FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 W innym życiu [NZ], [+16], [07.06.11], [Prolog + I rozdział] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
poison princess
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Maj 2011
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 19:09, 07 Cze 2011 Powrót do góry

Tak wiem, że jest przed terminem, ale tylko cztery godziny^ ^
[OOC], [AU], betowała moja przyjaciółka, która poprawia wszystkie moje
teksty, jednakże nie jest obecna na forum, a zastępowanie jej kimś innym
to prawie jak zdrada! ;]

    Jest to moje pierwsze opowiadanie na tym forum. Z tematyką
    zmierzchu mam już jakieś tam doświadczenie, ale nie powinnam się tym
    chwalić, bo to było dawno i nie prawda. Ale wracając do opowiadania i
    nakreślenia jako takiej fabuły (Wspomnę jeszcze tylko, że na tę... "parę"
    mam pomysłów aż na pięć różnych opowiadań, ale zobaczymy, czy
    skończę chociaż jedno.)

    Z racji tego, że nie wierzę, że Edward był zakochany tylko raz w całym
    swoim długim życiu, to postanowiłam przybliżyć trochę ten temat.
    Opowiadanie przedstawia Edwarda od innej strony niż poznaliście go w
    książce. Jest wampirem dopiero od dziesięciu lat i nie wiecznym
    siedemnastolatkiem, ale wiecznym dwudziestojednoletnim, zbuntowanym
    wampirem. Również akcja opowiadania dzieje się w trochę
    "niekanonicznym" okresie, bo jeszcze pod koniec XIX wieku, ale nie chcąc
    trzymać się jako takiej chronologii postanowiłam nie określać dokładnie
    ram czasowych. Również nie wszystko może się do końca zgadzać z
    światem pani Mayer. Książkę czytałam dawno i mogą być pewne
    rozbieżności. Z góry przepraszam.
    Panicz Masen również nie odkrył jeszcze swojego daru. Pojawi się tu
    również doktor Carlisle Cullen, który chce ściągnąć Edwarda na "dobrą
    stronę mocy", ale niechętny Edward wciąż ucieka i tak trafia do Londynu,
    jednak Carlisle i tam go odnajduje. W końcu chłopak chcąc uwolnić się od
    doktora zgadza się na jego propozycję i postanawia pożyć trochę jak jego
    stwórca-wegetarianin. W tym celu udają się do domu pewnego polskiego,
    arystokratycznego rodu i tam poznaje nietypową dziewczynę z równie
    nietypową przypadłością. Do tego dziewczyna uwielbia Debussego.
    Nazywa się Roksana.

    Liczę na szczerą, konstruktywną krytykę i życzę miłego czytania


Spis treści:


Prolog: Życie o smaku opium
    Znalazł go w jednym z Londyńskich barów opiumowych. Twarz Edwarda znikała w kłębach dymu wypełzającego z ledwie uchylonych warg. Jego duże oczy były nieobecne, ale na pewno nie z powodu narkotyku. Nic nie było w stanie zmącić jego umysłu. Nic nie było w stanie sprawić by mógł zapomnieć o tym, co zrobił mu Carlisle. O tym, kim się stał ze swojej własnej prośby.
    - Edwardzie...- zaczął Carlisle, kucając tuż obok drewnianego krzesła chłopaka. Edward podniósł na niego oczy i uśmiechnął się ze zrozumieniem, co zachęciło blondyna do podjęcia tematu.- Chciałbym...- ciągnął spuszczając wzrok na jego długie palce, pomiędzy którymi obracał jadeitowy ustnik fajki. Nagle Edward zaśmiał się opętańczo odrzucając głowę do tyłu.
    - Chciałbyś co? Prosić mnie o rękę? Wydymać mnie? Żyć długo i szczęśliwie? CO BYŚ CHCIAŁ?!- warknął szatyn podnosząc się z miejsca, przez co o mały włos nie przewrócił klęczącej przy kominku dziewczyny. Podparła się dłońmi o kamienną posadzkę. Zazdrościł jej. Znalazła tu to, co chciała- swój własny świat do którego mogła wrócić z każdym razem, gdy zaciągała się gorzkim dymem. Miała to czego on szukał od trzech tysięcy sześćset pięćdziesięciu dwóch dni, jedenastu godzin, trzydziestu dwóch minut i czterech sekund. Liczył.
    - Uspokój się chłopcze- powiedziała spokojnie kelnerka, która przechodziła kilka metrów dalej. Była dość młodą, ale zwiędłą kobietą z poniszczoną twarzą. Jednak wiedział, że nie ważne jak skandalicznie by się zachował, nie wyrzuciłaby go stąd. Za bardzo ceniła sobie pieniądze, które zostawiał na blacie wraz z wyjściem. Wtedy jej za duże, pożółkłe zęby ukazywały się zbereźnym uśmiechu, a on go odwzajemniał i szarmanckim gestem całował jej przebarwioną dłoń. Jak prawdziwy dżentelmen.
    - Kto tu w końcu zobaczy, że ja nie jestem chłopcem!- krzyknął ponownie okręcając się dookoła z szeroko rozpostartymi ramionami. Jednak nikt go nie dostrzegał. Nikt się nawet nie poruszył, a gdyby nie echo jego głosu w barze byłoby całkiem cicho.
    - Jedź ze mną Edwardzie. Pożyj chwilę wśród ludzi, kto wie...? Może kiedyś ci się spodoba i postanowisz zostać, a jak nie, to zawsze będziesz miał drogę wolną. Masz na to całą wieczność- rzucił z opanowaniem Carlisle wskazując brodą na fajkę, która leżała na posadzce. Edward nawet nie zauważył, że wypuścił ją z rąk.
    - Czemu ci tak na tym zależy?- zapytał splatając dłonie na piersiach.
    - Bo ja ci to zrobiłem i chcę żebyś postarał się żyć. Wieczność może być naprawdę znośna- wyszeptał Carlisle z nikłym uśmiechem drżącym w kącikach jego warg.
    W pierwszym momencie Edward poczuł nieopisany przypływ złości. Jak on śmiał mówić mu takie rzeczy! Złość była tak wielka, że chciał go uderzyć, wyrzucić przez okno jak staroć, który nikomu się już na nic nie zda. Jednak podświadomie wiedział, że nic nie zdziała, a Carlisle będzie go szukał co kilka miesięcy, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie popełnił żadnej głupoty. A do tej pory popełnił ich naprawdę wiele i ten denerwujący lekarz zawsze pomagał mu się z nich wykaraskać. Nie ważne jak wielkie by nie były.
    Chłopak westchnął ściskając kość nosową w taki sposób jakby rozbolała go głowa. Był to gest, który nie świadczył o niczym innym niż o sile przyzwyczajenia. Często tak robił... Jeszcze za tamtego życia.
    - Jeśli później odejdę nie będziesz mnie szukał- zapytał, choć brzmiało to bardziej jak stwierdzenie.
    Carlisle przytaknął.
    - Więc prowadź.



Rozdział I: W przygaszonym świetle lamp

    Nie przypuszczał, że tak ciężko przyjdzie mu opuszczenie Londynu i jego niewielkiego mieszkania nad sklepem z perfumami. Z początku drażniły go te różnorodne zapachy, ale w końcu przywykł do nich i nawet je polubił. Chyba jako jeden z niewielu w tym deszczowym mieście mógł spędzić całe dnie w woni kwiatów i owoców. Nawet jego ubrania przesiąknęły tym delikatnym aromatem.
    Powóz zatrzymał się z hałasem i gdyby Edward nie siedział sztywno zapierając się nogami zapewne poleciałby do przodu i wylądował na jednej z wielu walizek.
    - Co się stało?- zapytał automatycznie, gdy powóz przechylił się w prawo.
    - Pewnie koło pękło- rzucił doktor wyglądając przez niewielkie okienko z tyłu powozu. Edward słyszał jak woźnica zeskakuje ze swojego wysokiego siedziska i upada w głębokie błoto. Musiał unosić wysoko nogi, żeby przedostać się na tył pojazdu.
    - Wszystko w porządku?- usłyszał głos Carlisle’a, który właśnie wychodził na zewnątrz.
    - Utknęliśmy w błocie, jasne, że wszystko w porządku- burknął z ironią Edward opierając nogi na przeciwległym siedzeniu.
    - Ile czasu zajmie dostarczenie nowego powozu, żebyśmy mogli przeładować rzeczy?- zapytał doktor ignorując uwagę chłopaka. Edward prychnął lekceważąco pod nosem przewracając swoimi oczami.
    - Ino całe południe nim młody dojedzie i przytargają swoje dupska z miasta- odpowiedział woźnica rozkładając ze zrezygnowaniem obie ręce. Edward nie wiedział, że oprócz woźnicy na stołku siedzi jeszcze jedna osoba, dlatego uniósł brwi delikatnie do góry, ale zaraz wzruszył ramionami sięgając po jedną z książek leżących w kufrze naprzeciw niego.
    - Jeśli ruszymy przez las może jeszcze zdążymy na czas Edwardzie. Obiecałem Pani Karolinie, że będziemy przed drugą- powiedział Carlisle zaglądając do powozu. Z jego oczu Edward mógł wyczytać sugestię, żeby wysiadł i ruszył razem z nim.
    - Wolę poczekać. Ale proszę śmiało. Ruszaj, ja poczekam na nowy powóz razem z rzeczami. Mam kilka zaległych książek do przeczytania, więc doskonale zajmę sobie czas.
    - Wolałbym, żebyś poszedł ze mną. Zresztą pan O’Donnell zajmie się naszymi bagażami- doktor mówił monotonnym głosem wciąż nie odrywając spojrzenia od Edwarda. Chłopak cicho westchnął i dźwignął się z miejsca biorąc w dłoń swoją aksamitną marynarkę z podszewką z czerwonego atłasu. Zrobił kilka kroków i już stał na zewnątrz.
    Niebo było pochmurne, a w oddali dzięki wyczulonemu słuchowi mógł dosłyszeć grzmoty.
    Będzie padać.- przemknęło mu przez myśl, gdy wyjmował z kieszeni spodni srebrną papierośnicę z jego inicjałami. Wyjął jednego z drogich, egipskich papierosów i odpalił go. Przez chwilę starał się delektować aromatem trującego dymu, ale zobaczył, że Carlisle stoi na wzniesieniu i najwyraźniej na niego czeka. Upuścił papierosa na ziemię i wdeptał go w miękkie błoto, po czym podbiegł truchtem w stronę doktora.
    - Dlaczego to robisz?- zapytał blondyn, gdy w końcu ruszył się z miejsca.
    - Dlaczego co robię?- odpowiedział pytaniem Edward chowając obie dłonie do kieszeni.
    - Palisz... Przecież to ci nic...
    - Nie daje?- przerwał Edward zerkając na towarzysza kątem oka. Nie słysząc odpowiedzi Carlisle’a zaryzykował kontynuując.- Nie wiem. Z początku myślałem, że to może coś dać, a poza tym lubię trzymać coś w dłoni... No i słyszałem od pewnej młodej panienki, że wyglądam pociągająco, kiedy palę, więc są same plusy- rzucił dość melodyjnym głosem i nawet uśmiechnął się delikatnie pod nosem, gdy zobaczył jak Carlisle kręci delikatnie głową.- To jedna z moich „guilty pleasures“. Nie będę sobie tego odmawiał, a na pewno nie kiedy to nie niesie ze sobą żadnych negatywnych konsekwencji- skwitował czując, że doktor dziwi się jego rozumowaniu.
    - Będziemy się dalej tak wlec, czy w końcu dobiegniemy do tego całego dworku?- zapytał ni stąd ni zowąd Edward, którego najwyraźniej znudziło już tempo ich spaceru.
    - Powinieneś zapolować- stwierdził Carlisle patrząc się na chłopaka bez przerwy. Edward czuł się przez to trochę nieswojo. Jakby każdy jego ruch podlegał krytycznej ocenie ze strony mężczyzny, który stał obok niego.
    - Na co? Chyba nie mówisz o tym grubasie- wskazał głową do tyłu, jakby właśnie pokazywał woźnicę.- Ma w sobie więcej alkoholu niż niejedna dz***a z Fleet Street, a w lesie są same grzyby i borówki...- dokończył i wywrócił oczami kolejny raz dzisiejszego dnia.
    Carlisle zatrzymał się i spojrzał na chłopaka bardziej krytycznie.
    - Zgodziłeś się iść ze mną, więc nie powinieneś mieć problemu, żeby przez kilka tygodni żywić się na...
    - Chyba żartujesz!- wykrzyknął Edward nie dając dokończyć doktorowi.- Wyciągnąłeś mnie z Londynu, a teraz jeszcze chcesz, żebym jadł króliki?! Jesteś nienormalny! Wracam do miasta!- krzyknął gestykulując energicznie rękami, a gdy przestał obrócił się na pięcie chcąc zniknąć za drzewami. Chciał uciec z powrotem do swojego mieszkania, znaleźć wcześniej ukryte pieniądze, kupić bilet na najbliższy prom do Norwegii, albo Danii i stamtąd uciec dalej. Nawet do samej Moskwy. Jego nogi już same podrywały się do biegu, ale poczuł mocny ucisk na ramieniu. Carlisle był silniejszy od niego. Edward nawet nie wiedział jak długo trwała jego głodówka, dlatego doktor Cullen bez problemu rzucił nim o drzewo. Edward zgiął się w pół i opadł na ziemię. Obie dłonie chłopaka zatopiły się w podmokłej trawie. Oddychał głęboko.
    - Przepraszam Edwardzie, ale nie chciałem, żebyś uciekł- powiedział bardzo cicho i spokojnie.- Musisz się przez jakiś czas żywić w ten sposób. Tu zobaczą twoje oczy- ciągnął tym samym tonem głosu.
    - Co?- spytał Edward unosząc spojrzenie na twarz blondyna. Był jakby zbity z tropu. Przez swój pobyt w Londynie zapomniał o tym, że jego oczy były czerwone, jak wino... Jak krew. Nikt nie zwracał na to uwagi. Pojawiał się w takich miejscach, gdzie obecność kogoś nowego nie wzbudzała żadnej sensacji. Nawet jeśli, ktoś zwrócił na niego uwagę, to przecież mógł posądzić go o jakąś dziwną i niespotykaną chorobę, albo chociaż, że są to omamy, a chłopak jest jak zwykłym przyjezdnym.
    - Ci ludzie nie są tacy jak ci z którymi zadawałeś. Są bardziej spostrzegawczy...- zaczął Cullen. Edward nie słuchał dłużej jego wywodu, tylko podniósł się na równe nogi, otrzepał kolana z błota i niechlujnym ruchem przeczesał włosy. Skoro to miała być cena uwolnienia się od niego na zawsze, to chyba mógł się poświęcić. Jak powiedział Carlisle- tylko kilka tygodni. Na takie poświęcenie był w stanie się zdobyć. Przecież co to dla niego? W porównaniu z wiecznością ten okres wydawał się tylko mrugnięciem oka- czymś o czym kiedyś nie bedzie pamiętał.
    - Skończ już i pokaż jak poluje się na futrzaki- mruknął ze zmęczeniem opierając skroń o korę drzewa jego powieki opadły na kilka sekund, a gdy je otworzył zobaczył, że Cullen stoi po drugiej stronie wzgórza. Chłopak westchnął ostentacyjnie i gdy tylko przeciągnął się ze zmęczeniem pobiegł. Nie zajęło mu nawet sekundy dogonienie lekarza, ani późniejsze wyprzedzenie. Nie wiedział gdzie biegł, ale lubił to w czym był najlepszy, a w tym był. Wiatr szumiał mu w uszach, las zlewał się w jedną, wielobarwną plamę. Nic go nie krępowało. Liczył się on i ten szaleńczy pęd do czasu gdy nie poczuł woni krwi. Zapach niósł się wraz z wiatrem. Odruchowo stanął i rozejrzał się za Cullenem. Nawet nie zwrócił uwagi, gdy Carlisle zniknął. Dopiero gdy do jego nozdrzy ponownie napłynął zapach świeżo rozlanej posoki już wiedział, gdzie się udać.

    - A myślałem, że to ja będę się pożywiał...- zakpił szatyn obrzucając towarzysza kpiącym spojrzeniem. Gdy dotarł na miejsce zobaczył nienaturalnie wygięte truchło sarny leżące u stup blondyna.
    - A ja myślałem, że polujesz w samotności- odpowiedział doktor przypominając jedną z ich pierwszych rozmów, co mimo woli wywołało u Edwarda uśmiech.
    - Masz rację i się dziwię, że w końcu coś uszanowałeś- rzucił chłopak w przestrzeń, bo gdy tylko zwietrzył zapach kolejnego zwierzęcia, dał się prowadzić nogom.
    Wszystko odbyło się zadziwiająco szybko.
    Rozpęd.
    Skok.
    Ugryzienie.
    Gorzkawa substancja przepływająca z ust do gardła.

    Prawie całą drogę do dworku pluł jadem wzdrygając się z obrzydzeniem na samą myśl o sarniej krwi. Jakby pił coś, co sfermentowało się przed ubiegłym latem. Jedynym plusem tego skromnego posiłku było to, że wystarczył na kilka dni. Dodatkowo myśl, że niedługo wróci do dawnej diety i nikt nie będzie stawiał mu ograniczeń była dziwnie pocieszająca, dlatego- mimo, że ciągle miał niesmak w ustach- postanowił się uśmiechać. Widok ten najwyraźniej ucieszył Carlisle’a na tyle, że przestał się wypytywać o jego dziwne zwyczaje, przyzwyczajenia i niecodzienną filozofię życiową. Resztę drogi odbyli w ciszy.

    - A więc to jest ten dworek...- powiedział Edward, gdy tylko dotarli do bram tej rozległej posiadłości. W modnych, ale pomiętych ubraniach wyglądali jak marnotrawni synowie, którzy wracali do bogatej rodziny, gdy kończyły im się pieniądze.
    - Posłuchaj teraz uważnie- rzekł Carlisle odwracając się całym ciałem w stronę Edwarda.
    - Powinieneś już wiedzieć, że gdy twoja wypowiedź zaczyna się od tego, że mam cię słuchać, to nigdy tego nie robię...- odpowiedział ze znużeniem chłopak przyglądając się swoim paznokciom.
    - Ale teraz mnie posłuchasz. Przedstawię cię jako mojego bratanka z Ameryki...
    - Siostrzeńca. Nie chcę, żeby nazywali mnie Cullen- przerwał Edward i nie pozwalając odpowiedzieć Carlisle’owi podbiegł w niesamowitym tempie do drzwi, które już się uchylały. W ostatniej chwili u jego boku pojawił się blondyn.
    - Ach! Doktor Cullen!- już przy wejściu dobiegły ich wysokie tony głosu pani domu.- Spodziewaliśmy się pana wcześniej, ale na całe szczęście pan dotarł!- dokończyła kobieta stając tuż przed dwójką.
    Karolina Czartoryska-Sebastianowicz była kiedyś piękną kobietą, której uroda mijała razem z wiekiem i czwórką dzieci. Jednak nadal- pomimo czterdziestu ośmiu wiosen- w jej obliczu można było dostrzec czasy świetności. Była kobietą naturalnie szczupłą, o pełnych ustach i wydatnych kościach policzkowych. Ściągniętą wiekiem twarz otaczały związane, płowe włosy, które z upływem czasu przyprószyły się siwizną. Również duże, zielone oczy zwróciły uwagę Edwarda. Nie były całkiem zielone. Podejrzewał, że rozjaśniły się wraz z wiekiem. Mógł stwierdzić, że teraz były prawie szare.
    - A to jest zapewne ten pana osławiony bratanek- powiedziała spoglądając na Edwarda do góry z łagodnym spojrzeniem. Chłopak uśmiechnął się i widząc, że Carlisle chce podjąć rozmowę postanowił mu przerwać.
    - Siostrzeniec- poprawił, a jego uśmiech nieznacznie się poszerzył.- Edward Masen- przedstawił się wykonując lekki skłon głowy w kierunku kobiety, a gdy ta wyciągnęła dłoń w jego stronę bez dłuższego zastanowienia ujął ją w swoją i pocałował smukłe palce zaciągając się niezauważalnie zapachem jej skóry.
    - Przepraszam za pomyłkę panie Masen- rzekła, gdy wypuścił jej dłoń.
    - Nic się nie stało proszę pani. Chciałbym zauważyć, że ma pani przepiękny dom- powiedział z dobrze słyszalnym uznaniem w głosie i wymownie rozejrzał się po pomieszczeniu. Jednak dopiero teraz do niego dotarło, że pomimo wczesnej pory wszystkie zasłony są szczelnie zaciągnięte, a dom jaśnieje jedynie światłem z kinkietów.
    Edward spojrzał się wymownie na stojącego obok Carlisle’a, ale ten uciekł wzrokiem, aż spojrzał się na panią Karolinę, która zaczęła opowiadać o czasach, kiedy to jej pra, (...) pra dziad wybudował tę rozległą posiadłość.
    - Edwardzie. Widzę, że jesteś zmęczony- zaczął Carlisle- Może rozsądnym by było, żeby odesłać młodzieńca do pokoju, nie uważa pani?- dopytał zerkając na panią domu.
    - Ach... Przepraszam! Zupełnie zapomniałam o moich manierach. Zaprowadzę pana do pokoju i polecę zanieść tam bagaże- powiedziała pospiesznie rozglądając się w poszukiwaniu rzeczonych bagaży, jednak, gdy ich nie dostrzegła wydawała się zbita z tropu. Carlisle pochwycił jej spojrzenie.
    - W połowie drogi powóz utknął w błocie. Drogę dokończyliśmy na pieszo, więc stąd to spóźnienie i brak bagaży. Powinny być tu wczesnym wieczorem- powiedział doktor.
    - W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak zaprowadzić was do pokoi, chociaż szczerze przyznam, że w zamiarze miałam najpierw porozmawiać z panem, panie Cullen- rzekła wędrując spojrzeniem z Edwarda na doktora.
    - Nie ma najmniejszych obaw. Sam trafię do pokoju, a pani będzie mogła nacieszyć się towarzystwem mojego stryja do woli- odpowiedział pospiesznie Edward. Pani Karolina wydała się być ucieszona, że będzie mogła porozmawiać z doktorem w cztery oczy.- Chciałbym tylko zapytać, czy miałaby pani coś przeciwko, gdybym sam oprowadził się po domu? Wydaje się niesamowitym miejscem i nie chciałbym tracić czasu- dodał, a jego usta wygięły się w ledwie widoczny łuk. Uśmiech zadrgał jedynie w kącikach warg.
    - Oczywiście. Proszę się nie krępować. W końcu będzie pan tu mieszkał przez jakiś czas, a ja chciałabym, żeby czuł się pan jak w domu, panie Masen- odparła pani Karolina swoim gładkim i przyjemnym głosem.
    - Dziękuję, pani Karolino- powiedział zanim odeszła razem z Carlisle’m do pokoju. Musiał przyznać, że pobyt w tym miejscu mógł trochę umilić mu jego odwyk i spędzanie czasu z Cullenem. Już wyobrażał sobie obszerną bibliotekę, w której książki piętrzą się aż po sufit.

    Przez pierwsze piętnaście minut zaglądał do pokoi z wręcz dziką ciekawością, oraz nadzieją, że znajdzie tam wymarzone piętra z książek, ale niemal za każdym razem pokój okazywał się być kolejnym salonem, bądź sypialnią. Raz natrafił na gabinet pana domu, który- jak się dowiedział od pokojówki- był w tej chwili w Polsce wraz z najstarszym synem. Dwójka innych dzieci- córka i drugi syn- mieszkali w Anglii, całkiem niedaleko od rodzinnego dworku i już mieli pozakładane własne rodziny. Matce towarzyszyła tylko jedna córka. Edward był niezwykle zadowolony z tego faktu stwierdzając, że nie będzie tłumów, a młoda dziewczyna przez obowiązujące konwenanse nawet nie zacznie się mu narzucać i absorbować jego uwagi.
    Zniechęcony otworzył kolejne drzwi i zatrzymał się oniemiały. Cała obszerna sala utrzymana była w jasnej kolorystyce. Czerwone zasłony przysłaniały wysokie okna, a u szczytu żebrowej konstrukcji dachu namalowany był niesamowity fresk. Z tej odległości nie był w stanie zobaczyć całej sceny, którą przedstawiał, ale wiedział już, że była to scena batalistyczna. Husarzy dosiadali dumnie swoich koni trzymając w dłoniach zakrwawione i poszarpane sztandary z białym orłem w koronie. Czuł, że będzie przebywał w tym pokoju dużo czasu i to nie tylko ze względu na niesamowity wystrój pomieszczenia, ale głównie dlatego co się tam znajdowało. Każdy wolny centymetr zajmowały najróżniejsze instrumenty. Począwszy od tych najmniejszych do największych, od najbardziej do najmniej znanych.
    Powoli posuwał się do przodu rozglądając się na boki, jakby się bał, że coś mógłby przegapić, aż w końcu usiadł na niewysokim stołku, tuż przed fortepianem. Odchylił głowę do tyłu. Teraz widział dokładnie cały fresk. Każdy jego element był wykonany z misterną dokładnością. Tylko (dostrzegalne dla niego) pociągnięcia pędzla zdradzały, że konie i rycerze zostali stworzeni ludzką ręką.
    Okręcił się na stołku o sto osiemdziesiąt stopni i ułożył dłonie na klawiaturze instrumentu. Przez chwilę przyglądał się swoim palcom, które odcinały się swoją bielą nawet od samych klawiszy wykonanych z kości słoniowej. W końcu z lekkim wahaniem zwiększył nacisk na palce, a z fortepianu wypłynęły pierwsze nuty. Z początku nieśmiałe dźwięki zaczęły się układać w jeden z utworów Ravela. Edward grał z przymkniętymi powiekami, a jego palce wydawały się tańczyć pośród czerni i bieli klawiatury. Muzyka rozbrzmiewała w całym pokoju. Nie mącił jej żaden inny odgłos. Nawet sam szatyn wstrzymał oddech. Dopiero ciche skrzypnięcie przy drzwiach otrzeźwiło jego umysł. Odwrócił się szybko przez ramię z szeroko otwartymi oczami.
    - Kim jesteś?!- warknął niegrzecznie najwyraźniej zapominając, że nie jest już w swoim mieszkaniu w Londynie. Chociaż nie mógłby pomylić tamtej klitki z tym wysublimowanym wnętrzem. Ten dom przypominał o wiele bardziej posiadłość jego rodziców pod Chicago, w której mieszkał jeszcze w swoim poprzednim życiu.
    - Mogłabym zapytać pana o to samo. To mój dom- powiedziała postać, która weszła pewnym krokiem do sali. Dziewczyna była niewielkiego wzrostu. Od razu rozpoznał w niej córkę pani Sebastianowicz. Miała podobną twarz. O takich samych miękkich rysach, pełnych wargach i wąskiej brodzie. Po przeciwległych stronach małego i lekko zadartego nosa osadzone były zielone oczy w kształcie migdałów. Właściwie nie potrafił do końca sprecyzować ich koloru. Nie miały odcienia ściętej trawy, ani szmaragdów. Bardziej pistacji oplecionej grubymi, złotymi nićmi. Im dłużej się jej przyglądał tym podobieństwo do matki było mniej oczywiste. Wydawała się piękniejsza, a do tego może nawet trochę groteskowa w swojej doskonałości. Nienaturalnie jasną twarz otaczała aureola, upiętych w niechlujny kok, czarnych włosów.- Jestem Roksana Sebastianowiczówna- przedstawiła się w końcu pociągłym, lekko ochrypłym głosem. Jego barwa była kolejną cechą odróżniającą ją od matki. Dźwięk wydobywający się z ust Karoliny był wysoki, aksamitny, wręcz anielski, natomiast głos jej córki był zupełnie inny. Może trochę mniej arystokratyczny, ale przy tym bardzo uwodzicielski, mimo, że nie erotyczny. Jakby należał do syreny, która swoim śpiewem zwabia marynarzy żeby zginęli w objęciach morza.
    - Edward Masen- odpowiedział nie podnosząc się wciąż z miejsca. Przez chwilę poczuł się nawet winny za to, że na nią warknął, ale postanowił tego nie okazywać i kontynuować źle zaczętą znajomość. Nie należał do osób, które porzucają nawet najgorszy plan. Uważał, że jest on zawsze lepszy niż brak planu. Dodatkowo chciał się odizolować od mieszkańców i zaszyć w jakimś pomieszczeniu na te kilka tygodni.
    - Ten krewny doktora Cullena?- zapytała, a jedna z jej brwi automatycznie powędrowała do góry.
    Edward przytaknął.
    Dopiero teraz oderwał wzrok od jej twarzy i prześlizgnął się nim wzdłuż jej ciała. Była szczupła. Wąska talia zwęziła się jeszcze bardziej pod uciskiem gorsetu. Chłopakowi przeszło przez myśl, że dziewczynie zapewne ciężko jest oddychać. Do tego- nie zważając, że na zewnątrz było lato- miała na sobie prostą sukienkę zakrywającą każdy kawałek jej wątłego ciała od stóp po samą szyję. Również dłonie skrywały się za białymi rękawiczkami wykończonymi hiszpańską koronką.
    - Słyszałam jak pan gra i postanowiłam zobaczyć kto to. Myślałam, że może Adam przyjechał w odwiedziny. Mój brat też lubi Ravela- powiedziała i z zamiarem wyjścia z pomieszczenia ułożyła dłoń na pozłacanej klamce.
    - A pani?- zapytał nie kryjąc ciekawości. Edward uważał Ravela za niekwestionowanego mistrza muzyki fortepianowej.
    Roksana uśmiechnęła się pod nosem
    - Wolę Debussy’ego. Jest bardziej magiczny- odpowiedziała, ale zanim zdążyła się ruszyć Edward znów ją powstrzymał.
    - Pewnie zastanawia się pani, co robię sam w tym pomieszczeniu. Prawda jest taka, że szukałem biblioteki, ale widząc ten piękny instrument nie mogłem się powstrzymać od zagrania- rzucił monotonnie i w końcu podniósł się z miejsca splatając dłonie za plecami.
    - Jest pan zuchwały myśląc, że zastanawiam się nad nieznanym mi człowiekiem. Ale mogę panu pokazać drogę do biblioteki- powiedziała bez emocji wychodząc z pomieszczenia. Najwyraźniej nie miała ochoty czekać na panicza Masen‘a, który przyspieszając kroku zrównał się z nią dopiero w połowie długości korytarza. Tu również wszystkie okna były zasłonięte.
    - Czemu każde okno jest zasłonięte?- zapytał nawet odwracając w końcu wzrok od dziewczyny, ale poczuł, że wraz z jego pytaniem to jej oczy przeniosły się na jego twarz.
    - To z mojej winy. Doktor panu nie mówił? Rozumiem, że obowiązuje go tajemnica lekarska, ale myślałam, że poinformował pana do kogo się wybieracie- zaczęła wyraźnie zdziwiona.- Jestem chora. Nie mogę przebywać na słońcu- zakończyła i zwróciła swoje oczy przed siebie w tym samym momencie, gdy Edward spojrzał się na nią.
    - Przepraszam, ja nie... ja nie miałem... Ja nie wiedziałem...- wykrztusił plącząc się w słowach.
    - Niech pan nie przeprasza. Taka się urodziłam i nie jest to żadna wstydliwa tajemnica, bo gdyby tak było musiałabym się wyrzec tym, kim jestem, a to mógłby być duży problem. Nie akceptowanie siebie i swoich ułomności, mam na myśli. Pogodziłam się z tym i to było jedyne wyjście... Chociaż doktor Cullen uważa, że da się coś z tym zrobić. Nie powiem, że mu wierzę, ale cenię jego obecność na tyle, żeby przetrzymać wszystkie badania i coraz to nowsze hipotezy- powiedziała niezmiennym tonem głosu w końcu zatrzymując się przy ostatnich drzwiach.
    - Jesteśmy na miejscu- rzekła wskazując dłonią uchylone drzwi biblioteki.- Życzę miłej lektury- dodała i odwróciwszy się na pięcie ruszyła w stronę schodów. Dopiero, gdy zniknęła z zasięgu jego wzroku uświadomił sobie coś dziwnego, coś co mu się nigdy nie zdarzyło. Starał sobie przypomnieć czym pachniała. Perfumy miały zapach magnolii. Skóra pachniała trochę jak powietrze po deszczu. Przypominał sobie wszystko po kolei. Zapach sukienki, włosów, rękawiczek, jaśminowego pudru. Nie czuł jedynie jednego.
    Nie czuł jej krwi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez poison princess dnia Czw 8:15, 09 Cze 2011, w całości zmieniany 12 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Wto 21:34, 07 Cze 2011 Powrót do góry

Ja bym Ci te kilka godzin przed terminem wybaczyła za taka historię Laughing
Myślę jednak, ze powinnaś skonsultować sie z którąś z bet z forum.
"Edward nawet nie wiedział jak długo trwała jego głodówka, dlatego gdy doktor Cullen bez problemu rzucił nim o drzewo. Edward zgiął się w pół i opadł kolanami na ziemię" - z kontekstu wywnioskowałam, że chodzilo o wędrówkę nie głodówkę. I nie opada się kolanami. Opadł na ziemię lub oparł się na kolanach, upadł na kolana.
"- Skończ już i pokaż jak poluje się na futrzaki." - jak dla mnie sarkazm tej wypowiedzi jest genialny Smile
"Nie zajęło mu nawet sekundy dogonienie lekarza, a późniejsze wyprzedzenie." - ani późniejsze wyprzedzenie.
"powiedziała bez emocjonalnie wychodząc z pomieszczenia" - powiedziała bez emocji.
"gdy zniknęła z polu jego wzroku uświadomił sobie coś dziwnego" - gdy zniknęła z pola jego widzenia lub zniknęła z zasięgu jego wzroku.

Ok, tyle wychwyciłam. Naprawdę dobra beta i twój pomysł mogą okazać się strzalem w dziesiatkę. Podoba mi sie pomysł, jest niebanalny jak na razie, nietypowy. Nie będzie Belli za co masz u mnie plusa, bo zmęczyły mnie opowiadania o jej niezdarności i wiecznie przygryzanej wardze.
Dziwnie się czyta polskie nazwiska w połączeniu z Cullenami ale mozna do tego przywyknąć.
Jeśli będziesz dalej pisać ja tu będę wracać. Mam nadzieję, ze dokończysz to opowiadanie, bo zaczyna się bardzo obiecująco.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
poison princess
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Maj 2011
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:39, 07 Cze 2011 Powrót do góry

Obiecuję, że rano wszystko poprawię i będę się brała za szukanie bety, ale na razie trzeba zająć się II rozdziałem, bo utknęłam w martwym punkcie. Pierwsze trzy są zawsze dla mnie problemem, ale później mam już wszystko rozplanowane- przynajmniej w tym przypadku ;]

I mam nadzieję, że nie zawiodę oczekiwań ^ ^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sarabi
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 8:39, 08 Cze 2011 Powrót do góry

Pomysł jest bardzo ciekawy, lubię złego, zbuntowanego Edwarda. Do tego krynoliny, dżentelmeni plus wampiry - sama śmietanka. Masz lekkie pióro, Twój tekst, postaci nie są męczące.
Razi mnie porównanie krwi sarny do przeterminowanego produktu - nie sądzę, żeby pod koniec XIX wieku ktoś znał określenie "termin ważności" Smile Musisz się bardzo pilnować, żeby zachować realia epoki.
Na pewno potrzebujesz bety - są błędy stylistyczne, interpunkcyjne oraz zły zapis dialogów.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
poison princess
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Maj 2011
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 8:51, 08 Cze 2011 Powrót do góry

Właściwie to tu będzie już schyłek wieku, więc krynolinie dziękujemy ;d będzie raczej turniura, ale nie zagłębiam się w nieznaczące szczegóły.
Może faktycznie był to niefortunny dobór słów... Postaram się jeszcze bardziej pilnować, a jak wpadnie mi coś zastępczego, to, to zmienię.
A co do bety, to już napisałam do jednej z dziewczyn i czekam, aż mi odpisze, jeśli się nie zgodzi, to będę szukać dalej ;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rita
Człowiek



Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Czw 1:13, 09 Cze 2011 Powrót do góry

Podoba mi się pomysł. Zresztą złego Edwarda lubię zawsze więc na starcie miałaś u mnie plusa;)

Co do samego tekstu muszę przyznac, że cięzko czytało mi się taką ilośc tekstu. Byc może gdybyś częściej dodawała "enter" i odstępy byłoby łatwiej.

Niemniej: czekam na nowy rozdział i weny!
Rita


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
poison princess
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Maj 2011
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 10:55, 09 Cze 2011 Powrót do góry

To pewnie przez to, że forum jest szerokie i brak akapitów, ale raczej nie będę tego zmieniać, bo odstęp pomiędzy akapitami sygnalizuje jakieś przemieszczenie, przynajmniej na moje. ;]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez poison princess dnia Czw 11:02, 09 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Lexa
Gość






PostWysłany: Pią 11:50, 10 Cze 2011 Powrót do góry

Opowiadanie ciekawe, i muszę przyznać że podoba mi się to jak wykreowałaś Edwarda. Czytałam kilka opowiadań w których Edward jest zły i twoje ,,podchodzi" do tej jego mrocznej strony inaczej. Mam tylko jedno pytanie co do treści: Czy planujesz pojawienie się Belli w swoim opowiadaniu?
A teraz odnośnie stylu: Potrzebna konsultacja z betą, bo tak jak stwierdziły moje przedmówczynie są błędy.
Czekam na dalszy rozwój akcji i życzę weny Wink
poison princess
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Maj 2011
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 11:53, 10 Cze 2011 Powrót do góry

Konsultuję się, konsultuję, a właściwie poszukuję. ;]
I nie, Belli nie będzie. Przynajmniej nie w tym, bo jak pisałam wcześniej mam pomysł na kilka opowiadań i w tym jedno będzie kontynuacją tego, ale najpierw trzeba to skończyć ;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Olencjaa
Gość






PostWysłany: Pią 13:32, 10 Cze 2011 Powrót do góry

Zawsze chciałam poznać losy Edwarda przed spotkaniem Swan,a owy tekst mi to zapewnia Laughing . Bez wątpienia posiadasz talent do pisania opowiadań,a takowy tekst jest tego najlepszym dowodem.Szkoda mi Edwarda,bo niczego nieświadomy stał się wampirem w ciągłym ciele siedemnastolatka.Lubię tę buntowniczą stronę chłopaka - biedny myśli,że niebawem powróci do swojego starego trybu życia,ale niestety tak się nie stanie.Pierwsze polowanie to dla szatyna ciekawe,a zarazem dziwne doświadczenie.Cieszę się,że przez tę trudną drogę pomaga mu przejść doktor przynajmniej na początku jego "nowego życia".
Od teraz jestem Twoją,jak i tego opowiadania fanką love .

poison princess napisał:
Konsultuję się, konsultuję, a właściwie poszukuję. ;]
I nie, Belli nie będzie. Przynajmniej nie w tym, bo jak pisałam wcześniej mam pomysł na kilka opowiadań i w tym jedno będzie kontynuacją tego, ale najpierw trzeba to skończyć ;]


A ja się cieszę,że chociaż w jednym opowiadaniu nie będzie E+B= wielkie uczucie,bo to powoli staje się nudne i monotonne.

Pozdrawiam i życzę Ci dużo,dużo weny i czasu na pisanie kolejnych rozdziałów.
Olencjaa.

poison princess napisał:
A ja poprawię ;d Bo Edward u mnie w opowiadaniu ma 21 lat, trochę to przeinaczyłam, bo wolałam go w trochę dojrzalszej wersji ;] I bardzo się cieszę z tego powodu, że Ci się podoba ^ ^ Normalnie aż się zawstydziłam.
No i sama nie przepadam z nieogarniętą Bellą, która jest wiecznie wpatrzona w E. no i E, który ciągle stoi na straży i patrzy się na B. jak śpi... Trochę przerażające- przynajmniej z początku.


E tam nie ma się czego wstydzić - napisałam prawdę.O fajnie,że dodałaś naszemu Edkowi lat.Kochana kiedy planujesz dodać kolejny chap ?


Ostatnio zmieniony przez Olencjaa dnia Pią 15:39, 10 Cze 2011, w całości zmieniany 4 razy
poison princess
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Maj 2011
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 15:27, 10 Cze 2011 Powrót do góry

A ja poprawię ;d Bo Edward u mnie w opowiadaniu ma 21 lat, trochę to przeinaczyłam, bo wolałam go w trochę dojrzalszej wersji ;] I bardzo się cieszę z tego powodu, że Ci się podoba ^ ^ Normalnie aż się zawstydziłam.
No i sama nie przepadam z nieogarniętą Bellą, która jest wiecznie wpatrzona w E. no i E, który ciągle stoi na straży i patrzy się na B. jak śpi... Trochę przerażające- przynajmniej z początku.

Olencjaa napisał:
E tam nie ma się czego wstydzić - napisałam prawdę.O fajnie,że dodałaś naszemu Edkowi lat.Kochana kiedy planujesz dodać kolejny chap


Jak znajdę betę, na razie mam tylko kilka stron i utknęłam w martwym punkcie, bo muszę wyprowadzić Rox z jej sypialni i jakoś nie umiem ubrać tego w słowa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez poison princess dnia Pią 15:58, 10 Cze 2011, w całości zmieniany 7 razy
Zobacz profil autora
Olencjaa
Gość






PostWysłany: Pią 16:22, 10 Cze 2011 Powrót do góry

poison princess napisał:
Jak znajdę betę, na razie mam tylko kilka stron i utknęłam w martwym punkcie, bo muszę wyprowadzić Rox z jej sypialni i jakoś nie umiem ubrać tego w słowa.


Uu chyba ujawniłaś mi rąbek tajemnicy,co będzie działo się w kolejnym rozdziale czyż nie? Wink po tak znaczącej dawce informacji to ja klęcze przed tobą,abyś w miarę swoich możliwości,jak najszybciej dodała nowy chap. Wiem oszalałam,ale nic na to nie poradzę.Kobieto coś ty ze mną zrobiła to już ludzkie pojęcie przechodzi Laughing


Ostatnio zmieniony przez Olencjaa dnia Pią 16:27, 10 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
poison princess
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Maj 2011
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 16:28, 10 Cze 2011 Powrót do góry

Olencjaa napisał:
poison princess napisał:
Jak znajdę betę, na razie mam tylko kilka stron i utknęłam w martwym punkcie, bo muszę wyprowadzić Rox z jej sypialni i jakoś nie umiem ubrać tego w słowa.


Uu chyba zdradziłaś mi co będzie działo się w kolejnym rozdziale czyż nie? Wink po takiej znaczącej dawce informacji to ja klęcze przed tobą,abyś w miarę swoich możliwości,jak najszybciej dodała nowy chap. Wiem oszalałam,ale nic na to nie poradzę.Kobieto coś ty ze mną zrobiła to już ludzkie pojęcie przechodzi Laughing


Nie przesadzajmy. Powiedziałam, że muszę ją wyprowadzić z sypialni, a to nic takiego ;d Przez cały rozdział nie będzie tego robić ;] I nie klęcz, bo możesz poobdzierać sobie kolana! ; )


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maya
Wilkołak



Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!

PostWysłany: Nie 20:41, 12 Cze 2011 Powrót do góry

A wiesz co? Przyszłam przeczytać z myślą, że fajnie bybyło dorwać kogoś kto napisał coś fatalnego. I się troszku przeliczyłam. Pewna byłam, że to co tu znajdę bedzie na słabym poziomie. Nie wiem skąd było to przeczucie. Taką jakąś miałam zachciajkę. I przeczytałam. I okazło się, że to wcale takie słabe nie jest Laughing
W ogóle to postać Edwarda mnie lekko poruszyła!
A to znaczy dobrze!
I prolog mi się podobał.
I nie mam teraz czasu czytać rozdziału, tylko pobieżnie go przejrzałam, ale kurczę. Tyle ile wiem teraz, podoba mi się.
ejejejej, czy ty masz w podpisie Astrid Berges-Frisbey?
ona jest takaaaa ładna Heart
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
poison princess
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Maj 2011
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:53, 12 Cze 2011 Powrót do góry

Tak, to jest Astrid ;d Uwielbiam ją gdy tylko zobaczyłam z nią pierwszy film... Tylko boże... Jak on się nazywał. Zresztą nieważne ;d
I cieszę się, że mnie nie zjechałaś, ale nie jest to literatura najwyższych lotów. Takie pisane do odprężenia ;]

Pozdrawiam! ^ ^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bloody Night
Człowiek



Dołączył: 23 Paź 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 13:13, 13 Lis 2011 Powrót do góry

Przeczytałam już kilka opowiadań w których Edward jest zbuntowanym wampirem i każde mocno zjechałam. Ale nie martw się twoje FF mi się podoba, kurcze dziwnie to brzmi ale na prawdę cholernie mi się podoba. Przeczytałam prolog spodobał mi się i palę fragmentów mnie rozwaliło:
"Chciałbyś co? Prosić mnie o rękę? Wydymać mnie? Żyć długo i szczęśliwie? CO BYŚ CHCIAŁ?"
i jeszcze parę ale to nie mogę sobie przypomnieć. Podoba mi się, że zmieniłaś Edwarda ie jest już tym świętym wampirkiem tylko ma w sobie to coś =)
Tekst czytałam co no po tym jak go dodałaś, ale nie skomentowałam bo nie było czasu i no trza się przyznać ale beta by była potrzebna, nie wiem czy już poprawiłaś błędy czy nie bo nie patrzyłam no ale opowiadanie boskie i czekam na ciąg dalszy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pineska
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Lis 2011
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: daleko

PostWysłany: Pią 20:07, 25 Lis 2011 Powrót do góry

zajrzałam tutaj z ciekawości, gdyż nie mam w zwyczaju czytać ff'ów w których dodany jest tylko jeden, może dwa rozdziały (nie ma co okrywać.... nie należę do osób najcierpliwszych, a oczekiwanie na kolejny rozdział bardzo mnie irytuje Wink )

w jak większości osób przede mną, najbardziej przypadł mi do gustu zły Edward i brak Belli Smile
jestem bardzo ciekawa, co to za tajemnicza choroba na którą cierpi Roksana, gdyż rozumiem, że to właśnie to przykuło szczególną uwagę bohatera. czy ta znajomość przerodzi się w coś większego?
kolejna interesująca rzecz, czy Edward wytrwa na wegetariańskiej diecie? Wink

jest w tekście trochę błędów interpunkcyjnych, ale nie będę ich tutaj wszystkich wypisywać Very Happy więcej nic nie wyłapałam Smile

mam nadzieję, że mimo tego iż tekst ten dodałaś już jakiś czas temu, wkrótce dodasz kolejne rozdziały, dlatego też życzę weny, weny i jeszcze raz weny Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin