FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Sztuka miłości [NZ] 16+ cz. I-XIII (Chwilowo zawieszony) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Mirell.
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wROCK | Tam gdzie szczęście wchłania się z powietrzem.

PostWysłany: Czw 11:45, 23 Lip 2009 Powrót do góry

No w końcu! :D Ulalala, a już myślałam, że nie będzie dalszego rozdziału, a skończyłaś wtedy w takim momencie. A tu proszę taka niespodzianka, nowy rozdział. I to jaki! Podbało mi się. Przyznam, że martwiłam się, że James uratuje Belle, a nie Edward a tu proszę mój kochany wkroczył do akcji. Te rude włosy, co się pojawiają, jak Belli coś się dzieje... Victoria. Ja myślę, że ona została przemieniona w wampira, a teraz nie chce, by Edward był szczęśliwy. I dlatego usiłuje zrobić coś Belli. Swoją drogą to super, że Edward pomimo tego, że nie jest wampirem i tak przyszedł do niej do pokoju przez okno :D Dzięki niemu poczuła się bezpieczna... mmm. Tylko martwi mnie, że tak dużo czasu zajmuje jej zaufanie Edwardowi, ale pewnie wszystko w swoim czasie. Jestem ciekawa, czy będzie więcej akcji z Victoria, oczywiście to mój domysł, że to Victoria. Rozdział bardzo mi się podobał, nie wyłapałam żadnych błędów. Czekam niecierpliwie na dalsze rozdziały!
veny.
pozdrawiam,M.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Patka_Lola
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Cze 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 13:41, 23 Lip 2009 Powrót do góry

Nareszcie, ale opłacało się czekać. Rozdział jak zwykle códowny. A ja byłam pszekonana, że nie przeżyje xD szkoda że Edward nie przyłożył Jemsowi. Kiedy będzie następny post?? Bedzie znowu dłuższa przerwa??
Pozdrawiam życze weny i chęci :) P.L


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Justine
Wilkołak



Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 14:53, 23 Lip 2009 Powrót do góry

Hej dziewczyny, jak zwykle wielkie dzięki za wszystkie komentarze :)
Bardzo się cieszę, że nie zawiodłam was i rozdział przypadł do gustu.
Co do następnego partu, to oboecuję, że na pewno pojawi się szybciej niż poprzedni, chociaż mój laptopik idzie na dniach do naprawy, więc nie jestem w stanie podać dokładnej daty następnej "wrzuty".

Pozdrawiam,
J.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Czw 22:54, 23 Lip 2009 Powrót do góry

Ciesze się, że dodałaś nowy rozdział chociaż ja niedawno znalazłam to ff, to i tak zauważyłam brak nowych perypetii Belli i Edwarda... Cała opowieść mi się podoba... wcześniej nie skomentowałam (poprzednie 10 rozdziałów) bo zauważyłam, że ostatnią część dodałaś w maju... a ja przeczytałam ją w czerwcu. Więc nie owijając dłużej w bawełnę powiem, że to ff bardzo ale to bardzo mi się spodobało. Ostatni rozdział był doby... ale ta akcja z ratowaniem Belli, jak dla mnie, kiepska. Sorki może to przez fakt, że ja jestem ratownikiem i patrze na to ze strony technicznej niż opowiadania... ale, że Bella odzyskała przytomność po 2 wdechach i nie zawieźli jej do szpitala lub nie wezwali karetki... przecież ona nie oddychała!! Mogła mieć coś uszkodzonego!! Chyba mnie poniosło... ale na usprawiedliwienie mam fakt, że moją pasją jest ratownictwo, pierwsza pomoc i różne inne zbzikowane rzeczy z tym związane...xD Ale rozumiem czemu nie było szpitala... bo przecież nasz Edwardzina nie wkradł by się do szpitala...xD przez okno i nie został na tym przyuważony!! A już na pewno bez karnie nie leżałby sobie z nią na szpitalnym łóżku... :)

Oczywiście całość mi się naprawdę podoba, czekam na dalsze rozdzialiki i życzę dużo weny oraz czasu :)

Nie zapomnij o nas :)

pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anetti
Człowiek



Dołączył: 17 Cze 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pią 22:25, 24 Lip 2009 Powrót do góry

To ff jest genialnie fajne.Ma zabawne nuty i takie..romantyczne?Zdecydowanie tak.Chociaż muszę przyznać ,że zapomniałaś o wątku z teatrzykiem Romeo i Julia(B&J) Wink
Na całe 11 rozdziałów zauważyułam tylko dwa błędy typu niedopisanie ostatniej litery.Stylistycznie bardzo ładnie.Lekko i bardzo dobrze się czyta.Kurcze nie ma sę do czeggo przyczepić 8D.Bardzo wciągające,zachwycające i zaskakujące.Wictoria chce chyba żeby Edward o niej nie zapomniał i próbuje zabić Bellę i to nie pierwszy raz ;]
Życzę dużo weny Anetti
P.S.Błagam daj jak najszybciej 12 rozdział x)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Pią 23:27, 24 Lip 2009 Powrót do góry

O matko :D Już prawie zapomniałam o tym ff! Musiałam nieźle wysilić mózgownicę zanim przypomniałam sobie wszystkie wątki stąd... Eh, kobieto, na co ty narażasz moją głowę?
No ale wracając do tekstu. Nie zaskoczył mnie xD Wiedziałam, że to nie James uratuje Bellę... Czułam to :D A skoro nie James to... Edzio!
Zaskoczyła mnie nieco ta sytuacja w pokoju, no ale to było w sumie typowe zachowanie Cullena. Taki opiekuńczy... w każdej sytuacji.
Wiem, że liczyłaś z mojej strony na bardziej konstruktywny komentarz, ale wybacz- jest późno, ciężko mi się myśli xD

Mam tylko jedno zapytanie: czy Edward tutaj to wampir? Bo wydaje mi się, że nie no ale pewności nie mam bo ma kilka... wampirowatych zachowań. A nie umiem sobie przypomnieć początku tego ff

Weny!


Pozdrawiam,
Swan


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Justine
Wilkołak



Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 16:34, 25 Lip 2009 Powrót do góry

Heh Swan, to chyba dobrze, że dzięki mnie trenujesz główkę :P, następny part pojawi się wcześniej, więc dam odpocząć twojej mózgownicy :P

Co do twojego pytania, to jak już pisałam w pierwszym poście, Edzio jest człowieczkiem. Zastanawia mnie twoje stwierdzenie odnośnie jego wampirowatych zachowań... w sumie, od początku chciałam w tym ff obdarzyć Edzia niektórymi cechami pierwowzoru... ale też oczywiście dodać coś od siebie, żeby nie był za bardzo, hmm idealny, ułożony (wiecie o co mi chodzi). A sceny, kiedy Edzio wchodzi do Belli przez okno, po prostu nie mogłam sobie odpuścić :) (wszedł po drzewie jak by co <lol>)

Co do postu - nieznanej - zdaję sobie sprawę, że akcja ratunkowa mogła mi nie wyjść zbyt realnie... w końcu nie znam się na pierwszej pomocy :), więc przyjmuję krytykę, bez żadnych zastrzeżeń :) Mogę tylko napisać, że kierowałam się też po trochu akcją z KwN, kiedy to, Belle uratował Jakob, i tam też nie trafiła do szpitala :)

Dzięki dziewczyny jeszcze raz za posty Wink
Pozdrawiam,
J.


Edit
Ogłaszam, że 12 rozdział jest już napisany i czeka u bety na sprawdzenie, także cierpliwości :) Mam nadzieję, że jutro wrzucę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Justine dnia Wto 18:01, 25 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
`Wapmirzyca` ; ****
Człowiek



Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Sparkle London <3

PostWysłany: Nie 15:56, 16 Sie 2009 Powrót do góry

Amazing! Bardzo fajny ff.
Czyta się go lekko, jest bardzo wciągający.
Co do treści. Sielanka, sielanka i nagle bach już po sielance (przepraszam za powtórzenia).
Kłótnia, potem wypadek a na końcu Bella się topi.
Justine wiem że postacie takie jak Edward czy Alice nie są wampirami.
Ale czy przypadkiem nie okaże się, że Viktoria jest?
I chce się zemścić na Bells za odebranie jej Edwarda?
Bo wydaje mi się, że to przez nią Bell miała wypadek, i ona ją topiła.
Mam nadzieję, że następne części rozwieją moje wątpliwości i odpowiedzą na moje pytania.
Więc czekam na nie z niecierpliwością.

Weny, czasu i chęci!

Pozdrawiam,

`W` ; ***


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
shantibella
Wilkołak



Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mannatu ;)

PostWysłany: Nie 19:22, 16 Sie 2009 Powrót do góry

Przeczytałam tego FF jednym tchem. Absolutnie fantastyczny!
Ja Cię proszę Justine, nie, ja cię błagam, o kolejny rozdział.
Tutejszy Emmet jest przeboski :) Mam ochotę wybudować mu ołtarzyk i palić kadzidełka.
Uwielbiam Edwardy z problemami i się tego nie wstydzę więc ten tutaj jest w 100% dla mnie :)
Tyleż wątpliwości jeszcze. Seth pewnie będzie wilkiem? Dlatego obwąchał rane Edwarda? No i Victoria...
WENY!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Justine
Wilkołak



Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 12:40, 26 Sie 2009 Powrót do góry

Hej dziewczyny, przed wami kolejna "wrzuta" :) Niestety, praca sezonowa zabiera mi sporo czasu i dlatego rozdział nie pojawił się wcześniej... No ale mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe :P Zapraszam do czytania, Enjoy :)



Rozdział 12

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz czułam się tak bezpiecznie. Leżałam na łące pośród kolorowych płatków kwiatów, wsłuchiwałam się w dźwięczny śpiew ptaków, a słońce przyjemnie ogrzewało moje zrelaksowane ciało. Uśmiechnęłam się sama do siebie – chciałabym w tym miejscu zostać już na zawsze.

Rozłożyłam ręce i zaczęłam delikatnie poruszać nimi wzdłuż mojego ciała - w górę i w dół, czując jak źdźbła trawy masują moje dłonie. I wtedy natknęłam na jakąś przeszkodę, odwróciłam głowę i zauważyłam wpatrzone we mnie zielone oczy – uśmiechały się do mnie. Podniosłam dłoń, aby pogłaskać twarz mego anioła, która wydawała się taka spokojna. Jednak w chwili, kiedy dzieliły mnie od niej milimetry, poczułam jak coś łapie mnie za drugą dłoń. Odwróciłam gwałtownie głowę – przy moim drugim boku leżał inny anioł, wpatrzony we mnie z zatroskanym wzrokiem. Zatraciłam się w jego niebieskich oczach, dopóki nie usłyszałam jak ktoś mnie woła…

- Bella?
Zamknęłam mocno oczy, czując jak tracę kontakt z moim magicznym miejscem.
-Bella?! – krzyki stawały się coraz wyraźniejsze.
Otworzyłam oczy – moje anioły zniknęły. Zamrugałam kilkakrotnie, nie wiedząc do końca, co się dzieje. Rozejrzałam się dookoła, i wtedy to do mnie dotarło – to był tylko sen, leżałam teraz w moim łóżku, a hałasy dobiegające zza zamkniętych drzwi pochodziły od Charliego.

Podniosłam się do pozycjo siedzącej i pocierając zaspane oczy, odezwałam się do ojca.
- Co jest? – uhhh nadal mój głos był trochę zachrypnięty.
- Telefon do ciebie.
Co? Telefon, o tej godzinie? Spojrzałam na zegarek stojący koło łóżka. Boże, była pierwsza po południu! Natychmiast zerwałam się na nogi, co okazało się wielkim błędem, bo nagle zatoczyłam się i upadłam z hukiem na stojące nieopodal krzesło. Pisnęłam, kiedy mój najmniejszy paluszek u nogi zderzył się z nogą krzesła.
- Bella, wszystko w porządku? Podejdziesz w końcu?
Uniosłam się powoli z krzesła i ruszyłam do drzwi. Nie ma to jak genialna pobudka w niedzielne popołudnie.
- Do rannych skowronków to ty raczej nie należysz? – zapytał Chalie, kiedy przywitałam go z wykrzywionym grymasem na twarzy.
Prychnęłam, zabrałam telefon z jego ręki i zatrzasnęłam przed nim drzwi.

- Czego?! – warknęłam zapominając o uprzejmości.
- Zgadzam się z twoim ojcem, ranny ptaszek to z ciebie nie jest – usłyszałam znajomy głos.
- James?!
- Dzień dobry – powiedział rozbawiony. – Jak się czujesz, ptaszyno?
- Eee dobrze – wydukałam, bo poczułam się lekko zażenowana moim ”przywitaniem”. – Po co dzwonisz? Znaczy się, nie żebym miała coś przeciwko, tylko zaskoczyłeś mnie trochę… - mój mózg jeszcze nie zaczął prawidłowo funkcjonować, skoro miałam trudności ze sklejeniem jednej sensownej wypowiedzi…
Po drugiej stronie słuchawki przez chwilę panowała cisza.
- James?
- Jestem, jestem… - odpowiedział szybko. – Słuchaj, chciałem się dowiedzieć, czy wszystko z tobą w porządku… po wczorajszym… - urwał.
Ścisnęłam mocniej słuchawkę… Serce zaczęło mi szybciej bić na samo wspomnienie o… tonięciu. Potrząsnęłam głową, zmuszając się do odpowiedzi.
- James, wszystko jest ok., naprawdę, nie musisz się tym zadręczać… – starałam się przybrać naturalny ton, ale nie do końca udało mi się zapanować nad drżeniem głosu.
- Bella, jest mi tak cholernie przykro… Czuję się jak ostatni dupek, że przeze mnie o mało…
- Przestań! – przerwałam mu szybko, bo doskonale wiedziałam dokąd zmierza. – To nie twoja wina! Zaplątałam się w jakieś nieszczęsne wodorosty, każdemu mogło się to zdarzyć… A znając moje szczęście, to nic dziwnego, że trafiło na mnie.
- Tak, masz rację, to twoja wina – prychnął.
- Nie do twarzy ci z sarkazmem, James – zaśmiałam się, żeby oczyścić nieco atmosferę.
- Dobra, dobra, to nie zmienia faktu, że muszę ci jakoś wynagrodzić ten mój wczorajszy, szczeniacki wyskok z kąpielą…
- James, po raz kolejny powtarzam, że to nie twoja wina, nie musisz się czuć zobowiązany do..
- Bella! – wszedł mi w słowo. – Pozwól się przeprosić! Dobra, wiem, to nie moja wina, ale nie zmienia to faktu, że czuję się teraz jak jakiś nieodpowiedzialny kretyn… Wiem doskonale jak mogłoby to się skończyć, gdyby nie Edward…

Edward, mój Edward… Po raz kolejny moje serce przyśpieszyło, ale tym razem odczułam przyjemne ciepło wokół niego…
- James… proszę, nie wracajmy już do tego…
- Najpierw musisz pozwolić mi na przeproszenie siebie.
- Ale chyba już to zrobiłeś – wtrąciłam.
- Dzisiaj, godzina 16.00., u ciebie. Zabieram cię do Port Angeles, do kina – oznajmił spokojnie.
- Co?! – czy ja dobrze słyszę?
- Dobrze słyszałaś i nie przyjmuję żadnej odmowy..
- Ale co, jak? – zaczęłam dukać, bo w głowie miałam niezły chaos. James zaprasza mnie do kina? Czy on właśnie proponuje mi randkę?
- No normalnie, idziemy do kina, no i oczywiście pozwolę ci wybrać film. Zgodzę się nawet na tanie romansidło – zaśmiał się. – To do zobaczenia. – I tak po prostu przerwał połączenie.

Jeszcze przez dobrą chwilę patrzyłam jak głupia w słuchawkę, po czym odłożyłam ją na biurko. Zdecydowanie jeszcze się nie obudziłam! Rzuciłam się z powrotem na łóżko i przytuliłam twarz do poduszki. I wtedy kolejny szok zawładną moim ciałem. Edward! Był tutaj, trzymał mnie w swoich opiekuńczych ramionach…przez całą noc… Chyba, że… Nie, to nie mógł być sen. Nie posiadam aż tak bujnej wyobraźni.

Podniosłam się, aby znaleźć jakieś oznaki jego nocnej wizyty. Przeczesałam wzrokiem cały pokój aż w końcu natrafiłam na zwiniętą kartkę papieru położoną na fotelu. Podeszłam na tyle blisko, że mogłam odczytać zdobiące ją słowo – Bella.

Z bijącym, jak oszalałe sercem rozłożyłam kartkę.

Mam nadzieję, że się wyspałaś. Nie martw się o Charliego – wymknąłem się niepostrzeżenie, więc strzelba została na swoim miejscu:). Odezwę się później, a ty odpoczywaj.

P.S. Muszę przyznać, że obserwowanie ciebie podczas snu jest nadzwyczaj fascynujące…

E.


O nie! Przecież ja mówię przez sen! Usiadłam na podłodze i ukryłam twarz w dłoniach. Zostanę w tym pokoju już na zawsze! Mogę się tylko domyślać, co takiego mamrotałam, wtulona w Edwarda. Od kiedy go poznałam, każdej nocy odwiedzał mnie w snach… Boże, jak ja mu teraz spojrzę w oczy?

- Bella, wyjdziesz z tego pokoju? Czy masz zamiar głodzić się przez cały dzień? – z mojego otępienia, po raz kolejny wyrwały mnie krzyki Charliego.
- Zaraz zejdę! – odpowiedziałam.

Podeszłam do szafy i zaczęłam przygotowywać ubiór na dzisiejszy dzień, który zapowiadał zaskakująco ciekawie…

---

Przechadzałam się po moim malutkim pokoju tam i z powrotem, nerwowo wyłamując sobie palce. Była godzina 15.40, a ja nadal nie byłam pewna co do wyjścia z Jamesem. Przecież to nic takiego, nie popełniam żadnej zbrodni. James jest moim…przyjacielem, który - tak się składa - nienawidzi mojego byłego chłopaka, z którym z kolei spędziłam ostatnią noc…

Co ty wyprawiasz Bello?! Nie oszukuj się! Jeśli chcesz, aby twoje relacje z Edwardem uległy ociepleniu, to na pewno nie pomoże ci w tym utrzymywanie bliższych stosunków z Jamesem!

Świetnie, zaczynam gadać sama do siebie.
Edward, przychodząc do mnie w nocy, znowu maksymalnie zamącił mi w głowie. Bo przecież, gdyby mu nie zależało, nie troszczyłby się tak o mnie, prawda? Będąc w jego ramionach, czułam się taka… kochana. Może to jest właśnie to, zaczyna mi udowadniać, że jestem dla niego tak samo ważna, jak on dla mnie? Może jednak jest dla nas szansa?
Wzięłam do ręki telefon, aby zadzwonić do Jamesa i odwołać spotkanie, kiedy usłyszałam odgłosy auta podjeżdżającego pod dom. Klamka zapadła.

Ruszyłam w stronę drzwi z myślą spędzenia dnia w czysto przyjacielskiej atmosferze. Zresztą, jak już wcześniej mówiłam, nie robię nic złego. Lubię Jamesa, jest taki… intrygujący i nigdy niewiadomo, czego można się po nim spodziewać. Może właśnie to mnie do niego przyciąga… jego nieprzewidywalność.

Chwyciłam do ręki płaszcz i otworzyłam drzwi gotowa przywitać się z Jamesem, ale to nie jego zobaczyłam. Przede mną stała osoba, która na pewno nie powinna być świadkiem sceny, która miała lada chwila nastąpić. Czułam, jak krew uderza mi do mózgu, a ręce zaczynają drżeć.

- Edward – wydusiłam. Co on tu robi? No to się wpakowałaś, dziewczyno…
- Hej – przywitał się z lekkim uśmiechem i zanim zdążyłam zareagować, pochylił się i cmoknął mnie w policzek.
Poczułam, jak nawet pod wpływem tak delikatnej pieszczoty, nogi ugięły się pode mną, a na policzkach wyłoniły się zdradzieckie rumieńce. Spojrzałam na niego zaskoczona i osłupiała, a on po prostu dźwięcznie się zaśmiał.
- Co ty tutaj robisz? – w końcu udało mi się otrząsnąć i przemówić.
- Nie znalazłaś karteczki? Napisałem, że się odezwę – znowu się zaśmiał. – No i jestem. – Rozłożył ręce.
Usłyszałam, jak zza rogu zbliża się inne auto i doskonale wiedziałam kto w nim jedzie. Spojrzałam przestraszona na Edwarda. Chyba zauważył, że coś jest nie tak, bo zbliżył się do mnie i uważnie mi się przyjrzał.
- Bella, wszystko w porządku?
Boże, przecież on tego nie zrozumie. Od razu wysnuje jakieś chore wnioski!
- Tak, tak. Słuchaj, Edward, możesz przyjechać jutro, proszę. Mam już inne plany i właśnie wychodzę… - zaczęłam delikatnie go popychać w stronę Volvo, aby jak najszybciej odjechał, ale on nie miał zamiaru mi tego ułatwić.
- Bella, co się dzieje? Z kim jesteś umówiona?
I wtedy zauważyłam inny samochód, parkujący przy drugiej stronie podjazdu. Zamarłam.
- Z Jamesem – wyszeptałam.
- Co?! – krzyknął i wtedy z auta wyszedł James.
Edward spojrzał w jego kierunku, następnie na mnie, zauważyłam jak mocno zacisnął szczęki.
- Chyba żartujesz! – znowu uniósł głos. – Po tym, co wczoraj się wydarzyło, ty nadal chcesz się z nim spotykać?! Przecież o mało przez niego nie utonęłaś!
- Przestań! To nie jego wina! – i ja straciłam kontrolę nad sobą. – James, zaczekaj na mnie w aucie! – krzyknęłam w jego kierunku i złapałam mocno za ramię Edwarda, który kierował się już w jego stronę. – Edward, proszę uspokój się. – Powiedziałam już łagodniej.

Edward spojrzał na mnie i po chwili gniew, który był widoczny na jego twarzy zmienił się w smutek. Złapał mnie za głowę, wplątując dłoń w moje włosy.
- Bella, co ty robisz? – zapytał cicho. – Czy ty…spotykasz się z nim?
Spojrzałam na niego zaskoczona i potrząsnęłam gwałtownie głową.
- Nie, Boże nie! Już ci mówiłam, James jest moim…przyjacielem. Zaprosił mnie do kina, aby wynagrodzić mi wczorajszy… wypadek… - spojrzałam w jego oczy, aby znaleźć w nich chociaż jedną iskierkę zrozumienia… ale na próżno. - Nie robię nic złego, przysięgam. – Powiedziałam stanowczo.
- W takim razie nie jedź z nim… zostań ze mną… Bella – zbliżył twarz do mojej, ale ja szybko oswobodziłam się jego uścisku. Pokręciłam głową.
- Zobaczymy się jutro – powiedziałam i zaczęłam oddalać się od niego. – Jeśli nadal będziesz chciał. – Dodałam cicho i skierowałam się w stronę Jamesa.

Gdybym teraz mu uległa, dałabym mu całkowitą przewagę nad sobą, a do tego nie mogłam dopuścić. Wiem, że raniłam go tym, ale nie mogłam pozwolić na to, aby poczuł się na tyle pewny siebie i zaczął kontrolować to, z kim się spotykam. Jest dla mnie ważny… bardzo ważny… najważniejszy… Ale to nie zmienia faktu, że zranił mnie jak nikt inny … Straciłam do niego zaufanie, jakim darzyłam go wcześniej, ale jemu nigdy nie dałam powodów, aby przestał mi wierzyć. Dlatego też, jeśli mnie naprawdę zna i ufa, nie będzie układał jakiś chorych scenariuszy z mojego dzisiejszego spotkania z Jamesem…

Kiedy dotarłam do samochodu Jamesa i otworzyłam drzwi od strony pasażera, usłyszałam za sobą pisk opon, a po chwili oddalające się Volvo… Wślizgnęłam się do środka i od razu się odezwałam, stawiając sprawę jasno.
-Nawet nie zaczynaj rozmowy o tym, co się przed chwilą zdarzyło. Po prostu jedźmy do tego kina, obejrzymy w spokoju jakiś głupi film…Chcę chociaż przez chwilę o niczym nie myśleć i odpocząć, a później odwieziesz mnie do domu. Zrozumiano? – spojrzałam wyczekująco na Jamesa, ale z jego twarzy nie mogłam niczego wyczytać… Po chwili skinął głową i zapalił auto.
- To na jaki film chcesz iść? – zapytał po chwili.
- Na jakieś głupie romansidło dla nastolatek! – mimowolnie wyszczerzyłam się do niego.
Zaśmiał się, ale po chwili zrobił minę „zbitego psa”.
- Cóż mogę dodać… Dla ciebie wszystko.

---

Nie chciałam być aż tak okrutna dla Jamesa, więc wybraliśmy się na film „Narzeczony mimo woli”. Co prawda, była to komedia romantyczna, ale nie aż tak tandetna, aby chłopak musiał się przy niej męczyć. Właśnie takiego duetu na ekranie potrzebowałam – Sandra Bullock i Ryan Reynolds – banan na ustach gwarantowany.
Mimo, że na początku byłam sceptycznie nastawiona do tego wyjścia, teraz byłam wdzięczna Jamesowi, że mnie wyciągnął z domu. Tego mi brakowało – czasu spędzonego w towarzystwie dobrego kolegi. James ani razu nie poruszał nieprzyjemnych tematów, rozmowa zawsze schodziła na luźne tory. Wracając z kina, czułam się w końcu odprężona. Rozłożyłam się wygodnie na siedzeniu i obserwowałam widoki za oknem mknącego samochodu. Było mi dobrze, zamknęłam oczy, upajając się tą chwilą normalności.

- Bella, śpisz? – poczułam delikatny dotyk na ręce.
Poderwałam się, zapominając, że moje ruchy są ograniczone i uderzyłam głową o dach auta.
- Ałć – osunęłam się na siedzenie, masując obolałą część głowy… - Dzisiaj chyba mam dzień ofermy do kwadratu. – Powiedziałam trochę zawstydzona.
- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć –powiedział James.
Wyjrzałam przez okno i dopiero teraz zauważyłam, że stoimy przed moim domem. Na dworze było już ciemno i mocno padało. Odwróciłam głowę do Jamesa.
- To ja przepraszam, chyba mi się przysnęło… - czerwień. – Dzisiaj raczej nie należę do rozrywkowych osób. – Zaczęłam bawić się rękawami mojego płaszcza.
- Co ty mówisz? Musiałem się mocno powstrzymywać, aby nie wybuchnąć śmiechem, kiedy z taką gracją podskoczyłaś na siedzeniu – powiedział poważnie, zbyt poważnie. Zmrużyłam oczy, wiedząc co zaraz nastąpi i nie myliłam się. James zaczął się tak głośno śmiać, że musiałam przykryć dłońmi swoje uszy.
- Już, lepiej ci? – próbowałam zabrzmieć groźnie, ale chyba mi się nie udało. O ile to było możliwe, chłopak zaczął się śmiać jeszcze głośniej. Złożyłam ręce na piersi i cierpliwie czekałam… czekałam… Aż w końcu nie wytrzymałam i sama zaczęłam się jak głupia śmiać.

Po dłuższej chwili wreszcie uspokoiliśmy się, a ja wycierałam pojedyncze łzy, które zdążyły spłynąć na moje policzki.
- Nawet nie wiesz, jak uwielbiam twój śmiech – przerwał ciszę James. Uciekłam wzrokiem za okno, aby ukryć moje zawstydzenie. Właśnie w takich chwilach najbardziej mnie zaskakiwał, nie znałam go z tej strony – czarujący James, który prawi komplementy dziewczynom.

Zaczęliśmy luźną rozmowę o wszystkim i o niczym. Opowiadał mi różne historie związane z uczniami naszej wspaniałej szkoły. Niektóre były naprawdę bardzo zabawne, a niektóre, no cóż gorszące… i chyba tych ostatnich było więcej. Nagle James powiedział coś, co mnie zatkało.
- Czekaj, czekaj, chodziłeś z Angelą?! Tą Angelą?! – zapytałam zaskoczona.
- Co cię tak dziwi? – zapytał spokojnie, ale w jego oczach dostrzegłam przebłysk smutku.
- Nic, po prostu ona jest najlepszą uczennicą szkoły, spokojna, poukładana… a ty… no sam wiesz… - celowo nie dokończyłam.
- Wiem, że zdarza mi się wdać w jakieś bójki i urywam się z lekcji, ale nie jestem głupi, Bella - powiedział stanowczo.
- Wiem, wiem, przepraszam nie miałam tego na myśli… naprawdę – spuściłam głowę.
- Hej – przyłożył dłoń pod moją brodę i uniósł delikatnie, abym na niego spojrzała. – Wiem, co teraz ludzie o mnie mówią, ale… nie zawsze taki byłem. – Powiedział i oddalił się, opierając się o siedzenie.
Spojrzałam na niego zaskoczona, miałam dziwną ochotę go przytulić i pocieszyć. Zacisnęłam ręce na siedzeniu.
- Dlaczego już nie jesteście razem? – zapytałam cicho. – Oczywiście jak nie chcesz, to nie odpowiadaj. – Dodałam szybko.
Po dłuższej chwili w końcu się odezwał.
- Powiem ci, jeśli później ty odpowiesz na moje jedno pytanie – spojrzał na mnie uważnie.
- Zgoda – odpowiedziałam bez zastanowienia, nie wiedząc, na co się piszę…
- Jak już ci mówiłem, kiedyś byłem inny, obracałem się w towarzystwie osób, z którymi teraz nie mam nic wspólnego… - zamilkł, a ja czekałam spokojnie, aż znowu zacznie kontynuować. – Było nas czworo – ja z Angelą i Edward z… Victorią… Od najmłodszych lat byliśmy najbliższymi przyjaciółmi, a później połączyła nas jeszcze mocniejsza więź. Byłem naprawdę szczęśliwy z Angelą… W końcu… pierwsza miłość. – Spojrzał na mnie i wywrócił oczami, starając się zapewne rozluźnić rozmowę. Nagle spoważniał. – Wszystko się zmieniło, kiedy zaginęła moja siostra.

W samochodzie przez dłuższą chwilę panowała cisza. Atmosfera była tak gęsta od emocji, że zaczęłam żałować obranego przez nas kierunku rozmowy. Jednak, James po raz pierwszy otworzył się przede mną, a ja dzięki temu miałam okazję poznać go od innej strony… A chciałam tego… bardzo. Kiedy myślałam, że już nic nie powie, w końcu przerwał milczenie.

- Byłem zły… bardzo zły… na wszystkich, a w szczególności na Edwarda. Widziałem, jak Angela męczy się ze mną, a ja wcale jej tego nie ułatwiałem. W końcu zerwałem z nią. Ona by tego nie zrobiła… była zbyt dobra, a ja nie chciałem obarczać jej moimi problemami. Zresztą nie należałem wtedy do towarzyskich osób, nikt na dłuższą metę ze mną nie wytrzymywał… Oprócz moich rodziców – zaśmiał się gorzko. – Ale oni nie mieli wyboru. – Skończył i spojrzał na mnie pustym wzrokiem. – Dlaczego nie jesteś z Edwardem? – Zapytał szybko, nawet nie dając mi czasu na przeanalizowanie jego wywodu.
Zamrugałam oczami, nie wiedząc kompletnie, co mam mu powiedzieć.
- Obiecałaś odpowiedzieć na moje pytanie, więc słucham.
- Nie wiem czy spodoba ci się to, co usłyszysz…
- Wypróbuj mnie – powiedział krótko i zrobił gest dłonią abym kontynuowała.
Odchrząknęłam i zaczęłam.
- Tak naprawdę byłam z Edwardem przez krótki okres, ale zdążył sprawić, że zakochałam się w nim jak wariatka – zaśmiałam się nerwowo, wbijając wzrok w moje ręce na kolanach. – Alice zdradziła mi tę całą… historię. Wiedziałam, że Edward był kiedyś z dziewczyną, z którą planował przyszłość, ale wszystko się skończyło, kiedy ona… zniknęła. – głos mi się załamał, pragnęłam uciec z tego auta jak najdalej, ale musiałam mu zdradzić całą prawdę… Byłam mu to winna… - Myślałam, że zdołam sprawić, że zapomni o przeszłości, że w końcu będzie szczęśliwy… dzięki mnie. I rzeczywiście wydawało się, że z każdym kolejnym dniem zbliżamy się do siebie coraz bardziej… Dałam mu moje serce i miałam nadzieję, że on odda mi swoje… Ale tak się nie stało… On nie zapomniał o przeszłości, ona dalej w nim siedzi, a ja nie mam już siły, aby walczyć z jego wspomnieniami. – Czułam jak łzy powoli wypełniają kąciki moich oczu.
– Nie wiem, czy nadal kocha twoją siostrę, ale na pewno nie wyrzucił jej z serca… – Spojrzałam w końcu na Jamesa, którego twarz była wyprana z jakichkolwiek uczuć.
Dłużej nie walczyłam, łzy zaczęły ciurkiem spływać po moich policzkach, ukryłam twarz w dłoniach. Boże, co on musi teraz o mnie myśleć? Jestem tak żałosna, przecież dałam mu do zrozumienia, że jestem zazdrosna o Victorię… jego siostrę, która… nie żyje…
- Przepraszam, nie chciałam. Wiem, co teraz o mnie myślisz, przepraszam…
I wtedy poczułam jego mocne ramiona oplatające moją talię. Podniosłam zaskoczona głowę i napotkałam jego smutny wzrok.
- Spokojnie, Bella. Nie musisz za nic przepraszać – podniósł dłoń i kciukiem starł łzę z mojego policzka. – Jesteś taka… delikatna… za delikatna na to, co cię spotkało… - Zaczął głaskać mnie po włosach, a ja przytuliłam się do niego mocniej, pozwalając aby łzy spływały na jego koszulę.
- To ja powinienem ciebie przeprosić, chciałaś odpocząć i rozerwać się, a sprawiłem, że znowu płaczesz – wyszeptał mi do ucha.
Pokręciłam głową.
- Nie, dzięki tobie wyrzuciłam to z siebie, czuję się lepiej, naprawdę – podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Nie sądziłam, że był tak blisko, stykaliśmy się nosami, chciałam się odsunąć, ale James wzmocnił ucisk wokół mojej tali. Mierzyliśmy się wzrokiem, tętno zaczęło mi przyśpieszać, aż poczułam delikatne zawroty głowy. W końcu uwolnił mnie z swoich objęć i z powrotem przesunął się na swoje miejsce. Byłam skołowana, niezręczna atmosfera ciążyła nad nami, a ja nie miałam pojęcia, co powinnam teraz zrobić.

- Powinnam już iść, nie chcę żeby Charlie zaczął się martwić – sięgnęłam po klamkę.
- Zaczekaj – odezwał się James.
Spojrzałam na niego trochę zdenerwowana, chciałabym wiedzieć, co w tej chwili myśli… Nagle znowu przybliżył się do mnie i położył dłoń na oparciu mojego siedzenia.
- Mam nadzieję, że nie żałujesz tego, co mi powiedziałaś… Wiem, że znajdujesz się w dość niezręcznej sytuacji… ale jeśli będziesz miała ochotę się wygadać, zapraszam. – Uśmiechnął się delikatnie. – Chcę żebyś wiedziała, że nigdy nie będę cię osądzać.

Znowu miałam ochotę się rozpłakać, ale tym razem wzięłam się w garść i uśmiechnęłam się do niego. Z takim Jamesem mogłabym o wszystkim porozmawiać.
- Dziękuję, to też dotyczy ciebie. Zawsze z chęcią cię wysłucham – sięgnęłam znowu po klamkę, ale prowadzona impulsem odwróciłam się do niego i pocałowałam go w policzek. – Dziękuję za kino i w ogóle… - Otworzyłam drzwi i wybiegłam w kierunku domu.

---

Kolejny raz przewróciłam się na drugi bok, czekając aż zmognie mnie sen. Odgłosy uderzających kropli deszczu o rynnę, zagłuszyły pochrapywanie Charliego. Byłam zmęczona, więc podryfowanie w kierunku snu było kwestią paru minut. Kiedy powoli traciłam kontakt z rzeczywistością, usłyszałam jakiś hałas dobiegający zza okna. To pewnie gałęzie drzewa uderzające o szybę. Zmieniłam swoją pozycję i przykryłam się cała kołdrą, kiedy usłyszałam jakiś stłumiony głos i wtedy coś twardego uderzyło o moje okno. Poderwałam się, spojrzałam na zegarek, była 24.00. Podeszłam do okna i w tej samej chwili mnie zamurowało. Co on do jasnej cholery tutaj robi?! Kolejny kamyk uderzył w szybę, więc nie zastanawiając się dłużej, zbiegłam na dół, bojąc się, że w każdej chwili może obudzić się Charlie. Nie zważając na ulewę, wybiegłam na podwórko w samych piżamach. Chwyciłam Edwarda za rękę i pociągnęłam go na ganek, aby ukryć się przed deszczem.
- Co ty wyprawisz?! Odbiło ci?! – krzyknęłam.
Spojrzałam na Edwarda, który okazał się całkowicie…pijany!
- Jesteś pijany?! – potrząsnęłam nim delikatnie, w ostatniej chwili go złapałam, bo stracił równowagę.
- Bella, muuuszimy porooozmawiacz - zaczął coś bełkotać.
Rozejrzałam się dookoła, szukając jego auta, ale nigdzie nie było.
- Gdzie masz auto?
- Zosztawiłem.
- Boże, gdzie?!
- Pod barem – zaśmiał się.
I co ja mam z nim teraz zrobić? Wszystkie trybiki zaczęły pracować w mojej głowie. Nie odwiozę go do domu, bo nie mam czym, na pewno nie zostawię go samego, bo wiadomo, ledwo trzyma się na nogach… Zostało tylko jedno wyjście… Przyłożyłam dłoń do jego ust aby się uciszył.
- Edward, posłuchaj mnie uważnie. Pójdziemy do mojego pokoju, ale musisz zachowywać się bardzo cicho, rozumiesz? – wypowiadałam każde słowo powoli, aby do niego dotarło, ale on zaczął się śmiać.
- Edward, pamiętasz, co mówiłam o strzelbie Charliego, chyba nie chcesz go obudzić?

Przytaknął głową, w końcu zrozumiał. Złapałam go mocno za ramię i zaczęłam prowadzić w kierunku schodów. Pokonaliśmy je bez większych przeszkód, ale kiedy znaleźliśmy się w holu, stracił równowagę i łapiąc się ściany, strącił mały obraz zawieszony na niej. Wstrzymałam oddech, a Edward zaczął chichotać. Przycisnęłam go do ściany, położyłam dłoń na jego ustach i nastawiłam uszu, aby dosłyszeć chrapanie Charliego, które ucichło… Żeby spał, żeby spał…
Po chwili, usłyszałam znajome odgłosy, ufff. Nagle poczułam, jak Edward nachyla się nade mną i chowa nos w moją szyję.
- Pięknie pachniesz, myszko – zaczął znowu się śmiać. – Zapomniałem ci powiedzieć, że bardzo podoba mi się twoja piżama.
Spiorunowałam go wzrokiem.
- Zamknij się, albo obiecuję, że sama pójdę po Charliego! – złapałam go za rękę i zaciągnęłam go do mojego pokoju. Pierwszy raz zamknęłam drzwi na klucz, a następnie odwróciłam się do Edwarda.

Stał na środku pokoju, z rozbieganymi oczami i głupkowatym uśmiechem na ustach. Włosy miał maksymalnie w nieładzie, potargane we wszystkie strony, był cały przemoczony. Zauważyłam, że zaczyna się trząść.
- Zostań tutaj, przyniosę ci coś na przebranie.
Wyszłam do łazienki i zaczęłam przeszukiwać jakieś stare dresy Charliego w suszarce. W końcu znalazłam odpowiednie i wróciłam szybko do pokoju. Edward stał tam, gdzie go zostawiłam, rzuciłam ciuchy na łóżko i podeszłam do niego.
- Jesteś cały mokry, przebierz się – odwróciłam się do niego plecami.
Prawda jest taka, że strasznie słodko wyglądał z zamglonymi oczami i w takim artystycznym nieładzie, a jeśli doszłoby do tego odsłonięte ciało, nie wiem czy przypadkiem nie rzuciłabym się na niego… Nagle usłyszałam głośniejszy hałas za sobą, odwróciłam się i zobaczyłam Edwarda leżącego na podłodze z ukrytą głową w bluzie. Teraz sama przyłożyłam sobie rękę do ust, aby zagłuszyć mój chichot. Uklękłam przy nim i pomogłam mu uwolnić się z bluzy. Kiedy zobaczyłam jego zagubiony wzrok, zaczęłam się śmiać.
- Chyba będziesz musiała mi pomóc – uśmiechnął się łobuzersko.
Poczułam jak się rumienię, nawet pijany Edward potrafi mnie zawstydzić.
- Podnieś ręce – rozkazałam.
Posłuchał mnie, a ja wyswobodziłam go z koszulki. Tylko jeden raz widziałam jego nagą pierś i muszę przyznać, że strasznie stęskniłam się za tym widokiem. Przez chwilę całkowicie się zapomniałam i po prostu wpatrywałam się w niego, dopóki nie usłyszałam cichego śmiechu Edwarda. Uniosłam głowę i zauważyłam jego zadowolony wyraz twarzy. Niech to szlag! Sięgnęłam po koszulę Charliego i szybko ubrałam w nią Edwarda. Teraz został mi dół…
- Ze spodniami będziesz musiał sobie sam poradzić – zaczęłam oddalać się od niego, ale złapał mnie za rękę.
- Jesteś pewna? – mrugnął do mnie. Co za cholerny, piękny mężczyzna!
- Tak! – poderwałam się z podłogi i podeszłam do biurka.
Po chwili usłyszałam jak się podnosi.
- Gotowe – powiedział.
Odwróciłam się do niego, uśmieszek w ogóle nie schodził mu z twarzy. Pozbierałam jego mokre ciuchy i porozwieszałam na grzejniku. Zabrałam jego komórkę i napisałam sms-a do Alice, że jej kochany brat jest u mnie i żeby przyjechała po niego jutro rano. Mam nadzieję, że nie wyciągnie błędnych wniosków…

Podeszłam do Edwarda, który był oparty o biurko i cały czas wpatrywał się we mnie dziwnym wzrokiem.
- Idziemy spać – powiedziałam, nie do końca zastanawiając się nad sensem mojej wypowiedzi.
Nagle poderwał mnie w swoje ramiona, skierował nas do łóżka, a następnie po prostu rzucił się na nie, robiąc niemiłosierny hałas. Pacnęłam go w ramię.
- Edward! – wysyczałam, a on zaczął znowu głupkowato się śmiać. – Mówiąc idziemy spać, miałam na myśli, ty do łóżka, ja na fotel. Złaź ze mnie! – zaczęłam go odpychać, ale on jeszcze bardziej przytulił się do mojej piersi.
- Tak jest dobrze, Bella – wymruczał, objął mnie jeszcze ciaśniej a głowę umieścił nieco niżej mojego obojczyka. Jego niesforne kosmyki włosów, drażniły mój nos.
Kiedy miałam go zamiar kopnąć, poczułam jak zadrżał – czyżby już trzeźwiał?
- Zimno ci? – zapytałam.
- Tak, a najwięcej ciepła daje ludzkie ciało, więc przykro mi, ale nie masz wyjścia, musisz mnie tulić przez całą noc – znowu się zaśmiał.
Co za perfidny cwaniak! Westchnęłam pokonana, niech mu będzie. Chociaż… z drugiej strony, kogo ja oszukuję – trzymanie Edwarda w ramionach, chyba nie powinno być aż takie złe. Zaśmiałam się do siebie z użytego sarkazmu, bo tak naprawdę nie wiem, które z nas wyciągnie z tego więcej przyjemności.
- Przynajmniej pozwól mi, przykryć nas kołdrą – powiedziałam.
Poczułam jak się podnosi, a następnie narzuca niezdarnie na nas kołdrę i wraca do poprzedniej pozycji. Ta cała sytuacja nagle zaczęła mnie bawić, ale na pewno jutro dam mu do wiwatu za ten pijacki wyskok.
Czułam jak cały drży na ciele, więc otuliłam nas jeszcze bardziej pościelą. Ostatniej nocy on trzymał mnie w ramionach, teraz kolej na mnie…
Kiedy myślałam, że już śpi, odezwał się cicho.
- Bella, udowodnię ci, że jesteś dla mnie jedyną kobietą w życiu… zobaczysz…
Miałam wrażenie, że zaraz serce wyskoczy mi z piersi, uśmiechnęłam się, chociaż zdawałam sobie sprawę, że są to tylko słowa… I wtedy znowu się odezwał, jak by czytał w moich myślach.
- Wiem, że to są tylko słowa, ale w końcu w nie uwierzysz… - powiedział z mocą w głosie i poczułam, jak spiął mięśnie.
- Idź spać, Edward, będziemy mieli jeszcze czas, aby o tym porozmawiać – zaczęłam głaskać go po włosach, aby się odprężył, po chwili pieszczota zaczęła działać.
- Dobranoc, Bella.
- Dobranoc, Edward.
I zasnęliśmy w swoich ramionach… znowu.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
AlicjaC
Wilkołak



Dołączył: 30 Lip 2009
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy czarów

PostWysłany: Śro 15:23, 26 Sie 2009 Powrót do góry

Fajny rozdział.
Byłoby super, gdyby Bella byłą z Edwardem i jednocześnie przyjaźniła się z Jamesem. Lubię go w tym opowiadaniu.
Podobała mi się akcja - pijany Edward :D Chłopczyna pewnie się załamał jak Bella pojechała z Jamsem i wlał w siebie trochę za dużo procentów :P
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jagienka
Wilkołak



Dołączył: 10 Maj 2009
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Miasto Królów Polskich

PostWysłany: Śro 22:36, 26 Sie 2009 Powrót do góry

Wiesz, co nie spodziewałam się pijanego Edka. Miałam ogromny banan na twarzy jak to czytałam, jest wtedy taki hmmm... słodki(?) i po pijacku zabawny:D.
W moim mniemaniu James jest takim łachudrą i chamem niezależnie w jakim ff to miło jest chociaż raz przeczytać, że był kiedyś i może czasami jest uczuciowym facetem.Jak to tragedia jak strata bliskiej nam osoby może zmienić człowieka psychicznie. Okey koniec mojego zdania, przejdźmy lepiej do moich odczuć Wink
No więc ogromnie się ucieszyłam, wchodząc do Kąciku i zobaczywszy, że jest nowiuteńki rozdział SM musze też przyznać, że chociaż narazie nie zamęczam mojego mózgu nauką to musiałam nieźle namęczyć moją mózgownicę, bym sobie przypomniała o co w ogóle kaman w tym ff :D.
Jestem ciekawa, jak Edziu udowodni Belli, że ona jest jego jedyną kobietą. :D
Błędów nie znałazłam i chwała twojej becie (lub chwała tobie, bo widze, że beta nie napisana).
W zasadzie, przeglądają jeszcze raz twój ff, nie znajduje żadnym minusów :D.
Życze wielkich worów Weny i gromu wolnego czasu.
Mam wielką nadzieje, że rozdział trzynasty będzie o wiele szybciej niż dwunasty Wink
Pozdrawiam
HM


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
amika
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: myślenice

PostWysłany: Czw 15:17, 27 Sie 2009 Powrót do góry

Rozdział super!
Jutrzejsza rozmowa MUSI być świetna!
Pijany Edward tego chyba jeszcze nie było :D .

Czekam na następny rozdział
i pozdrawiam
amika


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez amika dnia Czw 15:18, 27 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
lirru
Człowiek



Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z nieba spadłam:)

PostWysłany: Pią 3:04, 28 Sie 2009 Powrót do góry

Więc (wiem, że tak się zdania nie zaczyna :D ) ten ff zaczynał się jak setki innych i szczerze mówiąc na początku nie wiedziałam co o nim myśleć. Jednak dzielnie parłam dalej i nie zawiodłam się.
Ta scena, kiedy Edward wrzeszczał na Bellę, że nigdy nie zastąpi Victorii, którą on sam kocha i wielbi, zrobiła na mnie ogromne wrażenie i jest naprawdę na wysokiej pozycji w moim osobistym rankingu (dzięki doskonałemu opisaniu uczuć i twoją wyobraźnie) :D . myślę że jest to jedna z niewielu scen, w której uwierzyłam w ich kłótnie, odczucia i w ogóle wszystko...
Po tym wydarzeniu przez jakiś czas byłam naprawde przeciwko Edwardowi i chciałam, żeby Bella mu dokopała wiążąc się z Jamsem. Teraz jednak wiem, że to tylko przyjaciel. Myślę też, że (jak na tą ilość rozdziałów) jego imię śmiało można było zastąpić imieniem Jacob. Chociaż wtedy wszystko byłoby wiadome. teraz kiedy czytam o Jamsie jako przyjacielu Belli, to ciągle zapala mi się czerwona lampka: "a co jeśli on oś kombinuję?" (to pewnie dlatego, że w wielu tekstach jest on złym charakterem i nie mogę do końca mu zaufać). Gdyby to jednak to chłopak o imieniu Jake był jej przyjacielem, miałabym inne odczucia i (wydaje mi się) wiem co byłoby dalej... Dlatego to imie mi w tym opowiadaniu bardzo pasuje. Wprowadza trochę takiego zaniepokojenia i doprowadza do powstawania "coraz to nowych teorii spiskowych autorstwa lirru" Twisted Evil
Musze jeszcze powiedzieć, że teraz już dalej jestem team Edward i uważam, że powinni być z Bellą razem (chociaż jak bym była na jej miejscu, to raczej nie wybaczyła facetowi takiego zmieszania z błotem...)

pozdrawiam i życzę weny :D

PS. śzczerze mówiąc nie wiem, co ten komentarz wnosi do tego tematu, ale coś mnie tchnęło i musiałam to napisać :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Justine
Wilkołak



Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:41, 25 Paź 2009 Powrót do góry

Małe ogłoszenie...
Hej, dziewczyny...zdaję sobie sprawę, że jestem wam winna pewne wyjaśnienia co do moich rozdziałów, a raczej ich braku... Zaczęłam nową pracę, która zabiera mi sporą część energii i kiedy wracam do domku już na nic nie mam ochoty... więc potrzebowałam czasu aby przestawić się na ten nowy tryb.
Także ostatnio miałam laptop w naprawie, więc nie miałam w ogóle dostępu do netu, dopiero dzisiaj zostały zainstalowane niezbędne programy.
Strasznie mi głupio, że tak was zostawiłam...tym bardziej, że już jutro mijają 2 miesiące od mojej ostatniej publikacji... Sama nie lubię czekać tak długo na nowe rozdziały ff...i z kolei - sama tak robię...
Chcę was tylko poinformować, że zaczęłam pisać nowy rozdział...I przyznam się wam, że pisanie nie daje mi tyle przyjemności co wcześniej... Nie wiem czym to jest spowodowane, może tak długą przerwą, a może też tym, że czuję przesyt tymi wszystkimi nowymi ff, które bombardują fora... Nachodzą mnie myśli, że w tle tych wszystkich opowiadań, moje może być już zbędne... Ale już obiecałam wam, że dokończę, także dotrzymam słowa, tym bardziej, że zostało do końca 3-4 rozdziały.
Mam prośbę do moderatowrów, aby nie usuwali tego tematu, postaram się do czwartku wrzucić następny part. Mam nadzieję, że jeszcze są osoby, które czytają SM. Jeszcze raz sorki za taką zwłokę.
Pozdrawiam serdecznie,
J.


Edit
Mam napisane pół rozdziału, już dawno dokończyłabym ale ostatni tydzień był dla mnie masakryczny. Dopisałam w temacie, że jest chwilowo zawieszony, tylko dlatego żeby nie został usunięty. W nadchodzącym tygodniu powinnam dokończyć pisać i wrzucić następny part, także proszę o jeszcze odrobinę cierpliwości...
Buziaki.

Ok kolejny Edit...
Nie chcę się co chwilę tłumaczyć - powiem po prostu, że rozdział się robi ale bardzo powoli... Sprawy osobiste no i niestety brak chęci do pisania trochę opóźniają pojawienie się następnego rozdziału... Nie chcę pisać kiedy będzie, żebym znowu nie musiała się tłumaczyć... Może pojawić się na dniach lub równie dobrze za tydzień czy 2... Ale postaram się wrzucić przed świętami. Przepraszam was bardzo...


ROZDZIAŁ NAPISANY, CZEKA U BETY, w ten weekend powinien się pojawić.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Justine dnia Czw 17:52, 17 Gru 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Gabrielle de Lioncourt
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 21:47, 25 Paź 2009 Powrót do góry

Justine, jak możesz myślec, że Sztuka miłości jest zbędna na forum?
To jeden z najlepszych polskich ficów jakie do tej pory czytałam i będę w niebowzięta jak dodasz następny rozdział.

Wiedziałam, że James jest dobry xD I mimo tego co pisza inne czytelniczki, ja kibicuję Jamesowi i Belli. Pasują do siebie. Boż, fajnie by było poznać kogoś takiego xD

Mam nadzieję, że w następnych chapach d więcej wątków James&Bella.

Zyczę duuuzo Veny i pozdrawiam serdecznie ;*

G.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pon 10:29, 26 Paź 2009 Powrót do góry

o nie, nie, nie moja droga. tak się nie będziemy bawić ;p
jak możesz twierdzić że SM jest zbędne?
to był pierwszy FF jaki zaczęłam czytać na tym forum.
i można powiedzieć, że to Twoja zasługa, że wciąż na tym forum siedzę. Bo ty i twoje opowiadanie całkowicie mnie oczarowało i zachęciło mnie do niekanonicznych FF.
i jeśli będzie trzeba to poczekam następne dwa miesiące, żeby przeczytać kolejną przygodę twojego Edwarda i Belli.
o.
to tyle co mam Ci do powiedzenia ;p

czekam z niecierpliwością na kolejny chap.
i życzę wytrwałości w pisaniu

Lovee


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Justine
Wilkołak



Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:34, 21 Gru 2009 Powrót do góry

Przepraszam, przepraszam, przepraszam...
Nie będę znowu pisać, co wpłynęło na taką długą przerwę w publikacji, ale jakoś udało mi się wziąć za siebie i napisać kolejny part.
Także dedykuję ten rozdział wszystkim wytrwałym osobom, które nie zraziły się czekaniem i nadal są ciekawe dalszych losów bohaterów SM. Enjoy!





Rozdział 13

Czułam, jak coś ciężkiego oplata mnie w tali, chciałam się poruszyć, jednak bez skutku. Otworzyłam oczy, a pojedyncze promyki słońca wpadające przez okno mocno rozświetliły moją twarz. Zmarszczyłam czoło i schowałam głowę w poduszkę, która ku mojemu zaskoczeniu okazała się za twarda. Podniosłam dłoń, aby poprawić jej kontury, i zamiast miękkiego puszystego materiału, pod palcami poczułam coś gładkiego, ciepłego i… dobrze zbudowanego! Cholera jasna!

Poderwałam głowę a mój wzrok spoczął na pogrążonej we śnie twarzy Edwarda. Byłam wtulona w jego pierś, a jego długie ramiona trzymały mnie w mocnym uścisku, nawet nasze nogi były z sobą splątane. Jeszcze nigdy nie byłam tak mocno w niego wtulona, moje ciało unosiło się z każdym jego oddechem. Ta bliskość dziwnie wpłynęła na moje zmysły, nie liczyło się dla mnie nic prócz jego dotyku… Nagle zapragnęłam naprawdę go poczuć…skóra przy skórze…Jedyną przeszkodą były nasze ciuchy…

Boże, Bella opamiętaj się! Potrząsnęłam głową i zaczęłam powoli odsuwać się od niego. Kiedy wyswobodziłam swoje nogi i miałam zamiar się podnieść, Edward zaczął coś mamrotać pod nosem i objął mnie mocniej, przysuwając mnie bliżej siebie. Przez moment, jakbym znalazła się w jakimś amoku, nie potrafiłam oderwać wzroku od jego spokojnej twarzy… Podniosłam dłoń i delikatnie odgarnęłam zbłąkane kosmyki z jego czoła. Jego ciało od razu zareagowało, przysuwając się do mnie jeszcze bliżej. Spuściłam wzrok na jego usta, które wyglądały tak apetyczne, że grzechem byłoby ich nie skosztować…

Przysunęłam się tak, że nasze twarze znalazły się naprzeciwko siebie i przejechałam palcem po jego pełnych ustach, które pod wpływem mojego dotyku nieznacznie się rozchyliły. Nie miałam pojęcia co się ze mną działo, jakby całkowicie opuścił mnie rozum , a moimi ruchami kierowało tylko pragnienie… Zatraciłam się w tej chwili… Jeżeli musnę jego usta, nic się nie stanie, prawda? Edward śpi…nawet nie poczuje… Kiedy miałam zamiar się poddać i pozwolić sobie na tę jedną chwilę zapomnienia, zauważyłam, jak kąciki ust Edwarda unoszą się nieznacznie w delikatnym uśmiechu. Wstrzymałam oddech i poczułam, jak jedna jego ręka przesuwa się w górę mojego ciała, docierając do mojego policzka i obejmując go czule.

- Śmiało, nie będę miał nic przeciwko – wyszeptał, niemal dotykając moich ust.
Zamurowało mnie. Czułam, jak krew uderza mi do głowy, a w uszach zaczyna szumieć.
- Wiem, że tego chcesz… - powiedział, nadal nie otwierając oczu.
Te słowa były jak wiadro zimnej wody. Co za…
Położyłam dłonie na jego piersi i odepchnęłam go gwałtownie…spychając z łóżka! Zasłoniłam usta ręką, aby powstrzymać śmiech. Edward jęknął, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Za co?! – wysyczał, pocierając dłonią kark.
Zmrużyłam oczy, podniosłam się z łóżka i stanęłam przed nim z założonymi rękami.
- Już dobrze wiesz za co – powiedziałam, starając się przybrać zimny ton.
Podeszłam do grzejnika i zebrałam wszystkie jego ubrania.
- Ubierz się, poczekam na ciebie na dole. Alice powinna lada chwila podjechać – rzuciłam w niego ciuchy i szybko wyszłam z pokoju.

Kiedy tylko znalazłam się w bezpiecznej łazience, podeszłam do umywalki i zmoczyłam twarz zimną wodą. Nie zakręcając jej, uniosłam głowę, aby spojrzeć w swoje odbicie w lustrze. Skrzywiłam się widząc poskręcane we wszystkie strony włosy, wzięłam szczotkę i zaczęłam je rozczesywać, jednak szybko się poddałam i związałam je gumką. Przyłożyłam dłonie do jeszcze lekko zaczerwienionych policzków i zamknęłam oczy. Dobrze, że przynajmniej Charlie pojechał o świcie powędkować, nie muszę się nim martwić. Nie chcę nawet myśleć, co by zrobił gdyby przyłapał swoją jedyną córkę z chłopakiem w łóżku …Tym bardziej, że po ostatnich wydarzeniach nie darzył Edwarda zbytnio sympatią…

Położyłam palec na ustach. Boże, co za idiotka ze mnie. Nie mogę uwierzyć, że tak bezmyślnie się zachowałam… przecież o mało go nie pocałowałam…
Przez ostatnie tygodnie udawało mi się trzymać jako taki dystans do Edwarda. Myślałam, że jestem silna, że nie dam się zwieść jego czarowi. W końcu tyle razy próbował się do mnie zbliżyć, a ja potrafiłam mu się oprzeć. Ale nie teraz… nie, kiedy był w moim łóżku, przykryty moją pościelą i przytulony do mojego ciała! Tego było za dużo…
Przez chwilę po prostu wsłuchiwałam się w strumień płynącej wody, czułam jak moje ciało delikatnie drży z napływu emocji… Prawda jest taka, że gdyby Edward się nie odezwał, pocałowałabym go… Nic się dla mnie nie liczyło, oprócz tego aby zaspokoić swoje pragnienie… Ale kiedy usłyszałam jego zadowolony głos, pewny tego, że w końcu mu uległam, że może mnie mieć – od razu odzyskałam rozum.
Nie mogę tak po prostu podać mu się na tacy, nie po tym co zrobił… Tamte wydarzenia zaległy głęboko w mojej pamięci i wiem, że nigdy o nich nie zapomnę… Z czasem może zbledną, ale nie znikną. Nie mam pojęcia, co dalej robić. Edward się stara, widzę to…jednak czy naprawdę się zmienił? Czy mogę dać nam drugą szansę, nie mając pewności, że jego przeszłość już nam nie zagrozi?
Boję się kolejnego zranienia, ale czy warto chować się w bezpiecznej skorupie, kiedy obok czeka mężczyzna, który może dać ci szczęście…

Pokręciłam głową. Muszę skończyć z tymi pytaniami, bo inaczej oszaleję. Trzeba się skupić na tym co teraz, a mianowicie, muszę mu pokazać, że nie zmiękłam, chociaż biorąc pod uwagę mój niedawny wyskok, będzie trudno. Po prostu świetnie!
Umyłam szybko zęby, nie chciałam już wracać do pokoju po ciuchy, więc narzuciłam na siebie szlafrok i skierowałam się do drzwi. Przystanęłam przy klamce i wzięłam głęboki wdech.
Musisz być twarda, dasz radę. Otworzyłam drzwi i zbiegłam szybko na dół.

Weszłam do kuchni i nalałam sobie szklankę wody. Kiedy usłyszałam zbliżające się kroki, zaczęłam z nerwów opróżniać szybko szklankę i już po chwili odłożyłam pustą na kredens. Usłyszałam cichy śmiech za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam Edwarda opierającego się o kuchenny stół. Muszę przyznać, że wyglądał naprawdę…źle. Był blady, miał podkrążone i nieco zaczerwienione oczy a o włosach nawet nie wspomnę. Cóż można powiedzieć – kac mu nie służy. Bez słowa staliśmy naprzeciwko siebie, uniosłam brew i spojrzałam na niego pytająco. W końcu Edward odezwał się pierwszy.
- Myślałem, że tylko mnie męczy pragnienie. Czyżbym o czymś nie wiedział? – uśmiechnął się złośliwie.
Wysłałam mu niewinny uśmieszek, napełniłam znowu szklankę wodą i zaczęłam powoli sączyć. Dobrze wiedziałam jak teraz musi go męczyć kac, więc postanowiłam trochę podroczyć się z nim za jego wczorajszy wyskok. Usłyszałam, że coś mamrocze pod nosem.
- Mówiłeś coś? – zapytałam łagodnie.
Edward przejechał ręką po swoich włosach, spojrzał na mnie zmrużonymi oczami i odchrząknął.
- Mógłbym też prosić o wodę?
- Och, gdzie moje maniery.
Odwróciłam się do niego plecami i zaczęłam otwierać po kolei wszystkie szafki udając, że czegoś szukam…oczywiście robiąc przy tym niemiłosierny hałas. Usłyszałam jak Edward kilkakrotnie jęknął, uśmiechnęłam się do siebie. O tak, niech pocierpi.
- Hmm, gdzie ja położyłam te szklanki… - podrapałam się po głowie starając się zachować powagę, chociaż w środku trzęsłam się ze śmiechu.
- Bella… - Edward pół jęknął, pół warknął.
Spojrzałam na niego kątem oka, pocierał palcami skronie. Dobrze mu tak. Kiedy zatrzasnęłam kolejną szafką, poczułam mocny uścisk na ramionach. Pisnęłam, kiedy Edward złapał mnie w pół i odwrócił do siebie.
- Co ty wyp… - urwałam, gdy Edward jeszcze bardziej przylgnął do mnie, przyciskając moje plecy do kredensu. Pochylił się i szepnął mi do ucha.
- Bella, czy mogłabyś się odrobinę ciszej zachowywać?
Zatkało mnie. Co za…
- Dla twojej wiadomości, Edward jestem u siebie, więc nie masz prawa mówić mi, jak powinnam się zachowywać!
Przyłożyłam dłonie na jego piersi aby go odepchnąć, jednak Edward złapał mnie za nadgarstki i unieruchamiając mnie, złożył je za swoje plecy. Teraz wyglądało to tak, jakbym go sama obejmowała. Czułam jak moje zdradzieckie ciało drży i pragnie jeszcze bliższego kontaktu z nim.

Tylko spokojnie.

Unikając spojrzenia mu w oczy, utkwiłam swój wzrok w jego torsie.
- Edward, puść mnie – głos także odmawiał posłuszeństwa, bo zamiast powiedzieć to stanowczo, wyszeptałam.
- Zmuś mnie – też wyszeptał, a jego oddech muskający moją szyję sprawił, że pojawiła się na niej przyjemna gęsia skórka.
Edward nadal jedną ręką trzymał mnie za nadgarstki, a drugą zaczął wyznaczać sobie ścieżkę po moim ciele. Delikatnie pociągnął za poły szlafroka, odsłaniając moją śmieszną piżamę. Poczułam jego parzący dotyk na udzie, następnie zaczął sunąć dłonią ku górze zatrzymując się na moim biodrze. Zamknęłam mocno oczy, a urywany oddech zaczął przyśpieszać. Kiedy na moim nieznacznie odkrytym, nagim brzuchu zaczął kreślić kciukiem kółka, jęknęłam cicho. Jego oddech, także przyśpieszony otulał moją skórę, a nosem sunął po rysach szczęki.

Jestem zgubiona.

Jego dłoń, nie przestawiając swej wędrówki, badała moje ciało coraz wyżej. Kiedy jednym palcem, delikatnie przejechał między wgłębieniem moich piersi, zapomniałam na moment o oddychaniu.
- Edward – westchnęłam jego imię. – Proszę… - Jego dłoń objęła moją szyję i byłam pewna, jak dobrze może wyczuć moje przyśpieszone tętno. – Ja nie mogę… - Nadal dukałam, a jego długie palce wplątały się w moje włosy z tyłu głowy, zamykając je w pięści. – Przestań… - Wydusiłam resztkami sił.
- Bella, spójrz na mnie – wyszeptał.
Pokręciłam przecząco głową, a wtedy on pociągnął mnie delikatnie, lecz stanowczo za włosy, abym zwróciła się w jego stronę. Teraz wystarczyłoby tylko otworzyć oczy, a nasze spojrzenia by się spotkały… Czułam jego przeszywający wzrok na sobie, zaczął delikatnie masować moje włosy.
- Otwórz oczy, Bella – jego aksamitny głos kusił jak nigdy dotąd.

Wiedziałam, że już jestem pokonana. Resztki silnej woli, które jeszcze gdzieś tam się tliły wygasły, a ja już nie miałam dość siły aby znowu walczyć.
Otworzyłam oczy i od razu natknęłam się na ja jego pełen pożądania wzrok. Edward w końcu uwolnił moje nadgarstki i przyłożył swoje dłonie na moich policzkach, głaszcząc je czule kciukiem. Moje ręce opadły bezwiednie wzdłuż tułowia.
Serce tak mocno mi waliło, że niemal sprawiało mi ból. Wpatrywałam się w Edwarda, który uśmiechnął się kącikiem ust, następnie jego wzrok zatrzymał się na moich rozchylonych wargach.

Żeby mnie nie pocałował.

Ugiął nieco kolana, aby zrównać się ze mną.

Żeby mnie nie pocałował.

Przechylił głowę, aby dopasować się do moich ust. Poczułam jego słodki zapach i w tej chwili zapragnęłam zasmakować go na moich ustach.

Niech mnie pocałuje! Niech mnie pocałuje!

I kiedy dzieliły nas zaledwie milimetry, a jego dolna warga ledwie odczuwalnie musnęła moją górną, usłyszałam jakiś hałas dobiegający z holu.

- To gdzie jest mój pokręcony braci… Oooo – Alice zatrzymała się przy wejściu do kuchni i zakryła dłonią usta.

Odepchnęłam Edwarda i odskoczyłam na drugi koniec kuchni jak poparzona. Czułam jak czerwone plamki ozdobiły moje policzki oraz dekolt. Edward położył dłonie na kredens, o który przed sekundą się opierałam i pokręcił głową. Nie mogłam dostrzec jego wyrazu twarzy bo był odwrócony do mnie plecami.

- Przepraszam, to może ja podjadę później – odezwała się Alice, której trudno było ukryć zadowolenie w głosie. Pięknie, Bóg jeden wie co teraz kotłuje się w jej głowie!
- Nie! – krzyknęłam i podbiegłam do niej. – Przyjechałaś w samą porę… Nic takiego nie robiliśmy…my właśnie… rozmawialiśmy… No i właśnie…- Zaczęłam nerwowo gestykulować dłońmi i dukać bez składu. – Możemy iść… Znaczy się Edward może iść…
Urwałam kiedy usłyszałam cichy chichot. Edward w końcu odwrócił się do nas, jego ramiona trzęsły się ze zduszonego śmiechu. Moja twarz buchała gorącem, ale tym razem nie ze wstydu lecz ze złości. Posłałam mu wrogie spojrzenie, dając mu do zrozumienia, żeby nawet nie zaczynał głupiej gadki. Alice spoglądała to na mnie, to na Edwarda, uśmieszek nie schodził z jej twarzy. Edward w końcu się uspokoił i nieznacznie odchrząknął.
- Alice, poczekaj na zewnątrz, zaraz przyjdę – powiedział i mrugnął do mnie okiem.
Alice tylko pokiwała głową i w podskokach ruszyła do drzwi. Edward oparty o kredens ze złożonymi rękami, wpatrywał się we mnie intensywnie. Ja natomiast stałam przy wyjściu do kuchni, nie wiedząc czy już powinnam uciekać do swojego pokoju, czy zaryzykować i zostać. Edward w końcu się ruszył. Kiedy znalazł się tuż koło mnie, zatrzymał się i przybliżył usta do mojego ucha.
- Dziękuję, że zajęłaś się mną w nocy. – Powiedział łagodnie, a ja tylko przytaknęłam. – No i mam nadzieję, że dokończymy jeszcze tę… rozmowę.
Zanim zdążyłam zareagować zniknął za drzwiami, a ja, jak zaczarowana, stałam nieruchomo jeszcze dobre parę chwil.

Ok. Co się właściwie wydarzyło? Co to w ogóle ma znaczyć?
Pobiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Jego zapach, który nadal był wyczuwalny w pościeli wcale nie ułatwiał mi zebrania myśli. Tak mało brakowało i znowu poczułabym jego usta… Gdyby nie Alice…
Grrr! Przewróciłam się na brzuch i objęłam mocno poduszkę.
Najgorsze jednak jest to, że cholernie żałuję, że nam przerwano… bo pragnęłam tego i nadal pragnę…

---

Minęły dwa tygodnie. Czternaście ciągnących się w nieskończoność, ciężkich dni. Okres ten był wypełniony licznymi próbami do przedstawienia. Od czasu wypadku samochodowego i dochodzenia do siebie, cała sztuka stała pod wielkim znakiem zapytania. Pani Spring zastanawiała się, czy może nie lepiej byłoby mnie zastąpić inną uczennicą, ale obiecałam jej, że jak tylko wrócę do szkoły, dam z siebie więcej niż reszta. I tak było. Przychodziłam do szkoły przed rozpoczęciem zajęć, zostawałam po lekcjach, w każdej wolnej chwili scenariusz nie opuszczał moich rąk. Za bardzo zależało mi na tej sztuce, abym teraz została odsunięta.

Niestety dobre chęci czasami nie wystarczały… Zdarzały się momenty, kiedy siadałam w jakimś cichym kącie w bibliotece, kładłam przed sobą tekst i…. właśnie, zamiast czytać, moje myśli uciekały do tego cholernie pięknego mężczyzny. I jak tu się skupić? Mijały godziny, a ja nadal byłam na pierwszej stronie. Tak bardzo mnie to złościło, że zdarzało mi się kląć pod nosem. I od kiedy zostałam upomniana, a co za tym idzie, zawstydzona groźbą wyrzucenia mnie z biblioteki, przeniosłam się do pustej klasy.

Nie da się ukryć, że rzucenie się w wir prób miało mi pomóc chociaż na chwilę oderwać się od sercowych rozterek. Taaa, miało, ale nie pomogło. Od pijackiego epizodu Edwarda, unikałam go jak ognia. Moment, który dzieliliśmy w kuchni, kiedy o mało się nie pocałowaliśmy coś zmienił. Nie ufałam już sobie, więc robiłam wszystko, żeby się na niego nie natknąć. Jednak Edward mi tego nie ułatwiał. Zdarzały się momenty, kiedy szłam korytarzem szkoły i wyczuwałam za sobą jego obecność. Zatrzymywałam się, aby mnie wyminął, ale on stawał tuż za moimi plecami, delikatnie otulał mnie swoim zapachem, nachylał się i szeptał mi do ucha cztery słowa: „Przestań z tym walczyć …” Po czym odchodził…

Doskonale wiedział, co mi robi – mącił mi w głowie i to z dobrym skutkiem. Moje uczucia do niego stawały się silniejsze od rozumu i bolesnych wspomnień. Czasami, kiedy byłam w stołówce czy na parkingu przed szkołą, pozwalałam sobie na ukradkowe spojrzenia w jego stronę, ale niemal zawsze byłam na tym przyłapana. Wtedy Edward wysyłał mi ten swój uśmieszek, po którym dostawałam palpitacji serca, ale nie to było najgorsze…Najbardziej martwiła mnie moja reakcja – coraz częściej odwzajemniałam ten uśmiech…

Jakby tego było mało, zostawała jeszcze sprawa z Jamesem. To, że otworzyliśmy się przed sobą, wtedy w samochodzie, sprawiło, że połączyła nas jakaś dziwna więź. Nie wiem, jak określić nasze relacje, spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu i zaczynałam się czuć przy nim naprawdę swobodnie… Tradycją stało się już wspólne siadywanie w stołówce, gdzie rozmawialiśmy jak starzy dobrzy znajomi. Zazwyczaj poruszaliśmy luźne kwestie – on nie pytał mnie o Edwarda, a ja nie drążyłam sprawy z Victorią. Aż trudno było uwierzyć w to, jak zmieniło się moje zdanie na jego temat. James, który pozwolił się bliżej poznać, okazał się świetnym gościem. Co prawda często przemawiał przez niego cynizm i sarkazm i nie zapomniał o chamskich odzywkach w kierunku innych uczniów, a nawet nauczycieli, za co bywał wzywany do dyrektora. Ale czułam, że kiedy był ze mną pozbywał się tej gruboskórnej maski i zaczynał być sobą…

Przed zamieszkaniem z Charliem moje życie było naprawdę nudne i nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że cokolwiek w tej kwestii się zmieni. Zawsze uważałam się za przeciętną dziewczynę, która nie ma dość odwagi aby pokonać codzienną monotonię,.
A teraz - spójrzcie na mnie. Zaryzykowałam i zakochałam się… Moje serce zostało zaatakowane tyloma skrajnymi emocjami, że nie wiem jakim cudem jeszcze nie pękło… I pomyśleć, że to wszystko przytrafiło mi się w tak małym i cichym miasteczku jak Forks. Ale jednego jestem pewna: mimo tego co się wydarzyło, tych bolesnych chwil, nigdy nie będę żałowała tej przeprowadzki. Bo to właśnie tutaj poznałam wszystkie odcienie miłości, a o moim życiu już nigdy nie będę mogła powiedzieć, że jest przewidywalne i nudne.

---

- Bella, telefon.
- Jeżeli to znowu Alice, powiedz jej, że nie zmienię zdania! – krzyknęłam do Charliego.
- Alice, chyba słyszałaś – odezwał się do słuchawki. – Tak, przekażę, pa.

Leżałam na łóżku w starych dresach i zajadałam się lodami, kiedy usłyszałam głośne pukanie do drzwi.

- Balla, otwórz!
- Tato, proszę przynajmniej ty daj mi spokój.
- Bella!

Grrr, poderwałam się z łóżka i otworzyłam szeroko drzwi.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego ten wieczór wolisz spędzić sama w pokoju niż z najbliższymi przyjaciółmi?
- Tato, już ci mówiłam, nie mam w ogóle humoru na świętowanie…a poza tym – kaszlnęłam, co nie wyszło zbyt przekonująco. – Nie najlepiej się czuję.
- Oj córka, córka. – Spojrzał wymownie na lody a następnie na zegarek na ręce.
- Idź tato, nie chcesz chyba, żeby Billy z resztą na ciebie czekali. O mnie się nie martw – uśmiechnęłam się przekonująco.
- Alice kazała przekazać, że jeśli nie zjawisz się, sama przyjedzie po ciebie i wyciągnie z domu, choćby musiała użyć siły. Wiesz, że jestem przeciwny przemocy, ale w tej sytuacji…
- Tato!
- Dobra, dobra, idę – odwrócił się i miał już zamiar wyjść, kiedy znowu spojrzał na mnie. – Zastanów się jeszcze, dobrze?
- Dobrze. Udanej zabawy.
Pokręcił tylko głową i wyszedł z pokoju.

Rzuciłam się znowu na łóżko, przykrywając się cała kocem.
Był 31 grudnia, sylwester... i nie miałam najmniejszej ochoty na zabawę. Pragnęłam spędzić tą noc pakując w siebie kalorie i oglądając do północy głupkowate filmy w TV. Wiem, jestem dziwna, ale nic na to nie poradzę. Kiedy Alice usłyszała o moich planach, zakryła uszy rękami jak małe dziecko i powiedziała: - „U mnie o 20.00” i poszła.
Dzisiaj cały dzień do mnie wydzwaniała, nie dając mi spokoju. Jednak ja nie miałam zamiaru zmienić zdania! Wiem, jestem uparta jak osioł, ale chcę być sama i tyle!
Nagle zaczęła dzwonić moja komórka. Przysięgam na Boga, zabiję ją któregoś dnia!

- Nie! – krzyknęłam od razu do słuchawki, nie kłopocząc się z przywitaniem.
- Bella, ty chyba zwariowałaś! To jest sylwester, rozumiesz SYLWESTER! I chcesz go spędzić samotnie!?
- Alice, wiesz, że cię kocham, ale jeśli nie dasz mi spokoju doniosę na ciebie na policję za nękanie!
- Od razu pozdrów ojca – prychnęła.
- Alice…
- Bella, jeśli martwisz się, że nie dostaniesz noworocznego buziaka, to już się poświęcę. Jasper zrozumie.
Czy ona właśnie to powiedziała. Co za złośliwa, mała istota!
- Żegnaj, Alice!
- Bella, posłuchaj… - ale nie zrobiłam tego, przerwałam połączenie i wyłączyłam całkowicie komórkę.

Nawet, jeśli postanowi do mnie przyjść, to wszystkie drzwi są pozamykane. Po tym, co powiedziała, tym bardziej nie mam zamiaru jechać na imprezę.
Wcale nie martwię się o ten pieprzony pocałunek!
Nabrałam dużą porcję lodów na łyżkę i wpakowałam sobie całą do ust. Po prostu chcę pooglądać film, który leci o 23.00. Tak trudno to zrozumieć?
Mogę obejść się bez pocałunku, chyba nie ma żadnej reguły mówiącej o tym, jak należy rozpoczynać nowy rok. Wolę zostać tutaj, w ciepłym łóżeczku, niż jechać do Tyler’a, gdzie odbywał się sylwester, słuchać odliczania do 24.00 i patrzeć jak Alice z Rose obciskują się ze swoimi lubymi.

Wpatrywałam się przez chwilę w pudełko czekoladowych lodów i nie wiedząc kiedy, zakreśliłam na nich inicjały – E. C.
Jak ja nienawidzę, kiedy Alice ma rację!

Zeszłam na dół do kuchni po następną porcję ciastek, bo wcześniejsza zdążyła już zniknąć z talerza, kiedy usłyszałam przekręcanie się kluczy w drzwiach wejściowych. Czyżby Charlie czegoś zapomniał? Nie zastanawiając się nad tym dłużej podeszłam do lodówki i zaczęłam po kolei wyciągać smakowite przekąski. Buszując w lodówce, usłyszałam jakieś kroki za sobą i nie odwracając się, powiedziałam:
- Zapomniałeś czego, tato?
- No, no, Bella. Teraz rozumiem dlaczego wolałaś zostać w domu, takim jedzeniem sam bym nie pogardził.
Podniosłam zaskoczona głowę, co okazało się niezbyt rozsądne, bo uderzyłam o górną krawędź lodówki. Masując bolesne miejsce, odwróciłam się do nieproszonego gościa.
- Emmett, co ty tutaj robisz!? – pisnęłam.
Emmett, przykrył sobie uszy rękami i zrobił zbolałą minę.
- Po pierwsze, Bella proszę, mów ciszej, nie czas na fajerwerki. Po drugie, też miło cię widzieć. Po trzecie, przyjechałem po twój uparty tyłeczek – powiedział rozbawiony, szczerząc się na końcu.
- Chyba nie myślisz, że pojadę z tobą – powiedziałam już spokojniej, chociaż w środku gotowało się we mnie. – I powiedz Alice, żeby w końcu odpuściła.
Emmett tylko się zaśmiał, wyminął mnie, podszedł do lodówki i zaczął wyciągać z niej ciastka i sałatki, które zostały po świętach.
- Muszę ci powiedzieć, Bella, że catering na tej imprezie nie popisał się – skrzywił się. – Żarcie jest ohydne. – Wpakował do ust duży kawał sernika. – Nie to co tutaj, place lizać. – Uśmiechnął się. – Dobra, nie mamy czasu na gadanie, jest 22.00, idź się przygotuj a ja zaopiekuję się tymi pysznościami.
Wziął ode mnie talerz, który zdążyłam napełnić przekąskami i usiadł przy stole kuchennym. Stałam jak osłupiała, nie wiedząc czy mam płakać czy śmiać się.

- Emmett, czy ty mnie słyszałeś? Nigdzie. Się. Z. Tobą. Nie. Wybieram.– powiedziałam akcentując każdy pojedynczy wyraz.
- Maleńka, mi to rybka, nie musisz się przebierać. Dla mnie wyglądasz seksownie nawet w tych dresach. – Puścił do mnie oczko. – Ale nie mam zamiaru wychodzić bez ciebie. Więc masz wybór, albo dasz za wygraną i pojedziesz ze mną, albo zostajemy we dwójkę tutaj i witamy nowy rok, co nawiasem mówiąc, nie spodoba się mojej Rose, która skopie nam później tyłki. – Odsunął talerz, który, ku mojemu zaskoczeniu okazał się pusty. – To jak będzie?

Spojrzałam na niego spode łba i skrzyżowałam ręce na piersi. Wiedział doskonale, co powiedzieć. Nikt nie zadziera z Rose, chyba że mu życie niemiłe.
- Nienawidzę cię!
- Nie mów tak, łamiesz mi serce.
Wywróciłam oczami.
- A teraz- raz, dwa - idź się ogarnąć.
- Dopiero powiedziałeś, że wyglądam seksownie w tym dresie – mimowolnie się zaśmiałam.
- O tak, ale znając Alice zabijesz ją tym widokiem – pokręcił głową.
Spojrzałam w dół na swój ubiór. Miałam na sobie szare dresowe spodnie i luźny czarny sweter z wyszywanym pingwinem. Uśmiechając się złośliwie, powiedziałam:
- Możemy iść.
Emmett uniósł pytająco brew, ale po chwili zaśmiał się głośno.
- Wy, kobiety jesteście niemożliwe – objął mnie ramieniem i skierował do wyjścia.
Chwyciłam szybko płaszcz i ubrałam buty. Zamykając drzwi przypomniałam sobie o jednej sprawie.
- Emmett, skąd miałeś klucze do mojego domu?
- Musisz wiedzieć, że mieszkasz z wrogiem pod jednym dachem.
- Charlie?!
Emmett tylko się zaśmiał. No nie, mój własny ojciec za linią wroga!


Dom Tyler’a był wypełniony po same brzegi. Było nawet więcej ludzi niż na ostatniej imprezie, co wydawało się niemożliwe. Otuliłam się ciaśniej płaszczem, aby ukryć mój ubiór. Już nie byłam tak pewna tego, że dobrze zrobiłam przychodząc w tym stroju. Fakt, chciałam zezłościć Alice, ale przy okazji sama zrobiłam z siebie głupka…
Emmett trzymał mnie mocno, bojąc się żebym nie uciekła. Ciekawe gdzie? Przedzieraliśmy się przez tłum, aż w końcu zauważyłam w oddali znajome twarze. Na szczęście nie było wśród nich Edwarda… Kiedy tylko Alice nas dostrzegła podbiegła, niemal skacząc na mnie i otulając ramionami.
- Bella, przyszłaś, tak się cieszę – pocałowała mnie w policzek.
- Jakbym miała inny wybór – mruknęłam pod nosem, Alice oczywiście udawała, że nie widzi mojej skwaszonej miny.
- Co ubrałaś? – podskoczyła radośnie i odpięła mi płaszcz. Odsunęła się nieznacznie, aby podziwiać mój wygląd.
Teraz to ja nie mogłam przestać się uśmiechać. Mina Alice była bezcenna! Złapała się za usta, a jej oczy - miałam wrażenie - że zaraz wyjdą z orbit. Tak, zdecydowanie warto było się ośmieszyć dla takiego finału. Podeszła do mnie i złapała za rękę.
- Ty. Ja. Łazienka – i pociągnęła mnie za sobą.

Po czterdziestu minutach kłótni, szarpania i spierania się ze sobą, pozwoliłam Alice ułożyć włosy i nanieść delikatny makijaż, aby, jak powiedziała – „Podkreślić te piękne oczy i usta, które na to zasługują.” Nie wiem, jakim cudem zaskoczyło mnie to, że Alice w swojej torebce nosi cały arsenał kosmetyków, mogłam to przewidzieć… Oczywiście z ciuchami nic się nie dało zrobić, więc kazała mi chodzić cały czas w płaszczu. Czyż nie jest najlepszą przyjaciółką pod słońcem?

Była 23.45. Wszyscy zaczęli się zbierać za domem, gdzie miał odbyć się pokaz fajerwerków. Stałam otulając się ramionami, bo naprawdę było strasznie zimno. Obok mnie była Alice przytulona do Jaspra i oczywiście Emmett z Rose. Było tak, jak myślałam, ale nie sądziłam, że smutek, który mnie ogarnął będzie aż tak odczuwalny…

Nagle ktoś przyłożył dłonie do moich oczu.
- Zgadnij kto? – Szepnął.
Zaśmiałam się i odwróciłam.
- Cześć, James.
- Hej – powiedział i nie ukrywając tego, zlustrował mój wygląd.
- Wyglądasz olśniewająco.
- Tak, szczególnie w tych spodniach, ale żałuj że nie widzisz mojego sweterka, opadłaby ci szczęka – zaśmiałam się, chociaż w środku czułam się strasznie zawstydzona.
- Nie wątpię – powiedział rozbawiony. – Myślałem, że już się nie zjawisz.
- Tak, miałam takie plany, ale ci – skazałam głową w stronę przyjaciół. – Siłą mnie tutaj zaciągnęli.
- Cieszę się, że to zrobili – szepnął pochylając się do mojego ucha.
Czułam jak się czerwienie, więc spuściłam głowę. Świetnie rozmawiało mi się z Jamesem, ale czasami potrafił powiedzieć coś takiego, że atmosfera zaczynała gęstnieć. Był moim przyjacielem, ale jego niektóre hasła potrafiły być nazbyt dwuznaczne…
- Gotowa zacząć nowy rok? – zapytał.
I wtedy to do mnie dotarło. Czy chciałam rozpocząć nowy rok z Jamesem u boku? Nie miałam co liczyć na Alice czy Rose, które była zapatrzone w swoich partnerów. Spojrzałam na Jamesa, który uśmiechał się kącikiem ust. A jeśli będzie chciał mnie pocałować? Nie, na pewno nie, przecież jesteśmy przyjaciółmi… Przeczesałam nerwowo włosy i wzięłam głęboki wdech. No, to niebawem się przekonamy.
Spojrzałam na zegarek, była 23.55. Z każdą kolejną sekundą serce waliło mi coraz mocniej, co się ze mną działo? To tylko James, nie zrobi tego… A jeśli tak, to czy mu na to pozwolę… W końcu to jest noworoczny pocałunek, nic zobowiązującego… Tak, oszukuj się dalej Bella… James przybliżył się do mnie, delikatnie kładąc rękę na moich plecach…

- Ooo James, jak miło, że do nas dołączyłeś– Alice pociągnęła Jamesa za ramię, odsuwając go ode mnie. A w nią co wstąpiło? – Chodźcie, zaraz zacznie się odliczanie. – Zaświergotała i wzięła go pod ramię.
Spojrzałam na nią pytająco, a ona puściła mi tylko oczko. Czy ja coś przeoczyłam?

Nie miałam czasu na zastanowienie się, bo ktoś poderwał mnie z ziemi i bezceremonialnie przerzucił przez ramie.
- Hej! – pisnęłam i zaczęłam walić rękami o plecy nieznajomego. Uniosłam głowę i zauważyłam, że oddalamy się od tłumu… Co jest grane?
- Postaw mnie! – krzyknęłam, wymachując gwałtownie nogami.
Po chwili zatrzymaliśmy się i postawił mnie z powrotem na ziemi. Podniosłam głowę, aby wyładować całą złość na tego palanta, kiedy zobaczyłam przed sobą nie kogo innego, jak Edwarda!
- Edward! – syknęłam. – Co ty wyprawiasz?!
- Witam nowy rok – powiedział, a jego oczy iskrzyły niebezpiecznie.
Zanim zdążyłam zareagować, przysunął się do mnie gwałtownie, powodując, że uderzyłam plecami o drzewo stojące za mną. Spojrzałam na niego zaskoczona, jego twarz wyrażała determinację…
- W takim razie możemy witać go z resztą – powiedziałam, starając się zabrzmieć stanowczo.
Edward zaśmiał się i przyłożył usta do mojego ucha. Ugryzł delikatnie płatek, na co moje ciało zaczęło drżeć…
- Nie wydaję mi się – szepnął.
Boże, Bella weź się w garść. Resztkami sił przyłożyłam dłonie do piersi Edwarda i odepchnęłam go.
- Chyba nie myślisz, że tak łatwo Ci ulegnę? – powoli zaczęła kierować mną złość.
Edward spojrzał gdzieś w bok, następnie uśmiechnął się łobuzersko i znowu zwrócił się w moją stronę.
- Właśnie, że tak myślę – powiedział spokojnie.
Na te słowa zaczęłam cała gotować się ze złości. Nie spodziewając się tego, zamachnęłam się i odepchnęłam go tak mocno, że lekko się zatoczył. Odwróciłam się, aby wrócić do reszty, jednak ponownie złapał mnie za ramiona, uniósł i przyparł do drzewa całym swoim ciałem.
Spojrzałam na niego zaskoczona, jego twarz była oddalona od mojej o milimetry.
- Nie tym razem, Bella – szepnął i trzymając mnie za nadgarstki uniósł je nad moją głowę.

Miałam wrażenie, że zaraz zemdleje z napływu emocji. W uszach mi szumiało i kręciło mi się w głowie, jedyne co mnie trzymało jeszcze przy świadomości, to oczy Edwarda. Wpatrywał się we mnie z takim pragnieniem, jakiego jeszcze nigdy u niego nie widziałam. W oddali usłyszałam odliczanie…
5…
To się nie dzieje naprawdę.
4…
Edward przywarł do mojego ciała, nie zostawiając pomiędzy nami ani jednej szczeliny.
3…
Na moment przestałam oddychać…
2…
Spuściłam wzrok na jego usta, które delikatnie oblizał…
1…

I już nic więcej nie słyszałam, tylko zaczęłam czuć… czuć usta Edwarda na moich.

Edward zaczął delikatnie ssać moją dolną wargę i przez chwilę znalazłam się w jakimś otępieniu. Jednak nie trwało to długo. Zaatakowałam jego usta, co nie tylko zaskoczyło mnie, ale i jego. Odsunął się nieznacznie, co wcale mi się nie spodobało, spojrzał w moje oczy, a następnie schylił się i językiem zaczął wyznaczać sobie ścieżkę od krawędzi szczęki po moje ucho. Jęknęłam cicho, pod wpływem tej pieszczoty.
- Spokojnie – szepnął i ścisnął moje ręce, które nadał znajdowały się splecione nad naszymi głowami.
Znowu poczułam jego smak na swoich ustach, jednak tym razem wpasowałam się w jego rytm. Ssaliśmy nawzajem nasze wargi, delektując się tą słodyczą. Pocałunek był delikatny, jednak pełen czułości i pragnienia…
Potrzebowałam więcej… Edward, jakby odczytał moje myśli, wysunął język i zaczął wodzić nim po moich wargach, rozchyliłam je, dając mu nieme przyzwolenie na pogłębienie pocałunku, jednak on wolał droczyć się ze mną. Czułam, jak sunął językiem po moich ustach i doprowadzało mnie to do szaleństwa. Jak mogłam tak długo mu się opierać, jak mogłam wytrzymać tyle czasu bez jego bliskości, dotyku, smaku… Nie czekając dłużej wysunęłam język i zetknęliśmy się koniuszkami, na co oboje jęknęliśmy głośno. Przez chwilę droczyliśmy się nawzajem, delikatnie ocierając się o siebie aż w końcu Edward poddał się. Przechylił głowę, pogłębiając pocałunek, wsuwając język do moich ust. Przez ułamek sekundy uderzyło mnie jedno pytanie – co ja wyprawiam? Czy dla takiej niesamowitej serii pieszczot, warto znowu narażać się na cierpienie? Odpowiedź nasunęła się natychmiast – tak, warto. Nie miałam już dość siły, aby trzymać się od niego z daleka. A ten pocałunek tylko to potwierdził.
Z każdą sekundą coraz zachłanniej atakowaliśmy się nawzajem, walcząc o dominację. W końcu Edward udostępnił mi wejście do swoich ust, westchnęłam nareszcie czując w pełni jego smak.
Ścisnęłam jego dłonie, dając do zrozumienia, aby je puścił. Od razu to zrobił. Bez chwili wahania, przesunęłam dłonie po włosach Edwarda, łapiąc je garściami i przybliżając go do siebie. Zaczęłam powoli osuwać się z nóg i wtedy Edward po raz kolejny mnie zaskoczył – poczułam jak jego dłonie schodzą coraz niżej, zatrzymując się na moich udach. Złapał mnie mocno i uniósł przypierając o drzewo. Momentalnie oplotłam go nogami, a na skutek tej pozycji, z moich ust wydobywały się krępujące dźwięki. W tej chwili żałowałam tylko jednego, że mieliśmy na sobie zbyt dużą warstwę ciuchów…
Kiedy w końcu myślałam, że zemdleję z powodu braku tlenu, Edward przerwał pocałunek i przesunął usta na moją szyję. Zaczął ją na przemian kąsać, całować, lizać, ani na chwilę nie tracąc z nią kontaktu… Jakby się bał, że to co się dzieje, jest tylko snem…
A jeżeli nawet tak było, to dzieliliśmy ten sen razem, a ja już nigdy nie chciałam się obudzić.

Edward co chwilę wymawiał czule moje imię, a ja głaskałam go po włosach, nie potrafiąc uciszyć tych jęków, które stawały się coraz głośniejsze… Odchyliłam jego głowę, aby móc spojrzeć w te zielone oczy, które płonęły z pożądania. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, jakby szukając potwierdzenia, czy to się działo naprawdę.
Czy uczucie, które sprawiło, że poczułam się kochana, mogło okazać się tylko złudzeniem? Jeszcze przez chwilę kradliśmy sobie nawzajem delikatne pocałunki, nie mając siły oderwać się od siebie.
Ale z każdą kolejną sekundą czułam, że ta magiczna bańka w której znaleźliśmy się, powoli zaczynać znikać. Do moich uszu dobiegały hałasy, rozmowy i śmiechy innych osób. Nagle wszystko stało się takie… głośnie, niemal przytłaczające. Edward postawił mnie na drżących nogach, a następnie oparł czoło o moje, splatając z powrotem nasze dłonie. Zamknęłam oczy, otulona jego bliskością i zapachem.
- Bella, daj mi drugą szansę – powiedział miękko. – Może na nią nie zasługuję, po tym… jak ciebie skrzywdziłem… Nie wiem… Ale jednego jestem pewien: nie potrafię już dłużej bez ciebie żyć… Po prostu nie potrafię. Zastanów się nad tym… wiesz gdzie mnie szukać… - Otworzyłam oczy i natknęłam się na jego czuły wzrok. Podniósł nasze splecione dłonie i przyłożył je do ust, całując delikatnie.
- Szczęśliwego Nowego Roku – uśmiechnął się, a następnie uwolnił mnie ze swoich objęć i oddalił się… Tak po prostu…

Jeszcze przez dłuższą chwilę stałam pod drzewem, nie będąc w stanie się ruszyć. Moje myśli były w jednym wielkim chaosie. Miał rację, nie da się tak dłużej żyć, muszę w końcu podjąć decyzję… Chociaż wydaję mi się, że już od dawana wiedziałam, jak to się skończy…

Odwróciłam się i powoli zmierzałam w stronę tłumu ludzi, szukając w nim Alice. Natknęłam się na parę wpatrzonych we mnie niebieskich oczu. Nie odwracając wzroku od Jamesa, powoli przybliżałam się do niego. Nie potrafiłam rozszyfrować wyrazu jego twarzy, wydawała się taka… obca. Zatrzymałam się przed nim na odległości paru stóp, kiedy dotarło do mnie, że mógł mnie zobaczyć z Edwardem. A nawet jeśli nas widział, to dlaczego ta myśl tak bardzo mi przeszkadzała? Dlaczego miałam wrażenie jakbym go zraniła…
Objęłam się ramionami, skrępowana jego intensywnym wzrokiem… Chcąc jakoś oczyścić atmosferę uśmiechnęłam się lekko, co pogorszyło tylko sprawę… James wyglądał tak, jakby miał zaraz rzucić się na kogoś… Nagle, gwałtownie przybliżył się do mnie, z dzikim spojrzeniem wwierconym w moje oczy. Przestraszona, odskoczyłam do tyłu wpadając w jakąś osobę. Odwróciłam się, aby szybko przeprosić, a kiedy znowu zwróciłam się w stronę Jamesa, zobaczyłam tylko jego oddalającą się postać…

- Bella, Bella! Tu jesteś, wszędzie cię szukałam. – Alice rzuciła się w moje ramiona, niemal przewracając mnie na ziemię. Pocałowała mnie w policzek i mocno przytuliła. – Oby ten rok okazał się szczęśliwszy od poprzedniego, kocham cię. – wyszeptała mi do ucha.
- Tak, tobie również tego życzę – odpowiedziałam i spojrzałam jeszcze raz w stronę znikającego chłopaka, którego zraniłam, chociaż do końca nie wiedziałam dlaczego…


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Doris89
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Paź 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grudziądz

PostWysłany: Pon 21:07, 21 Gru 2009 Powrót do góry

OMG!!! Shocked Dziękuje Ci! Wreszcie się doczekałam:)
Już myślałam, że nie będzie dalszego ciągu. A tu taki miły prezent na koniec tego okropnego dnia. Chociaż poprawiłaś mi humor.
DZIĘKUJĘ. Very Happy
Jesteś wielka kocham to opowiadanie.
Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się szybciej.
WENY...
P.S. Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku:)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Doris89 dnia Pon 21:09, 21 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
esterwafel
Wilkołak



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:55, 21 Gru 2009 Powrót do góry

Nie wiem dlaczego, ja zawsze wole tego drugiego.
Polubiłam Jamesa. Nie wiem czemu. Jest on zamknięty w swojej skorupie i tajemniczy.
Szkoda, że nie ma Jacoba, ale to twój FF.
czekam na rozwój sytuacji. Czuję, że Victoria znowu sie pojawi. Zupełnie jakby strzegła Edwarda przed innymi dziewczynami.
Może E i J znowu się zaprzyjaźnią. Chociaż wątpię. Gdy w grę wchodzi dziewczyna, jest ciężko.
Czekam na kontynuację.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin