FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Bliźniaczki Swan (Twins) [NZ] [+16] roz. XV 15.09 Nowy rozdz Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Holly Black
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 15:17, 28 Lis 2009 Powrót do góry

Jest to mój pierwszy ff na tym forum, dlatego nie bijcie zbyt mocno.

Chciałam napisać coś lekkostrawnego, dlatego od razu zaznaczam, że nie jest to ff typu "nastolatka po przejściach odnajduje na nowo radość życia, dzięki wybawicielowi, w którym się zakochuje." Nie jest to też opowiadanie, po którym przemyślicie całe wasze życie. Raczej, tak jak ktoś już to ktoś kiedyś określił, ff na niedzielne wieczory :) Uznałam, że ciekawie będzie, jak Bella będzie miała... siostrę bliźniaczkę :) Obie to diablice wcielone, które będą zaskakiwały swoimi nietuzinkowymi pomysłami :)
W opowiadaniu wszyscy są ludźmi, a charaktery postaci mogą odbiegać od rzeczywistości.
Zapraszam do czytania i komentowania.

Całość zamieściłam na CHOMIKA:

[link widoczny dla zalogowanych]

PROLOG


Był przedostatni wieczór sierpnia. Słońce powoli chowało się za horyzontem, ustępując miejsca bladoniebieskiemu księżycowi z ogromną ilością migoczących gwiazd. Wyglądało to niesamowicie w Nowym Jorku, w którym na przekór ciemnościom, wszystko dopiero budziło się do życia. W niewielkich osiedlowych domkach światła zaczynały już gasnąć, z wyjątkiem jednego z nich. Brzask wydobywał się z małego pokoju na drugim piętrze, w którym ktoś gorączkowo się krzątał.
- Spakowałaś się już? - W drzwiach pomieszczenia stanął niewysoki mężczyzna w średnim wieku. Dziewczyna spojrzała na niego spoza sterty porozrzucanych ciuchów i kosmetyków kiwając przecząco głową.
Ciemnowłosy ostentacyjnie przewrócił oczami.
- Jeżeli za moment nie wyruszymy, nie zdążysz na samolot - powiedział przez zaciśnięte zęby, widocznie zaczynając tracić cierpliwość.
- Spokojnie Charlie, na pewno zdążę. Mamy jeszcze półtorej godziny... - odparła powoli, stojąc na środku pokoju. W jednej dłoni trzymała skarpetkę a drugą drapała się gorączkowo po głowie, rozglądając przy tym po całym pomieszczeniu. Po chwili dwie brązowe tęczówki przeniosła na swojego rodziciela.
- Nie widziałem twoich skarpetek. Jeżeli za moment nie wyjedziemy, to nie wiem jak dostaniesz się do Forks – syknął, ledwo powstrzymując chęć od wydarcia się na dziewczynę. - Poprosisz Bellę, na pewno wybierzecie się jutro razem na zakupy - dodał po chwili, uspokajając się trochę.
- W tej dziurze w ogóle są jakieś sklepy? - zapytała drwiącym tonem dziewczyna, nie zaszczycając mężczyzny spojrzeniem.
- To najzwyczajniejsze w świecie miasteczko. Jakieś na pewno są – zapewnił córkę, spoglądając na nią z troską. Wolnym krokiem podszedł bliżej, po czym usiadł na łóżku z satynową pościelą. Wziął głęboki wdech, a w jego oczach pojawił się smutek. - Naprawdę mi przykro, że tak wyszło Brandi, ale zrozum...
W tym momencie oczy dziewczyny skierowały się na jego twarz. Widać było w nich gniew.
- Prowadzenie firmy składa się na ciągłe wyjazdy, nie chcę abyś całymi dniami siedziała sama w domu. W Forks będzie twoja siostra Bella i mama, a poza tym na pewno znajdziesz sobie nowych znajomych - ciągnął dalej mężczyzna. - I nie tłumacz sobie tego tak, że cię tutaj nie chcę - dodał, gdy zauważył, że Brandi już otwierała usta by coś powiedzieć.
Po dłuższej chwili milczenia wstał z łóżka.
- Będę czekał na dole – szepnął smutnym tonem, po czym wolnym krokiem opuścił pomieszczenie.
Brunetka wstała niechętnie z podłogi, po czym zaczęła wrzucać wszystko do wielkiej bagażowej torby. W jej oczach pojawiły się łzy.
Nie będę płakać, skarciła się w duchu. Wzięła kilka głębokich oddechów, po czym podeszła do wielkiej drewnianej meblościanki. Na górnej półce leżał stary zeszyt w skórzanej oprawie - coś na wzór pamiętnika. Chwyciła go w drobną dłoń, przewracając sztywne kartki. Zatrzymała się w połowie i utkwiła wzrok na zgrabnym pochyłym piśmie.

17 luty
"Dzisiaj była rozprawa sądowa. Powód? Rozwód rodziców. Pytali mnie, u kogo chcę mieszkać. Odparłam bez wahania, że u taty. Bells wybrała mamę. Nawet dzień wcześniej ustaliłyśmy to między sobą. Wolałyśmy rozdzielić się obie, byleby nie cierpieli nasi rodzice. Mama oczywiście uznała, że to zły pomysł, jednak namówiłam ją na to. Powiedziałam, że nie zostawię taty samego. Ona spojrzała się na mnie dziwnie, w jej oczach widziałam tylko, że ma inne zdanie na ten temat..."

- Teraz już wiem, jakie... - odparła bezgłośnie do siebie. - Dla niego nie liczy się nikt ani nic, oprócz pracy... - dokończyła monolog, z trzaskiem zamykając zeszyt, a pojedyncza łza spłynęła po jej bladym policzku.

ROZDZIAŁ I

- Bello wstawaj, za piętnaście minut jedziemy odebrać Brandi z lotniska! - W całym domu rozbrzmiał miękki głos rodzicielki, który wyrwał dziewczynę z łóżka. Chociaż tak naprawdę nie spała ani minuty tej nocy, nie widać było po niej zmęczenia. Udała się do łazienki by wykonać poranną toaletę. Gotowa zeszła na dół, w korytarzu zastając swoją mamę.
- No wreszcie jesteś... – syknęła. - Czy wy obie macie do siebie to, że jesteście niepunktualne? - dodała po chwili, kręcąc głową na boki.
Brunetka nie odpowiedziała, tylko zaśmiała się w duchu, po czym pokierowała swe kroki do samochodu, w którym czekała Renee.
Po godzinie drogi dotarły na miejsce podróży. Gdy kobieta zaparkowała samochód, razem udały się na zatłoczone lotnisko.
- Gdzie teraz? - zapytała Bella, jednak zamiast odpowiedzi, poczuła jak mama złapała ją za rękaw bluzy i obie zaczęły przedzierać się przez tłum ludzi.
Po chwili znalazły się w miejscu przylotów. Brunetka rozejrzała się dookoła. Wszędzie znajdowało się pełno osób, widać było, że każdy gdzieś się śpieszył. Po chwili nastolatka zauważyła świecący napis, że samolot z Nowego Jorku już wylądował, a pasażerowie przechodzą odprawę celną.
Po kilku minutach drzwi wyjściowe zostały otwarte i ludzie zaczęli wychodzić na zewnątrz, szukając swoich rodzin i przyjaciół.
W pewnym momencie przed Bellą pojawiła się dziewczyna łudząco do niej podobna. Osoba, która przyglądałaby się im z boku, miałaby niesamowity problem w odróżnieniu dziewczyn. Były tego samego wzrostu, o tych samych brązowych włosach układających się w zgrabne loczki i z tymi samymi wielkimi, orzechowymi oczami.
Bez zastanowienia rzuciły się sobie w ramiona.
- Jak dobrze, że już jesteś! - wykrzyknęła Bella, gładząc siostrę po włosach i tuląc mocno do siebie.
- Tęskniłam za tobą, głuptasie – odrzekła wesołym głosem Brandi, odpowiadając siostrze silnym uściskiem.
Gdy mama zobaczyła obie córki, bez wahania dołączyła się do rodzinnego tulenia.
Kiedy skończyły się witać, Brandi spojrzała prosto w twarz mamy w której oczach zaszkliły się łzy. Jej mina pokazywała sławne " A nie mówiłam?"
Jednak kobieta postanowiła oszczędzić córce kazania, gdyż wiedziała, iż ta była zmęczona po całodobowym locie. W ciszy udały się do auta.
- Jesteście do siebie takie podobne – szepnęła wzruszonym głosem mama, patrząc w tylne lusterko na dziewczyny.
- Niedługo nie będę w stanie was odróżnić - zaśmiała się kobieta, po czym wszystkie wyruszyły z parkingu w stronę domu.
Natomiast w głowie jednej z bliźniaczek zrodził się diabelski plan.

- Chodź na górę, pokażę ci twój pokój! - zawołała przepełniona radością Bella, prowadząc za rękę lekko zdezorientowaną Brandi.
Była skołowana po długiej podróży, w dodatku nigdy nie odwiedziła tego miejsca i czuła się w nim trochę wyobcowana. Ich mama zamieszkała tu z Bellą po rozwodzie z Charlim. Był to dom jej rodziców, czyli dziadków dziewczyn, który dostała w spadku. W okolicy zatrudniła się w restauracji. Bella natomiast uczęszczała do tutejszego liceum. Jutro był pierwszy dzień szkoły.
- Będziesz chodziła do klasy matematycznej - zaczęła Bella, kiedy druga z bliźniaczek zaczęła oglądać swój pokój.
- Nie znoszę matmy... - jęknęła dziewczyna, patrząc ze strachem na siostrę.
- Niestety nigdzie indziej nie było już miejsc, jeżeli nie ta szkoła, to jest jeszcze druga w rezerwacie. Niestety jest dużo dalej...
- Dobra, rozumiem. Jakoś przeżyję - przerwała bliźniaczce Brandi. Inna szkoła w ogóle jej nie interesowała. Po chwili podbiegła do telewizora i włączyła program muzyczny, w którym właśnie nadawano koncert Linkin Park. Bez zastanowienia obie zaczęły drzeć się w niebogłosy do piosenki "Shadow of the day", zapominając o całym otaczającym je świecie.
- Czy wyście poszalały! - dało się słyszeć krzyk rodzicielki w całym domu. Muzyka grała tak głośno, że szyby zaczynały się lekko trząść.
Na złość mamie, jedna z brunetek bardziej pogłośniła telewizor.
- Do cholery jasnej! - wydarła się kobieta, chociaż i tak muzyka w większości zagłuszyła jej krzyk. Po chwili dziewczyny dostały niekontrolowanego ataku śmiechu.
W momencie, gdy Brandi celowała w głowę siostry poduszką, do pokoju weszła zdenerwowana mama. Jednak widząc dziewczyny w tym stanie, sama nie mogła powstrzymać się od wybuchu. Zaraz jednak oprzytomniała, znalazła pilota i ściszyła muzykę o pół tonu.
- Jutro twój pierwszy dzień w tutejszej szkole - zaczęła, spoglądając znacząco na brunetkę, która właśnie wyjmowała sobie pióra z włosów. - Może wybrałabyś się z Bellą na zakupy? - dodała i puściła oczko do drugiej córki.
- Jeśli muszę... – Dziewczyna załamała się, gdyż nie znosiła tego rodzaju rozrywek.
- Zapomniałam wam powiedzieć o tym, że jest nowy nakaz, a mianowicie, każdy uczeń ma posiadać mundurek - dodała, a dziewczyny wybałuszyły na nią oczy.
- Czy w tej szkole pracują sami debile? - warknęła Brandi trafiając się z otwartej ręki w czoło. Bella natomiast udała, że strzela sobie z palców w głowę.
- Nie mów tak o szkole, w której nawet nie byłaś - zareagowała rodzicielka, patrząc na córkę znacząco. - I bez dyskusji - dodała, kiedy zauważyła, że Bella chciała powiedzieć coś na obronę siostry.
- A teraz idźcie razem na zakupy... Czy gdziekolwiek chcecie - poprawiła się, widząc minę obu bliźniaczek. Te spojrzały porozumiewawczo na siebie i po chwili już zebrały się do wyjścia.
Kiedy szły do pobliskiego parku, nad miastem zdążyły uformować się deszczowe chmury. Świadczyło to o nieubłaganym końcu lata.
- Czy ktokolwiek wie o tym, że się do was przeprowadziłam? – zaczęła Brandi, unosząc zaciekawiony wzrok na siostrę.
- Nie sądzę, aby to było możliwe. Przecież nawet do nas wiadomość o twojej przeprowadzce dotarła przed niespełna tygodniem - odrzekła Bella idąc, równo chodnikiem. - Mimo wszystko cieszę się, że to zrobiłaś – dodała, posyłając promienny uśmiech siostrze, po czym obie przeszły na drugą stronę ulicy. Nie wiedziały gdzie dokładnie kierowały swoje kroki. Najważniejsze było dla nich to, że były znów w swoim gronie. Obie zauważyły, że te pół roku, od kiedy się nie widziały, dało im się we znaki.
- A czy komukolwiek powiedziałaś o tym, że masz siostrę bliźniaczkę? - zapytała Brandi z zaciekawieniem w głosie.
- Eee... Powiedziałam tylko dwóm znajomym, że mam starszą siostrę, ale że już z nami nie mieszka. Nie drążyli dłużej tego tematu. A tak poza tym, to dlaczego wypytujesz się mnie o takie rzeczy? - rzekła jednym tchem bliźniaczka, wyraźnie zainteresowana.
- Czy nie uważasz, że byłoby zabawnie, porobić sobie żarty z jakichś ludzi? - odparła Brandi z tajemniczym uśmieszkiem. - To będzie coś, czego jeszcze nigdy nie zrobiłyśmy - dodała dziewczyna, zaśmiewając się w duchu ze swoich wcześniejszych planów. Z roku na rok realizowały je z siostrą w poprzednich szkołach, z których regularnie były wyrzucane.
Kiedy zaczęło padać, dziewczyny pobiegły w stronę domu.
Zdyszane weszły do środka. W salonie siedziała ich mama oglądając coś w telewizji.
- Dobrze, że już jesteście, idźcie już spać, bo musicie być wypoczęte na rozpoczęciu roku - rozkazała rodzicielka, patrząc się na nie intensywnie. - I nie chcę słyszeć o waszych żadnych wybrykach - dopowiedziała nieco urażonym tonem, a bliźniaczki spojrzały po sobie z uśmiechem. Po chwili już ich nie było.
Obie pokierowały się schodami na górę, prosto do pokoju Belli.
- Ta cała szkoła wydaje się sztywna. Jeszcze te pojebane mundurki... – jęknęła załamanym głosem Brandi i podeszła do siostry siadając na miękkim łóżku.
- Zawsze możemy to zmienić - zaśmiała się druga brunetka.
- Pogadamy o tym jutro. - Odwzajemniła uśmiech druga z dziewczyn, po czym udała się do swojej sypialni.

***
- Co to do cholery ma być? - Prawie wydarła się Brandi, trzymając w dwóch palcach przed sobą marynarkę ze spódniczką do kompletu.
- To wasze mundurki - W drzwiach stanęła mama, która z uśmiechem patrzyła się na obie dziewczyny.
Bella przewróciła wymownie oczami, nawet nie zaszczycając jej spojrzeniem.
- Nie założę tego - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Ależ założysz, a siostra pójdzie w twoje ślady - rzekła kobieta śmiejąc się pod nosem, po czym żwawym krokiem wyszła z pokoju.
Brandi wzięła komplet i zaczęła przymierzać jego górną część do ciała. Czegoś tak paskudnego jeszcze w życiu nie widziała. Bez chwili zastanowienia wyrzuciła komplet w kąt pokoju. Druga bliźniaczka zaśmiała się i zrobiła to samo.
- Za dwadzieścia minut odbędzie się rozpoczęcie świetnie zapowiadającego się roku szkolnego - wypaliła ze sztucznym uśmiechem starsza z dziewczyn.
- Chodźmy, bo chyba nie chcemy się spóźnić już pierwszego dnia? - zasugerowała Bella, po czym obie pokierowały się w stronę wyjścia.
Kiedy dojechały furgonetką do szkoły, oczy Brandi momentalnie się rozszerzyły.
- Całkiem spora ta szkoła - powiedziała, kiedy obu dziewczynom ukazał się duży budynek w kolorze szarości i brązu. Otoczony był ceglanym murem, wokół którego rozciągały się rzędy drzew. Przed szkołą stała masa młodzieży, która czekała na to, aż ktoś otworzy drzwi główne do budynku.
- Poczekajmy w samochodzie, nie chce mi się tłoczyć przez całą bandę tych wszystkich ludzi - rzekła Bella, a Brandi lekko przytaknęła głową.
Obie zaczęły wodzić wzrokiem po wszystkich uczniach. Niespodziewanie rozległ się głośny huk i odgłos warczącego silnika. Bliźniaczki, które siedziały w aucie, jak i wszyscy uczniowie znajdujący się przed wejściem na dziedzińcu, momentalnie odwrócili głowy w stronę hałasu.
Ich oczom ukazał się czarny ścigacz, którego kierowca wraz z pasażerem z tyłu zaparkował niedaleko wejścia. Kiedy obie postacie zsiadły z motoru, zaczęły odpinać czarne kaski. Gdy już oswobodzili się z ochraniaczy, oczom dziewczyn ukazało się dwóch nastolatków. Jeden chłopak był bardzo wysoki i dobrze zbudowanej postury. Miał ciemną karnację i krótkie, czarne włosy ułożone w charakterystycznym nieładzie. Drugi z nich był trochę niższy. Miał bladą cerę i kasztanowe włosy, które lekko opadały mu na twarz. Obaj z uśmieszkami podeszli do grupki rozchichotanych dziewczyn stojących naprzeciw szkoły. Niższy objął jakąś tlenioną blondi w talii i zaczęli się namiętnie całować. Do drugiego czarnowłosego podbiegła inna dziewczyna i z głupkowatym uśmiechem rzuciła się mu w objęcia. Jego dłonie zjechały na jej pośladki.
- Co to do cholery ma być? - żachnęła się Brandi, widocznie tracąc całą kontrolę nad sobą. Nienawidziła plastików oraz typów macho, a w tym wypadku miewała autentycznie mdłości.
- Ten wysoki to Jacob Black. Największy podrywacz w szkole. I w dodatku straszny dupek - odparła Bella przewracając oczami na jego widok. - A ten drugi, to nie wiem... Pierwszy raz widzę go na oczy. Ten cały blond band, to grupka Jessicki Stanley. Chyba chodzi z tym nowym – ciągnęła dalej brunetka, marszcząc czoło.
Obie posłały sobie wymowne spojrzenia, po czym wyszły z pojazdu.[url][/url][url][/url]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Holly Black dnia Czw 22:17, 15 Wrz 2011, w całości zmieniany 25 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Sob 15:19, 28 Lis 2009 Powrót do góry

Po pierwsze kłania się regulamin - http://www.twilightseries.fora.pl/b-kacik-pisarza-b,47/regulamin-dzialu-fanfiction,3088.html

Jak go przeczytasz, dostosuj się i może spotkamy się w tym dziale za miesiąc.

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Holly Black
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 11:19, 28 Gru 2009 Powrót do góry

ROZDZIAŁ II

Kiedy parking opustoszał, dziewczyny pokierowały się w stronę szkoły.
- Czy naprawdę musimy tam wchodzić? - jęknęła Brandi, przygryzając dolną wargę, chociaż doskonale znała odpowiedź.
- Nie mamy wyjścia – odparła druga brunetka, po czym obie zaczęły wspinać się po jasnych, marmurowych stopniach.
- W takim razie ja dołączę trochę później…- szepnęła pierwsza z dziewczyn, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę.
- Miałaś rzucić to gówno… - fuknęła na nią siostra, chociaż i tak wiedziała, że nic nie wskóra.
Chcąc uniknąć nieprzyjemnej wymiany zdań machnęła na Brandi ręką i udała się do środka budynku.
Dziewczyna zapaliła papierosa, nie przejmując się gadaniem Belli. Co ona tam wie, nigdy nie próbowała i nie zna się na tym co dobre, pomyślała.
Niespodziewanie do jej uszu dotarły jakieś głosy, fragmenty rozmowy, dochodzące nieopodal wejścia szkoły, gdzie znajdowała się dyżurka.
Brandi nie mając nic lepszego do roboty postanowiła przysunąć się bliżej i podsłuchać. Zaśmiała się w duchu z tego, co robiła, ale szpiegowanie miała we krwi.
Przystanęła bliżej drzwi wejściowych i niby od niechcenia się o nie oparła. Usłyszała wysoki kobiecy głos, który był bardzo podekscytowany. Nie, raczej wściekły, poprawiła się w myślach. Drugi głos, męski, był spokojny i opanowany, a nawet nieco drwiący.
- Nie wiem, co ty tu robisz, ale mam nadzieję, że to są omamy… Jutro idę do dyrektora i mam nadzieję, że to wszystko, to jedna wielka…
- Pomyłka? – przerwał jej drugi głos z nutką zadowolenia. – To pani jest w błędzie, a z McLandonem wymieniliśmy już kilka zdań. Nie ma nic przeciwko, bym chodził do tej szkoły – stwierdził wesoło i zaśmiał się cicho.
- Nie będę znosić twoich wybryków, chłopcze! Słyszałam o tym, co wyprawiałeś w szkole w rezerwacie, z której w końcu cię wyrzucili! – Kobieta zdawała się stracić panowanie nad sobą.
- Och, a cóż takiego pani o mnie słyszała? – zapytał głos, przesiąknięty sztuczną uprzejmością i drwiną.
- Ty już dobrze wiesz, Black. Będę cię miała na oku i radzę ci się pilnować. I gwarantuję ci. Jeden, malutki wybryk, a wylecisz na zbity pysk – zaskrzeczała do niego.
Przez chwilę Brandi wydawało się, że chłopak rzuci się na kobietę, byleby tylko się zamknęła. Był przecież masywnej postury, kiedy widziała go na parkingu i zaskoczyła ją odwaga woźnej. Nic takiego jednak się nie wydarzyło. Chłopak jedynie zaśmiał się dobitnie.
- Życzę pani miłego dnia – odparował z przesadzoną uprzejmością. Kobieta nie odezwała się już więcej. Po chwili dało się słyszeć odgłos zamykanych z głośnym trzaskiem drzwi dyżurki.
Niespodziewanie brunetka poczuła, jak drzwi, o które się opierała gwałtownie się otworzyły. Nie zdążyła nic zrobić, gdyż od razu poleciała do tyłu. Zamknęła gwałtownie oczy, gdy poczuła jak czyjeś ręce złapały ją w ostatniej chwili w talii.
- Uważaj – powiedział do niej wybawca, a Brandi, kiedy już stała na równych nogach odwróciła się na pięcie i spojrzała mu prosto w twarz.
- Co ty tu…
- To samo tyczy się ciebie – przerwał jej chłopak lustrując brunetkę wzrokiem, który utkwił na jej dłoni, w której trzymała zapalonego papierosa.
- Na terenie szkoły nie wolno palić – zasugerował drwiąco.
- Bo ty już dobrze wiesz, co można robić na terenie szkoły, a czego nie – prychnęła takim samym tonem. Dopiero po chwili dotarło do niej, że dłonie chłopaka nadal tkwiły na jej talii.
- Możesz mnie nie obmacywać w publicznym miejscu? – syknęła w jego stronę najbardziej jadowitym tonem, na jaki ją było stać. Chłopak zabawnie zamrugał oczami i rozejrzał się dookoła demonstracyjnie.
- Nikogo tu nie ma – odrzekł błyskotliwie i uśmiechnął się z wyższością do dziewczyny. Chociaż była niższa od niego o głowę, bez oporów i zdenerwowania przysunęła się do chłopaka jeszcze bliżej, tak, że dzieliły ich zaledwie milimetry. Ktoś, kto obserwowałby ich z boku, pomyślałby, że mają zamiar się pocałować.
W tym samym momencie szepnęła jadowicie w jego usta, akcentując dobitnie każde słowo:
- Zabierz… te… łapy…
Momentalnie jego oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu na nietypowe zachowanie dziewczyny. Po chwili jednak udał, że nie wywarło to na nim żadnego wrażenia i na jego usta powrócił drwiący uśmieszek. Posłuchał jej jednak i opuścił dłonie.
- Wybacz moją nieuprzejmość – powiedział wesoło. - Jestem Jacob Black – dodał wy
ciągając rękę do brunetki, która zmrużyła na niego oczy.
- Jakbym nie wiedziała…- burknęła pod nosem.
- Co mówisz? A jak ty się nazywasz?
- Fiorella – wypaliła beznamiętnie.
- Nie wydajesz się zbyt rozmowna – stwierdził chłopak ze spokojem w głosie i opuścił dłoń, której brunetka nie uścisnęła.
- Zależy od tego, z kim się gada. – To powiedziawszy zaciągnęła się ostatni raz papierosem i wypuściła mu gryzący dym prosto w twarz.
Nie zaszczycając go nawet spojrzeniem, wyminęła zszokowanego chłopaka i udała się gdziekolwiek, byle jak najdalej od niego.

***

Po ceremonii Bella udała się do wyjścia wielkiej sali i tłoczyła się w przejściu z całą masą uczniów. Co ona sobie w ogóle wyobraża? Jest w tej szkole pierwszy dzień, a już nie było jej na rozpoczęciu, karciła siostrę w myślach. Kiedy udało jej się wyjść z sali, poszła w stronę damskiej toalety. W środku, naprzeciw lustra stała Brandi, która wyglądała na złą z jakiegoś gówno interesującego ją w tej chwili powodu.
- Co ty sobie wyobrażasz? Jesteś w tej szkole pierwszy dzień, a już nie było cię na rozpoczęciu? Musiałam odwalać za ciebie ściemę, że zostałaś w domu, bo źle się czułaś i dopiero wtedy babka dała mi twój plan lekcji.
- Nawet nie wiesz, co…
- Naprawdę gówno mnie obchodzi, co się stało. Nie było cię i nie będę słuchała twojego debilnego tłumaczenia – przerwała Bella stanowczym tonem.
Brandi posłała jej zdziwione spojrzenie, bowiem nie pamiętała, kiedy widziała siostrę w takim stanie. Bez słowa ruszyły do wyjścia szkoły i udały się na opustoszały parking, po czym odjechały samochodem w stronę domu.
Kiedy dotarły na miejsce, Bella nieco ochłonęła. Weszły do środka mieszkania i poczuły zapach naleśników z syropem klonowym. Obu dziewczynom humor momentalnie się poprawił. Kiedy jadły, do kuchni wparowała ich mama.
- Mam nadzieję, że wam smakuje. Jak było na rozpoczęciu? – spytała mimochodem, chowając do szafek naczynia ze zmywarki.
- Och, no… Było standardowo. Nie mogli już bardziej zanudzać – odburknęła Bella, przełykając ostatni kęs potrawy, a Brandi pokiwała głową na słowa siostry. Wolała w ogóle się nie odzywać, zwłaszcza, że opuściła ową ceremonię.
Rodzicielka posłała współczujący uśmiech dziewczynom.
- Na pewno jutro będzie lepiej – pocieszyła je, po czym wyszła z kuchni.
- O tak, na pewno… - sarknęła druga z dziewczyn, odkładając sztućce na talerz.
Po posiłku obie udały się do pokoju Belli.
Brandi wzięła jej laptopa z podłogi i usiadła z komputerem przy niewysokim bukowym biurku.
- Znowu hakujesz? – spytała z nutą ciekawości w głosie, po czym podeszła bliżej siostry.
Ta pisała na klawiaturze tak szybko, że ledwo można było nadążyć za tekstem.
- Gdzie chcesz się włamać? – dodała Bella tonem jakby pytała, jaka jest dzisiaj pogoda.
- Do poczty taty – odrzekła druga z sióstr, po czym przyśpieszyła tempo pisma, nawet nie patrząc na klawiaturę.
- Ale dlaczego? – jęknęła z niedowierzaniem, po czym przeniosła wzrok na ekran komputera – Nie wystarcza ci już łamanie haseł do IQ? – dopowiedziała zaskoczona.
- Po prostu coś podejrzewam. Zaufaj mi – odparła Brandi.
- Udało się! – zawołała z dumą po około dwudziestu minutach.
- Zobacz na to – powiedziała i gestem ręki przywołała siostrę do komputera.
- Co jest? – zapytała druga z dziewczyn, gorączkowo wyszukując na ekranie czegoś niezwykłego, jednak nie wiedziała czego.
- Zastanawiały mnie jego coraz częstsze wyjazdy i delegacje. Wiedziałam, po prostu wyczułam to. Tata ma kogoś. I nazywa się ona Victoria – szepnęła spokojnym tonem, przesuwając kursorem w dół ekranu.
- To chyba dobrze, prawda? – wypaliła zza jej pleców Bella.
- Tak, tylko dlaczego to przed nami ukrywa? – Zadała retoryczne pytanie druga z brunetek. Wcale nie czuła się źle ze względu na to, że grzebała w czyjejś prywatności. Poza tym ojciec zrobił jej dokładnie tak samo, gdy mylnie myślał, że Brandi kogoś ma.
Po chwili wyłączyła laptopa.
- Oddaj mi mój plan lekcji. Muszę zobaczyć, co mam jutro na pierwszej godzinie.
- Najpierw musisz sobie… zasłużyć! – zaśmiała się Bella, jednym susem podbiegając do łóżka. Wzięła stamtąd kilka niewielkich poduszek i cisnęła prosto w zszokowaną Brandi. Ta jednak szybko oprzytomniała i zerwała się z krzesła na równe nogi. Rozpoczęła się bitwa na poduszki.
W końcu zmęczone opadły na łóżko przed telewizorem. Po kilku godzinach do pokoju weszła mama.
- Idźcie już spać, zrobiło się późno a rano…
- Musimy być wypoczęte, bo czeka nas szkoła…- wyrecytowała znudzonym tonem Bella, a druga z sióstr wstała z łóżka. Tak, by rodzicielka nie zauważyła, wcisnęła swój plan lekcji do tylniej kieszeni dżinsów, po czym opuściła pomieszczenie.

***

Nazajutrz obie miały do szkoły na ósmą rano. Podjechały furgonetką Belli pod budynek cierpienia i męki. Plac był pełen zaparkowanych samochodów, jednak uczniowie byli już w klasach.
- No i zajebiście. Spóźniłyśmy się – syknęła Bella pod nosem. Teraz czekało je wejście w połowie zajęć i wszyscy zwróciliby wtedy na nią uwagę, czego nienawidziła. Brandi to nie obchodziło. Weszły do szkoły po marmurowych stopniach i na korytarzu udały się w przeciwne strony.
Bella czuła zdenerwowanie. Było, bowiem coś, czego nade wszystko zazdrościła swojej siostrze. A mianowicie odwaga. Oczywiście nie była tchórzem, jednak wiedziała, jaką reakcję wywoła, gdy wparuje teraz do klasy.
Raz kozie śmierć, pomyślała, po czym otworzyła drzwi od sali, w której miała biologię. W tej samej chwili przed jej oczami pojawiła się ściągnięta twarz i zaskoczone brązowe oczy. Kiedy owa osoba zauważyła, że to tylko dziewczyna, od razu się uspokoiła.
- Uff…Myślałem, że to Banner – rzekł z ulgą chłopak, a brunetka nieco skołowana weszła do klasy. Panowało w niej niezłe zamieszanie. Wszyscy rozmawiali a po pomieszczeniu latały różne przedmioty, od samolocików z papieru po przybory do pisania.
- Jestem Edward. – przedstawił się chłopak, podając rękę brunetce. Ta po chwili zastanowienia uścisnęła ją bez entuzjazmu.
- Bella – odparła zdecydowanym tonem, po czym nie mając ochoty na dalszą gadkę udała się do wolnej ławki w końcu sali. Nagle drzwi klasy znowu się otworzyły, a w przejściu stanął pan Banner, który był czerwony na twarzy i oddychał ciężko. W klasie momentalnie ucichło jak makiem zasiał.
- Ja ten… No tego… Mam coś do załatwienia, więc otwórzcie książki i zajmijcie się rozmnażaniem, dobrze? - powiedział szybko, po czym wyszedł.
Reakcja uczniów była bezcenna
- Hej Bells, widzę, że poznałaś już nowego – usłyszała za sobą dziewczęcy głos i rozpoznała po nim Angelę.
- Nie wiem, czy jest czym się zachwycać…- burknęła, oglądając swoje paznokcie.
- On jest boski… - dodała Angela z jękiem, w ogóle nie zwracając uwagi na wcześniejszą wypowiedź Belli. Ta z niedowierzaniem pokręciła głową na boki, po czym zaczęła słuchać muzyki ze swojego odtwarzacza.
Po chwili zauważyła dłoń, która pomachała jej prosto przed nosem.
- Mike, też cieszę się, że cię widzę, ale nie mam nastroju – powiedziała stanowczo i znudzonym tonem na jego przywitanie.
- Eee… Chciałem ci tylko powiedzieć, że profesor już przyszedł - wyczytała z ruchu jego warg.
Z zaskoczeniem stwierdziła, że nie słyszała jak Banner wszedł do klasy. Wyjęła słuchawki z uszu i przeniosła znudzony wzrok na tablicę, zastanawiając się, co w tym momencie może porabiać jej siostra...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Holly Black dnia Sob 17:34, 02 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Pech
Człowiek



Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:47, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Zdziwiłam się, że wstawiłaś drugi rozdział. Zazwyczaj jak taki "forumowicz", że tak to określę, wstawia rozdział zanim minie miesiąc to jego zapał przygasa albo gaśnie zupełnie. Muszę przyznać, że FF zaciekawił mnie. Pojawiły się jakieś tam błędy interpunkcyjne, ale nie chce mi się wypisywać. Chwilowo wieje nudą, bo powiedzmy sobie szczerze, co się narazie wydarzyło? Brandi przeprowadziła się do Forks i tyle by tego było. Jeżeli opublikujesz kolejne rozdziały chętnie przeczytam, może coś się zacznie dziać.

Weny, czasu i chęci do pracy

Pozdrawiam,
Pech


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pech dnia Pon 19:51, 28 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
wampiorka
Zły wampir



Dołączył: 28 Maj 2009
Posty: 399
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z zza Ekranu

PostWysłany: Pon 19:47, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Wow....
Niezły masz pomysł tylko go spisz xD
Ogólnie mi się podoba i czekam an dalszą część..;D
Co do błędów to ja się nie znam ...;)

Życzę weny...;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
` Coco chanel .
Wilkołak



Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bielsko - Biała ^^ <33

PostWysłany: Wto 13:21, 29 Gru 2009 Powrót do góry

` Bardzo podoba mi się twój pomysł;*
Bella ma siostrę bliźniaczkę? Tego jeszcze nie było;***
` Jestem bardzo ciekawa co napiszesz dalej;*
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział;*
Weny, weny i jeszcze raz weny;*

` CoCo


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ` Coco chanel . dnia Wto 13:22, 29 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Holly Black
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 12:20, 30 Gru 2009 Powrót do góry

Dziękuję wszystkim za szczere komentarze. Na szczęście nie jestem jedną z tych, co mają słomiany zapał :)
Za błędy z góry przepraszam, ale kiedy pisałam ten rozdział była druga w nocy…
Zapraszam do czytania i komentowania.


ROZDZIAŁ III


Brandi przemierzała szkolne korytarze, będąc coraz bardziej sfrustrowaną faktem, iż nie mogła znaleźć klasy, w której właśnie odbywała się lekcja matematyki.
- Przepraszam bardzo! - usłyszała za sobą wołanie, więc odwróciła się. Zdała sobie sprawę, że znała skądś ten głos.
Jej oczom ukazała się niska kobieta z burzą siwych włosów, spiętych niedbale w kok. Całą twarz miała pokrytą głębokimi zmarszczkami. Spoglądała na brunetkę mrużąc błękitne oczy, a usta, które mocno zaciskała, utworzyły cienką linię.
- Gdzie masz mundurek? – zaskrzeczała kobiecina i wtedy Brandi ją poznała. Była to ta sama woźna, która poprzedniego dnia kłóciła się z Blackiem.
- Zapomniałam – odparła zgodnie z prawdą, pokazując swoją postawą, że nie ma czasu i ochoty na zbędną gadkę
- Ach tak? Wytłumaczysz to przed panem McLandonem – zrugała ją i uśmiechnęła się wrednie.
- Wybaczy pani, ale nie mam czasu. A tak przy okazji, gdzie jest sala matematyczna? – Starała się być miła, ale za bardzo jej to nie wychodziło.
- To nie jest prośba. Idź natychmiast do gabinetu dyrektora – wysyczała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Piętro wyżej już byłam. A jak poszłabym tym korytarzem w prawo… - Dziewczyna podrapała się po głowie i zaczęła się rozglądać, kompletnie ignorując coraz bardziej purpurową na twarzy woźną. Ta zrobiła taki gest ręką, jakby chciała uderzyć brunetkę, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Brandi uśmiechnęła się pod nosem, gdy jej strategia zaczęła odnosić pozytywny skutek.
- Ja już nie wyrabiam z tymi bachorami! Zadręczą mnie! - Zaczęła wykrzykiwać rozjuszona.
- Czy piła pani kiedykolwiek melisę? Działa podobnie jak krople uspokajające, chociaż w tym przypadku poleciłabym… - nie udało jej się dokończyć, ponieważ ktoś im przerwał.
- Co tu jest grane? Czy pani dobrze się czuje? – Był to delikatny dziewczęcy głos, a jego posiadaczka była niską brunetką o dużych, niebieskich oczach.
- Jeszcze ciebie tu brakuje, Brandon! - warknęła staruszka, po czym złapała się dłonią za skroń, nerwowo ją pocierając.
- Właśnie wybierałam się do gabinetu dyrektora i z chęcią zaprowadzę tam…
- Brandi - przedstawiła się, posyłając do dziewczyny niewinny uśmiech.
- Wynoście się stąd obie, bo jak nie to… - Nie dosłyszały do końca groźby, gdyż Brandon pociągnęła zdezorientowaną dziewczynę za sobą.
Kiedy znalazły się na końcu korytarza brązowowłosa puściła rękaw Brandi.
- Jestem Alice - uśmiechnęła się promiennie i wyciągnęła dłoń do brunetki.
Ta z zadowoleniem ją uścisnęła.
- Jesteś tu nowa, prawda? Nie przejmuj się woźną, zawsze taka była. Tylko ogląda się za kolejnymi ofiarami. Jeśli szukasz sali matematycznej musisz iść na trzecie piętro. Po prawo jest mały korytarz i tam będzie ta klasa. Muszę już iść. – Dziewczyna wypowiadała słowa jak z karabinu maszynowego, tak, że ledwo dało się ją zrozumieć. Kiedy Brandi chciała coś powiedzieć, Alice już nie było. Zaśmiała się pod nosem i w duchu dziękowała jej za pomoc. Czuła, że jeszcze chwila, a woźna rzuciłaby się na nią z pięściami.
Zadowolona udała się we wskazane miejsce. Wreszcie dostrzegła srebrny numer na drzwiach. Czterysta dwadzieścia siedem. Zajebiście duża ta szkoła, pomyślała. Po chwili zastanowienia pociągnęła za klamkę.
W środku było bardzo cicho. Przy tablicy stał mężczyzna w średnim wieku i przepisywał z książki jakieś wzory. Momentalnie wszyscy podnieśli wzrok znad zeszytów i zaczęli przyglądać się dziewczynie. Wcale jej to nie speszyło, wręcz przeciwnie – dodało odwagi. Zauważyła jak nauczyciel spogląda na nią zza książki, po czym odchrząkuje znacząco.
- Zgubiłaś się? – zapytał zdezorientowany.
- Czy to klasa IId? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Tak.
- No więc się nie zgubiłam – odparła z uśmiechem i przeleciała wzrokiem po klasie.
- No to zajebiście – syknęła, gdy dotarło do niej, że jest pełna kujonów i plastików. – Po prostu lepiej nie mogłam trafić… - mówiła pod nosem.
- Co tam bełkoczesz? – Zaciekawił się nauczyciel, odkładając książkę na biurko i podszedł bliżej do dziewczyny. - Skoro jesteś tutaj nowa, to może się przedstawisz? – zaproponował wesołym tonem.
- Taa… Jestem Fiorella – wypaliła kpiąco, i pomachała głupkowato, na co kilka osób zachichotało. Specjalnie była taka, byleby profesor w końcu dał jej spokój.
Niestety, potem było tylko gorzej, dosłownie jak na jakimś przesłuchaniu.
- Dlaczego nie masz mundurka?
- Zapomniałam – wyrzuciła, niedbale wzruszając ramionami.
- I dlaczego nie masz plecaka, tylko jakąś reklamówkę na zakupy?
- Wczoraj siostra wylała na niego syrop klonowy.
- Jak się nazywa?
- Genowefa.
- Też pyskuje do wszystkich tak jak ty?
- Tak – podniosła głos brunetka, nie mogąc znieść już tego wypytywania o jej życiorys. – I po co ten cyrk? Pisze pan książkę? Nie może mi pan po prostu powiedzieć gdzie mam usiąść? – Straciła panowanie nad sobą. W klasie panowała idealna cisza. Uczniowie przenosili wzrok to na nią, to na profesora. Niektórzy się śmiali.
Nauczyciel wpatrywał się w nią z niedowierzaniem, czerwieniejąc coraz bardziej na twarzy i oddychając ciężko.
W końcu odpuścił i wskazał trzęsącą się dłonią przedostatnią ławkę w środkowym rzędzie.
- Dziękuję bardzo – prychnęła, jakby miała do czynienia z wyjątkowo upośledzoną osobą, która wreszcie zrozumiała, co się do niej mówi.
Nauczyciel machnął na nią ręką i powrócił do prowadzenia lekcji.
Powoli podeszła do ławki i zaczęła wypakowywać swoje książki.
- Długo jeszcze będziesz tak szeleścić? – usłyszała wściekły głos nauczyciela.
- Nie wiem – wypaliła beznamiętnie, po czym usiadła. Podniosła wzrok i dotarło do niej, że wiele osób się jej przyglądało, z uśmiechami na twarzach.
- Czego? – warknęła, na co wszyscy momentalnie się odwrócili.
- Jesteś bardzo odważna. Niewielu tak odnosi się do Kingsleya – usłyszała za sobą głos.
Odwróciła się, a jej oczom ukazała się blondynka o piwnych oczach.
- Jestem Katy – dodała, wyciągając dłoń do dziewczyny.
- Brandi. Kogo jeszcze masz na myśli, mówiąc ”niewielu”? – spytała zaciekawiona, jednak od razu tego pożałowała. Blondynka pokazała jej wzrokiem środkową ławkę, w rzędzie pod ścianą. Nagle dziewczyna dostrzegła błysk czarnych oczu. W tym samym momencie wytrzeszczyła swoje własne. Co on do ciężkiej cholery tutaj robił? Nie mogli go przydzielić gdziekolwiek indziej, byle z dala od niej? Postanowiła jednak nie zaprzątać Blackiem swoich myśli. Przeniosła znudzony wzrok na tablicę i próbowała zrozumieć, o czym były zajęcia. Gdy wsłuchiwała się w głos nauczyciela, momentalnie zrobiła się senna. Oparła głowę na ręce i przymknęła ciążące jej powieki. Niespodziewanie poczuła coś pod dłonią. Otworzyła oczy i spojrzała na ławkę. Zobaczyła kulkę papieru. Rozejrzała się po klasie zaciekawiona, kto mógł przerwać jej drzemkę. W końcu znowu go dostrzegła. Spoglądał na nią i uśmiechał się wyzywająco, po czym wskazał głową na kulkę papieru. Dziewczyna rozwinęła go.
„ Nie śpij maleńka, bo psorek dziwnie ci się przygląda”.
Podniosła wzrok znad kartki i zauważyła jak Kingsley patrzy na nią spod byka.
Postanowiła się nim nie przejmować. Nagle poczuła, jak ktoś trzasnął ciężkim przedmiotem tuż przed nią. Był to nauczyciel, który stał naprzeciw niej i głośno położył książkę na jej ławce.
- Może powiesz, jaka będzie odpowiedź w zadaniu dwunastym? – zapytał z malującą się na twarzy satysfakcją. W tym samym czasie, z ławki cicho wstał Jacob i powoli powędrował w stronę tablicy. Nikt nie zwrócił na niego uwagi, gdyż wszyscy wpatrywali się w starcie Kingsley kontra Brandi. Czarnowłosy, kiedy stanął przy tablicy wziął kredę i napisał w dolnym rogu odpowiedź.
- x równa się dwadzieścia trzy – wypaliła, patrząc profesorowi w twarz bez skrępowania.
Ten gniewnie na nią spojrzał, gdy odpowiedź okazała się poprawna. Wpatrywali się sobie w oczy jakby walczyli, kto dłużej wytrzyma bez mrugania. W końcu odchrząknął i przegrany zaczął prowadzić dalej zajęcia. Chłopak już dawno siedział w ławce widocznie zadowolony ze swojego dokonania. Brandi nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem. Po dzwonku udała się do wyjścia i szybkim krokiem pokierowała się w stronę łazienki, gdzie umówiła się z siostrą.

***

Bella szła na trzecie piętro do toalety na spotkanie z Brandi. Po drodze minęła klasę matematyczną, gdy nagle poczuła, jak ktoś złapał ją za rękę.
- Nawet mi nie podziękujesz, Brandi? - usłyszała kpiący głos, który należał do nikogo innego, jak Jacoba Blacka. Odwrócił ją delikatnie do siebie, tak, że wpatrywali się sobie w oczy. Co mu odbiło do cholery? Czy już do końca zgłupiał, myślała gorączkowo.
- Ale…
- Cii…- szepnął. – Być może nasza znajomość nie zaczęła się najlepiej, ale pozwól mi to zmienić. Może spotkalibyśmy się dzisiaj wieczorem? – zapytał delikatnym i spokojnym głosem, a jego ciepły oddech owiał dziewczynie twarz. W momencie gdy mówił, Bella ustawiła sobie wszystko w głowie. Pomylił je. Miał już okazję poznać się z jej siostrą, ale ta go nie polubiła. A teraz chciał zaprosić Brandi na randkę.
Uśmiechnęła się w myślach, gdyż od dawna czekała na znakomitą okazję by dopiec Brandi za to, że ta kilka lat temu umówiła ją z największą łajzą w mieście - Erickiem Sandonem.
- Ok – wypaliła lakonicznie.
- Zaraz, zaraz… Zgadzasz się? – zapytał z niedowierzaniem chłopak.
- Myślę, że moglibyśmy gdzieś wyskoczyć. Przyjdź po mnie o siódmej. – Wyciągnęła kartkę i zapisała na niej swój adres.

***

Brandi chodziła nerwowo w łazience od ściany do ściany. Dlaczego tak się zachowywał?! Nie docierało do niego, że nie chcę mieć z nim do czynienia!? Co on w ogóle sobie myślał!? Że będę się zachowywała jak inne Barbie i wskoczę mu bez zastanowienia do łóżka!? Co to, to nie… Jej rozmyślania przerwało nagłe otwarcie się drzwi toalety.
Stanęła w nich Bella, która wyglądała na bardzo zadowoloną z siebie.
- Ja go nienawidzę! – wydarła się Brandi i podeszła do uśmiechniętej brunetki.
- Kogo? Co się stało? – spytała bliźniaczka, udając niewiniątko. Postanowiła podroczyć się z siostrą i robić dobrą minę do złej gry, chociaż wiedziała, że za to oberwie. Jednak czekała ją też przednia rozrywka, kiedy wyobrażała sobie Brandi na randce z Blackiem. Pokusa tego widoku była silniejsza od wszystkiego.
- Blacka! – wykrzyknęła, będąc zieloną ze złości, a echo rozniosło się po kafelkach.
Potem opowiedziała Belli o wszystkim, a ta słuchała jej, będąc w wielkim skupieniu i ledwo powstrzymując atak śmiechu. Kochała siostrę, to oczywiste. Ale chęć zemsty za Ericka była nie do wytrzymania.

***

Po lekcjach siostry udały się do domu. Niestety oddzielnie, gdyż Bella miała mniej zajęć.
Postanowiła to jednak wykorzystać.
W domu mama krzątała się w kuchni. Brunetka poszła tam, w myślach układając sobie, od czego zacznie.
- Mamo, czy możemy porozmawiać? – zagadnęła nieśmiało, przechodząc próg kuchni. Kobieta stała przy zlewie i zmywała naczynia. Na głos córki odwróciła się i uśmiechnęła promiennie.
- Ależ oczywiście kochanie, możesz mi o wszystkim opowiedzieć – odrzekła rodzicielka, po czym obie udały się do salonu.
Kiedy usiadły na kanapie, Bella zaczęła mówić.
- Brandi umówiła się dzisiaj na randkę. Ten chłopak, Jacob…Ona bardzo go lubi i widać było po niej, że strasznie denerwowała się przed spotkaniem.
- Ależ to wspaniała wiadomość! Brandi znalazła sobie chłopaka! - zawołała kobieta przepełniona radością, a w jej oczach zaszkliły się łzy szczęścia i wzruszenia zarazem.
- Jestem z niej taka dumna… - Bella zauważyła z zadowoleniem, że mama połknęła haczyk.
- No i było by miło, gdybyś otworzyła mu drzwi i go przywitała. Aha, no i Brandi może zachowywać się nieco dziwnie, gdy go zobaczy, ale to tylko efekt stresu – dokończyła po chwili, a mama siedziała na kanapie cała w skowronkach.
- Moje córki zaczęły dorastać. - Znowu wybuchła radością i ze szczęścia zaczęła tulić nieco zażenowaną Bellę do siebie.
- Ach i mamo? Nie wspominaj jej, że ci o tym powiedziałam dobrze? – Mrugnęła do rodzicielki a ta pokiwała głową z wielkim uśmiechem.
Ale Bella dopięła swego. Teraz, gdy mama otworzy drzwi Blackowi, Brandi z pewnością nie zamknie mu ich przed nosem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Holly Black dnia Sob 17:37, 02 Sty 2010, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Śro 12:44, 30 Gru 2009 Powrót do góry

Szczerze mówiąc nie wiem, czy powinnam w ogóle komentować, skoro nie przeczytlam całego tekstu, ale sądzę, że chcesz znać moją opinię odnośnie rozdziału trzeciego, który tylko z grubsza przejrzałam.
Jak się używa dialogi?
- Cześć, jestem Paulina - powiedziałam.
"powiedziałam" odnosi się do dialogu, prawda? Ale:
- Cześć, jestem Paulina. - Podrapałam się po głowie.
Podrapałam się po głowie już nie.
Nie ma czegoś takiego:
- Cześć, jestem Paulina - Uśmiechnęłam się.
Litera nie może być duża sama z siebie. Jeśli ma być, to musi być kropka:
- Cześć, jestem Paulina. - Uśmiechnęłam się.
Uśmiechnełam się może zarazem odnosić i nie odnosić do dialogu, bo jeśli zrobisz tak jak ja powyżej, to znaczy że uśmiechnęła się z niewiadomych/ innych przyczyn niż przedstawienei się, ale jeśli zrobisz tak:
- Cześć, jestem Paulina - uśmiechnęłam się.
Znaczy to, że postać uśmiechnęła się podczas mówienia tego lub usmiechnęła się, ponieważ się przedstawiała. Rozumiesz?
- Cześć, jestem Paulina. - Spojrzałam, czy nikt nie patrzy. - Ale mów mi Parisska, dobra? - zapytałam.
To jest mieszany dialog. Zasady te same, tyle że dwa myślniki więcej.
I tak możesz to mixować, rozumiesz?
Co do twojego słownictwa, nie jest źle - używasz takich zwrotów jak kpiąca czy ogólnie, fajne.
Przy tych dialogach uważaj - nie dawaj cały czas powiedział i zapytał i odpowiedział. Jest wiele, wiele zwrotów, które określają np. ton dialogu:
- Dzięki - sarknęłam (Czyli powiedzialam z sarkazmem - a to się odnosi do dialogu, bo określa ton, jakim to powiedziała, prawda?)
Jest tego wiele - warknęłam, krzyknęłam, stwierdziłam, rzuciłam, wyrzuciłam, wypaliłam, zaprzeczyłam, pomogłam*
* - Cześć. - Pomogłam mu z książkami. = To sie nie odnosi do dialogu, ale
- Toaleta jest tam - pomogłam mu. = To już się odnosi, bo pomogła mu swoją wypowiedzią. Rozumiesz?
Nie czytam dalej na razie, ale jeśli obiecasz mi że poprawisz wszystkie rozdziały zgodnie chociaż z moimi zaleceniami o dialogach i będziesz się tego trzymać w dalszych, pokuszę się o napisanie czegoś, co nie określa dialogów, ale twoją pracę dokładniej.
Pozdrawiam
Alicee.

Na śmierć zapomnialam, ze znakami działa to tak samo.
- Nie pójdę! - wrzasnęłam. Odnosi się do sytuacji, toteż z małej.
- Nie pójdę... - wymamrotała.
- Nie pójdę? - zdziwiła się.
Znaki być muszą, tylko ta kropka czasem ucieka a czasem się pojawia, ale musisz jeszcze kontrolować wielkość litery po dialogu.
Napisz mi prywatną wiadomość, jak wszystko poprawisz. I pamiętaj, tak z grubsza, przecinki
- Nie stawiamy ich przed i - praktycznie nigdy "i'.
- Zawsze są przed "a" i "że". To jest taka podstawa, że aż głowa boli. Nie chcę się rozpisywać, ale zajrzyj tu i z grubsza przeczytaj i postaraj się zapamiętać:
http://www.twilightseries.fora.pl/twilight-fanfiction,30/poradnik-dla-bety,4489.html
To przydata jak cholera rzecz jest. I naprawdę, wiele z twoim tekstem dobrego zrobi.
I najlepiej znajdź betę, która ci będzie tłumaczyła większość błędów.

edit2
Kolejna rzecz. Zmień tytuł - musi być po polsku. "Bliźniaczki"


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Donna dnia Śro 12:55, 30 Gru 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Holly Black
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 13:36, 30 Gru 2009 Powrót do góry

Alicee dzięki za rady. Postaram się jak najszybciej wszystko poprawić.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
` Coco chanel .
Wilkołak



Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bielsko - Biała ^^ <33

PostWysłany: Śro 14:36, 30 Gru 2009 Powrót do góry

` Bardzo mi się podoba;*
Jestem ciekawa reakcji Brandi gdy zobaczy Jacoba w dzrzwiach..;p
` A Bella też znajdzie sobie chłopaka? xD
Czy cały ff będzie się kręcił tylko w okól Brandi i Blacka?;*
` Weny

` CoCo


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pech
Człowiek



Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 15:46, 30 Gru 2009 Powrót do góry

Zacznijmy od tytułu. Nie wiedziałam, że "Bliźniaczki Swan" to "Twins" i najpierw szukałabym twinsów. Proponuję abyś dała "Bliźniaczki Swan (Twins)" dla łatwości szukania. Na poczatku nie było "Swan's Twins" a teraz dajesz "Bliźniaczki Swan", więc jakby troche zmieniasz tytuł. Wiem, że się czepiam, ale chyba mi wybaczysz. Kapisz? Błędy wypisała Ci Alicee Nie bedę się powtarzać. No, więc chyba tyle. Jestem ciekawa jak to się rozwinie.

Pozdrawiam,
Pech


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pech dnia Śro 15:47, 30 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
esterwafel
Wilkołak



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 16:16, 30 Gru 2009 Powrót do góry

Nie powiem, ciekawie. W końcu rozwiązałaś odwieczny problem. Jacob, czy Edward. Podoba mi się. No i Brendi jest bardzo interesującą postacią. Szorstka i stanowcza. Oj będzie się "żarła" z Jacobem. Pewnie nie tylko z nim. Szkoda, tylko, że jest podrywaczem. Może się zmieni. Mam nadzieję.
Czekam na kolejne części.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Czw 17:40, 31 Gru 2009 Powrót do góry

Cytat:
- Jeżeli za moment nie wyruszymy, nie zdążysz na samolot - powiedział przez zaciśnięte zęby, widocznie tracąc cierpliwość nad brunetką.

Nie jestem pewna, NIE JESTEM naprawdę, ale raczej tracąc cierpliwość nad brunetką tutaj nie pasuje... albo zgrzyta to "nad" albo brzmi, jakby Charlie stracił cierpliwość tak konkretnie, i pobiegł jej przywalić... Może tylko ja mam takie wrażenie, nie wiem. A może napisz "widocznie zaczynając tracić cierpliwość"?
Cytat:
- odparła powoli, stojąc na środku pokoju. W jednej dłoni trzymała skarpetkę a drugą drapała się gorączkowo w głowę, rozglądając się przy tym po całym pomieszczeniu

Po pierwsze, powtórzenie bezcelowe "się". A po drugie nie podrapać się w głowę, tylko po głowie. Rozglądając (wykreśl się) przy tym.
Cytat:
- I nie tłumacz tego sobie, że cię tu nie chcę

Zgrzyta. Jak już : I nie tłumacz sobie tego tak, że cię tu(taj?brzmi lepiej, ale to żaden błąd) nie chcę.
PROLOG jest ciekawy. Przedstawia i wyjaśnia nam dosyć całą sytuację, co mi się podoba. Jest ładnie, zgrabnie napisany. Jak na takie błędy, które wcześniej miałaś, to masz nawet ładne słownictwo - teksty dzielą się na osoby, które w ogóle nie znają zasad pisowni i regulaminu, a ich prace to bebechy, i kilka innych. A ty tylko miałaś błędy, zaś tekst nie był bebechem. Przyznam, że to trochę zaskakujące.
Zdziwiło mnie, że Bells i Brandi rozstały się. Taka akcja "żeby rodzice nie byli sami" kojarzy mi się z dziesięciolatkami, naprawdę, ale cóż - wciąż ma to nogi i ręce. Po prologu jestem na tak.
Cytat:
Brunetka nie odpowiedziała tylko zaśmiała się w duchu, po czym pokierowała swe kroki do samochodu, w którym czekała jej rodzicielka.

Przecinek przed tylko. Nie przesadzasz trochę z tą rodzicielką? Wiem, nie ma powtórzenia na razie, ale ona ma imię...
Cytat:
- Tęskniłam za tobą głuptasie – odrzekła wesołym głosem Brandi, odpowiadając siostrze silnym uściskiem.

Zazwyczaj w takich zdaniach przed głuptasem jest przecinek. Jeśli kogoś przezywami, a to przezwisko - czy nawet nick, imię - jest na końcu, to pojawia się przecinek.
Przedstawiam ci Renee już oczywiście nie, ale to zależy od przykładów, których jest bilion. W każdym razie - przecinek przed głuptasem:D
Cytat:
Gdy mama zobaczyła obie córki bez wahania dołączyła się do rodzinnego tulenia.

Przecinek przed bez wahania. To zdanie jest nienaturalnie długie bez przecinka. Gdy mama zobaczyła obie córki, (zrobiła co?) bez wahania dołączyła się [...]
Jedno odpowiada na drugie, toteż przecinek na 100%:D
Cytat:
- Będziesz chodziła do klasy matematycznej - odparowała Bella, kiedy druga z bliźniaczek zaczęła oglądać swój pokój.

Źle użyte "odparowała". Odparować to odpowiedzieć, a w dosłowniejszym znaczeniu odparować to odeprzeć np. atak. Czyli odpowiedzieć na zaczepkę, ale ewentualnie może po prostu być jako zastępnik odpowiedzieć.
Cytat:
- Czy wyście poszalały! - Dało się słyszeć krzyk rodzicielki w całym domu.

Jeśli zrobisz "Krzyk rodzicielki dało słyszeć się w całym domu" będzie to o tym, że głos roznosił się po domu, wtedy będzie z wielkiej. Jeśli zaś robisz tak jak jest, zaczynasz od dało, zdanie mówi o słyszeniu krzyku matki, wtedy będzie z małej. I dodaj u przed słyszeć. Wtedy b edzie dobrze.
Wyżej miałaś kwestię Charliego podobną. Ale wtedy było z dużej, bo szyk zdania mówił o tym dobrze. I nie trzeba przestawiać tak jak tu. To podchwytliwe, ale łatwo to wychwycić po jakimś czasie.
Cytat:
- Jutro twój pierwszy dzień w tutejszej szkole - zaczęła, spoglądając znacząco na brunetkę, która właśnie wyjmowała sobie pióra z włosów.
- Może wybrałabyś się z Bellą na zakupy? - dodała i puściła oczko do drugiej córki

Nie rozumiem, dlaczego zrobiłaś z tego dwa dialogi?
- Jutro twój pierwszy dzień w tutejszej szkole - zaczęła, spoglądając znacząco na brunetkę, która właśnie wyjmowała sobie pióra z włosów. - Może wybrałabyś się z Bellą na zakupy?
Skoro mówi to ta sama osoba, jest to jako jeden dialog ;-)
Cytat:
- Nie mów tak o szkole, w której nawet nie byłaś - zareagowała rodzicielka, patrząc na córkę znacząco.
- I bez dyskusji - dodała, kiedy zauważyła, że Bella chciała powiedzieć coś na obronę siostry.

Tutaj to samo. Jeden dialog, nie dwa.
Cytat:
odrzekła Bella idąc równo chodnikiem.

Nijak ma się chodzenie chodnikiem do mówienia, więc przecinek.
Cytat:
- Nie sądzę, aby to było możliwe. Przecież nawet do nas wiadomość o twojej przeprowadzce dotarła przed niespełna tygodniem - odrzekła Bella idąc równo chodnikiem.
- Mimo wszystko cieszę się, że to zrobiłaś – dodała, posyłając promienny uśmiech siostrze, po czym obie przeszły na drugą stronę ulicy. Nie wiedziały gdzie dokładnie kierowały swoje kroki. Najważniejsze było dla nich to, że były znów w swoim gronie. Obie zauważyły, że te pół roku, od kiedy się nie widziały, dało im się we znaki.

Tutaj to samo - jeden dialog, nie dwa.
Cytat:
zapytała z zaciekawieniem w głosie Brandi.
Nie jestem pewna czy to błąd, ale zgrzyta. " - zapytała Brandi z zaciekawieniem[...]" będzie poprawniej.
Cytat:
Nie drążyli dłużej tego tematu. A tak poza tym, to, dlaczego wypytujesz się mnie o takie rzeczy?

Bez przecinka przed dlaczego.
Cytat:
- Za dwadzieścia minut odbędzie się rozpoczęcie, świetnie zapowiadającego się roku szkolnego
Jedno wynika z drugiego, toteż nie może być przecinka przed świetnie.
Cytat:
- Całkiem spora ta szkoła - odparowała, kiedy obu dziewczynom ukazał się duży budynek w kolorze szarości i brąz
Znów źle użyte parowanie.
Cytat:
Kiedy obie postacie zsiadły z motoru zaczęły odpinać czarne kaski
zsiadły z motori[co zrobiły?] zaczęły... Przecinek.
Cytat:
Drugą postacią był chłopak trochę niższy od pierwszego z nich.

Aby wyeliminować powtórzenie chłopaka, wystarczy zrobić tak: Drugi z nich był trochę niższy, ale(lub kropka.)
Cytat:
- Co to do cholery ma być? - żachnęła się Brandi, widocznie tracąc całą kontrolę nad sobą. Nienawidziła plastików, oraz typów macho, a w tym wypadku miewała autentycznie mdłości.

Bez przecinku przed oraz.
Cytat:

- Ten wysoki to Jacob Black. Największy podrywacz w szkole. I w dodatku straszny dupek. - odparła Bella przewracając oczami na jego widok.

Bez kropki przed odparła. Domyślam się, że ci umknęło:)
ROZDZIAŁ 1 też mi się podobał. Dziewczyny razem szalejące były ujmujące, takie prawdziwe, rozdzielone rodzeństwo. Nawet Renee zmiętkło serce:)
Brandi i Bella jako figlarki? Nie pomyślałabym.. Ale najwyraźniej Bella była tą spokojniejszą gdy była sama, dobrze myślę? Nie jestem pewna...
Styl masz ładny, może nie niesamowicie płynny, ale czyta się lekko i przyjemnie. W dodatku pomysł jest ciekawy, a nie wiadomo gdzie z nim(pomysłem) dążysz. Tym bardziej plus dla ciebie, bo czytelnik umiera z ciekawości - no, bez przesady, ale jest ciekawy - co będzie dalej. Splendid!
Ciekawe, co to za mroczny pomysł w głowie Brandi - co wymyśliła. Śmiać mi się chce na tą myśl - i jestem ciekawa.
Jacob Black? Niech zgadnę, tak zgaduję, Brandi nim sponiewiera i zyska respekt w szkole, albo chociaż mu się przeciwstawi sam na sam?;] Zobaczymy...
Błędy ja ci wypisuję, ponieważ miałam podobny start jak ty - dobry pomysł, ładne słownictwo, ale nie radziłam sobie z błędami. Toteż chcę udoskonalić twoje opowiadanie, bo ja dziś się wstydzę, że robiłam takie gafy... Muszę w końcu ruszyć tyłek i poprawić w bibliotece pierwsze rozdziały swojego ff. Po prostu muszę, ale siły nie mam no...
Mam nadzieję, że nie wydam ci się marudząca.
ROZDZIAŁ 2
Cytat:
jęknęła Brandi przygryzając dolną wargę, chociaż doskonale znała odpowiedź.
. Przecinek po Brandi, bo nijak ma się jęczenie do wcinania wargi i znania odpowiedzi. Już raz popełniłaś podobny błąd:)
Niedaleko niżej jest brak przecinka przed "a nawet". Zgubiłam kopiuj, nie chce mi się dwa razy:D
Cytat:
- Nie będę znosić twoich wybryków chłopcze!

Tak jak pisałam gdzieś wyżej z tym głuptasem, to niejako jest przezwisko, więc przecinek przed chłopcze.
Cytat:
Momentalnie jego oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu, na nietypowe zachowanie dziewczyny.
Jedno wynika z drugiego, więc jak gdzieś wyżej, przecinek tutaj jest błędny przed "na nietypowe".
Cytat:
Kiedy dotarły na miejsce Bella nieco ochłonęła
Przecinek przed Bellą.
Cytat:
odburknęła Bella przełykając ostatni kęs potrawy, a Brandi pokiwała głową na słowa siostry.

Nie ma nic odburkanie do przełykania, toteż przecinek przed przełykając.
Cytat:
Tata ma kogoś. I nazywa się ona Victoria. – szepnęła spokojnym tonem, przesuwając kursorem w dół ekranu.

Kropka się zapodziała.
Cytat:
- Jestem Edward. – Przedstawił się chłopak, podając rękę brunetce.

Przedstawił się z małej, chyba że zmienisz szyk zdania: Przedstawiając się, chłopak podał brunetce ręce. W takim wypadku zdanie będzie o podawaniu ręki i nie musi być z małej.
Cytat:
- Bella – Odparła zdecydowanym tonem, po czym nie mając ochoty na dalszą gadkę udała się do wolnej ławki w końcu sali.

Odparła z małej.
Ogólnie rzecz biorąc rozdział jest fajny - Jacob vs Brandi.
To działa na tej zasadzie: Firella i Isabella oraz Brandi i Bella brzmią podobnie, choć Firella do Brandi nic nie ma, tak?
Ciekawe jak rozwinie się cała akcja z Jacobem, bo to zazwyczaj tak jest, że jak ktoś jako jeden z niewielu opiera się czyjemuś urokowi, to ten drugi jest bardziej zainteresowany. Isabella mam nadzieję, że nie pójdzie w kierunku Edwarda, błagam... Nie swataj ich...
Mp3 na lekcji? Ło... ryzykowne.
W rozdziale trzecim błędów nie wypiszę, ale skomentuję, więc;
Rozdział3
Tak jak myślałam, Black polubił randi. Nie spodziewałam się tego zaś, że ona go aż tak jakoś znienawidzi. Aczkolwiek podobała mi się całą akcja - i zemsta Belli, bardzo pamiętna. Ciekawa jestem, jak zareaguje Brandi na Jacoba... Och tak, bardzo ciekawa.
Niewątpliwie Black będzie czuł się lekko skonfundowany, już się doczekać nie mogę.
Brandi pokazała, że ma pazur... No, albo że po prostu jest bezczelna, ale w każdym razie pokazała jakąś tam odwagę, czy coś takiego. Biedny Kingsley. Też by mnie denerwowała :D
Psorek - dosyć śmieszne wyrażenie, zadziałało pozytywnie na mnie. Jakoś tak, po prostu.
Robisz niepotrzebne wielokropki w miejscach, gdzie powinny być zwykłe kropki, nie powinno być nic lub trzeba wstawić wykrzyknik. Staraj się nad tym panować i, znów, NIE ROZDZIELAJ DIALOGÓW tych samych postaci, nieprzerwanych niczyim innym. Robisz to ciągle, to jest straszne i przeszkadza w czytaniu zwłaszcza, jak mamy do czynienia z dwiema bliźniaczkami. Momentami się gubiłam.
Tak więc, reasumując, jestem bardzo ciekawa jak potoczy się akcja. Przepraszam, że ci tyle poprawiania dałam, ale to tylko dla twojego dobra ;-)
Pozdrawiam,
Alicee.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Holly Black
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 17:38, 02 Sty 2010 Powrót do góry

Alicee, naprawdę podziwiam Cię za to, że chciało Ci się tyle siedzieć nad tym opowiadaniem i poprawiać moje błędy. Dziękuję Ci za to i doceniam to, naprawdę. Oczywiście już poprawiłam.
Coś mnie natchnęło i napisałam kolejną część. Zapraszam do czytania i komentowania.

ROZDZIAŁ IV

- Mówię ci, ona jest po prostu boska! – zawołał Jake, kiedy szedł z Edwardem w stronę swojego domu. – I jestem pewien, że też na mnie leci. Inaczej nie chciałaby się ze mną spotkać – dokończył z cwaniackim uśmieszkiem.
- Z tego, co mówisz, z charakteru jest podobna do jednej dziewczyny w mojej klasie. Tylko jak ona się nazywała? – zastanowił się przez moment drugi z chłopaków. – Nie ważne. Na biologii coś jej odbiło i wsypała mi ziemię z kwiatka za koszulę – skrzywił się na to wspomnienie.
Jacob natomiast, sprawiał wrażenie nieobecnego. Jego myśli zaprzątała Brandi. Kim tak naprawdę była? Zaintrygowała go swoją bezczelnością i arogancją. Stworzyła wokół siebie mur, dla każdego, kto chciał ją bliżej poznać.
- Spróbuję go zburzyć – rzekł zdecydowanym tonem, nie zdając sobie sprawy, że powiedział to na głos. Edward popatrzył się na niego dziwnie.
- Dobrze się czujesz? – zapytał, nie spuszczając z niego wzroku.
Przyjaciel jednak nie odpowiedział.

***

Kiedy dochodziła dziewiętnasta, Bella traciła głowę. Siedziała w swoim pokoju z Brandi i próbowała skupić się na filmie. Z każdą chwilą denerwowała się coraz bardziej. W jednym momencie chciała się rozpłakać, a w drugim roześmiać na cały głos.
- Co ci dzisiaj jest? Zachowujesz się dziwnie – zaczęła druga z bliźniaczek, przerywając jej rozmyślania i patrząc na siostrę znacząco.
- Och, to naprawdę nic takiego. Chyba zbliża mi się okres – odrzekła, starając się powstrzymać drżenie rąk. Nigdy nie była dobrą aktorką, a jej jedynym doświadczeniem w tej dziedzinie była rola drzewa w szkolnym przedstawieniu. Ku ogromnej uldze, siostra jej uwierzyła. Chwila ta nie trwała jednak długo, gdyż nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Bella aż podskoczyła z wrażenia.
- Brandi, to do ciebie! – Wołanie Renee rozbrzmiało w całym domu. Brunetka wolno podniosła się z łóżka. Znudzonym krokiem udała się w stronę schodów. Wtedy usłyszała ten głos. Nie oznaczał on nic dobrego, tak samo jak osoba, do której należał.
To chyba jest jakiś żart, pomyślała. W momencie, gdy była coraz bliżej celu, jej oczy rozszerzały się w coraz większym szoku. Dostrzegła go. Stał sobie, jakby nigdy nic i gawędził zadowolony z jej mamą. Brandi miała ochotę zapaść się pod ziemię. Co tu ku*** było grane, pomyślała załamana i wściekła do granic możliwości. Poczuła nadchodzącą falę gorąca, a cała krew w niej zawrzała. Chciała złapać tego kretyna i udusić go na miejscu gołymi rękami.
- Co ty tu robisz? – syknęła bezgłośnie, gdyż była jeszcze w głębokim szoku.
Jacob spojrzał się na nią dziwnie i już otworzył usta by coś powiedzieć, jednak głos zabrała uśmiechnięta od ucha do ucha Renee:
- Brandi, to ty jeszcze nie jesteś ubrana? – Odwróciła się w jej stronę i spojrzała na nią znacząco. Ta dysząc ciężko, wciąż nie mogła uwierzyć w sytuację, w której się znajdowała.
To tylko jakiś okropny koszmar, myślała gorączkowo. Zaraz się obudzi i będzie szykowała się z Bellą do szkoły. Momentalnie jej oczy się rozszerzyły. Jej siostra zachowywała się dzisiaj bardzo nieswojo. Była blada jak ściana i strasznie dziwnie mówiła, jakby bała się czegoś. Do Brandi dotarło już, czego. Ta podstępna żmija ją w to wpakowała. Jak mogła zrobić coś tak paskudnego?
- Yyy… W takim razie ja pójdę się przebrać i za chwilę przyjdę - wyrzuciła z siebie jednym tchem i szybkim krokiem udała się na górę. Kiedy szła po schodach, odwróciła się przez ramię.
Napotkała wzrok swojej rodzicielki, który mówił „Boże, jaki on jest przystojny”.
Tego było już za wiele. W duchu musiała jednak przyznać, że Bella nieźle to wszystko wykombinowała. Brandi szybkim krokiem przemierzyła korytarz i z kopniaka otworzyła drzwi do pokoju bliźniaczki.
- Coś ty najlepszego zrobiła! – wydarła się na siostrę, dając nieco upustu swojej złości.
- Zemsta jest słodka – odrzekła Bella milutkim głosem, a cały stres momentalnie ją opuścił.
- O czym ty mówisz? – syknęła pierwsza z dziewczyn, powstrzymując chęć wyszarpania siostry za włosy.
- Nie pamiętasz Ericka? – Brunetka odświeżyła jej wspomnienia.
- Matko, Bello! To było w piątej klasie – jęknęła Brandi, z niedowierzaniem wpatrując się w bliźniaczkę.
- Ale śmiali się ze mnie do końca podstawówki – rzekła Bella urażonym tonem.
- Jednak muszę ci przyznać, że świetnie to wszystko zaaranżowałaś. Nawet wrobiłaś w to mamę! – krzyknęła, po czym zaśmiała się nerwowo.
I co ja teraz zrobię? Myśl, Brandi, bo chyba nie chcesz robić za opiekunkę dzisiejszego wieczora, zastanawiała się gorączkowo.
- Już wiem! - zawołała tonem, jakby odkryła Amerykę. Bella spojrzała się na nią ze strachem, gdyż nie sądziła, że jej siostra na coś wpadnie. Zobaczyła jak dziewczyna grzebie w kieszeni dżinsowych spodni. Wtedy napotkała jej spojrzenie, utkwione w fałszywym dowodzie, który właśnie obracała w dłoniach.
- Co zamierzasz zrobić? – zapytała ze strachem w głosie, jakby właśnie jej misterny plan diabli wzięli.
- Wybiorę się tam, gdzie ten chłopczyk nie będzie miał wstępu – wyszeptała dumnie.

***

Jacob wolnym krokiem przemierzał osiedlowe domki, w poszukiwaniu tego, w którym mieszkała Brandi. Kiedy w końcu znalazł właściwy adres, podszedł pewnym krokiem do drzwi i nacisnął dzwonek. Po chwili, stanęła przed nim młoda kobieta, która gestem ręki zaprosiła go do środka. Z uśmiechem minął próg domu, a jego oczom ukazał się stylowy wystrój wnętrza.
- Miło mi cię poznać. Jestem Renee. – Wyciągnęła smukłą dłoń do chłopaka, a ten uścisnął ją z chęcią.
- Ja jestem Jacob Black – odrzekł wesoło, po czym włożył ręce do kieszeni czarnej, skórzanej kurtki.
- Brandi, to do ciebie! – zawołała kobieta i posłała w stronę chłopaka promienny uśmiech, który zaraz odwzajemnił.
Po kilku minutach usłyszał jak ktoś niedbale schodził po schodach. Jego oczom ukazała się brunetka. Posłał w jej kierunku uśmiech, jednak ta go nie odwzajemniła. Ku zaskoczeniu chłopaka, rozszerzyła swoje oczy w przerażeniu. Wyglądała, jakby ktoś przyłapał ją na robieniu czegoś niedozwolonego. Zobaczył jak krew odpłynęła jej z twarzy, a sama zaczęła dyszeć ciężko, jak przy ataku astmy.
- Co ty tu robisz? – usłyszał jej przesiąknięty jadem głos i już otwierał usta by coś powiedzieć, kiedy wtrąciła się Renee:
- Brandi, to ty jeszcze nie jesteś ubrana? – To samo zaczęło go zastanawiać. Stał szczerze zdziwiony jej zachowaniem, jednak nie powiedział już nic więcej. Czyżby zapomniała o ich spotkaniu, pomyślał zszokowany. Jeszcze nigdy nie został podobnie przywitany od żadnej dziewczyny, z którą kiedykolwiek się umówił. Kiedy przyglądał się jej przez chwilę, zauważył, iż zrobiła taką minę, jakby nagle coś sobie uświadomiła.
A więc przypomniała sobie wreszcie, odetchnął w duchu z ulgą i zadowoleniem.
- Yyy… W takim razie ja pójdę się przebrać i za chwilę przyjdę – usłyszał jej zdecydowany ton. W tym samym momencie, dziewczyna pobiegła szybkim krokiem na górę, jakby coś się paliło.
- Może wejdziesz do salonu i czegoś się napijesz? – zapytała z uprzejmością Renee. Na znak zgody pokiwał głową i posłał jej uśmiech. Niespodziewanie, do ich uszu dotarł głośny trzask, jakby ktoś z całym impetem wpadł na drzwi. Kiedy Jacob myślał, że już dziwniej być nie może, usłyszał serię krzyków, jednak nie mógł zrozumieć poszczególnych wyrazów.
Renee odchrząkiwała i uśmiechała się z zażenowaniem, byleby odwrócić jego uwagę od dziwnego zachowania Brandi. Udali się do salonu, a kobieta przyniosła im po szklance coli.

***

- Dobra, a teraz ściągaj bluzkę – rzekła Brandi tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Co? – wyrzuciła z niemałym zaskoczeniem jej siostra.
- No już. Chociaż tyle jesteś mi winna – wypomniała jej, spoglądając na nią wzrokiem, który mówił „Ciesz się, póki jeszcze żyjesz”.
Bella posłusznie zdjęła białą, satynową bluzeczkę na ramiączkach i podała ją do brunetki, która stała już w samym staniku przy lustrze. Ubrała ją i zaczęła poprawiać swoje włosy, które teraz układały się w zgrabne fale. Podeszła do kosmetyczki siostry i zaczęła nakładać tusz na rzęsy i zrobiła srebrne kreski na górnej powiece. Usta pociągnęła bezbarwnym błyszczykiem.
- A teraz pożycz mi te czarne szpilki z koralikami – powiedziała jednym tchem, nie zaszczycając siostry spojrzeniem. Ta posłusznie poszła do szafy i przyniosła jej buty.
Brandi szybko je założyła i chwiejnym krokiem udała się w stronę lustra. Ujrzała swoje odbicie. Włosy kaskadą spoczywały na jej opalonych ramionach. Subtelny makijaż podkreślał urodę. Bluzeczka idealnie do niej pasowała, opinając dekolt, a buty znakomicie współgrały z dżinsowymi rurkami.
- I tak nie wyglądasz na dwadzieścia jeden – wypaliła złośliwie Bella, a siostra posłała jej nienawistne spojrzenie. – Gdzie się wybierasz? – dodała zainteresowana.
- Pójdę do tego nowego klubu – odrzekła zadowolonym tonem, po czym wyminęła drzwi pokoju i zeszła na dół.
Kiedy weszła do salonu, zauważyła mamę i Blacka, którzy śmiali się wesoło.
Momentalnie znów zachciało jej się krzyczeć. Jednak powstrzymała się ostatkiem sił od tego pomysłu. Kiedy weszła do pokoju gościnnego, obie pary oczu zwróciły się w jej kierunku. Black lustrował ją wzrokiem, przez co narastała w niej ochota, żeby mu przywalić. Mama natomiast posłała jej uśmiech pełen radości.
- Możemy już iść – wypaliła Brandi beznamiętnym tonem, spoglądając na swoje paznokcie. Jacob wstał i pożegnał się z Renee, po czym pokierowali się w stronę drzwi. Po drodze dziewczyna wzięła czarną, skórzaną kurteczkę i zarzuciła ją na ramiona.
- Bawcie się dobrze – usłyszeli za sobą głos mamy dziewczyn. – Tylko nie za długo. Jutro jest przecież szkoła – dodała poważnym tonem i zamknęła za nimi drzwi.
Dziewczyna wyszła z podwórka i przeszła na drugą stronę ulicy, nie zaszczycając chłopaka spojrzeniem. Dookoła roznosił się stukot jej obcasów, który zaczynał ją powoli irytować.
- Gdzie się wybieramy? – usłyszała za sobą wesoły głos czarnowłosego. Bez skrępowania się odwróciła.
- Chciałeś chyba powiedzieć, gdzie ja się wybieram. Ty jak dla mnie możesz wyparować – wycedziła z bezczelnym uśmiechem, co drugie słowo dźgając go palcem w klatkę piersiową. Ku jej zaskoczeniu, chłopak zaśmiał się drwiąco. Przysunął się do niej jeszcze bliżej i objął ramieniem.
- Brandi, złość piękności szkodzi – szepnął uwodzicielsko w jej ucho, chociaż w duchu przyznał, że jej tylko dodawała uroku. Momentami przypominała mu rozwścieczonego kociaka, albo sześciolatkę, która wpadała w szał, gdy nie dostała wymarzonej zabawki. Uwielbiał doprowadzać ją do wściekłości, gdyż widok dziewczyny w takim stanie, poprawiał mu humor. W tym samym czasie, brunetka strząsnęła ze swojego ramienia jego dłoń, która odruchowo spoczęła na jej pośladkach. Dziewczyna aż podskoczyła. Ten spojrzał na nią wzrokiem niewiniątka, po czym zaśmiał się pod nosem.
- Masz się trzymać ode mnie z daleka. Najlepiej pięć metrów. I w ogóle się do mnie nie odzywaj – wyrzuciła z siebie słowa zaznaczone jadem, mając nadzieję, że ten idiota w końcu zrozumie, co się do niego mówi. Postanowił na razie odpuścić i szedł obok niej w milczeniu. Co jakiś czas spoglądał na nią z ukosa, z malującym się na twarzy uśmiechem.
Brunetka postanowiła nie zwracać na niego uwagi. To się zaraz skończy, uspokajała się w myślach. W tym samym momencie, przed ich oczami pojawił się spory budynek. Tuż nad wejściem, widniał czerwony neon „Siedem grzechów głównych”, a niżej migające różnymi kolorami „Zapraszamy”. Przed klubem stało mnóstwo ludzi. Większość czekała w długiej kolejce. Brandi szybko w niej stanęła. Zauważyła, że brunet podążył jej śladem. Gdy podchodzili coraz bliżej, dało się słyszeć głośną muzykę wydobywającą się z wnętrza lokalu. Przed wejściem stało dwóch ochroniarzy, którzy legitymowali gości.
W końcu nadeszła ich kolej.
- Proszę pokazać dowód tożsamości – powiedział grubym głosem wysoki ochroniarz w czarnym garniaku. Zilustrował Brandi wzrokiem, co wcale jej nie speszyło.
- Proszę bardzo – powiedziała milutkim głosem, wyciągając z kieszeni fałszywkę. Wręczyła ją mężczyźnie. Ten rzucił na nią okiem, a potem wpuścił zadowoloną dziewczynę. Zachciało jej się śmiać, kiedy wyobraziła sobie, jak nie pozwalają Blackowi wejść do środka.
Obejrzała się za siebie i nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Czarnowłosy wyciągnął z kieszeni coś małego, pokazał ochroniarzowi, a ten go wpuścił. Po chwili uświadomiła sobie, że jednak nie doceniała go. Nie był aż takim kretynem, na jakiego wyglądał. Dogonił ją, a ta nadal patrzyła się na niego w szoku.
- Coś jest nie tak? – zapytał z drwiącym uśmiechem.
- Wszystko – jęknęła z niedowierzaniem, po czym udała się wprost do baru. Postanowiła się napić, by móc wyluzować się na dyskotece. Jej plan wzięli diabli. Miał się tu nie dostać, załamała się w duchu. Jednak wiedziała, iż nic nie można było już na to poradzić.
DJ właśnie puścił remix piosenki Katy Perry. Brandi usiadła na wysokim barowym krześle, a mężczyzna za ladą podszedł w jej kierunku.
- Co podać? – zapytał, posyłając jej uśmiech.
- Cztery razy podwójną teqillę – wyrzuciła i położyła na ladzie pieniądze. Barman podał jej zamówienie.
- Czy ty aby nie przesadzasz? – usłyszała za sobą głos Blacka.
- Mówiłam ci, że masz trzymać się ode mnie z daleka. A ty, co? Łazisz za mną jak jakiś piesek i jeszcze dyktujesz mi, co mam robić? – żachnęła się. Może będę miała chociaż małą jazdę, pomyślała i wypiła jednym haustem z każdej szklanki. Czarnowłosy spoglądał się na nią z niedowierzaniem. Sam zamówił sobie piwo.
- Moja ulubiona piosenka – rzuciła po pół godzinie w jego stronę, kiedy chwiejnym krokiem udała się na zatłoczony parkiet. Nie myślała o niczym. Dała porwać się rytmowi muzyki. Zauważyła, iż drinki zaczęły robić swoje. Zamknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu, poruszając biodrami w takt bitu. Ktoś położył ciepłe ręce na jej szyi, ramionach a później w talii. Poczuła, jak przeszył ją przyjemny dreszcz. Odwróciła się gwałtownie, a jej twarz owiał gorący oddech. Nagle, czyjeś usta wpiły się w nią brutalnie. Sama rozchyliła swoje własne, oddając się namiętności tego pocałunku.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Holly Black dnia Nie 13:03, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
` Coco chanel .
Wilkołak



Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bielsko - Biała ^^ <33

PostWysłany: Sob 18:12, 02 Sty 2010 Powrót do góry

` Trzy słowa: Ja. Chcę. Więcej!
Świetny rozdział;*
` Bardzo podoba mi się zachowanie Brandi...;p
Mam nadzieję, że nie da się za szybko Blackowi...xD
` Jak mogłaś zakończyć w takim momencie?
Jesteś okrutna! ;p
` Czekam na nexta;*
Weny

` CoCo


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Nie 4:25, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Cytat:
Z każdą chwilą, denerwowała się coraz bardziej.
Jeśli robimy coś z każdą chwilą, to mówimy co my z nią robimy, więc bez przecinka:D Często używamy takiego zwrotu, warto zapamiętać, że bez :P
Cytat:
odrzekła, starając się powstrzymać drżenie rąk. Nigdy nie była dobrą aktorką, a jej jedynym doświadczeniem w tej dziedzinie, była rola drzewa w szkolnym przedstawieniu.

Między była a dziedzinie nie będzie przecinka.
Cytat:
Napotkała wzrok swojej rodzicielki, który mówił „Boże, jaki on jest przystojny”.

Nie jestem pewna, ale chyba przydałby się dwukropek przy mówił... Ale nie jestem pewna. Tak chyba jest dobrze.
Cytat:
- Czy ty, aby nie przesadzasz? – usłyszała za sobą głos Blacka.

Bez przecinka przed aby. Jak tak pomyślę... to zazwyczaj się przed nim nie robi, ale to też zależy bardzo czy robisz wtrącenie:P Ale tu nie.

BARDZO się rozwinęłaś od pierwszego rozdziału. Lubię sobie myśleć, że troszeczkę się do tego przyczyniłam... Cóż, karmię swoją próżność, choć ja też alfą i omegą nie jestem:D
Ładnie napisany, zgrabny rozdział - spójrz na ilość błędów, które wynalazłam. I bądź dumna z siebie! Uwielbiam, jak ludzie poprawiają lub czytają to co piszę, zamiast na mnie bez powodu wyryzać... Bo to dla waszego dobra:D
Przechodząc do rozdziału, bardzo mi się podobał. Akcja się trochę rozwinęła.
Bella jest zabawna, taka kanonowa i zarazem nie. Chyba ani razu się nie przewróciła, a w dodatku jestem ciekawa czy dobrze zrozumiałam, ale wsypała Edwardowi ziemię z kwiatu za kołnierz? A może źle zrozumiałam, nie wiem.
Edward i Jacob? Jej, ja znam ich tylko w rolach śmiertelnych wrogów lub namiętnych kochanków. To pierwszy ff, gdzie widzę, że są przyjaciółmi. Może to tylko szkopuł, ale ciekawiący...
I ciekawiący jest sam Edward. Bo każdy zna modę E&B i jestem ciekawa, czy poczynisz ku temu jakieś kroki zwłaszcza, że ja Edwarda nie za bardzo kocham.
I kolejne pytanie, wprowadzisz Rose, Emmetta i Jaspera? Nie musisz, jest dobrze ta jak jest, ale po prostu z ciekawości pytam.
O Alice to coś mało na razie, bo wiemy tylko, że pomogła Brandi znaleźć salę. Aczkolwiek sądząc po sprzątaczce, to Alice też nie jest jedną z najgrzeczniejszych uczennic. =]
Haaha, śmieszy mnie zachowanie Brandi. Myślała, że Jacoba w jajo zrobi. Parsknęłam śmiechem jak się okazało, że "nie jest aż taki głupi".
Aczkolwiek myśli, że doprowadzając ją do szewskiej pasji, ona na niego poleci? Cóż, to działa na niektóre, ale Brandi... Ładnie ją wykreowałaś. W serialach różnych widziałam dwie, trzy osoby do niej podobne, które ciągle wrzeszczą i nienawidzą z niekonkretnych powodów - krótko mówiąc, są zabawne. Choć pod tym często kryje się jakiś płaszcz tajemnicy lub coś w ten deseń. Może tu też coś się stanie? Nie od razu gwałt, ale wiesz, jakaś taka tajemnica... może Charlie ją uderzył raz lub dwa... Nie wiem, snuję tylko takie wiesz... podejrzenia i pomysły. Każdemu się zdarza:P
Mogę się tylko domyślać, do kogo należą gorące usta... I jestem bardzo ciekawa, jak zacznie się następny rozdział :D Och, Jake'u Black, błogosławię cię i mam nadzieję, że Brandi cię nie zabije jak już wytrzeźwieje...
Rozdział naprawdę bardzo fajny i widać, że nie na marne poszło to wypisywanie błędów. Pozdrawiam. Co do PS to skopiuj do dokumentu, pojawi się w normalnej wielkości:

PS Nie masz bety i nie jesteś na forum dwa miesiące... Módlmy się, żebyś nie dostała ostrzeżenia. Tylko nie wiem, czy może napisać do moderacji i poprosić, żeby na to uwagi nie zwracali, czy siedzieć cicho do 25stycznia... Bo nie wiadomo, jak zareagują, aczkolwiek Susan jest moją ulubioną moderatorką - miłą i w ogóle - toteż może, jeśli ten temat jej się nie spodoba, poproszę [nie może, na pewno] żeby go oszczędziła...Ale wiadomo, regulamin - czasem nie ma siły. Może będziesz musiała poczekać do 25 stycznia. Ale na razie się nie wydaje, więc pisz pisz!:)

Tak się składa, że by umieścić swoje opowiadanie na forum wystarczy miesiąc, nie dwa. Ten warunek jest spełniony : ). Jeżeli chodzi o błędy, cóż, przymknę na to oko. Mam jednak nadzieję, że autorka rozpoczęła już szukanie bety. mistletoe

Och. W takim razie przepraszam, myślałam, że dwa miesiące;P


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Donna dnia Nie 14:23, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Holly Black
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 14:02, 03 Sty 2010 Powrót do góry

` Coco chanel . - Cieszę się, że Ci się podobało :) Ach, no po prostu musiałam, nie mogłam się powstrzymać, żeby pozostawić trochę niedosytu :) Mam nadzieję, że się nie gniewasz :*

Alicee - Kiedy zobaczyłam, że skomentowałaś, na początku bałam się wejść :) Mówię poważnie, myślałam, że znowu będzie masa błędów i takie tam... A tu taka niespodzianka :) Ale masz rację, to tylko i wyłącznie twoja zasługa :) Wcześniej nie zwracałam uwagi na to, jak piszę, byle by tylko napisać. Ale faktycznie, wygląd opowiadania też jest bardzo ważny - nie tylko sama treść. Teraz się wstydzę, że robiłam takie błędy :)
Co do twoich pytań: Dobrze zrozumiałaś :) Bella wsypała ziemię Edwardowi za kołnierzyk :) Szczerze ci powiem, że też nie pałam do niego zbyt wielką sympatią, ale jeszcze nie wiem do końca, czy ich zeswatam. O Alice też jeszcze wspomnę :) To chyba tyle:) Jeszcze raz za wszystko Ci dziękuję i cieszę się, że Ci się podobało :)

PS. Może to dziwny pomysł, ale sama staram się o licencję na betowanie...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Holly Black dnia Nie 14:05, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
alekzz
Nowonarodzony



Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z szufladki .

PostWysłany: Wto 16:26, 05 Sty 2010 Powrót do góry

Musze przyznać - opowiadanie bardzo mnie wciągnęło. Błędy może i były, ale jestem tak zachwycona samym pomysłem, że ich nie zauważam. Alicee i ta robi swoje. :) Mam nadzieję, że niedługo znowu napiszesz.
Naprawdę starałaś się o licencje na betowanie?;]]
Życzę dużo weny.;**


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cathrine
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Paź 2009
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska

PostWysłany: Wto 16:49, 05 Sty 2010 Powrót do góry

WoW. Opowiadanie naprawdę mi się podoba. A to nie jest częste ;]
Podoba mi się pomysł, że Bella ma rodzeństwo i nie jest to Rose albo Ally jak w niektórych ff.
Bella - jak zwykle nieśmiała, miła dziewczyna z charakterkiem, która nie lubi gdy coś nie idzie po jej myśli.
Brandi - spoko dziewczyna, która nie boi się powiedzieć co o kim myśli. Bardzo spodobało mi się jak potraktowała nauczyciela gdy miała się przedstawić.
Jacob - Mr. Bad Boy... uwielbiam gdy w ff są tacy chłopcy i zarywają do głównych bohaterek. Opowiadanie ma wtedy taki specyficzny "smaczek".
Więc ogólnie na razie mi się podoba i czekam na więcej ;] :wink:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Katelin
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Sty 2010
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:05, 06 Sty 2010 Powrót do góry

Byłam pewna, że już dodałam komentarz... To dziwne. No ale cóż, jak już wcześniej pisałam, opowiadanie bardzo przypadło mi do gustu. Lubię Brandi bo jest taka, jakby to powiedzieć, że nie daje sobie w kaszę dmuchać:) No i czekam na nexta:P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin