FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wampirza miłość...Rozdział 12! 10.05 (1-12) + epilog. [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Wild Willy
Wilkołak



Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 19:15, 05 Kwi 2009 Powrót do góry

Dodaję tak szybko, ponieważ na poprzedni rozdział musiałyście długo czekać. Bardzo proszę o KK, które pomogą mi być coraz lepszą. Wink
Beta: Nattella :*



- Tęskniłaś? - Posłał mi szelmowski uśmiech, a ja wystawiłam mu język. Zaczęliśmy się przekomarzać, co oznaczało, że wszystko wraca do normy.

Rozdział VII

Zanim zdążyłam odpowiedzieć zaczął mnie gilgotać. Piszczałam i wyrywałam się, ale trzymał mnie mocno. Śmialiśmy się długo, a potem poszliśmy nad rzekę i oglądaliśmy księżyc. Mieliśmy dołączyć do Cullenów po pół roku, a minęło siedem lat zanim to zrobiliśmy. Polowaliśmy często, abym nauczyła się panować nad sobą. Po trzech latach, gdy wyczuwałam człowieka, uciekałam szybko, zanim pragnienie zdołało nade mną zapanować. Coraz bardziej zbliżaliśmy się do siebie przez ten czas.
Uwielbiałam przytulać się do jego ciała, głaskać po policzku. Byłam szczęśliwa, że jest ze mną, opiekuje się mną. Przez ten czas ani razu nie wspominaliśmy o tamtym feralnym wydarzeniu z lasu, ani o Jamesie. Czasem, gdy Edward był na polowaniu, dzwonił telefon, odbierałam więc, ale słysząc ten głos szybko się rozłączałam. Nie mówiłam mojemu ukochanemu o tym, bo gotów był się zezłościć. Kochałam go i nie potrafiłabym przetrwać bez niego, z każdym dniem to uczucie się wzmacniało.
Z resztą Cullenów miałam bardzo dobre stosunki, mimo, że bardzo tęsknili i prosili, żebyśmy wrócili. Alice często dzwoniła i rozmawiałyśmy długo o tym jak mijają mi dnie, o tym jak chodzi na zakupy. Powiedziała mi kiedyś, że widzi jak odwiedzam ich z Edwardem. Wyznała mi wtedy, że wizja była zamazana i wydawało jej się, że jest ktoś z nami. Wyśmiewałam ją jednak, a ona wtedy się obrażała. Rosalie również telefonowała, a z nią potrafiłam plotkować kilka godzin, dopóki zniecierpliwiony Edward albo Emmett nie odciągnęli nas od telefonu. Śmiałyśmy się wtedy, jak roztrzepane nastolatki. Przez te siedem lat z Edwardem ciągle rozmawialiśmy o wszystkim, omijając jedynie temat naszego związku. Nie musieliśmy mówić o tym jak bardzo nam zależy, widać było po nas całe uczucie. W oczach ukochanego widziałam czystą i bezinteresowną miłość. Zawsze nocą siedzieliśmy przytuleni na ławce, oglądając gwiazdy i księżyc. Pewnego dnia Edward opowiadał mi jak wyglądało jego życie zanim mnie przemienił.
- W 1918 Carlisle uratował mnie przed śmiercią zamieniając w wampira. Początkowo miałem mu to za złe i po kilku latach odszedłem, jednak tęskniłem za nim. Gdy go opuściłem była już z nim Esme. Jej też mi brakowało. Zawsze była dla mnie jak matka i nadal nią jest. - Uśmiechnął się delikatnie i odgarnął mi niesforny kosmyk za ucho. - Wolisz nie wiedzieć co robiłem w tym czasie kiedy ich zostawiłem... - Czułam w jego głosie, że jest wściekły na siebie. Zainteresowało mnie to, ale nie chciałam być wścibska więc milczałam. - Gdy wróciłem przyjęli mnie z otwartymi ramionami. Nie mieli mi za złego tego, że ich opuściłem na jakiś czas. Pewnego dnia Carlisle przyniósł do domu umierającą Rosalie. - Skrzywił się. - Gdy jej przemiana dobiegła końca wyjechaliśmy do Denali. - Na jego twarzy zakwitł uśmiech, lecz było w nim pełno smutku i goryczy, której nie rozumiałam. - Zaprzyjaźniliśmy się z trzema siostrami, Iriną, Kate i... - Zawahał się. - Tanyą. Dość dobrze się dogadywaliśmy. Tylko Kate i Rosalie za bardzo za sobą nie przepadały. Kate uważała, że Rose tak bardzo chce mieć dziecko, że stworzy je sobie sama. - Posłałam mu pytające spojrzenie. - Można stworzyć nieśmiertelne dziecko gryząc je, lecz jest to bardzo niebezpieczne. - Warknął przeciągle, a ja zastanawiałam się czemu. - Taki mały wampir nie panuje nad emocjami i zabija wszystko co mu stanie na drodze. Dlatego Volturi zabroniło tworzenia nieśmiertelnych dzieci. Przybrana matka Kate, Iriny i Tanyi stworzyła takie dlatego została ukarana. Siostry bardzo to przeżyły i dlatego Kate nienawidzi Rosalie. - Westchnęłam, a on kontynuował. - Doprowadzało to dość częstych pojedynków między nimi, a ja miałem tego dość. Codzienne walki przyprawiały mnie o mdłości. - Pokręcił głową z niesmakiem. - Pewnego dnia kiedy znowu się szarpały po prostu odszedłem. Zostawiłem jedynie karteczkę z krótkim pożegnaniem. - Czułam, że powód, który mi wyjawił, nie jest jedynym dla którego je opuścił. Widziałam to w jego oczach. Zaniepokoiło mnie to, ale ciągle milczałam z nadzieją, że sam mnie poinformuje. - Przeniosłem się do Chicago, do swojego rodzinnego miasta i zostałem tam na kilka lat. Często odwiedzałem grób swoich rodziców. Wychodziłem tylko w nocy, ponieważ w dzień było zbyt słonecznie. Po jakimś czasie przeniosłem się do Forks i tam spotkałem Ciebie... - Uśmiechnęliśmy się i złapaliśmy za ręce.
Dalej jednak miałam wątpliwości co do jego wyjazdu z Denali, przecież walki Rosalie i Kate wydawały się nieprawdopodobnie płytkim powodem.
- Czy walki Kate i Rosalie były jedynym powodem, dla którego opuściłem rodzinę? - Zmieszał się i milczał przez dłuższy czas. Już zaczynałam się denerwować.
- Tak, czemu pytasz? - Popatrzyłam mu głęboko w oczy i nie znalazłam dowodu na kłamstwo, wiedziałam jednak, że Edward nie mówi mi prawdy.
- Nie wiem, po prostu. - Musiałam dowiedzieć się czemu mnie oszukał. Za kilka miesięcy będę w Denali i dowiem się wszystkiego. Nie dałam po sobie poznać jak bardzo zranił mnie kłamiąc, więc patrzyłam w gwiazdy z zaciętym wyrazem twarzy. Czułam jego wzrok na swojej twarzy, wpatrywał się we mnie intensywnie. Kiedyś jego wzrok by mnie speszył, ale już się przyzwyczaiłam.
- Nad czym tak myślisz? - Mimo, że uwielbiałam jego głos teraz doprowadzał mnie do szału. Miałam ochotę warknąć mu prosto w twarz, ale powstrzymałam się. Nie odpowiedziałam mu tylko mocniej ścisnęłam jego dłoń. Kochałam go bardzo, był moim światełkiem, takim jak Angela. Tyle, że jego kochałam jak mężczyznę. Bałam się, że kiedyś mogę go stracić. Zadrżałam na tę myśl. Pierwszy raz od kilku miesięcy poczułam nieodpartą chęć posmakowania jego ust. Musnęłam jego wargi bardzo delikatnie, bojąc się odrzucenia, jednak on oddał pocałunek. Przysunęliśmy się bliżej i całowaliśmy namiętniej. Jedną ręką gładził mnie po głowie, a drugą trzymał brodę. Objęłam go mocno i siedzieliśmy tak dość długo. Nagle przerwał pocałunek i warknął bardzo głośno. Nie wiedziałam o co mu chodzi dopóki nie poczułam woni nieznanych wampirów. Potem do moich nozdrzy doszedł najcudowniejszy zapach. Ludzka krew. Edward mocniej złapał moją rękę, aż zabolało. Ostrożnie wstaliśmy z huśtawki i skierowaliśmy się do lasu. Usłyszałam dzwonek telefonu, ale zignorowałam go. Pobiegliśmy tam i po chwili zobaczyliśmy dwójkę wampirów pochylających się nad drżącym ciałem jakiejś kobiety i martwego mężczyzny. Kobietą wstrząsały nią dreszcze, a z ust leciała krew. Poczułam ostre pragnienie, ale wampir trzymał mnie mocno. Kobieta wyglądała strasznie. Blond włosy przylepione były do twarzy, zielona sukienka była cała w krwi. Słyszałam jej jęki i krzyki. Spojrzałam na wampirzycę, która wgryzała się w rękę blondynki. Miała rude włosy, mocno pofalowane, opadające na ramiona. Nad mężczyzną pochylał się czarnowłosy wampir i wysysał ostatnią kroplę krwi z martwego ciała. Nie widziałam twarzy tego człowieka. Dostrzegłam tylko długie blond włosy. Na widok rudych loków dostałam spazmów, jednak usłyszałam dźwięk, który mnie powstrzymał. Szloch malutkiego dziecka. Spojrzałam w jego stronę i zobaczyłam dziewczynkę, prawdopodobnie pięcioletnią o króciutkich włoskach. Oczka miała zamknięte, zakryte rękoma. Siedziała na mokrej trawie i płakała. Niewiele myśląc rzuciłam się w stronę rudej wampirzycy, a ta zauważyła mnie w ostatniej chwili i zaczęła uciekać. Zanim to zrobiła popatrzyła mi w twarz. Zobaczyłam kocią twarz, tę samą, którą widziałam w swoich wspomnieniach. Ogarnęła mnie furia, więc biegłam jeszcze szybciej. Przypomniałam sobie jednak o dziewczynce i swoim ukochanym i dlatego zaprzestałam pościgu. Obiecałam sobie jednak, że ta ruda suka długo nie pożyje.
Gdy wróciłam na miejsce, zauważyłam ognisko i Edwarda wrzucającego strzępy czegoś co przypominało marmur. Wiedziałam co to jest. Ucieszyłam się, że poszło mu tak szybko. Nie zawracałam sobie nim dłużej głowy, tylko zaczęłam szukać małej. Nie zajęło mi to wiele czasu. Siedziała w tym samym miejscu gdzie widziałam ją poprzednim razem. Patrzyła z szeroko otwartymi oczami na wielkie ognisko. Poczułam pragnienie, zignorowałam je jednak. Podeszłam do niej spokojnie, patrząc uważnie na zielone oczy. Widziałam w nich przerażenie i cierpienie. Usłyszałam krzyk Edwarda.
- Bello! Odejdź od niej! - Nie posłuchałam go jednak i kucnęłam obok niej. Odsunęła się, wpatrując się we mnie zaczęła głośniej szlochać. Zrozumiałam, że przypominam jej tamtą wampirzycę, która zabiła jej matkę. Poczułam wzrastającą wściekłość, ale powstrzymałam się, żeby nie zrobić krzywdy tej kruchej istotce. Na czole miała krew, ale nie swoją, najprawdopodobniej matki, bo trzymała ją za rękę. Zapewne zasłaniając sobie oczy potarła sobie czoło. Jej oczy były intensywnie zielone i bardzo mądre. Nie bała się już tak bardzo, szlochała tylko. Nagle skoczyła do mnie i przytuliła się mocno. Zaskoczyło mnie to, ale poczułam ciepło, które zalewało moje serce. Usłyszałam sapnięcie Edwarda, ale nie zwracałam na niego uwagi. Liczyła się tylko osóbka siedząca w moich ramionach i mocząca mi łzami bluzkę. Była taka cudowna, ufna, ale też tak krucha. Otoczyłam ją delikatnie ramionami, aby jej nie zranić i powoli wstałam. Edward przypatrywał mi się ze zdumieniem w oczach, ale po chwili uśmiechnął się i złapał mnie za dłoń. Odwróciłam się i popatrzyłam na dwójkę martwych ludzi. Wampir podążył za moim wzrokiem i westchnął.
- Co z nimi zrobimy?
- Trzeba ich pochować. - Ponownie westchnął, ale zignorowałam to i kontynuowałam. - Zrób to, a ja zaniosę małą do domu, dobrze? - Popatrzył na mnie nieufnie, a ja miałam ochotę warknąć na niego, wiedziałam jednak, że to przestraszyłoby dziecko leżące w moich ramionach. Kiwnął głową i zniknął.
Ruszyłam za nim i po chwili byłam już w domu. Zauważyłam jak Edward niesie łopatę i biegnie w stronę lasu. Przez chwilę martwiłam się o niego, przecież tamta ruda nadal żyła! Jednak wierzyłam w niego, więc przestałam się obawiać. Gdy weszłam do domu, dziewczynka rozejrzała się i dała mi do zrozumienia, że chce zejść. Postawiłam ją na ziemi, a ona patrzyła ze zdumnieniem to na mnie, to na wnętrze domu. Chciałam przyglądać się jej wiecznie, ale w tej chwili zadzwonił telefon. Zniecierpliwiona odebrałam i syknęłam jakieś niemiłe powitanie.
- Bello! Tak się martwiłam! - Tego głosu nie można było nie poznać. Alice widziała pewnie co się stało i chciała mnie ostrzec. - Miałam wizję, w której bierzesz na ręce dziecko i niesiesz je do domu! - Uśmiechnęłam się, a ona przerwała.
- Owszem. - Zza słuchawki usłyszałam cichy warkot Jaspera i pisk Rosalie.
- Jak to się stało?
- Za długa historia, Alice. Opowiem Ci jak przyjadę. - Uśmiechnęłam się. - Odwiedzę Cię za pół roku.
- Za pół roku?! Zdążę oszaleć do tego czasu! - Warknęłam ostrzegawczo.
- Alice, muszę kończyć. Mała czeka. Wytłumaczę Ci to innym razem. Pa! - Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć rozłączyłam się.
Odwróciłam się w stronę małej, a ona ciągle przyglądała mi się w otwartą buzią tworzącą wdzięczne ''o''. Podeszłam do niej i kucnęłam, a ona nie odsunęła się tylko stała.
Złapał ją za rączkę i przycisnęłam sobie do ust.
- Jak się nazywasz? - Mrugnęła kilka razy oczami, zanim się zorientowała, że coś do niej mówię.
- J...Julcia... - Uśmiechnęłam się delikatnie. Uwielbiałam imię Julia. Zawsze wydawało mi się, że tylko wybitne osoby mogą nosić to imię.
- A więc kochana Julciu, ja jestem Bella. - Przytaknęła, a potem zaczęła nerwowo rozglądać się po pokoju.
- Gdzie moja mamusia? - Ścisnęła moją rękę, a ja poczułam cudowne ciepło jakie wydzielała. Zastanawiałam się co jej odpowiedzieć i wtedy wszedł Edward. Julcia podskoczyła i przytuliła się do mnie mocniej. Wampir uniósł brew okazując jak bardzo dziwi go ta sytuacja.
- Nie ma twojej mamusi... - Dziewczynka zaczęła szlochać, posłałam mu więc mordercze spojrzenie.
- A g... gdzie jest? - Jąkała się wypowiadając kolejne słowa, a ja dłonią ocierałam kolejne łzy spływające po jej różowych policzkach. Ściskało mi się moje martwe serce, gdy widziałam ją w takim stanie.
Milczeliśmy nie wiedząc co odpowiedzieć. Dziewczynka wyswobodziła się z moich objęć i pewnym krokiem ruszyła w stronę salonu. Poszłam za nią i zobaczyłam, że się rozgląda.
- Aniołki, o co chodzi? - Spojrzała na mnie, a na jej twarzyczce zakwitł delikatny, słaby uśmiech. Widać było, że jest zmęczona.
- Chcę do mamusi... - Dłonie zacisnęłam w pięści na myśl, że ruda wampirzyca odebrała jej matkę, tak jak mnie przyjaciółkę. Obiecałam sobie, że już długo nie pożyje i zapłaci za śmierć tych dwóch osób, które dla kogoś były ważne.
- Mamusi nie ma... - Przytuliłam ją i zaczęłam kołysać delikatnie. Gdy zasnęła weszłam do łazienki i obmyłam jej twarz. Potem położyłam się razem z nią na łóżku w pokoju Edwarda i śpiewałam jakąś cichą piosenkę. Czułam palące pragnienie, ale miłość do tej małej istotki była silniejsza. Do pokoju wszedł mój ukochany i patrzył na mnie i dziecko z rozrzewnieniem.
- Bello, idź na polowanie. Twoje oczy są czarne. - Posłusznie wstałam i delikatnie przekazałam mu małą, a on przytulił ją. Ze strachem spojrzałam w jego oczy, ale uspokoiłam się, gdyż były złote. Pocałowałam Julcię w czoło i wyszłam.
Skierowałam się do lasu i już po chwili dorwałam pumę. Szybko skończyłam z nią, żeby zająć się następną. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, obok mojej Julci. Uśmiechnęłam się na przypomnienie jej anielskiej twarzyczki. Gdy wyssałam krew trzeciej z kolei pumy, byłam już nasycona, więc szybko wróciłam do domu. Czułam się taka lekka, jakbym unosiła się w powietrzu. Jak Alice! Kręcąc głową weszłam do domu i usłyszałam małe bijące serduszko. Zrobiło mi się ciepło na tą myśl. Zmaterializowałam się i już byłam u boku mojego ukochanego, który ciągle przytulał Julcię. Posłał mi rozbrajający uśmiech, a ja go odwzajemniłam.
- Co z nią zrobimy? - Posłałam mu wściekłe spojrzenie. Nie zamierzałam nigdy, nikomu jej oddać.
- Jak to co? Wychowamy ją. - Parsknął, a ja warknęłam ostrzegawczo. - Ona jest moja.
- A co jej powiesz, jak zapyta o matkę?
- Na razie nie będziemy poruszać tego tematu, a potem powiem jej prawdę. - Przytaknął zamyślony, a ja pogłaskałam małą po policzku. Czułam krew krążącą w jej żyłach, ale ponownie pokonałam pragnienie. Zbyt mocno ją kochałam, aby zabić. Przez siedem lat walczyłam z pragnieniem, nie mogłam, więc teraz sprawić, żeby wszystkie moje starania poszły na marne. Siedzieliśmy w ciszy przez kilka godzin, słuchając równego oddechu Julki. Nagle otworzyła oczy i zaczęła płakać, jęczeć i szlochać. Przeraziłam się, odebrałam ją Edwardowi i zaczęłam kołysać, mrucząc jakieś uspokajające słówka. Musiała mieć zły sen, pewnie widziała to wydarzenie, które miało miejsce kilka godzin temu. Po raz kolejny przysięgałam sobie, że dorwę rudą sukę, tak, aby nie mogła niszczyć już więcej ludzkich żyć. Gorączkowo zastanawiałam się co powiedzieć Julce kiedy zapyta o matkę. Nie mogłam jednak myśleć, musiałam iść się zrelaksować, a najlepszym sposobem była kąpiel. Położyłam małą na łóżku, głaskając przy tym czule i wzięłam Edwarda za rękę. Posłusznie poszedł za mną, choć był zdziwiony moim zachowaniem. Wyjęłam z szafy biały top i czarne rybaczki jako, że było lato, a potem zorientowałam się, że nie mam ubrań dla małej! Wyjątkowo brakowało mi tego małego chochlika. Zaśmiałam się cichutko, aby nie obudzić Julci. Muszę wybrać się na zakupy.
- Edwardzie, Julcia nie ma żadnych ubrań. - Zachichotał. - Muszę pojechać do centrum handlowego.
Złapał moją dłoń i przycisnął do policzka.
- Dobrze, skarbie. Kiedy?
- Za chwilę, najpierw się wykąpię. - Posłałam mu kokieteryjne spojrzenie, jednak zignorował mnie. Parsknęłam zirytowana jego zachowaniem i wskoczyłam do wanny. Położyłam głowę na oparciu i leżałam z zamkniętymi oczami. Edward zostawił mnie samą i skierował się do salonu. Przypominałam sobie sytuację, która zaszła kilka godzin temu. Zdecydowałam, że muszę się dowiedzieć kim byli rodzice Julci, poza tym, przecież ktoś może jej szukać! Warknęłam ostrzegawczo, ze złością. Po chwili uspokoiłam się i znowu leżałam bez ruchu w wannie. Nagle ktoś dotknął mojego ramienia. Otworzyłam oczy przerażona i zobaczyłam małą przyglądającą mi się. Spojrzałam na jej ubranie, było całe we krwi, brudne i pomięte.
- Plosię pani... - Zasmuciłam się na myśl, że jestem dla niej tylko panią.
- Mów mi Bella, kochanie. - Uśmiechnęła się i przetarła zaspane oczka.
- Bella, jestem bludna. - Pogłaskałam jej rączkę, a ona ciągle mi się przyglądała.
W łazience było dość ciepło i lepiej wyczuwałam krew, którą krążyła w jej ciele. Trudno było mi wytrzymać. Na szczęście w tej chwili do łazienki wpadł Edward i szybko wyprowadził małą. Słyszałam jak szepta jej jakieś słówka do ucha, a ona przytakuje. Wyszłam w wanny, ubrałam się i krzycząc ''zaraz wracam'' wybiegłam z domu. Pobiegłam przez las w stronę centrum i po kilku minutach byłam już na miejscu. Wokół pełno ludzi, tyle zapachów. Pragnienie paliło moje gardło, ale nie tak jak wcześniej, zabiłam przecież wczoraj trzy pumy. Ludzkim krokiem weszłam do galerii i skierowałam się do sklepu z ubraniami dziecięcymi. Dużo czasu zabrało mi wybieranie ubrań dla mojej małej królewny. W końcu udało mi się wybrać kilkanaście sukienek, różowych, niebieskich, zielonych, w kwiatki... Przeglądałam wszystkie półki w nadziei, że znajdę jeszcze więcej ubranek. Następnie przyszedł czas na siedem par skarpetek, trzy pary bucików i trzynaście par majteczek. Najdłużej zajęło mi wybieranie płaszczyka, w końcu wybrałam delikatny oliwkowy. Zadowolona podeszłam do kasy, a ekspedientki i klienci patrzyli na mnie z wielkim zdziwieniem. Niektórzy pokazywali mnie palcami i kręcili głowami, nie zwracałam na nich jednak uwagi. Byłam taka szczęśliwa. Wychodząc usłyszałam jeszcze ''niesamowite'', ''nie do wiary'' i zaczęłam się śmiać. Ściskając w rękach pięć siatek z zakupami ruszyłam w stronę domu. Po kilkunastu minutach byłam już na miejscu. Weszłam do domu i wyczułam zapach krwi. Przerażona pobiegłam w stronę, z którego wyczułam ten zapach. Wkroczyłam do pokoju, sapiąc i zobaczyłam ją.

---
Mam nadzieję, że mnie nie zlinczujecie. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bells
Wilkołak



Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 19:34, 05 Kwi 2009 Powrót do góry

xD Bella zaadoptowała dziewczynkę xD :D Tylko czemu Edward był taki... obrażony jakby?
I kto dopadł Julcię? James, Kathrina, nasz cudowny Eduardo czy inny wampir? :D
Czekam na kolejny rozdział


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Nie 20:39, 05 Kwi 2009 Powrót do góry

Hmm... Zacznę od początku.
Kiedy Ed opowiadał swoją historię całkowicie pominął Alice o Jaspera. Pojawili się po jego odejściu, czy co?
Ed i Bella są spowrotem razem, czy nadal się namyślają. Siedem lat to naprawde sporo czasu na decyzję, jeśli się kochają...
To wtracenie do tej historii Julci było dobrym pomysłem. To wydarzenie przypomina mi trochę dzieje Bells...
Co do błędów widziała jakieś powtórzenie, ale teraz nie mogę znaleźć.
To jest dobry odcinek, tylko zdecyduj co z E&B...
Standardowo - WENA!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lotte_
Nowonarodzony



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Emmettowe łoże.

PostWysłany: Pon 20:41, 06 Kwi 2009 Powrót do góry

Jeśli Edward zabił Julcię to go rozszarpię. Ten dzieciak jest taki słodki, ze nie zwracałam uwagi na błędy w tym odcinku, tylko czytałam o niej z zapartym tchem.
Ale zanim pojawił się mały Aniołek, wyłapałam kilka błędów.
Na początku historii pokochali się w trzy sekundy, a teraz wytrzymali jako przyjaciele przez siedem lat? Coś mi się tu nie zgadza.
W poprzednim odcinku było napisane, że siedziała kilka dni bez ruchu i słuchała optymistycznej muzyki. Ja nie wiem, może jestem jakaś zacofana, ale nie wydaje mi się, aby przez kilka dni mogła słuchać muzyki nie ruszając się, aby zmienić płytę, bo nie znam osobiście żadnej, której ścieżka dźwiękowa trawa ponad 48 godzin, bo zakładam, ze kilka dni równa się co najmniej dwa.
Więcej błędów nie wyłapałam, bo przysłoniła mi je całkowicie Julcia.
Śliczna, malutka, z historią troszkę podobną do Belli.
A... i o co chodzi z tymi telefonami?
Mam nadzieje, ze w następnej części to wyjaśnisz. :)

Weny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wild Willy
Wilkołak



Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 21:37, 06 Kwi 2009 Powrót do góry

Lotte, Anabells - Nie, znaczy oni się kochali, ale przez te siedem lat nie mówili tego tak oficialnie.
tzn, przytulali się, calowali, ale nie bylo takiej oficialnej rozmowy, ktora by mowila o tym,ze chca byc razem. Oni już dawno zdecydowali, ze chca byc razem,tylko tego nie opisałam.Wink

Lotte - Nie napisałam także o tym czy muzyka szła z radia i czy z płyty. Wink Poza tym chodzi Ci o telefony od Jamesa?
Bells - Edward nie był obrażony, nie wiem czemu tak twierdzisz Wink

Narazie piszę nowy odcinek, ale nie wiem ile mi zajmie.

Dziękuję za opinię, będę starać się być coraz lepszą.
Pozdrawiam, Bells.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Wild Willy dnia Wto 13:31, 07 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pią 11:51, 10 Kwi 2009 Powrót do góry

Wow... Taki inny ten ff. Zaciekawiłaś mnie! I teraz siedzę przed monitorem i nie wiem co dalej..?! Zapach czyjej krwi unosił się w domu? Mam nadzieję że nie małej Julici?! Bo tego by chyba Bella nie przezyła...
Życzę weny i czekam na kolejny odcinek Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kithira
Wilkołak



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World

PostWysłany: Pią 19:11, 10 Kwi 2009 Powrót do góry

Dobra iż trafiłam tu hmm z jakieś 2 godziny temu, to wypowiem się na temat wszystkich rozdziałów.
Weszłam tutaj całkiem przypadkowo... i zostaję :) Ale od początku.
Jeżeli mam być szczera nie przypadły mi do gustu 2,3 pierwsze rozdziały. Akcja działa się jak dla mnie zdecydowanie za szybko. Tak, wiem że wampiry zakochują się od pierwszego wejrzenia, ale rozbił mnie fakt, że po trzech dniach wyznają sobie tą miłość. Muszę przyznać, że mnie to trochę zraziło.
Podobało mi się to, że Edzio nie miał dylematów czy ją przemienić czy nie. W sadze męczyło mnie trochę to wmawianie jej, że woli, aby pozostała człowiekiem. Więc masz wielkiego plusa ;D
Zmieniłaś dar Belli, odważnie :) i podoba mi się to. Wciąż potrafi zablokować umysł przed Edwardem, ale ma podobną moc do mocy Ara. Mam nadzieję, że pozwolisz się jej rozwijać.
Hmmm... historia Rosalie. Po raz setny ją czytałam. Miałam nadzieję, że pozwolisz ponieść się wyobraźni i zmienisz jej przeszłość. Niestety postanowiłaś zachować kanon. Ok, ty jesteś autorem więc masz do tego całkowite prawo.
Bella pragnąca dzieci? Coś nowego, ale trochę zraziła mnie pierwsza rozmowa E&B na ten temat. Nie wiem, może ja to tak odebrałam, ale ta część była dla mnie co najmniej dziwna. Uciec bez słowa, posiedzieć i wrócić, nie zaczynając tak ważnego tematu. No, ale przecież nie każdemu podoba się to samo.
Wątek Julii, strasznie intrygujący, a zwłaszcza to w jaki sposób mała przekonuje się do Belli. Pomysł zaadoptowania ludzkiego dziecka? Wszystko przy tym wymięka ;D Mam nadzieję, że nikt jej nie zrobił krzywdy. Choć gdy przeczytałam zakończenie 7 rozdziału, to pierwsza na myśl przyszła mi Victoria dokańczająca to co zaczęła w lesie :)
Historia Alex, też mnie zaciekawiła. Widać, że porządnie przemyślałaś wątki i masz pomysł na to wszystko.
Trochę mi nie pasowało to siedmioletnie przeskoczenie z czasem. Skoro byli sobie bliscy przez te lata i dużo rozmawiali. To dlaczego on jej wyznał swoją historię dopiero po tak długim okresie czasu? I dlaczego unika tematu Tanyi? To mi nie grało w tekście...

Dobra rozpisałam się, co mi się nie zdarza za często. Oczywiście jestem na taak :) szlifuj swój styl, bo z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej. Będę tutaj zaglądać :) Życzę weny, czasu i pomysłów.
Pozdrawiam^^


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Wild Willy
Wilkołak



Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 15:19, 11 Kwi 2009 Powrót do góry

Najpierw odpowiedzi na komentarze.Wink
Ajaczek - Dzisiaj daję odpowiedź na Twoje pytania.Wink
Kithira - Dziękuję za KK. Hmm... Gdybym teraz pisała to opowiadania, zmieniłabym te 2,3 pierwsze rozdizały, również uważam, że akcja dzieje się za szybko.Wink
Jego wyznanie było po kilku latach, niekoniecznie 7. Wink Poza tym tak wyszło.
A tematu Tanyi unikał, bo jest on dla niego trudny, zresztą zobaczycie.Wink


No, powoli zbliżamy się do końca. Bedą jeszcze chyba dwa lub trzy rozdziały.Wink
Już mam kolejne opowiadanie, tym razem będzie o Victorii. Piszę je w wolnych chwilach, gdy nie zajmuję się Wampirzą miłościa.
No, dobra już nie przynudzam.

Beta : Biedna chora Nattella. :* Brawa dla niej, bo musi się męczyć z powtórzeniami i literówkami...


Weszłam do domu i wyczułam zapach krwi. Przerażona pobiegłam w stronę, z którego wyczułam ten zapach. Wkroczyłam do pokoju, sapiąc i zobaczyłam ją.


Rozdział VIII

W pokoju siedziała Julcia z owiniętym bandażem paluszkiem. Obok niej siedział Edward i szeptał coś do ucha. Parsknęłam głośno. Spojrzał na mnie zdziwiony, a potem chyba zrozumiał o co mi chodzi, bo wstał i mnie przytulił.
- Co się stało? - Mój głos jeszcze się nie uspokoił i drżał niebezpiecznie.
- Nic, malutka rozcięła sobie palec, więc zabandażowałem go. - Przytulił mnie jeszcze mocniej, a ja położyłam głowę na jego ramieniu. - Nie martw się. - Dodał widząc moją zmartwioną minę. Julka przypatrywała się nam z uśmiechem na twarzy.
- Edwardzie, o czym ona myśli? - Pierwszy raz chciałam skorzystać z jego daru.
- Lubi nas. - Uśmiechnęłam się.
- Nazywa się Julia Black. - Skrzywił się. - Jej matka nazywała się Leah Black, a ojciec Billy Black. Ojciec był okrutny, bił swoją żonę, a czasem nawet małą. - Zacisnęłam ręce w pięści, żeby nie uderzyć mojego ukochanego. - Sue była dobrą kobietą, kochała Julię i Jacoba. On jest bratem Julii, ale nie było go wtedy w lesie. - Moja złość trochę zmalała, ale nie do końca. Temu całemu Billemu należała się śmierć, za znęcanie się nad tą małą istotką. – Julka cały czas w myślach widzi tamtą scenę, gdy wampirzyca gryzie jej matkę. Ojcem prawie w ogóle się nie przejęła. Gdy ruda... - Zacisnęłam dłonie w pięści, ale Edward tego nie zauważył, gdyż patrzył na Julcię. - Zaatakowała Leah, Julcia zamknęła oczy i nie widziała nic, co zaoszczędziło jej problemów. Słyszała jednak wszystko bardzo dokładnie i nigdy tego nie zapomni. - Warknęłam, a on pogłaskał mnie po policzku. Czując jego ciepłą dłoń uspokoiłam się trochę. - Już się nie boi. Uważa, że jesteś piękna. Chciałaby, żebyś była jej mamą. - Uśmiechnęliśmy się oboje.
Wyciągnęłam z torby ciuszki dla malutkiej i pokazałam jej je. Zaczęła piszczeć z uciechy i przeglądać skarby.
- Bella! To jest piękne! - Zaśmiałam się cichutko, a ona mi zawtórowała. Miała taki cudowny, dźwięczny śmiech. Ten odgłos wydawał mi się najpiękniejszym na świecie. Nawet nie zauważyłam kiedy Edward usiadł obok nas i z zaciekawieniem zaczął oglądać sukienki. Patrząc na nich czułam, że jestem najszczęśliwszą wampirzycą na świecie. Miałam ukochanego wampira, który nigdy mnie nie opuści i córeczkę, która za niedługo będzie mnie nazywać mamą. Po kilku dniach Julcia przestała pytać o rodziców i była coraz śmielsza. Drugiego dnia jej pobytu Edward pobiegł do centrum handlowego i nakupił jej zabawek, oraz łóżeczko. Zachwycała się nowymi prezentami, a potem zasnęła. Uwielbiałam oglądać jak śpi, usypiałam ją i trzymałam w ramionach dopóki nie obudziła się. I tak mijały kolejne miesiące, oczywiście co tydzień musiałam jeździć na porządne polowanie, ale nie żałowałam ani chwili. Po pół roku Julcia czuła się coraz pewniej, dużo mówiła i gestykulowała przy tym zawzięcie. Robiłam wszystko, aby zapomniała o tamtym zdarzeniu i udało mi się. W nocy nie budziła się z krzykiem, tylko spała jak susełek. Codziennie rano zabierała mnie do ogrodu i pokazywała kwiaty, pytała mnie o ich nazwę, a ja zawsze odpowiadałam jej. Pewnego razu poprosiłam nawet Edwarda, żeby poszedł do centrum, aby zakupić książkę o roślinach i podarowałam ją Julci. Mała bardzo się ucieszyło i po raz pierwszy nieśmiało wypowiedziała magiczne słowo ''mama''. Edward powiedział mi, że długo zastanawiała się czy może mnie tak nazwać, ale kochała mnie bardzo i przełamała się. Wzięłam ją na ręce i przytuliłam. Nagle zadzwonił telefon. Postawiłam małą na ziemi i podeszłam do telefonu.
- Halo?
- Bella! - Mogłam się tego spodziewać. Alice. Wywróciłam oczami i uśmiechnęłam się. - Kiedy nas odwiedzicie?
- Nie wiem... - Edward podszedł do telefonu i wyjął mi z ręki słuchawkę. Spojrzałam na niego wściekła, ale pocałował mnie w usta, zamykając je.
- Witaj, siostrzyczko. Wpadniemy za dwa tygodnie. - Parsknęłam na tyle głośno, żeby Alice również mnie usłyszała, lecz zostałam zignorowana. Wzięłam więc małą na ręce i wyszłam na spacer.
- Chciałabym iść do centlum... - Popatrzyła na mnie swoim anielskim wzrokiem, jednocześnie wiercąc zielonymi oczami dziurę.
Nie mogłam pozwolić, by ktokolwiek ją zobaczył, wiedziałam jednak, że ona potrzebuje towarzystwa innych dzieci, a tutaj nie mogę jej na to pozwolić. Poza tym przyjaciele i rodzina poszukiwały Blacków. Musieliśmy się wynosić i to jak najszybciej, zanim ktokolwiek się zorientuje, że mamy coś wspólnego ze zniknięciem małej.
- Aniołku, nie możemy iść do centrum. - W jej oczach zobaczyłam łzy, pierwszy raz od tamtego zdarzenia w lesie. Starałam się unikać takich sytuacji, bo doprowadzały mnie one do szaleństwa. - Za niedługo wyprowadzamy się stąd. Wtedy pojedziemy do galerii i będziemy tam siedzieć cały dzień. - Zaakcentowałam słowo ''cały'', a małej zaświeciły ze szczęścia oczka. Skoczyła mi w ramiona, a przytuliłam ją. Ucieszyłam się, że nie zwróciła uwagi na słowo ''wyjazd''. Kilka miesięcy temu zaczęłaby płakać i oponować, teraz jednak chętnie na to przystała. Przypomniałam sobie dzień, w którym ją spotkałam. Wyglądała jak kupka nieszczęścia. Brudna, zakrwawiona, w jej zielonych oczkach widać było przerażenie i smutek. Teraz wyglądała jak mała królowa, kręcone blond włoski opadały na zaróżowioną z wrażenia twarzyczkę, którą rozświetlał uśmiech. Ubranie, które miała na sobie kupił jej Edward. Zielona sukienka sięgała kolan, a krótkie rękawki odsłaniały opalone ręce. Znowu poczułam znajome już ciepło, które zalewało moje ciało. Nagle podszedł do mnie mój ukochany i przytulił mocno, całując w szyję.
- Kocham Cię. - Zadrżałam, gdy wypowiedział te słowa. Czekałam na nie od kilku lat. Teraz byłam już najszczęśliwszą wampirzycą na świecie i myślałam, że nic nie jest w stanie tego zepsuć.
- Ja Ciebie też. - Usłyszałam ciche westchnienie wydobywające się z ust Julci, a potem zobaczyłam jak ostentacyjnie zasłania sobie oczy udając, że nie patrzy na nas.
Zachichotałam, a Edward mi zawtórował. Potem odwróciłam się i złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek, który ku mojej radości oddał. Niestety nie trwało to długo, ponieważ wampir odsunął się ode mnie. Parsknęłam niezadowolona z takiego obrotu sytuacji.
- Bello, moja rodzina już się niecierpliwi, tęsknią. Poza tym chcą poznać naszą córeczkę. - Uśmiechnęłam się promiennie, Edward pierwszy powiedział ''córeczka'', a ja marzyłam, żeby usłyszeć jak wymawia to piękne słowo. Pokiwałam tylko głową i wyślizgnęłam się z jego objęć. Skoro mieliśmy się zbierać to musiałam się zacząć pakować. Szybko wrzuciłam swoje ubrania do torby, która stała pod ścianą i przeszłam do zabierania rzeczy Julii. Z tym było już trudniej, miała tak dużą ilość ubrań, zabawek i tym podobnych, że nawet w wampirzym tempie zajęło mi to godzinę. Gdy już skończyłam zakomunikowałam Edwardowi, że jestem gotowa. Od razu pojawił się przy mnie całując delikatnie w czoło i poszedł po Julcię, która bawiła się w ogrodzie. Bałam się ją tam samą zostawiać, przecież ruda morderczyni jeszcze żyje. Jednak mój ukochany kazał mi się nie martwić. Przebrałam małą w niebieską sukienkę w kwiatki i wzięłam ją za rączkę, a Edward zaniósł walizki do samochodu. Po kilku minutach byliśmy już w drodze do Denali. Julcia po trzech godzinach zasnęła, a ja tuliłam ją jak największy skarb, którym dla mnie była. Spała tak smacznie, obudziła się dopiero pod koniec drogi, ziewając słodko. W przerwach między głaskaniem jej po główce i mruczeniem czułych słów zastanawiałam się jak Cullenowie zareagują na nią.
- Mamusiu... - Zawahała się patrząc intensywnie na mnie tymi zielonymi oczami. - Kiedy będziemy na miejscu?
- Za chwilę, kochanie. - Edward uprzedził mnie, a mała słysząc pomyślaną odpowiedź zasnęła ponownie. Zastanawiałam się jak mogła nazywać mnie mamą, czyżby już zapomniała o swojej rodzicielce? Nie byłam zadowolona z tego faktu. Kochałam małą, ale nie chciałam, żeby zapominała o Leah Black. Nie mogłam myśleć o tym jak dużo bym jej odebrała próbując ukryć prawdę. Nie zamierzałam tego robić, wiedziałam, przecież jakie będą tego konsekwencje. Prędzej czy później przypomni sobie o tym i będzie miała pretensje do mnie. Otworzyłam swój umysł przed Edwardem i przekazałam mu co chciałam. Ukryłam tylko powód dla którego nie chciał tego zatajać przed małą. Miałam mu powiedzieć, że jak miałam pięć lat zaatakowała ta sama wampirzyca co Julkę? Niepotrzebnie by się denerwował. Kiwnął głową i westchnął.
- Ona uważa Cię za drugą mamę, a mnie za tatę. - Widziałam, że chce coś jeszcze dodać więc milczałam czekając. - A czemu nie chcesz tego ukryć?
Przygryzłam wargę, myśląc intensywnie co odpowiedzieć swojemu ukochanemu. Zdecydowałam się skłamać, przecież on też nie mówił mi wszystkiego.
- Po prostu nie chcę ukrywać przed nią prawdy. - Nie skłamałam, aż tak bardzo. Przyglądał mi się uważnie, ale widząc moją zaciętą minę wywnioskował, że już niczego się nie dowie.
Znowu zapadła cisza, taką, którą uwielbiałam najbardziej. Słychać było tylko równy oddech Julki, nic poza tym. Czułam się bardzo komfortowo, gdyż auto miało przyciemniane szyby i przechodnie nie widzieli nic, za to ja miałam bardzo dobry widok. Widziałam mnóstwo ludzi, matki z dziećmi, a na ich widok czułam tylko ciepło w sercu, nie było tam zazdrości, która towarzyszyła mi jeszcze pół roku temu. Bałam się tylko reakcji Julki na wieść, że ja i Edward jesteśmy wampirami, żywimy się ludzką krwią, a jej prawdziwi rodzice zostali zamordowani przez naszych pobratymców. Pewnie przestraszy się i odejdzie. Zadrżałam z przerażenia i strachu o tą małą istotkę. Kochałam ją całym sercem, całym moim martwym sercem. Wydawało mi się, że ono dzięki niej bije. Była dla mnie tak ważna jak Edward. Żyłam dla nich, dla moich dwóch słoneczek. Zamyśliłam się i zamknęłam oczy, a Julka na moich kolanach przeciągnęła się jak mały kotek i ponownie zapadła w sen.
- Jesteśmy. - Edward delikatnie mną potrząsnął, a ja zamrugałam kilka razy, bo słońce raziło mnie w oczy. Wzięłam śpiącą Julkę na ręce i wysiadłam z auta. Edward oczywiście otworzył mi drzwi, jak prawdziwi gentelman. Pocałowałam go w usta, a on złapał moją dłoń i weszliśmy przez otwarte drzwi. Czułam się trochę niepewnie w obcym domu, za to mój ukochany zachowywał się normalnie. Nagle zobaczyłam czyjąś rękę, ktoś zabrał mi dziecko, a inna osoba podniosła mnie i mocno przytuliła. Zorientowałam się, że to Emmett mnie wita. Nie wiedziałam, że darzy mnie aż taką sympatią, cieszyłam się jednak z tego powodu. Miałam ochotę wrzasnąć na niego, ale w ostatniej chwili powstrzymałam się. Nie mogłam krzyczeć podczas snu Julci. Po chwili mój przyjaciel postawił mnie na ziemi i obrócił się w stronę Edwarda trzymającego moje dziecko. Obudziła się i patrzyła z zainteresowaniem na Emmetta, ten tylko uśmiechnął się i już chciał ją wziąć na ręce, gdy drogę zablokowała mu Rosalie. Wyściskała mnie, a potem zaczęła się przyglądać dziecku, które było zdziwione jej urodą, jej mąż stał za to przy drzwiach z miną zbesztanego dziecka. Popatrzyła na mnie prosząc o przyzwolenie na wzięcie Julii od Edwarda, mała jednak wczepiła się w niego jak małpka i schowała głowę w jego ramionach. Rosalie nie poczuła się zrażona tym gestem, ale odeszła na bok i szepnęła coś Emmettowi do ucha. Pokiwał tylko głową i przytulił ją, a ona uśmiechnęła się do mnie bardzo serdecznie. Następną, która mnie przywitała była Alice wraz z Jasperem.
- Bella! - Krzyknęła moje imię, jak małe dziecko widzące lalkę na wystawie. - Tak tęskniłam! - Z tymi słowami uwiesiła się na mnie, a ja objęłam ją. Kątem oka obserwowałam moje dziecko, które zdezorientowane oglądało przybywających członków rodziny.
- Ja też. - Nie kłamałam, tęskniłam za tą wariatką. Brakowało mi jej zmyślnych tortur.
Alice szybko obróciła się i zanim się obejrzała trzymała już na rękach Julcię, która śmiała się w najlepsze. Pokręciłam głową, zastanawiając się jak to możliwe, że Julka dała się wziąć na ręce. Rosalie przyglądała się tej scenie z widoczną zazdrością, a potem wyszła z pokoju. Emmett podążył za nią, rzucając Alice mordercze spojrzenie, którym ta w ogóle nie zamierzała się przejąć. Trzymała Julcię na rękach i podrzucała delikatnie. Mała krzyczała z radości, a ja cieszyłam się razem z nią.
Nagle do pokoju weszła wampirzyca o wręcz żółtych włosach, posłała mi spojrzenie mówiące co o mnie myśli, a potem podeszła do mojego ukochanego i pocałowała go w policzek. Poczułam ukłucie zazdrości, jednak, gdy popatrzyłam na jego minę zrozumiałam, że nie mam czym się przejmować. Widać było, że jest zniesmaczony jej zachowaniem. Przysunął się do mnie i przytulił.
- Kocham Cię. - Wyszeptał, ale dość głośno tak, by tamta usłyszała te słowa. Byłam pewna tego, bo rzuciła mi jeszcze jedno nienawistne spojrzenie i stanęła w kącie kuchni.
Edward pociągnął mnie za rękę i zaczął dość oficjalnym tonem.
- To jest Tanya. - Pokazał na żółtowłosą. - A to jest Bella. Moja narzeczona. - Popatrzyłam na niego zaskoczona, a Alice i Julka wydały okrzyki szczęścia. Zaśmiałam się i pocałowałam ukochanego. Odwzajemnił pocałunek, a Tanya prychnęła i wyszła. Przed wyjściem popatrzyła jednak na moje dziecko i warknęła odsłaniając zęby, tak, że Julka zapiszczała ze strachu i schowała się za Alice. Nie wytrzymałam tego i rzuciłam się na Tanyę. Nie zdążyła się usunąć więc poleciałyśmy na szklany stolik. Zaczęłyśmy się szarpać, byłam jednak silniejsza i po chwili wylądowała na dworze rozwalając ścianę. Zawarczała i uciekła. Odwróciłam się i zobaczyłam płaczącą Julkę, Edwarda wpatrującego się we mnie z wyrzutem i smutną Alice. Podeszłam do niej, a Julka rzuciła mi się na szyję szlochając. Zaczęłam ją kołysać dopóki nie zasnęła. Wtedy mój ukochany krzyknął na mnie cicho i wyszedł zabierając śpiące dziecko. Podążyłam za nim ze spuszczoną głową. Przez to zamieszanie nie zauważyłam, że nie ma z nami Esme i Carlisle'a. Musieli chyba wyruszyć na polowanie. Na myśl o tym poczułam pragnienie ssące mnie w gardle. Chciałam pojechać gdzieś daleko na porządne polowanie z Edwardem, ale zniknął z Julką. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Rosalie z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Zapolujemy? - Poczułam jad napływający do ust na myśl o cudownej pumie, którą upoluję. Ostatnimi czasy musiałam zadowolić się jakimiś sarenkami, gdyż w okolicy zaczęło brakować już pum i niedźwiedzi. Zaśmiałam się i podążyłam za przyjaciółką. Po chwili byłyśmy w ogromnym lesie. Jego piękne było wręcz zachwycające. Ta zieleń mieszająca się z brązem wyglądała pięknie. Uwielbiałam obserwować przyrodę, relaksowałam się wtedy. Wyczułam jednak zapach, który sprawił, że wpadłam w szał. Niedawno polowała tu rudowłosa wampirzyca. Ten zapach rozpoznałabym wszędzie. Warknęłam przeciągle i zostawiłam Rosalie samą ze zdziwionym wyrazem twarzy. Ruszyłam tropem wampirzycy, który ciągnął się aż do końca lasu prowadząc do morza. Jęknęłam i siadłam na ziemi zakrywając rękami głowę. Nagle wyczułam inny, nieznany mi dotąd zapach jakiegoś zwierzęcia. Odrzucił mnie, więc parsknęłam. Otworzyłam oczy i zobaczyłam rdzawego wilka patrzącego na mnie. Usiadł obok mnie i ciągle patrzył na mnie smutnym wzrokiem. Potem pobiegł w stronę lasu. Pokręciłam głową zdziwiona. Przecież powinnam uciekać przed nim, był moim potencjalnym wrogiem. Siedziałam jednak dalej, a po chwili zobaczyłam wynurzającego się chłopaka. Przymrużyłam oczy i zobaczyłam podobieństwo między nim, a Julcią. Zanim się zorientowałam siedział obok mnie i ciągle patrzył zielonymi oczami na moją twarz.
- Jestem Jacob Black. - Wyciągnął dłoń, a ja nie mogłam nic powiedzieć, szok był za wielki.
W końcu udało mi się podać mu swoją, a on potrząsnął nią.
- Bella Swan. - Pokiwał głową, ale milczał.
Siedzieliśmy tak kilkanaście minut w ciszy.
- To ty uratowałaś moją siostrę, Julię. - Pokiwałam głową, zastanawiając się skąd on o tym wie. - Widziałem to... - Z jego oczu popłynęłam wielka, pojedyncza łza. - Byłem jednak za slaby, kilka dni wcześniej zachorowałem. Oni poszli na spacer, chociaż prosiłem ich, żeby tego nie robili. - Przerwałam mu i wzięłam jego wielką łapę i przyłożyłam sobie do policzka. Zdziwiony przyglądał mi się. Zobaczyłam Jacoba, wpatrującego się w dwa wampiry mordujące jego rodzinę. Chciał się ruszyć, ale nie mógł, gorączka dawała we znaki. Poczułam ogromny ból, który zalewał jego duszę, gdy patrzył na wampirzycę mordującą jego matkę. Patrząc na jego siostrę, Julię poczułam szpilki wbijające się w jego serce. Przewrócił się i zaczął drgać na całym ciele. Usłyszał dziwne głosy w jego głowie. Potem otworzył oczy już jako wilk. Popatrzył na miejsce, w którym jeszcze niedawno znajdowała się jego rodzina. Nie było jej tam. Zauważyłam za to rudowłosego wampira zakopującego ich zwłoki. Julii tam nie było. Miał ochotę rzucić się na niego, lecz tamten uciekł. Jacob usiadł na ziemi koło grobu swojej matki i zaczął wyć. Potem poszedł tropem wampira i doszedł do białego domku, w którym zobaczył piękną, brązowowłosą kobietę trzymającą jego siostrzyczkę. Zrobiło mu się ciepło na sercu i odszedł na kilka dni. Wracał potem i obserwował poczynania Julci. Po kilku miesiącach przebywania tam przyzwyczaił się do zapachu, który wydzielali wybawiciele Julii. Któregoś dnia usłyszał rozmowę siostry i Belli, zdążył już zapamiętać imię brązowowłosej.
- Chciałabym iść do centlum... - Tak pięknie wymawiała poszczególne słowa. Będąc w domu bała się powiedzieć cokolwiek, ojciec bił ją za zdania, które wypowiadała, dlatego milczała najczęściej.
- Aniołku, nie możemy iść do centrum. - Bella bardzo kochała Julię i nie chciała, by ta była nieszczęśliwa. - Za niedługo wyprowadzamy się stąd. Wtedy pojedziemy do galerii i będziemy tam siedzieć cały dzień.
Przeraził się i warknął. Nie usłyszała go jednak. Była zbyt zajęta swoim dzieckiem. Zastanawiał się jak to możliwe, że żaden z dwójki wampirów nie wyczuł jego zapachu i wywnioskował z tego ich miłość do siostry. Zbyt zajęci swoją nową córeczką nie zważali na niego.
Gdy wyjeżdżali podążył za nimi, a w chwili gdy zobaczył las i usłyszał od Edwarda ''Za chwilę, kochanie'' skierowane go jego siostry, skierował się w tamtą stronę i usiadł na polanie. Nagle wyczuł zapach rudej wampirzycy. Podążył za nią i już prawie ją złapał jednak zanurkowała w wodzie. Warknął i położył się na polanie. Wyczuł zapach Belli, więc schował się, a gdy ta usiadła na ziemi, przyciągnięta zapewne zapachem rudej podszedł do niej.
Otworzyłam oczy i znowu go zobaczyłam. Łzy płynęły ciurkiem po jego młodej twarzy. Wytarłam je i przytuliłam chłopaka do siebie. Siedzieliśmy tak, dopóki na polanę nie wpadł zaniepokojony i wściekły Edward. Gdy zobaczył Jacoba zdziwił się, a potem uśmiechnął delikatnie. Czasem denerwowały mnie te jego zmiany humoru. Były tak samo nieprzewidywalne jak cały Edward. Podbiegł do mnie, złapał w ramionach i pocałował namiętnie. Przewróciliśmy się na ziemię i leżeliśmy tak w uścisku. Nie przejmowałam się Jakiem, skoro nas oglądał przez pół roku na pewno się przyzwyczaił. Po kilku minutach, a może kilkunastu podniosłam się i popatrzyłam na niego. Leżał na trawie z zamkniętymi oczami. Zaśmiałam się widząc go w takiej pozycji. Julcia też uwielbiała tak leżeć, oglądając gwiazdy. Edward pocałował mnie w szyję, a potem wstał, ciągnąć mnie za sobą. Jacob otworzył oczy i pomachał mi.
- Ucałuj Julcię. Powiedz, że bardzo ją kocham i odwiedzę ją za jakiś czas. - Pokiwałam głową i zniknęłam w gęstwinie drzew. Oddaliliśmy się i wtedy zaczęliśmy polować. Edward milczał skupiony na poszukiwaniu pożywienia. Widać było, że jest bardzo głodny, jego oczy był czarne. Rozdzieliliśmy się po jakimś czasie, bo tak nam się łatwiej polowało.
Upolowałam dwie pumy i już miałam zaatakować ją, gdy poczułam zapach wampira. Znałam go bardzo dobrze. Wzdrygnęłam się.
- Bello...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wild Willy dnia Sob 17:15, 11 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Eweline.
Nowonarodzony



Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 16:23, 11 Kwi 2009 Powrót do góry

bardzo lubię ten ff strasznie fajna historia powstała nie mogłam się doczekać w takim momencie skończyłaś poprzedni rozdział ale mam nadzieje że jeszcze trochę ich powstanie :)
muszę powiedzieć że super się czyta i ta ich przeszłość ciekawe co dalej...
Wesołych Świąt i weny życzę:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bells
Wilkołak



Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 16:55, 11 Kwi 2009 Powrót do góry

Bella rzuciłą się na Tanye! :D :D :D Dobrze, jej tak xD Ja tam się cieszę, Edward teżź powinien ^^ :D
No.. a teraz coś o Julci - lubię ją, znaczy się jej postać. Jest taka... prawdziwa.
Bała się Rosalie? Ciekawa jestem dlaczego... :D
Och! No i jeszcze Jacob Black...
W każdym bądź razie czekam na newsa :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Sob 17:28, 11 Kwi 2009 Powrót do góry

Narzeczona? Ed z tym tak wyskoczył, ale w sumie to dobrze. Widać postępy w związku.
Czy Jacob będzie mieszkał z Cullenami? Myślę, że zechce uczestniczyć w życiu siostry.
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie Victoria. Domyślam się, na końcu pojawia się James. Znowu namieszają?
Skoro twierdzisz, że zostały jakieś dwa rozdziały, to wielkich komplikacji nie będzie.

Bardzo chętnie przeczytałabym twój ff o Victorii, wstawisz go na forum, prawda?
Uważam, że twój styl znacznie sie poprawił od pierwszego rozdziału i życzę dalszych postępów.
Brawa dla Nattelli i WENA dla ciebie!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nattella
Nowonarodzony



Dołączył: 31 Sty 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 17:32, 11 Kwi 2009 Powrót do góry

Dla mnie brawa? Nie ma za co <zarumieniony>. Z przyjemnością betuję taką historię.

No i od razu przepraszam, że mogły zostać jakieś błędy, ale głowa mi niedługo odpadnie od gorączki.

Wesołych świąt! :*


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
moonynight
Wilkołak



Dołączył: 26 Gru 2008
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: okolice Torunia

PostWysłany: Sob 19:51, 11 Kwi 2009 Powrót do góry

Kurczaki. Czy ty musisz być taka tajemnicza? Każdy rozdział kończy się w nieodpowiednim momencie. Wrrrr. Bardzo lubię Julcię, jest taka pocieszna. Jestem też strasznie ciekawa czemu ona boi się Rosalie. I postać Jacoba. Też był bardzo fajny. Czterema słowami- rozdział Ci się udał!
Weny i wesołych świąt!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
samilp
Nowonarodzony



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Środa Wielkopolska

PostWysłany: Nie 14:40, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Taa...
Opowiadanie ciekawe, nawet bardzo Wink

Nie zdążyła się usunąć więc poleciałyśmy na szklany stolik. Zaczęłyśmy się szarpać, byłam jednak silniejsza i po chwili wylądowała na dworze rozwalając ścianę. - to mnie rozbroiło :) Nie wiem czemu. Zazwyczaj czytam takie coś normalnie, ale teraz tak jakoś... ;D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lotte_
Nowonarodzony



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Emmettowe łoże.

PostWysłany: Śro 20:03, 15 Kwi 2009 Powrót do góry

Poczuła wredną, rudną, czy Jamesa, którego nie potrafię rozszyfrować?
Ten rozdział mi się bardziej podoba niż poprzednie.
Ale Jacob...
Wrrr...
Gdybym była wampirem, to bym mu skręciła kark! Nie lubię tego gościa!
Ale nie o tym....
Edward ma nastroje niczym kobieta w ciąży.
Oczywiście ukłony dla Bety, bo jest już o wiele lepiej, ale na samym końcu wyłapałam coś.
Cytat:
Upolowałam dwie pumy i już miałam zaatakować ją

Skoro upolowała DWIE pumy, to czy nie powinna ICH zaatakować?
Użyta liczba pojedyncza (ją), zamiast mnogiej (je).
Mi osobiście by bardziej pasowało 'je zaatakować', a nie 'zaatakować je'.
Życzę dużo weny. (;


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lotte_ dnia Śro 20:08, 15 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wild Willy
Wilkołak



Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 11:20, 18 Kwi 2009 Powrót do góry

Witajcie,
Wróciłam z zielonej szkoły i mam dla was zbetowany rozdział. ;D
Najpierw dziękuję jednak za komentarze wszystkim. Wink

Do końca zostały dwa rozdziały. Chyba, że się rozmyślę, ale nie sądzę.

Beta: Nattella :*


Upolowałam dwie pumy i ruszyłam w poszukiwaniu trzeciej. Po chwili ją wyczułam i już miałam zaatakować, gdy poczułam zapach wampira. Znałam go bardzo dobrze. Wzdrygnęłam się.
- Bello...


Rozdział IX


BPOV
- James. - W odpowiedzi usłyszałam jego dźwięczny śmiech.
Podszedł do mnie wolnym krokiem, jakby sprawdzał moją reakcję. Nie poruszyłam się, więc podszedł bliżej, chcąc mnie prawdopodobnie przytulić. Odsunęłam się jednak , odpychając go. Pragnęłam znaleźć się w ciepłych ramionach swojego ukochanego. On jednak został w domu z naszą Julką. Zastanawiałam się przez chwilę, co on teraz robi. Nie wiem czemu, pomyślałam o Tanyi i przeszedł mnie zimny dreszcz.
- Muszę iść, Edward czeka. - Spuściłam wzrok, a wampir zaśmiał się szyderczo. Posłałam mu pytające spojrzenie, a jego śmiech jeszcze głośniejszy odbijał się echem po lesie, napawając mnie coraz większym przerażeniem.
- Myślisz, że on cię kocha? - Przytaknęłam, a on kontynuował. - Zdradza cię z tą całą Tanyą.
Nie uwierzyłam mu. Edward nie mógłby mi tego zrobić. Wierzyłam w jego miłość, bardziej niż cokolwiek innego na świecie. Chciałam rzucić się na Jamesa, lecz powstrzymałam się. Wzięłam jego dłoń i przyłożyłam sobie do policzka. On zapewne myślał, że to jakiś objaw namiętności z mojej strony, bo zaczął mnie głaskać po twarzy. Zobaczyłam Edwarda odpychającego Tanyę, syczącą wściekle i próbującą go pocałować. Wszystko się we mnie zagotowało. Rzuciłam nim o drzewo, a on, spadając przyglądał mi się zdezorientowany. Uciekłam z tamtego miejsca, zostawiając go samego.
Adrenalina sprawiła, że byłam w domu już po kilku minutach. Wyczułam zapach Edwarda w naszej sypialni, więc szybko tam pobiegłam. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Tanyę całującą mojego ukochanego. Próbował ją odepchnąć, ale była bardzo nachalna. Jedną ręką głaskała go po głowie, tak jak ja to zwykle robiłam, a drugą starała się położyć jego dłoń na swojej talii, nieskutecznie. Zadecydowałam, że muszę mu pomóc pozbyć się tej wampirzycy. Rzuciłam się na nią, a ona nie zdążyła zareagować, więc wylądowała na ziemi ze zdziwioną miną. Usłyszałam parsknięcie Edwarda i cichy śmiech Emmetta. Nie zwracałam na nich jednak uwagi, pochyliłam się nad nią i wyszeptałam do ucha.
- Trzymaj się z dala od mojego faceta, suko. - Rosalie zaśmiała się cicho, razem z Emmettem, a mój ukochany westchnął.
- On będzie mój. - Wysyczała te słowa, a ja ponownie poczułam wściekłość zalewającą moje ciało. Ona jednak tym razem była szybsza i zrzuciła mnie z siebie, tak, że poleciałam na ścianę ogradzającą sypialnię od pokoju Rosalie i Emmetta. Oczywiście wpadłam do niego, a moja przyjaciółka warknęła niezadowolona z tego faktu. Tanya pochyliła się nade mną, a ja złapałam jej żółte kudły i pociągnęłam za nie z całej siły. Zawyła z bólu, starając się wyrwać mi je z ręki, jednak trzymałam mocno. Teraz Emmett i Jasper wyli ze śmiechu, pokładając się na podłodze. Nagle poczułam czyjeś ramiona oplatające mnie, a Rosalie przytrzymała Tanyę. Zrobiła to oczywiście w sposób agresywny, ciągnąc za włosy i wyrzucając z pokoju. Parsknęłam i odwróciłam się, żeby zobaczyć kto mnie trzyma. Zobaczyłam twarz Edwarda i od razu pocałowałam go w usta. Oddał pocałunek, a potem odsunął się ode mnie. W pokoju nie było Esme i Carlisle'a, którzy znajdowali się na polowaniu oraz Alice, pewnie siedziała z Julcią. Już stęskniłam się za małą, więc ruszyłam w stronę pokoju Alice. Nie zastałam ich tam jednak.
- Alice wzięła małą do centrum. - Rosalie widocznie wyrzuciła już żółtowłosą, bo chichotała, zapewne z zaistniałej sytuacji. Edward kręcił głową.
- Nie wiedziałem, że jesteś aż taka zazdrosna, ale podoba mi się to. Pocałował mnie, tym razem namiętniej. Przytuliłam się do niego, siadając na podłodze.
Nagle pokój opustoszał, zostaliśmy sami w pokoju Rosalie. Zaśmiałam się i wstałam, kierując się do swojej, własnej sypialni. Edward podążył za mną, całując delikatnie w szyję i obojczyk. Gdy tylko przekroczyliśmy próg naszej sypialni, rzucił się na mnie i przewrócił. Tak namiętny nie był od dawna. Jego usta błądziły po mojej twarzy i szyi. Nagle przestał i postawił mnie do pionu. Patrzyłam na niego zdziwiona, a on milczał. Klęknął, sięgając do kieszeni po jakieś pudełeczko. Zorientowałam się co chcę zrobić, a moje serce wykonało serię salt do tyłu.
- Isabello, Bello Swan, miłości moja... Czy wyjdziesz za mnie? - Patrzył na mnie tymi złotymi oczami, a ja tonęłam w nich bezpowrotnie. Wiedziałam, że zna odpowiedź. Otworzył pudełeczko, a moim oczom ukazał się wielki pierścionek otoczony brylantami, w środku, którego był jeden wielki, niebieski kamień. Wpatrywałam się w niego z szeroko otwartymi oczami i dopiero po chwili zorientowałam się, że mój ukochany czeka na odpowiedź.
- Oczywiście. - Po tych słowach założył mi dowód naszego narzeczeństwa. Nagle porwał mnie w objęcia i pocałował. Staliśmy tak, śmiejąc się radośnie. Po chwili do pokoju wpadła Julcia, a za nią roześmiana Alice z kilkoma torbami zakupów. Na nasz widok krzyknęły i rzuciły się na nas. Leżeliśmy tak w czwórkę, a ja pokazałam im pierścionek. Julia pisnęła z zachwytu i próbowała mi go zdjąć z palca. Wyręczyłam ją i położyłam go na jej malutkiej rączce.
Złapała go między palce i delikatnie obracała, oglądają z szeroko otwartą buzią. Potem przeciągnęła się, ziewając jak kot i zasnęła. Wyjęłam z jej malutkich piąstek pierścionek i z dumą założyłam go na palec. Byłam nim zachwycona, w świetle mienił się tysiącem barw.
- Bello... - Odwróciłam się, słysząc podejrzanie niewinny głos mojej przyjaciółki. Edward zachichotał, a Alice trzepnęła go w głowę.
- Słucham?
- Kochasz mnie? - Czułam, że w tym pytaniu ukryte jest drugie dno.
- Oczywiście, Alice. - Zrobiła minę dziecka i kontynuowała.
- A pozwolisz mi zorganizować wasz ślub? - Edward zaczął się śmiać, a ja mu zawtórowałam. Po chwili jednak, widząc minę Alice postarałam się być poważna. Wyglądała jakby miała się rozpłakać, przypominała mi trochę Julcię, więc nie chciałam do tego dopuścić.
- Prawdę mówiąc chciałam zorganizować jakieś skromne przyjęcie, tylko dla rodziny... - Alice pisnęła. - Ale skoro tak bardzo tego pragniesz, to zgadzam się. Dla ciebie wszystko. - Wampirzyca podskoczyła i zaczęła biegać po całym pokoju, dając upust swojej radości. Mój narzeczony z uśmiechem kręcił głową. W pewnym momencie nachylił się i szepnął.
- Pożałujesz swojej decyzji. - Zachichotałam, nie wiedząc co tak naprawdę mnie czeka. Nagle w naszą stronę, a dokładnie Edwarda poleciał duży, szklany wazon. Gdybyśmy byli ludźmi na pewno wylądował by na ścianie, rozbijając się na milion malutkich kawałeczków, jednakże jako wampiry posiadaliśmy niesamowity refleks. W tym samym momencie Edward złapał wazon i z nieprawdopodobną siłą odrzucił go w stronę siostry. Zaczęli się śmiać, ale mnie nie było do śmiechu.
W pokoju smacznie spała Julia, a oni rzucali w siebie wazonami! - Przestańcie! - Starałam się nie podnosić głosu, ale słychać było drżenie. Alice popatrzyła na mnie i wyszła, a Edward przytulił Julcię, a kładąc ją na łóżku milczał.
- Przepraszam, że tak nakrzyczałam na was... - spojrzał na mnie swoimi złotymi oczami, a ja znowu zapomniałam kim jestem. Chyba zauważył moje roztargnienie, bo znowu zajął się Julcią za co byłam mu wdzięczna. - Po prostu bałam się o nią. - Znowu patrzył na mnie, a ja pokazałam podbródkiem naszą córkę. Kiwnął ze zrozumieniem głową, milcząc. Usiadłam obok niego na łóżku i przytuliłam się do jego ciepłego torsu. - Wiem, kochanie. Też ją uwielbiam, ale ty zatracasz się w tym i prawie już mnie nie zauważasz. - Westchnęłam. - Uważam, że powinniśmy zostawić Julię na kilka tygodni razem z resztą rodziny i wyjechać gdzieś. - Już miałam zaoponować kiedy zorientowałam się, że ten plan jest świetny! Minęło już prawie osiem lat od kiedy ostatni raz widziałam moją rodzinę i tęskniłam za nimi. Zwłaszcza za Angelą. Możemy przecież wyjechać do Forks. Odpoczniemy, a ja poobserwuję trochę moją siostrę. Przynajmniej będę o nią spokojna. Edward miał rację, zupełnie zatraciłam się w swojej miłości do córki i zapominałam o reszcie. Bałam się jednak zostawiać Julię, nawet z rodziną. Dobrze wiedziałam, że jest również Jacob, który prędzej da się zabić niż skrzywdzić ostatnią osobę ze swojej rodziny. Jednak Victoria żyła, tam w lesie, kiedy ją goniłam rozpoznała mnie chyba, bo posłała mi krzywy uśmiech. Może pamiętała, że to ja byłam ta małą, bezbronną dziewczynką, którą zaatakowała 23 lata temu w starym lesie w Forks. Dziewczynką, której odebrała najlepszą przyjaciółkę. Edward przyglądał się mojej wewnętrznej walce ze smutnym wyrazem twarzy. Czułam, że naprawdę jest mu przykro z powodu mojego zaniedbania.
- To bardzo dobry pomysł. - Wlałam w swój głos tyle energii i radości na ile było mnie stać. Niestety nadal brzmiał trochę niepewnie. Mój ukochany podniósł głowę, okazując swoje zdziwienie. - Może odwiedzimy Forks?
Zrozumiał o co chodzi i pokiwał głową.
- Chcesz odwiedzić rodzinę? - Pocałował mnie w czoło, nie oczekując odpowiedzi. Wiedziałam, że rozumie moją tęsknotę za rodziną. Zawsze starał się zaakceptować decyzje, które podejmowałam, niezależnie od tego jakie były.
- Ale najpierw weźmiemy ślub. - Momentalnie twarz mu pojaśniała, pojawił się również szeroki, prawdziwy uśmiech, a ja zastanawiałam się od jak dawna nie zwracałam na niego uwagi. Do czasu, gdy nie uratowałam Julki, on był całym moim światem, a teraz jedynie światkiem, w porównaniu z moją przybraną córką. Postanowiłam to zmienić. Pragnęłam słuchać jego głosu, tego perlistego śmiechu, przypominającego tysiące malutkich dzwoneczków ruszających się na wietrze. Chciałam bez końca patrzeć na jego rudawą czuprynę i w te złote oczy. Kiedyś dowiedziałam się od niego, że jako człowiek miał zielone, tak jak Julka. Trudno było mi go sobie wyobrazić z innymi tęczówkami. Pocałował mnie i bez słowa wyszedł, zostawiając z Julką. Przytuliłam ją i kołysałam, śpiewając jakieś piosenki. Nagle poczułam czyjeś usta, muskające tył mojej głowy. Odwróciłam się i zobaczyłam Esme. Rzuciłyśmy się sobie w ramiona, a ona szeptała mi do ucha.
- Och, Bello! Tak tęskniłam... Kazaliście nam czekać na siebie ponad siedem lat! - W jej głosie wyczułam zawód, smutek. Zrozumiałam, że ona bardzo mnie kochała i chciała, żebym mieszkała z nimi. Traktowała mnie jak córkę.
Podniosłam wzrok i ujrzałam Carlisle'a wraz z jakąś wampirzycą. Uśmiechnęła się do mnie niepewnie, spoglądając co chwilę na śpiące dziecko. Gdy udało mi się wyswobodzić z uścisku matki Edwarda, podeszłam do Carlisle'a, a on przytulił mnie i wyszeptał cichutko ''Witaj w domu''. Te słowa, na pozór nic nieznaczące sprawiły, że naprawdę poczułam, jakbym należała do tej rodziny, od zawsze. Potem odsunął się, wskazując palcem na czarnowłosą wampirzycę. Spojrzałam na nią i stwierdziłam, że jest bardzo ładna. Długie włosy sięgały pasa, a na czoło opadała delikatna grzywka, nadające wygląd nastolatki. Oczy jej były złote, tak jak moje, ale zauważyłam w nich smutek i żal. Na twarzy mnóstwo piegów, jeszcze lepiej widocznych w słońcu. Sprawiały one, że wyglądała bardzo sympatycznie. Podeszła do mnie i podała dłoń, którą uścisnęłam.
- Jestem Kate. - Pokiwałam głową, uświadamiając sobie, że jest siostrą Tanyi. - A ty pewnie jesteś narzeczoną Edwarda. - Uśmiechnęła się, a mi kamień spadł z serca. Obawiałam się, że będzie jak jej siostra, ale nie widać było żadnego zniechęcenia.
- Bella. Miło mi cię poznać.
Nawet nie zauważyłam kiedy z pokoju wyszedł Carlisle i Esme. Zostałam z Julką w pokoju z obcą wampirzycą, ale nie obawiałam się. Widziałam jak niepewnie spogląda na małą, a potem cicho podchodzi, niespokojnie rozglądając się na mnie. Dałam jej nieme przyzwolenie na podejście do mojej córki. Delikatnie pogłaskała małą po policzku, szepcząc jakieś słówka.
- Piękna jest.
- Wiem. - Nie byłabym taka zarozumiała, gdyby chodziło o mnie. Jednak Julcia zasługiwała na zachwyt całej rodziny i przyjaciół. Moja perełka. Zauważyłam, że Kate jakoś dziwnie mi się przygląda, więc potrząsnęłam głową, chcąc skupić się.
- Może się przejdziemy? - Skinęłam głową, nie podejrzewając żadnego podstępu.
- Oczywiście, chodźmy.
Chciałam wyjść z pokoju, ale Kate mnie przytrzymała, pokazując na okno. Posłałam jej pytające spojrzenie, ale zignorowała mnie zupełnie. Wyskoczyła przez nie, a ja podążyłam jej śladem. Skierowała się w stronę lasu, a ja posłusznie biegłam za nią. Nie miałam żadnych podejrzeń, co do jej zachowania.

EPOV

Siedziałem w kuchni, rozmawiając z Emmettem o naszym ostatnim polowaniu. Był bardzo przejęty tym, że upolował więcej niedźwiedzi niż Jasper, a ja tylko śmiałem się z jego szczęścia. Nagle usłyszałem myśli Kate, siostry Tanyi. Chciała pozbyć się Belli i dziecka. Zmroziło mnie, przez chwilę straciłem kontakt z rzeczywistością. Szybko otrząsnąłem się i pobiegłem na górę, zostawiając zdezorientowanego Emmetta samego w kuchni. Chciałem wejść do pokoju, jednak drzwi były zamknięte. Zakląłem pod nosem i szybko je wyważyłem. Posłusznie wyszły z zawiasów, a ja wpadłem do pokoju, budząc Julkę. Odetchnąłem z ulgą, widząc, że jest bezpieczna, ale po chwili ponownie usłyszałem myśli Kate. Zastanawiałem się przez chwilę, czemu wcześniej nie słyszałem jej myśli i nic nie przychodziło mi na myśl. Byłem zbyt zdenerwowany, aby o tym myśleć. Dopiero po kilku sekundach zorientowałem się, że w pokoju nie ma Belli. Jej zapach rozchodził się po pomieszczeniu, a ja podszedłem do okna i drugi raz tego dnia zakląłem. Po chwili pojawiła się moja rodzina ze zmartwionymi minami. Nagle Alice usiadła na podłodze, a jej oczy zaszły mgłą. Odczytałem z jej myśli przerażającą wizję, tego co miało się wydarzyć.
'' Ciemny, ponury las. Wszystkie drzewa poruszane były wiatrem. Polana wyglądała na spokojną. Jednak było to tylko złudzenie. Walczyło tam pięć kobiet. Piękna, brązowowłosa wampirzyca otoczona przez cztery inne. Jedna, żółtowłosa zbliżała się do niej, gotowa w każdej chwili zaatakować. Obawiała się jednak, bo jej przeciwniczka była nowonarodzoną i miała przewagę nad nią. Rudowłosa otoczyła Bellę od tyłu, nie dając szans na ucieczkę, a dwie czarnowłose kobiety blokowały drogę. Po chwili rozpoczęła się walka pomiędzy Tanyą, a Bellą. Ta druga miała przewagę i w pewnym momencie rzuciła bezradną Tanyą o drzewo, które zostało bez problemu złamane. Tamta podniosła wzrok i krzyknęła coś do pozostałych. Nagle na Bellę rzuciły się trzy wampirzyce. Nie miała szans, jednak dzielnie walczyła do końca. Co chwilę słychać było jakieś powarkiwania i krzyki czterech walczących. Tanya bała się do nich dołączyć, czuła się pokonaną i nie miała ochoty wracać na pole walki. Brązowowłosa szybko pokonała dwie czarnowłose przeciwniczki, lecz z rudowłosą walczyła najdłużej. Widać było wściekłość i frustrację malującą się na jej twarzy. Miały równe szanse, gdy jedna atakowała, druga odpierała i tak bez końca. Nagle do walki przyłączyła się żółtowłosa. Ona i rudowłosa zadawały ciosy szybkie i zdecydowane, a ich przeciwniczka nie dawała sobie już rady. Gdy skończyły z nią, rozpaliły ognisko i wrzuciły szczątki brązowowłosej wampirzycy do ognia.
Nagle wyłoniły się dwa wściekłe wampiry...
''
Wydałem z siebie tak głośny ryk pełen żalu i smutku, że cała rodzina, przerażona zatkała uszy. Alice również wyglądała na załamaną. Tylko my widzieliśmy co stanie się z moją ukochaną. Julka zaczęła płakać ze strachu i wyciągnęła rączki w moją stronę, ale ja nie mogłem jej wziąć. Byłem tak wściekły, że niechybnie połamałbym jej wszystkie kości. Rosalie wzięła małą na ręce i zaczęła tulić, szepcząc jakieś ciche słówka i co chwilę rzucając złowrogie spojrzenia w moją stronę. Reszta rodziny
przypatrywała się to mnie, to Alice z widocznym przerażeniem.
- Tanya, Kate, Katrina i rudowłosa wampirzyca zaatakują Bellę i... - Nie mogłem tego znieść. Tamta scena cały czas wracała, jeszcze bardziej rzeczywista.
Usłyszałem krzyki Esme i Rosalie, oraz powarkiwania moich braci. Nie zwróciłem uwagi na fakt, że opis lasu z wizji mojej siostry nie pasuje do Forks. Byłem zbyt przerażony, by myśleć o takich szczegółach. Najważniejsza była moja ukochana, moja Bella. Wiedziałem tylko, że Kate uprowadziła moją ukochaną, a ja musiałem ją ratować. Wyskoczyłem przez okno, a Alice podążyła za mną. Z daleka wyczułem Jej zapach, a potem...


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Wild Willy dnia Czw 18:03, 23 Kwi 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Sob 11:56, 18 Kwi 2009 Powrót do góry

Cytat:
- A pozwolisz mi zorganizować wasz ślub? Edward zaczął się śmiać, a ja mu zawtórowałam.

po ? wstaw myślnik
Jeszcze chyba coś widziałam, ale nie moge znaleść.

Tylko, błagam, nie zabijaj Belli!
Skoro jeszcze dwa rozdziały, to nie psuj efektu.
Od początku czułam, że ten ff powinien skończyć się happy endem.
Życzę duuużo Wena i dobrego nastroju!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dians
Zły wampir



Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 253
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zbąszynek.

PostWysłany: Sob 12:03, 18 Kwi 2009 Powrót do góry

Ty to robisz zwroty akcji moja Droga :D
Dar Belli kojarzy mi się troszkę z darem Aro. Sama Bella jest fajną, sympatyczną prawdziwą postacią za co dozgonnie ci dziękuję, bo nie jest ciepłą kluchą. Edward jest taki, jakiego lubię, taki Edwardowy, ale jednocześnie stanowczy i całe szczęście. Rosalie mi tutaj naprawdę odpowiada, pokazałaś jej drugą stronę. Nie zimnej suki, a wrażliwej dziewczyny, kolejny plus. Emmett, Jasper, Alice są jednym słowem bezbłędni. Uwielbiam ich! Tanya naprawdę jest mega zołzowata, a Kate... Cóż, co w rodzinie to nie zginie :P James uczepił się tej Belli jak rzep psiego ogona!
Akcja.
Wow. W ogóle nie spodziewałam się takiej wizji walki pomiędzy Bellą, a całą resztą. Mam tylko wielką nadzieję, że Edward ją uratuję, bo od czasu do czasu lubię poczytać szczęśliwe zakończenia, a takich chyba momentami brakuje.
Styl masz lekki, przyjemnie się czyta, treść jest na tyle wciągająca, że nawet jeżeli wystąpiły jakieś błędy to ja ich nie zauważyłam.
Pozostaje mi tylko życzyć ci ogromnej weny i być cierpliwą.
Pozdrawiam,
Dians.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wild Willy
Wilkołak



Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 12:23, 18 Kwi 2009 Powrót do góry

Anabells - Nie zabiję Belli w następnym odcinku, przecież skoro zostały jeszcze dwa to nie mogę się jej pozbyć.
Jeszcze zastanawiam się nad zakończeniem, ale raczej już mam. Wink
Mam nadzieję, że Cię nie zawiedzie.

Dians - Dziękuję za komentarz, który szczerze mówiąc podniósł mnie na duchu .Wink

Poza tym jest jedna rzecz, której nie zauważyłyście, gdy była mowa o wizji.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dians
Zły wampir



Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 253
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zbąszynek.

PostWysłany: Sob 15:58, 18 Kwi 2009 Powrót do góry

Chyba wiem, co pominęłam.
Cytat:

Tanya, Kate, Katrina i rudowłosa wampirzyca zaatakują Bellę i... - Nie mogłem tego znieść. Tamta scena cały czas wracała, jeszcze bardziej rzeczywista.
Usłyszałem krzyki Esme i Rosalie, oraz powarkiwania moich braci. Nie zwróciłem uwagi na fakt, że opis lasu z wizji mojej siostry nie pasuje do Forks. Byłem zbyt przerażony, by myśleć o takich szczegółach .

Czy po prostu jestem głupia i znowu się mylę? :P

Chodzi o to, tak?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dians dnia Sob 15:58, 18 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin