FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Tydzień na miłość...odc. 1-8 [Z] (nowy 12.08) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Bloody Georgia
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 11:16, 16 Lip 2009 Powrót do góry

Dodaje kolejny rozdzialik, już poprawiony. Życzę miłego czytania.
beta: NajNa" dziękuję:*

Już za 2 dni......

Idę przez park czy może przez las, dokładnie nie wiem. Widzę drzewa, polanę i kilka ścieżek. Czuje, że się boję. Tylko czego? Mam na sobie białą koszulę nocną i to wszystko. Idę boso. Nie posiadam przy sobie nic i jestem sama, chociaż czuję czyjąś obecność. Nagle zaczynam biec jakbym się czegoś przestraszyła, ale nic nie widzę i nie słyszę. Wszędzie jest lekka mgła i trochę mży. Wszystko jest takie obce i straszne. Przebijam się przez gałęzie, gdy nagle ktoś się na mnie rzuca. Próbuję się wyrwać i krzyczę: NIE! PROSZĘ! ZOSTAW MNIE...
- Nie, nie...
- Bella! Obudź się, Bella! - Ktoś zaczął mnie budzić i wtedy otworzyłam oczy. - Bella, wszystko w porządku, to tylko zły sen. - To była Alice. Przytuliła mnie do siebie. Moje sny były coraz głupsze.
- Już mi lepiej Alice, dziękuję. - Powiedziałam.
- To dobrze, ubierz się. Tam na fotelu są ubrania. Czekam ze śniadaniem na ciebie na dole. - Oznajmiła mi dziewczyna i wyszła.
Pokój rozświetlało słońce, którego promienie wpadały przez otwarte okno. Pomieszczenie było ogromne. Dużo większe niż wydawało mi się dzień wcześniej. Wstałam z niewiarygodnie wielkiego i miękkiego łóżka, a następnie udałam się do fotela, gdzie leżały ubrania przygotowane dla mnie. Były naprawdę ładne i modne. Trochę nie w moim stylu, ale co zrobić? Przecież nie mogę wybrzydzać. Trzeba je założyć i serdecznie podziękować.
Po przebraniu się zabrałam swoje rzeczy z pokoju i zeszłam na dół. Tam siedziała Alice, pokazując bym zajęła miejsce obok niej. Podstawiła mi talerz ze śniadaniem i stwierdziła, że wszystko muszę zjeść do ostatniego okruszka. Przewróciłam tylko oczami i zaczęłam spożywać kanapkę.
- Bella? - Alice zaczęła pytająco.
- Hmm? - Moja odpowiedź z pełną buzią, nie brzmiała zrozumiale.
- Zostawiłaś torebkę na dole i twój telefon cały czas dzwonił... - Przerwała.
- Yhym?
- ... i pozwoliłam sobie go wyłączyć, a dzwonił do ciebie jakiś Jack. - Alice w końcu wydukała, a ja, gdy to usłyszałam zakrztusiłam się kęsem, który właśnie połykałam.
Dziewczyna zerwała się na równe nogi i poszła poklepać mnie w plecy. Przez to wszystko zaczęły mi łzy lecieć z oczu w tej samej chwili wszedł do kuchni Edward, który gdy mnie zobaczył przestraszył się. Otworzył szeroko oczy i patrzył na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Uśmiechnęłam się więc i pomachałam mu na powitanie. Odpowiedział mi tylko "cześć" i zajął miejsce naprzeciwko mnie rozluźniając się. Miał rękę zawiniętą w bandaż. Rzeczywiście wczoraj zemdlałam, bo zobaczyłam krew na jego ręce, ale wtedy nie miałam do tego głowy, więc nie zapytałam - co się stało. Gdy chciałam się dowiedzieć zadzwonił mój telefon. To była Rosalie.
- Cześć. - Odebrałam.
- Witaj Bells. Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale potrzebuję twojej pomocy w firmie. Mogłabyś przyjechać? Proszę. - "Proszę" Rose było bardzo przekonujące i ujmujące za serce, więc się zgodziłam.
- Tak oczywiście, będę niedługo. - Odpowiedziałam.
- Dzięki. Czekam. Pa - Rozłączyła się.
Zabrałam się do jedzenia, nie zapominając o nurtującym mnie pytaniu, więc nie czekając, aż połknę, zaczęłam z pełną buzią rozmawiać
- Co ci się stało w rękę? - Spytałam.
- W rękę? Aaaa... To nic takiego. Gdzieś się skaleczyłem, więc musiałem założyć opatrunek. - Odpowiedział i zabrał się do jedzenia.
Coś nie wierzę w jego samoczynne skaleczenie, gdyż po jego wyrazie twarzy widać było, że coś jest nie tak, ale nie chciałam dalej drążyć tematu.

- Aha - powiedziałam tylko. Myślałam, że zacznie kontynuować rozmowę o czymś innym, ale po paru minutach Edward zerwał się z krzesła, podziękował, pożegnał się ze mną oraz z Alice i wyszedł z domu. W sumie to już się przyzwyczaiłam do ubogich w słowa rozmów z nim. Nie lubił dużo mówić, jedynym wyjątkiem była wczorajsza kolacja, która naprawdę była wspaniała, oprócz tego jednego incydentu w samochodzie. Kilka minut po wyjściu Edwarda na śniadaniu zjawił się również Emmett, który machnął do mnie ręką i usiadł obok. W odpowiedzi uśmiechnęłam się tylko. Mimo, że Alice również postawiła mu śniadanie na stole i chociaż było dużo większe od mojego, Alice i Edwarda razem wzięte to i tak podszedł do lodówki po coś jeszcze. Spojrzałam na dziewczynę pytająco, a ta tylko w odpowiedzi zaśmiała się. Siedzieliśmy tak jeszcze parę minut. Dokończyłam swoje śniadanie i postanowiłam opuścić swoich przyjaciół, bo obiecałam pomóc.
- Dziękuje wam za wszystko. Wiecie, nie chcę nadużywać waszej gościnności, dlatego już pójdę. - Powiedziałam szybko i zaczęłam się zbierać do wyjścia.
- Czekaj Bella. - Usłyszałam za plecami głos Alice. - Odwiozłabym cię, ale jestem zajęta, za to Emmett będzie naprawdę szczęśliwy, jeżeli to zrobi. - Alice uśmiechnęła się promiennie do brata.
- Tak? Będę szczęśliwy? - Dostał porządnego kuksańca w bok od Alice. - A tak, poczekaj chwilę, odwiozę cię. - Powiedział i poszedł w bliżej nieokreślonym kierunku.
- Dzięki, ale naprawdę nie musicie. Przejdę się. - Nie chciałam robić problemów, ale wiem, że ta rodzina uwielbia pomagać innym. Alice spojrzała na mnie wymownym wzrokiem, więc nie ruszyłam się z miejsca.
Siedziałam przy stole z rzeczami na kolanach i w niezręczności uśmiechałam się do Alice, która po skończonym śniadaniu robiła coś na uczelnię. Po notatkach, które ukradkiem przeczytałam wywnioskowałam, że studiuje psychologię. Było to trochę nudne, ale może po prostu tego nie rozumiem. Po kilku minutach pojawił się chłopak i zabrałam się do domu. Spodobało mi się to podwożenie codziennie innym, ekskluzywnym samochodem. Wsiadłam i zapięłam pasy. Obok mnie zasiadł Em i pojechaliśmy.
- Gdzie mieszkasz? - Spytał po chwili.
- Pod numerem 123 - odpowiedziałam
- To niedaleko od nas, dziwne, że cię nigdy wcześniej nie widziałem.
- Raczej nie jestem osobą, która rzuca się w oczy, ale was też nigdy nie widziałam w okolicy. - Uśmiechnęłam się.
- Mieszkamy tu już od pięciu lat. - Zaśmiał się tubalnie.
- A ja od urodzenia.
- Ok. Przebiłaś mnie. - Oboje zaczęliśmy się śmiać.
Dojeżdżaliśmy do mojego domu. Wtedy pomyślałam, że może podwiezie mnie do miasta żebym nie musiała się tłuc tym autobusem. Małe wykorzystywanie jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a ja przynajmniej mam wygodnie. Zgodził się, więc poszłam odłożyć rzeczy, a następnie znowu zasiałam koło Emmetta.
Jechaliśmy szybko, nawet bardzo szybko. Dla mnie, aż za szybko. To chyba rodzinne - pomyślałam. Jednak czymś się różnili. Emmett cały czas gadał, buzia mu się nie zamykała, zupełnie inaczej niż u jego rodzeństwa, którzy prawie nic nie mówili jadąc samochodem.
- Gdzie jedziesz? - Spytał mnie po długich opowieściach o swoich przygodach.
- Muszę pomóc Rosalie w pracy. Dlatego jadę do firmy. Znasz ten wysoki budynek w środku miasta?
- Tak. To wejdę z tobą, przywitać się z nią.
- Dobrze, na pewno się ucieszy. - Zaśmiałam się.
Po kilkunastu minutach dojeżdżaliśmy już do miejsca naszej podróży. Em jak uprzedził wcześniej poszedł ze mną. Zbliżałam się do schodów, chociaż była obok winda nigdy nią nie jeździłam. Wolałam przejść się po schodach i gdy Emmett mnie zachęcał odpowiedziałam, że spotkamy się na górze i poszłam. Oczywiście czekał już na mnie. Zdyszana uśmiechnęłam się do niego i zaprowadziłam w stronę biura. Chodzę tymi schodami już tyle lat, ale za każdym razem gdy jestem już na górze mam lekką zadyszkę.
Rosalie już na mnie czekała. Wyglądała na załamaną, ale gdy nas ujrzała rozpogodziła się trochę. Przywitała się i zaczęła wyjaśniać, o co chodzi.
- Dobrze, że już jesteś. Przyjechali jacyś ludzie z Hiszpanii i nie mogę się z nimi dogadać. Cały czas krzyczą i chcą rozmawiać z szefem, ale przecież wszyscy wyjechali. - Jej głos stawał się coraz bardziej płaczliwy.
- Pogadam z nimi, ale nie wiem, co uda mi się wskórać - odpowiedziałam i udałam się do sali konferencyjnej. Zostawiłam Emmetta i Rosalie sam na sam.
Otworzyłam ostrożnie drzwi. Już zza nich słyszałam, podniesione głosy i bardzo szybką paplaninę w obcym języku. Weszłam do środka i powitałam wszystkich. Gdy mnie zobaczyli na moment ucichli, aby po chwili krzyczeć coraz głośniej, tym razem na mnie. Mówili coś o jakichś towarach i nieodpowiedzialności zarządzających firmą. Powiedziałam im wtedy, że wszyscy wyjechali, by to załatwić. Wtedy zrobili zdziwione miny i zaczęli się naradzać, gdy tak obradowali, patrzyłam ukradkiem na Emmetta i Rosalie, którzy rozmawiali w najlepsze. Naprawdę pasowali do siebie - pomyślałam. Miło by było mieć wszystkich przyjaciół razem. Jeżeli będą po tym wszystkim jeszcze chcieli być moimi przyjaciółkami. Oby nie wydało to się zbyt szybko. Sama to zmyśliłam i sama chciałabym to naprawić, lecz nie jest to takie proste. Nie wiem, jaka będzie ich reakcja i co o mnie pomyślą. Tak bardzo chciałabym by mi wybaczyli, gdy już się dowiedzą. Westchnęłam tylko i zobaczyłam, że goście w końcu skończyli, przeprosili mnie i uprzedzili, że skontaktują się później, a następnie wyszli. Zdziwiła mnie tak szybka reakcja. To wszystko było jakieś pomylone. Również się pożegnałam i oprowadziła ich do windy. Gdy już nikogo nie było na horyzoncie, Rosalie podeszła do mnie i mi podziękowała. Miałam ochotę porozmawiać z nimi, ale zadzwonił telefon. Była to moja mama, która poprosiła mnie, żebym przyjechała do niej, bo ma pilną sprawę. To pewnie znów jakaś rzecz dotycząca ślubu, którego nie chcę. Pożegnałam ich i pierwszy raz postanowiłam skorzystać z windy, żeby było szybciej. Wpakowałam się do środka, wcisnęłam odpowiedni przycisk i poczułam jak zjeżdżam na dół. Nagle winda zaczęła się trząść i zwalniać, coś syczało, zgasło światło. Wtedy pożałowałam swojej decyzji i modliłam się w duchu, by ta winda nie zatrzymała się między piętrami. Usłyszałam pisk i nagle winda zahamowała, światło nadal było wyłączone i nic nie widziałam. Przestraszyłam się. W oddali można było usłyszeć przytłumione głosy i jakieś szmery. Oparłam się stabilnie o ścianę windy i patrzyłam tęsknie w ciemność. Nie wiedziałam, co zrobić, byłam w wielkiej panice. Obsunęłam się, więc po ścianie i kucnęłam chowając twarz w ręce. Nie wiem ile tak siedziałam, ale gdy wydało mi się, że jest jasno, odłożyłam ręce od oczu i rzeczywiście było. Niestety winda nadal stała w miejscu, wyjrzałam przez szybkę, ale nic nie widziałam. Mój największy koszmar właśnie się spełnił. Zdenerwowana całą tą sytuacją w ogóle zapomniałam o tym, że posiadam telefon, więc gdy zadzwonił przestraszyłam się. Otworzyłam torebkę i spojrzałam kto dzwoni - moja mama.
- Bella, gdzie ty jesteś? Już jedziesz? - Spytała zniecierpliwionym głosem.
- Nie mamo, wiesz coś mnie w firmie zatrzymało, będę później. - Skłamałam nie chcąc sprawić jej zmartwień.
- No dobrze, ale nie zapomnij przyjechać.
- Tak mamo, na pewno będę. - Rozłączyłam się.
Po rozmowie z mamą, chciałam dodzwonić się do Rose, żeby przysłała kogoś, ale co chwilę traciłam zasięg i gdy w końcu udało mi się, usłyszałam tylko głuchy sygnał. Dlaczego mam takiego pecha? Pierwszy raz odważyłam się wsiąść do windy i akurat musiała się zepsuć. Dzwoniłam do innych osób, ale nikt nie odbierał. Gdy straciłam już nadzieję zadzwonił Edward. Podniosłam się z wrażenia.
- Cześć... - Zaczęłam. Chciałam kontynuować dalej, ale mi przerwał.
- Witaj Bello, dzwonię do ciebie żeby się spytać, czy masz dzisiaj wolną chwilę? - Nie słuchałam go, ponieważ musiałam się wydostać z tej okropnej windy.
- Daj mi numer do Emmetta, albo nie. Zadzwoń do niego i zapytaj czy jest jeszcze u Rosalie, bo potrzebuję jej, a nie mogę się dodzwonić. - Wypowiedziałam jednym tchem i długo czekałam na odpowiedź.
- Co? Nie rozumiem.
- Nie pytaj, tylko mi pomóż. - Mój głos stał się płaczliwy.
- I co mam mu przekazać?
- Powiedz mu żeby mnie ratował, bo w windzie utknęłam. Tylko szybko. - Wykrzyczałam, gdyż coś zaczęło mi szumieć w słuchawce.
- Ok. Nie ruszaj się.... O przepraszam, po prostu czekaj cierpliwie. - Jego głos był bardzo poważny, ale myślałam, że nie wytrzymam, niby gdzie miałabym, się ruszyć?
- Dobra. Pa. - Odpowiedziałam i rozłączyłam się.
Czekałam i czekałam, co chwilę spoglądając w ekran komórki i patrząc, która godzina. Minuty mijały bardzo wolno, a czas dłużył się w nieskończoność. Wyobrażałam już sobie całą misję ratunkową i śmiałam się sama z siebie. Windy są okropne. Co ja takiego zrobiłam, że muszę tak cierpieć? Pomijając ten mały szczegół dotyczący kłamstwa, to raczej nic.
Nagle poczułam, że winda zaczęła się ruszać i że zjeżdżam na dół, oparłam się o ścianę i wyczekiwałam, aż w końcu uda mi się wyjść z tego więzienia. Po paru minutach winda zatrzymała się i drzwi zaczęły się rozsuwać. Zobaczyłam po drugiej stronie Rosalie, Emmetta, i jeszcze kilku innych gapiów. Szybko wybiegłam stamtąd i rzuciłam się dziewczynie na szyję. Wtedy mocno mnie przytuliła i pogłaskała po głowie. Trochę poczułam się jak dziecko, które zgubiło się w supermarkecie, ale byłam bardzo wystraszona. W końcu jednak odsunęłam się od niej i uśmiechnęłam się. Rose zrobiła to samo. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Ta sytuacja gdy siedziałam w windzie była beznadziejna i przygnębiająca, ale gdy emocje już opadły wydała się komiczna. Porozmawiałyśmy chwilę, a następnie Emmett i Rosalie poszli na obiad. Oczywiście chcieli mnie wziąć ze sobą, ale nie chciałam robić za przyzwoitkę. Gdy wyszli, podziękowałam panu woźnemu za uratowanie mi życia i skierowałam się do wyjścia. Mimo wszystko nadal byłam roztrzęsiona, więc nie patrzyłam gdzie idę i weszłam w kogoś. Tym kimś był Edward, który przyjechał żeby zobaczyć, co ze mną. To bardzo miłe z jego strony - pomyślałam. Okazało się, że zadzwonił, by poprosić mnie o pomoc w kupnie prezentu urodzinowego dla jego siostry. Odmówiłam, bo przecież mam się spotkać z moją mamą, ale stwierdził że jutro też jest dzień. Nie wiem dlaczego, ale bardzo ten fakt mnie ucieszył. Potem zaproponował mi, że podwiezie mnie tam gdzie się wybieram, więc zgodziłam się i pojechaliśmy. Gdy staliśmy już pod domem. Pożegnałam się z Edwardem w samochodzie i poleciłam, żeby szybko odjechał, aby nie zobaczyła nas Renee.

C.D.N


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bloody Georgia dnia Pią 10:21, 24 Lip 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Czw 11:40, 16 Lip 2009 Powrót do góry

Sympatyczny, kolejny rozdzialik. Napisany taki lekkim stylem, który bardzo przyjemnie się czyta. Sytuacja w windzie komiczna, zawsze tak jest Wink Jak się nie korzysta to się nic nie dzieje, a jak skorzystasz to coś się musi popsuć!!! Bardzo dobrze opisałaś tą sytuację! Intryguje mnie trochę sytuacja tego całego ślubu. Jeśli dobrze liczę to pozostało do niego 2 dni, pana młodego nie ma - jest gdzieś na wyjeździe z jakąś panna a Bella nie jest wogóle tym zaintrygowana - mam nadzieję że nam to wyjaśnisz w kolejnych rozdziałach. Ponadto Bella brnie dalej w znajomość z Edwardem w jakim celu? PRzecież bierze ślub, bynajmniej jest zdecydowana i ai jednemu ani drugiemu nie potrafi odmówić... Ciekawe jak to się zakończy.
Czekam na kolejny odcinek :)
Życzę weny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Czw 11:47, 16 Lip 2009 Powrót do góry

Ach, wreszcie nowy rozdział! Czy na następny również będziemy czekać nieco dłużej? hehe, cieszę się, że wróciłaś. Co do rozdziału... Sama nie wiem, co myśleć. Edward ma jakieś tajemnice, to nie podlega wątpliwości. A Bella to jest całkiem pomylona... Za dwa dni wychodzi za mąż, a ona zamiast odwołać go, lub pogrążać się w przygotowaniach-olewa to. Oczywiście mam nadzieję, że ona i Edward będą razem ale co ja am mogę wiedzieć... :D
Sytuacja z windą była jak dla mnie komiczna i trochę niezrozumiała, tak jak zachowanie Eda. Unika dziewczyny, żeby potem zapraszać ją na wspólne zakupy... Nie rozumiem mężczyzn...:)
Życzę weny, wstawiaj szybko kolejną część.

Pzdr!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Crazy Lady
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy snów.....

PostWysłany: Czw 13:08, 16 Lip 2009 Powrót do góry

No wreszcie z tego rozdziału jestem zadowolona czytało się go przyjemnie widać ,że nie był pisany na siłę i za to wielki plus!
Co tej naszej Belli się nie zdarzy:P
ziwi mnie tylko trochę zachowanie Jacoba ...
No cóż mam nadzieje ,że się wyjaśni!!
POZDRAWIAM
P.S. Nigdy nie pisz na siłę!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 16:17, 16 Lip 2009 Powrót do góry

No nareszcie Wink Już myślałam, że skończyłaś z tym ff ;(
Co do błędów, nie będę wytykać, bo bety nie było, ale błędy były... no... rażące, a najbardziej na samym początku. w środku już mniej, ale się zdarzały.
Cóż, będę czekać z niecierpilwością na dalsze rozdziały Wink
Weny. Pozdrawiam Wink
Charlie ;)
Nowonarodzony



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Piekło ;D

PostWysłany: Czw 18:40, 16 Lip 2009 Powrót do góry

Generalnie... podoba mi sie ;D;D
Naprawdę.
I jest akcja, cos się dzieje, mało tylko tych opisów, ale ogólnie jest fajnie.
wszystko dzieje sie jednak ciut za szybko, jak dla mnie.
Jednak najbardziej wkurzyło mnie jak zjadasz świadomie lub nieswiadomie literkę "e" w słowie Rosali.
Powinno być " Rosalie
"
Tak poza tym myślę, że jest ok
Powodzenia przy pisaniu następnych notek xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mirell.
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wROCK | Tam gdzie szczęście wchłania się z powietrzem.

PostWysłany: Pią 11:25, 17 Lip 2009 Powrót do góry

Może zacznę od tej gorszej strony. Jeśli chodzi o styl pisania, szczerze mówiąc nie podoba mi się.Wszystko jest takie troszkę sztuczne, Edward i Bella prawie nie rozmawiają. Prawie cały czas piszesz po dwa znaki zapytania, na prawdę nie wiem czemu strasznie mnie to wkurza. Normalnie czuję się jakbym była upośledzona i potrzebowała podwójnego powtórzenia, uwydatnienia wypowiedzi. Przekręcasz imię Rosalie, no ale rozumiem, że masz trudności z zapamiętaniem jak to się pisze, więc staram się nie czepiać. JaCob również pisze się inaczej, prze C. Dobra miałam się nie czepiać tego. Dialogi momentami wydawały się takie wymuszone, nie wiem. Mimo wszystko muszę przyznać, że z rozdziału na rozdział czyta się coraz lepiej, ostatni pod względem pisowni i takich tam podobał mi się. Wyłapałam, coś tam:

Bloody Georgia napisał:
Spodobało mi się to podwożenie codziennie innym, ekskluzywnym samochódem.


Samochodem.

Bloody Georgia napisał:

Wsiałam i zapięłam pasy.



Wsiadłam.

A teraz Mirell napisze coś miłego. :D
A więc, jeśli chodzi o treść to zaintrygowałaś mnie, pomysł w stu procentach oryginalny. Widać, że ty również nienawidzisz Jacoba, więc witam w klubie. Taki z niego mamisynek, jak już pisałaś w którymś rozdziale. Dobrze rozwinęłaś treść, Jacob zdradza Belle a ona o tym wie, tzn się domyśla. Czekam na akcję z pod ołtarza, jestem ciekawa, kto zwieje pierwszy, mam nadzieję, że Bella. Przy okazji bluzgając go troszkę ; )) Niech mu strzeli tosta w ten brzydki ryj i fuck of, yeeah. Oby Edward przyjął dobrze informację o niedoszłym ślubie i pomógł Belli zwiać jakimś pięknym wozem. I niech pojadą w siną dal. Oj, chyba się rozmarzyłam, zapomniałam, że to twoje opowiadanie ; )) Jak już mówiłam pomysł bardzo oryginalny, ciekawa jestem jak wszystko rozwiniesz, jak to wyjdzie. Mam nadzieję, że przestaniesz uporczywie pisać dwa znaki zapytania, bo Mirell inaczej będzie gryzła : )) Jestem zdeterminowana i nie mogę się doczekać dalszej części, a już wzłaszcza ślubu. Swoją drogą ciekawe co za mroczną tajemnicę skrywa Edward. Skąd to skaleczenie na jego ręce? Pozostaje czekać i cierpliwie wytrwać do następnego chapu.
życzę dużo veny!

pozdrawiam, M.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
yeans-girl
Wilkołak



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok

PostWysłany: Pią 21:02, 17 Lip 2009 Powrót do góry

Piasałam, że ff mi się podoba i nadal nie zminiłam zdania. Oj długo nie było rozdziału ale powróciłas z wielką klasą. Nie powiem wyłapałam kilka błędów ale nie będę się ich czepiać, bo sama stawiam byki więc wiesz. Pod koniec trochę goniłaś z fabułą jakgdybyś żałowała kartki. Co nie zmienia faktu, iż mi się bardzo podoba. Dzisiaj bez moich domysłów kto z kim i kiedy, ale następnym razem sie bez nich nie obejdzie.
Pozdrawiam zyczę weny i czekam na kolejny niesamowity rozdział.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madzia_lenka
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Cze 2009
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 20:05, 25 Lip 2009 Powrót do góry

Twoje opowiadanie jest bardzo zabawne i lekkie. Świetny miałaś pomysł na tego ff. Gratuluję. Bardo podoba mi się Twój styl pisania. Piszesz tak lekko i przyjemnie.
Ciekawa jestem jak potoczy się dalej ta historia;)
Pozdrawiam
i
Veny


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
`Wapmirzyca` ; ****
Człowiek



Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Sparkle London <3

PostWysłany: Sob 13:31, 01 Sie 2009 Powrót do góry

Świetne! Ale z tej Belli kłamczucha!
Masz dobry styl. czyta się lekko i przyjemnie. :)
Ciekawe co ten Jacob zrobił : )) Trochę szkoda mi Edwarda :)
Czekam na kolejną notkę z niecierpliwieniem.

Veny, czasu i posłusznej klawiatury życzę.!

Pozdrawiam ; **


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annabell
Wilkołak



Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Daleko stąd. ..

PostWysłany: Pon 13:01, 03 Sie 2009 Powrót do góry

No i w końcu jest.
Już nie mogłam się doczekać.
Błedów nie widziałą duz może tam jakęś przcinki :D
Ogólnie bardzo lekko i przyjemnie się czytało.
Czekam na C.D.N. i życze dużó weny.!

Annaell love


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nelennie.
Zły wampir



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 289
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: tak bardzo Wrocław

PostWysłany: Śro 13:52, 05 Sie 2009 Powrót do góry

Hm... Masz fajny i lekki styl. Czasami zdarzają się błedy, ale nawet najlepszej becie może nie zauważyć:)
Co do treści. Pomysł - orginalny i ciekawy. Zastanawia mnie kto odwoła ślub (o ile któś odwoła. Ale nie przeżyłabym gdyby Bells była Jake'm.). Z Belli tak kłamczuszka się zrobiła:D xD
czekam na kolejny rozdział,
Niunia:*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nelennie. dnia Śro 13:53, 05 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
p. Cullen
Nowonarodzony



Dołączył: 17 Lip 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: somewhere

PostWysłany: Śro 20:18, 05 Sie 2009 Powrót do góry

podoba mi się ten ff :D ale Bell i Jacobi ślub : oooo coś Ty jej zrobiła, że chce (no chciała, bo spotkała w końcu Edka no nie?Wink ) wziąć z nim ślub? Neutral
po tej rozmowie telefonicznej jestem pewna, że Jacob spotkał kobietę wypnie się na Bellę i odwoła ślub a ona rzuci się w ramiona Edzie :D tylko, że nie zdąży, bo Eduardo się dowie, że robiła go w bambuka i strzeli focha :D ^^

czekam z niecierpliwością na następne części ( mam nadzieję, że moderator mi głowy za to nie urwie :p)

ps. przepraszam za mój styl wypowiedzi, ale jakoś energia i głupawka mnie dzisiaj rozpiera xD Wink :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bloody Georgia
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 13:11, 12 Sie 2009 Powrót do góry

Dodaje kolejny rozdzialik.. To już koniec tygodnia, a więc niedługo dodam zakończenie..
Jeżeli chodzi o tą ranę to będziecie pewnie rozczarowane, ale nic mi mądrzejszego nie przyszło do głowy, zwalę całą winę na Vene, która nie przybyła..
Oczywiście dziękuje za komentarze.. i życzę miłego czytania:)

beta: NajNa" Dziękuje:)


Już za 1 dzień...

Wróciłam od mamy bardzo późno. Zamęczyła mnie jakimiś próbkami i innymi rzeczami. Opowiadała mi historię o swoim ślubie, pokazywała zdjęcia, które znalazła u cioci. Oczywiście nie obeszło się bez pytań, kto z moich znajomych jeździ takim samochodem. I kim on jest. Skłamałam od niechcenia i mama dała mi spokój na resztę wieczoru.
Dzień przed ślubem był bardzo napięty, lecz nie przez przygotowania. Prawie wszystko było gotowe. Uczucia, których nie byłam pewna nie dawały mi spokoju. Moje ranne rytuały nie zmieniły się od dziesięciu lat. Nie wiedziałam czy się cieszyć ze spotkania z Edwardem. Zawsze lubiłam jego towarzystwo, ale coraz bardziej martwiłam się, że całe to kłamstwo wyda się właśnie teraz. W najmniej oczekiwanym momencie.
Tak jak zwykle, srebrne volvo, podjechało pod mój dom. Tym razem nie wyszedł po mnie, ale za to czekał przed samochodem, aby mi otworzyć drzwi. Bardzo mi się to podobało. Spojrzałam na jego rękę. Nadal miał ten bandaż. Wczoraj o niego nie pytałam, bo nie było okazji, ale jednak mnie intrygował. Ciekawiło mnie skąd pojawiła się ta krew i dlaczego rana była, aż tak obszerna, że trzeba było założyć tak duży opatrunek. Podczas jazdy co chwilę spoglądałam na Edwarda i uśmiechałam się ukradkiem. On robił to samo. Wyglądało to pewnie dosyć głupio. Trochę jak para wstydliwych dzieciaków, które dopiero, co się poznały, ale miło jest czasem zachowywać się infantylnie. Nie chciałam psuć tego miłego nastroju, ale nie mogłam już wytrzymać. Odchrząknęłam.
- Nie wiem czy powinnam pytać, ale powiesz mi, co stało się tobie w rękę?
- W rękę? Jak okrążyłem samochód, by usiąść za kółkiem zauważyłem szkło obok opon, pozbierałem je, ale wbiło mi się i minęło trochę czasu zanim zatamowałem krew.-Otworzyłam szeroko oczy, to musiało być straszne, szkło wbite w rękę. Muszę ten widok szybko usunąć z mojej głowy zanim zemdleję. - Pomyślałam.
- Tylko mi tu nie mdlej.- Zaśmiał się Edward.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i pomachałam przecząco głową.
- Zawsze masz taki odruch, gdy widzisz krew? - Spytał.
- Tak. Za każdy razem, gdy badaliśmy krew na biologii musiałam wyjść. - Trochę zrobiło mi się głupio i jak zwykle zrobiłam się straszliwie czerwona.
- Czyli twoje najgorsze wspomnienie ze szkoły to lekcja biologii?
- Zdecydowanie tak. - Zaśmiałam się i zmieniłam temat.
- Do jakiego sklepu jedziemy? Masz już jakiś pomysł na prezent? - Spytałam.
- Właściwie to mam już coś na oku, ale tak naprawdę prezent jest tu najmniej ważny. - Odparł.
- Czyli mamy zaplanowane coś innego? - W moim głosie można było usłyszeć nutkę zdziwienia i przerażenia.
- Nie martw się. Będzie fajnie. Już dojeżdżamy. Prawda, że lubisz wrotki? - WROTKI?!?!?! On sobie kpi. Ja i wrotki? Przecież na nogach nie mogę się utrzymać normalnie, a co dopiero na wrotkach. Jęknęłam cicho, a on złapał mnie za rękę, tak jak wtedy przed moim domem. Rozluźniłam się trochę i wzięłam głęboki wdech.
- Nie umiem jeździć na rolkach. Zabiję się tam.
- Daj spokój, dasz radę. - Odpowiedział.
Stanęliśmy na parkingu, który był zupełnie pusty. Pewnie ze względu na tak wczesna porę. Edward jak zwykle otworzył mi drzwi, a następnie wyjął plecak z bagażnika. Gdy wysiadłam z auta moim oczom ukazał się wielki budynek. To jeden z największych sklepów w mieście, tylko że my zaszliśmy od tyłu. Stałam jak wryta i patrzyłam z przerażeniem przed siebie. Edward już odszedł trochę i jak zobaczył, że nadal stoję przy samochodzie wrócił, wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą. W sumie to nie robiłam oporów, a powinnam, bo to co się później wydarzyło, było istnym koszmarem. Mogłam również przypiąć się do klamki od samochodu, ale nie miałam za bardzo czym. Szliśmy przez ogromny parking do szarych drzwi. Moje ręce zaczęły się trzęś, Edward spojrzał na mnie i pomachał głową, śmiejąc się przy tym. Może i zachowywałam się jak mała dziewczynka, ale co miałam zrobić? Przecież wrotki to dla mnie natychmiastowa śmierć. Przeszliśmy przez jakieś kable i puste pudła, aż w końcu doszliśmy do sali. Była bardzo obszerna, z każdej strony wisiały reflektory i kolorowe światła. Edward nadal nie puszczał mojej ręki, możliwe, że bał się mojej ucieczki. Zatrzymaliśmy się na środku i czekaliśmy na człowieka, który się do nas zbliżał. Był wysoki i dobrze zbudowany, miał obszerną bliznę na policzku i dziki wzrok. Byłam trochę przestraszona, a może raczej zdziwiona, że Edward miał takich znajomych.
- Witaj. Jak leci James? - Powiedział mój towarzysz.
- Witaj. W porządku. Dawno cię nie spotkałem. Widzę, że masz nową dziewczynę. Jak ma na imię? - Jego głos był odrażający, a gdy wspomniał o tej nowej dziewczynie to trochę zrobiłam się zazdrosna, czyli była tu też inna.
- Bella. - Odezwałam się i podałam rękę.
- Miło cię poznać Bella. - Uśmiechnął się prowokująco.
- Starczy już. - Powiedział Edward. Odetchnęłam z ulgą. - Mówiłeś, że jak chce to mogę wpadać, a więc jestem.
- Owszem, jak macie swoje wrotki to zapraszam na parkiet. - Oznajmił i odszedł.
O jak dobrze, że nie mam tego typu sprzętu, przynajmniej nie muszę się martwić. Zasiadłam wygodnie na dosyć niskich trybunach i uśmiechając się triumfująco rozluźniłam się. Myślałam, że już da mi spokój z tymi wrotkami. Na moje nieszczęście Edward wyjął z plecaka dwie pary wrotek i powiedział, że specjalnie dla mnie wybrał je z Alice. Z miną zbitego psa podeszłam do mojego towarzysza, który z wielkim entuzjazmem podawał mi te wstrętne narzędzia zbrodni. Założyłam je z wielką boleścią i wstałam. Niestety nie na długo, bo już po chwili w rozkroku siedziałam na ziemi.
- Ty już leżysz, a jeszcze nie wyjechaliśmy. - Zaśmiał się i pomógł mi wstać.
- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne. Mówiłam, że nie umiem jeździć. - Symulowałam płacz, ale chyba byłam okropną aktorką, bo znów zaśmiał się i pociągnął mnie na wypolerowany parkiet.
Weszłam ostrożnie na posadzkę i modliłam się w duchu, aby ta styczność z parkietem nie skończyła się wizytą w szpitalu. Jeździłam przy barierce i nawet dobrze mi szło. Edward tylko mijał mnie z zawrotną prędkością, krzycząc coś przy tym. Już myślałam, że ten dzień nie będzie taki najgorszy. Niestety moje przemyślenia nie spełniły się, gdyż po chwili poczułam czyjąś rękę i nagłe pociągnięcie.
- Co ty wyprawiasz? - Krzyknęłam w amoku.
- Robię wszystko, byś się tylko nie nudziła. - Odpowiedział i uśmiechnął się zawadiacko.
- Lubię się czasem ponudzi... - Nie dokończyłam, bo Edward pociągnął mnie za sobą.
Muszę przyznać, że nawet interesujące są te wrotki. Byłam trzymana za rękę, więc się nie wywracałam, a i miłe towarzystwo sprawiało, że zapomniałam o swojej niezdarności. Gdy już byłam w stu procentach pewna, że nic mi się nie stanie zaczęłam rozmawiać.
- Nie wiedziałam, że masz takich przyjaciół, jak James. - Odparłam.
- To nie jest mój przyjaciel, po prostu dałem mu pracę w ramach resocjalizacji, gdy przebywał w więzieniu. Po wyjściu zatrudnił się tutaj. Pilnuje parkietu.
- W więzieniu? Co zrobił? - Rzeczywiście wyglądał jak wyciągnięty z kryminału.
- Lepiej nie wiedzieć.
W tej chwili zadzwonił telefon, byłam zła na siebie, że nie zostawiłam go w torbie tylko wzięłam do kieszeni. Nie wiem jak to zrobiłam, ale wyjęłam go nie przewracając się przy tym. Jacob.
- Słucham?
- Cześć Be... - Usłyszałam pik i szum w słuchawce.
- Nie słyszę, co mówisz Jack. Jack?!, Jacob... - Rozłączyło się.
Spojrzałam na Edwarda i schowałam telefon do kieszeni. Może powinnam zadzwonić do niego, ale będzie to kosztowało mnie fortunę, a poza tym miał nowy numer, którego nie posiadałam. Trudno, pogadamy innym razem. Jeździliśmy tak jeszcze przez pewien czas. Do momentu przyjścia Jamesa, który oznajmił, że musimy skończyć, bo zaraz otwierają sklep. Z wdzięcznością zeszłam z parkietu i zdjęłam wrotki, uwalniając obolałe nogi.
Po jeździe zrobiliśmy jeszcze rundkę w sklepie. Po trzech godzinach kupiliśmy prezent i pojechaliśmy do jego domu. W środku nie było nikogo. Zaproponowano mi abym rozgościła się na kanapie w salonie, więc tak zrobiłam.
Oglądałam przestronne i urządzone w dobrym guście wnętrze. To pewnie zasługa Alice – pomyślałam. Po pewnym czasie znudziło mi się siedzenie, więc poszłam zobaczyć co robi Edward. Stał przed kuchenką i coś mieszał.
- Jesteś głodna? - Spytał po chwili. Zdziwiło mnie to, że nie odwracając się mógł stwierdzić, kto się za nim znajduje.
- Może trochę. Skąd wiesz, że tu stoję, tak głośno chodzę?
- Mam szósty zmysł. - Odpowiedział i zaśmiał się.
Zaproponowałam mu pomoc i chociaż na początku odmawiał zgodził się. Z moim uporem nie jest tak łatwo. Posiłek przygotowywaliśmy dosyć długo, więc zdążyłam już mocno zgłodnieć. Gdy już prawie kończyliśmy do kuchni wkroczyli Emmett i Alice, oznajmiając nam, że są strasznie głodni. Wszyscy usiedliśmy do posiłku i w ciszy konsumowaliśmy obiad. Kiedy skończyliśmy jeść, była już piąta. Rodzeństwo Edwarda ulotniło się gdzieś i zostaliśmy sami. Mój towarzysz zaproponował grę. Spodobał mi się ten pomysł, ponieważ był dużo lepszy od tych wrotek, przez które jeszcze przez długi czas bolały mnie nogi, a w gry lubiłam grać. Chociaż ostatnio nie miałam z kim. Zasiadaliśmy na dywanie i rozłożyliśmy planszę Monopoly. Wybrałam kapelusz, a Edward samochód. Gra była całkiem zabawna, gdyż cały czas trafiałam na pole "kasa społeczna" i "szansa" Najśmieszniejsza była kartka z napisem: Wygrałeś drugie miejsce w konkursie piękności - Ja i konkurs piękności, śmiechu warte. Pochłonięci grą nie zauważyliśmy, gdy zrobiło się ciemno za oknem, więc zaczęliśmy chować grę. Wzięłam do ręki pionki i w tym samym czasie zrobił to też Edward. Nasze dłonie się dotknęły. Podniosłam głowę i trafiłam wprost na wzrok Edwarda. Wtopiłam się w jego zielone oczy i zaczęłam przybliżać twarz. Tak zatraciłam się w tym spojrzeniu, że gdy musnęliśmy się ustami zrozumiałam co się dzieje. Zauroczyłam się w Edwardzie, ale nie mogłam tego zrobić, w końcu jestem zaręczona. Co ja wyprawiam? Szybko odsunęłam głowę na bok i poczułam jego oddech na mojej szyi. Spanikowałam. Podniosłam się i jedyne co w tej chwili chciałam zrobić to ulotnić się.
- Przepraszam, nie mogę. Lepiej pójdę się przewietrzyć. - Musiałam jak najszybciej stamtąd uciec.
Wyszłam przed dom i zobaczyłam siedzących na ławce Alice i Emmetta, którzy patrzyli na mnie z kamiennymi i nieco skwaszonymi twarzami. Nie wiedziałam o co chodzi. Już dawno zapomniałam o swojej tajemnicy i kłamstwach, ale jednak wszystko musi być kiedyś ujawnione. Podeszłam bliżej i zrobiłam niewinną minkę.
Bella, usiądź proszę. Nie masz nam nic do wyjaśnienia? – Zaczęła z przekąsem Alice.
- Ja? Chyba nie. - Zaczęłam się stresować, to nie mogła być prawda. To nie miało się wydać. Kto mógł mi to zrobić? Jasper i Rosalie! Zabiję ich! Nagle Emmett podniósł się, ale Alice z powrotem posadziła swojego brata i kontynuowała dalej.
- Nic o ślubie, czyj to ślub i tak dalej? Nie kłam, bo dobrze wiemy, że to nie jest uroczystość twojej kuzynki. - Alice była spokojna, ale jej towarzysz wyglądał jakby chciał mnie zagryźć.
- Yhym... - Alice patrzyła na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Nie wytrzymałam i wybuchłam. - Nie wiem co powiedzieć, przepraszam. Tylko proszę nie mówcie nic Edwardowi. Nie chciałam sprawić mu przykrości. - Próbowałam się wybronić, ale raczej byłam już na straconej pozycji.
- Weź mnie powstrzymaj, bo zaraz ją rozniosę! - Emmett powtórnie wstał, ale Alice uspokoiła go na chwilę i mówiła dalej.
- Musisz mu powiedzieć, bo jeżeli nie, my to zrobimy.
- Mam mu powiedzieć, że to mój ślub i, że boję się powiedzieć prawdę, bo coś do niego czuję? Przecież i tak mi nie uwierzy. - Prawie to wykrzyczałam, a oni zesztywnieli i z szeroko otwartymi oczami patrzyli na drzwi wejściowe.
Odwróciłam się, by zobaczyć, co tam jest tak bardzo interesującego. Zobaczyłam Edwarda, który machał powoli głową i robił coraz bardziej smutna minę. Nie myśląc o niczym podbiegłam do niego, chciałam wytłumaczyć, że to nie tak, ale on tylko powiedział:
- Wszystkie zamówienia będą zrealizowane i myślę, że na tym etapie nasza znajomość dobiegnie końca, panno Izabello Swan jest już późno, proszę oddalić się z mojej posesji. - Jego głos był pełen goryczy, nie wiedziałam, co zrobić.
Otworzyłam buzię, żeby coś powiedzieć, ale on tylko machnął ręką i wszedł do środka. Łzy napływały mi do oczu, czułam się podle, naprawdę podle. Jak nigdy przedtem. Podbiegłam do Alice, prosiłam ją, aby porozmawiała z bratem. W odpowiedzi pomachała przecząco głową i spytała czy nie odwieść mnie do domu. Oczywiście zrezygnowałam. Wraz z tą chwilą wszystko w moim życiu się popsuło, a ja sama uwierzyłam, że jestem nic niewartą kłamczynią. W tym momencie pragnęłam jak najszybciej opuścić to miejsce. Szybkim krokiem zaczęłam iść w stronę domu. W oddali tylko słyszałam stłumioną kłótnię rodziny Cullenów. Szłam i coraz bardziej oddalałam się od ich posesji, nie wiem, kiedy dokładnie to nastąpiło, ale po chwili już biegłam. Wiatr wiał mi prosto w twarz, a łzy spływały mi strumieniami po policzkach. Czułam się coraz gorzej. Nie widziałam, co jest przede mną, więc przez przypadek wpadłam na przechodnia, którym na moje nieszczęście był Jacob.
- Nic ci nie jest? - Zawahał się. - Bello to ty? - Zdziwionym głosem spytał mój narzeczony. Następnie spojrzał na mnie. - Bells ty płaczesz, ktoś ci zrobił krzywdę?
- Nie, nic mi nie jest. Po prostu dobrze, że już jesteś. - Nie mogąc nic zrobić, położyłam twarz na jego ramieniu szukając pocieszenia. Znad ramienia Jacoba zobaczyłam srebrny samochód, który po chwili odjechał z piskiem opon, nie miałam wątpliwości, kto siedział za kółkiem.
Szliśmy do domu, byłam cały czas wtulona w jego ramię i było mi naprawdę głupio. Zaczął mnie pocieszać.
- Nie płacz już. Jutro nasz ślub, wszystko będzie dobrze.
Niestety to mi nie pomogło i rozpłakałam się jeszcze bardziej. Pogładził mnie po głowie i odprowadził do domu. Przed drzwiami poprosiłam żeby zostawił mnie samą i, że zobaczymy się jutro. Pocałował mnie na pożegnanie w policzek i odszedł. Gdy znalazłam się w ciemnym domu, wszystkie wspomnienia wróciły i znowu zaczęłam płakać. Moje serce było złamane, chociaż pewnie nie tak bardzo jak tych, których okłamałam. Przypomniało mi się pierwsze spotkanie, spanie pod namiotem, noc w domu Cullenów i na samym końcu ten nieszczęsny pocałunek, do którego nie doszło. Jedyny nadzwyczajny tydzień w moim życiu, właśnie w tej chwili dobiega końca. Tydzień na miłość, która szybciej się skończyła niż zaczęła. Nie wiem, która to godzina, nie wiem jaki to dzień tygodnia. Natomiast wiem tylko jedno, gdy jutro stanę na ślubnym kobiercu, raz na zawsze pożegnam się z Jacobem lub Edwardem.
Łzy leciały mi coraz większymi strumieniami i nie mogłam ich opanować. Co chwila miałam przebłyski, aby zadzwonić do Edwarda i się wytłumaczyć. Tylko po co? By znowu komuś sprawić przykrość, czy może usłyszeć, że jestem taka i owaka? Może właśnie tego mi trzeba? Nie wiedziałam co robić, więc położyłam się do mojego łoża boleści i próbowałam zasnąć. W końcu jutro będzie najgorszy dzień w moim życiu.

C.D.N


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Śro 14:51, 12 Sie 2009 Powrót do góry

Ach, nareszcie doczekałam się rozdziału i jest wspaniały... Szybko go przeczytałam i nie mogę się doczekać na końcówkę, na ich "jutrzejszy dzień"! Co się stanie, czy wybierze Jacoba? A może Edwarda? Ja jestem za Edem xD Czy on jej przebaczy, czy Bella dowie się o zdradzie Jake? Bo coś mi mówi, że ją zdradzał! Czy będzie Happy End? Mam taką nadzieję!! Bo innego nie zniosę... xD

Dodawaj jak najszybciej kolejny rozdział :)

pozdrawiam
n/z


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Eweline.
Nowonarodzony



Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 15:17, 12 Sie 2009 Powrót do góry

och jak ja długo czekałam na następny rozdział
i się doczekałam tak jak nieznana czekam na końcówkę i ciekawi mnie czy może Bella powie Jacobowi "nie" czy wcześniej się wyda jego zdrada? Ciekawe moze odwola ślub i z Edwardem zaczną wszystko od nowa?
dobra nie będę wymyślać tylko poczekam na końcówkę.
nie wiem czy się tu wypowiadałam oj tam najwyżej się powtórzę
to jest świetny ff strasznie mi się podoba :)
tak więc czekam na zakończenie i pozdrawiam
życzę weny :)
Eweline.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Crazy Lady
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy snów.....

PostWysłany: Śro 15:40, 12 Sie 2009 Powrót do góry

Bloody Georgia proszę Cię postaraj sie dodać kolejny rozdział dodać jeszcze w wakacje ,bo ja tu z rozpaczy padne!
Rozdział jest super oczywiste było to ,iż Edzio sie dowie ,ale nie spodziewałam się że w tak drastyczny sposób..
Podejrzewam ,że Bella zostawi Jacoba na ślubnym kobiercu i pojdzie do Edwarda ,ale jak mu to wszystko wytłumaczy.......
Czekam NIEcierpliwie na kolejna część!!!
WENY!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Śro 16:47, 12 Sie 2009 Powrót do góry

Przyznam się szczerze że też czekałam na kolejny rozdział tego ff i chyba trochę się rozczarowałam... Ale nie rozdziałem bo jest on napisany bardzo dobrze, świetnie pokazałaś uczucia targające bohaterką, jej emocje. Rozczarowanan jestem jej zachowaniem, no bo wg mnie jak można tak brnąć w inny związek w przeddzień swojego ślubu?! Na co ona liczyła? Wogóle nie brała pod uwagę uczuć Edwarda, jego cierpienia gdy dowie się prawy. Niebardzo mogę ją zrozumieć. Ciekawi mnie jak wybrniesz z tej sytuacji dość patowej. Acha no i jeszcze Bella mnie tak wkurzyła że z jednych ramion do drugich od Edwarda do Jacoba...Wrrrr!!!
Czekam na ostatni rozdział, który mam nadzieję że zamieni moje rozczarowanie w zachwyt :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bloody Georgia
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 20:56, 12 Sie 2009 Powrót do góry

Tak to już koniec dziękuje wam wszystkim za miłe komentarze, których było od groma.
Dziękuje becie i tej pierwszej i tej drugiej:* myślę, że was nie rozczaruje ostatnim odcinkiem... Strasznie długo mi się pisało ten ff, bo chyba już z pół roku, ale dziękuje za cierpliwość... No koniec tego przemówienie..

beta: NajNa"

Dzień ślubu.

Gdy wstałam miałam okropnie opuchnięte oczy od płaczu, a do tego śniły mi się koszmary. Biegłam przez las i cały czas się przewracałam. Goniły mnie jakieś straszne istoty nie z tego świata. Było mi źle, naprawdę źle. Tak bardzo chciałam cofnąć czas i po prostu kilka tygodni temu w internecie znaleźć inną restaurację. Wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej, ale czy tego chciałam? Czy ten tydzień był zły? Tego na pewno nie powiem. To był czas, w którym odżyłam i spotkałam coś wyjątkowego, lecz nie umiejąc tego docenić straciłam bezpowrotnie. Znowu łzy zaczęły napływać mi do oczu, a moje serce, które jak wszyscy twierdzili było egoistyczne, rozpadło się na milion kawałeczków. No i po co mi to było? Nie wiem, ale cieszę się, że się zdarzyło. Leżałam na łóżku, nie mogąc ruszyć żadną częścią ciała. Byłam tak sztywna, obolała i było mi niedobrze. Gdy usłyszałam kroki na schodach odwróciłam głowę do okna i wytarłam ręką łzy. W tej samej chwili do mojego pokoju weszła mama.
- Bello wstawaj, dziś twój wielki dzień. Będziesz brała ślub. Nawet nie wiesz jak się cieszę z twojego szczęścia. - Jak by to było szczęście to podzielałabym entuzjazm mamy, ale patrząc na mnie nikt nie może powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Raczej załamana i zmartwiona.
- Tak mamo - powiedziałam złamanym głosem - już wstaję.
- To pośpiesz się, bo fryzjer już czeka i uśmiechnij się, bo pomyślą, że masz wątpliwości. - Wyszła.
Wygrzebałam się z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i zeszłam na dół. W domu był tak wielki harmider, że nie wiedziałam co się dzieje, kręciło mi się w głowie. Ktoś pociągnął mnie za rękę, posadził na krześle i wtedy zaczęło się.
Nie będę wam opowiadać o tych wszystkich przygotowaniach i chaosie, który panował u mnie w domu. To naprawdę nic ciekawego, a ponad to moja mama kazała mi jeszcze zadzwonić do tej restauracji i upewnić się. Edward tak dosadnie mi to powiedział, że nie musiałam tego robić. Wychodząc z domu oczywiście rozpłakałam się. Potem wsiadłam do samochodu i jechałam na ślub, na moje nieszczęście, przejeżdżaliśmy koło bolesnych wspomnień.
Wszystko odbywało się w plenerze. Mój tata poprowadził mnie do ołtarza, przy którym stał Jacob. Ku memu zdziwieniu tak jak ja, miał ponurą minę i z niechęcią się uśmiechał. Otaczali nas nasi najbliżsi. Spostrzegłam również Alice i Emmeta. Patrzyli na mnie z politowaniem i dziwnymi iskierkami w oczach. Pewnie Edward wysłał ich, aby zrealizowali zamówienie, ponieważ byli ubrani w białe fartuchy. W tle grał marsz Mendelsona. Szłam powoli, aż zbyt wolno jak na mój gust, ale w końcu doszłam. Stanęłam naprzeciwko mojego narzeczonego i ksiądz zaczął swoją formułkę. Gdy doszedł do: Czy ty Bello Swan, bierzesz sobie...? i tak dalej, byłam już na prawdę znudzona. Jacob również nie pałał entuzjazmem. Od niechcenia spojrzałam na przejście między ławkami, w którym stał nie kto inny, jak Edward Cullen. Zaczęłam energicznie mrugać powiekami. Gdy już byłam pewna, że to nie złudzenie skamieniałam, nie wiedziałam, co powiedzieć, co zrobić. Patrzyłam z szeroko otwartymi oczami, układając w głowie wszystko w spójną całość. Z zamyśleń wyrwał mnie wysoki głos księdza, nawołującego Jacoba. Ocknęłam się i spojrzałam na miejsce obok mnie, nikogo tam nie było. Znów spojrzałam na Edwarda, następnie w bok i powtórzyłam to z kilka razy. Na końcu już w ogóle nie patrzyłam nigdzie indziej, tylko w zielone, rozradowane oczy Edwarda, który nic nie mówił, tylko rozłożył ręce. Oczywiście wiadomo, co zrobiłam nie myśląc o niczym, wskoczyłam w jego ramiona i przytuliłam się naprawdę mocno.


Pół roku później...

Zgadnijcie, co teraz robię. Mierzę suknię ślubną i nie mam żadnych wątpliwości. Kocham Edwarda i nie wyobrażam sobie, co by było gdybym była teraz z Jacobem. Jak się później okazało Jacob porostu uciekł, a to przecież miała być moja rola. Zadzwonił do mnie kilka tygodni po incydencie i wytłumaczył wszystko. Mówił, że spotkał swoją dawną miłość. Jego ucieczka była jednym sensownym rozwiązaniem w tym wypadku. Teraz jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Spotykamy się często. Moim zdaniem sprawy potoczyły się idealnie. Po całym tym zamieszaniu z niedoszłym za mąż pójściem, spytałam Edwarda, czemu zjawił się na ślubie po tych wszystkich krzywdach, jakie mu wyrządziłam. Stwierdził, że po oswojeniu się z tym szokiem nie mógł dopuści do tego ślubu. Czuł coś do mnie tak samo jak ja do niego. Edward dalej prowadzi swoją restaurację i postanowił sam zająć się cateringiem, żebym nie poznała jakiegoś sympatycznego właściciela, ale ja wiem, że on jest tym jedynym. Alice skończyła studia i pojechała z Jasperem na wycieczkę dookoła świata, ale już nie długo wracają. W końcu ona nie odpuści sobie takiej okazji do przygotowania imprezy. Od tamtego wydarzenia z windą Rosalie i Emmet spotykają się ze sobą, aż do dzisiaj.


KONIEC


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Śro 22:38, 12 Sie 2009 Powrót do góry

AAAaaaaaaa!!!!!!! Tak mało!! Co to ma być?! Kochana, czy ty robisz sobie z nas jakieś żarty?? Przecież to skandal! Taki króciuteńki rozdzialik wstawić, to aż się prosi o pomstę do nieba! Długość i cała akcja mnie nie satysfakcjonuję. Oczywiście, jestem zachwycona, że Edward i Bella są razem, że Jacob uciekł, czym pomógł dokonać wyboru Belli, że Rosalie i Emmet się spotykają, itt. Ale opisać to w tak króciutkim rozmiarze jest grzechem niewybaczalnym!!

Całe ff śledzę od kilku rozdziałów i jestem nim zachwycona. Na pewno jeszcze nieraz je przeczytam :D

pozdrawiam
n/z


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin