FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Kings of The Streets [NZ] [+18] WAŻNY KOMUNIKAT!!! Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Poll :: Z kim bedzie Bella?? ;)

Jasper
45%
 45%  [ 46 ]
Edward
54%
 54%  [ 55 ]
Wszystkich Głosów : 101


Autor Wiadomość
Imm93
Człowiek



Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD

PostWysłany: Pon 12:07, 05 Kwi 2010 Powrót do góry

jest to moje pierwsze opowiadanie.....
mam nadzieje ze Wam się spodoba Wink

Jeśli spodoba Wam się to będę pisała dalej, czekam na komentarze...
Wszystkie rozdziały będą dostępne na chomiku
[link widoczny dla zalogowanych]

Do ff daje ograniczenia z czasem pewnie sie one zmieną...
ale narazie to:
+ 18 - występują sceny erotyczne Wink


Bella mieszka od jakiegoś czasu w Los Angeles z rodzicami, którzy od przeprowadzki nie interesują się nią. Jest cichą dziewczyną, która nie szuka rozgłosu. W liceum poznaje Rosalie piękną, pewną siebie, potrafiącą walczyć o swoje dziewczynę, która stara się zmienić jej życie.
W szkole pojawia się także nowy uczeń Jasper,który podoba się Belli. Jacob wyciąga dziewczyny i Jaspra na imprezę u znajomego,na której główną atrakcją będą "samochody"....
Od tego momentu Belli życie się zmieni o 180 stopni.
Co stanie się po imprezie u Paula, kim będzie nowa Bella i dlaczego postanowiła zmienić swoje życie?? Jakich sztuczek użyje, aby zdobyć władze? Co stanie się gdy na jej drodze stanie Edward? Co nakłoni Belle i jej przyjaciół do „wejścia” w mroczny i niebezpieczny podziemny świat Los Angeles miasta kontrastów, gdzie słoneczne plaże i kolorowe ulice po zmroku zamieniają się w strefę wojny gangów, nielegalnych transakcji i szybkich wyścigów?

Image


Beta :Rogogon :lovam:


PROLOG


W około ciemność, bezksiężycowa noc*. Przedmieście LA, w oddali światła miasta, słychać tylko szum fal odbijających się od skał, kilka kilometrów od pustego, dużego placu oświetlonego reflektorami samochodów. W świetle widać po pięć osób stojących naprzeciwko siebie, mierzące się i oceniające swojego przeciwnika od góry do dołu. W oczach dziesięciorga stojących ludzi można było dostrzec chęć zwycięstwa i pogardę do drugich. W pewnej chwili odezwała się długowłosa brunetka, stojąca z przodu jednej z grup:
- Już macie w gaciach? – Pozostałe cztery osoby stojące za nią wybuchły szyderczym śmiechem.
- Chyba żartujesz. - Odpowiedziała tleniona blondynka z pogardliwym uśmiechem, opierająca się o wysokiego, zielonookiego chłopaka, ubranego w czarną skórzaną kurtkę.
- Chyba jednak macie cykora skoro ta blondi za was mówi, Cullen gdzie twoja odwaga? – Zażartował blondyn stojący koło brunetki.
- Jasper czy mógłbyś się zamknąć, każdy wie że masz gadane, ale nie zawstydzajmy naszych przeciwników. - Powiedziała piękna blondynka z figurą modelki, w czerwonej, krótkiej miniówce.
- Przestańcie. Nie przyjechaliśmy tu gadać, mamy coś innego do załatwienia. Będziecie tak stać jak te cnotki niewydymki czy zaczynamy wyścig? - Zapytała z kpiącym uśmiechem brunetka.
Nawet przypadkowy obserwator przyznałby że bez wątpienia ’’walkę’’ słowną wygrywała grupa pewnej siebie brunetki.
- Chyba nie myślałaś, że oddamy wam nasze terytorium bez walki, mała. - Powiedział, chłopak stojacy obok zdzirowatej blondynki.
- No to zaczynamy! I tak wygramy frajerzy. - Jacob jak zwykle nie mógł się powstrzymać od docinki.
- Skarbie, nie bądź taki pewien – Tym razem głos zabrała rudowłosa kobieta z przeciwnej grupy. Kończąc tym samym dalszą dyskusję.
Wszyscy wsiedli do swoich samochodów, idealnie - w równych odstępach i równolegle - zaparkowanych koło siebie i ruszyli z piskiem opon na wyznaczone miejsce.

* [link widoczny dla zalogowanych] (powinna was troche wprowadzić w klimat)



[AU/AH]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Imm93 dnia Pon 16:33, 26 Gru 2011, w całości zmieniany 22 razy
Zobacz profil autora
xxxvampirexxx
Wilkołak



Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)

PostWysłany: Pon 12:20, 05 Kwi 2010 Powrót do góry

Jakby to napisać. Podoba mi się.
Dreszczyk emocji jest, koniec z słabą Bellą i mam nadzieję, że podroczy się z Edwardem, a nie tak od razu 'miłość od pierwszego wejrzenia'.
Czasem brak spacji. Łatwo się czyta, co jest wielkim plusem.
Szkoda, że nie wstawiłaś pierwszego rozdziału, bo prolog to za mało.
Napisałabym więcej, ale poczekam na pierwszy rozdział, bo nie mam się do czego zbytnio odnosić.

Życzę weny


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Pon 12:56, 05 Kwi 2010 Powrót do góry

Ojjj, falstart. Zapraszam do regulaminu.

Cytat:
4. Nie umieszczaj opowiadania na forum, jeśli nie masz napisanych przynajmniej dwóch rozdziałów (jakichś konkretnych rozdziałów, nie jednego podzielonego na dwa i tak, je też musisz zamieścić). Czytelnicy mają dzięki temu co komentować.


I radzę zmienić betę, bo błędy dają po oczach. Twoja, twój, ty czyli zwroty grzecznościowe piszemy z małej litery.

Cytat:
- Już macie w gaciach? – pozostałe cztery osoby stojące za nią wybuchły szyderczym śmiechem.


kompletnie nie zrozumiałam tego pytania, poza tym po myślniku powinna być duża litera.

Cytat:
- Chyba żartujesz.-odpowiedziała tleniona blondynka z pogardliwym uśmiechem,


bez kropki, poza tym widzę brak spacji

To były tylko dwa przykłady na to, jakie błędy widnieją w tekście. Poza tym całość zaleciała mi filmem "Młodzi gniewni" i "Szybcy i wściekli". Może i tematyka jest dobra, jednak jak na razie nie masz czym nas oczarować. Bo prolog to za mało, jeśli chodzi o zachwyty i wyrażanie pochlebnych recenzji. Dlatego albo jakimś cudem wstawisz dwa rozdziały, albo zieloni wpadną tutaj i zamkną temat.

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maya
Wilkołak



Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!

PostWysłany: Pon 13:41, 05 Kwi 2010 Powrót do góry

Wiesz, zaciekawiłaś mnie samym opisem. Jakoś ostatnio miałam ochotę przeczytać coś w takim klimacie I w ogóle to, jak mniemam był Eddie z tą pustą laleczką u boku i pewnie będzie rywalizował z Bellą, no. Oraz jeszcze to iż Belli spodoba się pewnien blondyn... Jazz. Miodzio. Nie bardzo mogę powiedzieć o twoim stylu, ale opisana scena dość dobrze Ci wyszła, zwłaszcza iż to początek, nie znamy postaci i trzeba bylo oddzielnie wyodrębnić kto, co i kiedy mówi, i do tego jeszcze jakiś opis. Dobrze, wyszedł ci ten dialog. Błędow trochę wyłapałam, cóż. Ogólnie to powtórzę się, zaciekawiłaś mnie. Ale ogólnie, ogólnie jest średnio.
Powodzenia.
Pozdrawiam Serdecznie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maya dnia Pon 13:44, 05 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Imm93
Człowiek



Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD

PostWysłany: Pon 14:51, 05 Kwi 2010 Powrót do góry

mam już napisanych 5 rozdziałów ale nie chce wszystkiego wstawiać......
ale poprawie sie i od razu wstawię 1 rozdział ;]

więc wstawiam :

Beta: Rogogon

Rozdział 1
Czekałam na Rosalie już 15 minut, to i tak krótko jak na nią, więc powinnam się raczej cieszyć. Był słoneczny dzień jeden z wielu w LA. Siedziałam w swoim samochodzie Audi Q5.
I słuchałam Jasona Derulo - Watcha Say. Wspomnienia nasunęły mi się same. Jako dziecko nie byłam raczej lubiana. Miałam słaby kontakt z rówieśnikami, byłam nieśmiała, więc ludzie traktowali mnie z chłodną obojętnością, która czasami była chyba nawet gorsza od jawnej niechęci. Ale w sumie nie przeszkadzało mi to. Nie lubiłam być w centrum uwagi. Zawsze byłam typem samotnika, a moja najlepszą przyjaciółką była mama. Gdy przeprowadziliśmy się z Forks do Los Angeles wszystko się zmieniło. Charlie - mój tata - pracuje w dużej firmie przedsiębiorczej, za to Rene... Cóż, ona zawsze była inna niż reszta matek, żyła w swoim własnym, idealnym świecie marzeń. Obecnie zajmuje się domem i ma teraz mnóstwo wolnego czasu, więc spędza go spotykając się ze swoimi przyjaciółkami, równie zwariowanymi jak ona. Kiedy nie słyszy, ja i tata czasem porównujemy je do "Gotowych na wszystko". Oczywiście teraz jesteśmy bogaci i stać nas na wszystko. Rodzice nie mają dla mnie czasu zajęci swoimi sprawami, a ja wraz z przybyciem do nowej szkoły zmieniam się.
Dobra dzielnica, w której mieszkamy, willa z basenem tak bardzo w stylu Kalifornii, pokaźna sumka na koncie czy piękni i równie majętni znajomi to nie wszystko. Rodzice uważają mnie za samodzielną i samowystarczalną co - choć jest prawdą - sprawia, że nie poświęcają mi zbyt wiele czasu i twierdzą, że mają na to dobre usprawiedliwienia. Całą masę dobrych usprawiedliwień. Ale nie mam do nich o to żalu. Lepsze to, niż gdyby wtrącali się do wszystkiego co mnie dotyczy, każdego aspektu mojego życia. A ja lubię siedzenie samej w salonie, kiedy tata pracuje, a mama baluje z przyjaciółkami. Lubię samej jeść śniadania i kolacje. Lubię spokój i ciszę która mnie otacza kiedy jestem w domu zupełnie sama. I nie zmienię tego ani ja, ani nikt inny. Nawet moja najlepsza przyjaciółka, która cały czas próbuje i myśli najwidoczniej, że ja tych wysiłków nie zauważam. Ale to, kim jestem dziś zawdzięczam po części właśnie jej, bo to ona pokazała mi inny świat, kiedy się tu pojawiłam.
Moje rozmyślania przerwała Rosalie, moja najlepsza przyjaciółka, która pomogła mi się odnaleźć w tym nowym miejscu. Jej długie, miękko układające się blond włosy, duże wyraziste oczy koloru nieba, pełne, kształtne, czerwone usta, oraz figura top-modelki sprawia, że dla wielu jest najpiękniejszą dziewczyną w szkole, w mieście, w Kalifornii, a wielu jej wielbicieli gotowi byliby przysiąc, że na całej ziemi. Rose udaje, że ma to gdzieś, ale ja widzę, że tak naprawdę bardzo jej to schlebia i uwielbia uganiające się za nią tłumy chłopaków. Najbardziej podoba mi się w niej pewność siebie i nie ma się co oszukiwać - nie jest typem miłej układnej dziewczynki, ma charakterek. Rosalie jest na początku znajomości chamska i wredna, ocenia każdego po pozorach, ale jak się ją lepiej pozna to jest po prostu super psiapsółą...
Rose zawsze wiedziała jakie miałam i mam nadal po części o niej zdanie, ale ona ceni moja szczerość i sama zdaje sobie z tego sprawę. Wie również, że chociaż jest jaka jest to mi jej charakter się podoba.
- Hej Rose! Szybko się wyszykowałaś! Wszystko z tobą w porządku? - zapytałam ze słodkim uśmiechem.
- Hej Bells! Jak zawsze miła, ale widzę ze humor masz dobry stało się coś? - zapytała wsiadając do samochodu i zamykając drzwi.
- Słyszałaś że będziemy mieli nowego ucznia w szkole? - wyszczerzyłam się do niej.
- No nie żartuj, naprawdę? Ale nowość… - powiedziała z kpiącym uśmiechem.
- Oj Rose wiem, że w tak dużej szkole to żadna nowość i nie śmiej się ze mnie - pokazałam jej język - ten nowy koleś będzie miał ze mną angielski i technologie informacyjną, a po za tym to ciekawa jestem jaki on jest. - Rose tylko pokręciła głową na moje słowa, z tym swoim idealnym uśmiechem.

(Retrospekcja do pierwszego spotkania Belli i Rose)

Nie zapomnę tego, jak zmierzyła mnie od góry do dołu wzrokiem na matematyce, pierwszego dnia mojego pobytu w szkole. Jej spojrzenie mówiło wszystko...,,Nie dorastasz mi do pięt.” W nowej szkole nie mogłam być słabą i nieśmiałą Bellą, mojej biernej i pasywnej postawy miałam już powoli dosyć, a poza tym - nie mogłam przecież pozwolić, aby od razu pierwszego dnia zaczęli mną pomiatać. Podeszłam więc do niej i powiedziałam prosto z mostu, pewnym głosem, chociaż serce waliło mi jak młot, a nogi lekko się pode mną uginały:
- Nie muszę Ci dorastać do pięt, mi wystarczy to, jaka jestem. - odwróciłam się i poszłam na następną lekcje zostawiając Rose daleko za sobą.
Następnego dnia to ona do mnie podeszła przepraszając za swoje zachowanie. Utkwiły mi w pamięci jej słowa:
- Myślałam że jesteś córeczką mamusi, ale widzę że masz też swoje zdanie i nie boisz się go wyrażać. – Rose miała wtedy racje, nawet nie wiedziała jak dobrze strzeliła w sedno - Poza tym, jesteś odważna, nie każdy podszedłby do mnie i byłby tak niegrzeczny - dodała bez fałszywej skromności.
Przepraszam za wczoraj, ale taka już jestem. – powiedziała z przepraszającym uśmiechem. - Jestem Rosalie, ale mów mi Rose. I mam nadzieje, że się zaprzyjaźnimy. - mówiąc to podała mi rękę.
- Jestem Bella i nie jestem córeczką mamusi - zacytowałam ją na co ona się zaśmiała. Też mam nadzieje że się zaprzyjaźnimy, bo nikogo tu jeszcze nie znam."A już wczoraj, mimo woli, zaczęłam cię lubić", dodałam w myślach, nie wiedząc co by moja nowa znajoma powiedziała na taki komentarz skierowany w jej stronę. Rose wzięła mnie pod rękę i zaciągnęła prosto do swojego stolika w szkolnym bufecie.
Umówiłyśmy się na sobotę u mnie, żeby się lepiej poznać. Rose była na prawdę miła. Dowiedziałam się od niej wielu ciekawych rzeczy. Opisała mi każdą grupę w szkole, z jakimi powinnam się zadawać, a od których mam się trzymać z daleka. Zaczęłyśmy plotkować o chłopakach, chociaż mnie ten temat nie bardzo interesował. Moich rodziców jak zawsze nie było w domu, więc postanowiłyśmy wypić coś mocniejszego i tak od jednego kieliszka do kilku następnych, nasza przyjaźń zaczęła się niezłą zabawą i mocnym kacem na drugi dzień. Czułam się przy Rose swobodnie i nie wiem czy to ten alkohol czy jej osoba, ale nareszcie czułam ze mam kogoś z kim mogę porozmawiać i powygłupiać się.

(Koniec retrospekcji)

Dojechałyśmy do szkoły, zaparkowałam tam gdzie zawsze i razem z Rose ruszyłyśmy do wejścia szkoły. Doszłyśmy pod klasę gdzie razem miałyśmy pierwszą matematykę. Tam czekał już na nas Jacob z szerokim uśmiechem na twarzy, jak zawsze zresztą. Jacob należał do naszej paczki i był moim najlepszym przyjacielem, traktowałam go jak brata. Był wysokim, dobrze zbudowanym chłopakiem ( dużo pakował na siłowni, czasami i ja ćwiczyłam ale nie tak jak Jacob). Miał wyraziste rysy twarzy, krótko ścięte, zawsze postawione na jeża ciemne włosy i brązowe oczy. Był bardzo przystojny, ale nie dla mnie.
- Hej Jacob! Co słychać? – zagadnęłam.
- Hej dziewczyny! Za tydzień w sobotę Paul organizuje imprezę ma być odjazdowo i szykuje na tą okazje coś specjalnego. Oczywiście nasza paczka jest zaproszona. - jego entuzjazm jest zaraźliwy.
- Super! – krzyknęła podekscytowana Rose - Bells w piątek po szkole wybieramy się na zakupy i nie chce słyszeć żadnego sprzeciwu - powiedziała z dziwnym błyskiem w oku.
- Tak jest proszę pani - odpowiedziałam już mniej zadowolona. Wiedziałam czym grożą zakupy z Rose, ale czego się nie robi dla imprezy prawda?
- No to świetnie. Ja lecę zobaczymy się na lunchu. – i już Jacoba nie było.
Weszłyśmy do klasy w dobrych nastrojach.
- Dzisiaj nawet mata nie jest w stanie zepsuć mi humoru. - powiedziała Rose
- Zobaczymy. - powiedziałam cicho zajmując miejsce w naszej ławce.
Jak zawsze mata była cholernie nudna. Wszystko rozumiałam i siedziałam wpatrując się w okno. Na szczęście lekcja szybko się skończyła, następna była biologia jeszcze nudniejsza, ale jakoś przeżyłam. Potem Angielski. Poznam nareszcie tego nowego chłopaka. Weszłam do klasy jako jedna z pierwszych i czekałam na nauczyciela. Przyszedł oznajmiając nam że napiszemy wypracowanie na temat Romea i Julii. Nareszcie coś co lubię pomyślałam, prace mamy oddać do piątku, czyli nie ma problemu, bo to przed imprezą, powinnam się wyrobić. Z pięcio minutowym spóźnieniem wszedł do klasy przystojny chłopak o kręconych, blond włosach z nonszalanckim uśmiechem na twarzy. Był dobrze zbudowany i wysoki. Po klasie przeszedł pomruk zadowolenia, rozejrzałam się i zobaczyłam wszystkie dziewczyny pochłaniające nowego ucznia wzrokiem. Nie powiem mi też się podobał i to bardzo, w jego spojrzeniu była pewność siebie. Od razu wyobraziłam sobie go przytulającego mnie w pasie do siebie i jego zniewalający uśmiech. Swan o czym ty myślisz, nie dla psa kiełbasa!! - skarciłam się w myślach.
Pan Berner kazał nowemu zająć miejsce w ławce za mną. Usiadł z Jessicą, która była teraz w siódmym niebie, zresztą która by nie była, gdyby usiadł obok niej taki chłopak? Z rozmowy jaką prowadzili za mną dowiedziałam się że nazywa się Jasper i interesuje się komputerami- za wysokie progi jak dla Jessiki – pomyślałam - jest za głupia na takie znajomości, na jakiekolwiek znajomości. Ta lekcja szybko mi minęła, jeszcze tylko francuski i lunch, nareszcie będę mogła obgadać z Rose tego nowego. Ciekawe co o nim myśli? Gdyby nie moja paczka to chyba bym umarła w tej budzie.
Lunch dzięki Bogu.
Byłam pierwsza z naszej paczki na stołówce. Wzięłam sobie sok i jabłko, usiadłam czekając na resztę.
Przyszła Rose i od razu zaczęłyśmy rozmawiać o Jasperze.
- Miałam z nim historie – zaczęła Rose - co o nim myślisz Bells? Dla mnie taki sobie.
- Tobie zawsze trudno dogodzić - zaśmiałam się, na co ona wypięła mi język. - nie uważasz że jest słodki? - zapytałam.
- Brzydki nie jest to fakt. I te jego spojrzenie. - rozmarzyła się Rose
- Czyli Ci się podoba - to już nie było pytanie.
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo do naszego stolika doszli John i Jacob, ale zauważyłam, że Jake nie idzie sam. Obok niego szedł Jasper z szerokim uśmiechem.
- Hej dziewczyny! – powiedział Jake.
- Hej! - powiedziałyśmy jednocześnie. Spojrzałam na Rose, a potem na Jacoba. Podążyła za mną wzrokiem i w jej spojrzeniu dostrzegłam zdziwienie, ale szybko się opanowała.
- Hej laski! To jest Jasper mój nowy znajomy. - powiedział Jake – a to jest Rosalie - zwrócił się do nowego wskazując na Rose, która posłała Jasperowi swój firmowy uśmiech. – A to jest Isabella.- wskazał na mnie.
- Bella - poprawiłam szybko przyjaciela i uśmiechnęłam się do Jaspera.
- Dobrze, dobrze. Bells nie denerwuj się już. - zaśmiał się Jake. Przysięgam zabije go kiedyś.
- Miło mi was poznać. – spojrzał na mnie i odwzajemnił mój uśmiech. Przysiadł się do naszego stolika i zaczął rozmawiać o czymś z Jacobem. Z Rose wymieniałyśmy spojrzenia.
- Co robisz po szkole? – zapytałam Rose. Aby była wolna. - Myślałam o małym wypadzie do siłowni dzisiaj wcześniej kończymy a dawno nie byłyśmy.
- Ok. I tak nie miałam żadnych planów. - Odpowiedziała z uśmiechem.
- No to przyjadę do ciebie koło 17 może być? - Rose była bardzo bogata, lecz teraz jej wóz jest w naprawie i ja robię za jej szofera. Sama lubi grzebać przy samochodach, ale teraz nie ma na to czasu więc oddała do naprawy. Dziwi mnie to że dziewczyna interesuje się mechaniką, ale Rose jest jedyna w swoim rodzaju.
- Nie ma sprawy. Będę gotowa.
- Ok. Ja idę już na następną lekcje. Spotkamy się przy moim samochodzie. Pa. - wstałam i wyszłam ze stołówki. Usłyszałam za sobą czyjeś kroki i odwróciłam się, przede mną stał nie kto inny tylko Jasper.
- Masz teraz technologie informacyjną więc pomyślałem że pójdę z tobą, jeśli nie masz nic przeciwko? – on mnie pyta czy nie mam nic przeciwko na jasne że nie, no i się podjarałam. Do tego ten jego uśmiech i możesz ze mną iść nawet do łazienki.
- Nie mam nic przeciwko - powiedziałam z uśmiechem - Skąd przyjechałeś do LA? - Brawo Swan nie ma to jak przesłuchanie na dzień dobry.
- Z Phoenix. Ojciec dostał nową prace ,rozumiesz? - zapytał. No jasne przecież w moim przypadku było tak samo.
- Tak. Skądś już to znam. - powiedziałam z lekkim uśmiechem. - Podoba Ci się miasto?
- Jest hmm… inne niż Phoenix. Pełne życia, zabawy – no w tym ma racje – i dziewczyn - dodał mrugając do mnie okiem.
Uśmiechnęłam się nie wiedząc co powiedzieć.
- To nasza klasa od technologii. - oznajmiłam. Jasper przepuścił mnie przodem. Dobrze wychowany, zaczynam łapać się na tym, że zapamiętuje jego zalety. Może niedługo znaczne je spisywać – pomyślałam z sarkazmem.
Usiadłam w swojej ławce, a Jasper stał nad nauczycielem przedstawiając się mu i dając kartkę do podpisu.
Zajął miejsce obok mnie. Co mnie ucieszyło. Skoro interesuje się komputerami to może będzie mi pomagał w razie potrzeby. Zaczęła się lekcja i nauczyciel zadał nam zrobić prace samodzielną. Oczywiście pierwszy skończył Jasper, ale ja nie byłam od niego gorsza skończyłam zaraz po nim. Rozśmieszyła mnie na lekcji Jessika z tym swoim spojrzeniem: „ Zostaw nowego on jest mój” niech sobie go bierze skoro jej się podoba ciekawe czy ona mu też? I tak się najbardziej popisała jak poprosiła Jazza o pomoc przy skopiowaniu jednego dokumentu i przesłaniu go nauczycielowi, ona jest głupia jak but. Jak ona takich rzeczy nie potrafi to co ona robi w liceum… Tak, tak zapomniałam kasa robi swoje, nawet można za nią kupić córce nowy mózg, tylko gdzie oni znajdują takie siano .
Jeszcze tylko historia, w-f i do domu. Lubiłam ćwiczyć, dzisiaj graliśmy w siatkówkę, byłam w drużynie z Jacobem, było jak zawsze dużo śmiechu, sprzeczaliśmy się które z nas lepiej serwuje. No i oczywiście nie obyło się bez małego konkursu, dziewczyny dopingowały Jacobowi, a mi chłopaki na czele z Taylorem. Chłopak co jakiś czas próbuje się ze mną umówić ale zawsze dostaje kosza.
Nauczyciel zgodził się na nasze małe rozgrywki. Na początku szło mi całkiem nieźle wygrywałam z Jakiem, miałam same podkręcone piłki i Jake miał problemy z odebraniem ich. Potem serwował Jacob no i przegrałam.
- Nie smutaj mała, świetnie grasz i nie jedna dziewczyna zazdrości ci takiego talentu - pocieszał mnie Jacob.
- Dzięki Jake. Następnym razem i tak przegrasz. - powiedziałam pewna siebie, przytuliłam się do niego i poszłam do szatni się przebrać.
Przy samochodzie czekała już na mnie Rose.
- Długo czekasz? Jacob mnie zatrzymał.
- Nie, przed chwilą przyszłam. - powiedziała.
Zawiozłam Rose do domu. Całą drogę rozmawiałyśmy o imprezie Paula, jestem ciekawa co ma być tą niespodzianką, szykuje się niezła zabawa i zakupy z Rosalie pomyślałam, już mniej szczęśliwa.
W domu czekała na mnie mama z obiadem. Oczywiście Charlie był w pracy jeszcze. Mieszkaliśmy na ulicy z przeciętnymi domami. Nasz dom był duży, jasnego koloru, z dużym podjazdem i garażem, który pomieści 5 samochodów. Dom miał kilka sypialni. Na dole była kuchnia, jadalnia i duży salon z widokiem na nasz ogród (którym zajmowała się w wolnych chwilach Rene) oraz gabinet Charciego. Na piętrze znajdował się mój pokój z łazienką oraz sypialnia rodziców i 2 pokoje gościnne z dwoma łazienkami.
- Jak było w szkole? - Rene zawsze zaczynała tak naszą rozmowę, ale nigdy nie mówiłam jej za dużo. Kiedyś miałyśmy wspólne sprawy, ale teraz jestem nastolatką i nie muszę się wszystkim dzielić z Rene.
- Dobrze. Dzisiaj wieczorem jadę z Rose na siłownie więc nie czekajcie na mnie z kolacją, zjem na mieście. - powiedziałam z lekkim uśmiechem i poszłam do swojego pokoju. Mój pokój był duży z kremowymi ścianami, bordowymi dodatkami i dużym oknem wychodzącym na najpiękniejszą część ogrodu. Duże wygodne łóżko, regał z dużą ilością płyt i książek, komputer, biurko i inne rzeczy potrzebne w pokoju nastolatki.
Odrabianie lekcji zajęło mi 30 min i nie miałam co robić, więc włączyłam sobie wieże i poszłam do łazienki wziąć długą kąpiel przed wyjściem z domu. Kąpiel mnie relaksowała jak nic innego, no i oczywiście muzyka. Czas szybko mi minął i musiałam się już szykować na siłownie. Założyłam na siebie czarne dresy, które idealnie na mnie leżały do tego białą bluzkę na ramiączka, kończącą się pod biustem. Włosy związałam w luźny kucyk, wzięłam torbę, czarną bluzę i wyszłam z domu. Przed domem czekało moje Audi, wsiadłam i pojechałam po Rose.


przepraszam za błędy jeśli są...
mam nadzieje że sie spodoba....
a jak nie no to trudno....
postaram sie poprawić Wink
miłego czytania Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Imm93 dnia Sob 21:45, 11 Gru 2010, w całości zmieniany 7 razy
Zobacz profil autora
eyes
Zły wampir



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 304
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:46, 05 Kwi 2010 Powrót do góry

FF ciekawie się zapowiada. Będę śledzić go dalej.

Wyłapałam kilka błędów

Cytat:
(...) więc włączyłam sobie wieże i poszłam do łazienki wziąć długą kąpiel przed wyjściem z domu.


Cytat:
Przed domem czekał moje Audi, wsiadłam i pojechałam po Rose.


Chyba powinno być "czekało".

Cytat:
Kąpiel mnie relaksowała jak nic innego no i oczywiście muzyka.


Nie jestem pewna, ale chyba po słowie "innego" powinien być przecinek.

Życzę weny i chęci do dalszego tworzenia.

Edit:

Wyłapałam jeszcze kilka błędów

Cytat:
Nawet moja najlepsza przyjaciółka, która cały czas próbuje i myśli najwidoczniej, ze ja tych wysiłków nie zauważam.


Cytat:
Nareszcie coś co lubię pomyślałam, prace mamy oddać do piątku, czyli nie ma problemu bo to przed imprezą powinnam się wyrobić.


Przed "bo", tak jak przed słowem "ponieważ" stawiamy przecinek.

Cytat:
(...) a wielu jej wielbicieli gotowi byliby przysiądź, że na całej ziemi.


Chyba chodziło o "przysiąc"


Ale ja nie o tym.

Najbardziej rzuciło mi się w oczy coś takiego

Cytat:
Tak, tak zapomniałam kasa robi swoje, nawet można za nią kupić córce nowy mózg, tylko gdzie oni znajdują takie siano xD.


Głównie chodzi mi o coś takiego "xD". O ile mi wiadomo, w opowiadaniach nie stosuje "buziek", emotikonek, itp. Chyba, że się mylę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez eyes dnia Wto 20:50, 06 Kwi 2010, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
Kali.
Wilkołak



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Wto 17:41, 06 Kwi 2010 Powrót do góry

Zaciekawiłaś mnie, choć muszę, szczerze przyznać, że w Prologu, w opisach, troszkę się pogubiłam... hmm, tak to dobre określenie. Chodzi o to, że tutaj stoi blondyn, tam blondynka, ktoś zdzirowaty, a tu wyskakujesz z Jacobem - takie troszkę zagmatwane, ale ciekawe. No i ta piosenka, rzeczywiście, wprowadza w klimat ;]
W pierwszym jak i w drugim tekście, zauważyłam, że gubisz bardzo dużo spacji jak np. tu:
Imm93 napisał:

-Hej!- powiedziałyśmy jednocześnie.

czy tu:
Imm93 napisał:

-Bella- poprawiłam szybko przyjaciela i uśmiechnęłam się do Jaspera.

Co daje efekt taki, że troszkę męczy czytelnika. Kwestia błędów; żadnych większych literówek nie znalazłam, aczkolwiek muszę też się przyznać, że uważnie nie czytałam, zbyt zajęta dojściem do następnej linijki ;] Lecz mojej uwadze nie umknęły powtórzenia, masz ich naprawdę sporo i staraj się ich uniknąć, bo czasem wychodzi z tego po prostu masło maślane. Jak już mówiłam, zaciekawiłaś mnie i to bardzo. Cieszę się, że bella nie jest tutaj jakąś większą ciapą ;]. I to właśnie to urzekło mnie tu najbardziej, myślę że ów FF będzie miał wielu fanów, ponieważ z tego co widzę, coraz więcej ludności zaczyna mieć powoli, stopniowo dość tej Bells. Masz bardzo duży zasób słownictwa, co również zachęca do kontynuowania czytania.
Pozdrawiam;
Araja


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Imm93
Człowiek



Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD

PostWysłany: Śro 20:55, 07 Kwi 2010 Powrót do góry

poprawiłam błędy a przynajmniej te które widziałam...
i przepraszam za nie...
mam nadzieje, że nie zniechęcicie się do dalszego czytania...Wink


a teraz coś nie związanego z błędami...
xxxvampirexxx na pewno Edwardowi nie pójdzie tak łatwo z Bellą, a po za tym Bella nie będzie taka naiwna, więc spokojnie ... ;D
reszty się dowiedzie za jakiś czas Wink
jeśli jeszcze będziecie chciały to czytać ;p


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Imm93 dnia Śro 20:55, 07 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
pani_jeziora
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:54, 13 Kwi 2010 Powrót do góry

wow.
jestem naprawdę zadowolona, że postanowiłam zajrzeć na jakieś nowe opowiadanie.
no cóż. nie będę oryginalna mówiąc, że zaintrygowałaś mnie ;p
szczególnie jeśli chodzi o bellę- dziewczynę z dobrego domu, która w zasadzie sama musi się wychować.
te dialogi między gangami momentami mnie śmieszyły- jeśłi mogę dać taką radę, powinnaś trochę nad nimi popracować, bo niektóre teksty mi zgrzytały.
no ale poza tym dobra robotę. :) z pewnością tu jeszcze zajrzę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Imm93
Człowiek



Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD

PostWysłany: Czw 17:01, 22 Kwi 2010 Powrót do góry

przepraszam że tak długo beta jedna nie miała czasu i szukałam drugiej do pomocy;)

mam nadzieje że sie spodoba...Wink
miłego czytania :)
Zapraszam do czytania Wink

Bety:Rogogon i Mayah

ROZDZIAŁ 2

Tydzień mijał szybko. Przez ten czas poznawałam coraz lepiej Jaspera. Jestem skryta, ale przy Jazzie potrafię się otworzyć,może nie tak od razu mówię mu o wszystkim, ale czuję się przy nim bezpieczna, do tej pory tylko z Jacobem tak rozmawiałam, on jest dla mnie jak brat, a Jasper? To już inna historia.
Od poniedziałku, w czasie lunchu, Jazz siedział z nami przy stoliku. Często ze sobą rozmawialiśmy, zwłaszcza podczas technologii informacyjnej, jesteśmy jednymi z najlepszych z tego przedmiotu.
Podczas takich lekcji dowiedziałam się, że Jasper jest jedynakiem, czyli to kolejna rzecz, która nas łączy. Interesuje się komputerami i jest specem w tej dziedzinie, poza tym jest miły, sympatyczny, szczery i ma piękny uśmiech. Przy nim zawsze czuję się spokojna i opanowana. Rose jest zła na mnie, że ciągle o nim mówię, wcale jej się nie dziwię, ja ze sobą też bym nie wytrzymała.
Czwartek, szósta trzydzieści, czas wstawać do szkoły. Zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki się ogarnąć. Żeby się orzeźwić wzięłam zimny prysznic. Wyszłam z kabiny i spojrzałam w lustro. Zobaczyłam wysoką, szczupłą dziewczynę o bladej cerze, różowych, lekko rozchylonych ustach i dużych czekoladowych oczach, z których można czytać, jak z otwartej księgi. Całość dopełniały długie, kręcone włosy o brązowym kolorze. Nie należałam do brzydkich dziewczyn, byłam nawet ładna i kilku chłopaków zapraszało mnie na randki, ale zawsze dostawali kosza. Nie umawiałam się z nimi , bo w moim wieku chłopcy myślą tylko o tym, żeby zaciągnąć pannę do łóżka, co było widać w ich oczach.
Uśmiechnęłam się do swojego odbicia, wysuszyłam włosy i związałam je w luźny kucyk. Założyłam bluzkę na ramiączka, jasne jeansy i białe trampki. Pogoda była ładna, więc mogłam się nią cieszyć. Sporo czasu spędziłam w łazience, chociaż nigdy nie robiłam makijażu, bo stawiam na naturalny wygląd. Wzięłam torbę i zeszłam na dół, gdzie czekała na mnie Renee.
- Hej Bells! Jak się spało? - zapytała z uśmiechem.
- Cześć! Dobrze jak zawsze. - Wzięłam jabłko i chciałam wyjść z kuchni, ale Renee się odezwała.
- Masz jakieś plany na popołudnie, bo pomyślałam, że mogłybyśmy wybrać się na zakupy.
- Jutro z Rose idziemy na zakupy, więc..
- Ach! Oczywiście. - Przerwała mi z lekkim uśmiechem.
- Przepraszam - powiedziałam, ale znowu mi przerwała:
- Nie masz za co. Idź do szkoły, bo się spóźnisz. Miłego dnia.
- Dzięki. Pa. - I już mnie nie było.
Weszłam do garażu, gdzie stały dwa samochody, mój i Renee. Wsiadłam do swojego kochanego cudeńka – białego Audi Q5*. Uwielbiam go, jest taki przytulny w środku, miał skórzane fotele koloru czekolady. Nie da się go opisać słowami.
Wjechałam na parking szkolny, gdzie zaparkowałam koło czerwonego BMW, które należało do Rose**. Właścicielka samochodu stała przy wejściu do szkoły z szerokim uśmiechem.
- Hej Rose! - powiedziałam, podchodząc do niej i dając buziaka w policzek.
- Hej Bells! Pamiętasz, że jutro idziemy na zakupy?? - zapytała podekscytowana.
- Oczywiście, że pamiętam, o tym nie da się zapomnieć mając taką…
- Nie kończ! - Przerwała mi z szerokim uśmiechem. – I tak wiem, że mnie uwielbiasz.
Pokazałam jest w odpowiedzi język i ruszyłam do klasy, w której zaczynałyśmy lekcje.
Matematyka jak zawsze była nudna i prosta. Dostałam od Jacoba esa.
- Jake chce z nami porozmawiać i mamy czekać na niego przed klasą - powiedziałam do Rose.
- O czym? - zapytała.
- Nie wiem, dowiemy się jak przyjdzie - odpowiedziałam i wróciłyśmy do lekcji. Ciekawa byłam, co przyjaciel chce nam przekazać, skoro nie może poczekać do lunchu.
Zadzwonił dzwonek na przerwę, Rose pierwsza poderwała się z ławki i wyszła z klasy, zebrałam swoje rzeczy i poszłam za nią. Po chwili przyszedł Jacob.
- Hej Jake! Co chciałeś nam powiedzieć, bo Rose nie mogła wysiedzieć na lekcji. - Zaśmiałam się. Ona tylko wywróciła oczami i spojrzała wyczekująco na Jake'a...
- Hej! - powiedział nasz przyjaciel, witając się z nami. - Chciałem żebyście przemyślały pewna sprawę. Macie czas do lunchu.
- Jacobie Black, wydusisz to wreszcie z siebie? - Prawie krzyknęła na niego Rose, na co my się zaśmieliśmy.
- Już mówię. Nie denerwuj się piękna - powiedział do dziewczyny szeroko się uśmiechając. Tych dwoje uwielbia się ze sobą sprzeczać. Po mimo wielu kłótni zawsze byli dla siebie, jak rodzeństwo. - Chodzi o Jaspera.- Zaczął niepewnie Jake.
- Coś mu się stało? - zapytałam.
- Nie. Pomyślałem sobie, że skoro tak dobrze się z nim dogadujemy, a ja już nawet się z nim zaprzyjaźniłem, to czy nie moglibyśmy go przyjąć do naszej paczki? - Spojrzał na nas z wyczekiwaniem.
- No jasne, że tak - odezwałam się pierwsza.
- Ja nie mam nic przeciwko niemu. Jest fajny, lubię go i chyba nie tylko ja - powiedziała Rose i spojrzała ma mnie, złośliwie się uśmiechając, co znaczyło, że zapowiada się niezłe powitanie Jaspera w naszym skromnym gronie.
- No, to pa. Widzimy się na lunchu - powiedział Jake, i już go nie było.
Rosalie spojrzała na mnie i chciała coś powiedzieć, ale ją uprzedziłam:
- Nic nie mów. Wiem co myślisz. - Rose głośno się zaśmiała i przytuliła mnie do siebie szepcząc mi do ucha:
- I tak będziecie razem. - No tak, cała ona, zawsze wie wszystko.
- Nie słyszałam tego - powiedziałam i poszłam na następną lekcje, zostawiając za sobą roześmianą przyjaciółkę.
Siedziałam w ławce czekając na nauczyciela od angielskiego. Do klasy wszedł Jazz i z uśmiechem skierował się w moją stronę.
- Cześć!
- Cześć! – odpowiedziałam.
- Mogę usiąść z tobą? Wiesz, ta Jessika jest... hmm… denerwująca. - Usprawiedliwił się, a ja wiedziałam, co miał na myśli.
- Tak. – Ale czy to był na pewno dobry pomysł, teraz cała moja uwaga będzie skupiona tylko i wyłącznie na nim.
- Bella? - zapytał, siadając ze mną w ławce.
- Tak?
- Umówiłabyś się ze mną w piątek? - powiedział z lekkim uśmiechem. Boże, on chce się ze mną umówić na randkę, ludzie!! A do tego piątek jest już jutro. O rany, zakupy z Rose!! Siedziałam z szeroko otwartymi oczami i perfidnie gapiłam się na Jazza, który próbował się uśmiechnąć.
- Hmm… z przyjemnością. – Na twarzy Jaspera wykwitł szeroki uśmiech. I jak ja mam mu powiedzieć, że umówiłam się wcześniej z Rose. Spokojnie Swan, dasz radę. Nie zawiedziesz przyjaciółki i pójdziesz na swoją randkę, wymyślisz coś. - Jakieś konkretne plany?- zapytałam.
- Niespodzianka. - Zaśmiał się tajemniczo. - Bądź gotowa o dziewiętnastej.
- Ok - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.
W tym momencie do klasy wszedł nauczyciel i skończyły się rozmowy. Co jakiś czas zerkałam na Jaspera, czasami przyłapywałam go na tym, że przyglądał mi się ukradkiem. Z tego co zauważyłam, to sporo dziewczyn ze szkoły interesowało się Jasperem, ale on nie zwracał na nie zbytnio uwagi. Gdy Jasper łapał mnie na tym, że mu się przyglądam, to zawsze się rumieniłam, na co on tylko uśmiechał się i puszczał mi perskie oko. Boże, jak on mi się podobał.
Tak minął angielski, na koniec nauczyciel przypomniał nam o wypracowaniach na jutro i kazał iść na przerwę. Jak dobrze, że napisałam tę pracę wcześniej i mam ją z głowy.
Teraz tylko musiałam czekać do lunchu, żeby znowu zobaczyć Jaspera i powiedzieć o wszystkim Rose. Lekcje szybko mi minęły. Wpadłam do stołówki najszybciej jak się dało, wzięłam jabłko i usiadłam przy naszym stoliku. Z niecierpliwością czekałam na przyjaciółkę, która stała teraz w kolejce po coś do jedzenia. Wzięła sałatkę i wodę, usiadła obok mnie, uśmiechając się do mnie.
- No mów - powiedziała.
- A skąd wiesz, że mam ci coś do powiedzenia? – Byłam zaskoczona.
- Widzę, że już usiedzieć nie możesz.
- To, aż tak widać?? - Zdziwiłam się.
- Tak, a teraz mów. - Ponagliła mnie.
- Więc dzisiaj na angielskim Jasper zaprosił mnie na randkę – wypaliłam, wyszczerzając się do niej. Ona tylko pokiwała głową i zapytała:
- Kiedy? – Dziwnie zareagowała, może coś wie….
- Jutro wieczorem. Czy ty wiesz coś, czego ja nie wiem??- zapytałam.
- Wiem, ale ci nie powiem - odpowiedziała z błyskiem w oku.
- Rose!!! - Podniosłam głos.
- Czekaj…… Jutro idziemy na zakupy. - Przerwała mi.
- Pamiętam, umówiłam się z nim wieczorem, więc będziemy…, będziesz musiała skrócić czas naszych zakupów.
- Nie marudź. Gdzie cię zaprosił? - zapytała podekscytowana.
- To niespodzianka, nie powiedział mi – odpowiedziałam. - Rose, powiedz mi, co wiesz – prosiłam.
- Muszę cię jutro umalować – zagadywała mnie.
W tym czasie do stolika przyszli Jazz i Jacob, ten pierwszy uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech. Rose spojrzała na mnie z rozbawieniem, ona mnie już irytowała, i to bardzo.
- Jazz, mam nadzieję, że nie masz na dzisiejszy wieczór żadnych planów - zapytała słodko Rose. Wiedziałam, że teraz będzie się ze mną droczyła.
- Nie, nie mam – chłopak odpowiedział zerkając na mnie. Posłałam mu ciepły uśmiech.
- To świetnie! - podsumował Jake. - Idziemy dzisiaj do Immortal.
- Jakaś szczególna okazja? - zapytał Jazz.
- Tak - odpowiedziałam.- Dowiesz się wieczorem. - Mrugnęłam do niego okiem i zwróciłam się do Jacoba. - Przyjedziesz po niego o osiemnastej, a potem zajedziecie po mnie i Rose, zgoda??
- Tak, więc bądź gotowy. Mam nadzieję, że nie potrzebujesz tyle czasu, co dziewczyny na wyszykowanie się. – Zaśmiał się Jacob.
- Myślę, że zwolnię się z ostatnich dwóch lekcji, żeby zdążyć. - Zażartował Jasper. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Możemy ci pomóc. - Zaproponowała Rose. - Prawda, Bells??
- Radźcie sobie sami, ja już idę na lekcję – powiedziałam, śmiejąc się.
- Poczekaj Bell, idę z tobą - zawołał Jazz, doganiając mnie. Wychodząc ze stołówki słyszałam, jak Rose i Jacob głośno wybuchli śmiechem. Zabiję ich kiedyś.
- Bells, powiesz mi, co dzisiaj świętujemy? – zapytał Jasper.
- Nie, nie powiem. - Zaśmiałam się, widząc jego minę.
- Wszyscy wiedzą, tylko nie ja – powiedział, udając obrażonego, na co jeszcze bardziej się roześmiałam. – A do tego jestem obiektem ciągłych śmiechów. - Nie, no teraz nie wytrzymałam i wybuchnęłam głośnym śmiechem. Chłopak teatralnie odwrócił głowę w drugą stronę, lecz nie gniewał się długo, za chwilę dołączył do mnie i razem śmieliśmy się na cały głos. Dopiero pod klasą się uspokoiliśmy.
Do sali weszliśmy z uśmiechami na twarzy. Zobaczyłam, że Jessika próbuje zabić mnie wzrokiem, więc podeszłam do Jazza i poczochrałam go po włosach, na co ona wytrzeszczała oczy, a jej ,,szczęka leżała na ziemi”. Mina dziewczyny była boska, do tego zjarała buraka i z wściekłością odwróciła się do mnie tyłem. Za to Jasper patrzył na mnie z szerokim uśmiechem.
- Co to miało być? - zapytał.
- Yyy… nic - powiedziałam ze słodkim uśmiechem. - Chciałam jej zrobić na złość, ponieważ próbowała mnie zabić wzrokiem, gdy zobaczyła, że razem wchodzimy do klasy… - opowiedziałam mu wszystko. Jasper zaśmiał się głośno, w tym momencie do klasy wszedł nauczyciel.
- Widzę, że macie dobre humory, to dobrze, bo dzisiaj zaczynacie robić pracę na ocenę. Mam nadzieję, że się postaracie, bo najlepsze z nich wezmą udział w konkursie – powiedział.
Zajęcia minęły szybko, na koniec pokazaliśmy nauczycielowi wstępne propozycje naszych prac. Całą lekcje Jazz robił na złość Jess, która była coraz bardziej wściekła. Wiedziałam, że nie daruje mi tego małego incydentu, ale się tym nie przejmowałam.
Po skończeniu nauki wróciłam do domu, oczywiście Renee jeszcze nie było, więc poszłam do swojego pokoju odrobić lekcje, co zajęło mi czterdzieści minut. Resztę czasu spędziłam na zastanawianiu się, co mogę robić przez resztę dnia. Postanowiłam posprzątać w garderobie, skoro jutro ma być nowa dostawa ubrań. Znalazłam rzeczy, o których istnieniu nie wiedziałam lub zapomniałam.
Gdy wprowadziliśmy się do tego domu, razem z mamą regularnie jeździłyśmy na zakupy. Twierdziła, że potrzebuję ciuchów młodzieżowych i nie mogę ciągle chodzić w jednym.
Podczas porządków znalazłam kremową bluzkę z krótkim rękawem, z dość dużym, jak dla mnie, dekoltem, którą miałam zamiar dzisiaj założyć, a do tego ciemne biodrówki i białe trampki. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Przed wyjściem maznęłam usta bezbarwnym błyszczykiem i powiedziałam Renee, która w końcu wróciła, że wychodzę. Nie miała nic przeciwko temu. Przed domem stał już beżowy mercedes benz c63 ze srebrnymi felgami***.
Usiadłam na tylnim siedzeniu, ponieważ obok Jake'a siedział Jazz.
- Cześć! – powiedziałam. - Widzę, że się wyrobiłeś Jazz. - Dodałam ze złośliwym uśmieszkiem. Jasper wywrócił tylko oczami.
- Miał małe spóźnienie, ale w porównaniu z wami, to nic – zażartował Jacob.
- Ej, na mnie nie musieliście czekać. - Zaczęłam się bronić.
- Taa - odpowiedział Jake i puścił oczko Jasperowi, który się zaśmiał. – No, to teraz po Rose. Przygotuj się na czekanie - uprzedził Jazz'a.
- Oj, nie przesadzajcie.
- Nie przesadzamy - powiedzieli jednocześnie i zaczęli się śmiać. Nic nie odrzekłam, bo wiedziałam, że i tak nie warto.
Podjechaliśmy pod dom Rosalie, Jake zatrąbił dwa razy i czekaliśmy na nią z dziesięć minut. W końcu przyszła, z szerokim uśmiechem na ustach.
- Szybko. - Skwitował Jacob, i spojrzał wymownie na Jaspera.
- Jedź już – ponagliła dziewczyna. - Zaczynamy zabawę – dodała. Ubrana była w czarne szorty i w top z cekinami, do tego spięła włosy w kucyk, co dodawało jej pazurka. Dojechaliśmy do Immortal. Z klubu słychać było głośną muzykę, która zachęcała do zabawy. Jasper wysiadł i otworzył drzwi, pomagając mi wysiąść.
- Dziękuję - bąknęłam.
- Ładnie wyglądasz - szepnął. Spojrzałam na niego, mój wzrok spotkał się z jego i…… utonęłam w błękitnych oczach.
- Idziecie? – zawołała Rose.
- Już idziemy - odpowiedziałam i ,,przerwałam” nasze spojrzenie.
Weszliśmy do klubu, który był wypełniony ludźmi. Wchodząc do środka od razu przed oczami pojawił się duży parkiet do tańczenia, po bokach stały stoliki o czerwonych blatach i metalowe krzesła. Na prawo od wejścia mieścił się bar. Obok były schody, po których wchodziło się do loży dla VIP-ów. Stały tam sofy obite czarną skórą i ławy z czerwonymi blatami. Ściany były koloru bordowego, co tylko podkreślało charakter klubu. Skierowaliśmy się w stronę schodów – Ach, te znajomości Jacoba - podsumowałam. Jake poszedł do baru po coś do picia. Po kilku minutach wrócił z dwoma piwami oraz drinkami dla mnie i Rose.
- Może dowiem się, co świętujemy? - zapytał Jazz.
- No wiec brachu…- zaczął Jake - Po wielu naradach, rozmowach... .- Taa, jak zawsze wyolbrzymiał wszystko.
- Powiedz mu już – ponagliłam.
- Witamy w naszej paczce - krzyknął Jacob i przybił piątkę Jasperowi. Wypiliśmy kilka kolejek.
Z głośników popłynęła piosenka Keri Hilson ,,I like”, więc wstałam od stolika i razem z Rosalie poszłyśmy tańczyć. Wsłuchana zaczęłam poruszać się w rytm piosenki, kiedy nagle ktoś położył mi ręce na biodrach. Przestraszona odwróciłam się. Za mną stał uśmiechnięty Jasper. Zaczęliśmy tańczyć, Jazz świetnie się poruszał, chociaż nie wygląda na osobę, która lubi tego typu piosenki. Przetańczyliśmy kilka utworów i wróciliśmy do naszej loży. Rose przesłała mi uśmiech, a wtedy na policzki wyskoczyły mi rumieńce. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, ja co chwila zerkałam na Jazza.
- Jeden taniec dla mnie - powiedziała Jacob.
- Oczywiście. – Zaśmiałam się i poszliśmy.
Podczas tańca zauważyłam, że przygląda mi się kilku facetów, ale nie zwracałam na nich uwagi. Jak zawsze, z Jacobem świetnie się bawiłam, dobrze tańczył, więc mogliśmy trochę poszaleć. Wracając do loży zaszliśmy do baru.
- Co dla ciebie, Mała?? - zapytał Jake.
- Poproszę wódkę z colą i lodem- powiedziałam.- Weź to samo dla Rose...
- Ok. Dwa razy wódka z colą i lodem oraz dwa piwa - powiedział do barmana.
Czekaliśmy chwilę i z napojami ruszyliśmy do loży, gdzie Jazz siedział sam.
- A gdzie Rose? - zapytałam.
- Poszła zatańczyć. - Wiadomo, że sama nie tańczyła, na pewno znalazł się tam jakiś przystojniak, który dotrzyma jej towarzystwa. Dziewczyna miała powodzenie u mężczyzn, ale nie były to raczej długie znajomości. Oczywiście, nie chodzi mi o to, że z każdym napotkanym facetem szła do łóżka, lubiła po prostu z nimi flirtować i stale mówiła: ,,Pamiętaj, że kobiety mają pełną władzę nad facetami”. Miała rację, zawsze znajdywała swoją ofiarę i okręcała ją sobie wokół palca.
- Jestem już. - Usłyszałam za sobą głos przyjaciółki.
- No, to ostatnia kolejka i zbieramy się do domu, późno już. - Oświadczył Jake.
- Chyba nie zamierzasz prowadzić? - spytałam.
- Nie, zamówimy taksówkę. - Zaśmiał się, widząc moją minę.
Wypiliśmy ostatni toast za Jaspera i ruszyliśmy do wyjścia. Wtedy zaczepił mnie jakiś facet.
- Mała, może zatańczymy?- powiedział. Alkohol czuć było od niego na kilometr. Nieznajomy miał długie dredy, skórę koloru czekolady. Oczy płonęły mu pożądaniem, nie czułam się bezpieczna. Miał na sobie czarne spodnie i koszulkę, która nie była pierwszej świeżości.
- Nie, dzięki – odpowiedziałam i ruszyłam do wyjścia, ale on złapał mnie za łokieć i przyciągnął bliżej siebie. Za mną rozległ się męski głos.
- Nie rozumiesz, jak ktoś mówi nie?? - warknął ze złością Jasper.
- Nie wtrącaj się, lalusiu - odparował ciemnoskóry. – Nie wiesz, że jak kobieta mówi nie, to znaczy, tak?? - W tym momencie Jasper nie wytrzymał i uderzył przeciwnika prosto w nos, tamten zachwiał się i puścił mnie.
- Nic ci nie jest? - zapytał mój obrońca z troską w głosie.
- Nie, wszystko w porządku – odpowiedziałam. Nagle przed nami stanął Murzyn.
- Ze mną się nie zadziera – wycedził. Za nim pojawiło się dwóch wysokich mężczyzn.
- A co, twoi goryle mnie pobiją?? - zapytał Jasper pewnym siebie głosem.
- Przestań - szepnęłam mu do ucha. Martwiłam się o niego, a on rozmawiał z nimi, jakby był pewien tego, że da im radę.
- Nie martw się. - Uśmiechnął się uspokajająco. - Idź na bok, nie chcemy przecież, żeby coś się tobie stało. - Przytulił mnie krótko i zwrócił się do przeciwników.
- Ale to tobie może coś się stać, a tym debilem nie warto sobie zawracać głowy. - Próbowałam go jakoś powstrzymać.
- Nic mi nie będzie, taki śmieć nie będzie ciebie obrażał. - Poszłam na bok, strasznie się o niego martwiłam.
- Zobaczysz, co moi "goryle" potrafią - wykrzyknął ciemnowłosy i chciał uderzyć Jaspera w twarz, ale ten zrobił unik i podciął go.
Chłopak zaczął bić mojego napastnika, a jego pomocnicy doskoczyli do nich. Zaczęła się bójka. Jasper bronił się jak mógł, dobrze sobie radził, jak na tylu przeciwników.
Nagle koło mnie pojawiła się Rose, a Jacob, który pobiegł pomóc Jazzowi wziął jednego na siebie. Mój wybawiciel walczył z pozostałymi dwoma. Wokół zrobiło się zbiegowisko, jedni dopingowali moich chłopaków, a drudzy ich przeciwników.
Stałyśmy za daleko i prawie nic nie było widać. Wiedziałyśmy tylko, że nasi chłopcy spuścili niezły łomot tamtym.
Bójka miała miejsce w kącie klubu niewidocznym dla ochroniarzy i barmanów... .
Zauważyłam, że Murzyn leży na ziemi i ściera krew z twarzy, zaś Jasper kończy z jednym z jego "goryli". Jacob dokładał jeszcze drugiemu z nich, co mu świetnie mu wychodziło, biorąc pod uwagę jego muskulaturę.
Nagle pojawili się ochroniarze, którzy podbiegli do naszych przyjaciół, ale Jacob zaczął im coś tłumaczyć, pokazując na mnie. Wtedy jeden z nich kiwnął tylko głową, z lekkim uśmiechem spoglądając na leżących na podłodze przeciwników, a drugi wyrzucił ich z klubu...
Jasper z uśmiechem i lekko podbitym okiem szedł w moją stronę...
- Bardzo boli? - spytałam, podchodząc do niego..
- Nie, nie boli - odparł z uśmiechem.
- Dziękuję - wyszeptałam, całując go w policzek.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - Z uśmiechem przytulił mnie do siebie.
- Ale im dokopaliśmy... - Zaczął cieszyć się Jacob, podchodząc do nas z Rose.
- No, nieźle dostali... - potwierdziła. Ja wywróciłam tylko oczami, wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać, a potem wyszliśmy z klubu zostawiając za nami cały ten rozgardiasz.





* [link widoczny dla zalogowanych]
** [link widoczny dla zalogowanych]
*** [link widoczny dla zalogowanych]



i jak?Wink


EDIT: czekam na wasze komentarze, bo to od was zależy czy bede dalej pisała czy też mam dać sobie z tym spokój :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Imm93 dnia Sob 11:09, 24 Kwi 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
ParanormalVampire
Wilkołak



Dołączył: 09 Kwi 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 20:40, 29 Kwi 2010 Powrót do góry

Oczywiście pisz dalej!
Twoje opowiadanie jest wciągające i niebanalne. Zaintrygowałaś mnie tytułem i opisem, czekam na rozwinięcie akcji.
Do tekstu nie mam wielu zastrzeżeń, jedynie co do skrótów myślowych i niestety... wielu błędów. (spróbuj dokonywać autokorekty przed oddaniem tekstu becie)
Już polubiłam twoich: Bellę, Jaspera i Rosalie.
Czekam na nexta, weny jeśli nie masz.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kasiunia2445
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Mar 2010
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 8:44, 30 Kwi 2010 Powrót do góry

Pisz dalej.Mi się bardzo podoba i nie mogę się doczekać dalszych części.
Pozdrawiam i życzę weny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Emilka:)
Nowonarodzony



Dołączył: 12 Lip 2009
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 10:03, 07 Maj 2010 Powrót do góry

Oj no pisz. Błagam. To niby tylko 2 rozdziały, ale bardzo mi się podobają, jestem niesamowicie ciekawa następnych! ;D i ten tytuł! czekam, czekam, czekam i życzę weny! pozdrawiam ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Imm93
Człowiek



Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD

PostWysłany: Pią 16:54, 14 Maj 2010 Powrót do góry

więc nadchodzi rozdział 3 jest podzielony na 2 części...Wink
i postanowiłam ze dodam na pewno 5 rozdziałów potem to juz tylko od was zależy czy następne sie pojawią...:P
dziękuje za komentarze... :*
mam nadzieje ze w przyszłości będzie ich więcej Wink
miłego czytania Wink

część I
Kings of The Streets
Rozdzial 3
by Imm
 
Bety:Rogo i Mayah

Następnego dnia obudziłam się później niż zwykle, co oznaczało, że spóźnię się do szkoły. Postanowiłam nie iść na pierwszą lekcję. Koło ósmej zwlokłam się z łóżka i od razu poszłam do kuchni napić się wody. Wzięłam ze sobą butelkę, bo na jednej szklance na pewno się nie skończy. Weszłam do pokoju w momencie, gdy moja komórka zaczęła dzwonić.
- Halo? - odebrałam, nie patrząc na wyświetlacz.
- Hej! - Od razu poznałam do kogo należy głos po drugiej stronie.- Czemu nie ma cię w szkole?
- Zaspałam i przyjadę na drugą lekcje – odpowiedziałam.
- To dobrze, bo już się martwiłem, że źle się czujesz – zaczął z troską w głosie.
- Nie, wszystko w porządku Jazz. Nie musisz się martwić, będę na angielskim - odpowiedziałam.
- To tak, jak ja. Pa pa. - powiedział i się rozłączył.
Po wczorajszym incydencie w klubie Jasper odwiózł mnie taksówką do domu i odprowadził pod same drzwi. Jest taki kochany i troskliwy - wymarzony facet dla każdej dziewczyny.
Do domu wróciłam około trzeciej w nocy, byłam tak zmęczona, że od razu poszłam spać. Jasper na prawdę mi zaimponował, był taki męski, a jednocześnie opiekuńczy w stosunku do mnie. Dzisiaj się spotykamy, muszę jeszcze jechać na zakupy z Rose, a to będzie istna masakra.
Poszłam do łazienki i przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam tragicznie. Każdy włos sterczał w inną stronę, wory pod oczami nie wyglądały ślicznie. Miałam jeszcze czas, więc wzięłam ciepłą, relaksującą kąpiel. Myślałam o dzisiejszym spotkaniu z Jazzem i o tym, gdzie mnie zabierze. Rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi.
- Moment, jestem w łazience – krzyknęłam, wychodząc z wanny. Założyłam szlafrok i weszłam do pokoju.
- Cześć Bells! - przywitała mnie Renee. - Jak było w klubie? Widziałam, że wczoraj późno wróciłaś, więc cię nie budziłam. Myślę, że nic się nie stanie, jak nie pójdziesz na pierwszą lekcję - oznajmiła z uśmiechem.
- Cześć! Też tak uważam, pójdę na drugą lekcje. -  Renee przyglądała mi się z ciekawością. Wiedziałam, że chodzi jej o to jak było wieczorem. -  W klubie było super. Z Jacobem, Rose i Jasperem nie można się nudzić – powiedziałam, przypominając sobie, jak wczoraj tańczyliśmy, a chłopaki się wygłupiali – uśmiechnęłam się do swoich myśli.
- Kto to jest Jasper? -  zapytała mama.
- Nasz nowy kolega, którego wczoraj przyjęliśmy do naszej paczki – powiedziałam z uśmiechem. Dziwnie na mnie spojrzała i odwzajemniła uśmiech.
- Acha. No to zbieraj się, jeśli chcesz zdążyć na drugą lekcję. Już ci nie będę przeszkadzała  – powiedziała, wychodząc z pokoju.
- Zaraz zejdę  – odpowiedziałam, ale nie wiem, czy mnie usłyszała.
Ubrałam się i związałam włosy w luźny kucyk. Zeszłam do kuchni, gdzie czekała na mnie świeżo parzona kawa.
- Pomyślałam, że przyda ci się na dobry początek dnia  –  powiedziała Renee i puściła mi oczko.
- Dziękuję. - Zauważyłam, że mama próbuje zbliżyć się do mnie, chce żeby było tak jak kiedyś. Była dla mnie najważniejszą osobą, ale oddaliłyśmy się od siebie.
Wypiłam napój i pognałam do samochodu. Renee zastawiła mi wyjazd swoim autem....
- Mamo!!!!!!!!!!!!! - zaczęłam krzyczeć... Przez nią spóźnię się do szkoły. No dobra, na szkole mi nie zależało, ale obiecałam Jasperowi, że będę na angielskim. Zaraz będzie się o mnie martwił. Byłam na prawdę wkurzona, a Renee jak na złość nie przychodziła. - Mamo, do cholery, weź ten samochód, bo nie mogę wyjechać – wrzasnęłam na nią, gdy tylko pojawiła się w zasięgu mojego wzroku.
- Spokojnie, kochanie. Już go zabieram - odpowiedziała.
- Przez ciebie spóźnię się do szkoły!!!
- Już możesz jechać. – Mama wydawał się trochę zniesmaczona moim zachowaniem. - Nie wiem, o co tyle krzyku - powiedziała i zniknęła.
Byłam już trochę spóźniona, ale jeśli przekroczę dozwoloną prędkość, to nic się nie stanie, a j a może zdążę porozmawiać jeszcze z Rose. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do szkoły. Na parkingu czekała na mnie przyjaciółka, pewnie chciała mi przypomnieć o zakupach lub chciała wiedzieć, co się wczoraj wydarzyło.
- Hej Bells! Czemu cię nie było na macie - zapytała podejrzliwie.
- Hej! - zamknęłam swoje cudeńko i zwróciłam się do Rosalie. - Zaspałam.
- Zaspałaś?  - wypaliła od razu. 
- Tak - odpowiedziałam, ruszając do wejścia do szkoły.
- Stało się coś? - spytała zniecierpliwiona.
- Opowiem na zakupach, teraz muszę iść na lekcje. - Na parkingu panował tłok, każdy śpieszył się na lekcje, a ja o takich sprawach nie chciałam gadać na placu, przy wszystkich. -  A, i jedziemy moim samochodem – dodałam ze złośliwym uśmieszkiem.
- Bells!!! - krzyknęła wkurzona Rose.
Wiedziałam, że nie lubi się rozstawać ze swoim autem, jeżeli nie jest to konieczne, a zwłaszcza, gdy jedzie na zakupy. Ale skoro ja będę musiała znieść zakupy, to ona może przeżyć kilka godzin bez swojego samochodu.
Weszłam do klasy, na szczęście nauczyciela jeszcze nie było. Skierowałam się do swojej ławki, gdzie siedział Jasper i mi się przyglądał.
- Cześć! - powiedziałam, siadając obok niego.
- Hej! Nie masz nic przeciwko? - zapytał, patrząc znacząco na ławkę.
- No jasne, że nie. Zresztą już ci to wczoraj mówiłam - odpowiedziałam.
- Mówiłaś - zgodził się z uśmiechem, jednak po chwili zmarkotniał - Martwiłem się o ciebie.
- Nic mi nie jest, Jasper - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. - Bardziej martwię się o ciebie - dodałam, delikatnie dotykając jego podpuchniętego oka. - I dziękuje za wczoraj, i za to że się o mnie martwisz. - Przysunęłam moją twarz do jego i delikatnie pocałowałam w policzek.
Jasper się tego nie spodziewał i patrzył na mnie w osłupieniu. Zaśmiałam się i wywróciłam oczami. Jasper chciał coś jeszcze powiedzieć, ale do klasy wszedł nauczyciel.
- Dzień dobry! Mam nadzieje, że macie dla mnie prace - powiedział z uśmiechem. W klasie rozległ się ponury pomruk. Taa, na pewno wszyscy mają - pomyślałam.
Pozostałe lekcje minęły bez niespodzianek. Czas spędzony dzisiaj w szkole przeleciał zadziwiająco szybko.
Rose miała dobry humor, który udzielał się także mnie. Jacob nie mówił o niczym innym, tylko o imprezie u Paula, a Jazz siedział niewiele się udzielając, ale widać było, że był z czegoś zadowolony. A ja  - cieszyłam się, że mamy dzisiaj randkę.
Po szkole pojechałam do domu zostawić torbę i odświeżyć się, był upalny dzień. Uwielbiałam słońce i ciepłą wodę w morzu. Musimy z Rose i chłopakami wybrać się w następnym tygodniu na plażę - pomyślałam. To już ostatnie ciepłe dni.
Wyszłam z domu w krótkich spodenkach, które według Rose były raczej jak długie spodnie, ale mi to nie przeszkadzało. Ona lubiła skąpe ubrania. W dobrym humorze pojechałam po nią, ale tym razem nie czekałam w samochodzie, tylko weszłam do środka. Jej dom był ogromny, bardziej  przypominał willę jakiejś gwiazdy. Budynek miał trzy piętra,  ogromny salon, przestrzenną i jasną jadalnie, basen i wielki ogród, którym zajmował się ogrodnik. Przekraczając próg domu, wchodziło się do dużego holu, który był urządzony w jasnych kolorach, a podłoga wyłożona płytkami koloru morelowego. W ogóle cały dom był urządzony w dobrym guście, jak wszystko u państwa Hale. Drzwi otworzył mi lokaj, starszy mężczyzna o sympatycznej twarzy.
- Cześć Nathaniel! – przywitałam go radośnie.
- Witam panienkę – odpowiedział z serdecznym uśmiechem, kłaniając się.
- Ile razy mam powtarzać, że masz do mnie mówić Bella – przypomniałam.
- Dobrze. Rosalie nie jest jeszcze gotowa, więc może poczekasz na nią  w salonie, Bello?
- Czemu mnie to nie dziwi? - zapytałam, na co Nathaniel  szeroko się uśmiechnął.
-Co słychać u ciebie i Meg?  - zapytałam, gdy prowadził mnie do salonu, który był przestronny i jasny, pomimo brązowej, dębowej podłogi. Stały w nim sofy, tylko o ton jaśniejsze od drewnianych paneli,  a ściany były śnieżnobiałe.
- U nas wszystko w porządku, Meg jak zawsze zajmuje się ogrodem, dużo serca wkłada w pielęgnowanie tych roślin. Czasami mam wrażenie, że kocha je bardziej niż mnie - zaśmiał się. -  A u ciebie? Jak tam w szkole? - zapytał.
- Wszystko ok... - odpowiedziałam. Usłyszałam tupanie stóp na piętrze i odgłos zeskakiwania ze schodów. Kiedy hałasy ustały, w drzwiach stanęła Rose i powiedziała:
- Hej! Już jesteś? Nie słyszałam jak przyjechałaś. Długo czekasz?
- Nie, przed chwilą przyjechałam, rozmawiałam właśnie z Nathaniel'em - odpowiedziałam.
- Ach, to dobrze – posłała lokajowi lekki uśmiech. - To co, jedziemy?
- Tak. - Wstałam z sofy. - Pozdrów Meg – powiedziałam do Nathaniela, gdy wychodziłyśmy z domu.
- Oczywiście. Udanych zakupów. - Z ukłonem zamknął za nami drzwi.
 - A może jednak pojedziemy moim samochodem?? - zapytała z nadzieją w głosie Rosalie.
- O nie, kochana – odpowiedziałam ze złośliwym uśmieszkiem. - Jedziemy moim. Zrezygnowana wsiadła do samochodu.
- Rose, pomyśl o tych sklepach, które na nas, a właściwie na ciebie, czekają....- Spróbowałam poprawić jej nastrój.
- Nie myśl sobie, że ci wybaczę – powiedziała, udając obrażoną.
- Och Rose, też cię kocham – zachichotałam i  delikatnie ją szturchnęłam.
- To niesprawiedliwe – poskarżyła się.
- Wiem – odpowiedziałam.
- Ach, byłabym zapomniała Bells, miałaś mi coś opowiedzieć. - Przypomniała przyjaciółka, a jej oczy błyszczały się  z zaciekawienia. 
- Tak? - zapytałam z niewinnym uśmiechem, udając, że nie wiem o co chodzi.
- Tak. I dobrze wiem, że pamiętasz – powiedziała, celując we mnie palcem. - Chcę wiedzieć wszystko od początku do końca - oznajmiła.
- Gdy wczoraj Jasper stanął w mojej obronie.... - Zatrzymałam się, bo nie wiedziałam jak to wyrazić, żeby Rose dobrze mnie zrozumiała.
- Tak? - zapytała.
- Poczułam się taka kochana. To nie tak, że przy tobie czy Jake'u tak się nie czuje – dodałam szybko – ale chyba wiesz o co mi chodzi.
- Wiem skarbie - powiedziała lekko mnie przytulając.
 - Rose, bo zaraz spowoduję wypadek!  - krzyknęłam.
- Ty? Chyba żartujesz – zaśmiała się.- Cieszę się, że nareszcie znalazłaś osobę, która jest ci bliska. Już się martwiłam, że to się nigdy nie wydarzyło.
- Nawet nie wiesz jak wczoraj się czułam. Nie potrafię tego opisać słowami.
- Czułaś się bezpiecznie – stwierdziła.
- Tak, masz racje – przytaknęłam.        
- Jasper jest opiekuńczy, widać że mu na tobie zależy – dodała ze złośliwym uśmieszkiem.
- A ty znowu zaczynasz.
- Bo taka jest prawda. A teraz chodź, musisz coś ładnego kupić na randkę z tym twoim Romeo...- Uderzyłam ją lekko w ramię i wysiadłam z samochodu. - I jeszcze coś na imprezę.
W pierwszym sklepie spędziłyśmy pół godziny. Po przejrzeniu wszystkich wieszaków z ubraniami, Rose stwierdziła, że nie ma tu nic ciekawego. Na szczęście po 3 godzinach było już po wszystkim. Na randkę z Jasperem wybrałyśmy sukienkę bez ramiączek, przed kolano, koloru szarego z czarnymi dodatkami - na biuście miała kokardę, a na dole była obszywana ozdobną taśmą. Do tego srebrna biżuteria:  kolczyki w kształcie kół i naszyjnik z zawieszką. Kiedy wybierałyśmy szpilki udało mi się wygrać z Rose i kupiłam buty na mniejszym obcasie (http://s844.photobucket.com/albums/ab9/Imm93/?action=view&current=strojbellinarandkezjasperem.jpg). Zakup sukienki na randkę z Jasperem nie zajął nam dużo czasu, gorzej było z wyborem ubrań na imprezę. W końcu kupiłyśmy to, co chciałyśmy. Rose zafundowała sobie króciutką fioletową mini i bluzkę tego samego kolor z długim rękawem, która odkrywała ramiona. Do tego białe dodatki: wiszące kolczyki i koraliki. Nie byłaby sobą, gdyby nie kupiła czarnych, kilkucentymetrowych szpilek. Niestety i mnie zmusiła do tego samego (http://s844.photobucket.com/albums/ab9/Imm93/?action=view&current=dlarosenaimpre.jpg). Dla mnie wybrałyśmy turkusową bluzkę bez ramiączek w małe groszki, odcinaną pod biustem wstążką, do tego białe rurki, biodrówki. Z biżuterii znów wybrałam srebro:  komplet składający się z łańcuszka, pierścionka i bransoletki ( [link widoczny dla zalogowanych] ).
- Może pójdziemy teraz na herbatę i jakieś ciastko? Mamy czas, a ja już padam z nóg - zaproponowałam.
- Jak zakupy mogą męczyć? - zdziwiła się Rosalie, ale i tak się zgodziła ze mną.
- Jak ma się ADHD i jest się jednocześnie zakupoholiczką, to nic dziwnego, że nie czujesz zmęczenia - oświadczyłam.
-  Zobaczysz, z ciebie też zrobię zakupoholiczkę - zaśmiała się Rose.
-  Chciałabyś - odpowiedziałam. Przyjaciółka spojrzała na mnie i uniosła wysoko brwi.
- Jeszcze zobaczymy - zapowiedziała.
Weszłyśmy do małej kawiarenki i usiadłyśmy przy stoliku, skąd mogłyśmy patrzeć na przechodzących obok ludzi. Zamówiłyśmy herbatę i szarlotkę.
- Jestem ciekawa, gdzie zabierze cię Jasper - zastanawiała się na głos Rosalie.
- Nie mam pojęcia. On jest taki.... brak mi słów, a te jego oczy - powiedziałam patrząc gdzieś w dal.
- Widzę, że nasza Bella się zakochała – dziewczyna powiedziała z rozbawieniem.
- Wcale nie. - Zaczęłam się bronić.
- A właśnie, że tak.
- Sama już nie wiem - wiedziałam że coś do niego czuję, ale nie wiem czy to miłość. Na razie nie jestem niczego pewna i niech tak zostanie przez jakiś czas. - Zobaczymy jak to się potoczy dalej - powiedziałam i upiłam łyk herbaty.
Rose nic już nie powiedziała. Po posiłku wyszłyśmy z kawiarni obładowane torbami. W drodze do domu słuchałyśmy ,, I will be here” - Tiesto & Sneaky sound system.
- Jadę do ciebie, żeby przygotować cię na randkę – oświadczyła Rose z błyskiem w oku.
- Ok. Jak potem wrócisz do domu? - zapytałam.
- Mną się nie przejmuj - powiedziała z uśmiechem. Wiedziałam, że przyjedzie po nią jeden z jej „kolegów”. Z tego wszystkiego nie zapytałam nawet Rose z kim teraz się umawia. Ciągle gadałyśmy wyłącznie o mnie i Jasperze.

i jak ??Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ParanormalVampire
Wilkołak



Dołączył: 09 Kwi 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 17:34, 14 Maj 2010 Powrót do góry

Nowy rozdział!!!!!
Super! Co prawda prawie cały poświęcony zakupom, ale zawsze jednak coś.
Lubię tego Jaspera. Jestem ciekawa co wymyślił.
Nie mogę się doczekać rozwinięcia akcji.
Kiedy nowy?
Pozdrawiam Paranormal

EDIT
i ma być duużo rozdziałów!
Zaintrygowało mnie to opowiadanie!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ParanormalVampire dnia Pią 17:44, 14 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Imm93
Człowiek



Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD

PostWysłany: Pią 18:16, 14 Maj 2010 Powrót do góry

nie wiem ile będzie rozdziałów jeszcze nad tym nie myślałam ...:P
mam nadzieje ze nie zawiedziecie się na tym co napisze w dalszych rozdziałach...
następna część już krótsza będzie w niedziele a jak będzie więcej komentarzy to możne wyrobie się do jutra Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Imm93 dnia Sob 22:34, 15 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Emilka:)
Nowonarodzony



Dołączył: 12 Lip 2009
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 14:43, 15 Maj 2010 Powrót do góry

Tak, zgadzam się, że cały prawie o zakupach, ale mi się podobało :p Jestem strasznie ciekawa tej imprezy u Paula i oczywiście randki Jazza i Belli! Podoba mi się to, że tworzą zgraną, kochającą się paczkę. I podobają mi się strasznie stroje, które wybrałaś dla Rose i Bells! a szczególnie sukienka na randkę :d
Pozdrawiam i życzę weny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Imm93
Człowiek



Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD

PostWysłany: Nie 21:03, 16 Maj 2010 Powrót do góry

obiecałam więc dodaje Wink



ROZDZIAL 3
część II


Bety: Rogogon i Mayah




Dojechałyśmy do mojego domu i od razu wjechałam do garażu. Dzisiaj i tak już mi się nie przyda – pomyślałam. Wzięłyśmy nasze zakupy i przeszłyśmy przez korytarz, który prowadził w głąb domu. Gdy wchodziłyśmy po schodach Renee wyjrzała z kuchni.
- Cześć! - powiedziała mama – Jak tam, udały się zakupy?
- Dzień dobry Renee! Zakupy świetnie - powiedziałam z szerokim uśmiechem.
- Cieszę się! Przynieść wam coś do picia?
- Jak możesz mamo to przynieś nam cole - poprosiłam.
- Ok, zaraz przyniosę - powiedziała, wchodząc z powrotem do kuchni.
Weszłyśmy do mojego pokoju, torby postawiłyśmy przy łóżku, a same położyłyśmy się, zmęczone. Pilot od wieży leżał na łóżku, więc włączyłam muzykę, akurat w radio leciał Jay-z feat. Mr Hudson - Young Forever.
Po chwili do pokoju weszła Renee, w rękach trzymała tace z coca-colą.
- Pokażcie, co tam kupiłyście – powiedziała wesoło mama .
- Kupiłyśmy Belli śliczną sukienkę – odpowiedziała z entuzjazmem Rose - i ubrania na jutrzejszą imprezę.
- Właśnie, mamo. Chciałabym jutro wieczorem wyjść, kolega Jacoba organizuje imprezę – szybko spytałam, wykorzystując fakt, że Rosalie już o niej wspomniała. Mojej mamie trzeba takie rzeczy mówić wcześniej, żeby nie była potem zaskoczona, choć o pozwolenie nie muszę pytać, bo i tak robię zazwyczaj to, co chcę.
- Jasne, nie ma sprawy - powiedziała z uśmiechem – Lepiej pokażcie zakupy. - Rose z entuzjazmem zaczęła wszystko wypakowywać.
Po jakimś czasie Renee wyszła z pokoju, ponieważ ojciec wrócił z pracy. Przyjaciółka od razu przystąpiła do pracy. Kazała mi wziąć szybki, zimny prysznic i wrócić z powrotem do niej. Nie miałam za dużo własnych kosmetyków, ale Rose była przygotowana - w skrócie, zaczyna się męczarnia. Zaczęła od włosów, nie mogła się zdecydować czy lepiej mi będzie w prostych, czy w kręconych. W końcu postawiła na fale. Następnie zajęła się makijażem, oczywiście cały czas musiałam jej przypominać, że chcę wyglądać naturalnie. Oczy podkreśliła eyelinerem i nałożyła tusz wydłużający rzęsy. Na ustach miałam różowy błyszczyk, który powiększał moje wargi. Po skończonej pracy przejrzałam się w lustrze i wyglądałam, hmm... ładnie, jeszcze ostatnie poprawki i byłam gotowa do wyjścia.
Jasper przyjechał punktualnie o dziewiętnastej. Czekał na mnie przed domem. Wychodząc powiedziałam mamie, że mogę późno wrócić. O nic nie pytała, za co byłam jej wdzięczna, zauważyłam że jest smutna z jakiegoś powodu albo zmęczona. Wyszłam z domu, Jazz stał opierając się o czarnego Citroena C- crosser'a ( [link widoczny dla zalogowanych] ), a na twarzy miał promienny uśmiech. Ubrany był w kremową koszulkę, która była rozpięta pod szyją oraz czarne spodnie w kant.
- Dobry wieczór! - przywitał się, całując mnie w policzek. - Ślicznie wyglądasz.
- Dobry wieczór! - odpowiedziałam z uśmiechem. - Dziękuję, ty też niczego sobie.- Jazz otworzył mi drzwi, obszedł samochód i zajął miejsce kierowcy.
- Powiesz mi dokąd jedziemy? - wiedziałam, że mi nie powie, ale chciałam spróbować.
- Nie – odpowiedział, spoglądając na mnie.
Jechaliśmy w ciszy, co jakiś czas zerkałam na Jaspera.
- Daleko jeszcze? - zapytałam po 20 minutach.
- Już dojeżdżamy.
Zatrzymaliśmy się na cichej uliczce przed małą restauracją.
Jazz wysiadł z samochodu, otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść. Podał mi rękę i ruszyliśmy w stronę lokalu.
Weszliśmy do środka. Przy drzwiach czekał mężczyzna, który zaprowadził nas do stolika. Restauracja była nieduża, ale za to miała swój klimat. Na każdym stoliku paliły się świece, a na naszym stała także czerwona róża. Wokół panował półmrok. Pomieszczenie było elegancki i do przeciętnych na pewno nie należało. Nasz stolik znajdował się w cichym, oddalonym od innych miejscu. Jasper odsunął dla mnie krzesło, usiadłam posyłając mu ciepły uśmiech.
- Mam nadzieje, że ci się tu podoba? - zapytał.
- Ślicznie tu – odpowiedziałam.
- A to dla ciebie – powiedział, wręczając mi róże.
- Dziękuję – odpowiedziałam, wąchając kwiat. Pachniała ślicznie i tak delikatnie.
Przyszła kelnerka po zamówienie, spojrzała na mnie krytycznym wzrokiem i odwróciła się do Jazza.
- Czym mogę służyć? - zapytała, słodko się do niego uśmiechając.
- Bello, zdecydowałaś się już na coś? - zapytał.
- Tak, poproszę kurczaka w ziołach z ryżem i sałatkę z zestawu nr 2.
- Dla mnie to samo- dodał Jazz.
- Oczywiście – odpowiedziała kelnerka i już jej nie było. Czekając na zamówione dania patrzyliśmy na siebie w milczeniu. W oczach Jaspera dojrzałam ledwie skrywany zachwyt, co nie ukrywam, peszyło mnie. Po chwili zaczął rozmowę.
- Już trochę o tobie wiem.
- Tak?
- Ale opowiedz mi coś więcej -  poprosił.
- Co chciałbyś wiedzieć?
- Wszystko – odpowiedział szczerze. Zaśmiałam się i zaczęłam opowiadać.
- Urodziłam się w Forks. Miałam udane dzieciństwo, nie byliśmy zbytnio bogaci, ale szczęśliwi i tylko to się liczyło. Kiedy zdarzało się, że Renee była smutna, przygnębiona, to zajmowała się mną ciotka Helen.  Nigdy nie wiedziałam, co dzieje się z mamą, a kiedy o to pytałam nikt nie chciał nic powiedzieć. W takie dni chodziła zamyślona, nie miała głowy do tego, żeby się mną opiekować. Zdarzyło się kiedyś, że zapomniała mnie odebrać z przedszkola. To właśnie od tamtego czasu opiekowała się mną ciotka, gdy mama nie miała na to siły. Próbowałam ją pocieszać, lecz z marnym skutkiem.
- A teraz nie jesteś szczęśliwa? - zapytał Jasper.
- Teraz? Jestem, chociaż wszystko się zmieniło. Ojciec pracował w małej firmie, gdzie był księgowym, pieniądze nie miały dla nas dużego znaczenia... - przerwałam na chwilę - Zawsze byłam skryta, nie najlepiej dogadywałam się z rówieśnikami. Renee była moją jedyną, najlepszą przyjaciółką, przed którą nie miałam tajemnic... – Kelnerka przyniosła zamówienie, więc przerwałam. – Przeprowadziliśmy się do  Los Angeles, bo dzięki jednemu z naszych kuzynów ojciec został przeniesiony do lepszej firmy, ale to już wiesz - zakończyłam z uśmiechem.
- Tak – powiedział. – Jak zaprzyjaźniłaś się z Rose? Ona wydaje się nie zawracać sobie głowy nowymi osobami w szkole.
- Tak, to dziwna osoba, ale bardzo dobra, zwłaszcza dla przyjaciół. - Zaczęłam mu opowiadać, w jaki sposób się poznałyśmy. – W sumie, to do tej pory nie wiem czemu, to właśnie ze mną się zaprzyjaźniła - dodałam z uśmiechem.
- A Jacob? - zadawał dalej pytania.
- O wszystko będziesz mnie pytał? - zapytałam rozbawiona.
- Tak – zapewnił.
- Ok, ale potem moja kolej – oznajmiłam. – Z Jacobem poznałam się jeszcze jak mieszkałam w Forks. Na każde wakacje przyjeżdżał do swojej ciotki. Miałam wtedy jedenaście lat. Renee i jego ciotka często się ze sobą spotykały. Jacob jest dla mnie jak brat, zawsze chętny do pomocy.
- Zmieniłaś się po przyjeździe tutaj? – zapytał Jazz.
- Nadal się zmieniam – odpowiedziałam. Coraz lepiej się czułam w jego towarzystwie. – Teraz moja kolej – oznajmiłam z błyskiem w oku.
- Co chcesz wiedzieć? - zapytał.
- Wszystko - odpowiedziałam tak samo jak on poprzednio, a on się zaśmiał.
- Urodziłem się w Phoenix. Miałem udane dzieciństwo, Eva moja mama zajmowała się domem i mną. Niczego mi nigdy nie brakowało. Miałem kochających rodziców, pieniądze - zaczął opowiadać - i dziewczynę, którą kochałem, a przynajmniej tak mi się wydawało.
- Dlaczego nie jesteście już razem? - przerwałam, spoglądając na chłopaka.
- Nie byliśmy dla siebie stworzeni – odpowiedział wymijająco, czułam że coś przede mną ukrywa, ale nie chciałam naciskać. - A poza tym poznałem ciebie – powiedział, dotykając mojej dłoni leżącej na stoliku, a ja na ostatnie słowa zarumieniłam się.
- Co mam z tym wspólnego? - Domyślałam się o co chodzi, ale wolałam się upewnić.
- Bardzo mi się podobasz Bello – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
- Jazz, nie chcę żebyś mnie źle zrozumiał, ale boję się tego, żeby sprawy między nami nie potoczyły się za szybko. - Nie zamierzałam popełniać niepotrzebnych, głupich błędów.
- Dobrze - powiedział Jazz - masz racje.
Reszta wieczoru minęła nam na miłych rozmowach. Nawet nie wiem, kiedy wyszliśmy z restauracji. Jasper odwiózł mnie do domu.
- To był miły wieczór – powiedziałam, wysiadając z samochodu.
- Tak, bardzo miły – zgodził się ze mną z lekkim uśmiechem. - Dziękuję Bello.
- To ja za wszystko dziękuję. Muszę już iść- powiedziała zerkając na drzwi.
- Bello?
- Tak? - zapytałam. Jasper podszedł do mnie i pocałował delikatnie w usta. Odsunął się i powiedział z szerokim uśmiechem:
- Dobranoc.
- Dobranoc -  odpowiedziałam i weszłam do domu.


miłego czytania Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Imm93 dnia Nie 21:04, 16 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
ParanormalVampire
Wilkołak



Dołączył: 09 Kwi 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 11:00, 17 Maj 2010 Powrót do góry

Pierwsza!
Super! Nowy rozdział!
Lubię tego Jaspera, jest fajny. Ciekawe co z tą dziewczyną?
W tym tekscie jest troszkę powtórzeń, ale niewiele. I dziwne że bella mówi do mamy "dzień dobry" ale jak tam chcą.
Kiedy zaczną się wyścigi?
Opowiadanie jest wciągające, czekam na nexta.

EDIT
mówiłam ci, że uwielbiam to opowiadanie?
I lubię takie coś Jasper+Bella.
Ale sielanka chyba wiecznie trwać nie będzie, nie?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ParanormalVampire dnia Pon 17:58, 17 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Danger
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Paź 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 15:22, 17 Maj 2010 Powrót do góry

Czytałam prolog i bardzo mi się spodobał, piosenka według mnie bardzo dobrze oddaje klimat opowiadania.

Więc przechodzę do pierwszego rozdziału:
Bella czeka na Rose i wspomina o swoim życiu o tym, że rodzice nie mają dla niej czasu, bo zajęci są swoimi sprawami ale Bella nie załamuje się i po prostu bardziej się usamodzielnia. Właśnie i znów coś co mi się podoba Bella nie jest niedorajdą i fajtłapą! A wracając do rozdziału Izabella opowiada o Rosalie o tym, że pomogła ona odnaleźć się jej w nowym miejscu. Jest też retrospekcja ich pierwszego spotkania. Jest też Jacob który nie lata za nią jak pies i to także mi się podoba. I wreszcie nowy uczeń którym na szczęście nie jest Jedyny Boski Edziu (bez obrazy dla fanek) tylko wiecznie pomijany i odstawiany w kąt Jasper!

Rozdział drugi:
Rozdział ten jest o tym, że Bella zaczyna poznawać Jaspera. Chcą go przyjąć do swojej paczki i wybrać się z tej okazji na imprezę. Kiedy są w klubie Izabelle zaczepia jakiś koleś (bodajże Laurent) a blondyn staje w jej obronie i wychodzi z tego z lekko podbitym okiem. Brawa dla blondaska!

Rozdział trzeci:
W części pierwszej opisane zostają zakupy Rose i Belli. A w drugiej randka Izabelli i Jaspera i to jak opowiadają sobie o sobie.

Bella z twojego opowiadania podoba mi się z tego powodu, że jeśli ktoś nie zrobi z niej kanonicznej fajtłapy to najczęściej jej kreacja to rzucająca na prawo i lewo przekleństwami suka.
Rosalie ma charakter i potrafi pokazać pazur ale nie jest bez uczuć.
Jacob nie lata za Bells jak golden retriwer i to mi się podoba!
Jasper to chłopak zakochany (lub zauroczony) w Belli stający w jej obronie.

Mi twoje opowiadanie podoba się bardzo i mam wielką nadzieje, że nie przestaniesz pisać.

Ps Przepraszam, że komentarz taki pogmatwany Embarassed


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin