FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wybierz mnie. Kochaj mnie [NZ]Rozdział I - XXI + epilog Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Poll :: Co sądzicie na temat włączenia jakiegoś bohatera z The Vampire Diaires do tego opowiadania?

Nie lubię mieszania Zmierzchu i TVD, to zły pomysł
27%
 27%  [ 40 ]
Nie lubię mieszania Zmierzchu i TVD, to zły pomysł
27%
 27%  [ 40 ]
Jestem za. Lubię Zmierzch i TVD więc może wyjśc z tego coś ciekawego.
15%
 15%  [ 23 ]
Wszystko zależy od pomysłu. Może byc zarówno dobrze jak i źle. Nie szkodzi spróbowac ;)
29%
 29%  [ 43 ]
Wszystkich Głosów : 146


Autor Wiadomość
Aquarius
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Gru 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 15:08, 13 Lut 2011 Powrót do góry

Ślepa Bella...
Miała podjąć decyzję. Jacob zrobił absolutnie wszystko, żeby wybrała Edwarda, a ona tym bardziej lgnie do niego - kobiety...

Mam tylko nadzieję, że wyjdzie z tego związku z twarzą - może być nawet coś w stylu: Ty mnie zdradziłeś, ale ja Cię zdradziłam pierwsza i to jeszcze z Edwardem!
A serio - żeby ocknęła się i nie wyszła na naiwną idiotkę.
Jeśli dogadała Cullenowi, to Blackowi też powinna.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bugsbany
Wilkołak



Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 17:41, 14 Lut 2011 Powrót do góry

Poddzielam zdanie koleżanek...Bella jest naiwna. Jackob jak nic ma inną lafiryndę na boku a ona mu ślepo wierzy. Skoro kocha Bellę to jak mógł ją potraktować w ten sposób, że nie mówi jej gdzie jest i jeszcze karze wyjść z biura???? K..as do potęgi entej:) Oby szybko przejrzała na oczy i kopneła go w 4 litery. Czekam na ciąg dalszy z utęsknieniem. Buziaczki Bugsbany


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rita
Człowiek



Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 16:32, 20 Lut 2011 Powrót do góry

Aurora Rosa- ten cytat bardziej niż chłopaków dotyczy Belli;) Ale to będzie wyjaśnione dalej. Nawet mam podobne zdanie w którymś z końcowych rozdziałów;P

KochającaWampira- to wprost nierealne, że odebrałaś moich bohaterów w DOKŁADNIE taki sposób jaki chciałam ich przedstawić. Chyba uznam to za komplement:)

kaan- Bella jest dorosłą kobietą ale mimo wszystko niezbyt dojrzałą. Chce za taką uchodzić ale po zawodzie miłosnym, jaki sprawił jej Edward nie potrafi całkowicie się zaangażować w związek. Jak widać teraz i później, będzie się starać z całych sił... ale póki Bella sama nie zrozumie swoich problemów, trudno żeby je rozwiązała.

Aquarius i Bugsbany - zdecydowanie nie team Jacob;D Jednak mam nadzieję, że za kilka rozdziałów zrozumiecie dlaczego tak robił. Wszystko się wyjaśni;)


Tymczasem nowa porcja! Wink

Beta: niezastąpiona Sarabi:)

Rozdział XII:



Po miesiącu okazało się, że jednak nie potrafię wymazać Edwarda ze swojego życia. Nie w ten sposób, tak wymuszony. Przez dwa tygodnie żadne z nas nie dało znaku życia, jednak w końcu napisał:

„ Przepraszam, że tak długo się nie odzywałem. Mam sporo pracy w sklepie, robię nową stronę internetową, itd. Trochę się tego zebrało. Ciągle tęsknię, E.”

W momencie, gdy odebrałam tego sms-a uśmiechnęłam się do telefonu. Miło było wiedzieć co u niego. W ten sposób, raz dziennie zaczęliśmy pisać do siebie. Ogólnikowo, co robimy, jaka pogoda, jaką książkę czytamy, który film polecamy na deszczowe wieczory. Nic, przez co czułabym się winna wobec Jacoba. Nie obiecałam mu przecież, że zupełnie zerwę kontakt z Cullenem, tylko że go ograniczę. Pomimo tego, nie powiedziałam mu, że piszemy do siebie, a wiadomości usuwałam zaraz po przeczytaniu. No, może odrobinkę czułam się winna. Chciałam jakoś zrekompensować to Jakowi, więc byłam… grzeczna.

- Zauważyłem, że ostatnio często u mnie nocujesz – stwierdził Jacob, przyglądając mi się, kiedy leżeliśmy rano w jego łóżku.
- A to coś złego? – zapytałam, wpatrując się w sufit – szary.
- Nie, skąd – wytłumaczył się szybko, opierając jednocześnie na boku, żeby móc mi się przyglądać. Nie lubiłam tego, ale widziałam, że sprawia mu to przyjemność, więc nie komentowałam.
- To dlaczego pytasz? – zapytałam, rozciągając się w pościeli.
- Sądziłem, że nie lubisz mojego mieszkania.
- Bo tak jest – mruknęłam pod nosem, ale najwyraźniej mnie nie dosłyszał, bo kontynuował dalej.
- Teraz, skoro przebywasz tutaj coraz częściej, pomyślałem sobie… - Kiedy tylko domyśliłam się o co mu chodzi, szybko przerwałam.
- Stop! Wiem do czego zmierzasz. Nic z tego. Nie zamieszkam w tych lochach. –Jake milczał, więc spojrzałam na niego. Teraz on wpatrywał się w sufit,z zaciętą miną. Milczał, co oznaczało, że mam kłopoty. Zrobiło mi się go żal.
- To nie tak, że nie chcę z tobą zamieszkać… nigdy. Po prostu nie jestem na to jeszcze gotowa. – Prychnął na moje stwierdzenie z powątpiewaniem. Zagryzłam wargę i uciekłam się do żartu. – Poza tym strasznie długo zajmuję łazienkę. Dostałbyś szału po tygodniu, a po dwóch wyrzuciłbyś mnie z mieszkania.

Zaśmiał się ponuro i spojrzał na mnie. Nadal był odrobinę obrażony.

- Kiedy będziesz gotowa? Za pól roku, dwa, trzy lata? – Zamyśliłam się, bo to było dobre pytanie. Nie wiedziałam, czy będę gotowa kiedykolwiek. W tej chwili przynajmniej.
- Bardziej rok, czy dwa – odparłam poważnym tonem.
- Pozwolę ci wyremontować mieszkanie – zaproponował przekupnie. Zaśmiałam się i jednocześnie zrobiło mi się smutno. Zależało mu.
- W takim razie może o miesiąc szybciej. – Wstałam, ucałowałam go w usta i uciekłam do łazienki.

W pracy starałam się nie myśleć o niczym więcej niż wymagały tego moje teksty. Robiłam co do mnie należało z największą starannością na jaką było mnie stać. Pracując w tygodniku, każdy dziennikarz walczy o publikację swojego artykułu. Miejsce jest ograniczone, a wszyscy chcą dostać dodatkowe pieniądze za wierszówkę. Ku mojej uciesze zauważyłam, że kiedy pochłaniało mnie coś, inne rzeczy nie istniały. Uwielbiałam to. Coraz częściej wysyłano mnie na wystawy, co sprawiało mi niezwykłą frajdę. Bycie wśród tylu znanych i utalentowanych osób było dla mnie czymś nowym. Niekiedy Jake zabierał mnie ze sobą na większe imprezy, ale to było coś zupełnie innego. Na bankietach, w eleganckich strojach, ludzie zachowywali się inaczej, byli sztywni i zachowawczy. W trakcie wernisaży częstowano alkoholem, niejednokrotnie tanim, do tego był skromny poczęstunek. Nikt nie ubierał sukien balowych, pióropuszy i fraków. W dżinsach każdy czuje się swobodniej, nawet zestresowany autor.

- Słyszałaś o wystawie w tej nowej galerii, obok naszej restauracji w przyszły piątek? – zagadnęłam Rose. Pokiwała przecząco głową. Stałyśmy na balkonie, gdzie ona paliła papierosa, a ja jej towarzyszyłam. – Młoda fotografka będzie mieć swoją wystawę dokumentującą podróż po Stanach. Jeździła jakieś dwa lata, od miasta do miasta. „Prawdziwi Amerykanie”, tak nazwano jej cykl.
- Brzmi interesująco – stwierdziła, przyglądając się z jak najdalszego kąta malutkim ludzikom, którymi byli przechodni. Byłyśmy na dwudziestym trzecim piętrze, a Rose miała lęk wysokości.
- Chciałabyś ze mną pójść? Mam ekstra bilety. – Uśmiechnęłam się czarująco, licząc, że to pomoże.
- Chętnie. Zabierasz Pana Sztywniaka? – Moja przyjaciółka, w ten sposób określała Jacoba od czasu świąt. Podała mi jakieś argumenty, które miały mnie przekonać o jej racji, ale jakoś wypadły mi z głowy. Zwyczajnie to zignorowałam.
- Raczej tak. To znaczy zaproponowałam mu, ale coś wspominał o wyjeździe do rodzinki. No, wiesz – stwierdziłam z przekąsem. – Kochana mamusia musi go widywać minimum raz w miesiącu, mimo że mieszka na pieprzonym końcu świata.

Rose zaśmiała się na mój komentarz.

- Od kiedy to Alaska jest końcem świata?
- Od kiedy ona tam zamieszkała. Czyli jakieś trzysta lat temu.
- Co ona ci wtedy zrobiła? – zapytała, tłumiąc chichot.
- Nic – skłamałam. Prawda była taka, że podczas mojej pierwszej i zapewne ostatniej wizyty najpierw mnie ignorowała, później starała się udowodnić, że nic nie potrafię. Skończyło się na tym, że wysłała mnie w największą śnieżycę po zakupy, licząc, że się poddam. Tylko że nie ze mną takie numery. Przyniosłam jej te pieprzone konfitury i mąkę, po czym ostentacyjnie przystawiałam się do jej ukochanego synka. Przynajmniej od tamtego momentu nie muszę jej widywać. - Ale wierz mi, ona rozpowiada o mnie lepsze rzeczy. Ja przynajmniej nie mówię ich przy całej rodzinie, tylko przy tobie.
- Masz rację, jesteś bardzo kulturalna – zażartowała. Wyszczerzyłam się na tą uwagę, po czym wróciłyśmy do swoich biurek.

Wieczór przed wyjazdem Jacoba do rodziców, spędziliśmy oglądając u mnie filmy. Siedzieliśmy na wygodnej, białej kanapie. Co tu dużo mówić, byłam dumna ze swojego mieszkanka. Nie było duże, zaledwie jeden pokój, malutka sypialnia, kuchnia i łazienka, ale dla mnie było idealne. Wszędzie wisiały jakieś zdjęcia, a na niektórych ścianach zachowałam oryginalną cegłę. Miałam duże, białe łóżko, ciemne brązowe meble (w znaczeniu szafa i skromna toaletka) i starty już co prawda, ale wciąż prawdziwy parkiet. Pokój, w którym się znajdowaliśmy miał jedną ścianę fioletową, pozostałe bardzo jasne. Nie było tu wiele mebli. Jedynie dwa regały z książkami, stolik do kawy, biurko, obecnie strasznie zagracone, krzesło i kanapa, na której siedzieliśmy. Centralne miejsce zajmował nie telewizor, który stał w kacie, a zbiór małych, kolorowych fotografii z moich wycieczek z czasów studiów. Każde z osobna miało swoją historię, ale nie lubiłam ich opowiadać. To zbyt osobiste. Wszystkim zazwyczaj wyjaśniałam, że mają po prostu ładnie wyglądać.

Filmy, które wybrał Jacob, okazały się nudne. Tłumaczył się tym, że już obejrzeliśmy większość kolekcji wypożyczalni i nie miał dużego wyboru. Zastanowiłam się nad tym i faktycznie, spędzaliśmy sporo godzin przed telewizorem. Trochę to straszne. Na swoją obronę mamy jedynie to, że „rozwijamy swój gust filmowy”. Pod wieczór Jake ucałował mnie i wyszedł do siebie. Wcześnie rano miał samolot, więc musiał wstać skoro świt. U mnie nie byłoby to możliwe- tak przynajmniej się usprawiedliwiał. Nie miałam nic przeciwko. Ostatnio dobrze się dogadywaliśmy, a Jacob nie był już tak zazdrosny, chociaż pożegnał mnie w dziwny sposób:

- Bądź grzeczna.

Tego samego wieczoru dostałam sms-a od Rosaline, w którym odwoływała nasze wyjście do galerii.

„ Wybacz kochanie, ale Emmett będzie przejazdem w mieście. Bardzo chciałabym się z nim spotkać. Wybaczysz mi?”

„Jasne, że tak. Chociaż to nadal dziwne, że kręcisz z moim bratem. Ja się z nim kąpałam, jak byłam mała! To odrobinę pokręcone.”

„ Hm… podsunęłaś mi znakomity pomysł. Dzięki. Xoxo”


Westchnęłam, Rose ma zadatki na nimfomankę.

Nazajutrz rano zrobiłam zakupy, sprzątnęłam porządnie mieszkanie i wzięłam długą, relaksującą kąpiel. Lubiłam mieć czas tylko dla siebie, a mieszkając z Jacobem, z pewnością nie miałabym go tyle. Co poradzić, lubiłam samotność.

Wernisaż odbywał się w jednej z galerii, niedaleko centrum Manhattanu, więc miałam sporą drogę do przebycia. Wcześniej jednak spędziłam trochę czasu przed lustrem. Nie należałam do próżnych, ale artystką była moja stara koleżanką z liceum. Nie widziałyśmy się dobrych kilka lat, więc chciałam dobrze wypaść. Po kilku zmianach stroju zdecydowałam się na skórzane legginsy, niebieską, długą tunikę, metalowe łańcuszki oraz wysokie, czarne botki. Byłam już na tylu imprezach tego typu, że wiedziałam już co można, a czego kategorycznie nie wolno założyć.

Przed wejściem stało kilka osób, dyskutując o wystawie. Musiałam przegapić rozpoczęcie, ale pewnie nic ważnego nie straciłam. Ciągle sporo ludzi kręciło się pomiędzy zdjęciami, które pozawieszano na białych ścianach. Z jednego ze stolików wzięłam broszurę o dzisiejszym wydarzeniu. Z ostatniej strony uśmiechała się do mnie Jessica Stanley. Rozejrzałam się za nią, jednak jej nie dostrzegłam. Postanowiłam wcześniej pooglądać fotografie, które jak się okazało robiły wrażenie. Chciałam jedną z nich sfotografować do swojego artykułu, jednak jak na złość zdjęcie mi nie wychodziło. Stałam sapiąc i tupiąc nogą nad zawiłościami mojej lustrzanki, kiedy ktoś odwrócił moją uwagę.

- Może pani pomóc? – Usłyszałam za sobą znajomy głos. Odwróciłam się, ciągle majstrując przy aparacie. Za mną stał wysoki i niezwykle czarujący mężczyzna. Był dobrze zbudowany, ale nie przypakowany. Obcisła bluzka, założona pod szarą marynarkę idealnie eksponowała jego mięśnie. Do tego niebieskie dżinsy i trampki. Miał zniewalające zielone oczy, usta, które wyginały się właśnie w uśmieszku, a lekko potargane, miedziane włosy powalały do stóp. Tak, to był Edward Cullen.

Zaskoczona wpatrywałam się w niego, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. Na szczęście wyręczył mnie, biorąc mój aparat.

- Pewnie z lampą wychodzi ci flesz, a bez niej są poruszone, co? – zgadł, majstrując coś przy nim. Przytaknęłam, nadal gapiąc się na niego bezczelnie. Weź się w garść, dziewczyno – zganiłam się w myślach.
- Poradzisz coś na to? – spytałam, odzyskując głos.
- Już to zrobiłem – odpowiedział, przykładając oko do wizjera, ustawiając ostrość, kadr i w końcu pstrykając zdjęcie. Zamiast na aparat, patrzyłam na jego palce, długie i zgrabne. Naprawdę, jestem w poważnych kłopotach. – Gotowe.

Odebrałam urządzenie, uprzednio starając się czasami go nie dotknąć. Faktycznie, zdjęcie wyszło takie, jak chciałam.

- Dzięki. Zapomniałam już, jak się to robi, a żaden fotograf nie mógł dzisiaj ze mną przyjechać.
- Nie ma za co – odpowiedział, puszczając mi oczko.
- Co tak właściwie tu robisz? – zapytałam, podchodząc do kolejnej fotografii.
- Jessica zadzwoniła, prosząc abym się zjawił. Jak zapewne pamiętasz, potrafi być bardzo uparta, jeśli jej na czymś zależy – stwierdził. Przypomniałam sobie, jak w czasach liceum wyciągała mnie na najdziwniejsze imprezy ciągłym narzekaniem.
- Fakt, potrafiła być upierdliwa – przyznałam.
- To mi się podoba. – wskazał na kolejną odbitkę, przedstawiającą drwala na tle lasu.
- Masz rację. Ciekawy kadr. – zwróciłam uwagę. Nie usłyszałam jednak komentarza Cullena, bo moich uszu dobiegło nawoływanie:
- Bella i Edward! Jak się cieszę. – Podbiegła ku nam niska, lekko przysadzista blondynka w zielonej, rozkloszowanej sukience. Uściskała każdego z nas z osobna zanim pozwoliła dojść do słowa.
- Świetne zdjęcia – przyznałam.
- Dziękuję. Tak miło usłyszeć tyle pochwał jednego dnia. – Promieniała od mojego komplementu.
- Są całkowicie zasłużone – dodał Edward, uśmiechając się do niej czarująco.
- Czyli przyszliście razem? Jak to fajnie, że po tylu latach wciąż jesteście ze sobą. To prawie… - zamyśliła się nad odpowiednim słowem, a kiedy już go znalazła podniosła palec wskazujący ku górze. – To prawie magiczne!
- My nie… - Chciałam wytłumaczyć, ale po chwili pojawił się jakiś fotograf, a Jessica chwyciła mnie za ramię, instruując Cullena:
- Obejmij Bellę i uśmiech! Chcę ładne zdjęcie – rozkazała. Posłusznie zrobiliśmy, co kazała i zanim się obejrzeliśmy, już żegnała się z nami, biegnąc do kolejnej osoby.
- Czyli nawet szalona Jessica została lepszym fotografem ode mnie – skomentował Edward, przyglądając się, jak nasza koleżanka udziela wywiadu jakiemuś mężczyźnie z dyktafonem.
- To akurat tylko i wyłącznie twoja wina. Nikt ci nie kazał przestać robić zdjęcia – stwierdziłam, przyglądając się dwóm kobietom z Kalifornii. Obie były w skąpych strojach kąpielowych, z tym że jedna nosiła rozmiar S, a druga XXXXXL, a kostiumu pod fałdkami prawie wcale nie było widać. Zdjęcie podpisano: „Judy i Camilla wybrały się dzisiaj na największą plażę w Kalifornii.”

- Ale ja robię zdjęcia! – zaprotestował żywo.
- Kiedy ostatnio zrobiłeś jakieś poza Forks? – zapytałam z powątpiewaniem.
- Dwa dni temu pojechałem na kilka dni w góry.
- W takim razie, może jeszcze coś z ciebie będzie – zażartowałam.
- Co byś powiedziała na kolację? – zaproponował niespodziewanie. Zmarszczyłam brwi, jednak widząc jego zniewalający uśmiech zmiękłam.
- Ale bądź grzeczny. Zgadzam się tylko dlatego, że nie zjadłam dzisiaj obiadu – ostrzegłam go złowrogim, jak mi się wydawało, głosem.

Siedzieliśmy w jednej z włoskich restauracji - mojej ulubionej. W środku niewiele stolików zostało wolnych, ale udało nam się dostać jeden tuż przy oknie. Uwielbiałam przyglądać się przechodniom. Miało to swój klimat. Obojętnie, o której godzinie by się nie wyszło, zawsze grupy ludzi błądziły po ulicach.

Początkowo wymieniliśmy grzecznościowe uwagi o podróży Edwarda, pogodzie, rodzinie, jednak gdy podano nam zamówione potrawy nabrałam chęci na poważniejszą rozmowę. Spaghetti alla carbonara smakowało wyśmienicie albo ja byłam wyjątkowo głodna.

- A gdzie masz Tanyę? – zapytałam, ciekawa dlaczego nie ma jej z nim.
- Ona nie lubi wernisaży – wyjaśnił, nagle interesując się na powrót swoim kieliszkiem.
- Opowiedz mi coś o niej – zaproponowałam.
- Dlaczego? – spytał niezbyt grzecznie. Z pewnością był zaskoczony moją prośbą.
- Mam taką teorię – zaczęłam, popijając wino. Edward zainteresowany zwrócił na mnie całą swoją uwagę.
- Słucham.
- Doszłam do wniosku, że im lepiej ją poznam i czym więcej będę o niej wiedzieć… tym trudniej będzie mi sprawić jej przykrość. Wolałabym znać ją jako przykładowo miłośniczkę kotów, która uwielbia filmy Spielberga, aniżeli jędzę – tutaj spojrzałam na niego przepraszająco, ale mój rozmówca ani drgnął na ten epitet – Z której chłopakiem się przespałam. Zawsze myślałam, że jak ktoś jest niemiły dla mnie, to nie ma nic złego w tym, że mu jeszcze więcej dopiekę.
- Tanya była dla ciebie niemiła? – spytał, odrywając wzrok od mojej twarzy. Przez moment wydawało mi się, że dostrzegłam w jego oczach złość, ale kto wie?
- W sumie, to nie – przyznałam, ponownie analizując jej zachowanie. – Może odrobinę, ale nie w tym rzecz. Opowiedz coś o niej – poprosiłam.
- Co chciałabyś wiedzieć? – zapytał, patrząc na mnie już bez emocji.
- Ma rodzeństwo?
- Tak. Starszą siostrę Irminę, która mieszka w Portland. Jest psychologiem – wyrecytował.
-Rodzice?
- Zginęli w wypadku samochodowym. – Nadal mówił beznamiętnym głosem, ale ja nie byłam tak obojętna.
- Przykro mi – powiedziałam wprost.
- Tak, mnie też – oświadczył, nabierając swoje bolognese na widelec.
- Jak się poznaliście? – spytałam, szybko zmieniając temat. Przez chwilę uśmiechnął się na wspomnienie, jednak trwało to zbyt krótko, żebym zdążyła się tym nacieszyć.
- Była moją klientką. Często przychodziła, aż w końcu, któregoś dnia zaprosiła mnie na randkę. – Zaśmiałam się.
- Ona ciebie? Każda dziewczyna musi cię podrywać? – zażartowałam. Edward zachichotał pod nosem.
- Na to wyszło, ale nie zgodziłem się. Nie byłem wtedy gotowy na nowy związek. Dopiero po jakimś czasie, kiedy odwiedziłem Jaspera w jego salonie, ponownie ją spotkałem – zakończył.
- I wtedy się zgodziłeś.
- Tak, wtedy się zgodziłem – przyznał, patrząc na coś za moją głową.

Zapanowała cisza, podczas której wróciliśmy do jedzenia. Od czasu do czasu uśmiechaliśmy się do siebie znad talerzy, ale głównie przyglądałam mu się ukradkiem. Przyjemnie było posiedzieć z nim bez obawy, że zaraz zaczniemy na siebie krzyczeć. Fazę złoszczenia się i obrażania mieliśmy za sobą. W końcu skończyliśmy i wyszliśmy na zewnątrz. Zrobiło się chłodno, więc ucieszyłam się, że ubrałam cieplejszy płaszcz.

- Gdzie się zatrzymałeś? – zagadnęłam, nie bardzo wiedząc, co teraz zrobić.
- Niedaleko stąd, u znajomego. – Wskazał przeciwny kierunek do tego, w którym miałam się udać.
- W takim razie, musimy się tutaj pożegnać – wyjaśniłam. Edward spojrzał na mnie trochę zasmucony, ale po chwili pełen entuzjazmu zaproponował:
- Mogę cię odprowadzić.
- To za daleko, a później byś nie trafił tu z powrotem. Wezmę taksówkę – wyjaśniłam. Cullen wyglądał na zamyślonego. Przyglądałam mu się, jak marszczył czoło, aż zapytał:
- Myślisz, że to ma jakiś sens? W znaczeniu ty i ja?
- Jesteś z Tanyą, a ja Jacobem, więc raczej nie – przyznałam smutno. Nie był zaskoczony moją odpowiedzią.
- Trudno jest mi nie myśleć o tobie, kiedy rozmawiamy i piszemy do siebie. – Chciałam zaprzeczyć, ale nie mogłam skłamać. Od kiedy odezwał się pierwszy raz, myślałam o nim w każdej wolnej chwili.
- Ja mam tak samo. Chyba powinniśmy zerwać kontakt. – Kiedy już to powiedziałam, poczułam jak robi mi się strasznie smutno. Zostać samą, bez Edwarda? Przecież to straszne. Zawsze był ze mną, nawet jeżeli zerwaliśmy. Myślałam o nim cały czas, a teraz kiedy mogliśmy być razem, wybraliśmy innych. Nie mogliśmy się zdecydować i to było w tym najgorsze.
- Ale życzenia na święta są dozwolone, co? – zażartował, jednak widziałam, że nie jest mu do śmiechu. Przytaknęłam, a potem rzuciłam się mu w ramiona.

Wpiłam się w jego wargi, a on nie zaprotestował. Załapał mnie tylko mocniej, wodząc językiem po moich ustach. Zachwycona, cicho jęknęłam. Chwyciłam go za włosy, wodząc w nich ręką, drugą owinęłam wkoło szyi. Edwardowi musiało być niewygodnie, bo po chwili podniósł mnie delikatnie, ciągle całując. Czułam jak nasze języki walczą ze sobą, a jego dłonie ściskają mnie coraz mocniej. W końcu nasze usta spowolniły i jedynie dotykaliśmy się nimi delikatnie. W końcu ustały, a my spojrzeliśmy na siebie. Nie interesowało mnie, czy ktoś na nas patrzy, ani że mijają nas zaciekawione osoby. Nie czułam winy, byłam jak na haju.

- To się nie może nigdy więcej powtórzyć – wyjąkałam, patrząc mu głęboko w oczy. Uśmiechnął się łobuzersko i stwierdził:
- Tylko jeszcze ten jeden raz. – I pocałował mnie tak, jak jeszcze nigdy Jacob tego nie zrobił.

Nazajutrz rano obudził mnie odgłos komórki. Jęcząc, wciąż z zamkniętymi oczami, wymacałam urządzenie i otwierając jedno oko spojrzałam na wyświetlacz. „Jake”. Westchnęłam, ale usiadłam na poduszkach i odebrałam wiadomość, którą okazał się mms. Po jego załadowaniu, ujrzałam zdjęcie z wczorajszego wieczoru. Musiało ukazać się w jakiejś gazecie. Stałam z Jessicą po lewej stronie i Edwardem obejmującym mnie z prawej. Uśmiechaliśmy się do obiektywu. Zjechałam dalej i przeczytałam komentarz Jacoba:

„ Czy to miał być żart?! Bo jeśli tak, to mało śmieszny.”

__________________________________

Mam nadzieję, że nie macie jeszcze dość niezdecydowania Belli, ale jak wcześniej pisałam ona potrzebuje czasu na zrozumienie siebie.

P.S. Za dwa rozdziały POV Emmetta! Będzie mnóstwo o Rose i totalna zmiana postrzegania... wszystkiego;) Mam nadzieję, że podołam;)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez rita dnia Nie 20:59, 20 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
KW
Zły wampir



Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ~ z krainy, gdzie jestem tylko ja i moi mężowie ~

PostWysłany: Nie 19:41, 20 Lut 2011 Powrót do góry

BĘDZIE EMMECIK O TAK O JE JE JE! EMMETT.
5 minut później
JEA JEA NOWY ROZDZIAŁ !! ^^
kolejne 5 minut

rita - no cóż mogę powiedzieć, że tak to czuję, więc dobrze piszesz.

Jezu, ale mnie wku..ia Jacob! Pies ogrodnika (haha) ! Rozumiem Bellę - nie wie co robić. Pewnie myśli, że żyje wspomnieniami,a teraz nic do Edwarda nie czuje. O nie, nie. Jest niezdecydowana, bo... taka jest. Boi się, i tak jak w zmierzchu - nie chciała zadać bólu obydwóm panom, a skutek był taki, że raniła wszystkich łącznie z sobą. Weź zrób coś z panem Zazdro-kur.a-śnikiem, bo mnie 'delikatnie' denerwuje. Nie nie będę myśleć o nim, bo mnie irytuje. Teraz moja myśl jest taka, że będzie POV Emmecika ^^ Zawsze to więcej humoru, nowe spostrzeżenie świata, Rose w superlatywach i w bikini haha Laughing
Czekam, aż Eduardo rzuci tą wywło... Okej, Tanyję. A Bella Pana ZŁOm Laughing
Kochana, życzę weny, chęci i czasu.

Niecierpliwa
KochającaWampira


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Nie 20:45, 20 Lut 2011 Powrót do góry

"Obcisła bluzka, założona na szarą marynarkę idealnie eksponowała jego mięśnie" - obcisła bluzka założona na szarą marynarkę?? ojjj biedak chyba się po ciemku ubierał devil
Jejku niech ta biedna, niezdecydowana Bella rzuci wreszcie w cholerę nadętego bufona Jackoba! Może jak ona go rzuci Edward też się odważy zostawić Tanyę? Albo niech on ja rzuci - wtedy Bella się zdecyduje na rozstanie z bufonem?
Jejku, Edward pojawił się na chwilę - nie chcę strofować ale rozdział był strasznie krótki - a chemia między nimi była niemal namacalna.
Hmmm może Edward zacznie współpracować z Jessicą? I przeniesie sie do NY?
Mam nadzieję, że Bells sie wreszcie zdecyduje.
I że Emmett pojawi się bardzo szybko - tak szybko jak kolejny rozdział A Bear
weeeny Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aurora Rosa dnia Nie 20:51, 20 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
rita
Człowiek



Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 20:53, 20 Lut 2011 Powrót do góry

Aj! Nie zauważyłam, że ubrałam go źle;P Zaraz to poprawię;D Dzięki za zwrócenie uwagi;)

Bella niedługo podejmie ważna decyzję ale to jeszcze nie koniec opowiadania;)

Dzięki za komentarze Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kaan
Wilkołak



Dołączył: 13 Lis 2010
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 22:47, 20 Lut 2011 Powrót do góry

Hej! Po pierwsze, dzięki za wyjaśnienia.
A teraz trochę o rozdziale. Już wie,że Bella jest niedojrzała, ale chyba myśli. Nawet gdyby nie miała być z Edwardem, to i tak nic nie usprawiedliwia jej zachowania. I dlaczego ma poczucie winy wobec Jacoba?
Spotkanie z Edziem powinno pewne sprawy rozwiązać. Niby nie, nie całuj, a jednak tak, tylko dlaczego nie wepchnęłaś ich do łóżka? A fe, niegrzeczna dziewczynka.
W następnych rozdziałach ma być więcej Emmetta i Rosalie, więc tak sobie myślę, że będzie wesoło.
Kochająca Wampira nazwała Jacoba psem ogrodnika. Coś w tym jest, a ja zgadzam się z tym w 100%.
Im dłużej czytam Twoje opowiadanie, tym bardziej przekonuję się do tego, że Bella nie jest gotowa na miłość, a tym bardziej na zaangażowanie się w jakikolwiek związek. Bo to co dzieje się między nią , a Jacobem, to jakaś chora zależność.
Dobra, nie mądrzę się, bo chyba nie rozumiem sama siebie, cholera, zamotałam się zupełnie. Może to wina zmiany czasu, jeszcze nie przywykłam, u mnie 13.45.
Dziękuję za rozdział, niecierpliwie czekam na następny, życzę weny, czasu i cierpliwości( zwłaszcza dla mojego "gadania"). Pozdrawiam cieplutko!!!!!!!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kaan dnia Nie 22:50, 20 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
bugsbany
Wilkołak



Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:37, 26 Lut 2011 Powrót do góry

Masz rację, jak najbardziej TEAM EDWARD Very Happy Nie przepadam za Jackobem i chyba to się nie zmieni. Poniekąd rozumiem Bellę i wiem, żę się boi ponownie związać z Edwardem, ale to nie oznacza że jest niedojrzała do związku. Już raz im nie wyszło bo nie potrafili się dogadać i pójść na ustępstwa, nie chce ponownie zostać zraniona. Ale nie powinna być też z Blackiem bo to do niczego nie prowadzi, w momencie gdy poczuł, że jego pozycja jest zagrożona, zaproponował wspólne mieszkanie i dał zgodę na remont swojej jaskini. A ten mms niby co miał znaczyć? Że jak go nie ma to Bella ma siedzieć zamknięta w domu i nie wychodzić? Nie może już się spotkać z nikim? Gdzie jego zaufanie? Poza tym te jego wyjazdy są podejrzane, dlaczego nie zaproponuje Belli żeby z nim pojechała? No ale koniec moich wywodów Very Happy czekam z kolejny rozdział i pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rita
Człowiek



Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pon 0:26, 28 Lut 2011 Powrót do góry

Przychodzę do was z nowym rozdziałem:) Ten wiele wyjaśni, przynajmniej ten fragment z Jacobem, którego posądzacie o romans. No ale nic nie zdradzam tylko zapraszam do czytania.
Beta: Sarabi.

Rozdział XIII:


Kręciłam się po mieszkaniu aż do południa, kiedy w końcu usłyszałam odgłos otwieranych drzwi. Nie miałam złudzeń co do tego, kogo zaraz zobaczę – wściekłego Jake’a. Nie byłam w błędzie, stałam na baczność, wykręcając sobie palce, podczas gdy on rzucił torbę koło kanapy i groźnym wzrokiem lustrował mnie od stóp do głów.

- Jesteś zły? – zapytałam głupio. Tak też odebrał to Black, bo jeszcze bardziej zwęził oczy zanim odpowiedział.
- Jestem wściekły. Prosiłem cię tylko o jedną rzecz! – krzyknął, podchodząc bliżej mnie, natomiast ja stałam bez ruchu, bojąc się tego, co może nastąpić. – Miałaś się z nim nie spotykać! Obiecałaś mi to!
- Ale ja nie wiedziałam, że on tam będzie. Autorka prac, to nasza wspólna znajoma, ona go zaprosiła. – Broniłam się, starając załagodzić sytuację.
- Co za zbieg okoliczności – stwierdził jadowitym tonem, dla odmiany nie patrząc na mnie. – W takim razie dlaczego razem pozowaliście?
- Artystka nas o to poprosiła i zanim zdążyliśmy zareagować już zrobili zdjęcie.
- Dziwne, że jakoś objąć cię miał czas.
- Nie złość się na mnie. Przecież nic się nie stało.
- Bello – zwrócił się do mnie zadziwiająco spokojnym tonem. Patrzył mi w oczy, chcąc sprawdzić moją reakcję. – Jak mam się nie złościć, kiedy słyszałem waszą rozmowę w święta?

Przerażona spojrzałam na niego i zapytałam drżącym głosem:

- N… naprawdę?- Byłam w szoku.
- Tak – odparł, ciągle przyglądając mi się badawczo. – Co prawda nie całą, ale to, co usłyszałem wystarczyło. – Przełknęłam ślinę. Czułam się jak w czasie sesji, chwilę przed wejściem do gabinetu profesora na egzamin.
- I co chcesz z tym zrobić? – zapytałam niepewna co mnie czeka.
- Chciałaś żeby zerwał z Tanyą, a w zamian ty miałaś opuścić mnie. – Spojrzałam na niego zaskoczona. Czyli usłyszał tylko to! – odetchnęłam w duchu.
- A później – kontynuował – otwieram gazetę na Alasce, a tam w dziale rozrywki ty i ten rudy Cullen!
- Nie wiem, co powiedzieć – przyznałam, przygryzając dolną wargę ze stresu.
- To ja ci powiem, co masz teraz powtórzyć. – Spojrzałam na niego z zainteresowaniem, czekając na ciąg dalszy. – Powiedz, że mnie kochasz, a ci wybaczę. Bo ja ciebie kocham jak szaleniec i chcę być z tobą. Zależy mi na tobie.
- Wy… wybaczysz mi? – spytałam z niedowierzaniem. Nie takiego obrotu sprawy się spodziewałam.
- Oczywiście. Przecież tylko się spotkaliście, nie zdradziłaś mnie z nim – powiedział z mocą, a za chwilę dodał coś, czego już nie do końca słuchałam. - Niepotrzebnie tak krzyczałem, ale sama wiesz, że jestem cholerykiem. Przepraszam.

Zamiast słuchać przeprosin dotarło do mnie, że oto miałam dwa wyjścia. Mogłam wyznać, że nie byłam tak święta jak sądzi i zakończyć tę farsę lub powiedzieć, że go kocham. Żadne z tych słów nie byłoby kłamstwem. Przecież czułam coś do niego, byliśmy razem już tyle czasu. On był mi oddany, jak sam ciągle powtarza, zależy mu na mnie. To ja jestem tą złą. Zdradziłam go, później się całowałam, dwukrotnie!

Wpatrywałam się w niego, wydawałoby się wieki, choć wskazówki zegara ledwo drgnęły. Stałam, nie wiedząc co robić. Wtedy pomyślałam o Edwardzie. Moim wspaniałym przyjacielu, kochanku i jednocześnie tchórzu. A jeżeli on nie zerwie z Tanyą? Wtedy zostanę sama. Tylko czy ja jeszcze potrafię być sama?

- Kocham cię, Jake – wyszeptałam i automatycznie się rozpłakałam. Chłopak podszedł do mnie i przytulił mocno, zapewniając, że on mnie też. Jednak nie pocieszało mnie to. Łzy ściekały mi nie tyle ze wzruszenia, co z bólu i wstydu. Okazałam się zbyt dużym tchórzem, żeby zostać sama. Byłam beznadziejna i co gorsza raniłam Jacoba. Starłam ostatnią łzę o wierzch jego koszuli i postanowiłam sobie jedno: od teraz będę najlepszą dziewczyną jaką mógłby sobie wymarzyć. Jestem mu to winna. Dlatego słysząc pytanie Blacka, uznałam że czas zacząć.

- Wprowadzisz się do mnie?

***

Kolejnych kilka miesięcy było rajem dla Jacoba, a dla mnie piekłem. Starałam się z całych sił być idealną dziewczyną. Okazało się to trudniejsze niż sądziłam. Mieszkałam w ponurym mieszkaniu swojego chłopaka, codziennie rano jechaliśmy do pracy, a po południu wracaliśmy razem. Później jakiś film, siadaliśmy przed laptopami i każdy z nas oddawał się pracy. Dalej kolacja, kąpiel i sen. Niezbyt emocjonujący dzień i tak w kółko. Po czasie zauważyłam, że zaczynam akceptować taki stan rzeczy. Było mi wygodnie. Wszystko, co potrzebowałam nagle było pod ręką, po nic nie musiałam wybierać się do miasta, bo Jake kupił to wcześniej, ubiegając mnie w tym. Cieszyłam się, że znał mnie na tyle, żeby przewidzieć moje zachcianki. Czułam się jak królewna, a jego starałam się traktować jak księcia na białym koniu. Nie pisałam już do Edwarda, a i on nie odezwał się od naszego ostatniego spotkania. Zaczynał znikać z mojego życia, także za sprawą tego, że wszystkie pamiątki zostały w kartonie wraz z innymi, zbędnymi rzeczami przeniesione do skrytki.

Bywały jednak i momenty, takie jak wczorajszego wieczora, które niemiłosiernie przypominały mi o moim miedzianowłosym eks. Jake właśnie rozbierał mnie na kanapie, było miło, romantycznie. Tym razem myślałam tylko o nim, co początkowo było trudniejsze niż sądziłam. Kiedy byłam już w samej bieliźnie mój chłopak przekrzywił głowę z uznaniem i stwierdził:

- Lubię ten komplet. Wyglądasz w nim tak seksownie. – Zagubiona spojrzałam na siebie, przypominając sobie co założyłam dziś rano. Miałam czarny, koronkowy biustonosz i takie same figi. Już chciałam zwyczajnie podziękować, bo ja również uważałam, że dobrze w nim wyglądam, kiedy oprzytomniałam. To tę bieliznę miałam na sobie tej nocy. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy przypomniałam sobie słowa Jaspera, kiedy mi oddawał stanik: „Doszedłem do wniosku, że nie chcę nic więcej wiedzieć. Mam tylko nadzieję, że załatwisz to jak najszybciej i jak najlepiej.” Czy załatwiłam? Bo na pewno nie zajęło mi to mało czasu. Poza tym, czy ja tak naprawdę wiem co robię?

- Bello? – głos Jacoba wyrwał mnie z zamyślenia. Odgarnął mi kosmyk włosów z twarzy, przyglądając się zaniepokojony.
- Przepraszam. Tak się jakoś zamyśliłam – stwierdziłam, wzruszając ramionami, po czym ponownie oddaliśmy się pieszczotom i pocałunkom. Stłumiłam złe przeczucie.

***

- To jest chore! – stwierdziła Rose, przytupując papierosa. Była zła, kiedy odmówiłam wyjścia z nią do klubu. Nie miałam na to ochoty.
- Jesteśmy już za stare na tańce z nastolatkami.
- Gówno prawda! Wiesz, że nie pójdziemy do lokalu dla dzieciaków. Wcześniej lubiłaś takie rzeczy. Co Sztywniak z tobą zrobił?
- Nic ze mną nie zrobił!- zdenerwowałam się. Moja przyjaciółka ciągle dopatrywała się minusów w moim chłopaku.
- Czyli tak nagle stałaś się nudną panią domu? – zaszydziła. Rzuciłam jej pełne złości spojrzenie. Wcale nie byłam nudna.
- Wiesz co, Rose? Mam już tego dość. Ciągle go krytykujesz! Kiedy do cholery zrozumiesz, że ja go kocham i chciałabym żebyś zaczęła go szanować?! – wykrzyczałam jej w twarz. Moja przyjaciółka zmarszczyła idealne brwi, po czym odwróciła się w stronę drzwi.
- Skoro tak stawiasz sprawę będę z Tobą absolutnie szczera. Nie lubię facetów, którzy kontrolują i wykorzystują swoje dziewczyny. Macie jakiś chory, posrany, toksyczny związek. Nie chcę tego dla ciebie, ale póki sama tego nie pojmiesz, nie mam zamiaru ciągle być tą złą. Wiesz, że cię kocham jak siostrę. Kiedy się opamiętasz, wiesz gdzie mnie szukać.. Do zobaczenia na szkoleniu – zakończyła, zostawiając mnie samą na balkonie.

Oparłam się o barierki plecami i wpatrywałam w oszklone drzwi, za którymi przed chwilą zniknęła Rose. Czy istnieje szansa, że mogła mieć rację? Wydawało mi się, że nie. W żadnym razie nie czułam się wykorzystywana czy nieszczęśliwa. Miałam wszystko czego było mi trzeba, a że nie chciałam iść do klubu to zupełnie inna sprawa. Może ma problemy Emmettem i dlatego jest ostatnio tak drażliwa? Postanowiłam nie poruszać tego tematu aż do naszego wyjazdu do Forks. W końcu za tydzień jedziemy na rocznicę moich rodziców.

- Bello!- zawołał mnie Jacob, podchodząc do mojego biurka wraz z Sethem. Ten drugi wyglądał na zamyślonego. Właśnie zbierałam się do wyjścia.
- Coś się stało? – zapytałam, zakładając płaszcz.
-Nie jadę na szkolenie. Mam spotkanie zarządu – wyjaśnił odrobinę smutnym tonem.
- Nie ma sprawy. Wezmę taksówkę. – stwierdziłam, wzruszając obojętnie ramionami.
-Nonsens! – zganił mnie chłopak, wskazując na stojącego obok mężczyznę. – Seth cię podwiezie.
- Przecież potrafię sama dojechać na miejsce – odparłam złośliwie.
- I tak jadę, więc przynajmniej dotrzymasz mi towarzystwa – stwierdził sam zainteresowany, biorąc mnie pod rękę i ruszając w stronę wind.
- Ja naprawdę jestem samodzielna. – Wyrwałam mu się w środku. Spojrzał na mnie rozbawiony, nie komentując.

Szkolenie dotyczyło nowego oprogramowania do wysyłania tekstów. Nowsza wersja, z kilkoma dodatkami więc jako, że nie byłam komputerowym geniuszem słuchałam uważnie. Tym bardziej denerwowały mnie ciągłe sms-y od Jacoba. Najpierw zapytał, czy bezpiecznie dotarłam, później czy szkolenie jest interesujące, a teraz wypytywał się, co ma kupić przed przyjazdem po mnie. Czy on naprawdę musi być takim maminsynkiem, że nawet nie potrafi sam zrobić zakupów? Po piętnastej wiadomości zrobiłam się zła i wyłączyłam komórkę. Po dwóch godzinach, bo tyle trwało spotkanie, postanowiłam wziąć taksówkę i samodzielnie dojechać do mieszkania. Nie jestem jakimś dzieckiem, stwierdziłam, mijając Rose, która kiwnęła mi tylko głową na pożegnanie. Na dole jednak ujrzałam złego Jacoba za kierownicą jego Range Rovera.

- To chyba jakiś żart! – wycedziłam, wsiadając.
- Dlaczego wyłączyłaś komórkę?- spytał przez zaciśnięte zęby. Zapięłam pas, założyłam ręce na piersiach i zamiast na niego, patrzyłam uparcie przed siebie.
- Nie mogłam się skupić przez twoją ciągłą pisaninę.
- Mogłaś napisać, że ci przeszkadzam.
- A czy to nie oczywiste? Tylko ja w tym związku muszę myśleć? Nigdy nie byłeś na żadnym szkoleniu?! – wykrzyczałam.
- Nie takim tonem – rozkazał. Spojrzałam na niego zdumiona. Czy on mnie traktuje jak dziecko, chce wychować?
- Skoro ty możesz krzyczeć, mogę i ja – zawyrokowałam dumna ze swojej logiki.
- To nie ja jestem tym złym w naszym związku. Ja jestem przynajmniej uczciwy i wierny. – Wstrzymałam oddech, słysząc jego ostatnie słowo „wierny”. Miał rację, nie należałam do wiernych. Może przesadzam? Pewnie zmartwił się, że coś mi się stało. Nie powiedziałam tego głośno, za to milczałam do końca dnia.

Kolejne dni były podobne do tych sprzed kłótni. Brakowało mi tylko Rose, która zgodnie ze swoją obietnicą nie rozmawiała ze mną na tematy niezwiązane z pracą. Było to strasznie dziwne, bo rzadko kiedy rozmawiałyśmy tyle o pracy, co obecnie. Wydawała się obojętna wobec mnie, jednak nie raz złapałam ją na spoglądaniu w moją stronę. Wyglądała na zatroskaną, co jeszcze bardziej mnie irytowało. Nie powinna się o mnie martwic, bo nie ma o co!

Jacob POV:

Taką Bellę lubiłem i kochałem. Była mi oddana i myślała tylko o mnie. To nie było tak, że chciałem zamknąć ją w złotej klatce, żeby nikt jej mi nie zabrał, choć było w tym odrobinę prawdy. Pragnąłem, aby Edward mi jej nie zabrał. Od pierwszego dnia, kiedy ją poznałem straciłem dla niej głowę. Obserwowałem jak staje się coraz lepszą dziennikarką, jak rozwija się i zyskuje pewność siebie. Początkowo starałem się trzymać od niej z daleka. Przecież byłem jej szefem, a związki w pracy nie są dobrze widziane, jednak któregoś dnia pomyślałem „a co mi tam?!” i zaprosiłem ją na randkę. Od tamtego dnia moja obsesja na jej punkcie stała się wręcz bolesna. Pokochałem jej miękkie, brązowe włosy, cudne, kształtne piersi, wspaniały charakter i zadziwiającą inteligencję. Nie mogłem tylko zaakceptować jej oślego uporu, chciałem go zmienić za wszelką cenę. Bez niego byłaby wprost idealna! Tak przynajmniej myślałem o niej, aż do kolacji, podczas której poznałem Tanyę.

Bella wraz z Edwardem wpatrywali się w siebie niczym nastolatki. Czułem do niego wstręt, a do niej złość. Oszukiwała mnie, to jego kochała i o nim myślała za każdym razem kiedy przestawała mnie słuchać. Dopiero wtedy zrozumiałem jak naprawdę musiał wyglądać ich związek. Cullen nie był tylko jej byłym chłopakiem, który z nią zerwał. On był jej ukochanym, który złamał jej serce, a mimo to, ona wciąż o nim myślała.

Byłem bezsilny, mimo że starałem się zwrócić na siebie jej uwagę, ona i tak za moment patrzyła tylko na niego. Czułem jak jego wzrok prześlizguje się po jej ciele, twarzy, a ona to akceptuje, wręcz wita z radością. Nie mogłem tego znieść, a rozmowa z innymi gośćmi nie pozwalała mi się oderwać od tego pokazu uczuć. Zastanawiałem się, jak jego dziewczyna to wytrzymuje i wtedy to dostrzegłem. Nić porozumienia między mną, a Tanyą. Widziałem ból w jej oczach, ale też złość. Musiałem wyglądać tak samo. Kiedy tylko miałem okazję, podszedłem do niej przedstawić się.

- Jestem Jacob, chłopak Belli. – Zaśmiała się ponuro, podając mi swoją dłoń.
- Tanya, dziewczyna Edwarda.
- Nie chcę być niegrzeczny, ale odniosłem wrażenie, że mamy podobny problem – zacząłem. Uśmiechnęła się leciutko, poprawiając swoje długie blond włosy. Była ładna, ale nie tak , jak moja Bella.
- Nie trudno to przeoczyć. Co chcesz wiedzieć?
- Nie rozumiem – zdziwiłem się.
- Podejrzewam, że dowiedziałeś się o Edwardzie dopiero niedawno i chcesz wiedzieć więcej. Ja chcę tego samego, więc pytaj – stwierdziła jak najbardziej poważnie. Konkretna babka, oceniłem zadowolony.

W ten sposób z wiadomości, które oboje posiadaliśmy skleiliśmy ogólny obraz tego, jak mógł wyglądać ich związek. Ciągle było to dla mnie za mało.

- Kocham Edwarda i będę o niego walczyć. Nie oddam go nikomu - oświadczyła w pewnym momencie Tanya. Widziałem po jej wyrazie twarzy, że nie żartuje.
- Rozumiem cię. Też nie chcę stracić Belli, ale co możemy zrobić?
- Współpracować – oświadczyła. Zainteresowała mnie tym.
- Co masz na myśli?
- Tu masz mój numer. – Wręczyła mi kawałek zapisanego papieru. – Odezwij się za każdym razem, kiedy Bella zrobi coś podejrzanego albo będziesz miał wrażenie, że kontaktuje się z moim Edwardem. Ja zrobię to samo. W ten sposób będziemy mogli interweniować na czas.
- Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł… - zacząłem, jednak Tanya mi przerwała.
- Kochasz ją i chcesz z nią być?
- Oczywiście, że tak. Głupie pytanie – odpowiedziałem.
- W takim razie, jeżeli znajdziesz lepszy pomysł, to do mnie zadzwoń. Z radością go wysłucham. Tymczasem, które z nas idzie? – zagadnęła, wskazując w stronę schodów. Niczego na nich nie dostrzegłem więc zapytałem:
- Gdzie mamy iść?
- Bella poszła po prezenty, a chwilę po niej poszedł tam też Edward.
- Naprawdę? – zainteresowałem się.
- Musisz być bardziej uważny – stwierdziła.
- Ja idę. – Zignorowałem jej uwagę i cichutko udałem się na piętro. Wtedy usłyszałem wymianę zdań, która zmusiła mnie do walki o moją dziewczynę:

„- Czyli wtedy byś się ze mną nie kochał? – usłyszałem wściekłą Bellę.
- Nie, wtedy bym cię nie wypuścił z mieszkania. – Mogłem przysiąść, że uśmiechał się właśnie do niej.
- Jak to byś mnie nie wypuścił? Przecież masz narzeczoną. Myślę, że nie ucieszyłaby się, widząc mnie w twoim łóżku.
- Gdybym wiedział, że masz kogoś szybciej zacząłbym o ciebie walczyć.”


Dowiedziałem się, że mieli romans, ale jednocześnie byłem też pewien, że Bella mnie kocha. Od tego dnia starałem się z całych sił, aby więcej nie mieli ku temu okazji. Zauważyłem, że sami nie byli przekonani i zdecydowani, co postanowiliśmy wykorzystać. Skoro oni nie mogli podjąć decyzji, my zrobimy to za nich. W ten sposób zaczęliśmy konsultować się z Tanyą między sobą. Wiedziałem, gdzie będzie Edward, czy do siebie piszą, a później jak często i w końcu, że będzie w Nowym Jorku. O tym jednak dowiedziałem się zbyt późno, będąc już na Alasce i nie zdołałbym temu zaradzić. Po drodze, ściskając w ręku poranną gazetę z ich wspólnym zdjęciem, obmyśliłem plan. Bella musi ze mną zamieszkać.

Wszystko szło zgodnie z planem. Cullen został wyeliminowany z naszego życia, ona z poczucia winy przemyślała całą sytuację i wyznała mi miłość. Mnie, nie komuś innemu, nie temu rudemu podrywaczowi! Kolejny krok był oczywisty: oświadczyny, a rocznica jej rodziców wydawała się idealną okazją.

______________________________

Na tym koniec:) Kolejny rozdział POV Emmetta, z którym uparcie walczę aby był jak najlepszy. Dzisiaj ostatnie poprawki i jutro trafi do Sarabi.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bugsbany
Wilkołak



Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 11:25, 28 Lut 2011 Powrót do góry

No i nie myliłam się...Jackob to podstępny dupek. To ma być miłość? Zależało mu na wspólnym zamieszkaniu ponieważ chciał kontgrolować Bellę, ubezwłasnowolnił ją. Rose ma 100% rację co do niego, Bella musi przejrzeć na oczy. Nie można nikogo zmuszać do miłości a on razem z Tanyą to robią. Jeżeli naprawdę kochałby Bellę to nie postępowałby w ten sposób, a na dodatek zawarł pakt z diabłem w blond włosach. Nie przekonał mnie ten rozdział co do Jackoba i jego postępowania, nadal uważam że jest mega wielkim kretynem. Czekam z niecierpliwością co się wydarzy na rocznicy śluu rodziców, na pewno zjawi się i Edward. Oj będzie się działo:)
AVE WENA...buziaki Bugsbany


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KW
Zły wampir



Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ~ z krainy, gdzie jestem tylko ja i moi mężowie ~

PostWysłany: Pon 15:43, 28 Lut 2011 Powrót do góry

Wiedziałam! I wcale nie cieszę się z tego powodu, że miałam rację co do Jacoba. Zgodnie z moimi założeniami, mogę teraz powiedzieć, że Jake jest:
- despotyczny
- egoistyczny
- bez uczuć
- nierozumny
- jest IDIOTĄ!
No normalnie coś mi się robi. A wiem, niedobrze mi się robi!
Hmm... Myślę, że jest taki, bo jest maminsynkiem. Zawsze miał wszystko to, co chciał, i miał to podstawione pod nos. Tylko że Bella nie jest przedmiotem! Widać, że Bells podświadomie wie, że źle robi, ale kieruje nią poczucie winy. To też jest wyniesione z domu; poczucie sprawiedliwości, zadośćuczynienie.
On nie rozumie, co to jest prawdziwa miłość. Ona, jest ślepa, bo widzi tylko pokutę. A Edward? Myślę, że ta blondyna łasi się koło niego, i on nawet nie myśli o Belli. Nie, myśli, że 'trudno - ona już wybrała'. Oboje boją się zostawić partnera w ich związku.( o ile ich toksyczne, nienormalne relacje można tak nazwać).
Wydaje mi się też, że Emmett będzie relacjonował zaręczyny. I błagam cię, nie komplikuj już bardziej im wyboru!(czyt: nie zaręczaj ich!) Coś czuję, że dopiero Bella zrozumie, że kocha Edwarda i to z nim chce być kiedy; albo będzie na ślubnym kobiercu, albo kiedy wyzna to przed Jacobem i będzie cała pobita(przez niego, oczywiście - tego zimnego, egoistycznego palanta!). Tak mi się wydaje.
Cóż, jest o wiele lepiej niż na początku. Wiadomo - w pierwszym rozdziale- dopiero zaczynasz, a teraz to już wszystko jest dopracowane i nie ma się do czego przyczepić. (ha, mówię tak, jakbym kiedykolwiek miała się do czego przyczepić ;d)
Lekko się czytało, szybko. Zdania były zrozumiałe i nadawały pędu akcji. Pięknie!
To czekam na nowy rozdział, bo widzę, że następny już u bety. A tobie życzę weny, chęci i czasu dla nowego rozdziału. Pisz, pisz! Nie mogę się doczekać.
Pozdrawiam,

Niecierpliwa
KochającaWampira


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Natalia1
Wilkołak



Dołączył: 08 Lis 2010
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 16:35, 28 Lut 2011 Powrót do góry

Ja też proszę, żebyś autorko nie zaręczała Belli i Jackoba ! Wolę, żeby Bella sama wcześniej zrozumiała, że kocha Edwarda ! W ogóle następiło szybkie przyspieszenie akcji, ale wolałabym, żeby akcja toczyła się wolniej, bo wtedy te opowiadanie szybko się nie skończy ! Chętnie poczytam jeszcze trochę o losach Belli i Edwarda. ;-)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bella_9393
Nowonarodzony



Dołączył: 30 Lip 2010
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Świnoujście

PostWysłany: Pon 18:48, 28 Lut 2011 Powrót do góry

matko jedyna... Jacob nie może się zaręczyć z Bella!! niech ona wreszcie zrozumie, że kocha i powinna być z Edwardem, a z innym będzie nieszczęśliwa!! błagam niech Edward powie Belli, że zerwał z Tanyą i chce być z nią-Bella!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Pon 21:10, 28 Lut 2011 Powrót do góry

Nie znoszę Jackoba!!! Egoistyczny, samolubny, nadęty dupek!
Brakowało mi w tym rozdziale Edwarda.
Klimat tego opo jest fantastyczny:-) mam nadzieję, że Bella nie przyjmie oświadczyn tego egocentryka. Bo ucieczki sprzed ołtarza są mocno przereklamowane ;-)
czekam z niecierpliwością na kolejny part


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kaan
Wilkołak



Dołączył: 13 Lis 2010
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:21, 28 Lut 2011 Powrót do góry

Suka Tania, dupek Jacob, idiotka Bella, jeszcze większy dupek Edward. To tyle mojego komentarza na temat. Wiem że Bella jest niedojrzała, Edward niezdecydowany, ale żeby być głupim, tego nie rozumiem.Koniec, kropka. Wkurzyłam się.
Pozdrawiam!!!!!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rita
Człowiek



Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Wto 2:17, 01 Mar 2011 Powrót do góry

Aż mam wyrzuty sumienia, że was tak zdenerwowałam! Wink Obiecuję, że po kolejnym rozdziale już nie będziecie takie złe... przynajmniej mam taką nadzieję!
KochającaWampira - bardzo się cieszę, że stwierdziłaś iż od pierwszego rozdziału dużo lepiej idzie mi pisanie. Do tego dążyłam Smile Staram się za każdym razem pisac najlepiej jak umiem i żeby spodobało wam się to co tu przedstawiam.

Mam nadzieję, że nie opuścicie mnie tylko dlatego, że Jake okazał się palantem;) Przed nami jeszcze trochę akcji i dramatów! Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kaan
Wilkołak



Dołączył: 13 Lis 2010
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 17:52, 01 Mar 2011 Powrót do góry

Możesz się rozgrzeszyć. Opowiadanie jest fantastyczne i już nie mogę doczekać się dalszego ciągu. A wyrzuty zamień na wrzuty, bo cierpię nie mogąc się doczekać, co będzie dalej. Ale i tak uważam, że Jacob to buc, Tania sucz, a E&B, niedorozwinięte indywidua. Pozdrawiam cieplutko!!!!!!!! A i jeszcze jedno, nie pakuj Belli z Jacobem do łóżka już nigdy więcej!!!!!!!!!!!! Proszę, proszę, proszę!!!!!!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bugsbany
Wilkołak



Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:56, 02 Mar 2011 Powrót do góry

Popieram Kaan w 100%, nic dodać nic ująć. Ja na pewno nie opuszczę Twojego opowiadania, uwielbiam je Kwadratowy I za każdym razem gdy widzę nowy rozdział moje serduszko zaczyna szybciej bić. Zrobiłaś wielkie postępy w pisaniu bravo dlatego pisz, pisz i jeszcze raz pisz. Widząc po komentarzach nie tylko ja nie lubię Jackoba Very Happy
Buziaki dla Ciebie i wrzucaj kolejny rozdział jak najszybcie. Wierna czytelniczka Bugsbany.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Wto 19:06, 08 Mar 2011 Powrót do góry

Wpadłam przypadkowo i zostanę na pewno na dłużej Wink Przeczytałam za jednym razem wszystkie rozdziały i po kilku dniach zastanowienia, postanowiłam wystawić Ci śliczny komentarz. Zobaczymy jak wyjdzie ;P

Co mi się podoba w tym ff, pomyślmy... na pewno zwroty akcji. Już myślę, że Edward i Bella się zejdą, ale nagle się kłócą i wracają do swoich partnerów. Później znów Bella ma okazję skończyć z Jacobem, ale nadal przy nim zostaje. Cóż jej się nawet nie dziwie, że okazuje się tchórzem, ale Edward? Rolling Eyes
Napisałaś już sporo rozdziałów, większość autorek już by w 5 połączyła Bellę z Edkiem, ale nie ty i bardzo dobrze, bo ostatni rozdział naprawdę mnie zaciekawił. Co Tanya i Jacob kombinują? Choć można by pomyśleć, że po którymś rozdziale to ciągłe bawienie się w kotka i myszkę się znudzi, jednak nie tu. Zawsze wprowadzisz coś nowego, co przetrzymuje nas w napięciu i karze czekać. Jestem bardzo ciekawa jak rozwiniesz wątek intrygi ich partnerów. Co się dalej stanie i czy nasi główni bohaterowie się zejdą?

Życzę mocnej weny i dużo czasu, by powstał kolejny świetny rozdział.

Pozdrawiam,
nz.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rita
Człowiek



Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pią 17:14, 11 Mar 2011 Powrót do góry

Nawet nie jesteście w stanie zrozumieć jak dużą przyjemność sprawiają mi wasze komentarze. Odwiedzając forum za każdym razem wychodzę super zadowolona;)

Dzisiaj zapraszam na rozdział 14. Niestety z małym poślizgiem ale w końcu rozwiąże się jeden z problemówWink

Beta: Sarabi

Rozdział XIV:

Emmett POV:

Początkowo siedziałem w biurze, starając się skończyć podliczenia i raport z zeszłego miesiąca. Rzecz w tym, że nie mogłem tego zrobić. Ilekroć zabierałem się za robotę, coś przypominało mi moją blondwłosą boginię. Bo cholera, ona była idealna! Nigdy nie poznałem tak wspaniałej dziewczyny. Idealne ciało, długie, miękkie włosy i ten charakter. Uwielbiałem zadziorne dziewczyny z temperamentem, a ona była całkowitym przeciwieństwem potulnej cnotki. Mimo że widzieliśmy się zaledwie kilka dni, to zdążyliśmy pokłócić się dziesiątki razy i jakie to było podniecające! Marszczyła wtedy nos, brwi unosiła ku górze, a ręce opierała na biodrach i te usta… wystarczyło, że zagryzła wargę ze złości i już byłem jej.

Po dwóch godzinach rozmyślań i walki z tabelami złożyłem broń. Samolot miałem dopiero za trzy godziny, a już nie mogłem się jej doczekać. Zachowywałem się jak gówniarz, ale co mi tam! Taka dziewczyna zdarza się raz na milion.

Przespacerowałem się wzdłuż hali, gdzie reszta wykładała i układała materiały budowlane, bo tym właśnie zajmowała się moja firma. Nigdy nie przypuszczałem, że będę prowadzić własny biznes, ale po studiach z zarządzania odkryłem, że sprawia mi to dużą przyjemność. Początkowo miałem problemy z dotrzymanie terminów albo raczej pamiętaniu o nich, ale z biegiem czasu nauczyłem się sumienności. Brakowało mi tego, co ma Bella, odrobiny pedantyczności. Ona odruchowo poprawiała i wychwytywała błędy, których ja nawet nie zauważałem. Z pomocą przyszedł mi Alec, kolega z liceum, który został moim księgowym. Gdyby nie on, na pewno nie znalazłbym nawet tych dwóch dni, żeby spotkać się Rose. Muszę pomyśleć nad jakąś premią dla niego, pomyślałem, wsiadając do samochodu.

Wieczorem byłem już na lotnisku w Nowym Jorku. Rosaline nie mogła po mnie podjechać, bo przetrzymali ją w pracy. Nie przeszkadzało mi to zbytnio, sam nie raz siedziałem po godzinach, ślęcząc nad zaległą pracą. Wsiadłem do taksówki i podjechałem pod wysoki wieżowiec Neesweeka. Zapytałem portiera o drogę, po czym pojechałem na piętnaste piętro. Znalazłem się w nowoczesnej, i jakby żywcem wyciągniętej z filmów hollywoodzkich, redakcji. Wszędzie walały się gazety, kartki, a wzdłuż pomieszczenia stały boksy z biurkami. Wiedziałem, że gdzieś tutaj ją znajdę. Niewiele osób kręciło się, większość trzymając płaszcze kierowała się do wyjścia, jednak kilku nieszczęśników (bo tak ich widzę) ciągle wpatrywało się w monitor komputera. W końcu zobaczyłem i ją. Siedziała tyłem do mnie i z uporem maniaka maltretowała jeden przycisk na klawiaturze. Miała związane włosy w wysoką kitkę, obcisłe czarne dżinsy i błękitną koszulę z krawatem. Wyglądała seksownie mimo, że jeszcze nawet nie zobaczyłem jej twarzy.

- Ty pieprzony bydlaku, wyślij się, bo wbiję ci obcas w dysk i będzie po tobie! – wyzywała monitor. Zaśmiałem się, co zwróciło jej uwagę. Kiedy tylko mnie zobaczyła uśmiechnęła się szeroko i wtuliła się w moje ramiona. Czułem, że idealnie pasuje do mnie.
- Pomóc ci z tym? – zaproponowałem, kiedy już oderwała się ode mnie, choć nadal zadowolona wpatrywała się we mnie. Zdziwiona spojrzała, nie kojarząc, o co ją pytam. – Komputer? – rzuciłem słowo klucz.
- A tak! Fajnie by było. – Ocknęła się, wskazując na maszynę. – Nie mogę wysłać tekstu na serwer, a nigdzie stąd się nie ruszę, póki tego nie zrobię.
- W takim razie koniecznie musimy coś z tym zrobić – stwierdziłem poważnym tonem. Nie mogłem się już doczekać aż znajdziemy się u niej i żadna przeklęta maszyna nie przeszkodzi mi z tym!

***

Mieszkanie Rose było zupełnie takie, jak ona sama. Powalające, zaskakujące i z charakterem. Ściany były utrzymane w stonowanych odcieniach ciemnego i jasnego brązu, ale w niektórych miejscach dodane zostały jaskrawe kolory, które mówiły: „tu nie mieszka nudna baba po czterdziestce!”. Podczas kilku dni, kiedy mieliśmy okazję się widzieć nie byliśmy najgrzeczniejsi. Rose podobała mi się już dużo wcześniej. Za każdym razem kiedy odwiedzałem Bellę, a niestety nie było to zbyt często albo gdy oglądałem zdjęcia, na których była wiedziałem, że muszę ją poznać.

- Nie, nie, nie. Pójdziemy gdzie indziej. – Powstrzymała mnie, kiedy niosłem ją w stronę sypialni. Zaskoczony spojrzałem na nią, na co tylko się roześmiała. – Co byś powiedział na kąpiel?
- A masz gąbkę? – zapytałem i tym razem ona nie wiedziała, o co mi chodzi.
- Tak, ale nie wiem, co to ma do rzeczy… - stwierdziła, przyglądając mi się.
- W takim razie wyrzuć ją, bo od teraz ja zajmuję się namydlaniem – zażądałem, co wywołało jej śmiech, ale kiedy znaleźliśmy się w środku, rzuciła gąbkę w kąt.

Dwa dni minęły stanowczo zbyt szybko. Nie wychodziliśmy z mieszkania, chcąc jak najlepiej wykorzystać czas jaki mieliśmy spędzić razem. Niestety Rose nie była idealna, nie potrafiła gotować. Dlatego byliśmy zmuszeni zamawiać jedzenie na wynos. Dobrze chociaż, że niedaleko znajdowała się pizzeria, więc nie musieliśmy długo czekać na dostawę. Głupi byłem, że pozwoliłem jej odebrać nasze zamówienie, bo jak tylko Rose otworzyła drzwi usłyszałem gwizd zadowolonego dostawcy. Wściekły stanąłem obok swojej ślicznotki, naprężając mięśnie. Pewnie zachowywałem się jak neandertalczyk, ale nie będzie jakiś gówniarz wpatrywać się w moją dziewczynę. Poza tym, dlaczego ona pokazuje się innym facetom ubrana tylko w kuse majtki i t-shirt? Od tego czasu, to ja otwierałem drzwi, podczas gdy ona mogła przygotować talerze i coś do picia. Będę musiał z nią pogadać o odpowiednim stroju.

***

To była trzydziesta piąta rocznica ślubu moich rodziców. Szykowała się większa impreza, miała przyjechać rodzina, znajomi i kilku współpracowników moich staruszków. Zarezerwowaliśmy największą salę jaka była w Forks ,aby pomieścić setkę gości. Wiedziałem, co to oznacza: masa ludzi, których nie znam, ale w końcu to nie mój wieczór, więc zamiast głośno protestować zamknąłem się i zawieszałem te durne balony. Rose przyjechała dzień wcześniej, przez co przeżyłem kolejną niesamowitą noc. Jak ja kocham bezpruderyjne dziewczyny! Bella zjawiła się wraz z Jacobem w południe i od razu zajęła się pozostałymi obowiązkami. Ustawiała wizytówki z nazwiskami oraz imionami gości, żeby ci nie zabili się, chcąc usiąść jak najbliżej jubilatów czy tej fikuśnej fontanny z czekoladą. Tam mogłem siedzieć tylko ja.

W pewnym momencie zauważyłem, że zarówno mojej siostry jak i mojej dziewczyny nigdzie nie ma. Postanowiłem ich poszukać, bo za cholerę nie wiedziałem, gdzie ustawić kwiaty, a wiedziałem, że gdybym zrobił to źle musiałbym wysłuchiwać kazania podenerwowanej już Renee. Kiedy znalzłem swoje dwie kobiety zacząłem żałować, że w ogóle porwałem się na to. Stały przy samochodzie Charliego i najwyraźniej chciały wyjąc coś z bagażnika, bo był on otwarty jednak żadna z nich nie była tym teraz zainteresowana. Stały niebezpiecznie blisko siebie i wyglądały naprawdę groźnie. Przebrały się już w sukienki na wieczór, więc obie wyglądały zjawiskowo, choć zupełnie inaczej. Bella była brunetką, Rose blondynką. Pierwsza ubrała jasną sukienkę, chyba beżową, natomiast moja dziewczyna czarną. Wyglądały jak swoje przeciwieństwa. Moja siostra była piękną kobietą, ale w tej chwili bałbym się ją zdenerwować. Pamiętam tylko kilka momentów, kiedy wyglądała jak teraz. Marszczyła brwi, wymachiwała rękoma, wwiercała obcas w chodnik i zaciskała usta. Wyglądała groźnie, a trudno, żeby tak niska i niewinna osoba mogła budzić w kimś grozę. Rose z kolei stała wyprostowana, zaciskając dłonie w pięści do tego stopnia, że chciałem podbiec tam i jej je rozmasować. Zamiast tego podszedłem i zagadnąłem.

- Dziewczyny, co tu robicie? Przecież sam nie ustawię tych kwiatów. Skąd mam wiedzieć ,które to fryzje, a które róże?
- Frezje! – krzyknęła zdenerwowana blondynka, nawet nie patrząc w moja stronę tylko wprost w oczy koleżanki.
- No właśnie frezje… to która mi pomoże? – spytałem, dalej próbując. Bella odwróciła się w moją stronę i dopiero wtedy to zauważyłem. Była bardzo chuda, twarz miała przemęczoną i wyglądała jakby miała się za moment popłakać. Widziałem ją w takim stanie tylko raz, kiedy odszedł Edward.
- Ja ci pomogę i tak ta rozmowa do niczego nie prowadzi. – Rzuciłem krótkie przepraszające spojrzenie swojej dziewczynie, która tylko kiwnęła głową zła. Wybacz Rose, teraz jestem potrzebny siostrze - stwierdziłem w myślach.

Z trudem dotrzymałem jej kroku, ponieważ mimo wysokich obcasów prawie biegła w stronę sali. Jednak kiedy weszła do środka zatrzymała się tak gwałtownie, że prawie na nią wpadłem. Zatrzymałem się w ostatniej chwili, opierając się trochę o nią. Nie jestem pewien, czy to nawet poczuła. Spojrzałem w tym samym kierunku co ona i zauważyłem, że patrzy na Jacoba, swojego chłopaka. Stał właśnie i rozmawiał z kimś przez telefon, śmiejąc się głośno. Nie wiedziałem, co w tym tak fascynującego, więc zapytałem o to.

- Nic takiego – stwierdziła, odrywając od niego wzrok. Podeszła szybko do bukietów, które stały tuż przy drzwiach. Podała mi trzy, sama biorąc dwa kolejne. Spojrzałem ponownie w stronę Jacke’a i tym razem on wpatrywał się w nią. Czułem się jakbym grał w jakimś tandetnej komedii romantycznej, nie mając o tym pojęcia.
- Pokłóciliście się, czy jak? – spytałem wprost. Bella jednak nie spojrzała w moją stronę tylko uparcie ustawiała bukiet tak, aby stał idealnie po środku długiego stołu.
- Nie, nie pokłóciliśmy się.
- Wszystko gra? Patrzycie się tak jakoś dziwnie na siebie – upierałem się, podając jej kolejne kwiaty. Podeszliśmy do kolejnego stołu.
- Wydaje ci się. Wszystko jest okej.
- O co poszło wam z Rose? – drążyłem dalej. Nigdy nie widziałem, żeby się kłóciły, a to wyglądało na coś poważnego.
- Słuchaj, Em – odwróciła się w końcu, spoglądając w moją stronę. – Dzisiejszy wieczór będzie dla mnie bardzo ciężki, więc proszę, czy mógłbyś na moment zamienić się w tego śmiesznego brata, zamiast troskliwego? Coś czuję, że tego pierwszego będę potrzebować bardziej.
- Dobra – zgodziłem się niechętnie, na co ona uśmiechnęła się delikatnie, jakby wymuszenie. – Pogadamy jutro.
- Idź do Rose – zarządziła, wskazując na coś za nami. Dostrzegłem, że moja dziewczyna stała właśnie w drzwiach, rozglądając się po sali.
- Mogę zostać – stwierdziłem, pożerając wzrokiem blondynkę w obcisłej sukience.
- Przestań pieprzyć, tylko bierz dupę w troki i idź, póki jeszcze nie pobiła mnie za zbyt długie przetrzymywanie cię. Pożerasz ją wzrokiem. – Zażartowała, na co przewróciłem tylko oczami i dałem jej całusa w policzek. Po kilku sekundach miałem w ramionach najpiękniejszą kobietę na świecie.

******

W końcu zjawili się goście i oczywiście połowy z nich nie znałem. Grzecznie jednak uśmiechałem się i witałem, a Rose mi w tym pomagała. Zagadywała większość przez co wyszedłem z tego bez wpadki. Miałem na oku Bellę, ale póki co zachowywała się bez zarzutu. Śmiała się, rozmawiała ze znajomymi, jednak nie zauważyłem, żeby zostawała sam na sam z Jacobem. Dopiero kiedy zauważyłem minę chłopaka, gdy Edward podszedł do nich, aby przywitać się, zrozumiałem o co tu chodzi. To przecież było takie oczywiste! Pewnie dowiedział się, że całowali się podczas świąt i pokłócili się. Zaśmiałem się, analizując ten trójkąt, a raczej czworokąt, licząc Tanyę. Pewnie żadne z nich nie jest zadowolone, widząc siebie. Ich miny potwierdzały moją teorię. Tylko Bella i Edward wyglądali jakoś inaczej, nie byli źli czy zazdrośni, ale… poczucie winy!

- Co oni znowu zrobili? –zapytałem wprost Rose, wskazując w ich kierunku.
- Nie wiem – stwierdziła, choć nie wydawała się niedoinformowana. Nieświadomie ścisnęła moją dłoń.
- To dlatego się pokłóciłyście? – zgadłem.
- Tak… i nie – odpowiedziała zrezygnowana. Usiedliśmy przy stole. Spojrzała na mnie smutnym wzrokiem. – Nie lubię Jake’a. To taki podły typ, zupełnie nie dla Belli. Przecież wiesz, że chcę dla niej jak najlepiej! Nigdy bym nie pozwoliła jej skrzywdzić – wyznała prawie przez łzy. Serce mi się krajało, widząc moją dziewczynę w takim stanie.
- Co ten dupek zrobił?! – zdenerwowałem się.
- Nic. To znaczy nic o czym bym wiedziała. Od jakiegoś czasu nie rozmawiamy z Bellą.
- Nie rozumiem – sapnąłem zrezygnowany, obejmując mocniej Rose.
- Mam po prostu przeczucie. On nie jest dla niej. Wiem, że to brzmi głupio – stwierdziła, rumieniąc się delikatnie, co było niepodobne do niej.
- Wierzę ci kochanie. Porozmawiam jutro z Bellą – zgodziłem się, na co dostałem najsłodszego buziaka na świecie.

Resztę wieczoru starałem się wykorzystać jak najlepiej umiałem. Siedziałem blisko Jaspera i Edwarda, więc nie mogłem się nudzić.

- Musimy zagrać w tym tygodniu! – zadecydowałem, kiedy wspominaliśmy nasze mecze baseballu. Graliśmy w jednej drużynie, jednak później każdy zajął się czymś innym i zapomnieliśmy o wspólnej grze.
- Jak najbardziej popieram. Chociaż pewnie dostaniesz baty. Jak zwykle – zażartował Jasper, na co odrobinę się wkurzyłem.
- Przecież to ty siedzisz całymi dniami na tyłku, czesząc babkom włosy. Ja mam w klacie sto dwadzieścia!
- Chyba jak obrócisz miarę – zaśmiał się. Alice, która do tej pory przysłuchiwała się naszej rozmowie, wybuchła śmiechem.
- Tej mała, bez takich – zagroziłem jej, na co wypięła się w moją stronę.
- Niektóre kobiety mają więcej w klacie niż ty. W tym pewnie i Rose.
- Przestańcie. Em ma zaje***te ciało. – Obroniła mnie sama zainteresowana.
-To kiedy mecz? Konkrety dawajcie mi tu! – Już się cieszyłem na samą myśl.
- Może przyszły czwartek? – zaproponował Jazz.
- Jasne.
- Ed, pasuje ci?- zagadnęliśmy przyjaciela, który odpłynął gdzieś myślami. Spojrzał na nas lekko zmieszany, więc powtórzyliśmy pytanie.
- Jasne. Przypomnijcie mi tylko tak z dzień wcześniej.
- Spoko- zgodziłem się.
- Czyli na tym boisku pod lasem? Jak wcześniej? – upewniła się Alice.
- Chcesz grac? – zdziwiłem się.
- Jasne, że tak – oburzyła się.
- Może stać ci się krzywda – stwierdziłem wprost. Przecież ona jest taka mała!
- Poradzę sobie. Powiedz im Jasper, że dam radę. – domagała się od męża. Ten ucałował ją w czoło i z przekonaniem wstawił się za nią:
- Alice da radę. Będziemy o trzeciej na miejscu.
- Dobra, ale żeby później nie było… - zacząłem, ale przerwał mi Edward, który nagle się ożywił. Podniósł się z krzesła, ścisnął pięści i syknął:
- Chyba go pojebało!

Zauważyliśmy, że wszyscy na sali spoglądają w tą samą stronę. Początkowo sądziłem, że obiektem zainteresowań musieli być Charlie i Renee, ale wyglądali na równie zaskoczonych, co i my. Spojrzałem w bok i dopiero wtedy byłem zdziwiony. Po prawej od mojej matki stała Bella w swojej jasnej sukience, z dziwnie rozdziawioną miną, a tuż obok niej klęczał Jake.

- Czy on jej się oświadcza? – zapytała moja Rose.
- Chyba go porąbało – odpowiedziałem zły.

On jednak nie wyglądał na przejętego. Na sali zapanowała cisza, więc jako że siedzieliśmy blisko, doskonale słyszeliśmy ich rozmowę.

- Bello kocham cię i zawsze będę. Jesteś idealna, piękna i wspaniała. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? – Obok siebie usłyszałem głośne prychnięcie, które wydał Edward. Ciągle stał z założonymi rękoma i wpatrywał się w przedstawienie przed nami. Podejrzewam, że tylko on w tej chwili mógł być bardziej wściekły ode mnie. Spojrzałem jednak na Charliego i on też nie wyglądał na zadowolonego. Renee z kolei prawie skakała z radości. W tym samym czasie Bella mrugała oczami z niedowierzaniem, rozglądając się na boki. Trwało to dłuższy czas, szczególnie kiedy patrzyła na nasz stolik.
- Bello, kochanie. Niegrzecznie tak długo zwlekać z odpowiedzią – szepnęła jej Renee, jedna jako że nikt nie rozmawiał, usłyszeli to prawdopodobnie wszyscy. W tej samej chwili dostrzegłem dwie rzeczy. Moja siostrzyczka zrozpaczona rozejrzała się raz jeszcze po zebranych, jakby nie mogła uwierzyć w to, gdzie się znajduje, a potem zaczęła delikatnie kiwać przecząco głową.
- Nie, Jake. Nie wyjdę za ciebie, to jakaś pomyłka. My… nie… Wybacz. – Po czym przeszła szybkim krokiem w kierunku wyjścia.

Wszyscy wstrzymaliśmy oddech, po czym reszta utkwiła wzrok w ex chłopaku Belli natomiast ja wyszedłem za siostrą. Widziałem, że biegła w stronę placu zabaw dla dzieci, zaraz przy parkingu. Chciałem pójść w jej ślady, jednak zatrzymała mnie czyjaś ręka. Obróciłem się do tyłu. Za mną stał Edward, który z zaciętą miną patrzył przed siebie, w kierunku gdzie pewnie szła teraz brunetka.

- Co robisz? Muszę z nią pogadać – stwierdziłem ,jednak on z zaskakującą siłą pchnął mnie na ścianę i spokojnym tonem odpowiedział:
- Teraz moja kolej.

_________________________________

Koniec rozdziału :)
Mam nadzieję, że spodoba wam się rozwinięcie akcji Wink
Kolejny rozdział POV Edwarda i Belli po połowie.

Rita


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez rita dnia Pią 1:18, 18 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin