FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Ciepło [Z] 10.08 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
wela
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway

PostWysłany: Pon 22:42, 04 Maj 2009 Powrót do góry

Cytat:
Podobnie jak Alice, nie pamiętała nic ze swojej przeszłości, jednak spowodowane to było przez wampira, który ją przemienił. Chciał dać jej nowe życie jako istota nieśmiertelna. By zaczęła wszystko od początku. Wraz z nowym życiem i nowymi zdolnościami otrzymała to imię.


Wiesz co pomyślałam, czytając te zdania? Że ta cała Shape to dziewczyna, o której była mowa wcześniej, a wampir, który ją zmienił to Edward. Ale ostatnie zdania mnie wyprowadziły z równowagi, bo moja teoria teraz wydaje się być głupia i nie mająca jakiegokolwiek sensu.

Cytat:
Jej oczy nabrały koloru głębokiego brązu, a skóra delikatnie się zaróżowiła.


Najpierw piszesz, że jest wampirzycą. Potem piszesz, że się zaczerwieniła, a jej oczy są głęboko brązowe. Z tymi oczami to w sumie nie jest jeszcze jakieś straszne, bo osobiście uważam, że takowe, jako wampir jeszcze mogłaby mieć. No, ale czerwienić się wampiry nie potrafią.

Cytat:
- Edwardzie… - moje martwe serce wykonało potężny skok.


moje z dużej literki.

Ogólnie co do tekstu to teraz stwierdziłam, że akcja rozgrywa się w Volterze. Tak mi się wydaje - jest tam Jane no i mieszka w tym podziemnym miejscu - o ile nadal się tam znajdujemy - mieszka sporo istot. Jaki talent odziedziczyła Shape? Przecież nie mogła odziedziczyć talentu, skoro została stworzona. Dostała go tak jakby ot tak, po prostu był od dla niej przeznaczony, niezależnie od tego, jaki wampir ją przemienił.
Ogólnie mówiąc to opowiadanie podoba mi się bardzo, a te niedomówienia okropnie mnie nurtują. Naprawdę, teksty w stylu - nawet nie myśl, że dowiesz się czegoś więcej w przeciągu pięciu rozdziału - dotyczą twojej twórczości - jest ona naprawdę tajemnicza, subtelna, przy okazji ogromnie intrygująca i ciekawa.

Uwielbiam ten ff. weny,

wela


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Śro 15:21, 06 Maj 2009 Powrót do góry

Czytałam twój poprzedni ff i jak tylko znalazłam ten to odrazu zaczełam czytać. Poprzedni bardzo mi sie podobał i ten też mi się bardzo podoba. Wszystko jest takie tajemnicze, jak się go czyta to ma się głowę pełną domysłów: kto to, jak to się stało itp. Po przeczytaniu cały czas siedzę i dumam i kombinuję żeby sobie to jakoś sensownie poukładać ale mi nie wychodzi, dlatego czekam z niecierpliowścią na kolejny odcinek! Uwielbiam czytać twoje ff, mają takie piekne opisy, które bardzo rzeczywiście wszystko odzwierciedlają. Zamykam oczy i mogę sobie to wyobrazić. Super!
p/s
chyba weekend minął a nie ma tu kolejnego odcinka? Ktoś nas dręczy tym brakiem!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
unintended.
Wilkołak



Dołączył: 25 Maj 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 7:10, 01 Cze 2009 Powrót do góry

Ff podobny do "80 lat po śmierci Belli" ale ogólnie jest spoko zastrzeżeń nie mam czekam na dalsze części. Mówiłaś, że nie planujesz Happy Endu więc pozwolę sobie pomyśleć, że skutkiem tego będzie zakończenie żywotu Edwarda ;( ale to są moje prywatne odczucia Wink Weny życzę


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niesmaczne.
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:57, 06 Cze 2009 Powrót do góry

Bardzo podoba mi się w ff ta nuta tajemniczości, dzięki czemu każdy może w swojej głowie tworzyć własne scenariusze.

to moje domysły:
* dziewczyna, która odwiedziła Edwarda to Nessie.
** Bella zmarła przy porodzie. ^^
*** Shape jest siostrą Tanyi, mają podobne cechy. Twisted Evil

wracaj prędko z nowym rozdziałem, bo ostatni pojawił się [przez co jestem zawiedziona] bodajże 23 kwietnia.

zlituj się zacna niewiasto devil - przyciśnij Venę i napisz kolejny chap.
pozdrawiam - niesmaczne, że aż rzygać się chce.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
NajNa"
Wilkołak



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 9:27, 07 Cze 2009 Powrót do góry

Zaciekawiłaś mnie. Narazie Twoje rozdziały są takie, hm.... tajemnicze. Mam nadzieję, że w kolejne będą jasniejsze :P Czekam na rozwój wydarzeń w postaci rozdzialiku :)

Ja natomiast myślę, że tą dziewczyną jest Bella, która straciła pamięć w np. jakimś wypadku. Co do Shape. Nie wiem. Może dali tak Belli na imię po wypadku? (Wiem- to beznadziejna myśl)

Wenki,
Pozdrawiam,
NN"


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
*Kasiunia:)
Nowonarodzony



Dołączył: 05 Maj 2009
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Nie 13:20, 07 Cze 2009 Powrót do góry

Na wstępie powiem że niezwykle tajemnicza atmoswera tego ff bardzo mi sie podoba :) Tak jak NajNa sądze że Shape to Bella po zmianie ktoś sie postarał aby zapomniała ludzkie życie :D Co do tajemniczej osoby z poziemi niemam pomysłu ale bardzo ciekawie sie zaczyna.


WENY
życze i czekam na następny rozdzialik Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mistletoe
Moderator



Dołączył: 04 Lis 2008
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Wto 12:36, 23 Cze 2009 Powrót do góry

Ok. Ledwo zdążyłam z terminem. Nie chcę się tłumaczyć, bo to nie ma sensu, więc tylko wielkie przepraszam. Rozdział krótki, zapewne dlatego, że nie umiem pisać długich. Gomene.

Rozdział III
Odpowiedzi


- Chcieliście o czymś porozmawiać… ze mną?
Wyglądała na zaskoczoną. Alice uśmiechnęła się do niej uspokajająco, łapiąc ją za dłoń. Ta scena przypomniała mi pewien moment, który zdarzył się stosunkowo dawno temu.

- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Jesteśmy twoimi… nowymi przyjaciółmi.
- Będziecie się mną opiekować?
- Tak, kochanie. Jak naszym własnym dzieckiem.
- A gdzie jest mama? Tata?
- Daleko stąd, mają pewną sprawę do załatwienia.. Prawda, Alice?
- Tak, to prawda. Jednak jeszcze nie zapytaliśmy o twoje imię.
- Moje…?
- Tak, twoje imię.
- Nie mam go. Nie pamiętam…
- Więc od teraz nazywasz się… Marie Isabella Cullen.


Wypowiadając te słowa, uśmiechnęła się do niej i złapała ją za dłoń, tak jak teraz. Zupełnie beztrosko, wiedząc o tym, że pamiętam. Cała Alice.
- Zajmę się… obiadem - stwierdziła niepewnie Rosalie, łapiąc Emmeta za dłoń i ciągnąc go za sobą w stronę drzwi. Mój brat po raz pierwszy od dłuższego czasu nie uśmiechał się. Na jego twarzy malował się wyraz głębokiego zamyślenia. Przy drzwiach zawahał się, chcąc zapewne coś powiedzieć, ale ostatecznie wyszedł, rzucając mi długie, melancholijne spojrzenie. Esme opuściła pokój chwilę później, zostawiając po sobie nutkę zapachu lawendowych perfum. Carlisle, który nie miał zamiaru opuścić pokoju, siedział w fotelu przy oknie, przyglądając się ptakom. Tutaj, na górze, wszystko widać było idealnie - całe miasto, spacerujących ludzi, odległy las i słońce, chwilowo przykryte ciemnymi chmurami. Zbierało się na przelotny deszcze, ostatnio często się pojawiający. Idealnie komponowało się to z moim samopoczuciem. Ciemne, burzowe chmury.
Przeszedłem przez pokój, nie wiedząc od czego zacząć. Może od początku? Tak, jednak którego? Tyle rzeczy wydarzyło się przez ostatnie kilkadziesiąt lat…
Patrzyłem na Alice, głaszczącą po dłoni swoją ludzką przyjaciółkę, patrzącą na nią szczęśliwymi oczami, uśmiechając się. Tak jak to kiedyś robiła, będąc w towarzystwie Belli. Nie dziwiłem się jednak - Marie była dla niej zawsze namiastką mojej pierwszej miłości. Jej częścią.
- Marie.
Dziewczyna znieruchomiała. Po raz pierwszy wymówiłem jej imię. Mój głos drżał, a mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Dlaczego? Bo to imię także było namiastką… Isabelli Marie Swan.
Powoli, beznamiętnym głosem, zacząłem opowiadać jej moją historię. Całe moje ludzkie życie, marzenia nastolatka w tamtych czasach, moje uczucia… aż do przemiany. Ze wzrokiem wbitym w przestrzeń mówiłem jej o mojej nowej rodzinie, latach samotności, bólu życia jako istota nieśmiertelna. Nie zważając na reakcje dziewczyny, opowiadałem, krzywdziłem ją beznamiętnością tych słów. Gdy zacząłem opowiadać o pewnym, kolejnym, a jednak całkowicie różniącym się od innych, dniu w Forks, poczułem tępy ból na całym ciele. Jednak mówiłem dalej. O kasztanowych włosach, czekoladowych oczach i kwiecistym zapachu dziewczyny, która przysiadła się do mnie na biologii. O zazdrosnych i zafascynowanych myślach, moim tchórzostwie, próbie zrozumienia mojego zachowania, żałosnych uczuciach, które mnie gnębiły. Przyjmowała wszystko z szeroko otwartymi oczami, niemal przez cały czas wstrzymując oddech.
Każda myśl, część te historii wydostawała się z moich ust przez zaciśnięte wargi. Ze zdumieniem zauważyłem, że nie czuję smutku, jedynie stary, pełen wspomnień ból, bez którego życie wydawało mi się być bezsensowne. Powiedziałem jej także o dniu w którym opuściłem Bellę, odszedłem, planując, że to ostatni raz kiedy widzę jej twarz. Byłem, mimo wszystko, pewny, że jeszcze ją zobaczę. Minęło kilkanaście lat, w ciągu których zmieniłem się, razem z rodziną przeprowadziłem się do Włoch, znalazłem ukojenie w ludzkiej krwi. Stałem się prawdziwą bestią, nieokiełznaną. Aro traktował mnie jak zwierzątko salonowe, z tą małą różnicą, że nie był w stanie mnie ‘wytresować’ - jego zdaniem, była to moja największa wada. Nie obchodziło mnie jednak co inni sądzą o mnie, moim zachowaniu, podejściu do życia. Cierpiałem w samotności, zamknięty w swojej skorupie, zadając sobie ból. Aż do dnia, w którym dowiedziałem się o śmierci Belli. Nie czułem wtedy nic. Otępiały, o niczym nie myśląc zamknąłem się w swoim własnym świecie i sam dla siebie przestałem istnieć. Zbudziło mnie pragnienie, po długim czasie beznamiętności, ciszy. Moja rodzina wybrała się na pogrzeb. Gdy wrócili, zmienili całe moje życie.
W tym momencie udało mi się lekko uśmiechnąć.
- To byłaś ty - powiedziałem, patrząc na Marie. - Pozostawiona sama sobie, zapomniana przez wszystkich. Nie miałaś już żadnych krewnych po śmierci rodziców, dziadków. Nigdy nie dowiedziałem się w jaki sposób zostałaś przyjęta do naszej rodziny, ale nie chciałem tego wiedzieć. Ważne było dla mnie tylko to, że byłaś. Zmieniłem cały swój świat, by móc opiekować się tobą tak, jak nie udało mi się opiekować twoją matką. Choć traktowałem to jak zadośćuczynienie za moje postępowanie, z kontaktu z tobą czerpałem powód do życia. Inaczej by mnie teraz tutaj nie było. Od zawsze traktowałem cię jak córkę, choć nie mogłem być twoim ojcem. Tak mi przykro. Zapewne nienawidzisz mnie teraz za to, co zrobiłem twojej matce. Być może jesteś mi wdzięczna, bo gdybym jej nie opuścił, nie istniałabyś.
Zamknąłem usta, wpatrzony w mały szary punkt na ścianie. Z oczu Marie płynęły łzy, jej wzrok był utkwiony w mojej twarzy. Po chwili i po moim policzku spłynęła łza. Ze smutnym uśmiechem odwróciłem się w jej stronę.
- A teraz tutaj jesteś - Mój głos brzmiał inaczej niż przed momentem, cieplej. - Namiastka mojej miłości. Niczym moja własna, wymarzona córka, której nigdy nie mogłem mieć. Nie tak wyobrażałem sobie przyszłość. Nie chciałem, by tak się to potoczyło. Ja… Przepraszam.
Po prostu stałem, pozwalając łzom płynąć. Ogarniała mnie wściekłość na moje przeznaczenie, wściekłość, że musiałem tak krzywdzić drogie mi osoby. Chciałem krzyczeć z bezradności, pozbyć się nieznośnego bólu… Jednocześnie czułem ulgę, gdyż ona teraz wiedziała wszystko. Rozumiała każdy szczegół, widziałem to w jej spojrzeniu. Ze zrozumieniem patrzyła na mnie załzawionymi oczami. Może nawet ze współczuciem, na które nie zasługiwałem?
Odwróciłem się na pięcie, wychodząc z pokoju. Gdy zamknąłem drzwi, poczułem radość. Uśmiech szczęścia wpłynął na moje wargi, ciepło rozlało się po całym ciele.
Do zobaczenia, kochanie.
Fortepian ostatni raz zagrał kołysankę.


Do dodania został i mały, skromny epilog. Napiszę go najprawdopodobniej jutro, ale jak widać, ciągle się z czymś spóźniam, więc nie polegajcie za bardzo na moich słowach. Miłego wszystkim! :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mistletoe dnia Nie 8:31, 28 Cze 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Wto 12:46, 23 Cze 2009 Powrót do góry

Bardzo emocjonalny odcinek, taki smutny... Żal mi Edwarda, że tyle musiał wycierpieć. Bardzo pięknie opisałaś jego wyznanie. Ech... Masz bardzo ładny styl pisania.
Pozostaje mi czekać na epilog tylko już...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Souris
Gość






PostWysłany: Wto 13:19, 23 Cze 2009 Powrót do góry

Ech... tyle smutku, cierpienia, żalu do samego siebie w tak krótkim fragmencie tekstu. Mój dobry nastrój wyparował, łzy niemal cisną się do oczu (mam ostatnio jakąś chwiejność nastrojów - raz wesoła, po chwili smutna i to przez jakiś drobiazg).
Gdy czytałam poprzednie części Twojego ff czaiła się gdzieś myśl, że bohaterka jest córką Belli, ale nie sądziłam, że tak to rozwiążesz. Łudziłam się nadzieją, że to może sama Bells, albo cokolwiek, byle ona żyła. Teraz nie wiem jak to możesz zakończyć. Boję się, że zabijesz Edwarda, boje się, że Marie będzie cierpieć.
Liczę, że wyjaśnisz między innymi to, dlaczego Marie nic nie pamiętała - była dzieckiem gdy Bells umarła czy jak? Nie pamiętać nic, a nic o rodzicach? Może to jakiś wypadek? Nie rozumiem też dlaczego raz żyli pod ziemią, a teraz chyba nie. Albo dlaczego nagle postanowili jej wszystko wyjaśnić, albo o kim mowa w pierwszym rozdziale:
"- Pan wredny chciał z tobą porozmawiać".
Twoje opowiadanie jest tajemnicze, sporo w nim niejasności, ale od czego jest epilog? :)
Pozdrawiam,
S.
KALLIYAN
Człowiek



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 15:16, 27 Cze 2009 Powrót do góry

EPILOG? Jejć. Strasznie krótkie. Córka Belli. Marie. Ładnie:> Bardzo ciekawy pomysł. Inny. Smutny. Czyli Edward nie wrócił nigdy do Belli. Nie lubie takich opcji, bo wolę, kiedy E. jest szczęśliwy:) Kocham jego postać i żal mi go w takich właśnie momentach. Ale Twoje opowiadanie mnie zaciekawiło i czekam na następną część z niecierpliwością, bo zastanawiam się co jeszcze do tego możesz dodać.
Weny!
Pozdrawiam,
Kalliyan


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:38, 27 Cze 2009 Powrót do góry

Och.
Tak krótko?
Szkoda, bo opowiadanie świetne :)

Miałam miliony scenariuszy co do rozwiązania tej całej historii. A ty użyłaś akurat tego, na które ja nie wpadłam :D No i dobrze. Tak jest ciekawiej..
Z jednej strony czekam na epilog, wiadomo dlaczego. Z drugiej, nie chcę, żeby się skończyło.

Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Sob 23:27, 04 Lip 2009 Powrót do góry

coś niesamowicie "odświeżającego" , ale to raczej brzydkie określenie.

świetny pomysł to jedno , pomysły można mieć i to całkiem niezłe ale nie każdy potrafi "ubrać" w słowa uczucia i gesty.

podoba mi się wersja gdy Bella umiera ;>
nie żebym lubiła torturować Edwarda , nie nie.

po prostu naczytałam się ff gdzie B&E są zawsze słodko razem i równie słodko wszystko kończy się heppi-endem!

no ej, żenada po czasie ;p

gratuluje :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
`Wapmirzyca` ; ****
Człowiek



Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Sparkle London <3

PostWysłany: Pią 17:43, 24 Lip 2009 Powrót do góry

Bardzo dobrze dobrane słowa. FF interesujący i wciągający. Bella odnalazła szczęście ale co z Edwardem? Mam nadzieję, że epilog ich połączy :) czekam z niecierpliwością :) A ile ta córka Belli ma lat? Jakoś nie wyłapałam :) Pozdrawiam :)Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wela
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway

PostWysłany: Pią 19:03, 24 Lip 2009 Powrót do góry

Cytat:
Zbierało się na przelotny deszcze,


deszcz.

Cytat:
Każda myśl, część te historii wydostawała się z moich ust przez zaciśnięte wargi.


część tej historii

Wracając do opowiadania - nie chce ci się. Jestem pewna, że planowałaś więcej rozdziałów. Nie wiem, nie mogę uwierzyć w to, że od początku do końca miało to liczyć trzy rozdziały i epilog.
Jednak mimo wszystko cieszę się, że dokończyłaś to, co dokończyć chciałaś, bo rzeczywiście pomysł jest ciekawy. Jeden z niewielu, które są oryginalne. A co do tej dziewczyny - miałam rację, obstawiałam, że to córka Belli.
W sumie podoba mi się to, że jest pełno niedomówień - w jaki sposób zginęła Bella? Dlaczego się rozstali? Kto jest ojcem córki pani Swan? Lubię takie tajemnice. Jednak mam malutką nadzieję, że w epilogu subtelnie, na swój własny sposób, to wyjaśnisz. Jeżeli chciałaś napisać coś smutnego - udało ci się. Jeżeli chciałaś napisać coś na sześć plus - tutaj bym się nie zgodziła. A to ze względu na to, że za krótko - tak jakbyś chciała to zakończyć i mieć z głowy. No, ale cóż. Gdybyś czytelników miała kompletnie gdzieś, olałabyś sobie ten ff do końca i nie powróciła. Dlatego też dziękuję chociaż za to.

Czekam na epilog.
Pozdrawiam, wela.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mistletoe
Moderator



Dołączył: 04 Lis 2008
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pią 19:41, 24 Lip 2009 Powrót do góry

wela napisał:

Wracając do opowiadania - nie chce ci się. Jestem pewna, że planowałaś więcej rozdziałów. Nie wiem, nie mogę uwierzyć w to, że od początku do końca miało to liczyć trzy rozdziały i epilog.

Owszem, planowałam, jednak niewiele więcej. Ze mną niestety jest trudna sprawa - moja wena jest wyjątkowo kapryśna. Lubię, ba, uwielbiam pisać, jednak mam takie dni, których jest stosunkowo mało, gdy naprawdę coś mi wychodzi. Wtedy zaczynam pisać bardziej "na poważnie".
Co do epilogu - wiem, minął ponad miesiąc, ale utknęłam - potrzebne mi jeszcze zaledwie kilka linijek tekstu, a ja nie mogę się do tego zabrać. Od ponad tygodnia tkwię w martwym punkcie i nie mam jak się ruszyć. Codziennie siadam, czytam wszystko od początku, coś dodaję, poprawiam, ale nie mogę ruszyć do przodu.
A czytelników nie mam, broń Boże, gdzieś. Wasze opinie (szczególnie te krytyczne) motywują mnie i łatwiej mi się za tekst zabrać. Mam nadzieję, że uda mi się napisać naprawdę dobry epilog. Póki co, sądzę, że w ciągu tego tygodnia wena przyjdzie. W końcu dawno już jej nie było :)


Epilog
Melodia


Jakiś dźwięk doszedł do jej uszu. Skupiła się na nim, próbując o niczym innym nie myśleć. Były to jej usta, powoli i zachłannie łapiące powietrze.
Oddechy były głębokie.
Zwróciła uwagę na to, że nie słyszała swojego serca. Zatrzymała się w pół kroku i wypuszczając powietrze płuc, dotknęła miejsca, w którym powinna znajdować się jej pozytywka.
Puk, puk.
Westchnęła z ulgą, ciesząc się, że wciąż ją posiada. Ruszyła dalej, zwracając sama sobie uwagę, że nie było sposobu, by jej serce uciekło. Mimo wszystko, czuła się nieswojo nie słysząc łagodnego bicia. Nigdy nie wiedziała, dlaczego Edward nie posiada swojej pozytywki. Czyżby jego melodia nie istniała?
Tego dnia jednak dowiedziała się.
Została urwana. Nuty już nigdy nie miały zostać wskrzeszone.
Bała się go. Dopiero teraz, gdy usłyszała prawdę, zdała sobie sprawę, że brak melodii doprowadza ją do paraliżującego strachu. Uniosła głowę, obserwując ciemne niebo za oknem.
- Mamo, nie jestem taka odważna jak ty.
Uśmiechnęła się lekko. Ona zawsze go kochała. Kochała go tak bardzo, że była gotowa zatrzymać swoje nuty. Dziewczyna obserwowała chmury, pewna tego, że jej matka jest szczęśliwa. Osoba, która była dla niej droga, wciąż odwzajemnia to uczucie.
W tym momencie jednak zapragnęła dowiedzieć się czegoś o swoim biologicznym ojcu. Kim był? Jak wyglądał? Jak miał na imię? Czy kochał moją matkę i najważniejsze - czy ona go kochała? Bała się jednak zadać te pytania. Cullenowie wydawali się unikać tego tematu. Zamyślona, przechodziła przez liczne korytarze, wspinała się po jasnych schodach, nie bacząc na to gdzie idzie. Rzadko ktoś ją mijał, zauważyła jednak, że mieszkańcy poruszali się jedynie tymi korytarzami, na których nie było okien, choć z zewnątrz i tak nikt nie mógł ich zauważyć. Chodzili szybko, nie zaszczycając dziewczyny choć jednym spojrzeniem. Niektóre twarze wydawały mi się być znajome, jednak nie mogła sobie przypomnieć ich imion. Nie znała swojej przeszłości. Gdy próbowała do niej wrócić, wszystko było zamglone, trudne do rozszyfrowania. Widziała Cullenów, jasne korytarze, którymi właśnie szła, lampki choinkowe, rozwieszane przez Alice. Nie pamiętała nawet, jak znalazła się w tym miejscu. Lekarz, do którego poszła razem z Esme, tłumaczył jej amnezję wypadkiem sprzed kilku lat. Do dziś, nie chciała nic o sobie wiedzieć, bo czuła, że lepiej zapomnieć i zacząć żyć od nowa. Teraz jednak nie mogła tego znieść.
Przystanęła. Drzwi przed nią były ciemne i bardzo duże.
Zdała sobie sprawę, że nigdy nie była jeszcze w tym pomieszczeniu. Dotykając chłodnego drewna, wyczuwała czyjąś obecność, zupełnie, jakby ktoś stał po ich drugiej stronie. Przytknęła do nich policzek, nasłuchując.
Ciche stukanie.
Pióro, zwinnie poruszające się po papierze.
Szelest zginanych kartek.
Zaintrygowana, przymknęła oczy, starając się całymi zmysłami skupić na tych dźwiękach. Nagle rozległa się piękna muzyka. Palce delikatnie muskające klawisze fortepianu. Utwór, który kojarzył jej się z kołysanką. Smutny, poruszający serce, a jednocześnie pełen radości, przepełniony najpiękniejszymi wspomnieniami. Była to muzyka, której nie sposób się oprzeć, stworzony z nut wodospad, pełen myśli i słów, najpiękniejszych marzeń i najgorszych koszmarów. Co dokładnie czuła, słuchając tej kołysanki? Tak wiele emocji naraz. Sama nie wiedziała, dlaczego jej serce zaczyna bić szybciej, na ustach pojawia się uśmiech, a z oczu wypływają łzy. Nagle jakaś wizja, obraz krótki jak mrugnięcie, przemknął jej przed oczami. Zszokowana, złapała się za serce, które wybijało nerwowy rytm. Znała tę kołysankę! Jak mogła zapomnieć o tych wszystkich wieczorach, podczas których nie mogła zasnąć. Wtedy mama przychodziła do niej i nuciła tę właśnie melodię. Sen przychodził wtedy długi i spokojny. Czasem siadała swojej rodzicielce na kolana i prosiła, by ta zanuciła jeszcze raz. Mama zawsze płakała. Niewiadomo dlaczego, płynęły jej łzy, jednak wydawała się być szczęśliwa.
Dopiero teraz dziewczyna zrozumiała, czym tak naprawdę jest ta melodia. Kojącą kołysanką, sposobem wyrażania uczuć. Gdy utwór dobiegł końca, wciąż nie przestawała płakać. Podniosła się dopiero wtedy, gdy ciche pękanie i zapach palonego drewna przedostały się do jej świadomości. Zaniepokojona, podniosła się i z wahaniem otworzyła ciemne drzwi.
Dym uderzył ją w twarz, krzywdząc zmysły. Pochyliła się, kaszląc i przecierając załzawione policzki. Gdy już się podniosła, widok przed jej oczami sparaliżował ją. Wszędzie, na ścianach, podłodze i ciemnym fortepianie, tańczyły płomienie. Wciągała do płuc gorące, przesycone dymem powietrze, nie mogąc odwrócić wzroku od postaci stojącej przy instrumencie. Uśmiechał się. Nigdy wczesnej nie widziała, by się uśmiechał. Płomienie powoli dosięgały jego ciała, pożerając je . Miedziane włosy wydawały się emanować czerwienią. Ostatnie bodźce, które odebrała, zanim jej płuca przestały pobierać tlen to chłodne dłonie, łapiące ją od tyłu i czyjeś krzyki.

Przestała myśleć. Nie pamiętała już nawet, gdzie jest.

Chciała zapomnieć. Utonęła w błogiej czerni.

Wydawało jej się, że umiera.

Mamo?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mistletoe dnia Pon 11:33, 10 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Olcia
Zły wampir



Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Leszno

PostWysłany: Czw 14:57, 20 Sie 2009 Powrót do góry

Po raz pierwszy od dawna brakuje mi słów, na określenie tego co czuje. Jest mi cholernie smutno, bo końcówka a zwłaszcza epilog tak na mnie podziałał. Od dawna nie płakałam, a tu proszę, kto by pomyślał rozczuliłam się jak słaba emocjonalnie osoba. To samo się pojawiło i po skończeniu opowiadania samo odeszło.

Już we wstępie pokazałaś, że umiesz opisywać uczucia oraz nadać tajemniczości, ponieważ nie miałam pojęcia o kim piszesz, a potem kiedy dowiedziałam się, że ta dziewczynka nie jest Bellą, to już kompletnie nie wiedziałam gdzie zmierzasz. Wiedziałam jedno nie był to kierunek ku szczęśliwemu zakończeniu, ale już na początku zaznaczyłaś, że nie znajdziemy tu happy endu. I wiesz co dziękuję ci, że nie było szczęśliwego zakończenia, bo by nie pasowało.

Chociaż z drugiej strony, nie można powiedzieć, że końcówka nie miała nutki szczęścia, bo jeśli spojrzymy na to ze strony Edwarda, to było to wymarzone zakończenie. Nareszcie spotkałby się z ukochaną, nie było by żadnych obaw i strachu. Byliby tylko oni. Zresztą jak sama napisałaś uśmiechał się, a to świadczy, że pogodził się z losem i wiedział, że teraz może ze spokojem odejść.

Cały czas nurtuje mnie tylko kto był biologicznym ojcem dziewczynki. Taka tajemnica nie wyjaśniona.
W całej historii czuć jakiś smutek, który właśnie w epilogu jakoś tak znika. Jak wyobraziłam sobie Emmetta, który się nie uśmiecha, jest poważny, smutny i patrzy melancholijnym wzrokiem, to już wiedziałam, że zakończenie mnie zaskoczy. Chociaż podświadomie wiedziałam, że Bella nie żyje, to jednak nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli.

Jest jeszcze jedna sprawa, która mnie dręczy. Może jest to nic nie znacząca informacja, w stosunku do historii, bo nie o to tutaj chodziło, ale gdzie oni mieszkali, skoro były też tam inne wampiry, było podziemie, gdzie przesiadywał Edward, ale były też miejsca, z których mogli podziwiać panoramę miasta, no i wspomniałaś, że ludzie z ulicy i tak by ich nie dostrzegli. Jakoś mnie to zaciekawiło, może miałaś jakąś wizję i zechcesz mi ją wytłumaczyć. A może nie zastanawiałaś się nad tym tak głęboka, jak ja. Po prostu czysta ciekawość. Czekaj teraz tak się zastanawiam, kiedy pisałaś, że Edward zamieszkał we Włoszech u Volturi, to znaczy, że żyje właśnie tam podczas tej historii?
O.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wela
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway

PostWysłany: Pią 17:48, 21 Sie 2009 Powrót do góry

Czuję się wyprana z emocji. Nie jestem pewna niczego. Dosłownie nic nie wyjaśniłaś. Nie potrafię zrozumieć córki Belli i jestem bardzo ciekawa chociaż kilku wyjaśnień z poza całego tekstu - chociażby co stało się z córką Belli, bo to jest największa niewiadoma epilogu. A może tak miało być? Może tak miało się stać? Nie wiem. Wydaje mi się, że skoro poczuła zimne ręce to któryś z wampirów ją stamtąd wyciągnął. Usłyszała krzyk. Sądzę, że to krzyk Esme. Tak sobie to wszystko wyobrażam - siedzącego i grającego na fortepianie kołysankę Edwarda, całego w płomieniach. I łzy dziewczyny, późniejsze jej omdlenie, padnięcie w otchłań. I pomocne, zimne ręce, które próbując ratować dziewczynę, wyciągają ją stamtąd. Wracając do Edwarda to mam odczucie, że był to jego wymarzony sposób samobójstwa. Twierdzę, iż on chciał umrzeć właśnie w ten sposób. Grając na fortepianie kołysankę. Kołysankę, którą grał zawsze dla Belli. To było jedyne wspomnienie, które pozostało mu po Belli. Jedyne namacalne, szczęśliwe wspomnienie. Ich kołysanka. Należąca do nich. Melodia, która ich łączyła, mimo tego, że żyli w różnych światach. Grając, czuł, że ona się uśmiecha i jest niedaleko niego.
Dlatego też chciał umrzeć w taki sposób. Chciał wrócić do niej witając ją kołysanką, która miała być symbolem szczęścia i wielkiego powrotu. Powrotu, po którym się już nie rozstaną.
Nie wiem dlaczego tak sądzę, ale moja wyobraźnia podpowiada mi, że właśnie w taki sposób chciał zginąć. Dlaczego w płomieniach? Wydaję mi się, że on po prostu chciał, aby od zewnątrz widać było jaki jest w środku - pełny emocji, bólu pomieszanego ze szczęściem. Po prostu jedną, wielką kulą ognia.

Chciał to wszystko tak zorganizować, jednakże zostawała Maria. Chciał jej wszystko powiedzieć, pragnął, aby prawdę usłyszała z jego ust. Zapewne twierdził, że postąpi wtedy odpowiedzialnie i słusznie. Wykreował własną śmierć.
Chociaż może moja kombinacja myślowa może być błędną. Możliwe, że nie liczył na spotkanie z Bellą. Możliwe, że liczył na piekło. Stąd też mogły być te płomienie. Jednakże on uśmiechał się. Może w podświadomości już widział stojącą obok i witającą go Bellę... ?

Ach. Przez ten tajemniczy, może specjalnie, a może niespecjalnie niedopracowany epilog wstrząsnęłaś moim mózgiem i kazałaś mi spocząć, aby zastanowić się nad tą historią. Mimo że była krótka, to przekazała pewną głębię, której próbuje się dopatrzeć. I wiem, że niedługo ją znajdę. Tytuł ciepło może wskazywać, iż te płomienie nie paliły Edwarda. Może po prostu dawały przyjemne ciepło rozkoszy?
:)

Mam nadzieję, że jeszcze z czymś wrócisz. I mam nadzieję, że będzie to równie ciekawe i interesujące. Nie omieszkam dodać, że ta tajemniczość bardzo mi się spodobała. Wink

Pozdrawiam, powodzenia w dalszym pisaniu.
wela.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 17:41, 04 Wrz 2009 Powrót do góry

mistletoe! W końcu przeczytałam całe Twoje opowiadanie i mogę się wypowiedzieć. Przepraszam, że tak długo to trwało, ale pierwsze dni w szkole całkowicie mnie pochłonęły. Mam nadzieję, że mi wybaczysz moje opóźnienie Wink
No to czas na moją opinię.


Hmm... jeśli mam być szczera mam bardzo mieszane uczucia.
Z jednej strony bardzo podobał mi się klimat Twojego opowiadania. Panował tajemniczy, zagadkowy, mroczny nastrój. Całe ff było bardzo smutne i melancholijne. Jednak ta cała tajemniczość z drugiej strony mi się nie podobała w pewnych momentach. Ciągle miałam nadzieję, że coś się wydarzy, coś się wyjaśni. Poza tym ogniem na końcu nic się nie stało. Mało co się wyjaśniło. Mieliśmy do czynienia z córką Belli i w ogóle. Kurcze... czegoś mi brakowało. Jakiegoś rozjaśnienia moich wątpliwości. Jednak to nie nastąpiło.
Całe wykonanie, historia, klimat, styl mi się bardzo podoba. Przypadła mi również do gustu narracja Edwarda. Szkoda tylko, że w epilogu nic się nie wyjaśniło. A i jeszcze jedno. Motyw kołysanki bardzo mi się podobał. Aluzje do fortepianu, wspomnienia o Belli i w ogóle. Bardzo ładnie Ci to wyszło :)
Piszesz bardzo poprawnie. Nie zauważyłam błędów. Tylko jakąś wspomnianą wcześniej literówkę Wink spodobał mi się Twój styl i niedługo sięgnę po coś jeszcze Twojego autorstwa.
Mam nadzieję, że nie uraziłam Cię żadnym słowem Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Nie 15:16, 06 Wrz 2009 Powrót do góry

Widziałam to opowiadanie, kiedy nie było jeszcze zakończone i znajdowało się w Kąciku Pisarza. Dobrze, że wtedy go nie przeczytałam. Dziś mogłam po niego sięgnąć i przeczytać za jednym razem, na jednym wydechu. Gdy sięgam po któryś z FF i przeczytam go w całości, często piszę, że styl autorki jest dobry, świetny. W Twoim przypadku ani raz nie zawahałam się i nie pomyślałam inaczej, ba, nawet nazwałabym Twój styl niesamowitym. Fantastycznie opisałaś uczucia, każde zdanie wygląda na przemyślane, a słowo jest odpowiednio dobrane.

Gdy zaczęłam pochłaniać, bo już nawet nie czytać, po prostu pochłonęłam całe opowiadanie, trzeci rozdział, wiedziałam, że następną częścią będzie prolog. Zastanawiałam się, czy uda Ci się odpowiedzieć na wszystkie nasuwające się do mojej głowy pytania. I choć prolog był niesamowity, taki głęboki, trochę się rozczarowałam. Nie wyjaśniłaś wszystkiego. Poznałam jedynie trochę historii miłości Belli i Edwarda.
Napisałaś, że ten odszedł od niej, nigdy nie wrócił. Jednak, z tego, co zrozumiałam, Bella miała córkę, Marie. Zastanawiam się, kto był jej ojcem. Czyżby Jacob? Cóż, te pytanie pozostanie chyba bez odpowiedzi Wink
Dodam jeszcze, że przedstawiłaś Edwarda jako naprawdę smutną postać, ale dla mnie się to podobało, naprawdę. Dobrze jest czasami odpocząć od kolorowej miłości tej dwójki.

Choć opowiadanie było naprawdę krótkie, to, jak już pisałam, wyszło Ci bardzo dobrze. Cholernie podobał mi się epilog, trochę się wzruszyłam. Z jednej strony dlatego, że to koniec FF, z drugiej, że koniec Edwarda. Bo to on grał na fortepianie Kołysankę Belli i zginął w ogniu, tak? Zastanawia mnie też, co stało się z Marie. Otworzyła drzwi prowadzące do pomieszczenia, w którym znajdował się Edward i ujrzała płomienie. Też zginęła? Napisałaś, że poczuła czyjeś chłodne dłonie, które złapały ją od tyłu. Odciągnęły ją stamtąd? Może po prostu straciła przytomność, temu zdawało jej się, że umiera? Kto wtedy krzyczał? Edward? A może to Esme zobaczyła swojego syna? Ach, tyle pytań mi się nasuwa...

Cóż, mogę jedynie dalej snuć swoje domysły. Jeszcze tylko wspomnę, że dla mnie także podobał się klimat tego opowiadania. CHyba o tym nie pisałam. Lubię odrobinę tajemniczości, choć jej u Ciebie było trochę za dużo, nutki mroczności.

Pozdrawiam,
Rathole.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Nie 15:18, 06 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin