FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Terapia +18 (NZ) cz.17 (05.02) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Ally
Człowiek



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:08, 17 Mar 2009 Powrót do góry

Hej! Przypomniało mi się coś!!

W czwatdek oglądałam House'a i tam był bardzo podobny przypadek! Dla takiej kobiety nie było juz szans i trzeba było ją odłączyć. Wszyscy mówili, że jak wyłączy sie maszyny, to wtedy umrze, ponieważ jej serce nie chciało działać. I kiedy House odłączył wszystkie urządzenia, zrozpaczony mąż się z nią żegnał i przytulając się do niej usłyszał jej serce. I się okazało, że ona żyła!!

Tak więc Bella też tak moze! Ożyje zaraz po tym jak ją odłączą.

Chociaż... pewnie tak nie zrobisz... ale i tak wolę nie myśleć o tym, że ona umrze. Ona mie może odejść! Nie może! Nie może! NIE MOŻE!

Proszę! Nie rób jej krzywdy!

Pozdrawiam,
Ally


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
B.CULLEN
Nowonarodzony



Dołączył: 12 Lut 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Częstochowy

PostWysłany: Wto 22:09, 17 Mar 2009 Powrót do góry

Szczeże mówiąc to też przez myśl przemknął mi przypadek Hose'a. Niestety wątpię, by przez 3 żyłkę nagle sie wybudziła... Płakałam... Klawiatura mojego laptopa została zalana słonymi łazami...
Ach! Przez myśł przemyka mi co chwilę jedna myśl, która jeżeli będzie prawdziwa to będę najszczęśliwaszą osobą na Ziemi.
Jak mogłąś zabić Bellę... [?] Tzn... Ona prawie została zabita... <b>
W totalnej depresji... Jeszcze dzisiaj cały dzień chodzę przynębiona i jeszcze to !
Błągam niech oni jakimś magicznym cudem będą razem <robi>
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału
Ach tak właściwie to niepowinnam pisać tego komentarza...PRZECIEŻ NIE ŻYJĘ, BO WŁĄŚNIE MNIE ZABIJASZ W TYM CUDOWNYM FF!!!
Pozdrawiam
Zapłakana Bella C.


* To chyba nie dokońca jest KK ? heh


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez B.CULLEN dnia Czw 17:22, 19 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Śro 19:21, 18 Mar 2009 Powrót do góry

Ally też widziałam tego Hause'a....miałam takie samo skojarzenie^^

a co to tego rozdziału: strasznie długo kazałaś nam czekać, ale było warto^^
a ja na dodatek, przeczytałam go dopiero dzisiaj, taka byłam zawalona...no i oczywiście znowu się poryczałam;(

piękne^^:* :)


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Śro 19:25, 18 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Gość







PostWysłany: Śro 19:48, 18 Mar 2009 Powrót do góry

Bardzo mi sie podoba, naprawde ciekawa historia. Swietnie rozbudowałaś postać Rose, jako 'starsza siostra' Belli jest zupelnie inna, taka.. odpowiedzialna[?] Jej bol po utracie przyjaciolki jest naprawde niesamowicie opisany.

Niecierpliwie czekam na nastepny rozdzial:)
Gość







PostWysłany: Czw 16:19, 19 Mar 2009 Powrót do góry

Zooja nie mów "po utracie" bo to brzmi jakby Bells już nie żyła...a ona nie może umrzeć! bo bym się chyba zapłakała na śmierć;(
wiórek
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2009
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec :P // Carmel :D

PostWysłany: Czw 17:44, 19 Mar 2009 Powrót do góry

Nie no..
Ona musi się obudzić, tak jak było w Hausie...
Nie widze innej możliwości po prostu xD

Motyw z niebem itd.. strasznie mi sie podoba.!
Kochana, boskie ;**

Czekam i czekam.. na ciąg dalaszy oczywiście...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wampirek^^
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:39, 26 Mar 2009 Powrót do góry

Dokładnie !!! Nie ma takiej możliwości żeby się nie ocknęła... Prawda Mercy? Nie zrobisz nam chyba tego.? A tak z ciekawości (bo nie mogę się doczekać) kiedy planujesz kolejny rozdział?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bella*swan*cullen
Nowonarodzony



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 16:26, 31 Mar 2009 Powrót do góry

Mi się wydaje tak jak niektórym osobą tutaj, że Bella zacznie sama oddychać kiedy ją odłączą, ale ciekawi mnie jak ma pomóc tej dziewczynie :) ... ah ta moja ciekawość. Nie moge się już doczekać następnego rozdziału


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Alice_94
Nowonarodzony



Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Milicz

PostWysłany: Wto 16:50, 31 Mar 2009 Powrót do góry

I co jeszcze nie ma?
Mam nadzieje że jak najszybciej pojawi się następny rozdział:D
Już się nie mogę doczekać^^

Z nadzieją będę tu zaglądać codziennie.

A... To najlepszy ff jaki dotąd czytałam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bezsenna
Wilkołak



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: tam gdzie fikcja łączy się z rzeczywistością...

PostWysłany: Wto 19:27, 31 Mar 2009 Powrót do góry

ożyw Bellę, ożyw!
Potem ona opowie swoją historię Edwardowi i będą żyli długo i szczęśliwie, bo on będzie przy niej w trudnych chwilach...
Lubię happy endy...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mercy
Zły wampir



Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 33 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Krainy Wróżek

PostWysłany: Wto 20:48, 31 Mar 2009 Powrót do góry

Specjalnie dla was Moje Drogie małe ogłoszenie rozdział pojawi się na dniach, nie miałabym serca popędzać mojej kochanej Dians, która właśnie betuje tekst trochę tego jest także cierpliwości wiem że długo każę wam czekać, ale niestety osobiste sprawy są nieco ważniejsze, jednak nie zapomniałam o was.

Co do waszych spekulacji, wszystkie naprawdę bardzo ciekawe, nawet wspomniany wyżej odcinek Doktorka Świrka sobie zobaczyłam, niestety nie wzorowałam się na tym wcześniej.:P
Dziękuje wam za wszystkie komentarze i wytrwałość.
Mercy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mercy dnia Wto 20:48, 31 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Śro 14:09, 01 Kwi 2009 Powrót do góry

już nie mogę się doczekać^^
tak tęsknię za tym ff, a tu tylko czekanie mi pozostało i nadzieja^^
wiórek
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2009
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec :P // Carmel :D

PostWysłany: Śro 20:38, 01 Kwi 2009 Powrót do góry

no własnie..
ja kompletnie wypadłam z obiegu, ale czekałam na dalsze częsci..
a tu nic.
nie ma.
A przecież to jest jedno z moich the best FF xD

bede cie wielbic kiedy wstawisz nastepny odc...
czekam ;**


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
love_jasper
Wilkołak



Dołączył: 21 Lut 2009
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:25, 01 Kwi 2009 Powrót do góry

Mercy, tak podziękuje Ci:
Mercy, że jesteś tu!
Za tego ff dziękuje... bardzo. Strasznie podoba mi się, no! Ale jest też strasznie smutny:(( Zwłaszcza, że Bella zdaje się, że nie żyje...
Ale, to nie byłabym ja gdybym sie nie łudziła... Po co by jej Sherry swoją historię opowiadała, gdyby Bella miał juz do swiata żywych nie powrócić?! Wierze, ze jednak powróci i będę szczęsliwa mimo, że już jej śmierć opłakałam;p
Usycham z ciekawości co będzie dalej!
pozdrawiam,

Dżózef.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ally
Człowiek



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 10:35, 02 Kwi 2009 Powrót do góry

Yeah! That's right! Aha aha! Bella nie może umrzeć, nie może, nie może! No bo
jak by miała do holery tym pomóc Edkowi? No nie mogła by... kuuurde... teraz
zobaczyłam, że jednak by mogła. Ale nie powiem ci, bo zmienisz zdanie i jednak
ją uśmiercisz.... :)

Chociaż... jeśli już tak bardzo chcesz ją zabić to możesz w takim razie uśmiercić
wszystkich i wtedy wszyscy będą żyli razem w niebie dłuuugo i szczęśliwie. ^^

Dobra dawajcie szybko nowy rozdział, bo ja tu usyyyycham!

Pozdrawiam,
Ally

PS Oglądajcie dzisiaj doktora Zdrowo-Trzepniętego, bo może dzięki niemu
będziemy mieć nową teorię. Lalala, papa!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rumbarbari
Człowiek



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 20:54, 05 Kwi 2009 Powrót do góry

Oj, jestem pewna, że Bella się obudzi! Inaczej dalsze części nie miały by sensu (może nie w dosłownym tego słowa znaczeniu)!

Pewnie Sherry będzie mogła iść do nieba dopiero wtedy, kiedy Edward będzie szczęśliwy i zakocha się w kimś. I to będzie zadanie Belli :D

Mercy, mam nadzieję, że dodasz coś niedługo!
Pozdrawiam i weny życzę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mercy
Zły wampir



Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 33 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Krainy Wróżek

PostWysłany: Nie 22:30, 05 Kwi 2009 Powrót do góry

Przepraszam że tak długo każe wam czekać na nowy rozdział, ale po prostu brak czasu robi swoje i nie zapomnijmy o życiu prywatnym nie tylko moim ale także kochanej Dians, która mimo mojego marudzenia nadal betuje tekst. Teraz życzę miłego czytania, mam taką nadzieje że się nie zawiedziecie.


Rozdział 10

Trzyletnia Nessie stała się dla mnie kimś bardzo ważnym, mimo iż znałam ją od paru chwil. Mała pozbawiona nadziei dziewczynka, która jeszcze nie miała możliwości poznania świata, była tak bezbronna i samotna, jak ja sama. Widziałam w niej swoje własne odbicie, tylko że ja miałam możliwości, a ona? Różne myśli napływały mi do głowy, dopiero teraz zrozumiałam, jak bardzo blisko była Rose, która praktycznie cały ten czas była na każde moje zawołanie, a ja nigdy nie byłam na tyle wyrozumiała, by jej za to podziękować.
Stałam na wzgórzu, czekając na Sherry i Angelę, za chwilę miałam się dowiedzieć, co powinnam zrobić, żeby pomóc. Po chwili i one tu stały.
- Bello, od samego początku chciałam cię o to prosić. Możesz uratować moją duszę, wiem że proszę o wiele, ale to moja jedyna szansa. Pokazałam ci małą Renesmee, bo tak naprawdę to o nią chodzi. W zamian za twoje życie, które, jak sama przyznasz nie jest ciekawe, ona będzie mogła żyć.
- Nie mogę się z tobą zgodzić, moje życie było wspaniałe i niczego nie żałuję. Mimo bólu i cierpienia miałam osoby, które mnie kochają, sama zobacz ile osób przyszło do szpitala, by się ze mną pożegnać. Wiele to dla mnie znaczy. Nie zrozumiem jednego, skoro mam pomóc Nessie, w jaki sposób pomogę tobie?
- Dowiesz się o tym po podjęciu decyzji. Niestety moja kara polega na tym, że nie mogę cię na to nawet nakierować, to musi być jedynie twoja decyzja.
- No dobrze, ale możesz mi dokładniej wytłumaczyć, o co tak naprawdę chodzi, bo mimo wszystko, nadal nie rozumiem.
- Jeżeli będziesz chciała pomóc małej zostaniesz na zawsze tu gdzie jesteś, nie będziesz mogła już wrócić czy nawet zaglądać w przyszłość swoich przyjaciół. Nas też już nie spotkasz, ale po każdej śmierci na ziemi, dostaniesz prawo do odwiedzin.
- Na czym te odwiedziny będą polegały?
- Będziesz mogła odwiedzać nasze nieba, nikt z nas nie ma takiego przywileju jak ty, będziesz wiodła samotne życie tutaj, a kiedy nadejdzie czas, spotkasz wszystkich swoich przyjaciół właśnie w tym miejscu. Tu stworzysz im to lepsze życie, którego nie mieli na ziemi, ale to wymaga od ciebie poświęcenia. Niestety, oni nawet po śmierci nie zostaną z tobą długo.
- Czy będę mogła poprosić o coś w zamian?
- To nie podlega żadnym warunkom.
- Dobrze, rozumiem. Tylko czy mogłabym zobaczyć jak umieram? - wiem to była dość dziwna propozycja, ale chciałam ostatni raz zobaczyć wszystkich swoich bliskich.
- Myślę, że mogłybyśmy to dla ciebie zrobić – powiedziała spokojnie Angela.
- Dajcie mi chwilę na zastanowienie – miałam mały mętlik w głowie. Ratując tę małą, bezbronną istotę, stracę resztkę człowieczeństwa i już na zawsze pożegnam się ze swoimi znajomymi, by moja dusza samotnie błąkała się po tych pastwiskach. Nikt nigdy mnie nie odwiedzi, z nikim nie będę mogła nawet porozmawiać, ale czy to mi potrzebne? Przecież mogę się nie zgodzić, wtedy wrócę i będę żyć dalej, do końca z wszystkimi. Tylko czy ja tego chce? Nadal ból, cierpienie i ciągła nienawiść do samej siebie. Nie wiem czy nie lepiej będzie zostać tu, gdzie panuje spokój nikt nie widzi mojego pokaleczonego ciała, moja historia jest tu nikomu nie znana, a poświęcając siebie uratuję dziecko, które ma przed sobą życie i może pozwolą mi nad nią czuwać.
- Jestem w stanie się poświęcić, to będzie lepsze zło, mam nadzieję, że ta mała dziewczynka mądrze wykorzysta moje poświęcenie, mimo iż nie będzie miała o tym pojęcia.
- To jest twoja ostateczna decyzja?
- Postanowiłam żyć samotnie, chciałabym tylko ujrzeć ostatni raz moich bliskich i ostatni raz zapłakać.
- Zraniłaś mnie Bello – powiedziała niespodziewanie Sherry
- Dlaczego? - zapytałam zdezorientowana
- Liczyłam na to, że będziesz słaba i nie dasz rady, a dzięki temu ja uwolnię się od swojej kary, którą przyjmiesz ty. Nigdy nie będziesz szczęśliwa! Ja do tego nie dopuszczę, a jeżeli zbliżysz się do Edwarda nie daruję ci te... - nie zdążyła dokończyć zdania, jakaś jasna postać wciągnęła jej duszę w ziemie, co bardzo mnie przestraszyło.
- Nie masz się czego obawiać Isabello, przeszłaś pomyślnie swoją próbę, uratowałaś dziewczynkę, mimo iż nie była bliska twojemu sercu, a to oznacza, że jesteś gotowa.
- Angela, o czym ty mówisz?
- Sherry chciała cię wykorzystać, niestety ja nie mogłam jej przeszkodzić, ponieważ każdym z nas rządzą pewne prawa. Ona sama walczyła o odzyskanie swojej duszy, która została potępiona za to, co zrobiła. Przez wiele lat była w czyśćcu, pokutując za swoje grzechy. Dusze porządku pozwoliły jej na przejście poziomu, miała cię zawrócić z powrotem do ciała, postanowiła jednak inaczej. Jesteś jej ofiarą, tak samo jak Edward, bo widzisz Sherry oszukiwała ludzi, tak naprawdę nigdy się do nich nie przywiązywała. Porządek dał jej karę, miała się nauczyć pokory jednak za bardzo zależy jej na swoim szczęściu, przez co władze Podziemia się nią zajęły, ponieważ nie zawładnęła twoim ludzkim sercem.
- Ja już nie mam serca, przecież nie żyję.
- Chodź, przyjrzymy się twoim ostatnim chwilom – powiedziała wymijająco Angela.
Widziałam, jak do pokoju wchodzi lekarz, moi rodzice stali nad łóżkiem, a moje ciało... To było straszne. Nie mogłam na siebie patrzeć, wyglądałam tak paskudnie! Zawsze patrzyłam na siebie krytycznym wzrokiem, a to całe zdarzenie jeszcze bardziej spotęgowało moją nienawiść do samej siebie. Oszpecone ciało, na które nie mogłam patrzeć, a co dopiero ktoś inny, czy chociażby jakiś mężczyzna. Nikt mnie nigdy nie pokocha. Stałam nadal na wzgórzu, przyglądając się scenom, po moich policzkach popłynęły łzy, kiedy zostałam odłączona od respiratora, a moje ciało mimo nadziei moich rodziców i bliskich, nie złapało kolejnej porcji powietrza. Umarłam, a moja śmierć była bezbolesna, poczułam, że coś we mnie pęka. Zostawiłam moich rodziców samych, nie wyjaśniłam niczego, nawet nie powiedziałam, że ich kocham. Nadal obserwowałam pomieszczenie, widziałam Edwarda i targające nim emocje, które widoczne były na jego twarzy, a później pojawiła się Rose. Powoli wspięła się na moje łóżko i mocno się przytuliła, wtedy poczułam ogarniające mnie ciepło i zamknęłam oczy.

Twój świat się zmienia z minuty na minutę, nigdy tak naprawdę nie jesteś sam. Wystarczy, że uwierzysz w to, iż masz kogoś, komu ciebie brak, bo najważniejsza rzeczą jest wierzyć w cuda.
#*#
Something's getting in the way / Coś staje na przeszkodzie
Something's just about to break / Coś jest o krok od zniszczenia
I will try to find my place in the diary of / Będę próbował odnaleźć swoje miejsce w pamiętniku
#*#


Znałam te słowa... To była moja ulubiona piosenka, ale dlaczego słyszałam ją tak wyraźnie?
Spadam, powoli spadam. *
Ostatnim razem moje połączenie nie było takie mocne, a teraz przecież moja dusza została zabrana do mojego nieba. Powoli otworzyłam oczy, które zrobiły się naprawdę ciężkie i wtedy przeżyłam szok...
Ciemna burza rozczochranych włosów spoczywała na mojej ręce, którą trzymał w silnym uścisku. Wróciłam, na pewno! Czułam ciepło otaczających mnie ramion Rose i silny uścisk Edwarda, nie mogłam pojąć, jak to możliwe. Powoli nabrałam powietrza w płuca i wtedy usłyszałam krzyk mojej przyjaciółki, która zapewne poczuła to, co zrobiłam. Moje oczy spotkały się z oczami Edwarda, widać było, że jest w szoku. Kto nie był? Ja sama nie mogłam wyjść z podziwu, że wróciłam, teraz mogę zacząć wszystko od nowa.
- Bello.... Bello, o Boże! Bello, jak się czujesz?
- N-nnie w-wiem – powiedziałam niepewnie. Po chwili do sali wbiegła Alice, a za nią inni moi znajomi. Po raz kolejny usłyszałam tę dziwną ciszę, zamknęłam na chwile oczy, żeby się upewnić, że to nie jest jakiś sen. Ponownie otworzyłam oczy i nadal byłam w sali, a szok na ich twarzach utwierdzał mnie w tym. Czułam, jak Rose tuli mnie do siebie, cicho płacząc, nie mogłam jej na to pozwolić, za bardzo się o mnie martwiła.
- Rose nie płacz – powiedziałam cicho, jednak wszyscy mnie usłyszeli. Alice zaczęła się śmiać, wtedy do sali wbiegł lekarz. Zaczęły się badania, ponieważ mój wypadek był niespotykany, można powiedzieć, że to był cud. Nie wiele pamiętam z tego dnia, ciągłe badania, radość bliskich i przebłyski wspomnień, to wszystko było dla mnie spełnieniem marzeń. Kiedy zostałam sama myślałam o tym całym zdarzeniu, bałam się nawet zamknąć oczy, żeby tylko nie stało się coś złego, jednak zmęczenie wzięło górę. Śniłam o jakiejś dziwnej ciemniej sali, w której było tylko białe łóżko, a na nim siedziała mała dziewczynka, dziewczynka, którą znałam. Nie mogłam jedynie przypomnieć sobie, skąd. Po chwili i ona mnie zauważyła.
-Ty jesteś moim aniołem? - po tych słowach się obudziłam, białe szpitalne ściany nie dały mi zapomnieć o tym dziwnym śnie, dopiero po chwili przypomniałam sobie wszystko to, co miało miejsce w trakcie mojej śpiączki. Po policzkach płynęły mi łzy, kiedy zdałam sobie sprawę, że ta mała dziewczynka z mojego snu to Renesmee.


***
Przestałem śpiewać, to było silniejsze ode mnie, patrzeć, jak Ros traci kogoś tak bliskiego. Musiałem poczuć zapach Belli, ten ostatni raz pochyliłem się nad jej dłonią, która w mojej była tak drobna i zamknąłem swoje zmęczone oczy, by się nie rozpłakać. Po dosłownie chwili usłyszałem pisk Rose, zupełnie inny tak, jakby się czegoś przestraszyła, chciałam na nią spojrzeć, lecz gdy podniosłem głowę, moje oczy napotkały zielony zdezorientowany wzrok Belli. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę, byłem po prostu w takim szoku, że nie wiedziałem, co powiedzieć.
- Bello...Bello, o Boże! Bello, jak się czujesz? - to było chyba najbardziej idiotyczne pytanie, jakie mogłem zadać, lecz nie dbałem o to. Chciałem wiedzieć, musiałem wiedzieć, jak się czuje, bo to cholera, był jakiś cud.
- N-nnie w-wiem – powiedziała niepewnie, ale to mi wystarczyło. Przycisnąłem guzik wzywający lekarza, nie spuszczając wzroku z Belli, którą nadal bezwiednie głaskałem po dłoni. Patrzyłem na nią z niedowierzaniem, które zapewne malowało się na mojej twarzy. Słyszałem, że do sali wchodzi ktoś jeszcze, wzrok Belli powędrował do drzwi, jednak ja nie mogłem oderwać od niej swojego spojrzenia.
- Rose nie płacz – po jakiejś chwili powiedziała Bella, czym rozładowała całe napięcie. Podejrzewam, że wszyscy czekali na jakąś reakcje z jej strony i właśnie wtedy ją dostali. Teraz wszyscy płakali ze szczęścia, Alice śmiała się przez łzy, a Jasper nie wiedział, co ze sobą zrobić. Kiedy do sali wkroczyli lekarze, nie było tam miejsca dla nas. Jednak opuszczając jej pokój, było mi lżej na sercu, ponieważ zdarzył się jakiś cud, który przywrócił nam ją do życia.

To był ostatni dzień, w którym widziałem Bellę. Nie odwiedzałem jej w szpitalu, ponieważ nie było ku temu powodów. Była dla mnie zupełnie obcą osobą, z którą niestety, łączyła mnie jakaś więź zrozumienia, ale chciałem udowodnić coś sobie i doktorowi.
Ojciec zadzwonił do mnie dwa tygodnie później.
- Edward, wracam do domu, może moglibyśmy się spotkać – po godzinie byłem w szpitalu, mimo że wcale nie miałem zamiaru tam wracać, jednak to był mój ojciec, który prawdopodobnie chciał pokazać, że już nie ma do mnie żalu, za to, że nie spełniłem jego największego marzenia.
Znalazłem go na oddziale dziecięcym, było to dziwne, jednak przyniosło mi ulgę. Nie chciałem spotkać się z Bellą, bo niby, co miałbym jej powiedzieć? Zachowywałem się jak dupek, jednak nie mogłem jej powiedzieć, że nie mamy już ze sobą nic wspólnego, pewnie dla niej to i tak bez różnicy.
- Co ty tu robisz, staruszku?
- Edward, tak się cieszę, że jednak znalazłeś czas. Lubię tu przychodzić. Wiesz, ostatnio zrobiło się tu małe zamieszanie – jego głos jeszcze nigdy nie był przepełniony taką radością, jak teraz.
- To musi być coś naprawdę poważnego, aż ci się oczy świecą – powiedziałem trochę złośliwie
- Sam zobacz – wskazał na coś ręką, za którą podążyła moja głowa. Zobaczyłem całą salę chorych dzieci, ale nie to było dla mnie najdziwniejsze. Wszystkie, bowiem się uśmiechały, do pięknej brunetki, która na kolanach trzymała małą dziewczynkę. Wtedy do mnie dotarło, że tą brunetką jest Bella, mimo zmęczenia, jakie można było wyczytać z jej twarzy, uśmiechała się promiennie do dzieciaków i czytała im zapewne jakąś bajkę. Wyobraziłem sobie nas razem z małym dzieckiem, pewnie byłaby wspaniałą matką. Z tych rozmyślań wyrwał mnie głos mojego ojca, który coś do mnie mówił.
- Isabella spędza tu ostatnio bardzo dużo czasu. Do tego przywiązała się do tej małej Renesmee, a ja nie potrafię jej powiedzieć, że w wypadku, w którym brała udział, zginął ojciec tej małej. Matka ma się dobrze, ale nie potrafi popatrzeć w oczy córce. W tym wszystkim najdziwniejsze jest to, że jak tylko Isabella przypomniała sobie, co jej się stało zapytała o tą dziewczynkę.
- Nie ma w tym nic dziwnego, pewnie gdzieś usłyszała to imię. Będzie jej zapewne ciężko, jak się dowie o ojcu tej małej. Zresztą, chyba Bella ma się dobrze? - zapytałem trochę niepewnie, chciałem jak najszybciej zakończyć ten niebezpieczny dla mnie temat i oddalić się, by sama zainteresowana, nie dowiedziała się, że tu jestem.
- Bardzo szybko wraca do zdrowia, jedyne, na co może narzekać, chociaż tego nie robi, to gips do samej pachwiny i temblak na ręce. Czasami odczuwa też drobne bóle w żebrach, ale z nimi to już prawie dobrze, także przy dobrych wiatrach za tydzień będzie w domu. - Moja rozmowa z ojcem zeszła na inne tory, co przyjąłem z ulgą. Udaliśmy się do jego gabinetu. Siedziałem tam dosyć długo, ale myślami nadal byłem przy Belli. Widziałem ją naprawdę dawno, dlatego dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak bardzo brakowało mi samej obecności tej małej osóbki. Wychodząc z gabinetu ojca, chciałem raz jeszcze ją zobaczyć. Nie zdziwiłem się, gdy nadal siedziała z tymi dzieciaczkami. Ten widok zabrałem ze sobą do domu, by móc odtwarzać go w pamięci. Szkoda tylko, że uśmiech na jej twarzy nie obejmował oczu, były takie smutne, a ja chciałem, żeby w końcu te wszystkie nieszczęścia opuściły ją już na zawsze.
Wróciłem do cichego domu. Emmett siedział u siebie, słuchając cicho muzyki. Nic nie zmieniło się w sprawie Rosalie, a moje zdziwienie było tym większe, ponieważ Emmett nie walczył, tak jakby się poddał. Jasperowi i mi wcale się to nie podobało. Co do tego drugiego, był szczęśliwy, chociaż nic oficjalnego nie działo się pomiędzy Alice, a nim od wizyty w szpitalu. Był jakiś pełen nadziei. Dwa dni później zadzwoniła do mnie zmieszana Rose.
- Edward, mówi Rosalie. Przepraszam jest mi trochę głupio, że do ciebie dzwonię, ale nie chcę prosić bezpośrednio Emmetta. Chodzi o to, że Bella wraca do domu w piątek i chcemy zorganizować dla niej takie małe przyjęcie, dlatego chciałam was zaprosić i ten... No chciałbym, żeby Emmett też był – wyrzuciła z siebie te słowa, z prędkością karabinu maszynowego, jakby chciała mieć tę rozmowę za sobą, jak najszybciej. Wiedziałem, że jednym z powodów jestem ja. Nigdy za nią nie przepadałem. Jednak teraz wszystko się zmieniło.
- Bardzo mi miło, że dzwonisz i oczywiście przyjmiemy wasze zaproszenie. Poza tym, przepraszam za swoje wcześniejsze zachowanie. Mam nadzieję, że dogadasz się z moim bratem.
- Cieszę się. W piątek o osiemnastej u nas, możecie być troszeczkę później, Alice zabierze Bellę na jakieś zakupy – powiedziała wymijająco Rose.
- Stawimy się punktualnie. Do zobaczenia.


***
Obudziłam się z krzykiem, do pokoju natychmiast przybiegła pielęgniarka.
- To tylko zły sen skarbie, już wszystko dobrze – mówiła spokojnym głosem.
- Czy mogę porozmawiać z lekarzem, to bardzo ważne. Najlepiej z Carlislem, proszę! – powiedziałam to tak płaczliwym tonem, że pielęgniarka natychmiast pobiegła po doktora.
- Co się dzieje Isabello? Stawiasz cały szpital na nogi.
- Przepraszam, ale chciałam o coś zapytać – powiedziałam bezpośrednio, najwyżej pomyśli, że coś mi odbiło, bo niby skąd mogę wiedzieć to, co wiem.
- Pytaj,
- Czy Renesmee ma się dobrze? - zapytałam trochę niepewnie
- Renesmee? Któż to taki?
- To mała dziewczynka z pokoju poniżej. Wydawało mi się, że ktoś o niej mówił.
- Nic nie wiem, ale jeżeli aż tak cię martwi jej sprawa, że nie możesz spać, sprawdzę to. Teraz powiedz mi, jak się czujesz?
- Jak na dziewczynę, która cudem przeżyła to bardzo dobrze. Tylko czasem boli mnie przy oddychaniu, tak jakby jakaś kość czy coś – starałam się brzmieć zabawnie.
- Twoja żebra jeszcze całkowicie się nie zrosły, bo jak wiesz miałaś dużo szczęścia, co do obrażeń. Teraz najlepiej regenerujesz się przez sen. Wiem, że się boisz zamknąć oczy w obawie, że ich nie otworzysz, ale mamy wszystko pod kontrolą. Twoje ciało nadal potrzebuje regeneracji, więc odpoczywaj, a ja jak się czegoś dowiem, na pewno dam znać. Dobranoc.
Zostałam sama. Słowa doktora kryły w sobie dużo prawdy. Bałam się zamknąć oczy w obawie, że już ich nie otworzę. Przecież miałam pożegnać się z przyjaciółmi raz na zawsze, tylko, że jak na razie, chyba ktoś o tym zapomniał. A może dostałam drugą szansę? Jeżeli tak, to co z tą małą, czy ona będzie żyła? Cały czas się nad tym zastawiałam, dwa dniu później dowiedziałam się, że rzeczywiście na oddziale dziecięcym jest dziewczynka o takim imieniu. Na temat stanu jej zdrowia nikt nic mi nie powiedział, ale dla mnie nie było to ważne, musiałam się z nią zobaczyć. Jedyny problem stanowiła moja noga, okuta w gips aż do uda. Niby jak w takim stanie miałam się poruszać po pokoju, nie wspominając już o korytarzu. Moim wybawieniem okazał się młody wolontariusz. Na oko miał może dwadzieścia lat, ciemne długie włosy związane w kucyk, rysy jak u Latynosa, pozostawiało tylko się zakochać.
Miał na imię Jacob i miał pomóc mi wrócić do zdrowia. Do jego obowiązków należało zabieranie mnie na spacer, mam na myśli przejażdżkę po korytarzu na wózku. Nigdy nie byłam za bardzo komunikatywna. Ta sytuacja przypomniała mi, jak pierwszy raz poszłam na spotkanie z Edwardem. Szkoda, że teraz nawet mnie nie odwiedził. Nie miało to jednak znaczenia, rozmówię się z nim na terapii. Jacob okazał się bardzo uległy i już drugiego dnia naszej znajomości, zaprowadził mnie na oddział dziecięcy. Sala Renesmee wyglądała prawie tak, jak moja własna, jedynie na ścianach widniały postacie z kreskówek. Podjechałam wózkiem bliżej łóżka, a Jacob chyba zrozumiał, że chce być sama, ponieważ gdy tylko dojechałam do łóżka, sam zniknął za drzwiami, mówiąc tylko - Wrócę za jakiś czas.
To było dziwne uczucie patrzeć na tą małą istotę, bo jeszcze nie tak dawno, patrzyłam na nią z nieba. Dotknęłam jej małej rączki i złapałam się na tym, że chciałabym mieć takie maleństwo, bym mogła je kochać. Niespodziewanie Nessie otworzyła oczy.
- Jesteś aniołem? Kiedyś u mnie byłaś.
- To ty jesteś moim aniołem, powiedz mi jak się czujesz?
- Oj, ja czuję się super, była u mnie taka ładna pani, powiedziała mi, że i ty tu będziesz i kazała ci się nie martwić. To prawda, że miałaś wypadek? - ta dziewczynka miała w sobie tyle energii i chęci do życia, że nie mogłam w to uwierzyć, nie rozumiałam nic z tego, co mówiła, ale i tak obie się śmiałyśmy. W tym momencie zrozumiałam, że mam wiele wspólnego z tą małą, a jej towarzystwo poprawiało mi humor.
Niestety na samym początku było ciężko, Jacob był uległy tylko z samego początku, później nie chciała słyszeć o oddziale dziecięcym. Moi znajomi podchodzili do tego wszystkiego troszeczkę sceptycznie, wiadomo przecież nikt z nich nie wiedział, co tak naprawdę Renesmee dla mnie znaczyła, jednak byli ulegli, najwidoczniej chcieli, żebym poczuła się dobrze. Mimo wszystko czułam się dziwnie samotna, nawet przebywanie wśród dzieci, które jak się później przekonałam uwielbiały słuchać jak im czytam, nie dawały mi tyle radości. Łapałam się na tym, że myślę o Edwardzie. Mój terapeuta stał się dla mnie bardzo bliską osobą, chociaż wcale tego nie chciałam. Walczył o nas, mimo mojej początkowej niechęci, a teraz nawet się nie pojawił odkąd odzyskałam przytomność.
Siedziałam właśnie w sali pełnej dzieciaków, czytając im bajki Braci Grimm, którymi były tak zachwycone, że prosiły o więcej. Na moich kolanach siedziała Nessie, lekko przysypiając. Jej stan nie zadowalał do końca lekarzy, jednak nie potrafili odmówić jej bajki. Wtedy właśnie podniosłam wzrok znad czytanej książki i ujrzałam te tęsknie wspominane, zielone oczy. Edward rozmawiał z Carlislem gestykulując żywo, widziałam jego dziwne skrępowanie. Dlaczego do mnie nie przyszedł? Dlaczego zachowywał się tak dziwnie? Co z tego, że był moim lekarzem? Mógł przecież czasami zaglądnąć do pacjentki, poza tym nikt nie wiedział, że to on jest moim terapeutą, a Hennesy na pewno się nie wygadał, co do tego. Więc, o co tak naprawdę chodziło? Te pytania nie dawały mi spokoju przez cały tydzień, starałam się to ukrywać przed wszystkim, ale wewnątrz mnie narodziła się dziwna niepewność.
W piątek dostałam wypis do domu, co oznaczało dla mnie wolność. Rodzice tydzień temu, na moją prośbę, wrócili do domu, przecież nie mogłam im pozwolić aż tak długo być ze mną. Obiecałam dzwonić i opowiadać im o wszystkim. Nie za bardzo podobał im się ten pomysł, chcieli, bym wróciła do domu w Forks, ale wolałam zostać tu, z Rose i Alice, chociaż bardzo kochałam rodziców. Jacob został moim osobistym ochroniarzem, chronił mnie tylko przed dziećmi i tak spisał się znakomicie. Bardzo dobrze przebywało mi się w jego towarzystwie, mimo iż był facetem i do tego młodszym. Wiedziałam, że będziemy się teraz spotykać częściej ze względu na moje częstsze wizyty w szpitalu. Musiałam, jak się okazało, zacząć ciężką terapie związaną z moją przeszłością, która mimo wszystko zawsze mnie odnajdywała i chodzić na rehabilitacje nogi, poza tym obiecałam, że będę odwiedzać moją małą dziewczynę. Tak się do niej przywiązałam i nikt nie zdawał sobie sprawy z mojego zaangażowana.

Nie przewidziałam jednego, ludzie nie zmieniają się zbyt szybko, a Alice jest tego żywym dowodem. Nawet moja okuta w gips noga nie przeszkodziła jej w ciąganiu mnie po sklepach. No dobrze pojechałyśmy do małego centrum handlowego i to do jednego sklepu, ale spędziłyśmy w nim więcej czasu niż to było konieczne. Lubię zakupy, jednak nie w takim stanie, w jakim byłam obecnie, dlatego byłam nieźle wkurzona, kiedy Alice w końcu postanowiła zawieźć mnie do naszego mieszkania. Szczebiotała, jak szalona, a jej krótka fryzurka idealnie pasowała do stanu ducha. Siedząc w samochodzie pomyślałam, że oto spotkałam małego diabełka we własnej osobie, jednak, jak się później okazało, to była diablica w najgorszym wydaniu.
Mieszkamy na drugim piętrze, co niestety teraz mi nie sprzyja. Napomknęłam o tym Alice.
- Bella nie masz się czego obawiać, wszystko już załatwiłyśmy. Zaraz zadzwonię po Emmetta i on już ci pomoże.
- Oszalałaś?! Będzie się niepotrzebnie tłukł przez miasto, jakoś sobie poradzę, ale to potrwa.
- Jak widzę jesteś totalną ignorantką w tych sprawach, Bello – powiedziała znienacka moja przyjaciółka.
- Mam jako takie doświadczenie, więc mi tutaj nie piernicz, tylko pomóż.
- Wydaje mi się, że ta pomoc nadejdzie wcześniej niż myślisz – nie myliła się. Po chwili na schodach prowadzących do klatki, ukazały się silne ramiona Emmetta, w których po chwili się znalazłam.
- Tęskniłem kochanie – powiedział chłopak patrząc na moją zdezorientowaną minę.
- Jak... Co... Co ty tutaj robisz?!
- Miłe przywitanie, nie ma co! Chciałem być pomocny, no wiesz Rosalie nadal się do mnie nie odzywa, więc chcę się jej podlizać – mówiąc to uniósł mnie do góry tak, jakbym ważyła tyle, co nic.
- Emmett, ja naprawdę dam sobie radę – powiedziałam trochę zmieszana – poza tym miałam tu z Alice ciekawą rozmowę – sama nie wiem, dlaczego drążyłam ten chory temat. Gdybym wtedy wiedziała, jak się to zakończy, pewnie trzymałabym buzie na kłódkę.
- Alice, co to za ciekawa rozmowa?
- Oj nic ważnego, rozmawialiśmy tylko o życiu seksualnym Belli.
- Ej! No ja nadal tu jestem! - powiedziałam lekko poirytowanym tonem
- Co z tego, skoro dobrze wiem, że nie masz żadnego życia seksualnego, a obecny tutaj Emmett zapewne się tym wcale nie przejmie.
- Proszę was, to moje intymne sprawy, czy musimy o nich rozmawiać?
- Sama zaczęłaś, dlatego chcemy wiedzieć, co przed nami ukrywasz.
- Ja jestem bardzo ciekawy, kim jest twój wybranek serca, Rosalie będzie zadowolona, że w końcu coś się ruszyło – powiedział wcale nie zgorszony Emmett, jego entuzjazmem można było się zarazić, jednak ja nie miałam ochoty rozmawiać akurat na ten temat.
- Nie mam ochoty rozmawiać na ten temat – powiedziałam dość dumnie
- Królewno, powiedz nam tylko, kiedy to miało miejsce – słodki głosik chłopaka nie dawał za wygraną, do niego dołączyła jeszcze Alice.
- I nie zapomnij dodać z kim – wchodziliśmy już do mieszkania, a oni nadal naciskali
- Przecież już ci kiedyś mówiłam, że robię to z moim terapeutą.
- Co takiego?!
- Alice seks z moim terapeutą jest niesamowity, nie spóźniam się bez powodu. Wiesz on jest boski – sama nie wiem, dlaczego to powiedziałam, chyba chciałam mieć już spokój.
- Alice, czemu tak wrzeszczysz ? - Ros stanęła w drzwiach jak mój wybawiciel - Witaj w domu Bello – po tych słowach przytuliła mnie, rzucając Alice zabójcze spojrzenie
- Co się tam dzieje! - usłyszałam głos Jaspera z dużego pokoju, więc są tu wszyscy by mnie powitać
- Nic nadzwyczajnego, Bella właśnie nas uświadomiła, że uprawia dziki seks ze swoim terapeutą – mówiąc to chłopak wszedł do pokoju,
- Emmett!! - pisnęłam
- No dobrze, dobrze Bella kocha się ze swoim terapeutą u niego w gabinecie, swoją drogą, co to musi być za gość.
- Fiu, fiu Bello.
- To nie tak, źle to zrozumieli... - nie dokończyłam zdania, ponieważ kiedy otworzyłam szerzej drzwi, moim oczom ukazała się szkarłatna twarz Edwarda, poczułam jak moje policzki płoną.
- Ej, co jest z wami, gołąbeczki? Czyżby miłość od pierwszego spojrzenia? – gdyby wzrok mógł zabijać, Emmett pewnie leżałby trupem.
Edward oprzytomniał pierwszy, po jego minie wiedziałam, co właśnie nastąpi. Skoro ja zaczęłam ten temat, on postanowił to skończyć. Był wściekły, to było pewne.
- Braciszku opatrznie zrozumiałeś nasze miny. Bella nie spodziewała się spotkać tutaj swojego terapeuty – Boże Emmett i Edward to bracia i do tego... Matko poczułam się, jak kompletna idiotka.
- Tak poznajcie mojego terapeutę, Edwarda – nie byłam w stanie popatrzeć nikomu w oczy, po chwili niewiele myśląc, uciekłam do swojego pokoju, aby pozwolić moim łzom płynąć swobodnie po twarzy. Moim przyjaciele zapewne nie spodziewali się takiego obrotu sprawy, co za idiotka wymyśliłaby aż takie kłamstwo, teraz już rozumiem powiedzenie, że kłamstwo ma krótkie nogi...

*http://www.youtube.com/watch?v=QgVT-4KwSE4 tak mi jakoś pasuje do sytuacji ta piosenka

______
Kolejny rozdział prawdo podobnie na święta, czekam na konstruktywne komentarze


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Mercy dnia Pon 20:41, 06 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Nie 23:10, 05 Kwi 2009 Powrót do góry

Hurra! Jestem pierwsza :) A więc teraz będę Ci dziękować za ten rozdział :) Szczególnie podobała mi się końcówka :) Swoją drogą, Edward zachował się po chamsku, że nie odwiedził Belli, przecież on już się w niej zabujał (chociaż widocznie jeszcze tego nie wie)
Wszystko super napisane. Czekam na więcej :)
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anioł inspiracji
Nowonarodzony



Dołączył: 22 Lut 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 23:19, 05 Kwi 2009 Powrót do góry

Najsłodsze kłamstwo jakie Bella mogła wymyślić :) Jak dla mnie trochę naciągany wątek cudownego przebudzenia Belli ale ten rozdział, a zwłaszcza końcówka, szczerze rozbawił mnie do łez. Oj chyba będę mieć słabość do tego ff.
Zastanawia mnie rola Renesmee w przyszłości. Zamierzasz na stałe połączyć ją z Bell? Mały spoiler? :) Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
darkeyeslady
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: BdG ;D

PostWysłany: Nie 23:29, 05 Kwi 2009 Powrót do góry

buahahhahahaha (sorka za ten początek)

Ale jaja, "seks z terapeutą" no nie mogę, ale Edi cegłę spalił.

Dobrz... już się troszkę ogarniam Wink

Droga i nadzwyczaj utalentowana Mercy, zaczynam się zastanawiać czy ja mam jakieś dziwne wahania nastrojów czy coś w tym stylu. I tak myślę, i myślę, i doszłam do wniosku, że to Twoja wina. Tak! To przez Ciebie po przeczytaniu wcześniejszego chapiku zanosiłam się płaczem, a po zakończeniu tego powyżej nie potrafiłam opanować głupiego uśmiechu. I CHWAŁA CI ZA TO! Zdecydowanie zmiany nastrojów są OK. Dzięki wielki za całokształt pracy.

merci beaucoup!

Pozdrawiam,
D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin