FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wybierz mnie. Kochaj mnie [NZ]Rozdział I - XXI + epilog Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Poll :: Co sądzicie na temat włączenia jakiegoś bohatera z The Vampire Diaires do tego opowiadania?

Nie lubię mieszania Zmierzchu i TVD, to zły pomysł
27%
 27%  [ 40 ]
Nie lubię mieszania Zmierzchu i TVD, to zły pomysł
27%
 27%  [ 40 ]
Jestem za. Lubię Zmierzch i TVD więc może wyjśc z tego coś ciekawego.
15%
 15%  [ 23 ]
Wszystko zależy od pomysłu. Może byc zarówno dobrze jak i źle. Nie szkodzi spróbowac ;)
29%
 29%  [ 43 ]
Wszystkich Głosów : 146


Autor Wiadomość
rita
Człowiek



Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pon 19:19, 23 Sie 2010 Powrót do góry

Image

Grafika autorstwa Wiedźmy :)


Na początek kilka oznaczeń:
[AU/AH],
[OOC].
[+18] Występują sceny erotyczne oraz przekleństwa. Nie są one jednak często i drastyczne jednak dla świętego spokoju zaznaczę 18 Wink

Beta: Frill

Wszystkie dotychczasowe rozdziały można ściągnąć z: [link widoczny dla zalogowanych]

To moje pierwsze opowiadanie tutaj, więc mam nadzieję że niczego nie pokręciłam;)

Krótko o opowiadaniu:
Bella jest dziennikarką w Nowym Jorku. Ma chłopaka Jacoba, z którym ma ostatnio problemy. Przyjeżdża na święta do rodziców i tam spotyka się po 7 latach ze swoim byłym chłopakiem, Edwardem. Co nietrudno zgadnąć: dziewczyna nadal coś do niego czuje, a to wszystko komplikuje. Bella stoi przed wielkim dylematem: czy można odebrać innej dziewczynie faceta?

I to na tyle. Miłego czytania:)


Rozdział I:

- Jesteś piękną, silną kobietą, odnosisz sukcesy. Nigdy się nie poddajesz. - Bywały takie dni, w które potrzebowałam powtarzać to sobie co kilka godzin. Stałam właśnie przed dwumetrowym lustrem i z przygryzioną wargą przyglądałam się sobie. Byłam za niska, włosy - gdyby nie lokówka - leżałyby całkowicie płasko, dodatkowo natura obdarzyła mnie niezbyt prostym nosem. W mojej twarzy podobały mi się jedynie oczy. Niebiesko - szare, chociaż tak właściwie, to ich koloru sama nie potrafiłam określić.

Potrząsnęłam głową, licząc, że fryzura nabierze odpowiedniego kształtu. Nic z tego. Zrezygnowana, chwyciłam klucze i wyszłam z mieszkania. Podenerwowana chodziłam już od kilku tygodni. Mój chłopak, a dodatkowo przełożony - redaktor naczelny - dzień w dzień starał się przekonać mnie do wspólnego mieszkania. Niezbyt radowała mnie myśl o przeprowadzce do niego, dlatego też próbowałam omijać go szerokim łukiem. Niestety pracując na jednym piętrze, okazywało się to trudnym zadaniem.

Szybkim krokiem przeszłam przez zapełniające się powoli biuro, odwiesiłam płaszcz i wzięłam podaną mi przez sąsiadkę gazetę. Zasłoniłam się nią i utonęłam w nawale tekstów o nowej ustawie dla młodych rodziców. Kolejne ulgi, które zapewne niewiele pomogą. Tak zaczynałam każdy dzień. Przegląd prasy, a później spotkanie redakcyjne. Idąc do biura naczelnego, czyli Jacoba, mijałam kilkanaście stanowisk innych dziennikarzy. Ja pracowałam w dziale kultura, obok mnie siedziała Kate z polityki, Jim, który zajmował się wiadomościami z miasta oraz Rosalie, również z kultury. Biurka, a raczej boksy naszej czwórki zostały połączone ze sobą, więc siłą rzeczy wpadaliśmy na siebie co jakiś czas.
Jako że pracuję w tygodniku, zebrania ustalano raz w tygodniu. Szefowie działów plus osoby, które akurat zamierzają coś ciekawego zaproponować, zbierały się punktualnie o dziesiątej rano i przedstawiały tematy do kolejnego numeru. Dziennikarze nie mają w zwyczaju wstawać wcześnie i o ósmej rano biec do biura. Nasza praca stanowiła raczej całodobowy dyżur niż typową pracę w wyznaczonych godzinach. Może właśnie dlatego rano trudno znaleźć jakiegokolwiek dziennikarza? Biuro Jacoba przypomina duży schowek na makulaturę. Wszędzie walają się gazety i papiery. Początkowo próbował nad tym zapanować i zawiesił kilka tablic korkowych, jednak w końcu i one okazały się nieprzydatne. Teraz kartki, adresy i numery telefonów wiszą na ścianach tuż obok fotografii starych, dobrych amerykańskich samochodów. Podczas spotkania zawsze wynajduje kilkanaście krzeseł spod sterty papierów i na nich zasiadamy my - podwładni. Na początku każdy opowiada ciekawsze historie z poprzedniego dnia, później kolej na świńskie kawały i docinki, a na końcu propozycje tematów i ich podział. Tego dnia żartem zabłysnął Pete:
- Wiecie, co to jest lustrzanka? - zapytał nasz główny fotograf. Wszyscy popatrzyliśmy na niego jak na kosmitę.
- A czy jest ktoś, kto tego nie wie? - Zdziwił się Jacob, na chwilę odwracając wzrok ode mnie. Ostatnio zauważył, że go unikam.
- Ktokolwiek zna odpowiedź? - Upierał się Pete.
- To przecież aparat - powiedziała zniecierpliwiona Rose.
- A właśnie, że nie! - krzyknął szczęśliwy. - Lustrzanka jest wtedy, kiedy facet stojąc przodem do lustra, nie widzi swojej fujarki. - Cała sala wybuchnęła śmiechem, jednak on kontynuował. - Myślicie, że Johnny ma lustrzankę? - Popatrzyliśmy na kolegę z działu sportowego, który posiadał pokaźnych rozmiarów brzuszek. Ten uśmiechnął się szeroko, bez cienia urazy, stanął na środku pokoju i ściągnął koszulkę. Obracał się wokół nas niczym baletnica, co wywołało kolejne salwy śmiechu.
- Nie wiem, czy widzę wacka, ale swoich stóp na pewno nie. To będzie analog?

Godzinę później siedzieliśmy z powrotem przy biurkach. Uciekłam z zebrania jako pierwsza. Tak, byłam tchórzem.
- Czyli nadal się ukrywasz? - zagadała moja sąsiadka, Rose. Przyjaźniłyśmy się od trzech lat. Właśnie dzięki niej odnalazłam się w redakcji. Pamiętam pierwszy dzień w pracy. Dopiero co skończyłam staż w innym czasopiśmie, nie mającym porównania z Newsweekiem. Zjadało mnie przerażenie. Pół poprzedniego wieczoru spędziłam, zastanawiając się, co na siebie włożyć. Panowało przekonanie, że wszyscy oceniają po wyglądzie, dlatego stwierdziłam, że sukienka, którą wybrałam posiada za duży dekolt. Natomiast ulubione spodnie przy lekkim pochyleniu ukazywały zbyt wiele. Po sporej ilości czasu zdecydowałam się na skromną, białą bluzkę oraz wąską spódnicę. Dobrałam do tego wysokie, niezbyt wygodne szpilki i ostateczny efekt mogłam uznać za zadowalający. Nazajutrz przystojny redaktor, Jacob, pokazał mi moje stanowisko i przedstawił pierwszej osobie z brzegu. Była nią wyższa ode mnie, i jak na złość, zabójczo piękna blondynka. Ku mojemu zdziwieniu miała na sobie tę sukienkę, którą odrzuciłam. Przyznałam przed sobą, że wyglądała w niej zdecydowanie lepiej. Zmierzyła mnie wzrokiem i pisnęła na całe biuro:
- Musisz mi powiedzieć, gdzie dostałaś te buty! - W taki sposób dowiedziałam się, że zwariowała na punkcie szpilek. Z biegiem czasu ona przekonała mnie do częstszego ich noszenia. Ostatnio nawet uzbierałam na oryginalne szpilki Louboutina. Klasyczne, czarne, z czerwoną podeszwą. Cholernie wysokie, jednak uparcie co wieczór ćwiczyłam chodzenie w nich przed moim debiutem. Powróciłam do rzeczywistości i odpowiedziałam, znudzona wiecznymi pytaniami, przyjaciółce:
- Owszem i nie zamierzam przestać.
- Ach… Trochę życia, dziewczyno. Rzuć go albo rzuć się na niego. Wybierz któryś wariant, a akcja sama się potoczy.
- Za dużo telewizji. Znowu oglądałaś Plotkarę?
- Głupie pytanie. Oddałabym wszystko za kolekcję butów Blair. - Westchnęła. - Widziałaś te czarno - białe botki, takie sznurowane?
- Nie, ale jeżeli przypominają trampki, to nawet nie kontynuuj. Trampki na obcasach to zbrodnia wszechczasów.
- Dobra, w takim razie zmieńmy temat. Co z Jacobem? Dałaś mu odpowiedź?
- Nie mam pojęcia, czego chcę. Z jednej strony myślę, że fajnie byłoby się do niego wprowadzić, ale nie jestem pewna, czy jestem na to gotowa. - Kończąc, wychyliłam się na krześle do tyłu, sprawdzając, czy nikt nie podsłuchuje. Nikogo nie zauważyłam, jednakże wcale mnie to nie uspokoiło, gdyż w redakcji nawet ściany miały uszy.
- Może powiedz, że musisz to przemyśleć? - Zasugerowała, stukając na klawiaturze swojego komputera.
- Już to powiedziałam! Ile można powtarzać te same słowa?
- Chyba do skutku… - Wymamrotała z niepewnym uśmiechem.
- Wszystko stałoby się łatwiejsze, gdyby nie patrzył na mnie tymi sarnimi oczami. Przecież nogi mi się uginają, jak widzę jego spojrzenie.
- Bello? - Johnny wychylił się zza swojego biurka. W ręku ściskał malutką piłkę do rugby, a drugą przytrzymywał się stołu, żeby nie upaść.
- Tak?
- Zapomniałem powiedzieć, że Jacob czeka na ciebie w biurze. - Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, wrócił do pracy.
- Jeszcze tego mi brakowało. - Westchnęłam i z wyrazem niezadowolenia na twarzy obróciłam się w stronę sąsiadki. Ta uśmiechnęła się kpiąco i pomachała mi. Nie zwlekając, ruszyłam do jego gabinetu, idąc jak na ścięcie. Ledwo minęłam próg, a on gwałtownym ruchem wstał z fotela, uśmiechając się szeroko. Podszedł i pocałował mnie delikatnie w policzek. Przeszył mnie ciepły prąd i przez chwilę poczułam się, jak na początku naszego związku. Niby zwyczajny gest, ale taki słodki i wyrażający całą masę pozytywnych uczuć. Zupełnie w stylu Jacoba.
- Coś się stało, że mnie wezwałeś? - zagadnęłam luźno, siadając na jednym z wolnych krzeseł przed biurkiem. Mężczyzna momentalnie przestał się uśmiechać i zaczął poważnym tonem:
- Nie rozumiem, dlaczego nie mogę pojechać razem z tobą już jutro. Przecież jeszcze nie poznałem twoich rodziców, a jesteśmy parą od trzech lat. W zeszłym roku spędziliśmy święta osobno, ale w tym chciałbym spędzić je razem. Coś w tym złego? - Wyprostowałam się i nerwowo przeczesałam włosy. Prowadzenie takich rozmów nie znajdowało się na szczycie moich ulubionych czynności.
- Nie ma w tym nic złego, ale nie widzę sensu, żebyś jechał ze mną tyle kilometrów tylko, żeby ich poznać. Nigdy nie byłam jakoś mocno związana emocjonalnie z rodzicami. Wiesz przecież, że Emmett jest ich ulubieńcem. Jadę wyłącznie z powodu tradycji.
- Tym bardziej uważam, że powinienem jechać, by cię wspierać. Proszę, Bello. - Dodał, patrząc błagalnym wzrokiem w moją stronę. Już wtedy wiedziałam, że jestem na przegranej pozycji.

***

Nazajutrz wyjechałam na święta do domu swojego dzieciństwa. Jak co roku spędzaliśmy prawie dwa tygodnie w rodzinnym gronie. Za każdym razem obawiałam się tego spotkania. Rodzice zawsze wydawali się tacy zdystansowani i chłodni w stosunku do mnie. Wiadomo, że chcieli dla mnie jak najlepiej, lecz mieliśmy zupełnie różne wizje owego "najlepiej". Z góry zaplanowali sobie, że przejmę interes i zostanę w domu, z nimi. Ja, no cóż, najbardziej marzyłam, żeby wyjechać daleko i usamodzielnić się. Przecież to nic złego, prawda? Te różnice w poglądach oddaliły nas od siebie, rodzice zawsze wydawali się rozczarowani moim wyborem.

Jadąc, mijałam znajome domy i sklepy. Wszystko wyglądało niemal tak samo jak ostatnim razem. Wyprowadziłam się prawie siedem lat temu, zaraz po studiach, właściwie ostatni rok dokończyłam już w Nowym Jorku. Podziwiając okolice, dochodziłam do wniosku, że praktycznie nic się tutaj nie zmieniło przez ten czas. Znajome widoki przywoływały przyjemne wspomnienia, lecz z drugiej strony nic nie budziło zainteresowania. Nie mogłam uwierzyć, że to już tyle lat minęło, odkąd zamieszkałam w wielkim mieście. Czas pędzi nieubłaganie, uch, przecież stuknęła mi już trzydziestka!

Dom wyglądał tak samo jak rok temu, nawet lampki zawiesili niemalże identycznie. Zaparkowałam niedaleko furtki, wyjęłam walizkę z bagażnika i weszłam do środka. Przy pierwszym podmuchu ciepłego powietrza z wnętrza poczułam, że mama przygotowuje ciasto. Zapewne sernik, który tak uwielbiałam. Właściwie rzecz biorąc, to kochałam każdy sernik, ale ten robiony według przepisu rodzicielki smakował rewelacyjnie. Pierwszy na powitanie przybiegł nasz pies, Bary. Staruszek, ale wierny przyjaciel. Wesoło merdał ogonkiem na mój widok i spojrzeniem prosił o podrapanie za uchem. To na mnie spoczywał obowiązek zajmowania się zwierzątkiem w dzieciństwie. Pozytywnie wspominałam czas spędzony na nauce go podstawowych sztuczek. Niestety nie mogłam zabrać go ze sobą na studia, a później do Nowego Jorku. Obecnie Emmett - mój brat - przejął te obowiązki. Następny przywitał mnie właśnie on. Pokiwał głową z zadziorną miną i stwierdził:
- Postarzałaś się, siostra. - Uśmiechnął się szeroko, zadowolony ze swojego żartu.
- Popatrz lepiej na siebie! - Niczym pięciolatka wystawiłam mu język. Z kuchni usłyszałam śmiech mamy.
- Bella, wreszcie jesteś. Przyjdź do kuchni, mamy sporo do obgadania.
- Już idę! - krzyknęłam w jej stronę, ściągając buty.
- Słuchaj, siostra, chętnie bym został i pogadał, ale muszę pędzić do pracy. Jeśli chcesz, to możemy wieczorem wybrać się na spacer z Barym. Co o tym myślisz? - zagadnął Emmett, zakładając czapkę na głowę.
- Jasne, z przyjemnością. Przyjdź po mnie - odparłam, mile zaskoczona jego propozycją.

Weszłam do kuchni i zastałam mamę kucającą nad piekarnikiem. Miała na sobie szarą, długą sukienkę i fartuch. Uśmiechnęła się delikatnie na mój widok i wskazała krzesło przy stole.
- Usiądź, Bello. Jak ci minęła podróż? - zapytała, szczerze zainteresowana. Obserwowałam jej szczupłą sylwetkę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Byłyśmy bardzo do siebie podobne.
- Spokojnie. Chociaż kilka razy jakiś kretyn zajechał mi drogę na autostradzie.
- Niektórzy nie powinni dostawać prawa jazdy. Twój tata jechał wczoraj przez to duże skrzyżowanie obok pubu, wiesz, które?
- Tego z wielkim, czerwonym napisem? - Mama kiwnęła głową. - To wiem. - Przed oczami stanął mi obraz mijanego podczas jazdy lokalu.
- Wyobraź sobie, że jakiś facet z prawej nie zatrzymał się na czerwonym świetle i gdyby tata wcześniej przyspieszył, to byłaby katastrofa!
- Ale nic się nie stało? Zdążyli wyhamować? - dopytywałam, zaniepokojona.
- Na szczęście nic. Akurat niedaleko stał wóz policyjny i złapali tego kierowcę. Miejmy nadzieję, że został porządnie ukarany. Przecież mogło dojść do poważnego wypadku!
- A właśnie, gdzie tata? - Rozejrzałam się na wszystkie strony, zahaczając wzrokiem o salon.
- Wyjechał w delegacji. Ma wrócić za cztery dni, ale kazał cię pozdrowić i uściskać.
- Dzięki. Teraz pójdę się rozpakować i odświeżyć po podróży. Trochę mnie kręgosłup boli od długiej jazdy. Pogadamy później, dobrze?
- Za niecałą godzinę ciasto będzie gotowe, więc zejdź na dół, to napijemy się dobrej kawy i porozmawiamy przy serniku. - Uśmiechnęłam się delikatnie, wyrażając zgodę na ten pomysł.

Siedziałam w swoim starym pokoju i rozpakowywałam walizkę, kiedy usłyszałam melodyjkę telefonu. Chwyciłam go, nie patrząc na wyświetlacz.
- Witaj, kochanie. - Czemu tak się spieszyłam i nie spojrzałam na ekran?
- Jake… co u ciebie? - Mój głos chyba nie brzmiał zbyt zachęcająco i radośnie.
- Co u mnie? Uciekłaś do rodziców, nie zostawiając żadnej konkretnej informacji, zwykła karteczka na lodówce z buziakami. Nie powiedziałaś, kiedy mam do ciebie dojechać - oznajmił z wyrzutem. No teraz przesadza. Przecież zasugerowałam, że kilka dni przed świętami! Jak mogłam podać szczegóły, skoro sama ich nie znałam.
- Dopiero przyjechałam, właśnie się rozpakowuję. Mówiłam, żebyś przyjechał przed wigilią.
- Uważam, że lepiej byłoby, gdybym się pojawił wcześniej i zamierzam się przy tym upierać. Przecież ty moich rodziców poznałaś. - Niestety, pomyślałam gorzko, wspominając wyjątkowo nieprzyjaźnie nastawioną do mnie matkę Jacoba.
- Jeszcze cały tydzień do świąt. Zdzwonimy się. A teraz kończę, muszę pomóc mamie przygotować kolację. Cześć. - Szybko nacisnęłam klawisz z czerwoną słuchawką, przerywając połączenie. Nie miałam nastroju ani ochoty prowadzić tej męczącej rozmowy. Dlatego właśnie wyjechałam bez pożegnania.

Włączyłam laptopa, a następnie komunikator internetowy. Spojrzałam leniwie po liście znajomych i zamarłam. Edward, mój były chłopak, z którym w niezbyt dobrych stosunkach się rozstaliśmy, przesyłał do mnie wiadomość. Fakt ten mnie zaskoczył, nie kontaktowaliśmy się od dobrych kilku lat.
"Hej, słyszałem, że przyjechałaś na święta. Miałabyś ochotę się spotkać? Dawno się nie widzieliśmy."
Dziwne, że wyskakuje z taką propozycją tak nagle. Wiele czasu minęło od ostatniego spotkania, nie wiadomo, czy nadal mamy, o czym rozmawiać. Zgodzić się, czy nie? W sumie miło byłoby go zobaczyć, dowiedzieć się, jak żyje.
"Wieści szybko się rozchodzą, przyjechałam dopiero godzinę temu. Gdzie chciałbyś się spotkać?"
"Może w tej knajpie przy parku?"
"Pasuje. Kiedy?"
"Dzisiaj?"
Dlaczego mu się tak spieszy?
"Dzisiaj nie, padam z nóg po podróży."
"Jutro?"
To się zaczynało robić naprawdę interesujące.
"Dobrze, o której?"
"Proponuję godzinę wieczorną, dwudziesta pierwsza?"
"W porządku. Do zobaczenia."

Zadrżałam z napięcia i ciekawości. Umówiłam się z nim na spotkanie. Co prawda, nasze rodziny nadal utrzymywały dobre stosunki od tamtej pory, ale mama widziała, że nie chcę poruszać jego tematu. Kiedyś przypadkiem usłyszałam od sąsiadki, że się z kimś zaczął spotykać, ale nie byłam zainteresowana szczegółami.

Edward był dla mnie kimś wyjątkowym. Partner, a jednocześnie najlepszy przyjaciel. Zwierzałam mu się ze swoich lęków i problemów, a on zawsze znajdował wyjście z kłopotliwej sytuacji. Stanowił dla mnie oparcie, taki bezpieczny port. Było między nami idealnie, a skończyło się tragicznie. Razem wyjechaliśmy na studia, on skończył wcześniej i wtedy zaczęły się problemy. Ja chciałam dalej się kształcić, wyrwać od rodziców i tej dziury. On chciał założyć sklep fotograficzny i zostać w rodzinnym mieście. Każdy snuł inne plany. Wszystko skończyło się w dniu, kiedy przyjęto mnie na staż w Nowym Jorku. Edward nie zamierzał ze mną pojechać, a ja pragnęłam skorzystać z danej szansy. Pokłóciliśmy się, każdy powiedział za dużo i bez słowa wyjechałam. Cierpiałam. Zostałam sama i początkowo miałam nadzieję, że niczym w amerykańskim filmie zjawi się pod moimi drzwiami z bukietem kwiatów. Tak się nie stało. Codziennie starałam się o nim zapomnieć, jednak nie jest łatwo wymazać z pamięci kilka wspólnych lat. Dlatego nie lubiłam przyjeżdżać do rodziców, tutaj wszystko przypominało mi o Edwardzie. Z czasem wspomnienia zblakły, zajęłam się porządnie swoim życiem. A teraz on chciał się spotkać, nie wiedziałam, czy to dobry pomysł. Jednak ciekawość wygrała.

Nazajutrz mamie powiedziałam, że umówiłam się ze znajomymi. Pod warunkiem, że pożyczę bratu samochód, podwiózł mnie pod pub. Niestety nie miał dużo wolnego czasu, dopiero rozkręcał interes. Lekko spóźniona, weszłam do środka. Od razu poczułam zapach kadzidełek waniliowych. No w końcu jakaś zmiana! Na każdym stoliku stała świeczka i ozdoba świąteczna. Z okien zwisały ciemne, pomarańczowe zasłonki, a światełka rozświetlały co ciemniejsze kąty pomieszczenia. Tylko te nowoczesne plazmy niszczyły cały efekt. W rogu zobaczyłam Edwarda. Miał na sobie koszulę w czarno - czerwoną kratkę. Przyglądał mi się szczerze zdumiony. No tak, długo stałam przed lustrem… Założyłam obcisłe, szare dżinsy, brązowe, wysokie kozaki oraz czarny top z celowo dużym dekoltem i długą, rozpinaną, brązową koszulę. Umalowałam usta na czerwono, a łańcuszek kończący się gdzieś w środku bluzki na pewno pobudzał wyobraźnię. Wiedziałam, ze wyglądałam dobrze, choć na pierwszy rzut oka wydawać się mogło, że skompletowanie stroju nie zajęło mi dużo czasu. Nikt się nie domyśli, jak długo męczyłam się z włosami!




Na razie tyle Smile Jeżeli spodoba się wam chętnie dodam kolejne, bo już są u bety.[img][/img]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez rita dnia Śro 20:41, 15 Lut 2012, w całości zmieniany 35 razy
Zobacz profil autora
villemo
Wilkołak



Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic

PostWysłany: Pon 19:47, 23 Sie 2010 Powrót do góry

Wow przyznam, że to zachęcający początek, nawet bardzo :D Nie rzuciły mi się tez w oczy jakieś błędy. Pomysł dość ciekawy i może się to fajnie rozwinąć. Zobaczymy.
Czekam na więcej.
xoxo,
Villemo.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
VampiresStory
Zły wampir



Dołączył: 19 Maj 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 20:53, 23 Sie 2010 Powrót do góry

Pierwsze primo: Bella? Edward? Uczucie? Niee, ludzie, nie ma o czym pisać?

Drugie primo: Hem, początek ciekawy, może nie będzie źle.

Trzecie primo: Jest całkiem nieźle.

Piszesz ciekawie, wiesz? I to tak lekko. Przypomina mi to klimatem "Nianę w Nowym Jorku" albo Weisberger, ale to komplement... jeżeli tak uważasz.
Po jednym rozdziale nie mogę za wiele powiedzieć, aczkolwiek długość sensowna. Na pewno będę chętnie czytać dalej, Twoja Bella mnie zainteresowała. Szkoda, że ma problemy z Jacobem, no, ale... - jakie ale, on ją kocha, ma dusza się zapiera, protestuje! - ale jeśli będzie to fajnie napisane, przełknę nawet i Edwarda. Raz mi się go udało polubić, może teraz też się uda Wink

Bella lubi sernik! Ha, już ją lubię. I próbuje emanować seksapilem, znamy wszystkie te kobiece praktyki...

Czekam, czekam na dalsze części! :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ImmortalGuitarist
Nowonarodzony



Dołączył: 22 Lip 2010
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: warminsko-mazurskie

PostWysłany: Wto 13:20, 24 Sie 2010 Powrót do góry

Hmmm, co do treści to całkiem dobrze się to czyta.
Pomysł ciekawy, zdziwiłam się trochę czytając, że Bella ma trzydziestkę na karku.
Ale to może dlatego, że przyzwyczaiłam się do nastoletniej Bells
Smile
Zauważyłam dwie literówki, 'Nesweekiem' i 'Nasaz praca'.
Praktycznie w tekście trudno je wychwycić, ale dla świętego spokoju możesz poprawić Wink
I to by było chyba na tyle.
Życzę weny i pozdrawiam.
ImmortalGuitarist

__________________
There's another world inside of me
That you may never see
There's secrets in this life
That I can't hide
Somewhere in this darkness
There's a light that I can't find
Maybe it's too far away...
Maybe I'm just blind...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ImmortalGuitarist dnia Wto 13:23, 24 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
rita
Człowiek



Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Wto 20:40, 24 Sie 2010 Powrót do góry

Villemo i VampiresStory- ciesze się, że wam się spodobał rozdział.

ImmortalGuitarist - wielkie dzięki za literówki. Już je poprawiłam:)

Ogólnie dużo lepiej się pisze kiedy czyta się takie komentarze;)

Co do wieku Belli, to nie ma się co przejmować. Moja Bella nie jest aż tak dorosła umysłem, że tak to określę;P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Wto 23:45, 24 Sie 2010 Powrót do góry

Postanowiłam skomentować nowe opowiadanie, ponieważ dawno tego nie robiłam. Co więcej, nie pamiętam, kiedy ostatni raz czytałam autorski ff. Widocznie tłumaczenia za bardzo uzależniają. Jednak do rzeczy: zainteresowała mnie tematyka, więc postanowiłam zapoznać się z Twoim dziełem. Spodziewałam się czegoś bardziej... chłodnego, sztywnego, skupiającego się na emocjach Belli. I prawdę mówiąc chciałam, aby to było coś takiego. Ale czytając nabrałam pewności, że to opowiadanie musi być wypełnione ciepłem. Kojarzysz może Across the ocean? Właśnie o tym tłumaczeniu pomyślałam, kiedy czytałam ''Wybierz mnie..." Chyba właśnie w takiej aurze chciałabym widzieć Twoje opowiadanie. Oczywiście nie chodzi tu o notoryczne słodzenie fabuły, zero problemów etc, tylko o klimat, w jakim on jest utrzymany - lekki i ciekawy. I ''Wybierz...'' ma do tego zadatki, ale musisz dobrze rozegrać fabułę, czego z całego serca Ci życzę. Dobrze że TS nie zamarło i nadal pojawia się tu coś nowego. No i jeszcze coś:

Cytat:
z celowo dużym dekoltem i długą, rozpinaną, brązowa koszulę.

brązową

VampiresStory - przecież opowiadania o Belli i Edwardzie to już klasyka i nie sądzę, aby były rzeczy, które bardziej nas przyciągają. Poza tym zawsze pojawiają się nowe wątki, wszystko zależy od autora Very Happy

Rito, powodzenia w pisaniu i czekam na drugi rozdział:)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 23:45, 24 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
belongs_to_cullens
Wilkołak



Dołączył: 27 Sty 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 11:46, 25 Sie 2010 Powrót do góry

Mnie również zaciekawił pomysł spotkania po latach, zwłaszcza że Bella i Edward rozstali się w sytuacji, która moim zdaniem, była do rozwiązania, więc pewnie w obojgu zostały ciepłe uczucia.

Bardzo szybko doszło do ich spotkania, nie wiem, czy podoba mi się to, czy nie. Dziwi mnie też stosunek Belli do Jacoba, sprawia wrażenie, że jest nim zmęczona, właściwie nie pojawia się żadna myśl, która sugerowałaby, że coś ją z nim łączy, zastanawiam sie więc, dlaczego ciągle z nim jest?

Mam nadzieję, że kolejne rozdziały wyjaśnią mi to:)
Powodzenia!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rita
Człowiek



Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 17:39, 05 Wrz 2010 Powrót do góry

Dzisiaj rozdział drugi. Zdaję sobie sprawę, że akcja idzie mocno na przód, ale to konieczne;) W kolejnym rozdziale też będzie się dużo dziać, więc musicie się na to nastawić;P
Naprawdę strasznie się cieszę, że znalazły się osoby, którym spodobało się moje opowiadanie:)
beta:Frill :)

Rozdział II:

- Cześć – powiedziałam niepewnie, podchodząc do kanapy, na której siedział Cullen. Kątem oka zauważyłam, że przed chwilą pisał wiadomość tekstową. Może do narzeczonej? Pewnie jest zazdrosna, że umówił się ze swoją byłą dziewczyną. Ja bym szalała z zazdrości. Edward – nadal się uśmiechając - uściskał mnie na powitanie. Do moich nozdrzy dotarł zapach jego perfum i ze smutkiem stwierdziłam, że zmienił je od naszego ostatniego spotkania. Te pachniały dużo gorzej.

- Siadaj, nie poznałem cię w pierwszej chwili. Strasznie się zmieniłaś! – Wytłumaczył, wskazując miejsce obok niego. Najpierw jednak zdjęłam płaszcz i odłożyłam go na oparcie kanapy. Ukradkiem ponownie zlustrowałam go spojrzeniem, ale nie znalazłam nic, do czego mogłabym się doczepić. Skubaniec!
- Emmett powiedział to mniej subtelniej, a mianowicie oznajmił radośnie, że się bardzo postarzałam. – Zażartowałam wesoło, jednak on jedynie zaśmiał się nerwowo.
- Uważam, że wprost przeciwnie, świetnie wyglądasz.
- Jasne. Dosyć tego dobrego, a gdzie piwo dla mnie? - Wskazałam na jego butelkę. Uśmiechnął się, wstając i zapytał:
- To co zawsze, czy w wielkim mieście pijasz tylko wykwintne drinki? – zapytał z lekką aczkolwiek wyczuwalną ironią. W odpowiedzi uśmiechnęłam się szeroko.
- Myślę, że piwo na początek mi wystarczy.

Kiedy poszedł do baru, popatrzyłam na osoby przy innych stolikach. Większość wyglądała młodziej od nas, ale również siedzieli parami. Nikogo nie kojarzyłam, więc istniała szansa, że jeżeli nagle bym nie wytrzymała i zaczęła krzyczeć z jakiegoś powodu, to nikt mnie nie pozna. Edward wrócił po kilku minutach z piwem i czystym kuflem. Uznałam, że potrzebuję alkoholu, żeby się odprężyć. Niecodziennie spotyka się ze swoim eks.
- Mów, co u ciebie? Podobno spełniłaś marzenia i zostałaś dziennikarką.
- Zgadza się, pracuję w Newsweek’u – przyznałam z nieukrywaną dumą. Zawsze chciałam tam wylądować.
- I jak, podoba ci się?
- Bardzo, ale nawet w najlepszej pracy znajdzie się powód do narzekania – westchnęłam.
- A co, szef niezbyt przyjemny? – zapytał z sarkazmem, ale uśmiechnął się lekko. Nawet nie wiedział, jak blisko celu trafił.
- W zasadzie, mógłby być lepszy… Ale co u ciebie słychać? Dotarły do mnie plotki, że masz dziewczynę, że to tak na poważnie. – Trochę zestresował się tym pytaniem i odruchowo przeczesał włosy ręką. Zaśmiałam się w duchu. Fakt, że nie tylko ja stresuję się tym spotkaniem, podniósł mnie na duchu. Poczułam się odrobinę pewniej.
- Raczej tak. Jesteśmy razem już kilka lat, zaręczyliśmy się.

Nastąpiła cisza. Nie chciałam słyszeć komplementów na jej temat, a on chyba nie do końca czuł się komfortowo, rozmawiając o niej. Zamiast ciągnąć rozmowę, ponownie rozejrzałam się po pomieszczeniu. Te pomarańczowe zasłonki to idealny wybór dekoratora, cudownie się nadają do takiego klimatu. Boże, o jakich pierdołach ja myślę! Lepiej niech się zajmę swoim rozmówcą.
- Edwardzie, powiedz szczerze… - Zaczęłam, przykuwając jego uwagę. Wyglądał na lekko zdenerwowanego. – Dlaczego konkretnie chciałeś się ze mną spotkać?
- A to źle, że się spotkałem ze starą koleżanką?
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - upierałam się. Musiałam to wiedzieć i nie było szansy, żebym odpuściła. Liczyłam, że powie coś niemiłego i raz na zawsze dam sobie z nim spokój. Jednak Edward wciąż wpatrywał się w swoją pustą butelkę i chyba nie zamierzał w ogóle odpowiedzieć. Siedzieliśmy w milczeniu i zaczynało robić się coraz bardziej niezręcznie, kiedy w końcu podniósł wzrok. Uśmiechnął się delikatnie i powiedział cicho:
- Chciałem się spotkać już wcześniej, ale intuicja mi podpowiadała, że to zły pomysł. W tym roku to zignorowałem. Zawsze tak dobrze się dogadywaliśmy, brakuje mi tego.
- Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam – Przyznałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Towarzysz zaśmiał się i ponownie przeniósł wzrok na butelkę.

Zganiłam się w myślach i głośno zaproponowałam kolejne piwo. Języki trochę nam się rozluźniły, a ja postanowiłam dopiero na trzeźwo przemyśleć jego odpowiedź. Edward opowiedział mi o swoim nowym mieszkaniu oraz o planach przebudowy sklepu fotograficznego. Nie ukrywał, że jest z siebie bardzo dumny. Rozmowa szła gładko, aż do momentu, gdy przypadkowo dotknął mojej ręki, gestykulując. Poczułam dziwne ciepło i trochę się tego wystraszyłam. Naszła mnie straszna chęć dotknięcia go. Z trudem się powstrzymałam. Pomyślałam ze wstrętem: Edward i jego narzeczona, Edward i jego narzeczona, Edward i ta wredna lafirynda, Edward... ach! Kiedy podniosłam wzrok, zauważyłam, że jest zamyślony. Spoglądał gdzieś w stronę drzwi. Klepnęłam go w ramię i wytrąciłam z transu.
- Ziemia do Edwarda! Nie dokończyłam wątku.
- A tak… to co było po tym wrzasku? - Starał się bardzo skupić na tym, co mówiłam, ale szybko zamyślił się znowu. Zaproponowałam kolejne piwo. Nie wiedziałam, które to z rzędu, ale lekko szumiało mi już w głowie. Mimo promili we krwi unikaliśmy jak ognia rozmowy o naszym rozstaniu. Pewnie każdy normalny człowiek chciałby o tym porozmawiać, ale przecież tak dobrze się bawiliśmy. Miałam to wszystko zniszczyć?

W końcu przełamaliśmy pierwsze lody. Trwało to trochę dłużej niż zazwyczaj, ale nareszcie mogliśmy rozmawiać swobodniej. Zaczęliśmy wspominać nasze pierwsze spotkanie. Poznaliśmy się w szkole, mieliśmy wtedy po czternaście lat i nie bardzo przypadliśmy sobie do gustu. Przynajmniej nie na początku.
- A pamiętasz jak oblałam cię Fantą? – zapytałam, śmiejąc się głośno na to wspomnienie. – Byłeś taki wściekły i czerwony na twarzy! Myślałam, że mnie zabijesz.
- Pamiętam… - przyznał, również się śmiejąc. – Ale pamiętam również, jak na wycieczce szkolnej zemściłem się za to.
- Ach… - Zachichotałam już ciszej. – Musieliśmy później za karę sprzątać cały pokój z pasty. Jessica niemal nas znienawidziła, bo zniszczyliśmy jej bluzkę.
- Racja! - Edward wybuchnął szczerym śmiechem i przeczesał włosy, a tym gestem stworzył jeszcze większy nieład na głowie. Normalnie zachwycałabym się, jak świetnie wygląda, ale w tej chwili myślałam tylko o nastolatku – Edwardzie, który biegł za mną z tubką pasty do zębów.
- Wiesz… dobrze się razem bawiliśmy. Może i nie przepadaliśmy za sobą na początku, ale później było już lepiej – odparłam, wspominając już przyjemniejsze chwile - spacery, wyjścia na pizze, przejażdżki, wspólne zdjęcia.
- Przeżyliśmy wspaniałe chwile - powiedział, uśmiechając się delikatnie w moją stronę. Przez moment oboje w milczeniu wspominaliśmy tamte czasy, aż odezwał się Edward. Na twarzy pojawił mu się półuśmiech. Wyglądał, jakby coś kombinował. - Pamiętasz, kiedy poprosiłaś mnie, żebym z tobą chodził?
- Wcale nie prosiłam! – zaprotestowałam, czerwieniąc się lekko. Ja to inaczej pamiętałam.
- W sumie nie prosiłaś. Wręcz błagałaś, a wcześniej mnie upiłaś - upierał się przy swoim, wyraźnie dumny ze swojego żartu.
- To było zupełnie inaczej!
- W takim razie, proszę, Bello. Opowiedz, jak ty to pamiętasz – zachęcał, unosząc jednocześnie jedną brew ku górze. Wystawiłam mu język niczym pięciolatka i aby skupić na sobie jego uwagę, odchrząknęłam, oczyszczając gardło. Uśmiechnął się szeroko i gestem pokazał, że mogę zaczynać.
- Tamtego listopadowego dnia zdawaliśmy próbny egzamin w szkole. Ty, Jessica, Tom i ja postanowiliśmy wybrać się na piwo, aby to świętować. – Spojrzałam na swojego rozmówcę, ale wydawał się skupiony i tylko się uśmiechał. – Później wybraliśmy się we dwójkę do parku. Na pewno cię celowo nie chciałam upić! Głupie pomysły tego wieczoru zawdzięczam właśnie sporej ilości wypitego wcześniej piwa.
Edward zaśmiał się głośniej i zanim zdążyłby mi przerwać, mówiłam dalej:
- W każdym razie rozmawialiśmy…
- I co chwilę zmieniałaś temat – wypomniał mi Cullen.
- Bo sądziłam, że zachowasz się jak mężczyzna i sam zaczniesz TĘ rozmowę.
- Ale to ty chciałaś się spotkać, więc dlaczego ode mnie oczekiwałaś rozpoczęcia tematu? – zapytał retorycznie. Nienawidziłam, kiedy miał rację. Pamiętam, jaka zestresowana wtedy byłam. Dzień wcześniej zamiast przygotowywać się do egzaminu, zastanawiałam się, jak, kiedy i co dokładnie mu powiedzieć. To Jessica namówiła Toma, aby ją odprowadził, tak żebyśmy zostali sami. Problem w tym, że Edward wiedział, o czym zamierzałam rozmawiać. Stanley wszystko mu wygadała dnia poprzedniego. Stresowałam się jeszcze bardziej, gdyż skoro wiedział o moim postanowieniu i podzielałby te pragnienia, to powinien się również odezwać. Tak przynajmniej to sobie tłumaczyłam. Postanowiłam jednak być odważna i zaryzykować. W końcu, co mi szkodziło? Straciłam dla niego głowę, ot tak, całkowicie niespodziewanie. Pewnego dnia nasza wspólna koleżanka opowiedziała mi, że nawiązała się między nią a Edwardem nić sympatii, później zaczęli niewinnie flirtować, pisać dwuznaczne wiadomości, spotykać się i całować. Początkowo cieszyłam się szczęściem znajomej, ale kiedy podała mi pikantne szczegóły, o których wiedzieć nie chciałam, zawładnęła mną zazdrość i wściekłość. Minęło kilka dni, zanim zrozumiałam, jakie są przyczyny takich negatywnych emocji. Nie planowałam jej odbijać Edwarda, ale jak się później okazało, Cullen nie traktował jej poważnie.

Otrząsnęłam się ze wspomnień i kontynuowałam opowiadanie:
- Zmieniałam temat, bo wstydziłam się zapytać o to. Przecież byłam dziewczyną, a to zazwyczaj faceci robią pierwszy krok. A tutaj, najpierw musiałam namówić cię na spacer, a potem zaproponować bycie parą. Nie masz pojęcia, jaka była zawstydzona – zakończyłam, czerwieniąc się lekko. Tym razem Edward dotknął ręką mojego rozpalonego już policzka i stwierdził:
- Doskonale cię rozumiem, też się denerwowałem. Nie miałem pewności, czy na pewno chcesz być ze mną i czy nagle się nie rozmyślisz. Byłem tak samo zestresowany jak ty.
- Czyli to ja miałam jaja w tym związku? – Zapytałam, żartując, kiedy zabrał już dłoń. Miał tak delikatną skórę.
- Najwyraźniej – Przyznał, ukazując białe i równe zęby.

Kiedy Edward opowiadał o swoim życiu, wyglądał na bardzo szczęśliwego. Nic dziwnego, doszedł do wszystkiego sam. Żartowaliśmy i wspominaliśmy nasze wspólne lata przez kilka godzin. Nie czuliśmy się już spięci. Było jak dawniej. Oprócz jednego: nie mogłam myśleć o nim w TEN sposób. Starałam się zapomnieć o jego dłoniach i ustach, które kiedyś pieściły mnie w najintymniejszych miejscach. Idealnych wargach, dzięki którym nigdy nie pamiętałam, jak się nazywam. Teraz, będąc eks, nie powinnam wspominać takich momentów. To nie wypadało, było amoralne i złe. Na boga! Niech on nie oblizuje warg!

Nie pamiętałam później drogi do jego mieszkania. Za to z pamięci nie uleciała żadna chwila w środku. Kiedy wychodziliśmy z pubu, złapał mnie za rękę i zaprowadził na najbliższą ławkę. Było zimno, więc objął mnie ramieniem i wtulona słuchałam o ostatnim koncercie Slayer’a. Czułam jego oddech na włosach, kiedy przytulał się do mnie jeszcze mocniej. Robił to, żeby było nam cieplej, wmawiałam sobie. Nie wiem, kiedy, ale w końcu jego usta znalazły się zbyt blisko moich. Stanowczo zbyt blisko. Odgarnął mi kosmyki z twarzy i patrzył na mnie skupiony. Czułam się winna. Przecież tak nie można. Szumiało mi w głowie, naokoło nie było żadnej innej osoby, tylko my. Na pieprzonej ławce, niczym nastolatki! Nie wiem, czy Edward czuł to samo, ale zachowywaliśmy się, jakbyśmy nigdy nie zerwali. Może to nic złego? Wszystko mi się pokręciło. Nie wiedziałam już, co jest właściwe. Myślałam tylko o jego dłoniach i ustach, o których przez cały wieczór myśleć nie chciałam. Nauczył się co nie co od ostatniego razu. Ręką przysunął mnie bliżej, podczas gdy ja wplotłam palce w jego włosy. Uśmiechnęłam się na wspomnienie jak to lubił. W końcu zaczerpnęliśmy powietrza i spojrzeliśmy na siebie lekko zamglonym wzrokiem. Alkohol, hormony?
- Tęskniłem za tobą - wyszeptał wciąż z zamkniętymi oczami. Na to wyznanie wpiłam się ponownie w jego wargi i puściłam, dopiero gdy zaczął rozpinać mi płaszcz. Zadrżałam z podniecenia, ale też z zimna.
- Edwardzie, ja tu zamarznę!
- Ach tak… - powiedział nieprzytomnie, otwierając oczy, a po chwili uśmiechnął się zawadiacko. Uwielbiałam ten uśmiech.
- No mów! - Zaśmiał się i wyszeptał mi do ucha seksownym głosem:
- Mieszkam tu niedaleko. Może pooglądamy znaczki?
- A masz nowe? - Zaciekawiłam się nie na żarty. Edward posiadał niezłą kolekcje znaczków i swego czasu sama pomagałam mu zdobywać najlepsze okazy. Kiedy spojrzał na mnie rozbawiony, zrozumiałam swoją gafę. Klepnęłam się w policzek i zakryłam rękoma twarz, przeklinając swoją głupotę. Co działo się dalej - nie pamiętam.


Bardzo proszę o komentarze. Dobre lub złeWink Dużo lepiej się pisze wiedząc, że ktoś to czyta.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez rita dnia Wto 22:25, 07 Wrz 2010, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
frill
Człowiek



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: miasto spotkań

PostWysłany: Nie 9:23, 19 Wrz 2010 Powrót do góry

Naprawdę się dziwię, że nikt nie skomentuje tego opowiadania:):> Prawda, że historii Belli i Edwarda było już mnóstwo, ale każdy autor, jeśli się postara, może wnieść coś nowego i zaskakującego.
Tutaj mamy dorosłą Bellę, która rozstała się z Edwardem z poważnego powodu, moim zdaniem. Spełnienie się w życiu, wymarzona praca i kariera są istotne; nie mówię, że ważniejsze niż miłość i związek. Ale kiedy para nie ma pod tym względem podobnych priorytetów, ich związek może się rozpaść [jeśli oczywiście mowa o zamieszkaniu w innych miastach], bo każdy będzie chciał spróbować i doświadczyć pewnych rzeczy. Teraz jednak, po tylu latach, są dojrzali i dorośli, robią to, czego zawsze chcieli i tęsknią. Tak przynajmniej wnioskuję z nagłego zaproszenia Belli na spotkanie. Stara miłość nie rdzewieje, jak to mówią, ale nie zawsze jest łatwo i bez problemów. Tutaj kłopotem jest narzeczona Edwarda. Jak sobie poradzą i jak to się wszystko potoczy??
Autorka pisze dobrze, dużo opisów, rozbudowane, niekulawe dialogi:) Oby tak dalej!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyjątkowa
Wilkołak



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiecie, że Święty Mikołaj nie istnieje?

PostWysłany: Nie 14:24, 19 Wrz 2010 Powrót do góry

Zgadzam się z frill, tak samo dziwię się, że nikt nie komentuje. Choć jakoś teraz w ogóle mało się komentuje. Ale nieważne, wróćmy do opowiadania.
Spodobało mi się Twoje opowiadanie, mimo że dość sceptycznie jestem nastawiona do takich "odgrzewanych" tematów. Ale w zasadzie w Twoim wykonaniu wygląda to naprawdę dobrze. Nawet nie patrzyłam już, czy mnie coś razi, czy nie, a kiedyś nie mogłam się bez tego obejść... cóż... starość nie radość, młodość nie wieczność; dawne dzieje. Sam tekst jest naprawdę ciekawie i lekko napisany. Ostatnio, po długiej nieobecności, obawiam się czytania nowych dzieł, bo wydaje mi się, że brakuje im tej swoistej magii, trudno znaleźć perełkę, ale uważam jednak, ze Twoje jest naprawdę udane.
Na pewno jeszcze z czasem będziesz się rozwijała i dopracowywała swój styl, ale już teraz jest naprawdę interesująco. Rozmowa między Edwardem a Belą w II rozdziale bardzo interesująco przeprowadzona, nie tak banalnie jak jest zazwyczaj. Co prawda zachowanie Edwarda w związku z narzeczoną jest nieco podejrzane, ale... No i jak to na końcu Belli się film urwał? Mając u boku takiego faceta. Oh, ona jest głupia! :) Ale niech odbija, odbija Edzia, w końcu w pierwszej kolejności trzeba dbać o siebie, nie? Przynajmniej w takich sprawach. :) Pewnie i tak się skończy, że Bella będzie z Edziem, a Jacob z narzeczoną Edwarda lub coś w tym guście. :)
Sam tytuł wydał mi się interesujący i cieszę się, że postanowiłam zagłębić się w lekturę Twojego opowiadania. Z chcęcią przeczytam kolejne rozdziały. Tylko pamiętaj, żeby nie spaprać tego i nie zrobić jakiejś opery mydlanej. :)
Pozdrawiam, W.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rita
Człowiek



Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pią 22:22, 24 Wrz 2010 Powrót do góry

Na początek chciałam napisać, że cieszy mnie fakt, że ktoś czyta to opowiadanie. Traciłam już nadziejęWink
Wyjątkowa: obiecuję, że nie skończy się banalnie. Sama nie lubię przewidywalnych zakończeń więc postaram się skończyć to z przytupem;)

Rozdział nie jest długi, jednak sytuacja, którą opisuję wymagała takiej długości. Dłuższy mógłby być zbyt monotonny.
Uprzedzam, że ten rozdział jest odrobinę waulgarny - występują przekleństwa.

Beta: Frill, której bardzo dziękuję za pomoc z tym opowiadaniem:)



Rozdział III:

Przebudziło mnie lekkie pochrapywanie, jednak uznałam, że to nadal sen. Śniłam o obozie sportowym, na którym Mike Newton upierał się, że skoczy w dal, chrapiąc donośnie w tym samym czasie. Uśmiechnęłam się kpiąco na jego pomysł i pewnie spałabym dalej, gdyby czyjaś ręka nie uderzyła mnie w twarz.

- Co ku***?! - wysyczałam gniewnie w stronę nieznajomej kończyny. Otworzyłam oczy i momentalnie zakręciło mi się w głowie. Pokój okręcił się o trzysta sześćdziesiąt stopni, po czym łaskawie wrócił na miejsce. Kiedy zawirowanie przed oczami minęło, przypomniałam sobie o ręce, która, bądź co bądź, nadal leżała na moim nosie. Przesunęłam ją na bok i w pierwszej chwili chciałam nawrzeszczeć na Jacoba, jednak to nie jego zobaczyłam na łóżku. Obok mnie, zwrócony przodem spał w najlepsze mój miedzianowłosy były. Zadrżałam na wspomnienie wczorajszej nocy, po czym modląc się gorliwie, spojrzałam pod kołdrę. Jęknęłam rozpaczliwie. Byłam naga! W tym momencie Edward obrócił się na drugi bok i zorientowałam się, że on też był nagi. Jakie są szanse, że tego nie zrobiliśmy? Zerowe. Zaklęłam, widząc pudełko po prezerwatywach na stoliku. Może jeszcze jakieś szczegóły?! Byłam bardzo zdenerwowana, nie wiedziałam, co teraz zrobić i zaczęłam panikować. Niczego nie pamiętałam! Ciekawe, czy było dobrze…

O boże, przespałam się z Edwardem Cullenem! Znowu! Muszę natychmiast stąd uciekać. Skoro nie pamiętam, co się wydarzyło, to może i on również nie będzie? Jak szybko zniknę, to może nie zorientuje się, że tu byłam? Szansa jeden na dziesięć, że nie zauważy. Nie powinnam tyle pić. Nie powinnam tutaj przychodzić. Nie powinnam uprawiać z nim seksu! Wyszłam na dziwkę!

Ostrożnie podniosłam się z łóżka i rozpoczęłam poszukiwania swoich ubrań. Musiałam zająć myśli czymś innym. Zadrżałam z zimna i zaklęłam cicho, bo widocznie nie włączył ogrzewania. Boże, przespałam się z Edwardem! Klepnęłam się mocno w twarz i schyliłam po majtki, które leżały koło łóżka. Ubrałam je i po chwili znalazłam różowe skarpetki. Jakby mnie ktoś teraz zobaczył, pękałby ze śmiechu. Spodnie znalazłam w korytarzu, a bluzkę i płaszcz przy drzwiach. Dobrze, że nie przed. Brakowało tylko biustonosza. Przeszukałam cały dom, nigdzie go nie było. Zaczęłam panikować jeszcze bardziej. Spojrzałam na zegarek - wskazywał czwartą rano. Na dworze panowała ciemność, a ja przecież nie mogłam zapalić światła. Co chwilę uderzałam w jakiś mebel, ale byłam zbyt zestresowana, żeby zwracać uwagę na urządzenie mieszkania. W gardle urosła mi wielka gula i jedyne co czułam, to ogromne poczucie winy. Założyłam buty, wzięłam torebkę do ręki, żeby jej nie zgubić. Już ponownie chciałam szukać stanika w łazience, kiedy usłyszałam hałas w sypialni. Zamarłam i nie czekając ani chwili dłużej, uciekłam z mieszkania. Co będzie, jak odnajdzie zagubioną część mojej garderoby? Może pomyśli, że to narzeczonej? Jeśli tak pomyśli, to od razu jej go odda. Maszerowałam nieuspokojona ulicami miasta i z nerwów obgryzałam paznokcie. Zastanawiałam się, jak teraz postąpić. Przecież to absurd. Nie dość, że przespałam się z byłym chłopakiem, to na dodatek zdradziłam Jacoba. Nieważne, że ostatnio się nie dogadywaliśmy. Wciąż był moim chłopakiem. I jeszcze pozostawała ta biedna dziewczyna. Pomyśli, że jestem okropną, odbierającą mężczyzn innym kobietom, bezskrupułową dziwkę.

- Halo, Rose? - Tylko ona mogła mi teraz pomóc. Po drugiej stronie usłyszałam przekleństwo i jakiś stukot, po czym odezwała się zaspana.
- Bella? Czyś ty zwariowała? Która to godzina...
- Późno… a raczej wcześnie, przepraszam, ale mam problem.
- ku***, nie jest to raczej nalot pozaziemskich istot na naszą planetę, więc może poczekać do dziewiątej.
- Właściwie nie może. O dziewiątej już Edward wstanie.
- Edward, ten twój Edward? Co on ma do tego? - Nagle się przebudziła.
- To będzie długa opowieść, lepiej wyjdź na papierosa.
- Właśnie otwieram drzwi balkonowe. Skoro mnie obudziłaś o takiej porze, to mam nadzieję, że to jakaś pikantna historyjka.
- Pewnie pikantna, z tym, że nie pamiętam punktu kulminacyjnego całego zdarzenia.
- Ach, z tobą to tak zawsze. Wstydnisia i tyle… - Usłyszałam ciche cmoknięcie i wydmuchiwanie dymu papierosowego.
- Rose, nie rób kółek z dymu, tylko się skup! – Byłam zdenerwowana , a ona wcale mi w tym nie pomagała.
- Słucham, słucham. Tylko się streszczaj, bo wiesz… dopiero świta i jest bardzo zimno! - Od razu przeszłam do sedna.
- Umówiłam się z Edwardem na piwo, a właściwie to on zasugerował spotkanie. Sama rozumiesz, że wypiliśmy trochę. To znaczy… więcej niż trochę. Ale świetnie nam się rozmawiało, żartowaliśmy i wspominaliśmy dawne dzieje. Nagle znaleźliśmy się na ławce w parku, bo wiesz to zaraz obok.
- Bello, czy to naprawdę takie ważne, że pub znajduje się obok parku? – Była lekko zirytowana.
- Tak właściwie, to nie…
- No, to mów z sensem!
- Dobra, a więc na tej ławce zaczęliśmy się całować…
- O…!
- Nie przerywaj mi! - Usłyszałam lekki chichot i kiedy nastała cisza, kontynuowałam. Byłam już w połowie drogi do domu. Powoli świtało, a ja zaczynałam żałować, że nie założyłam czapki i rękawic.
– Całowaliśmy się, on się do mnie dobierał. Zbyt daleko nie zaszedł, bo panował straszny ziąb, trochę zamarudziłam, a on powiedział, że posiada nowe znaczki i zapytał, czy chciałabym je pooglądać. - Rose wybuchnęła śmiechem, jednak ja nadal opowiadałam. - Zgodziłam się, a rano obudziłam się naga w jego łóżku. On na szczęście nadal spał.
- Chwila, to gdzie ty teraz jesteś? - Spytała poważnie, kiedy skończyła się śmiać.
- Zmierzam w stronę domu.
- Dlaczego? Przecież wariowałaś na jego punkcie te siedem lat, a kiedy w końcu…
- Rose, on ma narzeczoną.
- To zmienia postać rzeczy, ale dlaczego sądzisz, że nie będzie wiedział, dlaczego leży nagi w łóżku? - Ten pomysł wzięłam od niej. Sama zrobiła podobny numer z typem o imieniu James. Chłopak oczywiście zapamiętał całą noc, a później wysyłał jej sprośne wiadomości tekstowe, aby i ona nie zapomniała. Mnie to raczej nie czekało.
- Po przebudzeniu wszystko dobrze zaplanowałam. Zamierzałam pochować wszelkie dowody rzeczowe i uciec.
- Cwane - skwitowała, a ja usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi.
- W teorii, ale w praktyce nie do końca mi się udało. Jak szukałam stanika, to on się chyba przebudził i, nie myśląc za wiele, zwiałam.
- Głupie.
- Nie pomagasz mi - przypomniałam przyjaciółce, strzepując z butów śnieg. Chwila, śnieg? Zmarszczyłam brwi i postanowiłam zastanowić się nad tym później. Nadal byłam lekko pijana.
- Masz dwa wyjścia, ja osobiście proponuję ci bramkę numer dwa. Możesz pójść zwyczajnie do domu i liczyć, że ten stanik faktycznie się gdzieś porządnie zapodział, a on nie skojarzy, co się wydarzyło. Albo możesz tam wrócić, ułożyć ubrania w kosteczkę i poprosić o powtórkę, bo nie pamiętasz, czy miałaś orgazm.
- Wybieram bramkę numer jeden - odparłam cynicznie i dokończyłam, lekko panikując. - Nie mogę zrobić tego jego narzeczonej. Na pewno on ją kocha, a my po prostu za dużo wypiliśmy.
- Tłumacz to sobie alkoholem - skwitowała, cmokając.
- Zdzwonimy się. Dzięki, Rose. - Zakończyłam rozmowę.

Kiedy w końcu odtworzyłam drzwi i weszłam po schodach do swojego pokoju, dosłownie padłam na łóżko. Pewnie już bym się nie ruszyła, ale leżałam bardzo niewygodnie. Westchnęłam teatralnie i zdjęłam spodnie, a później buty. Okazało się to złym pomysłem, bo nie dość, że pobrudziłam sobie spodnie, to na dodatek nieźle się przy tym napociłam. W końcu zmęczona zasnęłam w koszulce i majtkach.

_______________

Liczę na wasze komentarze;)


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
belongs_to_cullens
Wilkołak



Dołączył: 27 Sty 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 14:16, 25 Wrz 2010 Powrót do góry

Ha, świetnie:) ja tam myślę, że Edward zapamięta, myślę też, że stanik zostanie odnaleziony przez jego narzeczoną:) heh, i coś czuję, że będzie się działo:)) będa koło siebie krążyć, kochając się, żadne jednak nie będzie chciało się do tego przyznać.

Trochę mnie martwi to, co napisałaś o zakończeniu, bo ja lubię te banalne... i żyli długo i szczęśliwie... w końcu od tego sa Bella i Edwardem:)
Niemniej, cierpliwie będę czekała na to, co dla nich przygotujesz:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rita
Człowiek



Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 16:24, 25 Wrz 2010 Powrót do góry

hehe... zakończenie mam obmyślone i skończy się szczęśliwie. Jednak nie będzie tak banalne, a przynajmniej mam nadzieję, że dotrwam w tym postanowieniu. Też lubię Belle i Edwarda, którzy są razem na wieki, wieków ale czasami trzeba trochę namieszać żeby nie było zbyt kolorowo;)
Ciesze się, że Ci się spodobał rozdział :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elleeae
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Wrz 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 15:26, 26 Wrz 2010 Powrót do góry

Dobrze, że tu zajrzałam bo od samego początku strasznie spodobało mi się to opowiadanie. Ciekawa historia, naprawdę fajnie napisana, aż miło się czyta. Ciekawa jestem jak to się wszystko potoczy dalej, mam szczerą nadzieję na jeszcze coś więcej na linii Edward-Bella i coś czuję, że nie będę musiała długo czekać ;) Powodzenia w dalszym pisaniu życzę i pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elleeae dnia Nie 15:30, 26 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
plamka14
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 16:31, 07 Paź 2010 Powrót do góry

Podoba mi się to.

Tylko błagam! Nie rób z tego słit, różowej historii, w której Ed i Bella będą w sobie od tamtej nocy zakochani, aż w końcu każde z nich rzuci swoich dotychczasowych ukochanych, a na koniec będą razem.

Przepraszam, ale potrzebuję ostatnio mniej kolorowych historii xd


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sleeping_Beauty
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 16:45, 08 Paź 2010 Powrót do góry

Szczerze powiedziawszy, na początku nie za bardzo mnie wciągnęło, ale zgubienie stanika od razu poprawiło mi humor:) Będę Tobie kibicować!;D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rita
Człowiek



Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 0:22, 31 Paź 2010 Powrót do góry

Powracam z nowym rozdziałem!
Mam nową betę: Sarabi, której bardzo dziękuję za zastąpienie poprzedniej:)

Zapraszam do czytania!

Rozdział IV:

Nazajutrz, kiedy już zeszłam na dół, nie zastałam nikogo oprócz naszego psa, Barry’ego, jednak i on nie wydawał się mną zainteresowany. Ominęłam go, sięgając do lodówki po karton mleka. Z szafki obok wyjęłam miskę i płatki. Ociężale usiadłam przy drewnianym stole i rozejrzałam się po kuchni. Niby nic ciekawego, brązowo – kremowe szafki, lodówka, czarna gazówka i duży stół z sześcioma krzesłami. Zanim się wyprowadziłam, spędzałam tu mnóstwo czasu. Jako, że rodzice pracowali, a Emmett potrafił zrobić jedynie tosty i jajecznicę, to ja zajmowałam się gotowaniem. Początkowo była to katastrofa, nawet Barry nie chciał zjeść moich wynalazków. Później opanowałam robienie makaronu ze wszystkim, a dalej poszło już z górki. Robiłam naprawdę dobre penne ze szpinakiem. Dlatego już nie tylko Emmett zajadał się moimi potrawami, ale też i rodzice. No i Edward… Przełknęłam płatki i westchnęłam. W końcu będę musiała to przeanalizować. Przyznać się Jacobowi? Zadzwonić do Edwarda? A może uciec?

Kiedy w końcu skończyłam śniadanie, postanowiłam zrobić sobie jeszcze trochę wolnego od myślenia. – Przecież są święta, mogę pooglądać coś głupkowatego - powiedziałam na głos do psa, który położył się obok mnie na kanapie.

Na jednym z programów pokazywali Shreka, który zawsze był niezłym zapełniaczem czasu wolnego. Jednak druga część okazała się dużo gorsza, a Książe z Bajki wyjątkowo irytujący. Straciłam cierpliwość i wyłączyłam telewizor. Czas najwyższy wziąć się za siebie, a najlepiej myśli się podczas spaceru. Założyłam kozaki, płaszcz, ciepłe rękawiczki, a Barryego przypięłam do smyczy.

Rodzice mieszkali na jednym z osiedli, gdzie większość domów jest jednakowa i dla postronnych może wydawać się niewykonalne trafienie do odpowiedniego tuż po zmroku. Jednak ja mieszkałam tu jakieś dwadzieścia lat, więc nie dość, że odróżniałam poszczególne domy, to na dodatek znałam większość sąsiadów. Na szczęście teraz większość była w pracy, więc bez problemu dostałam się na pobliską łąkę. Obecnie było na niej mnóstwo śniegu i uschnięte, pożółkłe resztki trawy, ale Barry i tak był szczęśliwy. Spuściłam go ze smyczy i po chwili, wielki czarny potwór biegał rozrzucając pyskiem śnieg na boki. Biegaliśmy tak razem długi czas, aż w końcu zmęczyłam się i położyłam na trawie. Zadzwonił mój telefon, więc sprawdziłam kto to taki.

„ Mam nadzieję, że dobrze się bawisz u rodziców. Przyjadę dzień przed świętami, niestety nie dam rady wcześniej. J.”

Uśmiechnęłam się do siebie i westchnęłam. On mnie kocha, Jacob mnie kocha. Powinnam coś odpisać. Obróciłam się na brzuch i niewiele myśląc zrobiłam zdjęcie Barry’ego, który wciąż rozrzucał śnieg. Dopisałam jedynie: „Jak widzisz, znalazłam godnego zastępcę. Poznaj Barry’ego. B.”

- No siostra, wiedziałem że tu będziesz! - Usłyszałam za sobą wołanie Emmetta i uśmiechnęłam się na jego widok. Miał na sobie grubą, czarną kurtkę, dżinsy i włochatą czapkę. Przy swojej posturze, a był dużym chłopcem, wyglądał jak grizzly. Podszedł, zabrał ode mnie patyk i sam rzucił psu.
- Nie jesteś w pracy? – zagadnęłam.
- Miałem nadzieję, że skoro jesteś w domu, to będzie na mnie czekać pyszny obiadek. I wyobraź sobie, jak się zdziwiłem, kiedy zastałem tylko niedokończoną miskę płatków! – zażartował, szturchając mnie w ramię.
- Dobra Mały, chodź, zrobię ci coś – zaproponowałam.
Podczas gdy przygotowywałam kurczaka z ananasem, Emmett milczał jak zaklęty. Domyślałam się o co mu chodzi. Nigdy nie potrafiłam dobrze ukrywać swojego nastroju, a on jak na złość czytał we mnie jak w otwartej książce. W końcu nie wytrzymałam i obróciłam się w jego stronę, wymachując drewnianą łyżką.
- No dobra! Poddaję się, pytaj! – Na moje słowa chłopak uśmiechnął się szeroko i powiedział wprost:
- Wiem, że spotkałaś się wczoraj z Edwardem. Widziałem go dzisiaj i miał podły humor. O co chodzi? Pokłóciliście się? Bo jeżeli znowu przez niego nie będziesz się odzywać przez trzy lata, to z miejsca przełożę cię przez kolano i wleje na gołe dupsko! – Pewnie gdyby nie powiedział mi tego mój młodszy, misiowaty brat, to byłabym przerażona, ale nie mogłam zapanować nad sobą i wybuchłam śmiechem. Emmett początkowo wyglądał na urażonego, ale po chwili dołączył do mnie.
- Nie mam zamiaru wyjeżdżać - powiedziałam, kiedy w końcu się uspokoiłam i mogłam wrócić do kurczaka.
- Skoro nie pokłóciliście się, to o co chodzi?
- Em, nie zrozumiesz.
- Wypróbuj mnie – stwierdził, a ja przypomniałam sobie te wszystkie rozmowy, które prowadziliśmy kiedy jeszcze tu byłam. Zawsze mogłam przyjść do niego, przytulić się i wygadać. Nigdy mnie nie oceniał i nie krytykował. Jednak czy i tym razem tak by było? Spojrzałam na niego, wyglądał na szczerze zmartwionego. Tylko czy to samo, zatroskane spojrzenie zobaczę kiedy oznajmię mu, że przespałam się z jego zaręczonym kolegą?
- No dobra. – Zdecydowałam w końcu, patrząc mu prosto w oczy. – Spotkaliśmy się w pubie. Rozmawialiśmy, wspominaliśmy jak to wcześniej było. Takie, wiesz…
- I… ?
- I spiliśmy się. Pamiętaj, że mam słabą głowę. Nie raz gadałam pierdoły po dwóch drinkach. - Emmett zachichotał cicho na moje wyznanie. – No i nie wiem, czy chcesz słuchać dalej.

Brat spojrzał na mnie poważnym wzrokiem i milczał przez moment. Zaczynałam się denerwować. W sumie mógłby już domyśleć się sam. O ile prościej byłoby wtedy!
- Całowaliście się? – zapytał grobowym tonem. Poczułam wyrzuty sumienia i chyba musiał to zauważyć, bo wyraźnie zesztywniał. – Ale tylko to?
Naprawdę chciałam mu wszystko powiedzieć. Wyznać to komuś innemu niż Rose, komuś, kto byłby w stanie zrozumieć kim dla mnie był Edward. Emmett nadawałby się do tego idealnie. Jednak nie mogłam mu tego zrobić. To mój problem i muszę rozwiązać go sama.
- Tak, tylko całowanie . – Zachichotał nerwowo i wypuścił głośno powietrze z płuc.
- A już się zdenerwowałem, że muszę go wyzwać na pięści za rozdziewiczenie mojej kochanej siostrzyczki - zażartował.
- Jestem już dużą dziewczynką, trochę na to za późno – odpowiedziałam, zanim zdążyłam się powstrzymać. Jednak byliśmy już dorośli, więc żadne z nas nie zawstydziło się tym wyznaniem.
Resztę obiadu spędziliśmy na rozmowie o zbliżających się świętach. Kto przyjedzie, a kto nie. Emmett też koniecznie chciał poznać Jacoba.
- Czyli jest twoim szefem? – dopytywał się.
- No tak. Jest naczelnym, więc jest też szefem mojego szefa – wyjaśniłam.
- A to jest legalne? Przecież to szef… - zapytał poważnie. Zaśmiałam się na jego wątpliwości. Kochany braciszek, martwi się o mnie.
- Oboje jesteśmy pełnoletni, więc bez obaw.
- Lubi sport? – No tak, faceci. Zacmokałam zanim odpowiedziałam:
- Biega i chodzi na siłownię. Poza tym lubi stare samochody. Ma nawet Mustanga z 69.- Emmett zagwizdał z wrażenia i już wiedziałam, że polubi mojego chłopaka.

Na koniec zapytał tylko o jedyną rzecz, która sprowadziła mnie ponownie na ziemię.
- A co zrobisz z Edwardem?
- Nie wiem jeszcze… - przyznałam, przyglądając mu się jak wiązał buty w przedpokoju.
- Myślę, że powinniście pogadać – oznajmił wszystkowiedzącym tonem. Zachichotałam cicho i pomachałam mu na pożegnanie. Może i Emmett nie był specjalistą od związków, w końcu miał raptem dwie dziewczyny, ale to nie znaczy, że może nie mieć racji.

Zostałam sama i nie mogłam dłużej odwlekać tego i udawać, że nic się nie stało. Przespałam się z Edwardem. Z zaręczonym facetem, swoim byłym i na dodatek mam dziwne przeczucie, że było to bardzo przyjemne. Zdradziłam Jacoba. Niezależnie od tego czy mamy problemy, czy ich nie mamy, nie powinnam robić takich rzeczy. Nie powinnam całować innych mężczyzn, a tym bardziej iść z nimi do łóżka. Owszem, mogę unikać Edwarda aż do mojego wyjazdu, jednak czy to jest dorosłe, dojrzałe podejście? Mam problem i powinnam go rozwiązać. Rozsądnie i obiektywnie podejść do sytuacji. Szanse, że Cullen nie będzie pamiętać kto leżał obok niego są małe, naprawdę nikłe. Mogę się ukrywać albo porozmawiać z nim i postawić sprawę jasno. Oboje byliśmy pijani, kiedyś czuliśmy coś do siebie i jakieś resztki tego uczucia, mogły wczoraj dać o sobie znać. Jednak nie to jest najważniejsze, ale fakt, że on ma już kogoś. Nie powinnam mieszać się w ten związek i warto, żeby Edward dowiedział się o tym. Muszę mu to powiedzieć, wyjaśnić tak, żeby wszystko było już jasne. Żebyśmy nie musieli chować się przed sobą po kątach jak dzieci.

Gorzej jest z Jacobem. Zawsze był o mnie zazdrosny. Kiedy razem wychodziliśmy i jakikolwiek facet próbował ze mną flirtować, czy chociaż zagadać, wściekał się i robił mi później wymówki. Nie chciałam z nim zrywać. Byliśmy razem już długo i kochałam go. Było mi z nim dobrze, wygodnie. Razem pracowaliśmy. Mieliśmy tych samych znajomych, razem spędzaliśmy czas i było nam dobrze. Właśnie, tylko dobrze. Jednak nie oszukujmy się: książę na białym pojawia się tylko w bajkach. Tutaj, w rzeczywistym świecie, ideały nie istnieją. Jacob nie jest doskonały , więc nie powiem mu o zdradzie. Przynajmniej nie teraz. Tak będzie lepiej. Prawda?

Byłam w bojowym nastroju, więc ubrałam pierwsze lepsze dżinsy, ciepły sweter, na ramiona zarzuciłam płaszcz i w ciężkich traperach ruszyłam w stronę mieszkania Edwarda. Po drodze układałam sobie przemowę. Postanowiłam być pewna siebie i niezachwiana.
- To tylko facet. – Powtarzałam niczym mantrę.

Przez miasto, szłam z podniesioną głową, jednak gdy stanęłam przed jego kamienicą zwątpiłam. Dopiero teraz przyjrzałam się okolicy, w której zamieszkał. Było to praktycznie centrum, gdzie większość domów była dwu lub trzypiętrowa, a elewacje pomalowano we wszystkich kolorach tęczy. Cullen mieszkał w zielonym, dwupiętrowym budynku i zajmował najwyższe piętro. Wzięłam głęboki oddech zanim wdusiłam przycisk w domofonie z jego nazwiskiem i czekałam . W końcu usłyszałam charakterystyczny trzask podnoszonej słuchawki i głos mojego ex:
- Słucham?
- Em… - Nie, teraz nie mogę stchórzyć, pomyślałam. – Cześć, tutaj Bella. Możemy porozmawiać?
- Bella? – Wydawał się mocno zaskoczony, jednak szybko zebrał myśli i dodał – Jasne, wejdź. Drugie piętro.
- Wiem… - wyszeptałam do siebie, zanim pchnęłam drzwi.



________________________


Kolejny rozdział planuję dodać mniej więcej za tydzień.

Bardzo proszę o komentarze;)

Rita


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bugsbany
Wilkołak



Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 6:27, 31 Paź 2010 Powrót do góry

Mam jakieś dziwne przeczucie,że w mieszkaniu Edwarda Bella natknie się na jego narzeczoną:D Byłoby ciekawie......a tak poza tym to bardzo się cieszę z nowego rozdziału, podoba mi się Twoje opowiadanie i z niecierpliwością czekam na dalsze części. Jestem fanką paringu B&E więc trzymam kciuki aby moi ulubieńcy ponownie się zeszli. Może niech to nie będzie od razu bo lubię opowiadania z nutką dramatu i walką o partnera:D Masz ode mnie wielkiego plusa za ten chapik, nie wypisuję błędów bo nie zwracam na nie uwagi, ale na pewno znajdą się inni, którzy to zrobią. Zyczę Ci weny i mnóstwo czasu na dalsze pisanie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bella_9393
Nowonarodzony



Dołączył: 30 Lip 2010
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Świnoujście

PostWysłany: Wto 16:26, 02 Lis 2010 Powrót do góry

super jest ten ff ;D jestem ciekawa jak przebiegnie ta rozmowa... pewnie Edward na koniec rozmowy odda jej stanik, który zauważył jak tylko wstał :P a tak po za tym po co Jacob wpierdziela się na święta do jej rodziny?! przecież widział, że nie chce, aby przyjeżdżał do niej.... a jak już przyjedzie to niech Bella z nim zerwie tak dzień po przyjeździe :P w końcu nie wypada od razu na wejściu do domu powiedzieć żegnaj Jacob ;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rita
Człowiek



Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pią 23:54, 05 Lis 2010 Powrót do góry

Bardzo mnie cieszy, że podoba wam się moje opowiadanie. Dzięki wielkie za komentarze, bo jak najbardziej motywują mnie do dalszego pisania;)
Denerwuje mnie jedynie fakt, że mimo ta dużej ilości wyświetleń pod rozdziałami jest tak niewiele komentarzy. Rozumiem, że nie zawsze chce się komentować ale one naprawdę dużo dają, motywują.
Zatem mam nadzieję, że tym razem będzie ich więcej ;>

Poniżej kolejny rozdział:)
Beta: Sarabi

Rozdział V:

W budynku nie było windy, więc droga wydawała mi się wyjątkowo długa. Każdy schodek był jakiś taki lepki, a buty ciężkie. Na półpiętrze zaczęłam panikować. Oddychałam jakbym właśnie przebiegła maraton, dlatego przystanęłam, żeby się uspokoić. Nie mogłam pokazać się w takim stanie Cullenowi. Przymknęłam oczy i mruczałam do siebie: „ Dasz radę, dasz radę. To nic takiego. Dasz radę.”

- Bella? – Nogi się pode mną ugięły. Podniosłam wzrok kilka stopni wyżej i automatycznie zamarłam. Kiedy tak stałam, mamrocząc sama do siebie, on – Edward, musiał wyjść z mieszkania i przyłapać mnie na tym. Teraz przyglądał mi się marszcząc brwi, z założonymi rękoma. Nie wyglądał na zadowolonego. Może dlatego, że tak długo na mnie czekał? Boże, czy on pamięta?!
- Cześć – wyszeptałam, wchodząc wyżej. Zanim zdążyłabym go dogonić już stał w drzwiach, zapraszając mnie do środka. Ze wzrokiem skierowanym we własne stopy przekroczyłam próg mieszkania. Musiałam wyglądać równie beznadziejnie jak się czułam.
- Bello? – zapytał, najwyraźniej chcąc zwrócić na siebie moją uwagę, jednak zamiast spojrzeć na niego skierowałam wzrok na zdjęcie obok. Uliczka w Paryżu nocą. Pamiętam to zdjęcie.
– Cieszę się, że mnie odwiedziłaś, ale poczułbym się lepiej gdybyś cokolwiek powiedziała.

Mówił powoli, spokojnie jakby ważąc każde słowo. Poczułam się jak nastolatka, która wstydzi się odezwać do swojego przystojnego kolegi z ławki. Przecież już tak nie mogę robić. Jestem dorosłą kobietą i muszę jak najszybciej wyjaśnić tą sytuację. Ale najpierw muszę wybadać, czy on pamięta. Westchnęłam i spojrzałam na niego. Automatycznie uśmiechnął się delikatnie i gestem poprosił o mój płaszcz. Udaliśmy się do salonu. Edward, albo raczej jego matka, miał bardzo dobry gust. Całość była utrzymana w odcieniach brązu i szarości. Jedna ściana była w pełni lub całkowicie zajęta półkami z książkami. Miał ich setki, jak nie tysiące. Zastanawiałam się, czy zachował też te ode mnie. Po drugiej stronie stał duży telewizor, ława i czarny, skórzany narożnik. Wyglądał na wygodny i ku mojej uciesze, udaliśmy się właśnie tam. Usiadłam jak najdalej od Cullena i w końcu się odezwałam:

- Ładnie się tu urządziłeś.
- Wiem o tym – odpowiedział, wpatrując się we mnie wszystkowiedzącym wzrokiem. Dzisiaj wyglądał jeszcze lepiej. Miał na sobie białą koszulę z rozpiętymi kilkoma guzikami i ciemne dżinsy. O włosach nawet nie wspomnę.
- Dlaczego tak się wystroiłeś? Przeszkodziłam ci w czymś? – zapytałam, ukrywając nadzieję. Może będę mogła to przesunąć?
- Nigdzie się nie wybieram, ale tak właściwie to mi w czymś przeszkodziłaś.
- Oh! Mogę sobie pójść jeżeli… - zaczęłam, ale szybko mi przerwał, wyjaśniając:
- Chciałem zrobić sobie zdjęcie do paszportu. Stracił ważność, a nie mam odpowiedniego zdjęcia. – Zanim dokończył wyprostował się nagle i uśmiechnął szeroko. – A może mogłabyś mi pomóc, co?
- Ja? Przecież mogę coś źle zrobić – broniłam się.
- Dasz radę. Nie raz je robiłaś.
- To było dawno temu…
- Takich rzeczy się nie zapomina. Chodź, w drugim pokoju mam już wszystko ustawione. – Jęknęłam głośno, ale poszłam za nim. Zamarłam, kiedy pomieszczenie okazało się sypialnią. Najwyraźniej tylko tutaj miał białą ścianę. – No chodź, musisz tylko wcisnąć jeden przycisk.

- Tyle chyba mogę zrobić – powiedziałam, podchodząc do statywu, na którym był już ustawiony aparat. Postanowiłam zignorować duże, tym razem pościelone łóżko zaledwie kilka metrów ode mnie i faceta, z którym kochałam się niecałą dobę temu. Jednak trudno było go lekceważyć. W czarnym krawacie i marynarce wyglądał niesamowicie seksownie. Tak klasycznie. Czekałam aż się ustawi i pstryknęłam pierwsze zdjęcie.
- Nie mrugaj, bo wyglądasz jak naćpany! – krzyknęłam w jego stronę. Korzystając z faktu, że zaśmiał się pstryknęłam kolejny raz. Tym razem ze zdjęcia patrzył na mnie prawdziwy Edward, wesoły i hipnotyzujący wzrokiem. – No już, gotowe.
- Dzięki – powiedział, wstając i wyłączając pilotem lampę.
- Nie chcesz sprawdzić? – zapytałam.
- Jest za mną cień? – spytał rzeczowym tonem. Spojrzałam na zdjęcie i pokręciłam przecząco głową. – No to jest dobre. Wróćmy na kanapę, chyba że drugi raz chcesz wylądować w łóżku.

Nie wiem, który już raz dzisiaj zamarłam i poczułam jak na moment serce podskoczyło mi do gardła. On natomiast uśmiechnął się zawadiacko i wrócił do salonu. On wie!

- Nie denerwuj się. Nie dobiorę ci się do majtek.
- To dobrze? – stwierdziłam, jednocześnie pytając. – Chyba powinniśmy pogadać.
- Chyba masz rację. Chodź do salonu.

Usiedliśmy obok siebie i zanim sam zdążył się odezwać, zrobiłam to pierwsza. Męczyło mnie to, a dodatkowo nie czułam się komfortowo z tym, co zrobiliśmy. To było złe, bardzo złe.

- Chodzi o to, że paskudnie czuję się przez to, co wydarzyło się ostatniej nocy. Nie powinno do tego dojść. Nie dość, że zdradziłam Jacoba, to na dodatek ty Tanyę. Mam wyrzuty sumienia i dłużej już nie mogę udawać, że nie pamiętam niczego – powiedziałam na wydechu, szybko i nie do końca wyraźnie. Jednak Cullen najwyraźniej zrozumiał, bo zapytał poważnym tonem:
- Rozumiem, że nie chciałabyś, aby ktokolwiek się o tym dowiedział?
- Tak, chciałabym tego uniknąć. – Uśmiechnął się delikatnie do mnie i powiedział:
- To nie będzie takie proste. Nie mogę ot tak zapomnieć o tym, co się wydarzyło.
- Musisz. Poza tym to nie tylko moja wina. Z tego co pamiętam ty zaproponowałeś znaczki, nie ja. – Na mój komentarz Edward wybuchnął śmiechem i po chwili śmialiśmy się razem. Napięcie zniknęło. Nigdy nie potrafiliśmy się kłócić.
- Czyli co teraz? Wyjedziesz do siebie i spotkamy się ponownie w kolejne święta?
- Myślę, że możemy od czasu do czasu się spotkać. Przecież możemy być przyjaciółmi, prawda? – zapytałam, przyglądając się bacznie mojemu rozmówcy. Edward najpierw wyraźnie się spiął, jednak zanim zdążyłam się domyśleć co było tego powodem, wyciągnął w moją stronę dłoń.
- Przyjaciele.
- Jak dzieci z przedszkola – zaśmiałam się.
- Nie nabijaj się, tylko uściśnij dłoń. Tak to się robi – odpowiedział, uśmiechając się do mnie.


______________

Mam nadzieję, że się podobało. Kolejny rozdział pojawi się za tydzień i będzie już dłuższy Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin