FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Venom Steps [NZ] 16+ Rozdział 20 24.07 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Poll :: Pisać dalej?

Tak, pisz, a co tam
93%
 93%  [ 169 ]
Łaaa, tylko nie to!!
2%
 2%  [ 4 ]
A rób co chcesz i tak nikt tego nie czyta
3%
 3%  [ 7 ]
Wszystkich Głosów : 180


Autor Wiadomość
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Czw 23:12, 16 Lip 2009 Powrót do góry

Droga Madi! Aleś nam rozdział zafundowała. Spodziewałam się jakiejś walki, kłótni a tu co? Nic! Martin po prostu nie wiedział, co ze sobą począć i zwyczajnie w świecie się załamał... Trochę ten rozdział mi nie pasował, może ze względu na rekordową przemianę Martina z tego złego na tego dobrego. Skoro wszystkie troski Belli i Edwarda zostały pokonane, to czy teraz zafundujesz nam opis ślubu i nocy poślubnej? (tak, wiem, niewyżyta jestem) :D:D:D

Pzdr!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Nie 18:04, 19 Lip 2009 Powrót do góry

Rozdział 19.

- Tak, to był stanowczo dobry wybór – powiedziałam, patrząc na duży, dwupiętrowy dom, stojący niemal na brzegu jeziora Ataki*. Do najbliższych sąsiadów był co najmniej kilometr, byliśmy więc bezpieczni. Co do samego budynku, był on z białego kamienia, częściowo porośnięty bluszczem, czy innym winogronem, jak później uświadomił mi, uwaga, uwaga, Emmett. Wszyscy poznawaliśmy coraz to nowe strony jego złożonej osobowości, m.in.: Emmett-strażak (tak, tak), Emmett-hydraulik, a teraz Emmett-ogrodnik. Ciekaw byłam, jakie będzie jego kolejne wcielenie- Emmett-parkingowy? Wracając jednak do domu- w pewien nieuchwytny niemal sposób łączyła się w nim nowoczesność i przeszłość. Nie widziałam jeszcze wnętrza, ale byłam pewna, że zawładnie moim sercem, podobnie jak fasada, czy okolica. Najbardziej jednak cieszył mnie fakt, że znowu będziemy wszyscy razem- cała rodzina Cullenów i ja, jeszcze Swan. Stopniowo jednak dojrzewałam do myśli, że w końcu zostanę żoną Edwarda.

Z zamyślenia wyrwał mnie czyjś głos:

- Bella, żyjesz? - roześmiał się - Taki żarcik na początek. Dziewczyno, co taka rozmarzona siedzisz?
- Emmett! - wyskoczyłam z samochodu i rzuciłam się na "Miśka";, jak (za jego plecami) nazywała go Rose. No i wszyscy inni też – Dobrze cię widzieć.
- Ciebie też, Mała. Ile to już czasu minęło?
- Zbyt dużo – stwierdziła Rosalie, idąc z Edwardem w naszym kierunku.
- Cześć, Rose – przytuliłyśmy się – Gdzie reszta?
- Zaraz będą – powiedział mój chłopak – Słyszę już nawoływania Alice.
Zaczął ją przedrzeźniać:
- Jak mogłeś tyle nie dzwonić? Jaki jest dom? Co słychać? Są już wszyscy? Dlaczego nie odpowiadasz? A, no tak– nie możesz. Szkoda. Już dojeżdżamy. Ha!, nie mogę się doczekać.
W końcu czarne Audi wyłoniło się zza zakrętu.
- Carlisle nadal nim jeździ? – zdziwiła się Rosalie – Przecież to auto ma już pięć lat – wzdrygnęła się.
- To się nazywa przywiązanie – mruknął Carlisle, wysiadając – Witajcie.

Nie minęła sekunda, a staliśmy w rządku, ściskani po kolei przez Esme. Po niej nadeszła kolej na Alice. Kręciła się wokół nas jak mały rollercoaster. Nagle usłyszałam ciche:
- Witaj, bracie.
Spojrzałam lekko w lewo, gdzie Edward klepał po ramieniu Jaspera. Stali tak przez chwilę. Potem chłopak zerknął na mnie i uśmiechnął się, skłaniając głowę. Zrobiłam dziwną minę, podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek. On zaś otoczył mnie ramionami, uścisnął delikatnie i puścił, mówiąc:
- Cześć, siostrzyczko.
Uśmiechnęłam się i zerknęłam na Edwarda, który zawadiacko mrużył oko.
- No, Mała, powiedz mi teraz, jak to jest być tą najmłodszą w rodzinie? – Emmett podszedł do mnie od tyłu, chwycił w pasie i posadził sobie na ramionach, wywołując tym samym ogólną wesołość. Ja zaś, znudzona, targałam go za włosy (co nie było łatwe) i rozglądałam się po okolicy.
- Może w końcu wejdziemy do domu? – zapytała Esme.
Wszyscy, jak na komendę, ruszyli w kierunku budynku.
- Emmett, możesz mnie już postawić. Proszę cię, Em, ja naprawdę nie mam ochoty na spotkanie ze ścianą. Emmett!
On jednak pozostawał głuchy na prośby, groźby i wszystko inne. Byliśmy coraz bliżej, a ja miałam do wyboru albo poznanie z bliska struktury budynku, albo zrobienie… czegoś. W końcu, zrezygnowana, wychyliłam się do tyłu, modląc się jednocześnie, żeby nie puścił moich nóg. Zamknęłam oczy. Tuż przed drzwiami ktoś złapał mnie wpół i ściągnął z wielkoluda.
- To chyba ja powinienem przenieść cię przez próg – mruknął Edward.
Roześmiałam się.
- Coś w tym jest.

Okazało się, że wszystko było już poustawiane i gotowe, jakbyśmy urzędowali tutaj od jakiegoś czasu.
- To zasługa chłopaków – powiedziała radośnie Esme – Oni wszystko przygotowali.
- Cóż, nie zajęło nam to znowu tak dużo czasu – stwierdził Carlisle.
Emmett dał mu lekkiego kuksańca w bok i mruknął teatralnym szeptem:
- Proszę cię, nie pomniejszaj naszych zasług.
Byłam pod wielkim wrażeniem salonu. Biały, wysoki sufit z dużym żyrandolem, ściany w kolorze kawy z mlekiem, kremowa kanapa, ciemne panele i jasny dywan pod stolikiem sprawiały, że wyglądał się bardzo przytulny i komfortowy. Uśmiechnęłam się, widząc podest, na którym stał fortepian. Uwielbiałam słuchać gry Edwarda i obserwować jego smukłe dłonie biegające po klawiaturze. Kiedyś próbował mnie uczyć, ale szybko się poddałam. Pokręciłam głową na samo wspomnienie. Cóż… przemiana nie przysporzyła mi większej muzykalności…
- Kto ostatni na górze, ten… Emmett! – zawołała Alice, wpadając na schody. Za nią ruszył Em, próbując ją dorwać za tak jawną dyskryminację. Śmialiśmy się, słysząc jej piski.
- Ciekawe, co zrobi, kiedy skończą jej się schody – mruknął Kasper. W tej samej chwili usłyszeliśmy trzask drzwi.
- Już wiem – skwitował.
We trzy poszłyśmy powoli na górę, wspinając się po stopniach i rozglądając ciekawie na wszystkie strony. Wzdłuż barierek wisiały różne obrazy. Chłopcy dołączyli do nas na samym szczycie. Edward wziął mnie za rękę.
- Chodź zobaczyć pokój.
Wyrwałam dłoń z udawanym przerażeniem.
- Zaczekaj chwilę, to ja mam mieszkać z TOBĄ?! W jednym pomieszczeniu?!**
Zbiłam go z pantałyku swoim wystąpieniem.
- A… a nie chcesz?
- Mamusia mnie inaczej uczyła.
- Do tej pory ci to jakoś nie przeszkadzało. Ale skoro tak, to coś się wymyśli – patrzył na mnie niepewnie.
- Och, przestań, przecież żartuję.
- Ale…
Pocałowałam go lekko.
- Chodź, idziemy – pociągnęłam go za rękę. Chwilę się opierał, ale potem nagle przyciągnął mnie do siebie i cmoknął w szyję.
- Kocham cię, wiesz?
Uśmiechnęłam się.
- Coś mi się obiło o uszy.

- Oto i on – chłopak otworzył drzwi.
- Mmm… Całkiem nieźle – mruknęłam, wchodząc. Okno przesłaniały srebrne żaluzje, ścianę z jednej strony do połowy zajmowały półki z płytami, po drugiej stronie za to stały dwa regały z książkami sięgające aż do sufitu. Jedynym źródłem światła sztucznego były cztery żaróweczki umieszczone w każdym z kątów pokoju, panował więc półmrok. Pod ścianą stała ciemnofioletowa, rozkładana kanapa. Spojrzałam na podłogę- no tak, parkiet. Bardzo duży pokój z pustą przestrzenią na środku i parkietem- czego chcieć więcej? Czegoś mi jednak brakowało.
- Hej, a co z moimi ubraniami?
- Czekałem, aż o to zapytasz.
Podszedł do sofy i nacisnął guzik, który wcześniej wzięłam za włącznik światła. Po sekundzie w suficie pojawiła się klapa i wysunęły schodki. Zaciekawiona, wspięłam się po nich. Moim oczom ukazał się istny raj. Prawdę mówiąc, nigdy wcześniej nie widziałam tylu ubrań, nie licząc rzecz jasna półek sklepowych. No i garderoby Alice.
- To pomysł Jaspera. Jak ci się podoba? – zapytał Edward, kiedy już zeszłam na dół – Dziewczyny mają pomieszczenia obok – wskazał na sufit.
- Jestem… oszołomiona – sapnęłam, siadając. Roześmiał się
- Poczytuję to za dobry znak. Mam dla ciebie jeszcze jedną wiadomość.
Spojrzałam na niego wyczekująco.
- Wracamy do liceum. Rzecz jasna, jako adoptowane dzieci Carlisle’a i Esme. Ty będziesz córką zmarłej siostry Esme. Z racji tego, że będziemy w drugiej klasie musimy odłożyć nieco nasz ślub – zawiesił głos – Mam dla ciebie propozycję.
- Jaką? – zauważyłam, że po ustach błąka mu się uśmieszek.
- Chciałabyś, razem ze mną - przerwał na moment – uczyć tańca?
- Jasne – rzuciłam lekkim tonem.
Milczeliśmy przez chwilę. Potem pisnęłam i skoczyłam na niego. Roześmiał się, złapał mnie na ręce i wyniósł na balkon. Znieruchomiałam nagle, wpatrzona w horyzont. Słońce chyliło się ku zachodowi, barwiąc wody jeziora na pomarańczowo, różowo i złoto. Las otaczający jego wody i nasz dom sprawiał wrażenie niemal płonącego łuna rozświetlającą całą okolicę. Edward postawił mnie i wtulił w swoją pierś, oplatając ramionami w pasie. Milczeliśmy, obserwując ten swoisty spektakl, aż do momentu, gdy tarcza słoneczna całkowicie nie skryła się za nieboskłonem.
- Chodźmy na polowanie – szepnął mi do ucha, chwytając równocześnie za rękę.
- No tak, jutro wielki dzień – westchnęłam, całując go.

Musieliśmy podzielić się na dwie grupy, bo było nas zbyt dużo, żebyśmy mieli szansę zmieścić się w jednym samochodzie, nie łamiąc przy okazji przepisów drogowych. Emmett z Rose pojechali jeepem chłopaka, a nasza czwórka wpakowała się do Edwardowego mercedesa. Liceum leżało w centrum miasteczka, dojazd zajął nam więc jakieś dziesięć minut, bo dom znajdował się na jego obrzeżach. Samo miasto było mniej więcej o połowę większe od Forks, nie było sposobu, żeby się w nim zgubić. Przynajmniej na takie wyglądało. Rozglądałam się ciekawie, jednym uchem słuchając trajkotania Alice, która, nie zważając na zagłówek i oparcie fotela, uparcie starała się rozmasować mi kark.
- … I wtedy właśnie ona wyszła ze sklepu. Wyobrażacie sobie, że kupiła tą bluzkę, którą ja sobie upatrzyłam? Była idealna- czerwona, z rękawem do łokcia, kilkoma guzikami od dołu i stojącym kołnierzem – przerwała na chwilę, chcąc zapewne zilustrować ją Jasperowi. Kochałam ją jak siostrę (Alice, nie bluzkę), ale musiałam czasem przyznać, że bywała nieco… pusta. Zerknęłam na Edwarda- wpatrywał się w drogę przed sobą, starając się nie roześmiać. Czując na sobie mój wzrok, puścił oczko. Musiałam szybko wyjrzeć przez okno, żeby nie wybuchnąć, hamowanym dotąd, śmiechem. Wjeżdżaliśmy właśnie na szkolny parking, co uratowało nas wszystkich. Wolałam nie myśleć, jakie wrażenie wywoła nasza szóstka, chociaż i tak chodziły po mnie ciarki.

Kierowca zaparkował obok jeepa Emmetta. Czekali na nas, siedząc wciąż w wozie. Wzięłam głęboki wdech, otworzyłam drzwi i wysiadłam. Cieszyłam się, że nie ma możliwości, żebym się potknęła, bo na dzień dobry najadłabym się wstydu. Chociaż może sprawiałabym przez to nieco bardziej ludzkie wrażenie. W ostatniej chwili opanowałam parsknięcie śmiechem. No tak, ludzka- cała ja, demoniczny wampir. Pokręciłam głową z rezygnacją. Wolałam nie rozglądać się zanadto, nie chcąc napotkać tych wszystkich ciekawskich spojrzeń. Alice poklepała mnie po ramieniu.
- Śmiało Bello. Byle do przodu.
Zerknęłam na nią i widząc jej pokrzepiający uśmiech rozluźniłam się nieco. Wzięła mnie pod rękę i poszłyśmy do reszty naszej grupy.
- Nie uważacie, że wygląda to nieco dziwnie? – stwierdziła Rose, głową wskazując na nas wszystkich. Rozejrzałam się.
- Faktycznie, brakuje nam tylko różańców.
- Albo takiego jednego, wielkieeego, grupowego – Emmett rozłożył ręce ilustrując jego ewentualny rozmiar.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Był taki pocieszny…
- To co, idziemy? – Edward wziął mnie za rękę.
Kiwnęłam głową i w tej samej chwili poczułam jak coś zwala mi się na ramiona z ciężarem przeciętnego misia grizzly. Spojrzałam w prawo. O, przepraszam, to była tylko jego łapa.
- To śmigamy, dzieciaki – Em potargał mi włosy, po czym złapał dłoń Rosalie.


Ruszyliśmy w kierunku drzwi. Drzwi do naszego nowego życia.

Nikt z nas, nawet Alice, nie spodziewał się, jak to się skończy…

____________________________
*Nazwa jak najbardziej zmyślona- You can't google it xD (pomysł mojej bety- KameWink)

**Niejedna by się z nią zamieniła, nie? Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nati0902
Człowiek



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 15:31, 20 Lip 2009 Powrót do góry

FF oczywiście cały świetny :) Ciesze się że tak szybko dodałaś nowy rozdział:)
Czyta się przyjemnie choć mam nadzieje że zacznie się coś ciekawego dziać:D Błędów jako takich większych to nie widziałam jedyne co rzuciło mi się w oczy to:

"- Ciekawe, co zrobi, kiedy skończą jej się schody – mruknął Kasper."
Jaki znowu Kasper??? Literówka jak mniemam:D

Dobra teraz to czekam na nowy rozdział mam nadzieje że już wkrótce:D
Życzę dużo WENY!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Witness
Wilkołak



Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 166
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 18:15, 21 Lip 2009 Powrót do góry

Świetny ff, czyta się go bardzo przyjemnie. Twoja wersja życia Belli przed i po przemianie, bardzo mi się podoba :) Styl masz bardzo przyjemny i gładki. Zauważyłam kilka literówek, ale to szczegóły. Liczę na kolejne fantastyczne rozdziały i na nowy, świetny ff :)

Pozdrawiam i WENY, Witness


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Pią 20:07, 24 Lip 2009 Powrót do góry

Rozdział 20.

- Zaraz zwariuję – westchnął Edward, kiedy na długiej przerwie czekaliśmy na resztę w szkolnej stołówce.
- Co się stało?
- Te… dziewczyny troszkę bardzo się nami ekscytują.
- Chyba tobą – sama zresztą to zauważyłam. Nie musiałam czytać im w myślach. Wpatrywały się w niego, jakby chciały… Lepiej się w to nie zagłębiać…
On zaś ciągnął, jakby mnie w ogóle nie słyszał:
- Ale gorsi są panowie – spojrzał na mnie niemal z wyrzutem – Dlaczego jesteś taka śliczna?
- A ty tak przystojny? Nie powiem, żeby natura nas takimi stworzyła, ale wiesz, o co mi chodzi – roześmiałam się.
- Fakt, po tylu latach powinienem się przyzwyczaić – westchnął – Ale ich wizje są momentami tak realistyczne…
- Chyba by jednak nie chcieli spróbować – rzuciłam wesoło.
- Tak, jestem zbyt groźny – napiął mięśnie, ukazując muskuły. Uderzyłam go lekko w głowę.
- Nie ty. Ja.
Roześmiał się, całując mnie w czubek nosa.
- No, koniec czułości – Jasper zwichrzył włosy Edwardowi, siadając obok – Nie ma jeszcze Alice? Czekałem na nią pod klasą, ale jej już nie było w środku.
- Nie, byliśmy tylko my – Edward skupił się na chwilę – Nie słyszę jej myśli, więc nie ma jej w pobliżu.
Jazz zmarszczył brwi.
- Pójdę jej poszukać.
Pod wpływem nagłego impulsu zerwałam się z miejsca.
- Ja to zrobię.
Spojrzał na mnie, zdziwiony.
- Po prostu – wzruszyłam ramionami – Czuję, że tak będzie lepiej.
Westchnął i usiadł na swoim miejscu. Obydwaj przypatrywali mi się badawczo. Posłałam im uspokajający uśmiech i pobiegłam na poszukiwania. Pilnowałam się bardziej niż zwykle, powściągając swe naturalne odruchy. I nie miałam na myśli jedynie palącego problemu, wżynającego mi się w gardło z furią pięciolatka, któremu zabrano zabawki, ale też szybkość ruchów. Chcąc, nie chcąc widziałam spojrzenia pełne zawiści (dziewczyn) i niemego zachwytu (chłopców). Pierwszy raz jednak cieszyłam się z tego, że ustępują mi z drogi niczym Morze Czerwone przed Mojżeszem, bo nie musiałam się przepychać. Do czasu.
- Bella! – okrzyk dochodził zza moich pleców. Przez chwilę myślałam, czy pozwolić się dogonić, czy przyspieszyć. Nim jednak zdążyłam uciec, ktoś złapał mnie za łokieć. Niechętnie się odwróciłam, próbując mieć sympatyczny wyraz twarzy. Kiedy jest się wampirem, cierpliwość staje się drugą naturą. Co jednak, jeśli ktoś potrafi wykorzystać i zdeptać cały jej zapas w krótkim czasie. Tacy ludzie nie zdarzają się często. Ale jednak.
- Witaj, Amelio.
- Wołałam cię, nie słyszałaś? – zapytała z pretensjami w głosie.
Zmarszczyłam brwi.
- Doprawdy? Musiałam się zamyślić. Wybacz, ale szukam Alice.
- Jest na dworze.
- Naprawdę? Dziękuję ci bardzo! – uśmiechnęłam się przelotnie i czym prędzej pobiegłam w kierunku drzwi wyjściowych. Pomyślałby kto, że imię zobowiązuje. Amelia oznaczać powinna osobę dość statyczną, spokojną, skromną, CICHĄ. Jednak ta dziewczyna przekraczała chyba wszystkie możliwe granice pod tym względem. A mnie upodobała sobie szczególnie. Ciężko było ją znieść, niemniej cierpliwie próbowałam. Zwykle był przy mnie Edward, który uspokajał mnie, gdy mało brakowało do eksplozji porównywalnej z wybuchem Wezuwiusza w 79 roku*. Teraz jednak szybko otworzyłam drzwi i znalazłam się na dworze. Słońce skryło się za chmurami, mimo to było ciepło. Z drugiej strony- nam zawsze jest ciepło, bo ciężko jest przeziębić marmur… Alice spacerowała między samochodami stojącymi na parkingu. Podeszłam do niej szybko, wyglądała na zmartwioną.
- Co się stało?
Ocknęła się z zamyślenia.
- Co? Ach, nie, nic. Gdzie Jasper?
- Został w stołówce.
- Czyli mnie nie szukał?
Z jakiegoś powodu poczułam się niezręcznie.
- Chciał, ale powiedziałam, że ja pójdę.
Rozluźniła się częściowo i rzuciła, by mnie uściskać.
- Alice…?
- Och, nawet nie wiesz, jak się cieszę!
Zamrugałam, zdziwiona.
- Słucham?
- Mylę się, wiesz? Moja wizja się nie sprawdziła! – czułam, że jej wypowiedź miała jakieś drugie dno.
- To… dobrze?
Zasępiła się nagle.
- Chyba.
- Alice, co jest grane?
- Miałam wizję, że przyjdzie Jasper, a przyszłaś ty.
- Ludzie mogą zmieniać zdanie.
Uśmiechnęła się szeroko, znów radosna.
- No właśnie.
Nic z tego nie rozumiałam, ale czułam, że nie mam co liczyć na jakiekolwiek wyjaśnienia. Przynajmniej na razie.
- Idziemy?
- Tak, chyba tak.
Szła, mocno na czymś skoncentrowana. Czasem nie potrafiłam jej rozgryźć.

Siedzieliśmy właśnie przy stoliku, każdy pogrążony w swoich myślach. Edward trzymał rękę zanurzoną w moich włosach, masując lekko skórę głowy. Nagle drgnął, rzucając Jasperowi dziwne spojrzenie.
- Alice, opanuj się, dziewczyno!
Zaciekawieni, spojrzeliśmy na nią. Ona zaś gwałtownie się wyprostowała, wyraźnie spłoszona.
- O matko, Edward, przepraszam cię. Zapomniałam.
Gdyby nie lekki uśmiech, błąkający się po jej wargach, pomyślałabym, że stało się coś złego. Wszyscy, z wyjątkiem Emmett powrócili do swoich rozmyślań, wiedząc, że i tak nic nie powiedzą. Em zaś uparcie próbował się dowiedzieć, o co chodzi. I, jak zwykle, spotkał go zawód.

Nie dawała mi spokoju wizja, której Alice nie chciała mi zdradzić. Dlaczego tak się cieszyła, gdy okazało się, że nie są nieomylne? Postanowiłam nieco ją przycisnąć, nie mając gwarancji na powodzenie. Kiedy Alice nie chce czegoś powiedzieć, nie da się nakłonić na zmianę zdania. Nawet Edwardowi stara się ograniczyć dostęp do swoich myśli. „To jest to!” – krzyknął jakiś głos w mojej głowie - „To dlatego była taka skupiona i małomówna!” Byłam z siebie dumna- rozszyfrowałam to. Chociaż właściwie nie ja, tylko obcy lokator w mojej głowie, z którego wcale nie powinnam być zadowolona. Ale czasem się przydawał.
- Co takiego zobaczyłeś u Alice? – zapytałam Edwarda, kiedy szliśmy do klasy.
Skrzywił się.
- Powiedzmy… Przykład nocy z Jasperem.
Zatrzymałam się jak wryta. Przez chwilę milczałam, a potem zaczęłam się śmiać. Biedny Edward. Objęłam go ramieniem.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Kiedyś się z tego otrząśniesz.
Uśmiechnął się lekko.
- Nie pierwszy raz mi odstawia taki numer.
Bez słowa pokręciłam głową i ruszyłam dalej. Korytarz powoli pustoszał. Złapał mnie za nadgarstek, przyciągnął do siebie, trzymając mocno i szepnął wprost do ucha:
- Ale muszę przyznać, że mnie to nieco zainspirowało.
Patrzyłam przed siebie, nie wiedząc, co powiedzieć. Potem podniosłam na niego wzrok, uśmiechnęłam się i stwierdziłam:
- Czasem się ciebie boję.
- I słusznie – zmrużył oczy i objął mnie mocniej. Wyglądał tak… nieziemsko, że nagle poczułam niezwykle silną ochotę powiedzieć, co do niego czuję. Nie potrafiłam jednak przez chwilę nie mogłam znaleźć słów.
- Kocham cię, Edwardzie, jak nikt nikogo wcześniej nie kochał. Wiem, że rzadko ci to mówię. Po prostu…
- Wiem – uśmiechnął się – Liczę na to.

Wieczorem prowadziliśmy zajęcia. Przychodzili na nie głównie ludzie mniej więcej w „naszym” wieku- szesnaście, siedemnaście lat. Gdyby nie nasza cierpliwość, ciężko byłoby nam pozyskać ich szacunek. Różnie bywało, po kilku treningach jednak nasza pozycja wśród nich była ugruntowana. Na początku zawsze pokazywaliśmy im „plan dnia”, czyli co zamierzaliśmy wprowadzić do ich techniki. Początek zawsze był trudny, staraliśmy się więc podtrzymywać ich na duchu. Poza tym byli naprawdę utalentowaną grupą. Szczególnie wybijała się Suri Itake, jedyna Japonka w szkole. Obserwując jej ruchy, dochodziłam do wniosku, że grację musiała mieć w genach, podobnie jak muzykalność i poczucie rytmu. Była delikatną dziewczyną o sarnim spojrzeniu i gołębim sercu. Poznałam ją na lekcji algebry- siedziała przede mną w ławce. Była cicha i spokojna, trzymała się z boku, ja zaś chciałam, żeby nabrała nieco pewności siebie. Przy tak zwanym „bliższym poznaniu” okazywała się przemiłą i skromną dziewczyną, gotową zrobić wszystko, żeby uszczęśliwić swoją rodzinę. Dziwiło mnie, jak taka wspaniała osoba mogła nie mieć przyjaciół. Ale może to dla niej lepiej, w końcu ludzie często zawodzą lub wykorzystują… Poza tym zdawała się nie być samotną, jakby była „ponad to”. Cokolwiek to znaczyło.

- Janet, wyprostuj nogę, dobrze?- pokazałam dziewczynie popełniany przez nią błąd i jak go uniknąć. Po chwili jej ruchy stały się płynniejsze – Świetnie! – uśmiechnęłam się i przeszłam do kolejnej osoby.
- Dave, na litość Boską, skup się na tańcu! – usłyszałam nagle wesoły głos śmiejącego się Edwarda. Spojrzałam w jego stronę. Ach, ten Dave- największy flirciarz w grupie. Nie zawsze potrafił skupić się na treningu, zafascynowany widokiem pięknych dziewczyn w krótkich, wirujących spódniczkach. Oprócz seansów i bluz z kapturami tolerowaliśmy każdy typ ubrań, jeśli ktoś się w nich dobrze czuł. Wszystkie dziewczyny przychodziły w spódnicach lub sukienkach, zaś panowie w większości w czarnych spodniach. Po jakimś czasie spostrzegłam, że ubierają się po prostu tak jak my, trenerzy, co sprawiło, że na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Świadczyło to, że zaakceptowali w pełni nasze autorytety. Było to niezwykle miłe uczucie.

Zawsze po zajęciach czułam się, jakbym mogła przenosić góry. Każdy dzień, w którym mieliśmy kontakt z ludźmi, którzy byli zafascynowani naszą pasją sprawiał, że nigdy nie mogłam uznać go za bezowocny lub nieudany.

Tymczasem trening się skończył i byliśmy już w domu. Edward zaproponował spacer. Szliśmy brzegiem jeziora, trzymając się za ręce, milcząc, to znowu rozmawiając o głupotach. Ciszę otaczającego nas lasu co chwilę przerywał wybuch wesołego śmiechu. Nagle chłopak stanął i zaproponował lekko drżącym od emocji głosem:
- Może się wykąpiemy?
- Teraz? Nie mam stroju…
Spojrzał na mnie roziskrzonym wzrokiem.
- Właśnie.

Kilka minut później staliśmy zanurzeni niemal po szyję w błyszczącej w świetle księżyca wodzie. Fale lekko pluskały, otaczając nas ze wszystkich stron. Oparłam dłonie i czoło na torsie Edwarda i zamknęłam oczy, wsłuchując się w rytm jego oddechu i dostosowując do niego mój własny. Było mi dobrze- tu i teraz, w silnych i bezpiecznych ramionach mężczyzny, którego kochałam bardziej niż kogokolwiek. On zaś, wtuliwszy twarz w moje włosy, wdychał ich aromat. Po chwili zaczął sunąć nosem po moim policzku, szyi, obojczyku, zatrzymując się przy klatce piersiowej. Pełna miłości, ucałowałam delikatnie jego ramię. Jakiś czas trwaliśmy w tej pozycji, potem Edward delikatnie wziął mnie na ręce i zaniósł do brzegu. Tam pomógł mi się ubrać i powoli poszliśmy w kierunku domu.

Była to jedna z piękniejszych nocy w moim życiu. Czy raczej jej początek…

________________
*Pompeje (n.e)



Zaczynam, jak KameWink żebrać o komentarze, bo cieniutko coś. A ja się tak staram... Doceńcie mnie, łatwiej się wtedy pisze Wink Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Fanka Twilight
Nowonarodzony



Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 13:46, 26 Lip 2009 Powrót do góry

Dobra robota. Czyta się łatwo i lekko. Znalazłam tylko jedną niejasność- "Oprócz seansów i bluz z kapturami...". Chyba chodziło o 'jeansów'? Ale, prawdę mówiąc nie znam się na ubraniach, więc proszę o wybaczenie jeśli się mylę. Mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się wkrótce i będzie tak samo dobry jak ten :D
Pozdrawiam
F.T.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Nie 14:55, 26 Lip 2009 Powrót do góry

Czy raczej jej początek?? Czy dobrze myślę? Czyżby zapowiadały się niezwykle romantyczne chwile? Mogę powiedzieć: wreszcie! Końcówka rozdziału była piękna. Czuła, intymna, delikatna. To sprawiło, że się rozmarzyłam...
Madi, życzę Ci weny, abyś szybko wróciła z nową częścią i mile nas zaskoczyła! Czekamy na Ciebie.

Pzdr


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Invisse
Zły wampir



Dołączył: 19 Lip 2009
Posty: 355
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 22:28, 26 Lip 2009 Powrót do góry

Aaa Wink Zaręczyny, jak romantycznie! O wielbię cię, mistrzyni słowa xP Od razu jak przeczytałam "wyraża więcej niż tysiąc słów" się uśmiechnęłam. Ach, te rafaello, chociaż osobiście wolę tofiffi Wink No i biedny Martin. A co z Marian?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kame
Wilkołak



Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 144
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kluczbork

PostWysłany: Pon 13:59, 27 Lip 2009 Powrót do góry

Już na mnie, że niby żebrzę, już! xD

Znasz dobrze moją opinię na temat VS, nie będę Ci jej pisać po raz setny ;PP

Mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec. Tak jak mówiłam, wydaje mi się, że skomplikujesz jakoś sprawę za pomocą Amelii lub Suri. Ale to tylko moja chora wyobraźnia xD


Życzę TAAAAAKIEGO dużego Vena Wink)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BaaaSsia
Wilkołak



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 14:39, 06 Sie 2009 Powrót do góry

Świetne opowiadanie.Znalazlam je dopiero dzisiaj.Przeczytałam jednym tchem.Czy to już koniec?
Mam nadzieje,że nie...
WENY!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MarlyCullen
Nowonarodzony



Dołączył: 01 Lip 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Starachowice

PostWysłany: Nie 0:57, 06 Wrz 2009 Powrót do góry

Ojejciu! To jest boskie, świetne, wspaniałe... i w ogóle mogłabym użyć tu wiele przymiotników ( pozytywnych rzecz jasna)... Od samego początku strasznie mnie zaciekawiłoWink
Czyta się z zapartym tchem! Od dziś jestem wierną czytelniczką tego fanficku.
Proszę, nie kończ tego opowiadania! Błagam! Mam nadzieję, że VENA nie opuściła i szybko nas uraczyć jakimś fajnym chapterem;)
A więc:
AVE VENA ...
...i na razie to chyba tyle mam do powiedzenia;))


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Emilka:)
Nowonarodzony



Dołączył: 12 Lip 2009
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 13:20, 14 Paź 2009 Powrót do góry

Twój ff bardzo mi się spodobał. Miałam go przeczytać juz od dłuższego czasu, ale jakoś tak dopiero dzisiaj zaczęłam... i tak mnie wciągnął, że przeczytałam 20 rozdziałów! Ale co tu się dziaało! Moim ulubionym bohaterem na początku był Martin, ale później jak się dowiedziałam, co się z nim stało po przemianie, to nie bardzo go lubiłam... Ff czyta się 'lekko', miałaś pomysł i dobrze go opisałaś. Czekam na nst. rozdział i życzę weny! Pozdrawiam ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xXBellaCullenXx
Nowonarodzony



Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: bialystok

PostWysłany: Wto 21:00, 03 Lis 2009 Powrót do góry

O ! M ! B ! To jest chyba najlepsze opowiadanie jakie czytałam.....żałuje że dopiero teraz je przeczytała....piszesz po prostu wspaniale :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Doris89
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Paź 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grudziądz

PostWysłany: Śro 19:32, 04 Lis 2009 Powrót do góry

Szczerze to podoba mi się to opowiadanie.
Choć są momenty , które mi nie zawsze odpowiadają...
Koncepcja mi się podoba:)

DUŻO WENY:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Seth_Clearwater
Nowonarodzony



Dołączył: 22 Sty 2010
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jakaś wiocha

PostWysłany: Pon 0:39, 08 Lut 2010 Powrót do góry

Riukki ja Ciebie za to opowiadanie zjem po prostu ^.^
Zgadzasz się prawda =]
A więc do rzeczy: Ja tu myślałem, ze będzie jakieś wielkie halo bo 19 skończyłaś
Cytat:
Nikt z nas, nawet Alice, nie spodziewał się, jak to się skończy…

A tu nic Crying or Very sad Ale i tak jestem happy, ze dalej piszesz Very Happy
DUUUUUŻŻŻŻŻO WENY! (tak jak ten różaniec co Em. wspominał Twisted Evil )


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mary_Alice
Nowonarodzony



Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:10, 31 Lip 2010 Powrót do góry

licze na nowy rozdzial:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Karin
Nowonarodzony



Dołączył: 31 Lip 2010
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oleśnica

PostWysłany: Śro 9:20, 04 Sie 2010 Powrót do góry

Bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie, spójne, chwilami bardzo romantyczne i intymne. Ogólnie, Bella jako dobra tancerka, świetne.
Cud, miód i orzeszki :)
Weny życzę :)
Pozdrawiam,
Karin.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Crazy_Bells
Nowonarodzony



Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 15:22, 04 Sie 2010 Powrót do góry

Ten różaniec mnie rozwalił. śmiałam się strasznie długo, aż brzuch mnie rozbolał.
Czytałam już wcześniej, ale ostatnio znowu się zabrałam za twoje opowiadanie.
Szkoda, że tak dawno nie było rozdziału.
Czyta się lekko, z resztą miałaś wspaniały pomysł na ff-a.
Pozdrawiam i życzę WIELGACHNEGO wena. Może być większy niż ten różaniec według Emmetta. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin