FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Venom Steps [NZ] 16+ Rozdział 20 24.07 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Poll :: Pisać dalej?

Tak, pisz, a co tam
93%
 93%  [ 169 ]
Łaaa, tylko nie to!!
2%
 2%  [ 4 ]
A rób co chcesz i tak nikt tego nie czyta
3%
 3%  [ 7 ]
Wszystkich Głosów : 180


Autor Wiadomość
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Śro 19:55, 18 Mar 2009 Powrót do góry

Well, to są takie moje wypociny powiedzmy Wink na dzień dobry powiem Wam, że są wampiry (żeby nie było Wink), większość bohaterów się chyba będzie powtarzała, ale będą też lekkie zmiany, np Bella będzie miała sporą familję- Renee będzie z Charliem, Bells będzie miała brata (albo dwóch, się okaże w trakcie), babcię i ciocię, które jednak nie będą miały zbyt dużo do powiedzenia w moim opowiadaniu- pojawią się po prostu czasami jako swoiste 'tło'. Ach, niektóre charaktery również nieco ulegną zmianie. Ale więcej nie powiem. Teraz. No i najważniejszy dodatek- taniec towarzyski, który jest mi bardzo bliski, bo tańczę od kilku lat. Książki i taniec- mój świat. Będzie również stanowił poniekąd tło, ale.. zresztą jak dobrze pójdzie sami zobaczycie. Piszcie opinie to się zobaczy co dalej Wink epilog krótki i niewiele w sumie wyjaśni. Tajemniczość- moje drugie imię Laughing

Cóż, lecimy z tym koksem

VENOM STEPS [NZ]

Beta- nieoceniona (już) Kame


Prolog (faktycznie, dzięki za poprawkę :P)

‘Nie! Tylko nie to!’ wykrzyknęłam w myślach gwałtownie . Poczułam, jak miękną mi kolana. Niewiele myśląc wybiegłam z domu na deszcz, zostawiając babcię i ciocię, które zdumione wpatrywały się we mnie oczyma pełnymi łez. Rzuciłam tylko przez ramię:

- Zostańcie tutaj, dopóki nie wrócę.- i już mnie nie było. Wypadłam na drogę, jednak po chwili zatrzymałam się i, kierowana impulsem, zawróciłam do drzwi, by zamknąć je na klucz.

Nieco spokojniejsza popędziłam ulicą do stojącego niedaleko, niepozornego piętrowego domku. Modliłam się, żeby nie było za późno. Modliłam się, żeby udało mi się go uratować. Czułam, że mam coraz mniej czasu, a moje stopy niosły mnie do celu w zatrważająco wolnym tempie. W końcu dobiegłam do furtki. Jakaś część mnie dziękowała Bogu za to, że jakiś czas temu ją naoliwiłam. Drzwi balkonowe były otwarte na oścież, więc skierowałam się ku nim. Skradałam się cicho, mając nadzieję, że nikt nic nie zauważy. Udało mi się niepostrzeżenie wślizgnąć do środka. Wtedy usłyszałam głos. Głos, który niegdyś tak bliski, dziś napawał mnie odrazą i przerażeniem:

- Nie, nie powstrzymasz mnie. Zrobię to, co zechcę. Żaden z was mi nie ucieknie. Wprawdzie nie jesteście TYMI dwiema, ale lepsze to, niż nic. Jeśli nie będzie was, nie będzie miał kto ich chronić. Upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu.- prawie słyszałam, jak zaciera dłonie.
Próbowałam powstrzymać obezwładniający mnie strach. Wiedziałam, że mówiąc o TYCH dwóch miał na myśli także mnie. Mnie i moją matkę. Nagle strach zmienił się we wszechogarniającą wściekłość. Jak mógł grozić komuś z moich bliskich? I dlaczego mówił w liczbie mnogiej? Kto był w pomieszczeniu oprócz niego i jego ofiary? Postanowiłam odłożyć rozmyślania na później. Ktokolwiek to był, znajdował się w wielkim niebezpieczeństwie. Rozejrzałam się, złapałam masywną figurę i wyszłam z pokoju, kierując się do źródła dźwięków.

Byłam coraz bliżej. Nagle go ujrzałam. Napastnik. Tylko to określenie przychodziło mi do głowy. Na szczęście stał tyłem do drzwi. Skradałam się najciszej jak mogłam. Podeszłam na odległość około dwóch metrów. Bałam się myśleć, co by się stało, gdyby się odwrócił. Spojrzałam ponad jego ramieniem i zajrzałam w najpiękniejsze i najdziwniejsze zarazem oczy, jakie dane było mi kiedykolwiek oglądać. Stężałam ze strachu. ‘Boże, co on tutaj robi! Jakby mi brakowało kłopotów!." Po chwili jakiś ruch sprawił, że rozejrzałam się po pokoju. Wtedy go zobaczyłam.

Leżał na podłodze, ze związanymi rękoma. Ale coś innego przykuło moją uwagę. Był to nóż przyciśnięty do jego szyi.
Do szyi mojego brata.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Madi dnia Pią 20:10, 24 Lip 2009, w całości zmieniany 25 razy
Zobacz profil autora
mystery
Wilkołak



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: bydgoszcz

PostWysłany: Śro 20:09, 18 Mar 2009 Powrót do góry

Epilog? A nie przypadkiem prolog? ;p

Zaciekawiłaś mnie. Domyślam się, że narratorem była Bella, ale nie wiem, kim jest napastnik... tzn. domyślam się, ale nie jestem pewna. Ciekawość - to z kolei moje drugie imię ;D
Bardzo fajnie opisujesz sytuacje, masz przyjemny i logiczny styl, błędów nie widziałam (duży plus, bo widocznie przejrzałaś dobrze tekst przed wstawieniem go tutaj). Jednego tylko nie zrozumiałam... "Napastnik" wiedział, że ona tam weszła?
Ogromniasty plus za taniec towarzyski. Taki ogromny, że nie zmieścił się w moim komentarzu, jakże mało konstruktywnym. Ale co ja mogę powiedzieć po takim tylko tajemniczym prologu?

Wena do następnych rozdziałów ;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Śro 20:22, 18 Mar 2009 Powrót do góry

Może powiedz mi jakie masz domysły mystery? Kim jest napastnik??


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KinGa
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Paź 2008
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 20:36, 18 Mar 2009 Powrót do góry

Hmmm, z podobało mi się.Wink
Lecz chyba lepszym określeniem byłoby zaciekawiłaś mnie tym.;x

Fajnie lekko napisane, łatwo się przyswaja. Dobrze opisana sytuacja. Opisy itp.

Narratorem jest Bella, ale kto jest tym napastnikiem.?
Mam pewne przemyślenia, ale chyba źle trafiłam.Wink

A więc życzę dużo weny i chęci do pisania kolejnych rozdziałów, na które czekam.Wink

Pzdr.
KinGa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez KinGa dnia Śro 20:40, 18 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
caroline200
Człowiek



Dołączył: 02 Sty 2009
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Opole Lubelskie / Lublin / Razem z Cullenami.;p / "Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc..."

PostWysłany: Śro 20:43, 18 Mar 2009 Powrót do góry

Ej no!
No kim on jest?
Zaraz pozbędę się paznokci!

Dobra, teraz ta bardziej konstruktywna część:
1. Mystery ma rację - lekko się czyta, ładnie napisane.
2. Plus za taniec i ty wiesz dlaczego.:D
3. Kim jest do jasnej-ciasnej ten "napastnik"?
4. Racja - Tajemniczość to twoje drugie imię, tak więc, żeby się czegoś dowiedzieć czekam na dalszy ciąg.
5. I dlaczego ten tajemniczy " napastnik " chce coś zrobić Bells i jej matce?

No dobra, CZEKAM....

Buziaki,
Caro :*.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Śro 20:49, 18 Mar 2009 Powrót do góry

Yeah, yeah. Jako żem tajemnicza to się tak łatwo nie ujawnię <wredny> Laughing

Nie ma tak dobrze :P

Tożsamość się ujawni jakoś ee, ok, zmienię trochę, żeby się ujawniło nieco wcześniej. Ale wiecie, jak to jest, cnie?? :P napięcie teraz narasta a potem się wyda tajemnica i po napięciu. Do czasu.... <tajemniczytwice> <devil>

Mam plan, haaaaa <szalony>


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Śro 21:11, 18 Mar 2009 Powrót do góry

Na początku dwie uwagi organizacyjne:
1. Błagam Cię o polski tytuł, żyjemy w Polsce, opowiadanie jest polskie, więc czemu tytuł ma być angielski? Wink Przepraszam, ale to takie moje małe zboczenie...
2. Oznaczenia! W temacie zaznacz, że ff jest niezakończony ( [NZ] ) i wspomnij o ewentualnych ograniczeniach wiekowych, bo może skończyć się na ostrzeżeniu od moderatorów. Twisted Evil

A teraz, jeśli chodzi o tekst:
Cóż, sam pomysł masz niezły, zobaczymy, co z tego wyjdzie...
I zaczęłaś dobrze, intrygująco. Zastanawiam się, czy zaczniesz pierwszą część od tego właśnie momentu, czy cofniemy się w czasie, tak jak zazwyczaj u pani Meyer.
Po tak krótkim prologu naprawdę niewiele mogę powiedzieć, ale przyznaję, że masz dobry styl, z każdą następną częścią będziesz go szlifować, mam nadzieję. ( Tak, jakby to zdanie było poprawne składniowo i miało jakiś sens. Starzeję się po prostu i nie umiem sklejać słów)

W każdym bądź razie, życzę powodzenia i obiecuję tu zaglądać.
Ave!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
simcha
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Żywiec

PostWysłany: Śro 21:11, 18 Mar 2009 Powrót do góry

Tak jak reszte, rowniez zaciekawil mnie ten prolog, byl taki....tajemniczy - to chyba najlepsze okreslenie dla niego.
Bardzo lekko i przystepnie napisane co oczywiscie jest na duzy plus - oby tak dalej.
Bardzo podoba mi sie, ze pojawi sie tam taniec towarzyski :D

Czekam na rozdzial, oczywiscie i zycze duzo, duzo WENY!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Pią 16:26, 20 Mar 2009 Powrót do góry

Rozdział 1.

Beta kochana Kame

- Mamo, nie martw się, nic mi nie będzie. Poradzę sobie. Jestem już duża.- po raz kolejny próbowałam uciszyć obawy mojej znerwicowanej rodzicielki.- Obiecuję, że będę często dzwonić. Forks to niewielka miejscowość! Niedługo pewnie będę znała tam wszystkich.- uśmiechnęłam się delikatnie.
- Ależ Bello, to nonsens. Jesteś w trakcie liceum, po co się przenosić? Przecież nadal możesz z nami mieszkać.
Trochę zniecierpliwiona postanowiłam to przerwać, zanim Renee się rozkręci:
- Mamo, proszę cię. Niedługo skończę 18 lat, w Forks większość ludzi mnie zna, przecież tam mieszkaliśmy, pamiętasz jeszcze?- spytałam. Może nieco zbyt sarkastycznie, ale zaczynałam powoli mieć tego dosyć. Kim ja jestem, małym brzdącem, którego strach spuścić z oka nawet na chwilę? Nie ma co ukrywać, przewrażliwiona mamuśka nie jest szczytem moich marzeń. Poza tym… ja naprawdę chciałam wrócić do Forks. Przeżyłam tam dużo szczęśliwych chwil- dzieciństwo i te sprawy. Lubiłam je wspominać- stary dom z werandą, wielkie cedry, na które tyle razy próbowałam się wdrapać, choć zwykle mi się to nie udawało. Nagle głos Renee przywrócił mnie do rzeczywistości:
- Kochanie, doskonale to pamiętam. Wiesz, że nigdy nie przepadałam za tą mieściną. Do tej pory pamiętam jak dziękowałam Bogu za awans Charliego i za możliwość przeprowadzki. Chociaż Port Angeles też nie jest szczytem moich marzeń- zamyśliła się.
- Tak, wiem, pamiętam. Ale biorąc pod uwagę twoje wahania nastrojów, a tym bardziej gustów, nie ośmielę się typować idealnego miasta dla ciebie.- westchnęłam- Mamo, powiedz mi, dlaczego tak nie lubisz Forks?
- Bo strasznie tam pada.- odpowiedziała szybko. Zbyt szybko jak dla mnie.
- Hmm.. coś kręcisz.- zmarszczyłam czoło- Poza tym Port Angeles leży godzinę drogi od tej ‘mieściny’. Pogoda jest podobna.
- Eee.. widzisz, mieszka tam jeden z moich byłych. Właściwie to były narzeczony.- teraz to ona westchnęła- Stare dzieje, ale wiesz jak to jest.
- Chwileczkę, czy ja o czymś nie wiem? Przecież- policzyłam szybko w myślach- od prawie dwudziestu lat jesteś żoną Charliego.
Obruszyła się:
- Oczywiście, że tak jest. I raczej się nie zmieni.
- Raczej?- zmarszczyłam czoło.
Roześmiała się, na powrót rozluźniona:
- Kochanie, stanowczo jesteś zbyt poważna. Nie mogę ci zagwarantować, co nas jeszcze czeka.
Akurat z tym musiałam się zgodzić.

Nie zdradziłam rodzicom głównego powodu mojej przeprowadzki. Owszem, chciałam się usamodzielnić i naprawdę tęskniłam za tym malutkim miasteczkiem, ale chodziło o coś innego. Właśnie do Forks przeniósł się jakiś czas temu Martin, mój trener. Rodzice nigdy do końca nie zaakceptowali mojej pasji. Nie wierzyli, że taniec stał się moim życiem. Do tej pory pamiętałam moje pierwsze zajęcia. Zdenerwowana dziesięciolatka stojąca przez drzwiami Szkoły Tańca w port Angeles, trzymająca się kurczowo ręki matki. Zbyt przerażona, by protestować. Mama mnie tam zaprowadziła. A potem żyła nadzieją, że mi się znudzi. Żadna z nas nie spodziewała się, że taniec stanie się dla mnie sensem życia.

Dziesięcioletnia Bella stoi przez wielkim (jak dla niej), białym budynkiem z przeszklonymi drzwiami.
- No chodź już, Bello. Spóźnimy się- Renee bierze małą za rękę i, udając, że nie czuje jej oporu, ciągnie ją w stronę drzwi.
- Ale ja nie chcę, mamo. Ja się boję.- szepcze dziewczynka z ustami złożonymi w podkówkę i wielkimi, brązowymi oczami, w których zbierają się łzy.
- Kochanie, nie ma się czego bać, będzie fajnie, zobaczysz. Zobacz, idą inne dzieci, nie będziesz sama- mama uśmiecha się uspokajająco- Jestem pewna, że to będzie super zabawa.

Dziewczynka wygląda na trochę bardziej pewną siebie. Pozwala zaprowadzić się na salę. Po chwili drugimi drzwiami wchodzi jakiś młody mężczyzna. Malutka patrzy na niego z rosnącym zainteresowaniem. Ten widzi to i uśmiecha się lekko. Staje na środku sali i zaczyna mówić:
- Witam państwa. Nazywam się Martin Anders i będę uczył tańca wasze dzieci. Jeżeli nie macie nic przeciwko to chciałbym się czegoś o was dowiedzieć. Może ty pierwsza? Jak masz na imię?- pyta, wskazując na Bellę i znów się uśmiechając. Mała lekko sztywnieje. Nie lubi mówić przed innymi. Ale patrzy w głębokie, niebieskie oczy i ciepły uśmiech nowego nauczyciela i postanawia się przełamać. Mówi więc cichutko:
- Mam na imię Bella.
- Świetnie, Bello. Miło mi cię poznać. Jestem pewien, że się polubimy.- uśmiecha się szerzej. Po chwili przenosi swoją uwagę na kolejne dziecko. Mała Bella czuje się nieco zawiedziona. Ale widzi, że Martin co jakiś czas na nią zerka i uśmiecha się, widząc, że go obserwuje.
Po jakimś czasie znów staje na środku sali i prosi dzieci, żeby ustawiły się przodem do niego. Zaczyna się jak zawsze- klaskanie do rytmu, tupanie. Bella szybko załapuje o co chodzi, a kiedy jej się to nie udaje, lekko sfrustrowana marszczy zabawnie brwi, a po chwili znów uśmiechnięta oddaje się nowej zabawie. Stresuje się trochę tylko wtedy, kiedy nadchodzi jej kolej na klaskanie cha-chy, ale mama z tyłu cicho ją dopinguje.

Po skończonych zajęciach idą wraz z mamą do domu. Podekscytowana dziewczynka opowiada, jak fajnie się bawiła i że chce tam wrócić. Mama zaś jest zadowolona, bo nareszcie znalazła coś, co zainteresowało jej małą córeczkę. Miała nadzieję, że stanie się bardziej otwarta, śmiała.

Nawet nie domyślała się w jakim stopniu jej marzenie miało się spełnić.


Po przeprowadzce Martina chodziłam na zajęcia do innych trenerów. Ale czegoś mi brakowało. Przez te kilka lat zżyłam się z Marty’m, zaprzyjaźniliśmy się. Był dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam. Mogłam z nim pogadać o wszystkim, nieraz pół zajęć płakałam mu w koszulę, kiedy rzucił mnie chłopak. Były też dni, kiedy nie mogliśmy przestać się śmiać z jego głupich żarcików. I nagle.. pustka. Wyjechał, skończyło się. Coraz rzadziej się spotykaliśmy- on nie miał czasu, ja- samochodu. Odświeżyłam więc swoje kontakty w tym małym ‘mieście cudów’ i zaczęłam planować.

Pamiętałam szok mamy, gdy dowiedziała się o mojej decyzji. Ale w końcu się zgodziła. A Charlie.. Coraz rzadziej odzywał się w jakichkolwiek sprawach dotyczących mnie czy domu. Kiedyś był dla mnie naprawdę ważny. Teraz czułam, że się izoluje i nie potrafiłam przebić się przez ten mur obojętności. Nie wiedziałam nawet, jaki był tego powód. Po prostu któregoś dnia zrobił mi straszną awanturę o jakiś drobiazg. I tak było coraz częściej. Pozostawiony na stole kubek, zbyt głośny telewizor, niezmyte naczynia- każdy pretekst był dobry. Po pewnym czasie zaczął wyładowywać się też na mojej mamie. Miałam tego dosyć. Nie chciałam zostawiać jej samej, ale miałam wrażenie, że to chodzi przede wszystkim o mnie. Czułam, że mój wyjazd może coś pomóc.

Wstałam z łóżka z zamiarem dokończenia pakowania. Mama miała mi pomóc przewieźć rzeczy do nowego domu. Jako, że jest rannym ptaszkiem, dodajmy, że wiecznie zalatanym rannym ptaszkiem, chciała wyjechać najpóźniej o 8 rano. Mogłam się założyć, że będzie bardziej podekscytowana ode mnie.

Martwiło mnie trochę to, jak sobie poradzi beze mnie. W końcu z nas dwóch to ja jestem tą spokojniejszą. Byłyśmy do siebie bardzo podobne. Przynajmniej co do wyglądu. Obydwie miałyśmy jasną cerę i brązowe włosy. Obydwie byłyśmy nieduże i drobne. Jedyną pociechą było dla mnie to, że jestem od niej wyższa o kilka centymetrów.
Miałyśmy całkiem odmienne charaktery- jak już wspominałam, byłam raczej cicha, grzeczna, spokojna itd. A Renee… Wulkan energii po prostu. Wszędzie jej było pełno, była otwarta, wiecznie lekko rozkojarzona- zupełne przeciwieństwa. Czasem żartowałam, że to ja powinnam być jej matką. Ona przyznawała mi rację i, zupełnie w swoim stylu, dogryzała, że urodziłam się mając tyle lat, co ona. I cały czas się starzeję. Uwielbiałam się z nią przekomarzać. Moja kochana mama…

Uśmiechnęłam się i dokończyłam pakowanie. Potem szybko prysznic i do łóżka. Nie mogłam się doczekać kolejnego dnia. I trochę się go bałam. Tak, zdecydowanie grałam bardziej pewną siebie niż byłam w rzeczywistości.

Zasypiając myślałam o tym, co mnie czeka. Uśmiechnęłam się i pogrążyłam we śnie, w którym przeplatały się wątki z mojej przeszłości, teraźniejszości i, kto wie, może nawet przyszłości.

Jedno jest pewne- czekało mnie dużo więcej wrażeń niż potrafiłam sobie wyobrazić.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
caroline200
Człowiek



Dołączył: 02 Sty 2009
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Opole Lubelskie / Lublin / Razem z Cullenami.;p / "Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc..."

PostWysłany: Pią 17:32, 20 Mar 2009 Powrót do góry

A wiedziałam, że niedługo coś napiszesz.:D
Moja kobieca intuicja.:D

Tutaj jedna rzecz mi się nie zgadza :
Cytat:
Obydwie byłyśmy nieduże i drobne.

A nie powinno zamiast "nieduże" być "niskie"?
Tak by chyba było lepiej, ale nie jestem pewna.

Dance, dance, dance! Everybody love dance!

Yaeh... Jak najwięcej tańca!
Oł... I Bella tancerką.:D
I ten Martin. Też chcę takiego przyjaciela.:D

Mam nadzieję, że niedługo COŚ zacznie się wyjaśniać.:D

Czekam i całuję,
Caro.:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Pią 17:47, 20 Mar 2009 Powrót do góry

Tak obie myślę, czy zacząć wyjaśniać. I dochodzę do wniosku- nieeeeeee :P

Jeszcze trochę poczekacie Wink

'Nieduże'- milej brzmi Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mystery
Wilkołak



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: bydgoszcz

PostWysłany: Pią 17:52, 20 Mar 2009 Powrót do góry

Bella nie wie, że ma braci? Oj, niegrzeczny Charlie ^^ trochę tu, trochę tam... nie podejrzewałabym go o to ;p

Ale ten Martin jest dla mnie taki trochę podejrzany. Skoro był instruktorem Belli od początku, to musiał by tak pod dwudziestkę chyba. No to z jakiej paki tak bardzo zaprzyjaźnił się z Bellą? Z DZIESIĘCIOLATKĄ? *potrząsagłową*

I mam nową teorię co do napastnika, ale tym razem zachowam ją dla siebie ;p Pewnie będzie tak samo naiwna jak ta pierwsza, druga czy trzecia ;p

Madi, po prostu wielbię twój sposób pisania, bardzo lekko się czyta, ale zarazem trzeba się skupić, by wczuć się w klimat. Cały czas utrzymujesz tekst w atmosferze tajemniczości, przez co potencjalny czytelnik nie będzie mógł spać po nocach i na pewno z niecierpliwością będzie czekał na dalsze rozdziały. Pomysł masz dobry i oryginalny, i jeszcze taniec towarzyski... no po prostu cały rządek plusów.

I jeszcze wielkie pokłony w kierunku Kame, oczywiście.

Weny do następnych rozdziałów ;]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mystery dnia Pią 17:53, 20 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Pią 18:12, 20 Mar 2009 Powrót do góry

'Był dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam.' nie powinnam tego robić, ale co mi tam :P nie powiedziałam, że brat Belli będzie jej bratem w genetycznym punkcie widzenia :P owszem, na początku myślałam o bracie- bracie, ale się rozmyśliłam Kwadratowy
Drugiego 'brata' nie będzie- też się rozmyśliłam Laughing

Kame jest boska po prostu Wink like always


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kame
Wilkołak



Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 144
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kluczbork

PostWysłany: Pią 20:38, 20 Mar 2009 Powrót do góry

Czuję się doceniona xD

Znasz moje zdanie na temat rozdziału, oczywiście jest świetny, uważam, że masz o wiele lepszy styl niż ja ( ale to swoją drogą). Czekam aż akcja się rozkręci, no i oczywiście najważniejszy punkt programu: EDWARD! xD

GDZIE JEST EDWARD?

no ja się bardzo grzecznie pytam xD

Eddy! Eddy! (Głupawka niezaraźliwa)

Pracuj, pracuj, żebym miała co robić Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
caroline200
Człowiek



Dołączył: 02 Sty 2009
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Opole Lubelskie / Lublin / Razem z Cullenami.;p / "Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc..."

PostWysłany: Pią 21:37, 20 Mar 2009 Powrót do góry

nom...
Edward mógłby się pojawić:D
Możemy już na niego czekać, Madi?
No ja myślę...
Ja w ogóle mam nadzieję, że to, że I rozdział pojawił się tak szybko nie znaczy, że następne będą się pojawiały rzadziej, prawda?
Błagam Cię, tylko nie pisz z taką częstotliwością, jak moja siostrzyczka (,;p)!
Ja już z jej tempem pisania nie wytrzymuję! I ty pewnie też!
Żyby nie robić offtopa:
1. Uważam, że niskie wygląda lepiej.;p
2. Dzięki, że ten rozdział tak szybko.
3. I może mogłabym prosić coś więcej o Martinie.
4. Mam teorię. Może to ten eksnarzeczony Renee jest tym "napastnikiem"? Bo ma do niej jakiś uraz? Albo może Bells jest jego córką...?

Dobra koniec chorym teorii.
Buziaki,
Caro.:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Nie 17:10, 22 Mar 2009 Powrót do góry

Czyli oficjalnie rozdział 2 znalazł się u bety- Kame mojej słodkiej, która wcale nie ma gorszego stylu niż mój.

Nie wiem, czy uda mi się cały czas tak szybko wstawiać rozdziały. Jedno mogę obiecać- będę się starała.

Ha- Kame, jak na kogoś, u kogo Edward pojawia się dosyć rzadko (chwilowo Laughing) wykazujesz bardzo żywe reakcje :P już ja się z Tobą rozprawię Twisted Evil


Ach, drodzy moi (czy może raczej Drogie Moje :P)

Mam dla Was propozycję.
Co Wy na mały konkurs?

Czekam na Wasze propozycję co do tajemniczego napastnika do czasu, aż się on pojawi (nie wiem w którym rozdziale, ale nie macie zbyt wiele czasu raczej mimo wszystko Wink)
Nagroda dla pierwszej osoby, która trafi? Jedna z bohaterek (dla której jeszcze nie mam ksywki/imienia/czegokolwiek) może nosić imię, które zwycięzca wybierze. Tylko takie z angielska raczej. Ale to już porozmawiamy sobie o szczegółach po fakcie rozwiązania konkursu Wink

Mam nadzieję, że Was zaciekawi. Podpowiedź- ta osoba na 10000000% pojawiła się w serii Steph Meyer. I jeszcze to, że napisałam napastnik nie znaczy, że jest facetem. Ten fakt może Wam albo pomóc, albo zaszkodzić :P Więcej nie powiem, bo będzie zbyt mało możliwości Wink

Ach, mam też prośbę. Jeśli zgłaszacie swoje propozycje do konkursu, to umieszczajcie w komentarzu dopisek KONKURS, czy coś w tym stylu, dobzie?? Dzięki z góry Kwadratowy

POWODZENIA


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Madi dnia Nie 18:21, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
kari335
Nowonarodzony



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Za lasami xd

PostWysłany: Nie 18:12, 22 Mar 2009 Powrót do góry

Ooo tak... Przyznaję. Twoje drugie imię powinno być Tajemniczość.
Tekst bardzo fajnie napisany. Lekko się czyta.
Też uważam, że "niski" lepiej brzmi :D
Pomysł widać, że masz, więc nie zostaje mi nic jak tylko życzyć Ci powodzenia :D

A moja teoria na temat napastnika... Hmmm.... Tak jak caroline200 pomyślałam o eks-facecie Renee. Może mógłby to być Phil (o ile istnieje w Twoim ff) ? ;]]

Dużo weny i jeszcze raz powodzenia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kari335 dnia Nie 18:13, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
caroline200
Człowiek



Dołączył: 02 Sty 2009
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Opole Lubelskie / Lublin / Razem z Cullenami.;p / "Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc..."

PostWysłany: Pon 15:04, 23 Mar 2009 Powrót do góry

Hmm...
<zastanawia się>
a ile opcji co do konkursu można zgłosić?
A co ma znaczyć: "I jeszcze to, że napisałam napastnik nie znaczy, że jest facetem."?
Czyli to płeć żeńska?
Czy to miała być taka podpucha?

P.,
Caroline.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Pią 19:58, 27 Mar 2009 Powrót do góry

Rozdział 2.

Beta- Kame

Po raz kolejny tego dnia zastanawiałam się, po co ja to robiłam? Źle mi było w Port Angeles? Znów przypomniałam sobie, że przecież chciałam się przeprowadzić. Ale łatwo było o tym zapomnieć, widząc ilości mebli, pudeł, paczek i paczuszek, jakie musiałam poprzenosić tego dnia. Mimo całego mojego samozaparcia, po czterech godzinach bezustannego ich noszenia miałam zwyczajnie dosyć. Nawet mama jakby ciszej świergotała. Martin miał przyjechać dopiero za godzinę. Obowiązki nie pozwalały mu zerwać się wcześniej. Dobre i to. Pamiętam jak zareagował na wieść o mojej przeprowadzce:
- Bella, dziewczyno, tak się cieszę! W końcu będę miał z kim rozmawiać. Będziesz u mnie trenować? No jasne, że tak!…- podekscytowany odpowiadał sam sobie, nie dając dojść mi do głosu. Uśmiechnęłam się, ale znowu mnie zagadał, kiedy tylko spróbowałam się odezwać:
- Kiedy odbędzie się Twój wielki „come back” do Forks?
- Aleś ty gadatliwy. W przyszłym tygodniu, jak dobrze pójdzie.

Jak powiedziałam, tak zrobiłam. I klęłam. Ale nie potrafiłam się zmusić do żałowania swojej decyzji. Byłam… szczęśliwa.

Zrobiłyśmy sobie przerwę. Podziwiałam mój nowy dom. Kiedyś należał do mojego dziadka. Piętrowy, z trzema sypialniami i łazienką. I dużą kuchnią. To dla mnie najważniejsze pomieszczenie w domu. Od kiedy pamiętam, uwielbiałam gotować. To była jedyna rzecz (może oprócz tańca), która mi się udawała.
Nie miałam telewizora- bo i po co? Za to telefon był koniecznością, Internet także- jedyne okno na świat.

Po jakimś czasie wyszłam na dwór. Z zewnątrz domek też był ładny. Piętrowy, jak już powiedziałam, kremowy, z białą werandą biegnącą przez cały front domu. Rodem z ‘Ani z Zielonego Wzgórza’. Miał niepowtarzalny klimat. Mój stary dom był na sąsiedniej ulicy. Prawdę mówiąc, cieszyłam się, że nie został wystawiony na sprzedaż. Tutaj odżywały wspomnienia. To z dziadkiem spędziłam większość dzieciństwa. To on nauczył mnie jak być sobą nawet, jeśli nie jest ci to na rękę. Dzięki jego radom nigdy się nie poddawałam. To on wpoił mi tzw. ‘podstawowe prawdy’- bądź grzeczna, ale stanowcza, ustępuj starszym, miej swoje zdanie, ale nie staraj się narzucić go innym. Kochałam ten dom prawie tak mocno jak jego samego. Ostatni raz byłam tutaj jakieś cztery lata temu, na krótko przed śmiercią dziadka. Potem już odwiedzałam go tylko w szpitalu. Tęskniłam za nim, dużo bardziej niż kiedykolwiek się do tego przyznawałam. Brakowało mi go. A ten dom… wciąż czułam tu ducha mojego opiekuna. I że to tu jest moje miejsce.

Ktoś poklepał mnie po ramieniu. Podskoczyłam, przestraszona. Nim zdążyłam się odwrócić, usłyszałam śmiech, który dobrze znałam:
- Od kiedy jesteś taka strachliwa, Bello?
- Martin, jesteś wreszcie.- westchnęłam melodramatycznie- Już myślałam, że mnie wystawiłeś.
- Cóż za miłe powitanie. Też się cieszę, że cię widzę.- powiedział, całując mnie w policzek- Jak tam przeprowadzka?
- Zostały największe pudła, z którymi same nie mogłyśmy sobie poradzić. I ustawianie mebli.
- To bierzmy się do roboty.- klasnął w dłonie- A gdzie Renee?
- W domu. Odpoczywa.- westchnęłam - Ona się stanowczo przemęcza. Ale nie potrafi zrozumieć, że nie musi tego robić.
- Hej, ty też jak się uprzesz, to nic cię nie powstrzyma. Nie dziw się, że uważa cię za dziecko. Dla niej wciąż jesteś małą dziewczynką. Muszę się przyznać, że dla mnie czasem też. Tyle lat się znamy, Bello.- westchnął- Jesteś dla mnie jak siostra. Moja malutka siostrzyczka. Cieszę się, że przeprowadziłaś się akurat tutaj.- przytulił mnie.
Nie odpowiedziałam, zbyt wzruszona. Czym sobie zasłużyłam na takiego przyjaciela?

Ruszyliśmy w stronę domu. Renee spała w fotelu. Dałam Martinowi znak, żebyśmy jej nie budzili. Wróciliśmy do samochodu i zaczęliśmy wypakowywać resztę mojego ekwipunku. Rozprawiliśmy się z nimi w pół godziny. Potem poustawialiśmy wszystko na piętrze, żeby nie obudzić Renee. Z Martinem wszystko szło szybciej. Pod wieczór zrobiliśmy przerwę na późny obiad. Nie było innego wyjścia- zamówiliśmy pizzę. Poszłam obudzić mamę. Szturchnęłam ją lekko w ramię, po czym z uśmiechem obserwowałam jak otwiera zaspane oczy. Spojrzała na mnie, a potem na okno i widząc, że się ściemnia, przerażona zerwała się na równe nogi.
- Boże, dziecko, jak długo spałam?!- wykrzyknęła- Przepraszam cię, skarbie. Ale dlaczego mnie nie obudziłaś?
- Hej, mummy, spokojnie. Byłaś zmęczona. Poradziliśmy sobie z Martinem. Większość pracy jest już z głowy. Jeszcze tylko poustawiać jakieś drobiazgi. I koniecznie muszę uzupełnić swoje zasoby garnków, patelni i innych mikserów, bo mam poważne braki.- uśmiechnęłam się- A teraz chodź na obiad. Późny. Prawie cały dzień nic nie jadłaś. Przed chwilą dostarczyli pizzę.
- Yeee, jedzenie! Jestem głodna jak wilk!- prawie pobiegła do kuchni. Śmiejąc się z tej kochanej wariatki, podążyłam za nią. Weszłam do pomieszczenia w momencie, kiedy właśnie całowała Martina w policzek i na zmianę witała go i dziękowała za pomoc. Mój przyjaciel śmiał się i mówił, że przyjemność po jego stronie. Obserwowałam go przez chwilę. I musiałam przyznać, że mój ‘niemal brat’ jest bardzo przystojny. Miał 26 lat, dosyć krótkie, ciemno blond włosy i niebieskie, głęboko osadzone oczy. Był wysoki- miał prawie metr dziewięćdziesiąt wzrostu. Przy moim marnym metr sześćdziesiąt sześć czułam się, jakbym stała koło wieży Eiffel’a- smukłej, ale cholernie wysokiej. Był też ładnie umięśniony, jak na tancerza przystało i miał boski uśmiech. Tak, zdecydowanie był przystojny, ale jakoś nigdy to na mnie nie działało. Nie powiem też, żebym była tym zmartwiona. Byłam sama od ponad dwóch lat i niespecjalnie tęskniłam za miłością. Musiałam się tylko pilnować przy komediach romantycznych i nie pozwalać sobie na zbędne rozmyślania. Bo na którą samotną dziewczynę nie działa wizja wielkiego, życiowego, BAJKOWEGO wprost uczucia? Prawdopodobnie nie ma takiej. Ale takie głupie (w moim mniemaniu) myśli napadały mnie tylko po obejrzeniu jakiegoś łzawego filmiku. Byłam zadowolona z obecnego stanu rzeczy. Nie miałam zobowiązań, mogłam całkowicie poświęcić się dla tańca.

Nagle usłyszałam:
- Znowu się zamyśliła. Ostatnio cały czas gdzieś odpływa.- zorientowałam się, że faktycznie nie słyszałam ich dotychczasowej rozmowy. No i gdzie ta przereklamowana podzielność uwagi? Zamrugałam gwałtownie:
- Przepraszam, już jestem z wami. Ostatnio tyle się dzieje. To co, siadamy do jedzenia?- spojrzałam na Martina i zobaczyłam, że uważnie mi się przygląda. Uśmiechnęłam się więc i rozglądnęłam za szklankami do lemoniady.

Jedliśmy prowadząc luźną konwersację. Poczułam, że to jest to, że to jest moje miejsce i moja rodzina. Brakowało tylko Charliego. Skupiłam się z powrotem na rozmowie, żeby znów przypadkiem nie odpłynąć. Rozmyślania zostawiłam na później.
- … i wtedy chłopiec podbiegł do mnie, krzycząc, że goni go tata-zombie.- Marty opowiadał swoje perypetie z dzieciakami, które trenował. Doprowadzał tym moją mamę do płaczu. Ze śmiechu, oczywiście. Śmiałam się razem z nimi, czując błogość tej chwili.

Po kolacji Martin pojechał do domu, a ja razem z mamą zaczęłam ustawiać wspomniane wcześniej drobiazgi. Dziękowałam Bogu, że piętro mam już skończone. Renee zadzwoniła do Charliego, żeby powiedzieć, że zostanie jednak na noc. Tata przeprosił, że nie przyjechał, ale wrócił późno z pracy i stwierdził, że nie za bardzo opłaca się jechać. Jako, że miałam jedno jedyne łóżko, zmusiłam ją, żeby z niego skorzystała, sama zadowalając się kanapą.
‘Home, sweet home…’- tylko ta jedna myśl istniała w moim zmęczonym umyśle. I z nią właśnie odpłynęłam w nicość.

Kilka dni później wprowadziłam się już na stałe. Czas było więc pójść do szkoły. Cieszyłam się, że miałam blisko, bo nie dorobiłam się jeszcze samochodu.

W momencie, kiedy weszłam tam pierwszy raz, przez chwilę czułam się nieco… osaczona. Uczucie to opuściło mnie w chwili, kiedy podbiegła do mnie Jessica, krzycząc z kilkumetrowej odległości:
- Bello! Bello, tak się cieszę, że wróciłaś! Dawno się nie widziałyśmy! Co u ciebie? U mnie super! Tylko tak mało fajnych chłopaków…
Trajkotała, nie pozwalając mi dojść do głosu przez całą drogę do sekretariatu. Najpierw mnie to bawiło, ale po kilku przerwach spędzonych wspólnie z nią i innymi znajomymi zaczęło mnie to męczyć. Miałam wrażenie, że cała szkoła obrała mnie sobie za cel dla swoich taksujących spojrzeń. Nie byłam tym zbytnio ucieszona, ale postanowiłam nic nie mówiąc, wiedząc, że szybko im przejdzie. Czy może raczej modląc się o to.

Pierwszy dzień minął mi zaskakująco szybko. Podchodziło do mnie wielu starych znajomych- Jess, Mike, Taylor, Angela. Nawet Lauren, chociaż ona akurat nawet nie udawała, że się cieszy z mojego powrotu. Nie przepadałyśmy za sobą nawet bawiąc się w piaskownicy.
Poznałam też sporo nowych osób, między innymi Bena- chłopaka Angeli. Zawsze ją lubiłam, więc miałam nadzieję, że był jej wart. Wyglądał na miłego.
Cały czas czułam się nieswojo. Nigdy ludzie nie zwracali na mnie takiej uwagi, jak tutaj. I nie było to miłe. Przynajmniej dla mnie. Jess najwyraźniej się cieszyła. W końcu skoro ja jestem popularna, to i ona też, skoro się ze mną ‘prowadza’. Zaskoczyło mnie też zainteresowanie chłopaków. Kiedy usłyszeli, że nie mam samochodu, zaczęli jeden przez drugiego proponować mi podwózkę do domu. A ja niestrudzenie im wszystkim odmawiałam mówiąc, że mam coś do załatwienia na mieście, a poza tym mam blisko.

Plan lekcji też miałam fajny- angielski i zaraz potem biologia- moje ulubione przedmioty. Żałowałam tylko, że mam w-f. Może to dziwne, ale za nim nie przepadałam. Jedyną formą aktywności fizycznej, jaką tolerowałam, był taniec. Może dlatego, że był zarówno sportem jak i sztuką..

Nauczyciele dawali mi luzy, ale i tak byłam zmęczona. To przez tę przeprowadzkę. Zamierzałam dziś pójść wcześniej spać. Ale najpierw zajęcia. Zdążyłam o tym pomyśleć, a zadzwonił do mnie Martin. Co on, medium?
- Cześć, Bells.
- O, cześć. Właśnie zamierzałam wychodzić na trening.
- Dlatego dzwonię. Odpocznij przez resztę tygodnia, to były męczące dni.- mówił łagodnie. Chciałam zaprotestować, ale mi nie pozwolił:
- Proszę, zrób to dla mnie. Będąc zmęczoną nie nauczysz się tyle, ile możesz w normalnych warunkach. Poza tym nie skończyłoby się to dla ciebie dobrze. I pamiętaj o moim sumieniu- nie chcę, żeby mnie coś gryzło po nocach.- przerwał, zapewne czekając, aż się odezwę. Ja jednak milczałam- Hej, jesteś tam? Rozumiemy się?
Westchnęłam i odparłam zmęczonym głosem- Tak jest, panie kapitanie.
- To dobrze.- wyczułam, że się uśmiecha- Cieszę się. Muszę kończyć, bo przyszła kolejna grupa. Odpoczywaj, mała. Jutro wpadnę.
- Dobra. Pa.- rozłączyłam się.

Czułam powoli narastającą frustrację. Gorzej jak z rodzicami. Z deszczu pod rynnę. Westchnęłam i ruszyłam zrezygnowana w stronę sypialni. Nie zostało mi zbyt wiele opcji, poza tym naprawdę byłam zmęczona. Zasnęłam praktycznie w chwili przyłożenia głowy do poduszki.

Obudziłam się w środku nocy zlana potem. Coś mi się śniło, coś złego. Pamiętałam, że coś mi groziło. Nigdy nie pamiętałam swoich snów. Ten przypadek nie był wyjątkiem. Poszłam napić się wody i wróciłam do łóżka. Resztę nocy przespałam bez problemów.

A rano... Rano znów zaczęło się normalne życie.



****************************
P.s- Nie powiedziałam, że napastnik jest kobietą, tylko że nie zaznaczam, że jest facetem. Propozycji ilość nie ograniczona.



Rozdział 3.
|nie betowany- daję Kame trochę odpoczynku. Komentujcie, bo nie wiem, czy dalej pisać w ogóle.|

Reszta tygodnia minęła mi w lekkim odrętwieniu. Nawet nie podekscytowaniu, tylko odrętwieniu. Miałam ochotę krzyczeć, bo Martin konsekwentnie zabraniał mi jakiegokolwiek treningu. Gorzej jak z rodzicami.

Rodzice... Tęskniłam za nimi, ale dużo słabiej niż się tego spodziewałam. Dzwoniłam często, żeby się nie denerwowali. Rzadko rozmawiałam z Charliem. Nawet jeśli to on odebrał telefon już po chwili mama pozbawiała go słuchawki. Mówił, że jest OK. Tyle. Zapytałam kiedyś Renee, czy nadal się kłócą. Wymijająco odpowiedziała, że jest to nieuniknione, ale dużo mniej razy niż dotychczas musiała oglądać jego wściekłą minę. Znowu zaczął jeździć z kolegami na ryby i się nieco wyciszył.
Brakowało mi go, ale wiedziałam, że im starsza będę, tym mniej czasu będziemy ze sobą spędzać.

Wreszcie nadszedł poniedziałek, poniedziałek z nim koniec swoistego domowego aresztu. Czułam się tak, jakbym po długim pobycie w ciemnym pomieszczeniu w końcu wyszła na świeże powietrze. Cieszyłam się jak wariatka, prawie biegnąc w stronę centrum miasteczka, gdzie mieściła się niewielka szkółka tańca, która Martin założył ponad pół roku temu. Wbiegłam do dużego, białego, ledwie zauważając tabliczkę mówiącą, że jest to Dom Kultury. Pobiegłam na piętro i wpadłam na salę. ‘Wpadłam’ jest tu użyte celowo, gdyż wbiegając potknęłam się o próg i gdyby nie jakiś młody chłopak, który mnie podtrzymał, jak nic wylądowałabym na podłodze. Uśmiechnęłam się i podziękowałam.
Rozejrzałam się po sali. Była bardzo podobna do tej z Port Angeles, z lustrami dookoła parkietu i balustradami do ćwiczeń baletowych.

Martin miał akurat chwilę przerwy. Uśmiechnął się na mój widok i powiedział:
- Cześć Bello. Czyżbyś nie mogła się doczekać?
- Dziwisz mi się?- doskoczyłam do niego i cmoknęłam w policzek- Tyle czasu bez tańca to samobójstwo.
- Wierzę i przepraszam. Musiałem jakoś zareagować, bo wyglądałaś na przemęczoną. Ale ci to wynagrodzę.
- Jak?- zapytałam, zaciekawiona.
- Zobaczysz mała, zobaczysz.

Na zajęciach dał mi niezły wycisk. Nie miałam mu tego bynajmniej za złe. Jak dobrze było znów poczuć ten ból, rozciągające się mięśnie. Miałam ochotę się śmiać, kiedy złapał mnie skurcz.
Byłam w grupie z trzema innymi parami. Od razu ich polubiłam. Marion i Jamie przygotowywali się do swojego pierwszego turnieju. Lizzy i Dave uważali się za starych wyjadaczy, zaś Lena i Michael tańczyli bez turniejowych planów, chociaż byli bardzo dobrzy.
Już po chwili poczułam się, jakbym znała się z nimi dużo dłużej, niż w rzeczywistości.
Ale tylko ja nie miałam partnera. Tańczyłam z Martinem, jednak czułam się dziwnie. Marty nigdy nie mógł mi dobrać partnera. Jak mówił, „żaden mi nie dorównywał poziomem i szybkością uczenia się”. Z tą nauką musiałam przyznać mu rację. Wystarczyło, że coś powiedział, a ja po kilku treningach miałam to opanowane, podczas gdy inni byli dopiero w powijakach. Dlatego każdy partner, z jakim tańczyłam szybko zostawał za mną w tyle. Martin nie przestawał mi ich dobierać, mówiąc, że w pewnym momencie trafi mi się ten właściwy. Chwilowo jednak zaprzestał poszukiwań. Jak na razie ten wyśniony miał mnie w nosie, uparcie nie chciał się pojawić, więc tańczyłam z własnym trenerem.

Po zajęciach Marty zaoferował się, że mnie podwiezie. Gdy wsiedliśmy do samochodu, zapytał:
- Bello, nie chciałabyś sobie może trochę zarobić?
- Wiesz, rozglądałam się za pracą, ale w takim miasteczku bywa ciężko.- westchnęłam.
- Mam dla ciebie propozycję. Może zechciałabyś od czasu do czasu poprowadzić zajęcia w młodszych grupach? Mówiłbym ci, jaki materiał mają opanować. Widzisz, mam sporo zajęć i cały czas jestem zmęczony. A tak mógłbym sobie odpocząć raz na jakiś czas.
- Jasne, że chcę! Z nieba mi spadasz, człowieku!- rzuciłam mu się na szyję. Nie groziło to wypadkiem, bo zaparkował właśnie pod moim domem.- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Jesteś kochany!
- Wiem.- powiedział, śmiejąc się- Czego się nie robi dla przyjaciół. Poza tym naprawdę przyda mi się pomoc. To ja ci dziękuję, mała. A teraz zmiataj, bo muszę jechać z powrotem do pracy.- wciąż się śmiejąc, bezceremonialnie zaczął mnie wypychać z samochodu. Pokazałam mu język i wysiadłam z dumnie uniesioną głową. Zbyt wysoko, bo po zrobieniu pierwszego kroku potknęłam się o krawężnik. Krzyknęłam: ‘Nic mi nie jest!’ i zaczęłam wstawać przy akompaniamencie śmiechu przyjaciela. Sama zaczęłam chichotać, co nie sprzyjało minie obrażonej księżniczki. Zobaczyłam jeszcze, jak Martin odjeżdża, kręcąc głową i wciąż hamując kolejny atak śmiechu. Westchnęłam i powlokłam się w stronę domu.

Sprawdziłam pocztę. Miałam kilka maili od ludzi ze starej szkoły. Nie tęskniłam za nimi. Przez tyle lat z nikim wystarczająco się nie zżyłam. Mimo to postanowiłam odpisać.

Pierwszy mail był od Nancy. Jeżeli miałabym wybrać najbardziej przeze mnie lubianą osobę, to z pewnością byłaby to ona- życzliwa, sympatyczna i szczera istota.

„Hej, Bello! Co u Ciebie słychać? Nudno jest bez Ciebie. Kiedy tu mieszkałaś zawsze było się z kim powyłupiać. A teraz? Nawet Danny stracił część ochoty do żartów. Swoją drogą chyba nadal się w Tobie durzy. Dlaczego go odrzuciłaś? Wiem, to nie moja sprawa…
Kiedy wpadniesz? Może wybierzemy się starą paczką do kina? Masz tam u siebie w ogóle taki wynalazek? Nawet jeśli, pewnie i tak starożytny…

Odpisz jak najszybciej. A najlepiej przyjedź!
Nancy

PS- A co słychać u Twojego przystojnego instruktora? I co z chłopakami? Przystojni?
Całuję,
N.”


Potrząsnęłam głową, śmiejąc się cicho. Cała Nan- wiecznie szukająca nowych celów. A uroda jej w tym bardzo pomagała- ładnie zaokrąglona wysoka blondynka z hipnotyzującymi, zielonymi oczyma. Raz nie zdobyła chłopaka, który jej się spodobał. Ale Martin miał wtedy dziewczynę. Poza tym Nan sama mówiła, że jest dla niej za stary.

Pomyślałam chwilę, poczym zaczęłam pisać odpowiedź:

”Cześć, Nan! U mnie wszystko w porządku. Powoli się przyzwyczajam. Teraz, kiedy przeprowadzka definitywnie się zakończyła mam trochę spokoju. Wcześniej- zupełne urwanie głowy.
Heh, kina nie posiadam, ale i tak nie miałabym na nie czasu. Nie wiem też, kiedy do Was przyjadę- znalazłam pracę. Czy raczej praca znalazła mnie. Mój przystojny instruktor poczuł się zmęczony i zaproponował mi prowadzenie raz na jakiś czas treningów zamiast niego. Fajnie, nie? Robię to, co kocham i jeszcze dostaję za to pieniądze. Marzenie.
Chłopaków pewnie kilku by się znalazło, ale nic szczególnego. Chociaż, prawdę mówiąc, w ogóle się nie rozglądałam. Ale gdyby był jakiś przystojniak, to rzuciłby mi się w oczy. Pożyjemy, zobaczymy.
Napisz mi lepiej, co u Was? Coś się zmieniło?
Pozdrów wszystkich ode mnie, mimo że kilkoro do mnie napisało maile.

Ściskam,
Bella”


Podobnie odpisałam innym. Nie miałam do opisywania zbyt wielu rzeczy, ale tego akurat się spodziewałam. Tęskniłam za ciszą. Port Angeles było niewiele większe od Forks, ale zwykle coś się tam działo, znajomi nie dawali mi spokoju. Tutaj mogę być sobą- samotnikiem. I było mi z tym dobrze.

Zdążyłam pomyśleć o tym, że chyba zadzwonię do Renee, a telefon nagle zaczął mi wibrować. „Oho.”- pomyślałam- „Mahomet nie poszedł do góry, to góra przyszła do Mahometa.” Spojrzałam na wyświetlacz. Martin. Odebrałam, lekko zdziwiona tym że do mnie dzwoni:
- Halo?
- Cześć, Bello. Mam sprawę. Pomożesz mi?
- Jasne. Co jest?
- Postanowiłem urządzić imprezę dla tancerzy. Pomożesz mi z tym całym bajzlem?- zapytał, podekscytowany.
- OK. Ale wiesz, że nie jestem w tym najlepsza. Kiedy to ma być? I co mam zrobić?
- Pojutrze. Wiem, że super gotujesz. Stąd właśnie moja prośba- zrobisz jakieś kanapki czy coś w ten deseń?- zapytał.
Odetchnęłam z ulgą. To nie był kłopot. Już zaczęłam w myślach przygotowywać jadłospis.
- Jasne Marty. Nie ma problemu.
- To super! Kończę, bo muszę jeszcze podzwonić. Jutro wszystko obgadamy.
- OK. Trzymaj się.
- Dobranoc.
Uśmiechnęłam się. Dawno nie był tak rozemocjonowany. Naprawdę się przywiązał do tych ludzi. Z drugiej strony nie miał zbyt wielu uczniów. Im ich mniej, tym łatwiej się poznać.

Kiedy dwa dni później patrzyłam na powoli zapełniającą się salę musiałam przyznać, że wcale nie było ich tak niewielu. Młodsi, starsi- łącznie było ponad 100 osób. Martin nie powiedział, co planuje, tylko kazał dziewczynom założyć zwiewne spódnice. Miałam nadzieję, że ma naprawdę dobry powód, bo nienawidziłam chodzić w spódnicach, chyba że na treningi. Na tę okazję wyszukałam w szafie prezent od mamy- czerwoną, luźną sukienkę na ramiączkach, sięgającą do kolan, zebraną paskiem w talii. Nigdy jeszcze nie miałam jej na sobie, choć dostałam ją na 15 urodziny.

Czułam się co najmniej dziwnie, chociaż do chwilę słyszałam komplementy dotyczące mojego wyglądu- czerwona sukienka i czarne szpilki. Z dodatków zrezygnowałam, oprócz cienkiego złotego łańcuszka- prezentu od dziadka. Włosy zostawiłam rozpuszczone, lekko tylko natapirowane. Postanowiłam się nie malować- nie lubiłam stać godzinami przed lustrem. Poza tym stawiałam na naturalność. Czułam się stanowczo zbyt… kolorowa i widoczna. Ale pomyślałam, że co mi szkodzi? Ostatnio na imprezie byłam kilka miesięcy temu, jeszcze przed okresem kłótni z Charliem.

Nagle podszedł do mnie Martin:
- Boże, Bello, wyglądasz... nieziemsko.- patrzył na mnie rozszerzonymi oczami. Zaczerwieniłam się.
- Eee… dzięki, Marty. Ty też wyglądasz niczego sobie.- uśmiechnęłam się. I była to szczera prawda. Miał na sobie czarne, obcisłe jeansy i niebieską koszulę z podwiniętymi rękawami i rozpiętymi do połowy torsu guzikami.
- Mam cię ochotę gdzieś zamknąć, wiesz?- powiedział nagle.
- Mnie? Ale dlaczego?
- Każdy chłopak na tej sali nie może oderwać od ciebie wzroku.
Roześmiałam się.
- Przestań. Lepiej zajmij się czymś, to skończysz gadać takie bzdury.
- To nie są żadne…- zaczął, ale przerwał, kiedy spiorunowałam go wzrokiem- Dobrze, już dobrze. Idę sobie. Ale obiecaj mi taniec.
- Myślę, że nie będzie z tym problemu.- uśmiechnęłam się.

Jakże się myliłam. Jeszcze nigdy nie miałam takiego powodzenia. Lizzy żartowała, że zacznie ustawiać chłopaków w kolejce, żeby nie było przepychanek. Nie powiem, żeby mi to pasowało. Nigdy nie cieszyły mnie przejawy zainteresowania, a tym bardziej ze strony męskiej części populacji. Czułam się niezręcznie. Mogłam to jednak zrozumieć- w końcu byłam nowa, chcieli mnie poznać. Przemknęło mi przez głowę określenie „nowa zabawka”. Miałam tylko nadzieję, że to stan przejściowy.

Kiedy już myślałam, że kolejna minuta na parkiecie i wyzionę na nim ducha, muzyka nagle umilkła. Martin wskoczył na krzesło i krzyknął do mikrofonu:
- Słuchajcie!- zabolało- Mamy dla was konkurs. Panowie, poproście swoje stałe partnerki do tańca. Puścimy wam „Obsession” Aventury. Macie tańczyć. Ale nie chcę tutaj czystego towarzyskiego. Bawcie się! Chcemy ocenić wasze zgranie w parze i inwencję twórczą. Możecie wpleść salsę czy marenge. Przenieście na kroki to, co czujecie. Zero sztywnych reguł.

W czasie, kiedy mówił, zaczęłam się dyskretnie przesuwać w stronę stolików. Nie miałam partnera, więc mnie ten konkurs nie dotyczył. Usiadłam na jednym z krzeseł blisko parkietu. Zobaczyłam, jak Martin zbiera wokół siebie kilkoro ludzi i rozdaje im kartki i długopisy. Uświadomiłam sobie, że to sędziowie. Zaczęła grać muzyka, skupiłam więc swoją uwagę na tańczących. Dobrze wymyślił- w tańcu liczyła się zabawa, a nie tylko technika i trzymanie się określonych reguł.

Nagle na podłogę przede mną padł jakiś cień. W tym samym momencie ktoś chrząknął. Podniosłam wzrok i zobaczyłam najprzystojniejszego chłopaka, jakiego w życiu widziałam. Uśmiechnął się lekko i zapytał:
- Zatańczysz ze mną?
Bezwolnie skinęłam głową, jednocześnie łapiąc jego wyciągniętą dłoń. Nie spuszczałam wzroku z jego oczu. Miał takie dziwne, hipnotyzujące, złote tęczówki. Nigdy takich nie widziałam. „Uspokój się, głupia!”- skarciłam się w myślach i zmusiłam do opuszczeni wzroku. Zaczęliśmy tańczyć. Nie należałam do „łatwych” partnerek- nauczona tego, żeby prowadzić nie zawsze umiałam się poddać. A on… on robił ze mną to, co chciał. Dosłownie. Obroty, przejścia, zatrzymania, zmiany kierunku. Nawet ni stąd ni zowąd złapał mnie za dłonie i uniósł na sztywnych łokciach. Bez żadnego problemu. Jakbym była co najwyżej piórkiem. Moje ciało instynktownie reagowało na jego zamierzenia i ruchy. To było dziwne uczucie.
Po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że nawet nie wiem, jak ma na imię. Już otwierałam usta, żeby o to zapytać, ale mnie ubiegł:
- Gdzie twój partner?- miał taki przyjemny głos.
- Nie mam partnera.- odparłam, wzruszając ramionami.- A ty? Gdzie zgubiłeś partnerkę? Uciekła od ciebie?- uśmiechnęłam się ironicznie.
- Ja również nie mam partnerki.

W pewnym momencie lekko odsunął mnie od siebie i zacisnął szczęki. Nie wiedziałam, co się stało. Cały czas był jakby lekko spięty, ale w tej jednej chwili coś się zmieniło. Spiął się… bardziej. Dużo bardziej. Wręcz zesztywniał. Przestraszyłam się trochę. Już miałam zapytać, o co chodzi, kiedy nagle piosenka się skończyła. Momentalnie puścił moje ręce, skinął mi głową i zniknął w tłumie. A ja stałam jak wmurowana, patrząc jak niemal wybiega z budynku. Nie rozumiałam tego, co się przed chwilą stało. Udałam się do najdalej położonego stolika, żeby pomyśleć. Nie byłam dobra w obserwowaniu, tym bardziej, kiedy się na tym nie skupiałam, jednak spróbowałam przywołać obraz tego chłopaka.

Pamiętałam tylko, że był nieziemsko przystojny. I miał rudawe włosy. I dziwne, jakby złote oczy. Pamiętałam też, że był wysoki- na oko ponad metr osiemdziesiąt wzrostu. Był ubrany w zieloną koszulę, która podkreślała jego ładnie umięśniony tors. Przestraszona przestałam wyliczać. Przecież zawsze miałam problem, żeby skojarzyć jaki ktoś ma kolor włosów. A tutaj nagle wychodzi mi istny rysopis. A nawet go dobrze nie widziałam przez to światło.

Dziwnie się poczułam. Wstałam i poszłam poszukać Martina. Oznajmiłam mu, że nie czuję się najlepiej i idę do domu. Chciał mnie podwieźć, ale przekonałam go, że sobie poradzę.

Jak tylko dotarłam do mieszkania od razu rzuciłam się na łóżko. Zasnęłam, by śnić bez snów przez całą noc.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Madi dnia Nie 17:54, 29 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Kame
Wilkołak



Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 144
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kluczbork

PostWysłany: Nie 18:18, 29 Mar 2009 Powrót do góry

EDWAAAARD! Nareszcie xD

Oczywiście bardzo mi się podobało ( nie wyłapałam chyba żadnych błędów). Cieszę się, że Ed nie miał zielonych oczu. ( Chwała Ci za topazowe!) Zabieram się do sprawdzania kolejnego rozdziału, życz mi powodzenia moja tancereczko Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin