FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Sztorm i inne suszaste mini [30 XI] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Suhak
Zasłużony



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 136 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Nie 0:17, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Witajcie.
Od jakichś paręnastu minut mamy 6 grudnia - Mikołajki. Ja osobiście kocham święta i wszystko, co ze świętami związane; dlatego przyszykowałam dla Was miniaturkę mikołajkowo-jacobową.
Jest to Zmierzch, a właściwie cała jego Saga przedstawiona w innych okolicznościach i nieco przerysowana, opowiadana jednak oczami dziecka. Dedykowane wszystkim Mikołajom, tym z białą brodą w hospicjach i szpitalach i tym, którzy podkładają prezenty rodzicom i rodzeństwie o trzeciej nad ranem.
Beta: AngelsDream.

…I mamę z powrotem

Drogi Mikołaju
w tym roku chce dostać pot choinke: nowe klocki lego (najlepiej te co reklamowali w telewizji co sie z nich buduje motory) i pieska (takiego prawdziwego co szczeka i siusia) i


Jake zmarszczył nosek. Wielki kleks pojawił się na wyrwanej z zeszytu kartce w kratkę, szpecąc w ten sposób względnie wykaligrafowany przez chłopca akapit. Westchnął głęboko i skreślił plamę.

i samochud taki co mają Quil i Embry

Odłożył długopis i zastanowił się przez chwilę. Nie – pomyślał, przekreślając ostatnie słowa. Gotowe samochody są dla mięczaków. Spojrzał na swoją listę i zafrasował się; w tym roku chciał jakoś tak mało prezentów…!
Chłopiec zsunął się z kanapy i pobiegł do łazienki w celu załatwienia swoich potrzeb fizjologicznych. Co prawda nic nie naciskało mu na pęcherz, ale miał dwa ważne powody: odkąd nauczył się siusiać jak mężczyzna, robił to najczęściej, jak mógł, a po drugie tata zawsze powtarzał, że prawdziwy facet myśli siusiakiem. Jacob, rozpiąwszy spodenki, pomyślał, że może teraz coś ciekawego przyjdzie mu do głowy.
Niestety, na próżno. Mimo największych wysiłków i sedes, i głowa pozostawały puste. Jake westchnął i z powrotem zapiął guziczek.
- No to dupa – powiedział na głos, zamykając drzwi od łazienki. Postanowił poszukać natchnienia gdzie indziej, powędrował więc do kuchni i otworzył lodówkę. Złapał za puszkę tego napoju, który zawsze pili wujek Charlie z tatą, i poszedł do garażu, by przemyśleć wszystko jak prawdziwy mężczyzna. Samodzielnie założył buty na rzepy, zapiął kurtkę, starając się, by nie przyciąć brody zamkiem, tak jak zawsze robi tatko, po czym podreptał na dwór.
Nie zaskoczył go fakt, że drzwi nie chciały się otworzyć. Już przez okno widział, że śniegu jest bardzo dużo. Zasypało ich. Pięknie.
Jacob zrezygnował z próby otwarcia drzwi i postanowił wyjść inaczej. Poszedł do kuchni, wdrapał się na krzesło, potem na stół i parapet. Złapał za klameczkę okna i otworzył je, uśmiechając się szeroko. Pierwszy raz w życiu będzie skakał przez okno! Zawiódł się jednak nieco, bo okazało się, że warstwa śniegu sięga aż na wysokość parapetu. Posmutniał i wyszedł krok na zewnątrz, po czym spotkała go niemiła niespodzianka.
Śnieg się wgniótł.
Zanim w ogóle zrozumiał, co się dzieje, leżał w wielkiej białej dziurze, a otaczały go lodowate ściany. Przestraszył się i zerwał się do pozycji stojącej, czując przerażenie ściskające za gardło.
- TATOOOO!!! – zawył, podskakując i próbując zobaczyć, gdzie jest okno. Był jednak zbyt niski, by cokolwiek dostrzec. Przestraszyło go to jeszcze bardziej; nie dość, że nie wiedział, gdzie jest, nie dość, że bał się, że śnieg się osunie, nie dość, że było mu zimno, to jeszcze przez przypadek nadepnął na puszkę i jakiś żółty płyn rozbryzgał się wokoło. Usiadł obok i się rozpłakał. Tata może go nie usłyszeć, ale mama na pewno by zaraz przybiegła.
Ale mamy już nie ma.

***

- Masz, wypij wszystko, bo cię zamorduję!
Tata był wściekły. Jeździł z kuchni do salonu i z powrotem, mrucząc coś niezrozumiałego (Jacob wyłapał tylko: ten głupi bachor oraz gdybym tylko potrafił jeździć szybciej niż on biega). Drżący Chłopiec siedział na kanapie, grzejąc się pod kocem i popijając jakiś niesmaczny, żółty płyn. Wylał połowę do kwiatka, jak tylko wózek taty zniknął za rogiem.
Jake’owi było przykro, że sprawił taki kłopot tacie (a właściwie Uleyom, którzy próbowali dokopać się do niego), ale naprawdę nie rozumiał, dlaczego jego ojciec tak się wściekał o tę puszkę. Może to było trawnikożercze albo coś – pomyślał, krzywiąc się, gdy poczuł smak żółtawego napoju na języku. Ukradkiem wypluł wszystko do kominka, w którym płonął ogień. Albo bardzo cenne. Tak jak paczka tych balonów, które znalazł w szufladzie rodziców jeszcze za życia mamy i które nadmuchał i odbijał z chłopakami. Potem tylko jakoś nieprzyjemnie lepiły mu się ręce.
- Wypiłeś?
Pokiwał głową, odstawiając kubeczek z Kubusiem Puchatkiem. Tata podjechał na wózku i zabrał go, rzucając Jake’owi ostrzegawcze spojrzenie.
- Jeśli nie wypiłeś… - Zawiesił głos. – Ale za takie numery… Jak Boga kocham, żeby przez okno…! Co ci strzeliło do głowy?!
Chłopiec spuścił wzrok.
- Masz szlaban! Na chłopaków! Przez tydzień!
- Tydzień?! Ale tatoooo…
Ojciec spojrzał na niego groźnie i odjechał, dopóki wyrzuty sumienia i łzy w oczach nie robiły na nim żadnego wrażenia.
Jacob pociągnął nosem i otarł łzy. Przypomniał sobie, że obiecał tacie wtedy w szpitalu, że już nie będzie płakał. Złamał obietnicę i zrobiło mu się głupio.
Już wiedział, co chciał w tym roku pod choinkę.

i mame spowrotem.

***

Forks należało do małych, prowincjonalnych miasteczek, gdzie każdy każdego znał. Dlatego przybycie rodziny Cullenów wzbudziło nie lada zainteresowanie. Carlisle, głowa rodziny, leczył w pobliskim szpitalu, a jego żona pracowała przy ladzie w sklepie. Mieli czwórkę adoptowanych dzieci: najstarszego Edwarda, nieco młodszą Rosalie, jeszcze młodszego Emmetta i najmłodszą Alice, która była jeszcze berbeciem. Nie pokazywali się w mieście zbyt często, mało komu udało się też chociaż zamienić słowo z którymś z nich. Mieszkańcy Forks podejrzewali, że rodzinka doktorka, jak zwykli ich nazywać, ukrywa jakiś sekret.
Co roku organizowany był bal mikołajkowy, a właściwie nie bal, a kolacja; schodziło się parę rodzin, głównie z małymi dziećmi – zazwyczaj to samo grono: Swanowie, Clearwaterowie, Blackowie, Weberowie, Newtonowie, Cheneyowie, a także rodzina Yorkie i Ateara. Najpierw śpiewano świąteczne piosenki i kolędy, potem zajmowano maluchy zabawami; tymczasem dorośli szli do kuchni, na korytarze, do sypialek lub po prostu kręcili się po domu i obgadywali wszystkich jak leci. Następnie zapraszano wszystkie dzieci do kuchni, gdzie dostawały po kawałku ciasta. W międzyczasie mężczyźni zanosili ukradkiem prezenty pod choinkę, a Harry Clearwater przebierał się za Mikołaja, który „przez przypadek” musiał się wrócić i podrzucić ostatni prezent. Pilnowano wtedy, by dzieciaki widziały moment ucieczki Świętego, który następnie wsiadał na sanie ciągnięte przez samochód (którego maluchy już nie były w stanie dostrzec) i uciekał, krzycząc Ho, ho, ho! i machając im na pożegnanie.
W tym roku święta wypadały u Swanów i – co lepsze – Cullenowie obiecali przyjść.

***

Drogi Mikołaju
Zanim jeszcze pszyjdziesz to mam jeszcze jeden prezent do listy. W tym roku chce Belle Swan pod choinke.
Jake


Jacob pisał zawzięcie, wywijając język na wierzch. Nabazgrał jeszcze parę gwiazdek dla ozdoby, tak jak uczyła go mama, i położył list parapecie, modląc się, by Mikołaj zdążył odczytać wiadomość, zanim wyruszy z prezentami.
PS I nie przynoś Edwardowi tych zabawek co on chce!!! – dopisał jeszcze. Odrzucił długopis za siebie i wrócił do salonu, gdzie zastał Edwarda i Bellę bawiących się razem na dywanie. Jake skrzywił się, widząc, jak Eddy czesze jej długie, brązowe włosy.
Najstarszy z najmłodszych Cullenów doprowadzał Indianina do szału. Mimo że miał tylko dwa lata więcej, traktował go jak dziecko, którym przecież nie był. Dodatkowo ciągle czarował Swanównę naiwnymi tekstami o tym, jak to bardzo lubi czesać dziewczynom włosy albo że jak dorośnie, to chce zostać gentlemanem. Jacob uważał jego gadanie za bardzo niemęskie i skrzywił się, kiedy zobaczył, że Bella się na to wszystko nabrała.
W ogóle ci cali Cullenowie są jacyś dziwni – doszedł do wniosku. Mimo że Carlisle i Esme wydawali się być całkiem mili, to ich dzieci zachowywały się nieprzyjemnie. Rosalie co jakiś czas dogryzała mu na temat jego wieku, Emmett szturchał go co parę minut albo kopał w piszczel, a Alice tylko piszczała i wrzeszczała na zmianę, co dorośli określili gaworzeniem. Według Jake’a to co najmniej niedopowiedzenie.
- Bella! – zawołał, podbiegając do ich dwójki. – Bella, chodź, poskaczemy po tapczanie!
- Och, super! – odkrzyknęła, zrywając się i wyrywając swoje włosy z garści Edwarda.
- Zgłupieliście? – skrzywił się tamten. – To strasznie dziecinne. Poza tym jeszcze połamiecie kanapę i dopiero będzie…
- Och, przymknij się – warknął Jacob i złapał dziewczynkę za rękę.
Musiał przyznać, że skakanie z Bellą po tapczanie było znacznie przyjemniejsze, niż się spodziewał, a już na pewno lepsze od zabawy z Leah, której szybko się nudziło, czy Emily, która ciągle powtarzała, że jest na to za dorosła, chociaż była tylko parę lat starsza – tak samo jak i ta pierwsza Indianka. Krzycząc wesoło i ignorując pogardliwe spojrzenia Edwarda, Jacob i Bella bawili się w najlepsze, gdy do pokoju pełnego dzieci weszła Renee Swan.
- Dzieci, pora na ciacho! – zawołała z uśmiechem. Maluchy, piszcząc i wrzeszcząc, popędziły stadem do kuchni, włącznie z Cullenem, Blackiem i samą Swanówną.
Po chwili wszyscy zajadali się świątecznym piernikiem, a na ten czas waśnie i spory wygasły. Edward nawet podał Jacobowi szklankę mleka. Indianin uznał, że są na dobrej drodze do porozumienia.
- Bello – zagadnął cicho koleżankę, oblizując palce.
- Hmm? – wymruczała z pełnymi ustami.
- Lubisz go? – Wskazał brodą na Edka, który akurat siedział z rodzeństwem.
- Mhm – odparła, pakując kolejny kawałek do buzi. Jacob westchnął i odstawił swoją porcję. Odechciało mu się jeść. Zerknął przez okno i wytrzeszczył oczy. Za oknem biegł grubszy pan ubrany w czerwony kożuszek z białymi rękawami i jeszcze bielszą brodą.
- ŚWIĘTY MIKOŁAJ!!! – ryknął, zrywając się i pokazując palcem. – ŚWIĘTY MIKOŁAJ ZAPIERNICZA PO PODWÓRKU!
Wszystkie dzieci zamarły, po czym odstawiły swoje talerzyki i z wrzaskiem wybiegły z kuchni, w tym Jake. Chciał pobiec z Bellą, ale zauważył, że Edward zasuwa z nią za rękę do salonu. Trochę się zdenerwował i gdy dopadł choinki, był odrobinę naburmuszony.
Rozpakował wszystkie swoje prezenty i rozłożył przed sobą, podziwiając je. Dostał klocki Lego (co prawda zwykły zestaw, a nie taki, który widział w telewizji), pieska-maskotkę oraz wór słodyczy. Uśmiechał się, ale było mu przykro, ponieważ nigdzie nie widział mamy, a Bella siedziała parę metrów dalej i oglądała swoje paczki z Edkiem.
Wziął swoje zabawki pod pachę i podreptał do nich.
- Co dostaliście? – wybąkał i klapnął obok.
- Och, ja mam super prezenty! – zawołała Bells z iskierkami w oczach. – Znaczy się… dostałam książki, zobacz, ile książek! – Pomachała mu przed oczami czterema tomami Baśni Braci Grimm oraz paroma innymi opowiastkami dla dzieci. – I patrz, bransoletkę! I Chińczyka! I Dominooooo… - Westchnęła. – No i jakąś lalkę. I słodycze. A ty?
Jake zawahał się, po czym poukładał zabawki obok na dywanie. Bella początkowo zerknęła za jego plecy, jakby myślała, że wyciągnie coś jeszcze, co wprawiło go w zakłopotanie. W końcu uśmiechnęła się i powiedziała krótkie: Super!
- A ty? – zagadnął Edwarda, chociaż podejrzewał, że woli nie wiedzieć. Ten zawahał się przez chwilę, po czym z odrobiną nieśmiałości zaczął rozpakowywać prezenty.
- Zegarek, parę płyt, empetrójkę, książki… - Wykładał przedmioty na dywan. – No i… to chyba bilety do filharmonii.
Jacob spojrzał na zegarek. Złoty napis Rollex połyskiwał nieśmiało w świetle choinkowych lampek. Edek zgarnął szybko swoje prezenty do pudełek i spojrzał na Bellę wyczekująco.
- To jak, pójdziemy wypatrywać pierwszej gwiazdki?
Chętnie na to przystała, po czym oboje wstali i trzymając się za ręce, podeszli do okna.
Jacob także się podniósł i kopnąwszy pieska-maskotkę, usiadł na kanapie, obserwując migoczącą choinkę. To takie niesprawiedliwe – pomyślał, powstrzymując łzy. Podkulił kolana pod brodę i przygryzł wargę, by powstrzymać drżenie. Nie mógł sobie pozwolić na płacz przy wszystkich. Poza tym obiecał.
Było mu przykro, bo w tym roku nie dostał niczego, co chciał. Ani prawdziwy piesek, ani Lego Motor, ani Bella nie były jego. Mamy jak nie było, tak nie ma, a przecież prosił!
Skulił się jeszcze bardziej i odwrócił plecami do zakochanej pary. Nie mógł na nich patrzeć.
- Papużki-nierozłączki – mruknął. Wyobraził sobie, że się całują. – Fuuuuu! – jęknął, po czym pomyślał, że przecież Bella nigdy-przenigdy nie byłaby taka głupia i nie pocałowałaby Edwarda. Uspokoił się trochę i wstał z tapczanu.
Postanowił poprawić sobie humor i podkraść trochę ciasta albo przynajmniej zająć się tym, które zostawił na swoim talerzyku. Podreptał do kuchni i aż wytrzeszczył oczy ze zdumienia.
Przy zlewie stała kobieta z długimi, czarnymi, błyszczącymi włosami. Nuciła coś wesoło i myła naczynia, w tym talerze po pierniku.
To była jego mama.
- Mamo? – zapytał cicho, podchodząc bliżej. – Mamo?
- Słucham, An… - Kobieta odwróciła się w jego kierunku i zmarszczyła brwi. – Och, Jacob. To ty, myślałam, że to Angie.
Jake posmutniał, zauważywszy, że to nie jego mama, a Angeli. Spuścił głowę i westchnął.
- Mówiłeś coś, kochaniutki? – zagadnęła troskliwie.
- Nie – odpowiedział, odwracając się na pięcie i wychodząc z kuchni. Wszedł do salonu i spotkała go niemiła niespodzianka: Bella całowała Edwarda w usta!
- O FUUUU – zawołał, krzywiąc się. – ZAKOCHANA PARA!
Oderwali się od siebie i oboje poczerwienieli.
- Bleee! To było okropne! – Odwrócił się i wybiegł.
Jacob nie wytrzymał dłużej i wybuchnął płaczem. Wszedł do jakiegoś pokoju i zamknął się na klucz, szlochając głośno.

***

- Jacob? Jacob, jesteś tutaj?
Jake podniósł głowę i spojrzał na wąski strumień światła między podłogą a drzwiami. Wyglądało to tak, jakby ktoś stał po drugiej stronie. Pociągnął nosem, wytarł łzy z policzków i podszedł do wyjścia.
- Hasło?
Usłyszał śmiech ojca i jego westchnięcie.
- Rabbit, rocznik ’65.
Jacob przekręcił klucz w drzwiach i zobaczył swojego tatę, który spoglądał na niego ze zmartwieniem.
- Charlie pomógł mi się tu dostać. Mówił mi, że nikogo nie wpuszczasz i pomyślałem, że może mi się uda.
Chłopiec otworzył szerzej drzwi i pozwolił ojcu wjechać do środka, po czym znów je zamknął, nie zapalając światła. Nie chciał, by jego tata widział, że płakał, bo przecież obiecał.
- Jake… Co się stało?
Chłopak usiadł na łóżku i znów podkulił nogi pod brodę.
- Bo to wszystko jest po prostu takie nie fair.
I opowiedział ojcu o wszystkim: o prezentach, które chciał, ale nie dostał, o tym, że Edward Cullen był grzeczniejszy od niego, bo dostał fajne prezenty, że on, Jacob, nie wie, dlaczego Mikołaj uznał, że był niegrzeczny, że chciał Bellę, a Bella wolała Edwarda… Przemilczał tylko wątek mamy. Ojciec milczał przez chwilę, po czym podjechał do syna i go przytulił.
- Widzisz, Jake – zaczął ojcowskim tonem. – Nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli. Jedni mają bardziej pod górkę, inni mniej. Ale to nie oznacza, że od razu należy się poddawać. Trzeba być silnym. – Pogłaskał Jake’a po głowie. – Nie warto się od razu załamywać. A ty się tak po prostu poddajesz. To nie rozwiązanie.
Jacob słuchał uważnie jego słów, starając się nie płakać zbyt głośno. Wtulił się w ojca i zastanawiał, co powiedzieć.
- Tato…
- Hm?
- Ja miałem jeszcze jedno życzenie – zaczął powoli.
- Jakie?
Chłopiec zawahał się. W końcu jednak uznał, że skoro już rozmawia z ojcem szczerze, po męsku, to należy być szczerym do końca.
- Poprosiłem Mikołaja, żeby przyniósł mamę z powrotem – powiedział cicho, ciesząc się, że nie zapalił światła. Podejrzewał, że był czerwony jak cegła. Tata westchnął głęboko.
- Jacob, mama już nie wróci – odparł spokojnie. – Żaden Mikołaj ani Gwiazdka jej nie przywrócą. Trzeba się z tym pogodzić. Ale wiesz co?
- Co?
- Myślę, że jest tu teraz z nami, że nas obserwuje i słucha. Przez cały czas. I nie przegapi ani jednego momentu z naszego życia, nigdy nie zostawi nas samych.

***

- Jake, gdzie byłeś? – zapytała Bella, podbiegając. – Już się przestraszyłam, że sobie poszedłeś!
- Musiałem pomyśleć… po męsku – dodał, nie patrząc jej w oczy. Chciał jak najszybciej odejść i się nigdy więcej do niej nie odezwać.
- Rozumiem. – Dziewczynka spuściła wzrok, czerwieniąc się. – Jacob…
- Już wychodzimy z tatą – przerwał jej. – Przyszedłem się pożegnać.
- Wychodzicie? – zdziwiła się. – Już?
- Tak.
Przespacerował się chwilę po salonie, zbierając swoje prezenty. W pewnym momencie ujrzał na podłodze długopis, którym zapisał drugi list. Wziął go i położył na szafce, po czym podszedł do okna.
Tamten list wciąż tam był.
- Jacob, mam coś dla ciebie – wyznała w końcu Bella, stukając go w ramię. Odwrócił się i zobaczył, że ściska w ręku lalkę, którą dostała pod choinkę. – Ta lalka. To prezent dla ciebie. Jest do mnie podobna, ma takie same włosy jak ja! Jak ci będzie smutno – wyciągnęła lalkę w jego kierunku – to ją przytulisz i to będzie tak, jakbyś przytulił mnie.
Jacob przyglądał się zabawce ze zmarszczonymi brwiami.
- Nazywa się Renesmee – ciągnęła dziewczynka. – Wiesz, to połączenie imion mojej mamy i mamy Edka. Śmiesznie, prawda?
Kiwnął głową.
- No, w każdym razie… to mój prezent dla ciebie na Mikołaja.
Jake przełknął ślinę i wziął lalkę do ręki. Była bardzo piękna: miała duże oczy, błyszczące, brązowe loczki i ładną buzię. W końcu odłożył ją na szafkę obok i spojrzał koleżance w oczy.
- Święty Mikołaj nie istnieje – powiedział hardo. – Pora to sobie uświadomić.
I odszedł, zostawiając ją na wpół osłupiałą wśród choinkowych ozdóbek.


_______________________________________



Wesołych Świąt. :)


Post został pochwalony 5 razy

Ostatnio zmieniony przez Suhak dnia Wto 21:30, 30 Lis 2010, w całości zmieniany 9 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Nie 0:46, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Oj, tak trochę smutno to zabrzmiało :) A ja myślałam, że Mikołajki mają być szczęśliwym świętem xD
Ale tak do rzeczy, co do samego tekstu - sama życiowa prawda, w tym wypadku niestety. Smutne jest to, że dzieci marzą o rzeczach, których nigdy nie dostaną.
Szczególnie te, które chciałyby mieć całą rodzinę, a po prostu nie mogą. I jak tu wierzyć w Mikołaja, prawda?
Zrobiło mi się trochę tak nostalgicznie i smutno. Sama końcówka. Jacob który przecież tak jest za Bellą nie przyjął prezentu i jeszcze jej na koniec dowalił.
Ale sama wiem z obserwacji, że tak czasami bywa. Dlatego rozumiem Jake. Kurczę, Suhak, sprawiasz, że ta postać coraz bardziej mi się podoba xD
Nie wybaczę ci tego!!! xD

Ale tak na koniec - wyszła ci krótka, życiowa opowiastka, którą kupuję :)

Buźka :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Dobry wampir



Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 128 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń

PostWysłany: Nie 1:02, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Siusiaczku, ja już wyrażałam swoją opinię na ten temat Very Happy To jest naprawdę genialna miniaturka :) Taka pół żartem, pół serio. Podoba mi się ten punkt widzenia dziecka. Świat jest właśnie taki, jakim widzą go dzieci. Typowe odzywki, zachowania i sposób myślenia. Tekst jest świetny. Naprawdę świetny.

I muszę Was wszystkie dobić. Nie dostaniecie dzisiaj prezentów.

Bo święty Mikołaj nie istnieje!

I ch*j!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lonely
Wilkołak



Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: droga mleczna

PostWysłany: Nie 1:15, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Udalo ci sie. Udalo ci sie stworzyc ten swiateczny klimat. Udalo ci sie napisac wszystko z dziecieca prostota i pieknem. Udalo ci sie sprawic, ze na koncu pociekly mi lzy. Nie wiem, dlaczego. Moze, bo wszystko bylo cholernie prawdziwe. To pisanie listow do mikolaja i lista zyczen. Wiekszosc calkiem przyziemna, ludzka i to jedno, ktore nigdy sie nie spelni. Fragment w ktorym Jacob mysli, ze to jego mama i koniec z lalka... Mistrzostwo. Cala ta minaturka jest mistrzowska i ja wcale nie slodze. Pokazalas, ze operajac nawet prostym, dzieciecym jezykiem, mozna wywolac duzo emocji i wzruszenia. I ta tesknota Jacoba za mama... Suhak, jestes wielka! I wcale nie obrazilabym sie gdybys napisala jeszcze pare swiatecznych miniaturek. Wink

L.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lonely dnia Nie 1:16, 06 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Nie 1:18, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Weszłam - sama nie wiem po co - do kawiarenki i patrzę, a tu ta miniaturka, którą wczoraj czytałam i tak sobie myślę: a to zuyyy Siusiak... miała to przecież wrzucić dopiero na mikołajki! Ale po chwili walnęłam się w czoło i mówię: cholera, przecież już jest 6! xD

*Marsi poszła się wywstydzić*

I jestem! Kiedy czytałam tę miniaturkę podzieloną na 4 części, zupełnie inaczej na nią patrzyłam. Po pierwszym parcie spadłam z krzesła, po drugim i trzecim nadal się chichrałam, ale czwarty... nadawał całości tego fajnego klimatu. Już wiem, o co Ci chodziło z tymi nagłymi zwrotami akcji. Nikt po pierwszych kilku akapitach nie sądzi, że na końcu może się łezka w oku zakręcić. :)
Więcej grzechów nie pamiętam.
Pisz, pisz. Czekam na kolejne perełki. ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 9:23, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Ja mam chyba dość niecodzienny stosunek do świąt. Gdy zaczynają grać The Last Christmas mam świąteczny nastrój przez znaczną część grudnia, a potem przed świętami tak jakoś znika i chcę żeby było jak najszybciej po wigilii.
Twoja miniaturka chyba rozpoczęła mój świąteczny nastrój. Była tak niesamowicie urocza i ujmująca, że aż brak mi słów. I co najwspanialsze w tym wszystkim, Szusz znowu mnie zaskoczyłaś. Ostatnio w Twojej twórczości pojawia się tak różnorodna tematyka, że nie stać mnie na nic innego jak zachwyt. Ślicznie wyszła Ci ta mini, choć faktycznie pod warstwą uroku, kryję się, też pewna nostalgia i smutek. Moje serduszko, które zawsze stoi przy Edwardzie, a nie Jacobie troszkę się wzruszyło i mi było żal tego drugiego. Ale w końcu dostał Renesmee ^^ Ten motyw jest boski Wink
Tak, więc chyba powinnam być wdzięczna za obudzenie mojego świątecznego nastroju, na potwierdzenie właśnie mi leci w tle Last Christmas Very Happy
Cieszę się, że Twoja wena Cię ostatnio tak męczy ^^
Pozdrawiam
niobe


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Suhak
Zasłużony



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 136 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Nie 10:26, 06 Gru 2009 Powrót do góry

O rany, dziękuję bardzo za takie opinie ^^
Cieszę się, że Was tak uświąteczniłam, to był po trochu mój plan, by wprowadzić święta do Kawiarenki. I cieszę się, że mi się udało.
Dla zainteresowanych - miniaturkę pisałam do dwóch piosenek: Mistletoe and Wine Cliffa Richarda oraz All I Want For Christmas Is You Marii Carey (cóż za ironia! :P). Osobiście kocham świąteczne piosenki, tak jak i świąteczne lampki i choinki na Starym Mieście, propozycje prezentów na wystawach sklepowych czy wszechobecni Mikołajowie. Niech gadają, że skomercjalizowano Boże Narodzenie, ale dla mnie i tak, i tak jest piękne :)
Ale powracając do miniaturki:
Cieszę się, że została odebrana dokładnie tak, jak chciałam. Niby luźny, wesoły tekst o dziecku i o tym, jak patrzy na świat, a z drugiej strony ten smutek, bo mamy nie ma, bo życie daje nam nieprzyjemne nauczki, bo nie zawsze (lub w tym wypadku - bardzo rzadko) wszystkie idzie po naszej myśli. Z jednej strony zabawa, z drugiej - płacz, bo mamy przecież żadna Gwiazdka nie przyniesie.
No i znów chciałam pokazać okrucieństwo Belli, która z własnego egoizmu potraktowała Jacoba jak śmiecia, a potem jeszcze bezczelność Meyer (a w przypadku tej miniaturki - Belli), która na pocieszenie dała chłopakowi Renię. Ech... Dlatego też końcówka nieco alternatywna Kwadratowy
Dziękuję za przychylność, dziewczyny ^^

Z uściskami -
Suszak.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Nie 12:46, 06 Gru 2009 Powrót do góry

No tak, idą święta, Susz dorzuciła małego Jacoba i thin od razu się mientko na sercu zrobiło. Poczekaj chwilę, niech no znajdę swoje pokłady jędzowatości, bo mnie nawet łezki w oczach stanęli i nie czuję się sobą. Wink

No dobrze. Ja wiem, tekst jest bardzo słodki i bardzo smutny, czyli spełnia warunki, by nawet z takiej wrednej kreatury jak thin wydusić łezki (jak widać powyżej). I nie będę się tego czepiać. Wzruszyłam się, jest mi smutno, choć i świątecznie. A końcówka boli. Uświadomione odnośnie Mikołaja dzieci są... inne.

Kurczę, nie znoszę dzieci, chyba że w wersji literkowej, w literaturze. Więc "twoje" przyjmuję do wiadomości i akceptuję.

Mini jest urocze. Jest naprawdę wzruszające i smutne, ale też na swój sposób przezabawne. Kiedy Jake pisze, by Mikołaj nie przynosił Edkowi tych zabawek, które chce, nie mogłam powstrzymać szerokiego uśmiechu.

A końcówka z lalką Renesmee (nawiasem pisząc pozwolę sobie jeszcze na koniec skomentować zdanie o niej) ma ciekawy podtekst. Jake odstawia Renesmee jako marny substytut Belli. Coś, co mogłaby zrobić i Meyer, ale bała się goryczy. U ciebie jest to co prawda w wersji dziecięcej, Nessie jest lalką (co w sumie niewiele zmienia względem kanonu Rolling Eyes), ale nie mogę się uwolnić od myśli, że właśnie kanonowi wbijasz w rzyć potężną szpilę.

Ha! Jędzowatość mi wraca. Znalazłam dwa drobiazgi, ledwie widoczne:
Cytat:
Mimo największych wysiłków, i sedes, i głowa pozostawały puste.

Przecinek przed "i sedes" jest do wywalenia.
Cytat:
W końcu uśmiechnęła się i powiedziała krótkie: super!.

Ponieważ nie zastosowałaś cudzysłowiu ta kropka na końcu jest zbędna. No i "super" powinno być dużą literą.

Ach, i mały cytat na końcu:
Cytat:
Jak ci będzie smutno – wyciągnęła lalkę w jego kierunku – to ją przytulisz i to będzie tak, jakbyś przytulił mnie.

Mała księżniczka?

Podobało mi się. Bardzo. Ładnie napisane, ma świąteczny urok. I choć nie przepadam za świętami, to jednak w literaturze potrafią na mnie zadziałać.
Buźka!
jędza thin (zmiękczona)

PS Ze świątecznych piosenek uwielbiam tę Cliffa Richarda, a i Marysię w All I want for Christmas znoszę z przyjemnością. Dorzucę do tego jeszcze Silent night w wykonaniu Enyi i ja już jestem gotowa do opłatka. ^^

PPS To chyba najbardziej nieskładny komentarz, jaki popełniłam na forum. Biedny, biedny Suszak...

EDYCJA: I jeszcze jeden drobiazg, który mnie urzekł, który jest w sumie nieważny, ale który mnie urzekł, a zapomniałam o nim wspomnieć w ferworze komentowania. Użyłaś słowa "zafrasował się". A już myślałam, że nikt tego słowa już nie używa... Plusik!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Pon 21:49, 07 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Nie 19:53, 06 Gru 2009 Powrót do góry

hm, faktycznie nie żartowałaś...
ten tekst jest daleki od żartu...

może to będzie dziwne, ale rzeknę, że mnie to wzruszyło... nawet bardzo... opisałaś bardzo fajnie te zwyczaje bożonarodzeniowe... było tak... swojsko, domowo... nadużywam słowa bardzo, ale nie mam wyboru...

sama dobrze wiesz, że jesteś specyficzna... większość wymyśla... kombinuje... zmienia panoramy, ale pisze o tym samym... a ty po prostu patrzysz na sagę innymi oczami... niby to samo, a jednak zupełnie inny punkt widzenia...

lubię cię czytać... za każdym razem czuję jak pewna dawka adrenaliny przedostaje się do moich żył... tętno wzrasta... skupienie na twarz wstępuje... mojego brata to rozbawia, bo obserwuje mnie z boku... to chyba jest więc dający szczęście widok...

no cóż... list Jake'a do Mikołaja wzruszył mnie... tak po prostu... znam wiele dzieci bez mam i dobrze wiem o co proszą co roku... to one same zazwyczaj pierwsze orientują się w grupie, że Mikołaj nie istnieje... intuicyjnie to wyczuwają po latach oczekiwania przez swoją dziecięcą naiwność, która każe wierzyć... wierzyć w to, że będzie dobrze...

cóż... ten tekst naprawdę mnie poruszył... hm, do tego muszę ci powiedzieć, że nie żartowałaś z tym przerysowaniem... ale zrobiłaś to subtelnie... dziecinnie, ale to musiało być dziecinne... ale mimo wszystko idealnie wyważone...

dziękuję

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
P1L34T
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 20:36, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Kurde, to takie dobijające. Żal mi Jacoba. Po przeczytaniu tej miniaturki i kilku komentarzy stwierdziłam, że już wiem, czemu w Święta wzrasta liczba samobójstw. Cholera, ale z tego Edwarda jest cham. Nie lubię go. Autentycznie w tej chwili z chęcią skopałabym mu tyłek. Podobnie jak Belli z resztą. Jedno jest warte drugiego.
Ta miniaturka wprowadziła mnie w depresyjny nastrój. Tym bardziej, że jest taka prawdziwa. Ukłony w stronę autorki, za wczucie się w Jake'a. I Wesołych Świąt rzecz jasna.
Pozdrawiam P1L34T


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wela
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway

PostWysłany: Pon 0:04, 07 Gru 2009 Powrót do góry

A ja ci Suszaku powiem, żeś ty nad wyraz płodna ostatnio jesteś. Bardzo mi się to podoba, ale ja czekam na Zaświaty i Symfonii ciąg dalszy + Halloween.
Co do tego tekstu - wybacz, że to nie będzie kk z prawdziwego zdarzenia, ale wela ma ostatnio handrę w stylu Muszę wybrać drogę, aby dowiedzieć się, co mi się podoba i pierdzi (że się tak po staropolsku wyrażę) na twilightowski fandom. Czemu tak się dzieje, nie wiem. Po prostu depresja śród jesienna czy coś.
Co do tekstu - liścik pisany przez Jacoba jest słodki i niewinny, tak samo jak cały mikołajkowy, dziecinny tekst. Postaci umieściłaś w malutkich bohaterach karykaturując pierwowzory, zwłaszcza Edwarda. Bella taka jak w kanonie - nikt się do niej nie przyłożył, jak zwykle nijaka, postać pierwszo, ale tak naprawdę końcoplanowa. Wracając do Edwarda, uchwyciłaś znienawidzoną przeze mnie staroświeckość tegoż bohatera. To, jak nienaturalnie i nad wyraz dojrzale się zachowuje. Jacoba przedstawiłaś bardzo dobrze - właśnie taki on jest - z problemami, z usterkami, z niedociągnięciami, z pewnego rodzaju trudnością. Jacob jest szczery i otwarty, ale ma w sercu rany, jedną z nich jest utrata matki, a kolejną, jest Bella.
Lalka idealnie przerysowała Ness - to jest zastępstwo, to nie jest prawdziwa miłość. Gdyby nie tamto, to byłoby tamto. Ness jest lalką, niczego niewinną istotą, która tym, że się pojawiła, sprawiła niezwykłe poruszenie. Mam na myśli fakt, że to marionetka, która Jacobowi zastępuje Bellę, a takiej Rosalie dziecko.
Ogólnie tekst jest smutny, ale jednocześnie utrzymany w świąteczno-zabawnym klimacie. Znowu sprawiasz, że w krótkim tekście zachodzi połączenie dwóch różnych klimatów - znowu zastosowałaś pewnego rodzaju antytezę.
P.S. Co do brunetki, którą Jacob ujrzał w kuchni - już myślałam, że to naprawdę jego mama, dobry moment zaskoczenia.

wela


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 21:07, 12 Gru 2009 Powrót do góry

Kiedy byłam dzieckiem, wierzyłam w magię Świąt. W tą niedopowiedzianą, unoszącą się w powietrzu razem z zapachem potraw, ciast i słodyczy. Z wiekiem pojęłam, że Święta nijak się mają do tej atmosfery - wynika ona z ludzi, a nie z pory roku i są rodziny, w których Gwiazdka zdaje się trwać cały rok. Są też takie, gdzie nigdy nie ma wspólnej kolacji, szczerego pragnienia cudzego dobra i prezentów, które naprawdę cieszą. Pamiętam również, że nigdy nie dostałam w prezencie brata, choć o nich prosiłam i niejednokrotnie znosiłam to, że moje siostry dostawały niesamowite prezenty, a ja tylko skromne i niewielkie. Rodzicom się nie przelewało, a dodatkowo imieniny mam 27 grudnia, urodziny 31. Muszę coś dodawać? W tym tekście widzę swoją własną gorycz, zniecierpliwienie, frustrację i zawiedzione nadzieję, bo na koniec okazywało się, że bycie grzeczną i pilną uczennicą nic nie zmieniało. Z perspektywy czasu nie wiem, co jest gorsze. Cynizm i olewactwo - tumiwisizm totalny, czy ta dziecinna, żarliwa wiara i wyczekiwanie. Nie lubię w tym tekście nikogo, nie licząc Jacoba. Wszystkich mogłabym posłać jedną rakietą na ciemną stronę księżyca, najlepiej od ręki. Usiadłabym sobie z Jake'iem w pustym pokoju, on piłby kakao, a ja grzane wino. Poczekałabym aż zrozumie, dlaczego świat tak wygląda, a potem wybralibyśmy się na spacer w śniegu po kolana.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Nie 18:35, 13 Gru 2009 Powrót do góry

Mam tak mieszane uczucia co do tej miniaturki, że kompletnie nie wiem, co napisać. Przeczytałam rano i do tej pory nie jestem w stanie ustawić się na konkretnej pozycji. Kiedy od razu po przeczytaniu chciałam zabrać się za komentarz, zaczęłam pisać w Wordzie tylko "nie, nie, nie" i w sumie nie wiedziałam, co dalej. Nie podobało mi się, naprawdę miałam ochotę Cię ostro zganić, a nie potrafiłam znaleźć żadnych argumentów, poza tym, że fizjologiczne potrzeby to nie jest to, o czym chcę czytać. Ale z drugiej strony ta scena ma głębię i nie mogę jej z góry negować.
Na chwilę obecną zachwycam się zakończeniem - Jake mówiący, że Święty Mikołaj nie istnieje, kupił mnie całą. Ciążą mi tylko dwie rzeczy. Po pierwsze napisałaś to Ty... Przez to, że znam Cię trochę lepiej, nie wiem, jak powinnam się do tego ustosunkować. Mam wrażenie, że patrzę na tekst przez pryzmat tego, co o Tobie wiem, a to spory problem. Piszesz dobrze, ale ja mam przed oczami to, jak Twoje teksty wyglądają, kiedy są w trakcie tworzenia, kiedy beta ich jeszcze nie widziała, kiedy (...), kiedy (...), kiedy (...). I pomimo tego, że nie wiedziałam nic o tworzeniu tego konkretnego tekstu, jestem sobie w stanie wyobrazić jak to wyglądało.
Drugą rzeczą jest to, że... wkopałaś to w ten fandom. Jeżeli nie powstanie dział w twórczością autorską, uciekaj z tego forum. Długo ubolewałam nad tym, że Symfonia została sprofanowana Edwardem, ale tego tekstu nie jestem w stanie przeżyć. Gwoździem do trumny była lalka Renesmee. Ograniczasz się i sama robisz sobie krzywdę. I dlatego ja będę krzyczeć dalej NIE. Będę krzyczeć, dopóki nie zobaczę tego tekstu jako coś samodzielnego, co nie potrzebuje merysuistycznej bajki, żeby wypłynąć.

Pozdrawiam,
R.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Nie 18:37, 13 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Nie 19:05, 13 Gru 2009 Powrót do góry

Weszłam do kawiarenki, bo trochę o tej miniaturce słyszałam. A ja nie czytam miniaturek, praktycznie w ogóle. To jutro druga bądź trzecia. Ale chyba zacznę to robić.

Do świąt mam dziwny stosunek. Niby fajnie jest się spotkać w rodzinnym gronie, ale Last Christmas po raz pięćdziesiąty tego samego dnia w radio, reklama coca-coli puszczana od października i piszczące dzieci moich ciotek i wujków nie pogłębiają tego świątecznego nastroju. Wręcz przeciwnie.

A co do samej miniaturki.
Trochę smutna, nawet trochę bardziej niż trochę. Nie przepadam za Jacobem, ale podobał mi się dziecięcy punkt widzenia na świat. Nawet trochę się wzruszyłam, a nieczęsto to robię. Widać, że Jacob bardzo przeżył stratę matki. Ale gdy wpadł w zaspę - nie powiem, było to na swój sposób urocze Wink. No i widać, że dystans między Edwardem a Jacobem był widoczny już tak wcześnie.

I w sumie nie wiem, co mogę jeszcze napisać. Miniaturka adekwatna do sytuacji, nadchodzących świąt, dobrze napisana, którą przyjemnie mi się czytało. Bardzo przyjemnie. Tak samo jak i Twoją Symfonię. Moim skromnym zdaniem mogę powiedzieć, że masz talent. Może nie podobała mi się lalka Renesmee. Trochę dziwne to było, ale z drugiej strony można było zauważyć, że Belli na Jacobie i tak zależy. Chociaż... Ciekawe, czy, gdyby jej się ta lalka jednak podobała, także by mu ją dała?

Ach! Zapomniałabym. Moment o balonach z prezerwatyw (bo to one, tak? Laughing) był świetny, aż zachichotałam. Chciałabym zobaczyć minę Billy'ego, gdy zauważyłby Jacoba robiącego z nich balony.

Pozdrawiam,
Rath


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 22:23, 23 Gru 2009 Powrót do góry

Mam za sobą strasznie pracowity dzień. Jutro Wigilia, a ja w ogóle nie czuję jakby były święta. Z takim strasznym nastrojem usiadłam do komputera i postanowiłam przeczytać coś co może poprawi mi humor albo też wprowadzi w świąteczny klimat. Wtedy przypomniałam sobie, że na Mikołajki wstawiłaś miniaturkę. No to mówię sobie: a co mi tam, czytamy. Patrzę na wstęp, gdzie napisałaś, że będzie Jacob. Tym bardziej utwierdziłam się w tym, że trzeba przeczytać ten tekst.
No i sam początek. Dziecko, które pisze list do Mikołaja - malutki Jake. Rozwaliło mnie to kompletnie. Ta jego lista, fragment o potrzebach fizjologicznych i tym, że prawdziwy mężczyzna myśli siusiakiem według jego ojca :lol: I mały Jake, wierząc w to chodził częściej do ubikacji, bo myślał, że coś wymyśli. Pięknie :lol:
Potem zabrał piwo i chciał pójść je opróżnić do garażu. I te buciki na rzepy. Boże święty :P I biedny Jake wpadł w śniegową dziurę i się wystraszył. Biedny chłopak. I to wspomnienie mamy na koniec...
To przeklinanie Billy'ego, przemyślenia Jacoba, wspomnienie o odbijaniu balonika z chłopakami, szlaban na kolegów. Boskie :D No i smutne, ale zarazem niezwykle szczere i jakby naiwne życzenie dziecka o to by Mikołaj oddał mu mamę.
Wzmianka o świętach w Forks i spotkaniach kilku rodzin była urocza. To obgadywanie, kolędy, sanie, Harry przebrany za Mikołaja. Chciałabym to zobaczyć, naprawdę ;)
A potem wybuchnęłam śmiechem, gdy przeczytałam, że Jake chce pod choinkę Bellę Swan. Jeden z lepszych tekstów tej miniaturki, naprawdę ;) i ten dopisek by Edward nie dostał takich zabawek o jakie prosił. Ja nie mogę :lol: Mały Jacob jest przeuroczy po prostu! Albo to jak Edward bajeruje Bellę tekstami o włosach i gentlemanach :lol: a potem, gdy Jake zaproponował Belli skakanie po tapczanie i Edward wyleciał z umoralniającym tekstem :lol: Cały Edward. Nawet jako dziecko był taki sztywny i dziwny :wink:
Żal mi się zrobiło Jacoba, gdy posmutniał na wieść o tym, że Bella lubi Edwarda. Ale potem nastąpił kolejny boski tekst (aż go zacytuję normalnie):

Cytat:
- ŚWIĘTY MIKOŁAJ!!! – ryknął, zrywając się i pokazując palcem. – ŚWIĘTY MIKOŁAJ ZAPIERNICZA PO PODWÓRKU!


Tutaj zaśmiałam się jak wariatka na cały głos. Ojciec aż przyszedł zobaczyć co się dzieje :lol:
Potem Jacob znów był smutny, bo Bella pobiegła z Edwardem pod choinkę. Na dodatek jego humor się pogorszył, gdy nie znalazł mamy :(
A potem jeszcze porównywał prezenty z Bellą i Edwardem... Kurcze, musiało mu być naprawdę przykro. Naprawdę podejrzewam jak się czuł. Przecież każdy był dzieckiem i większość nachodziły czasem takie myśli... I jeszcze widok Belli i Edwarda razem. Kurcze, aż mnie za gardło ścisnęło. Miałam ochotę normalnie chwycić tego maluszka i mocno go przytulić by mógł się wypłakać, a potem go jakoś rozweselić...
Ale muszę przyznać, że ten bilet do filharmonii Edwarda mnie rozwalił ;)
Potem Jake poszedł do kuchni i myślał, że tam jest jego mama :/ To mnie jeszcze bardziej zasmuciło :/ I jeszcze na dodatek zobaczył jak Bella i Edward się całują. Kurcze... dlaczego on ciągle musi być pokrzywdzony? :/
Rozmowa Billy'ego i Jacoba była wzruszająca. Naprawdę mi się spodobała. To wspomnienie o mamie, że już nie wróci, ale na pewno jest z nimi i w ogóle...
No i ta końcówka o Belli, lalce, Nessie... To było urocze. Naprawdę. Jednak Jake tym razem okazał się bezwzględny, że tak powiem. I dobrze... Należało się Belli...

Może parę słów podsumowania. Miniaturka wyzwoliła we mnie skrajne emocje. W pewnych momentach śmiałam się jak wariatka, a w innych chciało mi się płakać w głos, gdy Jacob cierpiał z powodu braku mamy, prezentów, Belli i Edwarda. Kurcze, uwielbiam Jacoba. Twoja wersja Zmierzchu - mikołajkowa, w której występują bohaterowie dziecięcy - przekonała mnie. Czytało mi się świetnie. Nic mi nie zgrzytało. Idealnie oddałaś sposób myślenia dziecka. Aż sama przypomniałam sobie jak to jest być dzieckiem. To dobrze, bo podobno święta wyzwalają u nas takie odruchy. To wielki plus dla Ciebie.
Bardzo spodobało mi się to, że co jakiś czas przywoływałaś mamę Jake'a. Widać było jak bardzo brakuje mu jej, jak bardzo chciałby by znów była z nim i z Billym.
Podobało mi się również to, że pomimo tego iż przez całą miniaturkę mieliśmy do czynienia z dziećmi - miały one cechy charakteru bohaterów z sagi. Edward był tak samo sztywny, Bella tak samo zapatrzona w Edwarda i wkurzająca, a Jacob uroczy i szczery...
Kurcze... Muszę Ci podziękować. Dzięki Tobie wczułam się w świąteczny klimat. Nareszcie. Czas najwyższy. I naprawdę tylko dzięki Tobie :) Możesz być pewna, że jeszcze w te święta wrócę do tego tekstu i go sobie przeczytam. Jest to jedna z najlepszych miniaturek jakie kiedykolwiek przeczytałam. Będzie naprawdę wysoko w moim styczniowym rankingu :) Wielkie brawa dla Ciebie. No i dziękuję, że wybrałaś Jacoba na głównego bohatera swojej miniaturki.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za wyzwolenie u mnie tylu emocji, wprowadzenie w świąteczny nastrój i w ogóle...
No i przy okazji życzę Wesołych Świąt i dużo weny na kolejne świetne teksty :)


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Susan dnia Śro 22:26, 23 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Invisse
Zły wampir



Dołączył: 19 Lip 2009
Posty: 355
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:19, 26 Gru 2009 Powrót do góry

Hej, tak się z czytelnikami nie robi! ;) Już, już zobaczyłam (tfu, przeczytałam) Bellę, jak daje Jacobowi lalkę, już w mojej głowie piękny happy end, a tu...
Kto jak kto, ale naprawdę potrafisz zaskoczyć.
Zbudowałaś cudowną atmosferę, przez chwilę czułam się, jakbym stała tam z boku i patrzyła na nich wszystkich. A to się nie zdarzyło jeszcze przy żadnym fanfiction, a już zwłaszcza przy miniaturce.
Czarująca historia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Suhak
Zasłużony



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 136 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Wto 17:29, 29 Gru 2009 Powrót do góry

Kochane, dziękuję bardzo za taki odzew. Cieszę się, że wczuliście się w większości w tę miniaturkę, że niektórym pomogłam poczuć święta, że polubiliście małego Jake'a, dziękuję za rady, krytykę, ale i pochwały - bo nie ma nic bardziej wenokarmiącego jak ciepłe słowa.

____________

ZANIM PRZECZYTASZ MINIATURKĘ - PRZECZYTAJ WSTĘP!
Tym razem przybywam z nową miniaturką. Jednak mam jedną prośbę - potraktujcie ja z przymrużeniem oka i to nie tylko dlatego, że jest nieco parodystyczna. Ważniejszym powodem jest data jej napisania - 15 luty 2009! Toż to niedługo rok stuknie temu tekstowi. Gdy to pisałam, nie miałam jeszcze (chyba) pojęcia o twilightseries, a - co za tym idzie - mój umysł nie został skażony przez AH, OOC, playlisty, ankiety, chomiki, sceny erotyczne i inne badziewia używane w FF-ach (które obecnie sama stosuję :lol: ). Zamieszczam to tylko i wyłącznie w formie akcji "Z-suszastej-zakurzonej-dawno-nie-otwieranej-szuflady-wzięte" (albo ew. "Coś tam"). Mini wydaje mi się sympatyczna, dlatego wstawiam. Ale proszę Was. Nie mówcie mi, co powinnam zmienić, nad czym popracować itd., bo to jest zwyczajnie... nieaktualne ;)

Miniaturka składa się z samych dialogów. Pisownia, interpunkcja - wszystko zachowane z oryginału. Jeśli chodzi o dialogi, to bardziej korzystałam z tych filmowych niż książkowych. Tyle ode mnie.


__________

Z-suszastej-zakurzonej-dawno-nie-otwieranej-szuflady-wzięte
AKA Coś tam
część pierwsza: Nie mogłam się powstrzymać!


- Jesteś niesamowicie szybki i silny... Twoja skóra jest niezwykle blada i zimna niczym lód. Nigdy nic nie jesz, ani nie pijesz, nie wychodzisz na światło dzienne... Wiem, czym jesteś.
- Powiedz to. Na głos. Powiedz!
- Wampirem.
- Boisz się?

Kilka rozdziałów wcześniej

- Cześć.
- Cześć, Bella! Słuchaj, Mike Newton powiedział mi, że...
- Jess... Kim oni są?
- Aaa, oni... To Cullenowie.
- Cullenowie?
- Taak. Oni wiesz, trzymają się na uboczu. Ta blondynka, to Rosalie... I ten wielki gość obok, to jej chłopak, Emmet. Och, a to Alice, ona jest naprawdę dziwna... Z Jasperem, oni są razem.
- A ten... To kto?
- Och. Edward Cullen. Ale nie startuj do niego. Żadna dziewczyna nie jest dla niego wystarczająco fajna.
- Nawet o tym nie myślałam.
- Cullenowie to dzieci doktora Cullen i jego żony. Oni są zaadoptowani... Wiesz, podejrzewam, że pani Cullen nie może mieć dzieci. Ale wiesz, to dziwne, że oni wszyscy są razem... Bella?
- Co?
- Mogę ci coś powiedzieć?
- Hm?
- Ja... Ja już przeczytałam tą książkę i powiem ci co się dalej wydarzy. Kiedy pójdziesz na biologię, Edward będzie się dziwnie zachowywał...
- Co? Jess, o czym ty mówisz?
- ...A potem zniknie na jakiś czas ze szkoły. Kiedy jednak wróci, zacznie zachowywać się zupełnie inaczej. Będzie miły i w ogóle. Potem van Tylera mało cię nie zabije, ale Edward zatrzyma samochód i uratuje cię, używając swoich wampirzych supermocy.
- Wampirzych?...
- Och, wybacz, Bella, ale nie mogłam się powstrzymać i musiałam ci powiedzieć... Już nie pisnę słówka.
- Eee... Jessica, czy wszystko...
- A zresztą, powiem ci co dalej! Edward zrobi się opryskliwy i miły na przemian. W końcu powie ci, że lepiej byłoby, abyś trzymała się od niego z daleka. Zaczniesz coś podejrzewać...
- Jess, o czym ty...
- Spotkasz się z Jacobem Blackiem i on opowie ci historię o Cullenach. Wspomni coś o „przeciwnym klanie”. Poszperasz w Internecie i znajdziesz księgarnię, która sprzedaje książkę z legendami Quiluete’ów. Wybierzesz się tam, a w drodze powrotnej zaczepią cię jacyś obleśni pijacy. Edward uratuje cię i pójdziecie razem na kolację...
- Kolację?
- Czekaj... I okaże się, że Edward umie czytać w myślach. Zaczniesz się domyślać, że jest coś nie tak. Wracasz jednak do domu i znów zaglądasz do Internetu. Czytasz trochę i odkrywasz prawdę - Edward jest wampirem. Następnego dnia mu o tym mówisz, ale go kochasz i postanawiasz z nim zostać. Okazuje się, że rodzina Cullenów to „wegetarianie” i żywią się tylko zwierzętami, jednak są inni, którzy zabijają ludzi. Okazuje się też, że Edward ma nadprzyrodzone moce, takie jak nadludzkie szybkość i siła, iskrzy się w słońcu, jest nieśmiertelny i takie tam bzdety...
- Nieśmier...?
- Nie przerywaj! W każdym razie wiedziecie sielankowe życie, a Edward zabiera cię na mecz baseballu. Tam jednak zauważa cię zły wampir - James - i postanawia na ciebie zapolować...
- ZAPOLOWAĆ?!
- Tak. Cullenowie decydują, że cię uratują. Zaczyna się cała akcja. Udajesz przed ojcem, że pokłóciłaś się z Edwardem i chcesz wrócić do domu. Tymczasem James podąża złym tropem, udaje wam się go zmylić. Jednak dzwoni tropiciel i okazuje się, że przetrzymuje twoją matkę i jeżeli nie stawisz się w studiu baletowym, to ją zabije. Więc wyruszasz w drogę. W studiu baletowym jesteś torturowana i...
- Torturowana?!
- Tak... I wtedy wyskakuje Edward i zaczyna się walka z Jamesem. Jednak Jamesowi udaje się ciebie ugryźć. Przybywa reszta Cullenów i zabijają tego oblecha. Edward wysysa ci jad, trafiasz do szpitala, a potem idziecie razem na bal absolwentów. I jesteście szczęśliwi.
- ...
- Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać...

Kilka stron dalej

- Bella...
- C-co?...
- Mogę ci powiedzieć, co będzie w następnej części?
- Jess, ja nie...
- Och, powiem ci. A więc w drugiej części Edward zostawia cię. Ty załamujesz się psychicznie i zaprzyjaźniasz z Jacobem Blackiem. Jednak wciąż tęsknisz za Edwardem. Uświadamiasz sobie, że jak jesteś w niebezpieczeństwie, słyszysz jego głos. Któregoś dnia dla zabawy skaczesz z klifu. Już prawie toniesz, gdy ratuje cię Jacob, który jest wilkołakiem. Jednak Alice, która widzi przyszłość, widziała cię skaczącą i powiedziała o tym Edwardowi. Ten postanawia popełnić samobójstwo, ale udaje wam się go uratować. Mimo to, złe i groźne Volturi każą cię przemienić w wampira, inaczej cię zabiją. Potem wracacie do domu i żyjecie długo i szczęśliwie... Bella, czemu nic nie mówisz?
- Jess, ja się zaczynam ciebie bać.
- Och... Ale nie martw się, wszystko skończy się dobrze. Wiesz, co będzie dalej? Okaże się, że Victoria - zły wampir - chce cię zabić w zemście za Jamesa. Zbiera wojsko nowonarodzonych i niezwykle niebezpiecznych wampirów. Tymczasem Jacob ma do ciebie pretensje o Edwarda, a Edward o Jacoba. Nienawidzą się. Edward ci się oświadcza, a ty przyjmujesz jego oświadczyny. Potem jest walka. Mało nie tracisz życia, bo Victoria złapała twój trop, ale Edward odgryza jej głowę i ratuje cię po raz kolejny...
- Jessica, muszę już iść...

Kilka stron dalej

- Bella! Bella! Zobacz, co mam! „Przed świtem”! Słuchaj, muszę cię ostrzec!
- Jessica...?!
- Bella... Uff... Zdążyłam! Bella - NIE UPRAWIAJCIE SEKSU! Nie, rozumiesz?! NIE WOLNO...
- Jess, co ty...?!
- To ja już idę czytać... Pa...

Teraźniejszość

- Bella... Bella, zadałem ci pytanie!
- C-coo?
- Pytanie! Zadałem. Ci. Pytanie.
- Pytanie? Jakie pytanie?
- Bello... Boisz się?
- ...
- ...?
- Jak cholera. Nie ma co, wracam do Phoenix.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Suhak dnia Wto 18:10, 29 Gru 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Wto 18:01, 29 Gru 2009 Powrót do góry

Suszaku.. Suszku... nie masz się co usprawiedliwiać... tak jak zwykle potraktowałam ten tekst całkiem poważnie - wtedy jest dużo zabawniej... chociaż gdybym nie czytała nic twojego autorstwa to nie wiem czy nie miałabym dziwnych wizji na twój temat... :-)

a poważnie rzecz biorąc, to bardzo mi miło znów czytać coś twojego... kompletnie odstaje to od '...i mamę z powrotem", ale nie zmienia to faktu, że widać tu twój znakomity warsztat i wyczucie tematu... ogólnie wyczucie... śmieszy an tyle na ile powinno śmieszyć... do łez, ale chwała Panu, że nie wywołuje bólów brzucha :)
do tego zaskoczyłaś mnie trochę formą, bo przyzwyczaiłam się raczej do opisów w twoim wydaniu i wywazeniu ich z dialogami, a tu taka niespodzianka...

początkowo nie wiedziałam kompletnie o co chodzi... poleciało Zmierzchem, aż przyjemnie... czytam... coraz niżej się przesuwam aż nagle
Cytat:
- Mogę ci coś powiedzieć?
- Hm?
- Ja... Ja już przeczytałam tą książkę i powiem ci co się dalej wydarzy. Kiedy pójdziesz na biologię, Edward będzie się dziwnie zachowywał...

to moja perełka... potem już tylko uśmiech utrzymywal sie na moich ustach :)
no i podsumowanie... akurat się nie dziwie, po takiej psychodeli sama bym zwiała - nie wazne jak przystojny by był :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Wto 18:16, 29 Gru 2009 Powrót do góry

No to ja krótko, bo w sumie nie wiem, co powiedzieć :lol:
Podobało mi się. Takie szybkie przypomnienie całej sagi, do tego oczyma Jessici. Ach, mogłam sobie wyobrazić ten jej ton, gdy wręcz podskakuje na krześle z podekscytowania i opowiada o wszystkim Belli.
Cytat:
Mimo to, złe i groźne Volturi każą cię przemienić w wampira

Złe i groźne jakoś nie opisują mi Volturich. Użyłaś tych niegroźnych stwierdzeń specjalnie czy jakby niechcący? Jeśli to pierwsze, to powiem Ci, że zachichotałam, a jeżeli to drugie, to udajmy, że nic nie powiedziałam :D.
Cytat:
- Bello... Boisz się?
- ...
- ...?
- Jak cholera. Nie ma co, wracam do Phoenix.

O maaaaatko. Czyli jakby przypomniała sobie wszystko, o czym opowiadała jej Jess? :D :D

Ogólnie miniaturka miła dla oka i dobrze mi się ją czytało ;)
Pozdrawiam,
Rath


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Wto 18:16, 29 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:06, 29 Gru 2009 Powrót do góry

Z przyjemnością zasiadłam do lektury "nowej-starej" miniaturki Twojego autorstwa. Niestety nie uda mi się chyba przez napad śmiechu napisać tak długiego komentarza jak poprzednio.
Miniaturka bardzo wesoła, fajnie napisana i przyjemna w odbiorze. Mam bardzo pozytywne odczucia i muszę przyznać, że ciągle się dzięki niej śmieję. Jakby to powiedzieć... podoba mi się to, że tekst ten nie jest "wredny". No wiesz o co mi chodzi. Że nie wyśmiewa sagi itd. Jest po prostu zabawny. Jessica, która przeczytała całą sagę i opowiada Belli o tym co się jej stanie :lol: Pomysł boski, bardzo mi przypadł do gustu. Miałam po prostu przed oczami Jess, która blebrocze jak opętana i Bells, która ma coraz bardziej przerażoną minę. No i na koniec scenka z Edwardem w lesie i jej decyzja, że wraca do Phoenix. Po prostu geniusz :lol:
Czy to jedyny taki tekst, czy masz jeszcze coś schowanego? Szczerze to bym chętnie przeczytałabym coś podobnego :-D
Przepraszam, że nie napisałam nic konstruktywnego, ani ciekawego, ale nie mogę. Naprawdę. Mogę jeszcze napisać raz jeszcze, że naprawdę bardzo, ale to bardzo mi się spodobało :-) Teraz będzie mnie brzuch przez śmiech bolał :lol: I to Twoja wina :lol:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin