FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Od pierwszego wejrzenia (Zmierzch) [T] [NZ] [4.04.2012] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
ewolet
Nowonarodzony



Dołączył: 22 Gru 2010
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Wto 12:34, 28 Gru 2010 Powrót do góry

Czytałam to opowiadanie w oryginale jakiś czas temu, jednak twoje tłumaczenie sprawia, że mam ochotę czytać je po raz kolejny. Świetnie tłumaczysz, życzę czasu i ochoty do pracy nad kolejnymi rozdziałami i wielkie dzięki za to tłumaczenie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nicole369
Zły wampir



Dołączył: 29 Mar 2010
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: N. Tomyśl /Poznań

PostWysłany: Wto 13:25, 28 Gru 2010 Powrót do góry

Dopiero teraz Mermonku, ale lepiej późno niż wcale...

Zacznę od jednego, jedynego minusa twojego tłumaczenia - za rzadko wstawiasz kolejne rozdziały...Wiem, wiem, to nie jest takie proste, kiedy dopiero się zaczyna działać w tłumaczeniu, ale i tak jak już przeczytam , to chce więcej i więcej. Nie mogę się doczekać wprost "tych" momentów miedzy Jacobem i Bellą, a jeszcze trochę trzeba nam będzie poczekać...Liczę na to, ze Zmierzch oczami Jacoba skupi się na jego uczuciach do Belli, bo z jej strony to dopiero w drugiej części się doczekaliśmy.

Tak w ogóle cieszę się, że mam teraz do czytania dwa ff typowo o Jacobie i belli, nie wiem co mi się porobiło na stare lata, ale zaczęłam im kibicować i powoli przechodzę transformację w team Jacob.

Uwielbiam twoje tłumaczenie, czyta się je jednym tchem, żadnych zgrzytów nie zauważyłam - jednym słowem należy się pochwała. Oby tak dalej, czekam na dalsze czapiki z niecierpliwością.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 15:55, 15 Sty 2011 Powrót do góry

Dziękuję wam dziewczyny za czytanie i komentowanie. Inaczej się pracuje z tekstem, wiedząc, że ktoś go lubi. Dziś kolejny rozdział, dzięki Susan, która to błyskawicznie zbetowała. Bardzo ci dziękuję za to, moja betko.
Zaczynają się pojawiać wątki, znane z książki, gdzieś tam widziane przypadkiem z daleka. Do końca tej części powieści - czyli Zmierzchu zostały jeszcze cztery rozdziały.


ROZDZIAŁ V – CIĘŻKIE CZASY

Nie miałem tyle szczęścia nazajutrz, kiedy Quil i Embry wpadli do mojego garażu. Powiedzieli, że przyszli abyśmy mogli naprawić motor Embry'iego, ale Quil nie wytrzymał długo i zaczął nawijać o Belli.

- Czy Jacob mówił ci już, że uderzał do córki Charliego? - zapytał Quil Embry'ego ze złośliwym uśmieszkiem.
- Nie UDERZAŁEM do niej! - warknąłem, rzucając mu piorunujące spojrzenie. Miał szczęście, że czymś innym w niego nie rzuciłem.
- Nie tak to dla mnie wyglądało – zakpił.
- To nie fair! Nie było mnie przy tym. Co się działo? - zapytał podekscytowany Embry.

Na niego też spojrzałem z wściekłością. Oczekiwałem, że będzie po mojej stronie. Decydując, że ignorowanie ich obu będzie najlepszym wyjściem z sytuacji, spuściłem głowę i skoncentrowałem się na motorze.

- Jake nie marnował tu czasu. Jak tylko Bella została sama, bam! Wykonał ruch i szybko się dosiadł. A potem poszli sobie na długi spacer – Quil poruszył brwiami, patrząc na mnie wymownie, ale ja dalej go ignorowałem. – Lecz nie odeszli daleko, siedzieli sobie na tej wypłowiałej kłodzie drewna. Nie widziałem zbyt dobrze, ale wyglądało na to, że byli całkiem blisko siebie.

W dalszym ciągu nie reagowałem.

- Kurna! Czemu mnie zawsze omija najlepsze? – wyjęczał Embry.

Quil wywrócił oczami.
- Hej, mnie też najlepsze ominęło. Tylko Jake'owi dostało się wczoraj coś dobrego. Jak bardzo dobre to było, musisz go zapytać.

Tego już nie wytrzymałem.

- Nic was nie ominęło. Rozmawialiśmy tylko. To wszystko – wyrzuciłem z siebie, wiedząc, że złapałem się na ich przynętę.
- Troszeczkę się bronimy, co nie? - powiedział Quil z badawczym błyskiem w oku. – Stary, ja tylko żartowałem. Nie wiedziałem, że weźmiesz to na poważnie.

Super. Wiedziałem, że powinienem trzymać gębę na kłódkę. Jak mogłem dać się tak podpuścić Quilowi?

- Jak ona wygląda? - zapytał Embry, podając mi klucz, który wskazałem ruchem głowy.
- Brązowe włosy, oczy, raczej blada, niska. Chucherko – odpowiedział za mnie Quil z lekceważącym machnięciem. Prychnąłem. Jeśli chodziło o kobiety, jego gust był wręcz oczywisty. – Ale myślę, że z naszego Jake'a też nie jest żaden Romeo.
- Tak, a co? Może ty jesteś? - odszczeknąłem zły na siebie, że dałem się wpuścić w tą dyskusję.
- Czekaj no. Mam pomysł, jak nieco przypakować – Quil zapuścił się w opis jakiejś wysoko proteinowej diety i plan reżimu podnoszenia ciężarów, które zaplanował dla siebie samego. Embry rzucił mi szybkie spojrzenie i obaj skryliśmy uśmiech. Odkąd mieliśmy po dziesięć lat, Quil snuł swoje plany, jak stać się następnym Hulkiem [postać z filmu amerykańskiego – „Incredible Hulk”]. Wciąż czekaliśmy na efekty. Embry odwrócił się, by wyjąć jakąś przekąskę z torebki, którą przyniósł, podczas gdy ja, zupełnie ignorując Quila, skoncentrowałem się na swojej robocie.
- Hej! Chłopaki! W ogóle mnie nie słuchacie! - zaskomlał Quil, gdy zdał sobie sprawę, że mówi sam do siebie.
- Ja cię słucham, ale Jake, zdaje się, jest zbyt zajęty myśleniem o Belli – powiedział Embry z przebiegłym uśmieszkiem.

Zdrajca. Może powinien spróbować sam naprawić swój motor, pomyślałem kwaśno, posyłając mu gniewne spojrzenie. W odpowiedzi – uśmiechnął się do mnie, susząc zęby.

- Skoro o tym mowa – odezwał się Quil. - Zapomniałem wspomnieć, że poszpiegowałem trochę dla ciebie, Jake.

Spojrzałem na niego z powątpiewaniem. Nie miałem pojęcia, o czym mówił, ale byłem pewien, że to nic dobrego.

- No co? Wyświadczyłem ci przysługę. Pojechałem dziś z tatą po sprzęt turystyczny do Forks. I poszliśmy do tego sklepu. Wiesz, „U Newtona”, czy coś takiego. Ten koło biblioteki.
- Tak? - zawahałem się, nim odpowiedziałem, niepewny, czy chcę się dowiedzieć, o co mu chodzi.
- Ten chłopak w sportowej kurtce, którego widzieliśmy wczoraj, był tam. Jego rodzice są właścicielami sklepu. Wiedziałem, że skądś go znam – Quil, mówiąc to, nadął klatę, wyraźnie zadowolony z własnej pracy zwiadowczej.
- Co to za gość w tej kurtce? - zapytał Embry.
- Główny rywal Jake'a. Kręcił się wczoraj przy Belli i gostek nie wyglądał na szczęśliwego, gdy ten oto nasz chłopak wykradł mu ją sprzed nosa.

Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Ten wysportowany goguś był prawdziwym dupkiem. I jeśli rzeczywiście był on moim jedynym rywalem, moja sytuacja była niezła.

- Tak czy inaczej, pogawędziliśmy sobie i martwisz go, człowieku. Próbował mnie wypytać, skąd znasz Bellę, udając, że go to za bardzo nie obchodzi – zakpił Quil. - Powiedziałem mu, że wasi rodzice są blisko, a więc, że wy prawdopodobnie będziecie się teraz wciąż spotykać. Założę się, że nie zmruży przez to oka dziś w nocy.
- Cóż, może to i prawda, ale niestety, raczej niczego to nie oznacza. Nawet nie pamiętała, kim jestem – powiedziałem, wzruszając ramionami, próbując nie rozwodzić się nad tym zbyt długo. Wiedziałem, że to głupie, ale dziwnym było dla mnie, że pamiętałem ją tak dobrze, podczas gdy ona nie pamiętała mnie wcale.
- To co z tego – rzekł Embry uspokajająco. – Te dziewczyny w rezerwacie pamiętają cię jako dzieciaka i nic dobrego ci to, jak na razie, nie przyniosło. Może to lepiej, że Bella nie pamięta, jakim marudnym bąkiem wtedy byłeś.
- Dzięki – powiedziałem sarkastycznie. Ale nagle poczułem ulgę. Może to, co mówił miało sens.
- Hej, próbuję tylko pokazać, że filiżanka jest w połowie pełna. Poza tym, jakie to ma znaczenie, jeśli przypadliście sobie do gustu.
- Nie przypadliśmy sobie do gustu. Rozmawialiśmy - widziałem, że Quil otwiera usta, by o coś zapytać, więc zdałem sobie sprawę, że muszę być szybszy. – Jeśli musisz wiedzieć, rozmawialiśmy o quileuckich legendach.
- To tak podrywasz dziewczyny, Jake? - Quil, wywracając oczami, spojrzał na mnie zupełnie zdegustowany. – Stary, jesteś beznadziejny. Powinieneś się od razu poddać.
- Musisz przyznać, że to trochę dziwne – dodał Embry, wcale mi nie pomagając. – A co się stało z gadką o filmach i muzyce?
- Cóż, pytała o Cullenów. Pamiętasz? Sam stwierdził, że tu nie przyjeżdżają. Więc była ciekawa, to wszystko – odpowiedziałem obronnie.
- Więc jej powiedziałeś? - spytał Quil, ściągając brwi z niedowierzaniem.
- Coś w tym rodzaju – nie chcąc wprost kłamać, przyznałem, rozkładając ręce, wnętrzem dłoni do góry. Wtedy, nie wydawało się to wielkim problemem, ale teraz wyraz twarzy Quila, kazał mi przemyśleć ponownie moje quileuckie opowieści. Jego dziadek był również członkiem starszyzny. Ale w przeciwieństwie do mnie, Quilowi podobała się pozycja, którą to przynosiło. Był na dobrej drodze, by stać się drugim Samem. Mieliśmy tylko nadzieję, że kiedy to się stanie, nie będzie tak denerwujący. – Podałem jej lżejszą wersję. Wiesz, tak, żeby miała trochę cykora.
- Nie złamałeś czasem paktu? - zażądał odpowiedzi Quil, wyglądając w każdym calu, jak jego dziadek, gdy wkurzał się na posiedzeniach Rady.
- No cóż... - zaczerwieniłem się z poczucia winy. Jak ja mogłem myśleć, że potrafię skłamać? Nigdy nie byłem przekonującym kłamcą. Zbyt przyzwoity, powiedziałby Billy. Ja powiedziałbym - zbyt głupi.
- Człowieku! Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś! – wykrzyczał Quil. – Wiesz, że to nie w porządku? A co, jeśli komuś powie?
- No proszę cię! Po pierwsze jest córką Charliego, a Charlie jest praktycznie honorowym Quileute'czykiem.
- Ale on nie jest jednym z nas. Gdyby był, twój tata i Harry sami by mu powiedzieli – odparł Quil.
- Może dlatego, że się wstydzą naszych głupich historyjek – odpyskowałem. – To śmieszne. To są po prostu zwariowane bajki, które ktoś, kiedyś wymyślił. Dlaczego robimy z tego taką tajemnicę? - wtedy przypomniało mi się. – Czekaj, czekaj! Przecież nawet ty sam w nie nie wierzysz! Czemu tak cię to obchodzi?
Teraz Quil zrobił się czerwony.
- To nie o to chodzi! To może być kupa bzdur, ale to NASZE historie! Należą do NAS! Nie możesz ich po prostu opowiadać przypadkowym ludziom.

- Bella nie jest jakąś przypadkową osobą – wycedziłem przez zęby.
- Jasne – odszczeknął.

Spoglądaliśmy jeden na drugiego, nabrzmiali złością. Wkurzało mnie, gdy Quil zachowywał się jak marna imitacja Sama i wiem, że jego z kolei wkurzało, że nigdy nie traktowałem spraw plemiennych zbyt poważnie.
Nagle coś mi się przypomniało – Ty opowiedziałeś legendy Embry'emu, a on w zasadzie nie jest Quileutem.
Spojrzałem na Embry'ego przepraszająco. Wiedziałem, że był wrażliwy na tym punkcie. Był z plemienia Makahów – lub przynajmniej jego matka była, nie wiedzieliśmy, kto był jego ojcem – co oznaczało, że często był poza nawiasem tego, co się działo w rezerwacie. Mimo to, ja i Quil uważaliśmy, że duchem i sercem jest Quileutem, co oznaczało, że mówiliśmy mu wszystko, co wiedzieliśmy.

- To co innego – odpowiedział Quil, ale ze znacznie mniejszym entuzjazmem niż wcześniej.
- Nieprawda. Ona jest jak Embry. Może nie jest urodzoną Quileutką, ale jest jedną z nas – odpowiedziałem, nie popuszczając. Jeśli chodziło o mnie, to była dokładnie taka sama sytuacja. To, że ją lubiłem było dodatkiem. Była dziewczyną, której nie mogłem niczego odmówić. Nie, kiedy uśmiechała się do mnie w taki sposób. Popłynąłem myślami do tego wspomnienia - jak wyglądała z tym swoim uśmiechem, z rumieńcem na policzkach, jak pochylała się w moją stronę. I ten jej zapach, niewiarygodnie przyjemny.
- Oj! Lepiej, żebyś nie myślał o tym, o czym ja myślę, że myślisz – mruknął zbuntowany Quil.

Spojrzałem szybko w dół na narzędzia, którymi się posługiwałem, usilnie unikając jego spojrzenia. Embry ze stoickim spokojem ignorował całą naszą dyskusję, polerując felgi motoru. Sprzeczaliśmy się często, więc jak zwykle nie wtrącał się, pozwalając nam „spuścić parę”. Siedzieliśmy w ciszy przez kilka minut, zanim Quil w końcu się odezwał.

- Okej, w porządku. Już się nie odzywam. Uważam tylko, że nie powinieneś tak lekko traktować naszych spraw – wygderał.

Wiedząc, że to był jego rodzaj przeprosin i zawieszenia broni, i że na nic innego nie mogłem liczyć, skinąłem potakująco głową. Byłem po prostu zadowolony, że nie wsypie mnie przed Billym.

- Powiedzcie mi... - przerwał Embry, wyraźnie próbując znaleźć nowy temat do rozmowy. – Były na plaży jakieś inne dziewczyny z Forks?

Uśmiechnąłem się. Sprawiedliwości stanie się zadość – No więc, Quil flirtował przez dłuższą chwilę z taką jedną blondyną. Opowiadał jej wszystko o swoich ekscytujących wyczynach na motorze - Quil się roześmiał. Moje drwiny nie przeszkadzały mu w najmniejszym stopniu.

- Lauren coś tam. Niezła z niej sztuka. Widziałeś jej... - użył rąk, by nakreślić jej kształty. Jak mówiłem, gust Quila był oczywisty. - Ale zbyt luksusowa. Za wysokie progi... Więc nie warto sobie nią zawracać głowy.

Parsknąłem. Jakby co najmniej, miał u niej jakieś szanse. Coś mi się nagle przypomniało – Odniosłem wrażenie, że ona i Bella nie lubiły się zbytnio. Wiesz czemu?

Quil zmarszczył czoło, zastanawiając się.
- Nie, nic nie mówiła na ten temat.

- Hm, mogę się założyć się, że to dlatego, że Bella jest nowa – wtrącił się Embry. – Pewnie cała uwaga jest na nią skierowana i to wkurza tą drugą dziewczynę.

Obaj z Quilem spojrzeliśmy na niego. Od kiedy to Embry stał się takim ekspertem od kobiet?

- No co? Moja mama ogląda dużo seriali, wiec podłapałem parę rzeczy – odpowiedział obronnie Embry. – Z tego co się orientuję, jeśli dziewczyny się prztykają, to zawsze chodzi o chłopaka.

Miał chyba rację. To by również tłumaczyło, czemu Bella była taka najeżona, gdy pierwszy raz zbliżyłem się do niej. Może chłopaki z Forks nie dawali jej spokoju, proponując randki, czy coś takiego. Skrzywiłem się, to nie wróżyło mi nic dobrego. Ludzie, to wszystko skręcało moje wnętrzności. Zazwyczaj byłem całkiem beztroski. Zamęczanie się i zadręczanie było dla mnie czymś dziwnym.

- Wracając do Belli – powiedział Quil. Drgnąłem, niepewny, czy będzie mnie znowu pouczał, czy stroił sobie żarty. – Właściwie to, czemu ona się interesowała naszymi legendami? Zna Cullenów?
- Nie wiem, nie powiedziała mi – sam się nad tym zastanawiałem.
- Bo, mówiąc o laseczkach, córka Cullena, czy też przybrana córka, czy coś tam, jest tym, co nazywam gorącą kobitką – powiedział Quil, z uznaniem w głosie.

Wzruszyliśmy z Embrym ramionami, żaden z nas jej wcześniej nie widział, co nie było dziwne, bo Quil opuszczał rezerwat o wiele częściej niż my. Embry spędzał większość weekendów, pomagając mamie, a podróżowanie dokądkolwiek, nie było łatwe dla Billy'ego.

- Czyżby? A, czy to prawda, że oni wszyscy są ze sobą blisko? - spytał Embry z interesującym błyskiem w oczach. Mógłby zwalić to na swoją mamę i siostry, gdyby chciał, ale Embry całkowicie przesiąkł rezerwatowymi plotkami i serialowym badziewiem.
- Nie wiem, jak do tej pory spotkałem tylko dwójkę z nich – wyjaśnił Quil. – Natknęliśmy się kiedyś na doktora Cullena na posterunku policji, gawędził z Charliem. Jego córka i syn czekali przy samochodzie. Powinieneś zobaczyć tego chłopaka. Jest potężny.
- Większy od Sama? - zapytał Embry sceptycznie.
- O tak. Co najmniej o kilka cali [jeden cal - około dwadzieścia pięć mm.] - przyznał Quil, wyraźnie pod wrażeniem. I to naprawdę wiele mówiło. Sam był jednym z największych facetów, jakich kiedykolwiek widziałem. – Myślę, że on i ta laska, są z pewnością parą – ciągnął z dezaprobatą.

Uśmiechnąłem się z kpiną.
- Nie myślisz chyba, że miałbyś jakieś szanse?

- Nigdy nic nie wiadomo. Stajesz się Quileutem, nie masz odwrotu – zawachlował brwiami Quil.
- Hm, myślę, że w tym tkwi cały sekret. Przypakujesz trochę i będziesz miał branie – wywróciłem oczami. – Podziałało w przypadku Sama. Czyż nie? - dodałem po namyśle.
- Pracuję nad tym – odpowiedział, ignorując nasze podśmiechujki. - Śmiejcie się, ile wam się podoba, ale jak poderwę wszystkie laski, nie mówcie, że was nie uprzedzałem.
- Nie liczyłbym na to – odpowiedziałem.
- Myślę, że ja widziałem innego syna doktora Cullena – odezwał się nagle Embry.

Spojrzeliśmy na niego z zaskoczeniem. Embry wyrywał się z rezerwatu rzadziej ode mnie.

- Którego? – spytał Quil.
- Nie wiem. Ilu ich ma?

Quil zmarszczył czoło. Zawsze to robił – myślę, że nieświadomie – kiedy próbował myśleć i wyglądał wtedy jak małpka.
- Myślę, że trzech. Nie jestem pewny. Jest ten, którego widziałem i myślę, że jeszcze jest dwóch.

- To było w szpitalu. Moja mama była tam na badaniach, jeszcze w styczniu.
- Poszliście do doktora Cullena? - Quil był zaskoczony. Nie było tajemnicą, że Quileuci nie leczyli się u TEGO doktora.
- Nie wszyscy nasi rodzice mogą zwalniać się z pracy, aby jechać do Hoquaim, gdy muszą iść do lekarza – odpowiedział krótko Embry.
- Dobra, dobra. To swój kark nadstawiasz, lecząc się u doktora Kła – Quil wzruszył ramionami.

Rzuciłem mu ostrzegawcze spojrzenie. Nikt z nas absolutnie nie był bogaty, ale mama Embry'ego zmagała się z losem bardziej niż inni, by ich jakoś utrzymać.

- W każdym razie, było w porządku – ciągnął Embry. – Ale gdy wychodziliśmy, zrobiło się tam małe zamieszanie. Myślę, że w szkole w Forks zdarzył się jakiś wypadek samochodowy, czy coś takiego, bo hol był pełen dzieciaków. Widziałem doktora Cullena, rozmawiającego z cudną blondynką...
- Czy to była ona? - ręce Quila narysowały resztę.
- Tak – odpowiedział Embry z entuzjazmem, przybijając z Quilem piątkę. Kurczę, córka Cullena rzeczywiście musiała być wspaniała, jeśli przez nią Embry zachowywał się jak Quil.
- To ona. Mówiłem wam, że jest gorąca – zarechotał Quil. – Może powinniśmy wyciągnąć stąd Jake'a, by mógł ją zobaczyć. Pomoże mu to przemyśleć całą sytuację z Bellą.

Zignorowałem go znowu. Szybko odkryłem, że to był najbezpieczniejszy sposób na Quila w tych dniach.

- No więc, był tam z nim jeszcze ten koleś. Też był wspaniały... - pod spojrzeniem Quila Embry się trochę zająknął. Słownictwo Quila nie było na tyle elastyczne, by użyć słowo "wspaniały" w stosunku do faceta.

Embry ciągnął.
– No, był! Gdybyś widział te wszystkie pielęgniarki śliniące się na jego i doktorka widok.

Szybko przetworzyłem to, co mówili. Więc synowie doktora Cullena – przynajmniej dwóch z nich - byli wspaniali. I obaj chodzili do szkoły w Forks. I Bella pytała mnie o nich.

Nagle poczułem, jakby zeszło ze mnie powietrze. To dlatego chciała się czegoś dowiedzieć o Cullenach. Nie tylko byłem jej pomocny w odparciu kolesi, którzy jej nie interesowali, ale byłem też wystarczająco głupi, by dostarczyć jej sensacyjne wieści o facetach, którymi była zainteresowana. Ludzie, byłem idiotą. I pomyśleć, że zdawało mi się, że naprawdę ze mną flirtuje. Moja twarz musiała zdradzać moje myśli, ponieważ Embry z Quilem spojrzeli na mnie pytająco.

Patrząc na nich spode łba, podskoczyłem i podszedłem do skrzynki z narzędziami. Potrzebowałem chwili samotności, aby uporządkować swoje zagmatwane myśli. No to co z tego, jeśli była ciekawa Cullenów – kto by nie był? Z pewnością byli najbardziej interesującymi ludźmi w mieście, więc to nie było zaskoczeniem.

I lubiła mnie – przynajmniej jako przyjaciela – wiedziałem, że tu się nie mylę. Przypomniałem sobie nagle ciepło jej uśmiechu i jak łatwo i swobodnie nam się gawędziło całe popołudnie. Supeł w moim żołądku trochę się rozluźnił. Nie mogło być mowy o pomyłce, gdy poczułem, że coś zaskoczyło między nami. Wiedziałem, że to musiało coś znaczyć. Mało z kim tak od razu dobrze się czułem.

- No, co? Mówię tylko, że życie jest niesprawiedliwe – ciągnął Quil, gdy odwróciłem się do niego. – Mam na myśli, że ten facet jest... świetny – skrzywił się, mówiąc to – .... nadziany i ma niezłą brykę. Jak mamy z nim rywalizować.
- Daj znać, jeśli coś wymyślisz – odpowiedziałem z kwaśnym uśmiechem.
- Są jeszcze inne rzeczy atrakcyjne dla dziewczyn – naciskał Embry z uporem. Obaj spojrzeliśmy na niego z uniesionymi brwiami.
- Czy to kolejna mądrość z telenoweli? - zarechotał Quil.
- Jeśli nawet tak, to co? Mieszkam w domu kobiet – odparł Embry.
- Ja też! - odpowiedział Quil, krzywiąc się na myśl o swoich trzech młodszych siostrach.
- To nie to samo. Twój tata i dziadek to równoważą – odbił Embry. – Tu jest mama i siostra. I nikt więcej. Cały czas kręcę się wśród kobiet.
- A my to co? Siekana wątróbka? - drażniłem się z nim.
- Wiecie o co mi chodzi – spojrzał na nas wkurzony. – Słuchajcie, mówię tylko, że dobry wygląd i pieniądze się przydają, ale to przecież nie wystarczy. Spójrzcie na Sama.
- Niezły przystojniak z niego – stwierdził Quil. Teraz to my z kolei wgapiliśmy się w niego. – No co? To prawda. Mówiąc obiektywnie.
- Skoro tak mówisz – powiedzieliśmy z Embrym równocześnie, wybuchając przy tym śmiechem. Niemalże zbyt łatwo było drwić z adoracji Quila dla Sama.
- W każdym razie – ciągnął Embry. – Rozumiem, o co ci chodzi. Sam nie jest bogaty i nie jest nikim specjalnym...
- Należy do starszyzny plemienia – wskazał Quil. – To coś szczególnego.
- Nieprawda – odparłem – Mów dalej, Embry.
- On jest po prostu miłym facetem. Ma dobre serce, a kobiety tego chcą.

Uniosłem brwi. Może podziw dla bohaterskiego Sama był zaraźliwy. Łapiąc moje spojrzenie, Embry zaczął szybko tłumaczyć.
– Słuchajcie, to jest to, co moja mama mówi o nim, kapujecie? Za każdym razem, gdy Sam przychodzi do sklepu, mama wzdycha i mówi, jaką to jest świetną partią, gdyż jest dobrym, przyzwoitym człowiekiem. Nie tak, jak jego ojciec...

Spojrzeliśmy wszyscy na siebie. Joshua Uley umarł wiele lat wcześniej, ale opowieści o nim wciąż były żywe. Jeśli jego syn, Sam, był stawiany za wzór do naśladowania, to Joshua mógłby być bohaterem opowieści ku przestrodze - „Co się stanie, gdy nie będziesz słuchać starszych”. Nigdy nie poznaliśmy całej historii. Słyszeliśmy tylko fragmenty o uwodzeniu kobiet, hazardzie, alkoholizmie, które doprowadziły go do wczesnej śmierci.

- To co takiego robi Sam, że ma opinię dobrego człowieka? – burknął Quil.
- Po prostu jest dobrym, uczciwym i godnym zaufania...
- Tak, zapytaj o to Leah – odparłem, ale Embry mnie zignorował.
- ...odpowiedzialnym facetem. Jest głęboko oddany swojej pracy i plemieniu. O tym też wiele mówi moja mama.
- Świetnie, to nie mam nawet szans mu dorównać – powiedziałem z udawanym westchnieniem.
- Pasuje mi to – zapiał Quil, wyrzucając pięść do przodu z entuzjazmem.
- Chodzi mi o to, że... – Embry spojrzał na mnie znacząco - ...dobrzy ludzie zawsze w końcu wygrywają. Dziewczyny mogą być zaślepione przez wygląd i pieniądze, ale ostatecznie, chcą po prostu miłego faceta.
- Tak, ale czy nie czujesz, że musisz tak mówić, bo sam jesteś miły – przypomniałem mu.
- Może masz rację – przyznał Embry z udawanym uśmiechem.

Rechocząc, sprzątnęliśmy garaż i poszliśmy do domu. Ale rozumiałem, co Embry usiłował powiedzieć i miałem rozpaczliwą nadzieję, że miał rację.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mermon dnia Pią 18:24, 18 Lut 2011, w całości zmieniany 8 razy
Zobacz profil autora
lidziat
Dobry wampir



Dołączył: 15 Sie 2010
Posty: 1467
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 100 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Toruń i wszędzie gdzie bywam :-)

PostWysłany: Sob 18:56, 15 Sty 2011 Powrót do góry

mermon Smile kolejny raz - dzięki Smile
Już mi naprawdę zaczynało brakować dalszego ciągu
i teraz zaglądałam tu systematycznie.
Czyta się to naprawdę świetnie. Jakże mi się zrobiło szkoda Jacoba ,
kiedy dotarło do niego, że Bella mogła się nim zainteresować tylko po to,
żeby dowiedzieć się czegoś o przystojniakach Cullenach Sad
Bardzo fajnie móc spojrzeć na to wszystko oczami Jacka,
młodego , zakochanego chłopaka, który na razie jeszcze nie wie co go czeka.
Dzięki temu obraz Sagi jest dla mnie dużo pełniejszy.
Dobrze by było, poznać tajemnicę matki Embriego, ale skoro
sama Stephanie uznała, że to tajemnica, więc pewnie to tajemnicą pozostanie,
bo nie sądzę, żeby Jane Montgomery chciała ingerować w zamysły Stephanie
i za nią decydować o czymś tak ważnym .
Zresztą chyba by się to spotkało z ostrym sprzeciwem autorki Sagi.
A tak , dzięki niej i DZIĘKI TOBIE poznajemy "Twilight "w wersji rozszerzonej".
Fajnie móc spojrzeć na to , co się już zna pod innym kątem.
Pozdrawiam i trzymam kciuki za dalsze tłumaczenie Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Sob 21:32, 15 Sty 2011 Powrót do góry

Mermonku, dzięki za kolejny rozdział.
Fajnie się czyta sagę z punktu widzenia Jake’a. Autorka tego opowiadania musi mieć lekkie pióro i widać, że zdecydowanie dobrze czuje się w klimacie La Push. Nie mówiąc o Twoich zasługach w tłumaczeniu, bo żeby przełożyć to na nasz rodzimy język i nie zaprzepaścić tego fajnego klimatu – to duże wyzwanie. Radzisz sobie z nim rewelacyjnie, za co Ci bardzo dziękuję, bo zawsze z dużą przyjemnością czytam to opowiadanie.
Jeśli chodzi o ostatni rozdział, być może nie działo się w nim zbyt wiele – ot, zwykłe spotkanie i rozmowa chłopaków z La Push – ale przez to, że akcja tak nie goni, mamy możliwość poznać bardziej młode wilczki, jeszcze przed przemianą. Za Quilem nigdy specjalnie nie przepadałam, jakoś najmniej lubiłam go z całej watahy, ale w tym rozdziale mnie zaskoczył swoją odpowiedzialną postawą w sprawie plemienia. Za to nicponia Embry’ego zawsze lubiłam (piękny jest w filmie Zaćmienie, kiedy wybiega z tą kością od kurczaka w zębach). Nie wiem w jakim stopniu autorka tego ff-ka zamierza nam przybliżyć jego historię, ale liczę na wiele.
Młody Jake jest słodki. Dzieciak jeszcze z niego i w sumie dobrze – taki właśnie był w pierwszej części. Szkoda mi się go zrobiło, jak sobie uzmysłowił, że Bella rozmawiała (i flirtowała!) z nim na plaży tylko po to, aby dowiedzieć się czegoś o synach dr. Cullena. Tak a propos ksywka dr. Kieł jest nieziemska. Uśmiałam się setnie. Co jak co ale do Carlisle’a – oazy spokoju – pasuje ona jak pięść do nosa, choć jest wampirem.
Tak mi zaświtało przed chwilą, że w tej wersji Zaćmienia to będę ryczeć w rękaw, bardziej niż w sadze.
Tłumacz, Mermonku bo idzie Ci to rewelacyjnie i sprawiasz nam – wielbicielkom gorącego Jacoba i jego przyjaciół ze sfory – mnóstwo radości.
Baja


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Sob 21:33, 15 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 21:48, 15 Sty 2011 Powrót do góry

Miłe jesteście, zaraz się rozpłynę od tego. Very Happy
Zmieniłam przedostatnie zdanie za namową lidziat, po mojemu. Wink
Mnie też było szkoda Jacoba, gdy zdał sobie sprawę, że Bella go wykorzystała. Tak przecież naprawdę było. Ale czytając oryginał, nie zastanawiałyśmy się chyba, jak to odebrał Jacob. Jane to bardzo prawdopodobnie w stosunku do głównej historii opisuje.
Lubię też drobne złośliwości między chłopakami. Takie zdrowe i wesołe.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mermon dnia Sob 21:51, 15 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Sob 23:34, 15 Sty 2011 Powrót do góry

Tylko cztery rozdziały do konca zmierzchu? Faktycznie w pierwszym tomie Jackob pojawiał się zaledwie kilka razy.
Mermon biję pokłony niemal do podlogi za styl tlumaczenia. Naprawdę fajny klimat tego opowiadania. Ta rozmowa chłopakow w garażu Laughing jakbym słuchała swoich kolegów z przed kilku-kilkunastu lat Laughing I te mądrości Embrego wyciągnięte z telenowel - mozna sie popłakać ze smiechu. Ale najśmieszniejsze dla mnie było nazwanie 17letniej Lauren kobietą luksusową Laughing
czekam niecierpliwie na kolejny rozdział


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
variety
Wilkołak



Dołączył: 21 Lip 2010
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Tarnów

PostWysłany: Nie 10:07, 16 Sty 2011 Powrót do góry

No niby zwyła rozmowa a jednak uznam ten rozdział za mój ulubiony(do tej pory). Takich chłopców lubię, pogodnych, dogryzających sobie i przede wszytkim prawdziwych.
Twoje tłumaczenie jest doskonałe. Nie wiem czym to spowodowane, ale teraz wydaje mi się jeszcze lepsze niż na początku. Jestem anglistą i sama czasem tłumaczę teksty. Dlatego wiem jak ciężko oddać atmosferę utworu i język pisarki. Robisz to cudownie i myślę czasem, że autor mógłby się obawiać, że przekład stanie się lepszy niż oryginał. Dziękuję za cudowne chwile w niedzielny ranek. Capuccino z cynamonem i ten funfick...
edit
Zgadzam się z Bajką. Ja też będę ryczeć! Już nawet teraz napadła mnie ochota skopać Edkowi dupę(prewencyjnie). No co poradzę, że jestem Team jacob do szpiku kości;)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez variety dnia Nie 10:11, 16 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 10:48, 16 Sty 2011 Powrót do góry

Dzięki wielkie dziewczyny.
Taki komplement spod palców anglistki to zaszczyt. Jak do tej pory to też mój ulubiony rozdział. Taki najweselszy i dowcipny. Embry jest zabawny. Wyobrażam go sobie oglądającego z mamą i siostrą wenezuelskie lub amerykańskie telenowele. Very Happy A potem sprzedającego te mądrości chłopakom. Tak, seriale mogą nauczyć życia. Laughing
Sama nie mogę się doczekać Zaćmienia, bo to moja ukochana część sagi. Ale ciekawa też jestem przeżyć Jacoba w związku z przemianą.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lidziat
Dobry wampir



Dołączył: 15 Sie 2010
Posty: 1467
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 100 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Toruń i wszędzie gdzie bywam :-)

PostWysłany: Nie 12:17, 16 Sty 2011 Powrót do góry

Cóż, ja nie mogę się doczekać ... chyba wszystkiego Very Happy
Jestem Team Jacob całym sercem i duszą.
Wszystko chłonę z zapartym tchem i tylko mi żal, że zawsze to wszystko jest mi ... za krótkie Sad
bo ja bym to czytała i czytała, i czytała. I ciągle mi mało.
Strasznie jestem ciekawa odczuć Jacka , kiedy się pierwszy raz przemienił w wilka,
kiedy musiał przed Bella ukrywać , kim jest
i jak znosił świadomość, że Bella wie, kim jest Edward i Cullenowie,
a on właśnie przez nich stał się tym , kim się stał.
A tu na dodatek jeszcze, dziewczyna, którą kocha - kocha jego śmiertelnego wroga.
No i moja ukochana część - Eclipse - jak to wszystko będzie wyglądało
widziane oczami Jacoba ???!!! Very Happy
Mermon, czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Wiem, że to wymaga i pracy, i czasu, i pewnie natchnienia,
bo nie chodzi przecież tylko o zwykłe przetłumaczenie tekstu,
ale także, co jest niezmiernie ważne - nadanie temu tekstowi
duszy ( co ci, nawiasem mówiąc - cudownie się udaje Smile )
Trzymam kciuki za ciąg dalszy i czekam, czekam czekam ...
Pozdrawiam serdecznie :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Alfa
Dobry wampir



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 2712
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 51 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: pensjonat Salvatorów, Koźle

PostWysłany: Nie 14:26, 16 Sty 2011 Powrót do góry

Witam^^
Miałam okazję ostatnio przeczytać to ff..Wprawdzie za Jacobem nie przepadam, ale to tłumaczenie jest świetne. Ile można z niego wyciągnąć na temat Blacka. Pokazana jego psychika, to jak zachowywał się względem Belli i co się działo, gdy Bella była u siebie w Forks. Bardzo, bardzo mi się podoba :D
Będę czekać na kolejne, bo robi się coraz bardziej ciekawsze.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 14:56, 16 Sty 2011 Powrót do góry

Kochana mermon!

Uwielbiam to, jak tłumaczysz. Czyta się cudownie, lekko i z uśmiechem na twarzy. Wspominałam Ci już o tym wiele razy. A współpraca z Tobą jest naprawdę czymś niezwykle miłym.
Jeśli chodzi o ten rozdział - sympatyczny i zabawny. Fajnie czytało się rozmowy chłopaków, ich słowne przepychanki, dogryzania itd. Ciekawie było przyglądać się ich relacjom, uczuciom wobec siebie. Poznawać ich świat, ich przekonania, ich spojrzenie na pewne sprawy. Bo widzieliśmy tutaj zarówno jakieś zabawne rozmówki o Belli, ale też poważniejsze o legendach i pakcie. Interesujące było to, jak różnie chłopcy reagowali na te same sprawy. Dowiedzieliśmy się też trochę więcej o przyjaciołach Jake'a, co bardzo mnie cieszy. Ale kurcze, pomimo tego, że i tak już czytałam to po angielsku, to i tak nie mogę się doczekać Księżyca w Nowiu. Ach, będzie jeszcze ciekawiej. Teraz mamy tak naprawdę początek, sielankę raczej, wstęp taki do tego, co wydarzy się potem.
Jacoba kocham niesamowicie. Jest tak cudowny w tym opowiadaniu. Młody, jeszcze nieświadomy wszystkiego, co go czeka. Miło czytać o takim Jake'u. I tak nie mogę się doczekać w pełni świadomego Jacoba, takiego, no wiesz... Ach, zakręciłam się.
Dobra, idę. Bardzo fajny rozdział, dzięki za tłumaczenie, kochana! :*
Pozdrawiam!


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
mapi7
Zły wampir



Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:42, 17 Sty 2011 Powrót do góry

Nasza mermon w tłumaczeniu mistrzem jest!!!

Super rozdział bo taki lekki, radosny, dowcipny i żywy z nutką zadumy :) :) :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bambus
Wilkołak



Dołączył: 23 Paź 2010
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:26, 23 Sty 2011 Powrót do góry

Droga mermon,
Nigdy wcześniej nie komentowałam twoich tłumaczeń, ale wszystkie niedawno przeczytałam i jestem zachwycona!
Bardzo podoba mi się to, że nie przetłumaczyłaś tego na taki "nudny" polski, a pokazałaś jak mówią nastolatkowie. Nie wiem co dodać więcej tłumaczenie nie jest proste, ale Ty radzisz sobie z nim świetnie i oby tak dalej! Życzę powodzenia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kju
Dobry wampir



Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 836
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:56, 29 Sty 2011 Powrót do góry

helol Smile
w koncu dotarlam i jak zwykle jestem zachwycona :) gdybym czytala zmierzch oczami Jake'a w pierwszej kolejnosci, przed Saga, to nie wiem, ktory team bym wybrala Wink
Jacob mlody, ale nie naiwny, potrafi dojsc do dobrych wnioskow, pomimo braku doswiadczenia z plcia przeciwna Wink
podoba mi sie jego zauroczenie, bardzo dobrze oddalas jego stan emocjonalny, czytajac o jego fascynacja Bella sama ja odczuwam i popadam w radosna drżączkę, poniekąd jest mi troche smutno na myśl o tym co sie wydarzy, ale żyjmy chwilą Smile
mermonku swietnie, ze znajdujesz czas, aby przetlumaczyc nam te historie, dziekuje Ci bardzo Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 22:45, 07 Lut 2011 Powrót do góry

Kolejny rozdział. Coraz więcej faktów pokrywających się z książką. Jacob wreszcie spotyka Edwarda.
Dziękuję Susan za szybkie betowanie i jak zwykle zapraszam do czytania i skomentowania. Dziękuję też wszystkim, którzy skomentowali poprzedni rozdział, pisząc tyle miłych słów.


ROZDZIAŁ VI – "PRZYGNĘBIONY"

Chciałem żebyśmy pojechali odwiedzić Charliego, jednak nie męczyłem o to Billy'ego, by się za bardzo nie odsłonić. Przynajmniej nie bardziej niż do tej pory. Ale los sam wyciągnął do mnie pomocną dłoń. W niedzielny wieczór zepsuł się nam telewizor, a to oznaczało, że Billy nie mógł oglądać gry swoich ulubionych Marinersów. Zasugerowałem mu mimochodem, żeby w czwartek wieczorem obejrzał mecz u Harry’ego, wiedząc doskonale, że Harry będzie poza miastem. Seth wspomniał w szkole, że jego rodzice wyjeżdżają uczcić swoją rocznicę. Więc kiedy Billy zasugerował byśmy zamiast tego wpadli do Charliego, udałem zdziwienie i zgodziłem się niezbyt entuzjastycznie. Miejmy nadzieję, ale coś mi się zdawało, że Billy nie dał się nabrać.

Więc w czwartek po kolacji poszedłem do Clearwaterów, aby pożyczyć ich czarnego Forda i wróciłem nim pod nasz dom po Billy'ego. Pogoda się znacznie pogorszyła od czasu tamtej słonecznej soboty. Gwałtowna ulewa bombardowała auto, gdy jechaliśmy przez rezerwat. Kiedy podjechaliśmy pod szary domek Charliego, srebrne Volvo C30 opuszczało podjazd Swanów.

Wóz był świetny - widać, że napracowano się przy nim, ale z pewnością nie był podrasowany - byłem pod wrażeniem i nieco zazdrosny. Nigdy w moje ręce nie dostało się nic tak milutkiego. Ale kto w Forks mógł być właścicielem takiego auta? Podczas gdy auto nadjeżdżało w naszym kierunku, wpatrywałem się intensywnie, by poprzez deszcz lepiej się przyjrzeć gościowi Belli.

To był chłopak mniej więcej w moim wieku, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Miał rudo-brązowe włosy i niesamowicie bladą, prawie woskową skórę. Straciłem animusz. Skóra go całkowicie zdradziła. To musiał być Cullen. I Embry miał rację, był wspaniały.

Do diabła, a więc miałem rację. To dlatego w niedzielę Bella pytała mnie o legendy. Aby dowiedzieć się więcej o Cullenach, czy raczej o Cullenie. I nie było mowy, bym mógł rywalizować z facetem, który tak wyglądał i prowadził taką brykę.

To wtedy zauważyłem reakcję mojego taty. Billy wzdrygnął się na widok kierowcy i wpatrywał się teraz w niego spojrzeniem, którego nigdy u niego wcześniej nie widziałem, z mieszaniną ledwo skrywanej złości i odrazy. Zerknąłem znów szybko na Cullena i zobaczyłem, że on też się gapi ze spojrzeniem równie wściekłym i napiętym.

Myślę, że oto miałem swoją odpowiedź. To musiał być jeden z Cullenów. To byli jedyni ludzie, którzy wywoływali taką reakcję u Billy'ego. Czego oczywiście wciąż do końca nie rozumiałem, a Billy by natychmiast zmienił temat, gdybym o to zapytał. Kierowca w końcu oderwał wzrok od Billy'ego, aby spojrzeć na mnie, po czym na pełnym gazie odjechał z jęczącym piskiem opon.

Popatrzyłem na Billy'ego kątem oka, ale jego twarz była nieodgadniona. Modląc się w duchu, aby znów był sobą i nie przyniósł mi wstydu, zatrzymałem się przy podjeździe i zobaczyłem Bellę stojącą na ganku. Musiała właśnie wysiąść z auta Cullenów, gdyż jej plecak był niedbale przewieszony przez ramię, a kurtka była kompletnie przemoczona od smagającego deszczu.

- Hej, Bella – zawołałem, siląc się na luz. Zachowując się jak zazdrosny głupek, nie zaszedłbym daleko - upomniałem sam siebie.
- Jacob? - spytała, mrużąc oczy w deszczu. Właśnie wtedy policyjny wóz Charliego wyjechał zza rogu i zatrzymał się przy podjeździe obok nas. Poczekałem, aż zaparkuje i dopiero wtedy wysiadłem, by wydobyć wózek inwalidzki Billy’ego z paki furgonetki.

Charlie wyskoczył z wozu.
- Billy! Jacob! Dobrze was obu widzieć - krzyknął z nieukrywanym entuzjazmem. – Będę udawał, że nie widziałem cię za kierownicą, Jake.

- W rezerwacie wcześniej dostajemy pozwolenie – puściłem mu oko, pomagając Billy'emu dostać się na wózek.
- Z pewnością – zaśmiał się Charlie, poklepując mnie po plecach. Przejął ode mnie wózek i popchnął Billy'ego w kierunku domu. Uśmiechnąłem się do Belli, która odchyliła drzwi, wskazując mi je ruchem ręki. Nie tracąc więcej czasu, wszedłem za nią.
- A to niespodzianka - powiedział idący za mną Charlie.
- Zbyt dawno nas tu nie było – odpowiedział Billy. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy. – Przejeżdżając koło Belli stojącej w holu, spojrzał na nią z dziwnym wyrazem twarzy. Wyglądała na trochę zmieszaną i czujną. Posłała mu delikatny uśmiech i lekko potrząsnęła głową, gdy Charlie przeciskał się obok niej w przedpokoju.
- Nie, świetnie. Mam nadzieję, że zostaniecie na meczu – odpowiedział Charlie z szerokim uśmiechem.

Uśmiechnąłem się.
- Taki mamy plan. Nasz telewizor się popsuł z tydzień temu.

Billy wykrzywił się do mnie.
- I, oczywiście, Jacob się palił do spotkania z Bellą.

Poczułem, jak moja twarz zburaczała. Nie mogłem uwierzyć, że to powiedział. Staruszek mi podpadł. Próbowałem ochłonąć i patrzyłem wszędzie, tylko nie na Bellę.

- Jesteście głodni? – spytała szybko, przerywając niezręczną chwilę, po czym skierowała się do kuchni.

Wdzięczny za zmianę tematu, odpowiedziałem.
- Nie, zjedliśmy przed samym wyjściem z domu.

- A ty, Charlie?
- Pewnie – zawołał. Patrzyłem, jak pomaga Billy'emu wjechać do frontowego pokoju, gdzie zaczęli dyskusję o parametrach telewizora LCD. Korzystając z okazji, podążyłem za Bellą do kuchni.

Kiedy tam wszedłem, kroiła właśnie coś do kanapek. Stojąc zakłopotany, niepewny co powiedzieć, w końcu poddałem się i zacząłem ogólnie.
- To, jak tam leci?

- Całkiem nieźle – odpowiedziała z początkowo nieśmiałym uśmiechem. Ale gdy spojrzała na mnie. uśmiech rozszerzył jej usta. Wyglądało na to, że Billy nie całkowicie ją wystraszył. – A co z tobą? Wyremontowałeś już swoje auto?

Zdziwiony, że pamiętała, uśmiechnąłem się ciepło. Ale po chwili się zachmurzyłem, przypominając sobie, jak daleko mi było do skończenia naprawy.

- Nie. Wciąż brakuje mi części. To jest pożyczone – wskazałem na wóz stojący na podjeździe.
- Przepraszam. Nie widziałam żadnych... czego to szukałeś?
- Hamulcowej pompy głównej – uśmiechnąłem się w odpowiedzi, śmiesznie ucieszony, że słuchała tego, co mówiłem. Wtedy coś nagle przyszło mi do głowy. – Czy coś się stało z twoją furgonetką?
- Nie.
- Och. Zastanawiałem się, bo nie prowadziłaś swojego auta.
- Podwiózł mnie przyjaciel – odparła z wahaniem, biorąc się za pieczenie tostów.
- Niezłą jazdę miałaś – To naprawdę był fajny wóz. Czując, że sama nic nie powie o Cullenie, jeśli nie przyprę jej do muru, ciągnąłem dalej. – Nie rozpoznałem kierowcy, a myślałem, że znam tu wszystkich – skinęła głową, nie patrząc na mnie, koncentrując się uważnie na odwracaniu kanapek na blasze. – Mój tata chyba skądś go zna – naciskałem. To było głupie, byłem całkiem pewny, że to on, ale chciałem to od niej usłyszeć.
- Jacob, możesz mi podać parę talerzy? Są w szafce nad zlewem – poprosiła nagle.
- Pewnie – sięgnąłem po talerze. Białe w małe, niebieskie kwiatki. Były tak absurdalnie w stylu Belli, że na chwilę zapomniałem o swoich postanowieniach. Kończąc z subtelnościami, zapytałem wprost. – Więc, kto to był?

Westchnęła z poczuciem winy, odpowiadając.
- Edward Cullen.

Zaśmiałem się, zanim zdołałem się powstrzymać. Wyglądała dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy była dzieckiem i Sue przyłapała ją przed obiadem na podwędzaniu ciastek ze słoja. Spojrzała na mnie szybko i przestałem się śmiać. To prawdopodobnie nie była właściwa reakcja.
- Myślę, że to wszystko tłumaczy – odpowiedziałem. – Zastanawiałem się, czemu mój tata się tak dziwnie zachowywał.
- Zgadza się – powiedziała, wprawnie przerzucając kanapki na talerz i wyciągając zimną sałatkę ziemniaczaną. – On nie lubi Cullenów.
- Zabobonny staruszek – wymruczałem, mając nadzieję, że rozluźniam atmosferę. Nie chciałem, by to powiązała z tym, o czym jej opowiadałem. Ostatnią rzeczą jakiej potrzebowałem, to by wspomniała o tym komuś, zwłaszcza jednemu z Cullenów, by nie pozwali nas za zniesławienie, czy coś w tym stylu.
- Nie myślisz chyba, że powie coś Charliemu, prawda? - zapytała mnie nagle cichym głosem. Spojrzała mi w oczy po raz pierwszy odkąd wszedłem do kuchni. Zobaczyłem obawę, graniczącą z paniką w jej oczach. To wtedy naprawdę zdałem sobie sprawę, jak jej na nim zależy. Mogłem zobaczyć przypływ emocji zastygły na jej twarzy i w oczach. Emocji, która nie miała nic wspólnego z moją obecnością, a wszystko z tym, o którym mówiliśmy.

Wtedy to do mnie dotarło, że tak naprawdę nigdy nie było żadnej rywalizacji. Powinienem to wiedzieć. Jak mogłem kiedykolwiek przypuszczać, że mogę się równać z chłopakiem, którego tam widziałem. Był w każdym calu tak wyjątkowy, jak ja byłem zwyczajny. Zaskoczyło mnie, jak bolesne było odrzucenie mimo, że przez cały wieczór wiedziałem, że nadejdzie. Było to jak gwałtowny cios w brzuch, odbierający oddech, a zostawiający pustkę i ból.

Usiłując nie pokazać mojego rozczarowania, utrzymałem spokojny głos.
- Wątpię. Myślę, że Charlie ostatnio nieźle mu zmył głowę, gdy Billy coś powiedział na ten temat. Nie widzieli się przez to jakiś czas. Dzisiaj myślę, że to jest jakby pojednanie. Nie wydaje mi się, by to znowu poruszył.

- Och – westchnęła, niezdolna ukryć ulgi w głosie i na twarzy.

Odwróciłem wzrok, walcząc z milionem napływających do mojej głowy myśli. Uśmiechnęła się do mnie przepraszająco, zabierając talerze i poszła do frontowego pokoju, gdzie Billy i Charlie włączyli mecz.

Ja pozostałem na chwilę w jasnożółtej kuchni, by zebrać myśli. A więc Bella z pewnością miała kręćka na punkcie tego Cullena. Ale to jeszcze nie był koniec świata, uprzytomniłem sobie. Ludzie ciągle się zadurzają. Zwłaszcza w średniej szkole. To jeszcze nie znaczyło, że będzie z nim na wieczność, czy coś takiego. Weź się w garść, Jake. Po prostu idź do niej i bądź jej przyjacielem.

Podczas gdy nasi ojcowie komentowali mecz, my gwarzyliśmy beztrosko o szkole, filmach, telewizji, ale wyczułem, że była roztargniona. Gdy mecz się skończył, nie mogłem się zdecydować, czy mi ulżyło, czy byłem przybity. Wstałem, by pomóc Billy'emu wymanewrować pomiędzy meblami saloniku. Razem z Charliem wciąż byli pochłonięci ożywioną dyskusją na temat wyników baseballa. Bella odprowadziła nas do drzwi, jak przystało na gospodynię.

- Wpadniesz jeszcze kiedyś na plażę z przyjaciółmi? - zapytałem, zanim zdołałem się powstrzymać, wypychając Billy'ego przez próg, prosto w wilgotny wieczór.
- Nie jestem pewna - zawahała się.

Wiedziałem, że już się tam nie zjawi. Widziałem to wyraźnie w jej oczach, mimo tego, że próbowała być miła. Oczywiście, nie będzie miała czasu teraz, gdy miała chłopaka.

Razem z Charliem znieśliśmy Billy'ego po frontowych schodach i pomogliśmy mu wsiąść do czarnej furgonetki. Ja złożyłem wózek i wsunąłem go do bagażnika, po czym wskoczyłem na przednie siedzenie.

- Fajnie było, Charlie – powiedział Billy z uśmiechem i pomachał.
- Wpadnijcie na następny mecz – zachęcił Charlie, poklepując go po ramieniu przez okno po stronie pasażera.
- Pewnie, pewnie – odpowiedział Billy z uśmiechem. – Pojawimy się. Dobrej nocy – wtedy odwrócił się w kierunku domu i Belli i zmienionym głosem powiedział. – Uważaj na siebie, Bella.

Zacisnąłem zęby, wrzucając wsteczny bieg, wycofałem się z podjazdu szybciej niż zamierzałem. Co w niego wstąpiło? Najpierw ośmieszył mnie mówiąc jej, że się w niej zabujałem, a teraz ją straszył tworząc atmosferę w stylu „masz kłopoty, dziecino”. Czy usiłował zupełnie podkopać moje szanse u niej? Powinienem był mu powiedzieć, by się nie kłopotał, gdyż od samego początku nie miałem u niej żadnych szans. Ale nic nie powiedziałem. Siedzieliśmy w głębokiej ciszy, gdy wiozłem nas do domu w ulewnym deszczu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mermon dnia Pon 23:13, 07 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
mapi7
Zły wampir



Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:14, 07 Lut 2011 Powrót do góry

O, dobrze, że BajaBella taka spostrzegawcza i zauważyła, że nowy fragment wpuszczony :).
Co za miły koniec dnia. Znalazłam w Łodzi sklep, gdzie można kupić turona (tradycyjna hiszpańska słodkość, którą wielbię) i teraz ten fragment.
Coraz fajniejsza ta opowieść!
Im bardziej ją czytam, tym bardziej mi się podoba, bo jest taka w duchu "Midnight Sun". Tyle, że tam wszystko oczami Edwarda.
Jacob - taki zwykły niezwykły chłopak!!!
Bardzo go lubię - od pierwszego przeczytania :)

dzięki mermon !


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kju
Dobry wampir



Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 836
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:26, 07 Lut 2011 Powrót do góry

moge potwierdzic, prawie slowo slowo z 1 czescia Wink przeczytalam ja na nowo niedawno, wiec jeszcze jest swiezo w pamieci Wink
kurcze, zal Jacoba no, nie spodziewalam sie, ze to napisze, a jednak
chlopak szybciutko zrobil sobie ogromne nadzieje, ale tez bardzo szybko spostrzegl prawidlowe emocje targajace Bella
szkoda, ze ten rozdzial jest przewidywalny do bolu serca, nic nowego sie nie dzieje, zadnych wiekszych przemyslen Jacoba ponad to, co mozna bylo wyczytac miedzy wierszami w twilight, zdaje sobie sprawe, ze nie kazdy rozdzia bedzie tchnal nowoscia, wydarzeniami nieznanymi z Sagi, przemysleniami roztropngo Jake'a, mam nadzieje, ze ta czesc bedzie takim spokojnym lacznikiem do innych, ciekawszych wydarzen
calosc napisana jak zwykle spojnie, bardzo dobrze przetlumaczone, czyta sie bardzo przyjemnie, fajnie, ze znajdujesz czas na to mermonku
dzieki!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Pon 23:33, 07 Lut 2011 Powrót do góry

Hmmm... przeczytałam z prawdziwą przyjemnością - zresztą jak zawsze Twoje tłumaczenie. Ten rozdział jednak pochłonęłam ze szczególnym apetytem. Przed oczami miałam dokładnie tę scenę ze Zmierzchu, kiedy Jake wraz z Billy'm mijaja się na drodze z Edwardem.
Mermon, powiem Ci jedno - czytając Zmierzch oczami Jacoba, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jest to kawałek dobrej roboty autorki, która zdecydowanie bardzo umiejętnie odzwierciedla świat stworzony przez panią Meyer, tylko z innego punktu widzenia. No i chylę czoła przed Tobą, w roli tłumaczki - tekst brzmi rewelacyjnie po polsku.
Co do wydarzeń opisanych w tym rozdziale i postaci... Jacob jest przedstawiony dokładnie w taki sposób, jaki sobie zawsze wyobrażałam, gdyby ktoś zaczął opowiadać tę historię z jego punktu widzenia. Na chwilę obecnych wydarzeń - młody, optymistycznie mimo wszystko patrzący na świat, jeszcze małolat, a jednak już pragnący zawalczyć o swoje uczucie mężczyzna.
Ta scena z filmu, gdy Edward mierzy się wzrokiem jeszcze z Billym, jest dla mnie przygrywką, akompaniamentem do dalszych wydarzeń.
I powiem szczerze, jak obydwu chłopaków lubię, oczywiście ze wskazaniem na wilczka, to Bella zaczyna mnie w tym opowiadaniu drażnić tak samo, jak w sadze. Ale uznam to za plus tej historii, bo przecież oznacza to że wywołuje takie same emocje w czytelnikach jak saga. Przynajmniej w moim odczuciu.
Mermonku, dzięki, że tłumaczysz ten ff-ik. Dla mnie nie jest on tylko i wyłącznie kolejnym opowiadaniem z fandomu Zmiechchu. Dla mnie jest po prostu Sagą opowiedzianą przez ulubionego Jake'a.
Bardzo, bardzo dobra robota. A teraz już idę spać, naładowana pozytywną energią tego opowiadania. Przepraszam za dość chaotyczną wypowiedż, ale padam ze zmęczenia.
Bajka.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 23:40, 07 Lut 2011 Powrót do góry

Dzięki koleżanki. Laughing Jesteście szybsze niż światło. Miałam właśnie napisać w oldboykach, że wkleiłam, a tu już dwa komentarze. Dzięki BajaBella za reklamę.
Mi się podobał ten rozdział. Wzruszył mnie tu Jacob. Widzę, że jest podobny do mnie. Ja też, jak spotykałam kogoś fajnego, to w myślach już byliśmy daleko do przodu, tylko, że najczęściej nic z tego nie wychodziło. Potem bałam się już marzyć, bo życie nigdy nie jest takie piękne, jak to można sobie wymyślić. Sorry za tą prywatę. Trochę mi szkoda Jacoba, bo my już wiemy, co go czeka, ile straconych nadziei, a on jeszcze nieświadomy.

EDIT:
Teraz znalazłam i twój komentarz BajaBella - dziękuję. Fajnie, że znalazłaś czas, po takim ekscytującym dniu. Masz rację, mnie też tu Bella wkurzyła. Nic tylko Edward i Edward, a Jake'uś to co? Laughing
Kju - mam nadzieję, że w przyszłości znajdziesz coś ekscytującego, choć ręczyć nie mogę, bo nie ja piszę, a i nie czytałam dalej. Ale myślę, że coś się pojawi. Choćby w czasie przemiany. Ciekawa jestem jego przeżyć.
Mapi 7- gratuluję znalezienia winka, jak się natknę w sklepie to kupię. Tak trochę nie a propos. Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mermon dnia Pon 23:52, 07 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin