FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Gorzka Czekolada [Z] [07.04] [+18] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Pon 21:46, 23 Mar 2009 Powrót do góry

Wyhaczyłam ten tekst i, przyznaję, wlazłam, bo skusił mnie twój nick. Oraz spokojny, nie zapowiadający romansu tytuł. Wiem, można się się przejechać, ale w pamięci miałam twoje wypowiedzi z tematu o FF, więc odważnie kliknęłam.

To jest bardzo dobry tekst. Spokojny, nastrojowy, bardzo smutny, ale pełen nadziei. Głównie za sprawą Alice, która garnie się do świata. Jest mądra, ale spragniona pozostania dzieckiem, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie po tym jak napisała(ś), że pragnie widzieć w Swoim Lekarzu ojca. Tęsknota za rodzicem to ból.

Czytało mi się to bardzo dobrze, bez pośpiechu, a to lubię. I mogłam sobie posmakować trochę ten tekst, co też mnie urzekło. Pomysł, by pokazać Alice sprzed przemiany i jak do tego wszystkiego doszło, w dodatku od jej strony - zamkniętej w szpitalu istoty - jest baaaardzo dobry. Do tego ładnie piszesz. Przepraszam za tak debilne słowo, ale styl pasuje po prostu do treści i nie umiem tego inaczej określić.

Szczególnie przypadł mi do gustu ostatni odcinek. Wizja Jaspera to jedno. Ale sama ta chwila z Lekarzem mi się spodobała. On jest naprawdę bardzo ojcowski wobec swojej podopiecznej.

Jedyne, co mnie zastanawia, to... kiedy to się dzieje? Tabletki, białe ciuchy Alice wskazują na dosyć zaawansowaną psychiatrię. Z drugiej strony [link widoczny dla zalogowanych] (którym czasem się wspomagam, jeśli nie mam jak przegrzebać kanonu) wskazuje, że Alice została przemieniona w wampira na początku lat 20-tych (jest mniej więcej w wieku Edwarda). Jeśli postanowiłaś zmienić kanon, to nie mam pretensji, chciałabym tylko ustalić to i owo.
Aha, zastanawiam się jeszcze, dlaczego Alice nie dostaje jedzenia. Leczenie głodówką? Zapomnieli o niej?

To tyle. Pozdrawiam i życzę weny,
jędza thin


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anna_Rose
Wilkołak



Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc

PostWysłany: Śro 20:22, 25 Mar 2009 Powrót do góry

Bardzo dziękuję za opinie, nie spodziewałam się, że aż tyle osób będzie miało ochotę się wypowiedzieć.
Thin, mój nick cię skusił? ; D cieszę się, że się podobało. Wiele osób dobrze zinterpretowało to, co chcę przekazać.
Nie mam na razie nic do powiedzenia oprócz tego, że mam jako taki zarys na kolejną kartkę, ale raczej przed środą nic się nie pojawi.
Chciałam tylko odpowiedzieć na pytania i podtwierdzić pewne rzeczy.

Wytknięte błędy - poprawione.
Rudziak - spróbuję o tym zapamiętać, żeby nie nadużywać pewnych słów.
Thin - hmm... szczerze mówiąc, mało zastanawiałam się nad tym, jak to kiedyś wyglądało. W mojej głowie jest to mniej więcej takie, że ciuchy mają białe, ale takie byle jakie. To samo z wnętrzem pomieszczeń. Budynek jest stary i zniszczony, a ściany są pomalowane na biało.
Suchy, stereotypowy szpital psychiatryczny. Plus te kraty w oknach. Totalne traktowanie chorych jak więźniów.
Można uznać, że nieco nagięłam kanon, ponieważ tak to widzę w swojej głowie.
Co do głodzenia Alice - tak po prostu chcą ją ukarać, żeby przestała się sprzeciwiać. Lekarzy rozwścieczyło to, że ona ma ich w głębokim poważaniu. Przeczytali w końcu jej kartki, a ona pisała w nich, że jest sprytniejsza i unika lekarstw. Tak chcieli zmusić ją do posłuszeństwa, aby się poddała. Tyle tylko, że Alice ma silną wolę. No i ma mocnego sojusznika pod postacią jej lekarza ; ). Mam nadzieję, że jakoś w miarę to wyjaśniłam.

A.Rose


~~~~~~~~

POPRAWIONE


KARTKA V

„Odchodzisz żeby mnie nie skrzywdzić
Jesteś zmierzchem
Przyjacielem nowiu
Sprowadzasz zaćmienie
Znikasz przed świtem

A ja tylko śnię na jawie
O twej chłodnej skórze
O czarnym błysku w złotym oku

Zaśpiewaj mi kołysankę
Obejmij stalowymi ramionami
Skróć wieczność oczekiwania
Na burzowe noce
Pozwól mi zasnąć
W twoich ramionach
W rytm zimnego oddechu
W melodię kołysanki”


„Zaśpiewaj mi kołysankę”
Katarzyna Gumińska, [link widoczny dla zalogowanych]
Migdałowa może udzielić pomocy w kontakcie z autorką wiersza.



Czy możesz spojrzeć w oblicze słońca? Czy drżysz, gdy wiatr delikatnie muska twoje ramiona? Czy z twoich ust wydobywa się pełen szczęścia śmiech, gdy przez nozdrza przepływa ci ciepłe powietrze, pachnące lasem?
Twoja skóra reaguje na wszystko entuzjastycznie, włosy dotykają twarzy, a w oczach widać niebo.
Nie poczujesz tego, gdy wszystkie te uczucia doznajesz co chwilę. Może nawet codziennie, zawsze, wszędzie – wtedy ciało się przyzwyczaja, a umysł nie odbiera wszystkich otaczających cię bodźców.
Ja, będąc zamkniętą w zimnej celi, czuję, jak natura otula mnie swoimi gorącymi ramionami i całuje czoło na powitanie, szepcząc słodko do ucha radosne, muzykalne słowa. To, co kocham, mogę oglądać jedynie przez szare okno.
Dzisiaj miałam najpiękniejszy, najcudowniejszy sen w życiu. Wyśniłam swoje największe marzenie i mam nadzieję, że wkrótce się spełni. Serce na same jego wspomnienie trzepoce lekko i radośnie, a ja wreszcie oddycham pełną piersią.
Znajduję się w małym parku, położonym tuż obok szpitala. To w niego codziennie wpatruję się z utęsknieniem. To w nim codziennie znajduje się moje drugie ja. Wiem, bo widzę jej twarz, moją twarz, tam, za oknem.
Codziennie.
Siedzę na ślicznej, nowiutkiej ławce pokrytej czarną farbą. Obok mnie rośnie sędziwe drzewo wciąż pnące się w górę, ku niebu. Jego gałęzie rozprzestrzeniają się nad głową, jakby chciały zaplątać się w uścisku wokół wątłych ramion. Liście szeleszczą cicho poruszane wiatrem, melodyjnie śpiewającym wprost do ucha.
Obok mnie siedzi Mój Lekarz, ale nie patrzy na to, co tutaj piszę. Uśmiecha się szelmowsko z iskierkami w oczach, lecz pozwala mi nacieszyć się tym, co kocham. Jestem taka szczęśliwa! Tak niewyobrażalnie szczęśliwa! Nikt nawet nie jest w stanie sobie wyobrazić, jak wielka radość rozsadza moje serce i umysł.
Oddycham głęboko i połykam łzy szczęścia, które nieprzerwanie płyną z moich oczu. Dostrzegłam, że płacz jest nieodłącznym elementem mojej egzystencji. Pod postacią smutku, bólu, czy niezwykłej radości, ale zawsze jest. Jak najwierniejszy przyjaciel wciąż trwa i trwa. Czuję czyjąś dłoń na policzku i podnoszę wzrok, wpatrując się w oblicze towarzyszącego mi lekarza. Uśmiecha się do mnie leciutko i pyta, dlaczego płaczę.
"Ponieważ to najszczęśliwsza chwila w moim życiu" odparłam mu łamiącym się głosem.
Zaśmiał się cicho i otarł kciukiem moje łzy, prostując nogi i wystawiając twarz ku słońcu, które swymi resztkami oświetla świat pod sobą.
Jego skóra blado, delikatnie i prawie niezauważalnie błyszczy. Nikt tego nie widział oprócz mnie. Dzisiaj nie odpuszczę i zadam mu parę pytań. Doskonale zdaje sobie sprawę z mojego bystrego oka. Tylko jemu nie jestem obojętna, nijaka, tak jak innym lekarzom...
Jak sprzęt, który po zepsuciu już do niczego się nie nadaje. Ja jestem właśnie takim sprzętem, źle grającym, źle działającym.
Bezużytecznym.
Ale nie dla niego. Muszę dowiedzieć się, co sprawia, że jestem w kręgu jego zainteresowań. Dlaczego czuje potrzebę sprawowania nade mną pieczy.
Przymknęłam oczy i oddałam się rozmyślaniom…
Przed oczami stanął mi wysoki mężczyzna, który odwiedza mnie każdej nocy od paru miesięcy. Przychodzi i szepcze. Z początku był to blady cień i niezrozumiałe słowa. Trudno było nawet zidentyfikować, czy rozmawiam z kobietą, czy z mężczyzną.
Kolejnym razem widziałam już jego sylwetkę a do moich uszu docierał bardziej słyszalny, męski głos.
Wciąż nie rozumiałam, co chce mi przekazać, ale czułam się przy nim bezpieczna i bezgranicznie mu ufałam.
Tak po prostu, tak zwyczajnie.
Później mogłam dojrzeć jego słonecznikowej barwy włosy i oczy koloru przejrzystej i nie wzburzonej tafli jeziora...
Od tamtego momentu codziennie widzę w wyobraźni te oczy, które nie pozwalają mi się poddać. Wciąż na nowo i na nowo każą mi podnosić się z klęczek i walczyć o kolejny, lepszy dzień…

Otwieram powoli oczy ze smutkiem wypisanym na twarzy. Dotykam palcami chłodną szybę, pragnąc, aby mój sen się urzeczywistnił.
Niestety, rzeczywistość, która mnie otacza, jest stokroć okrutniejsza i nigdy nie znika.
Czuję powiązanie między moim nieznajomym Aniołem Stróżem a Moim Lekarzem. Tak, jakby była to jedna i ta sama osoba.
Ich wspólna, najważniejsza i najbardziej oczywista cecha?
Wciąż przy mnie trwają.
Ufam im i darzę ich miłością. Są dla mnie ważni. Jeden jest tuż obok mnie, z krwi i kości, ale drugi jest w mojej duszy.
Ten pierwszy – rozmawia ze mną, spoglądając głęboko w oczy, tuląc, gdy smucę się na swoim stałym miejscu – parapecie. A drugi? Całuje moje myśli, szepcze i uspokaja serce od wewnątrz.
Czuję, że nie jestem sama.
Dzisiaj odwiedził mnie Mój Lekarz.
Zapytałam go o kolor jego oczu. Dostrzegłam na bladej twarzy zaciętość i niepewność, ale w końcu odpowiedział, że to pewnie wina słońca., bo ich naturalnym kolorem jest ciemny brąz.
Uwierzyłam. Dlaczego miałabym nie wierzyć? Niektórzy ludzie mają oczy, których tęczówka jest zielona, ale ma w sobie niebieski odcień. Ciemna czekolada nie jest więc dla mnie niczym dziwnym.
"Dlaczego trwasz przy mnie?" Zapytałam, wpatrując się w jego przepiękne usta, które wygięły się w lekkim smutku.
Nie lubiłam, gdy był smutny. To odbierało mi radość. Często ma taki…
Niewidzący wzrok. Martwię się wtedy i mam ochotę go przytulić, pocieszyć.
Chociaż, wydaje się to śmieszne, bo często jest dokładnie na odwrót.
Ale to mój przyjaciel. A przyjaźń prawdziwa, jest przyjaźnią piękną i szczęśliwą, prawda? Szczerą, która sprawia, że chcesz pomagać i być z twoim przyjacielem.
U mnie to nawet coś więcej. Wręcz chcę być w duszy mojego przyjaciela, być jego radościami, niwelować smutki, wgryzające się w wielkoduszne serce.
"Ponieważ jesteś cudowną, dojrzałą, a jednocześnie młodą kobietą" - Odpowiedział. Przygryzłam lekko wargi. Wyczuł, że mam więcej pytań, ale przyłożył palec do ust i nakazał milczenie.
Posłuchałam go, chcąc być posłuszną.
Jego ręka przygładziła moje długie włosy, a usta pocałowały w czoło.
Nagle otoczyła mnie niczym niezmącona cisza. Ciepły głos przestał śpiewać swoje kołysanki, a dusza nie wtórowała mojemu szczęściu. Oczy były puste, niewidzące, zaszklone.
Dopiero, gdy poczułam słony płyn na ustach, zorientowałam się, że płaczę.
Rozpłakałam się jeszcze mocniej, czując, że zaraz nie wytrzymam tych wszystkich uczuć, pchających się do serca i zalewających duszę.
Mój towarzysz trochę się przestraszył i zaczął się zamartwiać, co zrobił nie tak, czym mnie zranił, jak może mi pomóc...
Zaczął głaskać delikatnym ruchem dłoni moje włosy, chcąc pocieszyć i dodać otuchy.
"Czym mnie pan zranił?!" Krzyknęłam w przerwach między kolejnymi, duszącymi łzami.
To były łzy szczęścia, radości, WOLNOŚCI!
"Nikt nigdy nie obdarzył mnie tak czułym gestem, jak pan! Poczułam się... Poczułam się cudownie..." Wychlipałam, ukrywając zapłakaną, choć szczęśliwą twarz w dłoniach.
Ogarnęła mnie radość, ponieważ Mój Lekarz obdarzył mnie uczuciem. Pokazał, że nie jestem mu obojętna.
Ten gest, niemalże nic nie znaczący gest, ruch ust, delikatny, miękki pocałunek na moim czole i włosach...
Nic nie znaczący dla innych! Dla mnie to jak oddanie czci. Posiadanie największego i najcenniejszego skarbu w swoim życiu, jak zapałka, dająca żar mojemu sercu.
Ten gest był taki... Ojcowski.
Poczułam się jak córka, zajmująca najważniejsze miejsce w samym środku serca swojego taty.
Poczułam, jak wyrastają mi skrzydła, które zanoszą mnie wprost przed oblicze Boga.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anna_Rose dnia Pią 21:35, 27 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
migdałowa
Wilkołak



Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 35 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Śro 20:41, 25 Mar 2009 Powrót do góry

A więc tak.
Jedyne, co mi nie pasuje to słowo ,,fenomenalnie'' na końcu. nie potrafię tego uzasadnić, ale coś psuje. Może lekkość wypowiedzi? Trudno mi określić moje uczucia.
Ale do sedna.
Nie porwała mnie ta część. W porównaniu do poprzednich wypadła blado. Miała w sobie swoją magię, Anno, ale wcześniejsze mnie urzekły. Porwały w wir uniesień, omamiły. Były poezją.
Tutaj...
Chyba zabrakło mi uczuć, głębszych przemyśleń... A może to tylko takie odczucie, gdy dochodzi do kontrastu?
Cóż, jednak mimo wszystko, gdy czytam ,,Gorzką Czekoladę'' czuję się jakbym czytała lirykę. Bogactwo środków stylistycznych, forma, ekspresja... Umiesz przekazać wszystko, co chcesz w zgrabny i sprecyzowany sposób. I to ogromny plus.
Myślę, że im dalej, tym będzie lepiej. Wierze w to z całych sił, bo masz ogromne pole do popisu i możliwości [umiejętności].
Pozdrawiam,
migdałowa
[ wiersz Kasi faktycznie się wpasował. niemalże idealnie.]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mizuki
Zły wampir



Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 21:21, 25 Mar 2009 Powrót do góry

Anno... Masz tu zwarte grono fanów, którzy opiewają wszystko, co trzeba, więc ja już sobie daruję ;]. Tym bardziej, że zajęłaś się tematem tak trudnym i specyficznym, że nie śmiem oceniać, czy piszesz o tym dobrze, czy źle... Mogę tylko napisać, że podoba mi się, jak to robisz ;P Podoba bardzo.
Poza tym, jak już Ci nie raz pisałam, nadal jestem pod wrażeniem Twojego milowego postępu! Nie ma nawet porównania między pierwszymi tekstami, które mi podrzuciłaś do sprawdzenia - były dość infantylne i skonstruowane w taki sposób, że prawie nad nimi ryczałam poprawiając, pisząc komentarze do niemal każdego zdania i w efekcie było więcej mojego tekstu na czerwono, niż Twojego ;]. Wiesz, chodzi mi o to, że zamieniłaś przechaotyczny i dziwaczny styl pisania, w którym próbowałam jak mogłam poprawiać wszystko, co tylko się dało uratować i nie szczędzilam Ci szczerości, na styl piękny, poważniejszy i o niebo subtelniejszy. Przeszłaś metamorfozę tak ogromną, że aż brak mi słów! Podziwiam i zazdroszczę, bo ja NIGDY tak ogromnych postępów nie zrobiłam i już pewnie nigdy nie zrobię.
Z ręką na sercu mówię: robisz się coraz lepsza i już w tej chwili należysz do czołówki najlepszych "fanfikowców" na tym forum. A ja jestem gdzieś w tyle ;]
A to niecałe pół roku, odkąd zaczęłaś pisać...
szacun


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mizuki dnia Śro 21:23, 25 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
wela
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway

PostWysłany: Czw 7:12, 26 Mar 2009 Powrót do góry

Wszystko idealnie jeżeli chodzi o błędy. Wszystko pasuje, bynajmniej moje oczy nie zauważyły nic, co wywołałoby jakieś zgrzyty. Jeżeli chodzi o pointę i treść jestem mile zaskoczona, bo jak na razie jest to pierwsza kartka, gdzie pojawiają się radosne uczucia i emocje. Przyjemnie się czyta, nie brakuje refleksji i rozmyślań, no ale jak napisałam wcześniej nie mają one nic wspólnego z towarzyszącym dotychczas smutkiem.
Jest jedno ale.
Cytat:
Zapytałam Mojego Lekarza o kolor jego oczu. Dostrzegłam na jego twarzy zaciętość i niepewność, ale w końcu odpowiedział, że to wina soczewek.


Od kiedy w tamtych czasach istniały soczewki?


Cytat:
Sto lat wcześniej za jej wizje spalono by ją na stosie, w latach dwudziestych dwudziestego wieku zostawał dom wariatów i elektrowstrząsy.

To oczywiście cytat ze Zmierzchu, słowa wypowiedziane przez Jamesa. Tak więc czy w latach dwudziestych, wieku dwudziestego istniały soczewki? Oj chyba nie. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Czw 11:38, 26 Mar 2009 Powrót do góry

Ja Cię utłukę, jak Badwarda kocham :P

Cytat:
Dzisiaj miałam najpiękniejszy, najcudowniejszy sen, jaki kiedykolwiek nawiedził mnie w całym moim życiu. Wyśniłam moje największe marzenie i mam nadzieję, że wkrótce się spełni. Moje serce na same jego wspomnienie trzepoce lekko i radośnie, a ja wreszcie oddycham pełną piersią.


No i co to jest?
Pierwszy zaimek bym wyrzuciła (właściwie słowo ‘cały’ też, żeby zdanie brzmiało), a trzeci:
Serce mi trzepoce, na same jego wspomnienie (…)
To są przykłady na pozbycie się tych zaimków, ale można też inaczej. Oczywiście zdania brzmią wtedy o wiele gorzej, ale całość lżej się czyta.

Wiem, że to dziennik i nie trzeba się tak ściśle trzymać jednego czasu, ale dekoncentruje, jak Alice opowiada najpierw, że siedzi, patrzy, pisze, a za chwile, że poczuła dłoń na policzku. Jeżeli to jest cały czas jedna i ta sama historia, którą opowiada to powinnaś się czegoś trzymać. Trudno, oczywiście, ale da się zrobić.

Cytat:
Jego skóra blado, delikatnie i prawie niezauważalnie błyszczała. Nikt tego nie zauważał, ale ja tak.


Niby wyraz pochodny, ale nie wygląda za dobrze w tak bliskim sąsiedztwie. Może:
Nikt tego nie widział, oprócz mnie.

Cytat:
Poczułam się fenomenalnie.


Ten przysłówek powstał od przymiotnika fenomenalny, który oznacza (wg mojego ukochanego trzytomowego PWNowskiego słownika języka polskiego) – wyjątkowy, zaskakujący, zadziwiający, niezwykły. Niby ów gest mieści się w ramach tego słowa… ALE! Zwróćmy uwagę na to, że ten przymiotnik pochodzi od rzeczownika fenomen, którym jest osoba nadzwyczaj utalentowana, będąca prawdziwym mistrzem w swej dziedzinie. Co oznacza, że wyjątkowość zawarta w przymiotniku jest wręcz rewolucyjna, zmieniająca spojrzenie na problem. Wyraz fenomenalny jest zdecydowania nadużywany w mowie potocznej i właśnie tutaj tego nadużycia się dopuściłaś. Chciałaś pokazać uczucia Alice, a udało Ci się je tym jednym słowem spłaszczyć. Coś trzeba z tym zrobić, zważywszy na to, że to koniec części V i czytelnik (jako, że i człowiek) może mieć tendencje do sprowadzania całego rozdziału do tego jednego nieszczęsnego słowa.

Pamiętasz, jak Ci pisałam o tym, że płynące swobodnie myśli są bardzo niebezpieczne, bo łatwo wymakają się spod kontroli? Tobie się właśnie wymknęły. Zamiast wewnętrznego rozbicia i pokiereszowanej, pełnej nadziei duszy Alice, widzę chaos nie do ogarnięcia. Boję się zacząć czytać ponownie tę kartkę z przeświadczeniem, że za pierwszym razem jej treść mnie wręcz przytłoczyła swoim nadmiarem i nieuporządkowaniem.
Gorzka czekolada jest przecudowna. Jeden z niewielu ff, na którego następne części naprawdę czekam. Przyznam szczerze, że kartka V była, jak do tej pory, najgorsza. Wprowadziłaś mnie w dziwny stan, dla którego nie mogę znaleźć odpowiednich słów… Po prostu, zamknęłaś mnie między swoimi zdaniami i naprawdę chcę spomiędzy nich uciec.
Jak już Ci mówiłam, masz ogromny talent i jeszcze większy potencjał. Nie wiem, czy inni podzielają moje odczucia względem tej części, ale ja czuję się oszukana przez autorkę, która do tej pory przybijała gwoździami, każdym następnym słowem, moją szczękę spoczywającą na podłodze. Powtórzę – od Ciebie oczekuje się więcej, bo pokazałaś już na, co Cię stać.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mizuki
Zły wampir



Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 12:54, 26 Mar 2009 Powrót do góry

Nawiązując do postu Weli - pierwsze soczewki powstały w latach 60., zatem rzeczywiście cosik tu nie pasuje ;] No, ale to już czepianie się szczegółów ;]. Choć z drugiej strony znając Cię, Anno, chcesz mieć tekst perfekcyjny i wiarygodny, więc poprawiaj! Wybacz także, ze nie zwróciłam Ci na to uwagi przy betowaniu, ale przez ten ciągły pośpiech związany z mega-zaległościami na uczelni moja percepcja zmalała o połowę XD.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anna_Rose
Wilkołak



Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc

PostWysłany: Czw 13:56, 26 Mar 2009 Powrót do góry

:O Przybiliście mnie do podłogi. Najpierw twierdzeniem mizuki, że NIBY jestem już lepsza od niej. Co za bdzura, aż się we mnie zagotowało -.- mizuki, w tej twojej pięknej główce już coś się poprzestawiało xD
Potem Rudaa, za swoją szczerość. Co ja bym bez ciebie zrobiła? Chyba zjadłyby mnie ziemniaki. Wybaczcie, właśnie jem obiad xD
Rudaa, zamorduj mnie za te zaimki! one i potwórzenia to moja największa pięta Achillesowa. Nie wiem dlaczego ich po prostu NIE WIDZĘ.
Co do tych soczewek - Anna jak pisze, to się zatraca. Wybaczcie jej to. Po prostu dla niej nie istnieją takie szczegóły xD
Oczywiście, dzisiaj popracuję nad tą kartką, bo mam na to ochotę i to wielką. Mam dzisiaj bardzo dobry dzień, jestem wesoła, więc przeleję to na Alice xD Kartkę III też zmieniałam po paru dniach.
Dziękuję za takie komentarze, cieszę się, że CHCE wam się pisać, jakie błędy popełniam, lub jakie macie odczucia co do tekstu. I cieszę się, że Rudzik uważa gorzką czekoladę za dobrą i, że mam talent.
Ja tego osobiście nie widzę, chociaż piszę, bo bardzo lubię i daje mi to radość.

A.Rose


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mloda1337
Zły wampir



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wspaniałe miasteczko pod Poznaniem

PostWysłany: Czw 14:56, 26 Mar 2009 Powrót do góry

Ładnie, nawet bardzo. Podoba mi się. Naprawdę wyjątkowe. Ponieważ nie jest to kolejne nudne opowiadanie o miłości Belli i Edwarda, ponieważ jest inne, ponieważ jest mało błędów (mało, nie w ogóle, ale mało. co i tak jest chwalebne, bo jak czytam te opowiadania z błędami w każdym zdaniu to mnie krew zalewa), ponieważ potrafisz nie zanudzić człowieka opisami, co jest ciężkie do zrobienia, ponieważ nie używasz dialogów, a i tak miło się to czyta. I jeszcze wiele innych "ponieważ", których nie będę wymieniać, bo nie będę i już. (nie żebym nie chciała, ale nie mam nieograniczonego czasu, a poza tym wiele z nich już było powiedziane przez kogoś innego).

Błędy (ostrzegam, że nie jestem za dobra w poprawianiu, ale powiem, co rzuca się w oczy zwykłemu czytelnikowi, nie znającemu się na rzeczy):
ponieważ jesteś najcudowniejszą, dojrzałą i młodą dziewczyną z jaką kiedykolwiek przyszło mi się zmierzyć
Coś mi nie pasuje. Dla mnie to dojrzałą wyklucza młodą. Może powinno tam być a równocześnie? coś w tym stylu: jesteś najcudowniejszą, młodą, a równocześnie dojrzałą dziewczyną z jaką przyszło mi się zmierzyć. Nie wiem... nie umiem inaczej :P

i oczy w kolorze przejrzystej i niezmąconej tafli jeziora. Od tamtego momentu codziennie widzę w wyobraźni te oczy

powtórzenie. może: i oczy w kolorze przejrzystej i niezmąconej tafli jeziora. Od tamtego momentu widzę je w wyobraźni codziennie.

Ogólnie jestem na TAK!!!
p,
mloda


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anna_Rose
Wilkołak



Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc

PostWysłany: Sob 19:57, 28 Mar 2009 Powrót do góry

Przedstawiam kolejny wpis. Kartki VII można się spodziewać nie wcześniej niż w czwartek.

KARTKA VI


„Nie wolno się bać, strach zabija duszę.
Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie.
Stawię mu czoło.
Niech przejdzie po mnie i przeze mnie.
A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę.
Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic.
Jestem tylko ja”.


Frank Herbert

Drżącym ruchem dłoni starłam z policzka łzę, która torowała sobie drogę ku nieznanemu. Nie jestem w stanie opanować drżenia mięśni, ledwo utrzymuję w palcach ołówek. Drgawki opętały całe ciało, czuję je, jak przeskakują od kręgosłupa do kostek i lekko, lecz ostro gryzą moją skórę, biczują mięśnie, wgryzają się nawet w kości. Tłuką się w umyśle, pokonują krzyczące myśli, tłumią zdrowy rozsądek, rozsadzają gardło, zmuszając, abym wydobywała z siebie zatrważające krzyki.
Których nikt nie słyszy…
Jest noc, a ja kulę się w kącie i drapię paznokciami podłogę. Jestem tak bardzo przerażona, tak bardzo wystraszona! Dziś w nocy przyszedł do mnie Diabeł, mrucząc złowieszczo wprost do ucha, szepnął, że dzisiaj wróci…
Wróci dzisiejszej nocy.
Nie wiem, jak bardzo jestem silna. Ile jeszcze wytrzymam, co jestem w stanie znieść. Myślę, że jeszcze się nie poddałam, mam silny umysł, który walczy z atakującymi stworami z głębi Piekieł. Wciąż potrafię pisać, skupić się na słowach, zdrowych myślach…
Moje serce lekko, lecz pewnie trzepoce skrzydełkami w piersi i wciąż kocha, tęskni i płacze do bliskich mi osób.
Gryzę zaciśniętą w pięść dłoń i czuję metaliczny posmak na języku. Gorący płyn kropelkami spływa do mojego gardła i po mojej brodzie, plamiąc koszulkę. Nie zwracam na to jednak uwagi.
Chcę opisać nawiedzający mnie sen. Chcę opisać swój koszmar…

Skulona w kącie, śmiertelnie przerażona, wpatrywałam się w drugi koniec pokoju. Zarejestrowałam ruch, a do uszu dotarł przytłumiony szmer. Skuliłam się. Ciało zaczęło drżeć, na czole wystąpiły drobinki potu.
Z ziemi zaczęła wstawać istota, a na mych ustach zamarł bezgłośny krzyk.
Wysoki, muskularny potwór w białym fartuchu, z czarnymi włosami i przerażającymi, czerwonymi oczami, wpatrzonymi wprost we mnie…
Krzyknęłam, zdzierając sobie struny, ale postać, nie zlękniona, poczęła ku mnie iść wolnym krokiem.
Odwróciłam się do ściany. Moje zęby zaczęły gryźć tynk, usta połykały gorzką substancję, ręka sama zaczęła bić w mur, a paznokcie drugiej dłoni zaczęły drapać ściany…
Nie zwracałam uwagi na krew, spływającą w stronę przegubów, ani na to, że zaczynałam dusić się juchą…
Poczułam, jak silne, męskie dłonie zakleszczają się na moich ramionach i podrywają mnie do góry. Zaczęłam łamiącym się głosem prosić o litość, błagać o wolność…
„Wolność jest we mnie” Istota błysnęła żółtymi kłami, ociekającymi śliną. Z głębi pyska wydobywał się odrażający odór, a ręce zaczęły błądzić wokół mojej talii.
„Dzisiaj wrócę” wydyszał, liżąc mój policzek chropowatym językiem.
Usta ostatni raz krzyknęły, oczy spoczęły martwe i szeroko otwarte z przerażenia, pusto wpatrujące się w przestrzeń, gdy potwór zatopił swe kły w barku dziewczyny, wyrywając go z potwornym zgrzytem łamiących się kości, a dłonie przełamały ją w pół.

Dokładnie pięć dni temu poddano mnie elektrowstrząsom. Do dnia dzisiejszego nie mogę dojść do siebie. Nie odwiedził mnie Mój Lekarz. Zamknięto mnie tutaj, jedzenie i wodę dostałam tylko raz.
Tylko jeden, jedyny raz!
Co noc przychodzi do mnie Diabeł i szepcze, że wróci, że wróci, że zabierze mnie stąd, do jego wolności…
Nie wierzę w jego wolność. Karmi mnie kłamstwami, bo w ostateczności zawsze łamie moje kruche ciało na pół i wyrzuca na śmieci, tak jak wszyscy w Szpitalu Psychiatrycznym.
Ten Diabeł to postać lekarzy. Ich prawdziwe wcielenia, prześladujące mnie, gdy słońce wisi wysoko na niebie.
Dławiąc się płaczem, zdzieram skórę na głowie do samej krwi. Uderzam czołem w ścianę, aż jucha nie przysłoni mi spojrzenia na ten brudny i skalany śmiercią świat.
Zgolono mi włosy, aby poddać mnie terapii elektrowstrząsowej. Nie wyobrażasz sobie, jaki to potworny ból…
Przygważdżają twoje drobne ciało do metalowego łóżka i przypinają cię do niego tak, że nie jesteś w stanie poruszyć żadnym mięśniem. Tylko oczy biegają ci w każdą stronę.
Do ust wkładają kawałek jakiegoś tworzywa, żebyś nie przegryzł sobie języka…
Gdy raz podda się kogoś elektrowstrząsom – już nigdy nie wróci z tego pomieszczenia ten sam człowiek, który tam wszedł.
Wszystko w twoim ciele drga, miliony elektronów przepływa przez twoje komórki, w oczach wyskakują żyłki, które czasami pękają, w kącikach ust pojawia się piana, która spływa po twojej brodzie…
Dusisz się nią, płaczem, niewypowiedzianymi słowami, krew zalewa twoje płuca i gardło, zaczynasz się dławić...
Twój mózg wchłania potworny ból, cierpienie, chęć mordu, śmierci, jęki, których nie możesz z siebie wydobyć…
Przed oczami błyskają światła, plamki, skacze ciemność, ciało drga w silnych konwulsjach i marzysz tylko o tym, aby przestań cokolwiek czuć…
Ale wciąż czujesz. Cierpisz i nie możesz poradzić nic na rwanie mięśni, czy puchnięcie mózgu…
Jestem cicha i grzeczna, nie chcę do tego wracać. Nie chcę wracać do tego Piekła, do którego nieustępliwie woła nawiedzający mnie w snach Diabeł.
Ciągle widzę przed oczami jego wzrok, gdy mówi, że trzeba mnie leczyć, ratować.
Lekarze podejrzewają mnie o schizofrenię.
Do głów im nie przyszło, że szaleję tutaj przez nich, tak jak inni…
Odizolowana, za kratami, poddawana elektrowstrząsom, mam funkcjonować jak zdrowa istota?
Jestem wrakiem człowieka, którego zaczynają do krwi kąsać własne myśli. Nie odczuwam już bólu z samookaleczenia. Mogę walić dłonią w tę przeklętą ścianę, a ból nie nadchodzi. Tylko ręka z sekundy na sekundę pokrywa się ciepłą, świeżą krwią.
Ciągle odczuwam jej smak na języku, bo z rozpaczy i bezsilności, zranione ręce wkładam do ust, chcąc ukoić wewnętrzny, targający duszą ból…
Jakimi potworami są ludzie, którzy każą ci walczyć z samym sobą? Jakimi istotami są ci, którzy śmieją się z tego, że własne myśli kąsają czaszkę, mózg, oczy, wygryzają słuch, wyrywają uśmiech z ust, a serce codziennie jest chłostane cierpieniem i krzywdą?
Zaczynam spadać w dół, w dół, w dół…
Popadam w odrętwienie i niebyt. Może tak jest lepiej?
Chciałabym ulżyć sobie w cierpieniu i wypruć z siebie życie. To takie łatwe, takie proste…
Zagryźć się aż do ostatniego tchnienia, uderzać głową w ścianę, aż krew zaleje mózg, zagłodzić się na śmierć…
Ale nie mogę.
Dlaczego, zapytasz?
Bo mam dla kogo żyć. To jedno imię wciąż przegania potwory, żyjące we mnie.
Cynthia.

„W nienawiści jest strach”.
Fryderyk Nietzsche


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anna_Rose dnia Sob 20:09, 28 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
ScaryMary
Dobry wampir



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.

PostWysłany: Sob 21:21, 28 Mar 2009 Powrót do góry

Podoba mi się. Jak na razie utrzymujesz poziom, który dla mnie jest w sam raz. Nie będę słodzić, że świetnie i tak dalej, bo już to wiesz. Gorzka Czekolada jest zdecydowanie trudym fanfickiem, który nikoniecznie trafi do wszystkich. A cieszy się dużą popularnością na tej stronie =D Gratuluję Ci, że mimo iż nie piszesz pod publiczkę to umiesz nakłonić czytelnika do tego, by tu jednaj zajrzał =D I wiesz co sobie cenię? Że nawet gdyby to nie był Twój tekst - i tak bym tu zajrzała : )

Życzę Ci dalszych, podobnych lotów weny ;D
Mary : *


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
frill
Człowiek



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: miasto spotkań

PostWysłany: Sob 23:39, 28 Mar 2009 Powrót do góry

Ostatnio nie skomentowałam, ale czytałam.
Czekałam na tę VI kartkę z niecierpliwością, bo bardzo lubię czytać Twoje teksty. A ten w szczególności ze względu na tematykę, jak i dlatego, że piszesz, jak piszesz.
Fakt, treść nie jest lekka i przyjemna, ale pośrednio dzięki temu tak bardzo mnie zainteresowała, ba, rzekłabym nawet, że uzależniła. Ta część zadowala mnie w zupełności, przy niektorych zdaniach zatrzymywałam się na dłużej i rozpływałam w każdym wyrazie z osobna. W magiczny sposób operujesz słowem i wiem, że zazdrość to paskudne uczucie, ale nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo w tym momencie zazdroszczę Ci tej umiejętności. Za każdym razem jak dodajesz nową kartkę to chcę wszystko przeczytać naraz, szybko i jednocześnie zapoznawać się z treścią powoli i wgłębiać w każde zdanie, w każdą kropkę. I kiedy stawiasz wielokropek to moja wyobraźnia szaleje, zastanawiam się n razy co chciałaś uzyskać stosując go i n razy Ci się kłaniam, bo Ci się to udało!. A przecież ja nie znoszę wielokropków... :)

Są to przemyślenia cierpiącej osoby, która nie widzi szansy na polepszenie swojego losu, ale chce żyć dla kogoś. Dla swojej siostry. Karana, głodzona, bez słowa pociechy czy nadziei musi się zmagać z koszmarami, potworami, chorą wyobraźnią. Jej dusza tęskni za bliskością drugiego człowieka, a serce krwawi na myśl o kolejnym dniu spędzonym w tym strasznym miejscu.

Tradycyjnie mam swoich faworytów, ale w tej części jest tyle pięknych zdań, że połowę musiałabym skopiować, więc sobie podaruję.

frill


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wela
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway

PostWysłany: Nie 0:24, 29 Mar 2009 Powrót do góry

Widziałam już wcześniej, że dodałaś nowy wpis, jednak nie miałam sił na skupienie się. Cóż, trzeba przyznać, że Twoje opowiadanie tego wymaga. Przy innych mogę mieć podzielność uwagi. Te ff jest inne - trzeba mu się oddać w całości.
I szczerze mówiąc zawsze się opłaca, a zwłaszcza gdy czyta się tę kartkę. Jest chyba jak na razie najlepszym z dodanych wpisów.

Pewnie nie jestem pierwszą osobą, która to napisze - jesteś posiadaczką umiejętności "igrania" ze słowem. Dobierasz słownictwo idealnie, co działa na lepszy odbiór czytającego. Dosłownie przeniosłam się w opowieść Alice. Moje szare komórki wytężyły się tak bardzo, że moja wyobraźnia z każdym szczegółem ukazała mi sytuację i położenie dziewczyny.

Mam wrażenie, że wszystko co napisałam tworzy wrażenie braku konstruktywności. Po prostu z wrażenia nie mogę napisać niczego sensownego. No cóż, bywa, życie. Musisz mi to wybaczyć. Wink

Czekam na kolejny wpis i życzę weny, która Cię nie opuszcza.
Pozdrawiam, wela.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Algia_N
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Mar 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 14:08, 29 Mar 2009 Powrót do góry

To co piszesz jest piękne. Naprawdę, słowa dobierasz idealnie, przez co ta historia nabiera wiekszych walorów. Czytałam tu już wiele ff - jeszcze zanim się zarejestrowałam, ale twoje jest najlepsze. Dlaczego? Ponieważ jest inne, smutne i opowiada o cierpieniu którego doznają osoby podobne do Alice. Dobra, może przesadziłam ale mam nadzieję że wiesz o co mi chodzi. Kiedy to czytam, czuję to co Alice, chce płakać ale nie umiem, i to właśnie jest w tym piękne. Najlepszy fragment w tym wpisie to moim zdaniem opis elektrowstrząsów. Chociaż nie mogę tak poprostu wybrać, ponieważ całość jest świetna.
Nie wiem czy udało mi się napisać KK, ale ja naprawdę się starałam ;P
Sądzę, że aby zrozumieć ten tekst trzeba się wczytać.
Wielbię cię za to wszystko ogromnie i z niecierpliwością czekam na dalszą część.
Życzę WENY - Algia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
migdałowa
Wilkołak



Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 35 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 19:44, 29 Mar 2009 Powrót do góry

Zmieniasz czasy. Skaczesz sobie po nich dowolnie. Zwróć uwagę;]
czasami to nieistotne, wręcz podkreśla pewne fakty, ale czasem trochę przeszkadza.
Cytat:
Nie zwracam na to jednak uwagi.

Jednak przeważnie stawiamy na początku zdania.
I z błędów byłoby tyle.
Ten rozdział jest straszny, przyprawił mnie o dreszcze. Rzadko co powoduje, że tak się trzęsę.
Epitety, porównania, stylistyka - wszystko to sprawia, że opisy są jak żywe. Wbijają w fotel, poruszają i zostawiają niezatarty ślad w psychice.
Gratuluję mistrzostwa.
I pragnę więcej, o wiele więcej.
pozdrawiam.
(ach. te +18 przeraża. mnie...^^ale rozumiem jak najbardziej. )


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mloda1337
Zły wampir



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wspaniałe miasteczko pod Poznaniem

PostWysłany: Nie 20:23, 29 Mar 2009 Powrót do góry

Ja tam nie zauważyłam błędów jak to czytałam.
nie wiem czy to dlatego, że akurat moja rodzinka siedziała i oglądała Nianię na TVN (kryptoreklama:)), a ja mam słabą podzielność uwagi czy dlatego, że treść przyćmiła mi widok na wszystko inne.
Zaczyna się coś dziać. Uwierz mi, zaczynało się to robić nudne, aż tu nam zaplanowałaś takie akcje. Naprawdę jestem mile zaskoczona (kurna, ostatnio wszystko mnie mile zaskakuje). Ładnie opisujesz te wszystkie straszne rzeczy. Aż się miło to czyta. Mimo, że nie ma dialogów, to tekst czyta się płynnie szybko i z chęcią się do niego wraca.
Nie dziwię się tym lekarzom, że ją za totalnie ześwirowaną uznali. No bo co byście pomyśleli, gdyby Wam jakaś laska z psychiatryka zaczęła wrzeszczeć po nocach, że jakiś duch z piekieł ją nawiedza?
Jejku... i ten opis przeżyć w czasie elektrowstrząsów. Jakbyś sama takie coś przeżyła. Bardzo realistycznie.
Koniec z tym kisielem. Bosh! Ten komentarz zaczyna się nudny robić.

p,
mloda


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mizuki
Zły wampir



Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 20:39, 29 Mar 2009 Powrót do góry

Huh... Anno, powalasz mnie na kolana. Wiesz, że temat mnie przerasta, ale podoba mi się ogromnie!
Kiedy czytam Twoje kartki, potrafię dokładnie wyobrazić sobie, co może czuć Alice.
No, kurczę! Zatkało mnie! Jedyny tekst o domu psychiatrycznym, który zrobił na mnie takie wrażenie, jak Twój, to "Weronika postanawia umrzeć".
Zatem kochana, jesteś w moim osobistym panteonie ;].
Parę błędów bym wytknęła, ale pal licho! Jak dojdę do siebie, to zedytuję.
Pozdrawiaaaaam!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Pon 20:59, 30 Mar 2009 Powrót do góry

Wbiłaś mnie w krzesło. Z każdą kartką coraz bardziej zatracam się w historii, która opisujesz. A robisz to naprawdę świetnie. Słowa dobierasz idealnie, tworzysz klimat, w który porywasz czytelnika. Realistycznie to mało powiedziane. Twoja Alice żyje. Ja ją widzę.
Kartka według mnie na wysokim poziomie. Czuję wręcz to co ona, ten ból, brak nadziei. Co ty ze mną wyprawiasz?
Tak jak ktoś wcześniej napisałam, do twojego opowiadania nie można podejść ot tak, wymaga skupienia i to dużego. I to cię tutaj wyróżnia. Nie piszesz lekko a dojrzale, nie jest to tekst, obok którego można przejść obojętnie.
Pisz tak dalej, bo wychodzi ci to bardzo dobrze!
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anna_Rose
Wilkołak



Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc

PostWysłany: Śro 21:59, 01 Kwi 2009 Powrót do góry

W tym odcinku jest, hmm... ostrzej. Poruszam dużo poważniejszą sprawę. Jeśli ktoś nie lubi brutalności, czy ogólnie spraw w ten deseń, to...
Dałam ostrzeżenie. Żeby nie było, że łamię regulamin Wink.



betowała moja najukochańsza mizuki ; *


KARTKA VII


Ach, jak mi smutno!
Adam Asnyk



„Ach, jak mi smutno! Mój anioł mnie rzucił,

W daleki odbiegł świat,

I próżno wzywam, ażeby mi zwrócił

Zabrany marzeń kwiat.

Ach, jak mi smutno! Cień mnie już otacza,

Posępny grobu cień;

Serce się jeszcze zrywa i rozpacza,

Szukając jasnych tchnień.

Ale na próżno uciszyć się lęka

I próżno przeszłość oskarża rozrzutną...

Cięży już nad nim niewidzialna ręka -

Ach, jak mi smutno!”



Cztery obskurne ściany. Biała farba, która szarzeje. Jedno brudne okno, zasłaniające mi widzenie na lepszy świat. Obdrapane kraty, doprowadzające mnie do złości. Zakurzony sufit, na którym zliczam każde wgłębienie i brud. Odpadający tynk, który połykam, chcąc przegryźć ściany. Piekące łzy na policzkach, rwący ból w sercu i krwawiąca rana.
Skóra na moich dłoniach jest zdarta do krwi. To od drapania i szaleńczego gryzienia ścian i szyby z bezsilnej złości, bólu, rozpaczy, otaczającej mnie nicości…
Wyobraź sobie, że kochasz drugiego człowieka. Otaczasz go miłością, bezgranicznym zaufaniem, bo jest to przecież istota podobna do ciebie, niemalże całkowicie rozumie cię, pomaga i żyje w tobie. Każdy jego uśmiech dodaje skrzydeł twojemu sercu. Roześmiane, wpatrzone w Ciebie oczy, dodają miłości i chęci do wykorzystania w pełni życia, które ci dano.
I nagle to wszystko runęło w przepaść, a ty wisisz w otchłani pomiędzy życiem a śmiercią. Wolisz śmierć, bo życie stało się przekleństwem i próżnią.
Osoba, której powierzyłbyś własne troski, serce, duszę, wszystkie twoje myśli, zostawiła cię, nie podała pomocnej ręki, śmiała się z tego, że dopadły cię piekielne otchłanie.
Czuję gryzący ból w podbrzuszu, tępe rwanie mięśni i cięte szpilki, przebijające się na zewnątrz małymi kroczkami od wnętrza mojego brzucha.
Połykam łzy bólu, rozpaczy, poniżenia, które mieszają się z gorącą krwią, nieprzerwanie płynącą z moich żył i otwartych ran na zewnątrz. Płaczą moje oczy, serce, dusza, nawet ciało. Chciałabym udusić się własną krwią, żeby przestać czuć.
Ale wciąż czuję.
Nie mogę zaprzestać kąsania dłoni i innych części ciała, czując do siebie ogromne obrzydzenie, drapiąc, gryząc i rozdrapując skórę, gdzie tylko sięgam. W przypływie zmęczenia. Popadam w otępienie. Siadam w kącie i rytmicznie uderzam głową w ścianę.
Czuję się brudna i skalana, jak nic nie warta istota, śmieć marginesu. Dotykam drżącą dłonią swojego dekoltu, biustu, ramion, obojczyków i z ogromną niechęcią spluwam w bok. Łapię się za głowę i wbijam paznokcie w skórę, wykrzywiając twarz w grymasie rozpaczy. Czuję tępy ból pod paznokciami i drapię mocniej, chcąc wyrwać sobie mózg, uciszyć umysł, stać się pustą skorupą, nie czującą całkowicie nic…
Wkładam dłonie między kolana, sunąc niżej i czuję gwałtowne drżenie mięśni, gdy instynktownie torują drogę intruzowi. Przecieram palcami oczy, nienawidząc łez, które z nich płyną. Czując potworny ból w duszy, mam ochotę przegryźć kraty i skoczyć, skończyć z sobą.
Bo tego, co teraz przeżywam, nie można porównać nawet do piekielnych otchłani.
Nawet u szatana byłoby mi lżej. Mogłam go posłuchać, gdy zapraszał mnie do siebie.
Czy Diabeł jest zły? Czy Bóg istnieje? Jeśli tak, to gdzie, do cholery jest, gdy go potrzebuję?! Dlaczego nie otulił mnie swoimi ramionami? Przestałam mu ufać…
Dlaczego Mój Anioł mnie opuścił, czemu wszyscy wyrządzają mi tak ogromne krzywdy?! Jak mam sądzić, że Szatan rodzi zło?!
Jak na razie, nic mi nie zrobił. Stoi z boku i przygląda się. To w człowieku rodzi się zło, które przejmuje nad nim kontrolę.
Widzę, jak Szatan twierdząco kiwa głową.
Dzisiaj krzyczałam na Mojego Lekarza, wierzgałam nogami, drapałam go po policzkach, nie dałam się dotknąć, nie dopuściłam go do siebie, tworząc wokół solidny mur.
Aż wyszedł. Zostawił mnie.
Opuścił.
Bez żadnego słowa.
Tak jak wszyscy inni…
Nie jestem w stanie mu zaufać. Nie mogę przytulić się do jego ciała, które kiedyś było dla mnie przystanią. Niegdyś jego duże dłonie chowały w swoim wnętrzu moją przerażoną twarz. Teraz widzę w nich zło, które mi wyrządziły.
Boję się jego otwartych ramion. Jestem przerażona tym, czym można mnie jeszcze skrzywdzić.
Spoglądam na dłoń, którą bezmyślnie drapałam podłogę.
Zakrwawiona. Wciąż rozjątrzona, tak jak moja dusza…
Wkładam rękę do ust, czując metaliczny posmak krwi i gorzki smak podłogi.
Moja twarz miała dzisiaj z nią bliski kontakt. Zraniony policzek piecze do teraz, a zatrważający moje serce męski śmiech, prześladuje mnie w najgorszych koszmarach i odmętach mojego umysłu.
Czuję się jak szumowina - zabrudzona, splugawiona, potraktowana jak rzecz.
Mój umysł zamknął się, skurczył jeszcze bardziej. Zamknął się na cztery spusty, nie dopuszczając do siebie nikogo…
Serce i dusza, zakrwawione, nie zszywane przez nikogo złotymi nićmi, cicho postękują i cierpią razem ze mną…

Mocnym ruchem popchnął mnie na podłogę, aż upadłam, uderzając głową o ziemię. Poczułam, jak jego silne dłonie przygważdżają mnie do drewnianych belek, przytrzymując moje wątłe i wycieńczone ciało. Silny cios z otwartej dłoni uderzył mój policzek.
Zapiekło. Wydobyłam z siebie jeden krótki krzyk, ale został zduszony jękiem bólu, jaki zadał mi cios z pięści w brzuch. Zajęczałam cicho, zwijając się w kłębek. Dostałam drugi raz w twarz. Trzeci. I czwarty. I kolejny.
Straciłam rachubę. Po chwili gorąca jucha zalała moją twarz i oczy. Otoczyła mnie ciemność, wyostrzyły się zmysły węchu i czucia.
Duże, gorące dłonie błądziły po mym ciele, a ja błagałam Boga, aby ten koszmar nie okazał się prawdą…
Moich uszu doszedł obrzydliwy świst wciąganego chrapliwie powietrza, dyszenie lekarza przenikało mnie do szpiku kości, a odgłos oblizywania ust będzie towarzyszył mi do grobowej deski…
„Nie będzie boleć” Głos, który tak bardzo kochałam, teraz był jak sztylet wbijany prosto w serce…
Poczułam, że zrywa ze mnie koszulkę. Skuliłam ramiona, czekając na kolejną, potężną falę bólu.
„Bądź grzeczna” usłyszałam kolejny raz. Żołądek podszedł mi do gardła z obrzydzenia i przerażenia.
Wierzgnęłam, ale znowu oberwałam, tym razem kopniakiem w nerkę. Zakrztusiłam się krwią i własnym jękiem bólu. Ciało zaczęło się trząść jak w febrze, poczułam zimny pot na czole i strużkę płynącą od kręgosłupa w dół pleców.
Chłód przenikał całe moje nagie i ranione ciało.
Poczułam mokre usta na swym karku, barku, dekolcie i pragnęłam, aby wchłonęła mnie ziemia…
Brutalne dłonie, błądzące po mym chudym ciele zjechały niżej, gwałtownie rozchylając moje słabe nogi…

Załkałam, mając nadzieję, że umrę szybciej, niż mi się wydaje. Obraz, wciąż uparcie siedzący w mojej głowie, wciąż dokładny, tak jak wczorajsza noc…
Będzie mnie prześladować nawet w życiu wiecznym.
Czuję, że nie jestem tą samą osobą, którą byłam wcześniej. Szpital powoduje w moim ciele gnicie od wewnątrz, poczynając od mojej duszy, a kończąc na moim ciele.
Wiem też, że będę cierpieć w samotności, jak dotychczas i milczeć jak grób.
Cóż teraz znaczy parę słów nastoletniej dziewczyny? Może sobie przegnić, umrzeć, aż jej ciało wyzionie ducha, a robaki będą miały pożywienie, głęboko w ziemi.
Nikogo nie będzie to interesowało, a ja będę cierpieć po wieki wieków. Amen.
Nazywam się Mary Alice Brandon i zostałam zgwałcona.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anna_Rose dnia Czw 14:53, 02 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
mTwil
Zły wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 80 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka

PostWysłany: Czw 6:25, 02 Kwi 2009 Powrót do góry

Anno_Rose, naprawdę wstyd się przyznać, ale dopiero wczoraj wieczorem przeczytałam twoje ff, chociaż nie wiem czy można to tak nazwać. Mimo, że postanowiłam, że pójdę wcześniej spać to jak tyko zaczęłam czytać to wiedziałam, że moje postanowienie na nic się nie zda i teraz siedzę półprzytomna przed komputerem, a w szkole trzeba jeszcze myśleć...:)
Po pierwsze, chciałam cię poinformować, że właśnie zyskałaś nową, stałą czytelniczkę. Ten ff, jest dokładnie taki, jak to co najbardziej lubię czytać. Od razu po przeczytaniu pierwszego rozdziału skojarzyło mi się to z książkami B. Rosiek, które naprawdę bardzo mnie poruszyły. Tak samo jest z Twoją historią. Lubię, chociaż to może złe określenie, bardziej ciekawią mnie książki tego typu (nie na darmo od kilku miesięcy mówię, że idę na psychiatrię). Nie wiem w jaki sposób udało ci się tak dokładnie przedstawić sytuację takiej osoby, ale naprawdę wyszło Ci świetnie. Od jakiegoś czasu nie mogę pomyśleć o takich ludziach, jak o wariatach (tak jak chyba większość), ale jak o chorych którzy potrzebują pomocy i takie historie utwierdzają mnie w przekonaniu, że tak właśnie jest.
Chce Ci podziękować za to, że mogę poczytać to co lubię (jak ja nie lubię takiego określenia, w stosunku do takich rzeczy), ok w takim razie ciekawi mnie to. Za to znowu wpędziłaś mnie w melancholijny nastrój. Zawsze, kiedy czytam takie rzeczy przez trzy dni chodzę przygnębiona. Ale jeszcze raz Ci dziękuję i gratuluję talentu, i oczywiście czekam na następna kartkę...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin