FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wypaleni [NZ][+18] Nowy - 07. 08! Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Wto 22:15, 20 Paź 2009 Powrót do góry

Nie wypowiadałam się wczesniej pod twoim tekstem, poniewaz nigdy nie potrafiłam odnaleść właściwych słów. Zresztą dziś chyba też moge ich nie znaleść choć sie postaram.
Twoje opowiadanie wywołuje we mnie niesamowite emocje: żal, złość, rożdraznienie, współczucie. Wszystkie zdarzenia, wszystko o czym piszesz pokazuje jak kruchy jest człowiek, jego psychika, jak łatwo jest nas zranić, złamać. Depresja to choroba, lecz żeby ją wyleczyć potrzeba wiele czasu, siły i wsparcia. Naprawdę doskonale oddajesz emocje bohaterów.
Może tak trochę trywialniej, bo coś smutno się zrobiło. Uwielbiam postac Jaspera a ten twój jest wspaniałym gościem i każdemu życzyłabym takiego przyjaciela. Wiem, że w każdej szkole taka sie znajdzie ale dlaczego to Rose jest znowu słodką idiotką? Na kogoś musiało paść.
Chciałaś kopa dla twojej weny więc przesyłam tak mocnego by znowu wróciła i kazała ci dalej pisać.
A ja mimo, że nie zawsze komentuję, jeszcze tu wrócę.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Agness91
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Turów

PostWysłany: Śro 15:56, 21 Paź 2009 Powrót do góry

No i jednak miałam rację co do tego że to Lizzy będzie tym niespodziewanym gościem. :D

Uwielbiam Twój styl, ale zgadzam się z Kristenhn że trochę zbyt mało emocji ukazujesz w dialogach.
Mnie również brakowało wściekłości Belli w rozmowie z Lizzy, ale nie martw się i tak kocham to w jaki sposób piszesz to opowiadanie.

Szczerze podziwiam Cię za to, że podjęłaś się tak trudnego tematu i jestem Ci za to bardzo wdzięczna.
Dobrze jest czasem poczytać o poważnych problemach i mieć tą świadomość, że nie jest się samemu na świecie... eh...

Widziałam ostatnio pod którymś opowiadaniem Twój komentarz, więc wywnioskowałam że bardzo przepadasz za Jacobem, też go lubię.
W Twoim opowiadaniu jest to jednak coś więcej... Jest tu taki INNY :D Taki zimny drań, ukrywający swoje prawdziwe JA przed całym światem.
Nie potrafię powiedzieć dlaczego, ale pociągają mnie tacy faceci devil Nieprzystępni, a przy tym nieziemsko przystojni :D A ja nie mam u takich szans ;/
Dobra smęcić zaczęłam, koniec :)

Dziękuję Ci też za pozwolenie na użyczenie Jaspera :D Wink Chętnie skorzystam przy następnej okazji ;D Wink

Chciałaś podkarmiania Wena to dostałaś, a więc twórz dalej a ja z niecierpliwością będę czekać na następny rozdział i na następną dawkę wspomnień Jacoba, bo tego właśnie potrzebuję- dowiedzieć sie co nieco o JEGO przeszłości devil

Pozdrawiam i Wena ogromnego życzę,
Twoja wierna fanka Agness91


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Vena
Wilkołak



Dołączył: 28 Lut 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Lubań

PostWysłany: Śro 16:35, 21 Paź 2009 Powrót do góry

Cytat:

Widziałam ostatnio pod którymś opowiadaniem Twój komentarz, więc wywnioskowałam że bardzo przepadasz za Jacobem, też go lubię.
W Twoim opowiadaniu jest to jednak coś więcej... Jest tu taki INNY Very Happy Taki zimny drań, ukrywający swoje prawdziwe JA przed całym światem.
Nie potrafię powiedzieć dlaczego, ale pociągają mnie tacy faceci devil Nieprzystępni, a przy tym nieziemsko przystojni Very Happy A ja nie mam u takich szans ;/
Dobra smęcić zaczęłam, koniec Smile


Pozwólcie, że pobawię się w psychologa i napiszę ci Agness91 dlaczego lubisz Jacoba (tyczy się to także innych dziewczyn o podobnych odczuciach).

Pierwszą sprawą, jaka nasuwa się na myśl jest z pewnością kwestia "zakazanego owocu". Faceci o takim usposobieniu, jak Jake są przeważnie niedostępni i trudni do "zdobycia". Życie na każdym kroku uczy nas, że to co trudne do zdobycia, staje się jeszcze bardziej atrakcyjne. Gdyby Jacob pozwalał się omotać każdej dziewczynie, wtedy nie byłby taki pociągający.

Po drugie, kobiety (i dziewczyny) obecnych czasów są o wiele bardziej niezależne, niż kiedyś i nie wszystkie chcą przesadnej delikatności faceta. Tutaj mamy połączenie pięknego brutala rzucającego niewybrednymi tekstami, co jest zachęceniem a nie obrazą. Seksowne kłótnie, trochę wyzwisk, ostrych słów, a także dominacja, to coś, co pociąga obie płcie niemal równomiernie. Jednocześnie jest też świadomość, że taki mężczyzna potrafi zapewnić prawdziwe bezpieczeństwo i odpowiednio uszanować swoją partnerkę.

Do tego dochodzi jeszcze świadomość respektu, jakim jest darzony ów osobnik. Zdobycie tak poważanego i pożądanego mężczyzny może bardzo dobrze działać na psychikę kobiety, podbudowywać wiarę w siebie, oraz dodać jej pewności. Myślimy sobie "on nie darzy nikogo takim szacunkiem, jak mnie! Jestem jego oczkiem w głowie, ma wszystkich innych w dupie. Nie odwraca się nawet do dziewczyn, które rzucają w jego stronę tęskne spojrzenia." To właśnie taki związek jest "ideałem", ponieważ to połączenie świadectwa, jak ważną osobą jest się dla partnera, z tryumfem i "zdobyciem" czegoś, co jest marzeniem wielu.

Wraz ze zdobyciem takiego mężczyzny, zmienia się także status kobiety. Nagle jest kimś ważnym, wpływowym, znanym. Nie jest jednak powiedziane, że osoby z takim a takim charakterem nie mają szansy na zejście się z np. Jacobem, ponieważ każdego urzeka co innego. Raz jest to delikatność, raz śmiałość i pewność siebie, a innym razem niewybredny humor.

Tak więc nie marudzić, moje drogie, tylko czekać na swojego brutala ^^

Mam nadzieję, że pomogłam
Vena.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maya
Wilkołak



Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!

PostWysłany: Wto 22:30, 03 Lis 2009 Powrót do góry

Cytat:
Proszę was o porządnego kopa w dupę dla mnie i mojej złośliwej weny.


Mówisz, masz.
A w ogóle to przestań to pisać, bo jest do bani, beznadziejne, twoi bohaterowie są nudni monotonni, nic sie nie dzieje... itp itd.
MASAKRA.
czyli, tak na serio:
A w ogóle to musisz pisać, bo jest zarombiście, rewelacyjnie, genialnie, twoi bohaterowie sa ciekawie i lubie ich. Dużo sie dzieje i wszystko jest fajnie opisane, jest też tajemniczość, która mnie cholernie irytuje, ale w sumie to lubię ją xD
Lubie Jake'a. Boże, ja to napisałam ??? Nie no.
OK, ogólnie to go nienawidzę, ale dopóki w sumie nie ma Reneesme i tego całego wpojenia t on fajnie jest, ale też w sumie, jakoś tak w tym opowiadaniu nawet jeśli Jackob będzie z Bells, nie będę sie wściekać i zabijać wszystkieo co mi stanie na drodze xD Tu nawet Bella mi do niego pasuje :):):) Jezu, czy ja coś piłam Twisted Evil ?
No ok, pora koczyć tą jakże długą wypowiedż.
Serdecznie pozdrawiam Ave vena
P.S ja ?? zła ??? a gdzie tam Wink :P


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Maya dnia Czw 17:23, 05 Lis 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Zmierzchowa fanka
Wilkołak



Dołączył: 15 Maj 2009
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 41 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Spod pióra S. Kinga

PostWysłany: Wto 23:07, 03 Lis 2009 Powrót do góry

Wiem, że 'Wypaleni' spadli na trzecią stronę, huh, nie, nie! Wchodzę jednak na forum i patrzę, bach, opowiadanie znowu w chwale. Kop w dupę jest solidny, przyznaję. Moja biedna wena pomarła, ale czuję, że się odrodzi, bo jak uciekałam od 'Wypalonych, coś tam skrobałam, myślę, że dziesiątkę skończę... w przyszłym tygodniu. Możliwe. Nie wiem Wink

Teraz po kolei.
Vena, wierna ooo tak! Wiem, że wierna i cieszę się, że męczysz się z tymi nudziarzami tak długo, bo Ty trwasz przy mnie i wspierasz, kochana Ty moja Wink Twoje przemyślenia, zagrywki psychologiczne, nie powiem, ileś prawdy w tym jest. Żartuję, myślę, że trafiłaś w sedno, ale typ faceta zależy też od kobiety. Ja osobiście wolę brutalnego, chama, takiego jak Jacob, może dlatego, że zawsze jak kogoś takiego spotkamy myślimy 'zmienię Go' i czasem nawet się udaje, nie gwarantuję, że tutaj tak będzie.

Annie_lullabell
, nic nie powiem. Podobnie jak koleżance powyżej Tobie składam pokłony, że tak długo przy mnie jesteś, praktycznie od początku i dygam dlatego, że pod każdym rozdziałem zostawiasz komentarz. Jak pod ostatnim twoim dziełem się nie wykazałam, przepraszam przeprasza, przepraszam! Czytałam, ale z braku czasu no wiesz, nadrobię jutro przysięgam!

Kristenhn, chyba trochę skaczę, jak nie dialogi to opisy, kiedy będzie idealnie? Nie wiem, ale mam nadzieję, że niedługo, postaram się, wypruję z siebie żyły. Wielkie 'UFF', ponieważ mnie nie porzucasz i zostajesz na dłużej, dziękuję.

Aurora Rosa, przesłałaś mi kopa! Mocnego! Dziękuję, aż się zarumieniłam, serio jestem czerwona jak burak Embarassed Cieszę się, że moje opowiadanie wywołuje w Tobie aż tyle uczuć i emocji, mam nadzieję, że właściwych we właściwym momencie. Rosalie, wiem, wybacz Embarassed

Agness91
, kolejna osoba sprawiła, że jestem czerwona. Szczerze? Puchnę z dumy! Jacoba uwielbiam, masz rację. Cieszę się, że uwielbiasz mój styl i obiecuję się poprawić. Wiesz co? Pisanie o tym nie sprawia mi kłopotu, zażenowania bądź trudu, wiem jak to jest, moje blizny na rękach są dowodem. Zaczynam się zwierzać, ale chcę dać do zrozumienia, że takie coś nas otacza i wisi w powietrzu, nikomu nie życzę.

Maya , jesteś zła, wiesz? Zła, zła, zła! Prawie mnie do zawału doprowadziłaś,
Cytat:
A w ogóle to przestań to pisać, bo jest do bani, beznadziejne, twoi bohaterowie są nudni monotonni, nic sie nie dzieje

Jak to przeczytała to źrenice mi się poszerzyły, dolna warga wylądowała między zębami, a dłoni stały się zimne jak lód, ale w miarę jak czytałam dalej wszystko zamieniało się w banana na twarzy. Dziękuję Ci za to bardzo! Dobrze, że zmieniłam Twoje nastawienie do Jacoba, chyba założę Stowarzyszenie Nawróconych do tego człowieczka, coraz więcej osób się do niego przekonuje, przynajmniej w tym temacie Twisted Evil Masz rację, Ave Wena, mam nadzieję, że nie długo pojawi się dziesiątka.

Osz Matko! Jesteście wielkie, tyyyle pięknych, rozbudowanych komentarzy, kocham Was. Czerwień, czerwień, czerwień tak wyglądam, przez was, ale to jest pozytywne.

- Bye, bye - powiedziała Napuchnięta Buraczanka.

Pozdrawiam,
ZF


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Fresz
Gość






PostWysłany: Śro 14:21, 04 Lis 2009 Powrót do góry

Kochana Zmierzchowa Fanko!
Nie myśl, że o Tobie zapomniałam... Choć to wręcz niemożliwe ;]

Cieszy mnie niezmiernie to, że dałaś nam większą dawkę Jacoba. Zgadzam się z każdym słowem Veny. Taki brutal mi się podoba ];-> Ogólnie to nie przepadam za nim w sadze Zmierzchu... Ale Ty sprawiłaś, że wywołuje on na mnie jakieś większe emocje. Nie zawsze jest to sympatia, czasami złość, irytacja.. Ale coś się dzieje. Jake ma bogatą osobowość. Widać to od samego początku, od ich pierwszego spotkania "na papierosku". ^^

Teraz biję się w głowę. A wiesz dlaczego? Bo obiecałam sobie, że jeśli Wypaleni spadną na drugą stronę, napiszę komentarz i przywrócę ich tam, gdzie ich miejsce, czyli na szczycie. Dobra, przestaję się bić, bo już mnie głowa boli...

A teraz pragnę Ci serdecznie podziękować za to, że zainteresowałaś się mną jako betą. Nie czytuję żadnych innych opowiadań, niż tych, które betuję. Dzięki Tobie zwróciłam na to opowiadanie uwagę.

Twoja vena dostała już porządnego kopa, ale wiem, że tego nigdy za wiele. A więc: pisz! Bo to jest to, co wychodzi Ci świetnie!

A na koniec zacytuję Mayę, ale nie chce mi się wchodzić w opcję cytuj Wink

A w ogóle to musisz pisać, bo jest zarąbiście, rewelacyjnie, genialnie, twoi bohaterowie są ciekawi i lubię ich. Dużo się dzieje i wszystko jest fajnie opisane, jest też tajemniczość, która mnie cholernie irytuje, ale w sumie to lubię ją xD

Zgadzam się z tym w stu procentach.

Przesyłam pozdrowienia i życzę veny!
B.
Zmierzchowa fanka
Wilkołak



Dołączył: 15 Maj 2009
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 41 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Spod pióra S. Kinga

PostWysłany: Sob 23:51, 07 Lis 2009 Powrót do góry

Skończyłam, nareszcie! Rozdział pisany z perspektywy Jacoba i jest w pewnym sensie przełomem w całej historii. Tą częścią chcę wam pokazać, że Jacob nie jest takim tępym chamem jak się wydaje. Ma własne zdania i poglądy na pewne sprawy. Jego tok rozumowania chciałam pokazać w innej wersji niż Belli. Mam nadzieję, że mi się udało, nie chcę tworzyć dwójki identycznych postaci, bo to byłoby bez sensu. Jacob miał być nieco głębszy.

Właśnie jesteśmy na półmetku. Szkoda, że sporo osób się wykruszyło i entuzjazm jest mniejszy niż na początku (chyba że po prostu nie komentujecie, wtedy zwracam honor). Tym, którzy czytają i zostawiają po sobie jakiś znak dziękuję serdecznie, jesteście jak silnik. Tym, którzy czytają i nie mają czasu, bądź pomysłu, na komentarze też dziękuję za to, że zaglądacie.
Liczę na wasze komentarze, cieszę się, że znosicie moich bohaterów.

Beta: Fresh

Piosenka: [link widoczny dla zalogowanych]

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY:
(Jacob)
Klon

"Cierpiał. Naprawdę wierzył, że go nikt nie kocha, a taka świadomość niezależnie od tego, kim jesteś, boli."

"Kocha się tak samo przez wady i nieszczęścia, i może nawet głębiej, a najgłębiej kocha się przez ból. Może być ktoś wysoki, zadbany, wymyty, pachnący, a nie ma go za co kochać."

Jestem mężczyzną. Oddychającą, żyjącą, czującą i cierpiącą istotą ludzką, która często myśli nad tym, jak ze sobą skończyć. Mam porywczą, osobistą duszę. Żyję, aby żyć. Marzenia to za mało, trzeba mieć silną wolę kontynuowania doczesności, która każdego dnia okazuje się klęską. Zatruty jadem przeszłości oraz papierosami, mam całkiem kontrowersyjny poglądy na to, co będzie. Bo myślę, że nic. Zupełnie. Taka pustka i ciemna przepaść, w której będziemy się pochłaniać jak cholerne pasożyty albo dusze diabełków. Obojętnie. Mógłbym się zabić, ale tchórzostwo mi nie pozwala. Jestem zupełnie jak mały chłopiec, który boi się wejść do szafy, bo nie wie, jakie stwory się tam kryją. Nie mam idei ani autorytetów.
Dochodziłem do tych wniosków, siedząc na pieprzonej scenie w zasranej szkole. Jadłem swoje zaplute, kwaśne jabłko i myślałam o dzisiejszej katastrofie, która została nazwana pomaganiem przy przedstawieniu, a dokładniej przy przesłuchaniu. Na które ja, względny szatan, musiałem się stawić. Nie miałem wyjścia. Najchętniej wstałbym i rozwalił wszystko naokoło. Zawsze mnie do czegoś zmuszają, myślą, że jak są dorośli, to mogą się wymądrzeć i uważać za lepszych. Śmiechu warte.
Kolejny kwaśny, soczysty kęs wylądował w mojej buzi i spowodował ból zęba. Dawno powinienem pójść do dentysty, tyle że wtedy trzymałbym się zasad, a tego z reguły nie robię i czynić nie zamierzam. Zero satysfakcji dla debili.
Bella miała już być, ale cieszyłem się, że jeszcze to małe cholerstwo nie przyszło. Doprowadzała mnie do zawrotów głowy, wymiotów i pieprzonych bólów brzucha. Miałem jej serdecznie dość, ale jednocześnie uwielbiałem się z nią kłócić. Wydawała się tak samo pokręcona jak ja, a może jeszcze bardziej… O ile to było możliwe. Bez przerwy ćwierkała jakieś pierdoły o mnie i moich kolegach, wygadywała prawdę, którą wolałbym nie słyszeć. Wymachiwała rękoma i zaciskała pięści, a jej odruch wymiotny z pewnością się uruchamiał, gdy tylko na mnie spojrzała. Ale, ku***, uwielbiałem to. Nie mogłem ją lubić, to oczywiste, bo Jacob Black nie darzy sympatią nikogo poza sobą, ale chyba kłócić się z nią mogę. To nie jest objaw ‘lubienia’. Chociaż jest nim to, że zrobiło mi się jej szkoda.
Cholernie, zajebiście szkoda. Nie wiem, jaka siła ją wtedy zaczarowała, ale była przerażona. Nakręcona strachem przed dotykiem. Gdyby ten blondyn wtedy nie przybiegł, to nie wiem, co bym zrobił. Przestraszyłem się. Bałem się jak diabli, że zrobiłem coś małej Belli Swan. Wiem, że miałbym pieprzone, niepotrzebne wyrzuty sumienia. Już mam, a tak być nie powinno.
Usłyszałem cichy szmer gdzieś przy wejściu. Bella stała tam z blondynem. Wyglądało na to, że do czegoś go przekonywała, bardzo żywo gestykulując. Zmarszczyłem brwi. Koleś stał jakiś metr od niej i tylko kiwał głową. Cała jego postawa i wzrok mówiły, że jego rozmówczyni jest kimś delikatnym i słabym, osobą, która potrzebuje opieki i uwagi. Jak maleńka dziewczynka. Byłem skłonny się z nim zgodzić. Fakt faktem, Bella była drobna i sprawiała wrażenie cholernie zagubionej. Myślę też, że coś ukrywała. To coś siedziało głęboko w niej, pod tymi bluzami z kapturem i trampkami, wiecznie pomalowanymi na czarno, poobgryzanymi paznokciami. Kryło się w niej jakiegoś rodzaju cierpienie, od którego nie mogła uciec, a ja jestem właśnie tym skurwysynem, który mógł to zauważyć. Bo na przykład ten cały Edward to ślepy moralnie kretyn o idiotycznym uśmiechu. Reszta zgrai wiecznie szczęśliwych imbecylów miała małą szansę na wytarcie szkiełek swoich źrenic w natłoku własnej ideologii o byciu miłym. Lepiej być dupkiem, niż nieuświadomionym klownem.
Nie żałuję jej ani trochę, ale mogę przyznać, że (o ironio) zostałem zdublowany, bo właśnie Bella była moim osobistym klonem wypalenia. 'Brawa za odkrycie, Black', czułem, że mógłbym zaklaskać uszami. Prychnąłem na tyle głośno, że zwróciłem na siebie ich uwagę.
Sobowtór natychmiast odwrócił wzrok, a blondyn zmrużył oczy i zacisnął usta, jakby chciał mi znowu przyłożyć. Skurczybyk miał wtedy rację, ale ja słuszności nie uznaję, więc wystawiłem mu miłego, pospolitego środkowego palca. Prawie widziałem, jak para ulatuje mu z nozdrzy. Uśmiechnąłem się ironicznie. Wreszcie przeniósł wzrok na Bellę, nachylił się, szepcząc coś do niej i unosząc brwi. Pokiwała. Kretyn zagryzł wargę i skinął głową, rzucił mi ostatnie wrogie spojrzenie, które wyraźnie dawało mi komunikat 'tylko ją tkniesz, a zginiesz', odwrócił się i wyszedł. Bella uniosła wysoko głowę i ruszyła prosto na mnie, jednak wzrok miała pusty i nieobecny, jakby udawała, że mnie tam nie ma. Mogłem przysiąc, że ona uważała swoją postawę za dumną i mówiącą 'nie boję się ciebie, jestem dużą, samodzielną dziewczynką'. Na mojej twarzy ponownie wystąpił ironiczny grymas, bo to było tak cholernie żałosne.
Jej głośne kroki rozniosły się echem po sali teatralnej, kiedy kroczyła z godnością przez drewnianą scenę i zniknęła za kotarą, żeby po chwili wrócić z miotłą. Niezgrabnie i leniwie zaczęła zamiatać osiadły kurz.
Zastanawiałem się, kiedy powie mi, żebym ruszył swoje cholerne dupsko i pomógł jej w tej, zatracającej wolny czas, czynności. A może zamierzała milczeć? Nie miałem zielonego pojęcia, ale ja też nas w to wpakowałem i jeżeli mam ostatki godności, to mogę jej pomóc. Wstałem, obserwując moją milczącą towarzyszkę i unosząc brwi poszedłem po drugą miotłę. Byłem zdziwiony, bo pierwszy raz odkąd się poznaliśmy, Bella siedziała cicho. Miała spokojny, niewzruszony wyraz twarzy, ale myślę, że w jej głowie działo się cholernie dużo, aż huczało, podobnie jak u mnie.
Zacząłem zamiatać bez jakiejkolwiek energii i ochoty, musiałem siłą powstrzymywać się od zadania pytania, które wiercąc mi dziurę w czaszce, próbowało wydostać się na zewnątrz.
Usłyszałem jak pociąga nosem.
- Nie myśl, że się ciebie boję. - Spojrzałem na nią, ale głowę nadal miała opuszczoną jakby mówiła do podłogi.
Owszem, przez moją chorą głowę przepłynął cichy impuls, że się mnie obawia.
- Nie myślę – wyszeptałem, tym razem zaprzestając swoją robotę.
To był pierwszy raz od dłuższego czasu, kiedy powiedziałem coś w miarę spokojnie, zachowując tę ostatnią ludzkość, która we mnie drzemała. Wydaje mi się, że Bella pomyślała o tym samym, ponieważ posłała mi przelotne spojrzenie. Zagryzła wargę, często tak robiła. A te małe czynności sprawiały, że stawała się bardziej... intrygująca?
Prawda jest taka… Prawda jest złożona, Bella Swan jest cholernie zajmującą zagadką.
Usłyszałem jej prychnięcie, kiedy sunęła po parkiecie z gracją.
- Pewnie sądzisz, że jestem dziwna. - Zatrzymała się i popatrzyła na mnie złośliwie.
Nienawidziłem tej minki. Była taka... zawistna. Zagotowało się we mnie, ale postanowiłem dać jej mówić. Po tym, co ostatnio zobaczyłem, miała do tego prawo.
- Ale ty też nie jesteś normalny, Jacobie Black – syknęła, bezwiednie robiąc krok w moją stronę.
Zacisnąłem usta. Nieodparta myśl o tym, że ma rację, sprawiała, że miałem ochotę krzyknąć, żeby się odczepiła. To byłoby podejrzane, bo nie musiałem przyznawać jej racji.
- Ja przynajmniej nie wrzeszczę bez cholernego powodu – warknąłem wyraźnie, odpłacając się pięknym za nadobne.
Jedyna myśl, jaka mi się nasunęła to 'witaj z powrotem', bez wątpienia bezduszny skurwiel powracał, aby mnie obronić. Powoli strach przed tym, że Bella mną zawładnie i przytłoczy, zastępowała kolejna dawka pewności siebie i chamstwa. Mój mur.
- Ty nic nie wiesz, a ja nie zamierzam cię uświadamiać – fuknęła i powróciła do przerwanej czynności.
Teraz zamiatała z taką pasją jakby od tego zależało jej życie. Pociągała nosem i tupała butami jak gdyby chciała odstraszyć jakieś niebezpieczne ludziki. Bez wątpienia byłem jednym z nich. Nie wiedziałem, zupełnie nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale dlaczego nie może mi powiedzieć? Przecież jest moim klonem. Zaraz, zaraz. Prawie puknąłem się w głowę – ona o tym nie wie.
Poszedłem w ślady mojej wkurzonej towarzyszki. Zastanawiałem się, co kołacze się w jej maleńkiej, zarozumiałej główce… Jakie tajemnice kryje jej dziwaczna świadomość? Chciałbym, aby była otwartą księgą, żebym mógł ją przeczytać. Jestem pewien, że wyszłaby z tego jakaś dobra teoria. Ona bezwiednie przyznaje się do tego, że nie jest nienormalna, oskarżając mnie o to samo. Mnie bez wątpienia trzyma się cholerstwo przeszłości. Moja dziewczyna nie żyje, mam prawo być wkurwiony na cały świat.
- Dlaczego, ku***, uważasz, że nie jestem normalny? - Zastanowiłem się. - Albo tak samo pokręcony jak ty?
Zaśmiała się. Co jak co, ale wiedziała, kiedy wyskoczyć z takim czymś. Śmiech to ostatnia rzecz, która przyszłaby mi teraz do głowy. Spojrzała na mnie spod rzęs, głębia jej oczu sprawiła, że nagle wiedziałem.
Ona się nie domyślała, nie chciała dociekać, dowodzić jak jest naprawdę, ona po prostu, ku***, wiedziała. Wiedziała wszystko doskonale. Nie znała powodu mojej zgorzkniałości, ale wiedziała, że jestem nienormalny. Nie taki jak reszta. Wszyscy widzieli we mnie oziębłego głupka, który musi być wyżej od innych. Ona wiedziała, że to coś więcej. Coś głębszego i zakopanego w mojej podświadomości, coś co wbijało się we mnie. Ona znała to uczucie. Bella też od niego uciekała.
- Ja to wiem – wyszeptała.
Prychnąłem wściekle. Wiedziała, owszem, ale niedokładnie. Znała, ale nie tak mocno, tak niebezpiecznie.
- Nie wiesz, o czym mówisz – wydusiłem.
Pokiwała gorliwie głową. Zrobiła w moją stronę jeszcze parę kroków. Zagryzła wargę i, uciekając wzrokiem, szepnęła:
- Wiem.
Zdawało się jakby wnikała do mojej duszy. Tym razem to ona patrzyła na mnie, a moje oczy błądziły. Jednak często mimo wszystko nasz wzrok się krzyżował. Nawet nie wiedziałem kiedy z jej ust zaczęły wypływać słowa:
- Udajesz zimnego dupka, bo cierpisz. - Nabrała gwałtownie powietrza i podniosła do góry rękę, odgarniając włosy z czoła. - Nie wiem jak i dlaczego, ale tak jest.
Wyglądało to tak jakby od dawna chciała mi to powiedzieć, wręcz wykrzyczeć w twarz. Jednak jej głos był łagodny.
- Wiem, że najprawdopodobniej nie masz wyboru. - Zaśmiała się gorzko. - Też jestem pokręcona...
- Zamknij się! - ryknąłem, nie mogłem dłużej tego słuchać.
Miała rację. Słuszną, pojebaną rację, którą najlepiej bym zakopał. Nikt nie miał prawa tak mówić. Jej twarz zrobiła się purpurowa. Była wściekła. Chyba przez chwilę zdawało jej się, że może mnie uspokoić, przemówić do rozsądku.
- Ty jesteś całkowicie popieprzona! - Machnąłem na nią ręką. - Ja nie!
Rzuciła miotłę i podeszła do mnie na tyle blisko, że teraz znacznie ją przewyższałem.
- Jesteś tak samo nienormalny jak ja – wycedziła przez zęby.
Ding – jasna żarówka zabłysnęła nad jej maleńką główką. Byłem, byłem, byłem. Ona o tym wiedziała, ale nie mogłem dać tego po sobie poznać. Złapałem się za włosy.
- ku***! - Miałem serdecznie dość tej pseudo rozmowy.
Złapałem swoją miotłę i rzuciłem nią o przeciwległą ścianę. Huknęła i upadła na drewniane deski podłogi, wydając przy tym niemiły dźwięk dudnienia. Zniżyłem się do jej twarzy, czułem jej oddech na ustach. Oczy miała szeroko otwarte i przestraszone. Próbowała to maskować. Nie wychodziło.
- Na dzisiaj koniec. - Jedyna rzecz, którą najchętniej bym zrobił, to potrząśnięcie nią.
Doprowadzała mnie do szewskiej pasji i białej gorączki jednocześnie. Ominąłem ją i ruszyłem do wyjścia nawet się nie oglądając.
Byłem popierdolonym skurwysyńskim dupkiem, bez pieprzonego honoru i ani krzty godności. Miałem za sobą je***e traumatyczne przeżycie, domyślałem się, miałem cholerne przeczucie, że to małe stworzenie, które stało teraz zupełnie osłupiałe, wiedziało jak się czułem, bo ona też tak ma. Nie jest jej z tym dobrze.
Gdyby dzisiaj, w sali teatralnej, Belli Swan nie podwinął się rękaw, nie miałbym o tym pojęcia. Domysły zostały potwierdzone. Coś tak bardzo gryzło ją od środka, że musiała wylać to z krwią. Jebaną, szkarłatną substancją o metalicznym zapachu.
Wyszedłem, mocno trzaskając drzwiami.
Podwinąłem rękaw bluzy. Wysoko. Aż do zgięcia w łokciu. Przejechałem palcami po kilkunastu bliznach, które się tam znajdowały, nawet nie musiałem na nie patrzeć, znałem to gówno na pamięć.

*

Siedziałem na tym cholernie twardym materacu i ściskałem w ręce zielony materiał. Nie zadzwoniła. Drzwi się otworzyły i weszła moja matka. Ostatnia osoba, z którą chciałbym w tej chwili rozmawiać. Spojrzałem na nią niechętnie.
- Mamo, nie teraz - westchnąłem i położyłem się na łóżku.
Zacząłem uciskać sobie oczy.
- Synku... - Głos mojej mamy był przepełniony żalem i goryczą.
Ponownie przeniosłem na nią wzrok. Płakała. Miała czerwone, zapuchnięte oczy.
- Co jest? - zapytałem.
Wskazała na telefon, który spoczywał w jej ręce. Trzymała go kurczowo, kostki jej pobielały.
- Dzwonili... - Opuściła głowę, nie chciała na mnie patrzeć. - Melanie nie żyje, powiesiła się tej nocy - wypuściła z siebie wszystko jednym tchem
Chciała do mnie podejść. Ruszyła się, wyciągając w moją stronę ręce.
- Wyjdź – rzekłem to, a ona po krótkim wahaniu opuściła mój pokój.
Nie mogła dłużej na mnie patrzeć. Tak było. Wypluła z siebie te słowa z prędkością torpedy, chciała mieć już wszystko za sobą.
Wypuściłem z ręki zieloną bluzkę mojej dziewczyny. Miałem jej już nigdy nie zobaczyć, myślałem tylko o tym.

*

Bella miała rację, byłem kurewsko popierdolony. Ona też. Siedzimy w tym razem. I za to ją, ku***, nienawidzę.

"Jest pewne miejsce w jej umyśle,
Gdzie deszcze właśnie spadają
Ona jest szalona, ta moja przyjaciółka
I do tego zawsze krzyczy
Przygotowuje się do powodzi
Na potop i śliskie bagno
Przygotowuje się na powódź
Pijąc czarnorynkową krew
Czarnorynkowa krew
Zmarnowana twarz, która przełknęła czas
Z pełzającym Armagedonem
Ona jest szalona, ta moja przyjaciółka
I do tego zawsze krzyczy
Usłysz jej wołanie
Usłysz jej wołanie Ciebie"


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Zmierzchowa fanka dnia Nie 15:10, 17 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
BaaaSsia
Wilkołak



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 12:49, 08 Lis 2009 Powrót do góry

Dopiero dzisia zaczełam czytac twoje FF.I musze powiedzieć ŁAŁ>..
Naprawde mnie zaszkoczyłaś tą Bellą,a teraz Jackobem.Edzio w tym opowiadaniu wydae mi się taki....hmmm słodziutki...Nie wiem czemu...
Bardzo dobry miałaś pomysł jak wykreować Belle.Hmm i Rose jest tak jakby plastkikowa[bez obrazy,pluszaki-wymaitają L:D\
Ogl. FF świetny.Nie moge się doczekac 11r.
Napewno TU wróce.
Weny i czasu.Pozdrawiam...
Basiaaaa


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sweet angel of death
Nowonarodzony



Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wlck

PostWysłany: Nie 15:04, 08 Lis 2009 Powrót do góry

Ej no popłakałam się!
I cholernie bardzo mi się podobało! Wink Jak zawsze zresztą.
Dlaczego Jacob jest taki biedny.? Normalnie nie trawię kolesia, ale teraz mi go żal..
On jakoś tak lekko przyjął samobójstwo swojej dziewczyny.. albo był to efekt oszołomienia. Tak myślę, że powinien szaleć z rozpaczy, a nie powiedzieć "wyjdź" do matki.
Mam nadzieję, że wytłumaczysz w następnym rozdziale dlaczego Melanie nie mogła na niego patrzeć.

Pozdrawiam,
Kaj.

PS. Sorry, że nie komentowałam, ale ja zwyczajnie nie wiem co powinnam napisać. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 15:48, 08 Lis 2009 Powrót do góry

Boże...
Dobra, kochana ty moja ;]
Zacznę od tego, że zajebiscie mi się podobał ten rozdział. Był chyba najlepszym dotychczasowym. To w jaki sposób za każdym razem opisujesz przeżycia i uczucia bohaterów sprawia, że w twojej opowieści jest coś, co potrafi człowieka oderwać od codzienności. Nie jest to typowy cukierkowy ff, gdzie wszyscy sie kochają, jest pięknie i wgl cud, miód i orzeszki. Po przeczytaniu każdego twojego rozdziału ma sie poczucie przytłoczenia rzeczywistością.
I to jest...wspaniałe. Naprawde, mówie to z ręką na sercu.
Dodatkowo w niektórych momentach rozbawiłaś mnie do łez. Na przykład
Cytat:
Bo na przykład ten cały Edward to ślepy moralnie kretyn o idiotycznym uśmiechu.

Gdy to przeczytałam, parsknęłam tak głosnym śmiechem, że aż moja mama przyszła sprawdzić, czy ze mną wszystko w porządku xD
Dlatego pisz dalej, robisz to wspaniale i oby tak dalej, bo masz dar dziewczyno. Dar zarówno rozbawiania ludzi, jak i chwytania ich za serca historiami zawartymi w twoich dziełach
Pozdrawiam cieplutko, Annie ;*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annie_lullabell dnia Nie 15:52, 08 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Maya
Wilkołak



Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!

PostWysłany: Nie 17:30, 08 Lis 2009 Powrót do góry

Nie no dobra, tym razem to naprawdę, naprawdę mi sie nie podobało. Jesteś podła ak mogłaś tak okrponie napsiać o Eddim. No wiesz.! Nie zgadzam się.
Mam focha.
No dobra, dobra a teraz już tak naprawdę, naprawdę, naprawdę to..
Siedzimy w tym razem.
O tak.
Tak.
No k****, zajebiście było^^ :D
Słodki jezuuu.. jak.. jej.. wspaniale.
Jacob, jezu, on.. on jest zupełnie inny niż w książce, KOCHAM Cię za tego Jacoba, on jest taki fascynujący, intrygujący, w ogóle achh :)
Tak, uwielbiam go.
Jak ty to opisałaś, dziewczyno... te uczucia... Czytałam normalnie z prędkością błyskawicy, nosem w monitorze, aż wypieków dostalam, achh i chcę tu więcej, a tu kuniec, co ? Ty, ty, ty perfidna, okrutna bestyjko, już mi tu dawaj kolejną część !!! <joke> :):):)
Achhh, jestem zachwycona <33
P.S A zdanie o Edku.. <333 Czasem on może byż tym narcyzikiem, hmm egoistą, rozpieszczonym bohorkiem myślącym tylko o sobie, spoko, mi tam pasuje, juz mam dość doskonałych Edwardów, cudownych, w ogóle zero problemów dżentelmen, martwi sie o innych, bla, bla, bla ... :):):)
Czekam z utęsknieniem na następny rodział.
Pozdrawiam Serdecznie i Ave Vena
EDIT: Kocham three days grace <3333333333


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maya dnia Nie 17:33, 08 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Vena
Wilkołak



Dołączył: 28 Lut 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Lubań

PostWysłany: Pon 19:50, 09 Lis 2009 Powrót do góry

Jestem w szoku... Ostatnie akapity... Prawda o Melanie... Niby krótkie, ale wstrząsające i wzruszające. Pokazałaś nam w końcu Jacoba, na zewnątrz twardziela o lodowym sercu, a w środku małe, zagubione dziecko bez perspektyw na przyszłość. Sama czuję się, jakbym była zawieszona w ciemności. Tak strasznie mi żal Jake'a za to, co mu się stało. Cierpi fizycznie, psychicznie, z powodu Belli i swojego. Z powodu Melanie, a także przez swoje koncepcje na życie po śmierci. Jego ból jest tak złożony, że aż trudno mi to wszystko pojąć. Jestem pełna podziwu, jak udało mu się zahartować, skoro nie wpadł jeszcze w otchłań samobójstwa. Mimo tego ogromu przytłaczających go uczuć nadaj je, chodzi, funkcjonuje. Ale jest jak pusta skorupa. Mam nadzieję, że to Belli zadaniem jest ją zapełnić i przywrócić go do życia.

Rozdział był piękny i o głębokim przesłaniu. Niby jest to już 10, ale ja nadal jestem pod niezmiernym wrażeniem Twoich umiejętności. To nie jest zwykły FF, to jest DZIEŁO. Bardzo wartościowe i piękne. Nie zapominaj o tym i kontynuuj tą ideę.

Pozdrawiam. Vena.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Misty butterfly
Wilkołak



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:59, 10 Lis 2009 Powrót do góry

Niedawno zaczelam czytac twoj FF i naprawde mi sie podoba Wink kazdy kolejny rodzial jest lepszy..Wink Bella zagubiona zyjaca przeszoscia, Jacob kryjacy sie za murem rowniez rozpamietujacy to co bylo...A Edward taaaaki slodki buhehe;) Nie wiem lubie meyerowskiego Jacoba i na poczatku tego opowiadania mnie denerwowal ale teraz go rozumiem i jest mi go strasznie zal..a poza tym taki grozny cholernie jest sexy...Czekam niecierpliwie na nastepna notke..Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Paramox22
Zły wampir



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD

PostWysłany: Pią 21:48, 13 Lis 2009 Powrót do góry

Wreszcie skończyłam czytać to opowiadanie. Jest inne od tych na forum, ale nie mówię gorsze, wręcz przeciwnie. Tu bohaterowie nie mają problemów typu iść na randkę z Edwardem czy nie, tylko poważne kłopoty. Pokazałaś nam inny świat, nie taki kolorowy, ale ten przygnębiający. Very Happy

Spodobała mi się, a raczej zaintrygowała postać Belli. Z pewnością nie ma łatwego życia, jest otoczona grubym murem przez którego nikogo nie przepuszcza. Dobrze, że próbuje walczyć z chorobą i mieć normalne życie, mimo wszystkich smutnych wydarzeń próbuje nadal żyć i póki co nie poddaje się. Smutne jest zachowanie jej przyjaciółki, która w obliczu tragedii odwróciła się od niej, chociaż po jej przyjściu do szpitala miałam wrażenie, że Lizzy próbowała pomóc Belli, tylko ta jej pomoc odrzuciła.
Przedstawiłaś kompletnie inną postać Edwarda. On nie ma żadnego pojęcia o tragediach, w życiu wszystko mu się układało. Ty go zmiękczyłaś, co nie ukrywam, podoba mi się.
Z pośród wszystkich postaci moim ulubieńcem jest Jacob. Nie wiem, co w nim tak mi się podoba. Stara się być silny, nie dopuszcza myśli, że może kogoś polubić. Czuje coś do Belli, ale z całych sił stara się to ignorować. On również miał smutną przeszłość, ale nie dopuszcza nikogo, kto mógłby mu pomóc jak Bella. Nie okazuje słabości.

Prolog jest ciekawy, dwoje ludzi zmagających się razem ze swoimi demonami przeszłości. Zgaduję, że to Jacob i Bella. Mam nadzieję, że będą razem. Wole już nawet Jamesa, tylko nie Edward, bo będę krzyczeć. Very Happy Pierwsze rozdziały potwierdzają problemy Belli i powoli dowiadujemy się o jej przeszłości. Początkowo jej nie rozumiałam, udało mi się lepiej wczuć w jej sytuację, gdy przeczytałam relacje z wypadku samochodowego. W tej szkole ma kogoś, komu może zaufać, taki prawdziwy przyjaciel. Jeśli wyjawiłaby mu swoją historię, na pewno by jej pomógł. Super przedstawiłaś postać Rosalie, spodobała mi się. Wygadana, rozpieszczona i pomiatająca ludźmi z innego środowiska.
Zdecydowanie jestem fanka rozdziałów z perspektywy Jacoba, chociaż opowieściami Belli również nie pogardzę. Dzięki tym dwóm rozdziałom lepiej go zrozumiałam. Miał powód tak się zachowywać, być aroganckim dupkiem.

W tym opowiadaniu najlepsze są emocje, które wspaniale opisujesz. Można wczuć się w sytuację każdego bohatera, aby go lepiej zrozumieć. Pomysł na to ff spodobało mi się, kiedyś napisałam coś podobnego, ale tylko dla przyjaciół, bo ja nawet talentu nie mam. Kiedy zaczęłam je czytać, wciągnęłam się i po chwili skończył się tekst. Na pochwałę zasługuje także playlista, spodobała mi się w większości, chociaż niektóre kawałki mnie drażniły.
Pozdrawiam i życzę dużo weny,
P. Smile


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Zmierzchowa fanka
Wilkołak



Dołączył: 15 Maj 2009
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 41 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Spod pióra S. Kinga

PostWysłany: Nie 20:20, 15 Lis 2009 Powrót do góry

Skaczę do sufitu!

To na szybkiego.
Jednoczę się z wami i odpowiadam na komentarze, chociaż miałam dotrwać do wstawiania rozdziału, ale co mi tam...

BaaaSsia, cieszę się, że dołączyłaś do tej małej rodzinki. Witam i cieszę się, że Ci się podoba, a jeszcze bardziej, że wrócisz Wink

Sweet angel of death, nie sądzę, żeby lekko przyjął śmierć Melanie. Może nie rozpisywałam się nad tym jakoś specjalnie, ale widać, że przeżywa to teraz i przez Bells będzie przeżywał jeszcze bardziej, zobaczysz w r. 11. I jestem zachwycona, że Ci się cholernie podobało.

Annie_lullabell, moja cudowna. Zawsze wiesz co napisać, żebym się czerwona zrobiła. Nie mam pojęcia co napisać, bo nawet jak to jakoś ujmę w słowa to i tak będzie za mało. Zawsze potrafisz mi sprzedać kopa w dupę...

Maya, Boże, dziewczyno! Ty naprawdę mnie do zawału doprowadzisz, cucić mnie musieli!
Cytat:
EDIT: Kocham three days grace <3333333333

No to rzeczywiście, siedzimy w tym razem Wink

Vena, moja weno, dosłownie. Po naszej ostatniej rozmowie jestem dumna z tego opowiadania i Twój komentarz mogłabym czytać pięćset razy od początku.

Misty butterfly, kolejna, która przyłączyła się do rodziny. Cieszę się i mam nadzieję, że zostaniesz do końca, który zbliża się nie ubłagalnie Confused

Paramox22, za ten komentarz kliknęłam Ci pochwałę. Był wyczerpujący i cudowny, aż mi się ręce spociły, a twarz bolała od uśmiechu Laughing

Kocham Was dziewczyny! Jesteście wielkie. Następny rozdział ukarze się najprawdopodobniej w czwartek, ale to już zależy od bety. Jestem zachwycona, że tak Wam się podoba. Dajecie mi ogromnego kopa do pisania! Dziękuję!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Juliann
Człowiek



Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z kątowni:)

PostWysłany: Pon 19:11, 16 Lis 2009 Powrót do góry

Ponieważ i ja przeczytałam, to i skomentuję. +Od razu zaznaczam, iż nie jestem dobra w pisaniu komentarzy.
Zatem: opowiadanie jest po prostu... niesamowite. Nasycone emocjami i odczuciami. Historia ma w sobie COŚ, co mnie przyciąga i nie mogłam oderwać się od czytania^^. Hm, nie będę się dalej rozpisywać, bo wyjdzie masło maślane... oraz nie mam raczej pomysłu na to, jakby można skomentować to, co tu stworzyłaś. Dopiszę tylko, że bohaterka jest tak przedstawiona, iż (przynajmniej ja) mogłam się w nią ''wczuć''. To było niezłe doświadczenie. W miarę możliwości będę komentować.

Wena życzę oczywiście, no i czekam na kolejny rozdział!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Doris89
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Paź 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grudziądz

PostWysłany: Czw 9:44, 19 Lis 2009 Powrót do góry

Dopiero nie dawno weszłam na ten ff i powalił mnie na kolana.
Bella nie potrafiąca sobie poradzić z przeszłaością i Jackob zbuntowany.

Jestem ciekawa czy Edward nadal będzie takim półgłówkiem czy może sprawia tylko takie pozory.

Czeka na ciąg dalszy:) WENY


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Zmierzchowa fanka
Wilkołak



Dołączył: 15 Maj 2009
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 41 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Spod pióra S. Kinga

PostWysłany: Czw 17:46, 19 Lis 2009 Powrót do góry

Juliann i Doris89, Boże jak dobrze! Żartuję, to znaczy nie do końca, bo jestem zachwycona tak dużą ilością komentarzy i w dodatku samych pozytywnych Laughing Dziękuję Wam wszystkim i każdemu z osobna, jesteście moimi silnikami i kopami w dupę, jak ja pierniczę!!! W prezencie daję Wam kolejny rozdział i mam nadzieję, że nie zawiodę. Wiernie żebrzę o komentarze, wręcz błagam, bo to daje cholerną siłę!

Rozdział dedykuję:
Kochanej Venie, która zawsze goni mnie do roboty i nie przestaje opieprzać
Wink
Annie_lullabell, która jest od początku i zostawia po sobie zawsze cudowny komentarz, dziękuję i mam nadzieję, że zostaniesz ze mną do końca.

Beta: Fresh


[link widoczny dla zalogowanych]

ROZDZIAŁ JEDENASTY:

"Gdzie w tym mieście, gdzie na tym świecie żyje człowiek, którego śmierć byłaby dla mnie stratą? I gdzie jest człowiek, dla którego moja śmierć miałby jakieś znaczenie?"

"Słońce podziwia wasze osiągnięcia, a ziemia przykrywa waszą ignorancję."

Ignorancja:

Człowiekiem kieruje ignorancja, która z biegiem czasu przeradza się w niechęć, wreszcie ta zmienia ludzi w skamieliny bez serc. Wszyscy mamy w życiu określone cele, ale żeby je osiągnąć, musimy gnać po trupach i nie oglądać się za siebie. Serca zamieszkują cienie i fałszywe zagrywki, nie można okazywać współczucia, bo będzie to uznane za słabość, a tacy zginą. Udawać twardziela, wredną miernotę, która poniża słabszych. Człowiekiem nie manewruje serce, już nie.
Ignorancja kierowana jest złem.
Mną wiedzie wymuszona, popychana brakiem życia ignorancja. Towarzystwo, w którym się obracam, umiera bardzo powolną śmiercią, a ja wraz z nim. Niezła perspektywa, nie ma co.
Mistrzem traktowania ludzi jak powietrze jest pan White, wątły nauczyciel matematyki. Wygląda jak niedorobiony konik polny na szczudłach, ale serce ma niczym lwica broniąca stada. Tym mianem można określić dziennik i nauczycielkę wychowania fizycznego, pannę Capp. Chociaż wuefistka nie wykazuje specjalnej chęci na rozmowę z nim, on uparcie dąży do celu. Swą bezczelną ignorancję wykazuje w stosunku do uczniów, a zwłaszcza jednego - mnie. Facet znienawidził mnie już pierwszego dnia w tej szkole, kiedy zawstydzałem go pytaniami na temat seksu oralnego. Zrobił się czerwony jak burak i kazał mi w trybie natychmiastowym opuścić klasę. Wypełniłem rozkaz z szyderczym uśmiechem i przez to rozwścieczyłem go jeszcze bardziej. Kara obejmowała tygodniowe zawieszenie i kozę. Od tamtej pory mówimy na niego 'Ręczny'.
Dzisiaj White okazywał zupełny brak zainteresowania moją osobą, musiał mieć bardzo zły humor. Równie dobrze mogłoby mnie tutaj nie być, ale niestety byłem. Myślałam, że zasnę z nudów.
Krzesło odsunąłem na tyle daleko, żebym mógł wesprzeć podbródek na ławce, ołówkiem rysowałem na pomiętej kartce nieokreślone kształty. Zerknąłem na zegarek i prawie wydałem z siebie jęk frustracji, pozostało jeszcze dwadzieścia minut tej katuszy. Podniosłem się i wygiąłem pierś do przodu, moje kości strzeliły. Usadowiłem się wygodniej na krześle i spojrzałem w kierunku tablicy, byliśmy na etapie pierwiastków. Rozejrzałem się po klasie, Em właśnie ziewał i bazgrolił po marginesie swojego zeszytu. Embry stukał długopisem o blat, jego oczy były wpatrzone w przestrzeń, odpłynął, zmarszczyłem brwi, ostatnio często tak robił, po prostu się wyłączał. Ponownie położyłem głowę na ławce i westchnąłem cicho.
Widziałem dzisiaj Bellę, nie rzuciła we mnie wrogim spojrzeniem, nie dogadała, na angielskim siedziała cicho jak mysz pod miotłą. Jeszcze ciaśniej oplatała się rękoma, głowę miała spuszczoną niżej niż zwykle, wzdrygała się jeszcze bardziej na ludzi przechodzących koło niej. Była strachliwym maleństwem, jeszcze większym niż zwykle.
Prawie prychnąłem, bo nie powinienem był się nią przejmować ani trochę, ale już się stało. Wczoraj opuściłem salę teatralną pełen gniewu i frustracji, ale nie byłem wściekły na nią, tylko na to, że miała tę okropną rację.
Kiedy zadzwonił dzwonek, zerwałem się ze swojego miejsca i pognałem ku drzwiom. Nie mogłem siedzieć za długo w jednym miejscu, zbyt dużo myślałem, a to działało na moją niekorzyść.

Płacz:

Włóczyć się po pustym, szkolnym, śmierdzącym korytarzu to nieźle popierniczone zajęcie. Zwłaszcza kiedy czyni to tak walnięta osoba, jaką jestem ja. Osobliwy Jacob Black, który nie ma pojęcia, co tutaj robi, jak się tu znalazł i czego szuka. Z pewnością coś zgubiłem, jakąś ważną rzecz. Tylko co?
Szedłem szybkim krokiem, a nogi wiodły mnie same do miejsca, bądź niezastąpionej rzeczy. Echo moich kroków odbijało się od jasnych, zadbanych ścian. Jakaś magnetyczna, nieokreślona siła ciągnęła mnie do... No właśnie, do czego? Nie mając pojęcia, po co to robię, skręciłem w kolejny długi korytarz. Cała droga ciągnęła się i ciągnęła, a ja miałem już dość tej wędrówki. Spacer, który mógł do czegoś doprowadzić, sprawiał wrażenie niekończącego się labiryntu.
Mijając kolejne drzwi prowadzące do gabinetów tortur, które uparci nauczyciele nazywali klasami, poczułem w opuszkach palców dziwne wibracje. Wiedziałem, że jestem cholernie blisko i nie mogłem się doczekać, aż zobaczę tę rzecz. Coś, co było brakującą układanką mojego zakichanego życia.
Na końcu korytarza usłyszałem cichutkie łkanie. Ktoś tłumił kwilenie. Przyspieszyłem kroku, w każdym mięśniu czułem podniecenie i uniesienie, byłem bliżej niż się wydawało. Mój oddech przyspieszył, a serce zaczęło wybijać nieregularny rytm, dudniąc mi w uszach czystą ekscytacją. Nie rozumiałem reakcji swojego ciała na cudzy płacz.
Zacząłem iść jeszcze szybciej. Skomlenie nasilało się, a ja denerwowałem jeszcze bardziej. Wreszcie wszedłem do klasy, z której dochodził dźwięk. Bez wahania przekroczyłem próg i zobaczyłem...
Bellę Swan, która siedziała pod tablicą, robiła coś, do czego byłem przyzwyczajony. Coś, co pozwalało pozbyć się demonów, które mieszkają w ciele, w środku. Niepotrzebne wypełnienie, wolałbym być pusty, ona też.
Od jej przedramienia, po delikatnej, białej, prawie przeźroczystej skórze, płynęły maleńkie rzeczki szkarłatnej mazi. Kapały na posadzkę, robiąc na niej paskudne plamy. Spojrzała na mnie, a po jej policzkach spływały maleńkie łezki. Miała minę godną pokerzysty, a ja wiedziałem, co kryło się pod tą maską. Bezbronna dziewczynka, która niemym krzykiem woła o pomoc.
Nie przystanąłem nawet na sekundę. Podszedłem do niej i kucnąłem, spoglądając na jej twarz. Uniosłem brwi, ona zagryzła dolną wargę, rumieniąc się przy tym. Wstydziła się? Dlaczego? To jest jak wyładowywanie złości i ucieczka od kłopotów zewnętrznych, ale nie chciałem, żeby ona to robiła. Bo to gówno było zajebiście złe, a ona czyniła to, ponawiając blizny, których nie powinno w ogóle być. Spojrzałem w dół i ujrzałem nożyczki spoczywające w jej drobniutkiej piąstce. Podążyła za moim spojrzeniem i uniosła rękę, wysunąłem dłoń, a ona bez wahania oddała mi narzędzie, którym się dopiero kaleczyła.
Nawet się nie oglądając, wyrzuciłem nożyczki za siebie, które spadając wydały z siebie charakterystyczny dźwięk. Usiadłem koło tyciej osóbki, a ona popatrzyła mi w oczy. Podniosłem dłoń na wysokość jej twarzy. Nie poruszyła się. Bardzo powoli i lekko przejechałem palcem wskazującym od jej ust do kości policzkowej, zadrżała, ale dalej trwała w bezruchu. Popatrzyłem w dół, na jej odsłonięte, zakrwawione przedramię, bardzo delikatnie wziąłem materiał jej bluzy i zasunąłem świeże rany.
Ona szybko położyła mi głowę na ramieniu i wybuchła płaczem. Nie zdziwiło mnie to, nie zaniepokoiło, wręcz przeciwnie. Ostrożnie przytuliłem ją do siebie i odgarnąłem jej włosy z twarzy.
- Znam to – szepnąłem.
- Wiem – odparła, zanosząc się kolejnym szlochem.
Nie wiedziałem, ile tutaj siedzieliśmy, może dziesięć minut, może godzinę, może sto lat. Nie obchodziło mnie to, ale kiedy chciałem wstać, zorientowałem się, że coś jest nie tak. Spojrzałem w dół i potrząsnąłem nią lekko. Była jak szmaciana lalka. Jej ciało poruszało się tak, jak ja nim kierowałem, żaden mięsień nie stawiał oporu. Była strasznie zimna, wtedy zobaczyłem, że siedzimy w kałuży krwi, a ona nie oddycha...

*

- Jacob! - Poczułem, że coś ciężkiego uderzyło mnie w głowę.
- Nie bij go – syknął ktoś.
Uchyliłem powieki. Nadal znajdowałem się w klasie, głowę miałem położoną na ławce. Podniosłem się i rozejrzałem. Wszyscy się na mnie gapili, Embry uśmiechał się głupkowato. Ręczny stał przede mną, miał uniesione brwi.
- Dyszałeś – rzucił nagle Emmett.
Potrząsnąłem głową, zamknąłem oczy i ponownie je otworzyłem, jakbym chciał odgonić wszystkie złe myśli, wyrzucić ze świadomości obrazy, które przed chwilą zrodziły się w mojej głowie.
- Może powinieneś iść do pielęgniarki? – zapytał White i ściągnął usta.
Zerwałem się z miejsca.
- Tak. - Kiwnąłem głową, chociaż wcale nie miałem zamiaru tam iść.
Odwróciłem się i podążyłem do drzwi. Wyszedłem z klasy i złapałem się za włosy. Co się, ku***, ze mną dzieje? Usłyszałem, jak drzwi od klasy ponownie się otwierają i zamykają, ktoś za mną biegł, w końcu położył mi dłoń na ramieniu.
- Pójdę z tobą – stwierdził Emmett.
- Nie potrzebuję niańki. - Prychnąłem wkurzony całym tym zamieszaniem.
Em nie odezwał się, ale szedł dalej. Warknąłem i obróciłem się szybko, wziąłem go za fraki i przytwierdziłem do ściany.
- Wracaj do środka – syknąłem i potrząsnąłem nim lekko, po czym puściłem.
Uniósł brew, niewzruszony tym napadem wściekłości. Poprawił sobie tylko bluzę i założył ręce na piersi.
- Nic z tego. - Wzruszył zuchwale ramionami.
To było tak bardzo popieprzone, bezsensowne gówno, w którym jego nie mogło być. Miałem najbardziej powalony sen w życiu i, co gorsza, przejąłem się nim. Bella nie żyje, coś co rozćwiartowało mnie i wystraszyło. Nie trawię jej, nie lubię, ale jest taka... ważna. Tak sądzę, ona wie i rozumie, czuje. Jest strachliwa, słaba i nienormalnie skryta, uciekająca. Jest mną.
- Emmett, rusz się stąd, ku***! - Wskazałem w kierunku, z którego przyszedł.
Spuścił oczy, westchnął głęboko i podrapał się w zakłopotaniu po czole.
- Wiesz, że ona jest dziwadłem. - Bardziej stwierdził niż zapytał. - Bella – skończył.
Co? To stawało się coraz dziwniejsze. Zupełnie jakby czytał mi w myślach.
- Co ty gadasz?
Usiadł na ziemi i wskazał na miejsce obok siebie. Zawahałem się, ale usiadłem, byłem rozjuszony jak byk. On był moją płachtą. Olewając to, że byliśmy w szkolnym korytarzu, że w każdej chwili mógł nadejść jakiś porąbany nauczyciel, wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i odpaliłem jednego, czekając. Cokolwiek miał mi do powiedzenia, na pewno nie było to coś, co przyjąłbym ze spokojem.
Temat tej małej brunetki był cholernie drażliwą rzeczą. Wszystko, co było z nią związane, było drażliwą rzeczą. Nie rozumiałem, dlaczego ona tak bardzo miesza mi w życiu. Przyszła do tej szkoły i skopała cały mój system wartości, robiąc ze mnie jeszcze większego błazna. Swoimi drobnymi rączkami zmiażdżyła mnie i nawet nie wiedziała, kiedy to zrobiła.
Miałem obsesję na jej punkcie, ale nie taką, jaką ma głupi, zakochany po uszy nastolatek. To było całkiem coś innego, gorszego. Nienawidziłem jej praktycznie od początku. Była inna niż wszyscy, pod każdym względem. Odmienność odbierała jej siłę i energię, cierpienie zabierało jej wszystko. Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem, przyszła na papierosa w moje miejsce i w tej malutkiej posturze było coś takiego, co czyniło ją niewinną. A ja nikogo nie uważałem za niewinnego, wszyscy niszczą i spalają. Musiałem się od niej odciąć.
Ignorancja jest dobrą rzeczą.
- Mamrotałeś – szepnął Em.
Wydawało się, że miał do mnie pretensje. Ja też je do siebie miałem. Ogromne i niebezpieczne.
- Padło imię Belli.
Czułem na sobie jego wzrok.
'Padło imię Belli'. Wykrzyczałem je? Wydyszałem? Wyjęczałem? Nieświadomie mówię o niej, czy do niej? Kiedy zobaczyłem, jak nie żyła, kierowałem te słowa do jej drobnego ciałka, czy przekonywałem siebie, że... Do czego? Nie wiedziałem nic, a pytania mnie bombardowały. Ona była dla mnie jak pomiot diabła. Wkradała się do mojej świadomości bez przerwy, a ja nie powinienem o niej myśleć. W ogóle. Szatańskie odbicie lustra, które zatapia moje pseudo racjonalne myślenie.
A co powiedziałaby Mel? Byłaby zła? Zła, że myślę tak o niej? Poruszyłoby ją to? Cała sytuacja przewlekana nienawiścią i furią. Co zrobiłaby, gdyby dowiedziała się, że stałem się tym, czym się stałem? Bo byłem i jestem tylko cholernym gówniarzem. Możliwe, że byłem zakochanym gówniarzem, a co teraz? Co mi zostało? Czy zwyczajne nic, czy tylko prośba o coś? A czym było ‘coś’? Możliwe, że ‘coś’ istnieje i przybrało formę niepokaźnego stworzenia o niezbrukanym spojrzeniu. Bella nie była nieskalana, bezgrzeszna i czysta, ona była po prostu bez winy.
A ja byłem zawiłym dupkiem, który tego nie chce, ale jednak trochę potrzebuje.
Wynurzyłem się z wiru myśli i spojrzałem na Emmetta. Gapił się na mnie bezustannie. Wciągnąłem, ostatni raz, trujący, wspaniały dym do płuc. Rzuciłem niedopałek na czystą podłogę i, niedoceniając pracy sprzątaczek, zgniotłem go butem.
- Nic ci, ku***, do tego – warknąłem w stronę Ema i ruszyłem ku wyjściu na podwórko.
Nie poszedł za mną.

*

Jesteśmy na plaży. Biega boso i zachowuje się jak niewyżyte dziecko. Ale ona taka jest. Mała duża dziewczynka. Jej półdługie, blond włosy związane są w niedbały kucyk, na uszach ma żółtą opaskę.
Siedzę na kocu i unoszę brwi, kiedy razem z moją siostrą wbiega do wody, krzyczy, że jest za zimna. Podchodzi do mnie. Prawie przyfrunęła w moją stronę, taka jest szczęśliwa. Uwielbia słońce i ciepło, kocha szum fal.
Nawet nie siada tylko bierze mnie za rękę i ciągnie.
- Co? – pytam, mrużąc oczy, bo słońce mnie razi.
Chichocze, schyla się i całuje mnie w czoło.
- Chodź, Jake. Wiesz, że nie lubię jak siedzisz sam, nie bądź takim nudziarzem. - Ciągnie jeszcze mocniej.
Wyrywam jej swoją rękę.
- Nie jestem nudziarzem – burczę pod nosem.
Ponownie się śmieje.
- No dobrze – rzuca, ale wiem, że myśli inaczej.
Szybko łapię ją za nogi i rzucam na koc, po czym całuję w policzek.
- To ty też bądź – mruczę jej do ucha.
Jest taka ciepła, a ja mam zupełnego hopla na jej punkcie, jestem zwykłym frajerem.
Kiwa głową.
- Razem bądźmy nudziarzami. - Bierze moją twarz i zaczyna obcałowywać każdy jej skrawek.
Uwielbiam to uczucie. Ściskam ją jeszcze bardziej.

*

Westchnąłem. Mam to w dupie. Melanie nie żyje. A ja jestem kretynem nienawidzącym niczego i nikogo.
Ignorancja jest dobra. Nie ma mniejszego zła, więc muszę być po prostu zły.

"Zawsze jesteś na przedzie paczki
Ja wlokę się w tyle
Posiadasz każdą cechę, której mnie brakuje
Przez zbieg okoliczności czy plan
Jesteś małpą na moim ramieniu
Która każe mi lśnić
Zawsze jesteś na przedzie paczki
Ja wlokę się w tyle"


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zmierzchowa fanka dnia Nie 15:12, 17 Sty 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Misty butterfly
Wilkołak



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:28, 19 Lis 2009 Powrót do góry

Wchodze na forum, patrze, a tu nowy rozdzial...ale sie ucieszylam;) Ale do rzeczy...

Dalsza czesc opowiadanie Jacoba...Boskie Wink
Dziewczyno, ale mnie wystraszylas!!!
Czytam sobie, o tym calym zalamaniu Belli, taka jestem uhahana, ze sie do siebie zblizyli...a tu nagle Bella nie zyje...No myslalam ze padne jak to przeczytalam...Ale na szczescie okazalo sie to byc tylko snem Wink
Widac, ze Jeka ciagnie do Belli...i wzajemnie Wink I oni obydwoje staraja sie to odczucie od siebie odpedzic, ale ono sie uparcie nie chce odczepic i wlecze sie za nimi...(i dobrze Wink )
Jak przeczytalam wspomnienia Jacoba to prawie sie pobeczalam...;( Taki zakochany do szalenstwa chlopak a tu nagle jego swiat sie wywraca do gory nogami..;( Wygladalo na to ze sa z Malanie szczesliwa para wiec jestem ciekawa co tez sie takiego stalo ze doszlo do tej klotni (z rozdzialu X)...no i jej samobojstwa..
Czekam niecierpliwie na dalszy rozwoj akcji i moze w tym wyjasnienia..Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Doris89
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Paź 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grudziądz

PostWysłany: Czw 19:19, 19 Lis 2009 Powrót do góry

O Boże, Boże, Boże!!!
Nowy rozdział uwielbiam cię ten ff:)

Wspmnienia Jackoba i to jak reaguje na Bella wyprowadziło mnie kompletnie z rónowagi!!! Tylko te Melanie ciągle mu się przypomina... ŻAL:(

Dużo WENY:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin