FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wampirza miłość...Rozdział 12! 10.05 (1-12) + epilog. [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Wild Willy
Wilkołak



Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 14:04, 25 Mar 2009 Powrót do góry

Katka- Faktycznie, masz rację. Carisle nie został przedstawiony. Po prostu przez to zamieszanie zapomniałam. Wink
Co do parku... Nie było żadnych świadków, bo akurat nikt nie był w parku, w miejscu gdzie on ją zaatakował. A jeśli byli to w ciemności nie widzieliby za dobrze sytuacji.
Być może trochę tandetne to, ale tak samo było z E&B w książce, on ją kochał od pierwszego wejrzenia, tylko nie chciał sobie tego uświadomić, ponieważ uważał się za potwora. Mój Edward zobaczył Bellę w parku i od razu ją pokochał jak to wampiry. Darzył ją tak mocnym uczuciem, że udało mu się nie zabić.

Loona- Dziękuję za miły komentarz;)
Edward, którego wykreowałam nie jest podobny do meyerowskiego tak całkiem,
meyerowski uważa się za potwora, a ten mój nie za bardzo.

Bells- Twoje komentarze sprawiają, że chce mi się fruwać! Wink
Hm... Z tą szkołą... Mam pewien plan, ale narazie Bella jest nowonarodzoną i napewno Cullenowie nie puszczą jej do szkoły.


IV rozdział cały czas piszę, poprawiam, czytam, piszę, poprawiam, aż nie mam siły.Wink
pozdrawiam, Bells. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Śro 14:35, 25 Mar 2009 Powrót do góry

Przeczytałam trzy rozdziały na raz i.... Jak dla mnie akcja trochę za szybka. Pierwszy rozdział - są w parku i bach on ją gryzie, przemienia, kochają się - Rozumiem że to ich pierwsze spotkanie w tym parku?! Może za dużo naczytałam się bardziej rozbudowanych ff, i dlatego teraz jak pierwszy raz czytam to mi sie to tak rzuca w oczy - natłok informacji.
Ale czekam na kolejny rozdział, bo przyznam się szczerze że mnie zaintrygowałaś... Jestem ciekawa jak dalej akcja się potoczy.
Weny zyczę i dużo wolnego czasu abys mogła tworzyć!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wild Willy
Wilkołak



Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 15:51, 26 Mar 2009 Powrót do góry

Dodaję rozdział IV. Jest dość krótki, ponieważ chciałam opisać tylko rozmowę R&B. Na początku ta cz. była dłuższa, ale podzieliłam ją na dwie. Chciałam utrzymać taki smutny nastrój, a dalsza część jest dość radosna... ? Twisted Evil Jak zwykle oczekuję komentarzy, które pomogą mi się poprawić. Wink


- Wczoraj, gdy Ciebie nie było, Edward rozmawiał z Emmettem i ja... Usłyszałam jak mówił, że chciałabyś mieć dzieci... - Spuściła wzrok, ale zanim to zrobiła zdążyłam zobaczyć jak ściemniały jej oczy. W głosie słychać było tłumioną wściekłość i żal.
- Tak, to prawda... - Na początku byłam po prostu zła, że Edward opowiada całej rodzinie o moim marzeniu... - A czemu pytasz?
- Bo... - Nie mogła wydusić z siebie tego co chciała mi przekazać.



Rozdział IV.
Beta: jak zwykle niezastąpiona Alice_ :*

- No mów, Rosy. - Widziałam, że jest jej bardzo trudno i moja złość szybko zniknęła. Podeszłam do niej i przytuliłam.
- Ja... Może opowiem ci moją historię? - Kiwnęłam głową, nie chcąc przerywać jej monologu. - Urodziłam się w 1915 w Rochester... Mój ojciec pracował w banku, a matka zajmowała się domem i dziećmi, czyli mną i dwójką młodszych braci. Zawsze byłam nieziemsko piękna. Odkąd pamiętam wszyscy mężczyźni oglądali się za mną na ulicy, a ja byłam z tego bardzo zadowolona. Cieszyłam się , że moi rodzice dbają o mnie, kupują mi piękne suknie. - Zawahała się, ale kontynuowała. - W 1933 r. miałam 18 lat i byłam bardzo próżna, gdyż tak zostałam wychowana. Nie dbałam o nikogo, poza sobą. Pewnego dnia mama ubrała mnie w piękną suknię, spięła włosy i wysłała do pracy ojca, ponieważ niby zapomniała zapakować mu śniadania. Zdziwiło mnie to, ale nie zwracałam szczególnej uwagi na ten fakt.. Ach! Jaka byłam głupia. - Pokręciła głową ze smutkiem. - Tam poznałam Royce'a Kinga. - Przeraziłam się, gdyż jej oczy ciskały błyskawicami. Zrozumiałam, że ten człowiek jest winny jej nieszczęściu. - Od razu wpadłam mu w oko. Codziennie przysyłał mi róże, a potem fiołki, bo jak twierdził miałam takiego koloru oczy... Rodzice nie zwracali specjalnej uwagi na jego zaloty, ponieważ spodobał im się... Bogaty, z dobrej rodziny... A to było dla nich najważniejsze... Royce uwielbiał się ze mną pokazywać na różnych uroczystościach, ponieważ dobrze się prezentowałam. Widziałam jak uśmiecha się złośliwie w stronę mężczyzn patrzących z widoczną zazdrością. Dziewczyny również były zawistne i nienawidziły mnie za moją urodę, ja jednak nie zwracałam na nie uwagi. Miałam jedną przyjaciółkę, Verę. Ona jako jedyna lubiła mnie mimo, że byłam ładniejsza od niej. Ach... - Zamyśliła się, a ja spokojnie czekałam na ciąg dalszy. - Wrócmy jednak do Royce'a. Po dwóch miesiącach znajomości zaręczyliśmy się. Tak bardzo się cieszyłam. Miało być wielkie, huczne przyjęcie. Wyobrażałam sobie siebie i Royce'a - swojego księcia. Ja, ubrana w piękną, długą fiołkową suknię odsłaniającą ramiona i mój książe ubrany w biały garnitur. Byłam pewna, że żaden z gości nie widział równie pięknej panny młodej. Dzień przed ślubem poszłam do Very, kilka miesięcy wcześniej urodziła synka, który miał na imię Henry. Miał czarne loczki, a jak się uśmiechał widziałam urocze dołeczki w policzkach. Zazdrościłam przyjaciółce, że już jest matką. Jednak, gdy pomyślałam o tym, że za niedługo i ja będę mieć dziecko z Royce'em... - Zaśmiała się gorzko. - Dziecko, które biegałoby po wielkiej posiadłości, która miała należeć do mnie i mojego męża. Potem, gdy patrzyłam na synka mojej biednej przyjaciółki czułam już tylko litość... Gdy wychodziłam, Vera machała mi, a mąż obejmował ją w talii. Gdy myślał, że nie widzę pocałował ją czule. W jego pocałunku było tyle miłości, tyle uczucia. Royce nigdy nie całował mnie w taki sposób. Zmartwiło mnie to, jednak byłam za głupia, żeby to dokładnie przemyśleć więc odgoniłam złe myśli... Gdybym ich posłuchała, nie byłoby mnie tu pewnie... - Przestała mówić, a ja starałam się wymyślić koniec tej historii. Nie przychodziło mi na myśl nic sensownego. - Wyszłam, odrzucając propozycję odwiezienia przez jej ojca. Teraz zastanawiam się co by było, gdybym poprosiła jednak o tę przysługę. Taka mała rzecz, która wydawała się nieważna, mogłaby mnie uratować. - Zamilkła na chwilę. - Do mojego domu było jednak tylko kilka kroków. Wyszłam od niej rozmyślając o swoim przyjęciu weselnym. I wtedy go zobaczyłam. - Jej oczy były całkowicie czarne z wściekłości. Nie starała się tego ukryć. - Był z kolegami, pijany... Nie wiedziałam, że jest alkoholikiem. Podszedł mnie i rozpiął mi żakiet tak, że odpadły guziki i potoczyły się gdzieś po chodniku. Potem zerwał mi z głowy kapelusz, a ja krzyknęłam z bólu, ponieważ był przypięty wsuwkami. Stałam jednak w miejscu, nie mogąc się ruszyć. Mój krzyk i przerażenie bardzo bawiły jego kolegów, on sam też śmiał się z mojego cierpienia. Potem... - Przerwała, a ja dałam jej znak, że nie musi nic mówić, wiedziałam co jej zrobili. - Nie wiesz jakie to było straszne uczucie! Nie potrafię tego opisać... Nigdy nie zapomnę o tym, choć tak bardzo bym chciała... - Co ona musiała przeżyć... Wydawało mi się, że po policzku Rose spłynęła słona łza, ale przecież było to niemożliwe. - Zostawili mnie, na zimnie, umierającą... W tamtej chwili pragnęłam tylko umrzeć... Nagle poczułam, że lecę... Byłam pewna, że Bóg w końcu się nade mną zlitował i ból zaraz minie. Potem zostałam położona na jakimś stole. Jak przez mgłę słyszałam jakieś krzyki i kłótnię dwóch mężczyzn, którą przerwała kobieta. Usłyszałam 'przepraszam' i... - Słuchałam w napięciu. - Carlisle mnie ugryzł... Ogień przeszedł przez moje ciało... Myślałam, że płonę. Zastanawiałam się kto jest takim psychopatą... Kto chce mi zadać jeszcze więcej cierpienia... Nie krzyczałam jednak, gdyż sądziłam, że może rozjuszyć tego człowieka, a wtedy on zada mi więcej cierpienia... Po jakimś czasie zaczęłam się przyzwyczajać do ognia, który rozchodził się po moim ciele... A potem usłyszałam aksamitny głos. - Przerwała dając mi chwilę na przyswojenie tych wszystkich informacji. W głowie mi się nie mieściło cierpienie, które ten cały Royce jej zadał. Nurtowało mnie pewne pytanie, lecz widząc wzrok Rosalie zrezygnowałam. - To Carlisle przepraszał mnie za to co ze mną zrobił. - Zazgrzytała zębami. - Mimo, że chciał dobrze skrzywdził mnie jeszcze bardziej niż Royce. Gdyby ktoś zapytał mnie, czy wolałabym śmierć w mękach niż bycie wampirem, bez wahania wybrałabym śmierć... - Smutno zakończyła swoją tragiczną historię, a ja nadal nie mogłam się pozbierać. W końcu odzyskałam głos i przełykając ślinę zapytałam.
- A Emmett?
- Ach... Emmett... - Wypowiadając jego imię mimowolnie kąciki jej ust podniosły się w górę. - Po mojej przemianie wyprowadziliśmy się z Rochester i przenieśliśmy się do Denali, do naszych przyjaciółek i tam osiedliśmy na jakiś czas. Przez dwa lata nie pozbierałam się, a ból sprawił, że stałam się bardzo zgorzkniała i złośliwa. Wcześniej, jako człowiek byłam wesoła i często żartowałam... Uwielbiałam śnieg. W zimie zawsze robiłam bałwana i rzucałam się kulkami śnieżnymi z Verą... - Spróbowałam wyobrazić sobie dumną Rosalie bawiącą się jak dziecko na polu, jednak nie przyszło mi to łatwo. - Najbardziej kłóciłam się z Edwardem, którego irytowały moje myśli. Uważał, że jestem pustą egoistką, a mnie to raniło więc broniąc się obrażałam go. I tak w kółko. Carlisle i Esme starali się załagodzić nasz spór, ale doprowadzało to tylko do większych sprzeczek i ja zazwyczaj uciekałam wtedy do lasu na kilka dni. Tamtego dnia znowu pokłóciłam się z twoim chłopakiem - Uśmiechnęła się, a ja westchnęłam. - Miał dość mojego ciągłego użalania się, tak to określił. Uciekłam do lasu, na polowanie. Uciekałam od problemów, zapominałam wtedy na chwilę o wszystkim... Z daleka wyczułam już zapach krwi i pobiegłam w tamtą stronę. Widziałam pochylającego się niedźwiedzia nad młodym chłopcem i ... zobaczyłam jego twarz. Miał czarne loczki i śliczne dołeczki widoczne nawet, gdy tak bardzo cierpiał. Przypomniał mi się mały Henry. Szybko zabiłam zwierzę i biorąc Emmetta na ręce pobiegłam do domu. Do teraz nie wiem jak udało mi się dobiec nie zabijając go, przecież krew człowieka jest taka kusząca. Ale udało mi się. - W jej oczach zobaczyłam nie tylko dumę, ale i wielką miłość. Miałam wielkie wyrzuty sumienia, że wcześniej uważałam Rosalie za pustą lalę. - Mimo, że nienawidzę swojej rasy bardziej niż możesz przypuszczać poprosiłam Carlisle'a , żeby przemienił Emmetta... Carlisle miał wątpliwości, ale zgodził się i ugryzł chłopaka, a on zaczął wyć z bólu, wierzgał rękami i nogami, a ja cierpiałam razem z nim, przez te okropne trzy dni trzymałam go za rękę i opowiadałam o sobie, reszcie rodziny. Przepraszałam też za to, że przemieniłam go w wampira. Po trzech dniach otworzył oczy, a pierwsze słowa, które wypowiedział to 'ty jesteś moim aniołem'. Pokochałam go całym sercem, a on to uczucie odwzajemnił. I tak zostaliśmy parą. - Na koniec uśmiechnęła się delikatnie. Nie rozumiałam jej smutku.
- Przecież masz Emmetta, czemu tak nienawidzisz wampirów, siebie?
- Wiesz, Bello. Bardzo kocham Emmetta, ale wiem również, że nigdy nie będę patrzeć na nasze dzieci, wnuki... ty również chciałabyś patrzeć na biegające po polu dzieciaki, pawda? - Nieznacznie skinęłam głową. - Ty jednak pogodziłaś się z myślą, że to jest niemożliwe... Ja nie potrafię... - Spuściła wzrok, prawdopodobnie chciała, żebym nie widziała wyrazu jej twarzy.
- Och, Rosy! - Objęła mnie mocniej i zastygłyśmy w bezruchu, trzymając się w ramionach. Dotknęłam ręką jej policzka i wtedy po raz pierwszy zobaczyłam różne wspomnienia...
Widziałam piękną Rosalie z fiołkowymi oczami i mężczyzn patrzących na nią tęsknie. Potem zobaczyłam Royce'a Kinga, był przystojnym blondynem o zielonych oczach i szelmowskim uśmiechu. Następne wspomnienie ukazywało całującą się parę, Kinga i Rose. W jego oczach nie widać było nic, poza pożadaniem, zauważyłam również jakiś dziwny błysk, który mnie przeraził. Potem był Royce i jego koledzy znęcający się nad biedną dziewczyną, która krzyczała i płakała co jeszcze bardziej ich rozjuszało. Zostawili ją na ziemi, a ona umierała powoli... Czułam jej ból, przerażenie... A potem poczułam, że ktoś mną potrząsa. Zamrugałam kilka razy i zobaczyłam załamaną Rosalie. Chciałam powiedzieć o tym co widziałam, ale w ostatniej chwili powstrzymałam się i zamilkłam przytulona do niej. Siedziałyśmy tak przez długi czas, aż w końcu pozostali Cullenowie przyszli zaciekawieni i zdenerwowani naszą długą nieobecnością.
Rosalie nawet nie zwróciła na nich uwagi, a gdy wstałam zwinęła się w kłębek i popadła w otępienie.
- Rosy, chodźmy. - Emmett był zmartwiony zachowaniem ukochanej. Gdy nie zareagowała na jego prośbę wziął ją na ręce, a ona objęła go rękoma i wtuliła głowę w jego klatkę piersiową.
Wszyscy posmutnieli widząc, że Rosalie jest w tak złym stanie. Winiłam siebie za jej stan. Przecież opowiedziała swoją historię, a teraz była znowu taka martwa.
- Bello, to nie twoja wina. - Alice posłała mi spojrzenie pełne otuchy, jakby czytała w moich myślach. - Za każdym razem, gdy opowiada komuś swoją historię jest załamana i przeżywa to kolejny raz.
- Zostawimy was już samych, na pewno chcecie spędzić trochę czasu tylko we dwójkę. - Carlisle wziął za rękę żonę, a Jasper to samo zrobił z Alice i po kilku sekundach w pokoju stałam tylko ja i Edward. Mój chłopak uśmiechnął się szelmowsko i po chwili leżeliśmy już na łóżku całując się namiętnie. Jednak ja nadal myślałam o tragicznej historii Rose. Nie mogłam pojąc tego wszystkiego... Przypomniałam sobie, jakie wrażenie sprawiła na mnie, gdy zobaczyłam ją pierwszy raz... Dumna, zarozumiała pusta lalunia, która myśli tylko o sobie. Jakże się myliłam! Podejrzewałam, że gdy spędzimy jeszcze trochę czasu ze sobą, zostaniemy najlepszymi przyjaciółkami, a Rosalie pokaże mi jaka jest naprawdę. Tak bardzo chciałam poznać inną stronę zgorzkniałej dotąd wampirzycy. Może uda mi się sprawić, by była żywsza.
Następną rzeczą, o której intensywnie rozmyślałam były wspomnienia, które zobaczyłam dotykając policzka wampirzycy. Nie mogłam odgonić tych strasznych wizji, więc potrząsnęłam kilka razy głową, ale nic to nie dało więc położyłam się na łóżku, poddając się. Zastanawiał mnie fakt, że zobaczyłam to wszystko. Stwierdziłam jednak, że jeśli powiem o tym Edwardowi uzna mnie za wariatkę i wyśle do psychiatryka. Edward zauważył, że myślami jestem gdzie indziej, bo zostawił mnie w spokoju i czytał książkę. W końcu udało mi się zająć głowę myślami o Edwardzie... I ślubie, w który Alice chciała mnie wplątać. Poczułam potrzebę porozmawiania z nim. Zazwyczaj rozumieliśmy się bez słów jednak czułam, że muszę postawić sprawę jasno.
- Edwardzie...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wild Willy dnia Czw 21:29, 26 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Bells
Wilkołak



Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 16:42, 26 Mar 2009 Powrót do góry

Hmm :D Chociaż historię Rosalie znam i nie bardzo chciało mi się drugi raz czytać, to druga częśc tego rozdziału byłą świetna! :D Bella ma nowy dar? Widzenie wspomnień? To by było niezłe. Jakby task sobie pooglądała co kiedyś robił Edward xD :D
Czekam na newsa - mam nadzieję, że niedługo się on ukaże.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Czw 17:30, 26 Mar 2009 Powrót do góry

Poprzedni rozdział podobał mi sie bardziej, ale to pewnie dlatego, że większą część tego zajmuję wspomnienia Rose, które już znamy i trochę więcej uczuć Belli podczas monologu Rose nie zaszkodziłoby...
Objawił się też chyba dar Belli.
Może jestem niedomyślna, ale nadal zastanawiam się, o czym Bells chce porozmawiać z Edem.
Już nie mogę doczekać się tej wesołej części!
Standardowo - WENA!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wild Willy
Wilkołak



Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 17:37, 26 Mar 2009 Powrót do góry

Jak zwykle dziękuję za opinię.
Anabells - Muszę Cię trochę zawieść, ponieważ zmieniłam trochę plany i następna część będzie tylko na początku wesoła, potem będzie ... mniej wesoło.
Nie mówię więcej, żeby nie zepsuć frajdy czytania.
Pozdrawiam, Bells.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Loona
Wilkołak



Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rybnik / Piekiełko

PostWysłany: Czw 20:51, 26 Mar 2009 Powrót do góry

Widzę nowy rozdzialik!
Bardzo mi się spodobało, że Rose jej opowiedziała o sobie, i że Bella ma inny dar niż w Meyerowskiej wersji. :)
Życzę więc wielkiego wena i czekam na ciąg dalszy, który mam nadzieję, ukaże się szybko.
pzdr.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wild Willy
Wilkołak



Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 21:55, 27 Mar 2009 Powrót do góry

Witajcie, jako, że wczorajszy rozdział był krótki, dzisiaj daje wam dłuższy i mam nadzieję, że nie zawiedziecie się. Wink
Beta : Alice_ :*


Edward zauważył, że myślami jestem gdzie indziej, bo zostawił mnie w spokoju i czytał książkę. Zazwyczaj rozumieliśmy się bez słów jednak czułam, że muszę coś uzgodnić z nim.


------------------------------------
Rozdział V

Podniósł głowę z nad czytanej powieści.
- Wiesz, bo dzisiaj Alice mówiła o ślubie...
Mój ukochany nie dał mi dokończyć.
- Wiem, Bello. Też uważam, że za szybko na jakiekolwiek deklaracje. Musimy się lepiej poznać. - Po mojej minie na pewno było widać jak bardzo mi ulżyło. - A mamy na to całą wieczność. - Dodał z ukochanym przeze mnie uśmiechem.
Podał mi rękę, a ja usiadłam mu na kolanach i wtuliłam się w jego tors. Nagle wampir skrzywił się i z obrzydzeniem wstał, a ja nie zdążyłam złapać równowagi i spadłam na podłogę. Edward nie zwrócił na mnie uwagi, szybko podszedł do wielkiego stereo i włączył głośną muzykę. Zastanawiałam się jaki jest powód jego obrzydzenia i włączenia radia, a potem zrozumiałam... Zaśmiałam się i zaczęłam śpiewać piosenkę, która aktualnie leciała w radiu.
Zaczęłam tańczyć ruszając biodrami w rytm muzyki patrząc zalotnie na mojego chłopaka. On ze zdziwienia nie mógł powiedzieć ani słowa, tylko wpatrywał się we mnie z widocznym pożądaniem. Śpiewałam coraz głośniej i nie przejmowałam się, że wszyscy Cullenowie mnie słyszą.
Edward powoli wstał i pocałował mnie namiętnie, patrząc mi w oczy, a gdy w nich zatonęłam złapał mnie w pół, przerzucił sobie przez ramię, wybiegając z domu. Próbowałam się wyrywać i nawet uderzałam pięściami o jego plecy, ale nie reagował, tylko biegł jeszcze szybciej. W końcu przystanął i rzucił mnie na mokrą trawę. Musiałam mieć bardzo ciekawą minę, bo zaczął się śmiać. Zanim zdążył się zorientować wstałam i przewróciłam go, a potem spadłam na niego. Zachichotałam widząc jego wściekłą minę.
Dalej chichotałam, a on wystawił mi język. Świetnie czułam się w jego towarzystwie, cały czas się śmialiśmy i przewracaliśmy się na zmianę. Nie potrafiłam wyobrazić sobie życia bez niego i cieszyłam się, że zostałam przemieniona w wampira. Mimo, że byliśmy parą nie potrzebowaliśmy okazywać naszych uczuć. Nasz związek polegał bardziej na rozmowach i wspólnych zabawach, niż na całowaniu się, choć tego też sobie nie szczędziliśmy.
Dni mijały, a w naszym związku było coraz lepiej. Poznawaliśmy swoje charaktery. Nocą chodziliśmy do lasu i siedzieliśmy nad rzeką, a dnie spędzaliśmy w górach lub z rodziną Edwarda. Uwielbiałam nasze rozmowy w nocy, kiedy wynosiliśmy się z domu, aby dać trochę więcej prywatności reszcie i siedzieliśmy nad rzeką, wpatrując się w gwiazdy. Czasem milczeliśmy, ale ta cisza nie była krępująca. Wręcz przeciwnie. Była cudowna, zbliżała nas jeszcze bardziej do siebie. Czasem rozmawialiśmy o moim ludzkim życiu, czasem o jego wampirzym życiu zanim mnie poznał. Dowiedziałam się również jak został przemieniony w wampira i o tym jak Alice znalazła Jaspera i jak wspólnie dołączyli do Cullenów. Nigdy nie brakowało nam tematów, potrafiliśmy mówić bez przerwy. Edward uczył mnie również polowania, ponieważ miałam z tym problem. Za każdym razem, gdy zabijałam jakieś zwierzę, moje ubrania się targały. Strasznie mnie to denerwowało, a resztę rodziny śmieszyło. Edward zaoferował, że mnie nauczy jak sobie radzić bez niszczenia ubrań. Rosalie też miała się lepiej, po kilku dniach znowu wszystkim dokuczała, tylko dla mnie była wyjątkowo miła.
Pewnego dnia, Carlisle zwołał naradę rodzinną.
- Witajcie, chciałbym was poinformować, że wracamy do Denali na Alaskę... - Popatrzyłam po wszystkich zebranych twarzach, reszta Cullenów była równie mocno zdziwiona co ja. Minęły dopiero trzy tygodnie od ich przybycia tutaj. - Wiemy, że szybko, ale Tanya i Kate nas potrzebują. - W jego głosie słychać było smutek. Te dwa nowe imiona nic mi nie mówiły, ale przeszedł mnie dreszcz, gdy usłyszałam imię Tanyii.
Edward podniósł brew patrząc ze zdziwieniem na Carlisle'a, a potem przeczytał w jego myślach odpowiedz na swoje nieme pytanie.
- Nasze przyjaciółki z Denali mają problem... Irina...- Nie wiedziałam kim jest Irina, ale przejęłam się, tak jak moja rodzina.
- Co się stało? - Rosalie widocznie lubiła Irinę, bo wyglądała na podłamaną.
- Rzuciła się na wilkołaka, a wtedy z lasu wyskoczyła reszta sfory i rozszarpała ją... - Rose i Alice wydały głośne piski, a Jasper ze smutkiem westchnął. On miał najgorzej, wyczuwał wszystkie emocje, a były one na pewno silne. Musiało być mu ciężko czuć smutek, wściekłość i żal siódemki wampirów, których uczucia były dużo silniejsze niż ludzkie. Współczułam mu jego daru,
- Jak to możliwe? Czemu się na niego rzuciła?! - Rosalie była naprawdę wściekła.
- Wilkołaki zabiły jej przyjaciela, Laurenta, a ona... No cóż... Zadurzyła się w nim. - Nie rozumiałam nic z tego co blondwłosy wampir mówił. Kiedyś słyszałam to imię... Laurent, Laurent. Myślałam gorączkowo, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd je znałam.
- Jak on wyglądał? - Cullenowie rzucili mi pytające spojrzenie, ale zignorowałam ich czekając na odpowiedź głowy rodziny.
- Nie wiem dokładnie, ale z tego co słyszałem miał długie, czarne włosy i był bardzo przystojny. - Zmroziło mnie. Przypomniałam sobie wspomnienie z dzieciństwa... Rudowłosa kobieta z krzywym uśmiechem , jej twarz miała w sobie coś kociego, coś przerażającego... I mężczyzna... Z czarnymi włosami... Laurent...
- Bello, wszystko dobrze? - Cała rodzina przypatrywała mi się z widoczną troską na twarzy.
- Tak, tak. - Potrząsnęłam głową chcąc odgonić wspomnienia, ale przed oczami miałam nadal dwójkę ludzi, tak mi się przynajmniej wydawało.
Nie pytali o nic więcej, bo widzieli, że nie jestem skłonna do zwierzeń, a ja sama nie wiedziałam co miałabym im powiedzieć... Że jako dziecko widziałam rudowłosą kobietę i czarnowłosego mężczyznę o imieniu Laurent? Nie było w tym nic strasznego, jednak byłam przerażona i trzęsłam się ze strachu. Nagle przypomniałam sobie o tym co mówił Carlisle... Laurent był wampirem. Czyli tamta była wampirzycą, a ja jako dziecko spotkałam wampiry...
Otworzyłam oczy starając się nie myśleć o tym. Edward przypatrywał mi się z niecierpliwością. Chyba coś mówił.
- Bello, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Przepraszam, zamyśliłam się... Możesz powtórzyć?
- Że musimy iść na polowanie zanim pojedziemy do Denali. - Nadal był obrażony, bo gdy już przekazał mi informację puścił się biegiem przez ogród do lasu.
Bez problemu dogoniłam go i złapałam za rękę, on próbując się uwolnić wpadł do rzeki, a ja za nim. Gdy zobaczyłam jego minę zaczęłam się śmiać, aż przybiegli Emmett z Rosalie. Widząc mnie i Edwarda w wodzie zrobili miny świadczące o tym, że wolą nie wiedzieć jak się tam znaleźliśmy.
Wyszłam na brzeg, a moje ubrania były całkiem przemoczone. Miałam na sobie swój ulubiony dres - jedyny ciuch, który Alice pozwoliła mi zachować. Mimo, że ją kochałam doprowadzała mnie czasem do szału swoim szaleństwem związanym z modą. Edward krokiem modela wyskoczył i otrzepał się, zalewając Rosalie wodą, co doprowadziło ją do białej gorączki i chciała ponownie zepchnąć Edwarda. Na jej nieszczęście wampir wyczytał w myślach plan i w ostatnim momencie odskoczył co sprawiło, że blondynka wpadła do rzeki, a za nią Emmett próbujący ratować swoją ukochaną. Teraz wszyscy śmialiśmy się do rozpuku. Nawet Rosalie śmiała się i to prawdziwie. Kilka dni wcześniej Alice powiedziała mi, że dzięki mnie wampirzyca odżywa. Też mi się tak wydawało, ponieważ po każdej rozmowie coraz mniej nienawidziła siebie, co bardzo cieszyło całą rodzinę.
- Chodźcie już zapolować, bo przecież o trzeciej nad ranem musimy wyruszyć, a jest... - Emmett spojrzał na zegarek i jęknął. - Jest już pierwsza! Mamy tylko dwie godziny!
Po tych słowach rozdzieliliśmy się wszyscy. Ja poszłam zapolować na zachód od rzeki, Edward na wschód, Rosalie razem z Emmettem na północ.
Wolałam zapolować samotnie, dlatego nie poszłam z Edwardem. Nie chciałam, żeby wchodził mi w drogę i vice versa.
Nagle wyczułam cudowny, przyciągający zapach. Dałam się ponieść zmysłom i zobaczyłam go. Przekrzywiając głowę starałam się mu przyjrzeć. Miał długie czarne włosy, piegowate policzki i intensywnie zielone oczy. Patrzył się wprost na mnie z zachwytem. Wiedziałam, że źle robię, ale nie mogłam się powstrzymać. Podeszłam do niego, a on stał jak zaczarowany.
- Ty... jesteś... aniołem? - Parsknęłam, a on nadal przypatrywał się z szeroko otwartymi ustami. Przyciągnęłam go do siebie, a on nie miał siły się wyrywać. Załapałam jego twarz i już miałam wpić się w jego szyję wysysając krew, gdy zobaczyłam wszystkie jego wspomnienia, rodziców i jego dziewczynę. Byli bardzo szczęśliwi i szaleńczo zakochani w sobie. Spacerowali w lesie, całowali się namiętnie pod jej domem, a potem on oświadczył jej się. Oczywiście zgodziła się, a potem musiała iść do domu. On poszedł do lasu, by przemyśleć wszystko... Ostatnie wspomnienie, w którym byłam ja. Wpatrywałam się w niego czarnymi oczami, pełnymi żądzy krwi, podeszłam do niego, a on patrzył na mnie, pewien, że jestem aniołem. Zamrugałam kilka razy, chłopiec wpatrywał się we mnie z niecierpliwością. Puściłam go, wpadł w krzaki. Nie chciałam go zabić, ale głód był bardzo silny. Już miałam uciekać kiedy chłopak zrobił najgłupszą rzecz jaką mógł zrobić. Rozciął sobie palec o twardą korę dębu. Rzuciłam się na niego,a on otworzył usta, jednak krzyk uwiązł mu w gardle. Ugryzłam go, warcząc przy tym wściekle, czarnowłosy chłopak resztkami siły starał się uciec, nie miałam jednak problemu z zatrzymaniem go. Jego krew miała nieporównywalny smak z krwią zwierząt. Była cudownie smaczna, taka słodka. Gdzieś w głębi duszy miałam wyrzuty sumienia, ale pragnienie było silniejsze. Ugryzłam go ponownie i starając się delektować smakiem tej cudownej cieczy piłam bardzo wolno. Gdy skończyłam puściłam go, a on bezwładnie opadł na ziemię. Nigdy nie zapomniałam wyrazu jego twarzy, tego przerażenia, które malowało się nawet po śmierci. Odwróciłam się i zobaczyłam dwójkę wampirów. Stali i przypatrywali mi się z krzywymi uśmiechami na twarzy. Jeden z nich miał długie, blond włosy i oczywiście był nieziemsko piękny, zaniepokoił mnie kolor jego oczu - bardzo czerwony. Drugim wampirem była kobieta o czarnych, prostych włosach, opadających na ramiona. Ona również miała oczy tego koloru. Ich skóra była bledsza od mojej i to mnie zdziwiło. Pierwszy podszedł do mnie blondyn.
- Witaj, jestem James. A to Katrina. - Pokazał na czarnowłosą kobietę, a ona pokiwała tylko głową. - Widzę, że właśnie jadłaś obiad. - Zaśmiał się, a Katrina zawtórowała mu. Zaschło mi w ustach, jak przypomniałam sobie o pysznej krwi chłopaka, którego przed chwilą zabiłam. James widząc to uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Jestem Bella. - Wyciągnęłam dłoń, a James ją pocałował. Nie spodziewałam się po nim tego więc stałam ze zdziwionym wyrazem twarzy.
- A powiedz mi, śliczna, co robisz w lesie sama? - Zastanawiałam się, czy on mnie podrywa, ale moje rozmyślania przerwał syk Rosalie.
- Nie jest sama. - Po minie Edwarda widziałam, że jest na mnie wściekły.
- Edward... - Katrina wysyczała jego imię z wyraźną niechęcią, ale wyczułam w jej głosie pewien smutek. Zdziwiłam się faktem, że zna Cullena.
- Witaj, Katrino. - Emmett jako jedyny nie przejmował się niczym i jak zwykle był radosny. Do czasu, gdy zobaczył moje oczy. Przeraził się wtedy i zasmucił. Ja za to byłam zażenowana swoim zachowaniem.
- Czy ona... - Wampir wskazał mnie palcem. - Jest z wami?
- Tak. - Odparli Cullenowie.
- Jaka szkoda... - James zamyślił się, a z ust Edwarda wyrwało się głuche warknięcie.
- Nawet o tym nie myśl, ona jest moja. - Dokładnie zaakcentował słowo 'moja'. Katrina rzuciła mi wściekłe spojrzenie, podeszła do blondyna i zaczęła mu coś szeptać do ucha. Uśmiechnął się kiwając głową. Potem podszedł do mnie i pocałował namiętnie w usta, a ja stałam nie mogąc się ruszyć, choć chciałam się wyrwać i uciec do swojego ukochanego . Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, mój mózg nie reagował na nic. Kątem oka popatrzyłam na mojego wampira, który był wściekły, ale nie mógł się poruszyć. James oplótł mnie w talii i przytulił. Wtedy Edward rzucił się na niego warcząc głośno. Złapał go za ubranie targając je i rzucił na najbliższe drzewo. James poleciał na nie i złamał, a potem spadł. Katrina podbiegła do niego, pomogła wstać i uciekli, a James biegnąc odwrócił się jeszcze i krzyknął ' Do zobaczenia, Bello!' Gdy straciłam go z oczu, popatrzyłam w końcu na mojego ukochanego.
Jego oczy ciskały gromy. Złapał mnie za ramiona i podniósł krzycząc mi w twarz.
- JAK MOGŁAŚ?! - Myślałam, że ogłuchnę. Odrzucił mnie z wielką mocą na olbrzymi głaz stojący nieopodal złamanego drzewa. Wpadłam na niego i zrobiłam w nim wgniecenie. Poczułam ból w całym ciele, a zwłaszcza w żebrach. W tej chwili do akcji wkroczyła Rosalie. Złapała Edward za ramiona i zaczęła szeptać mu coś do ucha. Uspokoił się trochę, a potem w ogóle na mnie nie patrząc odszedł. Emmett pobiegł za nim, a Rose pomogła mi wstać.
- Coś ty zrobiła Bello?! - Po jej minie widać było, że nie jest dobrze.
- Nie wiem co się ze mną stało... Nie mogłam się ruszyć! - Ona jednak nie chciała mi uwierzyć.
- Nawet nie chcę tego słuchać, zawiodłam się na tobie. - Popatrzyłam jej w oczy, a ona uświadomiła sobie jaki moje mają kolor, krzyknęła cicho. - Bello...
- Tak, zabiłam człowieka... - Spuściłam głowę i usiadłam na ziemi. Objęłam rękami nogi i kołysałam się. - I zraniłam Edwarda. - Dodałam po chwili.
Rosalie milczała, prawdopodobnie nie mogąc dojść do siebie, po tym co zobaczyła i usłyszała.
- Rosalie... Zostaw nas samych, dobrze? - Rosalie posłusznie odeszła, całując mnie w policzek rzuciła smutne spojrzenie. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Jaspera.
Usiadł obok mnie na ziemi i przytulił. Nie zdziwił się widząc kolor moich oczu.
- Widzę, że zaszalałaś. - Uśmiechnął się przy tym, ale mnie nie było do śmiechu. - Nie przejmuj się. Ja w życiu zabiłem wielu ludzi...
- Ale nie zdradziłeś Alice, w dodatku na jej oczach! - Jęknęłam przypominając sobie tamtą scenę.
- Nie zrobiłaś tego specjalnie. - Prychnęłam. - Czuję twoje cierpienie, pamiętaj o tym.
Przytuliłam się do niego mocniej, siedzieliśmy tak dopóki nie zapadł zmierzch.
- Jasper, co czuł Edward, jak wrócił do domu? - Głos mi się załamał i czekałam w napięciu na odpowiedź wampira.
- Wielki ból, cierpienie, wściekłość, żal do ciebie i smutek z powodu zdrady. - Ponownie jęknęłam, a Jasper posłał mi współczujące spojrzenie. - Wracajmy już. Pogadasz z nim i wszystko mu wyjaśnisz. - Biegliśmy w milczeniu, a gdy wróciliśmy do domu Alice rzuciła mi się na szyję i szepnęła do ucha.
- Przykro mi. Naprawdę. - Rozejrzałam się po ogrodzie i zobaczyłam sześć par oczu, zrozumiałam więc, że nie ma z nimi Edward. Chciałam go poszukać i porozmawiać.
- Gdzie Edward? - W końcu udało mi się wyrwać z jej objęć.
- Przykro mi, Bello... On... - Alice nie mogła wykrztusić tego z siebie. - On wyjechał...
Nogi ugięły się pode mną i upadłam, a pod policzkiem poczułam mokrą trawę. Zaczęło padać. Zwinęłam się w kłębek i nie reagowałam na słowa żadnego z Cullenów. W końcu Emmett wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku i wyszedł zostawiając samą z cierpieniem i wyrzutami sumienia.
Słyszałam rozmowę Cullenów, chociaż starałam się zagłuszyć ich głosy, nie udało mi się to.
- Wiesz, dokąd wyjechał? - Skuliłam się na myśl o ukochanym. Dopiero teraz zrozumiałam, że nie mogę żyć bez niego. Był wszystkim co miałam, a ja zdradziłam go dając się pocałować przez Jamesa! Przypomniałam sobie tą scenę i wzdrygnęłam się.
- Cały czas zmienia decyzję. To Denali, to Forks, myślał nawet o Volturi! - Ostanie słowo Alice wypowiedziała ze zgrozą. Rosalie wydała z siebie jęk, a Emmett prychnął.
- A co z Bellą? Zabiła człowieka, zdradziła Edwarda... - W głosie Esme nie słychać było wyrzutu, jedynie smutek.
- Jest nowonarodzoną. Nie powinniśmy byli zostawiać jej samej. To nasza wina. - Rosalie stanęła w mojej obronie, za co byłam jej wdzięczna.
- Nikt jej przecież nie oskarża. Musi nauczyć się jednak lepiej nad sobą panować. - Głos Carlisle'a był spokojny. Cieszyłam się, że nie obwiniają mnie za śmierć tego człowieka, wiedziałam jednak, że są zawiedzeni moim zachowaniem.
- Musimy znaleźć Edwarda, a jeśli on chce zrobić jakieś głupstwo? - Nie usłyszałam jednak odpowiedzi, bo wyskoczyłam przez okno. Uciekłam do lasu, nad rzekę i usiadłam wpatrując się w księżyc. Skupiłam się na myśleniu o Edwardzie, chciałam cierpieć za to, że zadałam mu tyle bólu. Myślałam o dniu, w którym się poznaliśmy, o naszym pierwszym pocałunku i o wszystkich naszych rozmowach. Pragnęłam łez, które ukoiły by cześciowo ból po stracie ukochanego. Byłam pewna, że on nie wróci. Przecież myślał, że go zdradziłam! Jak mogłam być tak głupia i nie uciec od całującego Jamesa. Ta scena znowu stanęła mi przed oczami, choć tak bardzo chciałam zapomnieć. Wyraźnie czułam wtedy brak reakcji mojego mózgu na sygnały wysyłane mu przez resztę ciała.
- Bello... - Na dźwięk swojego imienia odwróciłam się i Go zobaczyłam.




----
Jest dużo niejasności w tym odcinku, ale wyjaśnię je w następnych odcinkach. Bardzo proszę o KK, które pomogą mi szlifować swój styl.
Pozdrawiam, Bells.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wild Willy dnia Pią 15:37, 08 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
werciku16
Człowiek



Dołączył: 12 Lut 2009
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Polski

PostWysłany: Sob 13:17, 28 Mar 2009 Powrót do góry

Ciekawa fabuła. Jest dosyć innowacyjna. Szczególnie Edward jest inny. Jest bardziej...samolubny i nieostrożny. Podoba mi sie to. Jednak ten wątek z Jamesem całującym Belle i ten dzieciak którego ugryzła wydaje mi się dzwiny. Tak wszystko zwaliłaś na raz. Mam nadzieje, że jest tak jak mówisz. Wszystko sie wyjaśni w NAJBLIŻSZYM czasie ;-) Pozdrawiam i weny życzę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Sob 14:11, 28 Mar 2009 Powrót do góry

Rzeczywiście, nie dokońca happy ta cześć...
Dziwie się, że Bella nie od razu zabiła tego chłopaka. W końcu była głodna, nowonarodzowna i w szale polowania.
No i potem ten pocałunek z Jamesem... Tego do końca nie rozumiem. Dlaczego nie mogła się ruszyć? Była w szoku?
Dziwi mnie też, że Ed tak od razu uciekł. Poleci do Volterry i Bells będzie musiała go ratować?
A może to on stoi za Bellą? Chociaż stawiam raczej na Jamesa albo Laurenta...
Co do stylu, to jest coraz lepiej. Tylko trochę za bardzo to wszystko ściśnięte.
Mam nadzieje, że w następnym rozdziale trochę wyjaśnisz.
Standardowo - WENA!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wild Willy
Wilkołak



Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 16:01, 28 Mar 2009 Powrót do góry

Dziękuję za komentarze Wink

werciku16 - Dziękuję za opinię. Chciałam stworzyć jakąś akcję, która zepsuje atmosferę pomiędzy B&E, a pocałunek J wydawał mi się najodpowiedniejszy, poza tym mam już pomysł na dalsze rozdziały i potrzebny mi do tego James.

Anabells - Jak zwykle dziękuję Ci za komentarz, który najbardziej pomaga mi szlifować swój styl. Następnym razem postaram się mniej to wszystko ściskać tak, żeby lepiej wyglądało.
Jeśli chodzi o pocałunek J i B to wszystko wyjaśni się w nastepnych odcinkach Wink
Bella miała zahamowanie co do zabicia chłopaka, bo nie chciała tego po prostu, wiele rozmawiała z Edwardem o tym, że nie wolno im zabijać ludzi, choć to trudne. Starała się powstrzymać ze względu na swoją rodzinę.

Pozdrawiam, Bells.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bells
Wilkołak



Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 16:38, 28 Mar 2009 Powrót do góry

To na pewno jeden z tych wampirów miał jakić paskudny dar, przez który Bella się ruszyć na mogła! Tal, to na pewno to!
A co do ca`lokształtu - jak zwykle - zaskakująco i wciągająco xD :D
Czekam na kolejny


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rumbarbari
Człowiek



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 18:11, 28 Mar 2009 Powrót do góry

Zgadzam się z poprzedniczką :) To zapewne sprawa daru Jamesa. Palant! Jak Edzio mógł tak poprostu odejść? I nie pozwolić jej się usprawdliwić? "No tak, los zawsze przeciwko kochankom" jak to sam wielki E. powiedział...

Jeśli chodzi o sam ff to podoba mi się :) To co piszesz jest wciągające i czyta się dobrze. Z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wydarzeń.

Pozdrawiam!
R.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mercy.
Wilkołak



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 20:39, 28 Mar 2009 Powrót do góry

Zbieram się by napisać ten komentarz, i zbieram... I chyba pora go w końcu napisać. Ostrzegam, że będzie konstruktywnie, nawet bardzo.

Zacznę od tego, że akcja dzieje sie stanowczo za szybko. Jedno wydarzenie jest po drugim, za mało opisów i wszystko jest takie jakieś... nie wiem nawet jak to określić... suche, pozbawione głębszych uczuć. Może nawet i trochę płytkie. Ale może zacznę od początku.

Rozdział pierwszy:
Początek nieco mnie zraził, słabo opisany, zdania napisane bardzo niezgrabnie. Kawałek “czułam, że lecę” mi nie pasował w tym miejscu. Podczas przemiany Meyer pisała, że ludzie czują się jak paleni żywcem, a nie lecący do nieba. Już lepiej by tu chyba pasowało “Całe życie przeleciało mi przed oczami”, albo coś w tym stylu.

Cytat:
Na około słyszałam jakieś piękne głosy.

Chyba chodziło Ci o dźwięki – głos słyszała tylko jeden, ten należący do Edwarda.

Cytat:
Miał brązowe oczy, przechodzące w kolor płynnego złota.

No cóż, zacznę od tego, że jeżeli wypił krew Belli by ją przemienić, musiał mieć tęczówki koloru szkarłatnego, a nie złote. Skończę zaś na tym, że jeżeli jakimś cudem powróciłyby mu to naturalnego koloru w tak krótkim czasie, to raczej:
a) nie byłby głodny, bo musiał wcześniej iść na polowanie.
b) przechodziłyby one z złotego na brązowy, a nie z brązowego na złoty. Bo chyba chodziło Ci o to, że powoli zaczyna być głodny, a nie posila się patrząc na Bellę xD

Cytat:
spuściłam wzrok patrząc się usilnie w swoje nagie stopy. Dopiero teraz zobaczyłam,że byłam przebrana w jakąś drogą bluzkę z dużym dekoltem i jasne jeansy oraz balerinki.

Myślę, że komentarz jest zbędny.

Cytat:
-Jasne. Zapomniałem, że pali cię pragnienie. Ja polowałem cztery dni temu.

Skoro polował cztery dni temu, to znaczy, że dzień przed ugryzieniem Belli. Jak mógł zgłodnieć w jeden dzień? Przecież pisałaś, że jak ją zobaczył to był głodny i ją ugryzł. Masz ten fragment:
Cytat:
- Podeszłaś do mnie i popatrzyłaś w oczy, a ja nie mogłem się powstrzymać, gdyż pachniałaś tak słodko, pociągająco, a ja byłem bardzo głodny.

Czyżby Edward kłamał? XD

Przyczepie się jeszcze tej ich wielkiej, pięciominutowej miłość Rolling Eyes Ja wiem, że teraz największym trendem na forum jest, że Bella ledwo zna Edwarda i już go kocha, ale... boże, czemu takie rzeczy w ogóle się chwali? To bardzo powierzchowne, tak jakby pokochała go tylko dzięki wyglądowi. Ledwo go zna, a już wielkie love. Nie wiem jak inni, ale ja tego nie kupuję.

Rozdział drugi:
Wydaje mi się iż Edward preferowałby mniej ciepłe i oświetlone miejsca Wink Trudno jest udawać człowieka, jeżeli można wychodzić na dwór tylko nocą. A Edward w Zmierzchu cholernie dbał o pozory.

Cytat:
- Ale są pokojowo nastawieni? - bałam się spotkania z szóstką nieznanych mi wampirów...

Wybacz, ale tu niemal wybuchłam śmiechem. To zdanie uwłacza inteligencji Belli. Edward jej mówi, że przyjedzie jego rodzina, opowiada o nich i jaki to był z nimi zżyty, a ona się pyta czy będą pokojowo nastawieni? Dobry żart.

W sumie irytują mnie te nagłe zmiany nastroju Belli, naprawdę rozumiem, że jest wampirem i przez to łatwo się rozprasza i tak dalej, ale.. no cóż dobierasz całkowite skrajności xD Raz jest mega szczęśliwa, potem ogarnia ją smutek zahaczający o rozpacz, w dodatku tak to wszystko opisane, że ledwo co wczuwam się w rolę smutnej Belli, a ona już leci do Edwarda i jest szczęśliwa. Ale to tylko moje zdanie.

Dodatkowo strasznie szybko przyjechali Cullenowie, trochę mnie to wkurzyło. Mogłaś najpierw opisać jak Edward i Bella się stopniowo poznają, zakochują, a nie tyle wydarzeń w jednej chwili.

Rozdział trzeci:

Alice stanowczo za szybko wyskakuje z oświadczynami – przecież zapewne zdaje sobie sprawę z tego, że Bella bardzo krótko zna Edwarda. Musiała to wiedzieć, dzięki swoim wizjom i wątpię by była tak nietaktowna by po przywitaniu zaraz zacząć gadać o ślubie. Alice jest chochlikiem, ale chyba nie aż takim Wink

Cytat:
Posłusznie ruszyłam za nim, wychodząc z ogrodu, zauważyłam króliczycę, a za nią małe króliczki. Zrobiło mi się przykro, gdyż wiedziałam, że jakieś zwierzę szybko ją zabije. Wyraźnie czuć było zapach mięsożercy i nie wróżyło to długiego życia matce i dzieciom. Równocześnie poczułam lekkie ukłucie żalu i zazdrości. Ona była matką, a ja nie mogłam nią zostać. Nigdy. W swoim krótkim życiu zazna macierzyństwa i wychowa swoje dzieci, a ja nie będę mieć możliwości pogłaskania moich skarbów po główce.
Przeszliśmy koło nich i weszliśmy do wielkiego lasu. Wcześniej nie zauważyłam jaki jest piękny, ponieważ byłam zbyt głodna. Teraz rozglądałam się dokładnie i to co zobaczyłam zupełnie mnie zachwyciło. Drzewa były całe zielone, na sosnach wisiały duże, brązowe szyszki. Runo pokryte było pięknymi kwiatami w kolorze czerwonym, fioletowym, żółtym, a czasem nawet różowym. Na wielkim, starym dębie siedział dzięcioł i konsumował właśnie swój obiad. W innym drzewie, w sporej dziurze kwiczały z głodu małe pisklaki, a po chwili przyleciała ich matka, nakarmiła je i odleciała, dalej poszukując czegoś, czym mogłaby nakarmić tak wielki miot. Rozróżniałam ok. pięć różnych głosów. Usłyszałam cichy pisk i odwróciłam się w stronę, z której dochodził. Zobaczyłam małe liski wychodzące z nory. Miały zamknięte oczy, a ich futro było jasno pomarańczowe. Najbardziej zachwyciły mnie ich białe kitki. Ich matka, intensywnie ruda lisica słysząc piski natychmiast przybiegła i wepchnęła nosem maluchy do nory.


Wybacz, ale ten fragment zabrzmiał według mnie wyjątkowo tandetnie. Po pierwsze, zwierzęta uciekają przed wampirami wyczuwając zagrożenie, nie ma więc mowy, by Bella mogła to wszystko zobaczyć, gdyż zwierzęta już dawno by się przed nią pochowały. Ogólnie scena skojarzyła mi się z jelonkiem Bambim, czy jak on tam był. To wszystko jest zbyt nierealne. I wydaje mi się, że w przypadku FF nie używa się skrótów, zamiast ok. Powinnaś napisać około. Acha, no i nie ma takiego słowa jak “króliczyca”.

Dalej: Ta cała scena w garderobie mnie rozśmieszyła, rozumiem, że Alice ma fioła na punkcie mody, ale przebieranie się kilka razy dziennie to jednak przesadza. Po przeczytaniu tej części uznałam, że mała wróżbitka wykreowana przez ciebie jest cholernie płytka. Z Rosalie jest to samo.

[quote]- Zostawisz nas na chwilę, Alice? - Alice zajęta była swoimi sprawami i dopiero po chwili dotarło do niej, że ktoś ją woła.
- Co proszę? [quote]

Biorąc pod uwagę podzielną uwagę wampirów, jest bardzo małe prawdopodobieństwo by Alice, była tak zajęta by nie zrozumieć tego pytania. O usłyszeniu już nie wspomnę. Jedyną możliwością jest to, że akurat w tej chwili Alice miała wizję i nie kontaktowała ze światem.

Rozdział czwarty:

Przyznam, że trochę znudził mnie rozdział czwarty. Ile można czytać cały czas tą samą historię Rosalie? Dalej raziło mnie w oczy zdrobnienie “Rosy” lepiej i poprawniej brzmiałoby “Rosie” lub po prostu “Rose”. Zachowanie Rosalie po tym całym wyznaniu też lekko mi zgrzytało, moim zdaniem trochę przesadziłaś z tym załamanie, jednak pomysł z widzeniem wspomnień niesamowicie przypadł mi do gustu. Może wyjść z tego coś ciekawego. Zastanawiam się tylko czy biorąc pod uwagę iż Bella ma jeszcze swoją tarczę, chroniącą umysł, nie będzie to przesada?

Rozdział piąty:

Cytat:
Nagle wampir skrzywił się i z obrzydzeniem wstał, a ja nie zdążyłam złapać równowagi i spadłam na podłogę. Edward nie zwrócił na mnie uwagi, szybko podszedł do wielkiego stereo i włączył głośną muzykę. Zastanawiałam się jaki jest powód jego obrzydzenia i włączenia radia, a potem zrozumiałam...


Po pierwsze: Jak wampir mógł nie zdążyć złapać równowagi?
Po drugie: Jak Edward mógł zachować się tak niegrzecznie i olać, zrzucając przy tym Bellę z kolan, przez jakąś tam piosenkę? I skoro tak mu się nie podobała, to czemu włączył potem radio? Zachował się nielogicznie.

Potem zgrzytało mi zachowanie Belli rodem z “Głupiego pięknego Cullena”. No cóż, moim skromnym zdaniem to takie... nie w jej stylu. Trzymać się tego argumentu nie będę, bo w FF każdy ma wolną rękę, jednak i tak mi to nie pasuje.

Cytat:
- Irina ma kłopoty... - Nie wiedziałam kim jest Irina, ale przejęłam się, tak jak moja rodzina.
- Co się stało? - Rosalie widocznie lubiła Irinę, bo wyglądała na podłamaną.
- Rzuciła się na wilkołaka, a wtedy z lasu wyskoczyła reszta sfory i rozszarpała ją...


Leżeli Irira nie żyje, to stwierdzenie, że ma kłopoty jest raczej nie na miejscu.

Dalej jest kawałek w którym Bella mówi, że gdzieś widziała Laurenta. Mogłabyś to bardziej rozwinąć, wyjaśnić, bo wzięło się to nie wiadomo skąd i nic nie wniosło do fabuły. Mogłaś napisać jakim cudem ich spotkała, gdzie...

Potem jest ta wielka afera ze zdradą. No cóż, nawet nie wiem co w tym wypadku powiedzieć. Edward zachował się jak furiat, czytał w ich myślach i nawet nie skapną się, że James i Katriną (nie powinno być przypadkiem Kathariną?) wymienili jakieś porozumiewawcze spojrzenia, co łatwo wskazuje, że coś knuli. Nie zwrócił uwagi na to, że Bella nawet nie oddała pocałunku tylko stała jak zamurowana. Tu znów uwłaczasz inteligencji kolejnej postaci. Myślę, że Edward porządnie by się zastanowił nad tym wszystkim, dostrzegł te wszystkie wręcz rażące w oczy szczegóły i porozmawiał z Bellą, a potem najwyżej uciekł.

Razi mnie jeszcze ten kawałek, że cały czas zmienia decyzje, myślał nawet o Volturii. Robisz z niego jakiegoś psychola, choleryka czy innego Bóg wie jak wielkiego furiata Rolling Eyes

To tyle jeżeli chodzi o moje zdanie.
Od razu zaznaczam, że nie chcę Cię urazić tym komentarzem czy zniechęcić do dalszego pisania, tylko pomóc. Wierzę, że jak dalej będziesz ćwiczyć i pisać, postępy będą naprawdę widoczne.
Życzę weny i czekam na to co jeszcze napiszesz Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mercy. dnia Sob 20:56, 28 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wild Willy
Wilkołak



Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 22:48, 28 Mar 2009 Powrót do góry

Jak zwykle dziękuję.
Bells- Dziękuję jak zwykle Wink
Rumbarbari - Ekhem... no nie mogę powiedzieć, ale dowiesz się.
Dziękuję za opinię...

Mercy- Piszesz, że zrobiłam z nich idiotów i osoby płytkie. Nie miało to tak wyjść, ale jeśli wyszło to trudno, nic nie poradzę, że tak to odebrałaś.
Widzę, że wyłapałaś kilka błędów logicznych, no cóż, nie mam usprawiedliwienia, poprawię co mogę poprawić.

'Dalej jest kawałek w którym Bella mówi, że gdzieś widziała Laurenta. Mogłabyś to bardziej rozwinąć, wyjaśnić, bo wzięło się to nie wiadomo skąd i nic nie wniosło do fabuły. Mogłaś napisać jakim cudem ich spotkała, gdzie...' to się wyjaśni Wink

'Po pierwsze: Jak wampir mógł nie zdążyć złapać równowagi?
Po drugie: Jak Edward mógł zachować się tak niegrzecznie i olać, zrzucając przy tym Bellę z kolan, przez jakąś tam piosenkę? I skoro tak mu się nie podobała, to czemu włączył potem radio? Zachował się nielogicznie.'
Hm... nie zrzucił Belli przez jakąś tam piosenkę tylko dlatego, że słyszał odgłosy dochodzące z innych pokoi o czym świadczy ' i wtedy zrozumiałam. zaczęłam się śmiać' A Bella mimo, że była wampirem nie zdążyła złapać równowagi, ponieważ Edward zrobił to niespodziewani.

'Potem jest ta wielka afera ze zdradą. No cóż, nawet nie wiem co w tym wypadku powiedzieć. Edward zachował się jak furiat, czytał w ich myślach i nawet nie skapną się, że James i Katriną (nie powinno być przypadkiem Kathariną?) wymienili jakieś porozumiewawcze spojrzenia, co łatwo wskazuje, że coś knuli. Nie zwrócił uwagi na to, że Bella nawet nie oddała pocałunku tylko stała jak zamurowana. Tu znów uwłaczasz inteligencji kolejnej postaci. Myślę, że Edward porządnie by się zastanowił nad tym wszystkim, dostrzegł te wszystkie wręcz rażące w oczy szczegóły i porozmawiał z Bellą, a potem najwyżej uciekł.'
No więc to miało się wyjaśnić w kolejnych rozdziałach. Edward nie mógł czytać Katrinie w myślach. I nie mógł też nic zrobić, bo... No cóż to się wyjaśni potem. Edward uciekł, bo dał się ponieść emocjom, a dopiero potem to przemyślał dokładnie.

To chyba tyle rzeczy, z których mogę się wytłumaczyć.
Pozdrawiam, Bells.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lotte_
Nowonarodzony



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Emmettowe łoże.

PostWysłany: Pon 20:38, 30 Mar 2009 Powrót do góry

Nie gustuję w opowiadaniach, gdzie Bella jest wampirem, te jednak z nieznanych nawet mnie samej powodów postanowiłam przeczytać.
Okej, przeraził mnie fakt iż w pierwszym rozdziale jest zawarte to, co ja bym napisała w dziesięciu. Rozumiem, to są wampiry, mogą się zakochiwać szybciej - chociaż ja nie wiem skąd to wiesz, bo przeczytałam wszystkie części sagi i nigdzie nie zauważyłam żadnej wzmianki o, tym, że od razu się kochają - ale zobaczył ją w parku i ją pokochał i dlatego chciał skosztować jej krwi? Nie bardzo rozumiem. Ale okej, to były poprzednie rozdziały, z każdym pisałaś coraz lepiej. Spodziewałam sie po piątym czegoś naprawdę dobrego i - przykro mi to mówić - zawiodłam się.
Sytuacja z radiem jest bezsensowna. Zrozumiałam, że Edward skrzywił się słysząc co robi reszta rodziny, ale nie napisałaś tego nigdzie i w pierwsze o czym pomyślałam, to, to że usłyszał tę piosenkę w radiu i mu się nie spodobała i... ją włączył? To było głupota, ale przeczytałam jeszcze dwa razy i się domyśliłam, być może mylnie o co ci chodziło.
I mam jedno, ważne pytanie. Czy Edward ma jakieś problemy emocjonalne? A może zatrzymał sie na poziomie przedszkolaka? Obraził się, bo Bella go nie słuchała? No proszę cię. Litości. Rozumiem, ze autorzy ff mają pełne prawo robić ze swoich bohaterów kogo chcą, ale wybacz Meyerowski Edward by się nie obraził, a spokojnie powtórzył. Jak już mówiłam masz prawo zmieniać jego charakter, ale rozdział, czy dwa wcześniej pisałaś, że on bierze wszystko na siebie - zupełnie jak Ed w sadze. Pogodzę się z jego stanami emocjonalnymi, tylko pod warunkiem, że nie napiszesz więcej, że wampir zaczął odżywać.
To totalny paradoks.
Wampir - teoretycznie trup. Serce mu nie bije, krew nie płynie w żyłach, a ty wylatujesz z tekstem, ze odżywa? Przyznam, mały uśmiech pojawił się na mojej twarzy kiedy to czytałam.
I jeszcze dwie rzeczy, które mi się nie podobały.
Pierwsza: Z tego co napisałaś wynika, ze wszyscy odkryli to, że Bella zabiła człowieka przez jej oczy? Ale jakim cudem? Miała je czerwone? Przecież jest nowonarodzoną, czyli to jest normalne, ze jej tęczówki mają taki kolor.
Druga: Ten pocałunek Jamesa. Cała scena od kiedy do niego, Belli i Katriną dołączył Edward, mi sie nie podoba. Eddy czyta w myślach, więc wiedział, ze James chce pocałować Bellę, nie mógł wcześniej zareagować?

Koniec z dołowaniem cię, bo mimo tego co wyżej napisałam, to nie piszesz źle. Każdemu sie zdarzają błędy, a ja po prostu staram ci się pomóc. Teraz pozytywy.

Podoba mi się bardzo inny dar Belli. Podobny do daru Renesme, tylko jakby... odwrotny. Ale w myślach czytać też jej nie może, co znowu jest dość dziwne, ale nie czepiam się.
Sam pomysł, aby Bella straciła panowanie nad sobą i zaatakowała człowieka jest bardzo dobry, a ty dodatkowo opisałaś go bardzo dobrze, więc tak jak wspominałam wcześniej. Ta scena, aż do przybycia Edwarda mi się podoba.
Ogółem - dobrze.
Mam nadzieję, że niedługo będę mogła przeczytać szósty rozdział, więc
życzę dużo weny. :)


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Wild Willy
Wilkołak



Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 17:34, 04 Kwi 2009 Powrót do góry

Witajcie. Mam dla was nowy rozdział Wink
Moja beta Alice_ zdążyła tylo przeglądnąć więc mogą być błędy.
Poza tym szukam tymczasowej bety! Ponieważ moja obecna ma za mało czasu narazie. Chętnych proszę o info na PW lub email [link widoczny dla zalogowanych] Wink



Chciałam wam podziękować za KK. Staram się poprawiać i nie robić tylu błędów logicznych. Mam nadzieję, że ten rozdział was nie zawiedzie.Wink




- Bello... - Na dźwięk swojego imienia odwróciłam się i Go zobaczyłam.


--------
Rozdział VI


Gdy go zobaczyłam zaparło mi dech w piersiach. Mimo, że znałam go już ponad trzy tygodnie, wrażenie jakie na mnie robił nie osłabło, a wręcz wzmocniło się. Zastanowiłam się czy ono kiedykolwiek osłabnie, lecz zwątpiłam w to. Najpierw popatrzyłam na ukochaną, rudawą czuprynę. Nieład na głowie zdecydowanie dodawał mu pazura. Miał na sobie fioletowy sweter w białe paski i czarne jeansy. Jego oczy zostawiłam sobie na koniec, gdyż wiedziałam, że jeśli w nie spojrzę, odpłynę. Nie myliłam się. Złote tęczówki hipnotyzowały mnie i odpierały zdolność myślenia. Wpatrywał się we mnie oczami pełnymi smutku. Zraniłam go. Zraniłam mojego Edwarda.
- Edwardzie... - Powoli usiadł na trawie obok mnie i nie odrywał wzroku od mojej twarzy. Cały czas tonęłam w jego oczach, ale nie próbowałam wypłynąć na powierzchnię. Było mi dobrze, gdy był obok mnie. Po raz kolejny zdałam sobie sprawę, że życie bez niego nie ma najmniejszego sensu.
- Edwardzie...
- Cii... - Przyłożył mi palec do ust, nakazując milczenie, a potem wskazał na pięknie świecącą gwiazdę.
- Nadzieja - szepnęłam tak cicho, że zastanawiałam się czy mnie usłyszał. Jednak usłyszał, gdyż przytaknął. - Edwardzie... - Już chciał mnie uciszyć, ale tym razem byłam szybsza i to ja zabroniłam mu się odzywać. - Posłuchaj proszę... Wtedy kiedy James podszedł do mnie... - Oczy mu ściemniały, ale milczał. - Nie mogłam się ruszyć, choć tak bardzo chciałam! - Nie byłam pewna czy mi uwierzył więc kontynuowałam. - Ty też nie mogłeś nic zrobić! Widziałam! - Spuściłam wzrok, czekając na jego odpowiedź. Spodziewałam się odrzucenia więc zamknęłam oczy. On jednak wziął moją rękę i przyłożył sobie do policzka. Nie wiedział, że przez to zobaczyłam jego wspomnienia. Gdy jako wampir pierwszy raz zabił człowieka, gdy podrywała go jakaś nachalna wampirzyca o pomarańczowych włosach, a on delikatnie starał się jej odmówić. Ona była jednak niesamowicie wytrwała. W następnym wspomnieniu byłam ja, jeszcze jako człowiek. Stałam w parku, rozglądając się nerwowo, a latarnia oświetlała moją twarz. W jego oczach byłam wyjątkowo piękna, brązowe włosy spadały falami na ramiona, zielona bluzka opinała moje zgrabne ciało, a do tego wyglądałam bardzo niewinnie. Potem był James całujący mnie i obejmujący w talii. Musiałam przyznać, że wyglądało to tak jakbym była zadowolona. I ostatnie wspomnienie, w którym byłam ja siedząca nad rzeką obejmując rękoma kolana. Otworzyłam oczy i znowu zobaczyłam jego idealną twarz. Moje serce wykonało serię fikołków. Zastanawiałam się nad tym co zobaczyłam i dlaczego to ujrzałam. Po chwili intensywnego myślenia stwierdziłam, że to musi być dar jaki otrzymałam stając się wampirem. Nie miałam jednak pewności, chciałam zapytać Edwarda, ale zrezygnowałam, najpierw musieliśmy sobie wszystko wyjaśnić.
- Nie wierzysz mi? - szepnęłam, przerażona tą możliwością.
- Trudno mi w to uwierzyć, Bello. To co widziałem. - Pokręcił głową próbując otrząsnąć się. - Nie wiesz jak to wyglądało...
- Wiem. Widziałam to w twoich wspomnieniach. - Nareszcie na jego twarzy malowało się coś innego niż smutek - zdziwienie. - Wydaje mi się, że to dar. W chwili , gdy dotykam czyjegoś policzka widzę najważniejsze wspomnienia, lub takie, które sobie ktoś w danej chwili przypomina.
- Tak, to możliwe. - Zamyślił się. - Ile razy ci się to zdarzyło?
- Trzy... - Zamknęłam oczy i przypomniałam sobie wszystko... Rosalie, Edwarda i chłopca, którego pozbawiłam życia. - Twoje, Rose i... chłopca, którego spotkałam w lesie... - Spuściłam wzrok, bojąc się jego reakcji. Nie odpowiedział jednak więc siedzieliśmy w ciszy. Mimo, że zawsze ją uwielbiałam to teraz zaczęła mi przeszkadzać. - Edwardzie... Przepraszam cię... - Skupiłam się i spróbowałam otworzyć swój umysł przed Edwardem, żeby pokazać mu jak to wyglądało z mojego punktu widzenia.
- Och. - Tylko to zdołał powiedzieć. Słuchał w milczeniu moich myśli. Czekałam w napięciu na jego reakcję, ale on nadal milczał. W końcu powoli, zastanawiając się nad każdym słowem odpowiedział.
-Myliłem się. - Odetchnęłam z ulgą. - Widzę w twoich myślach, że nie chciałaś, aby on cię pocałował. - Przytaknęłam, a on kontynuował. - Zauważyłem również, że wtedy nie mogłaś się poruszyć. - Ponownie kiwnęłam głową nie przerywając mu. - Wydaje mi się, że to dar Katriny nie pozwolił ci na to. Nie mogłem jednak odczytać jej myśli, gdyż blokuje swój umysł. Nie mogłem również wysłuchać myśli Jamesa. - Wzdrygnęłam się, a oczy mojego ukochanego były teraz czarne jak węgiel. - Katrina unieruchomiła nasze umysły nie pozwalając na jakikolwiek ruch. Zorientowałem się dopiero po tym jak uciekłem. Wróciłem tutaj, aby pomyśleć o tym wszystkim i znalazłem ciebie. - Uśmiechnął się jednak jego oczy wciąż pozostały smutne. Chciałam dotknąć jego dłoni, lecz bojąc się odtrącenia zrezygnowałam. Siedzieliśmy więc w ciszy, wpatrując się w księżyc i gwiazdy. Nie zauważyłam nawet nadciągającej burzy i dopiero, gdy zaczął padać deszcz leniwie wstałam i obróciwszy się w stronę Edwarda zobaczyłam, że podąża za mną więc ruszyłam. Zaczęłam biec, a on bez problemu mnie dogonił. Po kilku minutach byliśmy już w domu, cali mokrzy. Wszystkie światła były zgaszone, a gdy weszliśmy do środka nie zauważyliśmy żadnego z Cullenów. Na stole w kuchni zauważyłam małą karteczkę, zajrzałam do niej i odczytałam wykaligrafowaną informację od Alice.
' Wyjechaliśmy do Denali, aby zająć się Kate i Tanyą, poza tym potrzebujecie trochę czasu dla siebie. Alice;)'
Uśmiechnęłam się pod nosem, a potem obróciłam się i zobaczyłam Edwarda pochylającego się nad tekstem. Nagle zadzwonił telefon, pobiegłam więc odebrać zostawiając Edwarda samego w kuchni.
- Halo?
- Witaj, Bello. - Wzdrygnęłam się słysząc głos dochodzący z słuchawki. James. Niewiele myśląc rozłączyłam się i odłożyłam telefon. W tej chwili do salonu wkroczył wampir.
- Kto dzwonił, Bello? - Gorączkowo zastanawiałam się co mam mu odpowiedzieć, przez kilka sekund walczyłam z myślami, a potem postanowiłam skłamać.
- Pomyłka. - Nie chciałam, żeby zdradził mnie wyraz twarzy, dlatego wyszłam z salonu i skierowałam się do łazienki. Odkręciłam kran i podeszłam do lustra. Zobaczyłam w niej idealną kobietę z bardzo czerwonymi oczami. Wyglądała na niewyspaną, a wrażenie takie sprawiała przez fioletowe sińce pod oczami. Nie byłam jednak zmęczona, byłam zła na siebie za morderstwo na tym chłopcu, za to, że dałam się pocałować Jamesowi, mimo, iż nie miałam innego wyjścia, tak działał dar Katriny. Nie wiem ile tak stałam, ale gdy odwróciłam się w stronę wanny, była pełna. Rozebrałam się i wskoczyłam do niej. Oparłam głowę o brzeg wanny i oddałam się rozmyślaniom. Woda przyjemnie rozluźniała moje ciało i uspokajała skołatane nerwy. Zamknęłam oczy starając się nie myśleć o ostatnich wydarzeniach i wtedy ponownie zobaczyłam twarz rudowłosej kobiety i czarnego mężczyzny. Stali z krzywymi uśmiechami i przyglądali się małej, przerażonej dziewczynce. Przytulała puchatego misia i zamknęła oczy, bo nie chciała widzieć tych strasznych ludzi. Obok niej leżała bez życia nastolatka. Czarne włosy przylepione do twarzy, blade ciało bez kropli krwi, wygięte pod nienaturalnym kątem, okrutnie połamane nogi. Nawet po śmierci widać było jaką miłością otaczała tą małą istotkę, która stała obok niej z zamkniętymi oczami. To za nią umarła. Chcąc ją ratować rzuciła się na mężczyznę, lecz ten bez żadnego problemu odrzucił ją tak, że poleciała na drzewo, a potem spadła. Ostatkami sił krzyknęła do małej, aby zamknęła oczy. Wtedy dwa wampiry rzuciły się na nią i wgryzły w jej ciało. Krzyczała, jęczała jednak to jeszcze bardziej ich rozjuszało. Po chwili leżała już martwa na mokrej ziemi. Dziewczynka zatkała sobie uszy chcąc nie słyszeć tych okropnych dźwięków. Gdy zupełnie ucichły otworzyła ostrożnie oczy, a to, co zobaczyła pozostało gdzieś w zakamarkach jej pamięci na zawsze. Dwoje wampirów odwróciło się powoli w jej stronę, a z ich ust kapała świeża krew. Uśmiechnęli się na widok jej przerażonej buzi, jednak po chwili wampirzyca krzyknęła 'Laurencie, uciekajmy' i przerażeni odeszli. Została sama w lesie z martwą nastolatką. Siedziała obok niej i trzymała za bezwładnie zwisająca rękę. Łkała. Taką znaleźli ją jej rodzice. Zabrali ją do domu, przelotnie patrząc tylko na jej najlepszą przyjaciółkę, która oddała za nią życie. Liczyła się tylko ich córka. Nie chcieli wywołać skandalu brakiem opieki nad dzieckiem, więc postarali się, żeby zapomniała o tamtym wydarzeniu, a gdy to się udało, ponownie przestali zwracać na nią uwagę. Dziewczynka dorosła i nie pamiętała co zdarzyło się kilkanaście lat wcześniej. Tylko te złe sny , w których widziała czarnowłosą dziewczynę. Co noc budziła się z krzykiem.
Otworzyłam oczy przerażona, zachłysnęłam się wodą i zaczęłam głośno kaszleć. Zza drzwi dobiegł głos Edwarda pytającego czy wszystko w porządku. Pomiędzy kaszlnięciami odpowiedziałam, że tak, choć kłamałam. Gdy w końcu udało mi się odkrztusić wodę, straszne obrazy wróciły. Zrozumiałam, że Laurent był mordercą mojej przyjaciółki. Nie czułam strachu, tylko ogarniającą wściekłość i nienawiść do tej rudej wampirzycy, która przyczyniła się do śmierci nastolatki, która miała na imię Alex i całe życie przed sobą, jednak oddała je ratując mnie. Chwyciłam najbliższy szampon i rzuciłam nim z taką siłą, że rozbiłam lustro, które rozsypało się w drobny mak. Po chwili rozległo się pukanie i ponownie usłyszałam zdenerwowany głos Edwarda.
- Na pewno wszystko dobrze, Bello? - Wzięłam kilka wdechów i spróbowałam się uspokoić.
- Tak, oczywiście. - Głos mi zadrżał przy wypowiadaniu tych słów.
Nie wydawał się przekonany moim zapewnieniem. Milczałam jednak i po chwili odszedł, a ja zostałam sam na sam z przytłaczającymi wspomnieniami.
Wiedziałam, że Laurent został rozszarpany przez stado wilkołaków i byłam im wdzięczna choć najchętniej sama bym go zabiła. Jad napłynął mi do ust, lecz przełknęłam go. Zastanawiałam się nad imieniem rudej, ale nie mogłam sobie przypomnieć. Po długim namyśle zdecydowałam, że muszę odnaleźć grób Alex, a potem rudą wampirzycę. Miałam przeczucie, że niedługo ją spotkam. Zadecydowałam, że najpierw muszę się dowiedzieć czy ta kobieta nie była z Laurentem w Denali, wyszłam z wanny i wytarłszy się ręcznikiem ubrałam się w swój ulubiony dres. Gdy wyszłam nie skierowałam się do pokoju Edwarda, lecz do sypialni, którą niegdyś zajmowała Alice z Jasperem. Usiadłam w fotelu i znowu zamyśliłam się. W końcu zdecydowałam, że poczekam kilka miesięcy zanim pojadę do Denali szukać morderczyni Alex, ponieważ najpierw chciałam spędzić trochę czasu z Edwardem. Brakowało mi naszych niekończących się rozmów, były one dla mnie jak powietrze. Gdy poznamy się jeszcze lepiej, dołączymy do reszty rodziny. Uśmiechnęłam się na tą myśl, chciałam być tylko z Edwardem, a do tej pory nie było to możliwe. Od kiedy mnie przemienił mieliśmy tylko kilka tygodni dla siebie, a i tak często przeszkadzała nam jego rodzina. Bardzo się do Cullenów przywiązałam, ale chciałam mieć trochę prywatności. Nie wiem, ile czasu spędziłam na rozmyślaniach, ale zupełnie odpłynęłam. Ocknęłam się dopiero, gdy zaniepokojony moją nieobecnością Edward przyszedł do pokoju. Widziałam w jego oczach, że się martwi i chce znać powód, dla którego przed nim uciekam. Nie chciałam mówić mu o Laurencie i rudej więc milczałam. Usiadł na łóżku i przyglądał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Dopiero po kilku minutach uśmiechnął się delikatnie, a potem podszedł do mnie i musnął ręką mój policzek. W jego geście nie było żadnej namiętności, tylko bezinteresowna miłość. Odwzajemniłam uśmiech, a on wziął moją dłoń i musnął ją ustami, a zrobiwszy to położył się na dywanie.
Milczeliśmy dość długo, obydwoje myśląc o swoich sprawach. W pokoju było ciemno, ale nie przeszkadzało nam to, gdyż mieliśmy doskonały wzrok.
- Bello... - Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że nieśmiało przygryza wargę zastanawiając się co powiedzieć, albo jak ubrać w słowa to, co chciał powiedzieć. - Ja... Bardzo przeżyłem fakt, że James cię pocałował... I nie jestem jeszcze gotowy, żeby zacząć wszystko od nowa... - Poczułam ogromną ulgę, cieszyłam się, że nie jestem osamotniona w moich odczuciach względem niego. Potrzebowaliśmy czasu, aby sobie ponownie zaufać. - Dajmy sobie czas, przyjaźnijmy się, a potem zobaczymy... - Patrzył się na mnie, ciekawy zapewne mojej reakcji. Uśmiechnęłam się.
- Edwardzie, cieszę się, że odczuwasz to samo. Właściwie to miałam taki plan. - Rzucił mi zainteresowane spojrzenie, a ja kontynuowałam. - Spędzimy razem kilka miesięcy, a potem dołączymy do twojej rodziny. - Westchnęłam zakończywszy swoją wypowiedź i cierpliwie czekałam na jego reakcję. On jednak siedział zamyślony i nic nie mówił. Nagle znalazł się przy mnie i przytulił jak najlepszy przyjaciel. Odwzajemniłam uścisk i zastygliśmy w swoich objęciach. Byłam zadowolona z takiego obrotu sprawy. Po jakimś czasie Edward wypuścił mnie, a potem miał wyjść z pokoju. Odwrócił się jeszcze i szepnął.
- Zostawiam cię samą, idę do lasu... - Pomachał mi, a potem już go nie było. Wyszłam chwilę po nim i skierowałam się do kuchni. W tej chwili zadzwonił telefon, nie odebrałam jednak, bałam się, że to może być James. Gdy dzwonił po raz enty w końcu podniosłam słuchawkę i wysyczałam.
- Halo?
- Dzwonię setny raz! - Odetchnęłam z ulgą, gdy usłyszałam głos Alice. - Widziałam w wizji waszą rozmowę. Bardzo fajnie, że przyjedziesz za pół roku. Będę tęsknić, wiesz? - Parsknęłam, niezadowolona z faktu, że wampirzyca wie już o moim planie. Przestraszyłam się, że może wie więcej, ale jeśli wiedziała, to dobrze to ukrywała.
- Wiem, wiem. Ale przecież będę dzwonić! - Z słuchawki doszedł mnie jakiś bliżej nieokreślony dźwięk, najprawdopodobniej pisk mojej przyjaciółki.
- Widzę! - Już miałam zapytać jak to widzi, ale zorientowałam się, że przecież ten chochlik widzi przyszłość. Strasznie upierdliwy jest ten dar na dłuższą metę. Już miałam zakończyć męczącą rozmowę, gdy Alice odezwała się ponownie. - No to pa! - Usłyszałam ciche cmoknięcie, a potem sygnał zakończonej rozmowy.
Odłożyłam słuchawkę na widełki i przeszłam do salonu, gdzie znajdowały się książki. Wzięłam jedną, nie patrząc nawet na tytuł i rozsiadłam się wygodnie w fotelu. Gdy spojrzałam na okładkę zauważyłam, że będę czytać książkę pt. ''Mały Książę''. Słyszałam o niej, jednak nigdy nie skusiłam się, żeby przeczytać. Moją wymówką zawsze był brak czasu. Teraz jednak miałam go nadto, więc zaczęłam czytać. Szybko skończyłam, niechętnie wstałam i włączyłam muzykę. Z głośników dobiegła mnie optymistyczna piosenka Lenki 'The Show'. Zaczęłam się kiwać w rytm muzyki, a potem rozkręciłam się i śpiewałam na całe gardło tą piosenkę. Przypomniałam sobie, że w dzieciństwie uwielbiałam śpiewać, ale nie nadawałam się do tego. Zawsze, gdy wracałam ze szkoły, nuciłam różne piosenki. Uśmiechnęłam się na to moje ulubione wspomnienie. Gdy piosenka skończyła się usiadłam w fotelu i zamknęłam oczy. Żałowałam, że nie mogę zasnąć, miałabym takie piękne, kolorowe sny. Siedziałam tak bez ruchu kilka dni, rozmyślając o wielu rzeczach. Nie potrzebowałam się ruszać, jadłam rzadziej niż zwykły człowiek, a byłam nasycona. Nie martwiłam się również brakiem Edwarda, wiedziałam, że wróci.
Cały czas słuchałam optymistycznej muzyki, ponieważ poprawiała mi nastrój. Zastanawiałam się nad tym co robi moja rodzina. Angela za miesiąc kończyła dziesięć lat. Tak bardzo chciałam być z nią w tym dniu, złożyć jej życzenia i przytulić. Wiedziałam jednak co bym jej zrobiła, gdybym przyjechała do domu. Wyobrażając sobie jej śmierć wzdrygnęłam się i odgoniłam straszne myśli. Nie, zdecydowanie nie mogłam tam pojechać. Może za kilka, kilkanaście lat będę już gotowa i pojadę ją zobaczyć. Oczywiście wiedziałam, że nie mogę się z nią spotkać, bo gdyby mnie zobaczyła na pewno doznałaby szoku i powiedziała wszystkim. Widziałam ją dokładnie w swoich myślach. Drobniutka blondyneczka z dziecinnymi rysami twarzy ubrana w piękne, eleganckie ciuchy. Dokładnie pamiętałam jej zawsze uśmiechniętą twarzyczkę. Często śmiała się bez powodu, skakała jak mała żabka. Kochałam ją, mimo, że różniłyśmy się od siebie bardzo. Była moim małym, prywatnym słoneczkiem, nadawała życiu sens. Uśmiechnęłam się, jak zawsze kiedy myślałam o Angeli. Zadecydowałam, że za dziesięć lat sprawdzę co u niej i reszty rodziny. Dziesięć lat... Jęknęłam z niezadowolenia, ale wiedziałam, że tak będzie dla niej bezpieczniej. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do pokoju Edwarda, żeby zajrzeć czy przypadkiem nie wrócił, mogłam przecież nie usłyszeć jak wchodzi, skoro słuchałam muzyki. Nie było go jednak, na łóżku zauważyłam karteczkę.
''Bello, wyjeżdżam na kilka dni, na porządne polowanie. Poza tym chcę pobyć trochę samotnie, sądzę, że ty też.
Edward''
Zdziwiłam się, że nie powiedział mi tego tylko zostawił karteczkę, choć byłam zadowolona, że wróci. Zdążyłam się za nim stęsknić przez ten tydzień.
Gdy odwróciłam się, zobaczyłam jego twarz i wpadłam mu w ramiona. Przewrócił się, bo byłam od niego silniejsza i leżeliśmy na podłodze w jego pokoju śmiejąc się pierwszy raz od dawna. Nagle pocałował mnie w czoło, a ja uśmiechnęłam się do niego promiennie.
- Cieszę się, że jesteś. - Po raz kolejny pocałował mnie, tym razem w policzek, a ja mocniej się przytuliłam do jego ciepłego torsu.
- Tęskniłaś? - Posłał mi szelmowski uśmiech, a ja wystawiłam mu język. Zaczęliśmy się przekomarzać, co oznaczało, że wszystko wraca do normy.


-----
A więc Katrina moze blokowac swoje i innych mysli tak, ze Edzio nie moze ich odczytac. Poza tym blokuje mozg że nie mozna sie poruszyc.
Bella nie blokuje mysli, po prostu Edward nie moze jej czytac w myslach, a ona jak sie skupi to pozwala mu wejsc do swojej glowy. To nie jest blokoda, po prostu tak jest. Mam nadzieje, ze cos zrozumialyscie/zrozumieliscie.
Pytajcie o co chcecie, poprawiajcie błędy, żebym mogła być coraz lepszą.Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wild Willy dnia Nie 19:08, 05 Kwi 2009, w całości zmieniany 6 razy
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Sob 18:52, 04 Kwi 2009 Powrót do góry

Cytat:
Włączyłam wodę, zakręciłam kran i podeszłam do lustra.

Włączyła wodę i zakręciła kran? To jak ta woda ma lecieć do wanny?
Cytat:
Dziewczynka zatkała sobie uczy chcąc nie słyszeć tych okropnych dźwięków.

uszy
Cytat:
Gdy zupełnie ucichły otworzyła ostrożnie oczy, a to co zobaczyła pozostało gdzieś w zakamarkach jej pamięci na zawsze.

przecinek przed co
Cytat:
Siedziała obok niej i trzymała za rękę zwisającą bezwładnie łkała.Taką znaleźli jej rodzice.

Dwa razy ją, a pierwsze zdanie jakieś dzwine. Może: Siedziała obok niej i trzymała za bezwładnie zwisająca rękę, łkała.
Cytat:
Nie chcieli wywołać skandalu brakiem opieki nad dzieckiem więc postarali się, żeby zapomniała o tamtym wydarzeniu, a gdy to się udało, ponownie przestali zwracać na nią uwagę.

Przecinek przed więc.
Cytat:
Tylko w nocy miała zły sen, w którym widziała czarnowłosą dziewczynę. Co noc budziła się z krzykiem.

Raz miała zły sen, a każdej nocy bydziła się z krzykiem?
Cytat:
Oworzyłam oczy przerażona, zachłysnęłam się wodą i zaczęła głośno kaszleć.

otworzyłam, zaczęłam
Cytat:
Po chwili rozgległo się pukanie i ponownie usłyszałam zdenerwowany głos Edwarda.

rozległo
- Tak, oczywiście. - Głos mi zadrżał przy wypowiadaniu tych słów.
Bez kropki, głos z małej litery. To samo przy innych dialogach...
Cytat:
Parsknęłam, niezadowolona z faktu, że wmapirzyca wie już o moim planie.

wampirzyca
Cytat:
Odłożyłam słuchawkę na widełki i przeszłam do salonu gdzie znajdowały się książki.

przecinek przed gdzie
Cytat:
Wzięłam jedną, nie patrząc nawet na tytuł i rozsiadłam się wygodnie w fotelu. Książka nosiła tytuł ''Mały Książe''.

powtórzenie
Cytat:
Teraz jednak miałam go nadto więc zaczęłam czytać.

Cytat:
Szybko skończyłam więc niechętnie wstałam i włączyłam muzykę.

przecinek przed więc
Tak w ogóle, to Alex chyba się nie odmienia.

To nie wszystko, ale trudno mi pozostałe znaleść.
Pomimo błędów, ten odcinek podobał mi się.
Trochę szkoda, że Ed tak poprostu wraca, ale rozumiem. Wielka Miłość.
Ten telefon od Jamesa nieco mnie zaniepokoił. Szykuje się jakaś grubsza afera.
No i zaczynam mieć wrażenie, że w tym ff watkiem głównym nie jest love E&B, tylko wspomnienia Bells.
Standardowo - WENA!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wild Willy
Wilkołak



Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 19:10, 04 Kwi 2009 Powrót do góry

Dziękuję Anabells za poprawki. Jak już mówiłam szukam bety;)

Wiesz co... Edward wrócił nad rzekę, by jeszcze raz na spokojnie przemyśleć zaistniałą sytuację i tam spotkał Bellę.
A co do wątku to... Ich miłość jest ważna i to ona doprowadzi do wielu problemów. Ale ważne są również wspomnienia Belli.
Bella dzięki byciu wampirem odkrywa wiele rzecy o których jako człowiek nie miała pojęcia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bells
Wilkołak



Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 19:14, 04 Kwi 2009 Powrót do góry

Hmm... James dzwoni do Belli, bo ukartował coś razem z tą Kathriną, sam z siebie, czy się zakochał ? :D :D
Nie no ... podejrzenia zostawię na później.
Jak zawsze mi się podobało. Ja tam się cieszę, że między Edwardem a Bellą jest już w miarę OK :D
Czekam na kolejną - tym razem, mam nadzieję, dodasz szybciej :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin