FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Venom Steps [NZ] 16+ Rozdział 20 24.07 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Poll :: Pisać dalej?

Tak, pisz, a co tam
93%
 93%  [ 169 ]
Łaaa, tylko nie to!!
2%
 2%  [ 4 ]
A rób co chcesz i tak nikt tego nie czyta
3%
 3%  [ 7 ]
Wszystkich Głosów : 180


Autor Wiadomość
caroline200
Człowiek



Dołączył: 02 Sty 2009
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Opole Lubelskie / Lublin / Razem z Cullenami.;p / "Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc..."

PostWysłany: Czw 22:22, 09 Kwi 2009 Powrót do góry

Yeah!
Przeczytałam. Hura! Wreszcie znalazłam czas!
teraz wynagrodzę ci, że wcześniej nie dostałaś ode mnie komentarzy. Ten będzie baaaaaardzo długi. Bój się.

No więc:
Yeah! jest już Edward! No nareszcie. I nawet zachowuje się tak meyerowsko - edwardowo. Miło.:*

Też chcę takiego Martina! To straszne mieć tanio do wszystkich sieci! To straszne nie mieć takiego Martina! Martina i Martini.:D Ehh... To nie fair. Łeee... Będę płakać dopóki Bella nie oda mi Martina! I będę piszczeć, i krzyczeć! W końcu się wyłamie i mi go odda.

W trzecim rozdziale wyszukałam się sporo odniesień do warsztatów tanecznych z 'Iwonką'. Jak miło.:D::D:D
( Ha! Widziałam cię wtedy, w sobotę! Ja byłam na drugiej grupie, bo na pierwszą już miejsc nie było, jak się zapisywałam... Ale i tak było fajnie.:D A tak w PS. to widać cię na zdj. w nowym 'opolaninie'.:D:D:D)

Dobra, koniec offtopowania!

Zgadzam się z naszą Nancy, że powinnaś tego ff zadedykować OSTS.:D

A, i jeszcze podoba mi się ten 'soczek'.
Ja tak często z moją panią Anią robię, bo jako, że mi pić nie dadzą, to ona mnie do 'Karczmy' zabiera na ' soczek'. Lubimy soczki.
Soczki rulezz!

Ahh... I coś jeszcze chciałam napisać... A właśnie: podejrzewam, że tym napastnikiem jest Charlie, ale to jest raczej mało prawdopodobne. Mam jeszcze jedną teorię, ale muszę najpierw znać odpowieć an jedno pytanie. Czy ten 'napastnik' oprócz prologu pojawił się, jak dotychczas, w opowiadaniu?

Czekam, całuję i Vena życzę,
Caro.:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Nie 9:38, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Jestem na zdjęciu? Bleeeeeeeeeeeeeeeee...... Ukradnę wszystkie 'opolaniny' :P ja Cię nie widziałam, czemu nie podeszłaś?? Wredna.

Owszem, napastnik się pojawił. Dawaj teorię ;P
Dzięki za komentarze.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
caroline200
Człowiek



Dołączył: 02 Sty 2009
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Opole Lubelskie / Lublin / Razem z Cullenami.;p / "Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc..."

PostWysłany: Nie 11:22, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Ha! Ja mam w domu z dziesięć tych badziestw ('opolaninów') i nie dopuszczę do włamania! Poproszę mojego Edwarda żeby pilnował drzwi.:D
A nie podeszłam, bo najpierw z G. i J. udawałyśmy, że nas w ogóle nie ma, a potem już nie mogłam cię znaleźć.:(.

Dobra, już nie offtopuję.

Co do tego napastnika podejrzewam, że jest to...
(chwila ciszy, potem zaczynają grać złowieszcze bębenki)
...że jest to Martin.
Wiem , żę to mało prawdopodobne, ale zawsze warto było spróbować.:D

Czekam,
Caro.:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Nie 11:30, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Skarbie, oczywista oczywistość, że jest to bardziej niż nieprawdopodobne :P W końcu ofiarą napastnika jest brat Belli. A jako że jest jedynaczką, a jej niemal bratem jest Marty........ Chyba nie muszę mówić, że nie ma rozdwojenia jaźni ani tym bardziej ciała i jaźni :P więc Martin co nieco odpada Wink
Ale dzięki za pomysł Wink

/Początek offtopa/
Podrzuć mi jednego opolanina. Chociaż dla mnie lepiej nie... Bo się przestraszę.... Grrr...
/Koniec offtopa/

No, i buźka poza tym Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
caroline200
Człowiek



Dołączył: 02 Sty 2009
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Opole Lubelskie / Lublin / Razem z Cullenami.;p / "Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc..."

PostWysłany: Nie 12:56, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

/początek offtopa/
tylko teraz pytanie, gdzie ci mam podrzucić?
/koniec offtopa/

Teraz następna teoria: (uprzedzam, że jest jeszcze bardziej, o odrobinę, nieprawdopodobna.)
Stawiam, że tajemniczym napastnikiem może być po prostu Edward.

Czekam,
Caro.;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mystery
Wilkołak



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: bydgoszcz

PostWysłany: Nie 20:11, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Caroline, to nie Edward ;p To by było zbyt oczywiste ;p Założę się o dychę, że to nie on.

To, że nie komentuję nie znaczy, że nie czytam. (Nie mam czasu - egzaminy, te sprawy). Madi, odstresowujesz mnie. To bardzo rzadkie zjawisko. Odstresowywacz to znaczy, że jestem tak pochłonięta, że nie myślę o stresie.
Rozwaliłaś mnie wprowadzeniem Edwarda. Po prostu cztery stęknięcia i pogrzeb. Na plus oczywiście. Nie myślałam, że tak go wpleciesz w akcję. Ale tym samym naprowadziłaś mnie na kolejną genialną, podkreślam - GENIALNĄ teorię (taa), którą zachowam w tajemnicy przed światem ;p

No i to by było na tyle, co mam ci do powiedzenia, Madi aka Tajemniczość.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
caroline200
Człowiek



Dołączył: 02 Sty 2009
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Opole Lubelskie / Lublin / Razem z Cullenami.;p / "Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc..."

PostWysłany: Nie 21:06, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Wiem, że wizja Edwarda jako 'napastnika' jest bardzo nieprawdopodobna , jednak zawsze warto było spytać. No i zobaczymy, co Madi nam na to odpowie.:D

Ale daję jeszcze propozycje moich napastników:
- Charlie,
- Edward (eh.),
- Lizzy,
- Dave,
- i za to mnie zabijecie, i wiem, że po Martinie jest to najmniej prawdopodobna opcja - Nancy.
Ahh... nie zabijajcie!

Ale Edward wydaje mi się być podejrzany... ( ahh..., te moje zapędy detektywistyczne...).

Caro.:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Nie 21:29, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Jeśli chodzi o napastników to stawiam na Martina i Charliego.
Wątpię, czy Edward jest napastnikiem, ponieważ jest wampirem (złote tęczówki mówią same za siebie) a poza tym, po co mu nóż, skoro jego zęby są ostrzejsze?
Charlie wydaje mi się najbardziej prawdopodobnym napastnikiem.

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Pon 19:39, 13 Kwi 2009 Powrót do góry

Madi napisał:
Skarbie, oczywista oczywistość, że jest to bardziej niż nieprawdopodobne :P W końcu ofiarą napastnika jest brat Belli. A jako że jest jedynaczką, a jej niemal bratem jest Marty........ Chyba nie muszę mówić, że nie ma rozdwojenia jaźni ani tym bardziej ciała i jaźni :P więc Martin co nieco odpada Wink


Nie jest to więc Martin, a tym bardziej Edward. No błaaaaaaagam Was, dziewczyny :P jak można te moje dwa małe <wysokie_> ideały tak bzydko podejrzewać. Wink

Nic więcej, przynajmniej na razie nie powiem :P wściekam się, bo nie mam kiedy wysłać Kame 6 rozdziału :( ale zrobię to jak najszybciej. Przepraszam. Będzie... spokojnie na razie Wink ale powoli akcja zacznie się rozkręcać.

/Początek offtopa/
Caroline, może przez trenera? Kwadratowy
/Koniec offtopa/

I poza tym, buźka wszystkim Wink

Mystery, jestem dumna z tego co napisałaś, wiesz? Normalnie.... łzy mi się zakręciły. Nie no, aż tak to nie, ale jestem dumna. Jak cholera. Z tym wprowadzeniem Edwarda- wiesz, jestem nieco inna to i piszę inaczej, cnie? :P

Jeszcze raz dzięki wszystkim

A, Caroline, to nie Nancy. Żywa mnie zabije, ale to powiem- nie odegra jakiejś ważnej roli. Przynajmniej chwilowo nie mam takiego planu. Ale w każdej chwili może mi się odmienić :P tak samo Lizzy i Dave.

Ewelina- masz fajny tok myślenia. Logiczny. Nie jak Caroline :P <joke> Masz rację, Edward nim być nie może.

Przeczytajcie jeszcze raz prolog. Sporo Wam się rozjaśni- dziwne, złote oczy, brat z nożem przy szyi... I więcej nie powiem.

Pozdrawiam
Madi


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
maddi
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 20:12, 13 Kwi 2009 Powrót do góry

BArdzo mi się podoba twoje opowiadanie. Ma w sobie doze tajemniczości. <- :PPP
Cool
A i moim zdaniem napastnikiem jest Charlie, a ,,ofiary" to Edy i Martin!

No i oczywiście pisz dalej bo ja spać nie mogę!!!!! Embarassed


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez maddi dnia Pon 20:13, 13 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
caroline200
Człowiek



Dołączył: 02 Sty 2009
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Opole Lubelskie / Lublin / Razem z Cullenami.;p / "Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc..."

PostWysłany: Wto 9:13, 14 Kwi 2009 Powrót do góry

/początek offopa/
czyli mam Maćkowi dać i mu powiedzieć, że ma Ci przekazać? :D
/koniec offtopa/

Po przeczytaniu po raz setny prologu dochodzę do wniosku, że napastnikiem nie może być nikt inny, jak Charlie.

A więc czekam aż nam to wyjaśnisz.
I na rozdział szósty też oczywiście czekam.:D

Caro.:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Wto 18:17, 14 Kwi 2009 Powrót do góry

Rozdział 6

Miałam kłopoty ze wstaniem. Kilka dni luzu i człowiek od razu się przestawia. I jeszcze szkoła, na samą myśl jęknęłam cicho. Postanowiłam wyjść nieco wcześniej, żeby uniknąć ewentualnego spóźnienia, na które nie miałam ochoty.

Dzień mijał dosyć szybko, przynajmniej do biologii. Zamyślona, nie zwróciłam wcześniej uwagi na dziwne podekscytowane szepty ludzi dookoła mnie. Nie poszłam też do stołówki, chciałam odpocząć od nieustannego jazgotu Jessici i nadskakiwań Mike’a. Zaszyłam się więc w bibliotece, gdzie nie musiałam, ba! nie powinnam z nikim rozmawiać. Tak się zaczytałam, że nieomal spóźniłam się na lekcję. Wpadłam do klasy biologicznej jako jedna z ostatnich i stanęłam jak wryta. Oto przy mojej ławce siedział nie kto inny jak Edward Cullen. I patrzył prosto na mnie. Ze strachem. Poczułam znajomy dreszcz świadczący o tym, że nie powinnam czuć się pewnie. Ale już po chwili został uciszony przez inne uczucie- spokój. Spokój i poczucie bezpieczeństwa. Nabrałam powietrza do płuc i powoli je wypuściłam. Potem ruszyłam w stronę mojej… jego… naszej ławki. Usiadłam niepewnie na samym brzegu krzesła, jakby gotując się do ucieczki. Widząc to, jakby nieco się rozluźnił. Powiedział:
- No, no. Znów się spotykamy. Wypadałoby się w końcu przedstawić. Witaj, jestem Edward Cullen - uśmiechnął się lekko.
- Wiem – powiedziałam. Uniósł brew – To znaczy, Martin mi powiedział.
- Pytałaś o mnie? – jego uśmiech stał się kpiący. Nawet wtedy wyglądał jak młody bóg. Miałam ochotę westchnąć.
- Tak… To znaczy nie! Nie, no coś ty! Po prostu… Martin mi powiedział, że wygraliśmy i powiedział, jak się nazywasz – coraz bardziej się denerwowałam. Zauważył to.
- Hej, spokojnie. Ja się przyznaję – zawiesił głos.
- Do czego? – uniosłam brew.
- Do tego, że o ciebie pytałem.
- Pytałeś? O mnie? – zdumiewał mnie.
- No jasne. Piękna dziewczyna – zaczerwieniłam się – w dodatku tancerka. I jeszcze wygrywam z nią konkurs, w którym w ogóle nie powinienem brać udziału. A właśnie- podobały ci się kwiaty?
- Oczywiście. Dziękuję ci, były piękne. Pomyślałam właśnie, że ty ode mnie nic nie dostałeś. Kupić ci kwiaty? – roześmieliśmy się. Miał taki przyjemny śmiech.* Nim zdążył odpowiedzieć do klasy wszedł pan Banner i musieliśmy przerwać. W pewnej chwili przypadkiem dotknęłam jego dłoni. Zabrał ją szybko. Zerknęłam na niego, chcąc go przeprosić, ale wyraz twarzy chłopaka mnie zmroził. Znów miał zaciśnięte szczęki i patrzył na mnie dzikim wzrokiem. W tej chwili zadzwonił dzwonek. Zerwał się z miejsca i był już na zewnątrz nim zdążyłam chociażby mrugnąć. Zadziwiał mnie na każdym kroku i czułam, że nie powinnam chcieć robić kolejnego. Nie w jego stronę.
Ale chciałam.
Zniechęcona, powlokłam się na w-f z jeszcze mniejszym entuzjazmem niż zwykle.

Po szkole poszłam na zajęcia. Postanowiłam zachowywać się normalnie - byłam pierwsza z grupy. Podeszłam do Marty’ego i się z nim przywitałam, dając mu buziaka. Uśmiechnął się i poklepał miejsce obok siebie.
- Mam dla ciebie dobrą wiadomość.
- Zrezygnowałeś z pizzy z pepperoni? Jest okropna – skrzywiłam się – Po tej wczorajszej bolał mnie brzuch.
- Nieprawda! Pepperoni jest pyszne. Nie wiedziałem, że go nie lubisz. A bolało z przejedzenia, moja panno, z przejedzenia.
Pokazałam mu język. Roześmiał się i rzucił:
- Mniejsza. Nie o to mi chodziło. Uwaga, uwaga, werble i te sprawy. Znalazłem ci partnera.
- Co? Znowu? – jęknęłam – Wiesz, że niezmiennie i niezmiernie się z tego cieszę. Ale ile tym razem wytrzyma? Tydzień? Dwa? Miesiąc to byłby rekord. Nie jestem łatwą partnerką.
- Myślę, że tym razem będzie inaczej. Ten chłopak uczy się równie szybko jak ty. Jest u mnie od tygodnia i już zrobił wielkie postępy.
- Cóż… Możemy spróbować.
- To super. Już tu jest – zrobiłam pełną niedowierzania minę, chociaż wiedziałam, że tak się to skończy – Pójdę po niego – wybiegł rozpromieniony.
Po chwili wrócił, mówiąc:
- A teraz, droga Isabello, przedstawiam ci twojego partnera.
Otworzył drzwi, przez które wszedł… Oczywiście, że to był szanowny pan Cullen. Ten facet mnie chyba prześladuje. Gapiłam się na niego jak… jak na prześladowcę właśnie. Ten w odpowiedzi uśmiechnął się, mówiąc:
- Ty mnie chyba prześladujesz, kobieto – nie wydawał się jednak zaskoczony faktem, że to ja.
- To chyba ty mnie, Edwardzie.
Zdezorientowany Marty wodził wzrokiem ode mnie do niego. Zapytał w końcu:
- To wy się znacie? – Edward spojrzał na niego z politowaniem – To znaczy… wiem, że się znacie. Miałem na myśli… Sam nie wiem, co – wzruszył ramionami.
- Jak się dziś okazało, chodzimy razem na biologię.
- Ooo… - oto cała wypowiedź Marty’ego.
- Nie ma co, elokwentne – wstałam, żeby do nich podejść – To jak Edwardzie, kiedy wybiegniesz z sali z przerażonym wyrazem twarzy? – rzuciłam z przekąsem. Nie mogłam się powstrzymać.
Spojrzał na mnie zdziwiony i trochę zły.
- Nie mam zamiaru nigdzie uciekać, Bello. Już nie. Chyba, że mnie o to poprosisz – uśmiechnął się krzywo, a mnie na moment zabrakło tchu. „Idiotka z ciebie, Isabello Swan. Lepiej się uspokój.” - powiedziałam do siebie w myślach. Jakby miało mi to w czymś pomóc. Starałam się jednak trzymać dzielnie.
- I co wtedy? – zapytałam zaczepnie.
Nagle się skrzywił.
- Wtedy odwrócę się i odejdę. Ale przedtem…
Przerwał mu Martin:
- Ekscytujące, że jednak się znacie, ale może zaczniemy? Ludzie się schodzą. Pogadacie sobie później.
- Jak sobie życzysz – mruknął Edward. Mój… partner. Był tak niesamowity, że aż denerwujący. Tak nieludzko perfekcyjny i tańczyło się z nim świetnie. Rozumieliśmy się bez słów, przynajmniej kiedy nie byliśmy zmuszeni do ich używania. Lubiłam się z nim droczyć. Dobrze się bawiłam, on chyba zresztą też. Miał też świetną kondycję- trenowaliśmy przez półtorej godziny niemal bez przerwy, a jemu nawet nie zmierzwił się ten jego kasztanowy bujny włos.

Nie zdziwiła mnie reakcja dziewczyn na nowego członka grupy. Były takie… rozanielone. Po treningu Marion zaciągnęła mnie na stronę:
- O, dziewczyno… - zawiesiła głos- Gdzie ty go znalazłaś. Jest idealny. Dosłownie. Super przystojniak i to super utalentowany. Jest po prostu…
- Super – dokończyłam za nią, śmiejąc się.
Pośmiała się chwilę, a potem westchnęła:
- Zazdroszczę ci, wiesz?
Uśmiechnęłam się tylko. Nigdy nie przyznałabym się do tego, ale myślałam podobnie jak ona. Był perfekcyjny pod każdym względem. I pachniał tak kusząco. Szłam właśnie do domu. Zero świadków, więc żeby przerwać te bezsensowne rozmyślania uderzyłam się lekko w twarz. Nic mi to nie dało, za to przez chwilę policzek pulsował mi bólem. Edward chciał mnie podrzucić samochodem, ale wolałam się przejść, przewietrzyć, pomyśleć. Jak to się stało, że nie spotkałam nikogo fajnego, a jak to się stało to pojawiał się wszędzie- w szkole, w tańcu, nawet w snach? Westchnęłam. Co mi z tego, skoro i tak nie mogłam liczyć na coś innego jak tylko partnerstwo? „Stop!”- pomyślałam - „Przecież ja NIE CHCĘ niczego innego. Znam chłopaka kilka dni, dwa razy z nim rozmawiałam i co? I nic. I tak musi zostać.”
Doszłam w międzyczasie do domu. „I tak ma być” – pomyślałam raz jeszcze, wchodząc do środka. Od razu rzuciłam się w wir jakiejkolwiek pracy, żeby nie myśleć- umyłam okna, napisałam wypracowanie, które miałam oddać za dwa tygodnie. Miałam ochotę gdzieś wyjść, ale zdusiłam ten pomysł w zarodku. Postanowiłam więc napisać maila do Nancy. Usiadłam do komputera i… moje dłonie zawisły nad klawiaturą. Nie wiedziałam, co mogę napisać. Po dziesięciu minutach wykrzesałam z siebie zaledwie kilka słów:

Hej, Nancy!
Co tam u Was słychać? U mnie po staremu. Dosłownie -nic się nie zmienia. No, może oprócz tego, że Marty znalazł mi partnera. Znowu. Ale ten chyba wytrzyma dłużej. Jest dobry. Jest naprawdę dobry. Ma na imię Edward.


I tutaj moja wena się kończyła. Miałam ochotę pisać tylko o nim. Opisać jej jego krzywy uśmiech, jego dziwne, złote oczy, jego emanującą siłą sylwetkę… Przygryzłam język, mimo że nic nie mówiłam. Przynajmniej tym razem ból pomógł mi wrócić „do siebie”. Jeszcze tego brakowało, żebym zadurzyła się we własnym partnerze. Potrząsnęłam głową i zamknęłam plik. Postanowiłam pójść pobiegać. Naprzeciwko mojego domu był las. Przebrałam się szybko w stary dres i równie wiekowe adidasy i ruszyłam.

Biegłam utartą ścieżką, chcąc mieć pewność, że nie zabłądzę. Wciąż miałam dziwne uczucie, że ktoś mnie obserwuje. Kilka razy miałam nawet wrażenie, że słyszę szelest kroków, ale to było tylko złudzenie. Wreszcie dałam sobie spokój i wróciłam do mieszkania.
I tu znów czekało mnie zaskoczenie, bowiem pod drzwiami leżał wielki bukiet miodowych róż. Wzięłam je delikatnie do ręki, przeczuwając, kto jest nadawcą. Wtuliłam twarz w miękkie płatki. Pachniały oszałamiająco. Po chwili zdałam sobie sprawę, że ta woń przypomina zapach Edwarda. Zapach, kolor płatków… Te kwiaty miały w sobie więcej z Edwarda niż można się było spodziewać. Nagle zauważyłam liścik delikatnie włożony między kielichy.

Dziękuję za zajęcia. To zaszczyt być Twoim partnerem. Mam nadzieję, że lubisz róże, Bello.”

Mimowolnie się uśmiechnęłam i ponownie wtuliłam twarz w płatki. Znów czułam się, jakby ktoś mnie obserwował. Pokręciłam głową i weszłam do domu. Wstawiłam kwiaty do wazony i postawiłam w salonie. Potem zadzwoniłam do Renee, przeczytałam książkę. Co chwilę mimowolnie zerkałam na bukiet, był piękny. Po jakimś czasie westchnęłam i zamknęłam książkę. Poszłam na górę rozmyślając nad przydatnością telewizora. Położyłam się spać, mając szczerą nadzieję, że nic mi się nie przyśni. Co za dużo Cullena, to niezdrowo.

Rzecz jasna, Opatrzność miała inne plany.

Edward szedł obok mnie, trzymając moją dłoń. Patrzył przed siebie z zaciśniętymi szczękami. Nic nie mówił. Widać było, że coraz bardziej się denerwuje. A potem ich zobaczyłam. Stali obok wielkiego domu. Wysocy, piękni, bladzi. Chłopak idący obok mnie nagle się zatrzymał i niespokojnie rozejrzał dookoła. Zobaczył drzewo i, szybciej niż jakikolwiek inny człowiek, zaciągnął mnie do niego i przyparł do twardej kory. Sam stanął przede mną. Wydał z siebie warkot i dziwnie się schylił. A mnie to nawet nie zdziwiło. Dwóch stojących naprzeciwko ruszyło w naszą stronę. Zaraz. Oni się UNOSILI nad ziemią. Coraz bardziej przerażona nie wytrzymałam i roześmiałam się nerwowo. Lecz nagle ugrzązł mi on w gardle. Zobaczyłam, że coraz więcej obcych się zbliża. Edward coś szeptał, ale zbyt szybko i cicho, żebym mogła zrozumieć. Wtem obok nas pojawiło się kilkoro ludzi. Stanęli dokoła mnie w identycznej pozie jak Edward. Było ich sześcioro -jeden wielki, drugi białowłosy, trzeci miał zbolały acz zacięty wyraz twarzy, kiedy na mnie spoglądał. Były też trzy kobiety- jedna malutka, niższa ode mnie, druga o matczynym, zniekształconym przez wściekłość wyglądzie i trzecia- tak piękna, że aż bolało. Stali wokół mnie, coraz bardziej zmniejszała się odległość między nami a obcymi, cały czas czułam znajomy dreszcz. Tak, jakbym odczuwała niebezpieczeństwo grożące każdemu z nich. Czyste wariactwo.

I wtedy się obudziłam. Miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Znowu. Wrażenie to zniknęło nim otworzyłam oczy. Ten sen… Inne… Może powinnam o tym z kimś porozmawiać? Ale z kim? „Nonsens” – skarciłam sama siebie – „Co ci może grozić?”

No właśnie, co?

Rano zdążyłam dojść do szkoły, kiedy z daleka usłyszałam wołanie Jessici:
- Bello! Bello, zaczekaj! – dobiegła do mnie, zdyszana – Och, Bello, słyszałam, że chodzisz na biologię z TYM nowym chłopakiem. Jejku, ale on jest słodki, przystojny, a te mięśnie… - westchnęła z rozmarzeniem.
- Tylko się nie rozpłyń zbyt mocno, moja droga, bo nie wiem, kto cię zetrze z parkingu – nie mogłam powstrzymać sarkazmu.
- A tobie się nie podoba? – zapytała, marszcząc nos.
- Chłopak jak każdy inny – powiedziałam (nieszczerze), wzruszając ramionami. Spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Znów wzruszyłam ramionami i ruszyłam ponownie w kierunku szkoły. Nie pomyślałam, że przechodzenie przez sam środek parkingu w porze największego ruchu nie jest zbyt dobrym pomysłem. Nagle drogę zajechało mi srebrne volvo. Odskoczyłam jak oparzona, a sekundę potem stanęłam jak wryta. Z samochodu wysiadła oszałamiająca blondynka, a chwilę po niej niska dziewczyna o twarzy chochlika, wielki facet i kolejny, z cierpiącym wyrazem twarzy. I rzecz jasna Edward. Wpatrywałam się w nich z przerażeniem lub obłędem w oczach, sama nie wiem. Edward spojrzał na mnie i uśmiech zamarł mu na ustach. Po chwili stał już przy mnie i szeptał gorączkowo:
- Bello, co się stało? – mrugnęłam, nadal się w nich wpatrując. Spojrzeli na mnie, na Edwarda i bez słowa ruszyli w kierunku szkoły. Tylko ta niska lekko się do mnie uśmiechnęła. Tymczasem Edward chwycił mnie za rękę, podprowadził do swojego auta, otworzył drzwi i pomógł mi wsiąść. Już po chwili siedział obok. Czułam na sobie jego wzrok. Powoli odwróciłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Był przestraszony. Zapytałam:
- To… to twoje rodzeństwo?
- Tak – mruknął zniecierpliwiony – Powiedz mi, co się stało?
- Oni… oni mi się śnili – wyjąkałam.
- Opowiedz mi o tym, proszę.
Nie potrafiłam mu odmówić. Zaczęłam więc:
- Śniło mi się, że szłam obok ciebie – zawstydziłam się mówiąc, że mi się śnił. Kontynuowałam jednak – Nagle zaczęli nas atakować jacyś.. ludzie. I wy wszyscy stanęliście dokoła mnie, chroniąc z każdej strony. Było jeszcze dwoje.
- Carlisle i Esme – wtrącił szeptem, patrząc na coś za oknem.
- Tak naprawdę to było tyle. Po prostu się… zdziwiłam. Wybacz mi moją reakcję. Pewnie uważają mnie teraz za jakąś upośledzoną.
Roześmiał się.
- Bello, przestań. Na pewno uznali cię za miłą, nieco… zdezorientowaną osóbkę.
Prowadziliśmy równie miła jak ja i luźną pogawędkę, dopóki nie zadzwonił dzwonek. Wsiedliśmy z auta i spokojnym krokiem szliśmy w kierunku klas. Odprowadził mnie do mojej, uśmiechnął się, odwrócił i szybko zniknął w tłumie. Czułam, że głupio się uśmiecham wpatrując się w miejsce, gdzie zniknął. Powoli wróciłam do rzeczywistości i wpadłam do klasy tuż przed nauczycielem.

Nie zwróciłam uwagi na to, kto się do mnie dosiadł do chwile, aż ten ktoś niecierpliwie poklepał mnie po ramieniu. Odwróciłam leniwie głowę i ledwo powstrzymałam jęk. Jessica. Musiała widzieć jak rozmawiam z Edwardem, bo patrzyła na mnie wyczekująco ja zaś milczałam jak zaklęta. Wreszcie nie wytrzymała:
- No i…?
- No i co? – bawiłam się z nią w kotka i myszkę.
- Mówiłaś, że nie interesują cię chłopaki.
- Bo tak jest – Boże, niech się odczepi. Już miałam dosyć tej rozmowy, a to dopiero początek…
- Ale z nim rozmawiałaś. Z Edwardem Cullenem – westchnęła rozmarzona.
A ja, nie wiedzieć czemu poczułam się dotknięta tym, że fantazjuje o moim Edwardzie. To jest o moim partnerze.
- Owszem.
- No odpowiedz jak człowiek! – uniosła lekko głos. Zaraz ją uciszyłam. Jeszcze mi brakowało nauczyciela na karku.
– Spotykasz się z nim? – dodała ciszej.
- Nie.
- Bello! – warknęła ostrzegawczo.
- Och, przestań już. Nie spotykam się z nim. Przynajmniej nie w tym sensie. Na Boga, on jest w tej szkole od tygodnia!
- To co? – rzuciła zaczepnie – Co masz na myśli mówiąc „nie w tym sensie”?
Nie wiedzieć czemu nie miałam ochoty jej mówić, że Edward jest moim partnerem. Pierwszy raz w życiu ucieszyłam się, że nauczyciel wziął mnie do odpowiedzi. Byłam uratowana.

Ale kto uratuje mnie przed samą sobą i moim zwariowanym życiem? Nie byłam przygotowana na to, co miało nadejść.

_______________________________________

*Trochę bellowatych ochów i achów czasem się przyda


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Madi dnia Wto 18:24, 14 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
caroline200
Człowiek



Dołączył: 02 Sty 2009
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Opole Lubelskie / Lublin / Razem z Cullenami.;p / "Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc..."

PostWysłany: Wto 18:54, 14 Kwi 2009 Powrót do góry

Bellowskie 'ochy' i 'achy' zawsze się przydają.

Edward, Edward, Edward...
Ahh! Ten twój wydaje się być jeszcze bardziej idealny od tego meyerowskiego! Łaaa! Ja też chcę!
Dlaczego Bella zawsze ma Edwarda?! To nie fair!

Co do samego rozdziału: strasznie podobał mi się ten wątek z snem o Cullenach. To było takie coś innego. Jeszcze się z czymś takim nigdy nie spotkałam.
Ha! I jeszcze oczywiście musiał wystąpić synonim do imienia Alice - 'chochlik'. Jeszcze tylko zabrakło przymiotnika ' narwany'.:p

I nadal nie wyjaśniłaś nam, czy to Charlie jest tym tajemniczym 'napastnikiem'! My czekamy...!

A no i oczywiście musiała wystąpić wścibska Jesssica. To już klasyka Twilight'u.:D

Tak więc czekam na siódmy rozdział,
Wena,
Caroline.;***


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kame
Wilkołak



Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 144
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kluczbork

PostWysłany: Wto 18:56, 14 Kwi 2009 Powrót do góry

jak już mówiłam - mhroczne i złe xD Napastnikiem jest Charlie - bezkonkurencyjnie (a tak go lubiłam, ojoj) Miodowe oczyyy! OŁ YEAA ;P (zupełnie jak moje xD), nie możemy się doczekać odkrycia ich tajemnicy, czyż nie? ]:-] Oczywiście Twisted Evil Muszę niezmiernie Ci podziękować, że WKOŃCU zapukałaś do drzwi swojej bety (chlip, chlip), bo musiałabym tym razem Cię opieprzyć, gdybyś tego nie zrobiłą. Nooo... to ja Ci Venioszki życzę, a sama zabieram się wkońcu za Lunar Eclipse xD

Offtop - ucz się do testów xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mystery
Wilkołak



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: bydgoszcz

PostWysłany: Wto 18:57, 14 Kwi 2009 Powrót do góry

No, widzę, że trzymasz się kanonu. To idzie na plus, bo w tym wysypie AH/AU/OOC ciężko znaleźć coś twilightowego z domieszką czegoś oryginalnego i nowego.
Ale muszę trochę się rozmaślić. Jeej. Też bym chciała dostawać takie miodowe różyczki. A Bellowate ochy i achy mają swój urok, ale nie można ich po prostu nadużywać ;p I wzbogacić Belli słownictwo o coś więcej, niż tylko "marmurowe wargi" czy "Adonisowe ciało". Tej, wkurzył mnie tylko Martin, który przerwał tak interesującą wymianę zdań ;D
I poważnie, pojęcia nie mam, jak dalej pokierujesz akcją. W większości ff autor pokazuje nam taki "zarys", a u ciebie wszystko od początku do końca jest jedną wielką tajemnicą.
No cóż, pozostaje mi tylko życzyć wena i podziękować Kame za ekspresową betę ;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Pon 20:00, 20 Kwi 2009 Powrót do góry

Yeeeeeeee

Kame, Kame, Kame, Kame Wink dzienkujem

Rozdział 7

Mijały dni, z których zrobiły się tygodnie, a z tygodni miesiące. Zaprzyjaźniłam się z Edwardem, coraz lepiej rozumieliśmy się zarówno w życiu jak i na parkiecie. Poznałam też jego rodzeństwo, wszyscy mnie zaakceptowali. Niektórzy z chłodną obojętnością, a niektórzy z dużym entuzjazmem, tak jak Alice. Alice... Na samą myśl o niej uśmiechałam się mimowolnie. Ta mała trzpiotka skakała koło mnie, jak bardzo ruchliwy piesek. Z nią też się zaprzyjaźniłam. Bawiło mnie jej roztrzepanie- przypominała mi trochę Renee.

Tego ranka obudziłam się z przeświadczeniem, że coś powinno się zmienić. Po chwili uświadomiłam sobie, że mam urodziny. Kończyłam 18 lat! Ale nie zwracałam na to uwagi.

Była sobota, więc postanowiłam powylegiwać się trochę w łóżku- było zbyt wcześnie, by wstać. Zamknęłam oczy i próbowałam się zrelaksować, kiedy rozdzwonił się telefon. Odebrałam, walcząc z ziewnięciem.
- Halo?
- Cześć, Bells. Co tam słychać?
- Ach, to ty, Martin. A leci, dopiero się obudziłam.
- O proszę, jaki śpioch. Przyjdziesz na zajęcia?
- Jasne. Kiedy?
- Koło 20, bo Edward wcześniej nie może.
- OK, będę.
- A, Bello, byłbym zapomniał- wszystkiego najlepszego, malutka. 100 lat.
- Czego ty mi życzysz? Tyle czasu mam ludzi męczyć? - Roześmiał się.
- Może masz rację. Więc zamiast wieku życzę ci tylu lat, ile będziesz chciała.
- Dzięki. Trzymaj się - rozłączyłam się. Nie lubiłam, kiedy składano mi życzenia. Nie cieszyło mnie to, że jestem coraz starsza. Ale była też druga strona medalu- byłam już dorosła. Mogłam mieszkać sama, pracować, nikt nade mną nie wisiał. Dla czegoś takiego warto było nawet znieść życzenia.

Postanowiłam pójść na spacer. Był środek czerwca- ciepło, przyjemnie. Nawet w Forks.
Weszłam do lasu. Szłam ścieżką prowadzącą mnie coraz głębiej. Coś mi mówiło, że lepiej tego nie robić. Doszłam do skrzyżowania kilku ścieżek, wybrałam jedną na chybił trafił. Kiedy miałam już dosyć i postanowiłam zawrócić wiedziałam już, że nie będzie to takie proste. Owszem, doszłam do skrzyżowania, ale nie potrafiłam zgadnąć, która dróżka prowadzi do mojego domu. Nie zauważyłam wcześniej, że jest ich aż tyle. Stałam tak, coraz bardziej przerażona, zastanawiając się, którędy pójść. Nagle usłyszałam za sobą znajomy głos:
- Hmmm... Zgubiłaś się, Bello?
- Edward! - nie wiedząc co robię, rzuciłam mu się w ramiona. Był zaskoczony moją reakcją- lekko zesztywniał, ale wytrwale głaskał mnie po plecach, czekając, aż się uspokoję. Było mi tak dobrze w jego ramionach. On też coraz bardziej się rozluźniał. W końcu przygarnął mnie do siebie najmocniej, jak potrafił i zanurzył twarz w moich włosach. Staliśmy tak bardzo długo- tyle wiem. To mogły być minuty albo godziny. Moje serce niecierpliwie drżało z pragnienia bliskości, zacisnęłam szczęki, żeby przezwyciężyć pokusę i odsunęłam się lekko. Nie protestował. W pewnej chwili zrobiło mi się głupio. Nie miałam ochoty tego robić, ale zajrzałam mu w oczy. Otworzyłam usta z których dopiero po dłuższej chwili wydobył się jakikolwiek dźwięk.
- Przepraszam - szepnęłam, spuszczając wzrok. Ciągnęłam, wciąż wpatrując się w poszycie - Nie mam pojęcia, co mi się stało. To wszystko... panika, że się zgubiłam... Wybacz mi, proszę.
Z niewiadomego mi powodu odpowiedział rozluźnionym głosem:
- Już dobrze, Bello. Nic się nie stało - odważyłam się na niego spojrzeć. On się... uśmiechał. Zamurowało mnie. Nie miał mi za złe, że się na nim wieszam, mimo że sam dotyka mnie tylko wtedy, kiedy musi... Na jego widok niezmiennie miękły mi kolana. Czułam się jak jakaś zadurzona 18-latka. Pomijając fakt, że faktycznie byłam zadurzoną 18-latką.

- Bello, jesteś tam? - pomachał mi dłonią przed oczami. Zamrugałam gwałtownie.
- Och, przepraszam. Zamyśliłam się.
Jęknął.
- Dziewczyno, czy ty musisz mnie cały czas przepraszać? Nie mam ci za złe, że myślisz, naprawdę. To dobrze o tobie świadczy. Co nie zmienia faktu, że chciałbym wiedzieć, co zaprząta twoją... główkę.
- Nie chciałbyś.
- Chciałbym.
- Nie chciałbyś.
- Chciałbym.

Pięć minut później
- Chciałbym.
- Skończmy to. I tak już nie pamiętam, o co chodziło.
Zrobił smutną minę.
- Szkoda.
Byłam trochę zmęczona tą rozmową.
- Zaprowadzisz mnie do domu?
- OK. Chodźmy.

Idąc prowadziliśmy tzw. przyjemną konwersację. Znaliśmy się już prawie pół roku. On wiedział o mnie dużo, a ja o nim... prawie nic. Czułam, że coś ukrywa, ale nie chciałam go zmuszać do niczego. "Jak będzie chciał, to sam ci powie" - mówiłam sobie. Dochodziłam do wniosku, że chociaż raz mam rację.

Odprowadził mnie do skraju lasu, pożegnał się szybko i zniknął, nim zdążyłam odpowiedzieć. Weszłam na werandę, a tam czekał na mnie wielki bukiet przepięknych miodowych róż. Uśmiechnęłam się i porwałam je z podłogi. Wtuliłam twarz w miękkie płatki, szepcząc: "dziękuję". Znalazłam liścik. Był krótki.

Isabello,

Jesteś już dorosła. Gratuluję Ci tego i mam nadzieję, że nie zmarnujesz szans, jakie da Ci los.
Edward


No, no. Czasem mnie przerażał swoimi słowami. Ale to było takie... miłe. Świadomość tego, że ktoś naprawdę dobrze ci życzy jest bardzo cenna.
Bezwiednie dotknęłam karteczki wargami. I odskoczyłam jak oparzona, kiedy uświadomiłam sobie, co robię. Włożyłam ją pospiesznie do bukietu i weszłam do domu.

Kilka godzin później szłam na trening. Czując, że powinnam się była tego spodziewać i zarazem nie śniąc o tym w najgorszych koszmarach byłam zszokowana, kiedy weszłam na salę. Było ciemno. Nie widziałam nic prócz czerni. Usłyszałam muzykę. W tej samej chwili światło padło na podest na którym stał fortepian. Zdumiona dostrzegłam kto na nim gra.
Martin!
Nie wiedziałam, że to potrafi. Ale w tej samej chwili spostrzegłam po swojej lewej stronie jakiś ruch. Nagle pojawił się przede mną Edward, wziął za rękę i podprowadził do stołu stojącego w przeciwnym rogu sali. Wyjął zapalniczkę i w ciągu kilku sekund zrobiło się nieco jaśniej. Na stole, oprócz świec stały jakieś wykwintne dania. I jedna samotna róża we flakonie.
- Piękne - westchnęłam - Hodujesz te róże?
- Tak - uśmiechnął się lekko.
- Tak też myślałam.
Nagle tuż obok nas stanął Martin. Coś mi nie pasowało- muzyka grała dalej. Zobaczył moją zdezorientowaną minę i zaczął się śmiać. Edward cicho zachichotał.
- To płyta. Chyba nie sądzisz, że przez tyle lat nie dowiedziałabyś się o tak prozaicznej sprawie?
Pokręciłam głową.
- Jesteście niemożliwi. Edwardzie, ty znasz mnie krótko, ale ty, Martin - zwróciłam się do niego - Przecież wiesz, że nie lubię obchodzić urodzin.
- To był mój pomysł. Martin tylko pomógł mi wszystko zorganizować. Nie podoba ci się? - Edward zrobił smutną minę. W takich chwilach miałam ochotę pogłaskać go po policzku. Ale nigdy tego nie zrobiłam.
- Ależ nie! Wszystko jest... idealne. Ja po prostu... - nie wiedziałam jak to powiedzieć.
- Nie lubi, jak sobie ludzie zawracają nią głowę - Martin prychnął.
- Właśnie - przytaknęłam. Lepiej nie można było tego wyjaśnić.

W tej samej chwili drzwi się otworzyły i do sali wpadła Alice. Rzuciła mi się na szyję, całując w policzek.
- Wszystkiego najlepszego! Jak cie się podoba?
- Bardzo. Ale właśnie mówiłam...
- Tak, wiem - przerwała mi - Nie lubisz takich rzeczy.
- Skąd wiesz?
Spięła się na moment.
- Martin mi wspominał coś w stylu "Oj, to niekoniecznie dobrze się skończy."
- Serio? - zdziwił się Marty.
- No jasne, nie pamiętasz?
- Sklerozę już mam.
Zgarbił się i zaczął iść przez salę w kierunku drzwi udając, że podpiera się laską.
- Starzeję się. Wybaczcie, prostata wzywa - wyszedł z pomieszczenia przy akompaniamencie naszego śmiechu.

Po chwili Alice przeprosiła, że nie może zostać, ale obiecała coś pomóc Esme i musi już wracać do domu.

Zostaliśmy sami. Nagle poczułam się dziwnie... niepewnie. Spojrzałam na Edwarda, który mnie obserwował. Podszedł do mnie powoli i wziął za rękę. Drugą objął moją talię i przyciągnął lekko do siebie. Zaczęliśmy się miarowo kołysać. Edward przycisnął twarz do moich włosów, wdychając ich zapach. Po chwili wymruczał:
- Bello.
- Tak? - zapytałam, siląc się na spokój.
- Nawet nie wiesz... ile to dla mnie znaczy.
Serce na moment mi stanęło, a potem zaczęło bić jak szalone.
- Powiedz mi.
- Nie... nie potrafię. Po raz pierwszy spotykam się z czymś takim.
Miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. Wolałam się nie odzywać- nie ufałam dostatecznie własnemu głosowi.
Westchnął i odsunął się lekko, nadal nie wypuszczając mnie z objęć.
- Wybacz, nie powinienem był tego mówić.
- Dlaczego? - spytałam naiwnie.
Milczał przez długą chwilę.
- Nie jestem kimś odpowiednim dla ciebie - rzekł z wyraźnym wahaniem.
"Tak to się teraz nazywa?" - pomyślałam. Czułam, że nie mówi wszystkiego.
- Powiedz, co przede mną ukrywasz?
- Widzisz, właśnie to sprawia, że nie powinnaś się ze mną spotykać. Jesteś wnikliwa, a ja nie mogę ci nic powiedzieć.
- Nie ufasz mi - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- Nie, to nieprawda. Ufam ci. Nie mogę cię... narażać.
Musiałam nie wyglądać na przekonaną, bo dodał:
- Wierz mi, Bello, gdybym tylko mógł... Chciałbym, żebyś wiedziała o mnie wszystko.
- Więc mi powiedz.
- Tutaj nie chodzi tylko o mnie, Wybacz mi, nie powinienem był tego mówić.
- Dlaczego?
- Bo jesteś dla mnie zbyt ważna.
Odebrało mi mowę. Czułam jak serce chce mi wyskoczyć z piersi. W tej samej chwili wszedł Martin. Rozmowa skończona. Nie sądziłam też, że Edward wróci jeszcze kiedyś do tego tematu.

Usiedliśmy do kolacji, której nikt nie miał ochoty jeść. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Panowie na wyścigi próbowali mnie rozśmieszyć. Dawno tak dobrze się nie bawiłam.

Ale jak to zwykle bywa, idylla nie mogła trwać wiecznie.

Rozmowę przerwał nam dzwoniący telefon. Konkretniej MÓJ dzwoniący telefon.
Zamierzałam odrzucić połączenie, ale zrezygnowałam widząc, kto dzwoni. Renee.
Przeprosiłam chłopaków i odebrałam:
- Słucham?
- Bello, przyjedź jak najszybciej.
- Mamo? Co się stało?
- Ja już tak dłużej nie mogę. Wyprowadzam się od Charliego.
- Mamo! Wytłumacz mi to, proszę - starałam się mówić spokojnie. Ni stąd ni zowąd za moim krzesłem zjawił się Edward. Zabrał mi delikatnie telefon i powiedział kojącym tonem:
- Już wyjeżdżamy. Gdzie pani jest? Dobrze. Proszę się stamtąd nie ruszać.
Rozłączył się, złapał mnie za rękę i pociągnął do góry. Potem poprowadził mnie do drzwi, mówiąc coś do Martina. Nie docierał do mnie sens jego słów. Stanęłam w drzwiach i nie mogłam się ruszyć, więc złapał mnie na ręce i pobiegł do samochodu, gdzie przypiął mnie pasami, jakbym była szmacianą lalką. Już po chwili siedział za kierownicą. Jechaliśmy w milczeniu. Setki scenariuszy przelatywało mi przez głowę. Jeden gorszy od drugiego. Renee wydawała się przerażona. W pewnej chwili poczułam dłoń Edwarda delikatnie ściskającą moją. Bezwiednie oddałam uścisk, czując się nieco lepiej. Mniej samotnie.

Musiałam być silna.

Renee stała przed domem z kilkoma walizkami za plecami. Wypadłam z samochodu zanim się zupełnie zatrzymał. Podbiegłam do niej.
- Mamo, co się dzieje?
- Odchodzę. Nie mogę już dłużej - powtórzyła swoje słowa sprzed nieco więcej jak pół godziny - Możemy już jechać? Później ci wszystko opowiem.
- Dobrze - przytuliłam ją. Trzęsła się jak osika. Szybko zapakowaliśmy walizki i ruszyliśmy do domu. Siedziałam z tyłu razem z mamą, przytulając ją i uspokajając.

Nie byłam przygotowana na nadchodzącą rozmowę. Zdałam sobie wtedy sprawę z tego, jak bardzo liczy się wsparcie przyjaciół. I poczucie bezpieczeństwa.







*********
Komentujcie Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Madi dnia Wto 9:15, 21 Kwi 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Kame
Wilkołak



Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 144
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kluczbork

PostWysłany: Pon 20:29, 20 Kwi 2009 Powrót do góry

Słodkie xD Kanoniczne ale inne, prawda? Wink ale musisz ich szybko spiknąć ze sobą (powiedziała ta, co unika miłości głównych postaci przez połowe ff :P) I liczę na happy end. Szczególnie mi szkoda Renee :( Dobrze, że przynajmniej zdała sobie sprawę z problemu i postanowiła uciec. Zobaczymy jak się dalej potoczą jej losy.

Twoja ekspresowa beta - Kame Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Charlie ;)
Nowonarodzony



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Piekło ;D

PostWysłany: Pon 20:36, 20 Kwi 2009 Powrót do góry

Ogólnie rewelka ;D;D
Naprawdę, podoba mi się , ale...
Cytat:
Przeprosiłam syna

O co tu chodzi?? Nie mam najmiejszego pojęcia ....
Tak poza tym ok ;D zyczę weny i powodzenia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Pon 20:45, 20 Kwi 2009 Powrót do góry

Madi - i tak jestem Twoją fanką, więc nie ma sensu się za wiele rozpisywać.
Ten Edward... Jak zwykle tajemniczy i uroczy. Jedyne co mnie drażni to ten szybki postęp. Z jednego dnia zrobiło się pół roku i nawet nie wiadomo, co nasza Bella robiła. Napisałaś tylko o jej porozumieniu z Cullenami ale co było potem? Jakieś akcje, kłótnie z Charliem itp.

Do czegoś musiałam się przyczepić, bo właściwie rozdział był świetny i nie było jakieś poważnej kwestii do przedyskutowania :)
Podoba mi się postawa Renee: wreszcie przerwała milczenie i odeszła od Charliego. Szkoda tylko, że w tak ważnym momencie zakończyłaś!
Co do urodzin to jak zwykle mamy do czynienia z meyerowską Bellą, ale o dziwo podobało mi się to. Ale chyba najbardziej spodobał mi się wątek z różami, taki romantyczny gest.

No i jeszcze coś: o co chodziło z tym synem ?

Cóż, pozostaje mi wiernie czekać na dalsze części :)
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mystery
Wilkołak



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: bydgoszcz

PostWysłany: Pon 20:45, 20 Kwi 2009 Powrót do góry

hehe, patrz, myślę o odstresowywaczu i mam odstresowywacz :D
Normalnie lof ju za to, że nie oczłowieczyłaś wampirów. To po prostu Zmierzch w tanecznym wydaniu.
Kame, beta jest częścią zespołu tworzącego ff, więc połowa lof ju należy się tobie ;]
Coraz bardziej podoba mi się Martin - jakoś na początku mnie denerwował, ale teraz po prostu... tak ładnie pasuje do obrazka.
Ale teraz skup się i zrób sobie małą przerwę.
Całuję po rączkach.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin