FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wilcza krew [NZ][+18] Rozdział XIII - Urodziny Paula [15.05] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 11:46, 21 Gru 2009 Powrót do góry

Boże Crying or Very sad Czemu ja nie miałam internetu i czemu mam teraz takie zaległości? <wyje do księżyca>
Ehmm... dobra, może lepiej skomentuję, bo przeczytałam już to co opuściłam Wink

Byłam bardzo ciekawa dalszych rozterek Belli a propos Paula Laughing Nie mogę z niej po prostu. Te jej ciarki i w ogóle Laughing Fajnie, że biorą Jacoba na to ognisko. Kurcze, podoba mi się atmosfera w La Push... Taka rodzinna i ciepła. Naprawdę im tego zazdroszczę... Wszyscy się znają, spędzają ze sobą czas i w ogóle...
A potem jak Paul pojawił się u niej w domu i ten tekst o sukience Laughing I ta reakcja Bells. Boskie! Wink A Jacob jest tutaj taki uroczy, że po prostu nie mogę Smile
Kurcze, podoba mi się ten Twój pomysł z Paulem i Bellą. Jednak coś czuję, że Jacob też zagra tutaj jeszcze większą rolę. Na pewno coś dla nas szykujesz. Nie wiem czemu, ale mam takie przeczucia Wink
A już prawie padłam ze śmiechu, gdy wszyscy trafili do domu Blacków i czekali aż Leah przyjedzie. Ta akcja z mamą Belli, szklanką i potem w łazience.
Podobało mi się to ognisko, relacje między uczestnikami, to co działo się między Bellą, a Paulem. Tylko szkoda mi Jacoba. I nic na to nie poradzę. Mam nadzieję, że dasz mu jeszcze trochę szczęścia w swoim opowiadaniu Smile
Bardzo mi się podobało. Był to chyba najlepszy rozdział dotychczas. Brawo! Smile Czekam niecierpliwie na kolejny i pozdrawiam serdecznie :* Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aline
Człowiek



Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 11:01, 30 Gru 2009 Powrót do góry

Wow...

Obecnie tylko tyle dam radę napisać, bo jestem... hmmm... zakochana w tym opowiadaniu! :lol: Nigdy nie byłam dobra w pisaniu kk, więc przepraszam, ale teraz nie dam rady wycisnąć z siebie za dużo...

Super pomysłem było połączenie Belli z Paulem... to taka odskocznia od stałego trójkąciku Edward/Bella/Jacob... naprawdę świetne :-D Czyta się lekko i przyjemnie... naprawdę jest okej... :-)
Mam nadzieję, że niedługo też napiszesz coś o domu Cullenów ^.^

Czekam na następny rozdział, bo to już trochę czasu upłynęło od ostatniego dodania ... :cry:

Życzę pracowitej Weny, czasu i ... no, może jeszcze raz weny :-D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
alekzz
Nowonarodzony



Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z szufladki .

PostWysłany: Śro 21:22, 06 Sty 2010 Powrót do góry

Ty, wiedźmo, ty.
Tyyyy!
Rzuciłaś na mnie jakiś urok! Nie moge przestać! To opowiadanie jest po prostu genialne! Na błędy nie zwracam uwagi, bo sama często je popełniam, ale ten ffick ma... to coś! :-D
Mam nadzieję, że będziesz dalej pisać. :) A na razie życzę Ci duuużo weny.;**
xoxo.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 22:33, 06 Sty 2010 Powrót do góry

Przyznaję się, że bezkarnie przetrzymuję rozdział w becie, ale pojawi się już na dniach - żeby nie było, że to Kasi wina :)


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Trusiaczek
Człowiek



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 23:27, 08 Sty 2010 Powrót do góry

No to szykujcie się na wielkie BUUMM Wink Dzięki za komenty. I Czekam na więciej Wink

Rozdział VII - Pocałunek

BETA: Dilena - Bez Ciebie nie było by WK, YOU ARE MY HERO Wink

BETA INTERPUNKCYJNA: Andel - Dzięki za pomoc :)


Rok 2002, wakacje


Narrator: Bella

Trzymał mnie za rękę. Szliśmy w ciszy, właściwie prawie biegliśmy; Paul troszkę przede mną i co jakiś czas spoglądał do tyłu uśmiechnięty. Na niebie jaśniało tysiące gwiazd i księżyc w pełni, i to on oświecał nam wąską dróżkę, porośniętą gęstymi krzewami. Wiedziałam, że zaraz za nimi znajduję się plaża. Czułam to też na moim ciele, bo wiał tu silniejszy wiatr. Nie było mi jednak zimno, wręcz przeciwnie, przynosił orzeźwienie. Minęliśmy ostatni rząd drzew i przed nami rozciągała się szeroka plaża. Morze było dzisiaj spokojne, niemal czarne, odbijało się w nim tylko światło księżyca. Paul zatrzymał się na końcu ścieżki. Puścił moją dłoń, po czym ściągnął buty i skarpetki, a następnie podwinął swoje stare, sprane, ulubione jeansy aż do kolan. Ja miałam mniej pracy; tylko buty i skarpetki, więc czekałam na niego. Bałam się odezwać. Bałam się, że zaraz pryśnie ten czar i obudzę się w moim łóżku, a tego zdecydowanie nie chciałam. Kiedy skończył wziął ode mnie trampki i związał je razem ze swoimi, później przełożył sobie przez ramię. Podał mi rękę, ale nie ruszyliśmy od razu. Stanął jeszcze bliżej i odgarnął moje włosy z twarzy, zakładając je za ucho. Pogłaskał mnie po policzku. Zamknęłam oczy na chwilę, chciałam nacieszyć się tą chwilą jak najdłużej. Ale on mi na to nie pozwolił.
- Chodź – powiedział prawie bezgłośnie. Posłusznie ruszyłam za nim, a po chwili biegliśmy z górki nadal trzymając się za ręce. Wiatr we włosach i adrenalina, która buzowała w moim ciele dodawały mi jeszcze skrzydeł. Jednak zamiast rozkoszować się chwilą, uważałam żeby przypadkiem się nie przewrócić. Nie biegliśmy w stronę morza tylko wzdłuż plaży. Próbowałam przypomnieć sobie, co tam jest, ale jedyne, co mi przychodziło do głowy to, że w tamtym kierunku obszar się zwęża i powoli wyłaniają się klify, na których jeszcze przed chwilą paliło się ognisko. Próbowałam wytężyć wzrok, ale widziałam tylko stare obalone kiedyś przez sztorm drzewo, na którym jeszcze parę lat temu bawiliśmy się z Paulem i Leą w piratów. Od tamtego czasu już sporo urosło, a teraz, jako że mamy początek lata, było obsypane liśćmi. Czyżby właśnie to był cel naszej wyprawy? To drzewo? Odpowiedz otrzymałam dokładnie sekundę po tym, jak o tym pomyślałam. Paul zdecydowanie kierował się w jego kierunku. Na kilka kroków przed nim zwolnił. Podszedł do najbliższej gałęzi i podniósł ją na tyle, żebyśmy mogli wejść za nią. To, co zobaczyłam potem było jak sen. W środku powstała jakby polanka zakryta z każdej strony kurtyną z liści. Wewnątrz gałęzie ułożyły się tak, że można było na nich wygodnie usiąść. Niewiele się zastanawiając, a właściwie ze zmęczenia biegiem po piasku, wdrapałam się na jedną z nich i oparłam się o pień drzewa, przez co moja głowa odchyliła się w górę. Wtedy zauważyłam, że między górnymi gałęziami znajduję się wolna przestrzeń, na tyle duża, że wpadało przez nią światło księżyca. To by tłumaczyło fakt, że jest tu tak jasno, mimo tych wszystkich liści. Zamknęłam na chwile oczy i wtedy do moich uszu doleciała muzyka. Czy to możliwe, że to ta sama, co w aucie Lei? Nie było innego wytłumaczenia, pewnie woda i cisza w koło tak ją tu przyniosły. Nagle poczułam czuły dotyk na moim kolanie. Paul siedział dokładnie naprzeciwko.
- Przepraszam. Chyba trochę za szybkie tempo narzuciłem, co? – pomachałam tylko głową na potwierdzenie, nadal starałam się wyrównać oddech – Ale chciałem jak najszybciej się tu dostać i pokazać ci to miejsce.
- Trochę się zmieniło od czasu, kiedy tu przychodziliśmy – przyznałam – nie byłam tu chyba ze trzy, a może nawet cztery lata.
- Trafiłem tu ostatnio przez przypadek. Spacerowałem sobie po plaży, żeby odreagować stres związany z końcem szkoły i jak zobaczyłem to drzewo, to… od razu pomyślałem, że muszę cię tu przyprowadzić.
- Pomyślałeś o mnie? – zdziwiłam się – a dlaczego na przykład nie o Lei? Przecież z nią też tu wtedy przychodziłeś. – To było już bardziej jak kokieteria niż stwierdzenie faktu.
- Tak się składa… – spuścił głowę w dół, był wyraźnie zakłopotany – … Że od jakiegoś czasu… – wziął głęboki wdech na zachętę i chwycił obie moje dłonie. - Bardzo dużo i często… - Kolejny wdech - … O tobie myślę – mówiąc ostatnie słowa spojrzał mi głęboko w oczy – A że teraz szkoła się skończyła i nie mam zbytnio, co robić, to… - Znowu się zawahał, czułam, że jego ręce lekko drżą. Wiedziałam, co chciał powiedzieć. Ja też od momentu jak zdałam sobie sprawę z tego, co do niego czuję nie potrafię skupić się na niczym innym. Ale nigdy nie wpadłabym na to, że on to odwzajemnia.
- Bello – odezwał się nagle – zatańczymy? – to pytanie trochę mnie zaskoczyło. Co prawda muzykę było na tyle słychać, żeby pobujać się w jej rytm, ale skąd mu to nagle wpadło do głowy? Zeskoczył z gałęzi i podał mi ręce. Opadłam wprost w jego ramiona i już mnie z nich nie wypuścił. Wsłuchałam się w rytm piosenki, znałam ją bardzo dobrze. Miałam ją na mojej mp3. ( [link widoczny dla zalogowanych] ).
Po kilku chwilach przypomniałam sobie jej tekst. Jak on doskonale pasował do tej chwili. Wtuliłam się w jego ramiona, a on zagłębił twarz w moje włosy. Chyba je lubił. Podniosłam głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Jak dotąd to on wychodził z inicjatywą. Może teraz to ja powinnam dać mu jakoś znać, że mi też zależy?
A co mi szkodzi?
- Wydaje mi się – powiedziałam niepewnie, głos mi trochę drżał – ale chyba… - I jak mu to powiedzieć? Może powinnam najpierw zaplanować to w głowie? A, co tam. Nie będę owijać w bawełnę. Zwłaszcza, że jestem na prawie pewna, że on też tego chce. - Chyba mieliśmy do czegoś wrócić – powiedziałam to. Zaśmiał się.
- Dobrze ci się zdawało. Właśnie do tego zmierzałem. Ale nie byłem pewien, czy ty też tego chcesz. – No tak, skąd miał wiedzieć. Niby cały czas poddawałam się jemu, ale sama nic takiego nie zrobiłam. Ale jak dla mnie zapewnieniem było to, że nie uciekałam, tylko właśnie się poddawałam.
- Czy gdybym… - zaczęłam niepewnie - … tego nie chciała, to byłabym teraz tu z tobą? – Jak dla mnie było to pytanie retoryczne. Dla niego widocznie też, bo chwycił mnie w pasie i podniósł tak, żeby moja twarz była na jego wysokości.
- Bello Swan, kiedyś zwariuję przez ciebie.
- I nawzajem – dodałam. I wtedy stało się to, na co czekałam już od kilku godzin. Jego usta przywarły do moich. Najpierw był to tylko delikatny pocałunek, samo cmoknięcie w usta, ale długie. Oderwał je na chwilę, żeby spojrzeć na moją minę. Byłam troszkę zawiedziona, że to zrobił i dałam mu to do zrozumienia, wplatając palce w jego włosy. Czekałam na ciąg dalszy. Jednak postanowił jeszcze trochę wystawić moją cierpliwość na próbę. Posadził mnie na gałęzi, a chwilę potem usiadł obok mnie opierając się o pieniek. Podał mi ręce i powiedział:
– Chodź – przyciągnął mnie do siebie tak, że praktycznie leżeliśmy już wtuleni. Nasze twarze były na równi, a i oboje mieliśmy wolne ręce. Objął mnie czule w pasie. Drugą rękę wtopił w moje włosy, znowu. Moja dłoń powędrowała na jego plecy. Leżeliśmy blisko; nogi owinęłam wokół jego nóg. Połączenie piosenki z szumem wody potęgowało jeszcze klimat. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Patrzeliśmy sobie w oczy.
- Nawet nie wiesz jak długo na to czekałem – przywarł ustami do mojej szyi. Nie całował jej już tak delikatnie jak wtedy w łazience, robił to w bardzo namiętny sposób. Przeszedł mnie gorący dreszcz, kiedy jego język doszedł aż do ucha. Chyba to poczuł i źle odczytał mój odruch, bo wrócił powrotem do szyi i zmierzał w kierunku ust, dlatego nie zareagowałam. Zdążyłam jeszcze szybko zwilżyć usta i poczułam jego usta przy moich. Tym razem całował mnie dłużej. Z początku delikatnie, robiąc przerwę na oddech. Z czasem przyspieszał i robił się coraz bardziej namiętny. Marzyłam o tym, aby w końcu pocałował mnie mocniej, dłużej i intensywniej. Chciałam poczuć jego smak; rozchyliłam delikatnie usta, a on zrobił to samo. Chwyciłam jego górną wargę i delikatnie possałam. Nie wiem skąd mi to przyszło do głowy, przecież nigdy wcześniej tego nie robiłam. Być może to instynkt mną kierował. Chłopak aż zamruczał, więc zrobiłam to jeszcze raz tym razem bardziej stanowczo. Czułam jak napinały mu się mięśnie, a oddech przyspieszył.
Paul pachniał gumą miętową, którą zapewne żuł, żeby odświeżyć usta po jedzeniu. Żałowałam, że sama tego nie zrobiłam. Ale teraz było już za późno. Otworzyłam na chwilę oczy, chciałam sprawdzić czy on ma swoje zamknięte. Miał i z tego, co udało mi się wyczytać z jego twarzy, bardzo mu się podobało, to, co robiłam. Nagle przyszedł mi do głowy pomysł. Widziałam to kiedyś na filmie i zawsze chciałam spróbować. Puściłam jego usta i delikatnie przejechałam językiem po wargach, tak jakbym coś zlizywała. Otworzył oczy i spojrzał na mnie. W jego oczach widziałam zarówno podniecenie jak i zaskoczenie. Uśmiechnęłam się.
- Oj Bello, Bello. Jest z ciebie większe ziółko, niż myślałem.
- To źle? – Może jednak przesadziłam.
- Oczywiście, że nie. To jest bardzo… przyjemne. A zresztą… - Nie dokończył. Przywarł do mnie ustami. Rozchylił swoje, a ja kopiowałam jego ruchy. I wtedy on wziął moją wargę między swoje i robił dokładnie to samo, co ja przed chwilą. A kiedy oblizał moje usta, aż jęknęłam. Chciałam zlizać z warg jego smak i wyciągnęłam język, a wtedy… Myślałam, że już skończył, ale jednak nie. Skutek był taki, że nasze języki się spotkały. Znowu otworzyłam oczy i odsunęłam się na chwilę, patrzyliśmy na siebie. I dla mnie i dla niego coś nowego.
- Nie musimy… - zaczął, ale ja miałam inny plan. Tym razem do niego przywarłam i od razu rozchyliliśmy usta. Nie chciałam już dłużej czekać. Wsadziłam mu język do ust. Od razu poczułam smak miętowej gumy. Tym razem żadne z nas się nie zawahało i zaczęliśmy bawić się ze sobą. I znowu najpierw delikatnie, uczyliśmy się swoich reakcji, uczyliśmy się siebie, uczyliśmy się przyjemności… Uczyliśmy się. Przestałam się skupiać na tym jak to robiliśmy, po prostu rozkoszowałam się chwilą. To był idealny pierwszy pocałunek. Był o sto razy… nie, miliard razy lepszy od tego w mojej wyobraźni. Tamten mógłby się równać z tym, jaki mieliśmy, prawie, w łazience. To miejsce i… wymarzony chłopak. Z wrażenia zabrakło mi tchu. Oderwałam się od niego, próbowałam złapać powietrze. On również.
- Wow – wypowiedzieliśmy to praktycznie równocześnie, co znowu wywołało u nas śmiech.
- Myślę, że „wow” to mało powiedziane – dodałam. – Teraz już wiem, dlaczego Becky nie może odessać się od Johna.
- A Sam od Emilly… - już mieliśmy zacząć od nowa, kiedy w mojej kieszeni zawibrował telefon.
- To pewnie Leah – niechętnie odsunęłam się od niego, chcąc wyciągnąć komórkę. Na szczęście nie wypuścił mnie z ramion. Odebrałam, nie patrząc nawet na wyświetlacz.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam, ale zakładając, że nie ma tu również Paula, na pewno jesteście razem – zaakcentowała mocno ostatnie słowo. - I na pewno jesteście tak zajęci – tym razem akcent padł na zajęci – że żadne z was nie raczyło nawet napisać. Była bym spokojniejsza, wiedząc, że tak naprawdę jest.
- Przepraszam. Poszłam odprowadzić Jacoba sama. Paul dogonił mnie jak już wracałam do was i… - Powiedzieć jej prawdę? Zawahałam się. Zauważył to, ale pokiwał mi głową, dając tym przyzwolenie. – Poszliśmy przejść się na plażę. I tak jakoś czas nam zleciał. – Nie skłamałam, ale też nie powiedziałam całej prawdy. Wiedziałam, że i tak będzie mnie jutro męczyć, ale to dopiero jutro.
- Ok, ok. Chciałam tylko wiedzieć czy wszystko dobrze i jesteś cała. Bo wiesz, mnie w sumie też nie ma już na ognisku. To znaczy jestem, ale… też poszłam na spacer… z Embrym – jesteśmy na klifach. Tam gdzie chłopacy skaczą do wody. – Uśmiechnęłam się do siebie. Bo na dobrą sprawę jest bardzo blisko mnie – Wiesz, dzwonie tak naprawdę w innej sprawie. – Domyślałam się, że jest w tym drugie dno. Nagle zamarłam. Czyżby chciała wracać już do domu? Nie, tylko nie to.
Gdybym mogła spędziłabym cała noc w ramionach Paula. Ale cóż, miałam spać u niej, więc musiałyśmy wrócić razem, niezależnie od godziny
– Jest już późno.
Nie! -, krzyczałam w duchu…
– Ale mi nie bardzo chce się wracać jeszcze do domu
Uff… ulżyło mi.
- Mi też… - Spojrzałam na Paula, który przysłuchiwał się rozmowie, bawiąc się kosmykiem moich włosów. Uśmiechał się.
- Tak sobie myślę – wiedziałam, że coś wykombinuje – Moi rodzice śpią bardzo twardo i na pewno nie zauważyliby, o której wracamy. Gorzej z Sethem, ale jakoś to z nim załatwię.– W to nie wątpię, potrafiła nim manipulować i to nadzwyczaj sprawinie. – A jak mnie nie posłucha, to ciebie na pewno. – To również był argument nie do przebicia. – Więc myślę sobie, że mogłybyśmy zostać nawet do wschodu słońca, a potem spotkamy się przy drodze, co? – To był genialny plan. Paul kiwał na potwierdzenie.
- Jestem jak najbardziej za – odpowiedziałam szybko – zadzwonię do ciebie jak tylko wzejdzie słońce – przyjaciółka pożegnała się i rozłączyła. Schowałam telefon do kieszeni i przytuliłam się do Paula. To miała być długa i wspaniała noc.

************
I taka była. Czas w ramionach Paula leciał nadzwyczaj szybko i ani się nie obejrzałam, a już zrobiło się jasno.
- Musimy powoli się zbierać – wiedziałam, że w końcu nadejdzie ta chwila. Pocałowałam go ostatni raz, namiętnie i długo. Przerwał nam wibrujący w mojej kieszeni telefon. To był budzik, który ustawiłam na wszelki wypadek. Nie chciałam dostać szlabanu, zwłaszcza teraz. I nagle uświadomiłam sobie, że w sumie nie wiem jak to teraz będzie. Czy dzisiejsza noc oznaczała, że oficjalnie jesteśmy parą? A może… Nie. Paul by mi tego nie zrobił. Wyswobodziłam się z jego ramion i usiadłam, a właściwie odsunęłam się od niego. Schowałam twarz w ręce. Czy powinnam go o to spytać? Paula zdziwiło moje zachowanie.
- Co się stało, kochanie? – zaniepokoił się i dosiadł do mnie obejmując mnie rękoma.
- Co teraz będzie? Z nami? – spytałam niepewnie.
- Ach, o to ci chodzi. Myślałaś, że to było tak jednorazowo? – przytulił mnie do siebie i pocałował w policzek – Ale z ciebie głuptasek. Teraz nie oddam cię nikomu. Nie chciałem tego robić w ten sposób, ale skoro to ma ciebie uspokoić to pytam, czy chciałabyś być moją dziewczyną?
- Serio?
- Serio, serio. Więc?
- Tak oficjalnie?
- Oficjalnie, jutro pójdę do twoich rodziców i poproszę ich o pozwolenie, chcę żeby wiedzieli. Nie dowiedzą się od kogoś przypadkowego, z moimi też pogadamy. Nie mam zamiaru ukrywać tego, że… jestem w tobie zakochany.
- Wow… - zatkało mnie.
- Wow? Tylko tyle masz mi do powiedzenia – zmartwił się na serio – tylko mi nie mów, że nie chcesz?
- Nie! Pewnie, że chcę. Chcę być twoją dziewczyną. – Jak tylko skończyłam to mówić, po raz kolejny zaczął mnie całować. Tym razem krócej.
- Chodź, odprowadzę cię do Lei. Nie chcę, żebyś teraz została uziemiona. Zwłaszcza, że zamierzam zaprosić cię na randkę – zeskoczył z gałęzi i pomógł mi zejść. Chwilę potem szliśmy już brzegiem morza, za rękę, obserwując wschodzące słońce. Jak dotarliśmy do ścieżki, szybko nałożyłam buty i wybrałam numer do przyjaciółki. Odebrała po pierwszym sygnale.
- Już idę. Zostawiam samochód przy ognisku. Spotkamy się przed ścieżką do mojego domu?
- Dobrze, ja też już idę. Do zobaczenia – To nawet dobrze. Auto mogłoby obudzić rodziców i resztę miasta. Dojście do wspomnianej ścieżki zajęło nam nadzwyczaj mało czasu. Lei jeszcze nie było. Schowałam się za drzewem i oparłam plecami o pień, Paul podszedł do mnie, położył obie ręce na konarze, po bokach mojej głowy. Normalnie czułabym się osaczona. Ale teraz, nawet mi się to podobało.
- O której mam po ciebie być?
- Sama nie wiem, zanim odeśpię i mam jeszcze coś do zrobienia – czeka mnie mycie samochodów z Jakem. Teraz żałowałam, że się na to zgodziłam. Jakby tego było mało, na pewno czeka mnie rozmowa z Jacobem o tym, co widział po tym, jak go odprowadziłam.
- Coś? Czyżbyś miała już przede mną tajemnicę? Nieładnie – powiedział to bardziej, jako żart niż, wyrzut.
- Jak pewnie zauważyłeś na ognisku był Jacob. Wujek zgodził się na to, ale nie za darmo. Czeka mnie dzisiaj mycie samochodów; Blacków i mojego taty. Jake ma mi, oczywiście pomóc. Więc… oto cała tajemnica.
- Mam tak długo na ciebie czekać? – zrobił smutną minkę – może wpadnę wam pomóc?
- Kusząca propozycja, ale to nie najlepszy pomysł – teraz skrzywił się naprawdę. – Wiesz, muszę pogadać z młodym, to bardzo ważna sprawa. Muszę mu coś wytłumaczyć. Obiecuję, że potem wszystko ci opowiem. – Nie chciałam mieć przed nim tajemnic, ale teraz było za mało czasu, żeby wszystko wytłumaczyć. W oddali było już widać Leę i Embriego. – Jak już wszystko załatwię, to zadzwonię do ciebie, dobrze?
- A mam inne wyjście? – Nie był zadowolony. – Ale skoro to takie ważne dla ciebie, to nie mam wyjścia. Będę czekał na telefon. Tylko obiecaj mi dwie rzeczy – już się bałam, co to może być, ale przytaknęłam – Po pierwsze szybko uwiniesz się z obowiązkami, a jak będziesz mogła to zadzwoń po mnie, pomogę ci to będzie jeszcze szybciej.
- To mogę ci obiecać. A co to za druga sprawa?
- Resztę wieczoru poświęcisz tylko mi – uśmiechnął się dwuznacznie, ciekawe, co on takiego knuł?
- Kuszące, ale jeszcze jedno; co mam powiedzieć w domu?
- Spokojnie, najpierw załatwimy formalności – zabrzmiało to tak jakby chciał prosić rodziców o moją rękę, a nie o zgodę na spotkanie. Swoją drogą był bardzo pewny siebie.
Myślę, że mama nie będzie się sprzeciwiać, ale jaka będzie reakcja taty? Nie mam pojęcia. Tolerował Paula, chyba nawet go lubił, ale do dzisiaj był „tylko” moim przyjacielem. Ciekawię, jaki będzie jego stosunek do Paula-Mojego-Chłopaka?
Leah była już blisko, po wyrazie ich twarzy można by się założyć o wszystko, że spędzili czas na tym samym, co my. Chciałam wyplątać się z rąk Paula, ale on mi na to nie pozwolił.
- Chyba zasłużyłem na całusa na dobranoc? – I pocałował mnie. Myśl, że robimy to na oczach naszych przyjaciół, trochę mnie speszyła, ale oddałam mu buziaka. Całowaliśmy się, aż do momentu jak usłyszałam za jego plecami ciche chrapniecie.
- To już nie mogę pocałować mojej dziewczyny na dowidzenia? – rzucił za siebie, ale nie odsunął się ode mnie.
- Wiesz, też chciałbym to zrobić, ale drzewo jest trochę za małe – cały Embry, jak zwykle zabawny.
- Chcesz pocałować moją dziewczynę na do widzenia? – odbił piłeczkę mój chłopak.
- Bardzo śmieszne – Leah i ja powiedziałyśmy to prawie równocześnie, co oczywiście zostało skwitowane śmiechem naszych chłopaków, same też do nich dołączyliśmy. Paul oderwał się ode mnie.
- W sumie nam ten konar nie jest potrzebny, mogę pocałować Bellę nawet na środku ulicy – przyciągnął mnie do siebie i jak powiedział, tak zrobił.
- Psss… - usłyszałam za plecami i chwile później oni również się całowali. Ciężko było nam się rozstać, ale nie było wyjścia. Paul i Embry szli już w kierunku swoich domów, kiedy mój chłopak pokazał mi na migi, że mam szybko zadzwonić. Chwyciłam przyjaciółkę pod rękę, uśmiechałyśmy się od ucha do ucha. Byłyśmy tak zmęczone i rozmarzone, że nawet nie chciało nam się o tym mówić. Ale jak już się wyśpimy to na pewno ją wypytam o szczegóły, ona pewnie też zrobi mi przesłuchanie. Udało nam się niezauważenie wkraść do pokoju Lei
i chwile później leżałyśmy już w łóżku, nawet się nie myłyśmy. Myślałam, że nie usnę
z emocji. Chwilę leżałam i układałam sobie to wszystko w głowie, kiedy zawibrował mój telefon. SMS od Paula
Dzisiaj śnię o Tobie! Mam nadzieję, że ty będziesz o mnie. Przesyłam namiętnego całusa na dobranoc. Do szybkiego zobaczenia kochana ;*
Wcisnęłam odpisz i wystukałam:
Masz to jak w banku. Odsyłam całusa.
Odłożyłam telefon i zanurzyłam się w poduszkę. Marzyłam, a później marzenia zmieniły się sny. Sny, które teraz miały szansę się spełnić.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Trusiaczek dnia Pią 14:23, 26 Lut 2010, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
Andel
Człowiek



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ČeštiNěmčiPolštiKrve

PostWysłany: Pią 23:51, 08 Sty 2010 Powrót do góry

Do usług kochana i myślę, że trzeba będzie zaedytować posta. Poucinało ci spójniki i poszło piętro niżej co robi się ciut nieestetycznie Wink Przyznaje, że to mój błąd ponieważ wyjustowałam tekst zamiast zostawić tak jak było. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. :*

Odcinek przepiękny i jestem z Ciebie dumna za piękno, które ukazałaś i ta młodzieńcza pierwsza miłość. Wiesz, że kocham twojego Paula? :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Trusiaczek
Człowiek



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 0:03, 09 Sty 2010 Powrót do góry

Właśnie zauważyłam i poprawiłam, ale chyba jeszcze gdzieś są. Obiecuję, że jutro poprawie na 100%

Kochasz MOJEGO Paula Wink Ewentualnie się podzielę


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 13:36, 09 Sty 2010 Powrót do góry

Wiesz co... Nie mogłam się doczekać nowego rozdziału, serio. Możesz się Dileny spytać Laughing Parę razy się pytałam kiedy będzie nowa część Wink
Weszłam na forum, patrzę jest! Doszłam do wniosku, że zostawię sobie lekturę na wieczór, więc wyłączyłam komputer. Jednak nie minęło dziesięć minut, a musiałam, po prostu musiałam włączyć go znowu i przeczytać. Ciekawość i chęć zapoznania się z nową częścią jednego z moich ulubionych opowiadań wzięła górę Laughing
Tak więc odłożyłam wszystkie wiszące nade mną sprawy na bok i przeczytałam Wilczą krew. I cóż ja Ci mogę powiedzieć? Chcę więcej! Błagam, błagam, błagam! Ja nie wytrzymam do kolejnego rozdziału! Ciekawość mnie chyba zabije Razz
No ale dobra... Przejdźmy do konkretów. Zastanawiało mnie bardzo czy zrobisz z Paula takiego podrywacza, który wykorzysta Bellę i pójdzie w cholerę, czy też okaże się fajnym gościem, któremu zależy na Bells. Jak na razie zapowiada się to drugie, lecz jakoś nie do końca mu ufam. Pomimo tego, że w Twoim opowiadaniu jak na razie bardzo go lubię. Możliwe, że to dlatego, że ja kibicuję Jacobowi Laughing Na dodatek Twój podpis sugeruje, że Jake zagra jakąś większą rolę w Twoim opowiadaniu Razz przynajmniej tak sobie to obmyśliłam w moim małym, wymiętolonym móżdżku Laughing
Opis nocy Paula i Belli był bardzo fajny, przyjemny w odbiorze. I taki... delikatny? To chyba odpowiednie słowo. Podobały mi się odczucia towarzyszące dwójce bohaterów podczas pierwszych pocałunków, chwil bliskości. Ich krótkie rozmowy, potem SMSy, wcześniej pożegnanie. Urocze to takie... Aż sama zatęskniłam za tym by się zakochać Crying or Very sad
Lubię Twoją Bellę, lubię Twojego Paula i resztę bohaterów. Opowiadanie czyta się znakomicie. No uwielbiam je po prostu. To zresztą widać po moim styczniowym rankingu Wink
Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się dość szybko. Jestem ciekawa jak potoczy się rozmowa Belli i Jacoba, zwierzenia przyjaciółek a propos spotkania z chłopakami, co się stanie, gdy Paul przyjdzie do rodziców Belli, no i co będzie na tej randce, bo zapewne do niej dojdzie Wink
Świetne opowiadanie. Jedno z najlepszych na forum. Dziękuję Ci za nie Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Trusiaczek
Człowiek



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 15:16, 09 Sty 2010 Powrót do góry

Kochana Susan!
Bardzo dziękuję za pochwały. Cieszę się, ze się Tobie podoba. Wiem też że męczyłaś Dil, bo sama mi o tym powiedziała. Bardzo bym chciała powiedzieć, Tobie i reszcie co będzie dalej, ale wtedy nie było by niespodzianki. I tak zdradziłam już trochę Dil, bo miałam mały kryzys i podzieliłam się z nią moimi pomysłami i razem wybrałyśmy najlepszą opcję - JESZCZE RAZ WIELKIE DZIĘKI DIL love
Ale teraz już wszystko si i ruszam z nowymi pomysłami i masą weny. Nie wiem jak szybko pojawi się kolejny rozdział, ale być może będziecie mieć niespodziankę Twisted Evil. Mogę tylko powiedzieć, ze Jacob odegra jedną z głównych ról w tym opowiadanku i już wkrótce zadebiutuje w roli narratora ( piszę to specjalnie, żeby was trochę podręczyć Wink ) Co do Paula - to jak już pewnie wszyscy zauważyli - to go ubóstwiam i tak szybko to go się nie pozbędę. Ale co i jak, zarówno z Paulem, jaki i innymi bohaterami WK ( Leah, Embry, Jared i reszta) dowiecie się w trakcie czytania kolejnych rozdziałów.
Jeszcze raz dziękuję za komentarze i oczywiście czekam na więcej. Bo to dzięki wam mam zapał do pisania dalszych części losów Belli i jej przyjaciół.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
alekzz
Nowonarodzony



Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z szufladki .

PostWysłany: Sob 15:35, 09 Sty 2010 Powrót do góry

Ochh, nareszcie nowy rozdział! :D
Te opisy ich pocałunków są normalnie boskie! Wiesz co? Chyba sobie to gdzieś zapiszę i codziennie przed zasypianiem, będe je dokładnie czytała.
Kiedy nowy rozdział??? Naprawde, zaczarowałaś mnie tym opowiadaniem, a po tym rozdziałe mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jest to najlepszy ffick, jaki kiedykolwiek czytałam. ;** Wiem, że z mojej strony to wiele nie znaczy, bo sama nie jestem wielką pisarką, ale chcę, żebyś wiedziała, że uwielbiam... Co ja gadam?! Ja kocham to opowiadanie!
Łojojoj... Ledwo przeczytałam najnowszy rozdział, a już nie mogę się doczekać następnego...
Naprawdę, tymi pocałunkami to mnie, dosłownie przykleiłaś do tego fficka. I nie mam zamiaru się odkleić! ;]]
Och, ach, mogłabym tak komplementować całymi dniami. xDD Ale to, co już napisałam, chyba Ci wystarczy? ;PP
xoxo.

PS.: Chciałam jeszcze dodać, że ja także ubóstwiam Paula. Resztę sfory oczywiście też i jestem ci baardzo wdzięczna za pisanie fficka o jednym z moich ulubieńców. ;**


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez alekzz dnia Sob 15:38, 09 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Sob 15:57, 09 Sty 2010 Powrót do góry

Przeczytałam właśnie "od deski do deski". Przymierzałam się już wcześniej do Twojego opowiadania, ale były Święta i inne przeszkody, a chciałam je przeczytać na spokojnie, tak by móc je należycie docenić.
Powiem tak: Intrygujące. Wciągające. Z ciekawą fabułą.
Bardzo ciekawy pomysł z Charliem, jako członkiem plemienia. Ten manewr daje Ci wiele nowych, super innowacyjnych możliwości stworzenia dalszej historii. Mam już dziesiątki pytań, w jaki sposób wykorzystasz swój pomysł. Poza tym bardzo fajnie opisane relacje pomiędzy Swanami a Blackami. Taka ciepła, rodzinna atmosfera, prawdziwie pokazane uczucia. Super.
Zażyłość Belli z Paulem powiem szczerze była dla mnie zaskakująca, ale na plus. Mały, zazdrosny Jake'uś. Piękne. Pewnie jeszcze wiele się wydarzy między tą trójką i nie tylko, bo jak mniemam dołączy jeszcze ktoś.
Fajnie się czyta o dorastającej sforze. Wyobraziłam sobie scenę na plaży, młode, beztroskie wilczki brykające w wodzie. Wakacje, słońce, ocean. Pełen luz.
Bardzo jestem ciekawa co będzie dalej, aż normalnie moja wyobraźnia podsuwa mi dziesiątki pomysłów. Czekam zatem na Twój następny rozdział, oczywiście życząc nieograniczonej Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Trusiaczek
Człowiek



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 23:29, 13 Sty 2010 Powrót do góry

Kochane czytelniczki!
Szukam osoby chętnej do pomocy w oprawie graficznej mojego opowiadanka! Ostatnio nie mam zbyt dużo czasu na to aby tym się zająć. Chodziłoby mi konkretnie o wstawianie gotowych rozdziałów do pdf i opatrzyć go jakąś grafiką (typu jakaś fajna pierwsza litera, czcionka itd) Zaczęłam robić coś takiego, ale moje umiejętności pracy z grafiką niestety mnie nie zadowalają. Wiem, że na forum znajduje się sporo zdolniejszych osób, dlatego zwracam się do was o pomoc. Osoby chętne proszę o kontakt. Z góry dziękuję.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:18, 14 Sty 2010 Powrót do góry

Susan napisał:
Wiesz co... Nie mogłam się doczekać nowego rozdziału, serio. Możesz się Dileny spytać


Potwierdzam :D

Susan napisał:
przynajmniej tak sobie to obmyśliłam w moim małym, wymiętolonym móżdżku


Tak, tak. Nie tylko jedna para na tym forum posługuje się jednym mózgiem - pozory mylą :D A że miałam ostry napad wenowego betowania, to Susie dostał się móżdżek jak z second handu :D

Do rzeczy.

Kasik, wiesz, że kocham to opowiadanie. Naprawdę, jest takie słodkie, że aż mi się ciepło robi na sercu jak go czytam. to pierwsze, niewinne zbliżenie Belli i Paula... miodzio. Znam już dalszą część i trudno mi zamknąć dziób i się do niej nie odnieść, jednak się staram Wink
Wiesz, podziwiam Cię, że potrafisz przywołać takie emocje, naprawdę.
Kurczę, nie wiem co powiedzieć, bo chce już powiedzieć coś o następnym rozdziale, więc go wstawiaj! :D :**


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Trusiaczek
Człowiek



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Czw 23:36, 14 Sty 2010 Powrót do góry

Dilena napisał:
Kurczę, nie wiem co powiedzieć, bo chce już powiedzieć coś o następnym rozdziale, więc go wstawiaj! :D :**


Się robi Dil, dla Ciebie wszystko Wink

Rozdział VIII - Zazdrość - Ognisko oczami Jacoba ( z dedykacją dla wszystkich fanek Gorącego Indianina Wink )

BETA: Dilena
BETA INTERPUNKCYJNA: Andel

Rok 2002, wakacje


Narrator: Jacob

O rany! Idę na ognisko!!! Jak Belli się to udało? Marudziłem rodzicom od ponad godziny, od momentu, gdy wróciłem z plaży i nic. A ona przypadkiem wpadła do nas, chwilę z nimi pogadała i proszę, udało się. Siedzę teraz gotowy i czekam, mama robi mi jakiś wykład na temat tego, że mam się słuchać starszych i nie przeszkadzać Belli, ale ja jej nie słucham. Moje myśli są już na klifach. Wiele razy mówiono mi o tych ogniskach, ale nigdy nie pozwolono mi tam iść. A teraz… wow… moje pierwsze ognisko. I wszystko dzięki Belli. Uwielbiam ją za to!!! Gówno prawda – skarciłem się w myślach, uwielbiam ją nawet bez tego, za wszystko. Za to, że mimo różnicy wieku, nie traktuje mnie jak dzieciaka, no przynajmniej ja tego nie odczuwam. Za to, że przystaje na moje głupie pomysły i jeszcze dobrze się przy tym bawi, czego nie mogę powiedzieć o którejkolwiek z moich sióstr. Uśmiechnąłem się sam do siebie, na wspomnienie naszych wygłupów. I chociaż zdarzają się one coraz rzadziej i tak nie mam, na co narzekać. To przecież logiczne, że spędzamy razem coraz mniej czasu. A z biegiem lat będzie coraz gorzej. Bella pójdzie na studia, wyjedzie, może pozna tam jakiegoś faceta i już nie wróci. Ta wizja pojawia się w mojej głowie od dłuższego czasu. Ale wiem, że nic na to nie poradzę, muszę cieszyć się każdą chwilą spędzoną razem z nią. Jest dla mnie nie tylko przyjaciółką, jest trzecią siostrą i na chwilę obecną tą najukochańszą. Bo chociaż wiem, że Becky i Rachel kochają mnie, to żadna z nich nawet nie próbowałaby przekonać rodziców i nie poszedłbym na ognisko. Ten dzień zaczął się idealnie, a skończy się jeszcze lepiej. Najpierw zadzwoniła moja przyjaciółka z pytaniem czy przyjdę na plażę, później cały dzień na zabawach i wariacjach, a na koniec ognisko. Tak, to jeden z najlepszych dni mojego życia. Co prawda i tak pewnie pojawiłbym się na plaży, umówiłem się już wcześniej z Qulilem i Jaredem, ale fajne było to, że Bells zadzwoniła do mnie. I nie ważne, że zamieniliśmy ze sobą tylko kilka słów, ważne, że po prostu była w pobliżu. Widziałem jak spoglądała w naszym kierunku i śmiała się z naszych wygłupów, mimo, że była zajęta rozmową z Leą, Embrym i Paulem. To właśnie z nimi spędza ostatnio cały wolny czas, mając go przez to mniej dla mnie. Ale to pewnie, dlatego, że jakby nie było są w równym wieku, chodzą do jednej klasy i dlatego trzymają się razem. Wszyscy w La Push wiedzą o szaleńczej, ale skrytej miłości Lei i Embriego, a jako że Bella i Paul są ich najlepszymi przyjaciółmi, to często można spotkać wszystkich właśnie w czwórkę. Trochę mnie to denerwuję, zwłaszcza Paul, bo ostatnio nie odstępuje Belli praktycznie na krok. Zwróciłem już na to uwagę podczas przerwy wiosennej. Ukradkowe spojrzenia… Sam nie wiem jak to nazwać, bo zawsze byli blisko siebie, ale zdaje się być inaczej. I to nie tylko w przenośni, ale także fizycznie. Nawet dzisiaj na plaży, gdy siedzieli, ich ramiona cały czas się dotykały. Na początku pomyślałem, że może Belli jest zimno, ale przecież dzisiejszy dzień, był jednym z najcieplejszych w roku. Przez chwilę przyglądałem się tej całej sytuacji. Siedzieli w czwórkę na kocu. Embry jak zwykle gadał jak nakręcony, chcąc zaimponować kolejną nudną historyjką Lei, która oczywiście chłonęła każde jego słowo jak gąbka. Może wreszcie, któreś z tej dwójki oprzytomnieje? Na początku to było nawet zabawne, ale teraz staje się męczące.
Bella siedziała naprzeciwko nich, udając, że słucha, ale ja znałem ten wyraz twarzy. Tak naprawdę była gdzieś daleko. Chciałbym znać, każdą z jej myśli, byłbym jeszcze lepszym przyjacielem. W pewnym momencie Paul siedzący już i tak blisko, przysunął się jeszcze do Belli. Poczułem takie dziwne ukłucie w brzuchu. Nachylił się do jej głowy, z daleka wyglądało to tak jakby zaciągnął się jej zapachem. Sam wiele razy to robiłem. Uwielbiałem jej włosy; pachniały owocowym szamponem. Ale ja to ja, a on to…, dlaczego to zrobił? A może po prostu zaczerpnął powietrza, żeby coś powiedzieć? Pewnie tak, bo Bella odwróciła nagle głowę w jego stronę. Zrobiła wielkie oczy, przez chwilę nic się nie działo, siedzieli i patrzyli sobie w oczy. Znowu poczułem to dziwne uczucie w brzuchu. Nawet teraz na samo wspomnienie pojawia się na nowo. Nie widziałem twarzy Paula, bo siedział tyłem do mnie, ale mina mojej przyjaciółki doprowadzała mnie do szału. Miałem ochotę wziąć piłkę i rzucić nią Paulowi w głowę. Bella delikatnie oblizała usta. Czyżby mieli się pocałować? Co? Nie!!!
Nie spuszczając ich z oczu pochyliłem się do piłki leżącej pod moimi nogami. Już miałem rzucić, kiedy dziewczyna zerwała się na równe nogi i pobiegła do wody. Uff… Kamień spadł mi z serca, a piłka wypadła z dłoni. Co się ze mną działo? Wiedziałem, że kiedyś jakiś facet będzie całował Bellę, że będzie miała chłopaka. Tylko, dlaczego miałby być, to któryś z chłopaków z La Push? Spojrzałem w dal, Paul oczywiście pobiegł za nią. Czyżby to właśnie tam chcieli się pocałować? Bez świadków? Chciałem wbiec do wody i im przeszkodzić, ale Bella trzymała chłopaka na dystans, pływała tak jakby przed nim uciekała. Może on się narzuca? Albo ta cała sytuacja na kocu to tylko moja chora wyobraźnia, może po prostu chcieli uciec od pary zakochanych? Postanowiłem zapytać o to Bellę jak tylko będziemy sami. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu.
To ona. Może się rozmyśliła albo coś się stało? Odebrałem. Uff… Chciała tylko, żebym pomógł jej z paczkami. Powiedziałem mamie gdzie idę i wybiegłem z domu. Po raz kolejny dzisiejszego dnia na mojej twarzy pojawił się uśmiech, który zawdzięczam Belli. Mogła zadzwonić do kogokolwiek, nawet do Lei, ale wybrała mnie. Musiałem zabawnie wyglądać, biegłem z bananem na twarzy. Nagle usłyszałem, że ktoś mnie woła. Omal nie przewróciłem się o kamień, próbując przystanąć. Paul. Dlaczego to musiał być on?! Pomachałem mu i chciałem biec dalej, ale on szybko znalazł się obok mnie.
- Idziesz do Belli? – No tak, ta ścieżka mogła prowadzić tylko do domu Swanów.
- Tak. Sorry Paul, ale się spieszę. Bella na mnie czeka. – Chciałem go spławić, ale on nie dał się tak łatwo.
- Coś się stało? – spytał zaniepokojony, a ja miałem ochotę odpowiedzieć mu po chamsku, ale…
- Nie. Po prostu potrzebna jej pomoc przy paczkach. Potrzebuje tragarza.
- Aha. To pójdę z tobą. Na pewno się przydam.
Cholera. Teraz nie będę mógł z nią pogadać. Przyspieszyłem kroku, ale nie miałem szans uciec chłopakowi.
- Idziesz na ognisko?
- Tak. Bella załatwiła to z moimi rodzicami.
- To super.
Nic nie odpowiedziałem, bo byliśmy już przed domem Swanów. Bella krzątała się po kuchni razem z babcią.
- Dobry! – krzyknąłem.
- Cześć, Jacob. Są w kuchni. – Dziadek Swan zawsze na posterunku.
- Jestem. O kurcze, miałaś rację z tym jedzeniem, ale spoko. Mam jeszcze jednego pomocnika. – Najwyraźniej dziewczyna jeszcze go nie zauważyła.
- Cześć. Przechodziłem właśnie, obok, kiedy ten wybiegł jak oparzony z domu. Powiedział, ze potrzebujesz pomocy, więc też się zabrałem.
- Och… - zawahała się – nawet dobrze się składa, bo jest tego naprawdę sporo – wyraźnie unikała jego wzroku. Wyglądała jakoś dziwnie. Widziałem wcześniej, że ma ułożone włosy i lekki makijaż, ale teraz jak doszła do tego sukienka, to prezentowała się… pięknie. Paul oczywiście wpatrywał się w nią z otwartą buzią.
- Bella, co ci się stało? Ty założyłaś sukienkę? Gdzie to napisać?
- Bardzo śmieszne, Jake. Jestem dziewczyną, jakbyś nie zauważył. A dziewczyny chodzą w sukienkach.
- Ale nie ty. Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałaś coś takiego na sobie. Tak naprawdę to wiedziałem, kiedy, ale chciałem jej trochę podokuczać.
- Całkiem niedawno. Na uroczystości zakończenia roku szkolnego. Zieloną. I wyglądałaś w niej równie pięknie jak teraz – Paul pamiętał i postanowił odpowiedzieć. Bella spiekła buraka i uciekła z kuchni, mówiąc coś o łazience. Pobiegłem za nią.
- Bella? – powiedziałem niepewnie - Jesteśmy gotowi. Poczekamy na zewnątrz.
- Dobrze – jej głos dziwnie drżał, czyżby płakała? – Już wychodzę – tym razem był pewny, ale i tak postanowiłem zapytać.
- Wszystko w porządku?
- Tak. Już kończę.
Wróciłem do kuchni. Oczywiście Paul musiał zgrywać bohatera i wziąć większą ilość paczek. Nie chcąc być gorszy od niego zabrałem pozostałe. Znając jednak Bellę zostawiłem najmniejszą dla niej. Była by zła, gdybym tego nie zrobił. Nic nie mówiąc do Paula pożegnałem się z babcią i dziadkiem, po czym wyszedłem. Coraz bardziej psuł mi się humor, przez Paula oczywiście. Bella zachowuje się przy nim tak jakoś dziwnie. Muszę koniecznie z nią o tym porozmawiać, jak tylko nadarzy się ku temu okazja, może nawet na ognisku. Na razie będę ich obserwować.
Chwilę później wyszła przed dom. Wyglądała tak jakoś blado na twarzy. Jak tylko spojrzała w kierunku Paula, jej policzki oblały się rumieńcem, spuściła głowę i bez słowa ruszyła. Podszedłem do niej. Nadal milczała wpatrzona w ziemię. On dołączył do nas, idąc po jej drugiej stronie, też nic nie mówiąc. Po kilku krokach zwolniła trochę, przez co została lekko z tyłu. Paczki były ciężkie i chciałem jak najszybciej dojść do domu. Dosyć tego, muszę coś zrobić.
- Co właściwie będziemy robić na tym ognisku? Oprócz jedzenia? – zażartowałem. Miałem nadzieję, że Bella mi odpowie, ale znowu musiał się wciąć.
- W sumie nic szczególnego. To takie spotkanie towarzyskie, tyle, że przy ogniu. Będzie też muzyka, więc można potańczyć. – Tyle to wiedziałem od sióstr. Chciałem czegoś więcej.
- Może uda się namówić Sama na jakąś historię? – To była Bella, jej głos drżał, zapewne od tempa, jakie narzuciliśmy. Zatrzymałem się. Po kilku krokach zrobił to również zaskoczony Indianin.
- Boże, Bella, dlaczego nic nie mówisz, my tu pędzimy, a ty ledwo nadążasz – podszedłem do niej i chciałem zabrać paczkę.
- Spokojnie, daję radę. Jak myślisz, Paul? Da się przekonać? – ruszyła, a my zaskoczeni zostaliśmy w tyle. Kiedy ją dogoniliśmy chłopak odpowiedział:
- Było by fajnie. Ostatnio się udało, więc czemu nie?
Do domu było już tylko kilka kroków, ale ze względu na Bellę zwolniliśmy. Zostawiliśmy paczki na tarasie. Wbiegła od razu do kuchni, a ja z Paulem poszliśmy do salonu na końcówkę meczu. Po chwili zauważyłem kątem oka, że Paul zmierza w kierunku pomieszczenia, gdzie znajdowała się Bella. Nawet na chwilę nie może zostawić jej samej? Chciałem iść za nim, ale akurat nasza drużyna miała ostatnią akcję, od której zależało zwycięstwo w meczu, więc to olałem. W decydującym momencie usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła i zamieszanie w kuchni. Co tam się stało? Mam nadzieję, że to nie Bella. Wstałem z podłogi i wybiegłem z pokoju.
- Co się stało? – zapytałem widząc Paula i ją pochylonych nad podłogą, zbierających rozbite szkło.
- Nic takiego, spokojnie, wszyscy cali – odparła, już miałem wyjść, kiedy krzyknęła: - Cholera, przepraszam Paul! – Co tym razem? Dziewczyna chwyciła ręcznik i przyłożyła do dłoni chłopaka, która ociekała krwią.
- Za szybko to powiedziałaś, Bello – zaśmiałem się, ale w myślach dodałem – Dobrze ci tak. To kara za zbliżanie się do mojej przyjaciółki.
- Idź z Paulem do łazienki – powiedziała mama, zwracając się do Belli. – Tam jest apteczka, trzeba to opatrzyć, my posprzątamy.
- Tylko nie zabijcie się tam nawzajem – zażartowała ciocia Ren. Kiedy zniknęli za drzwiami nachyliłem się, żeby pomóc mamie, ale odgoniła mnie mówiąc, że jedna rozcięta dłoń na dzisiaj starczy. Stałem w progu kuchni patrząc na stół załadowany jedzeniem. Mama, podobnie jak babcia Swan, opróżniła całą lodówkę. Na samą myśl o tym całym żarciu zrobiłem się głodny. Wtedy usłyszałem dźwięk samochodu Lei, nareszcie nadchodzi wsparcie. Dziewczyna wbiegła do kuchni z uśmiechem na twarzy. Podobnie jak Bella odwaliła się jak przyczepa na dożynki. Co się z nimi dzieje? Jednym uchem pilnowałem sytuacji za zamkniętymi drzwiami łazienki. Myślałem, że głos przyjaciółki wywabi Bellę, ale nic takiego się nie stało. Mama opowiadała właśnie dziewczynie, co się stało, a ja zaniepokojony ciszą podszedłem bliżej.
- Hej! Żyjecie tam? Leah już jest – przez chwilę rozważałam naciśnięcie na klamkę, ale coś mnie powstrzymywało. Wiedziałem, co mogę tam zobaczyć. Ta cisza mnie o tym przekonywała z sekundy na sekundę, coraz bardziej. Czy byłem gotowy? Nie! I dlatego stałem jak pajac z uniesioną ręką. Po chwili za moimi plecami pojawiła się Leah. Ona na pewno tam zaraz wparuję.
- Bella? Wszystko w porządku? – odepchnęła mnie łokciem, chcąc dostać się do drzwi.
- Już wychodzimy – nareszcie jakieś oznaki ruchu pojawiły się za nadal zamkniętymi drzwiami. Słyszałem ich przyciszone i radosne głosy. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, kiedy otworzyli, to rozpromieniona twarz Belli i jej dziwnie iskrzące oczy. Paul również miał wypieki na twarzy. Coś na pewno się stało.
- Jak tam twoja dłoń, Paul? – Leah zapewne też to zauważyła i z uśmiechem na twarzy spojrzała na przyjaciółkę.
- Dobrze. Bella zajęła się nią profesjonalnie – pomachał jej zabandażowaną ręką pod nosem, odwracając tym samym uwagę Indianki od jeszcze bardziej zarumienionej dziewczyny i dając jej chwilę na ochłonięcie.
– Pójdę zapakować jedzenie do samochodu – dodał po chwili. Albo mi się wydawało, albo trzymał w zdrowej ręce dłoń Belli i właśnie puścił, co zaskoczyło jej posiadaczkę.
- Niech Jacob ci pomoże. Masz przecież tylko jedną rękę sprawną – rzuciłem jej zaskoczone spojrzenie, ale ruszyłem za chłopakiem. Miałem dość tej dwuznacznej sytuacji. Tym razem na stole zostało więcej paczek dla mnie, widocznie jego ranna dłoń nie pozwoliła mu na dalsze zgrywanie bohatera. Chwyciłem tyle, ile mogłem i zostały tylko dwie paczki. Dobrze się składało, dziewczyny nie będą miały, o co się czepiać. Paul pakował już kolejną partię, tą przyniesioną z domu Swanów, na pakę samochodu, kiedy ja niosłem swoje. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać, on najwyraźniej też. Był zadowolony z siebie. Wskoczyłem na pick-upa i usiadłem, opierając się o szoferkę. Chłopak usiadł po przeciwnej stronie twarzą do mnie, ale nadal żaden z nas się nie odezwał. Zamknąłem oczy i położyłem głowę na dachu szoferki. Musiałem trochę ochłonąć i wymazać z pamięci zadowoloną minę pary, zaraz po wyjściu z łazienki, nie chciałem popsuć sobie zabawy na ognisku. Moja przyjaciółka wybiegła z domu, zaciągając się łapczywie wieczornym powietrzem. Za nią pojawiła się poirytowana Leah. Spojrzała zaskoczona na mnie, siedzącego na samochodzie, ale nic nie powiedziała. Dziewczyny usadowiły się w samochodzie, nie słyszałem, o czym rozmawiają i nie obchodziło mnie to. Chwile później byliśmy już na klifach. Reszta już czekała. Zeskoczyłem z samochodu i zacząłem rozpakowywać paczki na wcześniej przygotowanych już stołach. Wokoło panowało zamieszanie spowodowane organizacją posiłku. Kiedy już wszystko było gotowe dziewczyny ponatykały kiełbaski na patyki, podały je reszcie i usiedliśmy wokół ogniska. Widziałem, że Bella siedzi obok Lei i Embriego, ale miejsce po jej drugiej stronie nadal było wolne. Szybko zająłem je dla siebie, pozbawiając tym samym tego zaszczytu Paula. On nie wydawał się zasmucony. Usiadł obok Ema i o czymś rozmawiali. Dziewczyny siedziały cicho, wpatrując się w ogień. Czyżby się pokłóciły? Po chwili Bella wstała i poszła w kierunku stołu. Pewnie jej kiełbaski były już gotowe. Moje też już w sumie, ale wolę takie bardziej spalone, jak to Bella zawsze mówi. Kątem oka zauważyłem ruch. No tak. Paul również powędrował w do stołu, akurat jak była tam Bella. Bardziej instynktownie niż przemyślanie sam wstałem i ruszyłem w ich kierunku. Coś tam sobie szeptali i w pewnym momencie chłopak pocałował dłoń dziewczyny. To było za wiele dla moich nerwów, nie wiem, co się ze mną działo, to podchodziło już pod obsesję.
- Bella, mogłabyś podać mi talerzyk? Byle szybko, coś głodny się zrobiłem – odskoczyli od siebie. Chyba powiedziałem to trochę za ostro… Przyjaciółka spełniła prośbę, polecając sałatkę swojej babci. Zaraz? Była tu gdzieś sałatka babci Swan?
- Jest tu gdzieś sałatka babci i ty nic nie mówisz?! – Kiedy podała mi miskę nałożyłem sobie sporą porcję. Mówiła coś, żebym się opanował, ale nie oddam kolejnej ulubionej „rzeczy” Paulowi. Wystarczy, że zabrał mi Bellę. Wziąłem jeszcze skibkę wspaniałego chleba pani Call. Już miałem wrócić na swoje miejsce, kiedy zabrzmiał znajomy głos.
- Słyszałam, że szykuję się tu niezła imprezka. – To były moje siostry i przyszły szwagier, jak miałem w zwyczaju mówić o Johnie. Dziewczyny ściskały się właśnie z Bellą, a mi od razu poprawił się humor. Przywitałem się i po chwili zamieszania związanego z ich przyjazdem, siedzieliśmy znowu przy ognisku.
- Co w ogóle robi tu mój mały braciszek? – spytała Rachel.
- Belli udało się przekonać tatę.
- No ładnie. Demoralizuje nam brata.
- Kto jak kto, ale nie ja obściskuję się teraz przy nim ze swoim chłopakiem. – Można było wyczuć zazdrość w jej głosie. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. – Jake, pamiętaj, że niedługo muszę cię odstawić do domu.- Pamiętałem i chociaż żałowałem, że muszę się zmywać tak wcześnie, cieszyłem się na chwilę samotności z Bellą. Przynajmniej mam nadzieję, że ten pajac nie powlecze się za nami.
- To, co z tą imprezką? – Rachel wstała i podeszła do samochodu Lei, zaparkowanego tuż obok stołów, po czym włączyła radio. Siostra porwała swojego chłopaka do tańca. Zaraz do nich dołączyli Sam z Emilly. Moja młodsza siostra chwyciła mnie za ręce i chwilę później już tańczyliśmy. Mogłem porwać na parkiet Bellę, ale jak zwykle pojawił się obok niej Paul. Na całe szczęście dosiadł się do nich Jared, który jako jedyny został bez pary. Embry prowadził właśnie Leę do tańca. Muzyka lekko zwolniła. Zamieniłem się siostrami z Johnem, a kiedy spojrzałem z powrotem w stronę ogniska okazało się, że moja przyjaciółka tańczyła już wtulona w ramiona Paula kilka kroków ode mnie. Oboje wyglądali na wniebowziętych, Bella przymknęła oczy i oparła głowę o jego tors, a chłopak rozkoszował się jej bliskością i zapachem. Nie mogąc dłużej na to patrzeć, puściłem siostrę i wróciłem do ogniska. Rachel chwyciła Jareda i pociągnęła go do kółka, w którym reszta tańczyła już szybkiego twista. Tym razem to ja zostałem bez pary. Nagle znowu zgłodniałem jak zwykle, kiedy byłem zdenerwowany. Moją złość potęgował fakt, że zaraz muszę wracać do domu, a wtedy Paul będzie miał Bellę tylko dla siebie. Nawet z nią nie zatańczyłem i nie usłyszałem słynnych opowiadań Sama. Chyba faktycznie byłem za młody na takie ogniska. Na razie zrobiła się z niego potańcówka dla nastolatków nabuzowanych hormonami. Przez chwilę zająłem się szykowaniem kolejnej kanapki, więc stałem tyłem do prowizorycznego parkietu. Po chwili usłyszałem najwspanialszy głos na świecie:
- No, młody, kończ i idziemy do domu.
- Już? Nie mogę zostać? Przecież są tu moje siostry. Mogę wrócić z nimi – próbowałem ją przekonać
- Nie ma mowy, nie przeginaj. Bo tata ci więcej nie pozwoli nigdzie z nami iść. A gwarantuję ci, że to nie ostatnie takie ognisko tego lata.
- No dobrze, chodźmy. Tylko się pożegnam.
- A ja powiem Lei – mówiąc to rozglądała się w poszukiwaniu zaginionej osoby. Teraz dopiero zauważyłem, że Paul zniknął. Obleciałem szybko wszystkich, żegnając się i pobiegłem do Belli, która szła już wolną ścieżką w kierunku wioski.
- Ale było fajnie. Szkoda tylko, że muszę już iść. Chętnie zostałbym jeszcze trochę – powiedziałem, dobiegając do niej. Była wyraźnie zamyślona. - Bello, mogę cię o coś zapytać? – postanowiłem kuć żelazo póki gorące.
- Pewnie, pytaj, o co chcesz.
- Ale nie obraź się, proszę i nie musisz odpowiadać. – Przytaknęła głową na zgodę i dodała:
- No, dawaj.
- Podoba ci się Paul? – wyrzuciłem z siebie niczym karabin maszynowy. Zaskoczona zatrzymała się.
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- Obserwowałam was dzisiaj i zauważyłem, że coś się dzieje. Sposób, w jaki na siebie patrzycie i to dziwne napięcie jak jesteście blisko… - Nie dokończyłem. Widziałem, że biła się z myślami.
- Jesteś bardzo spostrzegawczy. Paul i ja przyjaźnimy się od dawna i to u nas normalne zachowanie. – Ta, jasne.
- Ze mną też się przyjaźnisz, a nie patrzysz na mnie w ten sposób i nie przytulasz mnie tak jak jego dzisiaj w tańcu
- Nie wygłupiaj się, Jake. – Objęła mnie ramieniem. – Ty jesteś dla mnie ważniejszy niż Paul, jesteś dla mnie jak rodzina. Kocham cię – uśmiechnąłem się – Jak brata – dodała szybko. Cholera. Chciałem jeszcze z nią o tym porozmawiać, ale okazało się, że jesteśmy już przed domem. Bella weszła ze mną. Rodzice siedzieli w salonie, pozostałych już nie było.
- Oddaje Jacoba całego i zdrowego. A na pewno najedzonego.
- Mam nadzieję, że podziękowałeś Belli za to, że cię zabrała?
- W sumie to nie. – Wtuliłem się w jej ramiona. Była jeszcze trochę wyższa ode mnie. Owinęła swoje ręce wokół moich i odwzajemniła gest. Czyżby chciała w ten sposób potwierdzić swoje wcześniejsze słowa? Szkoda, że Paul tego nie widzi. Ciekawe jaki miałby wyraz twarzy. Wtedy wpadł mi do głowy pewien pomysł – nie oddam przyjaciółki bez walki. Mam zamiar wykorzystywać każdą możliwą okazję, aby pokazać mu, do kogo tak naprawdę należy Bella. Rozkoszowałem się tą chwilą. Wiedziałem, że pewnie za chwilę moje miejsce zajmie Paul. Wtedy poczułem delikatny pocałunek na mojej głowie. Spojrzałem na nią zaskoczony, a ona puściła mi oczko. Uśmiech zagościł na mojej twarzy.
- A teraz do łóżka musisz wypocząć. Jutro czeka nas robota. – Zapomniałem. - Mycie samochodów. Jak tylko wstanę to wpadnę do was. – Potem podbiegła do rodziców i dała im po całusie. Wszedłem do mojego pokoju, którego okna wychodziły na ścieżkę, gdzie miała wracać. Teraz żałowałem, że jej na to pozwoliłem, bo będzie musiała iść sama na ognisko. Usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi i wyjrzałem przez okno zza zasłoniętej firanki.
Co, do cholery tam się dzieje?
Bella leży na Paulu, on przewraca ją na plecy. Całują się na naszym ganku? Chciałem walnąć w okno i ich powstrzymać, ale to zaalarmowałoby moich rodziców, a nie chciałem, żeby miała problemy przeze mnie. Nie mogę na to patrzeć. Zauważyłem tylko jak ją podnosi. Ale dlaczego idą w kierunku plaży, a nie klifów? Tego było już za wiele. Rzuciłem się na łóżko, wściekły na cały świat. Ona mnie najzwyczajniej w świecie okłamała. Mam zamiar jutro jej to wygarnąć. Czułem, że po moim policzku pociekła samotna łza.
Co się z tobą dzieje, Black. Będziesz ryczeć jak baba? – skarciłem się w myślach. Na pewno nie zasnę dzisiaj szybko. Rozebrałem się i pobiegłem pod prysznic. To będzie długa noc.


------------------------------------

Chciałam też ogłosić, że na moje ogłoszenie w sprawie oprawy graficznej WK odpowiedziała Aline , za co bardzo jej dziękuję. Teraz zabieramy się do pracy i już wkrótce na moim chomiku pojawią się wszystkie rozdziały w nowej szacie graficznej. Pozdrawiam wszystkie fanki mojego opowiadania i czekam na komentarze. Mój wen jest głodny Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Trusiaczek dnia Pią 14:24, 26 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
esterwafel
Wilkołak



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:48, 14 Sty 2010 Powrót do góry

ojej, uczucia Jacoba. Ja chce żeby Bella była z nim, a nie z Paule. DLatego najlepiej jedynie krótki romans,
Podobał mi się rozdział. Lubię patrzeć na jedną sytuację z róznych perspektyw. Niby to samo, ale zupełnie inna historia.
Czekam na dalsze rozdziały.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Czw 23:55, 14 Sty 2010 Powrót do góry

Hej, no i dalej jest pięknie. Pisałam wcześniej, że rozbraja mnie zazdrosny młody Jake'uś, a w tym rozdziale położył mnie na łopatki. Szkoda mi go trochę, sam do końca chyba nie wie co się z nim dzieje. A może jako baaardzo młody mężczyzna już się czegoś domyśla, że chcąc pozyskać Bellę trzeba będzie pokonać Paula? Świta mu jakaś rywalizacja?
W każdym razie przedstawiłaś jego punkt widzenia w sposób bardzo mi bliski. Taki szczeniaczek, któremu uszy jeszcze nie stoją (to tylko aluzja do młodych wilczków i psiaków - w dobrym słowa tego znaczeniu - u szczeniaków uszy "merdają" na boki), a już ma ogromną chęć życia i walki z większymi od siebie. Podejrzewam, że Paul będzie miał za jakiś czas godnego siebie i niezłomnego przeciwnika.
Czekam na dalsze rozdziały i nową odsłonę graficzną.
Weny.BB.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Czw 23:58, 14 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Andel
Człowiek



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ČeštiNěmčiPolštiKrve

PostWysłany: Pią 13:50, 15 Sty 2010 Powrót do góry

Kochany Trusiaczku,

to teraz moja kolej. Odnośnie szaty graficznej jestem bardzo ciekawa jak ją przedstawisz Wink Jak się tylko ukaże powiadom mnie koniecznie :)
A teraz przejdźmy do opowiadania, wiesz dobrze, że je uwielbiam. Jesteś na liście w pierwszej piątce :) Poza tym dziękuję za ogrom zaufania do mnie i ze chęć współpracy z Tobą i Dil ;*
Od strony merytorycznej muszę Ci troszkę naopowiadać, chociaż mogłabym tego nie robić i miałabym przyjemność więcej poprawiania dla Ciebie, bo od strony gramatycznej, składniowej masz Dilenę. To są tylko drobne lukienki więc obie kobitki nie martwić mi się :D
Odnośnie interpunkcji, jest i będzie. Nikt idealny nie jest i ja to wiem, bo sama oczywiście już naprawdę sporadycznie, ale przy spójnikach tych oczywistych zdarza Ci się zapomnieć:) Trening czyni mistrza. Drugi mały kłopocik, powtórzenia. Mam nadzieję, że wraz z Dil nie macie do mnie pretensji jeśli zmieniam dany wyraz na bliżej określony, by w jednym zdaniu nie powtarzały się podobne sformułowania? ;>
Bynajmniej w tej części się zdarzały, ale były to tylko dwie podobne sytuacje, albo logicznie dla mnie nie brzmiały (synteza składniowa burząca logiczne myślenie nieodpowiadające prawidłowo sformułowane zdanie jakby coś Wink) Ale widzisz nie jest źle, znam przypadek gdy inna osoba non stop robi takie błędy, a u ciebie widziałam dwa Wink To by było na tyle odnośnie tej części parafialnej dotyczącej spostrzeżeń bo chyba byś chciała prawda żebym Ci pisała? :) Jeśli nie życzysz sobie tutaj na forum to oczywiście mogę wysyłać Ci na PW :) Jestem do twojej dyspozycji.

PS. W razie czego, że nie zawsze siedzę na gg dobrym sposobem będzie może numer kom. by puścić mi cynka, że przyszła mi poczta Wink Łatwiej i szybciej i klarownie dla mnie będzie co się święci co wy na to dziewuchy? :D


Samo story, ja się zbuntuję pod jednym postem użytkowniczki i powiem tak: Niech Jake się schowa :D Zachowuje się i słusznie nawet(!!!) jak gówniarz. Ot taki typowy młokos, któremu hormony zaczynają buzować i sam nie wie gdzie ma znaleźć ujście tych swoich wyolbrzymionych problemów. Nie przeczę u niego jednego, jest świetnym obserwatorem ;] Rywalizacja? Może być ciekawa, ale Jake nie widzi mi się z Bellą...Rolling Eyes Czytało mi się przyjemnie (kiedy mi się to nie czyta przyjemnie xD), kiedy i jednocześnie poprawiałam błędy, aczkolwiek im bardziej czytałam jego myśli wkurzał mnie swoją dziecinnością. Tru ile Jake ma w twoim opku lat łącznie z Bellą i Paulem :) Ale zaczyna się budzić w nim egoista, taki typowy na swój sposób, którego znam u Meyer :D Jestem bardzo ciekawa jak dalej to rozwiniesz Meduzo kochana niech wena cię rozpiera i Dil i mnie rozpieszczaj :D Bo jakby nie patrząc jesteśmy te "1", które wiedzą. I takie małe pytanko, kiedy parafrazujesz czyjeś myśli nie lepiej Ci użyć kursywy ukośnej? Dla mnie byłoby jasne i oczywiste, że myśli, albo jak rozmawia sam ze sobą byłoby ładne dla oka. Ale to tylko moje subiektywne zdanie i wrażenie:)

Z dużą wenką kochana i do usłyszenia :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Andel dnia Pią 17:03, 15 Sty 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
alekzz
Nowonarodzony



Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z szufladki .

PostWysłany: Sob 19:57, 16 Sty 2010 Powrót do góry

O jejciu, ta zazdrość Jake'a jest w jakiś sposób słodka. :) Ja także, coś czuję, że Paul niedłgo będzie miał godnego siebie przeciwnika.Naprawdę, nie wiem co mam jeszcze napisać... Bardzo dobrze opisujesz uczucia i detale, co bardzo mi się podoba. :)
Niecierpliwie czekam na następny rozdział. ;)
xoxo.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:54, 16 Sty 2010 Powrót do góry

No w końcu wzięłam się w garść i przeczytałam.
Muszę przyznać, że rozdział bardzo dobry Smile Znakomicie oddałaś jeszcze lekko dziecinny sposób rozumowania Jacoba. Nie chodzi mi o to, że to dzieciuch, czy coś, ale czytając Twój tekst, naprawdę czułam to, że jest młodszy od Belli i Paula.
Jake jest uroczy, słodki i niezwykły. Bardzo podobały mi się opisy jego uczuć, spostrzeżeń, podejrzeń itd. Te jego napady żarłoczności, zazdrość o Bellę. Jest w nich jeszcze jakby taka naiwność. Uwierzył Belli, a potem zobaczył ją z Paulem przed domem i poczuł się oszukany i zraniony. Biedny chłopak. Strasznie mi go żal, naprawdę.
Mam jednak nadzieję, że nie zrezygnuje z walki o Bellę, bo zapowiada się ciekawie. Naprawdę nie mam nic do Paula, mówiłam Ci już to, ale wierzę, że Jake jeszcze mu dokopie Laughing
Naprawdę bardzo ładnie wyszło Ci pokazanie różnicy w narracji Belli i Jacoba. Rzeczywiście czuję, że czytam opowiadanie z perspektywy kogoś innego.
Bardzo ładny rozdział. Z niecierpliwością czekam na kolejny.
Tulę i pozdrawiam :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Trusiaczek
Człowiek



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 22:30, 25 Sty 2010 Powrót do góry

Kolejny rozdziałek przed wami! Dzisiaj tylko part I. Zapraszam do komentowania!

Z podziękowaniem dla Susan i Dileny - nie dajcie się!!!!!

Rozdział IX - Konfrontacje

BETA: Dilena

BETA INTERPUNKCYJNA: Andel


Rok 2002, wakacje

PART I

Narrator: Jacob

Bella spaceruję brzegiem oceanu.
Bella mnie zauważa.
Bella się uśmiecha.
Bella podchodzi do mnie.
Bella chce mnie przytulić.
Bella…
Bella…


Obudziłem się, kiedy na zewnątrz świeciło już ostro słońce. Kolejny dzień w La Push. Szkoda, że mój humor nie podziela panującej w koło aury. Przetarłem twarz rękoma i spojrzałem na zegarek - była dopiero ósma rano. Postanowiłem poleżeć jeszcze w łóżku, Bella na pewno śpi. Ciekawe, co takiego robiła z Paulem na plaży. Po co ja się oszukuję? Pewnie się całowali. Ale przecież mówiła, że łączy ich tylko przyjaźń. Nie okłamałaby mnie. No, chyba, że to on miał względem jej jakieś niecne zamiary. Najpierw pogadam z Bellą, a jakby trzeba będzie rozmówię się też z nim. Spojrzałem kolejny raz na zegarek. Cholera. Wyskoczyłem z łóżka i postanowiłem trochę poćwiczyć. Jared byłby ze mnie dumny. Ćwiczyłem aż moje mięśnie odmówiły posłuszeństwa i padłem na podłogę ciężko dysząc. 9:22 - Już lepiej. Pobiegłem do łazienki, stałem pod prysznicem możliwie jak najdłużej. Ciepło wody ukoiło trochę moje drżące mięśnie. Teraz tego żałowałem, to znaczy porannych ćwiczeń, bo czeka mnie szorowanie wozów, a jak na razie nie mogę ruszać rękoma. Cholera. Namydliłem ciało. Później wyciągnąłem rękę po szampon, a kiedy go otworzyłem doszedł do mnie zapach. To był ten sam, którego używała Bella jednak na moich włosach nigdy nie był tak intensywny. Umyłem głowę, spłukałem się i wyszedłem spod prysznica. Umyłem jeszcze zęby, by szykować Siudo wyjścia z łazienki. Otwierając drzwi usłyszałem ciche: „Ała”. Cholera. Co znowu? Wyskoczyłem szybko na korytarz i zobaczyłem moją siostrę pocierającą prawe ramię.
- Jezu, Jacob! Uważaj trochę – piszczała z bólu.
- Przepraszam, Becky. Zapomniałem, że tu jesteście. Zazwyczaj ta część domu należy tylko do mnie. To znaczy, od kiedy wy wyjechałyście. – Ramię wyglądało na całe, ale z pewnością pojawi się na nim siniak. – Przepraszam.
- Spoko. Jakoś to przeżyję. Jak się spało?
- Niezbyt dobrze. Miałem koszmary.
- A co takiego robiła ci Bella we śnie, że to był koszmar? – Co? Skąd ona o tym wiedziała? – Gadałeś przez sen. – Cholera.
- To nic takiego. Bella to akurat najlepsza część mojego snu. Zresztą… nieważne. – Obróciłem się na pięcie i uciekłem do mojego pokoju. Spojrzałem na zegarek. 10:00. Szybko ubrałem się i zszedłem do kuchni. Mamy i taty nie było w domu. Pewnie pojechali po zakupy. W końcu dzisiaj niedziela i tradycyjny, rodzinny obiad u Swanów. Robiło się coraz lepiej. Cały wspólny dzień z Bellą. Zdecydowanie muszę z nią pogadać. Szybko zjadłem śniadanie i wbiegłem do pokoju po komórkę. Wybrałem numer przyjaciółki i…


Narrator: Bella


Znowu byłam na plaży, na tym samym drzewie, tyle, że tym razem za dnia. Świeciło piękne słońce, zupełnie jakby to nie było La Push, tylko Kalifornia. Leżałam sobie wyciągnięta na gałęzi i wsłuchiwałam się w szum wody. Lekka bryza otulała moje ciało. Nagle gałęzie się odchyliły i pojawił się cień. Nie widziałam czyj, bo ten ktoś stał pod słońce, zauważyłam tylko zarys jego ciała. Jego, tak to na pewno był chłopak. Ale kto? Paul? Wyciągnęłam rękę do przodu, ale ten nadal tam stał. Zeskoczyłam z gałęzi i podeszłam bliżej. Jacob. Z wrażenia cofnęłam się o kilka kroków w tył. Jak to możliwe?
- Jake? – spytałam niepewnie. Nie odpowiedział. Stał i nie ruszał się, a ja poszłam w jego ślady. Nie odzywałam się. Po kilku sekundach usłyszałam dziwny dźwięk. Rozglądałam się, próbując namierzyć, co to i skąd dochodzi, ale w okolicy nic nie było. Spojrzałam w kierunku Jacoba, ale… jego już tam nie było. Próbowałam odchylić liście i wyjść na plażę, ale nie mogłam. Gałęzie stawiały mi ogromny opór. Byłam w pułapce. I jeszcze ten dźwięk. Otaczał mnie z każdej strony. Skuliłam się przy pniu drzewa i zatkałam sobie uszy, bo stawał się on coraz bardziej głośny i wszech otaczający. Już chciałam krzyczeć, kiedy coś mną potrząsnęło.
- Bella, obudź się – głos Lei wyrwał mnie z tego koszmaru. – Twój telefon dzwoni od paru chwil, mogłabyś go wreszcie odebrać? – Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że ten dźwięk z mojego snu to tak naprawdę dzwonek. Chwyciłam komórkę, którą odłożyłam przed snem na nocną szafkę i bez patrzenia na wyświetlacz odebrałam.
- Halo? – mój głos był zaspany. Chciałam sprawdzić, która jest godzina, ale nie mogłam namierzyć zegarka.
- No nareszcie. – To był Jacob. – Dzwonię i dzwonię. Co się z tobą dzieje?
- Jak to, co? Śpię. Czego chcesz? – miałam nadzieję, że to nic ważnego i szybko go spławię, po czym będę mogła z powrotem się położyć.
- Jak to? Przecież mamy myć dzisiaj samochody.
- Przecież ci mówiłam, że jak się wyśpię to przyjdę.
- No tak, ale przecież normalnie już zawsze jesteś o tej porze na nogach. Ja też jakiś czas już nie śpię, więc myślałem, że zaraz będziesz, a ty się nie pojawiasz.
-Jake, a która jest godzina? – Teraz się trochę przeraziłam.
- Już wpół do jedenastej. - No tak. To wszystko tłumaczy. Dla niego to już wpół do jedenastej, ale dla osoby, która o szóstej rano poszła spać, to dopiero blady świt. Myślałam, że go zaraz rozerwę na kawałki.
- Jacobie Black, czujesz coś? – spytałam ze złością w głosie.
- Nie, a co mam niby czuć? – wydawał się zaskoczony.
- Ból. Właśnie cię rozszarpuję. Powoli i drastycznie.
- Bardzo śmieszne, ale dlaczego?
- Jacob! Ja nie poszłam spać przed północą jak ty, tylko… - Zawahałam się. – Jakiś czas po tobie i teraz muszę odespać te godziny. Dlatego, odkładam słuchawkę. A ty nie dzwoń. Póki, co nie mam siły nawet otworzyć oczu, a co dopiero myć samochody…
- Ale… - próbował wejść mi w słowo jednak mu nie pozwoliłam
- Cicho. Jak tylko się wyśpię to przyjdę, a teraz dobranoc. – Chciał jeszcze coś dodać, ale się rozłączyłam i wyciszyłam dzwonek. Było mi go trochę żal, ale… teraz marzyłam tylko o tym, aby znowu zasnąć. Mam nadzieję, że tym razem nie będę miała już koszmarów.

*************************

Na szczęście nic strasznego mi nie śniło. A nawet, jeśli, to nie o tym pamiętałam. Obudziłam się sama, Leah jeszcze spała. Chwyciłam telefon. Siedem nieodebranych połączeń, wszystkie od Jacoba. Były też trzy SMS-y. Dwa od mojego przyjaciela, ale jeden od chłopaka. Niewiele się zastanawiając, odczytałam tego ostatniego.

Dzień Dobry Moje Słoneczko! Jak się spało? Bo mi rewelacyjnie, zwłaszcza, że miałem cudowny sen. Ale nie opowiem ci, jaki, żeby nie zapeszyć. Być może spełni się w najbliższym czasie. Przynajmniej mam taką nadzieję. Czekam z utęsknieniem na Twój telefon. Oby nie za długo. Całuję:*. P

Od razu nabrałam ochoty żeby wstać z łóżka. Szybko uwinę się z samochodami i spędzę resztę wieczoru z nim. Spojrzałam na zegarek. Było kilka minut po dwunastej. Wyślizgnęłam się z łóżka tak, żeby nie obudzić przyjaciółki i poszłam do łazienki. Załatwiłam poranną toaletę i szybko się ubrałam. Napisałam jeszcze kartkę z planem dzisiejszego dnia, życząc Lei miłego popołudnia i zostawiłam ją na mojej poduszce. Wymknęłam się cichaczem z pokoju. Na dole spotkałam wujka Harry’ego i ciocię Sue, którzy właśnie pili kawę w salonie.
- O, Bella! – Ciocia była zaskoczona, że to mnie właśnie widzi – Już wstałaś? A Leah? Robić wam już śniadanie? – Podniosła się, chcąc udać się do kuchni.
- Nie, ciociu, Leah jeszcze śpi. A ja dziękuję, czekają już na mnie u Blacków. Tam coś zjem. Ale chętnie łyknę pysznej kawy. – Nalała mi trochę do filiżanki, a ja prawie duszkiem wszystko wypiłam.
- Jak tam ognisko? Nie słyszeliśmy jak wróciłyście. – Uff. Udało się, ale co miałam powiedzieć wujkowi? W sumie to nie ustaliłyśmy z Leą wersji.
- Jak wróciłyśmy to już spaliście, dlatego starałyśmy się być cicho, żeby was nie pobudzić. – Miałam nadzieję, że to chwycili. – Ale teraz muszę już naprawdę iść. Jacob dzwoni do mnie już od dziesiątej. – Ucałowałam ciocię i wujka i wybiegłam z domu. Chwyciłam telefon i wykręciłam numer młodego, odebrał po pierwszym dzwonku
- No nareszcie.
- Nie przeginaj. Już idę. Szykuj wszystko. Moi rodzice są?
- Tak. Wąż podłączony, gąbki i szmatki czekają. Wiadro też. Może wyjdę po ciebie?
- Nie ma takiej potrzeby, za dwie minutki będę. Ale mógłbyś mi jednak wyświadczyć przysługę.
- Dawaj, partnerko. Dla ciebie wszystko. – Śmiać mi się zachciało jak to usłyszałam.
- Załatw mi coś do jedzenia, bo nie zostałam na śniadaniu i koniecznie kubek kawy - bez tego nie dam rady nic zrobić – nie kłamałam. Nadal nie czułam się wypoczęta.
- Już się robi. Jak przyjdziesz wszystko będzie gotowe – usłyszałam jak krzątał się po kuchni i spełniał moją prośbę. Odłożyłam słuchawkę. Ten dzieciak jest niemożliwy. Od samego rana nie byłam dla niego zbyt miła, a on tak szybko zapomniał o tym i teraz ochoczo robi mi jeszcze śniadanie. Ogarnęły mnie wyrzuty sumienia. Muszę mu to jakoś wynagrodzić i pomyśleć, co sprawi Jacobowi największą przyjemność. Zanim pojawiłam się na ścieżce prowadzącej do domu wujostwa, napisałam jeszcze SMSa do Paula, że właśnie wstałam i zabieram się do roboty, a jak tylko skończę to się odezwę. Wcisnęłam „wyślij” i spojrzałam w kierunku domu. Na werandzie stał już Jake z talerzem w jednej, a kubkiem w drugiej ręce, przeskakując z nogi na nogę. Przyspieszyłam kroku i po chwili stałam już obok niego.
- Mam zjeść tutaj na, stojąco czy może w trakcie mycia samochodów?
- Nie gniewaj się, Bella. Tak się cieszę, że spędzimy razem ten dzień, że… trochę świruję. Przepraszam.
- Rozumiem. Ale dasz mi to w końcu? I wypadałoby przywitać się z resztą rodziny, co młody? – powiedziałam, wchodząc do domu. – Dzień dobry – krzyknęłam. Zakładałam, że dziewczyny już wstały. Chwilę później zauważyłam, że Becky zbiega po schodach.
- Hej, Bells.
- Hej, Becks – rzuciłam. Dałam znak, że muszę z nią pogadać i weszłam do pustej kuchni, w której oczywiście pojawił się też Jacob. Nie miałam sumienia go wyganiać, ale musiałam rozmówić się z jego siostrą. Ona chyba to zauważyła i rzekła:
- Młody, sprawdź czy nie ma ciebie przypadkiem w salonie? – Dzięki bogu, że to zrobiła.
– Muszę pogadać z Bellą o babskich sprawach – chłopak się skrzywił. – Nie patrz tak na mnie. Zmiataj. Ty masz ją, na co dzień, a ja nie, więc…
Zaczęła wypychać go z kuchni.
- Ale śniadanie… - Nie zdążył dokończyć bo siostra weszła mu w słowo.
- Dawaj i spadaj. – Kiedy chłopak zniknął w salonie odwróciła się w moją stronę, podając mi talerz. Kubek z kawą już od dawna znajdował się w moich dłoniach. – Spokojnie. Nie wydałam was. Ale teraz powiedz mi, co jest grane. – Wiedziałam, że nic nie umknie mojej starszej przyjaciółce.
- Mogę ugryźć najpierw kanapkę? – zapytałam z miną niewiniątka. Po przeżuciu kilku kęsów zaczęłam opowiadać. – Co tu wiele mówić? Sama widziałaś. No dobra nie widziałaś, ale na pewno się domyślasz.
- Wiem tylko tyle, że poszłaś odprowadzić młodego. Potem zaczął szukać ciebie Paul. Powiedziałam mu gdzie poszłaś, pobiegł w kierunku domu i już nie wróciliście. Chwilę potem zniknęła Leah z Embrym, ale oni poszli w kierunku klifów. A ja zostałam z Jaredem i próbowałam od niego coś wyciągnąć. Stwierdził, że chłopacy do was „podbijają” i pewnie poszliście w jakieś romantyczne miejsce. Więc… słucham? Kochany Jared ułatwił mi sprawę. Muszę mu potem podziękować.
- Spotkałam Paula przed waszym domem. Zaproponował mi spacer na plażę. Zgodziłam się. – Wzięłam kolejny gryz kanapki
- Tego to się domyślam, ale mi chodzi bardziej o ten fragment z „podbijaniem”. Czy wy kręcicie coś na boku? Dlaczego nic mi nie pisałaś? Powiedź, co się dzieje? – Chyba nie miałam wyjścia.
- Ale proszę nie chwal się tym jeszcze…
- Bello… - Dziewczyna podbiegła, wzięła mnie w ramiona i mocno przytuliła. – Ty masz chłopaka! Pierwszego prawdziwego chłopaka! – Musiałam ją trochę przystopować, bo zaraz ktoś mógłby przyjść. I tak się stało. W drzwiach stanęłą ciocia Syl.
- Co się dzieje, dziewczyny?
- Nic, mamo. Po prostu cieszę się, że spędzę z Bellą trochę czasu. Dawno się nie widziałyśmy.
- Becks, to nie moja wina – dodałam - to ty wyjechałaś. Będziemy miały jeszcze dużo czasu, aby porozmawiać. Ale teraz muszę zabrać się za mycie tych przeklętych samochodów, bo nie skończymy do kolacji. – Wyszłam z kuchni, szukając Jacoba. Siedział w salonie razem z Billym i moimi rodzicami. Podeszłam do wujka i dałam mu całuska w policzek, tak samo postąpiłam z mamą i usiadłam tacie na kolanach, wtulając się w jego ramiona i kładąc głowę na jego piersi. Uwielbiałam ta robić. Czułam się wtedy tak bezpiecznie, nie żeby mi coś groziło, ale kochałam tę bliskość. Tato dał mi całuska w czubek głowy i objął mnie rękoma. On też zawsze tak robił.
- Mam nadzieję, że Jacob był grzeczny na ognisku? - zapytał wuj.
- Tato…
- Oczywiście.
- Nadal uważam, że jesteś na to za młody synu. Ale jeżeli będziesz dobrze się sprawował i Bella będzie cię chciała zabrać jeszcze ze sobą, to może pójdziesz na następne ognisko.
- Pewnie, że go wezmę. Ale nie każcie nam znowu myć samochodów – mówiąc to wstałam z kolan taty i ruszyłam w kierunku wyjścia. Jacob nadal siedział na podłodze, opierając się o wózek. – Na co czekasz, młody? Auta. Chyba chcesz załapać się dzisiaj na obiad, co? – Chłopak zerwał się na równe nogi, bez słowa podbiegł do mnie, chwycił moją dłoń i za nią wyciągnął mnie z domu. Zatrzymał się dopiero przed samochodem swojego taty.
- Ok. Ale zanim zaczniemy to chyba musimy pogadać.
- Jacob… - nie wiedziałam, od czego zacząć. – Co chciałbyś wiedzieć?
- Pamiętasz naszą wczorajszą rozmowę jak wracaliśmy z ogniska? – przytaknęłam – Pytałem o ciebie i Paula…
- Jake…
- Widziałem was wczoraj. Nie wróciliście na ognisko. Poszliście na plażę, prawda?
- Tak
- I?
- Paul zobaczył, że mnie nie ma. Poszedł za nami. Dogonił nas akurat jak wychodziłam. Wtedy musiałeś nas widzieć.
- Tak zobaczyłem jak tarzasz się z nim po ziemi. Co to w ogóle miało być? – Był zdenerwowany, ale nie krzyczał na mnie. Widać sprawiło mu to przykrość. Ale to, co mu powiem jest jeszcze gorsze. – Całowaliście się?
- Nie – spuściłam głowę, nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Nic nie powiedział. – Wybiegając od was skoczyłam ze schodów, nie widziałam, że tam stoi i wpadłam na niego. Przewróciliśmy się. Potem zaproponował ten spacer. Poszliśmy na plażę. Rozmawialiśmy i… - spojrzałam na młodego. Chciałam sprawdzić jak się trzyma. Miał zamknięte oczy i zaciśnięte pięści.
- Pocałował cię?
- Nie. To znaczy tak, ale ja też tego chciałam.
- Od jak dawna…?
- Jake. – Przytuliłam go do siebie, bo w jego oczach pojawiły się łzy. – To świeża sprawa. Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, że jestem w nim zakochana.
- Czyli to już tak oficjalnie? Jesteście ze sobą?
- Tak. Dzisiaj Paul chce pogadać z rodzicami.
- Kochasz go?
- Jacob. Po jednym dniu? A raczej nocy?
- Zaraz. To wy spędziliście razem noc? Chyba nie…
- Zwariowałeś.
- To, co tam robiliście?
- Całowaliśmy się.
- Całą noc?
- Aż do wschodu słońca.
- Ble… Jak tak można?
- Sam się kiedyś przekonasz. A teraz może zabierzemy się do pracy, co?
- Bells, mogę zadać ci jeszcze jedno pytanie? – Skinęłam głową na potwierdzenie. – Kochasz mnie jeszcze? – Speszony spuścił wzrok.
-Młody, to nie zmieni mojego stosunku do ciebie. Nadal jesteś moim najlepszym przyjacielem. Teraz po prostu mam jeszcze chłopaka.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. – Spojrzał mi w oczy.
- Kocham cię, Jacobie Black. – Dałam mu całusa w czubek czarnej głowy. – Wczoraj. – Całus. – Dzisiaj. – Całus. – Jutro. – Całus. – Zawsze.
- Ja ciebie też, Isabello Swan. A jak ten palant cię skrzywdzi, to będzie miał ze mną do czynienia. - Powiedział to z zadziornym uśmiecham na ustach. Podszedł do samochodu i włączył muzykę. Chwilę potem zabraliśmy się za mycie. Podczas pracy dużo rozmawialiśmy, ale tak naprawdę to o niczym konkretnym. Kiedy byliśmy w połowie, Jacob zmieniał wodę w wiadrze, a ja poszłam do domu po coś do picia. Panowie, czyli tata, wujek i John siedzieli w salonie przed telewizorem, co w sumie było do przewidzenia. W kuchni panowało małe zamieszanie. Mama i ciocia szykowały jedzenie, które mieliśmy zabrać do dziadków, a dziewczyny opowiadały śmieszne historie z życia akademickiego. Chciałam przyłączyć się do nich, ale czekało mnie jeszcze mycie drugiego auta. Wzięłam dwie butelki wody mineralnej i wyszłam na dwór. Jacob siedział z tyłu na otwartej pace pick-upa z nogami spuszczonymi na ziemię, głowę miał skierowaną w dół i bawił się swoimi palcami. Czyżby nadal go to dręczyło? Wdrapałam się obok, podałam mu butelkę i objęłam, gładząc mu rękę na ramionach. Od razu się w nie wpasował. Już chciałam spytać, co się stało, kiedy zadzwonił mój telefon. Nie odrywając go od siebie wyjęłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. Paul. Jacob też to zauważył i chciał się odsunąć, aby dać mi trochę swobody, ale nie pozwoliłam mu na to. Odebrałam
- Cześć, kochanie. Jak idzie mycie?
- Dobrze. Został nam tylko samochód mamy i koniec na dzisiaj. Przecież obiecałam, że zadzwonię jak skończę.
- Wiem, ale już nie mogłem się doczekać. Tęsknię za tobą.
- Ja też za tobą tęsknie. – Poczułam jak Jacob zesztywniał w moich ramionach.
- Może jednak wpadnę wam pomóc? – Chciałam powiedzieć: tak.
- Paul myślisz, że Jacob i ja nie damy sobie rady z umyciem auta? Obiecuję, że jak tylko skończymy, to się odezwę. A teraz muszę kończyć, bo im dłużej z tobą rozmawiam, tym później skończę, prawda?
- Jak zwykle masz rację, słońce moje. Będę czekać, proszę, pospiesz się. Pamiętaj, co mi obiecałaś. – Dopiero teraz przypomniałam sobie naszą poranną rozmowę. Mamy dzisiaj wieczorem naszą pierwszą, oficjalną randkę. I czeka nas jeszcze oficjalna konfrontacja z moimi rodzicami. To będzie ciekawe.
- Pamiętam. Uzgodnimy wszystko jak zadzwonię. A teraz wybacz, praca wzywa.
Starałam się nie myśleć o tym, co miało się stać potem. Indianin chyba poczuł moje zdenerwowanie, bo wpatrywał się we mnie z podejrzliwą miną.
- Co takiego mu obiecałaś? –Nie odpowiedziałam od razu. Nic nie mówiąc puściłam go, wstałam i ruszyłam w kierunku węża. Już miałam odkręcić wodę i polać samochód mamy, kiedy zawołał:
– Bella! Odpowiedź. Miałaś nic nie ukrywać przede mną. Co jest grane?
- To nic takiego. Obiecałam mu tylko, że jeszcze się dzisiaj spotkamy. Bierz się do pracy, bo naprawdę nie wyrobimy się do obiadu. – W sumie to nie skłamałam. Dobrze, że odpuścił. Po chwili pomagał mi szorować opony. Nie odezwał się też do końca pracy. Byłam zła na siebie, ale nie miałam ochoty na kolejną rozmowę. Myślami byłam już na wieczornej randce, nie zważając na to, co miało się stać wcześniej, kiedy to Paul odbędzie rozmowę z rodzicami. Swoja drogą ciekawa jestem jak to ma zamiar zrobić, skoro dzisiaj jest przecież rodzinny obiad Swanów i Blacków. Czyżby przy wszystkich? Zamarłam. Wiadro, które niosłam wypadło mi z rąk, oblewając mnie.
- Cholera – rzuciłam pod nosem.
- Co się stało? – Chłopak przyleciał zaalarmowany hałasem.
- Nic. Po prostu mam śliskie ręce. Skończyłeś zwijać wąż?
- Sir, yes, Sir – zasalutował i schylił się po wiadro.
- Czyli to już koniec. Dobra robota, partnerze – wystawiłam dłoń, aby przybił mi piątkę.
- Ale zgłodniałem. – I już go nie widziałam. Wbiegł do domu, zostawiając mnie na dworze. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do mojego chłopaka. Kurczę. Ale to dziwnie brzmi. Ja mam chłopaka! Odebrał po pierwszym sygnale.
- Cześć, aniele. Skończyłaś?
- Cześć, diabełku – powiedziałam to specjalnie – Tak. Wiesz co? Tak właśnie się zastanawiam…
- Coś się stało, kochanie?
- Nie. Po prostu zapomniałam, że dzisiaj jest niedziela…
- Ach do tego pijesz. Niedzielny obiad. Spokojnie, pamiętałem.
- No właśnie. Jak chcesz porozmawiać z moimi rodzicami skoro wszyscy tam będą?
- Spokojnie, misiaczku. – Skąd mu się to brało? – Nie znamy się od wczoraj i wiem, że mimo iż obiad jest o piątej to później siedzicie jeszcze razem do późnego wieczora. Coś wymyślę. Wpadnę po ciebie około siódmej, dobrze? Do tego czasu twoja rodzina na pewno się tobą nacieszy i chętnie odda potem mi. – Słyszałam jak uśmiecha się, mówiąc to.
- Co ty knujesz, Paulu Spancer? – Zawsze używaliśmy tego zwrotu względem siebie, kiedy zachowanie drugiej osoby nas irytowało.
- Jak tu cię porwać na romantyczną randkę i całować cię jeszcze mocniej niż wczoraj, Isabello Swan. – Na samą myśl ugięły się pode mną kolana. Tak bardzo tęskniłam za jego ustami.
- W takim razie kombinuj dalej, a ja idę pomóc przy obiedzie. Zaraz będziemy jechać do dziadków. Odliczam już minuty.– Pożegnaliśmy się krótkim cześć i rozłączyłam się. Stałam już na werandzie. Schowałam telefon do kieszeni i oparłam się plecami o barierkę, a głową o filar, podtrzymujący daszek nad schodami. Bardzo chciałam znaleźć się w jego ramionach. Ciekawe gdzie wymyśli mnie zabrać? Jak dla mnie możemy wrócić na nasze drzewo. Albo lepiej nie. Nie będzie mi się chciało przyjść do domu na noc, a dzisiaj nie będzie pretekstu do późnego powrotu. Po drugie, kiedy rodzice się dowiedzą, toteż nie pozwolą mi na długie siedzenie z Paulem sam na sam. Z zamyślenia wyrwała mnie mama, wołająca mnie do środka. Czas szykować się na obiad. Jeszcze cztery godziny i będę z Paulem.

4 godziny.

240 minut.

14400 sekund.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Trusiaczek dnia Pią 14:27, 26 Lut 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin