FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Oniemiała [T] [NZ] 5.08 (Rozdział 21) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Sob 19:37, 09 Sty 2010 Powrót do góry

No wreszcie!!! Cieszę się ogromnie, że Bella postanowiła wrócić do świata mówiących. Cóż można powiedzieć o tym rozdziale? Na pewno to, że potwierdza przypuszczenia, że Edward jest aniołem a nie facetem. Gdyby każdy chłopak tak uszczęśliwiał swoją dziewczynę...
Dziękuje za ten rozdział i powodzenia w dalszym tłumaczeniu.
Czekam na kolejny rozdział:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 2:00, 10 Sty 2010 Powrót do góry

Mogłabym wiele pisać o tym, że fandom rzadko docenia te naprawdę dobre opowiadania, które wyciągają ze Zmierzchu to, co fajne, ale to nieprawda. W praktyce wygląda to tak, iż często ktoś po prostu wstydzi się pisać albo sądzi, że jego zdanie nikogo nie interesuje - czasem, choć rzadziej chodzi zwyczajnie o ilość zajęć, pracy i nauki. Ja zawsze staram się komentować to, co czytam, ale też nie zawsze mi się udaje. Dla Oniemiałej robię coś, czego w twilightowym światku raczej nie nadużywam, czyli piszę komentarz w Wordzie. Powoduje to, że jest nie tylko dłuższy, ale też bardziej szczery i przepełniony osobistymi emocjami i odczuciami. Polubiłam to tłumaczenie od pierwszego rozdziału, wierząc, że mnie nie rozczaruje, chociaż w praktyce jest to n-ty tekst o miłości Edward/Bella, ale... Jeśliby to tłumaczenie wyprać ze Zmierzchu, nadal zostałaby świetna historia, która wciąga, porusza i zmusza do przemyślenia wielu spraw. Zmierzam do tego, że Oniemiała udźwignęłaby swój własny ciężar bez potrzeby wplątywania w to Zmierzchu, a jednocześnie na nim nie żeruje. Nie jest tanią komedyjką ani pornosem klasy XYZ, ale opowiadaniem z postaciami, fabułą i czymś do przekazania. Nie uważam się za jakiś niesamowity autorytet ani w kwestii pisania, ani tym bardziej tłumaczenia, ale niektórymi detalami ta historia bije o głowę te wszystkie rozdmuchane twory o złym Edwardzie, co Belli nie chciał i utopił się w klozecie. [Przytrzasnę mu głowę klapą od sedesu i wcisnę spłuczkę, buahahaha!]. Edward pasuje do roli ciepłego, lekko roztrzepanego artysty - romantyka. Cudownie, że ma instynkt tacierzyński i uważam, że do twarzy mu w tej wersji. Bez wszystkich rozterek, zadręczania się i rozstroju emocjonalnego, który czasem kojarzył mi się z kobietami w ciąży albo poważnym przypadkiem zespołu napięcia przedmiesiączkowego. Lubię go takiego i nie dziwię się, że Bella zdecydowała się dla niego odezwać, nawet jeśli może popełni jeszcze błędy, co mam nadzieje, że nie nastąpi.

I ja naprawdę nie lubię dzieci, nie planuję ich, nie chcę, a w większości tekstów działają mi po prostu na nerwy, ale nie tutaj. Tu Adele pasuje - jest jak kolejny fragment układanki. Myślę, że warto pogratulować Ci wyboru tekstu do tłumaczenia. Na TWS wiele jest zagranicznych ff-ów, ale na obecnym etapie większość z nich omijam szerokim łukiem - nie chce mi się czytać kolejnego AH/OOC, które udaje, że ma cokolwiek wspólnego z Twilightem, ale Oniemiałej nie umiałabym porzucić. W jakiś powyginany sposób przywiązałam się do pokazywania słów, notowania na karteczkach i wiary, że Bella będzie mogła powiedzieć wszystko, co kłębi się jej w głowie. Zaczęła od małego kroku, ale to istotna zmiana. Ogromna, choć przewidywalna. I zastanawiam się czy to nie prostota jest magią tego tekstu - przecież to kolejny utwór w niezbyt przeze mnie lubianej narracji, o parze, która działa mi na nerwy, a jednak go czytam, komentuję i czekam na kolejne aktualizacje.

Oddzielne brawa należą się za staranne dopracowanie opowiadania. To miły ukłon w kierunku czytelników. Komentarz nie jest tak długi, jak myślałam, że będzie, ale mam nadzieję, że nakarmi wenę.

Pozdrawiam, AD


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Edward Cullen vampire
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Deszczowe Forks..

PostWysłany: Nie 13:48, 10 Sty 2010 Powrót do góry

Jestem taka szczęśliwa ;D
hehe..
w końcu nowy rozdział
wiedziałam, że Bells w końcu zacznie mówić ;]]
A Adele dobrze mówi jak na trzy latkę..
Edward jest taki kochany. zrobi dla Belli wszystko :**
Em..
w skrócie. dziękuję za nowy rozdział.
czekam na rozdział 14. i mam nadzieję, ze nie będzie trzeba czekać już tak długo ;P
więc tłumacz.. Kwadratowy]

wiem taki dziwny ten komentarz..
powiem po prostu DZIĘKUJĘ i życzę CZASU, VENY i CHĘCI..
czy coś ;PP


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Edward Cullen vampire dnia Nie 13:51, 10 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
scrittore
Człowiek



Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska

PostWysłany: Nie 13:59, 10 Sty 2010 Powrót do góry

Czytam to opowiadanie od początku jednak dopiero niedawno odważyłam się założyć konto i... teraz muszę skomentować:

Bella. Znowu. Mówi. Shocked Shocked
To tylko szept ale liczy się sam fakt mówienia.
Cieszę się, że nie wlekło się to w nieskończoność ani nie stało się zbyt
szybko. Edward jak zawsze cudowny. Rolling Eyes Nie mam pojęcia o
angielskim więc tłumaczenia ocenić nie mogę Embarassed Adele taka słodka i
mądra. Zna język migowy i to dzięki niej Bella znów się odzywa. Oby
teraz wszystko się ułożyło, bo Bella za dużo przeszła jak na jedno ludzkie
życie. Niestety to nie zależy od ciebie. Podobało mi się i grzecznie proszę
o więcej.

Czasu, czasu i cierpliwości.

Pozdrawiam:
scrittore


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez scrittore dnia Nie 14:00, 10 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Nancy_vampire
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Lut 2010
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 11:15, 12 Lut 2010 Powrót do góry

Bardzo podoba mi się to opowiadanie.
Co do treści, to jest bardzo ciekawie napisane właśnie z powodu Belli i jej problemu. Na błędy nie zwracałam uwagi, więc nawet nie wiem czy jakieś są Smile
Jeśli zaś chodzi o bohaterów to Edward bardzo pasuje do roli ciepłego i opiekuńczego chłopaka choć czasem zachowuje się dziwnie:) Bella dużo przeszła przez co otoczyła się tym "murem" od świata, ale dobrze ze robi postępy i powoli go burzy Smile Edward na pewno jej w tym pomoże Very Happy no i oczywiście Adele Smile bardzo lubie małe dzieci:) a ona jest poprostu wspaniała. Jak na swój wiek bardzo mądra i dobrze mówi Smile

Mam nadzieję, ze Bella już niedługo zacznie całkem mówić Smile
Życzę veny i czasu na dalsze tłumaczenie Smile
pozdrawiam Nancy Smile

_____________________
"Miłość to straszne cierpienie - myślał Smolipaluch - kto twierdzi inaczej, zapewne nigdy jeszcze nie odczuł tego szczególnego bicia serca."


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nancy_vampire dnia Pią 11:18, 12 Lut 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Jakub
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczytno

PostWysłany: Śro 18:26, 17 Lut 2010 Powrót do góry

Kurczę, jak zwykle muszę Was przepraszać za to, że tak długo musieliście czekać na rozdział Nie dość, że najpierw nie mogłam znaleźć czasu na tłumaczenie, to przez ostatnie kilka dni razem z Rathole użerałyśmy się z tym forum i pocztą - ciągle coś się psuje...

No dobrze, nie będę Was już dłużej zamęczać i wstawiam nową część Wink


Rozdział 14

Tłumaczenie: Jakub
Beta: Rathole

Bella

- Mamusiu? - Przy moim uchu zabrzmiał jakiś cichy głos. Otworzyłam oczy. Było jeszcze ciemno - zegar wskazywał czwartą trzydzieści rano. W ciemności udało mi się dostrzec zarys malutkiej osóbki. Poczułam, jak Edward przekręca się na łóżku i zza mojego ramienia spogląda na Adele.

- Zły sen? - spytał sennym głosem. Adele przytaknęła i pociągnęła nosem. Podniosłam się i posadziłam ją na moich kolanach. To było frustrujące. Ciemność i ospałość Adele nie pozwalały na porozumienie się za pomocą języka migowego. Przygryzłam mocno wargę. Kolejny powód, dla którego muszę ponownie zacząć mówić. Na szczęście miałam Edwarda.

- Chcesz tu spać do rana? - spytał uspokajającym tonem, siadając. Mała znów pokiwała głową i zaczęła wyrywać się z mojego uścisku, aby zająć miejsce między mną a Edwardem. Uśmiechnęłam się; on też zaśmiał się cicho. Adele zaczęła bawić się włosami Edwarda, a po chwili, na znak, że już śpi, dało się usłyszeć jej regularny oddech.

Chciałabym, żeby było tak cały czas. Pomyślałam, wpatrując się w Adele. Nagle poczułam, że także zaczynam zasypiać.

Edward

W końcu Bellę też zmorzył sen. Uśmiechałem się do siebie jak głupi, kiedy na nie patrzyłem. Moje dziewczynki… Chciałem, żeby Adele stała się moją córką. To było jasne. Ale wciąż nie wiedziałam, jak powiedzieć to Belli. Nie byłem pewien, czy spodoba jej się ten pomysł, czy też traktuje nasz związek w ten sposób. Wiedziałem, że ona była tą jedyną. Nie lubiłem tego określenia. Było tandetne i oklepane, ale teraz, gdy już poznałem Bellę… zrozumiałem.

„ - Więc Emmett powiedział mi o… no wiesz - zacząłem, gdy Bella jadła lody. Mrugnęła, a na jej twarzy pojawiło się przerażenie; po chwili starała się ukryć emocje, zachowując się tak, jakbym nie powiedział nic dziwnego. Skinęła tylko głową na znak, że wszystko słyszała. Zastanawiałem się, co powinienem jej teraz powiedzieć. Zacząłem stukać palcami o blat jak podczas gry na pianinie.

- Nie myślę o tobie gorzej, jeśli to cię martwi - powiedziałem w końcu, rozważając, czy na pewno były to właściwe słowa. Popatrzyła na mnie tymi dużymi brązowymi oczami. To spojrzenie zaskoczyło mnie tak bardzo, że musiałem się cofnąć. Mogłem zobaczyć, jak bardzo została skrzywdzona, ile bólu się w niej znajdowało. Nigdy w życiu nie czułem się tak źle.

Teraz zwierciadło jej duszy niczego nie strzegło. Ujrzałem w nim nieskrywane już emocje, które były tak silne, że boleśnie raniły.

- Naprawdę? - Zabrzmiało to tak, jakby mi nie wierzyła.

- Tak. Wciąż cię kocham… nawet bardziej niż dotychczas - odparłem ze szczerością i powagą. Ona tylko się uśmiechnęła, ale to wystarczyło. Mógłbym przysiąc, że wciąż zastanawiała się, czy nie kłamię; chciałem jej pokazać, że mówię prawdę. Może to zabrać trochę czasu, lecz… przy odrobinie szczęścia mogłem zdobyć tyle czasu, ile potrzebowałem.”


Resztki bólu znikały. Chyba zaczynała mi wierzyć. Z tak pozytywnym nastawieniem zamknąłem oczy, próbując choć trochę się zdrzemnąć.

-------------------------------------------------------------------------------------

- Mamo, Eddie, pobudka! - Z małego ciałka skaczącego po łóżku wydobywał się cienki głosik. Otworzyłem oczy; Adele odbijała się od łóżka, uważając, aby nie zbliżyć się za bardzo do krawędzi, a jej brązowe, kręcone włosy skakały we wszystkich kierunkach. Roześmiałem się i usiadłem. Gdyby ktoś inny nazwał mnie Eddiem byłbym wkurzony. Ale Adele ciężko było wymówić moje imię, a poza tym „Eddie” brzmiało tak słodko…

Wtedy źle stanęła i upadła prosto na mnie. Bella śmiała się, kiedy przygryzłem sobie język. Może i dziewczynka była malutka, ale poczułem ból. Zdążyłem ją złapać, zanim sturlałaby się z moich kolan na podłogę.

- Jak mama - zażartowałem, a ona wstała i… upadła na Bellę.

- Hej! - krzyknęła nieco zaskoczona, omal nie spadając z łóżka. Wyszczerzyłem się. Znowu coś powiedziała. Nigdy nie znudzi mi się brzmienie jej głosu. Wyślizgnąłem się z łóżka.

- To może wy się ubierzecie, a ja zrobię śniadanie? - zasugerowałem, przetrząsając wszystkie szuflady w poszukiwaniu odpowiednich ubrań. Bella skinęła głową, ziewając.

- Zadzwonię do Rose, żeby przyniosła ci parę ubrań, dobrze? - spytałem Bellę; ona tymczasem wstała i zabrała ze sobą Adele. Zgodziła się i zaprowadziła małą do drugiego pokoju. Szybko się ubrałem, przeszedłem cały korytarz i zapukałem do drzwi.

- Jestem już gotowy, za chwilę wrócę - zawołałem przez drzwi. Po chwili usłyszałem bardzo cichy głos Belli.

- Okej. - Uśmiechnąłem się szeroko. Ona mówiła.

Bella

Pomogłam założyć Adele dżinsy z przyszytymi motylkami na nogawce i białą bluzkę z długim rękawem. Rozczesałam jej włosy i związałam w dwa warkocze.

- Co chcesz teraz robić? - pokazałam. Sama nie mogłam się ubrać, bo nie bardzo miałam w co. To, w czym spałam, musiało na razie wystarczyć. Adele przestępowała z nogi na nogę i ssała palec, myśląc. Nie mogłam się nie uśmiechnąć - wyglądała tak poważnie. Nagle chwyciła swój plecaczek i zaczęła w nim czegoś szukać.

- Może film? - spytała, trzymając w ręku płytę. Król Lew II. Skinęłam głową z uśmiechem. Trochę się denerwowałam kilkoma następnymi dniami. Nie byłam pewna, czy potrafię być dobrą matką, ale z pewnością dam radę obejrzeć film.

-------------------------------------------------------------------------------------

Po kwadransie usłyszałam pukanie do drzwi. Zostawiłam na kanapie Adele - którą, swoją drogą, bardzo wciągnęła historia - i poszłam zobaczyć kto to. Emmett i Rose. Dziewczyna taszczyła na ramieniu moją wielką torbę. Miała na sobie czerwoną sukienkę i dziesięciocentymetrowe szpilki.

- Podziękujesz mi później. Gdzie jest Adele? – powiedziała, zanim zdążyłam podnieść rękę. Roześmiałam się i zaprowadziłam ich do salonu. Kiedy mała usłyszała nasze kroki, zaczęła skakać z radości.

- Wujek Emmy! - krzyknęła z wielkim uśmiechem na twarzy. Mój duży misiowaty brat też wyszczerzył zęby; podbiegł do niej, chwycił i zaczął kręcić się w kółko. Adele była zachwycona. Kochałam jej śmiech. To był piękny dźwięk, podobny do małych, złotych dzwoneczków. Emmett opadł z nią na kanapę; zaczął ją łaskotać, co sprawiło, że śmiała się jeszcze głośniej. Rose i ja patrzyłyśmy na nich z szerokimi uśmiechami na twarzy. Zastanawiałam się, czy pokazać im, że naprawdę próbuję zacząć z powrotem mówić, ale nie zrobiłam tego. Nie wiem dlaczego… Po prostu nie. Wiem, że to żadne wytłumaczenie, ale nie potrafiłam powiedzieć, dlaczego nie chcę, żeby o tym wiedzieli. Rose postawiła torbę przy ścianie.

Coś błysnęło mi przed oczami. Na lewym palcu Rosalie znajdował się diamentowy pierścionek. Otworzyłam usta ze zdziwienia i rzuciłam się w stronę jej rąk obracając je tak, żebym mogła go lepiej zobaczyć. Rose zachichotała - zazwyczaj rzadko to robiła - i obie spojrzałyśmy na Emmetta. Adele siedziała mu na kolanach; oboje byli bardzo pochłonięci filmem.

- Kiedy? - pokazałam. Ku mojemu zaskoczeniu jednocześnie bezgłośnie poruszyłam ustami.

- Wczoraj, na pokazie - powiedziała, wręcz błyszcząc. - Założę się, że w którejś z gazet będą zdjęcia. Nie mogę uwierzyć, że zrobił to wśród tylu ludzi! - Rosalie Whitlock, sławna modelka, zaręczona? Nie miałam wątpliwości, że znajdzie się to w wielu gazetach - pewnie w dziale „Rozrywka” pojawi się też wzmianka o ślubie. Przypominając sobie, jak wyglądała kariera Rose, czułam się winna. Ona i Emmett mogli mieszkać w apartamencie podobnym do Edwarda. Wiedziałam, że jednym powodem, dla którego mieszkają w tak nędznej dzielnicy, jestem ja. Muszę coś z tym zrobić, i to szybko.

- Tak się cieszę! - pokazałam Rose i lekko ją przytuliłam. Moja przyszła bratowa. Odsunęła się ode mnie i usiadła obok Emmetta i Adele. Mała wślizgnęła się na kolana „cioci Rosie”, a mój brat trzymał swoją narzeczoną za rękę. Patrząc na nich, nie mogłam przestać się uśmiechać; chwyciłam moją wojskową torbę i spróbowałam ją podnieść. Rosalie była bardziej silna niż można się było po niej spodziewać; to było naprawdę ciężkie. Wciągnęłam ją na schody, zastanawiając się, co Rose tam włożyła. Musiałam zatrzymać się w połowie drogi, aby zaczerpnąć powietrza. Skoro Rosalie mogła to nieść, mając na nogach szpilki, ja - boso - powinnam szybciej sobie z tym poradzić!

W końcu udało mi się pokonać największą przeszkodę; ciągnęłam torbę po podłodze prosto do pokoju Edwarda.

1…2…3! Liczyłam w myślach, wciągając ją na łóżko. Przetrząsając zawartość, znalazłam czerwone dresy i białą, bawełnianą koszulkę. Może być. W łazience przebrałam się, umyłam zęby i rozczesałam włosy. Kiedy zaczynałam myć twarz, usłyszałam pukanie do drzwi.

- Bells? - To był Edward. Zagwizdałam, aby dać mu znać, że jestem w środku.

- Mogę wejść? - spytał. Trochę mnie to zaskoczyło; po tonie jego głosu można było stwierdzić, że chyba się zarumienił. Po chwili namysłu otworzyłam drzwi i zaczęłam spłukiwać mydło z twarzy. Nagle nasze spojrzenia się spotkały. Moja szczęka prawie znalazła się na podłodze.

- Potknąłem się o jednego z tych małych, głupich szczurów; ludzie nazywają je Chihuahua - zaczął się tłumaczyć; był cały w śniegu i błocie. Po chwili wybuchłam śmiechem. Wyglądał na bardzo… oszołomionego, co było dość dziwne; Edward, zawsze perfekcyjny i elegancki, nienależący do najmniejszych, popełnił taką gafę. Popatrzył na mnie z udawaną złością, po czym wszedł pod prysznic, chwycił butelkę szamponu i zaczął myć głowę. Kiedy skończyłam swoją toaletę, stuknęłam go w ramię.

- Za chwilę do ciebie dołączę. Śniadanie jest w kuchni – powiedział, wycierając włosy ręcznikiem. Skinęłam głową i zeszłam na dół.

-------------------------------------------------------------------------------------

Na śniadanie były moje ulubione pączki. Edward kupił po kilka dla każdego, wliczając Rose i Emmetta. Kiedy Adele kończyła jeść trzeciego, pomyślałam: Cukier i małe dziewczynki nie idą ze sobą w parze…

Edward

Kiedy byłem gotowy na kolejną lekcję gry na pianinie, zauważyłem, że Bella zostawiła mi notatkę. Rose i Emmett wyszli, a Adele układała puzzle na świeżo wysprzątanym biurku. Po prawie godzinnej zabawie w chowanego - podczas której sama wyznaczała nam miejsca do ukrycia - jej poziom cukru spadł.

- Muszę dokończyć świąteczne zakupy. Chcesz, żebym wzięła ze sobą Adele? - napisała. Spojrzałem w stronę biurka. Chyba poradzę sobie z nią przez kilka godzin. Nie było zbyt wiele rzeczy, które mogłaby popsuć - wszystkie bardziej cenne były zamknięte w szufladzie biurka.

- Może tutaj zostać. Ale… zaczekaj chwilę - powiedziałem Belli. Pobiegłem do mojego pokoju i zacząłem przetrząsać szuflady. Znalazłem to, czego szukałem. Wróciłem do poprzedniego pomieszczenia. Na szczęście Bella nie wkurzy się przy Adele.

- Proszę. Nie mogę cię bez tego wypuścić. Zapisałem już wszystkie numery: mój, Emmetta, Rose, Jaspera, Alice i twoich rodziców – powiedziałem, podając jej przedmiot.

Popatrzyła na telefon, następnie na moją twarz i z powrotem na prezent. Uśmiechnąłem się i odwróciłem wzrok w stronę Adele.

Bella

Oczywiście musiał kupić mi iPhone’a. Myślałam, czy po prostu nie wyjść z mieszkania, zostawiając go z tą rzeczą. Nie okazałoby się to zbyt miłym posunięciem, a jemu pewnie zrobiłoby się przykro. Nie mogłam tego zrobić. Nie po tym, co on zrobił dla mnie. Byłam mu coś winna, więc przewróciłam tylko oczami i włożyłam telefon to torby wiszącej na moim ramieniu.

Robię to tylko dlatego, że cię kocham. Pomyślałam, ale nie powiedziałam tego na głos. Podeszłam do Adele.

- Niedługo wrócę. Bądź grzeczna - pokazałam. Ona tylko pokiwała głową, chwyciła kredkę i zaczęła kolorować jakiś obrazek. Podeszłam do Edwarda, pocałowałam go w policzek i wyszłam.

Kiedy jechałam windą, pewna myśl wpadła mi do głowy. Edward uczył gry na pianinie. Zgoda, głównie udzielał lekcji dzieciom bardzo bogatych rodziców, ale wciąż coś mi się nie zgadzało. Jak mógł mieszkać w takim miejscu i jeszcze dawać mi takie drogie prezenty? Opłacać lot mamy i ojczyma tylko po to, żeby sprowadzić tu moją córkę? Muszę z nim porozmawiać. To wszystko nie ma sensu.

Edward

- Kto to? - spytała Dora, moja kolejna uczennica. Miała szesnaście lat, a na moje lekcje uczęszczała od roku. Lubiłem ją. Zawsze była taka… szczęśliwa. Wręcz tym zarażała. Jej znakiem rozpoznawczym stało się częste zmienianie koloru włosów. Widziałem ją już w wersji platynowy blond, kolorze marchewkowym, fioletowym, a nawet ciemnoniebieskim. Ale jej ulubionym był różowy. Tak właśnie wyglądała dzisiaj. Dora lubiła rozmawiać podczas gry. Ponieważ miała podzielną uwagę, była jedną z nielicznych, którym na to pozwalałem.

- To Adele, córka mojej dziewczyny. Adele, to moja przyjaciółka, Dora - odpowiedziałem, obserwując każdą z nich. Mała podniosła głowę, po czym szybko wróciła do kolorowania; na jej twarzyczce można było zobaczyć oznaki nieśmiałości. Dora uśmiechnęła się i zaczęła grać piosenkę, nad którą pracowała w zeszłym tygodniu.

- Więc… poznałam chłopaka - powiedziała.

- To D, a nie E - poprawiłem ją. - Jak ma na imię? - spytałem, kiedy dobrze zagrała kolejny dźwięk.

- Lucas. - Uśmiechnąłem się.

- Jak się poznaliście? - drążyłem temat.

- Jego rodzina mieszka piętro pode mną - odpowiedziała. - Jest dwa lata starszy ode mnie. Teraz twoja kolej! Opowiedz mi o swojej dziewczynie. Nie mówiłeś, że się z kimś umawiasz - zmieniła temat. Uwielbiała rozmawiać, ale nie o sobie.

-------------------------------------------------------------------------------------

Kiedy wyszła, była piętnasta trzydzieści. Do końca dnia nie miałem już żadnych zajęć.

- Jestem głodna - powiedziała Adele, chociaż zabrzmiało to nieco inaczej. Była urocza. Pomogłem jej zejść z krzesła, złapałem za rękę i zaprowadziłem do kuchni.

- Może ciasteczkowe zwierzątka? – zasugerowałem, podsuwając jej pudełko pod nos. Pokręciła głową, a warkocze zawirowały w powietrzu.

- To może jogurt? - spytałem.

- Dobrze. Usiądź przy stole - odparłem, otwierając lodówkę; wybrałem truskawkowy.

Pozwolenie dwuletniej dziewczynce - nawet, jeżeli była bardzo sprytna - na samodzielne zjedzenie jogurtu jest bardzo złym pomysłem, wierzcie mi.

- O nie… - Przeczesałem włosy palcami. Adele popatrzyła na siebie, a potem na mnie.

- Ohyda – zajęczała, odsuwając ręce od ciała. Tak jakby miało to w czymś pomóc - i tak była już umazana jogurtem od stóp do głów. Wstałem i chwyciłem aparat leżący na szafce. Szybko zrobiłem jej zdjęcie. Później powieszę je na lodówce obok pierwszej fotografii, którą zrobiłem Belli.

- Chcę się umyć - powiedziała takim tonem, jakby za chwilę miała się rozpłakać. Wyglądała dokładnie jak Bella, gdy była zła.

- Dobrze, dobrze, zabiorę cię na górę - zgodziłem się; podniosłem ją z krzesełka i wniosłem po schodach. Zacząłem napuszczać wody do wanny. Spojrzała na nią, gdy zdejmowałem jej koszulkę.

- Chcę bąbelki - rozkazała. Roześmiałem się i ścisnąłem butelkę szamponu. Pozwoliłem jej się pobawić, w międzyczasie szukając ubrań na zmianę. Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Wychyliłem głowę z łazienki i krzyknąłem.

- Jesteśmy tutaj, Bells. - Chwilę później dziewczyna weszła do pomieszczenia.

- Mama! - krzyknęła Adele, chlapiąc wodą. Bella spojrzała na mnie marszcząc brwi, co miało oznaczać mniej więcej: Co zrobiłeś?

- Jogurt - wyjaśniłem. - Pomożesz mi? - Podałem jej czyste ubrania. Bella roześmiała się i wywróciła oczami; wzięła ode mnie rzeczy i usiadła na szafce.

- Dobrze – szepnęła, ciągnąc za rękawy niebieskiej sukienki. Wyszczerzyłem zęby w reakcji na dźwięk jej głosu.

- Kocham cię - powiedziałem. Pocałowałem ją w czoło i wyszedłem z łazienki.

Bella

Ja też cię kocham. Pomyślałam, nie mówiąc tych słów głośno.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Śro 20:03, 17 Lut 2010 Powrót do góry

Tak słodko to wszystko się układa. Widzę, że Bella robi postępy co do rozmowy. Edward i Adele widocznie potrafią zdziałać cuda. Mam nadzieję, że to sprawi, iż dziewczyna wyzna swoje uczucia chłopakowi. A co do pieniędzy...na pewno Edward ma jakieś zaskórniaki po rodzicach. Nie byłby Edwardem gdyby nie miał za co kupować prezenty.
Przepraszam, że komentarz nie jest konstruktywny, ale naprawdę ucieszyłam się z tego, iż pojawił się nowy rozdział. Chciałam napisać dwadzieścia razy "super", ale wtedy jak byk dostałabym ostrzeżenie:)
Czasu i weny na tłumaczenie!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
scrittore
Człowiek



Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska

PostWysłany: Czw 17:34, 18 Lut 2010 Powrót do góry

Saaam mióóód : D Pięknie, ładnie, stylistycznie. Poprostu cudownie. Powoli zakochuję się w Adele. Kochana "moja" (taaa jasne) śliczna córeczka. A jaka mądra. Moment z jogurtem był taaaki cud-miód, że cały czas mam na ustach uśmiech. Bella czyni ogromne postępy w mówieniu. Trochę irytuje mnie to, że tak żadko prubuje mówić ale - staram się - ją zrozumieć i wszystko wybaczam. Mimo wszystko żywię nadzieję, że niedługo POWIE Edkowi "kocham cię". To by było taaakie cudowne. Och, jak ja kocham szczęśliwe fanficki! Ja nie czytam po angielsku więc mogę tylko czekać na tłumaczenie za co jestem ci wdzięczna. Zastanawiam się (tak mnie to korci) będzie wprowadzony wątek Jacoba? Będzie miał tu rolę choćby przyjaciela? To tak z ciekawości xD Oooo... czekam z niecierpliwością na następny chap! Oby szybciej niż ten - jestem strasznie niecierpliwa. Ale i tak jesteś boska i wykonujes wspaniałą robotę! Taką jak Bells mówiąc! Very Happy

Czasu jak w zegarku i chęci. I weny!

Pozdrawiam:
scrit. c(-:


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez scrittore dnia Czw 17:39, 18 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Jakub
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczytno

PostWysłany: Czw 13:41, 25 Mar 2010 Powrót do góry

Dziękuję za komentarze Wink Po trochę dłuższej przerwie zamieszczam nowy rozdział - nieco krótki, mam nadzieję, że Wam się spodoba :D


Rozdział 15

Tłumaczenie: Jakub
Beta: Rathole

Bella

Reszta tygodnia minęła bardzo szybko. Zdecydowanie zbyt szybko. Edward nauczył się, żeby nie dawać Adele do jedzenia jogurtów, puddingów czy musów jabłkowych, którymi mogłaby się ubrudzić, a ja dowiedziałam się, że jej ulubiona bajka to „Potwory i spółka”. Każdego dnia starałam się mówić, nawet najprostsze słowa. Była piąta nad ranem. Nakryłam uszy poduszką.

- Bella! - jęczał Edward. Brzmiał trochę jak Alice. - No chodź. Widzisz, już prawie się obudziłaś! - Potrząsnął mną. Nie wstałam.

- Chcesz, żebym zadzwonił po Alice? - zagroził. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej. Edward włączył lampkę. Miał na sobie dżinsy i czarną koszulkę z długim rękawem. Jego włosy wyglądały tak jak zwykle - były bardzo roztrzepane. Uśmiechał się złośliwie, trzymając telefon w dłoni.

- Nie zrobisz tego - powiedziałam cicho. Czułam się dobrze, ponownie mówiąc. Już nie byłam uzależniona od długopisów i papieru, nie musiałam też się martwić, czy osoba, z którą próbuję nawiązać kontakt, zna język migowy. Kiedy usłyszał, że mówię, uśmiechnął się najpiękniej, jak umiał.

- Chcesz się założyć? - Zaczął wystukiwać numer na klawiaturze. Pokręciłam głową i wyrwałam telefon z jego ręki. Roześmiał się w reakcji na spojrzenie, jakie mu posłałam. Jak on mógł być tak wesoły o tak wczesnej porze?

- Ubierz się, a ja pójdę pomóc Adele. - Wyszedł z pokoju. Uśmiechnęłam się. Adele, podobnie jak ja, nie była rannym ptaszkiem - pewnie będzie miał z nią większy problem. Właściwie całkiem spory. Westchnęłam i zeszłam z łóżka. Musimy zdążyć na lot do Seattle o siódmej trzydzieści pięć - oczywiście z Rose i Emmettem - a później pojechać do małego, deszczowego miasteczka o wdzięcznej nazwie „Forks”. Będziemy musieli jakoś pomieścić się w małym domku mojego taty, z dwiema sypialniami i jedną łazienką. Jeśli się nie uda, Edward, Adele i ja zatrzymamy się u Blacków - Jacoba i Billy’ego - w La Push. Mają trochę więcej przestrzeni niż tata, poza tym są dla nas jak rodzina. Równie dobrze mogliby spędzić święta z nami.

Musieliśmy się tym wszystkim zająć.

Założyłam różowe spodnie dresowe (właściwie nienawidziłam tego koloru, ale one były całkiem wygodne… poza tym reszta moich ubrań leżała w walizce) i ciemnozieloną koszulkę. Wcisnęłam na nogi buty do tenisa; w tym samym momencie głowa Edwarda wyjrzała zza drzwi. Wszedł do środka, trzymając na rękach wciąż śpiącą Adele. Miała na sobie dżinsy ozdobione czerwonymi serduszkami i niebieską bluzę z kapturem. Jej włosy były związane w koński ogon, a stopy bose.

- Jeszcze się nie obudziła. Powiedziała tylko: „Żadnych butów”. - Skinęłam głową. Nie mogłam mieć jej tego za złe. Też nie lubiłam nosić obuwia. Przygryzłam wargę… Gdybym to powiedziała, byłaby to moja najdłuższa przemowa od trzech lat. Naprawdę nie miałam ochoty pisać, poza tym nie wiedziałam, czy Edward zna wystarczająco dobrze język migowy…

- Musi mieć buty, kiedy będziemy wychodzić - powiedziałam w końcu, bardzo cicho. Nie wiem, dlaczego, ale… mimo że polubiłam mówienie, trochę mnie też przerażało. Wiedziałam tylko, iż muszę pozbyć się tego uczucia.

Edward pokiwał głową, uśmiechając się do siebie. Bardzo ostrożnie położył Adele na łóżku i ustał naprzeciwko mnie, między moimi nogami. Pocałował mnie w czoło, powieki, nos, a na końcu w usta.

- Jestem z ciebie bardzo dumny - powiedział cicho, muskając palcami moje włosy. - Tak bardzo się starasz i tak dobrze ci to wychodzi, mimo tego, co się wydarzyło.

To naprawdę znaczyło dla niego bardzo dużo. Uśmiechnęłam się. To znaczyło, że muszę pracować jeszcze ciężej, aby móc mówić cały czas.

Nagle mój telefon zaczął wibrować. Oboje jęknęliśmy, kiedy po niego sięgnęłam - nawet Adele cichutko zakwiliła.

„Czekamy na zewnątrz, Bells.” Wiadomość od Emmetta. Pokazałam ją Edwardowi. Kiedy ja poszłam poszukać różowych bucików dla Adele, zakładał płaszcz. W pośpiechu chwyciłam jeszcze czarną, wełnianą czapkę i złotą kurtkę; wybiegłam z pokoju Edwarda, niosąc jej bagaże. Miałam nadzieję, że niczego nie zapomniałam. Wzięłam buty, czapkę i płaszcz Adele, założyłam kurtkę i podniosłam ją; na plecach miałam jeszcze jej plecak. Owinęła ręce wokół mojej szyi i położyła głowę na ramieniu. W wolną rękę chwyciłam jedną z jej walizek. Rozejrzałam się i wybuchłam śmiechem. Edward schodził po schodach z moją walizką przewieszoną przez ramię, torbą z laptopem, a w drugiej ręce ciągnął własne bagaże.

- Masz wszystko? - spytałam, idąc za nim. Odwrócił się i wywrócił oczami.

Ponownie się roześmiałam. W ustach miał bilety dla nas wszystkich. Wymruczał coś niezrozumiałego wlekąc się przez korytarz, kiedy poniósł klęskę przy drzwiach. Otworzyłam je, przepuszczając go. Zaczekałam, odpoczywając chwilę od ciężaru Adele i bagaży, podczas gdy on zamykał drzwi mieszkania.

Kiedy wyszliśmy z budynku, Rose wpatrywała się w nas z szeroko otwartymi ustami.

- Będziemy musieli wziąć dwie taksówki - powiedziała. Emmett roześmiał się i przejął Adele oraz jedną z moich walizek od Edwarda. Mała wciąż spała. Rose i ja wystawiłyśmy dłonie, aby złapać taksówkę. Po kilku minutach siedziałyśmy ściśnięte obok siebie, a faceci próbowali zapakować wszystko do bagażnika.

-------------------------------------------------------------------------------------

Siedzieliśmy w samolocie, czekając na start. Adele podskakiwała na siedzeniu - uwielbiała latać. Ja zajęłam miejsce na środku, Edward obok mnie. Położył moje dłonie na swoich kolanach i bawił się palcami, kiedy czekaliśmy. Emmett i Rose siedzieli przed nami, wybierając filmy, jakie będą oglądać. Ja byłam gotowa za chwilę zasnąć. Zasłoniłam usta dłonią, ziewając piąty raz w ciągu ostatnich trzech minut.

- Bella, idź spać. Poradzę sobie z Adele - zaproponował Edward.

- Jogurt - przypomniałam mu. Pokręcił tylko głową i roześmiał się.

- Daj spokój, od tamtego czasu sporo się nauczyłem. Poza tym Emmett i Rose są tutaj. Prześpij się - powiedział rozkazującym tonem. Skrzywiłam się, zagryzając wargi - Brandon często używał tego samego tonu. Zabrałam ręce z kolan Edwarda, odwróciłam się od niego i spojrzałam przez okno.

Edward

Byłem zdezorientowany. Co takiego zrobiłem? Powiedziałem coś nie tak? Poczułem, jak moje ramiona opadają; przeczesałem włosy palcami, sprawiając, że stały się jeszcze bardziej zmierzwione. W końcu to do mnie dotarło. Musiałem w jakiś sposób przypomnieć jej o Brandonie. Ugryzłem się w język na samo wspomnienie tego imienia. Mogłem zrobić tylko jedną rzecz. Ostrożnie chwyciłem jej dłoń i splotłem ze sobą nasze palce.

- Hej. Nie odwracaj się ode mnie. Powiedz, co zrobiłem źle. Proszę. Pozwól mi to naprawić - szepnąłem. Adele popatrzyła na nas przez moment, by po chwili odwrócić się w stronę okna. Bella westchnęła i przemówiła. Spodziewałem się, że zacznie pisać.

- Zawsze mówił mi tym samym tonem, co mam robić. Tak jakbym nie miała żadnego wyboru - wyszeptała. To było najdłuższe zdanie, jakie do tej pory powiedziała. Byłem bardzo szczęśliwy, że zaczęła tak szybko mówić.

- Przepraszam - odparłem, powstrzymując się od cmoknięcia jej w czoło. - Nie miałem tego na myśli. Postaram się już więcej tak nie mówić, obiecuję - powiedziałem, zachowując powagę. Bella nie mówiła już nic więcej i odwracała głowę, aby sprawdzać, co u Adele. Ale nie zabrała ode mnie swojej ręki, więc wiedziałem, że mi wybaczyła.

Bella

Nie odzywałam się do końca lotu. Byłam cicho nawet wtedy, kiedy Emmett pakował walizki do wypożyczonego samochodu. Nie, żebym była zła albo rozmyślała o Brandonie. Po prostu nie miałam nic do powiedzenia. Dużo się nauczyłam podczas tych trzech „bezgłośnych” lat. Jedną z ważniejszych rzeczy było to, że słyszysz więcej, kiedy milczysz. Jak widać cisza nie zawsze jest niekomfortowa.

Nie było już miejsca w jeepie, którego wynajął Emmett, więc Adele siedziała całą drogę na moich kolanach. Cieszyłam się z podróży do domu. Co prawda miały tu miejsce najgorsze wydarzenia mojego życia, ale miałam też kilka miłych wspomnień. Emmett śpiewał razem z radiem - niezbyt dobrze mu to wychodziło. Wszyscy oprócz mnie się śmiali. Byłam zbyt zajęta myślami i wspomnieniami, aby skupić się na tym, co działo się w samochodzie. Jedyne, co mogłam usłyszeć, to jego przerażający głos.

Adele zasnęła na moich kolanach, kiedy wjechaliśmy do Port Angeles. Roześmiałam się, patrząc na miejsce, z którego kiedyś spadł Emmett, pociągając za sobą Rose.

A później… Zobaczyłam to. Stary, biały dom z trzema sypialniami i jedną łazienką. Na podjeździe stał Volkswagen Rabbit, a drzwi były otwarte. Nie padało, ale niebo było zachmurzone. Wyszczerzyłam się w uśmiechu. Zobaczyłam Jacoba i Billy’ego. Pamiętam, jak razem z Jacobem przesiadywaliśmy w garażu Blacków, kiedy budował swoją pierwszą zabawkę. Emmett zaparkował jeepa i otworzył drzwiczki.

- Wezmę ją - powiedział Edward. Podałam mu Adele i ostrożnie wyskoczyłam z samochodu. Nie mogłam się doczekać, aż wejdę do środka i zobaczę Charliego, Jacoba i Billy’ego. Tak bardzo za nimi tęskniłam. Emmett i Rose stanęli zaraz za mną; Edward podszedł trochę bliżej, niosąc wciąż śpiącą Adele. Jacob szybko zbiegł po schodach - zdążyłam tylko zauważyć jego długie włosy związane w koński ogon. Miał teraz osiemnaście lat - był o rok młodszy ode mnie.

- Bella! - ryknął, podnosząc mnie i okręcając dookoła. Przytulił mnie tak mocno, aż zabrakło mi tchu. Normalka. Wyjęczałam bez zastanowienia:

- Nie mogę… oddychać! - Było mnie słychać kilka kilometrów stąd, a Jake prawie mnie upuścił.

- Jasna cholera. Bella… Ty mówisz! - krzyknął, otrząsając się z szoku. Ostrożnie postawił mnie na ziemi. Poczułam, jak się rumienię, a oczy wszystkich zwracają się w moją stronę. Charlie i Billy też musieli mnie usłyszeć. Edward jak zwykle się uśmiechał, Adele pocierała zaspane oczy, a Emmett gapił się z otwartą buzią… Wszyscy poza Edwardem i Adele byli w szoku.

- Bella? - spytał mój ojciec, schodząc ze schodów i stając naprzeciwko mnie.

- Ty znowu mówisz? - usłyszałam głos Rose. W tym momencie chciałabym móc schować się za Jake’iem. Zamiast tego powiedziałam cicho:

- Staram się.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Czw 21:00, 25 Mar 2010 Powrót do góry

tyle miesięcy czekałam i się doczekałam
szkoda tylko, że taki krótki,ale to zawsze coś
jak miło czytać o staraniach Belli, mimo, że mało mówi to stara się i to jest ważne
a Adele jaka słodziutka kochana dziecinka, chyba marzenie każdej kobiety
zaskoczenie wszystkich genialne, nie ma to jak piękny prezent świąteczny
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Sob 13:10, 27 Mar 2010 Powrót do góry

Z opóźnieniem ale piszę komentarz. Owszem, rozdział krótki, jednak treściwy. Podoba mi się, że Bella przełamała się i stara jak najwięcej mówić, jednak martwią mnie te jej wspomnienia o eks chłopaku. Jak ma stworzyć udany związek z Edwardem skoro dużo rzeczy przypomina jej o koszmarze, jaki przeżyła z Brandonem?
Komentarz krótki, ale treściwy, taką mam nadzieję.
Życzę czasu w tłumaczeniu,
pozdrawiam,


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lady M.
Nowonarodzony



Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 13:40, 27 Mar 2010 Powrót do góry

od początku czytam to ff. Ono jest świetne:)
Bardzo się cieszę, że Bella w końcu się przełamała i zaczęła mówićWink
Pozdrawiam;D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 10:44, 03 Kwi 2010 Powrót do góry

Ostatnio niczego nie komentuję, a jeśli to robię, to znaczy, że mam dobry powód. W przypadku tego tekstu wytłumaczenie jest bardzo proste: to jedno z niewielu tłumaczeń, które naprawdę mnie wciągnęło, chociaż generalnie stanowi samo w sobie dokładnie to, co omijam w tym i każdym innym fandomie szerokim łukiem. Nie lubię dzieci, nie lubię romantyzmu, nie lubię, kiedy wszystko się udaje, bo tak, ale Oniemiała w jakiś sposób wydaje mi się wyjątkowa. Może z powodu relacji między postaciami? Nie wiem. W każdym razie zaznaczam swoją ciągłą obecność. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jakub
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczytno

PostWysłany: Nie 16:45, 04 Kwi 2010 Powrót do góry

Dziękuję za Wasze opinie, dzięki którym mam motywację do dalszego tłumaczenia :* Przed Wami kolejny rozdział Wink


Rozdział 16: Moje Słoneczko

Tłumaczenie: Jakub
Beta: xxpaolaxx

Bella

Bardzo żałowałam tego, że powiedziałam coś głośno przy wszystkich. Teraz oczekiwali, że znowu będzie tak, jak dawniej, że znowu będę normalna. Nie byłam. Jakaś część mnie wiedziała, że nigdy już taka nie będę. Słowo „normalna” powinno zostać zmienione specjalnie dla mnie - nigdy nie wrócę do wcześniejszego stylu życia. Bardzo chciałabym, żeby mi się udało, ale przyprawiało mnie to o dziwne uczucie w żołądku. To uczucie, gdy chcesz wskoczyć do łóżka i chować się pod kołdrą cały dzień albo tak zatracić się przy czytaniu książki, jakby nie istniał świat. Niestety, nie mogłam zrobić żadnej z tych rzeczy. Na razie musiałam cały czas się uśmiechać i przywitać się z tatą, Jake’iem oraz Billym. Uśmiechnęłam się najlepiej, jak umiałam. Przytuliłam ojca, potem Billy’ego; na końcu przyprowadziłam Edwarda, aby go przedstawić.

Charlie był dość surowy, Billy miły, a Jake…

Po pierwsze - zdecydowanie za lekko ścisnął dłoń Edwarda.

Po drugie - warknął na niego.

Po trzecie powiedział mu: - Przysięgam na Boga - jeśli ją skrzywdzisz, znajdę cię i zabiję, bo nie miałem okazji tego zrobić poprzednim razem.

Zatkałam uszy Adele i rzuciłam Jake’owi znaczące spojrzenie.

-------------------------------------------------------------------------------------

Następnego dnia Jake bawił się z Adele przed domem. Prawdę mówiąc wyglądali słodko. Jake był taki duży… A Adele natomiast taka mała. On chodził na czworaka, ona siedziała mu na plecach, kopiąc go jak konia i każąc mu przyspieszyć; Jake tylko się śmiał i woził ją po całym podwórku. Edward i ja siedzieliśmy w moim starym pokoju. Obserwowałam przez okno pozostałych, bawiących się pod gałęziami drzewa posadzonego w dniu moich narodzin. Emmett też miał swoje. Dla innych ludzi były to po prostu drzewa. Lecz dla mnie to było coś więcej. Moje było najważniejsze. Charlie i mama ostrożnie wyrzeźbili w korze moje imiona i datę urodzenia. Po każdych urodzinach tata poprawiał mój wiek; to samo robił na drzewie Emmetta.

Kiedy wróciłam ze szpitala po urodzeniu Adele, wyrzeźbiłam również jej imię i datę narodzin na drzewie, a Emmett posadził malutkie drzewko obok mojego.

„ - Daj, potrzymam ją - powiedział Emmett, wyciągając ręce. Skinęłam głową i ostrożnie podałam mu moją małą dziewczynkę. Był to jeden z niewielu słonecznych dni w Forks; staliśmy na zewnątrz, naprzeciwko drzewa Adele. W dłoni trzymałam scyzoryk Emmetta. Rozłożyłam go i ostrożnie, aby nie skrzywdzić drzewka, wyryłam: Adele Evangeline Swan, 14.07.2003

Kiedy wstałam, zaczęłam płakać. Nie tak to sobie wymarzyłam. Miałam nadzieję, że to wszystko niedługo się zmieni.”


Przypominając sobie ten dzień poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Chciałam być matką Adele. Kochałam ją bardziej, niż można to sobie wyobrazić. Miałam nadzieję, że pewnego dnia będzie miała ojca z prawdziwego zdarzenia. Może i moi rodzice się rozwiedli, ale kiedy upamiętniali moje narodziny na drzewie, wciąż byli razem. Poza tym, wciąż mogłam na nich liczyć i poznać miłość obojga z nich.

Ale… Adele nie mogła. Jej biologiczny „ojciec” nie żyje, a nawet, gdyby tak się nie stało, nie pozwoliłabym mu na przebywanie blisko niej. A mówiąc o sobie - wiem, że byłam okropną mamą przez kilka ostatnich lat. Ale zamierzałam to naprawić.

Niestety nie mogłam nic zrobić w sprawie jej ojca. Zupełnie nic. Miała Emmetta i Phila, ale nie mogli zastąpić jej taty mimo, iż tak bardzo ją kochali.

- Hej, wszystko w porządku? - spytał Edward, stając za mną i oplatając rękami moją talię. Pokręciłam głową zanim zdążył się domyślić, że coś jest nie tak. Pytał, czy coś się stało. A ja nie mogłam mu powiedzieć, co o tym wszystkim myślę. Nie ma mowy. Jak można było się spodziewać, pocałował mnie w czubek głowy.

- Masz jakiś problem? - Zamknęłam oczy i pokiwałam twierdząco głową, nie widząc innego wyjścia z tej sytuacji.

Edward

Od wczorajszej nocy coś rozpraszało Bellę. Przyznała, że coś ją niepokoi, ale nadal nie chciała powiedzieć, o co konkretnie chodzi. W porządku. Jakoś sobie poradzę. Wiedziałem tylko, że ma obecnie PMS.* Nie chciałem się więc wtrącać.

- Chcesz zostać sama? - spytałem, zastanawiając się, co powinienem zrobić. Nie byłem ekspertem w rozwiązywaniu kobiecych problemów. Bella przytaknęła, wciąż wyglądając przez okno.

- Okej - odpowiedziałem. Z niechęcią odsunąłem się od niej. - Niedługo przyjdę, żeby sprawdzić jak się czujesz, dobrze? - Znowu skinęła głową, oplatając swe ciało rękami. Nie lubiłem zostawiać jej samej. Wyglądała tak bezradnie, tak samotnie, tak… młodo. Opuściłem pomieszczenie i cicho zamknąłem drzwi. Zszedłem po schodach; na zewnątrz ujrzałem Jacoba, Emmetta, Rose i Adele. Schowałem ręce do kieszeni, udając się w stronę drzewa, aby pod nim porozmyślać. Siedziałem i patrzyłem jak reszta bawi się w chowanego, wciąż myśląc o Belli. Spojrzałem w okno sypialni; ku mojemu zaskoczeniu nadal tam stała, z wzrokiem wpatrzonym w przestrzeń. Nagle na jej twarzy pojawił się grymas, a ciałem wstrząsnął gwałtowny dreszcz. Zakryła usta dłonią i zaczęła płakać. Moje serce rozleciało się na milion kawałków; patrzyłem na nią, ale wiedziałem, że nie chce teraz nikogo widzieć. Czułem się taki bezradny, nie mogąc jej pocieszyć, przytulić. Straciłem ją z oczu, kiedy usiadła na podłodze. Wstałem. Nieważne, że chciała pobyć przez chwilę sama. Nie mogłem jej tak zostawić. Nagle przed moimi oczami pojawiła się duża dłoń.

- Nie - powiedział Jake spokojnym, cichym głosem. - Nie teraz. Coś mi mówi, że ona nie potrzebuje cię w tej chwili. - Zniknął w głównych drzwiach i poszedł do pokoju Belli. Mojej Belli.

Ma rację. Może ona potrzebuje porozmawiać z kimś innym. Z kimś, kto zna ją trochę lepiej.

Czułem się zupełnie bezwartościowy. Poczułem, jak coś ciągnie mnie za rękę; spojrzałem w dół i zobaczyłem Adele patrzącą na mnie błagającym wzrokiem.

- Pobawisz się ze mną? - spytała swoim słodkim, anielskim głosem. Pokiwałem przecząco głową. Jej ramiona opadły.

- Proszę… Możesz zacząć liczyć…

- Mówiłem nie! - powiedziałem trochę ostrzejszym tonem niż zwykle. Natychmiast poczułem się winny; jej usta wygięły się w podkówkę, a oczy napełniły łzami. Puściła moją rękę i zaczęła uciekać.

- Adele! Przepraszam - powiedziałem, ale ona schowała się w ramionach Rose. Dziewczyna popatrzyła na mnie, zdezorientowana.

- Idę się przejść - odparłem na tyle głośno, aby mogła mnie usłyszeć. Zacząłem iść w dół ulicy; było mi wszystko jedno, dokąd dojdę. Czułem się, jakbym uciekał, ale wiedziałem, że tak będzie lepiej dla wszystkich. Musiałem po prostu samotnie przemyśleć parę spraw. Przynajmniej nie przyprawię nikogo więcej o płacz.

Bella

Nie do końca wiedziałam, dlaczego płaczę; jednak nie była to jakaś błahostka. Wszystkie problemy uderzały we mnie ze zdwojoną siłą. Byłam zdezorientowana… I nie mogłam o tym porozmawiać z Edwardem. Nie potrafiłabym powiedzieć, że to wszystko przez niego. Usiadłam pod ścianą, w dalszym ciągu płacząc. Rzadko mi się to zdarzało. Nie wylałam ani jednej łzy od czasu ciąży. Usłyszałam odgłos stóp na drewnianej podłodze; ktoś zajął miejsce obok mnie. Wiedziałam, że to Jake - biło od niego ciepło. Od zawsze miał wyższą temperaturę ciała niż normalny człowiek - nawet lekarze z Forks to stwierdzili. Objął mnie jedną ręką, a drugą zaczął gładzić moje włosy.

- No już. Co się stało? Pokłóciłaś się z Edwardem? Wyglądał na bardzo… Jak to ująć? Przybitego? - Świetnie. Do tego skrzywdziłam mojego chłopaka. Chciałam coś napisać, więc musiałam przestać tak bardzo szlochać. Wstałam i rozejrzałam się dookoła. Na środku łóżka leżał notes i długopis, których używałam dziś rano.

- Wszystko jest nie tak - napisałam. - Nie jestem pewna, czy chcesz tego słuchać. - Zaglądał mi przez ramię, a moje łzy kapały na kartki. Nienawidziłam płakać. Usłyszałam, jak Jake głośno wciąga powietrze.

- Bella, chcę wiedzieć, co dolega mojej najlepszej przyjaciółce. Nie obchodzi mnie, czy napisanie tego zajmie ci wieczność. - Brzmiał tak, jakby była to najbardziej oczywista rzecz pod słońcem. Odpowiedziałam:

- Wszyscy oczekują, że zacznę mówić. Wiem, że kiedyś przychodziło mi to z łatwością. I wiem, że mogę to zrobić. Ale po prostu… Wciąż czuję się niekomfortowo mówiąc cały czas. Nie robiłam tego tak długo. Nikt nie potrafi tego zrozumieć. - To wszystko, co zdążyłam napisać; zaraz potem Jake przytulił mnie tak, że ciężko mi było złapać oddech.

- Bella… Tak mi przykro. To również moja wina, prawda? Przepraszam. Przysięgam, zrozumiem, jeśli nie będziesz chciała mówić, dobrze? I będę to robił za ciebie. - Po jego głosie poznałam, że to naprawdę nim wstrząsnęło.

- Dzięki, Jake. Ale nie wiń siebie za to, co się stało. - Zwolnił uścisk, a ja pocałowałam go w policzek. Uśmiechnął się i roztrzepał moje włosy.

- Okej. Ale to nie wszystko, co chciałaś mi powiedzieć. - Eh. Tak dobrze mnie znał.

- Masz rację, jest coś jeszcze. Zobaczmy… Uwielbiam przebywać w tym miejscu, domu, i kocham widywać się z tobą, Charliem i Billy’m, ale… wszystkie wspomnienia do mnie wracają, wiesz? Jest tu zbyt wiele znaków, od których nie mogę uciec. Nienawidzę tego. Nienawidzę, że rzeczy, które powinny podnieść mnie na duchu, dają zupełnie inny efekt - napisałam w pośpiechu. Czułam się jeszcze bardziej zła i smutna. Sfrustrowana też. Jake westchnął, głaszcząc moje ramię.

- Obawiam się, że nie mogę nic na to poradzić, Bells. Chciałbym dorwać tego sukinsyna, który ci to zrobił. - Jego głos stał się zimny i szorstki jak zawsze, gdy mówił o… tym. Tamte wydarzenia bardzo nim wstrząsnęły. Bardziej niż Emmettem, a nawet moim tatą. Może dlatego, że tylko on był po mojej stronie. Emmett i Charlie nie akceptowali Brandona, widzieli, że tylko gra dobrego chłopca. Jacob tego nie zauważył. Za każdym razem, kiedy sobie o tym przypominał, nienawidził się jeszcze bardziej. Czuł się winny. Wiedziałam, że żadne słowa, ani czyny nie są w stanie tego zmienić; próbowałam już wielu sposobów - kłamałam i wyprowadziłam się, jeszcze bardziej krzywdząc mojego najlepszego przyjaciela.

- A później… Spotkałam Edwarda. Często zdarza mi się go ranić. Kiedy nieświadomie zrobi choćby najmniejszą rzecz przypominająca mi o Brandonie, od razu go odtrącam. A nie chcę tego robić. Kocham go i nie potrafię mu tego powiedzieć. Nie jestem pewna, czy on rozumie, że tak naprawdę nie chcę robić tych… wszystkich rzeczy. Zawsze znajdzie się coś, co przywoła złe wspomnienia - przedmioty, sny; zawsze będą powodować ból, którego nie sposób uśmierzyć. Niektórych ran nie da się do końca wyleczyć. I.. Boję się, że pewnego dnia będzie miał dość i odejdzie. - Przerwałam na chwilę. - Wiem, to brzmi tandetnie… - Jake roześmiał się.

- Tylko trochę. To tak, jakbyś przewracała kartki książki. Ale rozumiem, co masz na myśli. - Westchnął i zaczął pocierać swój kark. - Nie chciałem tego mówić, ale… Nie potrafię znaleźć u Edwarda żadnej wady. Obserwuję każdy jego ruch, każde słowo, i wciąż nic nie widzę. Wygląda na dobrego człowieka… Wręcz stworzonego dla ciebie. - Skończył mówić. Czy tylko ja słyszałam nutę odrzucenia w jego głosie? Prawdopodobnie.

- Gotowy na dalsze zwierzenia? - On tylko skinął głową.

- Czas na to, co jest najbardziej skomplikowane. Ja… Nie jestem pewna, co to za uczucie. Drażni mnie to, że Adele nie ma ojca. Prawdziwego taty. Nie ma znaczenia, że nie będzie jej biologicznym ojcem. Chcę tylko, żeby wiedziała, jak to jest mieć tatę, a nie wujków i dziadków. Ale nie potrafię spytać Edwarda, czy… zechce zostać jej ojcem. - Spojrzałam na Jake’a. Tym razem ujrzałam w jego oczach zazdrość, może nawet smutek. Zastanawiałam się, skąd u niego takie uczucia, ale nie zdążyłam zadać pytania.

- Myślę… że on chce odgrywać w jej życiu tę rolę - powiedział. Ku mojemu zaskoczeniu zabrzmiało to całkiem normalnie. Ale i tak wiedziałam, że był przygnębiony.

- Widzę, w jaki sposób na ciebie patrzy. To… Czysta miłość. Jakby był gotów przyjąć kulę, która była przeznaczona dla ciebie. Jakby… - Potrząsnął głową, nie dokańczając zdania. Zastanawiałam się, co takiego chciał jeszcze dodać.

- Teraz już wszystko w porządku? - spytał, odchrząkując. Przytaknęłam, uśmiechając się.

- Chyba potrzebujesz teraz drzemki - stwierdził. Zawsze spałam po takich zwierzeniach. Z trudem skinęłam głową. Roześmiał się, wziął mnie na ręce, zabrał notesik i ostrożnie wyniósł przed dom. Posadził mnie pod drzewem, a obok położył kartki.

- Dziś świeci słońce. Powinnaś z tego korzystać, póki jeszcze możesz - odparł w odpowiedzi na mój pytający wzrok. Poczułam się wykończona; położyłam się na kocu i zamknęłam oczy. Usiadł koło mnie, obok drzewa Belli, jak zwykł mawiać, kiedy byliśmy dziećmi. Słyszałam śmiech Adele i Emmetta - jego brzmiał jak głos niedźwiedzia, jej jak aniołka.

„Jesteś moim Słoneczkiem,
Moim jedynym Słoneczkiem.
Uszczęśliwiasz mnie, kiedy niebo jest zachmurzone.
Nie wiesz, jak bardzo cię kocham.
Proszę, nie pozwól odejść mojemu Słoneczku.”


Jake śpiewał cichutko, kiedy zapadałam w sen. Chyba źle to ujął. On był moim Słoneczkiem. To ja powinnam zaśpiewać tę piosenkę.

Wtedy zasnęłam.

Jake

Patrzyłem na Bellę. Zostaliśmy przyjaciółmi w wieku czterech lat, a zakochałem się w niej, gdy miałem trzynaście. Powinienem jej to powiedzieć wcześniej, ale niby jak miałem to zrobić? Po prostu palnąć pewnego dnia: „A, chcę ci powiedzieć coś jeszcze. Zakochałem się w tobie i chcę z tobą spędzić resztę życia. Okej, muszę już iść na kolację. Do zobaczenia, Bells!”?

Oczywiście, że nie.

A teraz… Miałem osiemnaście lat i patrzyłem, jak ktoś sprząta mi ją sprzed nosa. Może gdybym nie zwlekał tyle lat z wyznaniem jej miłości… Sprawy mogłyby przyjąć inny obrót.

Chyba jednak nie chciałbym tego wiedzieć.

- Zawsze tu będę, Bells. Obiecuję. Zawsze będę czekał w pogotowiu, na wszelki wypadek… - powiedziałem, wiedząc, że i tak mnie nie słyszy. Popatrzyłem na Emmetta bawiącego się z Adele. Kochałem tę małą dziewczynkę. Byłem przy jej narodzinach. Pomagałem przywieźć ją ze szpitala. Zapomniałem wtedy zabrać walizki Belli. Oczywiście teraz wszyscy się z tego śmialiśmy. Kochałem Adele. Chciałbym, żeby to mnie nazywała tatą, ale wiedziałem, że to niemożliwe. Zawsze będę tylko kimś na zastępstwo. Pozostanę tutaj, czekając… Może pewnego dnia Bella zechce odwzajemnić moje uczucia. Ale dopóki ten dzień nie nastąpi, nie będę się wtrącał. Walka o nią mogłaby ją tylko skrzywdzić, a tego nie mogłem zrobić. Nigdy nie skrzywdzę mojego Słoneczka.

* PMS - zespół napięcia przedmiesiączkowego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jakub dnia Nie 19:04, 04 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Lady M.
Nowonarodzony



Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:39, 04 Kwi 2010 Powrót do góry

Jake warknął na Edwarda? hehe... ciekawe. Bardzo mi się spodobał pomysł tych drzewek i dat urodzeń. Cieszę się bardzo, że Bella chciałaby, alby ojcem Adele został Edward;] zaskoczyło mnie trochę, że Jake tak miło i sympatycznie wypowiadał się o Edwardzie, ale to oczywiście wielki plus;) Zaintrygowało mnie to, że to ff jest bardziej egoistyczne niż optymistyczne i zarazem tak fajnie się go czyta. Masz wielki talent do tłumaczenia:)
pozdrawiam;D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lady M. dnia Nie 17:42, 04 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Nie 18:48, 04 Kwi 2010 Powrót do góry

Cóż, patrząc na Edwarda to chyba o nim trzeba powiedzieć, że ma PMS:) Nie no, oczywiście się nabijam, ale chłopakowi jest ciężko. Niby jest z Bellą, ale ta ciągle go odtrąca. Nie dziwie się, że czasami ma ochotę wybuchnąć, chociaż kocha ją nad życie. Mam przeczucie, że kiedy Bella się obudzi, będzie chciała go znaleźć aby przeprosić i być może wyjawić swoje obawy. A co do Jacoba...powiem tylko: TYPOWE! To było do przewidzenia, że jest zakochany w dziewczynie. A te kilkanaście zdań z jego punktu widzenia tylko mnie w tym utwierdziło. Gratuluję becie, nie będę cytować wypowiedzi tylko napiszę, że "westchnął" pisze się po kropce i z dużej litery i piszemy TĘ dziewczynę zamiast TĄ.

Dziękuje za świąteczny prezencik i życzę Wesołych Świąt!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Nie 20:07, 04 Kwi 2010 Powrót do góry

Określenie "urocze" brzmi moim zdaniem nieco tandetnie albo ironicznie ale jak inaczej, w pozytywnym sensie określić ten rozdział? Ciepło, bezpiecznie, słodko (ale bez przesady), taki był ten rozdział. Ogromna w tym zasługa Jackoba ;-D Rozczulił mnie fragment z jego punktu widzenia. Bardzo lubię to opowiadanie i cieszę się, że nadal jest tłumaczone. Życze weny i z niecierpliwością czekam na kolejne części.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
scrittore
Człowiek



Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska

PostWysłany: Wto 16:23, 06 Kwi 2010 Powrót do góry

Wiem, że regularnie to ja może nie komentuję, ale napewno zawsze wracam Embarassed

Co rozdział to lepszy. Trochę smutne myśli Edwarda. Także czułabym się bezwartościowa na jego miejscu, ale rozumiem Bellę. Zaskoczył mnie moment gdy Edward odmówił Adele. Zastanawiam się teraz czy on nie czuje trochę urazy, że ta mała nie jest jego. Ale naprawdę byłam w szoku jak się popłakała. A Edward był zawsze taki czuły i miły w tym opowiadaniu. Brakuje mi trochę przeszłości Belli. Mam na myśli, że mówi ona o tym jak to miejsce na nią działa, ale nie zauważyłam, aby zbyt wiel wspomnień ją dręczyło. A co do Jacoba, w tym opowiadaniu szczególnie go lubię. Nie prowadzi wojny z Edwardem, mimo iż prawdopodobnie chciałby. Znudziła mi się już ich odwieczna bitwa. Smutno trochę też z jego powodu. Tak długo już zakochany... Chociaż trudno uwierzyć, że w wieku 13 lat już się zakochał. To uczucie kojaży mi się z dojrzalszym wiekiem. Tym bardzej, że gdy on miał 13 lat, to dzieci wolniej dojrzewały niż teraz. Coż, to takie moje odczucia na temat tego rozdziału. Dziękuję za tłumaczenie i czekam na następny rozdział.

Czasu, chęci, weny, i jeszcze raz czasu.

scrit.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jakub
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczytno

PostWysłany: Wto 19:53, 11 Maj 2010 Powrót do góry

Po długiej przerwie zapraszam na kolejną część :P

Rozdział 17: Ups, znowu coś spieprzyłam!

Tłumaczenie: Jakub
Beta: Rathole

Edward

Spacerowałem po niewielkim Forks, nie mając pojęcia, w jakim miejscu się znajduję. Słońce przebijało się przez chmury. Z tego, co mówiła Bella, wywnioskowałem, że nie zdarzało się to zbyt często. Schowałem ręce do kieszeni spodni i maszerowałem, patrząc pod nogi. Nie wiedziałem, co mogę jeszcze zrobić. Prawdziwy facet nie miałby takiego problemu. Kochałem Bellę. Byłem tego pewien, ale… Co jeśli nie jestem odpowiednią dla niej osobą? Co jeśli potrzebowała kogoś zupełnie innego? Chciałem tylko, aby była szczęśliwa. Nagle pojawił się zakręt, a ja podążyłem w tamtą stronę, niczym się nie przejmując. Wciąż szedłem, rozważając różne opcje, gdy niespodziewanie chodnik skończył się, a pojawiła piaszczysta dróżka. Podniosłem głowę i spostrzegłem, że znajduję się na cmentarzu.

Właściwie lubiłem takie miejsca. Nie były odrażające, lecz spokojne.

Ten był mały. Najmniejszy, jaki kiedykolwiek widziałem. Napis na jednym z pierwszych pomników wrył moje stopy w ziemię.

Calvin Timothy Carter
2.24.1990 - 2.28.1990


Ten mały chłopiec żył tylko cztery dni. Jeśli to nikogo by nie rozczuliło, to co mogło? Przypomniałem sobie o dziecku Esme, które nie zdążyło nawet otrzymać imienia. Pokręciłem głową i ruszyłem naprzód, nie chcąc myśleć o pogrzebie. Popatrzyłem na inne pomniki. Większość pogrzebanych tu ludzi dożywała późnej starości. Zatrzymałem się przed jednym z grobów, czytając napis dwa razy.

Brandon Liam King
Ukochany syn


Znalazłem go. Stałem naprzeciwko tablicy, wpatrując się w litery. Nawet nie spodziewałem się takiego znaleziska.

- Dlaczego? - spytałem cicho. Nie wiedziałem nawet, co robię - rozmawiałem z kamieniem. - Dlaczego zrobiłeś to Belli? Była twoja, a ty ją zniszczyłeś. - Powinienem czuć się jak idiota, ale wcale tak nie było. Wyobraziłem sobie, że naprawdę z kimś rozmawiam. Stałem tam jeszcze przez kilka minut, po czym odwróciłem się i skręciłem w lewo, kierując się w stronę domu Belli.

-------------------------------------------------------------------------------------

Wszedłem na podjazd; żwir chrzęścił pod moimi stopami. Widziałem, jak Rose trzyma Adele, ale nie mogłem nigdzie dostrzec Emmetta… W końcu go ujrzałem - próbował ściągnąć latawiec z drzewa. Byłem zaskoczony, że gałąź potrafiła utrzymać jego ciężar. Uśmiechnąłem się, gdy ujrzałem zaciekawienie na twarzy Adele. Nagle moje oczy skierowały się w stronę Belli. Spała na kocu; jej głowa spoczywała na kolanach Jacoba. Patrząc na nich poczułem się nieco zazdrosny.

Co jeśli to Jake jest dla niej bardziej odpowiedni?- zastanawiałem się. W tym momencie przeczesywał palcami jej piękne włosy. Nawet nie zauważyłem, kiedy stanąłem w miejscu; Jake podniósł wzrok i szybko, ale delikatnie zdjął dłoń z głowy Belli. Pokręciłem głową, aby pozbyć się niepotrzebnych myśli; podszedłem do nich i usiadłem na kocu.

- Wszystko z nią w porządku? - spytałem, starając się na niego nie patrzeć. Oczywiście - był jej najlepszym przyjacielem, ale to ja byłem jej chłopakiem. Jake westchnął.

- Nie jestem pewien. Ale wygląda trochę lepiej - odpowiedział, obserwując ją. Przygryzłem wargę, aby powstrzymać przemożną chęć wywrócenia oczami.

- Powiedziała ci, co się stało? - Próbowałem nie zacisnąć zębów zbyt mocno. On tylko skinął głową.

- Tak. - Wziął głęboki oddech i zaczął szukać czegoś w kieszeni. - Pewnie później będzie mi to miała za złe… Ale myślę, że powinieneś wiedzieć. Proszę - podał mi kartkę papieru. Przez chwilę gapiłem się na nią bez sensu. Nie byłem pewien, czy mam to przeczytać mimo, iż tak bardzo chciałem… Gdyby dowiedziała się o tym, byłaby wściekła na nas wszystkich. Więc podjąłem trudną decyzję. Pokręciłem głową i oddałem papier Jake’owi. Zauważyłem, że mnie obserwuje, a kiedy podałem mu karteczkę, uśmiechnął się z ulgą.

- To był jakiś test? - spytałem lekko zdezorientowany. Przytaknął.

- On przeczytałby to bez chwili zastanowienia - odpowiedział, robiąc groźną minę.

- Ja też prawie to zrobiłem - przyznałem z zakłopotaniem. Jake wzruszył ramionami tak, jakby nie miało to dla niego żadnego znaczenia.

- Ale się powstrzymałeś. - Schował papier do kieszeni i ostrożnie zsunął Bellę ze swoich kolan, kładąc jej głowę na kocu.

- Idę pobawić się z Adele. Nie widziałem jej tyle miesięcy… - Odszedł, dołączając do grupki stojącej po drugiej stronie. Ja zostałem, obserwując moją śpiącą dziewczynę.

Bella

Była Wigilia Bożego Narodzenia. Na środku salonu stała ogromna choinka, a każdy ozdabiał ją na swój sposób. Blackowie też tu byli. Córki Billy’ego spędzały w tym roku święta ze swoimi rodzinami, ale u nas nie mogło zabraknąć jego i Jacoba. Adele świetnie się bawiła, ale i szybko męczyła - zegar wskazywał zaledwie jedenastą.

- Okej, zostaw ciasteczka i marchewki, a potem czas do łóżka - powiedział do niej Edward, sam ziewając. Chciała zaprotestować, ale odpuściła; postawiła na stole mały talerzyk. Miała już na sobie piżamę. Tym razem niebieską z Kopciuszkiem. Pewnego dnia zabiorę ją do Disneylandu- pomyślałam. Jak tylko mój bogaty wujek umrze i zostawi mi duży spadek. Ach tak, przecież nie mam bogatego wujka. Uśmiechnęłam się sama do siebie.

- Mikołaj niedługo przyjdzie? - spytała, pocierając oczy. Jake uśmiechnął się i wziął ją na ręce.

- Nie wiemy, kiedy dokładnie się zjawi. Ale na pewno nie przyjdzie, dopóki nie zasną wszystkie małe dziewczynki przebywające w tym domu - odpowiedział bardzo poważnie. Słuchała go z szeroko otwartymi oczami. Odwróciła się i spojrzała na mnie z góry, co nie było dziwne przy wzroście Jake’a.

- Mamusiu, chcę już iść spać. - Uśmiechnęłam się, gdy postawił ją na podłodze. Na nogach miała swoje ulubione kapcie-króliczki. Podałam jej rękę, ale pokręciła głową.

- Chcę iść z Eddiem. - Skrzyżowała ramiona, wydymając wargi. Popatrzyłam na Edwarda, który szczerzył się od ucha do ucha. Podszedł i wziął ją na ręce.

- Chodź, kochanie. Opowiedzieć ci bajkę? - spytał, gdy już wchodzili po schodach. Skinęła głową i uśmiechnęła się; zdążyła jeszcze na mnie spojrzeć, zanim on zniknął za rogiem, niosąc ją do mojej dawnej sypialni. Na miejscu mojego łóżka stało małe, dziecięce.

- Tak słodko razem wyglądają! - powiedziała Rose, obserwując ich. - Dobrze się z nią dogaduje… Będzie świetnym ojcem, prawda? - Uśmiechnęłam się i przytaknęłam; odwróciłam się i powiesiłam na choince kolejną ozdobę.

Edward

Posadziłem Adele na łóżku. Zdjęła kapcie, a ja pomogłem jej rozplątać warkocz. Położyła się, wcześniej chwytając pluszowego słonia; przykryłem ją kołdrą ze wzorem z jej ulubionej bajki - Kopciuszka.

- Chcę, żebyś mi poczytał - zażądała, spoglądając na mnie pełnym wyczekiwania wzrokiem. Uśmiechnąłem się i usiadłem na brzegu łóżka.

- Okej, okej. Opowiem ci bajkę. - Przez chwilę starałem się wymyślić coś sensownego. Chyba się udało.

- Pewnego razu była sobie mała dziewczynka o imieniu Adele. W Wigilię Bożego Narodzenia nie mogła się doczekać…

Kiedy skończyłem opowiadanie, Adele prawie spała. Miała półprzymknięte oczy i majaczyła na granicy snu.

- Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, ja i mama jesteśmy na dole - powiedziałem spokojnym głosem uważając, aby cały proces usypiania nie poszedł na marne. Skinęła tylko głową, a ja podniosłem się z łóżka. Schyliłem się i pocałowałem ją w czoło.

- Dobranoc, kochanie. - Odwróciłem się, aby wyjść z pomieszczenia. Już stałem przy drzwiach z dłonią na wyłączniku światła, gdy usłyszałem:

- Kocham cię, tatusiu.

Zamarłem, a ręką opadła bezwiednie.

Nazwała mnie tatą.

Poczułem, jak łzy wypływają z moich oczu. Spojrzałem na nią - spała, mocno przytulając maskotkę. Zastanawiałem się, co powie, napisze lub pokaże Bella, gdy dowie się o wszystkim. Nie chciałbym żegnać się z tą małą, słodką dziewczynką. Naprawdę. Pragnąłem pokochać ją jak ojciec córkę. Pomijając moje wymysły, przecież i tak była już moją małą dziewczynką.

W końcu odwróciłem się, wyłączyłem światło i zostawiłem uchylone drzwi.

Bella

Kiedy Edward pojawił się na dole wyglądał - o ile to możliwe - na jeszcze bardziej szczęśliwego niż wcześniej. Byłam zaskoczona widokiem łez błyszczących w jego oczach. Posłałam mu pytające spojrzenie.

- Co się stało, Ed? Wyglądasz… - zaczął Emmett. Edward tylko uśmiechnął się i wzruszył ramionami.

- Ona… nazwała mnie tatą - powiedział zachwyconym głosem. Byłam w szoku. Nie wiedziałam, czy powinnam się cieszyć, czy go przeprosić. Nagle czyjaś wielka dłoń znalazła się na moim ramieniu i zaczęła popychać mnie w stronę drzwi; obejrzałam się za siebie - to Jake. Edward też natychmiast znalazł się przy mnie.

- Wy dwoje musicie sobie coś wyjaśnić. Teraz. Idźcie na zewnątrz. Bells, tu masz notesik i wasze płaszcze - powiedział, podając mi notes, ołówek i kurtkę.

Nagle obydwoje znaleźliśmy się na werandzie. Na szczęście nie padał śnieg ani deszcz, choć wciąż było chłodno. Założyłam okrycie wdzięczna, że wciąż mam na sobie dżinsy i buty.

- Bells, myślę, że on ma rację - powiedział cicho Edward. Usłyszałam dźwięk przekręcanego w drzwiach zamka. Westchnęłam i skinęłam głową. Chwycił moją dłoń i włożył do swojej kieszeni.

- Może gdzieś usiądziemy? Tak, aby nikt nas nie podsłuchiwał? - spytał. Zgodziłam się i zeszłam za nim po schodkach. Zatrzymaliśmy się kilka domów dalej. Pod latarnią stała ławka - wyglądała na dobre miejsce do rozmowy. Usiadł, przyciągając mnie do siebie. Strąciłam jego dłoń i usiadłam po turecku, ramię w ramię z Edwardem.

- Adele nazwała mnie tatą - zaczął. Przytaknęłam; otworzyłam notes i naskrobałam kilka słów.

- Jesteś szczęśliwy z tego powodu? - Edward zerkał zza mojego ramienia; zanim skończyłam, już zaczął mówić.

- Bez wątpienia. Trochę się boję… twojej reakcji, ale… jestem szczęśliwy - powiedział, patrząc mi prosto w oczy.

Nie spodziewałam się, że powie mi o wszystkim. Uśmiechnęłam się i ponownie zaczęłam pisać.

- Cieszę się, że jesteś szczęśliwy. I chcę, żebyś był jej tatą. Wiem, że nie zastąpisz jej biologicznego ojca, ale… to nie ma znaczenia, przynajmniej dla mnie. - Położył rękę na moim ramieniu, przyciągając mnie do siebie. Uśmiechał się.

- Zdajesz sobie sprawę, co to znaczy… Będziemy musieli się bardziej zaangażować, prawda? - spytał tak, jakby już znał odpowiedź, ale czekał na moją reakcję.

- Przeszkadza ci to? - Dla mnie związek z Edwardem nie stanowił problemu. Chciałam z nim być do końca życia. Wcześniej trochę mnie to przerażało, ale teraz strach powoli zanikał. Uśmiechał się szeroko i obserwował mnie.

- Ani trochę. - Pochylił się, aby mnie pocałować. Wciąż był ostrożny, nie chcąc przekroczyć granicy intymności. Oderwałam się na chwilę, żeby zaczerpnąć powietrza. Pocałował mnie w czoło i sięgnął ręką do kieszeni. Wyjął z niej klucz i położył go na mojej dłoni.

- Co to? - spytałam głośno. Nie odzywałam się cały dzień, więc musiałam w końcu użyć mojego głosu. Na twarzy Edwarda pojawił się ten charakterystyczny, przekrzywiony uśmieszek.

- Klucz do mojego mieszkania. Jest twój, jeśli chcesz. - Gapiłam się na niego szeroko otwartymi oczami. Właśnie poprosił mnie, żebym z nim zamieszkała! Spotykaliśmy się ledwo przez trzy miesiące. Przygryzłam wargę. Jakaś część mnie chciała się zgodzić, ale… ta bardziej racjonalna połowa mojego mózgu mówiła mi, że jest jeszcze za wcześnie, że powinnam być ostrożna. Wpatrywałam się w przedmiot leżący na mojej dłoni.

- Nie musisz mi dzisiaj odpowiadać. Po prostu wiedz, że zawsze będę czekał, bez względu na to, kiedy się zdecydujesz, dobrze? - powiedział, chowając klucz z powrotem w kieszeni. Mam nadzieję, że nie zraniłam jego uczuć. Skinęłam głową, a on uśmiechnął się do mnie.

- Kocham cię, Bello - odparł. - Chyba musimy już wracać, prawda? - Trzymał moją dłoń. Poczułam, jak płatek śniegu ląduje na moim nosie. Skrzywiłam się, gdy kolejny spadł na moją rękę. Edward roześmiał się głośno.

- Nie martw się. Niedługo będziemy w domu - obiecał. Wstałam, splatając palce naszych dłoni. Mimo, że się uśmiechał, widziałam w jego oczach cień rozczarowania. Nie błyszczały tak, jak zawsze - nie można było w nich dostrzec tej przenikającej zieleni. Nie lubiłam tego.

- Przepraszam - odparłam. Mówiłam więcej niż zazwyczaj, ale jeśli już miałam z kimś rozmawiać, mógł to być tylko Edward. Nawet Jake nie był tak dobrym rozmówcą.

- Za co? - spytał, spoglądając na mnie.

- Za to, że nie jestem jeszcze gotowa, żeby się do ciebie wprowadzić. - Patrzyłam pod nogi, uważając, aby nie wejść na lód. Przez chwilę panowała cisza, po czym Edward powiedział:

- Mogłabyś mieszkać w jednej z sypialni dla gości. To pomogłoby ci zaoszczędzić trochę pieniędzy, poza tym praktycznie i tak już u mnie mieszkasz… Czuję się samotny, gdy nie ma cię obok - odpowiedział cicho.

- Edward… Dopiero zaczęłam się przyzwyczajać do pocałunków z języczkiem. Ja… Nie jestem jeszcze gotowa, żeby z tobą zamieszkać. Przepraszam - wyszeptałam. Weszliśmy na podjazd. Edward zatrzymał się nagle, puszczając moją dłoń.

- To o to ci chodzi? - W jego głosie słychać było nutkę bólu. Byłam zaskoczona. Włożyłam rękę do kieszeni. - Myślisz, że chcę seksu? Bella… Nie wszyscy faceci są tacy sami. Jak mogłaś w ogóle tak pomyśleć? - Stałam tam, nie wiedząc, co mam robić. Zanim zdążyłam się odezwać, Edward mi przerwał. Wyglądał na… smutnego. I trochę rozwścieczonego.

- Kocham cię, Bello. Dobranoc. - Odwrócił się i wszedł do domu. Poszłam w tą samą stronę nieco wolniejszym tempem, wciąż zaskoczona.

Tej nocy, w Wigilię Bożego Narodzenia spał na kanapie. Ja leżałam w ciemności w moim starym pokoju, czując się bardzo samotnie, mimo tego, że Adele była kilka kroków stąd.

Mówiłam to już wcześniej, ale chyba muszę powtórzyć.

Bardzo dobrze umiałam spieprzyć sobie życie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Wto 21:52, 11 Maj 2010 Powrót do góry

Ooooo! Tak się fantastycznie i szczęśliwie zapowiadało, a Bella znowu musiała nabroić. Ojjj, wielka szkoda. Rozumiem jej strach, ale Edward wiele razy udowodnił, że nie jest taki jak Brandon. Może mu zaufać. Poza tym skoro jej córka już mówi na niego tato, to czy ona nie może trochę...odpuścić? Zrzucić z tonu te swoje obawy? Mam przeczucie, że potrzeba jeszcze trochę czasu, okej, trochę rozdziałów, zanim nasza Belly otworzy się na całego.

Dziękuję pięknie za rozdział, naprawdę był piękny. Czekam na kolejny z utęsknieniem, ponieważ ciekawi mnie zachowanie Belli!
Pozdrawiam:)

Edit: coś mało komentarzy dzisiaj, oby ludzie się przebudzili Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 21:53, 11 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin