FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 My Mother's Boyfriend [T][Z] Epilog + outtakes - 12.10 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Pią 13:37, 24 Lip 2009 Powrót do góry

Jak poprzedniczka ostatnie 3 rozdziały czytałam dzisiaj w nocy (ponieważ wcześniej byłam na wyjeździe) i także jak poprzedniczka musiałam wyłączyć neta z powodu burzy szalejącej za oknem :) I znowu jak poprzedniczka postanowiłam skomentować go dzisiaj :) Ale teraz już nie jak poprzedniczka tylko od siebie piszę, że KOCHAM TEN TŁUMACZENIE!! Dziękuje ci za nie i uwielbiam Cie z to, że go wybrałaś i zaczęłaś tłumaczyć. Że ja miałam takie szczęście i trafiłam pewnego dnia na to forum i że weszłam do tego tematu... Twoje tłumaczenie bardzo dobrze mi się czyta i zawsze czekam na kolejne części zaraz po skończeniu czytania ostatnich zdań poprzedniego rozdziału... oczywiście wszystkie rozdziały są ściągnięte na komputer na dysku d: w folderze MOJE, i za każdym razem będę mogła do nich wrócić, kiedy tylko najdzie mnie taka ochota :) O fabule powiem tylko jedno jest "wyrąbana w kosmos" (taki zwrot używany w moim otoczeniu, co oznacza GENIALNA) Oczywiście wierzę, że Phil zakręci się koło naszej Renee, że Emmet zapozna się z Rosale bliżej, że Edwarda i Belli miłość będzie rosła i rosła oraz, że nasz ukochany Jasper przybliży się do Alice :) Co do postaci Jasper ma u mnie 1 miejsce odnośnie tego ff, jest on genialną postacią i żeby nie powtarzać poprzedniczki zgadzam się z jej opinią na jego temat w 100%. Co do Belli to oczywiście słodka i niedoświadczona. O Edwardzie i innych nie będę się rozwodzić bo szkoda czasu... Powiem, że wątek Renee i Edward niespotykany i dodam, że nie podoba mi się fakt w jakim momencie został skończony rozdział..!!

Liczę na szybkie przetłumaczenie dalszego siągu w najbliższej przyszłości

pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Pią 13:39, 24 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
marcia993
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 104 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?

PostWysłany: Pon 11:11, 27 Lip 2009 Powrót do góry

Rozdział dziesiąty jest już przetłumaczony. :)
Możecie go znaleźć też na [link widoczny dla zalogowanych].

Enjoy! :)
____________________________________

Autorka: Peachylicious
Tłumaczyła: Alice_415
Beta: iga_s

Rozdział 10 – Rozmowa

BELLA

Renee i ja usiadłyśmy przy jednym ze stolików w restauracji. Kiedy rozejrzałam się dookoła, moich uszu dobiegła cicha rozmowa. Obok nas siedzieli kobieta i mężczyzna w podeszłym wieku, którzy z uśmiechem na twarzy trzymali się za ręce i coś między sobą szeptali, patrząc na siebie z ogromną miłością i oddaniem.
Po chwili spojrzałam w inne miejsce. Stolik naprzeciwko zajęła rodzina, w której skład wchodzili mama, tata, mała dziewczynka i noworodek. Dziewczynka kolorowała coś na swoim menu, na którego odwrocie znajdowało się specjalne miejsce z różnymi zadaniami dla dzieci. Kobieta bawiła się z noworodkiem, śmiejąc się i robiąc zabawne miny. Przyglądał się temu ojciec. Jego oczy błyszczały, wyrażając tyle różnych emocji, a na ustach miał całkowicie naturalny uśmiech.
Odwróciłam wzrok i spostrzegłam dwójkę młodych ludzi idących za hostessą. Gdy zbliżyli się do stolika, zauważyłam, że mają splecione dłonie. Chłopak odsunął dziewczynie krzesło. Zanim usiadła, pocałował ją czule w policzek, na co ona uśmiechnęła się promiennie.
Zaczęłam zastanawiać się nad tym, co myślałam, kiedy moja matka poinformowała mnie, że umawia się z Edwardem. Wtedy nie wierzyłam w wieczną miłość. Nieco ponad dwa miesiące temu sądziłam również, że większość osób zbyt szybko się statkuje. Ot, poznają kogoś, czują to coś i z góry zakładają, że właśnie znaleźli partnera na całe życie. W moich oczach prawdziwa miłość była czymś nierealnym.
Ale teraz, patrząc na tę parę siedzącą niedaleko, pojawiło się we mnie ziarenko zwątpienia. Ci ludzie wyraźnie wyglądają przecież na zakochanych, więc to uczucie nie znajduje się tylko w ich głowach. Może się mylę i bezwarunkowa miłość jest czymś powszechnym? Może teoria o „bratnich duszach” to nie czysta fikcja? Może wiara w miłość nie jest taka zła? Może ja też kiedyś będę żyła długo i szczęśliwie…?
Nadal jednak istnieją pewne związki, których kompletnie nie rozumiem, choćby małżeństwo mamy Jaspera. Jak ta silna i pełna życia kobieta mogła przeistoczyć się w smutną, uległą osobę, która nie potrafi nawet stanąć we własnej obronie? Dlaczego godzi się z takim stanem rzeczy? Co się z nią stało?
Czy można kochać kogoś tak bardzo, żeby pozwolić mu zniszczyć naszą psychikę i zdrowie? Czy to autentyczna miłość? A może tylko całkowite uzależnienie i brak wiary w to, że zasługuje się na kogoś lepszego? W każdym razie ta sytuacja jest po prostu zła. Ona musi poprosić o fachową pomoc odpowiednie służby. Oby Jasperowi udało się ją do tego namówić. Zresztą on i tak pójdzie na policję, niezależnie od tego, czy jego mama będzie chciała współpracować, czy nie.
Tak bardzo go podziwiam, choć nigdy nie chciałam się otwarcie do tego przyznać. Jest naprawdę wspaniałym człowiekiem. Poświęcił możliwość uczenia się w prestiżowej szkole, aby zostać w domu i chronić mamę. Nieustannie stawia dobro innych ponad swoje własne. Wystarczy tylko spojrzeć na to, co zrobił dla mnie – zmarnował miesiąc na pomoc w zwalczaniu mojego zauroczenia chłopakiem Renee, a równie dobrze mógł zająć się czymś innym, bardziej interesującym albo zabawniejszym. Wysłuchiwanie skomlenia na temat Edwarda i Renee musiało być dla niego prawdziwą udręką. Jak teraz patrzę na ten swój „problem”, to nie wydaje mi się on taką wielką sprawą. Po prostu zauroczyłam się kimś nieodpowiednim, jak zapewne miliony ludzi na świecie. W końcu jakoś można z tym żyć.
Na dodatek teraz obiekt moich westchnień rozstał się z Renee, więc sytuacja nie jest już aż tak dziwaczna. Teraz podkochuję się tylko w byłym chłopaku własnej matki…
A skoro o nim mowa…
- Mamo – powiedziałam łagodnie, przeglądając menu.
- Tak? – odpowiedziała, także patrząc w kartę dań.
Przygryzłam nerwowo dolną wargę.
- Chcesz teraz o tym porozmawiać?
Kątem oka zauważyłam, że odkłada menu na stół i kładzie na nim dłonie. Podniosłam głowę, żeby na nią spojrzeć.
- O tym, jak się bawiłaś na randkach? – zapytała, patrząc mi głęboko w oczy.
Tylko nie to… Co to ma wspólnego z jej rozstaniem z Edwardem?
Pokręciłam głową.
- Co masz zamiar zrobić w związku z wydarzeniami zeszłego wieczoru?
Westchnęła i znów podniosła menu.
- Żaden z tych chłopców cię nie zainteresował, prawda?
Odchyliłam się i powstrzymałam jęknięcie.
- Niezupełnie. Emmett był jedyną osobą, z którą całkiem nieźle się bawiłam.
Na myśl o tym, że ostatecznie okazał się bratem Edwarda, uśmiechnęłam się lekko. Co za dziwny zbieg okoliczności! Naprawdę, jakie istniało prawdopodobieństwo, że coś takiego się zdarzy? Świat wydaje mi się coraz mniejszy i mniejszy…
Pokiwała głową.
- A czy ktoś inny cię zainteresował?
Kiedy ponownie na nią spojrzałam, odniosłam wrażenie, że czas przestał płynąć, a moje serce zaczęło bić szybciej…
Ona wie. Ona na pewno wie, a teraz daje mi szansę, bym z własnej woli jej się zwierzyła, zanim sama wszystko ze mnie wyciągnie. Jak długo to się ciągnie? Czy ja jestem przyczyną ich rozstania? Ona go zostawiła czy on ją? A może powiedziała mu, że się w nim podkochuję, a Edward zdecydował zakończyć ich związek, bo czułby się niezręcznie, przebywając tak często w moim towarzystwie? Czy zadzwonił dzisiaj do mamy po to, aby spytać, dlaczego nie pojawiłam się w pracy, bo chciał się ze mną spotkać i dać mi wypowiedzenie? Czy zniżałby się do czegoś takiego?
Spróbowałam się uspokoić i skupić na pytaniu Renee. Ona już wszystko wie, więc nie ma mowy o kłamaniu, jednak nie mogę wyjawić jej wszystkiego. To by ją zabiło…
Zdecydowałam się na wymijającą odpowiedź.
- Mam na oku takiego jednego faceta. – Wzruszyłam ramionami. – Ale to nic wielkiego.
- Nie zgodzę się z tobą – odparła. - Chyba to jest coś wielkiego.
O Boże! Czy powinnam zacząć płakać i błagać ją o wybaczenie? Miałam ogromną nadzieję, że do tego nie dojdzie! Chciałabym kontrolować swoje emocje! Naprawdę! Ale nie potrafię… Próbowałam pozbyć się tego uczucia, którym obdarzyłam Edwarda, ale mi się to nie udało…
Nagle podszedł do nas uśmiechnięty kelner.
- Dzień dobry. Mam na imię Jacob i dzisiaj to ja będę panie obsługiwał. Czy chcecie zamówić coś do picia?
Spojrzał na Renee i najpierw przyjął jej zamówienie. Potem przeniósł wzrok na mnie i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- A dla ciebie?
- Mrożona herbata – odpowiedziałam, a on przytaknął.
- Czy mają panie ochotę na jakieś przystawki?
Pokręciłam głową, a Renee powiedziała:
- Nie, dziękujemy.
- Dobrze, zaraz wrócę z waszymi napojami – powiedział, po czym się odwrócił.
Mama odchrząknęła, zapewne chcąc wrócić do naszej koszmarnej rozmowy. Właśnie mam się przyznać, że zauroczyłam się jej chłopakiem…
Błagam, niech ktoś mnie zabije!
- Widzisz coś, co chciałabyś zjeść? – spytałam i wskazałam na menu.
Cudownie, Bello. Przecież ona od razu się zorientuje, że grasz na zwłokę…
Zamknij się.

Renee nawet nie spojrzała na spis potraw.
- Bello, córeczko, musisz wiedzieć, że jesteś dla mnie najważniejszą osobą na całym świecie.
Spuściłam wzrok i zaczęłam przypatrywać się wzorkom na stoliku. Nie mogę na nią patrzeć, kiedy za chwilę zarzuci mi, że ją zdradziłam. Już teraz zaczynam czuć się winna.
- Bello. – Wyciągnęła rękę i dotknęła mojej dłoni.
Spojrzałam w jej oczy i w tej samej chwili wrócił Jacob z naszym zamówieniem.
- Mrożona herbata dla ciebie – powiedział, kładąc szklankę naprzeciwko mnie. – I dietetyczna cola dla ciebie – dodał i postawił drugie naczynie koło Renee.
Zerknął w moją stronę i się uśmiechnął.
- Jesteście już gotowe złożyć właściwe zamówienie?
Tak naprawdę to nawet nie wiedziałam, co tutaj serwują. Przeglądałam wcześniej menu, ale za bardzo się na tej czynności skupiałam. Mój wzrok przykuła jakaś potrawa o przyzwoitej nazwie, więc to właśnie ją wybrałam. Renee wzięła coś, co było obok mojego zamówienia.
Kelner się odwrócił, a mama znowu na mnie spojrzała.
- Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałaś? – powiedziała cicho.
Doskonale zdawałam sobie sprawę, co miała na myśli, ale mimo to i tak mogłam zgrywać głupka i udawać, że nie wiem, o co jej chodzi… Ale to byłoby dziecinne. A ja przecież już dawno dorosłam.
Zmarszczyłam brwi.
- Nie mogłam.
- Dlaczego?
Westchnęłam smutno.
- Bo to było złe. Nie chciałam cię zranić.
- Nie zraniłabyś mnie, Bello – powiedziała szczerze. – Nie możesz wiecznie tłumić swoich uczuć.
Dlaczego ona jest taka spokojna? Dobrze wiem, że lubi Edwarda. Albo przynajmniej lubiła… Mówiła o nim przez cały czas, a odkąd się spotkali, uśmiechała się i śmiała dużo częściej niż zwykle. Nie powinna być wobec mnie taka wyrozumiała. Gdybym znajdowała się na jej miejscu, na pewno bym się wściekła. Nie wykazałabym się wielkodusznością i nie zaakceptowałabym takiego obrotu spraw. Przynajmniej tak mi się wydaje…
- Nie powinnaś być... zła? – spytałam zakłopotanym głosem. Pokręciła głową.
- Jasne, że nie. Oczywiście nie jestem tym zachwycona, ale z całą pewnością nie jestem też zdenerwowana.
- To moja wina? – spytałam. – To przeze mnie zerwaliście?
- Nie.
Zmarszczyłam czoło.
- Więc co się stało?
- Oddalaliśmy się od siebie. To nie była niczyja wina. Często się tak dzieje – wyjaśniła. – Na początku było zabawnie, ale teraz... No cóż... Zrobiło się trochę nudno.
No, teraz zabrzmiała jak Renee, którą znam. Po jakimś czasie w większości zawsze zaczynała się nudzić.
- Raczej się tylko przyjaźniliśmy – kontynuowała. – Nie było pomiędzy nami jakiegoś szczególnego romantyzmu. Po prostu miło mi się z nim rozmawiało, wiesz?
Hm... Raczej się tylko przyjaźnili? Jak wiele jest w tym prawdy? Może Renee po prostu chce sprawić, abym poczuła się lepiej w związku z tym całym “chceniem jej chłopaka”? Pomniejszyć znaczenie ich relacji i przedstawić je tak, jakby nic wyjątkowego się pomiędzy nimi nie działo i abym czuła się mniej winna z powodu tego, że nie potrafiłam kontrolować swoich niestosownych uczuć.
- Przykro mi – powiedziałam. Już otworzyła usta, by przypomnieć mi, że to moja wina, ale natychmiast dodałam: - Że wasz związek się nie udał.
- Tak lepiej – odparła ze stanowczym kiwnięciem głową.
- Więc… Um… – zaczęłam, wiercąc się na krześle. – Czy on wie? Edward. Wie, że ja... och… no wiesz?
Siedziała przez moment w ciszy, zastanawiając się chyba, jak dobrać w słowa to, co chce mi przekazać.
- O tym musisz porozmawiać z nim, nie ze mną.
To takie dziwne. Renee zachowuje się tak, jakby pójście do Edwarda i pogawędka na temat moich uczuć nie było jakąś wielką sprawą. A ja nie potrafię tego zrobić. Jako mój szef on nadal jest poza zasięgiem. Inni pracownicy restauracji mogliby zacząć plotkować. Prawdopodobnie nazwaliby mnie dziwką, która sypia z szefem. Nie chciałabym mieć na pieńku z własnymi współpracownikami.
A poza tym, czy bezpośrednie kontakty z byłymi krewnymi nie są czymś złym? Pokręciłam głową. Ta sytuacja to czysty absurd. Dlaczego nie spotkałam Edwarda w innych okolicznościach? Dlaczego musiał umawiać się z moją matką?
Zadrżałam wewnętrznie. Czy pocałuję kogoś, kto wcześniej całował Renee? Ohyda…
Chwila. Czy ja nie przesadzam? Właśnie zastanawiam się, czy mam u Edwarda jakieś szanse, pomimo tego, że wcześniej spotykał się z mamą i aktualnie jest moim szefem. Przecież to bardzo mało prawdopodobne, że on także lubi mnie w ten sposób. Bo jeśli nawet tak jest, to dlaczego najpierw związał się z Renee? Został z nią również po tym, jak już się poznaliśmy. To ją wybrał, a nie mnie. Ona była jego pierwszym wyborem, nie ja. Muszę brać to pod uwagę. Po tym, jak spotkaliśmy się po raz pierwszy on również chciał ją. Nadal jej pragnął…
- Jak dotąd to nasza najdziwniejsza rozmowa – szepnęłam do siebie.
Renee zachichotała i pokiwała głową na znak zgody.
- Tylko jednego nie rozumiem. Dlaczego jesteś taka... – Machnęłam ręką, szukając odpowiedniego słowa.
- Tolerancyjna? – dokończyła.
- Coś w tym stylu – odpowiedziałam. – Jesteś zbyt... wyrozumiała. Ja byłabym zdruzgotana, gdybym znalazła się na twoim miejscu.
Westchnęła i potarła podbródek.
- Jestem twoją matką, Bello. Jeśli przyjdziesz do mnie w środku nocy i wyznasz, że w porywie szału właśnie kogoś zamordowałaś, pomogę ci zakopać ciało.
Pod wpływem szoku moje oczy powiększyły się dwukrotnie, na co Renee się zaśmiała.
- Nie można wytłumaczyć miłości, którą czuje matka do córki. Jest bezwarunkowa. Widok twojego szczęścia uszczęśliwi także mnie.
- Ale przecież już jestem szczęśliwa – zaprotestowałam.
Uniosła brew.
- Czyżby?
Westchnęłam.
- Nie muszę mieć chłopaka, żeby czuć się szczęśliwa, mamo. Jest całkowicie dobrze...
- Spędzić resztę życia w samotności? – przerwała.
- Chciałam powiedzieć: jest całkowicie dobrze z tobą i Jasperem.
- Jasper i ja bardzo cię kochamy – powiedziała, łapiąc moją dłoń. – Ale to nie to samo, co romantyczna miłość. Chcę, żebyś jej także doświadczyła, wiążąc się z kimś, kto ma ci do zaoferowania cały świat.
Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć, ale zauważyłam, że koło naszego stolika stoi Jacob. Położył talerz Renee naprzeciwko niej, a potem podał mi mój. Uśmiechnął się i mrugnął do mnie.
Czy usłyszał, co właśnie powiedziała mama?
Reszta lunchu minęła mi szybko w towarzystwie niezwykle wyrozumiałej i cudownej Renee. Kiedy kelner przyniósł nam rachunek, dyskretnie podsunął mi także złożony kawałek papieru. Otworzyłam świstek, gdy chłopak już sobie poszedł i zobaczyłam, że zapisał na nim swoje imię i nazwisko, numer telefonu oraz adres e-mail.
Prawie zaśmiałam się na głos. Pierwszy raz przydarzyło mi się coś takiego. Jacob wydawał się miłym chłopakiem, ale moje serce zostało już przez kogoś zajęte, a nawet jeśli ten ktoś woli Renee, to i tak nadal należy do niego.

*************************************

Mama podrzuciła mnie do domu wczesnym popołudniem. Spędziłyśmy razem kilka godzin, spacerując po Seattle i rozmawiając. Po lunchu nie poruszałyśmy już tematu Edwarda. Do czasu, aż w końcu znalazłyśmy się na naszym podwórku…
- Spotykam się z kimś dziś wieczorem – odezwała się, a ja uniosłam jedną brew. Już?! – Tylko pochopnie mnie nie oceniaj! – dodała figlarnie. – W każdym razie, odstawiłam cię pod same drzwi, a teraz wybieram się w swoją drogę. Ach, chyba powinnaś zadzwonić do Edwarda i powiedzieć mu o tym, co się stało.
No tak. Jeszcze nie wytłumaczyłam się ze swojej nieobecności. Miałam nadzieję, że to może zaczekać do jutra... Ciągle jestem przekonana, że w najlepszym wypadku Cullen mnie zwolni. Równie dobrze może to zrobić przez telefon, a ja nie musiałabym się fatygować do restauracji tylko po to, że zostać wezwaną do biura, a potem odesłaną z powrotem do domu…
Edward ma dwa całkowicie uzasadnione powody, by podziękować mi za współpracę. Po pierwsze: nie zadzwoniłam do niego, aby uprzedzić, że nie przyjdę do pracy. Po drugie: nasze prywatne relacje (może się mnie trochę bać ze względu na uczucia, jakie do niego żywię) przeszkadzałby w sprawach zawodowych.
Weszłam do domu i zauważyłam mamę Jaspera siedzącą na kanapie naprzeciw oparcia. Skuliła się i obgryzała paznokcie.
- Hej – przywitałam się z uśmiechem. – Gdzie Jasper?
Obróciła się, aby na mnie spojrzeć. Miała oczy wypełnione łzami i ze zdenerwowania trzęsły jej się ręce.
- W sklepie.
- Och – mruknęłam cicho. – Wszystko w porządku?
Pokręciła głową.
- Chcę wrócić do domu.
Westchnęłam i usiadłam na krześle.
- Przepraszam, ale naprawdę nie rozumiem, dlaczego chcesz tam wrócić.
- Bello. – Nachyliła się przez poręcz, więc znalazła się bliżej mnie. – Kiedy jesteś z kimś już tak długo, zaczynasz akceptować jego wady. To część tego, kim ta osoba jest. Każdy ma swoją jasną i ciemną stronę. Wszyscy jesteśmy zdolni do robienia zarówno tych złych jak i dobrych rzeczy. Nad moim mężem… zapanowała ta… ciemniejsza strona.
Chciałam się sprzeciwić i przypomnieć jej, że istnieją okrutni ludzie, którzy nie czują żadnych wyrzutów sumienia. Zdążyłam się już zorientować, że jej mąż należy do tej grupy.
- On jest dobrym człowiekiem, Bello – kontynuowała. – To nadal ten sam mężczyzna, w którym się zakochałam. Czasem widzę tego przebłyski. To powód, dla którego ciągle z nim jestem. Wiem, że kiedyś ten człowiek zabłyśnie jeszcze raz. – Uśmiechnęła się do siebie, mówiąc ostatnie zdanie.
Ta kobieta naprawdę wierzy, że on się zmieni… Nie mieści mi się to w głowie. Mąż ją krzywdzi, a ona sądzi, że dalej mogą ze sobą być?
Westchnęłam. Nigdy w pełni tego nie zrozumiem. Rozmawianie z nią na ten temat tylko podsyca nienawiść, jaką pałam do tego faceta.
- No cóż, muszę zadzwonić do swojego szefa i powiedzieć mu, czemu nie było mnie dzisiaj w pracy.
Spuściła wzrok na podłogę i sprawiała wrażenie, jakby czuła się winna.
- Przykro mi, że zadzwoniłam – szepnęła.
- Mi nie. – Uklęknęłam naprzeciw niej. – Cieszę się, że to zrobiłaś. To pierwszy krok, żeby stwierdzić, że z twoim mężem jest coś nie tak. Dobrze postąpiłaś. Przyznaję, że nie byłam bardzo zadowolona, kiedy odmówiłaś wyjścia z domu, ale rozumiem, że musisz stawiać po jednym kroku.
Nie odpowiedziała, więc ponownie wstałam i poszłam do kuchni, aby zadzwonić do Edwarda.
Wzięłam głęboki oddech i wybrałam numer jego komórki.
- Halo?
Błagam, nie zwalniaj mnie!
- Panie Cullen, tutaj Bella Swan. – Wywróciłam oczami. Panie Cullen? Racja. Bycie profesjonalistką na pewno pomoże…
- Bella. – Zabrzmiał tak, jakby odczuł ulgę. – Tak bardzo się o ciebie martwiłem. Gdzieś ty była? Wszystko w porządku?
Tak chyba nie zaczyna się gadka w stylu: „jesteś zwolniona”… Hm...
- Nic mi nie jest. – Znów spojrzałam w stronę salonu i dostrzegłam, że mama Jaspera interesuje się moją telefoniczną rozmową. Wciąż opierała się o poręcz kanapy, lecz miała spuszczoną głowę. – Nastąpiły pewne komplikacje, z którymi musiałam się uporać. Przepraszam, że nie zadzwoniłam, ale nie mogłam. Nie wzięłam ze sobą telefonu.
- Co się stało? – spytał przyjaznym tonem.
- Um, cóż… – Weszłam w głąb kuchni i ściszyłam głos. – Pewna kobieta zadzwoniła do mnie bardzo wcześnie rano i poprosiła, żebym jej pomogła. Miała problem z...
Nagle ktoś zaczął walić w wejściowe drzwi. Wybiegłam z kuchni do salonu. Mama Jaspera nadal siedziała na kanapie, patrząc w stronę ganku szeroko otwartymi oczami.
Po chwili ponownie rozległ się odgłos uderzenia.
- Czekaj – powiedziałam Edwardowi przez telefon. – Ktoś puka.
Otworzyłam drzwi. O mój Boże! To znowu on - ojczym Jaspera. Stanął na progu i patrzył na mnie zwężonymi oczami. Cofnęłam się, żeby zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, ale przytrzymał je ręką.
- Wynoś się stąd do jasnej cholery! – krzyknęłam do niego. – Nie powinno cię tu być! Zadzwonię na policję!
- Groźby bez pokrycia na mnie nie działają – wymamrotał.
Mama Jaspera zeszła z kanapy i podeszła do nas.
- Nawet o tym nie myśl! – ostrzegłam ją i stanęłam przed nią niczym jakiś ochroniarz. Jej mąż wszedł do domu, a ja wydarłam się na niego:
- Wynoś się z mojego domu!
- Bella?! Co się tam do cholery dzieje?! Nic ci nie jest? – zawołał Edward po drugiej stronie telefonu.
- Nie! – powiedziałam do słuchawki. – Niepożądany gość właśnie wtargnął do mojego domu!
- Okej, już jadę. Poczekaj tylko kilka minut - powiedział pośpieszne. Usłyszałam w tle, jak odpala silnik.
Ojczym Jaspera łypnął na mnie okiem, kiedy rozłożyłam ramiona i zablokowałam mu dojście do jego żony.
- Wynocha z mojego domu! Natychmiast!
- Jeśli oddasz mi tę dziwkę – powiedział, chwytając mnie i odpychając na bok. Uderzyłam o kanapę i jęknęłam. Ała... To bolało.
- Idziemy. – Ojczym Jaspera złapał żonę i szarpnął nią, kierując się do drzwi.
Pobiegłam i stanęłam tuż przed nim.
- Mój przyjaciel już tutaj jedzie! Skopie ci tyłek, jeśli jej nie zostawisz!
Zaśmiał się i przeciągnął żonę przez drzwi.
- Laurent! – krzyknęłam do niego. – Puszczaj ją!
Zignorował mnie i wyszedł z domu. Pobiegłam za nim i uderzyłam go w plecy. Odwrócił głowę w moją stronę i popchnął mnie. Poślizgnęłam się na trawie i wylądowałam na ziemi.
Usłyszałam pisk opon i nagle oślepiły mnie jasne światła samochodu. Laurent nadal trzymał swoją żonę i gapił się na samochód. Drzwiczki się otworzyły, a ja się podniosłam.
- Bella! – zawołał Edward.
Przybiegł do nas i stanął naprzeciw mnie, dysząc.
- Nic ci nie jest?
Spojrzałam na Laurenta.
- Nie będzie, jeśli zobaczę tego dupka w więzieniu.
Edward spojrzał na niego i jego żonę.
- To nie powinno zająć zbyt dużo czasu. Zadzwoniłem po policję, kiedy tu jechałem.
Jakby na potwierdzenie tych słów w oddali rozległ się dźwięk syreny radiowozu. Laurent zaczął wyraźnie panikować, a mama Jaspera zaszlochała.
Edward podszedł do mnie, więc przestrzeń między nami stała się mniejsza. Przechylił głowę i delikatnie dotknął mojego ramienia.
- W porządku?
Na dźwięk tonu jego głosu przeszedł mnie dreszcz.
- Tak – wyszeptałam.
Poczułam, że niezaprzeczalnie coś mnie do niego ciągnie. Chciałam, żeby zrobił krok w moją stronę, by przestrzeń między nami nie istniała, ale wtedy zostałam brutalnie ściągnięta do rzeczywistości. Laurent krzyczał na swoją żonę, a potem uciekł w kierunku samochodu. Czerwone i niebieskie światła ukazały się w momencie, kiedy sam wślizgnął do swojego auta.
Edward odsunął się, a mama Jaspera podbiegła do samochodu Laurenta, krzycząc i płacząc. Ruszyłam za nią i odciągnęłam ją stamtąd, obejmując w talii. Pochyliła się do przodu i szlochała.
- Nie mogę go stracić! – załkała.
Edward podążył za mną i podszedł do jednego z funkcjonariuszy. Laurent utknął w swoim samochodzie, otoczony przez radiowozy policyjne. Uderzył w kierownicę i zaczął kląć tak głośno, że nie mogłam usłyszeć jego płaczącej żony.
Kolejna godzina była istnym szaleństwem. Musiałam rozmawiać z policją o zaistniałych wypadkach. Laurenta aresztowano. Dzięki Bogu! Mama Jaspera kontynuowała szlochanie i nie chciała z nikim rozmawiać. Jasper wrócił, gdy policja wciąż tu była. Wkurzył się i chciał wiedzieć, co się wydarzyło. Wyjaśnił, że wbrew moim przewidywaniom nie poszedł dzisiaj na komisariat. Powiedział, że chciał spędzić dzień z mamą i udać się tam jutro. Cóż, teraz już mu trochę nie po drodze.
Edward ciągle przeczesywał włosy palcami. Chciałabym wiedzieć, o czym myśli. Kiedy policja odjechała i cały ten dramat się skończył, znowu powróciło to dziwne napięcie i niezręczność pomiędzy nami.
Teraz, gdy już dowiedziałam się, że on i moja matka nie są ze sobą... ciężej przebywało mi się blisko niego. Nie mieliśmy zbyt wielu okazji, by porozmawiać na osobności, bo musiałam wyjaśnić Jasperowi, co się stało. Edward poszedł sobie zaraz po tym, jak spytał, czy jestem pewna, że wszystko ze mną w porządku. Powiedziałam, że tak, a wtedy zapytał, czy mogłabym jutro przyjść do restauracji wcześniej, bo musi ze mną o czymś porozmawiać.
Miałam trudności z zaśnięciem. W mojej głowie ciągle rozbrzmiewały jego słowa. Jutro chce mnie zobaczyć wcześniej, zanim ktokolwiek inny tam będzie. O czym będzie ze mną rozmawiać? Czy zmieni zdanie i mnie zwolni? Czy zdał sobie sprawę, że ciągle natrafiam jakieś nieszczęścia i nie chce się w to mieszać?
Chyba muszę poczekać do jutra, żeby się o tym przekonać.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mizuki
Zły wampir



Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 11:42, 27 Lip 2009 Powrót do góry

Szczerze mówiąc, nie wytrzymałam i sięgnęłam po oryginał. Mój angielski nie jest najlepszy, ale i tak jestem w stanie zauważyć jak dobre i miłe dla oka jest te tłumaczenie i jak przydatne dla osób, które w językach obcych czują się słabiej. Zaszłam chyba do 17tego rozdziału, po czym stwierdziłam, że chyba się trochę zamotałam (tj. czegoś nie zrozumiałam i przez to poczułam się w penym momencie zagubiona XD), a po drugie za bardzo sie męczę, czytając po angielsku, więc poczekam na tłumaczenie dalszych partów.

To, co możemy tutaj przeczytać, to ogrom roboty. I to roboty bardzo dobrej :) Dziękuję po raz kolejny za poświęcony czas, bo efekty są świetne :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Pon 12:15, 27 Lip 2009 Powrót do góry

Świetny rozdział, nie mogła się doczekać na rozmowę Belli i Renee, świetnie idzie Ci tłumaczenie, lekko się czyta i jest przejrzyste :) Duży plus :) z tego co wiem nie ma błędów i dlatego cały rozdział wchłonęłam za jednym zamachem :) Oczywiście nie podoba mi się moment, w którym zostało zakończone ale to już chyba wina autorki nie wasza więc mam prośbę o dodanie rozdziału jak tylko będzie taka możliwość :)

pozdrawiam
n/z


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
namesse
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Forks

PostWysłany: Pon 13:05, 27 Lip 2009 Powrót do góry

Świetny rozdział. Cieszy mnie fakt, że ojczym Jaspera, w końcu trafił za kratki. Mimo wszystko dziwi mnie zachowanie Jego matki, ale Ona przyzwyczaiła się już do takiego zachowania, ze strony męża, więc nie chciała Go stracić. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, abym mogła dowiedzieć się, co Edward ma do powiedzenia Belli. A co do Renee - zapewne ma zamiar spotkać się z Philem :) Życzę weny w dalszym tłumaczeniu.

Pozdrawiam,
namesse


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mirell.
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wROCK | Tam gdzie szczęście wchłania się z powietrzem.

PostWysłany: Pon 13:45, 27 Lip 2009 Powrót do góry

-aaaaaaaaaa! - moja pierwsza reakcja, gdy zobaczyłam nowy rozdział! Zanim zasiadłam do czytania wykonałam taniec zwycięstwa. xD Ubóstwiam tego ff.
Renee jest świetną matką, mimo wszystko dobrze poradziła sobie z nową sytuacją. Jej rany się zagoją za pewne dzięki spotkaniami z Philem. Czyli jeden kłopot z głowy.
Mama Belli szybko znalazła sobie kogoś na zastępstwo za Edwarda, pewnie Phil to będzie już ten jedyny. Co do mamy Jaspera... ja również tak jak Bella nie rozumiem jak ona może się tak dawać. Ta miłość, którą żywi do Laurenta jest dla mnie nie do pojęcia. Bardzo dobrze, że w końcu ten cały jej mąż trafi do więzienia. I wszystko dzięki zaradności Edwarda Wink Co do Jaspera, to on również nie miał łatwo w swoim życiu, poświęcał się dla matki. Lubię goo. Wink Mam nadzieję, że w końcu dostanie coś od życia i wątek jego i Alice się rozwinie ^^ Wkurzyłam się na Jacoba, jak on mógł w ogóle dać Belli swój numer? Wtedy skojarzyło mi się to z takimi kelnereczkami co dają swoje numery w wiadomym celu xdd No ale Jacoba o to nie podejrzewam, może zostanie z Bellą przyjaciółmi. Co do sytuacji między Bellą, a Edwardem to jestem strasznie ciekawa jak potoczy się ich dalsza sprawa. Czy od razu zaczną się spotykać, czy trochę odczekają. Czy będą mieć wątpliwości. Jestem strasznie ciekaw jak rozwinie się ta ich rozmowa, pewnie będzie to przełom. Uwielbiam to ff za wszystko. Za to zamieszanie, za kiełkujące uczucie Belli i Edwarda... po prostu. I prawdopodobnie za styl w jakim został napisany/przetłumaczony. Bo tłumaczysz świetnie. Czyta się płynnie, nic nie zgrzyta, tekst jest przejrzysty. Podoba mi się :D
Czekam niecierpliwie na dalsze rozdziały i życzę dużo veny.
pozdrawiam,M.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
minka123
Człowiek



Dołączył: 26 Lip 2009
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 15:44, 27 Lip 2009 Powrót do góry

Świetnie opowiadanie. Cieszę się, że w końcu Laurent trafił za kratki. Mam nadzieję, że na długo.Wkurza mnie trochę zachowanie matki Jaspera, że go tak cały czas broni. Niby rozumiem, że jest w nim zakochana, ale powinna coś z tym zrobić.Renee pewni teraz będzie z Philem :D Twoje tłumaczenie jest świetne, tekst czyta się lekko i przyjemnie.Czekam na kolejny rozdzialik. Weny życzę.
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez minka123 dnia Pią 14:36, 31 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Pon 16:01, 27 Lip 2009 Powrót do góry

Na nowy rozdział zareagowałam dokładnie tak jak poprzedniczka - piskem xD Zduszony, ale zawsze :D
Tak mnie wciągnęło, że nie zwracałam uwagi na żadne bodźce zewnętrzne :D
Rozdział niesamowity! Rozwój akcji świetny :D
Zdarzyło się chyba wszystko, co chciałam, żeby się zdarzyło.
Chociaż bardzo, ale to bardzo brakowało mi Jaspera... Zdecydowanie za mało go było!
Teraz natomiast muszę powstrzymywać się, żeby z moim łamanym angielskim nie przeczytać oryginału.. Eh xD
Proszę, powstrzymaj mnie i przetłumacz kolejny rozdział prędko! xD Nie mogę się doczekać porannego spotkania Eda i Belli!
Co do samego tłumaczenia: czyta się lekko, szybko i przyjemnie. Oby tak dalej :D
Życzę weny, czasu i chęci do tłumaczenia :)


Pozdrawiam,
Swan


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pon 16:25, 27 Lip 2009 Powrót do góry

Rozdzialik przetłumaczony bardzo dobrze, świetnie się czytało. Zawiera zwroty akcji, nawet zaskakujące:)
Bardzo obrazowo przedstawia opisy emocji targających Bellę przy rozmowie z matką. Aż było jej mi szkoda :) Dobrze potoczyła się ta rozmowa, zastanawiałam się jak powinna wyglądać i chyba właśnie tak jak napisała autorka a Ty to przetłumaczyłaś. Zakoczyło mnie trochę najście Jaspera ojca w domu Belli ale dzięki temu Edward mógł pokazać swoją bohaterską stronę Wink
Czekam na kolejne rozdziały, życzę dużo czasu i przyjemności na tłumaczenie :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
yeans-girl
Wilkołak



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok

PostWysłany: Pon 22:46, 27 Lip 2009 Powrót do góry

Ah! Przeczytałam go zaraz jak tylk ukazał się na chomiku ale nie miałam okazji skomentowac. A więc tak, przetłumaczone zawodowo. Jak zawsze lekko i przejżyście. nie mogę sie doczekac kolejnego rozdizału, bo ciekawa jestem jak będzie wyglądała rozmowa między Edwadem i Bellą. Za cztery dni, tak? Może jakoś dotrwam do tego czasu i dowiem się czy będą ze sobą czy nie. Przepraszam, że tak mało nabazgrałam, ale jestem znęczona, a powstrzymac się nie mogłam :)
Życzę weny i czasu.

pozdrawiam,
yeans-girl


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AnnEdward
Człowiek



Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Wto 10:33, 28 Lip 2009 Powrót do góry

świetny rozdział ^^
Renee to dorosła kobieta więc postąpiła dojrzale odchodząc na bok by jej córka była szczęśliwa.
Ciekawe jak potoczy się rozmowa Edwarda i Bellą , oby byli szczęśliwi razem^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anahi_true_love
Nowonarodzony



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 10:22, 29 Lip 2009 Powrót do góry

Ranny to co piszesz jest świetne !Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału !Bardzo bym chciała żeby Edward i Bella byli już razem i jestem bardzo ciekawa tej ich rozmowie więc czekam z niecierpliwością


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
.:.:.Alice.:.:.
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Cze 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 17:20, 29 Lip 2009 Powrót do góry

no cóż. nigdy nie jestem oryginalna w stosunku do pisania komentarzy. bo ten ff jest świetny i wszyscy to już napisali. bo jest boski - tez było. i co ja mam napisać? to niesprawiedliwe. Wink no więc. w końcu koniec z tym ojczymem Jaspera. koniec z Renee i Edwardem. może początek Bella - Edward. no i git, majonez. ciekawe co z ta rozmową. już nie mogę się doczekać. Mr. Green Mr. Green Mr. Green wena i tym podobne. .A.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mercy
Zły wampir



Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 33 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Krainy Wróżek

PostWysłany: Śro 23:16, 29 Lip 2009 Powrót do góry

Ten ff ma w sobie to coś, oczywiście nie mogła się powstrzymać i przeczytałam ostatni rozdział, bo musiałam po prostu wiedzieć czy się dobrze skończy i już wiem, ale teraz czytam jak wszyscy każdy rozdział po kolei żeby wiedzieć co się będzie działo... Bardzo ładnie moim zdaniem tłumaczysz, błędów nie wiedziałam bo i nie szukałam... czyta się lekko co oznacza że i styl masz bardzo dobry... żeby nie słodzić za dużo to napiszę jeszcze że czekam na każdy nowy rozdział z niecierpliwością.
Pozdrawiam Mercy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
martuśka92
Nowonarodzony



Dołączył: 10 Lip 2009
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:23, 30 Lip 2009 Powrót do góry

o rany, genialne..kawał dobrej, wlasciwie to wspaniałes roboty.gratuluję.i czekam z niecierpliwoscia na kolejne rozdziały..

co sie wydarzy z Bella i Edwardem?;> dzieki Bogu Renee wiedziała co powinna zrobic..instynkt matki :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marta_potorsia
Wilkołak



Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda

PostWysłany: Czw 21:06, 30 Lip 2009 Powrót do góry

Zdecydowanie, pierwszą myślą, jaka mi przyszła do głowy po przeczytaniu tego rozdziału, była ta dotycząca matki Jaspera - biedna, zniewolona przez miłość kobieta. Przykre, że ludzie są tak zależni od innych, niszcząc siebie i swoje otoczenie.

Nie pamiętam, czy zostawiałam kiedyś już komentarz, ale w razie gdyby nie, napiszę tak: rewelacyjny (i zaskakujący) temat, rewelacyjna treść i rewelacyjne tłumaczenie. I oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie uznała, że beta (swoją drogą mam ogromny sentyment i uwielbienie do Igi, bo z kolei ja betuję jej teksty) też jest rewelacyjna. Ot co :)

Nie spotkałam się jeszcze z żadnym ff o takiej tematyce - i to jest zdecydowanie pociągające. Bardzo łatwo się czyta i oczywiście czeka dniami i nocami na to, aż Alice się zlituje i wstawi kolejny rozdział. I chwała Ci za nie, kobieto!

Póki co czekam na kolejne części. Lubię Twój styl, dlatego nie będę sięgać do oryginału, a poczekam na Twoje tłumacznie i wiem, że zostanie mi to wynagrodzone.

Nie rozpływam się więcej i życzę tego, co Ci potrzebne - wytrwałości w tłumaczniu.

Pozdrawiam, Marta


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marcia993
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 104 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?

PostWysłany: Pią 11:26, 31 Lip 2009 Powrót do góry

Ślicznie dziękuję za wszystkie komentarze. :) Od razu mówię, że następny rozdział pojawi się w poniedziałek po 12.00. :)
____________________________________

Rozdział jedenasty jest już przetłumaczony. :)
Możecie go znaleźć też na [link widoczny dla zalogowanych].

Enjoy! :)
____________________________________

Autorka: Peachylicious
Tłumaczyła: Alice_415
Beta: iga_s

Rozdział 11 – Catering, część 1.

EDWARD

Kiedy tylko skończyłem rozmawiać przez telefon z Renee, natychmiast wlepiłem wzrok w zegarek. Sekundy mijały jak minuty, minuty przeciągały się w godziny, a godziny sprawiały wrażenie dni…
Wszyscy wiedzieli, że dzisiaj lepiej nie wchodzić mi w drogę. Patrzyłem z wrogością na każdego, kto odważył się choćby zerknąć w moim kierunku. Myśli miałem wypełnione przeróżnymi wizerunkami Belli: Bella poszkodowana w wypadku samochodowym, Bella uwięziona w rozbitym aucie, Bella sama w jakimś odludnym miejscu, Bella porwana przez szaleńca z bronią, Bella krwawiąca, Bella krzycząca, Bella płacząca… Bella. Bella. Bella!
Dlaczego, do diabła, nikt jeszcze nie zadzwonił i nie powiedział, gdzie ona jest?!
Jak Renee może trzymać mnie tak długo w niepewności? Czy ona naprawdę nie wie, co przytrafiło się jej córce? Czy obchodzi ją to, że niczym wariat już wiele razy wychodziłem z restauracji tylko po to, żeby zaraz z powrotem do niej wrócić? Miałem ochotę wsiąść do samochodu i rozpocząć poszukiwania na własną rękę, ale ostatecznie zrezygnowałem z tego pomysłu. Muszę zostać, bo Bella może tutaj przyjść.
Cholera! Dlaczego Renee nie oddzwania?! Moim zdaniem istnieją jedynie dwa wyjaśnienia: pierwsze – nie ma żadnych nowych wiadomości, drugie – odkryła, co się stało z jej córką, ale tak ją to zdołowało, że nie potrafi wykrztusić z siebie ani słowa… Błagam, niech to będzie opcja numer jeden!
Pukanie do drzwi gabinetu sprawiło, że oderwałem wzrok od zegara. Kimkolwiek są przybysze, muszą przygotować się na niezłą awanturę. Powinni wiedzieć, że lepiej mi nie przeszkadzać, kiedy… kompletnie nic nie robię.
Chyba że... Chyba że to Bella. Wstrzymałem oddech. Proszę, niech choć raz mam rację!
Klamka się obróciła, a ja cały zesztywniałem, siedząc na swoim miejscu. No dalej, Bello, to musisz być ty!
Zawiasy zapiszczały i pomiędzy drewnem a futryną ukazała się niewielka szpara. Następnie drzwi zaczęły się otwierać z prędkością cala na sekundę, a mój niepokój gwałtownie wzrósł. Bella. Bella. Bella…
Po chwili dostrzegłem bladą dłoń. Bella. Bella. Bella…
W gabinecie pokazała się głowa z ciemnymi włosami. Bella. Bella. Bella…
W końcu napotkałem spojrzenie ciemnobrązowych oczu i natychmiast się rozluźniłem. Alice.
Położyłem łokcie na biurku i ukryłem twarz w dłoniach. Na krótką sekundę zamknąłem oczy i głęboko odetchnąłem przez nos.
Gdy podniosłem powieki, zacisnąłem szczękę. Nie mam nastroju na przyjacielskie rozmowy, więc lepiej, żeby ta, która w tej chwili mnie czeka, dotyczyła spraw biznesowych.
- Przyszłam nie w porę? – Alice weszła do biura i zamknęła za sobą drzwi. Oczywiście zadała to pytanie wyłącznie dla formalności. Wyraźnie nie interesuje jej, czy pora jest właściwa, czy też nie, bo i tak sama się wprosiła.
Spojrzałem na nią bez słowa, ale to jej nie zraziło. Podeszła do mojego biurka i usiadła na stojącym obok krześle.
- Więc… – Uśmiechnęła się promiennie i założyła nogę na nogę. – Albo nie. Lepiej sam zgadnij, o co chodzi.
Zamrugałem, a ona ściągnęła usta.
- Tak, masz rację. Zgadywanie to zajęcie dla trzecioklasistów.
Ponownie zamrugałem.
- Okej, więc posłuchaj – zaczęła. – Jutro wieczorem w rezydencji państwa Volturi jest wielkie, wykwintne przyjęcie. Zgadnij, kogo poprosili o zorganizowanie cateringu?
Westchnąłem i odchyliłem się na krześle.
- Racja, zapomniałam. – Pokręciła głową. – Żadnego zgadywania. W każdym razie, odpowiedź brzmi… ja! – pisnęła i zeskoczyła z krzesła. – Możesz w to uwierzyć, Edwardzie? Ta snobistyczna żona jednego z najbogatszych ludzi w Seattle namówiła którąś ze swoich młodych służących, żeby zadzwoniła do restauracji i poprosiła, żebym zarządzała cateringiem na ich przyjęciu! – Opadła z powrotem na krzesło z rozmarzonym uśmiechem na twarzy. – Zostało bardzo mało czasu na opracowanie jakiegoś planu, więc muszę zabrać się za to już teraz. – Przerwała i przyjrzała mi się badawczo.
Znów westchnąłem.
- Czego potrzebujesz?
Uśmiechnęła się.
- Pomocników. Wiesz, do gotowania i roznoszenia na talerzach przepysznego, rozpływającego się w ustach jedzenia, które sprawi, że pani Volturi zechce, abym obsługiwała wszystkie jej przyjęcia.
- Ilu osób potrzebujesz?
Postukała palcem dolną wargę.
- Tak właściwie to już wiem, kogo potrzebuję. Paul i Seth przydadzą się w kuchni. Rosalie, James, Victoria, Bella - zerknęła na mnie, gdy z jej ust padło ostatnie imię – i… Słuchaj, a co z twoim bratem? On chyba nie pracuje, więc mógłby ruszyć ten swój leniwy tyłek i zrobić coś pożytecznego dla społeczeństwa. Ta piątka mogłaby pracować jako kelnerzy i kelnerki… Och, no i oczywiście potrzebuję ciebie, żebyś nimi zarządzał albo ich niańczył… czy co tam sobie robisz.
Zastanowiłem się nad tym przez chwilę i doszedłem do wniosku, że ten plan rzeczywiście jest wykonalny. Rzecz jasna oprócz tej części z Bellą. Jej tu nawet nie ma i nie wiadomo, gdzie jest i czy nie grozi jej żadne niebezpieczeństwo.
- W porządku – powiedziałem. – Rozmawiałaś już z nimi?
Pokiwała głową.
- Z wszystkimi poza Bellą i twoim bratem. Przyciągnij go tu jakoś siłą, a Bella… No właśnie, co z nią? Nie powinna być teraz w pracy?
Zignorowałem pytanie dotyczące nieobecności córki Renee, bo nie odczułem potrzeby wciągania nikogo w moją dziwaczną obsesją na jej punkcie.
- Wykreśl Bellę z tego przedsięwzięcia i poproś o pomoc którąś z kelnerek.
Alice pokręciła głową niczym uparte dziecko.
- Nie. Przykro mi, ale nie zrobię tego. Już sporządziłam listę moich pomocników.
- Więc ją zmień – powiedziałem stanowczo.
Dotknęła językiem kącika swoich ust.
- Nie – powtórzyła, przeciągając środkową samogłoskę.
- Bella uprzedziła mnie, że jest niezdarną osobą i nie czuje się dobrze w licznym towarzystwie – wyjaśniłem. – Nie będzie chciała tam pracować.
Alice wzruszyła ramionami.
- Jakoś ją przekonam.
Zwęziłem oczy.
- Do niczego nie będziesz jej przekonywać.
Wywróciła oczami.
- Wyluzuj, Edward. Uda mi się.
- Skąd wiesz? – zapytałem.
- Po prostu wiem. Kobieca intuicja i te sprawy.
- Jasne – odpowiedziałem z powątpiewaniem.
- Jeśli ty jej nie zapytasz, to ja to zrobię – zagroziła. – Albo nie, nie zapytam. Po prostu oznajmię jej, że dostała pracę jako kelnerka na wykwintnym przyjęciu. Znasz mnie, będę ją dręczyć do czasu, aż padnie na kolana i zacznie krzyczeć, że z chęcią się na to zgadza. Dopiero wtedy odpuszczę.
Pokręciłem głową.
- Alice, proszę, zostaw ją w spokoju.
Wstała z krzesła i spojrzała na mnie.
- Pierwsze, co zrobię jutro rano, to przybiegnę do niej i powiem jej, żeby zmieniła swoje plany na wieczór, bo pomaga mi przy cateringu.
Ta dziewczyna nigdy nie rzuca słów na wiatr. Gdyby jakimś cudem Bella zjawiła się tu jutro rano, to na pewno biedaczka zostanie zbombardowana śmiesznymi prośbami Alice. Muszę jakoś do niej dotrzeć, zanim ona to zrobi.

*************************

Resztę popołudnia i część wieczoru spędziłem na próbie znalezienie sobie zajęcia, które pozwoliłoby mi przestać myśleć o Belli. Zauważyłem, że kiedy nie zajmuje ona całej mojej uwagi, potrafię zachowywać się całkiem normalnie.
Właśnie wyszedłem z restauracji i wsiadłem do samochodu, gdy mój telefon zaczął dzwonić. Przed odebraniem zerknąłem na numer osoby, która próbowała ze mną porozmawiać.
- W domu nie ma jedzenia – usłyszałem w słuchawce głęboki, męski głos przywodzący na myśl nieco natrętne dziecko.
- Jak to „nie ma jedzenia”? Emmett, cała spiżarnia jest nim wypełniona! Znajdziesz tam zupy, warzywa i...
- Ujmę to inaczej – przerwał mi. – W domu nie ma żadnego jadalnego jedzenia.
Jęknąłem i złapałem się za grzbiet nosa.
- Dobrze. Jestem właśnie w samochodzie. Zaraz wpadnę do supermarketu. Co chcesz?
Podyktował mi produkty, po których normalny człowiek pęknąłby jak balon. Uśmiechnąłem się pod nosem przed odłożeniem słuchawki i skierowałem się do najbliższego sklepu, żeby kupić mu tę niezdrową żywność.

*************************

Przeglądałem różne rodzaje doritos, próbując sobie przypomnieć, jaki lubi mój brat. Mogłem kupić po paczce każdego typu i zmarnować mnóstwo pieniędzy lub do niego zadzwonić i po prostu spytać. Po kilku sekundach zdecydowałem się na to drugie rozwiązanie i zacząłem szukać komórki.
Zadzwoniła dokładnie wtedy, gdy ją chwyciłem. Uniosłem brwi. Czyżby Emmett potrafił czytać mi w myślach? Rzucenie okiem na wyświetlacz szybko wyprowadziło mnie z błędu. Na ekranie pojawiło się: „Renee – dom”.
Wziąłem głęboki oddech. I oto nadeszła chwila, na którą tak czekałem. Teraz Renee powie mi, czy z Bellą wszystko w porządku, czy…
Wcisnąłem zielony klawisz i przyłożyłem telefon do ucha.
- Halo? – Udało mi się nie zabrzmieć ochryple.
- Panie Cullen, tutaj Bella Swan.
Bella? Moje serce na kilka sekund przestało bić, a w żołądek podskoczył do gardła, jakbym właśnie zjeżdżał w dół w wagoniku kolejki górskiej.
- Bella. – Odetchnąłem z ulgą. Och, dzięki Bogu! Nie wydaje się, żeby była ranna, więc pewnie ma się nieźle. Ale gdzie się podziewała? - Tak bardzo się o ciebie martwiłem. Gdzieś ty była? Wszystko w porządku?
- Nic mi nie jest. Nastąpiły pewne komplikacje, z którymi musiałam się uporać. Przepraszam, że nie zadzwoniłam, ale nie mogłam. Nie wzięłam ze sobą telefonu.
Poczułem się tak, jakbym wreszcie głęboko odetchnął. Moja klatka piersiowa się rozluźniła i już mi się nie zdawało, że coś ją ogranicza. Wydawało mi się nawet, że się śmieję.
- Co się stało? – spytałem ze spokojem delikatnym i przyjaznym głosem.
- Um, cóż… – szepnęła, chcąc chyba uczynić tę rozmowę bardziej prywatną. – Pewna kobieta zadzwoniła do mnie bardzo wcześnie rano i poprosiła, żebym jej pomogła. Miała problem z...
Nagle w słuchawce zapanowała cisza. Cofnąłem telefon, żeby zobaczyć, czy przypadkiem się nie rozłączyłem. Nie. Bella nadal powinna być po drugiej stronie. Już miałem zacząć ją wołać, ale znienacka usłyszałem jej głos:
- Czekaj. Ktoś puka.
Kiwnąłem głową i wróciłem do przeglądania doritos. Zdecydowałem się w końcu na torbę „wiejskich smaków”. Jeśli to nie jest to, czego chce Emmett… No cóż, gorzej dla niego. Będzie musiał zadowolić się tym, co mu dam i to polubić.
- Wynoś się stąd, do jasnej cholery!
Zamarłem. Teraz moje serce opadło ku żołądkowi… Bella wrzasnęła na kogoś po drugiej stronie telefonu. Tylko na kogo?
- Nie powinno cię tu być! Zadzwonię na policję!
Moje serce prawie eksplodowało, gdy ponownie usłyszałem jej krzyk. Wytężyłem słuch, by dowiedzieć, co się tam dzieje. Wypuściłem z rąk paczkę chipsów i natychmiast ruszyłem w kierunku wyjścia, zostawiając przy półce koszyk. Zignorowałem zirytowane spojrzenia innych kupujących, gdy się obok nich przeciskałem. Ktoś zaczął coś mówić, ale ja od razu wybiegłem ze sklepu i popędziłem prosto do mojego samochodu.
- Bella?! Co się tam do cholery dzieje?! Nic ci nie jest? – zawołałem do telefonu.
- Nie! Niepożądany gość właśnie wtargnął do mojego domu!
Cholera! Poszukałem kluczyków i otworzyłem drzwiczki auta.
- Okej, już jadę. Poczekaj tylko kilka minut. – Odpaliłem silnik, zanim jeszcze zdążyłem zamknąć się w samochodzie. Trzymaj się, Bello! Na szczęście ten sklep znajdował się tylko kilka bloków od jej domu.
Przysięgam, że jeśli coś się jej stanie... nie biorę odpowiedzialności za swoje czyny. Zmrużyłem oczy i próbowałem skoncentrować się na jeździe. Nadal nie wypuściłem komórki z wolnej dłoni. Muszę się uspokoić, zanim spowoduję jakiś wypadek.
Z słuchawki dochodziły stłumione okrzyki Belli. Brzmiały tak, jakby dziewczyna była w jakimś tunelu. Pewnie zostawiła gdzieś telefon. Szybko przełączyłem się na inną linię i wykręciłem numer 911. Pospiesznie wyjaśniłem, że włamano się do mieszkania Swanów, a jakaś kobieta zapewniła, że już wysyła patrol. Z powrotem przełączyłem się na linię rozmowy z Bellą, ale niczego nie usłyszałem. Ani słowa…
Rzuciłem komórkę na fotel pasażera i chwyciłem za kierownicę tak mocno, że kłykcie pobielały mi tak, że już bardziej nie mogły.
Kiedy w końcu ujrzałem dom Renee i jej córki, zobaczyłem dwie osoby stojące na trawniku, mężczyznę i kobietę. Potem dostrzegłem również samą Bellę siedzącą na ziemi. Nie wyglądała jednak tak, jakby właśnie postanowiła zrobić sobie krótką przerwę od krzyków, tylko tak, jakby została odepchnięta… Zacisnąłem szczękę dokładnie w momencie, gdy przycisnąłem hamulec, zatrzymując się na środku drogi. Policjanci jeszcze nie przyjechali, więc na razie musiałem ich zastąpić.
Wyszedłem na zewnątrz i zobaczyłem, że dziewczyna się podnosi.
- Bella! – krzyknąłem i natychmiast pobiegłem się we właściwym kierunku. Gdy już znalazłem się obok niej, zacząłem ciężko dyszeć z powodu szaleńczego biegu.
- Nic ci nie jest? – spytałem, jednocześnie oglądając jej twarz. Żadnych ran. Żadnych siniaków. Żadnych śladów cięcia.
Popatrzyła na mężczyznę stojącego obok niej, który trzymał blisko siebie jakąś kobietę.
- Nie będzie, jeśli zobaczę tego dupka w więzieniu.
Zerknąłem na niego i poczułem, że zadrżała mi ręka. Zapragnąłem uderzyć go pięścią prosto w twarz.
- To nie powinno zająć zbyt dużo czasu. Zadzwoniłem po policję, kiedy tu jechałem. – Co on do cholery zrobił, że Bella go tak bardzo nienawidzi?! I kim do diabła jest ta kobieta? Zanim oszaleję, powinienem usłyszeć kilka odpowiedzi!
Już prawie ją spytałem, co się stało, ale usłyszałem w oddali wyjące syreny. Zbliżały się całkiem szybko. Nadal chciałem przywalić temu gościowi, więc przybliżyłem się do Belli i dotknąłem jej ramienia. Musiałem zająć czymś ręce, zanim zrobiłbym coś, za co by mnie aresztowano.
- W porządku? – spytałem.
- Tak – wyszeptała.
Ponownie miałem zapytać, o co tutaj chodzi, ale wtedy usłyszałem, jak ten mężczyzna zaczął przeklinać, a następnie odepchnął kobietę i pobiegł do samochodu, który, o ile się nie myliłem, należał od niego. Po chwili jednak przyjechali policjanci i go aresztowali.
Bella wreszcie mi wyjaśniła, co wydarzyło się dzisiaj rano i dlaczego on był w jej domu. Pokręciłem głową w niedowierzaniu. Nie dość, że matka Jaspera naraziła ją na niebezpieczeństwo, to ona się jeszcze dla niej poświęcała! Pewnie nie wyglądało to tak melodramatyczne, ale niezmienny pozostaje fakt, że ta dziewczyna działała zupełnie bezinteresownie. Nigdy wcześniej nie spotkałem takiej osoby jak ona.
Przed powrotem do domu poprosiłem ją jeszcze, aby jutro stawiła się w restauracji trochę wcześniej. Chciałem z nią porozmawiać i dać jej szansę umknięcia przed Alice, zanim ta zaczęłaby swoje wywody. Ale o ile poznałem Bellę, to i tak zgodzi się na przyjęcie propozycji. Taka już jest. Jeśli nawet nie chce czegoś robić, to i tak to zrobi.
Kiedy oznajmiłem jej, że powinniśmy porozmawiać, popatrzyła w moją stronę z dziwnym smutkiem. Przypomniało mi to o niedawnym rozstaniu z Renee. Czy Bella wiedziała już, co się stało pomiędzy mną a jej matką? Czy tamta odbyła z nią tę samą rozmowę, którą przeprowadziliśmy między sobą? Czy dziewczyna obawiała się teraz moich intencji wobec niej? Czy pomyślała, że miałem zamiar zacząć z nią flirtować?
Nagle przypomniało mi się, że podczas naszej ostatniej rozmowy telefonicznej nazwała mnie „panem Cullenem”. Nigdy wcześniej jej się to nie zdarzyło. Czyżby chciała dać mi do zrozumienia, że łączą nas tylko służbowe stosunki i że nie chce, aby to się zmieniło? W końcu jestem jej szefem… Renee chyba błędnie zinterpretowała uczucia swojej córki wobec mnie…
Nie spałem dobrze tej nocy. Budziłem się co pół godziny. Nie potrafiłem pozbyć się z myśli obrazu Belli. Jak cokolwiek może się między nami zmienić, jeśli ona trzyma dystans i dziwnie się zachowuje w moim towarzystwie? Pewnie nic do mnie nie czuje, więc powinienem zostawić ją w spokoju…
Postanowiłem zmusić się jakoś do zaśnięcia, bo zapowiadał się ciężki dzień. Alice prawdopodobnie będzie się denerwować przygotowaniami, a w takiej sytuacji przebywanie w pobliżu niej to prawdziwa tortura. A potem pójdziemy jeszcze na przyjęcie. Kto wie, ile czasu to zajmie…

--------------------------------------------------------------------------------

BELLA

Kiedy w końcu przybyłam do restauracji, zamieniłam się w kłębek nerwów. Wiedziałam, że Edward i moja mama na pewno ze sobą zerwali, a on prawdopodobnie zdawał sobie sprawę z tego, że się w nim podkochuję. To mogło go trochę zaniepokoić. A jeśli chce porozmawiać ze mną właśnie na ten temat? Czy powie mi, żebym dała sobie z nim spokój i zaczęła szukać kogoś, kto odwzajemni moje uczucia? Zwolni mnie?
Odchrząknęłam i zapukałam do jego gabinetu.
Drzwi otworzyły się niemalże natychmiast i stanęłam twarzą w twarz z Edwardem. Miał nieco przekrwione oczy, jakby czuł się wyczerpany i nie spał dobrze minionej nocy. Cóż, czyli jest już nas dwoje.
- Wejdź - powiedział łagodnie i usunął się z przejścia, żebym mogła podążyć za nim w głąb pokoju.
Wykręciłam nerwowo ręce i spojrzałam na niego.
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać?
- Też życzę ci dobrego dnia – odparł z rozbawieniem.
Przygryzłam dolną wargę.
- Przepraszam, denerwuję się.
Zmarszczył brwi.
- Dlaczego?
- Bo właśnie zostałam wezwana do biura szefa.
Zachichotał.
- Spokojnie, nie wpadłaś w żadne tarapaty. Odpręż się.
Nie udało mu się mnie pocieszyć. Wciąż mógł przecież zacząć wypytywać o moje uczucia…
Spojrzałam wyczekująco w jego stronę i wskazał na krzesło stojące naprzeciw biurka. Zajęłam miejsce, podczas gdy on stanął przede mną, pochylając się nad stolikiem.
- Chciałbym cię o coś spytać, jednak musisz wiedzieć, że nie powinnaś czuć się do niczego zobowiązana – powiedział. – Zrobisz to, co uważasz za słuszne.
Moje serce zaczęło bić szybciej. Czy on... czy on zamierza zaprosić mnie na randkę?
- Tak? – spytałam nieśmiało.
- Wczoraj przyszła do mnie Alice – zaczął.
Alice? Co? Tego się nie spodziewałam.
- Dziś wieczorem zajmuje się obsługą przyjęcia – kontynuował. – Zbierze się tam zaledwie kilku bogatych ludzi, to naprawdę nic wielkiego. W każdym razie, Alice zapytała, czy mógłbym porozmawiać z tobą o tym, czy zechciałabyś jej pomóc.
Czyli chodziło mu tylko o catering? Naprawdę? Prawie zaczęłam się śmiać. Martwiłam się o nic! Stresowałam się praktycznie niczym! To niemożliwe!
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale Edward natychmiast mnie powstrzymał.
- Nie powinnaś czuć się do niczego zobowiązana – powtórzył. – Będę tam ja, Rosalie, Victoria i kilka innych znanych ci osób. - Przerwał, a jeden kącik jego ust powędrował w górę. – W tym mój brat. Chyba jesteście już ze sobą całkiem nieźle obeznani.
Zaczerwieniłam się.
- Wiesz, że nic między nami nie ma, prawda? – Musiałam się tego dowiedzieć. Nie miałam pojęcia, co nagadał mu Emmett.
Uśmiechnął się.
- Wiem, ale przecież miło pracować z osobą, do której coś się czuje. – Popatrzył mi ostrożnie w oczy, jakby mogły one zdradzić jakąś tajemnicę. Nie miał pojęcia, jak jego słowa były bliskie prawdy.
- Nie zadurzyłam się w Emmecie – powiedziałam stanowczo.
Obdarzył mnie spojrzeniem pełnym ulgi. Prawdopodobnie sądził, że moje spotkania z jego bratem byłyby tak samo dziwne jak jego randki z Renee. Nie przestał jednak przyglądać mi się badawczo. Czego wypatrywał?
- Okej – powiedział po krótkiej chwili ciszy. – Alice chce, żebyś wraz z innymi zajęła się roznoszeniem jedzenia. Ostrzegałem ją, że będziesz podchodziła do tego ostrożnie, ale ona podkreśliła, że chce właśnie ciebie.
Miał całkowitą rację - będę podchodziła do tego ostrożnie. Powiedział, że to przyjęcie dla kilku zamożnych ludzi. A co, jeśli przemieszczając się, wyleję coś na gospodarza i wszystko zrujnuję?
- Dobrze, zrobię to, ale pod jednym warunkiem – odparłam.
- Jakim? – zapytał.
- Mogę wziąć ze sobą Jaspera? – spytałam błagalnie. – Upewni się, że się nie kompromituję, a na dodatek ma doświadczenie.
Pokiwał głową.
- Nie będzie z tym żadnego problemu. Porozmawiaj z Alice. Na pewno spróbuje cię porwać w ciągu dnia i przekonać, żebyś zrobiła wszystko, czego ona chce.
- Okej. – Wstałam, żeby pójść na moją zmianę, ale drzwi do biura otworzyły się i stanęła w nich Alice z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
- Och, dobrze, że przyszłaś wcześniej! – Podeszła do mnie. – Jestem pewna, że Edward już cię poinformował o pracy, którą będziesz wykonywała wieczorem. Zmusiłam właśnie jedną dziewczynę, żeby zajęła dziś twoje miejsce jako hostessa, więc jesteś moja! Chodźmy gotować!
Popatrzyłam na Edwarda z niemą prośbą o pomoc. Westchnął i pokiwał głową.
- Jeśli bardzo cię zmęczy – powiedział do mnie Edward – po prostu zwiej i przybiegnij do mnie. Przejmę inicjatywę i jeśli zajdzie taka konieczność, to zamknę ją w szafie.
Miałam dziwne przeczucie, że skorzystam z jego propozycji.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
yeans-girl
Wilkołak



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok

PostWysłany: Pią 11:37, 31 Lip 2009 Powrót do góry

Cudowny rodział! Ale to już tradycja, że każdy jest fenomenalny.
Strasznie jestem ciekawa jak potoczy się to całe przyjęcie i przygotowania do niego i czy Bella skorzysta z propozycji Edwarda i ucieknie do niego. Trzymam kciuki żeby jak najszybciej porozmawiali ze sobą i wyjaśnili sobie wszystko.
Nie mam pojęcia jak dożyję do poniedziałku... Ale cóż jakoś muszę jeśli che się dowiedziec co będzie dalej bez siegania do odginału. Aha i a propos tłumaczenia to jak zawsze majstersztyk. Błędów nie wyłapałaml.
Pozdrawiam, życzę weny i czasu na tłumaczenie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marta_potorsia
Wilkołak



Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda

PostWysłany: Pią 11:44, 31 Lip 2009 Powrót do góry

Ohh, jaki waleczny ten Edward! Zrobi wszystko, byle by tylko nic nie stało się jego Belli... To mi się podoba. :)
Zdecydowanie lubię tę Alice. Widać, że dziewczyna zawsze stawia na swoim. Podoba mi się jej podejście do życia. I to, w jak swobodny sposób rozmawia ze swoim szefem - jakby był jej najlepszym przyjacielem, nie potrafiącym jej niczego odmówić.
Czyli w następnym rozdziale będzie impreza u Volturich? Coś czuję, że będzie się działo...

Droga Marto! Skoro w poniedziałek będzie 12 rozdział, to pewnie już jest przetłumaczony albo u bety. Dlatego życzę Ci (i Idze) cierpliwości przy rozdziale 13.

Pozdrawiam,
Inna Marta. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sonea
Wilkołak



Dołączył: 01 Maj 2009
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Kielce

PostWysłany: Pią 12:30, 31 Lip 2009 Powrót do góry

Edward jest świetny, ale nie wiem dlaczego uważa, że Bella nie jest nim zainteresowana? Mi też się wydaję, że coś się wydarzy u Volturich. I nie mogę się doczekać co. Mam nadzieję, że będzie to coś przełomowego.:p
Niby do poniedziałku nie jest daleko, ale jednak!
Czekam na kolejny rozdział;D

Pozdrawiam, Sonea.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin