FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Venom Steps [NZ] 16+ Rozdział 20 24.07 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Poll :: Pisać dalej?

Tak, pisz, a co tam
93%
 93%  [ 169 ]
Łaaa, tylko nie to!!
2%
 2%  [ 4 ]
A rób co chcesz i tak nikt tego nie czyta
3%
 3%  [ 7 ]
Wszystkich Głosów : 180


Autor Wiadomość
majetta
Człowiek



Dołączył: 22 Mar 2009
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa - Zielony Tarchomin :)

PostWysłany: Sob 10:42, 16 Maj 2009 Powrót do góry

Edward jest tu wyjątkowo rozczulający :p i zazwyczaj mnie to drażni. Ale nie tu! Tak wszystko ładnie i zgrabnie ujęłaś, że bardzo polubiłam Twojego Edwarda Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xxkasia29xx
Wilkołak



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok

PostWysłany: Sob 14:07, 16 Maj 2009 Powrót do góry

Strasznie mi sie ten rozdział podoba. Jest taki lekki, na luzie i szybko sie go czyta Wink
Zazdrosny Edward jest uroczy Wink
"Co, Rose znowu ci sztangę schowała i kimś trzeba poćwiczyć... " - przy tym tekście po prostu leżałam, mama wparowała do pokoju i pytała czy aby na pewno wszystko ze mną w porządku... Wink
Czekam na nowy rozdział, tylko niech będzie odrobinkę dłuższy, bo takimi krótkimi tylko rozbudzasz naszą ciekawość na dalszy ciąg Wink
Pozdrawiam
kasia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Sob 19:11, 16 Maj 2009 Powrót do góry

Rozdział 13


Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Stanęłam jak wryta sekundę po przekroczeniu progu jadalni. Cały pokój usłany był płatkami róż, a na stole stały palące się świece. Obok wystawnej kolacji, rzecz jasna.
Wpatrywałam się w to nie mogąc się odezwać.
- Pomyślałem, że będziesz głodna.
Westchnęłam.
Kiedy pierwszy szok minął rozluźniłam się nieco, uśmiechnęłam i stwierdziłam odkrywczo:
- Fajne.
Roześmialiśmy się. Nonszalancko odsunął mi krzesło.

Rozmawialiśmy o wielu rzeczach, między innymi o przyszłości. Opowiadałam właśnie Edwardowi o swoim życiu w Port Angeles, kiedy rozległo się szybkie i energiczne pukanie do drzwi. Chłopak uśmiechnął się, mówiąc:
- Ja otworzę.
Po chwili usłyszałam śmiech w przedpokoju. Do salonu wszedł Edward z siedzącym mu na plecach Martinem. Patrzyłam na ten obrazek z mieszaniną zdumienia i rozbawienia. Nim zdążyłam zapytać, o co chodzi, Marty zeskoczył na ziemię, podbiegł i porwał mnie w ramiona, wołając:
- Zgodziła się! Zgodziła!
Nie mogłam złapać oddechu, kiedy mnie postawił. Dopiero po dłuższej chwili zapytałam:
- O co ci chodzi, człowieku?
- Marion! Moja dziewczyna! Moja… narzeczona… - zachwiał się niebezpiecznie.
Złapałam go odruchowo za łokieć.
- Dziewczyna? Narzeczona? – położyłam nacisk na ostatnie słowo. Byłam w szoku.
- Gratulujemy ci – powiedział Edward, obejmując mnie od tyłu.
- Tak, oczywiście – dodałam szybko – Bardzo się cieszę. Ale…
- Szsz… – uciszył mnie szeptem chłopak stojący za mną – Daj mu dojść do siebie.
Przyznałam mu rację. Objęłam Martina i mocno uściskałam, całując w oba policzki. Musieliśmy dosyć długo czekać, nim choćby nieco otrzeźwiał. Dopiero wtedy zadałam nurtujące mnie pytanie:
- Dlaczego? – nurtujące, ale nie elokwentne.
- Co?
- Czemu nic nie powiedziałeś?
- Niespodzianka.
- Jak długo jesteście razem?
Edward dyskretnie znikł z pokoju.
- Prawie dwa lata.
- Dwa lata?! I ja nic o tym nie wiedziałam?!
- Tak jakoś wyszło. Przez długi czas byłem… zadurzony. W tobie. Mimo wszystko nie chciałem zamykać tobie… i sobie drogi do szczęścia – mówił z wyraźnymi oporami. Ja zaś wpatrywałam się w niego zdumiona.– A potem naprawdę się w niej zakochałem. Zaczęliśmy być ze sobą na serio. Już jakiś czas temu chciałem to zrobić. Kupiłem pierścionek. Ale odważyłem się dopiero teraz, kiedy wiem, że i ty masz kogoś na kim ci zależy.
Zaczerwieniłam się. Typowe dla mnie ostatnio.
- Ja… Nie wiem, co powiedzieć, cieszę się ogromnie - uścisnęłam go – Cóż… Kiedy więc poznam tę, która zabiera mi brata?
- Może umówmy się na kolację, na przykład jutro? My, wy i Renee.
- Albo możne coś ugotuję?
- Jeśli chcesz… Wiesz, że kocham twoją kuchnię.
- Lizus – roześmialiśmy się. Naprawdę się cieszyłam. Zasługiwał na dobrą kobietę.
Zaczął mi o niej opowiadać. Dołączył Edward i razem słuchaliśmy historii o ich byciu ze sobą. Nie mogłam się doczekać spotkania. Jedno nie dawało mi spokoju – Martin kiedyś był we mnie zakochany? Nie mogłam w to uwierzyć.
Rozmyślania przerwał mi sam zainteresowany, informując, że musi iść. Uścisnęłam go raz jeszcze. Życzyłam mu szczęścia. Zasłużył na nie.
Po wyjściu Martina dłuższą chwilę milczeliśmy. Dopiero wtedy Edward mruknął cicho:
- No, no.
- Taaa…
Otrząsnął się z zamyślenia i wyciągnął do mnie rękę.
- Chodź, wypożyczyłem kilka filmów.
Rozsiedliśmy się wygodnie na kanapie. Na pierwszy ogień poszła jakaś nowa komedia. Nawet zabawna. Prawdę mówiąc bardziej skupiałam się na facecie siedzącym obok niż na akcji. Kolejny był jakiś musical, wyjątkowo wzruszający. Oglądałam ze łzami w oczach. W pewnej chwili Edward to zauważył i przygarnął mnie do siebie, głaszcząc po włosach. Nie mogłam się ruszyć, myślałam tylko o chłopaku tulącym mnie do siebie. Dlaczego tak mnie otumaniał? Nie zauważyłam nawet, kiedy zasnęłam. Obudziłam się w tej samej pozycji. Edward miał zamknięte oczy. Wyglądał, jakby spał. Jakby.
- Przecież widzę, że nie śpisz – uderzyłam go lekko w ramię. Uśmiechnął się i ziewnął.
Poczułam wątpliwości.
- Czyżbym cię obudziła?
- Nie, miałaś rację. Nie śpię od… dłuższego czasu.
- Która godzina?
- Dochodzi 7.
- Matko, spóźnimy się!
- Twojej matki tu nie ma – uśmiechnął się rozbrajająco – Nie martw się, zdążymy. Jest na 9.
- Ach, no tak. Koniec nauki – ziewnęłam potężnie – Przepraszam.
- Pośpij jeszcze. Miałaś wczoraj sporo wrażeń – zaczął nucić.
- No tak – zamruczałam, zapadając w sen.
Ocknęłam się godzinę później. Czy raczej zostałam obudzona przez tacę ze śniadaniem położona na moim brzuchu.
- Nie… - jęknęłam – Nie trzeba. Uważaj, bo się przyzwyczaję.
- Mnie to nie przeszkadza – Edward się uśmiechnął, a ja westchnęłam. I tak już za bardzo nawykłam do widoku Edwarda w mojej kuchni, Edwarda w moim salonie, Edwarda na mojej kanapie… Co ja zrobię, kiedy to wszystko się skończy?
„ Później się będziesz martwić” – mruknął głos w mojej głowie. A ja przyznałam mu rację.
Spałaszowałam wszystko, przy okazji obrzucając kucharza komplementami, umyłam się, ubrałam i pojechaliśmy do szkoły. Kiedy wysiedliśmy z samochodu, Edward chwycił mnie za rękę. Było to miłe uczucie. Bardzo. Mniej przyjemne jednak było lustrowanie przez wszystkie mijane dziewczyny. Niektóre patrzyły ze zdziwieniem, inne z zazdrością, a część nawet z zawiścią. Wzdrygnęłam się mimowolnie. Dobrze, że to ostatni dzień. Źle, że to tak małe miasteczko.
Dyrektor przemawiał krótko. Za to właśnie wszyscy go szanowali– nie plótł trzy po trzy, tylko mówił krótko, treściwie i na luzie. Potem na chwilę wpadliśmy do klas i… WOLNOŚĆ! Wyszliśmy ze szkoły, żegnając się z nią na całe dwa miesiące. Dostaliśmy kilka zaproszeń na imprezy, ale miałam wymówkę, dzięki kolacji z Martinem i jego… narzeczoną. Wciąż nie mogłam się do tego przyzwyczaić. Oddalimy się od siebie jeszcze bardziej. Nie ma sensu ukrywać, że jest inaczej. A może jednak nie? Wolałam o tym nie myśleć. Przynajmniej w tej chwili.

Szłam z Edwardem w kierunku samochodu, kiedy nagle zatrzymała nas Jessica.
- Bello! O rany – spojrzała na Edwarda – To znaczy, cześć… Ech.
Myślałam, że wybuchnę śmiechem. W oczach stanęły mi łzy, kiedy przygryzłam z całej siły język. Poczułam krew.
W tej samej chwili Edward spojrzał na mnie jakoś tak dziko. Widziałam, że cały się napiął. Poczułam dreszcz– nie byłam bezpieczna. Tylko dlaczego?
- Przepraszam na chwilę – wyszeptał drżącym głosem przez zaciśnięte szczęki i odszedł szybko, nim zdążyłam zareagować.
- Co mu się stało? – spytała zdziwiona Jessica.
Ja byłam bardziej wystraszona. Przez chwilę naprawdę się go bałam. Zacisnęłam oczy, przywołując tamten obraz. Wyglądał, jakby chciał się na mnie rzucić. Podbiegła do nas Alice.
- Bello, co się stało? Gdzie jest Edward? – pociągnęła nosem i lekko spanikowała – Pójdę go poszukać – i odbiegła.
- Dziwne – mruknęła Jessica, a ja musiałam jej przyznać rację.
- Pójdę… gdzieś – powiedziała, widocznie znudzona moją ciszą.

Czułam się… nieswojo. To chyba najtrafniejsze określenie mojego stanu ducha. Stałam dłuższą chwilę przy volvo Edwarda. Parking już prawie opustoszał. Postanowiłam nie czekać dłużej. Zrobiłam zaledwie kilka kroków, gdy ktoś położył mi rękę na ramieniu. Odetchnęłam z ulgą i odwróciłam się szybko. I niemal pozwoliłam, by z moich ust wyrwał się jęk zawodu, bo zamiast Edwarda stał przede mną Daniel. Uśmiechnął się.
- Podrzucić cię gdzieś?
Już miałam odmówić, ale w głowie zakiełkowała mi myśl: „A może jednak? Będę szybciej w domu, zrobię pyszny obiad. Może poprawi mu się humor. W końcu przez żołądek…” – potrząsnęłam głową, nie chcąc nawet kończyć tej myśli.
Spojrzałam na czekającego chłopaka.
- OK. Podwieziesz mnie do domu?
- Jasne. Ale może przedtem jakiś bar? Obiad?
- Nie, dzięki. Wystarczy dom.
- No to jedziemy – pomógł mi wsiąść do swojego Mercedesa.
Kiedy wyjeżdżaliśmy z parkingu w dodali zobaczyłam wyłaniającą się z lasu Alice, a zaraz za nią Edwarda. Chciałam zatrzymać Daniela, ale w tej samej chwili dostałam sms-a od Alice:

Jedź.

To wszystko było jakieś dziwne. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Rozmyślałam o tym przez całą drogę powrotną.
Kiedy dojechaliśmy, pożegnałam się szybko i prawie pobiegłam do domu. Ukojenie znalazłam gotując– skupiłam się na tym i nie rozmyślałam nad niczym prócz przepisu.
Posiłek był już prawie gotowy, a chłopaka nadal nie było. Nie odbierał moich telefonów, nie odpisywał. Minęły dwie godziny i zaczęłam się trochę martwić. Alice na szczęście odebrała:
- Halo?
- Cześć, Alice. Gdzie jest Edward? Nie odbiera moich telefonów.
- Nie martw się. Niedługo będzie u ciebie – zawahała się – Jesteś… sama?
- Oczywiście, że tak – obruszyłam się lekko – Zrobiłam obiad i czekam.
- Obiad, powiadasz? – czułam, że się uśmiechnęła.
- Coś w tym dziwnego?
- Nie. Musze kończyć. My też idziemy na… obiad.
- OK.
- Już jedzie.
- Dziękuję – rozłączyła się. To małe stworzenie bywa czasem irytujące.

Rzeczywiście, jakieś 10 minut później rozległo się pukanie do drzwi. Pobiegłam, by otworzyć. Na progu stał Edward z wielkim bukietem róż, tym razem czerwonych.
- Przepraszam… - zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie ma za co. Nie ty – złapałam go za rękę i wciągnęłam do środka. On zaś odłożył kwiaty na stolik i przytulił mnie mocno.
- Dziękuję – szepnął. Po jakimś czasie wciągnął powietrze, węsząc – Coś ładnie pachnie.
- Obiad – pociągnęłam go do kuchni.
Zjadł wszystko z tempem, jakby co najmniej od roku nic nie jadł. Potem jęknął:
- Przejadłem się. Ale dziękuję, było pyszne.
- Rzadko widuję, jak jesz.
- Mam nienormowane pory. Zwykle jeszcze śpisz. – uśmiechnął się.
Postanowiłam zadać nurtujące mnie pytanie.
- Dlaczego… Gdzie się podziewałeś? Nie musisz się tłumaczyć. – dodałam szybko, widząc, że posmutniał.
- Musiałem pobyć trochę sam. Przepraszam za to, co się stało na parkingu, że nie odbierałem telefonów...
- Przestań – podeszłam do niego i dotknęłam lekko jego twarzy. Oboje nas przeszedł dreszcz. – Nie wytłumaczysz mi dlaczego, prawda?
- Nie mogę… Nie potrafię… Wybacz.
- Nic się nie stało – uśmiechnęłam się, chcąc go pocieszyć – Ufam ci.
Spojrzał na mnie uważnie.
- Naprawdę?
- Tak.
Uśmiech, który rozjaśnił jego twarz, był najpiękniejszym, jaki w życiu widziałam. Sprawił, że Edward stał się aniołem w moich oczach. Obrońcą już był. Jak można nie kochać takiego człowieka?
- O matko – wyszeptałam nieświadomie.
- Co się stało? – zapytał.
„Oj, stało się” – pomyślałam. Nie mogłam się jednak przyznać.
- Nic – próbowałam się uśmiechnąć – Zobacz, która godzina. Wieczorem przecież przychodzi Martin z Marion.

- Cześć, jestem Marion – dziewczyna wyciągnęła do mnie rękę – Ty musisz być Bella.
- Zgadza się. Miło mi cię poznać. Wchodźcie.
Była nieco wyższa ode mnie, miała ciemnoblond włosy i zielone oczy. Wyglądała na miłą i rezolutną.
Taka też była. Polubiłam ją od razu. Kolacja przebiegła w przyjemnej atmosferze. Marion miała dwóch braci, którzy mieli już swoje rodziny, pochodziła z Phoenix, przyjechała do ojca, kiedy umarła jej matka. I wtedy poznała Martina. Renee miała łzy w oczach, słuchając opowieści dziewczyny. Ja natomiast poczułam do niej szacunek. Była silna.
To dobrze.
- Bello, Edwardzie – zaczął uroczyście Martin – chcieliśmy was prosić, abyście zostali naszymi drużbami.
Zaniemówiłam. Spojrzałam na Edwarda. Zrozumiał.
- Będziemy zaszczyceni.
- A kiedy ślub? Kiedy? Kiedy? – Renee prawie skakała ze zniecierpliwienia, niczym szczeniaczek.
- Myśleliśmy o końcu lipca.
- To już niedługo – zauważył Edward.
- Zgadza się – wyszczerzyli się oboje, a my wybuchnęliśmy śmiechem. Pocieszne stworzenia. Wieczór upłynął w radosnej atmosferze. Znałam Marion trzy godziny, a zdążyłam ją docenić, polubić i uszanować. Musiała być dobrą dziewczyną. Swanometr nie mylił się w takich sprawach.
Zwykle.


_________________________

Taaa... Za każdym razem, kiedy mówię, że dłuższą chwilę nie wstawię rozdziału- wstawiam go szybciej niż zwykle :P

14 rozdział już napisany. Jednakże nie wiem, kiedy go wstawię. Jest trochę krótszy i mogę obiecać, że nie będzie słodko. I tyle powiem na razie. Im więcej będzie komentarzy, tym szybciej wstawię Wink :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyjątkowa
Wilkołak



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiecie, że Święty Mikołaj nie istnieje?

PostWysłany: Sob 20:14, 16 Maj 2009 Powrót do góry

No... Szybko. :P Ale to dobrze. Uuu... Nasz wampirek miał załamanie "nerwowe". :D Ulala. :P Błędów niedużo. Z resztą, one nie najważniejsze. :) Podoba mi się ogólnie Twój pomysł. Morti Szorti ma laskę? Dobre, dobre. Już się bałam, że on coś ten teges do Belli i ktoś będzie pokrzywdzony. Niepokoi mnie tylko ten spoiler. W 14 nie ma być tak wesoło...? Szkoda...
Weny, pozdrawiam. :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Sob 20:36, 16 Maj 2009 Powrót do góry

Słodko, Rozdzialik bardzo mi się spodobał. Edward wreszcie pokazuje swoją naturę :) I zgaduję, że zjadł obiad tylko po to, aby przypodobać się Belli :)
Martin i narzeczona? Jeden kandydat mniej :) Tylko został ten Daniel, on mi się nie widzi. No cóż, czas pokaże jak to wszystko się potoczy.
Baaardzo bym chciała, aby Edward pocałował Belle tak namiętnie, ale na razie to widzę, że nic z tego...
Madi, życzę weny :)

Pozdrawiam.E.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Sob 20:38, 16 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Prudence
Wilkołak



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta

PostWysłany: Sob 21:02, 16 Maj 2009 Powrót do góry

Jestes następna osobą szantażującą swoich czytelników:) im więcej komentarzy tym szybciej wstawię:) a ja tak i tak miałam skomentować :D
pokazałaś prawdziwą "zwierzęcą" naturę Edwarda, cieszę się ze nie znikł on na dłuższy czas i nie wmawiał Belli, że nie mogą się spotykać.. NA SZCZĘŚCIE:)
czekan na kolejny rozdział :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xxpaolaxx
Wilkołak



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Rzeszów

PostWysłany: Sob 21:05, 16 Maj 2009 Powrót do góry

Ha! WIedziałam, że Ed ma jakąś tajemnicę! A przypuszczać, że na początku myślałam, że wszyscy są ludźmi. 14 rozdział wstawiaj szybko, bo się nie doczekam. Nie ważne że nie jest słodki. Nie zawsze możesz nam tu słodzić.
Weny^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
whatever94
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ZG

PostWysłany: Sob 21:27, 16 Maj 2009 Powrót do góry

Co raz więcej się dzieje pomiędzy E a B ;p I fajnie. Ale zaskoczyłaś mnie tym, że Martin był zakochany w Belli. Może inni to przewidzieli, ale ja nie jestem taka sprytna Wink
Weny przy następnych rozdziałach i wstawiaj jak najszybciej! :D


Pozdrawiam, W


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Fanka Twilight
Nowonarodzony



Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 8:38, 17 Maj 2009 Powrót do góry

No dobra, może jestem głupia, ale miałam nadzieję, że w końcu Martin i Bella będą razem. Może nie podzielacie mojego zdania, ale od tych Edwardów już mi się niedobrze robi. Odcinekbył super. Żadnych błędów. Wstawiaj następny.
Weny i chęci do pisania
F.T.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lady Vampire
Wilkołak



Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ni stąd, ni zowąd

PostWysłany: Nie 8:44, 17 Maj 2009 Powrót do góry

To, że Martin chciał z nią byc jest takie oczywiste. A to zasługa dobrej kreacji postaci, więc brawa dla Ciebie. Dziwi mnie tylko, że mimo dwóch lat, Bella nic nie wiedziała.
Edward mniej edwardowaty. Nie przypomina książkowego wampira, który uważa, że ostrożności nigdy za wiele. Ale przygryzanie języka nie było mądre. Ale, że tak chętnie jadł obiad?

Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością. Czy Bella pozna prawdę?
WENY!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xxkasia29xx
Wilkołak



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok

PostWysłany: Nie 10:33, 17 Maj 2009 Powrót do góry

W pisaniu konstruktywnych komentarzy jestem beznadziejna, więc wątpię, że ten taki będzie, ale cóż, postaram się.
Rozdział bardzo mi się podoba. Jest taki, hmm.... cukierkowy Wink Ale nie przesadziłaś ze słodyczą , więc wyszło extra :)
Edward powoli ujawnia swoją prawdziwą naturę i już nie mogę się doczekać kiedy Bella się dowie, ze jest on wampirem Wink
Intryguje mnie ten Daniel, zastanawiam się czy odegra tu jakąś znaczącą rolę ?
Życzę dużo weny i czekam na kolejny rozdział Wink
Pozdrawiam
Kasia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beatriz
Nowonarodzony



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Gwiazd.

PostWysłany: Nie 11:19, 17 Maj 2009 Powrót do góry

obawiam się że mnie konstruktywne komentarze też nie za bardzo wychodzą... ale. Podobało mi się. Jak zwykle zresztą - wszystko na swoim miejscu, świetne opisy i tak płynnie przechodzisz ze zdarzenia w zdarzenie. Brawo za to.
Ponieważ nie moge doczekać się dalszych części to pisze ;] Masz we mnie wierną fankę.

P.s. Kiedy Edward powie Belli ?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
sandrixlp
Wilkołak



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Nie 21:00, 17 Maj 2009 Powrót do góry

zaskoczyłaś mnie :D po końcówce ostatniego rozdziału spodziewałam się czegoś innego... nie tak uroczego , niemniej jestem mile zaskoczona , szkoda tylko że Edward jeszcze nie powiedział Belli kim jest , ale spodziewam się że zrobi to stosunkowo niedługo Wink
weny!
pozdrawaim sandrix^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
angie1985
Wilkołak



Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 9:15, 18 Maj 2009 Powrót do góry

Skoro twierdzisz że słodko nie będzie, to pewnie zacznie wychodzić na jaw prawdziwa natura Eda i jakieś inne wydarzenia z tym związane.
Super bardzo podobało mi się że Ed tak zareagował na krew...
Intryguje mnie także postać Daniela, czyżby jakaś konkurencja dla Naszego wampirka? A może ma odegrać większą rolę?
Mam nadzieję że bedzie dramatycznie i trzymymająca w napięciu akcja.
Pozdro Ang


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malin
Człowiek



Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Częstochowa

PostWysłany: Pon 18:49, 18 Maj 2009 Powrót do góry

Zaraz padnę, bo zabrakło mi ulubionej lektury! ;D

Powalił mnie ten ' Swanometr ' xD

Skoro masz 14 rozdział, to wrzucaj :D
WENY ! <33


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kame
Wilkołak



Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 144
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kluczbork

PostWysłany: Pon 20:14, 18 Maj 2009 Powrót do góry

No dobra, dobra. Komentuje xD

Znasz moje zdanie, ale Ci je przytocze :P

Twoje ff jest idealne dla mojej siostry, która uwielbia miłe, słodkie, lużne, przyjemne i zabawne sytuacje. Też je lubie, ale czekam już na pożądną akcje!! Oł YEAA xD

Znasz mnie i wiesz, że preferuje notki przegadane, nie zawierające zbyt wielu przemyśleń. U Ciebie jest ok, wszystko wyważone.

Co do ostatniego rozdziału to... HEHE... nic więcej nie mam do powiedzenia. :P

Ale JUŻ NIEDŁGUO BĘDZIE ACTION!! XD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
caroline200
Człowiek



Dołączył: 02 Sty 2009
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Opole Lubelskie / Lublin / Razem z Cullenami.;p / "Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc..."

PostWysłany: Wto 8:30, 19 Maj 2009 Powrót do góry

gosh! mam przeciążone ramię i nie wiem, jak znalazłam siłę, żeby poklikać w ta cholerną klawiaturę, ale na szczęście znalazłam.
w każdym razie... rozdział mnie rozbroił. ta nagła "ucieczka" Edwarda i ten "Jedź" od Alice... No i pojawił się znów Daniel.:D Fajnie.
I obiadek Alice i Edwarda. moi ukochani krwiopijcy...:D
strasznie spodobało mi się określenie "SWANOMETR", a jakby zamienić "n" na "t" to by by wyszło także jakże ciekawe słowo: "swatometr". i ono też mi tam pasowało.:D
Cytat:
Przez długi czas byłem… zadurzony. W tobie. Mimo wszystko nie chciałem zamykać tobie… i sobie drogi do szczęścia
To mnie rozbroiło. Martin zakochany w Belli. O Boże. Ale muszę przyznać, że się tego spodziewałam.:P.

Całusy,
Caroline.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Pią 17:11, 22 Maj 2009 Powrót do góry

Rozdział 14

Nieubłaganie zbliżał się termin ślubu. Wszystko było na naszych głowach, w końcu od tego są drużbowie.
Kilka razy spotkaliśmy się z Danielem. Coraz bardziej go lubiłam, za to Edward chyba proporcjonalnie coraz mniej. Pewnego razu, kiedy byliśmy w kinie, zrozumiałam dlaczego. Edward reagował nieco… alergicznie na każdą próbę kontaktu z moim ciałem, jaką podejmował Daniel. Na szczęście tylko wtedy, tworzyła się bowiem w takich przypadkach dosyć nieprzyjemna atmosfera. Ale to tylko na chwilę. Z drugiej strony jednak miło było czuć, że ktoś, na kim ci zależy jest chociaż trochę zazdrosny. Przynajmniej tak mi się wydawało. Jednakże w pewnej chwili coś zgrzytnęło. Edward przestał być zazdrosny, unikał mnie, a nie było to proste, z racji wspólnego mieszkania. Zdarzało mu się umówić ze mną i Danielem, a potem nie przychodzić. Zbudował wokół siebie mur, którego nie mogłam przebić. Z dnia na dzień staliśmy się sobie prawie obcy. Pewnego dnia nie wytrzymałam- spytałam po raz setny:
- Co się dzieje?
I po raz setny usłyszałam tę samą odpowiedź:
- Nic.
Miałam ochotę się rozpłakać.
Zamiast tego jednak mruknęłam:
- Dziwne.
- Co takiego?
- Jeszcze tu mieszkasz, mimo że najwidoczniej z jakiegoś powodu mnie nie lubisz. Tak, wiem – przerwałam mu, kiedy chciał się odezwać – Chodzi o bezpieczeństwo.
Zamknął oczy, zrezygnowany.
- Dziękuję – powiedziałam sarkastycznie i wyszłam z pokoju. Nie miałam już siły bawić się w uprzejmości, mimo że bolało. Bardzo bolało. Nie chciałam go w żaden sposób ranić, nie chciałam ranić samej siebie…
Od tej pory już zupełnie mijaliśmy się jak… jak duchy. Renee nie wiedziała, co się dzieje. Jednak widocznie postanowiła nie reagować.
A my rozmawialiśmy tyle, ile wymagały tego przygotowania do ślubu.

Daniel bardzo mi wtedy pomógł. Był naprawdę dobrym kumplem. Zorientował się, że czuję coś do Edwarda i dał sobie spokój. Próbował mnie pocieszać i podpowiadać, co mogę zrobić. Ale ja się poddałam. Widocznie nie byłam mu już potrzebna.

Na treningach było podobnie. Był miły, ale mówił tylko wtedy, kiedy nie miał innego wyjścia. Zaczęłam nienawidzić się za to, że do tego doszło. Nie wątpiłam, że to moja wina, przynajmniej częściowo. Nie miałam pomysłu, co zrobiłam nie tak, ale coś takiego widocznie było.

Nadszedł dzień ślubu. Starałam się sprawiać wrażenie szczęśliwej, mimo że od środka pękałam, stopniowo rozsypywałam się. Kochałam i nie byłam kochana. Bolało jak diabli, ale na zewnątrz się trzymałam. „Swan, dobra z ciebie aktorka” – myślałam – „Broadway przyjmie cię z otwartymi ramionami.”

Południe. Pora się szykować. Wskoczyłam w fioletową sukienkę, którą wybrałyśmy wspólnie z Marion. Kolor jasny, niewiele ozdób, skromna- cała ja. Mama podwiozła mnie do domu panny młodej, która wyglądała ślicznie. Westchnęłam z podziwu.
- Martin padnie na twój widok.
- A Edward na twój.
Nie zdążyłam pohamować grymasu bólu, który przemknął przez moją twarz.
- Zapewne.
- Bello, co się dzieje? – zmarszczyła brwi.
- Nie. Naprawdę. Słowo harcerza – dodałam, widząc, że mi nie wierzy – To twój dzień. Obiecuję, że pogadamy o… tym następnym razem. Chodź, na nas już pora, jeszcze się spóźnimy.

Na potrzeby wesela Cullenowie udostępnili swój ogród. Alice dzielnie mi pomagała. Musiałam przyznać, że ma dar do organizowania takich imprez. Gdyby nie ona byłoby dużo mniej widowiskowo.
Ostatnie poprawki i oto nadszedł ten moment. Szłam po czerwonym dywanie usianym płatkami białych róż. Spojrzenie wszystkich prześlizgiwały się po mnie, mknąc ku młodej kobiecie idącej za mną. Mnie zaś w ogóle to nie przeszkadzało. Stanęłam na wyznaczonym miejscu, nie rozglądając się na boki. W końcu nie wytrzymałam i zerknęłam na Edwarda. Patrzył na Martina, podtrzymując go lekko. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Tego jeszcze brakowało, żeby pan młody zemdlał na własnym ślubie. W tej samej chwili Edward spojrzał na mnie i również się uśmiechnął. Jednak po chwili jego wargi znów ścisnęły się w ponurym grymasie, a ja miałam ochotę zacząć płakać.
Wtedy właśnie panna młoda zawitała przy ołtarzu, a pastor zaczął:
- Moi drodzy, zebraliśmy się tu dziś…

Ślub przebiegł szybko i bez problemu. Dzieci rzucały kwiatkami, a młodej parze towarzyszyła przepiękna muzyka.
Przeszliśmy do ogrodu. Impreza się rozkręcała, tańczyłam z wieloma osobami. Śmiałam się, żartowałam, tłumiłam zmęczenie gdzieś w dalekich krańcach świadomości.
Zaczął się właśnie jeden z ostatnich tańców przed wyjazdem pary młodej w podróż poślubną, kiedy niespodziewanie podszedł do mnie Edward.
- Bello, czy mogę cię prosić?
O wszystko – chciałam szepnąć. Zamiast tego tylko podałam mu rękę.
Kołysaliśmy się miarowo. Wtem nagle przeszyła mnie seria dreszczy. Zaczęłam się trząść. Edward złapał mnie za ramiona i przytrzymał, przypatrując mi się badawczo. Nagle zobaczyłam twarz Renee wijącej się w agonii. Krzyknęłam przeraźliwie, niemal czując jej ból, który złączył się z moim lękiem, tworząc zabójczą mieszankę. Edward wciąż trzymał mnie za ramiona. Teraz ścisnął je z miażdżącą siłą, szepcząc zbielałymi wargami:
- Renee…
Porwał mnie na ręce i pobiegł w kierunku domu. Wszystko to trwało zaledwie kilka sekund.

Dopadłam mamy leżącej na podłodze, wstrząsanej jakimiś drgawkami. Carlisle coś przy niej robił. Spojrzał na mnie smutnymi oczami.
- Co jej jest? Mamo? Słyszysz mnie? Mamo! – starałam się opanować.
- Karetka już jedzie. Nie potrafię ci powiedzieć co się stało. To jakiś atak – tłumaczył mi ojciec Edwarda.
Chwyciłam ją za rękę, starając się uspokoić tym siebie i ją. Chciała coś powiedzieć, ale drgawki sprawiały, że tylko szczękała zębami.
Minuty ciągnęły się w nieskończoność. W końcu przyjechała karetka. Nareszcie! Zabrali ją na nosze, biegnąc do pojazdu. Edward znów wziął mnie na ręce. Ludzie krzyczeli, sanitariusze coś do mnie mówili, ale nic do mnie nie docierało. Nawet to, co powiedział Edward, pomagając mi wsiąść do karetki.
Popędziliśmy na sygnale. Drgawki ustawały, ale wciąż nie była w stanie nic powiedzieć. Wyjdzie z tego– uspokajałam samą siebie, szepcząc jednocześnie słowa otuchy wprost w ucho Renee.

W szpitalu nie pozwolili mi z nią przebywać. Od razu zabrali ją na badania, a jakiś czas później na blok operacyjny.
- To wylew – powiedział mi lekarz – Bardzo szybko zrobił się niebezpieczny skrzep. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy.
Kilka minut później do poczekalni wpadł Edward. Rzuciłam się w jego objęcia, nie próbując nawet powstrzymać łez. On zaś gładził mnie po plecach, nucąc cicho.

Operacja trwała 5 godzin. Potem przewieźli mamę na OIOM. Lekarz powiedział mi wprost:
- Zrobiliśmy, co się dało. Wylew był tak poważny, że cudem będzie, jeśli przeżyje kolejną dobę. Przykro mi.
Stałam jak zamrożona. Wylałam już zbyt wiele łez, teraz mi ich po prostu zabrakło. Wpatrywałam się w jeden punkt przez kolejne trzy godziny. Potem w końcu mogłam wejść do sali.
Trzymałam ją za rękę, kiedy otworzyła oczy.
- Bello – szepnęła cicho.
- Tak, mamusiu?
- To już… koniec – mówiła z wyraźnym trudem.
- Nie męcz się, proszę. To wcale nie jest koniec. Walcz! – nakazałam jej. Ona zaś ledwie dostrzegalnie pokręciła głową. Otworzyła usta i dopiero po chwili wydobyło się z nich jedno słowo:
- Ed…ward.
- Jestem – pojawił się obok mnie, niczym duch. Czuwał. Nie zwracałam na to jednak uwagi.
- Opiekuj… - przełknęła ślinę – Opiekuj się… Bellą.
- Oczywiście – skłonił głowę.
Zwróciła się do mnie, mówiąc coraz ciszej:
- Kocham cię, córeczko… Kocham… was…
- My ciebie też, mamusiu – szepnęłam przez łzy, ściskając jej rękę.
Zamknęła oczy. Po chwili cisze wypełnił przeciągły jęk maszyny– brak pulsu. W pomieszczeniu zaroiło się od lekarzy i pielęgniarek. Ale ja znałam prawdę– nic nie mogli zrobić…
Poczułam się pusta. Jakby ktoś wypompował ze mnie całe życie. Edward odciągnął mnie od łóżka mamy… Mojej mamusi…
- Nie! – zaczęłam się szarpać. Nie mogłam znieść myśli odłączenia się od niej. Nie mogłam jej zostawić! Wyrywałam się, ale chłopak trzymał mnie mocno.
- Nie… - moje krzyki stopniowo przechodziły w jęki, a jęki w szloch. Przestałam się też wyrywać, patrząc jak pielęgniarka zakrywa twarz mojej mamy. Poczułam ukłucie i słabość– ktoś coś mi wstrzyknął.
- Nie… - szepnęłam i zapadłam w ciemność, która była ukojeniem, moją ucieczką. Od bólu, cierpienia, od śmierci, mimo że jej właśnie najbardziej w tej chwili pragnęłam. Nie było też zarazem rzeczy, której mogłabym bardziej nienawidzić…

Moja mama…


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xxkasia29xx
Wilkołak



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok

PostWysłany: Pią 17:26, 22 Maj 2009 Powrót do góry

Rozdział jak zawsze świetny, choć tym razem strasznie smutny...
Szkoda mi Belli - nie dość, ze osoba którą pokochała zaczęła sie dziwnie zachowywać i ignorować ją , to jeszcze umiera jej matka. To naprawdę smutne.
Zupełnie nie rozumiem o co chodzi Edwardowi, dlaczego stał sie taki oschły i nieprzyjemny ?
Nie wiem też co myśleć o tej "wizji" Belli, kiedy podczas drgawek zobaczyła twarz Renee, od razu wiedziała, że z jej matka dzieje sie cos złego...
Mam nadzieję, że Edward będzie przy Belli w tak trudnym dla niej okresie, i zburzy mur, który wokół siebie stworzył...
Jak już pisałam rozdział był fajny, ale za smutny jak dla mnie...
Pozdrawiam i życzę weny
Kasia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lennie Cullen
Wilkołak



Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Aberdeen. Nasze europejskie Forks. :) / Kwatera Linkin Parku.

PostWysłany: Pią 18:28, 22 Maj 2009 Powrót do góry

Poryczałam sie Uwaga Przez ciebie Uwaga A moze mam taki dzien ? Rozdział naprawde swietny. Śledze twoje opowiadanie od początku i bardzo mi się spodobało. A Edward mnie wkurzył. Co focha strzelił na Belle ? Grizzli go ugryzło ? Nie wiem. Ale mam nadzieje że sie to szybko wyjasni. Mowiłam już, że rozdział świetny ?

Pisz dalej

Veny Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin