FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Bliźniaczki Swan (Twins) [NZ] [+16] roz. XV 15.09 Nowy rozdz Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Sob 21:03, 20 Lut 2010 Powrót do góry

Napiszę krótko, acz treściwie (chyba) ok? :D
Mówiąc prosto z mostu ten ff nie jest jakiś mega ambitny, czy coś. Jednak ma w sobie to "coś" co każe wracać mi tu z każdym nowo dodanym rozdziałem.
Pomysł ma w sobie nieco oryginalności. W końcu bliźniaczki nie występują w każdym ff-ie. Choć akurat to na początku mnie odrzuciło. Jednak później uznałam, że ogólny zamysł może przecież nie być zły. Wróciłam, przeczytałam i jestem zadowolona. Jak to niektórzy opisują ff: idealny na zimowe wieczory. Bez większych stresów, momentami zabawny :)
Jestem nieco rozczarowana dość małą ilością akcji wokół Belli i Edwarda. Odnoszę wrażenie, że bardziej skupiasz się na Brandi i Jacobie. Nie mam tego za złe, ale według mnie możesz pokazać, iż masz pomysł i jakoś w miarę oryginalnie rozwinąć wątek drugiej bliźniaczki :)
Na koniec muszę jeszcze dodać, że podoba mi się Twój styl pisania i czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :))
Weny, czasu, chęci, bla, bla, bla :P


Pozdrawiam,
Swan


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Swan dnia Sob 21:06, 20 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
zwariowana
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Sty 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Opolskie

PostWysłany: Sob 22:00, 20 Lut 2010 Powrót do góry

Holly Black nie przejmuj sie tym, że to mało jak czytałam zmierzch (coś ok 400 str)
to też uważałam, że to mało. Ja juz tak po prostu mam. Chyba taka sie urodziłam :D

Jeszcze raz żysze WENA na dobranic. Może przyśni Ci się jakiś ciekawy sen i postanowisz go wykorzstać Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Al...ta nieśmiertelna
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdzieś w marzeniach

PostWysłany: Nie 9:28, 21 Lut 2010 Powrót do góry

Z nudów postanowiłam przeczytać coś nowego choć i tak oczekuję razdziałów jedenastu innych ff'ów. No ale cóż. Więc twafiło no to oto opowiadanko.
Sądze, że jest wręcz niesamowite. Jako zwolenniczka par prosto z kononu zastanawiam się co będzie się działo pomiędzy Edwardem a Bellą.
Jej siostra jest The Best. I ta jej dziwna znajomość z Jakeiem. Hmm...

życzę mnustwa czasu i weny.
Całuję mocno i czekam na więcej
Al ;***


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
alekzz
Nowonarodzony



Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z szufladki .

PostWysłany: Nie 21:28, 21 Lut 2010 Powrót do góry

Naressszcie! Nowy rozdział! *skacze z radości* Dziewczyno, nawet nie wiesz jak długo ja na ten part czekałam! I muszę dodać, że codziennie sprawdzam, czy dodałaś nowy rozdział. Twój fanfick i ja... To była miłość od pierwszego wejrzenia...
Hohoo, coś mi odwala. :D
No, dobra, przejdżmy do rzeczy. Kocham to opowiadanie, ale przyznaje się bez bicia, że kawałka z Bellą nie doczytałam do końca. Nie jestem wielką wielbicielką Belli, nigdy nie byłam i nigdy nie będe. A Brendi jest po prostu cudowna! Jak czytam o niej i Jake'u dosłownie robi mi się cieplutko. Boże, jak to dziwnie brzmi... No, nieważne.
Cytat:
- Przestń… - jęknęła bezgłośnie w jego ramię, jednak wcale nie brzmiała tak, jakby chciała, aby dał jej spokój.

Chyba miało być 'Przestań', a jeśli nie (w tym momencie myślę o tym, że usta Brendi chyba zakrył Jake, nie jestem całkiem pewna d;) to przepraszam za denerwowanie. Więcej błędów nie znalazłam, ale nie szukałam, więc może coś mi umknęło. Mam nadzieję, że niedługo znów napiszesz, bo jak zapewne już wiesz, kocham twoje opowiadanie!
Dużego, tłustego wena życze. :D

xoxo.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Nie 23:54, 21 Lut 2010 Powrót do góry

Droga Holly Black. Nie mam teraz za wiele czasu i postaram isę najproduktywniejszy komentarz walnąć, jaki mogę. Ale nie bij mnie, jeśli będzie krótko. No i przepraszam że tak późno komentarz daję, ale wchodzę na forum raz na stulecie ostatnio, więc proszę o wybaczenie. I mała prośba: możesz mnie powiadamiać o nowych rozdziałach na PW? Tak będzie mi prościej funkcjonować, jheśli zamiast szukaćw liście ff czegośznajomego, spojrzę tylko do skrzynki i jezu, przepraszam za te literówki, ale nie mam czasu poprawiać :D:D Co do długości rozdziałów, pochwalę się - zajrzyj do biblioteki, do opowiadania Straszliwa Gra eweeentualnie Niesprawiedliwość Życia. Średnio na rozdział prypadało mi tam 10 stron i serio, nie mam pojęcia jak to robiłam, taki słowotok że o boże jezu święty miałam xD Ale tam dużo błędów jest, fe.
Do puenty. Rozdział - jak zresztą zwykle - bardzo dobry. Wkradło się kilka błędów, może trzy-cztery, w czym dwóch nie jestem pewna, ale oprócz tego wszystko jest ładnie.
Twój styl rozwija się i teraz mogę oficjalnie powiedzieć, że piszesz stylem płynnym, lekkim, przyjemnym i poprawnym. Naprawdę, rozwinęłaś się i teraz już nie można ci nic zarzucić. Pomysły na rozdział też masz dobre. Krwawa Lucy, zachowanie Edwarda (no i wassup z tym kwiatkiem?! Z nudów? Mwhahaha:D) Lauren... wiesz, mam ochotę wyrwać jej tipsy. A ta odzywka Brandi do Lauren - świetna. Jestem tylko ciekawa, co Brandi/Bella/Jacob zrobią Lauren xD Nie mogę się doczekać!
Jezu, patrzę na ten komentarz i płakać mi się chce. Przykro mi, ale to wszystko ,co ci napiszę. ;/ Nie mogę konstruktywniej z takim brzuchem, na takim łóżku i z taką klawiaturą. Za dwa tygodnie będę jednak dostępna w 100% (no albo trochę później/wcześniej) i obiecuję, że będę wtedy pisała pełnowartościowe, Alicee-owe komentarze, tak jak kiedyś :D
Wierna czytelniczka
Alicee


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lemurek12
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Gru 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:29, 22 Lut 2010 Powrót do góry

Matko!
Gdzie ty byłaś przez całe moje życie ? Laughing

Uwielbiam cię dziewczyno za ten fan fic Very Happy jesteś cudowna Razz

WENY WENY I JESZCZE RAZ WENY Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rainbows
Wilkołak



Dołączył: 20 Lut 2010
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: tam gdzie Oliver J.,Chad M.,Sean F. tam i ja xD

PostWysłany: Śro 19:03, 24 Lut 2010 Powrót do góry

eee jade na dół strony w oczekiwaniu na kolejny rozdział a tu LIPA ! ;P

A odzywka do Lauren faktycznie boska ;D sama chciałabym mieć taką odwagę jak Brandi. Uwielbiam we wszelakich ff-ach właśnie takie zadziorne dziewczyny
A co do tego poprzedniego rozdzialu-od początku byłam przekonana,że to sie dzieje na prawdę! ;P ostatnią linijke czytałam ze 3 razy, żeby sie upewnić ,że to jednak był tylko sen!
ja również życze weny i pozdrawiam
battleforest


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Holly Black
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:42, 25 Lut 2010 Powrót do góry

Swan – Masz rację, pisząc to opowiadanie nie chciałam, aby było jakieś takie mega ambitne z bardzo ciężkim tematem, w którym bohaterowie są po traumatycznych przejściach. Uznałam, że dużo jest już takich opowiadań, a chciałam napisać coś lekkostrawnego. Jakoś nie rozwinęłam wątku z Bellą i Edwardem, gdyż po prostu mi się „przejedli”, że tak powiem. Owszem, jakiś wątek na pewno się z nimi pojawi, to mogę obiecać:) Cieszę się, że ci się podobało.


Zwariowana – W sumie masz rację, co tam taka długość w porównaniu do „Zmierzchu :) Jeszcze raz dzięki :)

Al...ta nieśmiertelna – Miło mi, że opowiadanie przypadło ci do gustu :) W sumie, sama jeszcze do końca nie jestem pewna, co wydarzy się między głównymi bohaterami. Mam w zanadrzu kilka pomysłów Wink

Alekzz – ja uwielbiam czytać takie komentarze, tak podnoszą mnie na duchu i jest tak milusio xD Ale serio to mi chyba też coś zaczyna odwalać :) No nic, rozumiem cię, też za Bellą nie przepadam, po prostu za dużo jej wszędzie i jakoś też nie mam zbytniej ochoty rozwijać jej wątku… Masz rację popełniłam błąd, powinnam napisać „ przestań” ale to wszystko wyniknęło z pośpiechu :)

Alicce – Och, nie przejmuj się tym w ogóle ja i tak uwielbiam wszystkie twoje komentarze:) Jak będę miała tylko chwilkę czasu to od razu zajrzę:) Też lubię słowotoki :) Są takie… fajne :) No nic, ten mój komentarz, który teraz produkuję, to chyba efekt głębokiego zmęczenia psychicznego i fizycznego. Nie ma sprawy, będę powiadamiała na pw.

lemurek12
– Aaa tu i tam xD :D Cieszę się, że ci się podoba :)

battleforest – Element zaskoczenia musi być :) Ciesze się, że opowiadanie przypadło ci do gustu.


Od razu zaznaczam, że pisząc ten rozdział byłam na lekkim kacu, więc przepraszam za błędy, które na pewno się znalazły jak i za to, że tekst jest stosunkowo krótki. Mam już zamysł na następny part i obiecuję, że będzie znacznie dłuższy i opiewający w większą ilość akcji. Zapraszam do czytania i komentowania.

ROZDZIAŁ VIII

- O cholera… - Tylko tyle udało się wyksztusić Belli, kiedy usłyszała o nieprzyjemnej przygodzie Brandi na lekcji wuefu. – Ta suka tego nie przeżyje – dodała pewnym siebie głosem, kładąc dłonie na ramionach siostry. Na jej słowa brunetka lekko się zaśmiała, jednak nie zaszczyciła bliźniaczki spojrzeniem. Widać było, że głęboko się nad czymś zastanawiała, przygryzając przy tym wargę.
- Pamiętasz jak przed dwoma tygodniami rozmawiałyśmy o nowej akcji? – zapytała po chwili, patrząc siostrze w oczy. Brunetka kiwnęła głową, niepewna, co Brandi ma na myśli. - Chodzi mi o zupełnie nowy numer, jaki możemy zrobić w szkole. Coś, czego jeszcze nigdy nie wymyśliłyśmy. No więc, wpadłam na pomysł, żebyśmy w przyszłym tygodniu zamieniły się rolami – wyrecytowała szybko. Bella zachłysnęła się powietrzem.
- Czy Lauren aż tak mocno przywaliła ci tą piłką? – wyszeptała, patrząc na bliźniaczkę w szoku. – Ludzie nie są chyba aż tak głupi. Pomyśl, co będzie, jak się dowiedzą – dodała gorączkowo.
- Nie domyślą się. Nikt nie wie, że są nas dwie. Poza tym jesteś dobra z matmy, a w następnym tygodniu mam sprawdzian – uśmiechnęła się promiennie. Mina Belli wyrażała dezaprobatę dla tego pomysłu. Jednak po chwili uświadomiła sobie, że ominą ją dwie lekcje z Krwawą. Wydało jej się to naprawdę kuszące, zwłaszcza, że ta uwielbiała się nad nią wyżywać. Mimo wszystko, nie miała zamiaru informować o tym Brandi, w razie gdyby ta zamierzała się rozmyślić. No cóż, sama tego chciała. W końcu na jej ustach pojawił się uśmiech na znak zgody.
- Musimy ustalić wszystkie szczegóły…


Nareszcie doczekał się Wuefu. Bez tego przedmiotu życie byłoby do dupy, pomyślał. Rozejrzał się dookoła. Zauważył, jak dziewczyny wyginały na drugiej stronie sali swoje ponętne ciałka. W tym samym momencie jego wzrok napotkał wysoką blondynkę, która uśmiechnęła się do niego kokieteryjnie. Specjalnie zaczęła rozciągać się do szpagatu. Musiał przyznać, że było to całkiem seksowne, jednak nie dał tego po sobie poznać. Ich przygoda skończyła się przed wakacjami, jednak do Mallory to nie docierało. Wcześniej łączyła ich tylko czysto fizyczna więź, gdyż jak udało się mu zauważyć, do inteligentnych dziewczyn nie należała. Była typową blondynką. Sam nie wiedział, dlaczego wtedy się nią zainteresował. Teraz w ogóle by na nią nie spojrzał. Widocznie gusta się zmieniają, pomyślał w duchu. Nagle do sali wparowała Brandi. Zauważył, że w obcisłych szortach i bluzce na ramiączkach prezentowała się naprawdę fajnie. Posłał jej cwaniacki uśmieszek, na co zrobiła naburmuszoną minę, po czym poszła wydzierać się na jakieś dziewczyny. Zachichotał pod nosem na ten widok. Niezależność i bezczelność naprawdę go w niej pociągały. Była tak odmienna od tych wszystkich dziewczyn i kompletnie olewała to, co myślą o niej inni. Po trochu przypominała mu damską wersję samego siebie. Zaśmiał się w duchu na to porównanie.
- Na moich zajęciach nie żuje się gumy, panie Black. – Z zamyślenia wyrwał go gruby, męski głos. Zamrugał kilkakrotnie, po czym spojrzał na swojego nauczyciela, udając niewiniątko. Mężczyzna pokazał mu dłonią drzwi, a Jacob posłusznie pokierował się w ich stronę.
Po drodze odwrócił się przez ramię. Brandi właśnie pyskowała coś do Lauren. Zaczął się zastanawiać, o co mogło im pójść. Po chwili usłyszał ociekające jadem słowa, jakie wypowiedziała w twarz jego byłej. Kiedy znalazł się na korytarzu, musiał powstrzymać się od niekontrolowanego ataku śmiechu. W momencie, gdy podniósł głowę, w drzwiach sali stanęła wściekła do granic możliwości brunetka.
- Masz gadanę – wykrztusił w jej stronę, nadal próbując się nie roześmiać. Dziewczyna wyminęła go, nie zaszczycając spojrzeniem. Nie odpuścił tak łatwo. Zwłaszcza, kiedy była w takim stanie. W ostatniej chwili złapał ją za dłoń.
Nie obyło się bez ociekającej ironią, dłuższej wymiany zdań. Zadowolił go fakt, że w końcu ustalili, iż nie będą zwracać się do siebie po nazwisku. Miła odmiana i mały krok naprzód, zaśmiał się w duchu. Postanowił jednak, że jeszcze trochę się z nią podroczy.
- Dobra, eee… Jake… Możesz mnie puścić? – spytała się niepewnie. Olał jej słowa. A czy ona w ogóle coś do niego mówiła? Wyglądała naprawdę niewinnie, kiedy się nie wściekała. Wykorzystał to. Złapał Brandi za talię, by po chwili przygwoździć ją do ściany. Naparł na nią swoim ciałem, by uniemożliwić jej ucieczkę. W duchu uznał to za lekko brutalne, jednak w tym momencie nie zawracał sobie tym głowy. Poczuł, jak zaczęła się wyrywać, jednak po chwili odpuściła, dając za wygraną. Mądra dziewczynka, przemknęło mu przez myśl. Zrobiła obrażoną minę i wyglądała tak, jakby chciała go uderzyć. Uznał, że trzeba ją trochę rozluźnić. Przesunął dłonią po jej talii, wsuwając ją lekko pod bluzkę. Zadrżała i położyła głowę, na jego ramieniu.
- Przestań… - szepnęła bezgłośnie, jednak zauważył, że nie mówiła tego całkiem serio.
- Dlaczego? – zapytał przekornie i odgarnął włosy z jej szyi. Dostrzegł na niej niewielki ślad po wczorajszym pocałunku. Zaśmiał się na ten widok i zaczął zastanawiać, dlaczego jeszcze go za to nie zabiła. Ponownie musnął wargami jej skórę, a dziewczyna zaczęła gładzić go dłońmi po karku. Musiał przyznać, że było to naprawdę przyjemne. Delikatnie spacerował dłonią po jej brzuchu, aż dotknął opuszkami palców materiał jej koronkowego biustonosza…
- Byłoby wspaniale, gdybyście przestali obmacywać się na moich zajęciach – usłyszał za sobą głos pani Stevens, który doszczętnie zbił go z topu. Rozluźnił nieznacznie uścisk, a Brandi natychmiast się wyrwała. Wuefistka zmierzyła go chłodnym spojrzeniem, jakby właśnie przyłapała ich na ostrym seksie na środku szkolnego korytarza. Wzruszył niedbale ramionami i udał się do środka sali gimnastycznej. Koledzy grali w kosza. Jego drużyna siedziała na trybunach i czekała na swoją kolej, by wejść na boisko. Dosiadł się do kumpli i z nudów zaczął przyglądać się, jak dziewczyny grały w siatkówkę. Szło im to naprawdę nieźle, jednak szczególnie zaskoczyła go Brandi, która bezbłędnie serwowała. Uznał, że musiała grać już wcześniej, bo jej umiejętności wykraczały poza to, czego uczą w szkołach. Mallory robiła z siebie wielką męczennicę. Jej postawa była co najmniej żałosna. W tej samej chwili zauważył błysk czegoś dziwnego w jej oczach. Zanim zdążył zareagować, zobaczył jak Lauren zaserwowała piłkę z całej siły, która z głośnym świstem ruszyła w stronę niczego nieświadomej Brandi. Chwilę później uderzyła ją w twarz, a dziewczyna osunęła się nieprzytomna na podłogę. Nie umiał określić tego, co właśnie poczuł. Miał wrażenie, że to w niego trafiła ta piłka. Bezgłośnie wypuścił powietrze z płuc i najszybciej jak tylko potrafił, podbiegł do nieprzytomnej brunetki. Wokół niej zebrała się już spora grupka dziewczyn. Zauważył stojącą nieopodal Lauren, która przybijała sobie piątki ze swoimi przyjaciółeczkami. Tobą, suko, zajmę się później, pomyślał i poczuł jak wezbrała w nim fala wściekłości. Przedarł się przez dziewczyny i podbiegł do leżącej Brandi. Uklęknął naprzeciwko niej i wziął jej bezwładne ciało na ręce. W tym samym momencie, podbiegła do niego pani Stevens.
- Natychmiast zanieś ją do pielęgniarki! Czy ona oddycha? – wykrzykiwała rozgorączkowana kobieta, jednocześnie sprawdzając puls brunetce. Na całe szczęście okazało się, że tak. Jacob wyminął dziewczyny tarasujące przejście, przy okazji specjalnie zderzając się ramieniem z Lauren, na co nienawistnie zmrużyła na niego oczy. Posłał jej spojrzenie, które mówiło, że za długo nie pożyje na tym świecie. Kiedy opuścił pomieszczenie, usłyszał jak Brandi zaczęła coś niewyraźnie majaczyć. W momencie, gdy wchodził na drugie piętro, otworzyła gwałtownie oczy i prawie krzyknęła na widok chłopaka, który niósł ją na rękach.
- Gdzie… ja … jestem… Co się stało? – wyszeptała po chwili z przerażeniem w oczach. Nagle obrazy sprzed kilku minut zaczęły do niej powracać. – Postaw mnie. Poradzę sobie – rzekła nie do końca pewnym tonem, jakby sama miała co do tego wątpliwości.
- Nie ma mowy, nie chcę żebyś mi tu odpłynęła – odparował stanowczym głosem i odgarnął włosy z jej twarzy. Skrzywił się lekko na widok niewielkiego siniaka pod jej okiem.
- Black! Ja mówię poważnie! Masz mnie w tej chwili wypuścić! – wypaliła i zaczęła się szarpać.
- Jesteś niemożliwa… - skwitował chłopak i delikatnie postawił ją na ziemi. – Masz iść do pielęgniarki, bo inaczej Stevens mnie zabije. Hej i miałaś zwracać się do mnie po imieniu! -dodał, jednak dziewczyna już go nie słuchała. Pokierowała się w stronę damskiej toalety i odwróciła przez ramię, posyłając ciemnowłosemu niewinne spojrzenie. Ten przewrócił wymownie oczami na jej zachowanie, jednak postanowił jej odpuścić. Wiedział natomiast, komu dzisiaj nie podaruje. Jak na zawołanie, na parterze spotkał Lauren z obstawą swoich plastikowych przyjaciółek. Miał zasady, nie bił dziewczyn, jednak tym razem postanowił, że chyba zrobi wyjątek. Podszedł do nich i zmierzył nienawistnym wzrokiem Mallory.
- Co to miało być, do cholery? Chciałaś ją zabić, bo gra lepiej od ciebie? – wysyczał przez zaciśnięte zęby. Lauren spojrzała na niego, a na jej ustach pojawił się radosny uśmiech.
- Och, Jake, a od kiedy to zaczynasz się interesować takimi nic niewartymi dziewczynami? Czy to, co było między nami nie ma już dla ciebie żadnego znaczenia? – Zrobiła minę pokrzywdzonej, na co ciemnowłosy się skrzywił.
- Czy do ciebie to już nic nie dociera, pusta blondynko? Między nami nic nie było, nie ma i nie będzie – skwitował i musiał powstrzymać się, by nie trzepnąć nią o ścianę. Mina Lauren natychmiast zrzedła. Jej koleżanki zaczęły zasłaniać sobie usta dłońmi, jakby Jake ją udusił. Nie, żeby nie miał ochoty. Lauren wydęła wymalowane usta i zrobiła minę, jakby głęboko się nad czymś zastanawiała.
- Jeżeli masz zamiar robić za nieudolną wersję Robin Hooda to idź z tym do lasu. To jest nasza sprawa – mówiąc to zmrużyła gniewnie oczy, po czym uśmiechnęła się do niego kpiąco. Na chłopaku nie zrobiło to żadnego wrażenia.
- Wręcz przeciwnie, moja droga. Kiedy ktoś bez powodu czepia się moich przyjaciół, jest to jak najbardziej moja sprawa – powiedział, jakby stwierdził coś oczywistego. – A poza tym, w łóżku jesteś beznadziejna – dodał na odchodnym i nie mógł powstrzymać się od uśmiechu na widok Lauren i jej przyjaciółek, które spiorunowały go wzrokiem. Wiedział, że ten komentarz pozostanie w jej sercu na zawsze.


Brandi wyszła z toalety i udała się na godzinę wychowawczą, jaka czekała ją z jej „ulubionym” nauczycielem matematyki. Było już po dzwonku i uczniowie znajdowali się w klasach. Weszła do sali, a mężczyzna siedzący za biurkiem zmierzył ją chłodnym spojrzeniem. Posłała mu przepraszający uśmiech, po czym zajęła miejsce w wolnej ławce, gdzieś pośrodku pomieszczenia.
- Korzystając z okazji, że panna Swan zaszczyciła nas swoją obecnością, chciałbym jej coś ogłosić… - zaczął swoją wypowiedź nieco znudzonym tonem. Brunetka siedziała na krześle i zaczęła odchylać się na nim niebezpiecznie w tył, przymykając przy tym oczy. Nie miała ochoty na nic innego, jak na to by położyć się spać. – Mam dla ciebie dwie wiadomości. Dobrą i złą. Którą mam przedstawić ci najpierw? – zapytał i posłał jej zaciekawione spojrzenie.
- Złą – odparła pewnym, aczkolwiek znudzonym tonem, spod przymkniętych powiek.
- Doszły mnie słuchy, że często wagarujesz, kłócisz się z woźną i przeszkadzasz jej w pracy, palisz na terenie szkoły, masz lekceważący stosunek do innych nauczycieli i obmacujesz się z chłopakami na przerwach… - Tu posłał niewymowne spojrzenie na Jacoba Blacka - …demoralizując tym samym osoby z młodszych klas… - wyliczał wściekły na palcach. – Jeżeli jeszcze raz coś przeskrobiesz, zostaniesz zawieszona w prawach ucznia – dodał i nawet nie starał się ukryć faktu, iż ta wypowiedź sprawiła mu niemałą przyjemność. Po tych słowach, ludzie z jej klasy zaczęli coś między sobą szeptać z podniecenia, a niektórzy zakrywali sobie usta dłońmi na znak głębokiego szoku. Brandi uchyliła nieznacznie powieki, aczkolwiek wypowiedź nauczyciela nie zrobiła na niej żadnego wrażenia.
- Teraz dobra wiadomość. Rozmawiałem niedawno z panią Stevens, Lauren i jej koleżankami i uznaliśmy wspólnie, że… dostałaś się do szkolnej drużyny siatkarskiej! – zawołał podekscytowanym tonem. Na jego słowa Brandi wytrzeszczyła oczy z przerażenia i przechyliła się jeszcze bardziej na krześle, co spowodowało, że straciła równowagę i runęła jak długa na ziemię. Leżąc, próbowała poukładać sobie jego słowa w całość.
- ŻE CO, DO CHOLERY!? – ryknęła z niedowierzaniem.


Na biologii Bella czuła się jak ryba w wodzie. Pan Banner właśnie oddawał sprawdzone testy. Dziewięćdziesiąt pięć procent zadowoliło brunetkę w zupełności. Kiedy rozległ się dzwonek, uczniowie z upragnieniem zaczęli wychodzić z klasy, by udać się do swoich domów. Dziewczyna niestety musiała iść do kozy, by spędzić w niej całe słoneczne popołudnie.
- Bello, Edwardzie, zaczekajcie chwilkę – usłyszała głos nauczyciela, który siedział za biurkiem. Miedzianowłosy chłopak zatrzymał się w połowie drogi do drzwi. – Cullen, nie zbyt dobrze radzisz sobie z tym przedmiotem. Szczerze, nie widziałem bardziej tępego ucznia… - zaczął niepewnie. – Myślę, że przydałby ci się korepetytor i sądzę, że Bella będzie odpowiednia – dodał i uśmiechnął się w ich stronę.
- Trudno być dobrym z czegoś, czego się nie cierpi – warknął Edward i zrobił obrażoną minę.
- Jeżeli nie napiszesz następnego testu przynajmniej na trzydzieści procent, nie zaliczysz semestru – powiedział pan Banner i spuścił wzrok. – Ale jeśli panna Swan ci pomoże, dostanie dodatkowe punkty na świadectwie, które przydadzą się jej na studia. – Tymi argumentami postawił sprawę jasno. Musieli spotykać się po szkole. Belli ten pomysł wcale nie przypadł do gustu, jednak nie chciała sprzeciwiać się nauczycielowi, który na niej polegał. W ciszy udała się z chłopakiem w stronę kozy. Musiał ją tam zaprowadzić, gdyż nigdy wcześniej się tam nie znalazła. Weszli do środka, a ich oczom ukazała się niewielka klasa, z obrzydliwymi, odrapanymi ścianami. W ławkach znajdowali się jacyś uczniowie, którzy wyglądali, jakby należeli do ulicznego gangu. Edward zaczął przybijać sobie z nimi piątki i zajął miejsce w ostatniej wolnej ławce, na końcu sali. Bella zaczęła gorączkowo zastanawiać się nad tym, co właściwie tutaj robiła. Była zdecydowanie zbyt porządna, żeby znaleźć się w takim miejscu. Usiadła obok Edwarda, gdyż nigdzie indziej nie było już miejsc.
- To co robimy? W sprawie tych… eee… korepetycji? – zapytał po chwili, wyrywając ją z zamyślenia. Podniosła na niego zaciekawiony wzrok.
- Pojutrze jest następny test. Myślę, że powinniśmy się dzisiaj spotkać, by powtórzyć dotychczasowy materiał – odpowiedziała pewnym siebie głosem, unikając kontaktu wzrokowego z chłopakiem.
- Dobra. To u mnie, czy u ciebie?
- U mnie – wypaliła szybko, zanim zdążyła ugryźć się w język. Całkowicie zapomniała o planie swojej siostry, który może lec w gruzach, gdy chłopak zobaczy, że są bliźniaczkami. Z drugiej strony nie chciała jednak iść do niego do domu. Nie wiedziała dlaczego, ale ta myśl nie wydawała jej się zbytnio kusząca. – O osiemnastej – dodała pewniejszym tonem.
Nagle drzwi do klasy się otworzyły i stanęła w nich Lauren Mallory w całej swej okazałości. Przeleciała wzrokiem po twarzach zebranych tu uczniów, a na jej twarzy wymalowała się odraza. Bella zmierzyła ją wzrokiem. Ta suka musi dostać za swoje, pomyślała i gdy dziewczyna przechodziła obok jej ławki, wysunęła nieznacznie nogę w bok. Blondynka w ogóle tego nie zauważyła. Na dodatek miała na sobie spore obcasy, które znacznie utrudniały jej chodzenie. Robiąc następny kroczek, zahaczyła o wystawionego buta Belli i runęła jak długa na podłogę. Całość wyglądała naprawdę przekomicznie. Wszyscy w sali zaczęli chichotać, dopóki dziewczyna nie podniosła się z posadzki. Zmierzyła ludzi nienawistnym spojrzeniem, na co natychmiast ucichli. Bella powróciła do swojej normalnej pozycji i zaczęła przyglądać się z zainteresowaniem swoim paznokciom, udając niewiniątko. Kątem oka zauważyła, jak Edward posłał jej pytające spojrzenie. Dostrzegła też, że Lauren zaczęła się jej przyglądać. Prawdopodobnie zdradził ją kpiący uśmieszek.
- Ty kretynko! Zrobiłaś to specjalnie! – wydarła się na nią i prawie wydrapała oczy długimi, różowymi pazurami.
- To nie moja wina, że masz krzywe nogi – skwitowała Bella i zmierzyła ją wzrokiem. Na jej ustach pojawił się cwaniacki uśmiech. Kilka osób zaczęło chichotać, a inne zaczęły przysłuchiwać się ich ostrej wymianie zdań. Dziewczyna kątem oka zauważyła, jak Edward również starał się stłumić śmiech.
- Zamknijcie się! – wydarła się Mallory, tracąc nad sobą panowanie. Zrobiła taki gest, jakby chciała uderzyć brunetkę, jednak w tej samej chwili o sali wszedł wysoki mężczyzna. Okazało się, że przyszedł do nich na dyżur.
- Proszę zająć miejsce, panno Mallory – powiedział milutkim głosem, a dziewczyna wzniosła oczy ku niebu. Posłusznie jednak usiadła gdzieś w środku klasy. Mężczyzna zaczął czytać listę obecności, a Bella dziękowała mu w duchu za to, że uratował jej skórę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Holly Black dnia Czw 18:46, 25 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Czw 19:30, 25 Lut 2010 Powrót do góry

uwielbiam to opowiadanie:) niemoge doczekac sie reakcji Eda i Jacoba jak zobacza siostry obie naraz
w oczekiwaniu na następny rozdział
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zwariowana
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Sty 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Opolskie

PostWysłany: Czw 19:39, 25 Lut 2010 Powrót do góry

Przeczytałam więc pora coś napisać:)
Jestem cała happy bo dodałaś nowy rozdzialik:D Idealne zakończenie dnia.
Nawet długość mi nie przeszkadzała.

A co do treści:
Jeju to było po prostu SUPPER :)
Pomysły Brandi i Belli są zaje***te. Nie wiem dlaczego ale jakoś Brandi bardziej przypadła mi do gustu;) Ciekawe co wymyslą w związku z zamianą?? Bella uczy Edwarda hmm fajny dosyć orginalny pomysł, ale mi się podoba:)

WENY i jeszcze raz WENY:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rainbows
Wilkołak



Dołączył: 20 Lut 2010
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: tam gdzie Oliver J.,Chad M.,Sean F. tam i ja xD

PostWysłany: Czw 19:40, 25 Lut 2010 Powrót do góry

rozdział oczywiście super,jak każdy z reszta :)
o błędach mówic nie będe bo ich po prostu nie zauważam ;P z j.polskiego to ja jestem noga..totalna ;P
Jednak myśle,że twoj styl jest..ciekawy? nie wiem jak to inaczej określić. Gdy zacznie sie czytać jakis rozdział nie da sie przestać,akcja jest strasznie wciągajaca.
I coraz bardziej lubie Brandi,przy niej Bella jest jakaś taka...szara,no nie wiem ;P Ogólnie jakoś Belli jest strasznie mało w tym opowiadaniu,akcja cały czas skupia sie na jej siostrze. Ciekawi mnie czy ona i Edward..Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez rainbows dnia Pią 12:58, 26 Lut 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
lemurek12
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Gru 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 21:10, 25 Lut 2010 Powrót do góry

o żesz kurczaczek :D
jak ja cię wielbię za twins swan ^^.!
uwielbiam je . pokochałam Brandi a zdaje się że to ona taką jakby główną bohaterką jest wredna i booooska jest devil .A i Jacob boooski:devil: . nie no serio kocham cię .devil


DUUUUUUUUUUUUUUŻOOOOOOOOOOO WEEEEEEEEEENYYYY<3 Razz Laughing Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
capricorn
Człowiek



Dołączył: 17 Wrz 2009
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 15:28, 26 Lut 2010 Powrót do góry

wybacz , że długo nie komentowałam ale moje usprawiedliwienie jest takie ze ZAWSZE czytałam jak dodałaś rozdział. :)
muszę przyznać, że fajnie rozwijasz wątek Jake i Brandi.
no i te sytuacje opisujesz tak hmm życiowo. ? nie wiem jak to ując ale wracając do tego co chciałam napisać te sytuacje opisujesz niesamowicie, bardzo często mam banana na twarzy. :) dzis nawet wróciłam do niektórych fragmentów np. ten z reklamówką na lekcji matematyki, duzo by tu wymieniac. Wink
na dziś tyle ode mnie, życzę weny.

pozdrawiam,
capricorn. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Al...ta nieśmiertelna
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdzieś w marzeniach

PostWysłany: Pią 17:15, 26 Lut 2010 Powrót do góry

Hmm... Nie powiem świetny rozdział.
Już jestem ciekawa kilku rzeczy.
Po pierwsze oczywiście co też będzie się dziać na tych ich korepetycjach.
Po drugie jak tam pójdzie im ten plan z zamianą.
I po trzecie zachodzę w głowę czym mnie tym razem zadziwisz.

Czekam na więcej, życzę weny, czasu i całuję.
Oddana czytelniczka Al ;*** xoxo


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
alekzz
Nowonarodzony



Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z szufladki .

PostWysłany: Pon 22:38, 01 Mar 2010 Powrót do góry

Przepraszam, przepraszam, przepraszam. *pada na kolana i błaga o przebaczenie* Przepraszam, że przychodzę z komentarzem tak późno. Ale mnie nie było, więc mam dobrą wymówkę. :D (no nieładnie, nie zaczyna się zdania od 'ale', jak to nas Jake'uś nauczył) No to taak. Nie wiem co mam powiedzieć (napisać) o tym rozdziale... Spodziewałam się czegoś naprawdę dobrego, ale to jest...
Cudowne.
Boskie.
Przecudownieboskie. No okej, chyba troszke przesadzam. Nie, nie przesadzam. Ten kawałek z punktu widzenia Jacoba totalnie wpadł mi do gustu. Tak fajnie opisałaś jego 'bohaterskie' zachowanie jak pobiegł po Brendi, że aż mi się płakać zachciało. Toż to się popisałam - płakać mi się zachciało. Płakać mi się zachciało, bo ja też chce takiego Blacka. Chce mieć swojego własnego Jacoba i już.
Przepraszam, Holly, mam okres. Ups, wymsknęło mi sie, hihi...
Czyli ogólnie rozdział podobał mi się baardzo, bardzo, bardzo. Błędów nie wypatrzyłam. I przepraszam za moją niekonstruktywność, ale jestem chora, zmęczona i mam... No wiesz. Kobiece sprawy.
Życzę Ci... wielkieeego jak Pandora (jestem fanką Avatara ;]) wena, który przyczepi się jak rzep do psiego ogona i nie puści, póki nie napiszesz następnego chaptera. :D

xoxo, alekzz

PS.: Holly, muszę ci coś powiedzieć... Tylko nie bij... No dobra... Już mówię... Kocham Cię za to opowiadanie. Ojojoj! Powiedziałam! Lubisz mnie jeszcze? *robi maślane oczka*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Wto 11:18, 02 Mar 2010 Powrót do góry

hehe... nadrabiam dwa rozdziały... nieładnie, ale czasem musi tak być...
wypunktuje to będzie sensowniej:
- akcja z Lauren M. i Brandy była przeurocza... naprawdę... podbić komuś oko... (w siatkówkę to prawie niewykonalne... ale ja grała w kosza i wiem coś na ten temat... )
- potem Brandy - Jacob... budująca się nić porozumienia i szczerze powiedziawszy duży krok do przodu w ich kontaktach... nie wiem jeszcze jak odnieść się do tego wszystkiego - znaczy do jego kuszenia... do jego postawy - jednak agresywnej...
- Edward i Bella... cóż... wspólne lekcje biologii to może i fizyki - nie wiem jak można nie lubić fizyki, to wspaniały przedmiot :P
- czekam na zamianę miejsc, Black będzie zaskoczony jak dostanie w twarz... :P

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Śro 11:10, 10 Mar 2010 Powrót do góry

Ja wiem - jestem okropnym, niedobrym, grubym, leniwym stworzeniem, a właściwie dwoma w jednym, co daje mi też Siłę Wagi Ciężkiej. Wiem, że się nad sobą użalam, ale niech mnie, mam prawo, bo na 14 kwietnia mam termin porodu, na 20marca ślub, a za kilka(naście) dni dopiero wyląduje w moim nowym domu.
Więc, reasumując, doceń, co dla mojego tyłka znaczy siedzieć na super niewygodnym krześle:D

Brandi ma naprawdę oryginalne pomysły Rolling Eyes Jak czytam, co ona wymyśla, to za każdym razem mi się chce śmiać - co za stwór z niej! Taki stwór, którego najpierw bym trzasnęła w twarz, a potem przytuliła, no. Zamiana może wypaść ciekawie. Ale, lol, na początku miałam wrażenie, że w tym rozdziale one już się zamieniły i dopiero po chwili zrozumiałam, że to po prostu zmiana perspektywy i tylko dziwnie zachowująca się Brandi, a nie skołowana Bella nie na swoim miejscu.
Nie mam bladego pojęcia, dlaczego Brandi tak przyjęła przyjęcie(masło jest maślane) do drużyny. No bo przecież ona zawsze jest odważna i nie przejmuje się zbytnio pogróżkami i tym podobnymi, a poza tym uwielbia siatkę, a teraz nagle boi się, że Lauren jej coś zrobi czy coś w tym stylu? No bo z tą cholerą - nie zrozumiałam jej zachowania.
Bella ucząca Edwarda. Tylko mi się to kojarzy z flirtem? Hallo? Nie? Serio, mam wrażenie, że albo zrobi coś głupiego (albo Edward, albo Bella) w sensie śmiesznego, lub po prostu wylądują na blacie kuchennym nakryci przez matkę (raczej wątpię, abyś tak zrobiła, no ale to jednak jest możliwy scenariusz).
Tekst Jacoba do Lauren mnie szczerze zabił. I że jeszcze pomyślał, że te słowa zostaną w niej na zawsze, cóż, należało jej się. Dałabym jej dziesięć lat w kiciu za samą naiwność Laughing
Ładnie rozwijasz postacie. Widać, jaki jest Jacob i że zależy mu na Brandi, widać jaka jest Brandi i Bella. Nie mam pewności, jaki jest Edward, ale go wykreowałaś na razie słabiej. Krótko mówiąc, robisz naprawdę fajne rzeczy w tym opowiadaniu!
Styl jak zwykle dobry i nie zauważyłam błędów. Może temu, że ich nie szukałam, a może temu, że masz dobrą betę (chwila zamyślenia - kurde, sama betowałaś?)
Krótko mówiąc tylko utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że umiesz wszystko, co trzeba do wykreowania świetnego opowiadania. Nie rzucasz nam w twarz refleksjami, prawda prawdą, ale jest to opowiadanie lekkie i niezmuszające do myślenia. Chwała, że takie wciąż są.
To tyle na dziś, wiem, krótko. Pozdrawiam serdecznie i weny życzę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Holly Black
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:52, 14 Mar 2010 Powrót do góry

Ja najmocniej przepraszam, że rozdział pojawia się dopiero teraz, ale cierpiałam na brak weny i nie chciałam wstawiać na forum jakiegoś ochłapu, z którego nikt nie byłby w miarę zadowolony. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Dziękuję za wszystkie komentarze, pozdrawiam i zapraszam na kolejny rozdział Twinsów. Mam nadzieję, że się wam spodoba Wink

ROZDZIAŁ IX

Kiedy dochodziła osiemnasta, Bella czuła lekkie zdenerwowanie. Po raz kolejny poszła do salonu, by sprawdzić czy naszykowała wszystkie zeszyty i książki od biologii. Uznała, że niebezpiecznie będzie wpuszczać chłopaka na górę.
- Co ci jest? Zachowujesz się dziwnie… - usłyszała za sobą głos bliźniaczki, która wpatrywała się w nią z zaciekawieniem.
- Eee.. Nic… Muszę iść do kibla – prawie zawyła i udała się na wyższe piętro, z trzaskiem zamykając drzwi. Brandi wzruszyła niedbale ramionami. Jej siostra zachowywała się nieswojo zazwyczaj wtedy, kiedy coś knuła. Dziewczyna miała tylko nadzieję, że nie było to coś, co miało związek z jej osobą. Po kilku minutach bezczynnego gapienia się w telewizor, poczuła, że zrobiła się głodna. Gdy znalazła się blisko kuchni, usłyszała dzwonek do drzwi. Z zaciekawieniem spojrzała się na górę, gdzie przed kilkoma minutami znikła jej siostra. Co ona znowu planuje, pomyślała i niepewna tego, czy chce wiedzieć, kto stał za drzwiami, pociągnęła za klamkę. Jej brwi znacząco uniosły się w górę, na widok miedzianowłosego chłopaka.
- Zgubiłeś się? – sarknęła i zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.
- Niestety, nie – odparował, nawet na nią nie patrząc. Czyżby Bella się z nim umówiła, przemknęło Brandi przez myśl. Co on, do jasnej cholery, tutaj robił? Z rozmyślania wyrwało ją znudzone chrząknięcie. Chłopak lustrował ją pytającym wzrokiem.
- Czy długo będziemy tu tak stać? – powiedział i uśmiechnął się niepewnie. Widać było, że silił się na spokojny ton. Dziewczyna oprzytomniała i przesunęła się, wpuszczając go do środka. Zanim zdążyła sobie uświadomić, że ich plan zamiany może spełznąć na niczym, miedzianowłosy pokierował się w stronę salonu. Poszła za nim i zauważyła jak rozsiadł się na kanapie.
- Poczekaj tutaj. Muszę… Muszę coś przynieść – dodała pośpiesznie i szybkim krokiem udała się na górę. Zaczęła walić w drzwi łazienki. – Bella! Wyłaź! Przyszedł twój chłopak – wyszeptała z ożywieniem i stłumiła dłonią śmiech. Po chwili, drzwi od pomieszczenia się otworzyły.
- To nie jest mój chłopak. Jest wyjątkowo ciemny z biologii i ma ze mną korki – wytłumaczyła dziewczyna, a Brandi posłała jej niewymowne spojrzenie i uśmiechnęła się słodko.
- Zaprowadź go na górę do swojego pokoju i nie wychodźcie z niego przez najbliższe półtorej godziny, a ja w tym czasie… - Nie zdążyła dokończyć, bo do ich uszu dobiegł dźwięk kroków. Ktoś niedbale wchodził po schodach. Był coraz bliżej. Dziewczyny popatrzyły się na siebie w przerażeniu. Bella niewiele myśląc, co robi, wepchnęła siostrę do swojego pokoju.
- Siedź tam! My pójdziemy do ciebie! – zawyła, tracąc nad sobą panowanie. Brandi pokiwała głową na znak zgody i zamknęła za sobą drzwi, zanim chłopak zdążył cokolwiek zauważyć.
- Tu jesteś – zaczął i uśmiechnął się do Belli niepewnie. W rękach trzymał wszystkie zeszyty i książki, które pozbierał z salonu. – Sądzę, że nauka na dole nie byłaby zbyt wygodna – dodał i w uśmiechu ukazał jej rząd białych zębów. Brunetka nieznacznie kiwnęła głową i wskazała mu ręką kierunek do pokoju siostry. Modliła się w duchu, żeby ten nie znalazł w nim niczego krępującego, lub mogącego je zdemaskować.
Brandi nasłuchiwała przy drzwiach. W momencie, gdy głosy na korytarzu ucichły, postanowiła bezgłośnie i jak najszybciej wymknąć się na dół do kuchni. Głód coraz bardziej ją irytował. Miała ochotę na naleśniki. Co prawda, nigdy nie próbowała ich smażyć, gdyż nie miała cierpliwości do gotowania. Bella wręcz przeciwnie, można było ją uznać za urodzoną kucharkę.
Brunetka wyjęła patelnię. W tej samej chwili, ponownie rozległ się dzwonek do drzwi. Co jest, pomyślała i wolnym krokiem udała się do holu. Stała tam jeszcze kilka chwil, niepewnie patrząc na schody, po czym otworzyła drzwi za szóstym dzwonkiem.
- Black! – wydarła się na widok chłopaka, który z zadowoleniem i kpiącym uśmieszkiem patrzył na nią z góry – Czego ty tu… - Nie zdążyła dokończyć, gdyż zatkał jej usta dłonią, po czym wyminął i wszedł do środka. Dziewczyna spojrzała się na niego w szoku. Miała ochotę wykopać go za drzwi.
- Pani Stevens kazała mi przynieść twój strój reprezentacji – odparł spokojnym tonem i podarował jej reklamówkę, którą trzymał w dłoni. Brandi, nadal będąc w konsternacji, wzięła ją i zajrzała do środka. Wyjęła z niej granatową koszulkę z numerem cztery nadrukowanym na plecach i krótkie szorty w tym samym kolorze. Zaśmiała się w duchu. Nie miała najmniejszego zamiaru pojawić się na jakimkolwiek treningu. Po chwili jednak uświadomiła sobie, że chociaż na jednym się pokaże, by rozprawić się z Lauren – Suką - Mallory. Z rozmyślenia wyrwała ją głośna muzyka dobiegająca z salonu. W tym samym momencie przypomniała sobie o Blacku. Przez tego kretyna wszystko mogło się nie udać, pomyślała poirytowana. Z nadzieją, że chłopak na górze niczego nie usłyszał, wbiegła do pokoju gościnnego. Na Mtv leciał koncert jakiegoś rockowego zespołu, którego Brandi w ogóle nie znała. Jacob wyszczerzył się do niej i ustawił głośność na fulla. Z basów buchnęła bardzo głośna muzyka, która spowodowała, że szyby zaczęły się lekko trząść.
- ŚCISZ TO, DEBILU!!! – wydarła się, próbując przekrzyczeć hałas i czując jak zalała ją fala gorąca. Rzuciła się za nim w pościg. Ten wyprzedził jej ruch i zwinnie przeskoczył kanapę, na zaczepkę wymachując pilotem. Patrzyli się na siebie przez dłuższą chwilę.
- Jak uda ci się mnie złapać – wyczytała z ruchu jego warg, na co wezbrała w niej ochota, żeby go zabić. Uśmiechnął się do niej kpiąco. Brandi, nie zastanawiając się nad tym, co robi, wbiegła na kanapę i zwinnie ją przeskoczyła. Czarnowłosy nie spodziewał się tego, jednak w ostatniej chwili udało mu się uciec. Pobiegł w drugą część salonu, przy okazji przewracając kwiatek, z którego wysypała się ziemia wprost na biały, puchaty dywanik. Dziewczyna nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Jej jedynym celem był Black. Gdy puściła się za nim w pogoń, poślizgnęła się na dywanie i runęła na ziemię jak długa. Poczuła przeszywający ból w kręgosłupie, a w oczach zrobiło jej się ciemno. Kiedy je otworzyła, stał nad nią ten idiota i robił w jej stronę wielce zmartwioną minę. Korzystając z okazji, pociągnęła go za przód bluzy, tak, że niczego nieświadomy, wylądował na dziewczynie. Zwinnym ruchem wyrwała mu pilota i wyłączyła telewizor. Dopiero po chwili spostrzegła, że czarnowłosy ciągle na niej leżał, przylegając do niej każdym skrawkiem ciała. Gdyby nie upadek, który dał jej się mocno we znaki, prawdopodobnie udałoby się jej uwolnić. A tak? Bolały ją plecy i głowa, a w dodatku chyba widziała podwójnie.
- I z czego się tak cieszysz, gamoniu? – wyjąkała, próbując się wyswobodzić. Jacob jeszcze głośniej zachichotał. Uwielbiał się z nią drażnić. Była wtedy taka… ujmująca.
- Nic ci nie jest? – zapytał, siląc się na poważny ton. Dziewczyna posłała mu nienawistne spojrzenie.
- Złaź ze mnie! – wydarła się i strzeliła focha, gdy ten nie zamierzał jej posłuchać.
- Kiedy przed tobą uciekałem, doznałem niemiłego kontaktu z kwiatkiem. – Pokazał Brandi brudne ręce.
- Zaprowadziłabym cię do łazienki, ale będzie lepiej, jak już sobie pójdziesz… - zaczęła poważnym tonem, lustrując chłopaka wzrokiem. Ten wstał i zaczął otrzepywać się z ziemi.
- Jaka gościnna – prychnął, a figlarny uśmiech ponownie zagościł na jego ustach. Dziewczyna również się podniosła. Sama też nie była w lepszym stanie, gdyż leżała na dywanie oblepionym ziemią. Mogła to samo powiedzieć o salonie, który wyglądał, jakby przeszło przez niego tornado. Zanim się spostrzegła, zauważyła, jak chłopak zaczął wchodzić na górę. Omal nie krzyknęła. Udała się za nim w pogoń. Kiedy znalazła się obok niego na korytarzu, w jednej sekundzie wydarzyły się dwie rzeczy. Oboje zauważyli, jak drzwi do jej pokoju zaczęły się gwałtownie otwierać. W tej samej chwili, Brandi wepchnęła zdezorientowanego Blacka do środka ciemnej łazienki i zamknęła za nimi drzwi.

***

Bella zaprowadziła Edwarda do pokoju siostry. Weszli do środka. Była w szoku na widok całkiem niezłego porządku, jaki w nim znalazła. To było niepodobne do Brandi. Widocznie ludzie się zmieniają, pomyślała w duchu. Chwilę potem uznała, że powiedzenie, by nie chwalić dnia przed zachodem słońca, okazało się naprawdę słuszne. Nieopodal łóżka znalazła stertę porozwalanych ciuchów, na wierzchu których leżały czarne, koronkowe stringi, z biustonoszem do kompletu. Poczuła na sobie wzrok chłopaka. Miała wrażenie, że jej twarz robi się czerwona. Spojrzała na niego kątem oka, a ten jakby nigdy nic, rozsiadł się na puchatym dywanie i porozkładał zeszyty z książkami. Bez zastanowienia usiadła obok niego.
- To… Od czego zaczynamy? – zapytała i przygryzła dolną wargę. Chłopak nadal lustrował ją wzrokiem, przez co mocniej się speszyła.
- Czy ty aby na pewno miałaś dziś ten sweterek na sobie? – wyrzucił z siebie, zbijając ją tym z tropu.
- Yyy… Przed chwilą się przebrałam – wypaliła, a rysy twarzy Edwarda nieco się rozluźniły. Mało brakowało, pomyślała i poczuła przyśpieszone bicie swojego serca.
- Masz coś do pisania? – Zanim zdążyła zareagować, chłopak wstał i udał się w stronę biurka. Szybko poszła za nim. – Od kiedy nazywasz się Brandi? – usłyszała słowa, od których zabolał ją brzuch. Zobaczyła, jak chłopak trzymał w dłoni duży zeszyt, na którym czarnym markerem było napisane imię jej siostry. Dziewczyna otworzyła usta w zdziwieniu. Miała ochotę zapaść się pod ziemię. Miedzianowłosy lustrował ją pytającym wzrokiem. W tej samej chwili rozległ się dzwonek do drzwi.
– Eee… No bo wiesz…
- Nie, nie wiem Swan – odrzekł i podszedł do niej bliżej.
- Yyy…. Jakby to ująć… Bardzo nie lubię swojego imienia, dlatego używam pseudonimu – wyrzuciła z siebie, wdzięczna za to, że w takich sytuacjach umiała zachować trzeźwość umysłu. Chłopak odłożył zeszyt na miejsce i z długopisem, który znalazł na biurku, udał się w kierunku podłogi.
Nadal wpatrywał się w Bellę w lekkim zmieszaniu. – Nie otworzysz? – Dodał po chwili namysłu, kiedy dzwonek powtórzył się kilkakrotnie.
- To pewnie sąsiadka do mojej mamy… Ale jej nie ma, więc daruję sobie – wzruszyła ramionami, po czym otworzyła książkę na byle jakiej stronie. Kiedy przeniosła na nią wzrok, aż podskoczyła ze strachu. Na dole zaczęła grać bardzo głośna muzyka. Posłała przerażony wzrok na Edwarda, a ten ponownie przybrał zdziwiony wyraz twarzy.
- Czy u ciebie jest ktoś jeszcze? – zapytał i powoli podniósł się z podłogi.
- Yyy… Nikogo nie ma… To pewnie budzik w wieży stereo, zaraz się wyłączy… – wymyśliła na poczekaniu. Nawet nie sądziła, że kłamanie przyjdzie jej tak łatwo.
Dopiero po kilku minutach muzyka przestała grać.
- Gdzie jest toaleta? – wypalił chłopak, który zaczął kierować się w stronę drzwi. Kiedy znalazł się przy nich, odwrócił się przez ramię i wpatrywał w Bellę wyczekując odpowiedzi.
- Prosto i na lewo – odrzekła, jednak po tych słowach do jej uszu dobiegły ciche szmery z korytarza. W tym samym momencie, miedzianowłosy pociągnął za klamkę. Brunetka rzuciła się na Edwarda z wielkim impetem, przez co oboje się przewrócili. Ostatkiem sił wyciągnęła nogę i zamachnęła nią, z hukiem zamykając drzwi. Całość wyglądała naprawdę przekomicznie.

***

- Mmm… Jak romantycznie – zamruczał chłopak, kiedy znaleźli się w ciemnej łazience. Brandi zaczęła cicho przeklinać. Czuła się wyjątkowo źle w ciasnym i ciemnym pomieszczeniu, w dodatku z osobą, która denerwowała ją najbardziej na świecie.
Kiedy ciemnowłosy chciał coś powiedzieć, zatkała mu usta dłonią i zaczęła nasłuchiwać. Ten wyrwał się i wymacał dłonią ścianę, do której przygwoździł dziewczynę.
- Kto wychodził z tamtego pokoju? – zapytał kilka centymetrów od jej ust. Brandi nie widziała chłopaka, czuła tylko obejmujące ją w talii dłonie i jego ciepły oddech na swojej twarzy.
- To mój kot. Nauczyłam go skakać na klamkę – wypaliła bezmyślnie i prawie podskoczyła, gdy poczuła rozgrzane wargi na swojej szyi. - Możesz… mnie… zostawić? – wyszeptała, próbując się wyswobodzić. Miała dosyć tego, że próbował się do niej dobrać, przy pierwszej lepszej okazji.
- Nie brzmisz tak, jakbyś rzeczywiście chciała, abym dał ci spokój – wycedził i przesunął dłonią pod jej bluzką, powodując, że lekko zadrżała. Poczuła, jak polizał jej skórę na szyi. Mimowolnie jęknęła i zarzuciła mu dłonie na ramiona. Chłopak zaśmiał się pod nosem na jej reakcję i przysunął się do niej bliżej. Czuł każdy centymetr jej ciała przy swoim. Całował jej szyję, delikatnie ją ssąc i przygryzając, na co dziewczyna przymknęła powieki i cicho jęknęła w jego ramię. Jedna z jego dłoni powędrowała na pośladki Brandi, lekko je ściskajc. W tym samym momencie przez jej umysł przemknęła myśl o koszmarze z Blackiem w roli głównej. Natychmiast oprzytomniała i otworzyła szeroko oczy. Najbardziej irytowało ją to, że nic nie widziała. Nagle ciepły oddech owiał jej prawy policzek. Potem usta. Poczuła, jak musnął kącik jej warg swoimi… Z całej siły odepchnęła chłopaka od siebie. Ten odsunął się od niej nieznacznie i zachichotał pod nosem.
- Mała, a jaka zadziorna – szepnął i zaczął śmiać się jeszcze głośniej.
- Mała twoja pała – wysyczała Brandi i uśmiechnęła się słodko. Jacob natychmiast oprzytomniał.
- Eeej, wcale nie! – zawołał oburzony i chciał schwycić dziewczynę za nadgarstki, jednak mu się wymknęła.
- Tylko winny się tłumaczy – szepnęła ironicznie i zachichotała jeszcze głośniej. Żałowała, że nie mogła dostrzec jego miny, gdyż wiedziała, że uderzyła w najczulszy punkt.
- Dotychczas laski nie narzekały – odparował i wyszczerzył się, robiąc rozmarzoną minę.
- Nie pochlebiaj sobie, bo jeszcze w samo zachwyt popadniesz – zgasiła go i podeszła do umywalki by umyć ręce. Chłopak zrobił to samo. Brunetka powoli podeszła do drzwi i delikatnie je otworzyła. Ostrożnie wychyliła głowę na zewnątrz i zaczęła rozglądać się po korytarzu.
- Eee… Chowamy się przed twoim kotem? – zapytał Black w zaskoczeniu, obserwując dziwne zachowanie dziewczyny.
- Po prostu siedź cicho – syknęła w jego stronę. Kiedy uznała, że na korytarzu jest bezpiecznie, wyszła na zewnątrz, ciągnąc zdezorientowanego Jacoba za sobą. Zeszli w znacznym pośpiechu na dół i udali się do kuchni.
- Siedź tu, nie ruszaj się i najlepiej w ogóle nie odzywaj – zażądała głosem nieznoszącym sprzeciwu, po czym zaczęła wyjmować produkty potrzebne do zrobienia naleśnikowego ciasta. Rozbiła dwa jajka, jednak kilka skorupek powpadało do miski, na co zaklęła. Zaczęła wyjmować je palcami. Jacob obserwował wszystko z boku, siedząc przy kuchennym blacie. Otworzył usta by coś powiedzieć, jednak Brandi spiorunowała go wzrokiem. Wyjęła mąkę i wsypała całą zawartość torebki do miski. Połowa puchu wystrzeliła do góry i omiotła dziewczynie twarz, na co ta zaczęła się krztusić. Kiedy już się uspokoiła, wlała do miski trochę mleka i zaczęła rozrabiać powstałą maź widelcem, przy okazji ochlapując nią wszystko dookoła. Przeklęła pod nosem i posłała wściekłe spojrzenie na miskę, obarczając ją winą. Kiedy ją przechyliła, by wylać ciasto na patelnię, jedna wielka gruda chlupnęła na jej dno. Dziewczyna załamała ręce. Podskoczyła ze strachu, kiedy poczuła dłonie na swoich ramionach.
- Nie masz do tego cierpliwości… - podsumował Jacob i zaśmiał się na widok jej wściekłej miny.
- Jak jesteś taki mądry, to sam zrób naleśniki! – Mówiąc to wręczyła mu brudny widelec i stanęła za nim, piorunując go wzrokiem. Chłopak wyjął z lodówki jajka i mleko, po czym wbił je do czystej miski. Zaczął zaglądać do szafek i poznosił na blat różne przedmioty. Brandi obserwowała go w lekkim zdziwieniu. Nawet nie zdawała sobie sprawy z posiadania tych wszystkich urządzeń do gotowania. Ciemnowłosy podłączył mikser i wlał do niego zawartość miski. Kiedy urządzenie mieszało, dosypywał stopniowo mąkę. Po kilku minutach przelał idealnie gładkie ciasto do salaterki i wlał niewielką jego ilość na uprzednio rozgrzaną patelnię. Po kilku chwilach podrzucił naleśnik w powietrze, tym manewrem odwracając go na drugą stronę. Brandi otworzyła usta ze zdziwienia. Nie mogła uwierzyć w to, że ten chłopak umiał tak dobrze gotować. W gruncie rzeczy, chyba nie był aż takim nieudacznikiem, za jakiego go uważała.
- Teraz ty spróbuj – przywołał ją gestem dłoni, a dziewczyna niepewnie podeszła bliżej. Stanął za nią i jedną dłoń położył na jej talii, a drugą na jej ręce, którą trzymała na uchwycie patelni. Nalała na nią odrobinę pulchnego ciasta. Poczuła ciepły oddech czarnowłosego na swojej szyi.
- Przez ciebie nie mogę się skupić – zawyła i odwróciła się, by go od siebie odepchnąć. Ten jednak był szybszy i schwycił ją za nadgarstek. Drugą ręką mocniej przytrzymał ją za biodra. Przez chwilę stali tak w milczeniu i nie wykonując gwałtownych ruchów, patrzyli się sobie w twarze. Brandi niepewnie przygryzła dolną wargę. Widziała przed sobą tylko mocno brązowe oczy, o hipnotyzującym spojrzeniu. Zauważyła, jak nieznacznie zaczęły się przybliżać. W momencie, gdy zamknęła swoje własne, poczuła delikatne muśnięcie warg chłopaka na jej ustach. Bez zastanowienia wplotła mu dłonie we włosy, przyciągając jego twarz bliżej. Kiedy delikatnie rozchyliła jego wargi językiem, do ich uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi kuchennych. Oderwali się od siebie i ujrzeli kobietę z siatkami na zakupy, która lustrowała ich zaciekawionym wzrokiem. Jej spojrzenie zatrzymało się na ich splecionych dłoniach i niedwuznacznym objęciu, w jakim się znajdowali. Na jej ustach zagościł lekki uśmiech. Brandi oprzytomniała i odskoczyła od ciemnowłosego jak oparzona. Posłała swojej rodzicielce niewinne spojrzenie. Ta jednak na nią nie spojrzała. Zaczęła nucić coś pod nosem i wypakowywała zakupy z toreb.
- Ooo smażycie naleśniki? – zapytała po chwili, będąc w lekkim szoku. – Nie chcę nic mówić, ale chyba wam się przypala… - dodała i wskazała dłonią patelnię, znad której unosił się czarny dym. Jacob zwinnym ruchem schwycił ją i wrzucił do zlewu, zalewając zimną wodą.
- Jak wam minął dzień dzieciaki? – zagaiła po chwili i puściła oczko do Brandi, na co ta się skrzywiła.
- Dostałam się do szkolnej drużyny siatkówki… - odparła po chwili zastanowienia.
- To wspaniale, kochanie. A nie wiesz przypadkiem, czy może Bella skończyła już dzisiaj lekcje?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Holly Black dnia Nie 17:53, 14 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Nie 18:12, 14 Mar 2010 Powrót do góry

ach ta mamusia...
nie ma to jak ukrywanie swojej siostry;)
ale udalo im sie jakos i mam nadzieje ze nadal siostra bliźniaczka bedzie tajemnica, bo perspektywa ich zamienienia sie rolami w szkole może byc ciekawym doświadczeniem, opiewajacym w genialne przypadki:D
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Al...ta nieśmiertelna
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdzieś w marzeniach

PostWysłany: Nie 18:44, 14 Mar 2010 Powrót do góry

Hmm... Ach te mamy. Nigdy nie wiedzą kiedy coś przemilczeć.
Ciekawa jestem jak zareagował Edward kiedy Bella się na niego rzuciła.
Heh. No i co na to wszystko Jacob? Domyśli się czy też nie?
Jedyny sposób bym się tego i wiele innych rzeczy dowiedziała jest szybkie dodanie przez ciebie kolejnego rozdziału. ;D.

Jak zawsze pozdrawiam ciepło i całuję gorąco (heh ależ sobie schlebiłam)
Al ;*** xoxo


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin