FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Brzask [NZ][+18] Rozdział 10,11 - 26.06 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Vena
Wilkołak



Dołączył: 28 Lut 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Lubań

PostWysłany: Nie 15:48, 06 Gru 2009 Powrót do góry

No więc obiecywałam poprawę i oto ona! Jako, że rozdział 7 jest już dawno napisany, pozostało mi tylko go wkleić. Jest zdecydowanie dłuższy i ma w sobie więcej akcji.

Rodział 7 Beta : kasiek303

Napawałam się jeszcze trochę jego obecnością, gdy zadzwonił znienawidzony przeze mnie dzwonek. Już miałam odejść, gdy Edward podniósł moją dłoń do wysokości swojej twarzy, uśmiechnął się swoim najpiękniejszym uśmiechem i musnął wargami moje palce.

Przez chwilę zamarłam w błogim stanie. Odpowiedziałam mu pięknym uśmiechem.

Gdy tylko usiadłam koło Alice na chemii, usłyszałam jej podniecony szept. Męczyła mnie dobre pół lekcji, a pod koniec stwierdziła, że koniecznie musi mi pomóc z przyszykowaniem się na "randkę". Nie omieszkała także wspomnieć o tym Rose. Gdy szłam na stołówkę nie mogłam się od nich opędzić. Na domiar złego Emmett wywnioskował z ich pisków, co się stało. Zapowiadał się cudowny wieczór w rezydencji Cullenów.

- Hej. - Powitał mnie Edward, gdy siadłam do naszego stolika. Tym razem wrócił na swoje miejsce, na przeciwko, ale wyciągnął nieśmiało rękę, którą ujęłam w połowie stołu. - Co byś powiedziała na małą zmianę w jutrzejszych planach?
- Co dokładnie masz na myśli?
- Pomyślałem, że zamiast do miasta moglibyśmy wybrać się do jakiegoś spokojniejszego miejsca. Co byś powiedziała na rezerwat La Push?*
- La Push? Nie byłam tam jeszcze.
- Nie? To masz okazję. Piękna okolica. - Uśmiechnął się do mnie przebiegle. Byłam pewna, że coś planował. Mi także spokojna atmosfera była na rękę.

Nagle usłyszałam pełne złości fuknięcie. Gdy obejrzałam się aby zobaczyć, kto to, zauważyłam morderczy wzrok Kathleen. Na ten widok spojrzałam jej prosto w oczy i uśmiechnęłam się szeroko. Od czasu naszej "bójki" nie miała odwagi się do mnie zbliżyć. Nie zmieniało to jednak jej nastawienia do mojej osoby oraz zazdrości o Edwarda. Na prawdę śmieszna sprawa.

*********

- Kto to zrobił?! - Rozległ się pełen wściekłości głos Emmetta. Zauważyłam, że stoi przy swoim Jeepie, na parkingu.
- Co się stało? - Za chwilę zebrało się przy nim całe rodzeństwo. Rose zaczęła uspokajać Ema, a ja przyjrzałam się dokładniej.

Idealny wcześniej wóz miał spore wgłębienie w masce, a całą karoserię zdobiły wydrapane napisy pełne przekleństw i obraźliwych słów. Nie miałam wątpliwości, kto to zrobił.

- Choć, kotku. Wszystko się naprawi. Pamiętaj, że jesteśmy między ludźmi.
- Racja, Rose... - Westchnął i poszedł piechotą w stronę domu. Rosalie znała go na tyle dobrze, że wiedziała, że potrzeba mu teraz samotności i chwili na wyładowanie agresji. Jeśli chodzi o samochody, to jej mąż był lekko nadwrażliwy.
- Wiecie, kto to zrobił? - Spytała Alice.
- Kathleen. - Powiedziałam pewnym głosem.
- A miała jakiś powód?
- Jest strasznie zazdrosna o Edwarda i chyba jeszcze nie zapomniała o swojej kompromitacji.
- Na wszelki wypadek nie mów Emmettowi. Nie chcę, żeby go poniosło. - Poprosiła Rosalie.

Jednak nawet ten wypadek nie złamał zapału Alice, więc gdy przybyłyśmy do domu, natychmiast zaczęła przeglądać swoje kolekcje, tym razem z uwzględnieniem faktu, że wybieram się do rezerwatu. Zgodziła się także wybrać ze mną na polowanie. Moja obsesja na punkcie ciągłego przepełnienia jeszcze nie minęła. Rano wyszłam z domu w obcisłych, ciemnych jeansach od D&G, butach Adidasa, koszulce z H&M i stylowym żakiecie od Gucciego. Moja siostra nie potrafiła przemóc się i pozwolić mi wyjść z domu w czymś, co kosztowało poniżej 100 dolarów.

- Cześć. - Powitał mnie Edward, gdy podeszłam do jego wozu o umówionej godzinie.
- Hej. Słyszałeś, co wczoraj zrobiła Kathleen?
- Co? - Spytał zaniepokojony.
- Rozwaliła Emmettowi wóz.
- Co za.... - Nie dokończył. To dobrze, bo pewnie w tym miejscu znalazłoby się przekleństwo.
- Uznała, że lepiej się do mnie nie zbliżać, więc znalazła inny sposób na wkurzenie mnie. Tyle, że nie najlepiej jej to wyszło, bo to Emmetta ma teraz na karku. Oby tylko jej nie dorwał. - Zaśmiałam się złowieszczo.
- Powiedz mi coś więcej o swojej rodzinie. - Poprosił mnie Edward.
- Zanim się tu przeprowadziłam mieszkaliśmy wszyscy w Kansas. Carlisle był tam lekarzem w szpitalu, Esme konserwatorką zabytków. Gdy miałam cztery latka, rodzice zaadoptowali Rosalie i Jaspera. U nas każdy ma jakieś hobby. Ja czytam, Jasper prowadzi kronikę, interesuje się historią, Rosalie ma swój warsztat samochodowy, Esme kolekcjonuje antyki, a Emmett wozy. Moja kochana Ally jest specem od garderoby. Trochę dziwna z nas rodzina. - Zakończyłam dając Edwardowi do zrozumienia, że chcę, aby także coś powiedział.
- Ja mieszkam w Forks niemal od urodzenia. Miałem też siostrę, ale... zachorowała. Bardzo poważnie. Zmarła jakieś 4 lata temu.
- Och... - Tyle tylko udało mi się wydusić. Nie wiedziałam, że ten temat może okazać się tak nietrafiony.
- Tak bywa.
- Daleko jeszcze do La Push? - Próbowałam zmienić temat, aby odciągnąć rozmowę z tego toru.
- Niedaleko. Za chwilę będziemy. - Na jego twarz znów powrócił uwielbiany przeze mnie uśmiech. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko małemu spacerowi?
- Hmm... Czemu nie? - Wygięłam usta w uśmiechu.

Przy wyjściu z samochodu Edward podszedł szybko do moich drzwi i otworzył je przede mną. Byłam mile zaskoczona tym pokazem manier. Ujął moją rękę i prowadził przez jakiś czas w ciszy.

- Gdzie dokładnie idziemy?
- Na razie przed siebie.
- A potem? - Nie dałam się tak szybko spławić.
- Potem chciałbym ci coś pokazać.

Już chciałam coś powiedzieć, ale Edward położył palec na moich ustach.

Przez jakieś dwadzieścia minut rozmawialiśmy o zwykłych błahostkach. O życiu, szkole i ulubionych książkach. Gdy sytuacja tego wymagała, opowiadałam mu którąś z wymyślonych historyjek o życiu w Kansas. Tak na prawdę nigdy tam nie dorastałam, ale jakoś trzeba było wybrnąć z tej sytuacji.

- Usiądziemy na chwilę? - Spytał, gdy doszliśmy do jednego z pustych stolików piknikowych.
- A co, zmęczony? - Zaczęłam się naigrywać, ale Edward tylko pokręcił głową. Wyglądał na lekko spiętego, ale zdecydowanego i zadowolonego.
- Chciałbym ci coś... dać.
- Prezent? - Tyle zamieszania o jakiś podarunek? Czułam się lekko dotknięta.
- Coś w tym stylu. Musisz jednak zamknąć oczy.
- Dobrze... - Powiedziałam ostrożnie.

Na chwilę wszystko ucichło, ale po paru sekundach, pozbawiona możliwości patrzenia, dokładniej usłyszałam bicie jego serca. Było przyspieszone i coraz bliższe. Położył gorącą dłoń na moim ramieniu i zanim pomyślałam o czymkolwiek innym, jego wargi dotknęły moich. Czułam dokładnie przepływającą pod cienką skórą krew, ale byłam przepełniona i potrafiłam się kontrolować. Delikatnie, aby go nie uszkodzić, przyciągnęłam jego twarz do mojej. Chciałam jeszcze bardziej poczuć to cudowne ciepło rozchodzące się po moim ciele, gdy mnie dotykał. Edward zaczął jeszcze gwałtowniej wpijać się w moje usta, na wargach poczułam jego język. Owionęło mnie ciepło, bezpieczeństwo, radość. Emocji było tak dużo, że przeciętny człowiek by tego nie wytrzymał. Nasze języki walczyły ze sobą o dominację, a ja nawet nie udawałam, że potrzebuje oddychać. Gdy oderwał się ode mnie na chwilę, aby odsapnąć, spojrzałam w jego głębokie, błyszczące oczy. Był taki piękny! Wziął moją twarz w dłonie i delikatnie pocałował w czoło.

- To dla ciebie. - Uśmiechnął się wręczając mi niewielką, prostą kopertę. - Może trochę zbyt patetyczne, ale nie jest to coś, w czym mam doświadczenie.

Wyciągnęłam złożoną na cztery kartkę pokrytą piękną kaligrafią. Był to wiersz.

Obudziłaś we mnie
Serce zakłamane.
Wyczytałaś z duszy
Wersy zapisane
Otworzyłaś oczy
Kłamstwem zaślepione
Wyleczyłaś wreszcie
Sumienie zranione
Dałaś mi siebie,
Ja ciebie zabrałem.
I choćbym był daleko,
Pamiętaj, że zostałem.

- Piękny. - Szepnęłam nie mogąc znaleźć innych słów.
- Widzisz, niedawno uświadomiłem sobie, że chyba się zakochuję. To takie dziwne... Inne.
- Wspaniałe. - Dokończyłam.

Teraz rozumieliśmy się bez słów. Jeszcze raz nasze usta złączyły się w jedno rozpoczynając swój pełen pasji taniec. Czułam się tak, jakbym na prawdę długo go znała. Był mi potrzebny. Jak powietrze... jak krew. Miałam ochotę nigdy nie wypuszczać go z ramion. Jak w amoku szłam z powrotem do samochodu, prowadzona przez mężczyznę, któremu całkowicie ufałam.


*********
(Dwa miesiące później)

Tak, kochałam Edwarda Masena swoją wielką, niewytłumaczalną, wampirzą miłością. On także okazywał mi uczucia niemal na każdym kroku, w każdym delikatnym dotknięciu, każdym czułym słówkiem. Teraz zrozumiałam, dlaczego Alice i Rosalie były zawsze takie pełne entuzjazmu, lub zaniepokojone, gdy ich partnerzy byli na dłuższym polowaniu. Ja czułam się uzależniona od Edwarda i ani całe weekendy, ani czas w szkole, jaki spędzaliśmy razem, już mi nie wystarczał. Bałam się też, że Edward w końcu zacznie się dopytywać o jedną z moich anomalii, bądź, co gorsza, odkryje prawdę

- Hej, kochanie. - Przywitał mnie, gdy zapukałam do drzwi jego domu w sobotni poranek.
- Witaj. Co dziś robimy? - Edward zawsze mówił mi o swoim planie dopiero w dniu wyjazdu.
- Co powiesz na wizytę w La Push?

Przytaknęłam zadowolona. Nie byliśmy tam od czasu naszego pierwszego pocałunku. Byłam pewna, że dziś także zdarzy się coś przełomowego.

- Coś dużo dziś milczysz. - Zauważył Edward, gdy przechadzaliśmy się między drzewami. Ścisnął moją rękę, aby przywrócić mnie do teraźniejszości.
- Zastanawiam się nad tym... Nad nami. Tyle się zmieniło od czasu, gdy byliśmy tu po raz pierwszy.
- Tak, Bello.
- Edwardzie... - Zaczęłam. Poczułam, że dziś to do mnie należy wykonanie przełomowego kroku.
- Tak?
- Kocham cię. - wyznałam patrząc mu prosto w oczy.
- Ja ciebie też. Od kiedy cię poznałem, czułem, że kiedyś będziesz moja. - Powiedział i przytulił mnie mocno. W jego ramionach czułam się jak mała dziewczynka.
- Mogę o coś spytać?
- Oczywiście.
- Kim jesteś?

Nagle zamarłam w przerażeniu. Czyli jednak zauważył, że jestem inna. Postanowiłam jednak wymigać się od odpowiedzi.

- Twoją Bellą.
- Ehh... Masz rację. - Westchnął. Był taki domyślny... Poczuł, że nie odpowiem na jego pytanie. Przynajmniej nie teraz.

W mojej kieszeni zadzwonił telefon, więc wyciągnęłam go w ludzkim tempie i odebrałam.

- Tak?
- Bella? - Odezwał się głos Carlisle'a.
- To ja.
- Mogłabyś w miarę szybko wrócić do domu?
- Oczywiście. Coś się stało?
- Dostaliśmy zaproszenie na pogrzeb Alethi. Tak, jak podejrzewałem, uporanie się z tym wszystkim zajęło im dużo czasu.
- Postaram się wrócić jak najszybciej. - Obiecałam i zakończyłam połączenie.

- Coś się stało? - Spytał zaniepokojony Edward.
- Muszę wracać. Wkrótce odbędzie się pogrzeb Alethi.
- Rozumiem. Ile cię nie będzie? - Posmutniał trochę.
- Podejrzewam, że jakieś pięć dni. Do Kansas jest daleko, ale jak Alice się postara to naprawdę szybko wyjdzie.

******

Pożegnanie z Edwardem było najgorsze. Wiedziałam, że to tylko parę dni, ledwie chwila, ale i tak nie mogłam powstrzymać smutku.

Gdy dotarliśmy do Kansas poszłam uściskać Marthę i Nephasis. Obie były moimi przyjaciółkami, ale nie tak bliskimi jak ich siostra. Los potrafi być okrutny. Na pogrzeb przyjechało wiele wampirów, także tych, którzy nie byli wegetarianami. Śmierć wampira była rzadkością i smuciła wszystkich z nas, którzy nie byli bezdusznymi potworami. W trakcie ceremonii cały smutek powrócił, ale nie było przy mnie Edwarda, który ukoiłby mój ból.

Ostatni dzień był czasem pożegnań. Wszyscy byli w lepszych humorach, cały smutek wylał już się z nas w bezgłośnym szlochu. Siostry dziękowały nam za przybycie, dały mi też album ze zdjęciami Alethii. Bardzo miło z ich strony.

- Bello! - Usłyszałam przerażony głos Alice, gdy miałyśmy właśnie pakować bagaże.

Podbiegła do mnie w mgnieniu oka i wyciągnęła rękę.

Zamarłam.


_____
* W moim FF nie ma wilkołaków ( a przynajmniej na razie ich nie planuje) La Push jest terenem neutralnym.


I jak? I jak?

Vena :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kebi
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Gru 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z miejsca w którym szczęście jest codziennością

PostWysłany: Nie 18:14, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Ha ha! Pierwsza! :)
A teraz do rzeczy:
Kocham to opowiadanie! To jak Edward ją pocałował a potem dał jej wiersz.... cudne! Normalnie wbiło mnie w fotel Rolling eyes Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Tylko błagam nie kończ w takich momentach bo po prostu umrę z ciekawości!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kebi dnia Nie 18:17, 06 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Nie 18:46, 06 Gru 2009 Powrót do góry

hm, ciekawi mnie co zobaczyła Alice... no ale do rzeczy i nie od tyłu...

ponudzę trochę, że mało opisów u akcja trochę szybka... a do tego... :

Cytat:
Emocji było tak dużo, że przeciętny człowiek by tego nie wytrzymał

znaczy Edward nie wytrzymał i nie żyje ? wytrzymał, wytrzymał, bo ludzie są dość wytrzymali Smile

ale poza tym podoba mi się akcja z pogrzebem... chciałabym tylko wiedzieć jaki ciąg dalszy będzie no i oczywiście nie byłabym niezadowolona, gdyby pojawił się jakiś opis... bo pogrzeb ruszył Bellę... a tu pusto na ten temat...

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kebi
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Gru 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z miejsca w którym szczęście jest codziennością

PostWysłany: Sob 21:39, 02 Sty 2010 Powrót do góry

Vena napisał:
Witam. Tak, postanowiłam dokończyć Brzask, ponieważ zdecydowałam się na to, jak go rozwinąć.

Będę dodawać po 2, jeśli nie będą za długie, i w małych odstępach czasowych. Przepraszam bardzo za zaniedbanie tego FF, ale zapewniam, że tym razem na 100% dociągnę go do końca.



Nie wiem jak inni ale ja czekam czekam i nie mogę się doczekać.
Ostatni rozdział został dodany 06.12.09 a dziś jest 02.01.10. Czy to jest mały odstęp czasowy? Mam nadzieję że dokończysz ten FF a jeśli nie to bądź łaskawa powiadomić o tym swoich czytelników.


Pozdrawiam

Kebi


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vena
Wilkołak



Dołączył: 28 Lut 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Lubań

PostWysłany: Pon 21:19, 11 Sty 2010 Powrót do góry

Niestety, jedyne co mogę zrobić to przeprosić Was za takie długie oczekiwanie! To taka moja przypadłość, że potrafię bardzo długo omijać to forum z daleka, ale skoro obiecałam, to obietnicy dotrzymam. Oto rozdział 8, dosyć przełomowy ^^

Rozdział 8

Beta: kasiek303

Alice miała wizję. Przez chwilę nie mogłam do końca zrozumieć, o co chodzi, ale po chwili wszystko stało się jasne. Edward był sam na jednej z polan rezerwatu La Push. Nie miałam pojęcia, co tam robi, jednak to nie miało znaczenia. Po chwili zza drzew wyłoniły się dwa wampiry. Zbliżały się do niego!

W oczach napastników płonął szkarłatny ogień...

- Kiedy?! – Spytałam, ledwo nad sobą panując.
- Wkrótce. Nie wiem dokładnie. - Szepnęła Alice.
- Muszę coś z tym zrobić... – Zaczęłam, ale siostra mi przerwała.
- Za chwilę mamy samolot! Polecimy razem, zdążymy. – Starała się mnie uspokoić, ale ja już jej nie słuchałam.

Teraz liczyło się tylko zawrotne tempo, z jakim pokonywałam kolejne kilometry. Jak mogłam być taka głupia i zostawić Edwarda samego? Dlaczego właśnie teraz? Dlaczego on? Pełno pytań kłębiło mi się w głowie. Wierzyłam, że zdążę na czas. Napastnicy nie byli problemem. Poczułam, jak jad napływa mi do ust, gdy pomyślałam, co zrobię komuś, kto zagraża życiu mojego chłopaka. Niemal czułam w palcach, jak rozrywam marmurowe ciała wampirów, aby je potem spalić. Nie wiedziałam tylko, jak zareaguje Edward. Nie był taki głupi, aby potem chcieć się ze mną zadawać, ale jego życie było najważniejsze. Furia i złość, jakie szalały w moim umyśle, pozwalały mi osiągnąć jeszcze większą prędkość.

Im bliżej byłam celu, tym bardziej wzrastał mój niepokój. Nie słyszałam żadnego dźwięku, nic nie czułam. Może przybyłam za wcześnie? Albo pomyliłam miejsca?

Krew. Ten zapach dobiegł mnie jako pierwszy. Od razu rozpoznałam znajomą nutkę... To była JEGO krew!

Dotarłam do miejsca, które objawiło się Alice i zamarłam. Czułam tu nie tylko niknącą już woń chłopaka, ale także pięciu innych wampirów. Wszystko wyglądało jak po walce. Czyżby ktoś przyszedł mu na pomoc?

Nie, to chyba nie to. Nie mogłam odnaleźć więcej jego śladów. Trop nagle się urywał. W pobliżu nie było ciała....

Rozpacz targnęła każdym kawałkiem mojego ciała. Byłam jednak zbyt zdesperowana i pełna bezsensownej nadziei, aby ugiąć się pod ciężarem bólu. Poderwałam się nagle, gdy podeszła do mnie Alice. Gdy od nich odłączyłam miała kolejną wizję.

To było to samo miejsce, ta sama sceneria, ale... Z jedną różnicą. Gdzieś z boku leżało porzucone ciało Edwarda. Bezwładne, pogruchotane... Niczym marionetka, której ktoś odciął sznurki. Moje martwe serce szarpnęło się w agonii. Alice kontynuowała pokazywanie mi wizji. Z dwóch odległych krańców polanki słychać było warczenie. Zdołałam jednak uchwycić tylko sylwetki dwóch wampirów, pewnie napastników. Wszystko znikło.

- Nie! – Krzyknęłam, nie mogąc w to uwierzyć. - Muszę ich odnaleźć! On nie może być martwy!
- Bello... - Zaczęła Alice.
- Nie! - powtórzyłam. - Tu nadal są tropy!

Zostawiłam ją wstrząśniętą i pobiegłam za nieznajomym zapachem. Zanosiłam się bezgłośnym szlochem i czułam, jak moje martwe serce na nowo umiera. Wiedziałam, że tak będzie, gdy przywiążę się do tak kruchej, ludzkiej osoby. Byłam głupia, bezgranicznie głupia. Zaangażowałam się w ten związek, bo go kochałam. Ale, co to dało? Zraniłam tylko samą siebie i prawdopodobnie zabiłam Edwarda. Przecież, gdyby wtedy się ze mną tu nie wybrał, to pewnie nie przyszedł by tu dziś... A wtedy... Nie mogłam dokończyć, nawet w myślach.

Byłam już daleko poza rezerwatem, gdy zobaczyłam ślad po ogniu. Po zapachu poznałam, że zabito tu dwoje wampirów. Skoro tak, to gdzie była reszta?

Po chwili przestałam zadawać sobie te bezsensowne pytania. Prawda przygniotła mnie do ziemi i wbijała się w serce, raniąc je niczym miliony szklanych odłamków.

Edward nie żyje... Mój Edward...

- Bello? – Koło mnie pojawiła się Alice, tym razem z Rose. – Bello, wracajmy do domu.
- Nie chcę... Zabijcie mnie! – Zawołałam wiedząc, że proszę wbrew sobie. W pierwszym szoku to była jednak moja jedyna myśl.
- Nie możemy, Bello. – Odezwała się smutno Rosalie. – Nie cofniesz już czasu. Musisz dalej żyć, zapomnieć.
- Jak mam zapomnieć, skoro umarłam na nowo?
- Nie umarłaś siostro. – Powiedziała Alice.
- Nie, Ally. – Zaśmiałam się, niczym wariatka. – Przy nim czułam, że jednak żyję, nie tylko egzystuję. Teraz znów jestem martwa.
- Jak my wszyscy.
- A co mnie to obchodzi?! Ty masz Jaspera, Rose ma Emmetta, a Esme Carlisle’a. Co WY możecie na ten temat wiedzieć?! – Wybuchłam, niewiele nad sobą panując.
- Proszę cię, Bello. Chodźmy do domu. – Powtórzyła Alice. – On nie chciałby, abyś tak cierpiała.
- Swojej śmierci też nie chciał. – Szepnęłam, ale dałam się poprowadzić.

Gdy biegłyśmy, niewiele myślałam. Czułam tylko ziemię pod stopami i wielką pustkę w miejscu, gdzie kiedyś było serce.

Ile bólu może przetrwać wampir? Czy jest na tym świecie coś gorszego od bólu przemiany? Jeśli nie, to na pewno z niego odeszłam.

*****
(Dwa lata później)

Kolejne dni, miesiące... Każda sekunda mojej bolesnej egzystencji.

Cztery miesiące – to była sprawiedliwa cena za ból, który mnie otaczał.

Cztery miesiące życia. Takiego prawdziwego, z uczuciem, że moje dawno zamarznięte serce znów ożyło. Pełne miłości, bezpieczeństwa i braku poczucia swojej wielkiej siły i niedostępności. Przy nim byłam niczym bezbronna dziewczynka. BYŁAM. To dobre słowo.

Mimo wszystko staram się jednak jakoś funkcjonować. Muszę wynagrodzić rodzinie to, co przeze mnie przeszli. Tydzień po tamtych wydarzeniach wyprowadziliśmy się z Forks. Tak naprawdę, to tylko ja tego chciałam, ale Esme nie miała zamiaru rozdzielać rodziny. Musieli także znosić moje napady szlochu, gdy tylko zobaczyłam u kogoś zielone oczy... podobną brodę... albo ten ktoś miał imię zaczynające się na E.

- Bello! – Przywołał mnie do porządku Carlisle. – Minęło już tyle czasu... Nie mogłabyś w końcu wrócić do teraźniejszości? Nie chcesz chodzić z innymi do szkoły, nie odrywasz się od swoich książek. Nawet nie wiesz jak nas wszystkich ranisz. W szczególności Esme.

Carlisle prawie nigdy nam niczego nie wypominał, jednak wiedziałam, że ból w oczach Esme, gdy patrzyła na mnie, doprowadzał go niemal do depresji. Byłam okropna dla nich wszystkich.

- Wiesz, że tego nie chcę.
- Tak, zdaję sobie z tego sprawę. Wszyscy mamy niekiedy ciężkie przeżycia. Ty jednak jesteś mocno zraniona i nie dajesz się tym ranom zagoić. W końcu wpędzisz się w jeszcze gorszy stan. Wybierz się jutro do szkoły razem z rodzeństwem, proszę.

Nie mogłam wiecznie się opierać, tak więc następnego ranka wsiadłam do czerwonego kabrioletu Rose, zastanawiając się, jak będę się czuła między ludźmi. Pewnie miałam to przepłacić kolejną porcją bólu, ale chciałam być mocna. Skoro straciłam swoje schronienie, musiałam w końcu sama zacząć się bronić.

- Cześć! – Zagadała do mnie nieśmiało dziewczyna, z którą usiadłam na historii. – Jestem Angela.
- Bella. – Mruknęłam niechętnie. Musiało to ją zniechęcić, bo już więcej się do mnie nie odezwała.

Mimo, że pewnie była bardzo miłą osobą, znienawidziłam ją niemal po pierwszym spojrzeniu. Miała zielone oczy... Sam ich widok wprawiał mnie w niebezpieczne dreszcze. Choć nie wiem jakbym starała się zapomnieć, pewne rzeczy nadal wywoływały u mnie niechciane reakcje.

Ja, Alice i Rosalie byłyśmy nowymi gwiazdami w liceum. Chłopcy zachwycali się figurą Rose, słodkością Ally i moją niedostępnością. Mieli jednak pecha, bo dwie z nas były zajęte, a trzecia nie miała zamiaru odzywać się do jakiegokolwiek człowieka, szczególnie płci męskiej.

Tak właśnie płynęły moje dni. Byłam ukryta w skorupie, która oddzielała mnie od świata. Poza nią odgrywałam przedstawienie, aby nie ranić najbliższych. Zauważyłam jednak, że mój stan zaczął się poprawiać. Byłam zdolna częściej rozmawiać z innymi, nie siedziałam już pół dnia w zamknięciu. Ten stan niezmiernie cieszył Esme, jednak nie wiedziała ona, że jedyna poprawa, jaka zaszła, to taka, że potrafiłam lepiej odgrywać moją rolę. Praktyka czyni mistrza. Nie mogłam bowiem naprawić mojego wnętrza, mojej duszy. Na co dzień jeździłam z Alice na zakupy, przesiadywałam w warsztacie Rose, przyglądając się jej pracy, a nawet niekiedy pozwalałam się sprowokować do bójki Emmettowi. Nasze potyczki zawsze pozwalały mi się wyżyć.

Niemal wracałam do normalności.
Los nie był jednak zbyt łaskawy. Jednego z tych lepszych dni przeglądałam stare dokumenty z kroniki Jaspera. Przerzucałam palcami kartki, co chwila zatrzymując się na ciekawszej informacji. W pewnym momencie z pomiędzy stron wypadła mała karteczka, chyba wycinek z gazety. Przyjrzałam się jej dokładniej i w tym momencie znów popadłam w rozpacz. To było ogłoszenie śmierci Edwarda i jego pogrzebu, na którym nie byłam.

Jak najszybciej zamknęłam księgę i popędziłam do siebie. Wzięłam do ręki kartkę z wierszem, którego nie czytałam już od dawna, bo zawsze przywoływał bolesne wspomnienia. Jego piękną twarz wykrzywioną w uwielbianym przeze mnie uśmiechu, głębokie, zielone oczy patrzące na mnie z miłością, muskularne ramiona, którymi obejmował mnie po raz pierwszy po śmierci Alethii, pełne usta, które w zetknięciu z moimi wywoływały falę ognia przechodzącą przez moje marmurowe ciało... Każde słowo, jakie do mnie powiedział, każdy moment, gdy się śmiał. Nasze pierwsze spotkanie... Pierwsza rozmowa... Dzień, w którym obejmował mnie w stołówce, wspólne zakupy, pocałunek w La Push. Ostatnie spotkanie, podczas którego nie zdawałam sobie sprawy, że oto kończy się moje szczęście. Potworna wizja Alice, morderczy pęd w stronę Forks... Potem bezsilne poszukiwanie i wreszcie kolejny obraz z głowy Ally. Krew, jego sponiewierane ciało, twarz wykrzywiona bólem...

Rozprostowałam kartkę i zaczęłam czytać.

Obudziłaś we mnie
Serce zakłamane.

Moje serce umarło po raz drugi Edwardzie. Zasnęło i nic już go więcej nie zbudzi. Dałeś mi cztery miesiące życia w mojej wieczności. Tylko tyle i nic więcej. Mój ból to cena, jaką przyszło mi zapłacić.


Wyczytałaś z duszy
Wersy zapisane

Duszy już nie mam. Oddałam ją tobie. Teraz jest gdzieś pewnie, rozsiana po świecie w tak małych kawałkach, że nic, oprócz ciebie, ich nie scali. Czuję każdy z nich. Wszystkie widzą ciebie. Żywego, roześmianego.

Otworzyłaś oczy
Kłamstwem zaślepione

Moje oczy już nie widzą. One tylko patrzą. Na ciemność, zakłamanie. Na pantomimę, jaką codziennie odstawiam przed rodziną. Nie dane jest im ujrzeć jasność. Ona odeszła razem z tobą. Gdy cię spotkałam, w moim życiu nastał brzask. Odszedłeś, a tuż po pierwszym promieniu słońca nastała noc.

Wyleczyłaś wreszcie
Sumienie zranione

Ciągle pytam siebie: Dlaczego byłam taka głupia? Zostawiłam cię w swojej bezmyślności. Nie zdawałam sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Teraz moje sumienie krwawi, choć nie ma już czym. To wszystko była moja wina. Mogłam dać sobie spokój, nie mieszać się w to wszystko. Żyłbyś teraz spokojnie, szczęśliwy, z dziewczyną przy boku.

Dałaś mi siebie,
Ja ciebie zabrałem.

Tak, Edwardzie. Zabrałeś ze sobą tą najważniejszą część mojej osoby. Gdy o tym pomyślę, czuję ziejącą pustkę. Prawda boli znacznie bardziej niż kłamstwo.

I choćbym był daleko,
Pamiętaj, że zostałem.

Jesteś daleko... Tam, dokąd za tobą nie pójdę. Zostałeś jednak w każdej bolesnej ranie, która zdobi moje martwe serce. Zostaniesz tam na wieki.

Znów zaniosłam się szlochem nie mogąc już więcej tłumić uczuć... Gdzieś z dołu zaczęła lecieć piosenka Metallici, Nothing Else Matters*.

So close, no matter how far
Couldn’t be much more from the heart
Forever trust in who we are
And nothing else matters.

Te słowa jeszcze bardziej przypominały mi o Edwardzie. Nasze serca były blisko siebie. Oba były martwe. Kiedyś też wierzyłam w to, kim jestem. Był tylko on i nic więcej się nie liczyło.

Trust i seek, and I find in you.
Everyday for us something new.
Open mind for a different view
And nothing else matters…

To była prawda. Znalazłam w nim oparcie, zaufanie. Każdego dnia pokazywał mi na nowo życie i piękno tego świata. Dla niego się otworzyłam.

Ale on umarł. Zabrał ze sobą najważniejszą część mojego świata, mojego jestestwa. Byłam teraz tylko pustą skorupą, imitacją dawnej Belli. Nikt nie mógł temu zaradzić.

Spędziłam na rozmyślaniach niemal całą noc. Rankiem, gdy wzeszło słońce, byłam w stanie wybrać się z Alice na polowanie.

Pęd zawsze mnie uspokajał. W ciągu ostatnich dwóch lat, Alice nauczyła się zachowywać milczenie w moim towarzystwie. Od tego czasu znacznie łatwiej było nam ze sobą przebywać.


- Słyszysz to? - Spytała przestraszonym głosem Alice, zatrzymując się raptownie.
- Co? - powiedziałam w roztargnieniu.
- Ktoś tu jest. Wampiry. - Szepnęła. - Nie widzę ich.

Spojrzałam w kierunku, z którego dobiegł mnie cichy szelest. Musiałam jednak zwariować. Zbyt długo roztrząsałam to co się stało...
Zielone oczy....


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pon 23:10, 11 Sty 2010 Powrót do góry

no cóż...
zaskoczyłaś mnie wizją Alice... myslałam, że moje marzenie kilku ostatnich raz po raz kolejny spełniono (po raz pierwszy zrobiła to Agnes_scorpio w Brudnym Świecie) - otóż miałam ochotę na śmierć głownego bohatera... i zaserwowałaś nam ją w całkiem ciekawej odsłonie...
masz u mnie minus za kiepsko opisany ból Belli - to fakt, ale wszystko do uzupełnienia...

i nagle na koniec rozdziału odkrywamy zielone oczy u wampira(?) ... no nie bardzo... chociaż może twoje wampiry są jakieś inne... nie wiem... mam nadzieje, że odpowiesz mi na pytanie, którego nie zadałam, a samo się nasuwa Wink

jak dla mnie rozdział bardzo dynamiczny i rozwojowy - wiele wniósł, ale nie mów, że to koniec ff'a... szkoda by było :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Paramox22
Zły wampir



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD

PostWysłany: Nie 13:12, 17 Sty 2010 Powrót do góry

Ja wcześniej tego opowiadania nie czytałam. Wcześniej czytałam opowiadania o podobnej tematyce, ale wykonanie nigdy do mnie nie przemawiało i po paru rozdziałach przestawałam czytać. Dotrwałam do końca, więc zostawię po sobie ślad.

Dobrze, że oderwałaś się trochę od kanonu postaci. Dzięki temu akcja jest ciekawsza i mamy szansę na to, aby ich uczucie wykwitło. To co mnie przekonało to Edward. Gdyby nie był uparty, nie doszłoby do spotkania. Gdyby nie powiedział swoich obserwacji na temat Belli, ona odwróciłaby się od niego, nie rozmyślając na swój temat. Zaskoczyłaś mnie śmiercią jednego z głównych bohaterów. Nie sądziłam, że to zrobisz. Opowiadanie jest interesujące, ale mam złe przeczucie, że Edward jest wampirem. Kiedy czytałam końcówkę ostatniego rozdziału, myślałam sobie: "tylko niech to nie będzie on'. Wolę Bellę jako człowieka, ale odmiana jest potrzebna, więc na pewno tu jeszcze wrócę.
Pozdrawiam,
paramox


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bella256
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Sty 2010
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Titi-TuTa

PostWysłany: Wto 20:17, 26 Sty 2010 Powrót do góry

A więc:

Musisz mi wybaczyć, czuwam na tym fanficku już od baaaaaaaaaardzo dawna, ale dopiero dziś zdecydowałam się założyć tu konto xD
"Brzask" to mój ulubiony fanfiction to jest po prostu GENIALNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jestem ciekawa o co chodzi z tymi zielonymi oczyma :)
Nie każ długo czekać na następne rozdziały, proszę!!!!!!!!!! Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bella256 dnia Czw 19:25, 15 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Vicki
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pią 11:40, 29 Sty 2010 Powrót do góry

Musze powiedzieć że to chyba najlepszy ff jaki czytałam Very Happy
Chodzisz już wcześniej czytałam historie , w których Bella
i Edward umierają to i tak mnie tu zaskoczyłaś.
Na początku wszytko pięknie ładnie , ale potem śmierć , smutek
i na koniec para zielonych oczu (ale zielone oczu u wampira? no chyba że
on nie jest wampirem bo ja już się w tym zgubiłam )

No ale czekam na dalszy ciąg bo mam nadzieje że w takim momencie nie skończysz no... weny życzę ; pp

pozdrawiam Vicki Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
LoveEdward:*
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Gru 2009
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 16:52, 13 Lut 2010 Powrót do góry

Właśnie nigdy jeszcze nie było żeby jeden z głównych bohaterów zmarł.A tu szok jak czytałam Brzask to myślałam,że Bella zdąży na czas a tu niespodzianka.I to mi się w twoim opowiadaniu podoba ciekawe jak dalej rozegrasz akcje z tymi zielonymi oczami:D Jestem jak najbardziej z Tobą mam nadzieje,że szybko napiszesz bo strasznie mnie ciekawość zżera:D

__________

"'- A to dopiero - mruknął Edward. - Lew zakochał się w jagnięciu.
- Biedne głupie jagnię - westchnęłam.
- Chory na umyśle lew masochista."


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
maraa17
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Sob 20:46, 13 Lut 2010 Powrót do góry

Świetny ff !!! Jeden z moich ulubionych. Lekko i płynnie się czyta. Naprawde kawał dobrej roboty. Ciekawy pomysł. Na początku akcja podobna do Zmierzchu tylko, że to Bella jest wampirem, a Edward człowiekiem. Później coś innego, ale fajnie wyszło. Najgorsza dla mnie była śmierć Edwarda.

Prosze powiedź, że on żyje.

Coś mi mówi, że on ocalał, a raczej ktoś go uratował i teraz jest wampirem.

Ale co na to Bella? Jak się potoczą jej dalsze losy?

Nie trzymaj mnie dłużej w niepewności.
Czekam na kolejny rozdział. Oby pojawił się szybko :)

POzdrawiam i WENY życze Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bella*swan*cullen
Nowonarodzony



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 9:05, 18 Lut 2010 Powrót do góry

Ja czytałam to jak było i musze powiedzieć, że jestem bardzo ciekawa dalszego ciągu :)...
Nie będę się tu wypowiadać na temat tego co już czytałam bo są nowi czytelnicy, ale z niecierpliwość czekam na następny rozdział...
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Girl-vampire
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Lut 2010
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 16:57, 20 Lut 2010 Powrót do góry

No To Ten tego...
Boskie to jest po prostu ....
Części dalszych już wyczekuje...
Intrygują mnie te "zielone oczy"

Weny życzę ... Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vena
Wilkołak



Dołączył: 28 Lut 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Lubań

PostWysłany: Pią 18:38, 12 Mar 2010 Powrót do góry

No więc oto znów jestem ^^ Wiem, zawodzę wszystkich ;/ Niestety jestem na tyle fatalna, że nie umiem temu zaradzić :( Jedyne, co mogę zrobić to korzystać z weny, kiedy nadejdzie i takim to sposobem chciałam zaprezentować rozdział 9 ;]

Rozdział 9

Stałam w osłupieniu, próbując przetworzyć w jakiś sposób informacje, jakie do mnie docierały. Byłam głucha na wszelkie inne bodźce, ponieważ przyciągała mnie urzekająca, szmaragdowa barwa… Ale czy to możliwe? Pomimo, że wampiry mają świetny wzrok, przetarłam oczy i przyjrzałam się dokładniej.

Myliłam się, co do ich koloru. Nie były zielone, tylko bursztynowe. Tak naprawdę to chyba uroiłam sobie ich wygląd, wpatrując się w twarz, jakiej nie dane mi było oglądać przez ostatnie dwa lata. Rozpoznałabym go nawet po całym wieku rozłąki. Jego twarz była tak znajoma, tak upragniona i niewyobrażalnie piękna, że nie mogłabym jej nie zauważyć. Jednak przeżyłam lekki szok, widząc Edwarda. Był teraz wampirem. Potężnym, silnym, niepowstrzymanym. Błądziłam wzrokiem po jego sylwetce, tęsknie wyszukując jakichkolwiek podobieństw. Zauważyłam idealnie zarysowany nos, piękne usta, kasztanowe włosy... Brakowało tylko oczu – najważniejszej chyba części jego wizerunku. Nie mogłam zrozumieć tylko, jakim cudem przede mną stoi i dlaczego nie jest już człowiekiem. Chciałam w końcu rzucić mu się w ramiona, być blisko, ale coś w jego wzroku mnie powstrzymało. Wyglądał na... złego, niemal wściekłego.

- Witaj, Bello – odezwał się głębokim barytonem, który pieścił moje uszy. Nie było jednak zbyt wiele uprzejmości w jego głosie. Miał w sobie nieuzasadnioną ostrość i chłód. Wobec takiej postawy chciałam zachować się podobnie, ale mój umysł działał przeciwko mnie.
- Edwardzie... Co się działo? Gdzie byłeś? Dwa lata... – zaczęłam chaotycznie.
- Gdzie JA byłem? – spytał z niedowierzaniem.

Patrzyłam na mężczyznę moich marzeń i szeroko otwartą buzią, nie wiedząc, co powiedzieć. Nie pojmowałam jego zachowania, ani sposobu, w jaki się do mnie odnosił. Wyglądał, jakby nie zależało mu na dalszej rozmowie, przynajmniej do czasu gdy nie odpowiem na jego pytanie.

- Ekhm... Widzę, że powstały pewne... komplikacje. Może przeniesiemy się w jakieś odpowiedniejsze miejsce? – spytał w końcu stojący koło Edwarda wampir. – Victoria tak długo siedzi sama.
- Komplikacje, Laurent? – zaśmiał się w odpowiedzi.- Ale masz rację, mała zacznie się wkrótce nudzić.

Oboje zachowywali się całkowicie dziwnie, traktując mnie i Alice jak powietrze. Nie wiedziałam, co powiedzieć, ale wkrótce zdecydowałam, że trzeba w końcu podjąć jakąś decyzję.

- Jakie inne miejsce? – spytałam odważnie.
- Idźcie naszym tropem. – Edward był całkowicie nieskory do wyjaśnień. Nawet nie miał ochoty spojrzeć mi w oczy.
- Coś się stanie, gdy za nimi pójdziemy? – spytałam szeptem Alice, gdy dwójka wampirów popędziła przodem.
- Nie wiem, zupełnie nic nie widzę. Tak jak przy wizji z Edwardem... – Była zaniepokojona. – Wydaje mi się jednak, że nic nam nie zrobią.

Pokiwałam tylko głową i ruszyłam za nią. Wciąż zachodziłam w głowę, o co tak naprawdę chodzi. Dlaczego Edward zachowywał się tak, jakbym to ja coś zrobiła?

- Jak myślisz, co tak naprawdę się stało? – Spytałam Alice.
- Nie mam najmniejszego pojęcia. Ten chłopak... Wampir... Jest strasznie zdystansowany.
- A co jeśli... – Teraz, po upewnieniu się, że mój ukochany żyje, nie mogłam dopuścić do siebie tej myśli. – Co jeśli on już sobie ułożył życie? Jest przecież ta Victoria. Może to dlatego jest taki oschły? Chce dać mi do zrozumienia, że u niego nie ma już dla mnie miejsca.
- Dlaczego tak myślisz?
- To jak wytłumaczysz jego zachowanie? – Moja siostra milczała. – No właśnie. Dzisiejsze spotkanie to jedna wielka pomyłka. Miał dwa lata, żeby wrócić. Nie mam prawa ładować się do jego świata.

Jednego byłam pewna. To nie był już mój chłopak. Stał się zimny, cyniczny i ironiczny. Nie mogłam się w nim dopatrzyć wcześniejszego ciepła i miłości, jaką mnie obdarzał. Zupełnie jakby wraz z człowieczeństwem umarło w nim uczucie. Chciałam, żeby ten bieg wreszcie się zakończył, bo miałam tyle pytań... I tyle wątpliwości.

- Jesteśmy – odezwał się w końcu wampir nazwany Laurentem. – Victorio!

Zza dużych, dębowych drzwi wybiegła mała wampirzyca i uściskała swoich współlokatorów. Przyjrzałam się jej dokładniej. Miała króciutkie, nastroszone włosy, o wściekle różowej barwie i wydawała się być prawdziwym wulkanem energii. Odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej nie była jego partnerką.

- Mamy gości? – spytała z zaciekawieniem.
- Tak, to ee.... Znajoma. Wejdźmy do środka, tam porozmawiamy. – Powiedział Laurent, na chwilę gubiąc się w swojej wypowiedzi i zaprosił nas gestem do środka. Trzymałam się bardzo blisko Alice, która przez dotyk przekazywała mi swoje myśli. Nadal nie wiedziała, co nas czeka.

- Mogę porozmawiać z Bellą na osobności? – spytał Edward, gdy wszyscy weszliśmy do salonu.
- Oczywiście – odezwali się niemal jednocześnie Ally i drugi wampir. Ja tylko pokiwałam głową.

Dom był naprawdę sporych rozmiarów, więc pokonanie drogi od salonu do pokoju zajęło nam trochę czasu, ponieważ żadne z nas nie paliło się do biegu. Wnętrze robiło duże wrażenie. Coś było w nim jednak nie tak… Nie mogłam sobie wyobrazić mojego Edwarda wybierającego akurat takie materiały do ozdoby domu. Były zbyt oficjalne i sztywne.

- Dlaczego? – spytał nagle, gdy tylko weszliśmy do jednego z pomieszczeń.
- Dlaczego co?
- Czyli uważasz, że wszystko jest w porządku? – W jego głosie słychać było kpinę.
- W porządku, Edwardzie?! Czy aby na pewno? – Nie wiedziałam, w co ze mną pogrywał, ale miałam już tego powoli dość. – Dwa lata uważałam cię za martwego! Nie zostawiłeś po sobie żadnego śladu, robiłam wszystko, co mogłam, aby cię odnaleźć, a ty teraz stoisz tu przede mną jako wampir i bawisz się w jakieś gierki.
- Nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi. Laurent wszystko mi wyjaśnił. Widocznie niepotrzebnie ruszałem się dziś z domu.
- O czym ty, do cholery, mówisz?! – Byłam coraz bardziej wściekła i nie radziłam sobie z furią, która się ze mnie wylewała.
- Byliście kilkakrotnie powiadamiani o moim stanie. Po przemianie długo byłem zbyt agresywny, żeby podróżować, bo mogłem znaleźć się za blisko ludzi, więc wpadliśmy na pomysł, aby wam o wszystkim opowiedzieć. Sądziłem, że jednak mnie odwiedzisz. – Dokończył, starając się ukryć nutę zawodu. Nie miałam pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi.
- Ten twój wampirek nigdy nie kontaktował się z naszą rodziną! Naprawdę nie wiem o czym mówisz. – Powiedziałam niemal błagalnie, ale to jeszcze zwiększyło jego pewność. Pokręcił smutno głową.
- On nie kłamie. Czytałem w jego myślach.
- To przeczytaj także i w moich – zaproponowałam wściekle.
- Nie mogę.
- A to dlaczego?
- To przez dar Laurenta. Otacza mnie i Victorię tarczą, która chroni przed wykryciem. Znaleźć można nas tylko przez zapach, a ja mogę zaglądać tylko w umysły tych, którzy także są chronieni.
- Skoro można znaleźć was tylko przez zapach, to dlaczego oczekujesz, że miałam nagle natrafić na twój trop? Nie jestem jakąś pieprzoną wróżką, żeby wiedzieć, gdzie należy szukać zapachu szanownego pana. – Nigdy tak bym się do niego nie odezwała, ale obecnie widziałam w nim tylko okrutnego wampira, nie ciepłego człowieka, jakim kiedyś był.
- Dlaczego jeszcze próbujesz się jakoś usprawiedliwić?
- Usprawiedliwić? Nie, Edwardzie – zaśmiałam się gorzko. – Ja tylko pokazuję ci prawdę. Myślałam... że to było coś naprawdę mocnego. Zraniłeś mnie, teraz robisz to znów. Żegnaj. Przynajmniej nie będę musiała obarczać się faktem, że nie żyjesz – powiedziałam bezlitośnie, obracając się na pięcie.

Serce znów mi pękało, gdy widziałam cień przechodzący przez jego twarz. To było niczym powtórka z wydarzeń sprzed dwóch lat. Odzyskałam go na chwilę, aby teraz znów utracić. Nie mogłam jednak łudzić się na nic więcej. Mój Edward nigdy by nie zwątpił. Nie próbowałby mi wmówić kłamstwa.

Przeszłam szybkim krokiem do salonu, gdzie zastałam moją siostrę, wraz z resztą mieszkańców tego domu, pogrążonych w rozmowie.

- Alice, na nas pora. – powiedziałam do zaskoczonej nagłym obrotem sprawy siostry.
- Co? Ale... Jak? – Zaczęła się dopytywać, widząc moją zaciętą minę.
- Nie czas na wyjaśnienia. Do widzenia, Laurencie. – Jedyne, czego w tym momencie pragnęłam, to jak najszybciej wyrwać się z tego domu, jak najdalej od mężczyzny, którego kiedyś kochałam.
- Czekaj! – Edward odzyskał mowę. – Proszę, weź ją na chwilę pod tarczę. Muszę zobaczyć jej myśli! – zawołał błagalnie do towarzysza.

Lauent zrobił niezbyt zadowoloną minę, ale pokiwał głową, a ja zdjęłam barierę z własnego umysłu. Pozwoliłam, aby wspomnienia od momentu jego śmierci przesuwały się przed moimi oczami. Nie oszczędziłam mu nawet sekundy mojego bólu, pokazałam dzień, w którym czytałam jego wiersz po raz ostatni. Powoli, tym razem o wiele mniej boleśnie, przeżywałam cały okres rozpaczy. Na pięknej twarzy malował się najpierw szok, potem strach, aż w końcu wściekłość. Nie czekałam jednak na dalsze wytłumaczenia. Za bardzo zostałam już dzisiaj zraniona.

- To wszystko. Żegnaj, Edwardzie – powiedziałam hardo i wyszłam z domu, nie oglądając się za siebie.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
EsteBella;*
Człowiek



Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Hmm.. A już wiem... Wampirowo;]

PostWysłany: Pią 19:06, 12 Mar 2010 Powrót do góry

Czytałam już kiedyś parę rozdziałów, ale dla mnie było mało i nareszcie nakarmiłaś moją wyobraźnię.
Ciekawie piszesz i w dodatku tak, że przeczytałam wszystko w ciągu 15 minut=]
Pozdrowienia i wena przez duże W życzy

EsTeBeLlA;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Girl-vampire
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Lut 2010
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 19:24, 12 Mar 2010 Powrót do góry

A.a
Nie no Brawo dla tej Pani ;**
Ale nie mogę...
Edward...Zły...Egh.....
Czekam na c.d.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
scrittore
Człowiek



Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska

PostWysłany: Pią 21:11, 12 Mar 2010 Powrót do góry

Nie komentowałam wcześniej. Miałam lenia

Nie czytałam tego opowiadania jeszcze wcześniej - żałuję - jest zdecydowanie warte uwagi. Potrafisz pięknie opisać emocje bohaterów, co nie jest wcale taką łatwą sztuką. Podziwiam więc i szanuję. Czasem denerwowało mnie, że przeskakiwałaś o dwa miesiące czy lata. Ja nie znoszę takich akcji. (Zraziłam się gdy przyjaciółka w powieści napisała sobie na górze 2 rozdzialu 4 lata później. Padłam poprostu) Ale po głębszym zastanowieniu to w twoim opowiadaniu najlepsze wyjście. Dlaczego? Ponieważ nudno by się zrobiło. Cały czas opisywać jak się śmieją. Bla, bla, bla. Mogłaś ciutkę bardziej rozpisać depresję Belli. Ale to tylko na mój gust. Lubię czytać o czarnych emocjach i płakać przy książce. Ponieważ to w moim dziwnym mniemaniu osądza ją jako uczuciową. W 9 rozdziale urosła mi w gardle wielka gula. Gdy czytałam o tym jak Edward ją odtrąca myślałam, że się załamię. To bardzo dobrze świadczy o twoim talencie. Nie ma nic piękniejszego niż płakanie podczas oglądania literowego obrazka. Podczas czytania pięknych powieści. Jestem ogromnie ciekawa czy kiedykolwiek Edward i Bella dojrzeją aby w końcu być razem. Los ciągle rzuca im kłody pod nogi, a oni także zasługują na szczęście i miłość. Chociaż niestety nie zawsze dostajemy to na co zasługujemy...

Życzę Ci dużo chęci weny, czasu jak w zegarku i stałych czytelników. I wiedz, że choć nie zawsze regularnie komentuję to zawsze regularnie czytam i przeżywam powieści wspólnie z ich bohaterami.

Pzdr. ckliwa;
scrit.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez scrittore dnia Pią 21:17, 12 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Sob 21:25, 13 Mar 2010 Powrót do góry

hm, cóż... rzec chciałabym, że mi się podobało, ale nie bardzo mogę... jak na ilość wrażeń na jeden rozdział - muszę przyznać, że było jak dla mnie ubogo w emocjach i opisach - chyba lepiej wyglądałaby całość, gdybyś rozłożyła to na pojedyncze sceny i próbowała bardziej odwzorować uczucia i motywy, którymi kierowali się bohaterowie...

w zasadzie było dobrze, ale tylko dobrze... wcześniej było bardzo dobrze, więc pomarudzę i grzecznie zaczekam na kolejny rozdział Wink

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Paramox22
Zły wampir



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD

PostWysłany: Nie 12:06, 14 Mar 2010 Powrót do góry

Obiecałam, że przyjdę ponownie, więc dotrzymuję obietnicy.

Przyznam, że mam strasznie mieszane uczucia. Kiedy poznałam fandom Zmierzchu, przeczytałam parę opowiadań. Jedno z nich podbiło moje serce, była tam świetna akcja. Sytuacja przedstawiała się następująco: Edward sądzi, że Bella nie żyje, jednak tak nie jest. Dziewczyna zostaje wampirzycą i żyje tylko zemstą. Edward jest zrozpaczony, jednak aby uszczęśliwić rodzinę, zostaje w związku z pewną wampirzycą. Oczywiście później następuje ich spotkanie, które przebiegło zadziwiająco podobno do tego, które tu opisałaś. Zapewne nawet nie słyszałaś o takim opowiadaniu. Gdybym nie czytała kiedyś tego fanfiction, zapewne teraz zachwalałabym Twoje opowiadanie, jednak teraz nie mogę i już, rozdział nie przypadł mi do gustu. Bardziej spodobało mi się tamto opowiadanie, tamten sposób opisania sytuacji, ja nie potrafiłam sobie za bardzo wyobrazić tu tej sceny spotkania. Lubię jednak Twoją Bellę, która odchodzi od Edwarda, można powiedzieć, że ma swoją dumę. Jednak znowu w tym momencie mam wątpliwości. Czy nie stanie się przypadkiem tak, że Edward ją przeprosi, a Bella ugnie się pod jego przeprosinami i rzuci mu się w ramiona. Ech, nadal mam obawy co do tego opowiadania. Gratuluję Ci odwagi za to, że zdecydowałaś się opisać taki temat, który według mnie jest trudny. Mogę jedynie Ci obiecać, że zapewne tu wrócę.

Pozdrawiam,
paramox


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vicki
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Czw 12:11, 18 Mar 2010 Powrót do góry

O Boże. Super to napisałaś ! Już się nie mogę doczekać na c.d. !


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin