FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Portsmouth [Z] Roz. 24+ EPILOG [15.08] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
yunaa
Nowonarodzony



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: kraina marzeń

PostWysłany: Pon 22:26, 22 Cze 2009 Powrót do góry

HaHa.. mnie również rozwalił ten tekst o chomiku:D.. rozdział bardzo faajny;)
Robi się coraz ciekawiej za co duży plus.. Mam nadzieję, że Ed i Bells wyjaśnią sobie wszystko i będzie OK.
Podoba mi się ten ff.. masz lekki styl i szybko się czyta..
Czekam na kolejny rozdział i życzę dużo weny;)
Pozdrawiam, y;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:39, 22 Cze 2009 Powrót do góry

Dwa rozdziały? Jestem w niebie :)
Oooj. Zły Edward ;/ Cholernik jeden, musi się ze te narkotyki brać?

A misja mi się podoba, nawet bardzo :D Mam nadzieję, że się uda. I że ich Polly nie zabije.

Cytat:
- Witam cię mój drogi przyjacielu – odpowiedziała Bella maślanym wzrokiem. Poczułam jak do przełyku płynie mi żółć. Czy oni naprawdę są tak ślepi, czy po prostu głupi?

Ja stawiam na to drugie :D

Czekam na następn(y/e) rozdział(y).
I przepraszam za niezbyt inteligentny komentarz, ale godzina 23:28 robi swoje.
Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cocolatte. dnia Pon 22:40, 22 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Pon 22:42, 22 Cze 2009 Powrót do góry

No tak... Zawsze są jakieś intrygi, niedomówienia. Byłam ciekawa, w którym chapie to się pojawi. Jak widać, nie musiałam długo czekać. Teraz Edward będzie unikał Belli, ona nie będzie wiedziała o co chodzi i tak dalej.
Czekam na następne części...

Pozdrawiam.E/


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
DaDaDa
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 8:09, 23 Cze 2009 Powrót do góry

aaa tam
ja tam myślę, że Bells z Edim wszystko sobie wyjaśnią i bedzie git. przejdzie mu ;p
co do "misji" poprostu płakałam z poczynań tej czwórki.
akcja Jaspera i "pana od efektów"
rozmowy Alice, Bells i rRos.

i przede wszyskim... chomik. genialne xD

ja chce wiecej! szturmuj nas dalej ;p


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Frantic Bella
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Maj 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: lol

PostWysłany: Wto 12:29, 23 Cze 2009 Powrót do góry

Kolejne świetne rozdziały ale chyba jakaś nie teges jestem
Jak misja do jasnej ciasnej?
Szkoda tylko ,że tak mało Ediego w rozdziale 16 :(
Pisz dalej!
Już nie mogę się doczekać nexta :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Take Me Out
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Maj 2009
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 18:42, 23 Cze 2009 Powrót do góry

hej
chciałam się tylko o coś zapytać.

bo ostatnio pisałaś, że chcesz skończyć pisać opowiadanie do końca tego tygodnia
ale czy to oznacza, ze do końca tygodnia wrzucisz tu wszystkie rozdziały i będzie skończone
czy poprostu ty skończysz, a następnie dasz betom itp
to takie tylko moje głupie pytanie ;p
bo mnie to zaczęło intrygować ;p


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Caroline.
Nowonarodzony



Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z bębna Kings of Leon.

PostWysłany: Wto 19:17, 23 Cze 2009 Powrót do góry

Rozpieszczasz nas lovee,rozpieszczasz.
Rozdziały jak zwykle świetne,co tu dużo mówić.Edward oczywiście opacznie wszystko zrozumiał,tak myślałam,że prędzej czy później coś takiego się wydarzy, co absolutnie nie uwłacza twojemu opowiadaniu.No i cieszy mnie niezmiernie fakt,iż do playlisty swojego ff dołączyłaś zespół,który kocham,mianowicie KoL.Ciekawa jestem jak rozwiążesz tą sytuację z Polly i jej wielbicielem.

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Śro 8:33, 24 Cze 2009 Powrót do góry

Roz. 17

beta:niesmaczne

*B
Godzina 18.47. Za równe 13 minut wszystko się zacznie. Cała nasza
„fantastyczna czwórka” ślęczała obecnie za ławką i obserwowała miejsce
spotkania naszych gołąbeczków.
- Niewygodnie mi.- narzekała Alice, za co tylko oberwała od Rose. Dobra, może
i miała rację. Tkwiliśmy tu już od 15 minut, wciąż kucając, ale mimo to, nie
powinna narzekać. Taka jest nasza misja.
- Nie marudź.– dopowiedziałam, gdy dostrzegłam wyraz jej twarzy. Jasper tylko
westchnął i usiadł tyłkiem na beton.
- Siadaj na mnie. – odpowiedział tym swoim przesłodzonym głosem. Alice szeroko
się uśmiechnęła, po czym wpakowała się na niego.
- Ja też mogę? – zapytałam, bo moje nogi również zaczęły dawać o sobie znać.
- Nie narzekaj – przedrzeźniała mnie Alice. – Siadaj – poklepała miejsce obok
siebie.
Rosalie spojrzała na nas ze zgorszonym wzrokiem, po czym usiadła obok mnie.
Jasper nic na to nie powiedział, jednak mogłam się domyślić, że jest mu
ciężko.
W końcu wyczekiwany przez nas obiekt przyszedł.
- Ma kwiatki! – szepnęłam.
- Jakie to słodkie… - dodała Alice.
- Róże… tandeta – dodała Rose.
- Czy mówiłeś mu, że ma przynieść kwiatki? – zapytałam Jaspera. Ten tylko
kiwnął głową przecząco, nie mówiąc ani słowa. Może już krew nie dopływała mu
do mózgu?
- Ochhhhhh. I sam na to wpadł! – zapiszczała Alice.
- Cicho już! – krzyknęłam, gdy zauważyłam że zbliża się Polly. – Rose, idź do
tego gościa i szykuj się na znak.
- Yes, sir! – zasalutowała Rose i już jej nie było.
Chciałam cokolwiek usłyszeć z ich rozmowy, ale było to ciężkie. Postanowiłam
że nieco się zbliżę. Ryzykowne, wiem, ale istniała nadzieja, że wśród tego
tłumu nikt mnie nie zauważy. Wciąż skulona podbiegłam do krzaczka, który
znajdował się dość blisko nogi Polly. To dobre miejsce, bardzo dobre miejsce.
Polly wyglądała po prostu świetnie. Alice naprawdę spisała się na medal. Jej
krótkie włosy lśniły, miała na sobie lekką, zwiewną, fioletową sukienkę z dość
dużym dekoltem oraz skromne, czarne baletki. Prostota i seksapil.
Nie wiedząc czemu i Polly, i Johnny stali w miejscu i nic nie mówili. Patrzyli
sobie prosto w oczy. I to z taką gorliwością, jakby siłowali się, kto dłużej
wytrzyma. Po chwili Polly odchrząknęła i zbliżyła się nieco do chłopaka, tak,
by ten ją usłyszał.
- Cześć… Jestem Polly – jej głos drżał. – I właściwie, to chyba Cię kocham.
Myślałam, że padnę! Zaczęłam tłumić swój chichot, ponieważ bałam się, że Polly
zaraz zauważy, jak liście koło jej nogi nachalnie się trzęsą.
- Cześć. Jestem Johnny – odpowiedział równie zdenerwowany chłopak. – I
właściwie, też chyba Cię kocham – dodał z wielkim uśmiechem.
Powoli, bardzo powoli, tak jakby bali się swojej reakcji, zaczęli zbliżać
swoje twarze. Dałam szybko znak Rose. Ta na całe szczęście zauważyła mnie i w
tym momencie, w powietrze wystrzeliły wielkie, kolorowe fajerwerki.
- TAK! – krzyknęłam chyba nieco za głośno, bo po chwili ktoś odsunął gałęzie i
moim oczom ukazała się Polly w całej okazałości.
- Zginiesz w internacie. A na razie… - zawahała się – Dziękuję - dała mi
wielkiego buziaka i odwróciła się do swojego (tak mi się wydaje) chłopaka.
- Johnny, poznaj - oto Bella. Najbardziej wścibska dziewczyna pod słońcem, z
którą musisz podzielić się moim sercem. – powiedziała Polly uśmiechając się do
niego. – Bella, poznaj - oto Johnny – tu zrzedła jej mina.
- Jej chłopak – dopowiedział Johnny za nią, to było słodkie…
- No, więc skoro już się poznaliśmy, to ja chyba wrócę do reszty.
- Tak będzie lepiej – odpowiedziała Polly z iskierkami w oczach. Johnny złapał
ją za rękę i wrócili do tego, na czym przerwali.
Wyszłam na ulicę i starałam się znaleźć swoich przyjaciół. Jednak było to
strasznie trudne w tym tłumie. Zwłaszcza, że Alice i Jasper nie raczyli
pozostać w naszym miejscu, i ulotnili się zapewne w jakieś mniej zaludnione
miejsce. Właściwie to pewnie odosobnione miejsce. Rosalie również nie było
przy „gościu od efektów” więc pozostałam całkowicie sama. Przedzierałam się
przez tłumy pijanych już ludzi, próbując dojrzeć jakąkolwiek znajomą twarz.
Na całe szczęście długo nie musiałam szukać.


[link widoczny dla zalogowanych]
*E

Jaspera cały dzień nie było w pokoju. Tylko ja i Emmet. Emmet natarczywie
wpatrujący się we mnie. Emmet wypytujący o wszystko. Emmet i jego pierdolone,
zatroskane spojrzenie.
Wieczorem wyciągnął mnie na to je***e święto Portsmouth. Nie wiem, po co.
Żeby posłuchać jakiś podrzędnych, miejscowych kapel? A może żebym wsiadł na
karuzele, a następnie z niej wyskoczył?
Na uspokojenie wziąłem jeszcze 3 skręty. Tak dla rozluźnienia. Niestety zanim
doszliśmy na miejsce, wypaliłem wszystkie. Emmet tylko zerkał na mnie co jakiś
czas, nic nie mówiąc. Dobrze wiedział, co to jest. Nie musiał zadawać jakieś
pojebanych pytań.
Gdy skończyłem palić już ostatniego skręta, wszystko wokół zaczęło się kręcić.
Świat stał się taki wesoły. Ale wkoło jest wesoło.
Krzyk. Śmiech. Ludzie. Twarz. Alkohol. Karuzela. Wir. Zieleń. Brąz. Gówno.
Smród. Perfumy. Kurtka. Bella.
Stała na samym środku ulicy razem z Alice i Rosalie. W końcu dostrzegłem
również Jaspera z wielkim, jebanym uśmiechem na twarzy. Chwiejnym krokiem
podszedłem bliżej nich. Czułem dłoń Emmeta, który próbował mnie podtrzymać,
bym nie przewrócił się na pierwszą, lepszą osobę, przechodzącą niedaleko mnie.
Ja jednak skręciłem do pobliskiego monopolu i kupiłem wino z dolnej półki. Na
trzeźwo nie wytrzymałbym tego.
- Chodź Edi do nich. Proszę Cię. Daj już spokój. – prosił Emmet.
- Dla mojego przyjaciela wszystko! – krzyknąłem zwracając na siebie uwagę
ekspedientki.
Ruszyliśmy w stronę Belli. Wszyscy patrzyli na mnie zatroskanym wzrokiem.
Jakbym, ku***, wymagał litości. Chciało mi się rzygać. I to nie od wina, ale
od tego spojrzenia. Miałem ochotę porzygać się pod nogi Belli. Żeby wiedziała
że nie mogę ścierpieć jej widoku.
Wziąłem kolejny łyk wina.
- Edward – podeszła do mnie bliżej i położyła rękę na moim ramieniu. Szybko ją
strzepnąłem.
- Spieprzaj.
- Edward, proszę Cię. Chodźmy do domu. Pójdziesz spać. Edward, proszę Cię! –
krzyknęłą, gdy zacząłem się oddalać.
- Powiedziałem! Spieprzaj! – już na nią warknąłem.
- Edward… Co się z Tobą dzieje? – zapytała ze łzami w oczach. Spanikowana,
spojrzała wokoło szukając pomocy. Wszyscy stali jak wryci, przyglądając się
uważnie całej tej scenie.
- Co się ze mną dzieje? – krzyknąłem śmiejąc się. – Przejrzałem na oczy, moja
droga królewno!
- Spokojnie. Jesteś po prostu pijany – powtarzała z zamkniętymi oczami.
- Nie będę spokojny! Myślisz, ze kaleka się nie dowie?!
- O czym ty mówisz?! – teraz Bella również zaczęła krzyczeć. Olałem to. Miałem
to w dupie. Ją i wszystko co było z nią związane. Zignorowałem jej pytanie.
- Wiesz co? Jesteś nic nie wartą, dwulicową szmatą. – powiedziałem już
spokojniej, patrząc jej prosto w oczy. Mogłem dostrzec, jak w kącikach jej
oczu zbierają się łzy. – A w ogóle, to zastanawiam się, czy cokolwiek, co
powiedziałaś w sali muzycznej było prawdą. Bo nie wierzę w żadne Twoje słowo.
– mówiłem wciąż spokojnie. Po policzku Belli spłynęła zdradziecka łza.
Płakała. – A jeśli tak, to mogę Ci powiedzieć, dlaczego otaczają Cię same
pedały. – powstrzymałem się, by nie wypowiedzieć słowa „Charlie”. Aż takim
dupkiem nie byłem. – Bo żaden prawdziwy mężczyzna nie jest w stanie z Tobą
dłużej wytrzymać niż dwa dni. – dodałem po chwili, lubując się w jej łzach, w
jej cierpieniu.
Po chwili odwróciłem się plecami do wszystkich i odszedłem w stronę tłumu.
Czas na zabawę!
*****

[link widoczny dla zalogowanych]

DJ puszczał naprawdę świetną muzykę. Elektryczne rytmy sprawiały, że moje
serce biło równo z bitami. Znalazłem się w samym środku tłumu, który skakał
przed sceną.
Poszedłem w ich ślady i zacząłem razem z nimi tańczyć. Czułem się wspaniale.
Wolność, duchota, smród papierosów. Alkohol robił swoje. Wszystko wokół się
kręciło, rzeczywistość nagle się rozmyła. Znalazłem się w próżni. Nie było tu
grawitacji, nie było podłogi. Latałem. Byłem tylko ja i muzyka, powtarzające
się w kółko te same rytmy. Podniosłem ręce do góry, tak bym mógł swobodniej
nimi machać.
Nagle poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłem się i już chciałem komuś
walnąć w ryj, za to, że sprowadził mnie powrotem na ziemię, ale w porę
spostrzegłem, że był to Jasper i Emmet.
- Wracajmy do domu! – krzyknął Emmet próbując przekrzyczeć muzykę.
- Ja się nigdzie nie wybieram! – krzyknąłem - Jak chcecie, idźcie sami! –
dodałem, gdy zobaczyłem ich krzywe miny.
- Edward! Jesteś pijany! – powiedział Jasper, zbliżając się do mnie. Było to
ciężkie, gdyż wokół niego wciąż skakali ludzie, popychając i szturchając go
równocześnie.
- Nic mi nie jest! – próbowałem ich przekonać, ale alkohol ponownie zrobił
swoje. Poczułem, jak od tego skakania, w moim żołądku również coś skacze.
Obróciłem się szybko i zwymiotowałem na jakąś laskę.
Chłopaki szybko podbiegli, Jasper - do dziewczyny, którą zaczął przepraszać,
podając jej równocześnie chusteczkę, Emmet - do mnie, trzymając mnie za
ramiona, tak bym dokończył sprawę i śmiejąc się na całe gardło z całej tej
sytuacji.
Gdy w końcu udało mi się wypluć własny żołądek, Emmet lekko mnie podniósł
razem z Jasperem.
- Idziemy, kolego. – powiedział wesołym głosem Em.
- Ja nigdzie nie idę! – próbowałem wciąż się bronić, jednak kiepsko mi to szło.
Wynieśli mnie, trzymając pod ramiona, z kotła zabawy. Żałowałem, że nie mogłem
zostać dłużej. Impreza dopiero się zaczynała.
- Jesteś cały zielony – rzekł Jasper, gdy spojrzał na moją twarz.
- Nie… Teraz już żółtawy – dodał Emmet.
- Ooo. Wraca do ludzkich kolorów.
- Czy ja wiem… Chińczycy to nie ludzie.
- Rasista – zaśmiał się Jasper.
Szliśmy tak przez całe miasto. Mówiąc „szliśmy” miałem na myśli niosących mnie
za ramiona Emmeta i Jazza. Ja jedynie wlokłem nogami, próbując utrzymać
postawę stojącą.
Spojrzałem w górę. Była pełnia. Przymknąłem lekko oczy i odchyliłem głowę ku
niebu, by blask księżyca padł na moją twarz. Nie wiem, ile tak szliśmy. Nawet
nie wiedziałem, która może by godzina.
- No, mój drogi. Tu zaczynają się schody. – powiedział Jazz.
- Dasz sobie radę? – zapytał Emmet, z dziwnym uśmiechem na twarz. Taka
mieszanina żalu, litości i rozbawienia.
- Oczywiście – wyjąkałem i spróbowałem chwycić się barierki, gdy tylko chłopcy
mnie puścili. Na marne. Upadłem na podłogę…
Emmet z gardłowym śmiechem, jedną ręką podniósł mnie za gacie.
- No, panie Edi. Teraz pora na wycieczkę.
- Jaką wycieczkę? – zapytałem zaniepokojony.
- Na moich plecach – powiedział Emmet i jednym ruchem ręki zarzucił mnie na
swoje ramie. – Licz schody, jeśli Ci to pomoże.
- Zaraz się porzygam – wyjąkałem. – Zresztą, nie wiem, co jest po ośmiu…
- Nawet się nie waż! Lubię tą koszulkę - zaśmiał się Emmet i zaczął wchodzić
po schodach. Jasper ruszył za nami, cały czas kontrolując stan mojej twarzy.
Następnie usłyszałem kliknięcie klamki. Czyli byliśmy już w swoim pokoju.
Zacząłem zastanawiać się, czemu chłopcy nie użyli klucza? A może nie
zauważyłem, że go wkładają i przekręcają?
Emmet rzucił mną o łóżko. Jednak tym razem nie usłyszałem jego śmiechu.
Usłyszałem inny, gardłowy śmiech, pomieszany ze złością. A jednak taki znany…
- Czemu mnie to nie dziwi, że zastaję cię w takim stanie?
Otworzyłem lekko oczy i próbowałem dojrzeć cokolwiek w tej ciemności.
Podniosłem głowę i ujrzałem wysokiego blondyna, patrzącego z litością na mnie.
- Tato?!












Roz. 18

beta:niesmaczne

[link widoczny dla zalogowanych]

*B
Klęczałam na płycie chodnikowej ukrywając swoją twarz w dłoniach, przez 15
minut. Wciąż ledwo oddychając, wciąż powstrzymując łzy, które bezczelnie
pchały się na zewnątrz. Emmet z Jasperem poszli go szukać. „Był pijany”
powtarzałam szeptem do siebie. Alice i Rosalie usiadły przy mnie i położyły
ręce na moich plecach. Na środku ulicy. Ktoś mógł nas podeptać, przewrócić,
ale nie to się teraz liczyło. W zasadzie chciałam, żeby ktoś mnie podeptał.
Żeby już po prostu tego nie czuć. Przestać się dusić, przestać oddychać. Po
prostu umrzeć. Unieść się w powietrze i uciec jak najdalej stąd.
- Bello, chodź do domu. Proszę… - wychlipała Alice. Ona zawsze płakała, gdy
ktoś inny płakał.
- On był tylko pijany – wyszeptałam.
- Tak. Był tylko pijany – odpowiedziała – Jutro będzie wszystko w porządku.
Ale musisz się wyspać, żeby to wszystko wyjaśnić z nim. – dodała i powolutku
zaczęła mnie podnosić razem z Rosalie.
- Tak, muszę się wyspać. – przekonywałam samą siebie. Mój głos wciąż drżał. –
On był tylko pijany.
Ruszyłyśmy w stronę domu. Jeszcze raz, na chwilkę, obejrzałam się za siebie.
Miałam nadzieję że on tam jest, że może żałuje tego wszystkiego, co się
wydarzyło, tego, co powiedział. Jednak jego nie było. Zniknął. Tak po prostu.
Po tym wszystkim poszedł się bawić. Jakby nigdy nic. Nie obchodziło go, co się
ze mną teraz dzieje.
Poczułam nagły przypływ złości. Niepohamowanej złości. Szału. Chciałam do
niego iść i wygarnąć mu w twarz. Chciałam go uderzyć, pobić, zabić. Z minuty
na minutę było ze mną coraz gorzej. Całe szczęście, że szłyśmy przez pijane
tłumy, dzięki czemu mogłam się o nich obijać, szturchać i deptać. Trochę to
pomagało, a oni nic nie czuli. Jednak gdy skręciłyśmy, ulica była pusta. Jeden
jedyny, pusty przystanek autobusowy. Wyprzedziłam dziewczyny i dotarłam do
niego pierwsza.
Zaczęłam kopać siedzenie, walić dłońmi o szyby, obijać się o kanty. Musiałam
się wyładować. Musiałam wyładować się na głupim przystanku, żeby moją ofiarą
nie stała się Alice lub Rosalie. Biłam, krzyczałam, kopałam. Dziewczyny
stanęły z boku i ze zmartwionymi minami spoglądały w moją stronę. Jednak nie
przerwały mi. Czekały cierpliwie aż mój ‘atak’ przejdzie. Ja wciąż tłukłam
bezbronny przystanek, krzycząc i wyzywając go. Po chwili do krzyku dołączył
płacz. Nie wiem, czy bardziej z powodu bólu fizycznego (gdyż skutecznie
wybiłam szybę, przez co moja prawa ręka była cała we krwi), czy też z powodu
bólu psychicznego. Pot, krew i łzy wymieszały się skutecznie, tworząc idealną,
czerwoną maź.
Wzięłam głęboki oddech, mając nadzieję, że to mi pomoże. Że uspokoję się na
tyle skutecznie, by móc podejść do przyjaciółek. Kolejny wdech. Trzeci.
Czwarty. Już lepiej. Piąty. Prawie. Szósty. Dobrze.
Gdy podchodziłam do dziewczyn, łzy wciąż delikatnie płynęły po moich
policzkach.
- Boże, Bella! Ty krwawisz! – krzyknęła Rosalie.
- To nic takiego – wyjąkałam. – Chodźmy do domu. Jestem zmęczona.
Alice z Rosalie spojrzały na siebie z przerażeniem, ale lekko kiwnęły głową i
objęły mnie ramieniem.
- Chodźmy.
Gdy doszłyśmy, w całym internacie panowały egipskie ciemności. Najwidoczniej
wszyscy uczniowie świetnie bawili się na festynie. Zaczęłam powoli wdrapywać
się po schodach. Rosalie zapaliła światło na klatce schodowej, dzięki czemu, z
jaką taką sprawnością, mogłam bez kontuzji dojść do kolejnego korytarza.
Wtedy ujrzałam jego. Wysoki, całkiem nieźle zbudowany blondyn, niesamowicie do
kogoś podobny, jednak nie wiedziałam do kogo. Był bardzo przystojny i… mógłby
być moim ojcem. Spojrzał na mnie wielkimi, zielonymi oczami, w których
utonęłam. Jednak szybko oprzytomniałam. Znów zielone oczy. Znów te cholerne
zielone oczy.
- Czy wszystko w porządku? – zapytał z niepokojem, patrząc na moja ranę.
- Tak… Nie. – szepnęłam.
- Masz może apteczkę? Trzeba to szybko odkazić. – powiedział i spojrzał na
moje współlokatorki. – Możecie przynieść apteczkę?
- Tak, mamy w pokoju. – odparła Alice i szybko szarpnęła Rose za łokieć, by ta
poszła z nią.
Zostałam sama z owym nieznajomym-znajomym. Nie wiedziałam, gdzie patrzeć, w
którą stronę się zwrócić.
- Mogę poznać Twoje imię? – zapytał.
- Po co? – odparłam zaskoczona. Bo niby po co chciał znać moje imię?
- Jakbyś mdlała, chciałbym mieć z Tobą kontakt. Podobno dziewczyny łatwiej
reagują po imieniu.
- A chłopcy? – zapytałam nieco rozbawiona.
- Chłopcy? Jak dostają po twarzy. – odparł, lekko uśmiechając się do mnie.
- Bella. – szepnęłam i spuściłam wzrok. W tym momencie usłyszałam kroki.
- Proszę. – Rosalie wręczyła apteczkę nieznajomemu i odeszła na bok.
- No to zobaczmy, co my tu mamy – podniósł moja rękę. – No, no, no. Musiałaś
komuś nieźle przywalić. Szkło wbiło się w skórę. Spokojnie – podniósł głos, bo
Alice delikatnie zbladła. – Wszystko będzie w porządku. – zabrał się do
oczyszczania rany. – To komu przywaliłaś? – zapytał rozbawiony.
- Raczej czemu. Chciałabym komuś. – westchnęłam. – Auć! – krzyknęłam, bo
zaczęło lekko szczypać.
- Przywaliłam przystankowi autobusowemu. – powiedziałam rumieniąc się.
Nienawidziłam się rumienić.
- A komu naprawdę chciałaś przywalić? – zapytał chichocząc.
- Pewnemu idiocie, który przyjechał z L.A i myśli, że jest fajny. – odparłam.
Na twarzy nieznajomego pojawiła się… Złość? Tak mi się wydawało. Już nic nie
powiedział. Kiwnął tylko głową i kontynuował zajęcie.
Po dziecięciu minutach, moja ręka była ślicznie opatulona bandażem, a przy
nadgarstku tkwiła śliczna, biała, bandażowa kokardka.
- Dziękuję panu. Nie wiem, jak mogę się odwdzięczyć. – uśmiechnęłam się i
podałam mu rękę.
- Mów do mnie Carlisle. W zasadzie możesz się odwdzięczyć. Gdzie jest pawilon
A pokój 19? – zapytał.
- Ja pana zaprowadzę. – zaproponowała Alice i zaprowadziła nieznajomego w
stronę pokoju… Edwarda. Opadła mi szczęka.
O boże! Zielone oczy. Carlisle. L.A!!! Edward!!!!
- O jasna cholera! – krzyknęłam, gdy Carlisle zniknął za rogiem razem z Alice.
Rosalie podbiegła do mnie, chyba myśląc, że ręka bardziej zaczęła boleć.
- Co się stało?! – krzyknęła przerażona, chwytając moją rękę.
- Właśnie poznałam ojca Edwarda…






http://www.youtube.com/watch?v=W6TTdF888JA



*E
Jest naprawdę źle. I pomijam tu fakt, że moja głowa pulsuje od bólu. I, że
nie mogę nic przełknąć, bo od razu zwracam wszystko.
Przyjechał ojciec. Nie. Pomyłka. Przyjechał Carlisle. Od dnia śmierci mamy,
przestał zachowywać się jak mój ojciec, a stał się kimś w rodzaju nauczyciela,
który powtarzał Ci, co jest dobre, a czego masz unikać. Oczywiście dbał o
mnie. Miałem około pięciu niań. Każdą zaliczył.
Jednak to one dały mi tą namiastkę domu. Więc za to mogę mu być wdzięczny. No
i za nieskończoną ilość kasy, którą mi dał, żebym tylko mu nie przeszkadzał w
pracy. Robił wszystko, by mieć ciszę i spokój, wolne mieszkanie lub czas.
Pamiętam nawet sytuację, gdy zapłacił mi, żebym poszedł spać do Emmeta (wtedy
jeszcze mieszkaliśmy w LA). To były urodziny mamy. A on zapłacił mi, żebym nie
zmuszał go do pójścia na cmentarz. Żebym poszedł się bawić w tak szczególny
dzień. Oczywiście, nie poszedłem do Emmeta. Całą noc przesiedziałem na
cmentarzu. Rano poszedłem do jakiegoś fast food’a na śniadanie i wróciłem do
domu. Tam zastałem moją nianię numer 4.
- Jak się czujesz? – usłyszałem głos Jaspera nad sobą.
- Błagam… Mów ciszej – zajęczałem, gdyż moja głowa pulsowała w rytm bicia
mojego serca. Czyli bardzo szybko. Jasper uśmiechnął się pod nosem, kiwając
głową z pogardą. Zazdrościłem mu. Ja nie byłem obecnie w stanie tak kręcić
głową.
- Która godzina? – zapytałem ale nie zdążyłem usłyszeć odpowiedzi, gdyż w tym
momencie usłyszałem huk otwierających się drzwi.
- Twoja ostatnia! – krzyknęła wzburzona Polly. – Ty idioto! Ty kretynie!
- Ciszej! – wrzasnąłem do niej, żeby się uspokoiła. Nałożyłem na głowę
poduszkę, tak, by jej krzyki, nie docierały z taką intensywnością do moich
uszu.
- Ty jebańcu! Jak mogłeś?! Edwardzie Cullen! Nie ukryjesz się przede mną
zakrywając się poduszką – krzyczała i zdarła poduszkę z mojej głowy, a
następnie zaczęła mnie walić nią. Po głowie, po plecach, po dupie. I to
bolało.
- Ja chyba sobie pójdę. – powiedział Jasper i uciekł z naszego pokoju.
Szczęściarz. Jednak moją uwagę zwrócił kolejny cios w łeb.
- Za co?! – próbowałem ją przekrzyczeć, jednak bezskutecznie.
- Jeszcze się, ku***, pytasz, za co?! – wpadła w furię.- Ja ci powiem, za co.
Za to, że jesteś idiotą, jebusem, chujem, jebanym chomikiem, fiutem, chamem,
kretynem… – zaczęła wyliczać bez końca, a jako przecinków używała kolejnych
ciosów poduszką.
- Ok! Ok! – krzyknąłem podnosząc się z łóżka. – Możesz mi powiedzieć, co
zrobiłem, bo nie bardzo pamiętam.
- Wyzywałeś Bellę – powiedziała nieco spokojniej, ale wciąż głosem, który
ciska sztylety.
- Nie pamiętam. Możliwe – wzruszyłem ramionami. – I co z tego?
- Co z tego?! Jak mogłeś jej powiedzieć coś takiego!
- Jest dwulicowa. Zasłużyła na to. – odparłem.
Polly stanęła, jakby to ona dostała teraz poduszką w łeb i patrzyła mi prosto
w oczy.
- O czym ty mówisz? – zapytała. No to jej opowiedziałem całą historię. Od
tego, jak prawie się pocałowaliśmy, ale ona nam przerwała. Nie chciała
uwierzyć na początku, ale później zaczęła dopytywać się o szczegóły. O gesty
Belli, jej wyraz twarzy. O wszystko.
Później zaczęła się śmiać.
- No to teraz znam już dwie wersje – zaczęła ocierać łzy. – Ty idioto.
- Jak to? – zapytałem zmieszany. W końcu, pomimo mojej ciekawej opowieści,
wciąż byłem idiotą. Musiałem się dowiedzieć, dlaczego. Wtedy Polly przeszła do
swojej opowieści. Opowiedziała mi wszystko, jak to wyglądało z perspektywy
Belli. W pewnym momencie byłem nawet z niej dumny, że przywaliła Mike’owi. W
końcu Polly umilkła.
- O cholera. Co ja zrobiłem… - szepnąłem sam do siebie. – Co ja narobiłem…
- No i Bella ma teraz rękę cała w bandażu. – dopowiedziała. – Dobrze, że Twój
tata opatrzył jej ranę.
- ku***! Carlisle! Która godzina?! – zapytałem.
- Prawie trzynasta. Czemu pytasz?
- O czternastej mam być u niego w hotelu! – krzyknąłem i zaczęłam zbierać
potrzebne mi rzeczy do prysznica. – Aha, dzięki Polly!
- Proszę. – uśmiechnęła się i wyszła z pokoju.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lovee dnia Śro 8:34, 24 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 9:15, 24 Cze 2009 Powrót do góry

Kolejne wspaniałe rozdziały. Bardzo mi sie podobało jak rozegrałaś sytuację z Polly. Po prostu urocze ^^ Bardzo dobrze opisałaś też sytuację z Bellą i Edwardem. Wiedziałam, że było zbyt wspaniale, żeby było tak do końca :P ale mam nadzieję, że sobie jakoś poradzą z tym wszystkim. Jestem ciekawa po co przyjechał Carlisle. Pewnie teraz będzie chciał zabrać Edwarda z powrotem do Stanów, ale wierzę, że wszystko dobrze się skończy.
Kolejnym plusem Twojego ff jest styl. Wszystko czyta się wspaniale, lekko. Opowidanie jest odprężające, dlatego bardzo lubię je czytać. Mam nadzieję, że tempo wklejania zostanie zachowane ^^
Pozdrawiam :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lady Vampire
Wilkołak



Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ni stąd, ni zowąd

PostWysłany: Śro 9:47, 24 Cze 2009 Powrót do góry

Rozdział, a właściwie rozdziały, są prześwietne.
Podoba mi się jak wplotłaś do opowiadania Carlisle'a, jakoś ma to ręce i nogi. Przyszło bezboleśnie. I chwała za to. Tylko: po co przyhechał?
Kreacja Polly jest znakomita. Ta dziwczyna jest zdrowo walnięta i przy tym urocza. Chcę miec taką przyjaciółkę. I jeszce takiego nauczyciela jak Paleta, ale o tym to już chyba pisałam.
Edward jest kretynem. Mimo wszystko, najpierw powienien Belli wysłuchac, potem rzucac mięsem. Taaa... wiem, teoria różni się od praktyki.
Cytat:
- Niewygodnie mi.- narzekała Alice

spacja po kropce
Cytat:
- Nie marudź.– dopowiedziałam

spacja po kropce
Cytat:
Postanowiłam że nieco się zbliżę.

przecinek przed "że"
Cytat:
Zwłaszcza, że Alice i Jasper nie raczyli pozostać w naszym miejscu, i ulotnili się zapewne w jakieś mniej zaludnione miejsce. Właściwie to pewnie odosobnione miejsce.

powtórzenia
Cytat:
Rosalie również nie było przy „gościu od efektów” więc pozostałam całkowicie sama.

wydaje mi się, że powinien byc przecinek przed "więc"
Cytat:
Żeby wiedziała że nie mogę ścierpieć jej widoku.

przecinek przed "że"
Cytat:
Mówiąc „szliśmy” miałem na myśli niosących mnie za ramiona Emmeta i Jazza.

przecinek przed "miałem" i przed "niosących"
Cytat:
L.A!!!

kropka po "A"
Cytat:
LA

kropki
Cytat:
Tam zastałem moją nianię numer 4.

liczebniki słownie

WENY!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Śro 10:07, 24 Cze 2009 Powrót do góry

Aleś się rozpisała :) No i teraz sytuacja będzie wyglądać tak, że Edward będzie chciał przeprosić Belle, ona będzie wściekła i pewnie zacznie się na nim odgrywać. Carlisle będzie chciał zabrać Eda do L.A. a on będzie się opierał. Ogólnie wszystko fajnie napisane, podobało mi się, kiedy Ed był pijany i nakrzyczał na dziewczynę (wredna jestem).
Jestem ciekawa dalszego ciągu.

Pozdrawiam.E/


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lennie Cullen
Wilkołak



Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Aberdeen. Nasze europejskie Forks. :) / Kwatera Linkin Parku.

PostWysłany: Śro 10:24, 24 Cze 2009 Powrót do góry

Edward ty...ty...pijaku ty jeden ty Uwaga
Szkoda mi Belli była, naprawde Uwaga Ale Edzio pójdzie ją przeprosić i bedzie git, prawda ?
Najbardziej mnie rozbroili Jasper i Emmett:

Cytat:
- Jesteś cały zielony – rzekł Jasper, gdy spojrzał na moją twarz.
- Nie… Teraz już żółtawy – dodał Emmet.
- Ooo. Wraca do ludzkich kolorów.
- Czy ja wiem… Chińczycy to nie ludzie.
- Rasista – zaśmiał się Jasper.


Emmett ty rasisto Uwaga I tak cię kocham love
Rozdział jak zwykle fantastyczny. Wiesz ten ff robi się moim ulubionym. Czekam na więcej rodziałów i na pogodzenie sie Belli i Edwarda.
Pozdrawiam i vena życzę
Walnięta Lennie Cullen


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyjątkowa
Wilkołak



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiecie, że Święty Mikołaj nie istnieje?

PostWysłany: Śro 10:43, 24 Cze 2009 Powrót do góry

Okey. :P Po pierwsze, zaimki typu: twój, twoja, ciebie, cię, ty - w dialogach z małej. Po drugie, pisanie dialogów:
- Ciekawe opowiadanie - powiedziałam zamyślona. <----- Komentarz po wypowiedzy bezpośrednio jej dotyczy, jest z nią związany, dlatego nie ma kropki i 'powiedziałam' z małej. Nie zapominaj też o spacjach przed i po każdym myślniku.
- Tak... ogólnie fajne to twoje opowiadanie. - Wyszłam z pokoju. <----- Komentarz po myślniku nie dotyczy wypowiedzi, mówi o czymś innym. Bo co ma piernik do wiatraka? Dlatego po wypowiedzi kropka, a po myślniku 'wyszłam' z dużej.
Pamiętaj o tym, bo widzę, ze są problemy. Oprócz tego było trochę powtórzeń i w niektórych miejscach brak przecinków.
Dam jeszcze z tekstu przykłady dialogów:
– Wszystko będzie w porządku. – zabrał się do oczyszczania rany. <----- Źle. Dlaczego? Zabranie się do oczyszczania rany nie jest związane z tekstem, że wszystko będzie w porządku. Nie ma tutaj czegoś takiego jak np. 'powiedziałem'. To jest oddzielna czynność. Dlatego powinna być kropka, a 'zabrał' z dużej.
- Ja pana zaprowadzę. – zaproponowała Alice i zaprowadziła nieznajomego w
stronę pokoju… Edwarda. Opadła mi szczęka. <----- Wiesz jaki jest Twój błąd? Że łączysz, przed myślnikiem stawiasz kropkę, a po nim z małej piszesz. Pamiętaj, że albo kropka i z dużej, albo bez i z małej. 'Zaproponowała' jest związane z wypowiedzią, mówi o tym, co zaproponowała, więc bez kropki, a po myślniku z małej. Komentarz jest związany z wypowiedzią. Pamiętaj!
Co do samego tekstu. Podoba mi się. Fajnie, że dodajesz tak szybko po dwa rozdziały. Ależ Edzio powiedział Belli. Ale dobrze, że Polly uświadomiło go w tym, co robił. Już nie mogę doczekać się kolejnych części. :D Rozbawił mnie fragment, gdzie Bella mówiła doktorkowi o tym, komu chciała przywalić. I ogólnie fajnie się czytało. A ten motyw z randką Polly był po prostu świetny. Masz lekki styl pisania, to dobrze, bo jak widzisz się tekst, to aż on wciąga. :) Nooo... i czekam na pogodzenie naszych gołąbeczków, mogliby w końcu być razem. ^^
Pozdrawiam, weny. :*
Wyjątkowa'
PS. kiedy new?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Śro 11:08, 24 Cze 2009 Powrót do góry

kiedy...
hmmm
ciężkie pytanie ;p

19 rozdział mam już zbetowany, 20 już napisany, a 21 kończę ;p
ale jest problem, bo moje bety powyjeżdżały xD
więc wstawię 19, a co z resztą to zobaczę

co do pytania Take me out:
raczej tylko ja skończę ;p
będę wstawiać, jak wrócę z nad morza. tj. 4 lipca ;p

acha. jakby któraś miałą ochotę pobawić się w zastępczą betę to pisać ;p
chętnie kogoś przyjmę xD
no... to tyle ;p

acha! i dziękuję wyjątkowej ;p przyda mi się :)

pozdrawiam
Lovee


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
DaDaDa
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 12:02, 24 Cze 2009 Powrót do góry

zgłosiłabym się, ale zarówno moja ortgrafia, jak i interpunkcja kuleje ;p
więc zrobiłabym więcej szkody niż pozytku ;p

co do rozdziałów...

JA NIE MOGĘ...
edi pojechał równo.
mnie równiez zastanawia po co właściwie przyjechał Carlisle.


"- Ma kwiatki! – szepnęłam.
- Jakie to słodkie… - dodała Alice.
- Róże… tandeta – dodała Rose.
- Czy mówiłeś mu, że ma przynieść kwiatki? – zapytałam Jaspera. Ten tylko
kiwnął głową przecząco, nie mówiąc ani słowa. Może już krew nie dopływała mu
do mózgu?
- Ochhhhhh. I sam na to wpadł! – zapiszczała Alice."

"
- Która godzina? – zapytałem ale nie zdążyłem usłyszeć odpowiedzi, gdyż w tym
momencie usłyszałem huk otwierających się drzwi.
- Twoja ostatnia! – krzyknęła wzburzona Polly. – Ty idioto! Ty kretynie!
- Ciszej! – wrzasnąłem do niej, żeby się uspokoiła. Nałożyłem na głowę
poduszkę, tak, by jej krzyki, nie docierały z taką intensywnością do moich
uszu.
- Ty jebańcu! Jak mogłeś?! Edwardzie Cullen! Nie ukryjesz się przede mną
zakrywając się poduszką – krzyczała i zdarła poduszkę z mojej głowy, a
następnie zaczęła mnie walić nią. Po głowie, po plecach, po dupie. I to
bolało.
- Ja chyba sobie pójdę. – powiedział Jasper i uciekł z naszego pokoju.
Szczęściarz. Jednak moją uwagę zwrócił kolejny cios w łeb.
- Za co?! – próbowałem ją przekrzyczeć, jednak bezskutecznie.
- Jeszcze się, ku***, pytasz, za co?! – wpadła w furię.- Ja ci powiem, za co.
Za to, że jesteś idiotą, jebusem, chujem, jebanym chomikiem, fiutem, chamem,
kretynem… – zaczęła wyliczać bez końca, a jako przecinków używała kolejnych
ciosów poduszką. "

te fragmenty mnie rozwaliły!!! kocham Alice. kocham Polly.
uzalezniłam się od Twojego ff xD

czekam. choćby do 4 lipca ;p
DDD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
LaFleur
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Oahu

PostWysłany: Śro 12:28, 24 Cze 2009 Powrót do góry

Jestem monotematyczna. Polly jest świetna. Cieszę się, że autorka ma tak wspaniałą przyjaciółkę, na której może wzorować tą postać xDD

Dobra, teraz zaczynam. Jak już mówiłam, nie wiem, czy to rozsądne tak bombardować rozdziałami. Tempo, jakie sobie narzucasz wydaje mi się zbyt szybkie. Wszystko za szybko się skończy - całkowicie moje zdanie.

Co do fabuły, nie zamierzam się czepiać- bardzo, bardzo mi się podoba. Już nie mogę się doczekać konfrontacji z Carlislem.

Edwardella układa się dobrze, moim zdaniem. Nie była przesłodzona, duży plus.

Namaste.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
tola
Człowiek



Dołączył: 15 Cze 2009
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 12:56, 24 Cze 2009 Powrót do góry

Mówiłam już, że jesteś niesamowita...jeśli tak to powiem to jeszcze raz: JESTES GENIALNA :D
Z tego, co widzę to wenek naprawdę się do Ciebie przywiązał i to oczywiście procentuje. Co rozdział to akcja nabiera rumieńców i najzwyczajniej w świecie nie mogę się doczekać, co będzie dalej...
W sumie to jest jedno z lepszych nietłumaczonych, ff jakie do tej pory czytałam.
A mam taką małą prośbę: czy jeszcze przed wyjazdem wstawisz ten 19 zbetowany rozdział, żebyśmy za bardzo nie tęsknili? :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Śro 13:00, 24 Cze 2009 Powrót do góry

19 i 20 wstawię napewno ;p
bo własnie znalazłam tymczasową betę ;p

pożyjemy zobaczymy co dalej
mam trzy dni do wyjazdu
wiec conajmniej trzy rozdziały jeszcze napiszę ;p


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 14:22, 24 Cze 2009 Powrót do góry

Ależ się porobiło.
Ale tak to jest, jak się usłyszy kawałek i wymyśli resztę.

Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Znaczy, że się szybko ułoży, bo tego, że w ogóle się nie ułoży, nie przyjmuję do wiadomości :)

Czekam na kolejny rozdział... Czy też rozdziały (w liczbie mnogiej bardziej mi się podoba :D )
Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wireless
Wilkołak



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Roberta :D

PostWysłany: Śro 14:27, 24 Cze 2009 Powrót do góry

Właśnie skończyłam czytać wszystkie dotychczas napisane rozdziały. Szczerze mówiąc, miałam opory, co do tego opowiadania. Teraz, przynaję, że znajduje się ono na mojej prywatnej liście najlepszych FF, w pierwszej piątce.
Fabuła bardzo, cholernie wciągająca. Kurde, zawiodłam się, że skończyłaś w tym momencie! Czuję niedosyt, ostry niedosyt!
Bardzo podoba mi się Polly, jej charakter i to, jak się zachowuje. Kocham też Twojego Jaspera i Emmetta Wink) Mraaau xD Co do Belli i Edwarda - ich też bardzo lubię. Podoba mi się też to, że Bella nie udaje takiej twardej i też potrafi się wyłamać. Czasem popłacze, ale też pokaże pazurki.
Z niecierpliwością czekam na nastepny Part, a co za tym idzie rozwiązanie kilku problemów. Pozdrawiam i życzę weny oraz czasu, wireless.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin