne i kolejne, skazana jesteś na to do końca swojego ludzkiego istnienia. – Warknęła, z roziskrzonymi oczyma złapała ją brutalnie za ramiona. – Ciesz się lub płacz, póki możesz. Właśnie twa kobiecość stanie się przekleństwem.
Puściła ją i szybko wyszła, nie oglądając się za siebie. Zostawiła Christę samą na podłodze, roztrzęsioną, będącą na skraju obłędu.
*
Vual nawiązał z nią więź. Stwierdził, że nadchodzi pora i że niedługo przybędzie wypełnić przeznaczenie.
***
Teraźniejszość.
14 dni wcześniej.
***

Nasyciwszy się krwią posłańca, oderwała się od niego i otarłszy usta, wezwała Einara. Ten szybko uprzątnął ciało i pozostawił ich samym sobie. Zapadła między nimi krępująca cisza, właściwie nie rozmawiali ze sobą od tamtego… wieczoru.
- Byłeś u Vanji – powiedziała, powoli wstając i podchodząc do lustra. Wielka, szklana tafla oprawiona była w ogromną złotą, misternie wykonaną, ramę. Ujrzała swoją twarz – widziała oczy, nos, wargi. W kąciku ust utkwiła niewielka kropelka krwi, barwa oczu przyciemniała, a rude włosy wysunęły się z misternego węzła.
- Byłem. – Podszedł do niej, stanął za plecami. Pochylił się nad nią i scałował tę pozostałość.
Christa odsunęła się od niego i odwróciwszy, odparła:
- Pachniesz… inaczej niż zwykle. – Zmarszczyła brwi, dotykając dłonią swych ust.
- Wiem – zamilkł i skierował się w stronę okna. Nie mógł patrzeć na nią, czuł się cholernie niekomfortowo. Bał się jej spojrzeć w oczy. – To twój… - urwał. Nie umiał tego wypowiedzieć, nie potrafił.
- Mój? – Głos Christy stał się zimny.
Tajrei wciąż wpatrywał się przed siebie, zbierając odwagę na wyznanie.
- Nie mów – mruknęła rudowłosa i wyszła z pokoju.
To twój zapach. Twój ludzki zapach.
Usłyszał, że wróciła.
Stanęła w progu, zdziwiona, lekko oszołomiona.
- Jak…? Skąd…? – zamilkła. – Vanja…
Skinął głową i odwrócił się.
- Zmusiła mnie… Do skosztowania twojej krwi. Nie pytaj skąd ją posiada… Nie mam bladego pojęcia.
- Zagroziła ci – dodała wampirzyca, zbliżając się do niego. Dotknęła policzka, pod palcami wyczuła słabo wyczuwalną nierówność. – Chciała cię naznaczyć… - pokręciła głową. – Ona wymyka się spod naszej kontroli.
- Ona NIGDY nie była przez nas kontrolowana. – Odpowiedź Tajreia obfitowała w sporą ilość goryczy.
- Prawda – szepnęła. – Dlaczego chciała to zrobić?
Wampir zaśmiał się gorzko i pokręcił głową:
- Christa, maleńka moja, dowiedziała się o tamtym wieczorze.
- Naznaczenie miało być zemstą? – sapnęła, coraz bardziej rozdrażniona wampirzyca.
Tajrei potwierdził, na co Christa westchnęła:
- Nie dokonała tego, co oznacza… że jeszcze się zemści.
*
Kolejny, podobny do poprzedniego, dzień mijał. Nie przyniósł za wiele nowych zdarzeń, ale też nie przeszedł bez echa. Znów dojrzał to, czego inni by nie zauważyli. I właśnie małymi kroczkami dochodził do celu, kompletował potrzebne informacje.
Właściwie, misja była przyjemna, nie wymagała z jego strony żadnego wysiłku, jedynie tylko ostrożności. Ogromnej uwagi poświęcanej maskowaniu się, lecz i to mieściło się w granicach rozsądku.

Właśnie wrócił z polowania – na łowy, przemieszczał się kilkaset kilometrów od miejsca zadania. Chociaż te pozory musiał zachować. Poczuł się znużony, najpewniej sytością i panującą dookoła monotonią.
Cieszył się, że niedługo misja zakończy się i będzie mógł się ujawnić. Tymczasem jednak musiał pozostać w ukryciu.
*
Przez najbliższe dwa dni leżał nieprzytomny, wciąż na granicy jawy i snu. Prowadził w sobie walkę, rzeczywistości i fikcji, z której mógł wybudzić go tylko medalion.
Hugin, wysłany przez Odyna, sprowadził do Mikkela Tajreia.
Ciemnowłosy, przeraził się widząc jego stan. Może to nie był najlepszy pomysł, żeby wysłać najmłodszego, a co za tym idzie, najmniej odpornego. Jednak to on miał zdolności dyplomatyczne i tę świeżość, tak potrzebną do pertraktacji.
Westchnął i podniósł bezwładne ciało przyjaciela. Czuł przez skórę jak Mikkel targany jest konwulsjami i ma okropne dreszcze. Przycisnął go do siebie i jednocześnie zauważając, że stan wampira gwałtownie ulega poprawie.
Uspokoił się nieco i zaczął toczyć walkę o przebudzenie.
Przydałby się Imre, pomyślał Tajrei i skupił na docelowym miejscu podróży.
Nie lubił przenosić się siłą medalionu, było to przeżycie męczące i zmuszające do ogromnego wysiłku umysłowego. Po za tym, ta swoista teleportacja przynosiła czasem więcej szkody aniżeli pożytku.

Kilkanaście długich sekund później, znaleźli się w ogromnym salonie, gdzie Christa zarządziła rozłożenie miękkich, puchatych dywanów i niemniej wygodnych poduszek. Ona sama czekała na nich z niecierpliwością, spragniona informacji o decyzji bóstw.
Tajrei ułożył ciało przyjaciela na podłodze i, zdjąwszy medalion z własnej szyi, położył go na lewej stronie klatki piersiowej Mikkela. Tam, gdzie kiedyś znajdowało się serce.
Po chwili cichym, monotonnym głosem zaczął odmawiać krótkie inkantacje i kreślić na jego dłoniach przeróżne znaki. Były to staronordyckie runy, bardzo silny rodzaj magii.
- Kreślę na twoich dłoniach znak Fehu**, abyś odzyskał utraconą podczas podróży moc. Dodatkowo Ansuz na twoich skroniach obudzi uśpioną świadomość, a Isaz wspomoże koncentrację. Haglaz z Naudhizem na brzuchu sprawią, że zejście do wnętrza będzie cudownym, boskim wtajemniczeniem. I w końcu, najsilniejszy w twojej sytuacji, nakreślony na ustach i sercu, Jeran zwróci ci duszę, zataczając cały cykl życiowy, tak jak cykliczne są pory roku. Niech… - Christa spoglądała na Tajreia z pewnym rodzajem uwielbienia w oczach.
Po raz pierwszy odkąd istniał, sam, bez żadnej pomocy, odprawił dosyć skomplikowaną ceremonię. Przed wizytą Hugina był pewien, że nie będzie musiał, lecz niestety pomylił się.
Mikkel nie okazał się tak silny jak Tai przypuszczał, ale mieli nadzieję, że wykonał powierzone mu zadanie. Bez tej wizyty, cała walka z Volturi z pewnością byłaby znacznie utrudniona.
Christa wyrwała się z zamyślenia, gdy wampir wstał. Zabrał medalion i zawiesił ponownie na szyi.
- Jeżeli przeprowadziłem wszystko prawidłowo to wybudzi się za kilka godzin. Jeżeli nie… To wizyta Imre stanie się nieunikniona. – Szepnął i wyszli z pokoju.
Wampirzyca pokiwała głową, lecz była pełna nadziei.
- Jak myślisz, zdziałał coś? – odezwała się cicho, spoglądając na towarzysza.
- Myślę, że zdziałał. Gdyby coś poszło nie tak, Odyn nie wysłałby Hugina by nas poinformować.
- Prawda.
Oboje weszli do drugiego salonu, z którego mieli doskonały widok na Mikkela. Rudowłosy wampir leżał spokojnie, wyglądał jakby po prostu spał. A w nim ciągle toczyła się walka.

*
Przyleciał do niej Munin. Właściwie nie zdziwiło jej to ani trochę. Bogowie mieli do Vanji i Vuala pewną słabość, najprawdopodobniej przez ich rodowód.
Munin ukazał jej wszystko, co wydarzyło się podczas spotkania Mikkela z bóstwami.
Po obejrzeniu urywków, poczuła swoiste zadowolenie. Wszystko toczyło się po jej myśli, zgodnie z oczekiwaniami.
Pokiwała głową i podziękowała krukowi. Ten z powrotem odleciał do krainy bajek.
Wszystko ponownie zmierzało do końca, wszystko znów miało zatoczyć koło.
Cykliczność była ich siłą, chaos zgubą.

* -Wiesław Myśliwski
** - [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Cicha
Człowiek



Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 15:45, 25 Maj 2010 Powrót do góry

Znudzona co chwilę odświeżałam stronę główną Teesa i nieoczekiwanie znalazłam nowy rozdział!
Sprawiłaś mi dużą niespodziankę, bo chociaż wczoraj mi napisałaś, że “chłodek się pisze”, nie spodziewałam się rozdziału już nazajutrz.

Zabiłaś mnie i moją pewność siebie.
Teraz będę się bała snuć jakiekolwiek teorie.
Aczkolwiek bardzo się cieszę, że czasami udaje mi się odczytać tajemnice ukryte między wierszami przez autorkę.

Ale do rzeczy…

Znowu dbasz o edukację czytelników z zakresu historii Norwegii.
Teraz, zamiast wspaniałych bitew, przedstawiłaś nam epidemię dżumy, a raczej zniszczenia, jakie wywołała.
I w tym miejscu pochwała za wspaniałe pierwsze dwa akapity, które natychmiast wciągnęły mnie na powrót do tej historii, chociaż w pokoju dudniła mi muzyka, za ścianą grał telewizor, a moja siostra biegała po całym domu w czarnym płaszczu i masce Lorda Vader’a, wymachując przy tym mieczem świetlnym - pochłonięta rekonstrukcją w rzeczywistości tego, co działo się na ekranie.
A ja, rozkojarzona do granic możliwości, dosłownie po kilku słowach całkowicie przeniosłam się do twojego opowiadania.
Znaczy to mniej więcej tyle, że “Chłód istnienia” wciąga, pochłania i na długo pozostaje w pamięci - od pierwszego zdania.

Zastrzeżenie mam do tego jednego zdania:

Cytat:
W ciągu zaledwie trzech lat wyginęło 2/3 społeczeństwa Norwegii, kraju, gdzie ludzi nie było za dużo.


Nie wiem, jak to się będzie miało do poprawności językowej, ale chyba estetyczniej by wyglądało, jakby “2/3” zapisać słownie.
Tylko nie wiem zupełnie jak należałoby to zapisać, więc zamieszczam to jako informację o moich odczuciach podczas czytania.

Rozumiem, że Imre i Tajrei szukali w zniszczonym przez epidemię dżumy mieście Christy - dziewczynki, o której mówi nieznana nam póki co przepowiednia.
Zastanawia mnie więc, jak oni chcieli ją odnaleźć.
Nie wiedzieli nawet kiedy się urodzi, gdzie?
Jedyne, to może przepowiednia mówiła, jakie będzie mieć znaki szczególne, po czym ją rozpoznają…
Tak czy siak, z tego co wiem obecnie, wnioskuję, że znalezienie odpowiedniej dziewczynki musiało być bardzo trudnym zadaniem, wręcz niemożliwym do wykonania…
W tej przepowiedni musiało być coś, co pomogło by im szukać właściwej osoby.
O ile dotychczas wystarczała mi podstawowa wiedza o tej przepowiedni - to, ze jakaś jest i mówi o Chriście, to teraz aż zżera mnie ciekawość, by dowiedzieć się o niej czegoś więcej.

I jeszcze to wspomnienie o bracie Vanji - Vualu.
To że jest potężny, to raz.
Ale jeśli ma podobny charakter co Vanja, to chyba należałoby się go bać.

Cytat:
Do ojczyzny powrócili, gdy tylko będąc w Europie usłyszeli o dżumie. Najważniejsza dla nich w tym momencie była ochrona Vanji.


Wiesz, nadal nie wpadłam na to, kim może być Vanja.
Każda moja teoria była coraz bardziej absurdalna.
Teraz skończyły już mi się pomysły - utknęłam w martwym punkcie.
Ale przynajmniej jestem pewna, że nie jest wampirem. Nie może być.

Nie potrafię zrozumieć zachowania Vanji na wizytę brata.
To była chyba pierwsza chwila, gdy nie była wyniosła, pewna siebie i swojej władzy ani nie wykorzystywała jej.

Cytat:
Wyglądała jak cień cienia, jak zagubiona, mała dziewczynka.


Wiesz, że Vanja jest aktualnie moją ulubioną postacią i chyba długo nią pozostanie.
Chyba jedynie jej brat może z nią konkurować o moją sympatię…
Chociaż nie - Vanja jest moim numerem jeden, a Vual może się nie okazać aż tak ciekawy, jak mi się na razie wydaje.

Ustosunkowując się do wybranego przeze mnie cytatu, stwierdzam, że bardzo łatwo jest mi wyobrazić sobie taką Vanję. (O ile kiedykolwiek wyobrażenie sobie tej postaci przychodziło mi z łatwością.)
Przez jej nieoczekiwane zmiany nastroju.

Mimo wszystko jest to nietypowa dla Vanji postawa - zastanawiam się czy coś się stało podczas tych odwiedzin?
To chyba nie możliwe, żeby ona, wyniosła, wyrachowana, nieraz okrutna, tak bardzo przeżyła spotkanie z członkiem rodziny, nieważne jak bardzo potężny by ten członek był.

O ile wcześniejsze fragmenty poświęcone Chriście jako małej dziewczynce były bardzo przygnębiające, to te z tego rozdziału sprawiały, że robiło mi się cieplej na sercu.

Pozytywnie zaskoczyły mnie relacje Tajreia z Christą.
Wampir niesamowicie dbał o dziewczynkę, słuchał każdego jej słowa i szczerze interesował się tym, co miała do powiedzenia.
Samej Chriście się nie dziwię, że z taką radością witała Taia, jeśli okres jego nieobecności musiała dzielić wyłącznie z Vanją.

Cieszę się, ze Christa zaznała odrobiny szczęścia w swoim ludzkim życiu - za to, co wycierpiała wcześniej.
Chyba się nie mylę uważając, że relacje miedzy Tajreiem a dziewczynką miały pozytywne skutki w przyszłości, gdy Christa stała się silną wampirzycą.

Epizot o “przeciekaniu Christy” był chyba najjaśniejszym fragmentem w dotychczasowych rozdziałach.
Opisałaś to z humorem - zarówno przerażenie Christy, jak i zakłopotanie Tajreia.
Ich rozmowę czytało się z uśmiechem na ustach - takim specyficznym uśmiechem, ale chyba nie będę umiała dobrze wytłumaczyć o co mi chodzi. Zresztą chyba reszta czytelników, będzie się uśmiechać w podobny sposób, podczas czytania, tak samo chyba ty się uśmiechałaś podczas pisania, więc chyba nie ma sensu próbowac tłumaczyć.

Uśmiech jednak szybko zgasł - Vanja potrafi być wyjątkowo sucha i nieprzyjemna, i między innymi dlatego jest moją ulubioną postacią.
Jednak taka postawa w stosunku do dziecka, w dodatku do śmiertelnie przerażonej dziewczynki jest oznaką skrajnej bezduszności.

Cytat:
Poradziła jej, żeby z każdym kolejnym,,przeciekaniem’’ zwracała się bezpośrednio do pokojówki.


Chyba widzisz?
Z rozpędu zjadłaś spację prze cudzysłowem.

Zwykle komentuję fragmenty po kolei, ale kontaktowanie się Vanji z bratem zostawiłam na teraz.
Nie potrafię zrozumieć, jak ona potrafi nawiązać z nim tą nić?
Zwykle w twoim opowiadaniu dzieje się to za sprawą medalionów, ale czy Vual takowy posiada?
Jeśli nie, może ma to związek z tym, kim oni oboje są?

Jeśli chodzi o czasy teraźniejsze twojego opowiadania, dokładniej ten pierwszy fragment, rozmowę Taia z Christą, to nie mogę wykombinować o co chodzi z tym naznaczeniem.
Vanja miałaby naznaczyć Tajreia poprzez kreślenie na jego skórze znaków krwią Christy, ale na czym dokładnie to polega?
Jakie ciągnie za sobą konsekwencję?

Teraz, jak wyprowadziłaś mnie z błędu i wszystko ładnie wytłumaczyłaś, mogę udawać taką inteligentną i chwalić się, ze już wiem, o co chodzi.
Nie doczytałam dopisku drobnym druczkiem, że pod koniec trzeciego rozdziału chodziło o Christę i Tajreia, przez co pierw wysnułam błędny wniosek, a koniec końców zaplątałam się w swoich domysłach.
Teraz wszystko ułożyło mi się w logiczną całość, szczególnie po relacjach Tai-Christa w tym rozdziale i dłuższych przemyśleniach na temat Vanji.

Tylko jedna z nurtujących mnie w czasie naszej rozmowy rzeczy wciąż mnie męczy - stosunki między Vanją a Christą.
Moim zdaniem Vanja nienawidzi Christy, nawet jeśli upomniałaś mnie, że jest zbyt pochłonięta własnym światem by zapalać do niej zazdrością.
To jedyna możliwość, nawet jeśli Vanja z natury jest okrutna.
Dlaczego tak bardzo ją rozgniewał romans Tajreia z Christą, że chciała naznaczyć wampira, cokolwiek to znaczy.
Aczkolwiek domyślam się, że to nie jest sposób wyrażania swoje sympatii, a raczej coś na kształt klątwy.

Czy mi się wydaje czy ten króciutki, dwuakapitowy fragment jest o bracie Vanji, Vualu?
Skojarzyłam to na podstawie misji, zadania, o którym wspominała Vanja.
Chociaż tą misję to ona miał do wypełnienia kilkaset lat wcześniej.
Ale to jedyny punk zaczepienia, jaki posiadam…

Ewentualnie może być to także Imre, a którym pisałaś, ze “ukrywa się z wiadomych przyczyn.”
I to on ma jakieś ważne zadanie do wykonania w związku z planem agresji na Volturi.
Musi zachować ostrożność - zgadza się, w końcu się ukrywa.
Będzie mógł się wkrótce ujawnić - chyba też się zgadza, bo chyba Imre miał zostać w ukryciu tylko jakiś czas czy gubię się w domysłach?
Tak, po dłuższym zastanowieniu zmieniam zdanie - uważam, że tutaj chodzi o Imre, a nie o Vuala, chociaż sama ta informacja nic mi nie daje.

Co się stało z Mikkelem?
Czyżby to kontakt z bóstwami tak wpływał na umysł, że zapada się w pewnego rodzaju bolesny sen, traci się przytomność?

Pamiętasz, co ci sypiałam po prologu albo po pierwszym rozdziale?
Ja ci przypomnę:

“I w tym miejscu mam jedno pytanie:
Te medaliony pozwalają im się kontaktować?
Prawdę mówiąc, nie wzbudza to we mnie niepohamowanej euforii, ponieważ na chwilę obecną wydaje mi się to trochę przesadzone.
Telepatia przez biżuterię - taka magia połączona z technologią science-fiction.
Cóż, na dziś dzień podchodzę do tego sceptycznie, jednak nie mówię jeszcze nie.
Zobaczymy, jak to rozwiniesz, byle tylko nie pojawiała się np. teleportacja.”

Cóż, w przeciągu tych kilku rozdziałów zmienił się mój pogląd na niektóre sprawy.
Porozumiewanie się przez medaliony uważam teraz za całkowicie normalne (widzisz, co to opowiadanie ze mną robi - wariuję), natomiast teleportacja, do której kiedyś odnosiłabym się bardzo krytycznie, awansowała właśnie na listę rzeczy okraszonych dopiskiem: “Podejście sceptyczne”.

Natomiast wspaniałe było odprawianie tej ceremonii przez Tajreia.
I jako wybitnie ciekawska osoba muszę zapytać się o jedno:
Słowa, które wypowiada Tai naprawdę były używane w jakiś rytuałach czy też sama napisałaś to zaklęcie na potrzeby opowiadania?
Zastanawiam się właśnie, bo napisałaś:

Cytat:
Po chwili cichym, monotonnym głosem zaczął odmawiać krótkie inkantacje i kreślić na jego dłoniach przeróżne znaki. Były to staronordyckie runy, bardzo silny rodzaj magii.


przez co wnioskuję, że kiedyś naprawdę się tym parano.

Ostatni fragment, na dobre zakończenie, dotyczył Vanji.
Znów pojawia się pytanie, kim są Vanja i Vual?
Na pewno oboje są potężni, silni - bogowie nie pałają do kogoś sympatią z powodu ładnych oczu.
Kim jednak mogą być, jeśli pojawia się wtrącenie o rodowodzie, który ma rzekomo duże znaczenie?
To kombinowanie mnie wykańcza.
I kolejna zagadka: czemu ucieszył Vanję taki obrót sprawy?
W pierwszej chwili doszukałam się misternego spisu z udziałem Vanji przeciwko skandynawskim wampirom.
Teraz - sama nie wiem.

Cytat:
Wszystko ponownie zmierzało do końca, wszystko znów miało zatoczyć koło.
Cykliczność była ich siłą, chaos zgubą.


Powiedz, że to nie jest zdanie-wskazówka.
Powiedz, że napisałaś sobie to tak o, a ja nie musze sobie łamać głowy, co to oznacza…
Z tą cyklicznością i zataczaniem koła nie mam mieszane odczucia.
Przecież pełne koło zatoczyliśmy rozdział temu, wróciliśmy do punku wyjścia.
Jedynym rozwiązaniem wydaje mi się więc, ze rozpoczęliśmy kolejne koło, ale to niezbyt odkrywcze…
Cóż, pewnie będę udawać mądrą po następnym rozdziale, kiedy to się wyjaśni… ;)

Miałaś racje - po tym rozdziale mam wiele pytań i jeszcze więcej przypuszczeń, bardziej lub mniej absurdalnych.
I tak - będę miała się nad czym głowić do następnego rozdziału.
Szczególnie, że już wiem, jaki przełomowy (może inaczej: ważny, spektakularny) moment w nim opiszesz!

Nieustannie mnie pośpieszasz, więc zakończenie i życzenia pozwolę sobie zamknąć w krótkim:
Chętnej do współpracy weny
Cicha

PS: I jak zawsze, sentencja bardzo dobrze pasuje do treści.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Cicha dnia Wto 18:07, 25 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Rikki
Dobry wampir



Dołączył: 16 Paź 2008
Posty: 547
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Ezoteryczny Poznań

PostWysłany: Wto 17:15, 25 Maj 2010 Powrót do góry

Chłód istniena czytam już od tak dawna i nigdy nie miałam czasu na komentarz, wybacz mi.

Opowiadanie jest wspaniałe! Pomysł co do fabuły, akcja i bochaterowie jakich stworzyłaś naprawdę godne podziwu.
Jest to jedno z moich ulubionych opowiadań w KP Very Happy
Jest to napisane stylem, który bardzo lubię a kacja z bogami kojarzy mi się z książkami Canavan, którą uwielbiam!
Pięknie opisujesz to co dzieję się wokół postaci, ich uczucia etc.
Postaram się od teraz na bierząco komentować rozdziały xD
Aha i jeszcze dodam, że bardzo fajnie dobrałaś imiona bohaterów.

Pozdrawiam Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin