FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Zemsta [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
ScaryMary
Dobry wampir



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.

PostWysłany: Nie 13:58, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Cześć ; ) Twór został zakończony, z czego jestem dumna. Mogę tylko powiedzieć, że dodaję oznaczenia oraz ostrzegam - ff jest niby dramatyczny, ale dla doświadczonych czytelników może okazać się śmieszny ; )
Pomysł wytworzenia tego czegoś zrodził się pod wpływem chwili i nieogarniętej weny, która, Bogu dzięki, nie opuszczała mnie przez wszystkie części. Dziękuję wszystkim czytelnikom, którzy komentowali wszystkie rozdziały i zapraszam tych nowych do czytania.

- [OOC]
- [AU]
- [AU/AH]
- Ograniczenia wiekowe - [+16] (chociaż i tak wiem, że będą to czytać trzynastolatki, ale spoko ;D to nie jest takie straszne, jakby się mogło wydawać)



Rozdział I

Długo leżałem w bezruchu. Czekałem, aż wszystko wokół się uspokoi. Aż moje serce wyrówna rytm, a krew popłynie spokojnym tempem. Otworzyłem oczy i zobaczyłem oślepiające światło. Było wszędzie.
- Musisz wypocząć - usłyszałem tuż przy swoim uchu. Drgnąłem. A więc była tu nadal.
- Żyjesz? - spytałem słabym głosem.
- Jak widać - odparła radosnym tonem. - Ty też masz się nie najgorzej. - zamruczała. Nie lubiłem, gdy to robiła. To było... To do niej nie pasowało. Nie pasowało do twardej, niezależnej i bezuczuciowej kobiety.
Podniosłem głowę i ujrzałem białe pomieszczenie. Nienawidziłem tego koloru. Wszystko obnażał. Skrzywiłem się, czując ból w prawym ramieniu. Nagle jednak przeraziłem się myślą, że to może być koniec mojej "kariery". Kiedy w moim zawodzie ręka jest niesprawna, można już tylko odejść ze spuszczoną głową.
Swoją, jak na razie, miałem na karku i chyba tylko to się liczyło. Spojrzałem na kobietę stojącą obok mnie. Rosalie. Stała tam z blond włosami sięgającymi pasa, ubrana na czarno z obszerną torbą na ramieniu. Niewątpliwie była piękna, jednak nie dla mnie. Ja wolałem o wiele delikatniejsze kobiety.
- Co z resztą? - spytałem, nie chcąc wiedzieć co z moim ramieniem.
- Nie żyją, przecież wiesz - odpowiedziała nadzwyczaj lekkim głosem. Wkurzyło mnie to, ale nie miałem jej tego za złe. Dla Rosalie śmierć była czymś zwyczajnym, codziennością, zresztą jak dla wszystkich w naszym zawodzie.
W końcu spróbowałem wstać. Znów poczułem przeszywający ból w prawym ramieniu, kłujący, nie do zniesienia. Rzuciłem szybkie spojrzenie Rosalie, ale ta tylko podeszła i położyła mi rękę na barku.
- Nasi lekarze powiedzieli, że to nic i nadal będziesz mógł... pracować - uśmiechnęła się. Odetchnąłem z ulgą i wstałem. Dopiero teraz zauważyłem, że mam na sobie szpitalną piżamę. Skrzywiłem się.
- Jakim cudem jesteś w tak dobrej formie jako jedyna z nas? - spytałem, niedowierzając.
- Wiesz... - zaczęła Rose, beztrosko siadając na moim łóżku. - Jestem tutaj od urodzenia. Wielu rzeczy nauczyłam się na podsłuchiwaniu, podpatrywaniu. Nikt nie wie, że potrafię tyle samo co Jack, nie mówiąc o Aidenie.
Uniosłem brwi ze zdziwienia. Oni byli najlepsi, umieli wyjsć z każdej opersji, wykonać swoje zadanie najlepiej, zawsze czysto, bez ani jednej, zmarnowanej kropli krwi.
- Chyba żartujesz - powiedziałem, nie wierząc we własne słowa. Miałem w zespole jedną z najlepiej wyszkolonych uczennic, a nic o tym nie wiedziałem.
- Koniec tematu. Proszę cię tylko o to, byś milczał. To wszystko. Teraz muszę iść. Gdy wyjdziesz będzie na ciebie czekać kolejne zadanie - mrugnęła do mnie i uśmiechnęła się szelmowsko. Spuściłem głowę.

Miesiąc później

- Edward, nareszcie! Już myślałem, że będziesz siedzieć w tym szpitalu do końca życia - usłyszałem szorstki głos starca, który właśnie uścisnął mi rękę. Nie uśmiechnąłem się, tylko spokojnie usiadłem na fotelu w jego biurze.
- Jak wiesz, czeka cię kolejne zadanie... - zaczął beztrosko. Nie mogłem uwierzyć. Prychnąłem i w tej samej chwili do biura wpadła Rosalie.
- Żądam wyjaśnień! - krzyknęła ostro. - Natychmiast! Jeśli myślisz, że gdy jesteś szefem, możesz ot tak pomiatać mną bez żadnych skrupułów to się mylisz! - mówiła szybko, kiedy skończyła, była już przy biurku. Z hukiem rzuciła starcowi przed nos pliki dokumentów. On spojrzał na nią i powiedział spokojnym głosem:
- Panno Hale, proszę o spokój! Wyjaśnienia zostaną pani ujawnione w stosownym czasie.
Rose prychnęła. Chyba nawet mnie nie zauważyła. Zresztą, nie dziwiłem się jej. Nigdy nie widziałem, by była w takim stanie. Byłem ciekaw, co się stało.
- Jeżeli za dwie godziny nie otrzymam stosownych uzasadnień pańskich działań, jestem skłonna przejść do konkurencji - powiedziała twardym głosem. Odwróciłem głowę zszokowany. Nigdy nie opuściłaby nas, nie w takiej chwili, kiedy pół zespołu straciło życie. Spojrzała na mnie. W jej zimnych oczach nie było nic, prócz gniewu. Zmarszczyłem brwi.
- Panno Hale... - powiedział zaszokowany podobnie jak ja starzec. - Nie spodziewałem się tego po pani. No cóż. Skoro tak stawia pani sprawę... Będzie tak, jak pani sobie życzy. A teraz proszę opuścić moje biuro, mam gościa.
Rosalie rzuciła mu tylko nienawistne spojrzenie i wyszła pospiesznym krokiem, trzaskając drzwiami.
- Edwardzie... - zaczął znów starzec, jakby zapomniał, co się przed chwilą wydarzyło.
- Ja też chciałbym usłyszeć wyjaśnienia. Co stało się z moją grupą? Dlaczego nie żyją? Nikt nie chce mi nic powiedzieć! - byłem zdenerwowany. Od miesiąca żaden człowiek nie udzielił mi informacji, co do zamachu na nas.
- Edwardzie, jestem naprawdę zmęczony. To nie czas na wyjaśnienia. Umarli podczas akcji, pogrzeby zostały odprawione, uroczystości żałobne także. Życie toczy się dalej.
Pokręciłem głową. Jak on mógł mówić o nich takie głupoty!? Jessica, Tyler, Mike... Oni wszyscy nie żyją. Otrząsnąłem się z tej myśli i wstałem.
- Niepotrzebnie przychodziłem. Niech przyśle pan wszystkie materiały dotyczące sprawy do mojego domu. Carlisle powinien mi je od razu dać. Do zobaczenia. Wyszedłem nie oglądając się za siebie. Niewątpliwie wróciłem do gry. Wróciłem by pomścić. Jednak nie zrobię tego głośno, z hukiem. Dowiem się wszystkiego po kolei. Dowiem się kto zabił najlepszych płatnych zabójców w całej Europie.

Wróciłem do domu przed zmrokiem i usłyszałem już w progu:
- Edward, przyszła poczta - Carlisle zawsze mówił tak na gońców z "firmy". Leżał na sofie i odczytywał jakieś dokumenty.
- Nad czym pracujesz? - spytałem. Drgnął.
- Aaa... Nic ważnego. Muszę kogoś wyśledzić. - powiedział poddenerwowanym głosem. Wolałem nie drążyć tematu. Uniosłem tylko brew i podszedłem do stosu kopert. Odnalazłem grubszą i większą z napisem: Faith. Śmieszny pseudonim, którego i tak nikt nie używał. Zabrałem kopertę, kieliszek z kuchni i ruszyłem do mojego pokoju. Wszedłem do pomieszczenia, które było całkowicie w moim stylu. Ciemnie, szare ściany, skromne umeblowanie. Tutaj czułem się najlepiej.
Otworzyłem kopertę i ujrzałem zdjęcie ciemnowłosej dziewczyny w dużych okularach. Wsiadała do limuzyny. Z pewnością, zdjęcie robione było po kryjomu. Przejrzałem jeszcze kilka podobnych. Była ładna. Świeża, naturalna. Zachichotałem po raz pierwszy od długiego czasu. Te wszystkie gówna wciskane na naszych kursach, lekcjach, że nie wolno czuć jakiegokolwiek emocjonalnego przywiązania wobec ofiary, było bez sensu. Spojrzałem na dane. Isabella Swan. Ładne nazwisko. Pasowało do niej. Znów się uśmiechnąłem. Rzuciłem materiały na biurko i podszedłem do szafki. Moje dążenie do zemsty miało się właśnie rozpocząć. Swan była tylko kolejnym zadaniem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ScaryMary dnia Sob 11:29, 08 Sie 2009, w całości zmieniany 15 razy
Zobacz profil autora
Krota
Nowonarodzony



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Zabrze

PostWysłany: Nie 14:07, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Uu... czyli Edzio jest mordercą a Bells będzie jego kolejnym celem?
No całkiem całkiem Twisted Evil


Czekam na kolejne częsci




Życzę W.E.N.Y. love


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
s.mapet
Zły wampir



Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce.

PostWysłany: Nie 14:10, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Czy to jest to co ja myśle?
Czy Edward i Rosalie sa płatnymi zabójcami?
Jeśli nie, to prosze wybaczyć skojrzenie spowodowane oglądaniem Bournea.

Zaintrygowałas mnie tym krótkim wstępem i z ciekawością będę oczekiwać na "rozwój wypadków."

Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ScaryMary
Dobry wampir



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.

PostWysłany: Nie 14:16, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Cytat:
Czy to jest to co ja myśle?
Czy Edward i Rosalie sa płatnymi zabójcami?
Jeśli nie, to prosze wybaczyć skojrzenie spowodowane oglądaniem Bournea.


Tak są nimi, chore twory mojej wyobraźni (równie chorej) podsunęły mi to dzisiaj rano. Nie wiem czy to nie naciągne, ale jak na razie dziękuję za dobre opinie =*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 14:17, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Wow, Edward płatnym zabójcą, którego ofiarą ma być Bella. To kim w takim razie jest Bella, że chcą ją zabić?

Pomysł świeży, nowy, oryginalny, ciekawy. Stwarza dużo możliwości na FF pełen akcji! Oby tak dalej!
s.mapet
Zły wampir



Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce.

PostWysłany: Nie 14:19, 01 Mar 2009 Powrót do góry

To teraz dopiero zaczęło mi się kojarzyć z "panem i panią Smith."
Mary jakie naciągne? Oryginalne od co. Z rana zawsze najświeższa wena ;P


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez s.mapet dnia Nie 14:19, 01 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Anna_Rose
Wilkołak



Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc

PostWysłany: Nie 14:19, 01 Mar 2009 Powrót do góry

TAK! zabij Bellę, a będę cię wielbić po wieki wieków amen xD
Bardzo, ale to bardzo mi się podobało.
Nie wiem co ci po głowie chodzi, ale wzmianka o, zacytuję:
"Te wszystkie gówna wciskane na naszych kursach, lekcjach, że nie wolno czuć jakiegokowliek emocjonalnego przywiązania wobec ofiary, było bez sensu.", może być wskazówką, że Edward zakocha się w swoim kolejnym celu, lub też zmyłką, że nic a nic go w niej nie poruszy.
Cóż, tego mogę się tylko domyślać i mam nadzieję, że potoczysz to dalej odpowiednio interesująco...
Naprawdę intrygujące Wink.

Pozdrawiam,
A.Rose


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anna_Rose dnia Nie 14:30, 01 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Nie 14:21, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Edzo płatnym zabójcą? No nieźle.
Ma zabić Bellę? Jeszcze lepiej.
Muszę przyznać, że pomysł jest orginalny.

WENA!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Nie 14:24, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Nie wiem czy jestem gotowa na typowy scenariusz - morderca zakochujący się w ofierze. Pana i pani Smith też mam dosyć.
Mam nadzieję, że zaskoczysz jakimś świeżym pomysłem tak, że szczęka opadnie mi do podłogi :)

Pozdrawiam i życzę weny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ScaryMary
Dobry wampir



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.

PostWysłany: Nie 14:29, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Cytat:
Nie wiem czy jestem gotowa na typowy scenariusz - morderca zakochujący się w ofierze. Pana i pani Smith też mam dosyć.
Mam nadzieję, że zaskoczysz jakimś świeżym pomysłem tak, że szczęka opadnie mi do podłogi

Na razie będę milczeć, jednak powiem tylko tyle, że to na pewno nie będzie zakończenie typu: "i żyli długo i szczęśliwie". ;D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Queri
Wilkołak



Dołączył: 15 Lis 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 14:31, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Ha, nie zdziwiłabym się jak by było
a. Edward przywiązuje się do Belli ale mimo wszystko ona ginie :D
b. Edward przywiązuję się do Belli ale ona go zabija ;D
c. Edward I Bella uciekają po wielkich trudach razem przed całą tą sprawą i żyją długo i szczęśliwie.
Lubię szczęśliwe zakończenia :D więc c jest dla mnie najlepsze.Ale wiem że tak nie postąpisz i nie wiem jak to rozwiniesz, czekam. Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Queri dnia Nie 14:32, 01 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Kasztanek
Nowonarodzony



Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 15:15, 01 Mar 2009 Powrót do góry

NIE!!!!
On nie może jej zabić! To by było straszne;( Mam nadzieje, że będzie ok, ale czekam na nastęone.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 15:25, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Przeczytałam i muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem. Zaskoczyłaś mnie. Bardzo oryginalny pomysł Wink W doadtku świetny styl, bardzo dobrze mi się czytało.
Szczerze mówiąc najpierw myślałam, że oni są lekarzami nie wiem czemu xd

W każdym razie ciekawie się zapowiada i zastanawiam się, jak to się skończy.
Weny.

pzdr, n.
ScaryMary
Dobry wampir



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.

PostWysłany: Nie 15:31, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Cytat:
Szczerze mówiąc najpierw myślałam, że oni są lekarzami nie wiem czemu xd

Taaak, to było zamierzone ;D Ramię, ten zawód, znaczenie śmierci, i tak dalej... ;D
Po dłuższym przemyśleniu sprawy sądzę, że chya nie uda mi się zmieścić tego w tylko pięciu częściach. Wiem na pewno, że nie mam zamiaru nic skracać, a po własnym doświadczeniu sądzę, że nie lubicie czytać niewiarygodnie długich rozdziałów =D
PS Drugi już "się pisze" ; P

Dziękuję, bardzo, bardzo dziękuję za wszystkie opinie i za to, że chceci więcej ; ]To podnosi na duchu ; )

Mary. =*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ScaryMary dnia Nie 15:35, 01 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Nie 17:28, 01 Mar 2009 Powrót do góry

ScaryMary napisał:
Na razie będę milczeć, jednak powiem tylko tyle, że to na pewno nie będzie zakończenie typu: "i żyli długo i szczęśliwie". ;D


No i już Cię kocham x]
Nie przepadam za szczęśliwymi zakończeniami - jestem masochistką i kocham ryczeć nad tym, co czytam xD A ryczę przy wszystkim, co jest choć trochę smutne, więc... ^^

Mam nadzieję, że nie chodzi o to, że motyw państwa Smith został zmieniony o zakończenie, bo wtedy umrę!

Cieszę się, że postanowiłaś to jednak rozciągnąć. Jeżeli choć w połowie spełnisz moje wyobrażenia o tym ff to będzie dobrze.

Będę nudna jak powiem, że życzę weny? :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ScaryMary
Dobry wampir



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.

PostWysłany: Nie 18:35, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Okej. Już jest. Nie wiem czy nie za bardzo namieszałam, ale wierzę w Was ;D Przepraszam za błędy. Naprawdę będę poprawiać, gdy tylko jakikolwiek zauważę ;D Miłego czytania.

Rozdział II

Westminster Abbey* to jedno z tych miejsc, gdzie według naszej opinii możemy czuć się bezpiecznie. Dużo ludzi, ochrona... To wszystko to gówno prawda.
Stałem oparty o gmach Opactwa wpatrując się w ciemność. Czarny płaszcz był pomocny, Beretta** z łatwością mieściła się pod nim, nie wzbudzając podejrzeń. Musiałem być gotowy, tylko na wszelki wypadek. Informator miał przyjść równo o północy, stanąć w cieniu i zapalić papierosa zapałką. Taka była umowa. Spojrzałem na zegarek. Ma jeszcze minutę. Jeśli się nie zjawi, oderwę Michealowi łeb za nędzne wyrolowanie. Chociaż... Zbyt długo go znałem, nie wykręciłby mi takiego numeru. Nie raz pomagał mi w odnalezieniu potrzebnych osób. Ta była bardzo potrzebna. Człowiek, który miał stanąć przede mną za minutę, wiedział kto odpowiada za tę jatkę w Royal Opera House***. Wiedział kto tak naprawdę zabił ich wszystkich i w jakim celu to zrobił. Nie podchodziłem do tego zbyt emocjonalnie, raczej z dystansem, "na zimno". Znów zerknąłem na zegarek, była północ. Usłyszałem bicie dzwonów. Rozejrzałem się po placu i rzuciłem szybkie spojrzenie w kierunku ściany budynku. Nie ma go. Nie ma żadnego pieprzonego informatora! Zagotowało się we mnie ścisnąłem mocniej pistolet. I wtedy usłyszełm delikatne stukanie damskich obcasów. Spojrzałem w stronę, z której dobiegał dźwięk. W moim kierunku szła smukła kobieta. Nawet gdyby było jasno, nie mógłbym zauważyć jej twarzy. Była zakryta dużym, czarnym kapeluszem. Zabezpieczyła się jeszcze ciemnym płaszczem i kołnierzem podniesionym tak, by zasłaniał szyję i dekolt. Na nogach miała niebotyczne obcasy, które swoją wysokością przeraziłyby niejedną modelkę. Uniosłem brew, kiedy stanęła mniej więcej pięć metrów ode mnie w równoległej linii. Z kieszeni wyciągnęła papierosa i zapaliła jedną zapałką, którą po wszystkim wyrzuciła na wilgotną ziemię. Nie spodziewałem się kobiety, byłem zaskoczony. Podszedłem do niej i stanąłem obok, by zadać jej kilka pytań.
- Kto? - zapytałem cicho. Drgnęła. Nadal trzymała papierosa, zaciągając się raz po raz. Sięgnęła do kieszeni, a ja odruchowo sięgnąłem po broń.
- Spokojnie. - odparła, wyciągając małą kopertę z kieszeni. Miała tak delikatny głos. Świadczył bardzo dobrze o jej kobiecości. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś taki obraca się w tak nieodpowiednim towarzystwie. Wiem, Rose też była kobietą, ale z nią to jest całkowicie inna historia. Razem z Jasperem siedzą w naszym "instytucie", jak Smith to nazywa, od urodzenia.
Schowałem kopertę do kieszeni, uprzednio sprawdzając czy są tam sensowne informacje. Były. Co prawda niewiele, ale to zawsze dobry początek, jak to Carlisle mawiał.
- To wszystko co mogę zrobić. - powiedziała, jednocześnie wypuszczając dym z ust.
- Dziękuję. - odparłem. Zrobiłem krok do przodu. Kątem oka dostrzegłem coś czerwonego na jej piersi. Odwróciłem głowę i zobaczyłem szkarłatną, ruchomą plamkę na jej piersi.
- Zwiewaj stąd! - krzyknąłem i pociągnąłem ją za rękę. Miała rękawiczki, więc nie mogłem czuć jej skóry. Zaraz potem rozległy się strzały. Nadal trzymając ją za rękę wyciągnąłem z kieszeni broń i rozejrzałem się po terenie, cały czas biegnąc. O dziwo, kobieta puściła moją dłoń, a sama wyciągnęła spod płaszcza srebrnego Colta****. Uniosłem brew. Także jest płatną morderczynią? Nieważne. Nie miałem czasu o tym myśleć. Biegła razem ze mną, dzielnie dotrzymując mi kroku w tych wysokich szpilkach. Snajperzy nadal strzelali, ale ze mną nie poradzą sobie tak łatwo. Zbyt dobrze zostałem wyszkolony. Z łatwością oceniłem kierunek z którego dochodzą strzały. Południe i zachód. Byli dobrze rozstawieni. Oddałem trzy celne strzały. Było ciemno, mimo to, udało mi się pozbyć przeciwników. W końcu dostrzegłem moją Carrerę, która stała w cieniu katedry. Spojrzałem na biegnącą kobietę.
- Wskakuj! - rzuciłem. Ona tylko zdjęła kapelusz i krzyknęła:
- Poradzę sobie. Do następnego spotkania.
Ta chwila trwała dość krótko, ale dla mnie była zdecydowanie za długa. To o mnie chodziło. To mnie chcieli teraz zabić. Dokończyć zadanie. Wsiadłem do samochodu i pospiesznie odjechałem z piskiem opon. Chciałem jak najszybciej dotrzeć do Jaspera. Wiedziałem, że będzie przesiadywał w Instytucie, zawsze robił to nocami. W nerwach stanąłem na najbliższym miejscy parkingowym i wysiadłem z auta. Rozglądając się na wszystkie strony ruszyłem szybkim krokiem, kierując się w stronę gmachu. Była dość ciepła, kwietniowa noc. Płaszcz wcale nie był mi potrzebny do tego, aby się ocieplić. Musiałem go mieć, by ukryć broń. W pośpiechu pokonałem schody prowadzące do wejścia. Kiedy znalazłem się w środku poczułem rozpierające ciepło i zdjąłem płaszcz. Wyjąłem w międzyczasie kopertę i otworzyłem ją. Jedna kartka, a na niej napisane drobnym drukiem imię, nazwisko i adres. Znalazłem jeszcze tylko zdjęcie. Stanąłem w miejscu. Nie... To nie może być prawda. Ale Michael nigdy nie mylił się w odszukiwaniu prawdy. Na śnieżnobiałej kartce było wyraźnie napisane:
Aiden Smith,
357-359 Green Lanes
London, N4 1DZ, United Kingdom

A więc ten Aiden. To on. Mogłem sie tego spodziewać. Mike stanowił dla niego dość dużą konkurencję, Tyler był tylko pachołkiem, Jessica wiedziała o jego ciemnych sprawkach. A my z Rosalie wiedliśmy prym w tej "firmie". Dziwię się tylko dlaczego próbował wybić swój własny zespół. Ruszyłem znowu, do biura Jaspera. Wszedłem tam i zobaczyłem go jak siedzi przy komputerze. Spojrzał na mnie tylko spod swoich falowanych blond włosów i uśmiechnął się.
- Cześć, stary. Właśnie próbuję obejść zabezpieczenia Bank of England*****. To nie zajmie dużo cza...
- Mam sprawę. - przerwałem mu tonem, który nie wskazywał na nic dobrego. Mimo że darzyłem go dużym szacunkiem - był w końcu najlepszym hakerem w całej Anglii - potrzebowałem teraz jego umiejętności i nie mogłem znieść ani chwili zwłoki.
- Stary, wyluzuj... - powiedział i zapalił papierosa. - Czego ci potrzeba?
Spojrzałem na niego niepewnie i położyłem kopertę na rogu biurka. Usiadłem obok niego i powiedziałem spokojnie:
- Po pierwsze włamiesz się do komputera Southermana i wyciągniesz dane z tego dnia, w którym ja straciłem przyjaciół. Chcę wiedzieć wszystko. Nawet to, ile wyniosły koszty. Ale najbardziej obchodzi mnie jego skrzynka pocztowa. Po drugie przejrzysz skrzynkę Smitha. - powiedziałem patrząc prosto w zielone oczy Jazza. Nie zwracałem uwagi na jego zdezorientowaną minę, po prostu siedziałem.
- Oszalałeś!? Aidena!? Przecież wiesz, że on się zorientuje! - powiedział wzburzony.
- Nie obchodzi mnie to. Masz to zrobić na zaraz. Wrócę tu za godzinę. - wiem, że zachowywałem się w tej chwili jak pieprzona świnia, ale musiałem to wszystko rozwikłać. - I... Jasper?
- Tak? - odparł trochę obrażonym tonem.
- Miej oczy dookoła głowy. - powiedziałem. Wyszedłem pospiesznym krokiem z biura. Poszedłem do pobliskiego baru i zamówiłem coś do jedzenia. Cały czas uważnie się rozglądałem, byle tylko nie złapać znowu jakichś nieudanych snajperów. Ten, kto chciał mnie zabić, robił to w nieudolny sposób, z pewnością. Czas szybko minął. Wróciłem do biura a na biurku Jaspera leżał plik dokumentów. Wydrukował wiadomości. Podziwiam chłopaka. Wiedziałem, że włamanie się do komputera Southermana nie będzie łatwym zadaniem. Kierował konkurencyjną "firmą" i był niezłym bydlakiem. Oczekiwałem od Jaspera zaprzeczeń, że to za mało czasu, że potrzebuje dni. A on... Zrobił to wszystko w godzinę. Wziąłem dokumenty i kopertę. Jazza nie było, gabinet był pusty i ciemny. Wyszedłem wolnym krokiem. Teraz nadszedł czas, by zająć się panną Swan. Szef nie mógł podejrzewać, że wiem o Aidenie, pewnie też maczał w tym palce. Wziąłem kilka głębokich oddechów i pojechałem prosto do domu. Po odstawieniu Carrery do garażu, już w progu usłyszałem, że ktoś jest na strzelnicy. Tak, miałem coś takiego u siebie w domu. Nie raz przesiadywałem tam godzinami, szukając planu doskonałego, aby każda akcja kończyła się powodzeniem. Wolnym krokiem wszedłem do pomieszczenia i zastałem swoją siostrę, Alice. Usłyszała mnie od razu. Odwróciła się i na jej twarzy zagościł promienny uśmiech.
- Jak minął dzień? - spytała ładując magazynek. - A raczej noc.... - mruknęła. Była czwarta nad ranem.
- A jak mógł minąć? Kilka strzelanin, włamanie się do komputera, rozwścieczona Rosalie, full service... - westchnąłem. Alice podeszła i przytuliła się do mnie.
- Chcesz postrzelać? - spytała beztrosko. Lubiła to. Była jedną z nielicznych kobiet, które uważały strzelnicę za swój dom. Co nie znaczy, że nigdy nie miała w ręku białej broni.
- Daj spokój... Nie mam siły. Poza tym...
- To ty daj spokój! Desert Eagle******! - krzyknęła wymachując mi bronią przed nosem. - Jest nowy. Carlisle mi kupił, chociaż prosiłam go, by tego nie robił. Wypróbuj. - powiedziała z uśmiechem. Westchnąłem i spojrzałem na tarczę. Zabrałem broń od Alice. Zapowiadał się bardzo miły poranek.

* - [link widoczny dla zalogowanych] - angielska świątynia.
** - [link widoczny dla zalogowanych] - włoski pistolet samopowtarzalny.
*** - [link widoczny dla zalogowanych] - jeden z najważniejszych gmachów operowych w Londynie.
**** - [link widoczny dla zalogowanych] - amerykański pistolet samopowtarzalny.
***** - [link widoczny dla zalogowanych] - jeden z ważniejszych banków Wielkiej Brytanii.
****** - [link widoczny dla zalogowanych] - amerykański pistolet na silny nabój rewolwerowy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ScaryMary dnia Nie 22:23, 01 Mar 2009, w całości zmieniany 7 razy
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Nie 18:59, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Jasper hakerem... Coraz lepiej!
W dziesiątej linijce od końca brakuje "w" na końcu pierwszego wyrazu.
Teraz kolej na Bellę... Ciekawa jestem co nie wyjdzie.
Myślę, że jak nie Ed to ktoś inny ją zabije...

WENA!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
host
Zły wampir



Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: nysa

PostWysłany: Nie 19:31, 01 Mar 2009 Powrót do góry

zapowiada sie fajnie. ciekawa historia, akcja, calkiem cos innego i swiezego na forum. jak na razie bardzo mi sie podoba, masz fajny, lekki styl. czyta sie fajnie i co najwazniejsze ta historia jest wciagajaca.
czekam na wiecej i rozwoj wydarzen
Weny
p.
host


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aletheia
Człowiek



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Łoże Emmetta

PostWysłany: Nie 21:38, 01 Mar 2009 Powrót do góry

ScaryMary napisał:
Zagotowało się we mnie ścisnąłem mocniej pistolet. I wtedy usłyszełm delikatne sutkanie damskich obcasów.

stukanie
ScaryMary napisał:
Na nogach miała niebotycznie obcasy, które swoją wyskością przeraziłyby niejedną modelkę.

wysokością
ScaryMary napisał:
Sięgnęła do kieszeni, a ja odruchowo siągnąłem po broń.

sięgnąłem
ScaryMary napisał:
O dziwo, kobieta puściła moją dłoń, a sama wyciągneła spod płaszcza srebrnego Colta****.

wyciągnęła
ScaryMary napisał:
Po drugie przejrzysz skrzynkę Smitha. - powiedziałem patrząć prosto w zielone oczy Jazza.

patrząc
ScaryMary napisał:
Wrócę tu za godzinę. - wiem, że zachowywałem sie w tej chwili jak pieprzona świnia, ale musiałem to wszystko rozwikłać.

się
***
W niektórych wyrazach brakuje polskich liter.
Pomysł ciekawy, na pewno oryginalny.
Fabuła pomału się rozkręca. Czekam na więcej.
Podoba mi się twój styl pisania jest bardzo przyjemny.
Życzę weny i czasu.
A.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ScaryMary
Dobry wampir



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.

PostWysłany: Nie 21:45, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Dziękuję Wam za wspaniałe opinie.
Przede wszystkim jednak chciałam podziękować Aletheii za to, że zwróciła mi uwagę na tak głupie i dziecinne błędy ;D

Trzeci rozdział planuję na jutro. Wszystkie niewyjaśnione sprawy powinno uzyskać rozwiązanie, ale oczywiście nie zaserwuję wszystkiego na talerzu ; P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin