FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Oniemiała [T] [NZ] 5.08 (Rozdział 21) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Jakub
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczytno

PostWysłany: Czw 20:55, 25 Cze 2009 Powrót do góry

Ok, moje pierwsze tłumaczenie - nie bić! :P

Link do oryginału: [link widoczny dla zalogowanych]
Autor: Foundation of Dreams

[AU/AH] Kiedy Edward spotyka Bellę, ona nie mówi. Czy pozwoli mu odnaleźć jej głos? Czy zostanie z nią, gdy odkryje jej największy sekret?

Rozdział 1: Pierwsze spotkanie
Tłumaczenie: Jakub
Beta: xxpaolaxx(:*)

Bella

Siedziałam na krześle za ladą, czytając moją ulubioną książkę. Tego dnia czas płynął powoli w księgarni, mieszczącej się na obrzeżach Nowego Jorku, gdzie pracowałam. Zerknęłam na zegar wiszący nad drzwiami, zakładając kosmyk moich brązowych włosów za ucho. Wskazywał on za piętnaście dziewiątą. Piętnaście minut, zanim będę mogła zamknąć i iść do domu. Powieść była naprawdę urzekająca - po siedmiu razach wciąż można było odczuć to napięcie, wywołane miłosnym zawodem głównych bohaterów. Dzisiejszy dzień był jednym z tych spokojnych. Kilku klientów rozeszło się po sklepie, przeglądając naszą ogromną kolekcję książek. Zawsze były to te same osoby, uśmiechające się do mnie podczas płacenia, niepróbujące nawiązać rozmowy. Wiedziały, że i tak im nie odpowiem.

Zdążyłam przeczytać kilka linijek tekstu, zanim usłyszałam delikatny dźwięk dzwoneczka poruszającego się na wietrze, gdy drzwi się otworzyły. Chwilę później został zagłuszony przez hałasy dochodzące z ulicy. Ciężko było uwolnić się od tych dźwięków w mieście, które nigdy nie spało. Jak zwykle, spojrzałam niepewnie w stronę wejścia, aby przekonać się, czy to znajoma twarz. Przez chwilę nie mogłam złapać oddechu. Do sklepu wszedł mężczyzna. Piękny mężczyzna. Zgaduję, że miał około sto osiemdziesiąt osiem centymetrów wzrostu. Miał na sobie proste, ciemne dżinsy i zieloną bluzkę z długim rękawem, podkreślającą jego muskulaturę. Jego włosy były gęste, brązowe i rozrzucone w nieładzie, a oczy zielone, błyszczące, przyciągające wzrok. Jego kurtka była niedbale przewieszona przez prawe ramię. Przypuszczam, że miał niewiele ponad dwadzieścia lat. Rozejrzał się po pomieszczeniu i spojrzał na mnie, gapiącą się na niego. Zarumieniłam się i szybko spuściłam wzrok.

- Cześć - uśmiechnął się, a ja przestałam wstrzymywać oddech. Jego przybycie mogłam opisać jednym słowem: olśniewające. Jego urzekające, zielone oczy błyszczały. Cofnął się, trzymając kawałek papieru w swoich bladych, silnych dłoniach. Powoli go wzięłam, próbując powstrzymać moje drżące ręce, gdy jego palce musnęły moją ciepłą dłoń. Na kartce widniał tytuł napisany starannym pismem:

A Swiftly Tilting Planet Madeleine L'Engle

- Możesz mi pomóc znaleźć tę książkę? - mężczyzna zapytał mnie, wkładając ręce do kieszeni. Miał dłonie artysty: dobrze zbudowane z długimi palcami. Jego głos był jak aksamit - gładki i melodyjny. Skinęłam głową, otrząsając się z zamyślenia i ześlizgnęłam się z krzesełka, w pośpiechu zostawiając moją książkę na ladzie; nawet nie zapamiętałam, na której stronie była otwarta. Mężczyzna przelotnie na nią spojrzał i cichutko się zaśmiał, ale zignorowałam to; wiedziałam, że gdzieś tutaj było kilka tych książek... problem w tym, gdzie. W sklepie zawsze panował bałagan - jedne książki poodkładane na złych półkach, inne piętrzące się w przypadkowym miejscu, gdzie ledwo się mieściły... przynajmniej nigdy się nie nudziłam.

Olśniewający mężczyzna poszedł za mną, kiedy przedzierałam się między półkami. Poczułam na sobie jego spojrzenie, a na mojej szyi zaczął malować się rumieniec; starałam się przypomnieć sobie, gdzie ostatnio widziałam szukaną pozycję, jednocześnie próbując się nie potknąć.

- Więc... jestem Edward. Masen. Edward Masen - powiedział, jąkając się trochę. Westchnęłam. Byłam zawiedziona, że próbował zacząć rozmowę ze mną. Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam, pokazując tym samym, że go słyszałam i wróciłam do poszukiwań. To był kolejny moment ciszy.

- Mógłbym poznać twoje imię? - spytał. Praktycznie mogłam usłyszeć, jak bardzo go to bawiło. Kątem oka dostrzegłam uśmiech na jego pięknej twarzy i ponownie przestałam oddychać. Co się dzisiaj ze mną działo?
Przejechałam palcami po książkach Madeleine L'Engle i zatrzymałam się na tej, której szukał. A, tutaj jest. Potrząsnęłam głową w odpowiedzi na jego ostatnie pytanie; zdjęłam książkę z półki i podałam zainteresowanemu. Zmarszczył brwi i zerknął na powieść. Podeszłam do lady, a on wyciągnął dwadzieścia dolarów. Spoglądając na zegar, ucieszyłam się, że będę mogła wyjść zaraz po nim - piętnaście minut minęło szybciej niż się tego spodziewałam. Wydałam mu resztę, a kiedy włożył książkę do torby na laptopa, przewieszonej przez ramię, a portfel do tylnej kieszeni spodni, szybko podeszłam do drzwi; zdjęłam płaszcz z wieszaka i założyłam go, później zrobiłam to samo z kapeluszem. Sprawdziłam kieszenie. Telefon, portfel, klucze, pomadka do ust - wszystko było na swoim miejscu. Edward przestępował z nogi na nogę. Stał za mną, kiedy odwróciłam się po raz drugi.

- Może dasz mi swój numer telefonu? - spytał szybko jakby był zdenerwowany. Przygryzłam wargę. Dopiero go poznałaś. Nic o nim nie wiesz. Może Cię skrzywdzić. Ostatnia myśl była rozstrzygająca. Bolesny przypływ strachu i lęk sparaliżował moje mięśnie, kiedy przypomniałam sobie wydarzenia z niedalekiej przeszłości; kazałam moim myślom natychmiast przestać. Nic o mnie nie wiedział, dopiero się poznaliśmy, a ja już zdążyłam zauważyć, że jest oszustem. Musiał mieć dziewczynę, a może nawet żonę, biorąc pod uwagę to, jak wyglądał. Pokręciłam głową ze smutkiem. Spojrzał na mnie zdenerwowany, a potem się uśmiechnął.

- W takim razie... dobranoc - skinął głową i ominął mnie, wychodząc ze sklepu; dzwoneczki znów cicho zabrzęczały. Powoli wypuściłam powietrze. Czułam się winna. Nie zasłużył na to, żebym myślała o nim w ten sposób, żebym w ogóle o nim myślała. Edward wyglądał na dobrze wychowanego mężczyznę; poczułam się głupio, przypominając sobie jak zareagowałam na jego prośbę o numer telefonu. Świetnie. I tak już nic nie zrobisz. Spojrzałam w dół na kawałek papieru z zapisanym tytułem książki; wciąż tkwił w mojej dłoni. To pasowało do jego wdzięku, przyzwoitości i muzyki, którą ze sobą przyniósł. Włożyłam papierek do tylnej kieszeni moich dżinsów. Dzwoneczek odezwał się cichutko, kiedy zamykałam drzwi. Popatrzyłam na zatłoczoną ulicę. Przechodni gdzieś się spieszyli; telefon zabrzęczał w mojej kieszeni, kiedy zaczęłam iść w stronę domu. Wyjęłam go, to mój brat Emmett przysłał mi wiadomość.

Bello, gdzie jesteś? Spóźniasz się...

Uśmiechnęłam się. Miło było wiedzieć, że ktoś się o mnie troszczy, ale czasami działało mi to na nerwy. Miałam dziewiętnaście lat i nie potrzebowałam niańki. Odpisałam, o mało nie przypłacając tego zderzeniem ze ścianą. Nie byłam dobra w pisaniu i chodzeniu jednocześnie.

Ktoś mnie zatrzymał, gdy zamykałam. Jestem już w drodze. Wpadnę i powiem Ci cześć, zanim pójdę do łóżka.

Byłam już kilka bloków przed moim domem, gdy dostałam odpowiedź od Emmetta.

Ok, do zobaczenia wkrótce.

Odłożyłam telefon do kieszeni płaszcza, dalej krocząc zatłoczonymi chodnikami Nowego Jorku, czując zimny podmuch wiatru na mojej twarzy. Zimne i świeże powietrze łaskotało moją skórę. Myślałam o dzisiejszym, ciężkim dniu. Ale kto mógł wiedzieć, że się skarżyłam? Bez pracy musiałabym wrócić do Forks, do Charliego. Z odwiedzinami jakoś bym sobie poradziła, ale z życiem... nie sądzę. A to była dobra praca. Nie musiałam za wiele robić i naprawdę nie byłam zmuszona z nikim rozmawiać. Zazwyczaj używałam języka migowego, jednak nie wszyscy go umieli, dlatego miałam specjalną tablicę, dzięki której mogłam prowadzić rozmowy z "niewtajemniczonymi".

Moje myśli krążyły wokół Edwarda. Nigdy jeszcze nie spotkałam nikogo takiego jak on. Miał piękne oczy i gdyby pojawiło się w nich kilka łez, mogłabym dać mu więcej niż tylko mój numer telefonu. Westchnęłam i wzdrygnęłam się lekko, wyrzucając z głowy myśli dotyczące mojej przeszłości. Nawet nie wiem, dlaczego ktoś tak cudowny jak on, poprosił mnie o numer... Edward Masen. Dziwne, że wciąż pamiętałam jego imię - potrafiłam nawet przywołać w myślach jego twarz. To pojawiało się za każdym razem, kiedy skupiałam się na różnych rzeczach w mojej głowie... na przykład o potrzebie kupienia nowej kurtki...

Za plecami znajdowało się moje mieszkanie; spojrzałam w niebo, gdy ból przeszył moją głowę. Cholera. Właśnie dlatego powinnam skupić się na swoich stopach. Zaczęłam podnosić się z ziemi. Ostrożnie usiadłam, następnie wstałam; chwilę później z powrotem upadłam. Przeklinałam w myślach, gdy ujrzałam kogoś biegnącego w moją stronę; można było usłyszeć odgłos stóp poruszających się po chodniku. Blady, znajomo wyglądający mężczyzna pojawił się przede mną; spojrzałam w te znajome oczy. Błyszczące, zielone oczy. Edward...? Chwyciłam jego dłoń, a on pomógł mi wstać. Skrzywiłam się z bólu. Nie krwawiłam, ale nie było to przyjemne uczucie. Pewnie będę miała guza i siniaki, a głowa będzie mnie bolała całą noc. Edward patrzył na to wszystko z niepokojem na twarzy; pociągnął mnie i stanęłam bezpiecznie na nogach; jedną dłonią trzymał moją dłoń, druga spoczywała mi na ramieniu.

- Jesteś cała? - Jego głos działał na mnie prawie tak samo jak jego oczy. Powoli skinęłam głową. Dziękuję - wypowiedziałam bezgłośnie te słowa i odeszłam tak szybko, jak tylko mogłam. Gdy byłam za rogiem, zaryzykowałam i spojrzałam w tamtą stronę - ciągle tam stał, obserwując mnie. Przeszłam przez ulicę. Kontakt z nim przywołał kolejne wstrząsające wspomnienia, sposób, w jaki trzymał moje ramię i dłoń... Wygląda na to, że tej nocy nie będę mogła uciec od przeszłości. Spojrzałam na niego kątem oka, gdy skręcałam w stronę domu. Wyglądał na zawiedzionego, tak jakby moja reakcja była jego winą. Ciągle stał w tym samym miejscu, gdy zniknęłam za rogiem.

Miałam dziwne przeczucie, że to nie był ostatni raz, kiedy widziałam Edwarda Masena. I co było bardziej dziwne, cieszyłam się z tego.

Edward

Patrzyłem jak bezimienna dziewczyna zniknęła. Szła bardzo szybko, tak, jakby się czegoś przestraszyła... mnie? Nie sądzę żebym zrobił coś dziwnego. Nie ruszałem się z miejsca, potrącany przez chodzących dookoła mnie ludzi. Kilka razy się oglądała zanim zniknęła za rogiem. Westchnąłem i spojrzałem na chodnik. Chciałem odwrócić się i iść z powrotem, kiedy coś niebieskiego błysnęło mi przed oczami. To był jej portfel. Otworzyłem go. Z fotografii na prawie jazdy spoglądała na mnie ta dziewczyna. Nazywała się Isabella Swan. Parzyłem przez chwilę na zdjęcie, zanim zamknąłem portfel i schowałem go do kieszeni. Uśmiechnąłem się.

Nie wiem, co było w niej takiego, co czyniło ją inną od wszystkich kobiet. Po prostu nie mogłem pozwolić jej odejść... potrzebowałem kolejnej szansy, żeby ją zobaczyć.

A teraz miałem idealne usprawiedliwienie, aby to zrobić.


Rozdział 2: Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej
Tłumaczenie: Jakub
Beta: xxpaolaxx

Bella
Zapukałam do ciemnoniebieskich drzwi mieszkania Emmetta. I Rosalie, dodałam po dłuższym namyśle. Ciągle nie mogłam przywyknąć do tego, że Rose mieszka z moim bratem, chociaż byli ze sobą od lat. Zostali najlepszymi przyjaciółmi, gdy byli jeszcze dziećmi; razem przetrwali trudne lata w gimnazjum, a kiedy Rose zaczęła szkołę średnią, postanowili się spotykać; ona miała czternaście lat, a Emmett piętnaście. Byli dla siebie idealni. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek znalazła kogoś tak dobrego jak mój brat. Głównie dlatego, że oglądanie ich przywoływało złe wspomnienia. Właściwie zachowywanie się tak, jak oni byłoby dziesięć razy gorsze. Gdyby któreś z nich wiedziało, próbowaliby być bardziej ostrożni, ale nie chciałam im mówić. Zasługiwali na szczęście.

Kiedy tak rozmyślałam, usłyszałam odgłos otwieranego zamka i skrzypienie zawiasów ­ drzwi się otworzyły. Stał w nich Emmett z telefonem przy uchu i jedną ręką włożoną do rękawa skórzanej kurtki. Spojrzał na mnie i wybuchnął swoim głośnym, tubalnym śmiechem. W mojej głowie powstał zamęt. Dlaczego się śmiał? Miałam coś na twarzy? Włosy mi stały? A może miałam rozpięty rozporek? Sprawdziłam, tak dla pewności. Jednak on tylko zaczął śmiać się jeszcze głośniej, a ja usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Stałam w cichym korytarzu naszego bloku, gdzie akustyka była lepsza od tej na zatłoczonych ulicach; rozległ się po nim donośny dzwonek - A Hundred Years Five For Fighting. Wyjęłam telefon z kieszeni uśmiechając się, ponieważ wiedziałam, kto to był. Oczywiście wiadomość od Emmetta.

Bella, idę Cię szukać. Powinnaś już być w domu.

Przewróciłam oczami i chowając komórkę weszłam do środka. "Szukać". Jakbym była jakimś zagubionym turystą w Tokio.
Za bardzo się o mnie martwisz. Podniosłam ręce i ułożyłam w głowie słowa, pokazując -­ nieco rozdrażniona -­ co miałam na myśli. Zamknął drzwi, a ja mogłam praktycznie poczuć, jak pokazuje język za moją głową. Usiadłam na kanapie, a chwilę potem z sypialni wyszła Rosalie w ekstremalnie krótkich, czerwonych spodenkach. Właściwie nie wiedziałam, czy można byłoby je nazwać spodenkami. Miała też na sobie prostą, białą koszulkę bez rękawów i ręcznik na jej długich, blond włosach.

- Cześć, Bella. Jak tam w pracy? - rozwiesiła ręcznik na suszarce i usiadła obok mnie ze skrzyżowanymi nogami. Miała spokojny i łagodny głos tak, jak większość kobiet.

W porządku. Nie byłam dzisiaj bardzo zajęta. Pokazałam, zastanawiając się, czy powinnam jej powiedzieć o moim spotkaniu z Edwardem Masenem. Raczej nie. Na pewno powiedziałaby Alice, a potem wyciągnęłyby ode mnie każdy malutki szczegół, próbując mnie z nim zeswatać. Z nimi nic nigdy nie jest pewne.

Emmett usiadł w fotelu i włączył telewizor. Rosalie się uśmiechnęła.

- To dobrze - schyliła się sięgając po szczotkę, aby rozczesać swoje złote włosy. Wstałam, a obydwoje spojrzeli na mnie.

Idę do domu. Zjem kolację, a potem się położę. Dobranoc. Ich oczy podążały za ruchami moich rąk. Pomachałam Rosalie i uścisnęłam Emmetta zanim wyszłam za drzwi.

Westchnęłam lekko, gdy otwierałam drzwi mojego mieszkania, sąsiadującego z tym "uroczej parki". Rose była modelką. Wiedziałam, że mogli pozwolić sobie na kupno mieszkania o wiele lepszego od obecnego. Ja ledwo mogłam utrzymać to. Jednak byli tu po to, aby się mną opiekować. Nie mogłam pomóc i czułam się za to winna.

Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Gdy przebywałam z nimi to zawsze czułam się jak piąte koło u wozu. Znowu westchnęłam i zdjęłam płaszcz; poszłam do salonu, który był jednocześnie kuchnią i sypialnią. Powiesiłam kurtkę w szafie - prawie wymarłej - i przekopywałam szuflady dopóki nie znalazłam tego, czego szukałam; moją ulubioną, wygodną piżamę. Składała się ona z jasnych, niebieskich spodni, które całe pokryte były nadrukami pingwinów(mam je od czasów gimnazjum) i starej koszulki Emmetta o wiele na mnie za dużej. Położyłam to, co znalazłam na łóżku i wzięłam gorący prysznic, zanim się przebrałam, nie opróżniając kieszeni moich dżinsów.

Założyłam piżamę i związałam włosy w kok, wchodząc do salonu/kuchni. Westchnęłam, gdy rozejrzałam się po moim jednopokojowym mieszkanku. Ciasna łazienka była jedynym oddzielnym pomieszczeniem w tym domu. Usiadłam na łóżku i włożyłam kapcie(króliczki, oczywiście), przechodząc do części kuchennej. To była najlepsza rzecz, na jaką mogłam sobie pozwolić z moimi zarobkami. Wiedziałam, że Charlie i Renee daliby mi pieniądze na coś lepszego, ale nie chciałam ich pomocy. I tak przez całe dotychczasowe życie byłam dla wszystkich ciężarem. Chciałabym być niezależna. Przeszukałam szafki i w końcu zdecydowałam się na ravioli szefa Boyardee. Postawiłam jedzenie na kuchence ­ nie miałam mikrofalówki; spojrzałam na pocztę leżącą na blacie. Graty. Graty. Więcej gratów... Moje ramiona gwałtownie się osunęły. Nie powinnam zapłacić rachunków? Pomyślałam, przygryzając wargę. Wzięłam głęboki wdech i rozcięłam pierwszą kopertę ­ ogrzewanie i klimatyzacja. Zmarszczyłam brwi i odłożyłam papiery; zamieszałam ravioli, zanim podeszłam do kaloryfera i zakręciłam go. Tutaj nie może być tak ciepło... Po prostu będę musiała cieplej się ubierać tej zimy. Wróciłam do kuchni i wyłączyłam kuchenkę; zaczęłam układać rachunki, zagryzając wargi z każdym spojrzeniem. Wygląda na to, że ta sterta nigdy nie zniknie; rachunek po rachunku, pocztówka, parę interesujących katalogów, kolejny rachunek, kolejny, i kolejny...

Ale ostatecznie kupka wkurzających, monotonnych kopert się skończyła. Niestety, moje jedzenie już wystygło. Pomimo tego przełożyłam wszystko do miski i usiadłam na jednym z krzeseł, wkładając łyżkę do ust, próbując nie czuć tego okropnego smaku. Kiedy skończyłam, podeszłam do zlewu po drugiej stronie szafki i umyłam naczynia, starając się zużyć tak mało wody, jak to tylko możliwe; wytarłam je i odłożyłam na miejsce. Ostatni raz spojrzałam na rachunki leżące na szafce i podeszłam do łóżka, zrzucając kapcie z nóg. Wzięłam dodatkowy koc i rozciągnęłam go na łóżku, wyłączając światło. Weszłam pod kołdrę, odkładając na bok myśli o mojej trudnej sytuacji finansowej.

Edward

Klucz zaklinował się w zamku, gdy próbowałem otworzyć drzwi, jednak po chwili stanęły otworem. Zacząłem po omacku szukać włącznika światła; gdy go nacisnąłem, pokój został oświetlony jasnym promieniem. Powiesiłem płaszcz na jednym z wieszaków na drzwiach i wszedłem do holu. Następnie wspiąłem się po krętych schodach na piętro, gdzie mieściła się moja sypialnia i pokoje gościnne. Na parterze był salon, kuchnia, moje osobiste... biuro? Właściwie nie wiedziałem, jak można to nazwać; może być biuro. I łazienka. Poszedłem korytarzem prosto do sypialni. Usiadłem na brzegu łóżka i zdjąłem buty. Nie mogłem przestać myśleć o tej dziewczynie. Isabella Swan... Wyglądała na osobę, która pewnie wolałaby, aby mówić do niej Bella. Nie powiedziała ani słowa podczas każdego z naszych spotkań tego wieczoru. Chciałem znowu ją zobaczyć, usłyszeć jej głos. Uśmiechnąłem się, gdy wyciągałem z kieszeni jej portfel, ponownie spoglądając na prawo jazdy. Była piękna... jej mahoniowe włosy... jej czekoladowo ­ orzechowe oczy ukryte pod długimi rzęsami, jej skóra w kolorze kości słoniowej... Tak bardzo chciałem dotknąć tej twarzy... Wpatrywałem się w fotografię przez jakiś czas, zanim powróciłem na ziemię. Zamknąłem portfel i rzuciłem na biurko. Co było ze mną nie tak? Czułem się jak jakiś prześladowca.

- Jezu, Edward. Co ty robisz? - spytałem. - Świetnie. Teraz nawet mówię sam do siebie - jęknąłem i zamknąłem usta.

Jutro to oddasz. Znowu ją zobaczysz. Myślałem, ściągając koszulkę przez głowę. Wycelowałem nią do kosza na bieliznę stojącego na drugim końcu pomieszczenia i szarpiąc nadgarstkiem, podrzuciłem ją do góry. Nie byłem głodny, bo jadłem kolację z przyjaciółmi na mieście, ale postanowiłem coś przekąsić.

Zgarbiony wszedłem do kuchni, wciąż myśląc o szczególnie łatwych do rozszyfrowania oczach Belli i otworzyłem spiżarnię; wziąłem paczkę chipsów i wsypałem trochę do miski. Doniosłem je do sofy, usiadłem i zamknąłem oczy, czując przez chwilę sosnowy odświeżacz powietrza. Chwyciłem pilota i zacząłem przeskakiwać po kanałach, zatrzymując się na filmie z Tomem Hanks'em. Nie mogłem sobie przypomnieć jak się nazywa, ale pamiętałem, że oglądałem go kilka miesięcy temu. Minęła już połowa filmu, a ja patrzyłem na ekran, tak naprawdę wcale nie oglądając. Myślałem o Belli - jej pięknych, falujących, czekoladowych włosach pasujących do jej oczu. Zastanawiałem się, dlaczego była taka cicha, nie mówiąc ani jednego słowa; wyobrażałem sobie jak brzmi jej głos i myślałem, co jej jutro powiem, kiedy wrócę do sklepu...

Niestety, nie zdążyłem nic wymyślić - zasnąłem na kanapie, śniąc o jej pięknej twarzy...

Bella

Obudziły mnie promienie słońca wdzierające się przez okno, powodując pojawienie się czerwonych plam przed moimi oczami. Szybko spojrzałam na zegarek w kuchence. Była ósma rano. Zwlekłam się z łóżka, ziewając i przecierając oczy. Założyłam jasnoniebieskie dżinsy i lawendową bluzkę przed rozpoczęciem porannej toalety: myciem zębów, włosów, twarzy... Pracę zaczynałam o czternastej; wcześniej chciałam wyjść i porozglądać się za jakąś inną ofertą. Spojrzałam w lustro. Westchnęłam, patrząc na fioletowe cienie pod oczami. Otworzyłam szufladę znajdującą się pod zlewem i użyłam paru kosmetyków, które kiedyś dała mi Alice; poszłam do kuchni, szukając śniadania. Znalazłam miskę i nasypałam do niej trochę płatków; otworzyłam lodówkę, chcąc sięgnąć po mleko. Nic z tego. Wygląda na to, że dzisiaj zjem płatki na sucho.

Zaniosłam miskę na kanapę i włączyłam telewizor. Nie miałam kablówki; nie mogłam sobie pozwolić na taki luksus, ale miałam kilka lokalnych kanałów. Oglądałam wiadomości i słuchałam o tych wszystkich złych rzeczach, dziejących się na świecie w międzyczasie jedząc płatki. Jednak nie wytrzymałam i po kilku minutach wyłączyłam urządzenie. Postawiłam miskę na stoliku i włożyłam tenisówki, gotowa na poszukiwania pracy. Przeszukałam dżinsy, które miałam na sobie poprzedniego dnia, wyjmując z nich klucze i telefon; ruszyłam w kierunku wyjścia, po drodze chwytając za kurtkę.

Wyszłam na korytarz i zamknęłam drzwi, zbiegając po schodach. Zły pomysł. Przewróciłam się na dywanik i poczułam podłogę przy mojej twarzy. Dzień dobry, podłogo. Co tam u Ciebie? Powiedziałam w myślach. Podłoga i ja byłyśmy ze sobą bardzo dobrze zaznajomione. Zignorowałam pieczenie w policzku i podparłam się dłońmi, wstając. Kiedy się tak otrzepywałam, przypomniałam sobie, że nie mam portfela. Bardzo ostrożnie podeszłam do drzwi mojego mieszkania i otworzyłam je. Stanęłam przy łóżku, gdzie leżały spodnie, i ponownie sprawdziłam kieszenie. Nic. Przygryzłam wargę starając się sobie przypomnieć, gdzie mogłam go położyć, ale w mojej głowie była pustka. Całą godzinę przeszukiwałam mieszkanie, a panika wzrastała z każdą minutą. Zapukałam do drzwi mieszkania Emmetta i Rose, przestępując z nogi na nogę; poczułam łzy w moich oczach. Po paru minutach drzwi się otworzyły, ukazując Emmetta ubranego jedynie w czarne bokserki. Od razu zaczął zrzędzić.

- Bella? Jest dziewiąta piętnaście, a ja miałem wczoraj nocną zmianę! - ­ jęknął, brzmiąc jak mały chłopczyk, któremu zabrano zabawkę. Kilka łez wypłynęło spod moich rzęs, a na jego twarzy pojawił się niepokój.

- Hej... o co chodzi? - spytał łagodnie. Był po prostu jak duży... miś - ­ przytulanka.

Nie mam pojęcia, gdzie posiałam portfel. Możesz pomóc mi go znaleźć? Pokazałam szybko. Skinął głową i przyłączył się. Zaczęłam szukać między poduszkami na kanapie. Zgubiłam portfel. Z kartami kredytowymi. Z książeczką oszczędnościową. Z resztkami pieniędzy. Zaczęłam panikować. Po pół godzinie żadne z nas nie znalazło zguby. Przetarłam oczy, a Emmett spojrzał na mnie ze współczuciem.

- Przykro mi, Bella. Będziesz musiała zgłosić, że zgubiłaś karty i anulować je - powiedział. Skinęłam głową i przytuliłam się do niego, znowu czując się tak, jakbyśmy wciąż byli dziećmi - byłam z nim bardzo zżyta. Uścisnął mnie lekko, a gdy wyszłam, zamknął za mną drzwi. Wzdychając, zeszłam schodami w dół; znalazłam się na zewnątrz budynku. Teraz na serio musiałam rozejrzeć się za dodatkową pracą. Podczas przerwy pójdę zgłosić zaginięcie kart. Westchnęłam i poszłam wzdłuż cichych ulic nieopodal mojego mieszkania, dopóki nie znalazłam się w tej bardziej zajętej części Nowego Jorku; dołączyłam do twarzy w tłumie, zastanawiając się, co przyniesie ten dzień.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jakub dnia Pią 14:48, 05 Sie 2011, w całości zmieniany 25 razy
Zobacz profil autora
Sophi.e
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zaborze/Dąbrowa Górnicza/Katowice

PostWysłany: Czw 21:25, 25 Cze 2009 Powrót do góry

Jak się cieszę, że wreszcie został dodany ten FF po polsku. Już od jakiegoś czasu czekałam na niego, mimo iż sama go czytałam w orginale. :)
Ogólnie fabuła zrobiła na mnie wrażenie. Tłumaczysz dobrze. Błędów nie widziałam. Czekam na dalsze części w naszym ojczystym języku, bo jednak zawsze jest różnica pomiędzy angielskim, a polskim.:D

Pozdrawiam, Sophie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyjątkowa
Wilkołak



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiecie, że Święty Mikołaj nie istnieje?

PostWysłany: Czw 21:26, 25 Cze 2009 Powrót do góry

W dialogach zaimki typu: ty, twój, ciebie, cię - z małej. Reszta w miarę okey, choć znalazłam jeszcze parę błędów. :P Co do samego tłumaczenia. Czyta się dość lekko. Zapowiada się ciekawie. Ogólnie, powiem szczerze, jestem sceptycznie nastawiona do takich ff. Są to ciężkie sytuacji i nie każdy, jakby nie było, potrafią to profesjonalnie, ale również ludzko i emocjonalnie, opisać. Ale ogólnie jestem zaintrygowana, więc z chęcią przeczytam kolejną część i się przełamię.
Weny, pozdrawiam. :)
Wyjątkowa'


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kithira
Wilkołak



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World

PostWysłany: Pią 0:13, 26 Cze 2009 Powrót do góry

Hmm... nie sprawdzałam tekstu z oryginałem, więc nie powiem na jakim jest poziomie. Ale po przeczytaniu widać, że dobrze tłumaczysz, bo czyta się płynnie i zrozumiale, a przynajmniej ja mam takie odczucia :) Sam pomysł przypomina mi podobne ff ; A World Without Sounds' czy jakoś tak, bo nie pamiętam dokładnie tytułu. Tam nie mówi Edward, tutaj Bella, ale czuję, że to tylko pierwsze wrażenie takie jest. Bo jak zdążyłam zauważyć, B nie mówi z jakiegoś konkretnego powodu i jak pisałeś we wstępnie, być może otworzy się dla Edwarda. Ogólnie zamysł mnie intryguje więc będę tutaj zaglądać, zobaczyć jak radzi sobie B ledwo wiążąca koniec z końcem i bogaty E, który nie wie dlaczego ale wciąż o niej myśli :) O tej porze nie napiszę już nic mądrzejszego, więc pozostaje mi życzyć czasu i chęci :)
Pozdrawiam^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pią 9:36, 26 Cze 2009 Powrót do góry

Bardzo dobre tłumaczenie, które sympatycznie się czytało. Błędów żadnych nie wyłąpałam ale nie jestem w tej dziedzinie specjalistką :) Zainteresowało mnie to opowiadanko. Ciekawi mnie jakie zdzarzenia doprowadziły Bellę do jej obecnego stanu? Mam nadzieję że kolejne rozdziały przybliżą wyjaśnienie. A tak na marginesie - Bellą zawsze musi być taką niezdarą?? Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Pią 12:10, 26 Cze 2009 Powrót do góry

Cieszę się, że zdecydowałaś się przetłumaczyć ten ff. Fabuła jest ciekawa i każdego z pewnością zainteresuje.
Jestem ciekawa kolejnego spotkania Belli z Edwardem Swoją drogą, niezdarność jest chyba znakiem formowym tej dziewczyny :P

Pozdrawiam.E/


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
yunaa
Nowonarodzony



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: kraina marzeń

PostWysłany: Pią 12:36, 26 Cze 2009 Powrót do góry

Bardzo podoba mi się to tłumaczenie.. jest ciekawe;) fajnie, że ktoś to tłumaczy..
Hmm.. kolejne spotkanie Edwarda i Belli.. ciekawe co się wydarzy;P
Będę czekać na następną część.. życzę cierpliwości podczas tłumaczenia;)
Pozdrawiam, y;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 22:02, 27 Cze 2009 Powrót do góry

Zapowiada się... obiecująco :D
To dopiero dwa odcinki, więc to duża pochwała, zważywszy, że nie lubię oceniać opowiadań, które mają poniżej trzech rozdziałów.
Była już niewidoma Bella, niesłyszący Edward, to teraz mamy niemą Bellę. Zawsze to coś nowego :)
Tłumaczenie dobre, przyjemnie się czyta. Beta też odwaliła kawał dobrej roboty.
Mam nadzieję, że wkrótce kolejny odcinek.

Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lady Vampire
Wilkołak



Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ni stąd, ni zowąd

PostWysłany: Nie 11:52, 28 Cze 2009 Powrót do góry

Nieźle.
Sam pomysł do złudzenia przypomina A World Without Sound, tylko, że tutaj Bella nie mówi, chociaż odnoszę wrażenie, że jest słysząca. I jaki ma sekret?
Akcji nie będe oceniac, zbyt mało rozdziałów by powiedziec coś konstruktywnego. Ale poczatki są... dobre Wink
Tłumaczenie bez zarzutu. Czyta się przyjemnie, a to najważniejsze.
Chęci na tłumaczenie i masę wolnego czasu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jakub
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczytno

PostWysłany: Pon 14:53, 29 Cze 2009 Powrót do góry

Dzięki za wasze opinie, no i motywację Wink
Dodaję kolejny rozdział.

Rozdział 3: Przyjaźń
Tłumaczenie: Jakub
Beta: xxpaolaxx(Wink)

Bella

Wlokłam się do księgarni, aby zacząć moją zmianę, jednak czułam się zupełnie bezwartościowo i niepotrzebnie. Nie byłam w stanie ubiegać się o jakiekolwiek stanowisko. Nie było zbyt dużo ofert pracy dla dziewiętnastoletniej dziewczyny, która nie mówi. Wiedziałam, że posadę w księgarni dostałam tylko dlatego, że właściciel był starym znajomym mojej matki. Heidi - dziewczyna, która miała zmianę przede mną, uśmiechała się radośnie, gdy odwieszałam swój płaszcz. Zobaczenie jej twarzy podniosło mnie na duchu: otoczone zmarszczkami, szafirowe oczy błyszczały opiekuńczo i z zainteresowaniem. Jej twarz, typowa dla osób w średnim wieku była poważna, ale matczyna.

- Cześć, Bella. Jak się czujesz? - spytała mnie, zbierając swoje rzeczy. Jej głos był przyjemny i gładki jak miód, a jego ciepło nigdy nie przestawało cię odprężać.

W porządku. Nic nowego, naprawdę - moje ręce pokazały szybko. Heidi i ja byłyśmy jedynymi pracownicami w tym małym sklepie, potrzebowano tylko jednej osoby na zmianie. Na szczęście nauczyła się języka migowego w szkole średniej, więc mogła swobodnie ze mną rozmawiać. Tym razem zmarszczyła brwi - wiedziała, że kłamię. Zawsze wiedziała.

- Nie okłamuj mnie, kochanie. Widzę, że coś jest nie tak - powiedziała z tonem pełnym dezaprobaty. Heidi była kilka lat starsza ode mnie, więc wzięła na siebie odpowiedzialność za moją osobę, tak, jak zrobiłaby to matka. Jej córka wyprowadziła się kilka lat temu, więc podejrzewałam, że Heidi za nią tęskniła. Westchnęłam. Była bardzo… spostrzegawcza. Właśnie zaczęłam „opowiadać” jej moją historię, gdy usłyszałam głos, którego nigdy nie potrafiłabym zapomnieć. Ten aksamitny, głęboki ton…

Edward

- Czy to należy do ciebie? - spytałem, trzymając jej portfel. Krążyłem między półkami od trzydziestu minut, czekając na Bellę. Zapytałem kobietę, która tu pracuje, o której zaczyna się jej zmiana i byłem szczęśliwy dowiadując się, że nie będę musiał czekać zbyt długo. Nie słyszałem, jak mówi, ale druga kobieta spytała ją, co się stało…
Bella odwróciła się tak szybko, że włosy przykryły jej policzek. Miała szeroko otwarte oczy: pełne emocji, z których mogłem odczytać zamęt, strach i euforię ubarwiającą te bardziej przykre. Spojrzała na kobietę stojącą obok i zaczęła poruszać rękami. Obserwowałem ją zaintrygowany.

- Bella pyta, skąd masz jej portfel - powiedziała druga pracownica. Myślę, że mówiła do niej Heidi. Jej głos był podejrzliwy tak, jakby myślała, że go ukradłem.

Nie bardzo wiedziałem, co zrobić z rękami. Starsza kobieta zadała Belli pytanie. To znaczyło, że Bella nie może mówić. Poczułem się tak, jakby ktoś uderzył mnie w głowę. Ciągle pamiętałem, jak pytałem ją o różne rzeczy, a ona mnie po prostu ignorowała.

- Znalazłem go na chodniku, kiedy poszłaś. Musiał wypaść ci z kieszeni, gdy upadłaś - wytłumaczyłem, spoglądając w jej czekoladowe oczy i podając portfel. - Przyszedłem go oddać.

Bella

- Przyszedłem go oddać - powiedział spokojnie, podając mi portfel. Jego żywe, zielone oczy wwiercały się w moje. Poczułam jak moje policzki się rumienią; bardzo próbowałam patrzeć w inną stronę, ale nie mogłam. Po krótkim wahaniu wyciągnęłam rękę po portfel. Heidi spojrzała na swój zegarek.

- Popatrz, która godzina. Muszę już iść, Złotko. Porozmawiamy jutro, dobrze? - powiedziała, zakładając płaszcz i wymykając się za drzwi zanim zdążyłam zaprotestować. Mała zdrajczyni. Przewróciłam oczami, patrząc w tamtą stronę; weszłam za ladę, chwytając mazak i tablicę leżące na blacie. Napisałam proste „dziękuję” moim niechlujnym pismem i odwróciłam przedmiot, aby mógł to zobaczyć. Szybko prześledził treść wzrokiem i uśmiechnął się tak, że aż zaparło mi dech w piersiach.

- Naprawdę nie ma za co - powiedział, ciągle się uśmiechając. Pochylił się nad ladą, sprawiając, że poczułam się jednocześnie odprężona i skrępowana. To było dziwne… kiedy był obok, czułam dobrze znany lęk i strach… ale jednocześnie wiedziałam, że jestem bezpieczna.

- Więc nazywasz się Isabella Swan, ale pewnie wolisz Bellę, prawda? - zapytał. Przytaknęłam, uświadamiając sobie, że nie udało mi się na długo uciec od rozmowy.

- Jak wiesz, i pamiętasz, jestem Edward - powiedział, znowu się do mnie uśmiechając. Czaruś.

„Tak, pamiętam Cię.” - napisałam na tablicy. Oczywiście, że go pamiętałam. Jak mogłabym zapomnieć? Szybko przeczytał zdanie.

- Czy mógłbym wiedzieć, ile masz lat? – zapytał i uśmiechnął się do mnie. Rozmowa brzmiała trochę tak, jakbyśmy wciąż byli w przedszkolu: po kilku minutach stwierdziłby, że jestem jego najlepszą przyjaciółką na całym, tym dziwnym świecie i ująłby moją dłoń oraz w podskokach opuścilibyśmy plac zabaw, nie przejmując się niczym innym.

Wyobrażając sobie to roześmiałam się i zarumieniłam, gdy Edward posłał mi zdezorientowane, ale rozbawione spojrzenie.

- Co? – zapytał. Jego aksamitny głos brzmiał bardzo niepewnie. Szybko wytarłam ostatnie słowa, zanim mu odpowiedziałam.

Nic, nic. Tak swoją drogą, mam dziewiętnaście lat. A Ty?

- Naprawdę nie powinienem wiedzieć? - westchnął, wyglądając na lekko zawiedzionego.

- Ciężko cię przejrzeć, Bello. Trochę mnie to denerwuje… - pokręcił głową.

- Mam dwadzieścia dwa lata. - Zagryzłam wargę. Różnica wieku zwiększyła moje poczucie strachu, ale spróbowałam je zignorować. Isabello Marie Swan. To, że facet, którego kiedyś spotkałaś, był trzy lata starszy od ciebie, nie znaczy, że ten… -

Moje myśli zostały przerwane przez dźwięk dzwoneczka informującego mnie o tym, że wszedł któryś ze stałych klientów. To był pan Frank - słodki, starszy mężczyzna po sześćdziesiątce, przychodzący do sklepu przynajmniej raz w tygodniu. Przetarłam tablicę i pomachałam do niego, zapominając o Edwardzie. Uśmiechnął się szeroko, a jego złoty ząb błysnął w słońcu.

- Dzień dobry, panienko! - skinął kapeluszem w moją stronę.

„Dzień dobry, panie Frank! Co u pana żony? Dalej jest przeziębiona?” - napisałam szybko. To było coś, co kochałam, pracując w tak małym sklepie - poznawanie ludzi.

- Jest zdrowa jak ryba. Kazała mi podziękować za zupę, którą jej dałaś. - Pan Frank i jego żona byli samotni, nigdy nie mieli dzieci. Przeprowadzili się do Nowego Jorku jakiś czas temu. „Na długo przed tym, jak się urodziłaś.”- odpowiedział pan Frank, gdy go kiedyś o to zapytałam; teraz jednak był na emeryturze, więc nie mieli środków na przeprowadzenie się w jakieś bardziej ciche miejsce.

„W każdej chwili. Jesteście dla mnie jak rodzina” - odpisałam. Prześledził tekst wzrokiem; byłam mile zaskoczona widząc jak jego oczy nabierają blasku.

- Dziękuję, Najdroższa - powiedział cicho. Skinęłam głową, zmazując poprzednie słowa i zastępując je nowymi.

„Jest już książka, którą zamawiał pan w zeszłym tygodniu” - z powodzeniem zmieniłam temat rozmowy. Obróciłam się w stronę półek stojących za ladą i po chwili poszukiwań znalazłam wolumin, o który prosił tydzień temu. Szybko się odwróciłam, potykając o własne stopy. Zdążyłam złapać się blatu, ratując się przed upadkiem.

- W porządku? - Podskoczyłam, słysząc zaniepokojony głos Edwarda. Naprawdę zapomniałam, że wciąż tu był. Przytaknęłam i chwyciłam tablicę.

„Jestem łamagą, nie przejmuj się mną” - napisałam, zanim podałam książkę panu Frankowi. Ślady wilgoci wokół jego oczu zniknęły; przyjął ją z uśmiechem.

- Cudownie. Delia będzie zachwycona. Wiesz, to prezent na naszą rocznicę ślubu - powiedział, gładząc w skupieniu okładkę. - Uwielbiała tę książkę, gdy była nastolatką. Zgubiła ją kilka lat temu… - wyjął portfel z tylnej kieszeni. Ponownie wzięłam do ręki pomocny mi przedmiot.

„Płacił pan za nią przy zamówieniu, panie Frank” - napisałam i pokazałam mu, kiedy położył kilka banknotów na ladzie. Uśmiechnął się.

- Płaciłem? W takim razie potraktuj to jako napiwek. Wiem, że tego potrzebujesz, Dziecko. - Ostatnie zdanie wypowiedział poważnym tonem; potem wyszedł. Pokręciłam głową, słysząc kołyszący się nad drzwiami dzwoneczek. Chodził bardzo szybko jak na starszego mężczyznę… Westchnęłam, czując jak moje policzki robią się czerwone; podniosłam pieniądze, spodziewając się kilku dolarów. Może wystarczyłoby na dzisiejszą kolację. Odwróciłam banknoty i wydałam z siebie stłumiony okrzyk, sprawdzając ponownie.

Zostawił mi ponad dwieście dolarów.

Edward

Byłem zaskoczony, kiedy zobaczyłem, jak po policzkach Belli płyną łzy; spoglądała na pieniądze w swojej dłoni. Nienawidziłem tych łez. Chciałem je otrzeć i upewnić się, że już nigdy nie wrócą. Widząc wilgotne smugi na jej pięknej twarzy pomyślałem, że wygląda jak umierający anioł: piękny i straszny jednocześnie.

- Co się stało? - spytałem łagodnym głosem. Spojrzała na mnie zaskoczona i szybko wytarła łzy; uśmiechnęła się niepewnie.

”To nic” - napisała na małej tablicy. Zmarszczyłem brwi, czytając napisane niebieskim mazakiem słowa. To, co się stało, było oczywiste. Czyżby miała problemy finansowe? Pomyślałem o wszystkich moich pieniądzach zgromadzonych na koncie. Po dłuższej znajomości mógłbym zaoferować jej pomoc… ale nie wyglądała na taką, która by ją przyjęła.

- Okej, więc… - odezwałem się ostrożnie. Nie chciałem jej obrazić. To był niebezpieczny temat. Ku mojej uldze, skinęła i włożyła pieniądze do kieszeni; wytarła wszystkie słowa i nakreśliła nowe. Odwróciła przedmiot tak, abym mógł to przeczytać.

„Nie chcę być niegrzeczna, ale dlaczego ciągle się tutaj kręcisz? Nie masz pracy ani nic z tych rzeczy?” - Roześmiałem się głośno, kiedy skończyłem czytać.

- Uczę gry na pianinie, a dziś akurat nie mam żadnych lekcji - uśmiechnąłem się, kiedy założyła kosmyk swoich długich, mahoniowych włosów za ucho. W tym momencie pragnąłem ich dotknąć bardziej, niż potrzebowałem powietrza. Wcisnąłem ręce do kieszeni, trzymając je z daleka, aby nie próbować odgarnąć tego kosmyka. - Jeśli chcesz, żebym sobie poszedł… - powiedziałem, odrywając się od lady i cofając, mając nadzieję, że zaprotestuje. Naprawdę nie chciałem wychodzić. Nie chciałem jej nigdy zostawić. Pokręciła energicznie głową; jej piękne włosy poleciały w każdą stronę. Poczułem woń kwiatów i wciągnąłem głęboko powietrze, zapamiętując zapach. Zarumieniła się i ponownie chwyciła tablicę.

„Nie to miałam na myśli. Zostań, jeśli chcesz.” - Przeczytałem.

Bella

Czułam się głupio. Po pierwsze - przypadkowo zapytałam go o to, czy czasem nie chce wyjść. Później, czy chce zostać. Nie wiem, co jest ze mną nie tak.

Być może nic.

Ponieważ jest jeden malutki szczegół, który ukrywam głęboko w mojej głowie - to, o czym myślałam, to ciepłe, rozżarzone uczucie, miało teraz imię.

Przyjaźń.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Pon 18:34, 29 Cze 2009 Powrót do góry

Wspaniały rozdział. Cieszę się, że Bella odkryła się (chociaż przypadkowo) przed Edwardem. Teraz już wie, że ona nie mówi. Jestem ciekawa, co przydarzyło się dziewczynie. Myślę, że została napadnięta i ją zgwałcono. Bo skor wystrzega się mężczyzn, to coś musi być na rzeczy.
Zobaczymy, co z tego wyniknie. Dzięki za tłumaczenie.

Pozdrawiam.E.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sereey
Nowonarodzony



Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z domu.

PostWysłany: Pon 18:38, 29 Cze 2009 Powrót do góry

Powiewa mi tutaj trochę WA, ze względu na to wystrzeganie się mężczyzn. Ale ogólnie, to mi się bardzo podoba. Dobrze, że to tłumaczysz, chociaż chyba również zabiorę się za oryginał, podobnież zawsze najlepiej smakuje. Wink
Jestem cholernie ciekawa, co tak naprawdę jest naszej drogiej Belli... Mam kilka teorii na ten temat, no ale tego dowiem się z czasem.
Nawet jeśli będę czytała w oryginale, to pewnie zajrzę w to tłumaczenie i tak, bo zawsze po Polsku łatwiej się czyta, wiadomo. Zresztą jestem strasznym leniem... No, ale cóż.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:33, 29 Cze 2009 Powrót do góry

Rozdział dobry. Krótki, trochę mało się dzieje, ale jest okay Wink
Tłumaczysz świetnie, łatwo się czyta.
Ciekawe, cóż to się naszej Belli dzieje :)
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Wto 15:58, 30 Cze 2009 Powrót do góry

Fajny rozdzialik, bardzo dobre tumaczenie, które świetnie się czytało!
Dobrze że Edward dowiaduje się że Bella nie mówi, teraz łątwiej jej będzie nawiązać lepszą znajomość z Edwardem. Trochę mi nie pasuje podejście Edwarda do tego że odrazu chciałby jej oddać pół swoich pieniędzy, raptem zna ją jeden dzień a raczej kilka chwil i odrazu jest taki chojny... No ale może tak nieraz jest Wink
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdzialik Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jakub
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczytno

PostWysłany: Nie 21:00, 05 Lip 2009 Powrót do góry

Co do Waszych przypuszczeń - Bella miała wcześniej do czynienia z pewnym mężczyzną, ale... wszystko w swoim czasie :P Może na razie niewiele się dzieje, ale z czasem zacznie się rozkręcać Wink

A teraz czas na nowy rozdział(na kolejny chyba trzeba będzie trochę dłużej poczekać, bo wyjeżdżam).

Rozdział 4: Złodziej pizzy

Tłumaczenie: Jakub
Beta: xxpaolaxx, Rathole(dzięki, dziewczyny :*)

Bella

Minął prawie tydzień odkąd poznałam Edwarda i muszę powiedzieć, że był to najszczęśliwszy tydzień mojego życia. Każdego wieczoru przychodził do księgarni z obiadem i zostawał ze mną aż do zamknięcia, a potem dodatkowo odprowadzał mnie do domu. Jednak ja wciąż nie zaprosiłam go do mojego mieszkania ani nie rozmawiałam o nim z Emmettem. Nie powiedziałam nawet Rose i Alice - byłam naprawdę zaskoczona, że potrafię tyle czasu ukryć go przed nimi. Wiedziałam, że moje szczęście nie potrwa długo, dlatego zamierzałam dziś wieczorem przedstawić Edwarda Emmettowi. Miałam nadzieję, że mój braciszek go nie odstraszy.

Siedem świetnych dni okazało się również stresującymi i zakręconymi. W myślach ciągle odnajdywałam nowe powody przeciwko tak bliskiej znajomości z Edwardem. Obiecałam sobie, że już nigdy więcej nie będę z nikim w takiej zażyłości. Niestety, nie udało mi się tego dokonać. Westchnęłam i weszłam na drabinę z książką w ręku, którą zamierzałam odłożyć na półkę. Usłyszałam jednak brzęczenie sklepowego dzwonka.

- Bella? - Uśmiechnęłam się, a moje serce podskoczyło w reakcji na dźwięk tego, jakże cudownego głosu; po chwili zostało przywrócone do porządku przez mój mózg. Ostrożnie odłożyłam książkę na miejsce i zaczęłam schodzić z drabiny. Oczywiście potknęłam się na ostatnim szczeblu i wylądowałam na tyłku. Cudownie - pomyślałam, kiedy Edward pojawił się po chwili, żeby sprawdzić, co się stało. Spąsowiałam, gdy cicho zachichotał. Cofnął się i wyciągnął swoją dłoń, aby pomóc mi wstać. Chwyciłam ją i podskoczyłam, albowiem przez moje ciało przeszły iskry. Byłam pewna, że można było zobaczyć ten prąd, płynący między naszymi rękami. Podniosłam wzrok. Edward wyglądał na równie zdezorientowanego. Też to poczuł? - zastanawiałam się, wstając ostrożnie i otrzepując spodnie. Dotknęłam opuszkami palców swój podbródek, a następnie przesunęłam je kilka cali dalej, mówiąc "dziękuję" w języku migowym. Przez te kilka dni nauczyłam go paru słów, ale rozumienie mnie nie szło mu za dobrze. Na jego twarzy zakwitł mój ulubiony, zadziorny uśmiech.

- Zawsze do usług, Bells. Tylko proszę o jedno: mogłabyś spróbować być trochę bardziej ostrożna? - powiedział zirytowanym tonem. Przewróciłam oczami. Wyciągnęłam z kieszeni notes, a z kucyka ołówek.(Kto trzyma ołówki we włosach? :D) Edward popatrzył na mnie dziwnie, a ja wybuchłam śmiechem.

"Mówiłam Ci już sto razy. Staram się!" - napisałam tak starannie, jak tylko potrafiłam, zanim pokazałam mu kartkę. Poczekałam, aż skończy czytać, i schowałam notesik, a ołówek włożyłam na swoje miejsce i poszłam w kierunku mojego miejsca za ladą. Dwa dni wcześniej Edward - za moją zgodą - przyciągnął wielką poduchę z kącika dla dzieci na te wolne miejsce za kontuarem. Jego miejsce. Po długiej wymianie zdań dał mi pieniądze na zakup nowego krzesła.

- Nie chcę, żebyś miała kłopoty z właścicielem! - nalegał. Po chwili nie miałam już siły, aby odmówić i przyjęłam od niego te głupie pieniądze.

- Mogę cię o coś spytać? - Edward zadał mi to pytanie nagle, gdy siedzieliśmy na swoich miejscach. Był trochę zdenerwowany, a ja ciekawa. Szybko przytaknęłam.

- To trochę osobiste. Jeśli nie chcesz odpowiadać, po prostu powiedz, a ja odpuszczę, dobrze?

- Obiecuję - powiedział szybko. Ponownie skinęłam głową, tym razem trochę wolniej. Wziął głęboki wdech.

Edward

- Dlaczego nie mówisz? - spytałem, wypowiadając słowa w takim pośpiechu, że z pewnością brzmiały niewyraźnie. Bałem się, że zacząłem niebezpieczny temat. Przecież mogłaby być na mnie zła, ale ciekawość wzięła nade mną górę. Naprawdę chciałem to wiedzieć. Patrzyłem, jak jej czekoladowe oczy tracą blask i robią się smutne z bólu. Wzięła swoją tablicę i zaczęła pisać. Zajęło jej to tak dużo czasu, że aż spociłem się ze zdenerwowania, czekając na jej odpowiedź. W końcu odwróciła przedmiot i mogłem przeczytać słowa:

"Bardzo mi przykro, Edwardzie, ale nie chcę Ci powiedzieć, dlaczego. Jedyne, co możesz wiedzieć jest to, że z moim głosem jest wszystko w porządku. Gdybym chciała, mogłabym powiedzieć Ci to w tej chwili. Nie mówię, ponieważ tego nie chcę." - Napisała. Po przeczytaniu skinąłem głową i odwróciłem tablicę w jej stronę.

- Przepraszam, nie powinienem - przerwałem, kiedy uniosła dłoń do góry. Siedziałem cicho, dopóki nie zmazała wszystkiego i nie napisała nowych słów.

"Nie przepraszaj. Nie jesteś pierwszą osobą, która o to pyta, i pewnie nie ostatnią. To wszystko, co mogę powiedzieć." - przeczytałem. Dostrzegłem, że naprawdę nie chciała już o tym rozmawiać, więc odpuściłem.

- Lubisz film "Forrest Gump"? - spytałem, uśmiechając się. Przechyliła głowę i zmarszczyła brwi. Zawsze to robiła, gdy była zdezorientowana. Zachichotałem i wskazałem ostatnie zdanie, które napisała.

- Zacytowałaś go - powiedziałem. Prześledziła wiadomość wzrokiem i roześmiała się, zanim wytarła tablicę i napisała odpowiedź.

"Widzę! I tak, bardzo go lubię." - odpisała, uśmiechając się.

- Ja też - odparłem. - Powinniśmy go kiedyś razem obejrzeć - napomknąłem. Bella tylko wzruszyła ramionami i wróciła do książki, którą czytała. Mogłem przysiąc, że przed tym się uśmiechnęła.

Bella

Bella, to zaszło trochę za daleko. Musisz przestać - podpowiadał mój umysł, kiedy serce mówiło: on jest inny, Bello! Nie zrobiłby tego, co... Na samą myśl o tym imieniu wzdrygnęłam się, a Edward oczywiście to zauważył. Pochylił się troszeczkę z niepokojem na twarzy.

- Hej? Wszystko w porządku? - spytał łagodnie, martwiąc się. Szybko przytaknęłam i posłałam mu uśmiech. Widać było, że wcale mi nie wierzył, ale odpuścił. To była jedna z najlepszych cech Edwarda: nie wtrącał się w nie swoje sprawy. Spojrzeliśmy na zegar wiszący nad drzwiami. Było wpół do siódmej.

- Chcesz, żebym poszedł po coś do jedzenia? Jestem już trochę głodny - zaproponował. Skinęłam głową - też burczało mi w brzuchu. Wstał i przeciągnął się.

- Co powiesz na Dairy Queen? - spytał, zakładając płaszcz. Właściwie to brzmiało całkiem nieźle. Wyrwałam kartkę z notesu i napisałam odpowiedź. Po kilku sekundach podałam kawałek tego papieru Edwardowi. Zapłacę mu, kiedy wróci. Przeczytał tekst i ukłonił się.

- Będę za moment. - Uśmiechnął się tak, jak uwielbiałam, przez co, na chwilę, zapomniałam o oddychaniu. Zrobił krok do tyłu, zmierzając w kierunku drzwi. Uśmiechnęłam się i pomachałam mu. Wróciłam do lektury jednej z moich ulubionych książek "Rozważnej i romantycznej" Jane Austen.

Gdy Edward wrócił z obiadem, po prostu rozmawialiśmy - ale nie o żadnych poważnych rzeczach. W końcu nadszedł czas zamknięcia. Wyłączyłam wszystkie światła, a on pomógł mi z płaszczem. Zanim wyszłam na zimny wiatr, wiejący między zatłoczonymi ulicami, włożyłam rękawiczki i kapelusz. Edward poczekał, aż zamknę drzwi. Gdy to zrobiłam, schowałam klucze do kieszeni i poszliśmy w kierunku mojego mieszkania.

Edward

Zawsze byłem nieco zaniepokojony, gdy odprowadzałem Bellę do domu - mieszkała w niebezpiecznej części Nowego Jorku. Obserwowałem, jak ignorowała otoczenie, patrząc prosto przed siebie. Jej mahoniowe włosy kłębiły się wokół głowy, gdy zawiał wiatr. Podziwiałem ją. Stałem obok niej, próbując ochronić ją przed wiatrem, gdy otwierała drzwi prowadzące na klatkę schodową. Później przytrzymywałem je, aby mogła wejść. Szedłem za nią po stromych schodach i słabo oświetlonym korytarzu, gdy odwróciła się, jakby chciała mnie o coś spytać.

Bella

Już miałam powiedzieć Edwardowi, że chcę, aby poznał Emmetta, gdy drzwi mojego mieszkania się otworzyły. Okręciłam się i jęknęłam. Mój braciszek, ubrany tylko w spodnie od piżamy, wynosił resztki mojej pizzy. To miał być mój jutrzejszy lunch! Byłam wściekła i żałowałam, że dałam mu zapasowy klucz.

- Cześć, Bells! Chciałem tylko zapytać, czy... - Przerwałam mu, pokazując z wściekłością:
"Ile razy ci mówiłam, że masz nie brać mojego jedzenia? Jeśli potrzebujesz więcej, idź do sklepu i sobie kup! Oddawaj swój klucz, ale już!" - Wyciągnęłam rękę.

- Bella, daj spokój! To tylko pizza! Przepraszam, już ją odkładam - tłumaczył się. Pomyślałam, że trudno było sprzeciwić się takiej nadąsanej mince. Po co Alice go tego nauczyła? Tupnęłam nogą i krzyknęłam ze złością. Emmett tylko westchnął i położył klucz na mojej wyciągniętej dłoni.

Edward

Musiałem przyznać, że mimo iż zaskoczył mnie widok półnagiego faceta, wychodzącego z mieszkania Belli, bawiło mnie patrzenie na nich. Była słodka, kiedy się tak denerwowała. Wreszcie mężczyzna popatrzył na mnie i zmrużył oczy. O Boże, mam nadzieję, że to nie jej chłopak. Nie, żeby kiedykolwiek o nim wspominała. Gość był ogromny. Szczerze mówiąc wyglądał, jakby mógł złamać mnie na pół.

- Kim jest twój przyjaciel, Bello? - spytał, patrząc na nią. Odwróciła się i spojrzała mi w oczy - mógłbym przysiąc, że zapomniała o mojej obecności. Pokazała coś mężczyźnie, a później napisała w notesie parę słów dla mnie.

"Edward, to jest Emmett, mój WKURZAJĄCY brat." - Przeczytałem je, wzdychając z ulgą. To nie był jej chłopak, a nadopiekuńczy, starszy brat. Nie byłem pewien, czy to brzmiało lepiej.

Bella

Westchnęłam i wymknęłam się z uścisku Emmetta, aby zamknąć drzwi. Próbowałam popchnąć go w kierunku jego mieszkania, ale to nie zadziałało. Popatrzył na mnie i roześmiał się.

- Próbuj dalej, Bells. Mogę tu stać całą noc. - Nagle z mieszkania naprzeciwko wyszła Rosalie i zmierzyła go wzrokiem. Jej włosy były mokre; założyła jedną z jego koszulek, w której tonęła, i spodnie, tym razem swoje. Skrzyżowała ramiona na piersi.

- Dlaczego znowu kradniesz Belli jedzenie? - spytała ze złością w głosie. Emmett wytrzeszczył oczy.

- Rosie! Myślałem, że bierzesz prysznic - powiedział lekko przestraszony. Zaczęłam się śmiać, opierając się o drzwi. Rosalie sprytnie owinęła go sobie wokół palca.

- Brałam. Oddaj Belli to, co zabrałeś tym razem i maszeruj do domu! - krzyknęła, wskazując palcem mieszkanie. Tym razem Edward też cichutko się roześmiał.

- Tak, pani - powiedział Emmett potulnie jak baranek, po czym podał mi pudełko z pizzą i zniknął za drzwiami. Nawet nie spojrzał na Edwarda. Kiedy wszedł, Rose westchnęła.

- Przepraszam, Bello. Jest jak małe dziecko. Nie można go zostawić samego nawet na chwilę - oznajmiła rozdrażnionym tonem. Uśmiechnęłam się i wręczyłam jej zapasowy klucz.

"Proszę, trzymaj to od niego z daleka." - Pokazałam, wykonując szybkie ruchy rękami. Rose roześmiała się i przytaknęła, spoglądając z ciekawością na Edwarda.

- Dobranoc, Bello - zaśpiewała, mrugając do mnie, gdy z gracją wchodziła do swojego mieszkania. Trzasnęła drzwiami, zza których zaczęły dochodzić stłumione krzyki. Roześmiałam się i popatrzyłam na Edwarda, który był równie rozbawiony, co ja. Przeprosiłam go, a on tylko skinął głową.

- W porządku. Moja rodzina też jest nieźle pokręcona - powiedział, chichocząc. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

Edward

Odwzajemniłem uśmiech. Po chwili podszedłem do niej i przytuliłem ją. Była trochę spięta, ale po chwili oddała uścisk.

- Dobranoc, Bello - powiedziałem i poszedłem przez korytarz. Byłem w połowie drogi, gdy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.

- Bella, Emmett mówił, że odcięli ci wodę. Musimy pogadać. - O ile się nie mylę, to była Rose, dziewczyna Emmetta. Bella nie miała wody? Zmarszczyłem brwi. Było gorzej, niż myślałem.

- Isabello Marie Swan, nie zrobisz wszystkiego sama. Czas już przestać być cholernie dumną i pozwolić sobie pomóc! Chodź. Emmett już rozmawia z twoim tatą. - Nie powinienem podsłuchiwać. Po cichu zszedłem na dół, wychodząc na zimne powietrze. Chciałem tylko wiedzieć, co się stało.

Bella

Siedziałam na kanapie w mieszkaniu Rosalie i Emmetta, rozmawiając z ojcem.

- Bella, dlaczego nie powiedziałaś, że masz problemy? Jesteśmy rodziną. Możemy ci pomóc, dać trochę pieniędzy. Jestem pewien, że mama i ja możemy czasem coś wyskrobać i wysłać ci. - Oczywiście byłam wkurzona. Wściekła. Nie potrzebowałam pomocy, równie dobrze potrafiłabym poradzić sobie sama. Ale wiedziałam, że gdy tylko mama o tym usłyszy, nie będzie można jej powstrzymać. Westchnęłam głośno. Renee zeświruje i pojawi się w moich drzwiach z Philem i...

- Bella, w tej chwili wypisuję ci czek. Wyślę go jutro rano i lepiej, żebyś go wzięła. Jeśli go podrzesz, wyślę kolejny, zrozumiano? - Charlie powiedział stanowczo. Westchnęłam i skinęłam głową.

- Pokazała „okej”, tato - odpowiedział za mnie Emmett. Podziękowałam mu, a on przytaknął.

- W porządku. A teraz wszyscy do łóżek - zakomunikował Charlie. - Dobranoc. Kocham was. Ciebie też, Rosalie. - Rose tylko się uśmiechnęła.

- Dobranoc, Charlie - powiedziała.

- Kochamy cię, tato. Miłych snów - Emmett odłożył słuchawkę. Oddaliłam się zaraz po zakończeniu rozmowy. Weszłam do mojego mieszkania, trzaskając drzwiami, zła na Emmetta. Przebrałam się, nawet nie zapalając światła, i wskoczyłam pod kołdrę. Czy może być jeszcze gorzej? - spytałam samą siebie, zanim zasnęłam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Nie 21:30, 05 Lip 2009 Powrót do góry

Biedna ta Bella, naprawdę. Mam nadzieję, że Edward jej pomoże, chociaż jej duma będzie trudna do przezwyciężenia. Rozdział fajny, ponieważ lubię, kiedy coś się dzieje. Jestem bardzo ciekawa, co przytrafiło się Belli, skoro nie chce mówić...
Dzięki za rozdział.

Pozdrawiam.E/


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Magal
Człowiek



Dołączył: 23 Wrz 2008
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:37, 05 Lip 2009 Powrót do góry

Uwielbiam ten ff. Jestem ci ogromnie wdzięczna za jego tłumaczenie. Mimo, że nie ma tu jakieś super akcji zauroczył mnie. Lubie Belle, która nie mówi i jak zawsze opiekuńczego Edwarda.
Szkoda, że będziemy czekać na kolejny rozdział, ale życzę miłego wyjazdu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
pestka
Wilkołak



Dołączył: 24 Gru 2008
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Royston Vasey

PostWysłany: Pon 10:35, 06 Lip 2009 Powrót do góry

Przeurocze jest to opowiadanko. Niby fabuła nie powala, ale ma coś w sobie. Nawet nie przeszkadza mi ta miłość od pierwszego wejrzenia. Poza tym mam słabość do historii, które rozgrywają się w księgarniach i bibliotekach.
Też mi się wydaje, że Bella została zgwałcona, ale myślę, że chodzi też o coś więcej. Sam gwałt byłby za prosty.
Plus za krótkie rozdziały. Chyba jestem jedną z nielicznych osób na tym forum (jeśli nie jedyną), które lubią krótkie rozdziały, po prostu szybko się męczę czytając i wolę, jeśli jedna część szybko się kończy i nie muszę brnąć i brnąć dalej.
Czyta się bardzo przyjemnie i lekko, czyli jesteś świetnym tłumaczem. Gratuluję. Wink
Czekam na kolejne części, przeczytałabym w oryginale, ale po co, skoro po polsku brzmi tak fajnie.
pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pon 12:10, 06 Lip 2009 Powrót do góry

Fajny rozdzialik, tak pomału pomiędzy nimi się wszystko układa - bardzo mi się to podoba. Wszystko jest takie ostrożne, uporządkowane. Szkoda mi Belli że tak musi się poświęcać żeby być samodzielna.
Zmartwiła mnie twoja wiadomość że trochę sobie poczekamy na kolejny rozdzialik ale no cóż wytrzymam!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ellentari
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Cze 2009
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 12:21, 06 Lip 2009 Powrót do góry

Bardzo podoba mi się to opowiadanie, jest oryginalne.
Lubię Edwarda, kiedy jest przedstawiony jako taki opiekuńczy mężczyzna.
Musze się przyznać że historia „oniemiałej” Belli zaintrygowała mnie na tyle, że przerzuciłam się na czytanie oryginału i przeżyłam szok.
Powiem tylko tyle, nie spodziewałam się że to wszystko się tak potoczy, wiedziałam że na pewno za tą historią kryje się jakaś tajemnica, która w kończy ujrzy światło dzienne, ale powiedziemy że moja przypuszczenia szły trochę innym torem…
Pozytywna stroną tej historii jest na pewno przestrzeń czasowa, to mi się podoba…
No cóż mogłabym tu wielki spoiler napisać chwaląc dalsze części, trudno jest napisać dobry komentarz po 4 rozdziałach jak się już zna całą historie :)
Co do tłumaczenia bardzo przyjemnie się czyta, na pewno będę dalej śledziła twoje rozdziały, gdyż uwielbiam porównywać oryginał do tłumaczenia, każdy trochę po swojemu interpretuje pewne rzeczy, dlatego nowe oraz świeże spojrzenie na tekst jest zawsze mile widziane.
No nic, nie pozostaje mi nic innego jak życzyć powodzenia!

Pozdrawiam.
E.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin