FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Golden Moon [T] [NZ] r. XXXI Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Gum Yan De
Nowonarodzony



Dołączył: 30 Cze 2010
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zamośc/Rzeszów

PostWysłany: Sob 20:23, 28 Sie 2010 Powrót do góry

Szczerze? po tym opowiadaniu jakoś podoba mi się połączenie Jasper - Bella.
Wydaje się tak jakby do siebie pasowali od samego początku. Jakby by li wręcz stworzeni dla siebie ^^
Dziękuje za ten rozdziała i za wcześniejsze oczywiście też Wink
Z niecierpliwością czekam na część dalszą ^^
Pozdrawiam ^^ i buziole ;***
Gum Yan De
=^.^=


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Melena1821
Wilkołak



Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Meksyk

PostWysłany: Nie 9:07, 29 Sie 2010 Powrót do góry

Czytam to opowiadanie od samego początku i nigdy go nie skomentowałam za co bardzo przepraszam. Ale postanowiłam się zrehabilitować i coś tu napisać Wink Jasper jest moim ulubionym wampirem z rodziny Cullenów. Nigdy nie myślałam o sparowaniu go z kimś innym niż Alice ba nawet nie wyobrażałam sobie tego! Wydawało mi się, że nikt inny nie pasuje do naszego bohatera. Dopiero jak zaczęłam czytać to opowiadanie zdałam sobie sprawę jak bardzo się myliłam. Jasper idealnie pasuje do Belli. To opowiadanie zajmuje jedno z wyższych miejsc na mojej prywatnej liście ulubionych " lektur". Tłumaczysz to opowiadanie naprawdę rewelacyjnie ! Zazdroszczę Ci - też chciałabym umieć tak dobrze angielski Wink Każdy rozdział, który dotychczas przetłumaczyłaś nie budził jakichkolwiek zastrzeżeń. Z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnych rozdziałów :D Mam nadzieję, że dodasz je szybko ;>
Pozdrawiam i życzę wiele, wiele weny w dalszym tłumaczeniu Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kju
Dobry wampir



Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 836
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:51, 29 Sie 2010 Powrót do góry

akcja dzieje sie wolno i rozdzialy sa faktycznie ciut krotkawe Wink ale dobrze i przyjemnie sie czyta, gra slow miedzy Bella i Jazzem swietna Very Happy Jasper poirytowany ? kurcze, a juz mialam wyobrazenie o nim jako o idealnym ksieciu na bialym rumaku, dzentelmena maksymalnie zaangazowanym w zwiazek Wink
swoja droga ciekawe co takiego wydarzylo sie miedzy Jazzem a Alice, ze on teraz powoli rozkochuje w sobie Belle, ze daje poniesc sie temu uczuciu, a Bella juz dawno nie rozpacza za Edkiem..
wiernie czytam, podoba mi sie ten ff, bardzo cieplo przedstawiony Jazz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Nie 18:08, 29 Sie 2010 Powrót do góry

To opowiadanie jest takie spokojne. Czytając je płynie się powolutku po uśpionym jeziorze o zmierzchu. Nic nie dzieje się za szybko, akcja postępuje swoim równomiernym tempem, opisując po prostu codzienne życie Belli w Forks.
Jasper wprowadza dreszczyk lekkiego podniecenia, jakby oczekiwania na coś co może się wydarzyć, gdzieś w dalekiej przyszłości. Lubię tego Jazza. Ma w sobie to coś i w zasadzie nie dziwię się Belli, że powoli się w nim zaczyna durzyć. Mnie takie zachowanie faceta pewnie tez by rozbroiło i nie robiłabym nic innego, tylko bujała w obłokach, myśląc o nim.
Rozdział mi się podobał głównie ze względu na zakupy czynione przez wampirka. Biedak zamotał się z tą ciecierzycą. W sumie mu się nie dziwię, ponad sto (a raczej prawie sto czterdzieści, wojna secesyjna trwała w latach 1861-65) nie robić zakupów! Zresztą wtedy nie było supermarketów i półproduktów. Chciał człowiek zrobić obiad to raczej nie otwierał puszki, wrzucał na patelnię i gotowe. Trzeba się było troszkę bardziej namęczyć i taka wizyta Jazza w supermarkecie mogła go przyprawić o ból głowy.
No cóż, ciekawa jestem co im wyjdzie z tego wspólnego gotowania. I nie chodzi mi tylko o potrawę.
Wink A! Jeszcze jedno, dobrze że Edward się nie odzywa. Panu Idealnemu już naprawdę dziękujemy.
Tłumaczenie jak zawsze na wysokim poziomie, także Perniś i madam – chylę przed wami czoła.
BB.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Nie 18:09, 29 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Pon 20:39, 30 Sie 2010 Powrót do góry

świetny rozdział
takie połączenie Jaspera z Bellą nawet chwilowe jest odskocznią od ciągłego czytania o związku Eda z Bella
a takiego Jasperka kocham i wielbie...
ciekawi mnie jak się to dalej potoczy, niby mamy już XIX rozdział, ale rozdziały sa na tyle krótkie, lub też nie zawsze wszystko idzie szybko, to trudno coś przewidziec, ale to czasami dobrze, jakieś napięcie jest i czeka się z utęsknieniem na następny
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Wto 11:36, 31 Sie 2010 Powrót do góry

W GM najpiękniejsze jest to że Jasper istnieje, że jest i że jest teraz cały dla Belli. Wzruszające jest to co dla niej robi, jego wszystkie gesty i te małe i te większe.Nie wiem czy on zdaje sobie sprawę z uczuć jakie żywi do Belli czy robi to nieświadomie, ale to wszystko jest jak podchody miłosne. On jest takim facetem z innej epoki i tego jego zaloty są cudowne. Jest tak czuły i delikatny aż się czuję tę chemie między nimi.
W tym rozdziale za wiele się nie działo, wydarzenia posuwają się bardzo powoli ale lubię to napięcie i te powolne emocje. Czasami jest to męczące i chciało by się już być dalej i wiedzieć jak to sie potoczy ale chyba w tym cały urok tego opowiadania.
Dzięki Pernix za ten rozdział i oczywiście bardzo się cieszę że Motylek wrócił. Oby wam szybko szło tłumaczenie, bez popędzania oczywiście. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nadia vel Ariana
Człowiek



Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stolica...

PostWysłany: Wto 11:56, 31 Sie 2010 Powrót do góry

No to ja się przyłączam do pochwał - nie żebym czytała ten ff od początku, bo zaczęłam dopiero jakiś czas temu, ale atmosfera mnie po prostu zauroczyła i nie tylko Jasper, le też to, że Bella nie jest tak irytująca jak w Sadze i właściwie nawet polubiłam jej narrację, bo dość łatwo mogę się już z nią utożsamić. I wszystko pięknie, tylko że cały czas jak to czytam to towarzyszy mi jakiś podskórny strach: kiedy? Kiedy będą wilki, złe wampiry, reszta Alice? Bo wiadomo, że to będzie - nawet jeśli chciałoby się, żeby sielanka trwała jak najdłużej, to niepokój jednak bierze nade mną górę i zamiast rozczulać się tad tymi w sumie trochę zabawnymi realcjami Jaspera i Belli, wszystkich tych malutkich kroczków, które niepewnie posóbwają w swoją stornę, to ja koncentruję się jednak na tym: kiedy? I chyba z każdą chwilą coraz bardziej się do tego zbliżamy, prawda? Zastanawia mnie, co będzie fragmentem przełomowym... Swoją drogą, to musi być niezła zabawa dla tłumaczek, któe znają (tak mi się wydaje, że przeczytałyście do końca, ale nie wiem) fick do epilogu i czytają te wszystkie putania: co dalej? Musi krocić żeby nie spojlerować, co? Tak czy inaczej, co do samego tłumaczenia to czyta się dobrze, chociaż czasami mnie zaskakiwały te fragmenty z "damskim groszkiem" (a może fasolą?) i czekolado/batoniko/pralinką. Z drugiej strony rozumiem, że być może gdzieś tam, na świecie ludzie mają groszkofasolę i nie jest to w żadnym wypadku wina tłumaczek, po prostu mnie to zdziwiło. Ale wiadomo przecież, że akcja rozgrywa się na innym kontynencie. Ogólnie cały klimat jest fajnie zachowany, akcja nie jest przesadzona i postaci (mam na myśli Mike'a, który nie został skończonym idiotą, nawet jeśli już w Sadze było blisko). Mi się czytało bardzo dobrze i cieszę się, że nie ma juakiś tragicznych odstępów między publikacjami - mam ogromną, szczerą nadzieję że dotrwacie/dotrwasz do końca i po prostu nie mogę się doczekać! Tłumaczenie jest genialne, nie wspominając o opowiadaniu! Ja tylko czekam na więcej.
Trochę się rozpisałam. Przepraszam za błędy, ale nieco się śpieszę... Mam nadzieję, że jest w tym choć trochę sensu i nikogo nie obraziłam ani nic Wink
Bijąca pokłony,
Nads.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
TanyaaC
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Sie 2010
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska

PostWysłany: Czw 20:24, 02 Wrz 2010 Powrót do góry

Pierwszy raz zetknęłam się z takim ff, w którym jest połączenie Belli i Jaspera...i muszę przyznać , że jestem tym ff oczarowana:) Najbardziej podoba mi się zachowanie Jaspera wobec Belli...i w ogóle ta akcja z tą ciecierzycą heh...Co mogę jeszcze napisać...na pewno to, że świetnie tłumaczycie i że zazdroszczę Wam takiej znajomości języka angielskiego :)
Pozdrawiam TanyaaC.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rosie Hale-McCarty-Cullen
Nowonarodzony



Dołączył: 01 Lip 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: z Forks takiej małej dziury w stanie waszyngton

PostWysłany: Nie 21:10, 19 Wrz 2010 Powrót do góry

wow
odcinek boski
jasper ajk sie troszczy o belle :D
mike jak zwykle liczy na cos wiecej
ale sie przeliczy
ciekawa jestem czy bells bedzie z jazzem
czekam na newsa:):D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 13:45, 29 Wrz 2010 Powrót do góry

Kochane, dziękuję bardzo za wszystkie komentarze. Miałam już wcześniej dodać rozdział, ale wiele czynników złożyło się na opóźnienie, między innymi mój wypas w naszym pięknym kraju. Wink Jak krowa na łące, czuję się nasycona nie trawą, a naszym klimatem i wracam do mego drugiego domu.
Na osłodę zostawiam Wam GM. Teraz zajmę się tłumaczeniem RS - do końca, a w GM zagości ponowanie motylek (mam wielką nadzieję, bo mi ostatnio nie odpisałam na wiadomość :P)
Przepraszam, że tak późno i życzę miłej lekturki!
No i na koniec witam nowych czytelników, pozdrawiam starych, dziękuję za komentarze i zachęcam do wypowiadania się.
Jeśli zaakceptujecie fakt, że akcja rozkręca się wolno, będziecie mogły się rozkoszować każdym rozdziałem, nawet jeśli pozornie nic się w nim nie dzieje. Wink

Smacznego!


Tłumaczenie: wspólne madam i Pernix


Rozdział XX
Jeśli nie potrafisz znieść żaru




Stał tak blisko, a zimno jego dłoni wywołało u mnie mrowienie skóry. Nagle zdałam sobie sprawę z tego, że Jasper dotknął mnie pierwszy raz od czasu, gdy trzymał rękę na moich plecach, prowadząc przez lotnisko w Phoenix. Jego dotyk był absolutnie elektryzujący, a ja oniemiałam.
- Bello, nie ma tu Carlisle'a, który pomógłby w razie, gdybyś się skaleczyła. Wolałbym nie wystawiać mojej na nowo zbudowanej kontroli na tego typu test, więc proszę cię, maleńka. Odłóż nóż i pozwól mi pokroić.



Próbowałam puścić nóż, ale dłoń Jaspera spoczywająca na mojej sprawiła, że nie mogłam rozluźnić mięśni. Wiedziałam, że powinnam coś powiedzieć, ale obawiałam się, że gdy tylko to zrobię, natychmiast odsunie rękę. Jeśli się nie poruszę, jeśli nie wydam z siebie żadnego dźwięku, czy możemy tak stać w nieskończoność – jego duża, łagodna ręka gładząca moją? Podniosłam głowę, by spojrzeć na niego przez ramię. Obserwował mnie w skupieniu, jego oczy przepełnione były niepokojem.

- Wszystko w porządku? – zapytał delikatnie. Skinęłam głową. – Odłożysz nóż? – Ponownie skinęłam. I wtedy spełniły się moje obawy - cofnął rękę, jednocześnie odsuwając się ode mnie o krok. Ponownie skierowałam swój wzrok na blat i puściłam rękojeść. Przesunęłam się w bok, podczas gdy on podszedł bliżej, stanął obok mnie i chwycił porzucony nóż.

- Okej, co teraz? – Odrętwiała, wytłumaczyłam mu, jak pokroić kurczaka na kawałki. Następnie, pamiętając o mielonej wołowinie, umyłam ręce i stanęłam przed kuchenką. Kontynuowałam gotowanie, odsączałam tłuszcz, zamieszałam warzywa sezonowe, fasolkę, zielone chili. Potem wróciłam do gulaszu – otworzyłam puszkę ciecierzycy, odcedziłam z wody i opłukałam. Powoli zaczęłam się rozluźniać i wpadłam w swój zwyczajowy rytm. Lubiłam gotować. Czułam się wtedy nieskrępowana, po prostu w swoim żywiole. Uwielbiałam uczucie satysfakcji, kiedy ludzie rozsmakowywali się finalnym efektem. W żadnym wypadku nie byłam wytrawnym smakoszem – moje jedzenie było proste i sycące, ale to właśnie było wszystko, czego Charlie i ja potrzebowaliśmy. Uśmiechnęłam się, kiedy pomyślałam o Charlie'm. Wiem, że nie mówił zbyt dużo, ale mimo to wszystko doceniał.

Podniosłam wzrok i ujrzałam Jaspera opierającego się niedbale o blat. Obserwował mnie z zamyślonym spojrzeniem. Pokrojony kurczak leżał już na dużym talerzu, gotowy do przyprawienia.
- Co? – zapytałam, lekko skrępowana.
- Nic – powiedział. – Po prostu lubię cię taką. Zatraciłaś się w chwili, więc mogłem delektować się czystym zadowoleniem, które z ciebie promieniowało. To było cudowne.
Zarumieniłam się tak, jak gdybym została przyłapana na gorącym uczynku. Nazwał mnie cudowną! Nie, nazwał twoje uczucia cudownymi. To spora różnica. Zgiń, głosie rozsądku!
- Gotowy na więcej krojenia? – zapytałam, by zdekoncentrować samą siebie.

- Po prostu powiedz mi, co mam robić. – Najpierw zmusiłam go do umycia rąk, a potem wytłumaczyłam, w jaki sposób ma siekać poszczególne warzywa i kiełbasę. Zmarszczyłam delikatnie brwi na widok ogromnego stosu.
- Co się stało? – zapytał.
- Nic takiego, naprawdę. Po prostu koordynacja jest teraz najważniejsza i liczyłam, że zrobimy to razem, żeby było szybciej, rozumiesz?
Zaśmiał się.
- Bello, chyba zapominasz, kim jestem. – Spojrzałam na niego, zdezorientowana. Chwycił nóż i zaczął siekać tak szybko, że jego ręka stała się rozmazaną plamą. W kilka sekund otrzymałam stos idealnie pokrojonych papryk. Otworzyłam szeroko oczy.

- Jesteś lepszy od robota kuchennego – wyszeptałam.
- Nie wiem zbyt wiele na temat robotów kuchennych, ale zabrzmiało to tak, jakbym wykonał zadanie na tyle szybko, by zaspokoić twoje potrzeby. – Pokiwałam głową, wciąż pełna podziwu.

Nadal kroił, podczas gdy ja mieszałam, układałam, przyprawiałam i ogólnie składałam wszystkie dania razem. Umieściłam tacosy w nagrzanym piekarniku, postawiłam gulasz i danie z kurczaka na kuchence, by poddusić potrawy, po czym nastawiłam czasomierz znaleziony w jednej z szafek. Umyłam ręce w zlewie i z poczuciem winy wytarłam je w jeden z ozdobnych ręczników Esme.

Jasper poszedł w moje ślady, również myjąc ręce.
- Co teraz? – zapytał.
- Teraz czekamy. Gulasz trzeba raz po raz pomieszać, ale przez resztę czasu będę mogła tu posprzątać.

- Pomogę ci – odparł. Zaczęliśmy porządkować, wyrzucając puste puszki i opakowania, myjąc, susząc i odkładając naczynia, których już nie potrzebowaliśmy. Polubiłam towarzyszące mi uczucie, gdy byliśmy tam we dwójkę – było tak znajome i domowe, jak gdybyśmy robili to już setki razy. Czasami spoglądałam w jego stronę, by złapać jego spojrzenie lub vice versa i bez najmniejszej oznaki skrępowania posyłaliśmy sobie lekkie, pełne satysfakcji uśmiechy. Jasper już mnie nie dotknął, ale był na tyle blisko, że brak fizycznego kontaktu nie miał żadnego znaczenia. Wiedziałam, że – przynajmniej według moich obserwacji – jego trening został zakończony i całkowicie panował nad pragnieniem.

Gdy skończyliśmy sprzątanie, podeszłam do stołu z przekąskami, wzięłam napój, otworzyłam go i wypiłam potężny łyk. Gotowanie było wyczerpującą pracą.

- Bello? – Usłyszałam jego pytanie.
- Tak? – Odłożyłam napój, zastanawiając się, dlaczego nagle brzmiał tak niepewnie.
- Zastanawiam się, czy mógłbym… um, jeśli nie miałabyś nic przeciwko… to znaczy, wyświadczyłabyś mi ogromną przysługę, gdybyś…

Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Jasper był zazwyczaj taki opanowany i skupiony. Ciekawiło mnie, skąd wzięło się to zmieszanie.
- Jasper, co się stało? Chcesz, żebym coś zrobiła?
- Niezupełnie… - odpowiedział wymijająco. – Chodzi o to, że jakkolwiek pociągający musi być dla ciebie zapach tego jedzenia, niekoniecznie działa tak na mnie. – Zmarszczył nos, zdegustowany.
- Och, nie – jęknęłam. – Mam otworzyć okna? Wywietrzyć to miejsce?

- Nie - zaprotestował szybko. – Zrobię to po twoim wyjściu. Ale teraz możemy znaleźć łatwiejszy sposób. Pomyślałem, że może mógłbym zniwelować ten odór przyjemniejszym dla mnie zapachem.
-Och – odparłam, nie do końca wiedząc, jaki to ma związek ze mną. – Chodzi o jakiś odświeżacz powietrza?
- Tak, coś w tym rodzaju. – Uśmiechnął się w trakcie odpowiedzi.
- Um. Okej. Masz jakiś?
- Nie, ale ty owszem.
- Ja?
- Tak – przerwał, ponownie wyglądając na niezdecydowanego. – Właściwie, to miałem nadzieję, że pozwolisz mi zastąpić to, - machnął ręką, ogarniając całą kuchnię – twoim zapachem.
- Och! – To było wszystko, co zdołałam z siebie wydobyć, zanim pomyliłam się na oddychaniu, gdy zrozumiałam, o co mnie prosi. W desperacji przeczesałam moją pamięć, upewniając się, że wykąpałam się i użyłam dezodorantu dzisiejszego ranka. Dzięki Bogu, byłam pewna, że to zrobiłam.

- Okej – powiedziałam ostrożnie. – Jak chcesz to zrobić?
- Cóż… - Zaczął iść w moim kierunku, aż znalazł się bezpośrednio za mną, tak blisko, jak tylko może stać dwoje ludzi bez dotykania się wzajemnie. Poczułam, jak jego ręka sięga do mojego kucyka. – Będziesz miała coś przeciwko, jeśli to ściągnę? –zapytał, ciągnąc za elastyczną wstążkę, utrzymującą moje włosy z dala od twarzy.

Nie byłam pewna, czy mogłam mu odpowiedzieć, więc po prostu potrząsnęłam głową. Wyciągnęłam jedną rękę, szukając podparcia w blacie kuchennym. Byłam całkowicie zamroczona, czułam, jak miękną mi kolana. Gdyby nie blat, prawdopodobnie nie byłabym w stanie utrzymać się na nogach.

Zaczepił palce na gumce i ściągnął ją powoli. Moje włosy spłynęły kaskadami na plecy. Ponownie wstrzymałam oddech, gdy on gwałtownie wciągnął powietrze i niski, dudniący pomruk uznania opuścił jego gardło. Potem pochylił się tak, że jego nos znajdował się milimetry od mojego policzka, biorąc głęboki, zmysłowy wdech.
Zwiększyłam mój uścisk na blacie. Nie byłoby dobrze, gdyby przewróciła się teraz wprost u jego stóp.

Jasper wciąż oddychał głęboko, a mnie kręciło się w głowie z powodu braku tlenu.
- Oddychaj, Bello – wyszeptał mi wprost do ucha. Wiedziałam, że nie chciał, by zabrzmiało to uwodzicielsko, ale jego głos wywołał u mnie dreszcze i gęsią skórkę.
Zrobiłam wdech i jego korzenny zapach całkowicie mną zawładnął. To był zapach z zeszłej nocy, jednak znacznie silniejszy, intensywniejszy. Nie potrafiłam zidentyfikować składników, wiedziałam jedynie, że był jednocześnie znajomy i egzotyczny oraz bardzo, bardzo męski. Zapach Edwarda był słodki i piękny, kiedyś uważałam nawet, że jest tak dobry, jak tylko dobry może być zapach, ale Jasper… Jasper nie pachniał pięknie, on pachniał jak mężczyzna. Jego zapach zawierał idealnie zbalansowane nuty siły, tajemniczości, podekscytowania i czułości. Ponownie odetchnęłam tym aromatem i straciłam równowagę, gdy moje zmysły niemal przejęły władzę nad tą częścią umysłu, która w najmniejszym stopniu kontrolowała działanie mięśni. Jedynie nieustanne ściskanie kuchennego blatu uchroniło mnie przed wylądowaniem na jego klatce piersiowej.

Jasper zbliżył się ponownie, tym razem zbierając moje włosy w swoją rękę i przytykając je do swojej twarzy, jednocześnie głęboko wdychał zapach. Stanie tak blisko niego, bez osłony w postaci włosów, sprawiło, że moja szyja była nagle wyeksponowania i poczułam zimno. Znów zadrżałam, ale nie z powodu temperatury. Ta część mnie, która nadal potrafiła sensownie myśleć, dziwiła się, że znalazłam się w takiej sytuacji – mój mało odporny kark był o milimetry od szczęki potężnego drapieżnika, który w przeszłości chciał ponad wszystko osuszyć mnie z krwi. Ale to samo przechodziłam z Edwardem, więc nie bałam się. Wiedziałam, że jestem całkowicie bezpieczna.
Inna część mnie, ta bardziej irracjonalna, która potrafiła tylko czuć, kompletnie straciła nad sobą panowanie. Pogłębiło się to nawet jeszcze bardziej, kiedy Jasper wyszeptał:
- Bello, maleńka, twój zapach jest najbardziej niebiańskim, jakiego kiedykolwiek doświadczyłem. Mogę teraz przestać oddychać na zawsze i wspomnienie tego uczucia będzie totalnie satysfakcjonujące. - Pochylił głowę, niemal dotykając mojego ramienia, przeciągając nosem wzdłuż niego - poprzez szyję, aż do mojego ucha. Całe ciało dygotało, wypuściłam z siebie krótki, niekontrolowany pisk.

Jego twarz była tak blisko mojej. Wiedziałam, że wszystko, co muszę zrobić, to odwrócić głowę i wtedy nasze usta w końcu się zetkną. Myśl o tym, że go całuje, spowodowała kolejne dreszcze, spacerujące po moim ciele, a wtedy chęć pocałowania go stała się nawet mocniejsza, bardziej potężna, całkowicie przytłaczająca. Jedyną rzeczą, którą trzeba było zrobić, było odwrócenie głowy. Wówczas moje oczy spotkają się z jego złotymi oczami. Już chciałam się pochylić, ale Jasper nagle odwrócił się i odsunął o krok.
- O, mój Boże, Bello. Tak bardzo cię przepraszam. Przysięgam, że więcej do tego nie dopuszczę.
Gapiłam się na niego, a moje serce wciąż goniło. Był wyraźnie zdenerwowany, mogę nawet zrozumieć dlaczego. Czy ja nie martwiłam się o to samo w przypadku Mike'a? Że on też weźmie coś całkiem niewinnego za dobrą monetę i błędnie oceni gest, potraktuje go jako coś więcej, niż mogłam mu dać? A teraz ja przechodzę to samo z Jasperem, który chce, żebyśmy zostali tylko na stopie koleżeńskiej. W jakiś sposób muszę to naprawić. Sprawić, że znów będzie się czuł przy mnie komfortowo. Zmusiłam się to śmiechu.

- Wszystko w porządku, Jasper – powiedziałam. - Oboje wiemy, że nie miałeś zamiaru. Rozumiem. Nie ma sprawy. Wszyscy czasem się zapominamy. Jesteśmy nadal przyjaciółmi, prawda?
Spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Ty nie jesteś...?
- Nic się nie stało – odpowiedziałam szybko, zanim zdążył skończyć swoje pytanie. Obojętnie, jakiego przymiotnika chciał użyć na końcu: zmartwiona, zawiedziona, załamana, zabolałoby za bardzo, gdyby wypowiedział zdanie do końca. - Zapomnijmy, że to się wydarzyło. To tylko pomyłka, ale nie porażka. Nie ma powodu robić góry z kupki piasku, prawda?

Przytaknął z wahaniem. Widziałam, że nadal był nieprzekonany, musiałam więc jakoś odwrócić jego uwagę.
- Powiedz mi, wiesz może coś o dwudziestowiecznych poetach amerykańskich? - Przez chwilę wyglądał na zakłopotanego.
- Co nieco – odpowiedział, cały czas ze zmarszczonymi barwami, jakby próbował znaleźć jakieś powiązanie między tymi dwoma tematami.
- Musimy zrobić takie zadanie na angielski. Nasza nauczycielka chce, żebyśmy poszukali swojego ulubionego wiersza, napisanego przez dwudziestowiecznego poetę z Ameryki, a potem mamy zrobić na ten temat prezentację, no i w końcu prezentację dotyczącą wiersza wybranego przez partnera w projekcie. Haczyk jest taki, że nie możemy użyć żadnego tekstu z podręcznika, a ja wiem tyle co nic na ten temat. Więc, hmm, masz jakieś propozycje?
- Chcesz, żeby za ciebie wybrał twój ulubiony wiersz miłosny?
- Ulubiony spośród tych amerykańskich, z dwudziestego wieku – poprawiłam go. - Gdybym miała wybrać swój ulubiony, skłaniałabym się nadal do angielskiej klasyki gatunku.
Przytaknął ze zrozumieniem.
- Być może będę miał kilka propozycji i jestem pewny, że Carlisle ma jakieś książki w swoim gabinecie, które mogłyby pomóc. Może i medycyna jest jego pierwszą miłością, ale poezja to jego pasja. W zasadzie, sam napisał kilka pięknych wersów, chociaż obawiam się, że nie można zaliczyć go do grona ani dwudziestowiecznych, ani amerykańskich wieszczów, więc nie przydadzą się one do twojego zadania.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Nigdy nie przypuszczałam, że Carlisle interesuje się czymkolwiek poza medycyną. Teraz kiedy Jasper o tym wspomniał, mogłam z łatwością wyobrazić sobie go jako poetę.
- Kiedy masz tę prezentację?
- W następny czwartek, ale spotykam się jeszcze z moim partnerem w niedzielę, więc muszę coś znaleźć do wtedy.
- Możemy iść do gabinetu Carlisle'a teraz – zasugerował. Zerknęłam na piec. Nie spodobał mi się pomysł pozostawienia gotującego jedzenia bez opieki. Widział, że mam opory.
- Albo może znajdę jakieś książki dzisiaj wieczorem i przygotuje je dla ciebie na jutro?
- Dzięki, Jasper! Byłoby świetnie. - Wybrałam ten temat, by trochę go rozproszyć. Tak naprawdę nie chciałam spędzać popołudnia, pracując nad zadaniem domowym.
- A kto jest twoim partnerem? - zapytał.
- Mike Newton – odpowiedziałam i patrzyłam, jak twarz Jaspera staje się zimna i pozbawiona emocji. Nagle przypomniało mi się, jak zupełnie nierozsądnie zareagował na obecność Mike'a wczoraj i to, że wywołał we mnie gniew. Gdyby nie ta chwila, całkowicie zapomniałabym o swojej obietnicy, że poruszę ową sprawę dzisiaj.
- Masz jakiś problem dotyczący Mike'a? - zapytałam, krzyżując ręce. Odwrócił wzrok.
- Nie.
- Mnie nie oszukasz – powiedziałam gniewnie. - Dałeś mi popalić po tamtej rozmowie z nim wczoraj wieczorem, a teraz to. - Nie rozumiem.
Po tym zdaniu autentycznie odwrócił się ode mnie, dając do zrozumienia, że nie zamierza brać udziału w konwersacji. Powiedziałam krótkie, ciche „dzięki”. Nie próbowałam stawiać czoła temu tematowi wczoraj przez telefon, bo zamieniłoby się to w bardzo krótką rozmowę, ale tutaj, kiedy jesteśmy w tym samym miejscu, nie pozwolę, by uchylał się od odpowiedzi. Przemaszerowałam w jego stronę i pochyliłam głowę, żeby móc spojrzeć w jego spuszczone oczy.
- Hej, myślałam, że prowadzimy tu dyskusję.
Wyprostował się i odszedł krok w tył, ale przynajmniej znów na mnie patrzał.
- Zapomnij o tym, Bello. To nic.
- Och. Nic! Rozumiem. Wydaje mi się, że muszę wcale cię nie znać, bo jest pewne jak cholera, że coś za tym stoi. Ale w porządku. Jeśli chcesz, żeby tak było, rób tak dalej.

Odwróciłam się na pięcie i skierowałam się do potrawy. Wkurzona zdjęłam pokrywkę z garnka i energicznie zamieszałam zawartość. Nie mogłam uwierzyć, że zamierza zatuszować ten incydent, wiedząc, jak bardzo mnie to gryzie.
Jako że nie miałam już nic do roboty w kuchni, skierowałam się do salonu, chwyciłam pilota, po czym usadowiłam się na sofie. Włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach, aż znalazłam powtórkę sitcomu, który rozpoznawałam. Skrzyżowałam ręce na piersi i gapiłam się w odbiornik, okazując w ten sposób złość.

Po kilku minutach podszedł Jasper i usiadł obok mnie. Jeszcze pół godziny temu byłabym całkowicie podekscytowana taką bliskością. Teraz podniosłam się i przesunęłam w drugi koniec kanapy, zwiększając między nami dystans. Jaki był sens siedzenia blisko, skoro on chce tylko przyjaźni, a, przynajmniej w tym momencie, ja nie czułam się przyjacielsko nastawiona?
Westchnął ciężko, artykułując moje imię.
Nie zareagowałam. Jeśli chce coś powiedzieć, musi to zrobić bez dodatkowego zachęcania.
- Daj spokój, Bello. - Obrzuciłam go chłodnym spojrzeniem, a potem odwróciłam wzrok.
Usłyszałam, jak wyłącza telewizor.
- Po prostu to wzięło mnie z zaskoczenia, nie spodziewałem się. Nie mówiłaś mi, że coś się między wami zmieniło.
Odwróciłam się w jego stronę. Można było zauważyć, że jest szczery. - Mówiłeś to już wczoraj, o tym, że coś się zmieniło między mną, a nim, ale nic się nie zmieniło. Nadal jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- To wczoraj wyglądało z pewnością na coś więcej. Jego łapska były wszędzie na tobie.

Moja twarz wykrzywiła się z powodu zmieszania.
Spojrzał na mnie chłodno. Wiedziałam, że słyszał każde słowo, więc w myślach powtarzałam sobie całą konwersację.
- Jasper, pamiętasz, kiedy przyszłam do ciebie po radę w zeszłym tygodniu, powiedziałeś, żebym była szczera w stosunku do niego i żebym powiedziała, że nie jestem na nic gotowa? No więc tak właśnie zrobiłam. I znów twoja rada zadziałała idealnie. Ponownie jesteśmy tylko przyjaciółmi i pozbyliśmy się niezręczności.
- Więc teraz czujesz się w jego towarzystwie na tyle komfortowo, że razem będziecie w weekend omawiać swoje ulubione wiersze miłosne? Czy nie było kogoś innego w klasie, z kim mogłabyś współpracować?
Spojrzałam na niego uważnie. To było coś więcej niż reakcja nadopiekuńczego przyjaciela, coś więcej niż nawet reakcja nadopiekuńczego brata. To coś zupełnie innego. Odpowiedział złością, niemal zazdrością. Ale, oczywiście, nie byłby o mnie zazdrosny, więc musiała to być złość. Tylko dlaczego?
- Mike był najlepszym wyborem, jaki mi pozostał, no i jest przyjacielem. Dlaczego miałabym z nim nie pracować?
- Nie uważasz, że to trochę bezlitosne, by spotykać się z nim i dawać mu złudną nadzieję, skoro wiesz, że on oczekuje czegoś więcej? - Och, to był cios poniżej pasa, zwłaszcza, że on robi mi to samo.
- Mike wie, na czym stoimy. Dałam mu do zrozumienia, że nic więcej między nami nie będzie, dopóki nie będę gotowa.
Jasper spojrzał na mnie ostro.
- Czyli pewnego dnia może zdarzyć się coś więcej?
Przeczesałam włosy palcami. Jakby ta dyskusja nie była niezręczna do tej pory.
- Mogę ci powiedzieć to samo, co powiedziałam mu wczoraj. Może pewnego dnia będę gotowa. Nie wiem tego w tej chwili. Wiem na pewno, że teraz nie jestem gotowa. Ale jeśli nadejdzie ten dzień, to co? Przecież i tak nikogo nie ma w moim życiu. Myślisz, że Mike się nie nadaje?
Nie odpowiedział od razu.
- Mogłabyś trafić gorzej – odezwał się w końcu z niechęcią.
Widać było, że wiele kosztowało go przyznanie mi racji. Pokręciłam głową i spojrzałam na swoje kolana. Nadal nie miałam pojęcia, skąd bierze się w nim tyle wrogości wobec Mike'a, ale nie zanosiło się na to, że dostanę dziś jakieś odpowiedzi.
- Nie podoba mi się tylko, że on spędza z tobą tyle czasu, Bells. Widuje cię w szkole każdego dnia, potem kilka dni w tygodniu po szkole, gdy pracujesz i teraz jeszcze zabierze więcej z twojego wolnego czasu. Myślę... Wydaje mi się, że jestem zmartwiony, iż zaczniesz się z nim spotykać częściej i nie będziesz już miała czasu dla mnie.

Zerknęłam na niego. Był zazdrosny, ale tylko o mój czas. Nie chciał, żeby ktokolwiek mu go odebrał, kiedy jeszcze tu jest. Mogłam to zrozumieć. Ja też chciałam spędzać z nim każdą wolną chwilę.
- Jasper – wyszeptałam. - Jestem tu teraz. Będę jutro, a potem spędzimy razem całą sobotę. I w niedzielę też się postaram wpaść gdzieś pomiędzy.
- Gdzieś pomiędzy? - zapytał, zakłopotany.
- Tak. Nie wspomniałam ci? Wybieram się rano do LaPush z Charlie'em. Będziemy jedli brunch z Jacobem i jego tatą. Po to potrzebowałam te pozostałe zakupy – odparłam, wskazując na nietknięty stos jedzenia w kuchni.
- Będziesz gotowała dla Jacoba? - zapytał, przeczesując palcami włosy.
- I dla jego ojca oraz Charlie'ego. - dodałam. - Nie widziałam się z Jake'em od tygodnia, a z Billy'm już dwa tygodnie. Wiesz, że zazwyczaj jeżdżę do LaPush w soboty, ale w tym tygodniu będę z tobą, więc pomyślałam, że wizyta w niedzielę w porze brunchu będzie dobrym kompromisem. Zjemy, a gdy zacznie się mecz, pojadę na spotkanie z tobą, aż do czasu, kiedy będę musiała pójść do Mike'a.
- Zamierzasz się spotkać z nimi oboma w niedzielę?
- I z tobą. - Powoli zaczęłam się czuć, jakbyśmy grali w głuchy telefon. Wszystko zostało powtórzone, ale nie do końca poprawnie. - I zadzwonię do ciebie w nocy, jak zawsze.
- W porządku. - Nie mogłam rozczytać jego spojrzenia. - Ale w sobotę?
- Jestem cała twoja od rana do północy. - Uśmiechnęłam się. - I mam idealne alibi. Ben i Angela wybierają się na cały dzień do Olimpii. Będziemy mówić wszystkim, że jadę z nimi. Czy to nie wspaniałe? - Wyglądał na zadowolonego. Być może planował powiedzieć coś jeszcze, ale w tym momencie usłyszeliśmy dźwięk minutnika. Nadszedł czas, by zająć się jedzeniem.

Przygotowałam pudełko, które wzięłam ze sobą, umieściwszy kilka ręczników na wierzchu, by ochronić ręce i pojemnik przed gorącem oraz odizolować garnki i naczynie żaroodporne. Zdjęłam garnki z kuchenki i włożyłam do środka, to samo zrobiłam z formą do zapiekanki. Jasper spakował pozostałe produkty, dołączając do nich te, które włożył wcześniej do lodówki.
- Ile jestem ci winna? - zapytałam. Jasper przewrócił oczami.
- Ile? Obiecałeś! - Podał mi paragon. Wzięłam mój portfel i odliczyłam gotówkę, którą wzięłam rano z domowego funduszu.
- Dzięki za wszystko, Jasper – Impulsywnie podeszłam do niego i otoczyłam rękoma. Był twardy i zimny, ale dokładnie taki, jak powinien. Przyłożyłam swoją twarz do jego klatki piersiowej i zacisnęłam mocniej ramiona, wiedząc dokładnie, że on zupełnie nie odczuje dodatkowego nacisku. Z początku zwiesił ręce po bokach, ale już po sekundzie oplótł mnie nimi, przytulając jeszcze ciaśniej. Stałam tak długo, na ile wytrzymałam - dotąd aż niemal cały tlen ulotnił się z moich płuc.
- Nie mogę oddychać – wykrztusiłam, a on natychmiast mnie puścił.
- Wszystko w porządku? Skrzywdziłem cię? - Jego głos był przepełniony troską. Pokręciłam przecząco głową i wzięłam głęboki wdech.
- Nic się nie stało, Jasper. Naprawdę. Musimy tylko popracować nad naciskiem. Tym razem było troszkę za mocno. - Uśmiechnęłam się, by go uspokoić.
- Masz to jak w banku – odparł, oddając uśmiech. - Praktyka czyni mistrza.
- Pomożesz zanieść mi to wszystko do samochodu? - zapytałam.
- Oczywiście – odpowiedział, podnosząc pudło. Wzięłam zakupy spożywcze i razem pomaszerowaliśmy do furgonetki. Poprosiłam, żeby umieścił pakunek na siedzeniu pasażera. Dzięki temu łatwiej będzie mi go wziąć do domu. Położyłam siatkę z jedzeniem na podłodze, przy tym samym siedzeniu i zamknęłam drzwiczki z tamtej strony.
- Więc – powiedziałam, odwracając się do niego. - Pogadamy wieczorem?
- Nie mogę się doczekać – odezwał się. - Przygotuję jakieś utwory poetyckie dla ciebie.
- Jeszcze jeden uścisk? - zapytałam z nadzieją. Rozłożył ręce, a ja z przyjemnością wtuliłam się w niego. Tym razem jego ramiona uformowały swobodny krąg, dając mi sporo przestrzeni do oddychania. Pochylił twarz, tak że jego policzek spoczywał na czubku mojej głowy. Jego ręka zataczała koła na moich plecach.
- To bardzo przyjemnie, Jasper – wymruczałam.
- W rzeczy samej, maleńka – zgodził się ze mną. - W rzeczy samej.


Post został pochwalony 3 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Śro 13:45, 29 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Śro 20:00, 29 Wrz 2010 Powrót do góry

jak zawsze świetny rozdział romantyczny, słodki ale i z nutką zazdrości, złości...
czyli to co uwielbiam w tym opowiadaniu i jak zawsze chcę wiecej i więcej:)
włosy... to było niesamowite, takie inne
i nie wiem co myślec o Jasperze, czego on chce, jakie ma myśli
ciekawi mnie czy będzie coś z jego perspektywy, bo nie ukrywam, że Jasper i Emmet to najlepsze postacie męskie z całej SAGI
do następnego
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Melena1821
Wilkołak



Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Meksyk

PostWysłany: Pią 9:20, 01 Paź 2010 Powrót do góry

Cieszę się, że dodałaś kolejny rozdział Wink Podobnie jak poprzednie rozdziały ten bardzo przyjemnie się czytało. Rozdział jeden ze spokojniejszych - bez żadnej akcji, ale nie przeszkadzało mi to ;p Bella i Jasper świetnie się w tym wszystkim odnajdują ;>
Liczę na to, że kolejny rozdział będzie równie dobry jak ten Wink
Pozdrawiam serdecznie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
dotviline
Wilkołak



Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 17:22, 01 Paź 2010 Powrót do góry

Pernix, Madam...
Wiecie, że kocham to opowiadanie, że jestem tu całym sercem.
Ale normalnie już nie jestem zdolna do KK! ;p
Musicie mi więc wybaczyć, że będzie tylko nędzny komentarz...

XIX i XX to naprawdę dwa świetne rozdziały. I akcja wcale nie jest taka powolna, jakby się mogło wydawać... Widać coraz większą chemię między naszymi kochanymi bohaterami.
Pomoc Jaspera w kuchni - nieoceniona... :D Też chcę takiego pomocnika.
Bella trochę onieśmielona sytuacją, ale widać, jak bardzo na nią działa...
I moje ukochane "maleńka"... Tak uwielbiam te słowo. Jest takie czułe Rolling Eyes

Kurka, czasem się zastanawiam, dlaczego takie podchody są nierealne w moim wypadku. Ale wtedy pojawia się myśl - nie masz takiego Jazza na celu xD

Jasper jest taki słodki, kiedy jest zazdrosny. A Bella tak głupia, że tego nie widzi... Ale i tak ich kocham. Są najciekawszą parą, jaką znam.
Szukanie wierszy o tematyce miłosnej - na samą myśl robi się ze mnie płynna masa.

Jak tak dalej pójdzie, to trzeba będzie mnie z podłogi zdrapywać...

Boże, kocham was dziewczyny! Za to tłumaczenie jesteście wielkie! I w ogóle jesteście boskie! :)

Ciao,
wasza na zawsze dot.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
alvik
Nowonarodzony



Dołączył: 01 Paź 2010
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 17:35, 01 Paź 2010 Powrót do góry

Hm, to właściwie pierwszy fan fick z fandomu "Zmierzchu" na jaki trafiłam. Zaczęłam szukać, zaintrygował mnie tytuł i... nie żałuję :) Niesamowicie się wciągnęłam, przeczytałam wszystko jednym tchem, prawie zapominając o oddychaniu :D A skoro zrobiło to na mnie takie wrażenie, to wypada zostawić po sobie ślad, prawda?

Jasper w tym opowiadaniu jest taki... że normalnie kolana miękną, a jednak prawdopodobny. A Bella... cóż, niewątpliwie niezbyt kanoniczna, ale o wiele fajniejsza. Bardziej utożsamiam się z dziewczyną, która jest w stanie przeżyć porażki, ma swoje zdanie, a jednocześnie jest w niej pewna doza nieśmiałości i zakłopotania. No i typowej ślepoty, tak charakterystycznej dla zakochanych :D

Tekst czyta się bardzo płynnie i to w przypadku obu tłumaczek. Oba style do mnie trafiają i uważam, że jesteście absolutnie świetne :)
pozdrawiam, alvik


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bloody Night
Człowiek



Dołączył: 23 Paź 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 13:08, 23 Paź 2010 Powrót do góry

.................................
.................................
.................................
PERNIX !!!!!!

Ja ciebie kiedyś zabiję.Nie dość, że choruję na astmę to czytając twoje opowiadania
cierpię jeszcze bardziej.Dla wyjaśnienia cierpię dla tego, że czytając twoje FF
wstrzymuję oddech i reszty sama możesz się domyślić.Bardzo podoba mi się jak Bella
została przedstawiona w tych rozdziałach.Nie jest taka jak w książce, że się nie
załamała tylko wyszła z tego z wysoko podniesioną głową, chociaż w duszy cierpiała.
Jasper w tym opowiadaniu został przedstawiony tak, że kolana miękną...Czytając
książkę nie za bardzo go lubiłam.Dopiero przy trzeciej części po tym jak poznałam
jego historię(str.255-268)pokochałam go i kocham do tej pory.Twój Fan Fic bardzo
przypadł mi do gustu za to, że jest taki fajny.Nie będę się rozpisywała i męczyła
ciebie abyś musiała czytać te wypociny.
Jeszcze raz tego dnia życzę weny abyś dalej się rozwijała w tych swoich
opowiadaniach.I co najważniejsze abyś dała radę dalej prowadzić te swoje tłumaczenia
czy też własne opowiadania, żebyś nie zginęła na polu bitew z przemęczenia.
Pozdrowionka i uściski Bloody Night!!!!!!!

____________________________________________________________

Nagle poczułam, że unoszę się w powietrzu. Przerażona natychmiast otworzyłam oczy.
Edward wziął mnie na ręce z taką łatwością, jakbym ważyła pięć kilo, a nie pięćdziesiąt, i ruszył szybkim krokiem przed siebie.
- Postaw mnie na ziemi! - zażądałam, modląc się, żebym na niego nie zwymiotować.
- Hej! - zawołał za nami Mike.
Porywacz nie miał zamiaru się zatrzymywać.
- Wyglądasz okropnie - powiedział mi, szczerząc zęby w uśmiechu.
- Puść mnie, do cholery! - wyjęczałam. Kołysanie w rytm kroków było nie do zniesienia. Co ciekawe, Edward nie przytulał mnie do siebie, tylko trzymał przed sobą na wyciągniętych rękach. Nie sprawiało mu to żadnego kłopotu.
- A więc mdlejesz na widok krwi? - spytał. Najwyraźniej uważał, że to niezwykle zabawne.
Nie odpowiedziałam. Skupiona na walce z mdłościami, zacisnęłam mocno powieki i usta.
- I to nawet nie swojej własnej? - chłopak ciągnął rozbawiony


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bloody Night dnia Sob 18:53, 23 Paź 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Perunia
Człowiek



Dołączył: 01 Maj 2010
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 23:56, 23 Lis 2010 Powrót do góry

Super jest to opowiadanie, od niego w sumie pokochalam Jaspera i uważam ze rewelacyjnie w nim pasuje do Belli. A Akcja w kuchni z nożem bezcenna :D

Szkoda tylko, że nowe rozdziały tak rzadko się pojawiają.
Życzę weny i czasu tłumaczkom


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Czw 14:30, 25 Lis 2010 Powrót do góry

Perunia napisał:


Szkoda tylko, że nowe rozdziały tak rzadko się pojawiają.
Życzę weny i czasu tłumaczkom


Po nieskutecznych próbach ponownego kontaktu z madam, która chyba jest całkowicie pochłonięta swoimi studiami, muszę stwierdzić, że chyba zostałam sama na placu boju. Lubię ten ff, więc postaram się przetłumaczyć, ile się da. Mam jeszcze do dokończenia drugi i jak już go skończę, to myślę, że GM też pójdzie szybciej i będą częstsze aktualizacje.
To takie małe ogłoszenie. Zabiorę się za ten kolejny rozdział już dziś, bo jest króciutki, tak na pocieszenie dla Was za cierpliwe czekanie!

------------------------------

No to na pocieszenie i przeprosiny za przerwę - małe co nieco. Rozdział był naprawdę króciutki, więc udało mi się szybko przetłumaczyć, ale kosztem moich własnych ff, dlatego liczę na odzew w komentarzach. Kolejna część jeszcze przed końcem roku. Kto wie może będzie ich więcej niż jedna w 2010 roku. Wink
Dla wyjaśnienia. Na razie nie poszukuję współtłumacza, choć jestem wdzięczna za oferty. Lubię pracować sama lub z kimś, z kim synchronizuję się stylistycznie. Dlatego z madam pracowało mi się najlepiej i dlatego na razie wstrzymam się z szukaniem kogoś innego, wszak to ja jestem ta druga i nadal czekam na odzew tej pierwszej. Wink


Tłumaczenie: Pernix


Rozdział XXI
Warstwy




Podczas drogi do domu uczepiłam się wspomnienia o ostatnim uścisku. Mimo że bardzo nie chciałam o tym myśleć, bycie w ramionach Jaspera przypomniało mi o Edwardzie i wszystkich cudownych uściskach, jakimi się obdarzaliśmy, zanim nastał ten okropny incydent. Padło kilka dosadnie dobranych słów, którymi on rozerwał mój świat na miliony strzępów. Chociaż nienawidziłam go za sposób, w jaki się ze mną rozstał, musiałam przyznać, że nadal tęskniłam za tymi kilkoma chwilami zbliżeń, na które sobie pozwolił, za jego umiejętnością oczarowywania mnie i sprawiania, że moje serce gwałtownie przyspieszało tylko przez to, że stał obok.
Oczywiście, Edward nie był jedynym wampirem, który tak na mnie działał. Nadal nie mogę uwierzyć w to, jak cudownie się czułam w kuchni z Jasperem, mimo że wtedy nawet mnie nie dotknął! Wróciłam myślami do naszej wtorkowo-wieczornej rozmowy. Czy miał rację? Czy moja reakcja na niego była tak silna, ponieważ widziałam w nim substytut Edwarda? Czy to możliwe, że nierozsądne i nielogiczne przyciąganie fizyczne do Jaspera jest po prostu wynikiem moich potrzeb bycia blisko kogoś, kto ma zimną, marmurową skórę, niesamowite oczy barwy topazu i niespotykany u ludzi, melodyjny głos? A jeśli to prawda, czy takie tłumaczenie sprawy czyni ze mnie lepszą osobę, a może jednak gorszą? Nie byłam pewna. Jeśli faktycznie reaguję na Jaspera, to znaczy, że jestem niestała. Jeśli odpowiadam na wdzięki substytutu Edwarda, to dowód na to, że mam paranoję. Obie opcje stawiały mnie w nieciekawym położeniu.

Udało mi się w końcu wyrzucić z głowy nieprzyjemne myśli, kiedy zatrzymałam się na podjeździe przed moim domem. Szybko przeniosłam zakupy i jedzenie, po czym włączyłam piekarnik na niską temperaturę i wstawiłam do niego zapiekankę, by utrzymać ciepło do czasu posiłku. Odłożyłam zakupy na miejsce, podzieliłam gulasz i kurczaka, zapakowałam w pojemniki i odstawiłam do zamrażalki. Umyłam garnek i patelnię, zostawiając je na zlewie do wysuszenia, żeby upozorować gotowanie w domu. Miałam nadzieję, że zapach zapiekanki z taco będzie na tyle intensywny, że Charlie nie zacznie się zastanawiać, dlaczego nie czuć innych przyrządzonych potraw.

Charlie wrócił do domu na czas i zjedliśmy kolację w zgodnej ciszy. Poczekałam do końca posiłku, żeby poruszyć temat weekendowych planów, domyślając się, że będzie łatwiej przekonać Charliego z pełnym brzuchem. Jeśli w ogóle będzie potrzebne przekonywanie. Celowo wspomniałam najpierw kolejny wypad na zakupy do Port Angeles w piątek wieczorem i wycieczkę do Olimpii z Benem i Angelą, zostawiając na koniec temat niedzielnej, popołudniowej pracy domowej z Mike'em. Idealnie przewidziałam reakcję ojca. Ledwie nadmienił na temat dwóch podróży za miasto, skupiając się na czasie, który spędzę z Mike'em.
- No to co, Bells, nadal nie masz mi nic do powiedzenia w sprawie Newtona?
- Nie. Nadal jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Ale spędzisz z nim niedzielne popołudnie i będziesz jadła kolację u niego, tak?
- To tylko praca nad wspólnym projektem, tato.
- Niech ci będzie – powiedział, chichocząc, kiedy wstawał, by odnieść naczynia do zlewu. - Tylko upewnij się, że projekt będzie wykonany.
- Tatooo! - Udawałam zirytowaną, ostatnia sylaba sama wydłużyła się podczas mówienia, ale w środku uśmiechałam się od ucha do ucha. Wabik w postaci Newtona zadziałał zgodnie z planem, przyćmiewając oba moje kłamstwa.

Podczas gdy zmywałam naczynia, zastanawiałam się, czy powinnam być zaniepokojona tym, że tak często, jak w ostatnich tygodniach, wprowadzam Charliego w błąd. Co prawda tylko kilka ze spraw, o których mu mówiłam, było prawdziwymi kłamstwami, ale okłamywanie przez omijanie prawdy nie było wcale lepsze. Przypomniałam sobie, że mój czas z Jasperem jest ograniczony i nie chciałam ryzykować, by został zredukowany, jeśli mój tata będzie chciał odegrać rolę nadopiekuńczego rodzica. Nie, kilka niewinnych kłamstw nikogo nie skrzywdzi, szczególnie że między mną a Jasperem nie dzieje się nic, o co mógłby się martwić ojciec.

Będąc już na górze, zaczęłam pracować nad zadaniami, żeby nie zostawiać ich na weekend, który będzie wypełniony bardziej przyjemnymi zajęciami. Teraz skoro mój tata myślał, że zamierzam spędzić popołudnie na zakupach w Port Angeles, wiedziałam, że będę miała cały wieczór dla Jaspera i cieszyłam się z tego powodu bardziej, niż powinnam. Marzył mi się kolejny dzień z nim na podobieństwo ostatniej niedzieli, kiedy oglądaliśmy odcinki Firefly, graliśmy w planszówki i poznawaliśmy się jeszcze lepiej.
To niesamowite, jak o wiele więcej teraz o nim wiedziałam niż tydzień temu i nadal czułam niedosyt. Chciałam wiedzieć wszystko, co jest możliwe do poznania o nim. Właściwie miałam potrzebę zaznajomić się z nim bardziej niż z kimkolwiek, bardziej niż z... Nie mów tego, Bello. Nawet o tym nie myśl!
Po tym, jak odrobiłam moje zwyczajowe lekcje, próbowałam znaleźć coś na moje zadanie z poezji, ale niezwykle archaiczny komputer i komutowane łącze działały razem bardzo wolno. Trzymałam kciuki za Jaspera, miałam nadzieję, że będzie pomocny pod tym względem, ponieważ zostanie mi niewiele czasu od dziś do niedzieli, by znaleźć odpowiedniego kandydata na ulubiony wiersz miłosny.

Charlie w końcu przyszedł na górę. Mogłam się przygotować do spania, zgasić światła i odbyć moją nocną pogawędkę z Jasperem. Przez ostatni tydzień bardzo się do tego przyzwyczaiłam. Zastanawiałam się, czy będę jeszcze kiedyś w stanie zasnąć bez usłyszenia jego głosu. Skupiłam się jednak na tym co „teraz” i nacisnęłam jedynkę na telefonie.


Najbardziej przelotne z twoich spojrzeń, z łatwością mnie otwiera
choć sam zamknąłem się niczym zaciśnięte w pięść palce,
płatek po płatku otwierasz mnie jak Wiosna otwierająca
(dotykając umiejętnie, tajemniczo) swą pierwszą różę.



Uwielbiałam, kiedy nasze nocne konwersacje rozpoczynały się bez wstępu, ale to był najbardziej niesamowity początek. Otworzyłam usta, zdumiona dawką uwodzicielskości.
- O kurczę – wyszeptałam. - To jest piękne. I takie głębokie.
- Tak. Twój projekt mnie zainspirował to wyszperania mojego ulubionego wiersza. To pochodzi z „Gdzieś, gdzie jeszcze nie byłem, w szczęśliwym dalekim” autorstwa E.E. Cummingsa.* Cały poemat jest niesamowity, powiedziałbym nawet, że mógłby rywalizować z angielskimi klasykami, a ta druga strofa szczególnie przypomina mi o tobie.
Przełknęłam ślinę i poczułam dreszcz, który zawsze mnie ogarnia, kiedy on wspomina, że myślał w jakiś sposób o mnie podczas naszej rozłąki. Gdyby tylko wiedział, jaki efekt przynoszą te zwykłe wzmianki.
- W jaki sposób? - zapytałam.
- Ciężko to wyjaśnić.
- Spróbujesz?
Musiał się przez chwilę zastanowić.

- Nigdy nie byłem z nikim szczególnie blisko. Nie lubię mówić o sobie. Nie przepadam za spoufalaniem się. Wydaje mi się, że większość ludzi powiedziałaby, że jestem zamkniętym w sobie outsiderem. Ja wolę myśleć, że moja prywatność jest właśnie prywatnością. Ale ty... Ty wyciągasz ze mnie informacje, w taki sposób, że nie jestem w stanie ci odmówić. Nie jesteś tylko ciekawa, ty autentycznie chcesz wiedzieć. I tak oto mnie otwierasz, warstwa po warstwie. To całkowicie niezwykłe.
- Przepraszam, jeśli byłam za bardzo nachalna, nie chciałam się wścibiać.
- Nie ma powodów do przeprosin. Mówiłem, że trudno to wyjaśnić. Alice zna mnie lepiej niż ktokolwiek inny, ale jej wiedza zgromadziła się przez lata bycia razem. Przez ten czas opowiedziałem jej całą moją historię w swoim tempie. Nigdy mnie nie popędzała, nigdy nie pytała. Zależało jej na wygodzie i spokoju danego momentu życia lub na przyszłości – nie wykazywała zainteresowania przeszłością, poza tym co sam bez skrępowania mówiłem, chociaż w końcu chciałem dzielić się wszystkim. Być może przewidziała to i dlatego mnie nie popychała.
Edward prawdopodobnie zna mnie najlepiej zaraz po niej, choć jego znajomość mnie nie polegała na zwierzaniu się, on po prostu czytał moje myśli, od kiedy dołączyliśmy do Cullenów. Przypuszczam, że z taką zdolnością człowiek nie musi o nic pytać.
Pozostali coś tam o mnie wiedzieli, ale o wiele mniej. Przez dwa tygodnie, odkąd rozmawiamy, prawdopodobnie dowiedziałaś się o mnie więcej niż oni.
- To dlatego, że nasz czas jest ograniczony, więc muszę szybko zbierać informacje – odpowiedziałam, nagle czując się jak inkwizytor.
- Nie, myślę, że tobie naprawdę zależy. - Wstrzymałam oddech, nie wiedząc, czy powinnam zaakceptować taki surowy osąd w stosunku do Cullenów.
- Cullenowie troszczą się o ciebie – odparłam cicho.
- W jakiś sposób na pewno. - Jego głos nie zdradzał emocji. - Byli wspaniałomyślni, pozwalając nam dołączyć do ich stada, sprawili, że Alice jest bardzo szczęśliwa. Ale, jak pewnie wiesz, nie jestem jak oni. Są teraz moją rodziną i troszczymy się o siebie, lecz ja nie jestem i nigdy nie będę do nich dopasowany.
- Nie jesteś niedopasowany – powiedziałam zawzięcie.
- W porządku, Bello. Nie chciałem temu nadać negatywnego wydźwięku. To tylko stwierdzenie faktów. Oni mnie nie rozumieją. Nigdy tak naprawdę nie próbowali i nie jestem pewien, czy potrafiliby, gdyby spróbowali. A żeby być całkowicie fair, ja też się całkiem nie otworzyłem przed nimi i nie zachęcałem, kiedy wykazywali zainteresowanie. Ty natomiast znalazłaś sposób, żeby mnie wyrwać ze skorupy, to niebywałe. I chociaż to czasami bywa niewygodne, to jednocześnie okazuje się dziwnie pokrzepiające. Myślałem, że jestem niezdolny do interakcji z innymi. Teraz cieszę się, że byłem w błędzie. Jestem też wdzięczny, że ty w zamian również się przede mną otworzyłaś.
- To nie fair wobec ciebie, prawda? Że nie masz do poznania tyle o mnie, co ja o tobie.
- W doświadczeniu, pewnie nie, ale z pewnością jest wiele w złożoności. Jesteś pozytywnie żywa. Twoje emocje, osobowość, są takie nieprzewidywalne. Niesamowicie trudno cię odgadnąć i określić, a jedynie emocje potrafię rozczytywać. Jest o tyle więcej, czego nie będę wiedział, chyba że sama zdecydujesz się tym ze mną podzielić.
- Możesz mnie zapytać o wszystko, Jasper.
- Wiem, ale są pewne pytania, które nie powinny być zadane, rzeczy, które powinny zostać odsłonięte tylko, jeśli ich się pragnie.
Jak na przykład sposób, w jakim zostaje się wampirem? Już kiedyś złamałam niepisane zasady, zadając zakazane pytanie. Nie chciałam, żeby się to powtórzyło. Powie mi, kiedy będzie gotów.

- Znalazłem kilka książek w bibliotece Carlisle'a i zaznaczyłem parę utworów. Znajdziesz je jutro rano w swojej furgonetce. - Zmieniając temat, zasygnalizował, że tamta część rozmowy się zakończyła.
- To bardzo miłe z twojej strony. Dziękuję! Czuję, jakbym cię wykorzystywała. Praktycznie cały dzień zaspokajałeś moje potrzeby.
- Było mi miło czuć się potrzebnym, Bello. To coś zupełnie innego od tego, czego zazwyczaj doświadczałem. To radość robić coś dla ciebie. No może poza tym incydentem, kiedy czułem się jak idiota w supermarkecie. - Zachichotałam.
- Myślałam, że już ustaliliśmy, że nie powinieneś się tak czuć.
- W tamtym momencie było za późno, ale to nic. Może musiałem zaznać również tego. Po prostu nie było to nic zabawnego, ale w zamian za to otrzymałem dobrą rekompensatę. Nie zapomnisz o swojej obietnicy dotyczącej soboty, prawda? - Jęknęłam.
- Przypuszczam, że nie dasz mi żadnych podpowiedzi, czego mogę się spodziewać. - Zaśmiał się.
- Nie. Chcę, żeby to była całkowicie niespodzianka.
- Jesteś niemożliwy, ale proszę, nie przesadzaj. - Zaśmiał się jeszcze bardziej. Tak, jakbym powiedziała śmieszny dowcip.
- Nie martw się, nie planowałem.

Ziewnęłam. Robiło się późno i coraz trudniej było mi utrzymać otwarte powieki.
- Słodkich snów, Bello. - Usłyszałam, jak mówi, zanim zaczął śpiewać mi na dobranoc nową piosenkę.

Siostra księżyc będzie moją przewodniczką

Skryję się w twoim niebieskim cieniu

Wszyscy dobrzy ludzie śpią

Jestem całkiem sam w twoim srebrnym świetle

Będę się wpatrywał w twoją twarz przez całą noc

Zwariuję dla ciebie.

Zwariuję dla ciebie


___________

* Somewhere i have never traveled, gladly beyond , E.E. Cummings, tłumaczenie własne
** Sister moon Stinga, tłumaczenie ze strony: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Czw 17:44, 25 Lis 2010 Powrót do góry

tyle czekania opłacalo się:)
jak zawsze świetny rozdział ta historia jest taka inna, urocza, pełna emocji...
ten rozdzial był nie ukrywam troszkę nudny, może dlatego że krótki i jedyne co wnosi to skoplikowane życie Jaspera i uczucia Belli
ale podobał mi się
ale wykonujesz bardzo wielką robotę za co dziękuję
mam nadzieję, że następny będzie szybciej
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bloody Night
Człowiek



Dołączył: 23 Paź 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:03, 25 Lis 2010 Powrót do góry

Hm...będę pierwsza...a co mi szkodzi...
Cudowny(jak zawsze) rozdział.Kocham połączenie Bella+Jasper, więc dla mnie nawet byle co byłoby dobre...Czytając to opowiadanie, zapomniałam jak bardzo nie lubię Belli(nie lubiłam ją w książce Meyer za to, że tak się mazgai, cały czas się wywala.No bo nikt chyba aż taką niezdarą być nie może).W innych opowiadaniach Bella mi się podoba.
Jasper-kochany wampirek o czułym spojrzeniu(rozmarzyłam się), i to "Maleńka" wymawiane przez jego usta, wiązadła głosowe no to cud miód czarownica.
Jacob-To pierwsze opowiadanie, które czytam, gdzie Jake jest tylko dobrym kumplem Belli i w zasadzie taka relacja między nimi mi się podoba. Jako przyjaciel sprawdza się znakomicie, a przy okazji – nie będąc w niej zakochanym – nie będzie biedaczek cierpiał.
No chyba już się wyraziłam wszystkich postaciach.Heh, jak dobrze wiesz(lub nie wiesz) GM to moje ulubione opowiadanie, miałam już dosyć tej przesłodzonej miłości Edzia-pedzia i Belli-Srelli, tylko cały czas"kocham cie","jakiś ty słodki" itp.Lubię opowiadania w których miłość jest bardzo trudna, a w Gm tak właśnie jest.B i J, nie chcą zranić Alice i niestety muszą się powstrzymywać ale ponieważ któregoś dnia mi się zachciało potłumaczyć rozdziały to doszłam do 26 i chyba Jasper powoli się wyłamuje w powstrzymywaniu swoich uczuć.No ale i tak miłośc Belli i Japera, taka straszna jak być mogła nie jest.
No dobra Perniś życzę ci wszystkiego naj, naj w tłumaczeniu wszystkich rozdziałów.
Nie cierpliwie, no dobrze cierpliwie czekam na kolejne rozdziały.
Całuski
BN


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Sob 11:53, 27 Lis 2010 Powrót do góry

Przeczytałam sobie przed chwilą ostatni rozdział GM i taka trochę dziwna, a trochę śmieszna myśl przyszła mi do głowy jako pierwsza. Akcja tego ff-ka toczy się na tyle spokojnie i powoli, jakby bohaterowie mieli przed sobą całą wieczność do opowiedzenia swojej historii. Ludzki zakręcony, zestresowany i uciekający w szalonym tempie czas jest im nieznany. I być może dlatego lubię się na chwilę zanurzyć w tę opowieść i zatrzymać na chwilę, docenić kunszt opisanych codziennych czynności, zadumać się nad poematem cytowanym przez Jaspera, głęboko wniknąć emocjonalny świat bohaterów.
Jazz w GM to kwintesencja połączenia romantycznego bohatera z nieco wycofanym, żyjącym w swoim świecie outsiderem. Być może dlatego jego postać jest taka tajemnicza, intrygująca i wzmagająca mocniejsze bicie niewieścich serc. W końcu która z nas nie chciałaby poznać takiego Jaspera i spowodować, że to właśnie jej zaufa i przed nią otworzy swoje skryte serce i umysł.
To opowiadanie nastraja mnie nieco nostalgicznie, sprawiając, że przyziemne problemy na chwilę tracą na swej intensywności.
Perniś, naprawdę mnie cieszy to, że nie zaniechałaś tego tłumaczenia, choć pozostałaś na chwilę obecną sama „na tym placu boju”. GM ma wiernych czytelników, a jest na tyle ciekawym i wciągającym opowiadaniem, że na pewno nowych osób, które zaczną je czytać też jeszcze będzie sporo.
Życzę Ci zatem czasu i chęci, byś doprowadziła to tłumaczenie w spokojnym tempie do końca. Ściskam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin