FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Zemsta [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Miss Vampire
Nowonarodzony



Dołączył: 13 Lut 2009
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks

PostWysłany: Czw 9:48, 12 Mar 2009 Powrót do góry

ScaryMary napisał:
Znów się zgodziłem. W jej towarzystwie, ten błyskotliwy i elokwenty Edward Culle był zwykłą marionetką.

To zdanie mi trochę zgrzyta. Nie powinno być 'elokwentny'? I 'n' na końcu zjadłaś (Cullen, nie? :) )

Rozdział świetny!
Dopiero co zaczęłam czytać, a już skończyłam Laughing
Hmmm... Skoro oni nie będą razem, to co?
Alex zabije ich w przypływie furii? Laughing
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i duużo weny życzę!

Pozdrawiam,
Miss Vampire


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Miss Vampire dnia Czw 14:38, 12 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
fuerciak
Wilkołak



Dołączył: 31 Gru 2008
Posty: 173
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kamienna Góra

PostWysłany: Nie 16:32, 15 Mar 2009 Powrót do góry

No nie, no nie. Ty tutaj takie rzeczy wyczyniasz, a ja dopiero teraz to czytam?
Pomysł wg mnie nie naciągany, cholernie dobrze mi się to czyta. Wiadomo, literówki są, ale one się zdarzają wszędzie, a specjalnie nie rażą, więc jest spoko ;D.
Trochę szybko się wszyscy pochlastali, ale to nic - da się przeżyć. Edward jest wg mnie świetny, z jednej strony taki twardziel, którego nic nie rusza, a z drugiej zachowuje się trochę jak nieporadne dziecko; wiecznie zdziwiony chłopczyk ;D. Zaciekawił mnie też fakt, że jest taki spostrzegawczy; mam na myśli to, jak zauważa w co ubrana jest Swan, i jak trafnie odczytuje jej zachowania. Bella też jak najbardziej mi się podoba, w końcu prawdziwa baba, a nie sierota obrzygana.
Szkoda, stara, że już niedługo koniec, bo naprawdę świetnie Ci to wyszło. Jał! :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ScaryMary
Dobry wampir



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.

PostWysłany: Nie 17:01, 15 Mar 2009 Powrót do góry

Beta: Katka =)


Rozdział VIII

Punkt widzenia Edwarda

Zupełnie nie wiedziałem, co robię. Właśnie ją pocałowałem. Przeklinałem swoją głupotę. Mimo, że ten pocałunek był... niesamowity. Tak, to słowo doskonale określa to, co przeżyłem w ciągu ostatnich pięciu minut. Jej usta smakowały jak najsłodsza czekolada, to był najlepszy smak, jaki kiedykolwiek dane było mi poznać. Mimo to przeklinałem siebie za swoją głupotę, bezmyślność. Teraz z pewnością do reszty straciłem wszelkie szanse na to, by poznać ją bliżej. By spędzić z nią więcej czasu.
- Isabello... Ja... - zacząłem, kompromitując się do końca. Moje poczucie winy, z powodu idiotycznego pocałunku Swan przypieczętowała śmiechem. Perlistym, czystym śmiechem.
- Cullen. - zaczęła, przerywając chichotanie. Zachowywała się zupełnie jak nastoletnia licealistka. - Wiesz, że to był najlepszy pocałunek, jaki kiedykolwiek przeżyłam? - powiedziała z uśmiechem. Z serca spadł mi wielki kamień, przechodząc tym razem do żołądka. I tak czułem, że to się źle skończy. Byłem zbyt dziwnym i trudnym człowiekiem, by jakakolwiek kobieta mogła mnie zaakceptować, zrozumieć. Otworzyłem drzwi bez słowa. Wysiadłem i nachyliłem się, by powiedzieć:
- Vice versa.
Uśmiechnęła się do mnie i pokręciła głową. Zatrzasnąłem drzwi, a czarny jaguar po chwili zniknął za zakrętem.
Wolnym krokiem podszedłem do drzwi i zawahałem się przed naciśnięciem dzwonka. Kto wie, czy Rose nie ma u siebie jakiegoś wyjątkowo napalonego faceta? A może chce być sama? Biłem się z myślami. Wiedziałem, że zawsze lubiła samotność, niezależność. W końcu jednak zapukałem. Nikt mi nie otworzył. Uchyliłem delikatnie drzwi.
- Rose? - powiedziałem cicho, z wahaniem. Żadnej odpowiedzi. Drzwi otwarte, chociaż nie ma żywej duszy. Zamknąłem je delikatnie.
- Edward... - usłyszałem cichy jęk. Serce zaczęło bić mi szybciej niż kiedykolwiek. Stanąłem w miejscu.
- Rose?! Gdzie jesteś? - pytałem, nasłuchując.
- Edward... - jej głos nadal dźwięczał. - Kuchnia... – powiedziała jakby ostatnimi siłami. Pobiegłem więc w kierunku głosu, jednocześnie wyciągając spod płaszcza berettę. Kiedy dotarłem na miejsce, stanąłem i nie mogłem się ruszyć. Wpatrywałem się w coś niemożliwego. To nie mogło się zdarzyć. Ona była zbyt dobra. Zbyt dobra... W końcu podbiegłem do niej. Leżała na idealnie białej podłodze kuchennej, którą brudziła jedna skaza – wielka plama krwi roztaczająca swe brzegi dookoła mojej Rosalie. Kochałem ją jak siostrę. Z jej ciała sterczały rękojeści trzech sztyletów. Jeden wbito w serce, kolejny w wątrobę, trzeci w płuco. Ten, kto to zrobił, z pewnością wiedział co czyni. Uklęknąłem obok niej. Ręce mi drżały, mimo to udało mi się unieść jej głowę. Patrzyła rozbieganymi oczyma wokoło, nie widząc dokładnie, co się dzieje.
- Edward... - powtarzała w kółko. W międzyczasie zadzwoniłem pod 911.
- Rose, nie zasypiaj, błagam. - szeptałem raz po raz. To nie czas ani miejsce, żeby umierała. Była zbyt ważna dla mnie, bym mógł pozwolić jej umrzeć.
- Edward... - powtórzyła. Miałem jej krew na rękach. Twarz Rose przybierała coraz bardziej demoniczny kolor bieli. Stawała się zimna. Wykrwawiała się. Wiedziałem, że już jej nie uratują, ale musiałem dowiedzieć się jednego.
- Kto to zrobił, Rose? - pytałem szeptem. Patrzyła na mnie brązowymi oczyma.
- Nie... - powiedziała. - On nie zrobił... - nadal nie mogła dojść do sedna. - On nie zrobił tego specjalnie. - szepnęła. Na jej policzku pojawiła się jedna, krystaliczna łza, której nie widziałem od ponad osiemnastu lat. Od czasu, kiedy ktoś po raz pierwszy podniósł na nią rękę.
- Kto, Rose, kto!? - pytałem. Słyszałem już sygnał karetki. Jednak ona przymknęła delikatnie oczy, wypuszczając z siebie ostatni oddech swojego krótkiego życia.
- Rose, błagam, tylko nie ty. - szepnąłem. Nachyliłem się bardziej, przytulając ją do siebie. I ja, po raz pierwszy w życiu, zapłakałem. Oni zabrali mi wszystko. Wszystkich. Nie ma już nikogo. Nie wiedziałem, co zrobię, jednak paradoskalnie miałem jasny cel – muszę się z nią zobaczyć.

Punkt widzenia Belli

Byłam szczęśliwa. Naprawdę, w pełnym tego słowa znaczeniu. Pod każdym względem. Moje oczy błyszczały, ręce mi drżały, rozpierała mnie radość. Jadąc przez ruchliwe ulice Londynu, nie zwracałam uwagi na samochody, ba, jeszcze przyspieszyłam, przez co silnik przyjemnie zamruczał. Włączyłam radio. Nie mogłam siebie poznać. Zachowywałam się zupełnie tak, jak robią to rozchichotane nastolatki, które jadą na zakupy. Wybuchnęłam śmiechem. Nagle poczułam, że w kieszeni płaszcza coś wibruje. Wyciągnęłam komórkę, a na wyświetlaczu wyraźnie przeczytałam:
Alex Southerman.
Uśmiech nadal nie schodził mi z twarzy. Miałam nadzieję, że dzwoni, by się pogodzić. Odebrałam, mówiąc:
- Tu jedna z najszczęśliwszych kobiet w Londynie, które jeżdżą czarnym jaguarem, a uśmiech nie schodzi im z twarzy - mój głos zupełnie nie przypominał dawnego, ponurego mruczenia. Był dźwięczny, pełen radości i śmiechu. Zupełnie nie mogłam się poznać – przecież to był tylko jeden, głupiutki pocałunek! Mimo to, byłam szczęśliwa. Wiedziałam, że Edward Cullen jest dla mnie dobry.
- Ho, ho, ho... - głos Alexa zamruczał mi przyjemnie w uchu. - Czy komuś poprawił się humor od rana? - spytał.
- Mnie na pewno, nie wiem jak z tobą. - powiedziałam, zatrzymując się w korku. Moja palce wystukiwały rytm wyjątkowo energicznej piosenki. Kolejna anomalia w moim zachowaniu. Przez ostatnie piętnaście minut zauważyłam ich więcej niż przez ostatnie piętnaście lat...
- U mnie także lepiej. Mam do ciebie sprawę. Mogłabyś przyjechać do biura? - spytał nonszalanckim głosem. Zastanowiłam się. Do domu nie chcę wracać, nie chcę poczuć się samotna. Nie dzisiaj. Poza tym powiedziałam Edwardowi, że będę u Alexa, więc...
- Zgoda, za jakieś cztery minuty powinnam być, Alex. - powiedziałam. Zaśmiał się.
- No, no, no. Nareszcie dowiem się, dlaczego nasz łabędź ma taki wyśmienity humor.
- Nikt nie powiedział, że poznasz powód. - powiedziałam z ironią. Zaraz po tym rozłączyłam się. Uwielbiałam się z nim droczyć. Przyspieszyłam jeszcze bardziej, by jak najszybciej dotrzeć do Alexa. Byłam ciekawa, jaką ma propozycję.
Po kilku minutach parkowałam swojego jaguara przed jego biurem. Nałożyłam czarny płaszcz. Wiało okropnie, chociaż rano pogoda była świetna. Spojrzałam w jego okno, które częściowo zasłaniało wielkie, kołyszące się na wietrze drzewo. Był w nim, widziałam dokładnie jego twarz. Uśmiechnął się do mnie i uniósł rękę w powitalnym geście. Weszłam szybkim krokiem do budynku, mijając portiera, który jak zwykle czytał gazetę. Gdy weszłam do biura Alex nadal stał w oknie.
- Witaj, Bello. - powiedział. Zmarszczyłam brwi, jednak usiadłam na fotelu przy jego biurku.
- Chciałeś się ze mną widzieć? - spytałam. Kiwnął głową. Czekałam na odpowiedź słowną.
- Bello... Co łączy cię z Edwardem Cullenem? - zapytał. Uniosłam tylko brew. On wiedział co się stało. Wiedział bardzo dobrze. Cholera jasna.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ScaryMary dnia Pon 14:00, 10 Sie 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
NaNo__lAdy_bY_...
Człowiek



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 17:33, 15 Mar 2009 Powrót do góry

Chciał sie dowiedzieć czy jest kimś dla niego bliskim żeby zdecydować czy ją zabić ?!...
O jejku! ....
Pozostaje mi tylko powiedzieć że ten rozdział był równie świetny co innne i czekać na kolejny!
AVE VENA!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kasiek303
Wilkołak



Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 199
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: CK<3

PostWysłany: Nie 17:53, 15 Mar 2009 Powrót do góry

Teraz jestem już pewna że to A.S. Olaboga zabiją nam biedną Bellę. Kurka, przez Ciebie stwierdzenie 'nie będą razem' nabiera nowych znaczeń. Każda z nas (czytelniczek) może z ręką na sercu powiedzieć, że myślała o tym, że nie będą razem, bo np. do siebie nie pasują itp. Hmm... jak ją zabije to ciekawe jak mogłaby z kimś być? (pyt. retoryczne). No ale będzie Happy End: jak sie spotkają na drugim świecie to może będą razem. :P

Mówcie co chcecie ja i tak nie zmienię swojego zdania o autorce. Sadystka! Ot, co. Choć nie mówie, że mi to przeszkadza. :P

Weeeny
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anna_Rose
Wilkołak



Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc

PostWysłany: Nie 18:39, 15 Mar 2009 Powrót do góry

Ha! A wcale, że nie, Kasiek! Ja ciągle miałam nadzieję, że Mary mnie nie zawiedzie i pozbędzie się Belli.
To jest to, czego potrzebuję! (zaraz sobie pomyślicie, że jestem psychiczna xD).

Zrobiło mi się smutno i dziwnie ciężko na serduchu, gdy czytałam o Rosalie. Nawet ciężej niż wtedy, gdy czytałam o śmierci Jazz'a.
Oj Mary, wiesz może, dlaczego tak bardzo lubię ten ff?
Ponieważ nie jest słodkim lizakiem...
Jest cukierkiem z gorzkim nadzieniem.
Jest taki... życiowy. No dobra, może nie spotykam codziennie na ulicy płatnych morderców, ale ból przy czyjejś śmierci, uczucie, gdy do świadomości dopycha się myśl, że zostałeś sam...
Ehh! Ile jeszcze będzie rozdziałów?

Cytat:
Mimo, że ten pocałunek był... niesamowity.

Nie jestem ekspertem, ale wydaje mi się, że powinno być z dużej litery.
Ale to wiem na pewno, "Mimo że" piszemy bez przecinka ; )
Cytat:
Mimo to przeklinałem siebie za swoją głupotę, bezmyślność

Wydaje mi się, że po wyrażeniu "Mimo to" wstawiamy przecinek, ale nie jestem pewna

Cytat:
Moje poczucie winy, z powodu idiotycznego pocałunku Swan przypieczętowała śmiechem.


Nie wiem, czy "z powodu idiotycznego pocałunku", jest wtrąceniem? Zastanawiam się, czy nie powinno być przecinka po "pocałunku".


Więcej nie wyłapałam ; )

A.Rose ; **


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anna_Rose dnia Nie 19:32, 15 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Katka
Wilkołak



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 35 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 19:17, 15 Mar 2009 Powrót do góry

Anna_Rose napisał:
Ha! A wcale, że nie, Kasiek! Ja ciągle miałam nadzieję, że Mary mnie nie zawiedzie i pozbędzie się Belli.
To jest to, czego potrzebuję! (zaraz sobie pomyślicie, że jestem psychiczna xD).

Zrobiło mi się smutno i dziwnie ciężko na serduchu, gdy czytałam o Rosalie. Nawet ciężej niż wtedy, gdy czytałam o śmierci Jazz'a.
Oj Mary, wiesz może, dlaczego tak bardzo lubię ten ff?
Ponieważ nie jest słodkim lizakiem...
Jest cukierkiem z gorzkim nadzieniem.
Jest taki... życiowy. No dobra, może nie spotykam codziennie na ulicy płatnych morderców, ale ból przy czyjejś śmierci, uczucie, gdy do świadomości dopycha się myśl, że zostałeś sam...
Ehh! Ile jeszcze będzie rozdziałów?

Cytat:
Mimo, że ten pocałunek był... niesamowity.

Nie jestem ekspertem, ale wydaje mi się, że powinno być z dużej litery.

Cytat:
Mimo to przeklinałem siebie za swoją głupotę, bezmyślność

Wydaje mi się, że po wyrażeniu "Mimo to" wstawiamy przecinek, ale nie jestem pewna

Cytat:
Moje poczucie winy, z powodu idiotycznego pocałunku Swan przypieczętowała śmiechem.


Nie wiem, czy "z powodu idiotycznego pocałunku", jest wtrąceniem? Zastanawiam się, czy nie powinno być przecinka po "pocałunku".


Więcej nie wyłapałam ; )

A.Rose ; **


Żadna twoja uwaga co do błędów nie jest słuszna.
- "niesamowity" powinno być z małej.
- po "Mimo to" nie powinno być przecinka
- po "pocałunku" nie powinno być przecinka
Przed chwilą się upewniałam, bo moja mama jest polonistką i jej praca polega na robieniu korekt, więc musi być dobra w ortografii, interpunkcji itd.
Pzdr :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dahrti
Zły wampir



Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 328
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 19:53, 15 Mar 2009 Powrót do góry

Kurcze... ładnie piszesz. Czytam opowiadanie od początku, bardzo mi się podoba, ale... ten Edward jest po prostu straszny. Mordują po kolei jego najbliższych, chce się mścić, nic nie wie, nic nie rozumie... kurde... to było tak oczywiste, że będą szli po następne osoby w kolei a on co? Nikogo nie próbował chronić? Za wyjątkiem prośby do Jaspera o informacje (kiedy to było?!) nie zrobił nic, by odkryć prawdę. A przeciez ma być zawodowcem! A on tylko czeka, aż ktoś mu powie prawdę i jeszcze wierzy we wszystko, co mu mówią niesprawdzeni informatorzy, w dodatku jego dawni wrogowie... dramat, nie płatny morderca.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ScaryMary
Dobry wampir



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.

PostWysłany: Nie 19:58, 15 Mar 2009 Powrót do góry

Cytat:
Kurcze... ładnie piszesz. Czytam opowiadanie od początku, bardzo mi się podoba, ale... ten Edward jest po prostu straszny. Mordują po kolei jego najbliższych, chce się mścić, nic nie wie, nic nie rozumie... kurde... to było tak oczywiste, że będą szli po następne osoby w kolei a on co? Nikogo nie próbował chronić? Za wyjątkiem prośby do Jaspera o informacje (kiedy to było?!) nie zrobił nic, by odkryć prawdę. A przeciez ma być zawodowcem! A on tylko czeka, aż ktoś mu powie prawdę i jeszcze wierzy we wszystko, co mu mówią niesprawdzeni informatorzy, w dodatku jego dawni wrogowie... dramat, nie płatny morderca.


Hurra, ktoś w końcu zauważył, że zrobiłam z Edwarda ciotę. : ) Ogółem on się stacza. Od początku wiedział, że się do tego nie nadaje. W kolejnym rozdziale wiele rzeczy na ten temat zostanie wyjaśnionych =P Może nie wprost, ale i tak zorientujecie się, że to nie jego kredki i nie jego świat =D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
fuerciak
Wilkołak



Dołączył: 31 Gru 2008
Posty: 173
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kamienna Góra

PostWysłany: Nie 20:06, 15 Mar 2009 Powrót do góry

Blond Bitch zdechła. No to teraz wszyscy się pochlastają na amen. Bella będzie szczęśliwa, bo ją Edłord liznął, a on sobie strzeli kulkę w łeb i będzie po ptakach.
W sumie zią, to nic więcej nie napisze, bo czuję niedosyt i kropka.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ScaryMary
Dobry wampir



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.

PostWysłany: Nie 20:09, 15 Mar 2009 Powrót do góry

Fuerciak, w dupie niedosyt, masz się dziecko uczyć pisać KK! A nie walić mi tu hańbą i niegodziwością! Laughing
Poza tym, nikt sobie kulki w łeb nie strzeli i w ogóle zamknąć się i nie przypuszczać xD Bo Mary się speszy i będzie gówienko : ( Co nie znaczy, że Was wszystkich nie kocham i nie dziękuję Wam za komentarze =D Hurra, hurra.

Peace, love, and Badward.
Ament.
=*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Nie 20:36, 15 Mar 2009 Powrót do góry

I co ona powie? Pewnie zaprzeczy. Bo w sumie oficjalnie nic ich nie łączy. To był tylko jeden pocałunek.
Gdyby powiedziała, że ona i Ed są przyjaciółmi, czy coś w tym stylu, Alex zabiłby ją. Chyba...
Nigdy nie przepadałam za Rose, ale teraz jakoś tak smutno mi się zrobiła, że umarła. Tylko dlaczedo mówiła,ze to się stało niechący. Jakby ktoś przypadkiem rzucił w nią trzema nożami, to raczej by nie poszedł sobie.
Uh... Chyba muszę czekać, aż ty to wyjaśnisz, bo sama nic mądrego nie wydumam.

A więc - WENA!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
host
Zły wampir



Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: nysa

PostWysłany: Nie 21:15, 15 Mar 2009 Powrót do góry

czy w ogole ktos zostanie przy zyciu? podejrzewam, ze jako jedyny w tej rzezni ocaleje Edzio. i zostanie sam jak palec a na koncu sie zastrzeli.
cos ten Edward siedzi cicho na tylku i nic nie robi, zeby dowiedziec sie o domniemanym zabojcy jego rodziny. zamiast poruszyc niebo i ziemie, zeby go znalezc to on sie lize z Bella i nic poza tym.
juz mam dosc tego jego uzalania sie nad soba, niech sie chlop wezmie w garsc i wymierzy sprawiedliwosc.
Sprawiedliwosc ponad wszystko
Ave


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ScaryMary
Dobry wampir



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.

PostWysłany: Nie 21:52, 15 Mar 2009 Powrót do góry

Nieplanowany rozdział xD
Beta: Katka =*

Rozdział IX

EPOV

Z czasem przekonujemy się, że życie ma sens. Że żyjemy po coś. Mamy obrany cel, który chcemy zrealizować. Jednak nie zawsze nam się udaje. Ja chciałem być zwykłym człowiekiem. Chciałem codziennie jeść śniadanie o ósmej, wychodzić do normalniej pracy, przychodzić, spędzać czas z żoną, dziećmi. Nie jest mi dane być szczęśliwym. Z czasem zaczynam rozumieć, że dla mnie życie nie ma sensu.
Nie przejmowałem się policją, pogotowiem... Nie przejmowałem się nawet tym, czy odkryją mnie i moją prawdziwą naturę. Nawet chęć zemsty mnie opuściła. Spokojnie złożyłem zeznania, i odszedłem. Nie miałem nic. Nie miałem domu, nie miałem bliskich, nawet ubrań na zmianę mi zabrakło. Przeszedłem przez ulicę, rzucając ostatnie spojrzenie na dom Rosalie Hale. Wziąłem głęboki oddech. Ona była ostatnią z bliskich mi osób. Teraz zapewne nadszedł czas na mnie. Poczułem, że to nie może się tak skończyć. Oni nie umarli na próżno. Przyspieszyłem. Zacząłem rozumieć, że głównym zamierzeniem tego, kto to zrobił, było bawienie się moją osobą. Zabawa ze mną kosztem innych. Po raz pierwszy w moim życiu dopadło mnie podłe uczucie wstydu, choć wiem, że to nie była moja wina. Jednak oni umarli przeze mnie. Ze względu na mnie. Jednak nie dzisiaj... Dzisiaj muszę dać spokój wszystkiemu. Wiedziałem, że nie jestem zdolny do wykonywania jakiejkolwiek pracy, wszystkie myśli kłębiły się w mojej głowie, tworząc wielką chmurę nieporozumień. Gdy człowiek zostaje sam, cały świat jest mu obojętny. W kieszeni poczułem tylko portfel i komórkę. Skierowałem kroki do pobliskiego sklepu. Gdy znalazłem się w środku, ruszyłem zdecydowanym krokiem do regału z alkoholami. Czy byłem pewny, co robię? Tak. Zdecydowanie. Czy chciałem tego? Sam nie potrafiłem odpowiedzieć sobie na to pytanie. Zapłaciwszy za butelkę wina, ruszyłem do pobliskiego parku. Zachowywałem się jak idiota. Paradoksalnie, dobrze o tym wiedziałem, lecz nie miałem pojęcia gdzie iść. Nie miałem niczego.
Spacerowałem po zielonych trawnikach, raz po raz przysiadając na czystych, londyńskich ławkach. Dopiero wtedy, gdy zaczęło zmierzchać, znalazłem swoją ławkę, jak lubiłem ją nazywać. Tutaj przychodziłem, gdy byłem mały, by ukryć się przed szkoleniem, zadaniami, obowiązkami. Dziś byłem tu po raz pierwszy od bardzo długiego czasu. Spokojnie usiadłem i zacząłem pić, niczym ostatni nieudacznik, staczający się na samo dno. Nie pamiętam jak długo siedziałem w bezruchu, wpatrując się w drzewa. Było zimno, jednak ja nie zwracałem na to uwagi. Wino rozgrzewało. Przechodnie nie mieli szansy mnie zobaczyć, byłem dobrze ukryty w zaroślach. Ta ławka była bardzo dobrym pomysłem. Przez chwilę zachciało mi się wybuchnąć głośnym śmiechem. Alkohol zdecydowanie źle na mnie działał. Wszystko było rozmazane, nie czułem kontaktu z rzeczywistością. To mi pomagało. Na krótką metę, ale pomagało. Chociaż raz mogłem zapomnieć o moim nędznym życiu, o tym, że pozbawiałem go innych. Nie miałem w sobie nic, co wskazywałoby na to, kim jestem. Powoli, wypijając ostatnią kroplę alkoholu, osunąłem się na ławkę. Zamknąłem oczy i wsłuchałem się w przyjemny szum myśli o niczym.

BPOV

- Z Edwardem Cullenem? - spytałam słodkim głosem, napinając mięśnie. Siedziałam na niewygodnym krześle i wsłuchiwałam się w każdy mały szelest. W myślach modliłam się, by nie zaczął czegoś podejrzewać. Alex był zbyt zaborczy, zbyt porywczy, by serwować mu takie rozczarowanie. Nie, żebym myślała, że ja z Edwardem mam jakiekolwiek szanse... Ciągle upominałam się na ten temat. Przestań o nim myśleć!
- Tak, z Edwardem Cullenem. - odwrócił się. Jego wzrok był zwyczajny, twarz też nie wyrażała żadnych negatywnych emocji. Z pozoru, było normalnie.
Westchnęłam i popatrzyłam mu prosto w oczy.
- Dlaczego sądzisz, że miałoby mnie z nim cokolwiek łączyć? - spytałam, jednocześnie wstając. - Przecież jest zwykłym idiotą. Niby dobrze wykonuje swoją pracę...
- Najlepiej. - przerwał mi Alex.
- Masz rację, najlepiej. - zgodziłam się. - Ale jest zwykłym mięczakiem. Tylko gra twardziela. - zakończyłam z zimną krwią. Gdyby Edward to słyszał... Spojrzałam na Southermana. Stał i uśmiechał się do mnie.
- Takiej odpowiedzi oczekiwałem. - powiedział, podchodząc do mnie. Swoim starym zwyczajem stanął za moimi plecami i położył mi ręce na talii, szepcząc do ucha:
- Będziesz śledzić każdy jego krok. Zaczynając od dzisiaj. Chcę wiedzieć, co będzie robił za... - zawahał się. - Trzy dni. Zgoda? - zapytał. Jego głos potrafił wyryć dziury w głowie. Był zdecydowanie hipnotyzujący. Pokiwałam tylko bezradnie głową, nic więcej nie mogłam uczynić.
- Alex... - zapytałam cicho, kiedy siadał przy biurku. - Czy chcesz go zabić? - stałam tyłem do niego, więc spokojnie mogłam zacisnąć powieki w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Ja? - zaśmiał się. - Dlaczego miałbym to robić? - nadal chichotał. - To, że jego bliscy nie żyją... To nie moja sprawka. Chcę tylko wiedzieć czy nadal nie szlaja się z tym Smithem. Chociaż, skoro to on podobno ich zabił... W każdym razie, chcę być pewien.
Pokiwałam głową. Alex był dobry, paradoksalnie. Nie zrobiłby mi czegoś takiego.
- Zdasz mi relację. Jutro o dwudziestej trzeciej masz tu być.
- Dobrze. - powiedziałam, idąc ku wyjściu.
- I żeby ci się dobry humor utrzymywał cały czas! - krzyknął jeszcze za mną. Pokręciłam głową. Bogu, dzięki, że był przezorny i założył Edwardowi nadajnik w jego telefonie. Wsiadając do samochodu znów odnalazło mnie poczucie szczęścia. Szybkim ruchem odnalazłam położenie Edwarda. Uniosłam brew. Co on, do cholery, robi w parku? Spojrzałam na zegarek. Dwudziesta druga. Byłam naprawdę zaniepokojona. Może po prostu wyszli z tą Hale na spacer? Musiałam sprawdzić.
W krótkim czasie dotarłam na skraj parku. Nie wiedziałam gdzie iść. Zaczęłam od najbardziej niebezpiecznego rejonu. Wystarczyło zadzwonić na jego numer, by usłyszeć dzwonek. Sprzyjało mi szczęście. Przynajmniej po części. Odnalazłam go w jednej chwili, jednak to nie był ten Edward, którego szukałam. Pijany, brudny. Majaczył coś, ale nie mogłam wychwycić nic sensownego.
- Edward... Co się stało? - podeszłam do niego. Zobaczyłam leżącą na ziemi butelkę po winie. Pokręciłam głową.
- Ona... - zaczął. - Wszyscy... - z jego oczy popłynęły łzy. Zrobiło mi się ciężko. Jego ból był moim bólem. Nawet nie wiedziałam, co się stało, ale czułam się źle. Powiedziałam do niego szeptem:
- Wstań... - powtarzałam to kilka razy. W końcu stanął. Podtrzymując go, z trudem dotarłam do samochodu. Był facetem, a ja szczupłą kobietą. Posadziłam go na tylnim siedzeniu, a sama, ledwo łapiąc oddech, zasiadłam za kierownicą. Jechałam do swojego domu. Musiałam tam wrócić. Edward musiał się pozbierać, umyć, przespać. Mijając kolejne ulice myślałam o normalnych rzeczach. O tym gdzie go położę, co dam mu do spania. Zwykłe, ludzkie rzeczy. Moje życie ostatnimi czasy uległo diametralnej zmianie.
W końcu dojechaliśmy. Zaparkowałam przed domem, na żwirowanej drodze.
- Już przyjechaliśmy, Edward... - powiedziałam i wysiadłam z samochodu, by pomóc mu się wydostać. - Cholera, nie... - westchnęłam. Zasnął. Co ja teraz zrobię? Przecież sama go nie udźwignę. A jednak. Westchnęłam i zabrałam się do roboty. Był ciężki. Strasznie ciężki. Z wielkim wysiłkiem doczołgałam go do drzwi. Oparłam się o ścianę. Otworzyłam delikatnie drzwi i zapaliłam światło, rozglądając się po podwórzu. Wciągnęłam go do domu, niczym jakąś martwą ofiarę. Kiedy leżał na posadzce, uklęknęłam przy nim i uderzyłam go z otwartej ręki w policzek. Otworzył oczy zamajaczył:
- Bella...? - jego głos był niewyraźny.
- Tak, to ja. - odpowiedziałam. - Wstań. Już. - krzyknęłam. Spróbowałam go podnieść, jednak on ani drgnął. Krzyknęłam jeszcze raz. Tym razem drgnął i znów otworzył oczy. Podniosłam go resztkami sił i zaprowadziłam do łazienki. Wepchnęłam go pod prysznic i puściłam na niego strumień zimnej wody. Chciał wyjść, ale pchnęłam go do kabiny. Jednocześnie sama byłam zmuszona do niej wejść. Poczułam na skórze tysiące kropel lodowatej wody. Edward odzyskał przytomność na tyle, by spytać:
- Bello, gdzie jesteśmy?
- U mnie w domu. Siedź cicho. - powiedziałam. Zmoczone włosy zalepiały mi twarz, nie widziałam nic, prócz jego czarnej koszuli. Nie czułam nic, prócz jego rąk na mojej talii. Popatrzyłam na twarz Edwarda. Miał zamknięte oczy. Po chwili otworzył je. Zamglone, zielone, przeszywały mnie na wylot. Znów ogarnęło mnie to samo uczucie. Błogostan, mimo lodowatej wody, obmywał moje ciało. Edward nachylił się i pocałował mnie, jednocześnie bawiąc się moimi włosami. Poczułam się wspaniale I źle jednocześnie. On jest pijany. Nie robi tego z pełnią świadomości. Gdy rozpinał moją sukienkę, oderwałam się od niego i rzuciłam:
- Na tym zakończymy. - wyszłam z kabiny. Mimo że byłam cała mokra, nie mogłam tam zostać. Ta odmowa była zbyt bolesna. Szpilki zostawiały mokre ślady po kamiennej posadzce. Poszłam do salonu, by przygotować mu posłanie. Gdy zmieniałam pościel, usłyszałam kroki. Stał przede mną tylko w białym ręczniku.
- Nie mam rzeczy. - powiedział. Cholera, fakt. Całkiem o tym zapomniałam.
- Trudno, dzisiaj będziesz musiał się zadowolić swoją skórą. Ja wypiorę twoje rzeczy. - powiedziałam. Za nic nie chciałam się skrzywić. Nienawidziłam prać czegokolwiek, a już szczególnie ciuchów facetów.
- Już je wyprałem. - powiedział. Zdziwiłam się. Po raz pierwszy spotykam się z przejawem jakiejkolwiek samodzielności ze strony faceta.
- To świetnie. Gdybyś czegoś potrzebował, znajdziesz kuchnię, ja będę na górze. - powiedziałam. Odwróciłam się, by nie mówić już nic więcej.
- Bello. - zawołał. Nadal chwiał się i bełkotał. - Chciałem... Chciałem ci podziękować.
- Nie ma sprawy. - odpowiedziałam, nie odwracając się.
Czekała mnie naprawdę długa noc. Nieprzespana noc.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ScaryMary dnia Pon 19:20, 16 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Nie 21:53, 15 Mar 2009 Powrót do góry

Kurde blaszka, Mery my słit-hart, jako postrach forum muszę Cię równo opierdzielić!
Do jasnej anielki (a pieprze, kulturna od dziś będę) dlaczego panna Swan wjechała w big korek, a po czterech minutach znalazła się w biurze Alexa? Jako płatny morderca ma opcję 007 - to jasne (w pewnym sensie ofc :P), ale latać też potrafi?! Zdolna bestia, nie ma bata.

No to teraz będę budyniować.

Kocham Cię ponad forum, a ten ff, ponad "Drogę.." (wstydzę się do dziś tego miziańska). Zrobiłaś z Edwarda ciotę? Jego BADbrat ma go w opiecie. Isabella za szczęśliwa? Niemaproblema. Naczelna napalona dziewica od papieża też się nią zajmie. Ogólnie uważam, że mogliby stworzyć wspólnie boską orgię, ale ja nie o tym :P

Zaskakujesz mnie do dziś, chociaż jeszcze nie wymyśliłam, co mnie poraziło w tym odcinku :P Aaaaa! No tak Rosalie wykitowała (siasiam, wiesz późna godzina, a i o projekcie wciąż myślę)! Nie ładnie! A ja marzyłam, że ona zatańczy na trumnie/sarkofagu/tudzieżinnejurnie E. Tylko taką żeś bekse z niego zrobiła, że feee. Ja już gdzieś pisałam, że mam po uszy Badwarda, ale tego łzawego dupka też nie chcę na oczy oglądać. Głupi zwierz (baran nie lew, jak ktoś ostatnio pięknie określił, choć za cholerę nie pamiętam, kto).
BADELLI to PATELLA by się na łeb przydała. No i na cholerę ona tak zęby suszy? Przecież i tak nie będą razem :P
*odtańcowujetaniecszczęścia*
Co to jest jeden mały, dziki seks przy akompaniamencie strzałów i syren policyjnych, no ja Cię proszę...

Dobra i tak wiesz, że Cię kocham i, że mi się podoba. I wiesz też, że pisać potrafisz (a jak jeszcze raz zaprzeczysz to Cię wydziedziczę!), więc nie będę zaśmiecać Ci tematu długimi komentarzami (no i jak tu nie kochać jednolinijkowców? :D) i idę czytać "Kubek..", a może i się nawet poedukuję.

Wredny Rudzielec ^^


EDIT
/do IX/

No dobra, już ustaliłyśmy, że obie mamy we łbach nie pokolei, dlatego mogę się lać dowoli.
Jeden Badward - godzina na forum. Buletka jabola - dwie godziny żebrania pod zakrystią badwardową. Edward - menel śpiący na ławce - bezcenne!

Pomimo moich wszystkich zbereźnych skojarzeń, śmiechów papieżowych i innych mokrych Belli (ja przestanę siedzieć na tym forum! szkodzi mi!) pragnę wyrazić swój ogromny podziw i zbesztać Cię niemiłosiernie.

DLACZEGO TY W OGÓLE POMYŚLAŁAŚ, ŻE TEN ROZDZIAŁ MI SIĘ NIE SPODOBA?!
Ja mówiłam - nie chcę, żeby byli razem, ale dzikie telenowelowe seksy, są jak najmilej widziane, w końcu my z tych miziastych i niewyżytych, nie?
Czuję się jak wrak człowieka po przeczytaniu tego. Mam ochotę podejść i posmyrać Edwarda po ja... jakże pięknie umytych włosach!

Dobra, chciałam napisać dużo więcej, ale w sumie mi skodzi, a jeszcze 23 nie ma. Taniec z gwiazdami mi tak mózgu nie zlasował jak TO, dlatego kończę i chronię wszystkie dziecięce umysły.

AVE Badward!



Dobra po ponownym przeczytaniu tego, co napisałam muszę dodać, że z dniem dzisiejszym przestaje robić sobie jaja z Zemsty, bo to kawał dobrej roboty jest, a ja nie doceniam. AMEN.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Nie 22:13, 15 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Nie 21:58, 15 Mar 2009 Powrót do góry

Co do EPOV. Zasmuciła mnie śmierć Rosalie. Ale mogłam się tego spodziewać xD Jesteś nie dobra i uśmiercasz wszystkich Wink
W każdym razie podobało mi się to. Ciekawa jestem kto to zrobił i czemuż to Rosalie twierdzi, że to było niechcący? Nikt niechcący nie wbija trzech sztyletów xD Ale można miała jakąś umysłową zaćmę xD

Co do BPOV - Alex wie? To jakieś guru chyba xD Ciekawe, że Bellka jest taka szczęśliwa. I jak sama twierdzi, zauważa u siebie wiele anomalii xD Ed musi świetnie całować xD
Jestem wielce ciekawa co też planuje wobec niej Alex. Ale życie znając trochę sobie poczekam, aby się dowiedzieć :)
W każdym razie zgrabnie napisane, krótkie trochę xD Postaraj się pisać następnym razem więcej :))

EDIT:

Ja dałam komentarz a ty kolejną część xD Bosko. Więc - jest ok. Alex tak grzeczny? Chcę wiedzieć co się dzieje z Edziem?
W każdym razie podobało mi się opisanie drogi do domu Swan xD Że ona zechciała go wziąć ze sobą??!! OMG xD
I jak on jej dziękuję i płaczę a ona ten ból dzielnie przyjmuje na klatę xD
Ostra sztuka, nie pogadasz.
Jest git Mary, nie wiem co mogę ci więcej powiedzieć xD
Pisz!!! :>

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cornelie dnia Nie 22:03, 15 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
ScaryMary
Dobry wampir



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.

PostWysłany: Nie 22:08, 15 Mar 2009 Powrót do góry

Klejny rozdział w ogóle nie był planowany. W ogóle xD Teraz z Rudą czytam go na bieżąco i komentujemy na gadu. Jest niezła beka.

Cytat:
Mimo że byłam cała mokra, nie mogłam tam zostac.

Zobaczcie tylko jak to brzmi Laughing

Ten wieczór jest dziwny i w ogóle be XD Ja jestem jakaś nienormalna. :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
fuerciak
Wilkołak



Dołączył: 31 Gru 2008
Posty: 173
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kamienna Góra

PostWysłany: Pon 19:51, 16 Mar 2009 Powrót do góry

Cytat:
Cytat:
Mimo że byłam cała mokra, nie mogłam tam zostac.

Zobaczcie tylko jak to brzmi Laughing

Ten wieczór jest dziwny i w ogóle be XD Ja jestem jakaś nienormalna.


No cóż, nie od wczoraj wiadomo, że kisiel zawładnął naszym światem. Prędzej czy później taki tekst musiał wystąpić d;
Dobra, lecim z koksiwem.
Eduoardo Żuloardo mnie rozbroił totalnie. Nie podkreśliłaś tylko, czy kupił tanie wino typu Komandos bądź Leśny Dzban. Nie dość, że z niego cieć niemały, to jeszcze usiadł na ławce w parku z butelką wińska w ręku. Szczyt wszystkiego moja miła. Zrobiłaś z niego wybitnego żula, prawie tak wspaniałego, jak Krawaciarz z mego miasta ; D. Widzę, że zbyt dużo miejsca poświęcam alkoholowym podbojom naszego zabijaki (który nawiasem mówiąc, od początku jeszcze nikogo nie zapierdolił), tak więc czas zmienić temat. Alex wszystkich w konia robi, ale i tak go lubię. Bella pewnie liczy na jakiś numerek z Edim i mógłby ją chłopak pyknąć ; D. Miziańsko jest zawsze mile widziane.
W każdym bądź razie wpadłam na pomysł aby wynająć tych Twoich zabijaków aby rozprawili się z naszą koleżanką amerykanką, która się w objęcia Roba pcha bezczelnie. Przemyśl to moja droga ; D.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ScaryMary
Dobry wampir



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.

PostWysłany: Pią 21:18, 20 Mar 2009 Powrót do góry

Hahaha, nieźle jest, ale zaznaczam, że ta akcja też planowana nie była. W ogóle, ten rozdział strasznie luźny jest i myślę, że łatwo się będzie czytać =P


Rozdział X

EPOV

Obudziłem się z niewiarygodnym bólem głowy. Każda jej część żyła własnym życiem, wystukując coraz to nowocześniejszy rytm. Przeczesałem włosy zdrętwiałą ręką, w nadziei, że choć trochę uda mi się mnie otrzeźwić. Nic z tego. Moje oczy nadal chciały pozostać zamknięte, a dłoń poczuć fakturę miękkiej pościeli. Pod sobą czułem skórzaną kanapę. Skórzaną kanapę? U mnie nie ma czegoś takiego. Ach, zapomniałem, przecież nie mam domu. Sam go zniszczyłem. W takim razie... Gdzie jestem teraz? Dobre pytanie. Po omacku wyszukałem oparcia i podniosłem się z miejsca, nadal nie otwierając oczu. Wciągnąłem głęboko powietrze, było strasznie duszno, a głowa nadal dawała o sobie znać w bardzo głośny sposób. Powoli otworzyłem powieki. Ujrzałem wielki, ciemny salon. Miał grafitowe ściany i kamienną posadzkę. Sofy były skórzane, bardzo wygodne, czerwone. Gdzieniegdzie znajdowały się świeczki ociekające resztkami wosku. Całość wyglądała... Imponująco. Zasłony delikatnie falowały na wietrze, okna były uchylone. Co dziwne – w ogóle nie czułem chłodu. Może dlatego, że kominek, tuż obok sofy, tlił się resztakmi płomieni.
Chciałem wstać, ale po chwili zdałem sobie sprawę, że jestem nagi. Do cholery, co tu się dzieje? Nie mam ubrań, nie pamiętam ostatniej nocy, boli mnie głowa, a na dodatek suchość w ustach staje się nie do zniesienia. Nie wiem gdzie jestem, kto mnie tu przywiózł. Powoli ogarniała mnie panika, aż do momentu, gdy nie usłyszałem kroków bosych stóp. Kiedy weszła do salonu, zaniemówiłem. Biały szlafrok delikatnie zwisał na jej śnieżnobiałych ramionach. Dotąd nie przypuszczałem, że Isabella Swan jest tak wiotka i niepozornie zbudowana. Była idealna, z pewnością. Niemniej jednak, nadal byłem w szoku. Co robiliśmy w jednym domu? W jednym pomieszczeniu? Półnadzy!? Paranoja.
- Dzień dobry, śpiochu. - przywitała mnie z uśmiechem. Zapomniałem języka w gębie. W ręce trzymała szklankę wody i już chciała podejść, jednak zawahała się. Pewnie zniechęcił ją brak mojej reakcji. W koncu cały czas się na nią gapiłem. Musiałem sobie wszystko poukładać. Jak to możliwe? Nie rozumiem. Nie pamiętam.
- Cześć... - odparłem po chwili, a na jej twarzy znów zagościł wcześniej utracony uśmiech.
- Boli głowa? - zapytała z przelotnym uśmiechem. Kiwnąłem głową. W ustach nadal czułem suchość, jednak nie zwracałem uwagi na ten mało ważny szczegół. Bardziej interesowało mnie to, co robiłem... Robiliśmy wczorajszej nocy. Zwracając uwagę na jej promienny nastrój... Nie był pijana. Bo ja niewątpliwie upiłem się, a sam smak wina pamiętam bardzo dobrze. Skoro nie piła, musi pamiętać. Musi. - Tu masz tabletki – powiedziała, wyciągając do mnie małą piąstkę. Wziąłem szybko tabletki, popijając je życiodajną wodą. To tylko na chwilę uspokoiło moje pragnienie, ale nadal miałem ważniejsze sprawy na głowie. Bella stała nade mną i uśmiechała się litościwie. Dokładnie tak, jak robią to matki, które były świadkami pierwszego upadku swojego dziecka.
- Nic nie pamiętasz. - to nie było pytanie. Powiedziała to kręcąc głową, tak, że włosy delikatnie łaskotały jej porcelanową szyję. Przytaknąłem krótkim kiwnięciem. - Upiłeś się. Winem. Chyba nie muszę ci przypominać z jakiego powodu? - spytała. Zaprzeczyłem. - Znalazłam cię... - powiedziała, lecz przerwała. Głęboko zastanawiała się nad jakąś rzeczą. Po chwili uniosła wzrok i kontynuowała: - Przeszukałam prawie cały park, ale znałam go dobrze, głównie dzięki Alexowi. Leżałeś brudny i pijany. Najpewniej leżałbyś tam do teraz. Ale, jak już mówiłam, odnalazłam cię I zaciągnęłam, z trudem co prawda, do samochodu. - mrugnęła. Ta historia coraz bardziej mnie żenowała. Isabella Swan widziała mnie w takim stanie? Zmarszczyłem brwi, w geście zdezorientowania. - Potem przywiozłam cię tutaj. Witaj w moim domu. - zakończyła. Uniosłem brew. To był jej dom? Tej Swan? Sam salon był wielkości normalnego mieszkania w Chinatown.
- Eee... - zamruczałem, nadal zdezorientowany.
- W każdym razie, idziesz dzisiaj na zakupy. Musisz sobie kupić garnitur. Wszystko spłonęło, mam nadzieję, że to pamiętasz. - mrugnęła do mnie okiem. Że co? Ja? Po co mi garnitur?
- Po co mi garnitur? - myśli zmieniłem na słowa pełne wyrzutu. Isabella wywróciła oczami.
- Bo dzisiaj wieczorem jest przyjęcie. U Alexa, więc mamy być oboje.
- Co?! - wykrzyknąłem. Jakie przyjęcie? Mimo to, iż wiedziałem już, że się nie zjawię, chciałem zorientować się o co chodzi. - Jakie przyjęcie?
- Z okazji naszego pierwszego zadania. Fakt, to trochę dziwne, Alex nigdy nie robiłą żadnych imprez, tymbardziej z okazji jakiegkolwiek zadania, a tym razem... To musi być gruba ryba. - dokończyła, uśmiechając się nieśmiało. - Wstawaj. - powiedziała. Spojrzałem na nią wymownie, a ona tylko zachichotała. - Rzeczy masz za sofą. - mruknęła i odwróciła się tyłem.
Pokręciłem głową. Żadnych zakupów. Nie z nią. Pojadę sam... W ogóle po co o tym myślę!? I tak nie idę na żadne przyjęcie, choćbym miał skoczyć z London Bridge.

Pięć godzin później...

BPOV

- Edward! - krzyknęłam po raz setny. To wszystko zaczynało mnie denerwować. - Spójrz na mnie, do cholery! - ostatnie słowo wyszeptałam jadowicie. Jego zielone oczy spoczęły na czarnym garniturze, który trzymałam w dłoni. Byliśmy u Armaniego, a Edward zachowywał się tak, jak gdyby siedział w zwykłym secondhandzie.
- Bello, ja naprawdę... - zaczął znów. Wywróciłam oczami, przerywając mu:
- Zamilcz. Skoro Alex chce, żebyś się zjawił, to masz to do cholery zrobić! - powiedziałam ostrym głosem. Zachowywał się jak dziecko, nie przemawiały do niego żadne fakty. Spojrzał na mnie spode łba i mruknął:
- Zgoda. - nadal miał naburmuszoną minę. Ja tylko uśmiechnęłam się przelotnie i powiedziałam:
- Czarny czy grafitowy?
- Bello, czarny... - mruknął, patrząc z ironią na prążkowany garnitur w kolorze grafitu. W czasie, gdy Edward był zajęty mruczeniem z dezaprobatą na moje podboje w centrach handlowych, ja wybierałam najodpowiedniejszy krawat.
- Myślę, że skoro koszula będzie biała... - myślałam głośno. Wiedziałam, że go to denerwuje, mimo to lubiłam się z nim droczyć.
- Bello, chodźmy. - powiedział i pociągnął mnie brutalnie za rękaw.
Po chwili siedzieliśmy w samochodzie, a Edward prawił mi kazanie. Co chwila wywracałam oczami, by chociaż dawać mu cień nadziei, że go w ogóle słucham.
- …więc powtarzam jeszcze raz, wyraźnie i głośno: nigdy więcej nie pojadę z tobą na zakupy. - oznajmił. Pokręciłam głową i ruszyłam w kierunku wyjazdu z parkingu. Po kilkunastu minutach jazdy przebytaj w całkowitej ciszy, w końcu dojechaliśmy do mojego domu. Żwir przyjemnie trzesczał pod kołami. Uwelbiałam ten odgłos i chyba nigdy się od niego nie uwolnię. Gdy wchodziliśmy do domu, spojrzałam na zegarek. O mało nie krzyknęłam.
- Edward, mamy tylko dwie godziny! Nie zdążymy! - powiedziałam, spanikowana.
- Spokojnie, wszystko pójdzie jak po maśle. - powiedział nadzwyczaj optymistycznie Edward. Niewątpliwie – był zmienny. Nie zwracając jednak uwagi na zmiany w jego nastroju, pobiegłam jak oparzona na górę, by zacząć przygotowania. Wzięłam szybki prysznic, by się odświeżyć. W śierocińcu nie uczyli nas jak się malować. Ba, nie uczyli nas nawet jak porządnie się ubrać. Ciuchy dostawaliśmy zazwyczaj z drugiej ręki, lub paczek z jakiejś pomocy. Dopiero, gdy poznałam Alexa miałam pewność, że ta bieda nie będzie trwać długo. Jak widać, zawdzięczałam mu wszystko. W czasie, gdy suszyłam włosy na wałkach, rozmyślałam o tym, co byłoby, gdybym wtedy zgodziła się na to wszystko. Poznałabym Edwarda? Zapewne nie. Najpewniej w ogóle nie byłabym w Londynie. O tej porze, na Wielkanoc, wygrzewałabym się pewnie na Karaibach... Alex poprosił mnie o rękę dokładnie cztery lata temu. Odpowiedziałam mu, że dziewiętnaście lat to zbyt mało, by podejmować tak poważne decyzje. Ona jednak nie chciał tego słuchac. Wiedziałam, ze moja odmowa niezywkle go zabolała, ale ja naprawdę nie kochałam Alexa prawdziwą miłością. Był dla mnie jak brat, nie jak kochanek.
Gdy ułozyłam już włosy, zajęłam się dyskretnym makijażem. Tego wieczora miałam być zwyczajna, poza tym, nie chciałam się stroić, kto wie co Alex nam szykuje.
- Edward, jak ci idzie? - krzyknęłam.
- Już jestem gotów. - odkrzyknął. Wytrzeszczyłam oczy. Już!? Ja nawet nie mam na sobie sukienki!
- Daj mi piętnaście minut. - powiedziałam spanikowanym głosem. Szybko wstałam i upięłam włosy w kok przy karku, pozwalając jednemu, zakręconemu pasmu bezwładnie opaść na czoło. Nałożyłam niebieską, połyskliwą sukienkę bez ramion i brylantowe kolczyki od Alexa. Lubił, gdy je zakładałam. Ubrałam czarne, niebotyczne szpilki i popędziłam z torebką po schodach, by dotrzeć do Edwarda.

EPOV

Czekałem wykąpany, świeży i ubrany w ten śmieszny, czarny garnitur. Wyglądałem jak jakiś sztywniak, którym paradoksalnie dzisiaj miałem być. Niby szykowała się impreza, ale nie zamierzałem nic pić. Zbyt dużo stresów. Poza tym... Alex Sotuherman nie przekonuje mnie do siebie. Jest zbyt... zimny, by można było nazwać go przyjacielem.
W rozmyślaniach przerwał mi głośny stukot damskich obcasów. Po schodach schodziła Isabella Swan, która olśniewała wszystkim. Niebieska sukienka, w której jej skóra wygląda niesamowicie, kolczyki, podkreślające jej rysy, no i fryzura... Fale, przypominające wodorosty o barwie ciemnego złota, przeplatanego brązem. Stałem przez chwilę, wpatrzony w jej oczy. W nią całą. Była piękna.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ScaryMary dnia Pią 21:19, 20 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Anna_Rose
Wilkołak



Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc

PostWysłany: Pią 21:47, 20 Mar 2009 Powrót do góry

ScaryMary napisał:

U mnie nie ma czegoś takiego. Ach, zapomniałem, przecież nie mam domu.


Rządzisz tym tekstem XD Ironia i humor ; D.
A prosiłam! Nie prosiłam?! Oczywiście, że prosiłam! Miałaś ZABIĆ Isabellę Swan!
No proszę cię! ; <
Wszystko mi się podoba, ciebie uwielbiam, ale nie podoba mi się, że znowu robisz jakieś love Bella&Edward. Nie, nie, nie! Mam tego po dziurki w nosie od Zmierzchu. Już mi obrzydło. Mimo to, poczytam dalej. Obiecałaś, że nic między nimi nie będzie, więc trzymam cię za słowo.
Chociaż czytać o tym, że Bella ma piękną fryzurę i oczy, też mi się nie chce. Tak szczerze, szczerze ci to piszę ^^ mógł Edłardowi podobać się ktoś inny ; <

Pozdrawiam Gorrąco,
A.Rose


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anna_Rose dnia Pią 21:47, 20 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin