FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Przegrana walka [T] [NZ] R.1-21 26.11 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Poll :: Mam tłumaczyć dalej?

tak
95%
 95%  [ 46 ]
nie
4%
 4%  [ 2 ]
Wszystkich Głosów : 48


Autor Wiadomość
izka89
Człowiek



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:44, 04 Paź 2009 Powrót do góry

Wracam z nowym tłumaczeniem Przegrana walka (w oryginale Der verlorener Kampf)
Większość z was pewnie się zrazi na wiadomość, że oryginał jest po niemiecku jednak mam nadzieję, że nie poddacie się zbyt szybko.
Zgodę oczywiście mam.

Link do oryginału: [link widoczny dla zalogowanych]
Autorka: My Lady


Beta: Annie_lullabell

Było już dużo motywów śmiertelnej choroby Belli... jednak tutaj akcja toczy się dalej i trochę różni się od innych opowiadań.
Rozdziały są dość krótkie więc od razu wstawiam 2 :)

Miłego czytania i czekam na komentarze :)


PRZEGRANA WALKA

Rozdział 1
Początek końca


- Przykro mi.
Słowa lekarza ciągle dudniły mi w głowie, gdy siedziałam w mojej furgonetce na poboczu drogi i nie miałam siły, by się ruszyć.

- Ma pani przed sobą jeszcze sześć miesięcy życia… sześć miesięcy… sześć…

Przez ostatnie tygodnie ciągle traciłam przytomność i napady kaszlu odbierały mi dech, więc Charlie zmusił mnie, po wielu dyskusjach, bym poszła do lekarza.
A teraz TO.

Moje życie było przecież tak idealne.
- Jeszcze tylko sześć miesięcy.

Miałam znowu Edwarda u mojego boku. Moją miłość. Moje życie.
- Jeszcze tylko sześć miesięcy.

Jak, na Boga, mam mu to powiedzieć?
I Charliemu? I Renee?
I pozostałym? Alice… Carlislowi… Esme… Emmettowi…

Nie chciałam dalej myśleć.
Nie, przecież to nie mogła być prawda.
Nie właśnie teraz. Nie teraz.

Oparłam głowę na zimnej kierownicy, zamknęłam oczy i próbowałam równomiernie oddychać.
Co jednak nie wyszło mi tak jak chciałam.

Czułam, jak kolejny atak pnie się w górę w moim wnętrzu.
Nie mogłam już oddychać. Palenie w gardle było z sekundy na sekundę coraz gorsze. Łzy rozpaczy i bólu tylko wszystko pogorszyły.
Modliłam się rozpaczliwie, by to się wreszcie skończyło.

Po trzech niekończących się, długich minutach, skończyło się. Jednak moje ciało drżało tak, że wszystkie mięśnie bolały. Kilka minut, które wydawały się godzinami, tylko tak siedziałam. Wilgotne po deszczu powietrze, chłodziło bolące gardło.

Nie mogłam im tego zrobić.
Nie mogli się dowiedzieć. Nigdy.






Rozdział 2
Porażka.


Zatopiona w myślach patrzyłam z łóżka na pudełka leków na stoliku.
- Brać codziennie! – nakazał lekarz.
A w czym to ma pomóc? Kiedy mnie już nie będzie?
Minęły dwa tygodnie, odkąd się dowiedziałam, że moje życie zbliża się ku końcowi.
Wtedy jeszcze myślałam, że nie może być gorzej.
Jakże się myliłam!

Retrospekcja:

Siedziałam w gabinecie mojego lekarza, doktora Goldberga. Kazał mi się zgłosić, bo wyniki krwi były już gotowe.
Nerwowo wierciłam się na krześle.
Czemu chciał ze mną tak pilnie rozmawiać?
I czemu nic nie powiedział?
Tylko siedział… i czyścił sobie okulary… Nie patrzył na mnie.
- Doktorze… co się dzieje? Czemu chciał pan się ze mną tak pilnie spotkać? – Moja cierpliwość się skończyła. Chciałam się wreszcie dowiedzieć.
Nareszcie przestał czyścić okulary, nałożył je na nos. I po raz pierwszy zobaczyłam w jego oczach coś, co mnie przeraziło… Współczucie.
- Panno Swan… Isabello… - zaczął. Czułam wyraźnie, z jaką desperacją szuka właściwych słów. Ciężko mu było powiedzieć mi cokolwiek, w końcu znał mnie od dziecka. Od czasu, gdy moja mama zostawiła Charliego. – Niestety… wyniki nie są dobre.
Poczułam jak skręca mi się żołądek.
- I… co to znaczy?
Odetchnął głęboko nim odpowiedział.
- Isabello, według naszych danych… nie zostało ci nawet 6 miesięcy. Choroba rozwija się w twoim ciele strasznie szybko. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałem! – dodał. – Teraz jest to kwestia tygodni, może jednego lub dwóch miesięcy, ale nie więcej.
- Och… - Nie potrafiłam powiedzieć nic więcej. Nie mogłam nawet myśleć. Umrę. Już wkrótce.
- Isabello, chciałbym cię prosić, byś się wpisała na oddział w szpitalu. Wtedy miałabyś szansę żyć dłużej.
- O ile dłużej? Tydzień? Dwa tygodnie? Nie… nie... ja nie chcę spędzić moich ostatnich dni… w szpitalu. Rozumie pan? – Ostatnie słowa były tylko szeptem. Nie mogłam wypowiedzieć już nic więcej.
- Oczywiście… oczywiście. Isabello, życzę ci wszystkiego dobrego… naprawdę – dodał jeszcze. Smutek był wyraźnie słyszalny w jego głosie.
- Dziękuję, doktorze – odpowiedziałam i wstałam. Nim wyszłam, jeszcze go mocno przytuliłam. Nigdy więcej się już z nim nie spotkam.
Wyszłam z gabinetu i skierowałam się do recepcji, by dostać receptę na leki. Podczas, gdy czekałam, spojrzałam na poczekalnię. Jak ludziom było dobrze. Większość przyszła tu tylko z powodu przeziębienia lub banalnej grypy. Dostaną kilka tabletek, odpoczynek i najpóźniej po kilka tygodniach będą całkowicie zdrowi.

Ja już nie będę zdrowa... Nigdy.
Gdy wyszłam z przychodni skierowałam się do apteki, oddalonej tylko o kilka minut stąd.
Lekarstwa… tabletki… co ma mi to dać? Umrę. To jest pewne. W czym mogą tu jeszcze pomóc tabletki?
Dzwonek przy drzwiach, które otworzyłam wyrwał mnie z rozmyślań. Miła, starsza pani podeszła do mnie z tylnej części sklepu z promiennym uśmiechem i słowami:
- Dzień dobry. Co mogę dla pani zrobić?
Wydobyłam z siebie tylko ciche:
- Dzień dobry – podałam jej receptę.
Popatrzyła krótko na podany papier i potem na mnie. Jej uśmiech znikł. Potem udała się do dalszej części pomieszczenia i przyniosła leki.
- Dziękuję – powiedziałam. To był tylko szept, ale usłyszała go i znów się uśmiechnęła… chociaż z lekką udręką. Widocznie również już wiedziała. Czy to było takie oczywiste?
Wsiadłam do furgonetki, głęboko odetchnęłam, zapaliłam głośny samochód i ruszyłam do domu.

Koniec retrospekcji.

Wściekła wrzuciłam paczuszki, które miały mi ulżyć w tych ostatnich dniach, do szuflady nocnego stolika i poszłam na dół.
Charlie miał niedługo wrócić i musiałam jeszcze coś ugotować.

Nie powiedziałam mu jeszcze. Tak samo jak Edwardowi i pozostałym. Nie chciałam czynić im tego jeszcze trudniejszym, niż było. Aż do dnia śmierci nie chciałam widzieć ich zmartwionych twarzy. Nie mogłabym tego znieść.
Myśleli, że mam grypę. Jakiś cud sprawił, że udało mi się to przed nimi ukryć. Wiedziałam, że na dłuższą metę, to nie może zadziałać. Kiedyś znowu się przewrócę… albo dopadnie mnie kolejny atak… albo zdradzi mnie jakaś wizja Alice. Kiedyś nadejdzie czas… ale, na miłość boską, będę zwlekać, jak długo się da!

Zabrakło mi sił by gotować. Szybko wsunęłam pizzę do piekarnika i wrócił wtedy też Charlie.
- Cześć, Bells. Jak się dzisiaj czujesz?
Spojrzałam na niego.
- Dobrze, tato.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez izka89 dnia Pią 19:36, 26 Lis 2010, w całości zmieniany 25 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:02, 04 Paź 2009 Powrót do góry

Rzeczywiście, niemiecki tytuł - i pochodzenie - niemal mnie stąd nie pogoniły. Niemal :P

Cytat:
- Ma Pani przed sobą jeszcze 6 miesięcy życia… 6 miesięcy… 6…

Po pierwsze - pani małą literą. Dwa, nie do końca zrozumiałam - czy chodzi o to, że głos lekarza był takim... echem w głowie Belli? Bo wątpię, żeby doktor powtarzał tyle razy to "6 miesięcy". No i trzy - liczebniki piszemy słownie! Tak więc nie 6, a sześć.

Opowiadanie, no cóż... Po takim skrawku nie mogę nic obiektywnego powiedzieć. Ale w gruncie rzeczy jest okay - zaciekawiło mnie. Mam nadzieję, że już niedługo dodasz coś jeszcze. A co do jakości tłumaczenia, to nic nie powiem - mój niemiecki stanął na poziomie ich habe kaine Lust, więc za nic nie potrafiłabym ocenić, czy trzymasz się oryginału i takie tam :P Ale czyta się płynnie... Jest od cholery enterów, ale to już nie Twoja wina.

Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
izka89
Człowiek



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:04, 04 Paź 2009 Powrót do góry

rzeczywiście tak było w oryginale te entery :) Co to tych 6 miesięcy to Bella wspomina tą rozmowę z lekarzem i ona to sobie po prostu w głowie przetwarza :)
Cieszę się, że przynajmniej kogoś ten niemiecki nie odrzucił i dzięki za poprawkę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wampiria
Nowonarodzony



Dołączył: 01 Lip 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 8:10, 05 Paź 2009 Powrót do góry

Hmm...
Rzeczywiście czytałam już kilka ff z chorą śmiertelnie Bellą. Jednak ten wydaje mi się inny (chociaż nie mam pojęcia dlaczego :))
Rozdziały faktycznie są bardzo krótkie, jednak sądzę że jeśli będziesz wstawiać po dwa to nie będzie tak źle.
No więc, ogólnie podoba mi się i będę tu zaglądać w poszukiwaniu dalszych części.
Weny w dalszym tłumaczeniu i pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rosssalie
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ForKs

PostWysłany: Śro 14:20, 07 Paź 2009 Powrót do góry

Rozdziały bardzo krótkie, mimo to mnie się spodobało. :)
Czytało się płynnie i bez żadnych zgrzytów.
Smutna historia, ale mam nadzieję, że będzie Happy End.
Powodzenia w dalszym tłumaczeniu! :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Śro 14:51, 07 Paź 2009 Powrót do góry

Ja jeszcze o tych liczebnikach - poprawki trzeba wprowadzić wszędzie, nie tylko tam, gdzie paluszkiem pokazała Cocolatte. Zaraz pod przykładem Cocolatte masz znowu "6", dwie linijki dalej znowu "6", potem gdzieś "3".
I ja bym jeszcze przecinki poprawiła, bo świrują.
Cytat:
nie miałam siły by się ruszyć.

Tu brakuje.
Cytat:
Zatopiona w myślach patrzyłam, z łóżka, na pudełka leków na stoliku.

Za to tu są aż dwa zbędne.
Tego typu rzeczy jest więcej.
Dialogi:
Cytat:
- Brać codziennie! – Nakazał lekarz.

"nakazał" małą literą
Cytat:
-Cześć, Bells.

Spacja po myślniku (ten błąd jest w ostatnich linijkach powtórzony)
Cytat:
dr Goldberga

"doktora", proszę, "doktora"...
Cytat:
- Oh…

Grrr... "Och"! I nie inaczej.

Dobra, już się nie czepiam. Betę zapraszam do "Poradnika dla bet" na doszlifowanie warsztatu.

Okej, no to o samym opowiadaniu. Najpierw jedno - czemu niemiecki ma kogoś odstraszyć? Czytam przecież tekst po polsku. Ja się nawet cieszę, że tłumaczysz z niemieckiego (oraz podziwiam znajomość tego języka). Po angielsku mogę sobie przeczytać, ale niemieckiego ni w ząb (poza "Guten Tag" Wink) nie rozumiem, tak więc tłumaczenia to dla mnie jedyna szansa, by zapoznać się z tekstami naszych sąsiadów.

Nie czytałam za wiele opowiadań o takiej tematyce. Nie, wróć. Inaczej. Zaczynałam takich kilka, ale poddawałam się mniej więcej po pierwszym rozdziale. Zawsze były dla mnie zbyt ckliwe i patetyczne, przekraczające granice nawet górnego C. Na razie to opowiadanie wygląda w miarę normalnie, ale ciężko zgadnąć na podstawie tak krótkich rozdziałów. Zobaczymy. Może się okazać, że za wszelką cenę dzielna Bella sprawi, że wyłączę okienko. Na razie sobie przeczytałam ten tekst i za wiele mi nie zostawił poza (ponurymi) wizjami. Ale jak już napisałam - zobaczymy.

Powodzenia w tłumaczeniu!
jędza thin


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 19:23, 07 Paź 2009 Powrót do góry

Oj... Nawaliłam.. Postaram się w następnym. Obiecuję ;]
Izka, przepraszam, że takdługo, ale dzis ci doślę chyba..
Co do opka, to fajnie tłumaczysz. Ja bym niemieckiego w życiu nie tknęła.. Fuj.. :D
Ale treść świetna.
Powodzenia dalej w tłumaczniu i już się biorę do pracy nad betowaniem.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 20:35, 07 Paź 2009 Powrót do góry

jakieś takie depresyjne... ale przyznam się, że zaciekawiło mnie na maksa :)
hm, podejrzewam, że skoro choroba się szybko rozwija to będzie krótki ff :P

cóż... zobaczę z przyjemnością jak się to rozwinie, bo dokonałaś znakomitego wyboru co do tekstu, a samemu tłumaczeniu nie mam nic do zarzucenia :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
LewMasochista
Wilkołak



Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 13:14, 08 Paź 2009 Powrót do góry

Zapowiada sie ciekawie.
Bella, która nie chce litości, więc siedzi cicho. Ciekawa jestem jak im powie.....i co sie potem wydarzy. Mam nadzieje, ze wraz z końcem jej życia ten ff sie nie skończy??

Powodzenia i czasu przy tłumaczeniu kolejnych rozdziałów:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
izka89
Człowiek



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 18:21, 09 Paź 2009 Powrót do góry

Przykro mi że takie krótkie ale nic na to nie poradzę niestety :) Dziękuję za komentarze i miłego czytania :)

Rozdział 3

Słaba.


Czułam, jak rozprzestrzenia się w moim ciele. Dzień po dniu byłam coraz słabsza.
Rzeczy, które dawniej robiłam z łatwością, wydawały się teraz niewiarygodnie ciężkie. Prawie już nie mogłam robić żadnych prac domowych. Zawroty głowy dopadały mnie każdego dnia. O każdej godzinie. Ciągle więcej i więcej.

Jak co ranek, męczyłam się wychodząc z łóżka, by stawić czoła kolejnemu dniu w szkole.
Edward już kilka godzin temu poszedł do domu, by się przebrać.
Przy nim najtrudniej było mi się przestawić. Przy nim i Alice.
Najwyraźniej dziewczyna nie miała jeszcze żadnej wizji… i byłam za to wdzięczna.
Ciężkimi krokami zeszłam na dół do kuchni. Wyjęłam płatki i zmusiłam się do jedzenia.
Każde poruszenie wymagało ogromnej siły z mojej strony. Byłam tak strasznie słaba… że było mi wstyd.
Tak szybko, jak pozwoliło mi na to moje ciało, pozmywałam, ubrałam się i wyszłam na zewnątrz, gdzie stało już srebrne, błyszczące Volvo. Jakże uspokajający był ten widok każdego dnia.
Otworzyłam drzwi pasażera i wsiadłam.
- Witaj mój aniele, jak się czujesz? – Głos Edwarda doprowadził mnie prawie do łez… Prawie. Znów, jak każdego ranka musiałam go okłamać i to było prawie gorsze od samej choroby.
- Ok… czuję się nieźle.
- Bzdura! Bella, można przez ciebie prawie wszystko przejrzeć! – Usłyszałam Alice z tylnego siedzenia. – Przecież to niemożliwe by to była tylko grypa. Co dokładnie mówił lekarz? Kiedy to się wreszcie skończy??

Wkrótce to się skończy, Alice. Wkrótce.
Jej troska każdego dnia była dla mnie nie do zniesienia.

- Wszystko w porządku, Alice… w porządku. – Ostatnie słowa przeszły w szept, jednak wiedziałam, że mnie usłyszeli.
Popatrzyłam przez okno, czułam jednak, jak Edward i Alice jeszcze przez kilka sekund patrzą zmartwieni na mnie, nim w końcu odjechaliśmy.
Nie zauważyłam nawet, że dotarliśmy do szkoły, gdy Edward stał już przy moich drzwiach i pomagał wysiąść.
Powoli, głównie z mojego powodu, ruszyliśmy w stronę budynku.
- Na razie – pożegnała się Alice i poszła na swoją lekcję.
Edward objął mnie troskliwie w talii by ułatwić mi dojście do klasy.
Miałam przed sobą długi dzień…
Na lekcji nawet nie próbowałam słuchać. Nie tylko dlatego, że koncentracja, jak wszystko inne, wydawała się niemożliwa. Po co miałam się jeszcze czegoś uczyć? W jakim celu?
Pytałam sama siebie o to każdego ranka.
Dzwonek zadzwonił i razem z Edwardem poszłam na stołówkę, gdzie Alice już czekała przy drzwiach.
Gdy weszliśmy do pomieszczenia, poczułam, jak nachodzi mnie fala mdłości. Zwolniłam, aż w końcu stanęłam. I znów dwie pary oczu z troską na mnie patrzyły.
- Bello, wszystko w porządku? – spytał Edward. Nie mógł znieść patrzenia na mnie w takim stanie.
- Tak… tak to… wszystko w porządku, właśnie… uświadomiłam sobie, że zapomniałam książki w klasie. Zaraz wrócę…
- Może pójdę z tobą?
- Nie, Alice. Wszystko ok. Usiądźcie już… zaraz wrócę. Nie martwcie się. – Uśmiechnęłam się z udręką i zniknęłam za drzwiami.
Tak szybko, jak pozwoliły na to moje nogi, pobiegłam za róg i oparłam się o chłodną ścianę.
Ciężko sapiąc, pragnęłam więcej powietrza. Jednak było tak, jakby coś ściskało moje płuca.
Proszę, nie teraz. Och, proszę, tylko nie teraz… - błagałam rozpaczliwie.

Z każdym kolejnym atakiem byłam słabsza i słabsza.

Ciągle z plecami przy ścianie osunęłam się na podłogę i zostałam w takiej pozycji.
Próbowałam oddychać równomiernie i się uspokoić.

Teraz oby tylko nie zemdleć! Weź się w garść! - rozkazałam sobie, nim zmusiłam się do wstania i ruszyłam do stołówki. Tam zobaczyłam już Alice i Edwarda, siedzących już przy naszym stoliku. Pozostałych, wyjątkowo dzisiaj, nie było, musieli koniecznie jechać na polowanie… Zostaliśmy więc we trójkę. Nie chcieli mnie w żadnym razie zostawiać samej.

Nie byłam głodna, więc nie musiałam znosić ścisku w kolejce. Nie wiedziałam też, czy NIE stracę przytomności.
W połowie drogi do stolika zobaczyłam jak Edward rusza w moim kierunku, by mnie podeprzeć na resztę drogi.
- Masz to, co chciałaś? – wyszeptał.
- Klasa była zamknięta. Później jeszcze spróbuję.
Dotarłszy do stolika, zobaczyłam tacę, wypełnioną jedzeniem i czekającą na mnie.
Edward posadził mnie na krześle i przysunął tacę, siadając obok mnie.
- Nie jestem głodna – zaprotestowałam cicho, ciągle osłabiona w świadomości, że nie będę w stanie sprzeciwić się obojgu.
- Bella, musisz coś zjeść! I odzyskać siły, wyglądasz okropnie! – W starciu z Alice miałam takie szanse jak z Edwardem.
Krótko spojrzałam na nich i wzięłam do ręki butelkę z wodą.
Chłodna woda uspokoiła okaleczone gardło.
Tylko banana zdołałam przełknąć… więcej się po prostu nie dało.
Byłam strasznie zmęczona i pragnęłam tylko wrócić do domu. Pozostałe lekcje minęły… wolno i myślałam, że nigdy się nie skończą.
Aż w końcu dzwonek zabrzmiał i z moimi stałymi towarzyszami ruszyłam do Volvo.
Cieszyłam się, że ten tydzień wreszcie się skończył.

Dotarłszy do domu, Edward jak zawsze pomógł mi wysiąść i zaniósł do domu. Bez większego problemu, zaniósł mnie do pokoju i położył na łóżku.
Alice pojechała już samochodem do domu.
Edward po prostu nie chciał mnie zostawiać.
Tak błyskawicznie, że nie zdążyłam nawet mrugnąć, przyniósł mi szklankę wody i postawił obok na stoliku.
Wyciągnęłam tabletkę z szuflady i niechętnie połknęłam.
Edward położył się obok mnie i jego chłodna, marmurowa skóra dotykała mojej.
- Może… gdy jutro poczuję się lepiej… będę mogła do was przyjechać? Jak myślisz? – spytałam go, mamrocząc. Byłam bardziej śpiąca niż myślałam, ale to pytanie musiałam zadać.
- Tylko, jeśli jutro będziesz się lepiej czuć niż dzisiaj, w porządku? – odpowiedział po kilku sekundach.
- W porządku. – Ziewnęłam, już prawie śpiąc.
- A teraz śpij, mój aniele. W końcu musisz stanąć na nogi – wyszeptał mi do ucha i lekko pocałował w czoło.
Nie chciałam spać. Chciałam spędzić z nim jak najwięcej czasu.
Jednak siły mnie opuściły i kontury pokoju się rozmyły.
Zapadłam w głęboki sen, pozbawiony jakichkolwiek obrazów.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 18:53, 09 Paź 2009 Powrót do góry

Rosssalie napisał:

Smutna historia, ale mam nadzieję, że będzie Happy End.


A ja mam nadzieję, że nie. Zniszczyłoby to całe opowiadanie. Nie wszystkim tekstom pasuje taki właśnie Happy End. Przegrana Walka jest smutna i poruszająca, wszelkie 'cudowne uzdrowienie' byłoby nie na miejscu.

Coraz bardziej mi się podoba. Jest ładnie napisane i przejrzyście przetłumaczone, co sporo ułatwia. Szkoda, że tym razem nie dałaś dwóch rozdziałów, ale cóż Wink

Właściwie to kiedy rozgrywa się akcja opowiadania? Przed czy po tej całej aferze z Jamesem? Bo skoro "reszta byłą na polowaniu" (czyli ciągle chodziła do szkoły), to pewnie przed KwN, prawda?

Jeszcze jedno - wydaje mi się, że o tym nie wspominałaś. Czy w oryginale opowiadanie jest zakończone? Niby nie ma to znaczenia, ale dobrze byłoby wiedzieć.

Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Pią 19:36, 09 Paź 2009 Powrót do góry

Ja wysiadam. Dzielna Bella umierająca. Nie, mam dosyć.
1. Gdzie w tym wszystkim jest Charlie? To dziewczę jest nieletnie, lekarz powinien przede wszystkim powiadomić rodzica, co się dzieje. I czemu wciąż chodzi do szkoły jakby nigdy nic?
2. Skąd właściwie u takiej młodej dziewczyny taka straszliwa choroba?
3. Padłam przy tym:
Cytat:
Przecież to niemożliwe by to była tylko grypa. Co dokładnie mówił lekarz? Kiedy to się wreszcie skończy??

To mówi Alice. Te, Alice? A twój talent to komu pożyczyłaś?
W ogóle rozbawia mnie sytuacja, że Alice nie ma wizji o Belli. Czemu? Czyżby Bella nie zdecydowała się jeszcze umierać na śmiertelną chorobę?

Izka, powyższe zarzuty rzecz jasna dotyczą autorki i jej wymysłów, ty to tylko przekładasz. Ale tak szczerze zapytam - naprawdę warto to tłumaczyć? Chyba że chodzi ci tylko o ćwiczenie języka. Bo mnie to z każdym kolejnym zdaniem coraz bardziej wygląda na badziew. Szkoda, z początku wyglądało normalnie, ale teraz widzę, że to belloumierający standard.

Stylistycznie można by to ogładzić, bo wpadki się zdarzały. By nie być gołosłowną:
Cytat:
- Witaj mój aniele, jak się czujesz?

Witaj, mój aniele! Jak się dziś czujesz? (wykrzyknik jest opcjonalny)
I np. w cytowanej przeze mnie wypowiedzi Alice są dwa znaki zapytania. Jeden by wystarczył (wzmocniony wykrzyknikiem). Mogą być trzy, choć czasem mam wrażenie, że to przegięcie. Ale nie dwa.

To tyle.
jędza thin


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
izka89
Człowiek



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:30, 09 Paź 2009 Powrót do góry

Po pierwsze rzeczywiście, przepraszam, nie powiedzialam kiedy dzieje się akcja... No więc to jest juz po Księżycu w nowiu bo Bella pisze, że znów ma przy sobie Edwarda, więc thingrodiel to dziewczę jest pełnoletnie bo jak wiemy w KwN były jej 18 urodziny, poza tym z tego co pamiętam z dalszych rozdziałów to będzie też jakaś wzmianka o Jamesie. Autorka zmieniła kilka rzeczy więc rodzeństwo też mogło chodzić do szkoły...

opowiadanie jest zakończone i ma 26 rozdziałów i zdradzę tu, że nie kończy się śmiercią Belli i że nie będzie cały czas o jej chorobie, bo już niedługo to się skończy. Nie chcę dużo zdradzać ale chyba jednak powiem czego myślę, że większość się spodziewa, że Bella będzie wampirem (stereotypowo), choć cudem, ale po części jest zmieniony jej dar także myślę, że może dlatego jest też mała modyfikacja w darze Alice, a zresztą Bella nie podjęła decyzji o śmierci prawda? Nikt nie podjął decyzji o jej chorobie... ewentualnie o ukrywaniu prawdy. Starałam się to wyjaśnić...

Co do straszliwej choroby, to może i nie jest wymieniona z nazwy ( z autorką trudno o kontakt w sprawie pytań) ale przecież wiele dzieci i młodych osób choruje na straszne choroby a czy znamy powody?

Zdecydowałam się tłumaczyć bo mnie poruszyło i spodobało... nikogo nie zmuszę by to czytał,a jeśli komuś się nie spodoba to po prostu przestanie... a jak nie będę miała czytelników ani komentarzy to to opowiadanie wykasuję.... i będzie po problemie...

Dziękuję za szczere opinie :) Każdy komentarz jest mile widziany i napewno się nie pogniewam :)

Pozdrawiam i zapraszam do czytania i komentowania :)


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 21:41, 09 Paź 2009 Powrót do góry

Gdy to betowałam, to bardzo mi się spodobał ten rozdział. Ta walka Belli o utrzymanie tajemnicy. I bezsilność Edwarda oraz Alice, a raczej ich błoga niewiedza.
życze weny w tłumaczeniu i jak będzie miała już dalej, to służę pomocną dłonią bety Wink
pozdrawiam, Annie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Pią 22:49, 09 Paź 2009 Powrót do góry

Hah, to nieco zmienia postać rzeczy. Choć na dobrą sprawę w Ameryce skończona pełnoletność jest chyba w dniu dwudziestych pierwszych urodzin, kiedy człowiek już teoretycznie wszystko może i nie jest (znów: teoretycznie) traktowany jak dziecko. W każdym razie Bella wciąż chodzi do szkoły. Khm. Rodzice się nie martwią tak jakby tą przedłużającą się "grypą"? Do tego też odnosiło się moje pytanie, dlaczego Bella chodzi do szkoły. Ledwo się na nogach trzyma. Jak byłam w takim stanie (grypa, prawdziwa) w klasie maturalnej, choć niby dorosła, bo przecież miałam 18 lat, rodzice mnie do szkoły nie puścili.
izka89 napisał:
Co do straszliwej choroby, to może i nie jest wymieniona z nazwy ( z autorką trudno o kontakt w sprawie pytań) ale przecież wiele dzieci i młodych osób choruje na straszne choroby a czy znamy powody?

Inaczej sformułuję pytanie: skąd się tak nagle objawiła taka straszliwa choroba? Nic nie było, potem wszystkim się wydaje, że to grypa, a tu dziewczę umiera. I nawet nie wie, na co. A w każdym razie MY nie wiemy, na co. I się pewnie nie dowiemy, bo autorka zapewne też tego nie wie. Nie przemyślała sprawy, nie sądzisz?

Odnośnie decyzji o umieraniu - to była ironia. Poza tym skąd mogę wiedzieć, co autorka pozmieniała względem postaci? Tym bardziej, że to są niuanse, których wyczuć się, póki co, nie da. Alice nadal widzi przyszłość. Sorry, lecąc za książką pogoda też nie podejmowała decyzji, czy będzie strzelać piorunami, a jednak wampirzyca wiedziała, że tego konkretnego dnia bez obaw mogą zagrać w baseball. Mogła przewidzieć zatem, że Bella umrze na jakąś chorobę (powiedzmy karaibską). W tym momencie Edward podejmuje decyzję o przemianie - bach! Wizja się zmienia. Rozumiesz już, o co mi chodzi?

W każdym razie poddaję się z tym opowiadaniem. No ale nie przejmuj się i nie musisz tłumaczyć, innym się podoba. Nie da się zadowolić wszystkich. Zresztą, jak już pisałam, moje zarzuty odnoszą się do treści opowiadania, na co nie masz wpływu, bo tylko przekładasz. Nie wymyślasz tego wszystkiego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Pią 22:53, 09 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
izka89
Człowiek



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:07, 11 Paź 2009 Powrót do góry

może rzeczywiście autorka nie do końca przemyślała no ale jednak to wytwór jej fantazji... ma tam po prostu coś całkowicie własnego Smile

Myślę że Bella dlatego chodziła do szkoły by nie dawać powodów do zmartwień Charliemu co tak ciągle powtarzała... chce zachować wszelkie możliwe pozory normalności... udawała nawet by w szkole nikt się nie dowiedział bo mogłoby to do niego dotrzeć... jak dla mnie to wystarczający powód...

No cóż, rzeczywiście na niektóre pytania nie umiem wymyślić odpowiedzi.

Jeszcze raz dziękuję za komentarze i od razu wstawiam nowy rozdział Smile
A następny chyba dopiero za tydzień...

Rozdział 4

Fatalne odwiedziny.


Obudziłam się… i czułam się dobrze! Po raz pierwszy, od kto wie ilu tygodni, czułam się naprawdę nieźle. Wydaje się, że leki rzeczywiście co nieco ułatwiają…
Przeciągnęłam się i spojrzałam w boską twarz Edwarda. Uśmiechnęłam się i nie musiałam czekać długo, nim ujrzałam jego piękny, krzywy uśmiech.
- No no, wydaje się, że lepiej się czujesz. – Ciągle się uśmiechał.
- Możesz na to liczyć – powiedziałam, posłałam szybkiego buziaka i energicznie wyskoczyłam z łóżka. Zbyt energicznie.
Pokój natychmiast zaczął wirować tam i z powrotem, więc musiałam znów usiąść.
- Tylko ostrożnie, mój aniele. Zdrowa jeszcze nie jesteś.

Nie, Edwardzie. I już nie będę zdrowa.
Gdy się obudziłam, w moim sercu zakiełkowała nadzieja, że te ostatnie tygodnie były tylko strasznym koszmarem.
Jednak to nie był koszmar.
Było jeszcze gorzej.
To była rzeczywistość.
Właśnie teraz uświadomiłam to sobie boleśnie.
Nie było przebudzenia. Nigdy.

Odsunęłam te myśli i spojrzałam Edwardowi głęboko w oczy.
Ależ będę tęsknić za tymi topazowymi oczami.
- Nie powinnaś się przygotowywać? – Głos Edwarda wyrwał mnie z rozmyślań.
- Co? Co masz na myśli? – Byłam zdezorientowana. Bardzo zdezorientowana.
Kolejny uśmiech przemknął po jego idealnych ustach.
- Przecież ci wczoraj obiecałem, ukochana. Jeśli czujesz się lepiej, odwiedzimy dzisiaj pozostałych.
Teraz sobie przypomniałam:
- Och… och. Tak, rzeczywiście. Dobra, wskoczę szybko pod prysznic, powiem Charliemu i…
- O to się nie martw. Charlie pojechał pół godziny temu na ryby. Oczywiście wcześniej do ciebie zajrzał.
- No dobrze… wskoczę pod prysznic, zostawię Charliemu wiadomość i możemy jechać. – Uśmiechnęłam się, złapałam nowe ubranie i poszłam do łazienki.

Dziesięć minut później wróciłam do pokoju i z ulgą stwierdziłam, że Edward nadal siedzi na moim łóżku.
Szybko wyjęłam tabletkę ze stolika, połknęłam i usiadłam mu na kolanach.
- Bello?
- Tak?
- Co to są za tabletki, które bierzesz?
Poczułam lekką panikę. Szybko musiałam coś wymyślić. Koniecznie!
- Ach, to tylko aspiryna, nic więcej – odpowiedziałam i modliłam się, by nie pytał nadal.
I nie zrobił tego.
- Chodź, już czas. Pozostali pewnie czekają. – Uśmiechnął się zamiast tego, wziął w ramiona i lekko zbiegł po schodach. Dotarłszy do kuchni, posadził mnie na krześle i podstawił pod nos miskę z płatkami. Niechętnie zaczęłam jeść.
Gdy miałam to już za sobą, wyjęłam karteczkę i napisałam wiadomość do Charliego.

Tato,
Jestem dziś u Cullenów.
Czuję się już lepiej, nie martw się.

Buziaki, Bella.

W czasie jazdy nie rozmawialiśmy ze sobą. To nie było konieczne.
Siedziałam tylko i patrzyłam na niego. Był taki idealny.
Wreszcie spojrzał na mnie, wziął moją rękę i już jej nie puścił.
Wjeżdżaliśmy drogą do jego domu i stanęliśmy przed wejściem.
Natychmiast pojawiła się Esme i wzięła mnie w ramiona.
- Och, Bello, kochanie, cieszę się, że cię znowu widzę.
- Ja też się cieszę – odpowiedziałam całkowicie szczerze.
Z Edwardem u boku weszłam do domu, gdzie reszta rodziny oczekiwała mnie z otwartymi ramionami.

To mógł być miły, wygodny wieczór… jak mówiłam… mógłby…
Muzyka Edwarda rozbrzmiała w salonie. Co chwilę patrzył na mnie, nasze spojrzenia się spotykały, co zawsze zapierało mi dech… jednak w przyjemny sposób.
Siedzieliśmy wszyscy razem zatopieni w rozmowie.
Alice opowiadała właśnie o jej ostatnich zakupach…
- Och, Bella, właśnie mi się przypomniało, mam coś dla ciebie. Chodź, pokażę ci. Podekscytowana wzięła moją rękę i wyciągnęła z pokoju.
Jeszcze tylko pełne nadziei spojrzenie na Edwarda, który rozbawiony się do mnie uśmiechał i zostałam zaniesiona na górę.
Alice wniosła mnie do jej pokoju i zaczęła opróżniać torby z zakupami. Zachwycona prezentowała nowe nabytki.
I wtedy to się stało…
- Och, spójrz na to! Tą sukienkę kupiłam dla ciebie. Pomyślałam sobie, że dobrze ci zrobi jakaś rozrywka. Jestem pewna, że będzie ci świetnie pasować. Dopiero niedawno przyszło z Paryża…
Jej słowa nie były niczym więcej jak przytłumionym mamrotaniem. Jakbym była pod wodą…
Pokój zaczął wirować… coraz szybciej i szybciej.
Oparłam się rękami o kant łóżka, obok którego właśnie stałam i próbowałam zaczerpnąć powietrza… zaczęłam kaszleć…
Nic to nie dało, powietrze do mnie nie docierało…
Alice wpatrywała się we mnie zszokowana, z szeroko otwartymi oczami.
- Bella? Bella, co się dzieje? Bella???
Czułam jej dłonie na moich plecach. Nadal łaknęłam powietrza… kaszlałam, próbowałam oddychać… pokój wirował coraz szybciej…
- Carlisle!!! CARLISLE!!!
W ciągu kilku sekund Carlisle był u mojego boku…
- Bella? Bello, słyszysz mnie? Bella?
Pozostali, na czele z Edwardem, wbiegli do pokoju…
Moje gardło było jak zasznurowane… kaszlałam… nie mogłam oddychać… nadal tylko i wyłącznie kaszlałam, rozpaczliwie próbowałam zaczerpnąć powietrza…
Wokół mnie wszystko nagle pociemniało…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez izka89 dnia Nie 17:39, 11 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:30, 11 Paź 2009 Powrót do góry

Cytat:
- No dobrze… wskoczę pod prysznic… zostawię Charliemu wiadomość… nie żeby mnie stracił… i możemy jechać.


Mam problem ze zrozumieniem sensu zdania.
A jeśli już czepiam się tego cytatu, to jeszcze jedno - autorka stanowczo nadużywa kropek. Nie tylko w tym zdaniu - w całym tekście. Bez przerwy jest bla bla... bla bla... bla bla...
Rozumiem, że Bella jest chora, ale chyba nie na tyle, aby nie móc sklecić sensownej myśli czy wypowiedzi, nieprawdaż?
Ale wiedz, że nie Ciebie się o to czepiam.

Co do rozdziału, to wydaję się mikroskopijnie dłuższy niż poprzednie, co jest na plus. Ale co do całej reszty, to mnie nie zachwyciła. Raz, strasznie mnie wkurzają te wielokropki - przeszkadzają we wczuciu się w sytuację. Jeszcze jedno, co mi nie pasuje, to tytuł rozdziału - już od samego początku wiedziałam, co się wydarzy. To źle. A co do treści, to zrobiło się tak trochę przynudnawo, nawet w tej scenie z omdleniem/napadem/Bóg - wie - co - to - jest Belli.
Ale tłumaczysz całkiem dobrze. Fakt, trochę błędów stylistycznych tudzież interpunkcyjnych się tu pałęta, ale nie ma tragedii, a ja nie mam czasu, aby je wyszukiwać i wypisywać - wybacz Wink
Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Nie 17:57, 11 Paź 2009 Powrót do góry

thin. problemy z dusznością i tak dalej mogą wskazywać na 'dziwne stwardnienie rozsiane', które atakuje połączenia nerwowa (o ile czegoś nie mieszam).. dziwne, bo ona najpierw unieruchamia - potem zabiera się za funkcje podstatawowe organizmu...

różne dziwne choroby atakują ludzi - wiek nie jest wyznacznikiem...

choć z mojej strony wolałabym wiedzieć co to, bo lubie takie rzeczy czytać (takie zboczenie)... branie na coś poważnego pigułek jest zabawne :P
___________
jest fajnie tłumaczone i jako całość opowiadanko jak najbardziej przypadło mi do gustu - mam nadzieje tylko, że nie będzie umierać przez następne 3254 odcinki Cool


pozdrawia
chora
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Nie 18:36, 11 Paź 2009 Powrót do góry

kirke napisał:
thin. problemy z dusznością i tak dalej mogą wskazywać na 'dziwne stwardnienie rozsiane', które atakuje połączenia nerwowa (o ile czegoś nie mieszam).. dziwne, bo ona najpierw unieruchamia - potem zabiera się za funkcje podstatawowe organizmu...

różne dziwne choroby atakują ludzi - wiek nie jest wyznacznikiem...

Może, ale nie musi. Duszności to może być także astma albo wysoki cholesterol. Nie zamierzam kończyć medycyny, żeby móc zgadnąć, co dolega tej dziewczynie.
I w przypadku tak młodych osób - zawsze mnie będzie interesowało, dlaczego. Choć wiek nie ma z tym nic wspólnego, to racja, ale że się tak nagle, ni z gruszki ni z pietruszki objawiła? Autorka mogła ruszyć łebkiem, zajrzeć do jakiejś książki, wrzucić małe informacje albo nazwać zwyczajnie chorobę. Nie wiem - Bella umiera na raka trzustki, dajmy na to. Jakoś ciężko mi uwierzyć, że śmiertelną chorobę można pomylić z grypą (a Alice mówi, że przecież to nie może być grypa). W Afryce pewnie ostatnio nie była, by przytaszczyć do Stanów malarię.
Kwestia powodów... Ujmę to tak - powody są szczytne. To miło, że nie chce nikogo ze swoich bliskich martwić. Ale wykonalność tej idei już leży.
No nie podoba mi się i tyle, uważam że jest niedopracowane i nieprzemyślane. I na tym kończę wypowiadanie się na ten temat. Wolę podyskutować o tekstach, które są ciekawsze, lepiej napisane, mają jakieś solidne podstawy etc.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Nie 21:55, 11 Paź 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
LewMasochista
Wilkołak



Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 7:05, 12 Paź 2009 Powrót do góry

Och.....tylko nie w takim momencie:( Bella chyba za bardzo sie stara ukryc wiadomośc o swojej chorobie...no ale zobaczymy jak to sie potoczy. Rzeczywiście postacie odbiegają dosyc od pierwowzorów, ale pewnie tak chciala autorka...
Dopiero za tydzień??!! No cóż. Czekam z niecierpliwościa.


Lew


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin