FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Nienasycenie [Z] XX/XX [16.07.09] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 16:10, 15 Lip 2009 Powrót do góry

Błąd z bety już poprawiony, a resztę na razie zostawiam, żeby nie robić zamieszania jak thin tu zajrzy, bo jak ją znam to zajrzy i ci odpowie. :)

Co do współczucia - nie wiem czy drapieżnik współczułby zającowi - na pewno za to przejąłby się decyzją alfy w stadzie, tym się kierowałam. W końcu wampiry to już nie ludzie, a jeszcze nie zwierzęta. W zasadzie coś, czym wiele osób chciałoby być, a czym stają się jedynie skrajni socjopaci - pozdrawiamy Dextera, ale nawet u takich osób drobiazg może wiele zmienić, więc i u mnie spodziewajcie się kolejnych zakrętów. Tym razem z Jane, Aleciem, Jasperem, Alice i wampirami z Ruminii.

Thin, jesteś tylko człowiekiem - każdy może mieć gorszy dzień.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Śro 17:07, 15 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 19:31, 15 Lip 2009 Powrót do góry

AngelsDream napisał:

Thin, jesteś tylko człowiekiem - każdy może mieć gorszy dzień.


Wiem, przecież nie wytykałam braku przecinków złośliwie. To nie w moim stylu.
No i każdy się może mylić i nie zawsze można pracować na stuprocentowych obrotach. Thin z bety wywiązuje się bardzo, bardzo dobrze, o czym świadczy mała ilość uwag dotyczących poprawności językowej. To oczywiście zasługa dwóch osób, w dużej mierze autora, ale o becie też nie należy zapomnieć. Lubię czytać jej opowiadanie i teksty betowane przez nią. Skusiła mnie do powrotu do czytania Symfonii, tym że betuje to opowiadanie. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 0:17, 16 Lip 2009 Powrót do góry

Pernix, wiem. :) Ja to napisałam do Thin, żeby się aż tak nie przejmowała i nie zamartwiała. :) A teraz przed wami wielka chwila - ostatni rozdział i epilog. Instrukcja obsługi epilogu: kliknij na obrazek, powiększy się i będzie można przeczytać treść.

XIX

Jane przyjrzała się krytycznie swojemu odbiciu w lustrze. Odłożyła szczotkę i ułożyła palcami jasnobrązowe pasma. Tak było dużo lepiej. Ze szkatułki na biżuterię wyjęła skromny, srebrny pierścionek z niewielkim rubinowym oczkiem i założyła go na serdeczny palec prawej dłoni. Pasował idealnie, ale nie mogło być inaczej, skoro wybrał go dla niej brat. Uśmiechnęła się delikatnie i, wstając, poprawiła koszulę i krawat. Szerokie, brązowe spodnie zaprasowane w kant i pantofle na wysokim obcasie świetnie podkreślały idealną sylwetkę wampirzycy. Została przemieniona, mając zaledwie szesnaście lat - na zawsze utknęła na pograniczu dzieciństwa i dorosłości. Kiedy sięgnęła po marynarkę, rozległo się ciche pukanie do drzwi. Tuż przed zebraniem do jej prywatnych komnat nie mógł wejść nikt inny, tylko on. Szepnęła:
- Wejdź, Alecu.
Klamka opadła, zamek ustąpił z nieznacznym szczęknięciem, a po chwili przez uchylone drzwi wślizgnął się blady chłopak. Musnął wargami gładki policzek siostry i spytał:
- Gotowa?
- Prawie - odpowiedziała, zakładając marynarkę.
- Wyglądasz ślicznie - stwierdził, kładąc dłoń na policzku dziewczyny.
- Dziękuję - odparła, spuszczając wzrok.
Przez chwilę stali milcząc, a potem Alec pocałował Jane delikatnie, po czym odsunął się od siostry, starając się uspokoić.
- Już czas - oznajmił.
- Wiem. Chodźmy. - Jej głos brzmiał nienaturalnie chłodno, a złote oczy błyszczały złowrogo.

Gdy weszli do sali, ucichły rozmowy i tylko odgłos kroków rodzeństwa odbijał się echem od ścian. Ich moce zdawały się wibrować w powietrzu, kiedy przyglądali się zgromadzonej w pomieszczeniu grupie wampirów. Wierny dwór, kandydaci do Rady i delegacje z innych części świata - wszyscy zmęczeni oczekiwaniem. Napięci, nienawidzący siebie nawzajem i nieufni niczym zamknięte w za ciasnej klatce dzikie zwierzęta, którym ktoś za chwilę rzuci na pożarcie jeden mały ochłap mięsa. Jane zmrużyła powieki, skupiając wzrok na Cullenie, który uśmiechnął się wymownie. Oczywiście, że on wiedział - decyzja nie mogła być inna. Szczególnie biorąc pod uwagę dziwne wypadki przytrafiające się wcześniejszym członkom Rady. Z początku bliźniacy za wszelką cenę starali się utrzymać swoją silną pozycję, ale z biegiem czasu okazało się to bezsensowną praktyką. Tym razem postanowili więc poszukać sprzymierzeńca, który wzmocniłby Radę. Wyboru dokonali szybko, po kolei odrzucając kolejne kandydatury. Carlisle nie krył się ze swoimi zamiarami - przyszedł pewnego wieczoru do Aleca i poprosił o poświęcenie mu pięciu minut cennego czasu. Mówił spokojnie i pewnie, patrząc chłopcu w oczy. Chłopcu, który był starszy od Cullena o kilka stuleci i słynął z okrucieństwa i bezwzględności. Nie było tajemnicą, że Jane przewyższała swojego brata w tej materii. On powodował całkowite odrętwienie umysłu - wyłączał zmysły, ona przełamywała wolę przeciwnika niewyobrażalnym bólem, zadawanym samym spojrzeniem. W przeszłości trzymali się blisko Rady, ale jednak na jej uboczu - zawsze tylko ze sobą, bez względu na okoliczności. Nie dziwiło więc, że również do władzy doszli razem i obawiali się dopuścić do siebie kogokolwiek, kto mógłby im zagrozić. Carlisle wykorzystał więc wszystko, czego nauczył go jego stwórca. Wiedział, że o rozpatrzeniu propozycji zadecydują drobiazgi. Odpowiedzi nie uzyskał od razu. Został chłodno, ale uprzejmie wyproszony z prywatnych komnat Przewodniczącego Rady i nie pozostało mu nic innego, jak tylko oczekiwać na wiadomość. List nadszedł pięć tygodni po wizycie Cullena. Zawierał wyłącznie ogólniki, których osoba postronna nie mogła skojarzyć z niczym szczególnym, ale blondyn uśmiechnął się do siebie pod nosem - plan wchodził w decydującą fazę.

- Jasper Whitlock! - wykrzyknęli jednocześnie, a tłum zawrzał. Nie tego spodziewał się dwór i oficjalni kandydaci, ale wystarczyło ostre spojrzenie Jane, by na sali znów zaległa cisza. Kto śmiałby kwestionować decyzję tej, która przynosiła ból? Cullen pokiwał głową z aprobatą, dając znak reszcie rodziny, żeby zrobili przejście. Zza ich pleców wyszedł on. Z włosami idealnie zaczesanymi do tyłu, w czarnej koszuli z rozpiętym kołnierzykiem i obcisłych, skórzanych spodniach. Patrzył przed siebie i całym sobą pokazywał reszcie wampirów, gdzie dokładnie ma ich zdanie na swój temat. Było w tym wszystkim coś, co bulwersowało, a jednocześnie dawało nadzieję, że tym razem Trzeci z Rady przetrwa dłużej niż kilka miesięcy czy lat. Zimne spojrzenie, pewny krok i zaciśnięte w ostentacyjnym grymasie satysfakcji usta zapowiadały długą i owocną karierę polityczną, obfitą w ilość pozornych sprzymierzeńców i ukrytych wrogów. Jane i Alec spojrzeli na Jaspera, podając sobie ręce i wyciągając dłonie w kierunku mężczyzny. Kiedy utworzyli trójkąt, reszta wampirów w pomieszczeniu klęknęła, pochylając głowy. Rada Krwi znów była kompletna.

Carlisle zamknął za sobą drzwi i uśmiechnął się do Esme.
- Mam nadzieję, że spodoba ci się tutaj - powiedział.
Kobieta skinęła głową i rozejrzała się po pokoju, z którego mogli przejść do sypialni, małej biblioteki i łazienki. Dom został idealnie przystosowany dla mieszkańców i wszystkie okna w ciągu dnia zasłaniały solidne, metalowe rolety.
- Lubię Europę - odparła wampirzyca, przytulając się do kochanka.
- Cieszę się tym bardziej, że chciałbym cię o coś poprosić - szepnął wprost do jej ucha. Dziwne brzmienie jego głosu spowodowało, że mimowolnie zadrżała.
- Wiesz, że możesz mnie prosić o wszystko - odpowiedziała, wzmacniając uścisk.
Przez chwilę milczeli, a potem padły słowa, których Esme nie spodziewała się usłyszeć.
- Zostaniesz moją żoną, najmilsza?
Nie mogła się nie zgodzić. Nawet gdyby chciała, nie umiała mu odmówić. Nie pytała też o prawdziwe powody takiej decyzji - chciała wierzyć, że wynikała ona jedynie ze spędzonych razem lat i głębokich emocji, a Carlisle nie rozwiewał słodkich złudzeń.

Rosalie siedziała na maleńkim balkonie, patrząc na księżyc.
- Udało mu się - szepnęła do siebie.
I choć większość wampirów zgromadzonych na przyjęciu, które rozpoczęło się tuż po symbolicznym przyjęciu Jaspera do Rady, zachwycało się urodą wampirzycy, to jednak czuła się niekompletna i samotna. Znów oceniana według powierzchowności i stereotypów. Miała ochotę albo wszystkich rozszarpać, albo wyjść, ale otrzymała wyraźne instrukcje od Carlisle'a - bez względu na to, jak bardzo się jej to nie podobało, zlecił kobiecie rolę słodkiej i uwodzicielskiej, ale mało inteligentnej blondynki. Wywiązała się ze swojego zadania znakomicie, ale jednocześnie czuła, że poświęca coś istotnego, o co walczyła od zawsze, jeszcze będąc człowiekiem. Rozumiała intencje Cullena aż za dobrze. Wiedziała, że otoczenie Rady zawsze pełne jest intryg i spisków, a komuś, kogo nie uważa się za realne zagrożenie, mówi się często o trzy słowa za dużo. Szczególnie, gdy tym kimś jest wyjątkowo piękna wampirzyca. Westchnęła, słysząc kroki i skrzypnięcie drzwi. Emmett niemal przefrunął przez pokój i podał Rosalie kielich pełen jeszcze ciepłej krwi. Dziś wyjątkowo nie umiała się przemóc - na samą myśl o wbiciu kłów w ludzką szyję czuła mdłości.
- Wiem, że to było trudne, Rose - szepnął brunet. - Poradziłaś sobie znakomicie - dodał po chwili wahania, patrząc na ukochaną.
- Mam nadzieję, że do tego przywyknę. Inaczej zwariuję – westchnęła, wychylając kielich do dna. Nie czuła się najedzona, ale przynajmniej zdławiła pierwszy głód, jednocześnie kojąc zszargane nerwy.
- Będę przy tobie, kochanie - obiecał bez wahania.
- Wiem i jestem ci za to wdzięczna - odpowiedziała, chwytając wyciągniętą w swoją stronę dłoń. Jednocześnie poczuła jak Emmett głaszcze drugą ręką jej plecy. Spokojny rytm tej subtelnej pieszczoty pozwolił Rosalie się odprężyć.

Kiedy Carlisle oznajmił, że wybacza Edwardowi zdradę, w pierwszej chwili Jasper zrozumiał to dosłownie i niemal krzyknął, że Cullen zwariował, ale gdy zwrócił uwagę na twarz blondyna, pojął, że w ustach tego wampira wybaczenie nie równa się zapomnieniu. Edward, kompletnie zaskoczony reakcją swojego stwórcy, dał się podejść jak małe dziecko. Biedny, zagubiony w emocjach chłopiec uwierzył w to, w co chciał wierzyć i zobaczyć. Jasper z lubością wspominał chwilę, gdy ojciec pozwolił mu wbić kły w szyję Masena i wypić niemal całą jego krew, bo chociaż nie smakowała dobrze, to jednak niosła w każdej kropli dość mocy, żeby wywołać u Whitlocka euforię. Nie dziwił się, że Carlisle oderwał go od szyi Edwarda niemal siłą, gdy zdrajca stracił już przytomność i przestał szarpać się w żelaznym uścisku Emmetta. Na szczęście żadna z pań nie musiała oglądać pierwszej części egzekucji, chociaż Jasper w głębi siebie musiał przyznać, że brakowało mu lekko nieobecnego spojrzenia Alice - gdyby nie ona być może nigdy nie wyszłoby na jaw, czego dopuścił się wielbiciel zajęcy, pum i zapachu truskawek. Wiele zawdzięczał czarnowłosej wampirzycy, która jednak zniknęła gdzieś w obłudnie świętującym tłumie. Po cichu liczył, że znajdzie ją w swoich pokojach, ale, niestety, były puste i nic nie wskazywało, że ktokolwiek poza ludzką służbą je ostatnio odwiedzał. Przez chwilę miał ochotę iść do Alice, ale zdusił w sobie ten irracjonalny pomysł. Ze zmęczenia robił się sentymentalny. A może to wpływ krwi Masena i Marka - pomyślał, śmiejąc się w duchu.

Doprowadziła go do celu - pomogła mu dotrzeć na sam szczyt. Widziała jak wyglądał, gdy podchodził do Aleca i Jane i warknęła cicho, gdy młoda wampirzyca dotknęła ręki Jaspera. Przecież on był jej, od pierwszej chwili. Urodził się dla niej i dla niej stał się tym, kim uczynił go Carlisle, a jednak wciąż musiała czekać i coraz mniej było w niej cierpliwości. Nie chciała świętować wraz z tłumem i powiedziała Cullenowi, że idzie do siebie. Ojciec przeprosił mężczyzn, z którymi rozmawiał, i odszedł z dziewczyną na bok, pytając cicho, czy wszystko jest w porządku. Nie mogła powiedzieć mu prawdy, nie chciała również kłamać, więc wybrnęła, odpowiadając, że jest jeszcze zmęczona tym, co stało się w Forks i musi coś zjeść i przespać co najmniej trzy doby. Ojciec przyglądał się jej badawczo i podejrzewała, że bez trudu odgadł prawdziwą przyczynę złego samopoczucia, ale po chwili skinął głową i wrócił do towarzyskich obowiązków.

Wciąż słyszała szepty i krzyki. Wydawało się, że czaiły się na nią w każdym zakamarku i wyskakiwały nagle, wplątując się w sterczące na wszystkie strony włosy. Próbowała je uciszyć, ale tego wieczora nie chciały słuchać i im bardziej z nimi walczyła, tym mocniej kąsały. Wgryzały się w nieskazitelną, bladą skórę, sycząc i warcząc. W końcu uciekła przed nimi do obszernej szafy, uprzednio wyrzucając na zewnątrz wszystkie swoje ubrania. W ciasnym pomieszczeniu mieściło się ich mniej i łatwiej mogła zapanować nad tym, co robiły z jej ciałem i umysłem. Żądały krwi zmieszanej ze śliną. Domagały się pokarmu i ofiary. Nienasycone jednym skradzionym pocałunkiem pragnęły całych nocy...

Przyparta do ściany, bez szans na ucieczkę. Z palcami zaciśniętymi kurczowo na jego koszuli. Z ustami zmiażdżonymi przez spragnione wargi, smakujące krwią i bólem.
- Alicjo, tylko nie denerwuj Kapelusznika, bo biedak oszaleje z rozkoszy - szepnęła do siebie, zamykając oczy. Po chwili zapadła w niespokojny sen, przeplatany strzępkami wizji.

Epilog

[link widoczny dla zalogowanych]

Myślę, że komentarz odautorski pojawi się wkrótce.

Pozdrawiam i dziękuję: Thin za betę, Michałowi za sztylet, Pernix za rozmowy na GG, Rudej za wnikliwe komentarze, wiernym i zostawiającym opinie czytelnikom za obecność, Rafałowi za Quinceya i poświęcony Nienasyceniu czas, a także wenie za to, że była.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Czw 16:00, 16 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Czw 10:11, 16 Lip 2009 Powrót do góry

Pierwsza Laughing
Jak zwykle rozdział napisany na najwyższym poziomie, dopieszczony w każdym szczególiku. Zaskoczyłaś mnie trochę tym że to Jasper zostałczłonkiem rady, sądziłam że Carlise miał takie ambicje, no ale widać on woli być w cieniu. Podobały mi się też te wątki uczuciowe pokazane pomiędzy Carilem a Esme i Jaspera poszukiwania Alice. Bardzo dobry rozdział.
A tak wogóle to przez tą perfekcję bardzo ale to bardzo podobało mi się całę twoje opowiadanie, ci twoi bohaterowie - wampiry, mroczne i strasze, brutane i żądne ludzkiej krwi. Dodatkowo zaskakiwałaś nas zwrotami akcji. Wszystko było doskonale wyważone: odpowiednia ilość opisów akcji i emocji. Bardzo ale to bardzo podobał mi się ten twój ff. Od dziś zostaję twoją wierną fanką, która z utęsknieniem czekać będzie na twój kolejny ff.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ajaczek dnia Czw 10:22, 16 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Czw 18:22, 16 Lip 2009 Powrót do góry

Zacznę od słów podziękowania za dostarczane mi regularnie emocje i czarowanie słowem. Pogmatwałaś tak całą sytuację, że momentami gubiłam się w toku akcji i nieraz opacznie rozumiałam sens.
Moim zdaniem są dwa przyczynki ku temu:
Primo, o to po prostu chodziło. Czytelnik ma się czuć lekko zdezorientowany, zaskoczony, ma cały czas czuć napięcie i nie powinien spodziewać się, co będzie dalej. Cokolwiek sobie wymyśli, autorka zakpi z niego, zagra mu na nosie i pokaże tak szalenie inne rozwiązanie akcji, że szczęka opada.
Secundo, jak już wcześniej rozmawiałyśmy, opowiadanie jest przesycone szczegółami, fabuła rozgrywa się na wielu płaszczyznach, wprowadzane są sny, myśli, przepowiednie, retrospekcje. Można się zakręcić, szczególnie jeśli czyta się jedną część raz na jakiś czas i wpomniane detale gdzieś tam zanikają w naszej pamięci. Sugeruję nowym czytelnikom przeczytać opowiadanie za jednym zamachem.
Ja na pewno do niego wrócę, jak już zostanie ładnie "wydane" w wersji pdf.
Ja również dziękuję za rozmowy na GG, jeśli w jakiś sposób Ci pomagłam nimi, to bardzo się cieszę. I mam nadzieję, że pozostanie tak przy kontynuacji, bo nie chcę się z Tobą i Twoją twórczością rozstawać, co to, to nie! :)
A teraz do meritum.
Zakończenie Nienasycenia to granat z opóźnionym zapłonem.
Zaraz wyjaśnię, co mam namyśli, przytaczając takie porównanie. Najpierw wrażenia.
Muszę powiedzieć, żę czegoś takiego się spodziewałam, nie wierzę, że to mówię, bo przeczę sobie (wcześniej wspomniałam, że nie wiadomo, czego można się po Tobie spodziewać), ale do rzeczy. Już samo to, iż Jasper został obdarzony takim wyróżnieniem przez Carlisle'a musiało stanowić podpowiedź, że będzie pełnił ważną funkcję. A jeśli Rada, to kto inny, jak nie Jazz? Przedstawiony trochę śmiesznie, jak dla mnie- od razu zaznaczam, wyobraziłam go sobie jako takiego guido-macho man'a :), chociaż pewnie jego spojrzenie było pełne okrucieństwa, grozy, surowości. Ciekawy, inny Jasper. Wielki wojownik, maszyna do zabijania.
Alice mnie coraz bardziej intryguje, to ona jest dla mnie tym granatem z opóźnionym zapłonem. Myślę, że jest niedoceniana i że namiesza w kolejnej części. Podoba mi się, że jej relacje z Jasperem nie są tak różowe. Wiadomo kobieta zdradzana, to kobieta zła. Nawet jeśli formalnie mężczyzna nie jest jej. Nie wiem może bzdury teraz plotę... wybacz.
Carlisle prosi o rękę Esme z wyrachowania? Nieźle. Umieram z ciekawości, jak będzie wyglądała historia w Volterrze.
Na koniec epilog. Niby nic nadzywczajnego, zwykła notka/artykulik w prasie, ale najbardziej ujęła mnie forma. Świetnie pomyślana stylizacja na gazetę, masz za to u mnie plus, jak stąd, gdzie jestem prosto do Wawy, a to naprawdę dłuuugi plus! :) Bardzo cenię sobie u Ciebie to dopracowanie w każdym szczególe. Projekty Michała. Ładnie wyglądający graficznie tekst, wspomnianą gazetę! Widać, że zależy Ci i że traktujesz pisanie na serio. A nawiązując jeszcze do epilogu, myślę, że wiem (choć, jak wspomniałam, nigdy nie wiadomo nic u Angels :p) kto wyrwał zdjęcia komendanta i Belli: JACOB!!! Na niego stawiam, co prawda ostatnio przybierał tylko wilczą postać, ale kto wie, może mu gdzieś to mignęło.
Angels, moja droga, dziękuję, dziękuję, dziękuję!
Pisz więcej, nie ustawaj!
Będę Ci zawsze mówić szczerze, co myślę i dziękuję za vice versa!
Dziś jestem zachwycona.
Dodatkowe podziękowania dla thin za czuwanie nad tekstem. Bety zawsze są mniej doceniane albo to one dostają po d..ie, jak coś jest nie tak. Więc, za to, że zawsze było si, wielkie dzięki cioci thin.
Jej, ja się nie chcę żegnać :( Pisanie ostatniego posta ściska mi serce! Nie daj nam długo czekać na kolejne porcje boskiej ambrozji!
Dziękuję.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Czw 19:38, 16 Lip 2009 Powrót do góry

Ja się tak trochę pozamiatam i, że się tak wyrażę, ochędożę nieco po upadku na kolanka. Czy ktoś widział moją szczękę??? Spadła mi i gdzieś się potoczyła...

Pięknie ci to wyszło, Angels. Carlisle ustawia Jaspera? Dlaczego mam wrażenie, że to pionek na jego szachownicy? A on będzie cichaczem zza tronu rządził? Hmm. Hmm. Pasowałoby to. Z początku też spodziewałam się, że osobiście właduje się w radę, ale doszłam do wniosku, że nie będzie ryzykował i się wystawiał. Woli mieć odpowiednią wtykę. Tak, to już jest TEN Cullen, którego znam z twojego tekstu.

Patrząc całościowo na twoje opowiadanie intryga wydaje się być dosyć prosta (nie mylić z "nieskomplikowana"!). Generalnie chodzi o to, by Carlisle dopchał się do władzy (oficjalnie wysyłając na świecznik swojego syna). Cudeńko zaczyna się, gdy człowiek widzi, jak to osiągnął. Normalnie jak przesuwanie pionków, a przecież Cullen jeszcze nie skończył. Oj, nie, tu się kroi coś grubszego. On się dopiero ustawił za pleckami Jaspera, skąd, tak czuję, będzie nadawał nie gorzej niż Radio Wolna Europa. Dochrapał się swojego. A wiadomo, że trudniej władzę utrzymać, niż zdobyć, więc najtrudniejsze wciąż przed nim.

Alice i Jasper... Meyer gotuje stanowczo za dużo słodkości, pewnie dlatego jej relacje międzyludzkie (czy tam międzywampiryczne) są lukrowane. U ciebie to tak nie wygląda. Podoba mi się, że Alice poniekąd uważa Jaspera za swoją własność. W gruncie rzeczy ma do tego prawo, ale... Ale! Jasper ma wolną wolę i ciekawi mnie, co z tego wyniknie. Aczkolwiek on sam przecież na swój sposób jest przywiązany do tej małej wariatki. Kiedy nie ma jej w pobliżu jakoś tak do niej tęskni, być może to nadinterpretacja, ale wydaje mi się, że wręcz czuje niepokój. Ta relacja nie jest do końca jednoznaczna, tu nie ma czystego, prostego "bycia razem", dochodzi gniew, irytacja, przywiązanie graniczące z poczuciem własności. Świetne.

Dalej - Rose. Bomba. Skończona piękność i ta jej uroda zostanie odpowiednio wykorzystana (w końcu to prawa ręka Carlisle'a). Będzie odgrywała głupiutką i to się przyda, oj, strzeżcie się naiwni. Gdzie ja już taki motyw widziałam? Chyba u Sapka - śliczna dziewczyna udawała niemądrą prostytutkę, a facet przy niej się rozgadywał jak baba na targowisku. W rzeczywistości zaś dziewoja miała we łbie tak poukładane, że kochaś by się diabelnie zdziwił, gdyby to odkrył. A ona przekazywała dalej informacje.
Nie, nie mam jakichś pretensji, że niby zrzynasz od Sapkowskiego. Skąd! Po prostu podoba mi się ta zagrywka. Kolejny pionek idealnie ustawiony na szachownicy. Co z tego wyniknie - zobaczymy w sequelu, mam nadzieję.

Ach, jeszcze jedno. Kiedy betowałam i dotarłam do oświadczyn i przeczytałam to "najmilsza", najpierw mnie zamurowało. Pomyślałam sobie: "WTF?! Angels coś piła czy co?". No bo jakże to tak - TEN Carlisle wyskakuje z jakąś "najmilszą"?! Chciałam ci to w pierwszym odruchu poprawić. Ale doczytałam do końca akapit i zaczęłam się zastanawiać. Nawet bez tej końcówki, że Cullen nie rozwiewał wątpliwości Esme, w końcu się domyśliłam. On z tą "najmilszą" nie wyrwał się bez powodu. W końcu nie wypowiada żadnych słów bez przyczyny. Podstępny manipulator. Zimny drań. Podła kreatura. Uwielbiam go! Mr. Green

Oby cię wen nie opuszczał, Angels!
Pozdrawiam,
jędza thin *udaje się na poszukiwaniu zębów*


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 9:52, 20 Lip 2009 Powrót do góry

Trochę się długo zbierałam, żeby zostawić tu komentarz, ale mam nadzieję, że mi wybaczysz :) Na pewno jest coś w tym, że teraz już muszę się pogodzić, że to koniec. A przyznam, że mi żal.
Ostatnie rozdziały mnie bardzo zaskoczyły.
Jasper zabił Edwarda? Tego jeszcze nie widziałam i jestem sądzę, że już nie zobaczę. Tak samo cała sytuacja z Markiem muszę przyznać, że znakomicie to wymyśliłaś. Co do samego zakończenia to tutaj spotkało mnie kolejne zaskoczenie. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że Carlisle nie chce całej władzy dla siebie. Nie powiem jego wybór jest niezwykle logiczny i o wiele bardziej bezpieczniejszy niż mogłoby się wydawać. Podoba mi się też Alice w ostatnich rozdziałach. Na sam koniec zaprezentowałaś nam całą esencję jej zachowania. Najbardziej będzie mi brakować właśnie tej postaci :)
Podobał mi się jeszcze sposób w jaki przedstawiłaś Jane i Aleca. I na sam koniec zostaje jeszcze Rose. Chyba jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak ciekawą konstrukcją tej postaci. A jej zadanie w Volterrze nie mogło być inne.
Na sam koniec chciałam podziękować, że mogłam przeczytać ff Twojego autorstwa. Mam nadzieję, że napiszesz jeszcze coś nowego Wink
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Pon 23:19, 20 Lip 2009 Powrót do góry

zbierałam się z tym komentarzem trochę czasu , jak zwykle miałam gęsią skórkę czytając Twoje opowiadanie. Prawdziwa perełka ... grozy . Opowiadanie z kłem? Nie wiem jak to doskonalej, lepiej nazwać , ale świetnie dawkujesz "emocje" czytelnikowi , zaskakując go na każdym kroku. Oczywiście uwierzyłam że Daddy C. od razu wybaczył Ediemu , a tu taka słodka "zemsta". Tak jak poprzednicy myślałam że zostawisz Edka bez Belli rozpaczającego po stracie przez całą swoją nieśmiertelność , ale byłaś łaskawa i zabiłaś go a chłopak już nie cierpi. Oczywiście zabiłaś z wielką klasą , za pomocą Jazza. Ta postać jest taka mroczna i ciekawa, jak czytam ff z jego perspektywy zawsze mi się podobają , albo chociażby takie gdzie jest jedną z postaci prowadzących , w sadze był taki "omijany". Przepięknie. Gratulacje . Mam nadzieje że nasze pozytywne komentarze będą karmić Twoją wenę żeby rosła w silę ; )


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Czw 0:54, 27 Sie 2009 Powrót do góry

Jakimś cudem udało mi się tutaj w końcu dotrzeć. Chyba wypadałoby przeprosić za taką zwłokę; udało Ci się skończyć, a ja – okropna, mając w poważaniu podziękowania, nawet się tutaj nie przypałętałam. Zatem mea culpa, mea culpa, mea bardzo wielka culpa. Skończywszy chrzanienie, zabieram się do rzeczy.
(Ten komentarz będzie nieco chaotyczny, ale był pisany na raty i nie wiem, co zrobić, żeby go naprawić. Wydaje mi się, że powinnam go zostawić takim, jaki jest, bo w ten sposób jest najnaturalniejszy.)

W ostatnim komentarzu wspominałam, że naiwność Belli doprowadza mnie do szewskiej pasji. Wiem, że postaci nie są od tego, żeby je kochać i się z nimi utożsamiać. Zbudowałaś ją tak, jak to sobie wyobraziłaś i trudno mi to przyznać, ale moja niechęć do niej jest raczej Twoją zasługą niż porażką. Już dawno mnie nikt tak nie irytował w fan ficku. W większości przypadków skłaniałabym się raczej ku chłodnej niechęci, w beznadziejnych przypadkach do obojętności, ale chyba jeszcze nikt nie wyprowadzał mnie tak z równowagi jak ona. Nie przechodzi mi to przez palce, ale – gratuluję.
I największa radość – zabiłaś ją. Dziękuję Ci, kobieto, bo już jej znieść nie mogłam. No, i brak głębokiego wątku miłosnego B&E zdecydowanie działa na korzyść tego opowiadania (tak na marginesie - pasują do siebie, tak samo mnie irytują). Właśnie! Miałam o tym wspomnieć już kilkakrotnie, ale jakoś nigdy nie było okazji. Ty nie pokazujesz miłości między ludźmi. Nie posługujesz się tanimi chwytami. Roztaczasz wokół nich magię, czyniąc każdy związek wyjątkowym i innym od wszystkich innych.

Cytat:
(…) nie pojmuję, jak można ufać komuś, kto sam nie wie, kim jest. Kto potrafi mordować, a następnego dnia rozpaczać cały dzień nad zniszczoną przez przypadek pajęczyną.


Perełka.
O ile Bella naprawdę mnie denerwuje, o tyle pierwszy raz w życiu udało mi się polubić Alice. Nawet te, które wychodziły spod mojej klawiatury, napawały mnie obrzydzeniem. A tu wreszcie mam okazję spojrzeć na nią z innej strony. Czytając sagę (wiem, że masz już pewnie dosyć porównań do tej grafomanki, ale inaczej się nie da), zastanawiałam się, jak to się dzieje, że tak niepozorna istotka jest w stanie żyć w dwóch światach, teraźniejszym i przyszłym, nie wariując. A u Ciebie dziewczyna się jednak od rzeczywistości oderwała. Przywitam to z uśmiechem na ustach, jeżeli pozwolisz.
Dodajmy do tego poirytowanie, ba! zazdrość poniekąd, Rose i mamy piękną, wybuchową wręcz, mieszankę, która owocuje czymś ciekawym.
Alice jest tutaj bez wątpienia najlepiej zbudowaną postacią. Knuje, miesza i prowadzi wszystkich za rączkę. Do tego dołóżmy Jaspera, który wreszcie nie jest jej pieskiem na posyłki, ochroniarzem i wachlarzem jednocześnie. Pokazujesz w interesujący sposób jego naturę wojownika i nie dziwne, że czytając to po raz drugi, czerpię z tego jeszcze większą przyjemność. Rozdział czternasty jest chyba moim ulubionym. No, może jeszcze ten z Jacobem, ale o tym później.

Cytat:
Ona jedna rozumiała, co naprawdę dzieje się w tym domu.


To jedno krótkie zdanie idealnie ukazuje ten paradoks, który czai się tu za każdym słowem. Jedyna osoba, która naprawdę orientuje się co i jak, uważana jest za wariatkę. Powtarzam się, ale to, jak skonstruowałaś Alice robi na mnie ogromne wrażenie. Jest w niej coś niebezpiecznego, a jednocześnie ciepłego, co pozwala krzyczeć o więcej. Naprawdę dziękuję Ci za to, że dałaś jej tyle miejsca w tym opowiadaniu i pozwoliłaś jej nimi wszystkimi kierować. Strach się bać, rzec by można.

Cytat:
Dzieci zwykle bawią się głośno, ale najgorzej broją wtedy, kiedy milczą.


Cud, miód i orzeszki.

Niektóre Twoje zabiegi są absolutnie niezrozumiałe. Wychodzi na to, że krew wampira daje więcej sił niż ludzka, ale jeżeli zdecydowałaś się na narrację trzecio osobową (i chwała!), to byłoby dobrze, gdybyś się trochę pobawiła światem, który pokazujesz i odkryła go więcej przed czytelnikiem. Niech coś się dzieje w tle tych wydarzeń. Rozumiem, że akcja popędziła i nie mogłaś się doczekać, kiedy to skończysz, aż Cię roznosiło, ale gdybyś na chwilę przystała to i mi byłoby przyjemniej.

To, co zbudowałaś między Markiem a Didyme jest piękne. W pewnym stopniu przygnębiające, przez świadomość, że to jedynie jego wspomnienia. Jednak nie mam ochoty wylewać morza łez i rozczulać się nad ckliwą historyjką, która za dwa dni przybierze w mojej głowie wdzianko z etykietką „kicz”. To jest… takie spokojne. Płynę przez uczucia Marka, a nie brnę w nich.
Mimo wszystko on budzi ogromne współczucie. Nawet nie ze względu na śmierć żony i tęsknotę za nią, ale przez świadomość tego, co Carlisle zamierza z nim zrobić. W ogóle postać Carlisle’a, czarnego charakteru, nigdy szczególnie do mnie nie przemawiała. Jego kanoniczność poniekąd uspokajała całą akcję (to tam jest jakaś akcja?), a tutaj można powiedzieć, że to jego postać ją nakręca. Nie chcę oczywiście powiedzieć, że to, co inne jest niemile widziane, bo w ten sposób zaprzeczyłabym wszystkim swoim słowom skierowanym w stronę tego opowiadania.

Starałaś się dać każdemu z bohaterów trochę życia. Pokazać go od innej strony tak, żeby czytelnik miał poczucie, że nikt nie stoi tu w centrum. I to było świetne, bo wszyscy czuli, byli żywi, wręcz namacalni. Tymczasem pojawił się taki jeden pan, który zniszczył ten piękny obrazek. Emmett. Stał się takim poklepywaczem, który tylko wspiera Rose. Jeszcze moment, w którym wspominasz o tym, że gdyby nie Rosalie, nie miałby prawa żyć z Cullenami… Cóż, poniekąd to boli. Pozwoliłaś swoim postaciom myśleć. U Ciebie polubiłam Alice i miałam nadzieję, że z Emmetta też coś będzie i niestety się zawiodłam.

Jedna postać, której od początku do końca było mi szkoda to Jacob. Naprawdę z ogromną radością czytałam każdą wzmiankę o nim. Czekałam z utęsknieniem na to, żeby się pojawił. Cały smutek i rozżalenie, które od niego biły są Twoją ogromną zasługą. Widać, że pisanie o członkach sfory (nawet jeżeli w tej wersji sfora nie istnieje) sprawia Ci ogromną przyjemność. Do tej pory z uśmiechem wspominam Cynamonowy wiatr, bo pomimo iż nie był technicznie doskonały, miał to coś, co Ty jako pierwsza przyniosłaś na to forum, zapakowane w kolorowy papier i owinięte elegancką wstążeczką.

Nie sposób nie wspomnieć o Jasperze, skoro uczyniłaś z niego pod koniec kluczową postać. Naprawdę czekam na drugą część i mam ogromną nadzieję, że powstanie. Widać, że masz szeroko zakrojone plany co do niego i szkoda by było ich nie pokazać. Nie wiem, czy tłajlajt Cię nie męczy, ale jeżeli tak, to tego nie widać. Ale trzeba przyznać, że jesteś okropna, bo w ogóle nie pozwalasz się martwić o swojego wena. Mogłabyś porozdawać go wszystkim potrzebującym, a i tak jeszcze zostałoby sporo dla Ciebie. Napisałabym Ci, że jesteś niesamowita, ale obawiam się, że to byłby za duży kisiel. Aż mam ochotę zrobić się okropna i pożyczyć Ci jakiegoś poślizgu, żebym miała się do czego przyczepić, ale nawet na to mnie nie stać. Co Ty ze mną robisz?

Właściwie mogłabym rozkładać na czynniki pierwsze każdą z postaci, każdą z sytuacji, ale nie wiem, czy jest sens. Wiesz, co za co Nienasycenie pokochałam i za co pokochało je, może i wąskie, ale wierne grono czytelników. Pozostaje mi jeszcze raz przeprosić za zwłokę i obiecać poprawę. Życzę Ci jedynie, żebyś czyniła postępy w dalszym ciągu i to w takim tempie, w jakim robisz to teraz. Tego co masz Ty, nikt się tutaj nie nauczy. Dostałaś prawdziwy talent i szkoda by go było zmarnować.

A tymczasem… Pora na Ater.

Pozdrawiam (po raz ostatni pod Nienasyceniem),
R.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Czw 7:30, 27 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Nelennie.
Zły wampir



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 289
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: tak bardzo Wrocław

PostWysłany: Wto 18:31, 06 Paź 2009 Powrót do góry

O jejku. tylko na tyle mnie stać. Jestem pod wrażeniem Twojego talentu Droga AngelsDream.
Tutaj, w Nienasyceniu Jacob jest biednym dzieckiem, nastolatkiem, po prostu - odmieńcem. Te jego wspomnienia. Moim zdaniem była tak dobrze napisane, że ja to czułam, tak po prostu.
Nie było takiego HP, Bella nie była z Edwardem, ale mimo, że (przynaję bez bicia!) wzruszyłam się trochę postawą Edwarda, to nie czuj dla niego współcxczucia. Zdradam, to zdrada. Ale to co zrobił zrobił w dobrej wierze. Chioała uratować istnienie. Namiastkę życia..
No, nie było też myśli typu: "O jej! On mi się taaak podoba. Szkoada, że jestem taka beznadziejna!", które są bardzo często w FF o miłości wspomnianej dwójki. Edward ma wady, jest jeszcze dzieckiem. Ma w sobie (wedłóg mnje) dużo dziecęcej niewinności, naiwności. Donbrym przykładem tego jest to jak skończył. To jest pokazane, i nie kryję, że mnie to bardzo ucieszyło...
Albo Alice i Jasper. Jak dla mnie wizje przyszłości Alice były idealne. Ossrywała się od teraźniejszości.. To było wspanałe. Choć jej postać zrobiła na mnie p'ozytywne wrażenie, to wydała mi się jakby przerażająca. O Jasperze, nie będę się zbytnio rozpisywać. Ale nie rozumiem: czu to on jest tym Dziedzicem Carlisle'a? Czemu nie np. Edward ( przecież przed zdradą musiał być w jakimś tam sensie brany pod uwagę. Prawda? ) ?
Emmett, był 'ty;ko dodatkiem do Rose'. Smutne. Choć na mnie jego postać nie zrobiła jamkieś specjalnego wrażenia. Była taka, no... nijaka. Wic jkeśli uraziłam wybacz, ale takie jest moje odczucie. Podobnie, lecz daleko mniej, myślę o Esme. Choć była partnerką Carlisle'a, to jednak...
Rose. Podobała mi się. Taka wampirzyca z charakterkiem.
Carlisle - jest wyrachhowany. Bezwątpienia. Przeciwnieństwo swojego kanonicznego odpowiedznika... Choć niekryję, że cipłych uczuć do niego nie czułam, tp przznaję, że intryguje mnie. Nieprzewidywalny - myslę,że to go okeśla oraz wyrachowany.
Łowca - przerażał mnie. Do słownie: szczół Jake'a. To było okropne! Biedny, biedny Jak'e! Nawet nbie wiesz jak mu współczułam!
Nie wiem co jeszcze napisać. Szkoda, ż dopiero teraz tu zajrzółam. A zawdzięczxam to thin, bo poleciłą to opowiadanie w Poleć Fanfik. Dzięki ;*
Renee nie żyje? Chbya nie dokładnie czytałam... Myślałam, że jest z Philem. Czyli cała rodzina Swanów nie żyje. Epilog był świetny, idealnie kończł Nienasycenie
Życze dalszych sukcesów.
Pozdrawiam,
N.
Ps - nie wiem, czy to moja ślepota/głupota/wybujała wyobraźnia (niepotrzebne skreslić), ale pisałaś, że będzie kontynuacja? Jeśli tak ti już się cieszę!
Ps - wszystkie Twoje opowiadania moją 'to coś'. W jakimś komentarzu ktoś napisał, że dialogi są sztuczne. I tu się zgodzę. Moim zdaniem było okej.
p, N.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ukos
Zły wampir



Dołączył: 07 Wrz 2008
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 3:44, 02 Lis 2009 Powrót do góry

Oj.
O rany.
Oczywiście wbrew zapewnieniom nie poszłam spać, tylko w amoku klikałam kolejne linki.
No, to są wampiry... Meyerowski kanon leży i nawet nie popiskuje, o kwikach nie wspominając.
Jest mrocznie i strasznie. A przy tym psychodelicznie.
Boże, opętany łowca, ubezwłasnowolniony Jacob, na wpół szalona Alice i całkowicie obłąkany Edward!
A to wszystko wplecione w misterną intrygę Carlisle'a, z tajemniczo groźną Esme, chłodno-logiczną Rose i wyrachowanym zabójcą Jasperem na deser.
Tekst bardzo skomplikowany, trudny, wymagający od czytelnika skupienia i użycia mózgu. Cudownie podzielony, bez prostego następstwa wydarzeń i oczywistych rozwiązań.
Jedyne czego się domyśliłam, to że Jacob zabije łowcę.
Podziwiam konsekwencję i dbałość o dopracowanie całości. Każda postać jest zarysowana w innym stylu, ich wzajemne relacje przyprawiają o ból głowy.
Jedynie zaniedbałaś Emmetta - potraktowałaś go dość przedmiotowo.
Duży niepokój wzbudził we mnie Carlisle - miała wrażenie, że ta postać aż drga z niepokoju i żądzy, choć na zewnątrz niby pozostawał chłodny i spokojny. Takie jądro szaleństwa schowane pod zimną kalkulacją.
Esme - nie wyjaśniłaś, czemu Carlisle uważał ją za tak niebezpieczną. Ale może to i dobrze - bezimienna groza robi większe wrażenie; to co potrafimy nazwać, potrafimy oswoić (vide brokatowe wampiry).
Rosalie - pierwszy raz było mi jej troszkę żal - inteligenta, silna i z ambicjami, skazana na pozycję "drugiej", na balansowanie między prowokowaniem Carlisle'a i unikaniem otwartej konfrontacji z Esme, a w końcu na rolę słodkiej idiotki.
Jasper - zero kamuflażu, morderca i koniec.
Alice - kojarzyła mi się z obłąkanymi na dawnej wsi - trzymany w komórce, mamroczący stwór. I nagle niespodzianka - odbicie od dna szaleństwa, zimny rozkaz i zanurzenie.
Łowca - gdzieś między Van Helsingiem, a Bladem. Moim zdaniem perełka wśród Twoich postaci, ze względu na niejednoznaczność - niby po stronie dobrych, a jednak drań (chciałam tu użyć słowa podważającego konduitę jego matki, ale jeszcze mnie zbanują za wulgaryzmy)

Ogólnie całość nieprzyjemna. Treść powoduje dyskomfort, jest niewygodna i niepokojąca. Wywleka zbyt dużo ludzkich przywar, wyrachowania i okrucieństwa, żeby dało się przeczytać i zapomnieć. Śmierć jest brudna, krwawa i bezsensowna, bez blasku heroizmu czy poświęcenia.
A jeżeli nie chcemy się zagłębiać w psychologiczne niuanse, to pozostaje jeszcze groza. (Jest trzecia w nocy, a mnie na myśl o konieczności przejścia przez uśpiony dom zwyczajnie przechodzi dreszcz...)

Ach! Zapomniałabym o epilogu!
Gwóźdź do trumny. Przewrotny i gorzko-ironiczny. "Życie jest do dupy, a potem się umiera." I jeszcze pośmiertnie zrobią z ciebie maniakalnego mordercę...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 19:10, 10 Lis 2009 Powrót do góry

Uwaga, uwaga!

Angels ogłasza konkurs!

Potrzebuję najlepszych cytatów z Nienasycenia!

Wszystko to w szczytnym celu - pomóżcie udoskonalić moją [link widoczny dla zalogowanych] z tekstami. :D


Zróbcie mojej wenie prezent, a ja z nią porozmawiam o drugiej części. Wink Oczywiście, propozycje możecie nadsyłać na PW - nie widzę konieczności sztucznego rozpychania tego tematu. Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Wto 19:11, 10 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
White_Pigeon
Nowonarodzony



Dołączył: 05 Maj 2010
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 19:39, 05 Cze 2010 Powrót do góry

Nie ma to jak szczera chęć do nauki zmieciona, gdzieś na dalszy plan przez dobre opowiadanie. Cieszy mnie odstępstwo od kanonu w przypadku samych postaci wampirów, jakoś nie mogłam przyzwyczaić się do koncepcji pijawek, które błyszczą w słońcu, były po prostu niestraszne. Za to miałaś od razu u mnie wielki plus.
Pęd do władzy po trupach, śmierć, krew, rządza czystego mordu, bolesna i nieodwołalna kara za działanie przeciw woli członków rodu - ciarki aż mnie przechodziły, gdy to czytałam.
Opowiadanie napisane fajne, płynnie, dzięki czułam się jakbym oglądała wszystko ukryta gdzieś w krzakach ( w każdym razie niewidoczna). Serce zamarło mi w momencie, gdy Jasper zabijał Bellę, zszokowałaś mnie tym szczerze i nie wiem właściwie, co więcej na ten temat napisać. Podobnie ze śmiercią Edwarda, który w pozostałych ff-ach jest niezniszczalny. Oczywiście podobała mi się forma opowiadania, bo lubię, gdy jest sporo opisów.
Dalej, no cóż mogę powiedzieć. Jestem po prostu w głębokim szoku, ale pozytywnie. Gratuluję.
Ps. Przepraszam, że tak bez ładu i składu, ale taka już jestem. Nie potrafię pisać konstruktywnych komentarzy, a gdy już się za to zabieram… idzie mi to marnie :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 12:40, 10 Kwi 2011 Powrót do góry

Coś szeleści, szura, szumi...

Tak, to kontynuacja, ale ciii, bo wen jeszcze może się spłoszyć.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wampiromaniaczka
Wilkołak



Dołączył: 03 Lis 2010
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oświęcim

PostWysłany: Pią 20:45, 29 Kwi 2011 Powrót do góry

Od razu- tak na "dzień dobry"; nie lubię takich krwawych tekstów, ale ten musiałam przeczytać, skoro zaczęłam. Jestem zszokowana; masz znakomite pióro(klawiaturę), jesteś mistrzynią zwrotów akcji, jedziesz po emocjach czytelnika bez pardonu. W końcu wampiry -wegetarianie to baja dla dzieci.Zostali stworzeni do zabijania, ale fantastycznie opisujesz emocje Cullenów, towarzyszące tym krwawym praktykom. Majstersztykiem kompozycyjnym było uśmiercenie Belli, uciekłaś więc od łzawego i ckliwego romansu. Masz duże doświadczenie pisarskie, to widać, słychać i czuć. Szacun.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin