FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 "Księżyc w Pełni", czyli KwN oczami anty [+16] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
karolka_k
Wilkołak



Dołączył: 23 Mar 2010
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 22:50, 21 Wrz 2010 Powrót do góry

Pozostaje mieć tylko nadzieję, że czytelnicy potrafią zachować dystans do książki i zawartej w niej treści.. Choć, patrząc na to co się dzieje, tegoż dystansu i jako tako zdrowego podejścia do sprawy nie widać. Bynajmniej w większości przypadków, co by nie generalizować.

BellaMarie13, piszesz, że przyniosło to wiecej szkody niż pożytku.. Czy zatem już coś takiego odnotowano? Pytam z ciekawości, ale nie ukrywam, że poniekąd boję się odpowiedzi (jeśli jest twierdząca)..

Co do Meyer i jej poglądów, to dziwi mnie jej podejście do sprawy. Zwłaszcza, że (jak wyżej wspomniała BellaMarie13) propagowanie czystości przedmałżeńskiej, nie picia alkoholu, czy nie chodzenia na wagary (tom 1) nijak się ma do pochwalania możliwości odebrania sobie życia... Zastanawia mnie jednak czy to rzeczywiście jest pogląd autorki czy też zabieg mający na celu ukazanie miłości Belli do Edwarda jako bardzo silnego uczucia i jednocześnie udramatyzowanie całej sytuacji... tyle, że tej powieści Meyer co chwile próbuje dodać dramaturgii poprzez bóle Belli czy niesamowicie nudne opisy żalu, smutku i.t.p. Celowo napisałam "próbuje", gdyż wieczne rozpisywanie się na ten temat doprowadzało mnie do skraju wytrzymałości nerwowej, a niekiedy zwyczajnie do drzemki w trakcie czytania. Już bardziej wymowne według mnie było dodanie kilku pustych kartek, które symbolizowały cięzkie i bogate w smutki miesiące.. ale odeszłam od tematu.. może po prostu łudzę się jeszcze, że Meyer nie jest na tyle głupia, żeby wręcz na cały świat pochwalać takie zachowania jak samobójstwo. I oczywiście, nie miałam na myśli tego, że Ty (BellaMarie13) uważasz, ze autorka szerzy myśli samobójcze wśród młodziezy, nie nie.. to byłó takie moje przemyślenie, które poniekąd nie wykluczałoby, tego co napisałaś...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BellaMarie13
Zły wampir



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni

PostWysłany: Wto 23:05, 21 Wrz 2010 Powrót do góry

karolka_k napisał:


BellaMarie13, piszesz, że przyniosło to wiecej szkody niż pożytku.. Czy zatem już coś takiego odnotowano? Pytam z ciekawości, ale nie ukrywam, że poniekąd boję się odpowiedzi (jeśli jest twierdząca)..


Cóż, znany jest mi jeden przypadek, gdy psychofanka pojechała do La Push w celu rzucenia się z niesławnego klifu; na szczęście została odratowana. O niczym więcej media nie donosiły, chwalić bora.
Nie twierdzę zresztą, że po przeczytaniu KwN horda fanek postanowi uroczyście skończyć ze sobą, gdy tylko porzuci je miłość ich życia. Społeczeństwo jest jednak na szczęście nieco inteligentniejsze od Belli. W tej scenie przeszkadza mi sam fakt, że utrata chłopa jest portretowana jako Armageddon, koniec wszystkiego. Rzucił cię facet? Nie ma dla ciebie żadnej przyszłości. Zapomnij o planach, marzeniach, rodzinie; równie dobrze możesz ze sobą skończyć, bo w twoim życiu i tak nie ma prawa wydarzyć się nic dobrego.
Miłość to wielka wartość, ale fanatyzm jest niebezpieczny i szkodliwy. Bella nie jest, jak chciałaby Meyer, przykładem zakochanej nastolatki; to, co prezentuje przez całą sagę, bardziej przypomina ubezwłasnowolnienie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
karolka_k
Wilkołak



Dołączył: 23 Mar 2010
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 8:29, 22 Wrz 2010 Powrót do góry

no to nieźle, szczerze mówiąc nie spodziewałam się aż tak dosłownego odbioru przez fanki, a raczej psychofanki...

Masz rację, Bella nie jest przykładem zakochanej nastolatki. Bella jest przykładem jak słusznie zauważyłaś ubezwłasnowolnienia, a co za tym idzie głupoty, a także egoizmu ( patrząc na jej zachowanie wobec Jacoba, któremu dawała złudne nadzieje) i braku osobowości, ambicji ( w końcu po co cokolwiek ze sobą robić, skoro go nie ma? studia też mało ją interesowały). A według mnie przykładem dla nastolatek mogłaby być Bella, ale Bella ciekawa życia, ambitna, chcąca iść na studia (ale z własnej woli, a nie pod przymusem Edwarda, któremu chyba bardziej zależało na jej edukacji), a przede wszystkim Bella samodzielna, silna (zostawiłeś mnie, to spadaj, nie zasłużyłeś na mnie). Można by tę postać wykreować inaczej, ale i wtedy cała fabuła uległaby zmianie, kto wie moze na lepsze? Takiej silnej, samodzielnej i ambitnej Belki, Edward pewnie nawet nie chciałby zostawić Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beige
Wilkołak



Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 16:03, 22 Wrz 2010 Powrót do góry

ROZDZIAŁ XVI PARYS
Nowy rozdział, a my w dalszym ciągu jesteśmy w wodzie. Ale już niedługo. Nasze słoneczko nie może się przecież utopić, bo nie byłoby 2 następnych tomów i Stefcia by zarobiła znacznie mniej hajsu.
Cytat:
Niemalże w tym samym momencie moja głowa znalazła się ponad powierzchnią.
Jakie to dziwne, pomyślałam. Tonie się w dół, a nie w górę.

Wow, Belcia sobie już tonie od dobrej chwili, ale dalej nie dość, że myśli, to nawet z sensem, co, jak wiemy, zdarza jej się nieczęsto. Widocznie brak tlenu wybitnie służy Swanównie.

Cytat:
- Oddychaj! - rozkazał mi przepełniony rozpaczą głos.
Rozpoznałam go od razu. To nie Edward się o mnie martwił. Prawda zabolała jak ukłucie sztyletem.

Nieważne, że ktoś cię właśnie uratował od własnej głupoty i jeszcze jest zrozpaczony twoim stanem. O, nie. Tragedia, że to nie Edzik. (+1 bitch) Okazuje się, że to osobisty niewolnik Belli pobieżył na ratunek swojej pani. Chłopak stara się wypompować z Belli wodę, waląc ją po plecach. W łeb ją walnij przy okazji, może wreszcie klepki wskoczą na miejsce w jej mózgu. Ciekawi mnie jedno, Belka opisuje całą sytuację, jakby wypluwała z siebie co najmniej wannę wody. Jakoś nie sądzę, żeby aż tyle H2O zmieściło się jej w płucach. No ale cóż, jakiś dramatyzm być musi nawet u Stefy, więc zamiast czegoś porządnego, mamy fontannę di Trevi w ustach BelliSue.
Cytat:
Czy znowu umierałam? Nie było mi tak przyjemnie, jak poprzednim razem. Nie miałam się, w kogo wpatrywać. Szum fal cichł, przechodząc w miarowe szemranie, które zdawało się wydobywać z wnętrza moich uszu.

Jasne, bo tak jak zauważyła BellaMarie13, śmierć przez utopienie to wspaniała rzecz. (+1 głupota)
Cytat:
- Bello? - Głos Jacoba był już spokojniejszy. - Bello, czy mnie słyszysz?
Nie byłam pewna. Mózg lasował mi się w rytmie oceanu.

Tam nie ma się za bardzo co lasować, kochanie. To, co mogło, już dawno się zlasowało. Inaczej byś nie skakała z tego nieszczęsnego klifu.

Okazuje się, że naszej podtopionej bohaterce i jej rycerzowi towarzyszy jakaś persona. Ta szokująca wiadomość prowadzi do oprzytomnienia Łabędziątka. Napięcie nie trwa długo, intrygującym rozmówcą Dżejka okazuje się być Sam „Rozpruwacz Twarzy” Uley.
Swanówna otwiera wreszcie oczęta. Sam się zmywa (racja, też nie chciałabym przebywać w towarzystwie przytomnej Belli), a Dżejk zabiera niedoszłą topielicę z plaży.
Cytat:
Skrawek plaży, na którym przed chwilą leżałam, zalały pieniste fale, jak gdyby morze, wściekłe, że mu się wymknęłam, ponawiało próbę porwania.

Tak, bo nawet morze chce dla siebie nasz wyjątkowy płatek śniegu. Jestem pod wrażeniem jej powodzenia.
Cytat:
Mój zmęczony wzrok przykuła jaskrawa plamka. Daleko na czarnych wodach wśród grzywaczy, tańczył błędny ognik. Ogień nie pasował do wody, ale takie było moje skojarzenie. Zgasł zresztą a może zniknął czymś przesłonięty, nie mogłam więc nabrać pewności, że to nie iluzja.

Ogień w wodzie? Cud czy coś innego? Och, nie wytrzymam tych wszystkich tajemnic, takie to ekscytujące… A tak na poważnie, znowu to podkreślę, Meyer serwuje nam tyle niepotrzebnych informacji, że właściwie ciężko z początku ustalić, czy to po postu zapchajdziura, tania próba wprowadzenia symbolizmu, czy jakiś istotny fakt, potrzebny później. W tym przypadku to ostatnie, ale któż to wtedy wiedział. Nic to, jak znam Smeyer, szybciutko się wyjaśni. Zresztą nie trzeba być Sherlockiem, żeby wpaść na to, czym lub raczej kim jest ten ognik.
Cytat:
- Szukałem cię - wyjaśnił. Biegł pod górę ku drodze, ale nie za szybko, żeby mi nie zaszkodzić. - Poszedłem śladem opon furgonetki, a potem usłyszałem twój krzyk... - Wzdrygnął się. - Dlaczego skoczyłaś, Bello? Nie zauważyłaś, że zbiera się na burzę? Nie mogłaś zaczekać parę dni? - Widząc, że przeżyję, był już w stanie się na mnie złościć.
- Wybacz - wymamrotałam. - To był głupi pomysł.

No co ty, myślisz? Niemożliwe. Muszę sobie zaparzyć melisy, żeby przetrwać te sceny. (+5 głupota)

Bells pyta o Victorię. Wilki niestety jej nie złapały.

Cytat:
-Jak tam w lesie? Zab... znaleźliście już Victorię? - Teraz to ja się wzdrygnęłam, chociaż dzięki temperaturze skóry Jacoba zdążyłam się już ogrzać.
Mój wybawca pokręcił głową.
- Żeby nam się wymknąć, wskoczyła do wody. Co było robić, daliśmy za wygraną. Wampiry pływają znacznie szybciej niż my.

Victoria + woda... ogniki... czyżby, czyżby…? Ale nie, jeszcze nie teraz, to za szybko jak na mózg Swanówny.
Bella dowiaduje się od McKaloryfera, że Harry Clearwater miał zawał i to poważny.
Cytat:
Poczułam przeraźliwe wyrzuty sumienia. Skoki z klifu! Co za dziecinada! Jakby rodzice nie mieli dość zmartwień! Jak mogłam postąpić tak nierozważnie! I Harry akurat dostał zawału!

Teraz to masz wyrzuty sumienia, głupia krowo? Nie, ja się zachlastam nożem od kopert od nadmiaru bezmyślności. Jak to możliwe, że ta pusta lala jest przedstawiana jako wzór dla nastolatek na całym świecie? Ani przez moment nie pomyślała o rodzicach czy Jacobie, którego ponoć uważa za przyjaciela. Ich uczucia były nieważne w porównaniu z chwilowymi halucynacjami byłego chłopaka, którego znała krótko, a który zachowywał się w stosunku do niej jak dupek, kontrolował ją i patrzył na nią z wyższością. Nie rozumiem, po prostu nie rozumiem. Takie rzeczy powinno się przedstawiać w absolutnie negatywnym świetle. To nie jest true love tylko choroba psychiczna.

Bella i Black docierają do domu chłopaka, gdzie Belka dostaje suche ubranie. Oboje zasypiają ze zmęczenia. Bella oczywiście śni.

Cytat:
Po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna przyśniło mi się coś w miarę zwyczajnego: kalejdoskop chaotycznie dobranych obrazów z moich wspomnień. Ostre słońce Phoenix, twarz mojej mamy, domek na drzewie, wypłowiała kapa, wyłożona lustrami ściana, pomarańczowy płomyk wśród czarnych fal... Zapominałam o każdym z nich, gdy tylko jego miejsce zajmował kolejny.
Dopiero ostatnia wizja przykuła na dłużej moją uwagę. Była to scena w teatrze, a na niej znajome dekoracje: renesansowy balkon, namalowany w tle księżyc. Ubrana w staromodną koszulę nocną dziewczyna wychylała się ponad balustradę, coś do siebie szepcąc...
Szekspirowska Julia. Kiedy się obudziłam, nadal o niej myślałam.

Bardziej topornego symbolizmu nie widziałam już dawno. Smeyerowa ma tupet, żeby porównywać swoje wypociny do działa Szekspira. Co zabawne, „Romeo i Julia” potępia tego typu związki, a nie je gloryfikuje. Romeo i Julia ulegli nastoletniemu zauroczeniu, przez co bezmyślnie zginęli. I w tym cała tragedia, a nie w „niemożliwości” ich związku. Daję głowę, że za kilka lat z tego małżeństwa nic by nie zostało. Ogień by się wypalił, proza zycia zeżarłaby ich szybko. Oni się w ogóle nie znali, nie mieli na czym budować związku. Romeo był bawidamkiem, jeszcze całkiem niedawno był zadurzony w Rozalinie. Jak szybko zacząłby zdradzać Julkę, szczególnie gdyby zbrzydła po ciąży? Ładna buzia to nie wszystko. Stefa jednak tego nie rozumie. Owszem, związek Edzisława i BelliSue jest podobny do R&J, ale z powodu płytkości i burzy hormonów. To nie jest plus, pani Meyer. Porównanie dobre, ale z zupełnie innych powodów niż zakładane.

Bella budzi się i rozmyśla o sztuce Szekspira.

Cytat:
Zamiast walczyć sama z sobą, wróciłam do rozmyślania o Julii. Zastanowiłam się, jak by postąpiła, gdyby Romeo ją zastawił - Nie dlatego, że go wygnano, ale po prostu dlatego, że się odkochał. Co by było, gdyby zmienił zdanie i wrócił do Rozaliny? Gdyby nie ożenił się z Julią, tylko znikł bez śladu? Chyba domyślałam się, jak by się czuła. Już nigdy nie otrząsnęłaby się po tej stracie, byłam tego pewna. Jeśli wróciłaby do swojego starego trybu życia, to tylko z pozoru. Nie zapomniałaby Romea, nawet gdyby dożyła sędziwego wieku.

Nie jestem tego taka pewna. Jeśli miałaby mózg i wydoroślała, to doszłaby do wniosku, że zauroczenie Romeem to była zwykła nastoletnia głupotka. Każdego dni ludzie na całym świecie mają łamane serca. I żyją dalej, układają sobie życie, idą do przodu. Tak już jest. To jest normalne i zdrowe. Nie to, co wyczynia ta kretynka. (+1 głupota) (+1 emo)
Cytat:
Co, jeśli Parys byt przyjacielem Julii? Jej najlepszym przyjacielem? Jedyną osobą, której mogła zwierzyć się, jak bardzo cierpi po odejściu Romea? Co, jeśli nikt inny tak dobrze jej nie rozumiał, z nikim innym tak dobrze się nie czuła? Jeśli był współczujący i cierpliwy? Jeśli się nią zaopiekował? Co, jeśli Julia nie umiała wyobrazić bez niego dalszego życia? Jeśli w dodatku naprawdę ją kochał i zależało mu na jej szczęściu? Co, jeśli … i ona kochała Parysa? Nie tak jak Romea, to oczywiste, ale dość mocno, by także pragnąć go uszczęśliwić?

Robi się ciekawie. Następne subtelne jak radziecki czołg porównanie. Jacob = Parys po liftingu osobowości.
Cytat:
Gdyby Romeo porzucił Julię i na zawsze wyjechał z Werony a ona przystała na propozycję matrymonialną Parysa, czy ktokolwiek miałby prawo ją za to potępiać? Była to chyba jej jedyna szansa na odbudowanie normalności. Tylko u boku przyjaciela mogła liczyć na to, że jeszcze nieraz się uśmiechnie.

Właśnie, cholera, dżuma i mór wszelaki! Normalność, zwykła codzienność. Bez fajerwerków, ale uśmiech każdego dnia. To się liczy. Nie można przeżywać wiecznie kosmicznych uniesień. Zresztą one i tak się wreszcie znudzą. Zejdź na ziemię, mała, otwórz oczy. Założę się, że po kilkunastu latach z Edkiem miałaby go dosyć. Oni tak naprawdę nie mają o czym rozmawiać, poza wychwalaniem swoich wdzięków.
Cytat:
Westchnęłam, a zaraz potem jęknęłam, bo wzdychanie bolało tak samo jak odchrząkiwanie. Poniosła mnie fantazja - Romeo nigdy nie odkochałby się w Julii. To, dlatego ludzie na całym świecie pamiętali wciąż jego imię. To, dlatego historia pary kochanków wszystkich wzruszała i zachwycała. Nawet sama tragedia tak się nazywała: Romeo i Julia. Zawsze razem, Julia zadowala się Parysem nie byłoby raczej hitem.

Tylko, że to jest literatura. Co innego sztuka, co innego życie. Zrozum to wreszcie.
Bella rozmyśla o swoim idiotyzmie. Dochodzi do wniosku, że może czas dac sobie spokój z tymi wybrykami. Oczywiście z pomocą Jacoba. Facet ma szansę świętym zostać przy tej dziewczynie. Oczywiście do momentu powrotu Sparklemastera, kiedy to Stefa postanowiła dokumentnie spierniczyć postać Jake’a, byle by nie był sympatyczniejszy od marmurowego Adonisa.
Do domu wraca Billy Black. Okazuje się, że Harry is dead. Minuta ciszy proszę państwa.
...
Ok., jedziemy dalej. Dżejk odwozi Bellę do domu.
Cytat:
Nie wyobrażałam sobie dalszego życia bez utrzymywania kontaktów z Jacobem - wolałam nawet nie myśleć, że mogłyby zostać znowu zerwane. Brzmiało to pompatycznie, ale taka była prawda.
- Jake był gwarantem mojego zdrowia psychicznego. Tylko czy miałam prawo nadal uważać go jedynie za przyjaciela? Czy nie było to z mojej strony, co zarzucił mi Mike, okrutne?

Dobre pytanie. Toż to szczyt wyrachowania, okrucieństwa i manipulacji uczuciami. Nie wiem, jak można lubić taka bohaterkę, ona jest po prostu złym człowiekiem. (+3 bitch) Bella deliberuje, czy aby opłaca się spróbować względnie normalnego związku z McWolfem. Mamy nawet mowę o miłości.
Cytat:
Moja miłość do Jacoba była niczym w porównaniu z tym, co czułam do Edwarda, ale przecież nadal zasługiwała na miano miłości.

Nawet nie wiem, jak to skomentować, ręce opadają. Rzuć psu ochłap, na pewno się ucieszy. Ale, broń Boże, się nie staraj, to nie w twoim stylu.

Przed domem Swanów Jake przytula Bellę. Panna Ptak zastanawia się, czy jeszcze bardziej poszczuć chłopaka:
Cytat:
Gdyby odrobinę skręciła szyję, gdybym dotknęła ustami jego nagiego ramienia... Wystarczyłoby przesunąć się o te kilka centymetrów. Byłam stuprocentowo pewna tego, co by się później wydarzyło. Dziś wieczór nie musiałabym się z niczego tłumaczyć.


I wtem rozlega się aksamitny baryton Edka.
Cytat:
- Bądź szczęśliwa.

Jak wiemy, głos McSparkle’a jest tylko halucynacją Belki. Wniosek więc można wyciągnąć taki, że nawet własna podświadomość Swanówny stara się przekonać ją do próby rozpoczęcia nowego życia i związku. Oczywiście, jak łatwo się domyślić, w Meyerlandzie nigdy do tego nie dojdzie, ponieważ jest tylko jeden, najwspanialszy, właściwy dla panny pustogłowej mężczyzna. Czyli Edek i koniec. Skoro Belka zaczyna myśleć jak normalny człowiek, zaraz coś się stanie, żeby temu zapobiec.
Nagle Dżejk wyczuwa Victorię. Wolfboy łapie Belkę za dupę i odjeżdża. Nagle dziewczyna zauważa znajoma furę. Okazuje się, że wampirzy swądek nie pochodzi od Vicky tylko od jakiegoś Cullena. Bella chce zawrócić, Dżejk nie jest pomysłem zachwycony, gdyż może to być pułapka. Swanówna nie daje za wygraną, więc Black kapituluje. Zmywa się, żeby powiadomić o powrocie wąpierzy Sama i spółkę.
Cytat:
Wziął głęboki wdech.
- Jesteś pewna, że to nie pułapka?
Mówił bardzo powoli, jakby każde wypowiadane przez niego słowo ważyło tonę.
- To nie pułapka, to Carlisle! Proszę, zawieź mnie do domu![…]
- Muszę niezwłocznie powiadomić o wszystkim Sama. - Znowu mi przerwał. - Jeśli któreś z nich wróciło, członkowie sfory muszą opuścić ich terytorium.
- Jake, to nie wojna!
- Nie słuchał mnie. Wysiadł, nie zgasiwszy silnika.
- Żegnaj. Obyś miała rację z tym samochodem. Nie chcę, żebyś była kolejną ofiarą Victorii.
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, rozpłynął się w mroku. Zapewne biegł już z szybkością właściwą wilkołakom.
Po raz drugi tego dnia wstrząsnęły mną gwałtowne wyrzuty sumienia. Co ja najlepszego zrobiłam? Jak mogłam być taka nietaktowna!

Nietaktowna to bardzo delikatnie powiedziane. Raczej bezmyślna, nieczuła, samolubna suka. (+1bitch) Ale to w końcu żadna nowość.
BellaSue wraca do domu. Dopiero teraz zaczyna mieć wątpliwości, czy aby Jake nie miał racji z tą pułapką. (+3 głupota) I wtedy przychodzi olśnienie względem ognika w wodzie.
Cytat:
Czarne wody zatoki i płomień wśród fal, płomień, który nie mógł być płomieniem... Więc czym był? I co mi przypominał? Ten soczysty, ciemnopomarańczowy kolor... Gdzie się podział ten włącznik? Wciąż dygocząc, macałam uparcie ścianę.
Nagle dotarto do mnie, co powiedział Jacob nad morzem: „Żeby nam się wymknąć, wskoczyła do wody. Co było robić, daliśmy za wygraną. Wampiry pływają znacznie szybciej niż my. To dlatego popędziłem prosto do domu - bałem się, że nas wyprzedzi i zaskoczy cię na plaży”.
Nareszcie zorientowałam się, dlaczego pomarańcz płomyka wydał mi się znajomy. Zmartwiałam. Dłoń przestała szukać włącznika.
To włosy Victorii były barwy ognia - jej słynna ruda grzywa, Wampirzyca dopłynęła dziś rano aż do zatoki. Kiedy Jacob opowiadał mi o nieudanym polowaniu na nią, dzieliło go od niej kilkaset metrów!

Bella jest sparaliżowana strachem. I dobrze. Jak się jest głupim, to się za to płaci. Trzeba było ubłagać Dżejka, żeby wszedł z tobą. Oczywiście, opierałby się, ale Bells jest tak dobrą manipulatorką, żeby go jakoś przekonała. Ale nie, pchaj się sama w potencjalnie groźną sytuację, kiedy nie wiesz, czy zaraz nie staniesz się obiadkiem dla rudej pijawki. Wow, Bella nie przestaje mnie zadziwiać swoją głupotą.
Nagle ktoś zapala światło. Kto to? To już w następnym rozdziale.

+1 emo
+10 głupota
+5 bitch


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Remmy
Zły wampir



Dołączył: 22 Lip 2010
Posty: 411
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza płaszcza Aro

PostWysłany: Czw 12:35, 23 Wrz 2010 Powrót do góry

Oho, zbliżamy się do końca książki. Jednocześnie jestem podekscytowana, jak i trochę mi przykro, że analiza i wyczekiwanie kolejnego odcinka się skończy.

BellaMarie13 napisał:

2) SparkleSuicide (wciąż przed nami)


Nie mogę się doczekać! ^^

BellaMarie13 napisał:
Zatrzymajmy się na chwilę.
Proszę teraz Państwa, aby wykonali krótki eksperyment. Proszę sobie wyobrazić, że nigdy nie czytaliście sagi, i ten cytat jest wam przedstawiony po raz pierwszy w życiu. Nie wiecie, kto jest bohaterem danej historii: wszystko, co Wam wiadomo to fakt, że głos mężczyzny to fantom, a kobieta-narrator stoi nad przepaścią. Informacja dodatkowa: ukochany bohaterki NIE JEST martwy.
Pytanie: Co pomyślelibyście o Belli?


Że jest wariatką i powinni ją zamknąć dając w bonusie gustowny biały kaftanik, aby nie zrobiła sobie krzywdy. Że potrzebuje pomocy psychiatry jak również psychologa. Że zamiast skakać z klifu powinna zadzwonić do faceta i pogadać. Odszukać.

Kolejny akapit BelliMarie13 przyprawia mnie o dreszcze bo jest bardzo prawdziwy i przykry. Popularność tej serii przeraża, ale wizja nastolatek zakochanych w samej miłości, do których trafić może takie rozwiązanie jest naprawdę przytłaczające. I bez tego zbyt dużo młodych ludzi popełnia samobójstwo.
BellaMarie13 napisał:
Nastolatce, która uważa, że samobójstwo to jedyny lek na utraconą miłość jestem w stanie wybaczyć; dorosłej kobiecie szerzącej ten pogląd – nie.
Popieram.

Zgadzam się też w innym przypadku; utonięcie to jedna z najgorszych śmierci. Też się kilka razy podtopiłam i nie ma w tym nic przyjemnego, nie wspomnę o przerażeniu jakie wtedy człowieka ogarnia. Zwłaszcza, że nie umiera się od razu. Brrr. A tu jesteśmy częstowani opisem dziewczyny topiącej się nie dość, że przez własną głupotę, a nie chęć pozbawienia się życia, to jeszcze jest to niby śmierć przyjemna. Nie no.

Rozdział "Parys"
Beige napisał:
Jak to możliwe, że ta pusta lala jest przedstawiana jako wzór dla nastolatek na całym świecie?
Nie zauważyłam, żeby ktokolwiek przedstawiał ją w takim świetle, oprócz oczywiście autorki w książce. Zdaje się, że jest przedstawiana jako wzór nastolatki, a nie wzór DLA nastolatek. To, że nie jest zgodny z prawdą to inna sprawa.

Beige napisał:
Robi się ciekawie. Następne subtelne jak radziecki czołg porównanie. Jacob = Parys po liftingu osobowości.

Rotfl Nie lubiłam Parysa

Właściwie, gdyby nie to, że KTOŚ przyjechał do domu Belli, to możliwe iż w końcu Belka by się zdecydowała żyć w miarę normalnie. Bo tu wcale nie chodziło o to, że ona nie mogła tak żyć, tylko NIE CHCIAŁA. Głupia suka. Nie obrażając wspaniałych zwierząt jakimi są psy.

Taka mała ciekawostka co do podliczeń - Bitch ma już 58 natomiast Głupota dobiła do 159!
Z radością czekam na kontynuację. Mam nadzieję, że się nie zniechęcacie :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BellaMarie13
Zły wampir



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni

PostWysłany: Czw 18:50, 23 Wrz 2010 Powrót do góry

Rozdział 17: Gość

KTOŚ jest w domu Belli. KTOŚ manipuluje przełącznikiem światła. KTOŚ ma ogromne, czarne ślepia…

Łeee. To nie włamywacz, gwałciciel ani nawet SparkleFergie. To tylko Alice.

Belka bardzo się cieszy z przybycia przyjaciółki; demonstruje to przez serdeczne uściski, płacz i obwąchanie tejże. Wampirzyca z ADHD nie jest jednak tym faktem zachwycona – dawno nie jadła, a Belcia pachnie bardzo smakowicie.

Zostawmy jednak kwestię wszelakich wonności. Panna Cullen przybyła wszak z konkretnego powodu: miała wizję, i to wizję nie byle jaką. Tak, chodzi o niesławny klif. Biedaczka przestraszyła się, że Bella postanowiła ze sobą skończyć i przyjechała, by wesprzeć Charliego w tej trudnej chwili. Nawiasem mówiąc, chciałabym to zobaczyć:

Alice: Och, panie komendancie, tak strasznie mi przykro! Isabella była dla mnie jak siostra. Zdaję sobie wprawdzie sprawę, że może pan nie chcieć mnie oglądać, biorąc pod uwagę, że pańska córka popełniła samobójstwo z powodu mojego brata. W dodatku, technicznie rzecz biorąc, nie powinnam w ogóle wiedzieć, że jest martwa…Ale nie przejmujmy się tak bardzo, życie jest za krótkie na łzy. Co pan powie na mały maraton zakupowy? Ja płacę!


Cytat:
I jak w ogóle mogłaś zrobić coś takiego?! Jak mogłaś zrobić coś takiego ojcu?!


*fanfary*
Proszę Państwa, proszę o chwilę skupienia. Nigdy nie sądziłam, że do tego dojdzie, ale…Trzecie miejsce na podium w kategorii „Empatyczni wśród Bohaterów Sagi” zajmuje Alice Cullen!

Cytat:
Alice – wtrąciłam się – to nie była próba samobójcza.


Ja tylko jakoś tak wpadłam do nieznanej wody podczas burzy i postanowiłam nie wypływać na powierzchnię, żeby napawać się głosem Edwarda…To się przecież nie liczy, prawda?

(+5 głupota)

Cytat:

Nie pomyślałam, że burza wpłynie jakoś na prądy. Tak właściwie to wcale nie myślałam o tym, że mój lot skończy się w wodzie.


…..........

*brak konstruktywnego komentarza*

(+ 10 głupota)

Oho, coś się dzieje. Okazuje się, że Ala nie była w stanie dostrzec w swej wizji Jacoba, z czego wyniknęło całe nieporozumienie. Wampirzyca gryzie się, że jej dar przestał działać jak należy, a Bella jest między przysłowiowym młotem a kowadłem – nie wie, czy pozostać wierną przyjacielskim ideałom i nie zdradzić tajemnicy Jake’a, czy też wypaplać wszystko o Quileutach.

Hehe. Tak jakby McHulk kiedykolwiek mógł liczyć na znalezienie się w rankingu przed Sparkle Family.

Cytat:
Widzisz, Jacob jest kimś w rodzaju wilkołaka (…).


Trzeba ci było trzymać się z kumplami z rezerwatu, Black…Nie na darmo powiadają, że kobiety to plotkary.

(+ 5 bitch)

Alice jest przerażona wyznaniem Belki – okazuje się, że młode wilkołaki są bardzo niebezpieczne i jak się rozzłoszczą, to łomójboże, nie zostanie kamień na kamieniu. Aby dopełnić hiobowych wieści, Bella relacjonuje pojawienie się złych wampirów oraz śmierć Harry’ego Clearwatera. Niestety, Forks nie nawiedziła plaga szarańczy ani dżuma, więc tematy do rozmowy szybko się wyczerpują.
Ach, nie, jednak nie. Zawsze pozostaje jeszcze topic uniwersalny – angst.

Cytat:
-(…) Nie powinnam była znów ingerować w twoje życie.
Krew odpłynęła mi z twarzy. Żołądek ścisnął się w kulę.
-Alice, nie odjeżdżaj jeszcze (…) Coraz szybciej oddychałam, przez co zaczynałam się dusić. – Błagam, nie zostawiaj mnie.


Mam tu tylko jednego, marnego niewolnika, który w dodatku nie błyszczy się jak trzeba!

(+ 1 angst)

Cytat:
Mówiła wolno, starannie, dobierając słowa, jak negocjator policyjny do siedzącego na okapie samobójcy.


A, czyli to nie jest wrodzona umiejętność McSparkle’a – wszyscy w rodzinie tak mają.
Cytat:

Ze zlokalizowaniem płuc miałam kłopot, ale skupiłam się i wykonałam jej polecenie.


*spada z krzesła*

Grzeczna Bella, dostanie ciasteczko.

*powoli dochodzi do siebie*

To ja już chyba wolałam ten fantom. Przynajmniej dziewczyna wiedziała, gdzie ją boli.

(+ 10 głupota)


Ala diagnozuje, że Bella kiepsko wygląda. Odpowiedź jest standardowa, jeśli chodzi o kanon samoumartwiania się w KwN:

Cytat:
Sądziłaś, że zastaniesz pogodną, imprezującą nastolatkę z nowym chłopakiem u boku?


Cóż, byłoby to ze wszech miar logiczne, co oznacza, że w tej książce nie może mieć racji bytu. A poza tym, gdzie amerykańskie „keep smiling”, złotko?

Babskie pogaduszki przerywa telefon od Jacoba, który w swej przyjacielskiej trosce chce się upewnić, czy Swan jeszcze żyje. Otrzymuje za to stosowną dozę wdzięczności:

Cytat:
- Nie są zachwyceni moją wizytą?
-Niespecjalnie. Ale mogą się wypchać, to nie ich sprawa.


Wyobraź sobie tylko, Alice: Nie dość, że zbiera niewystarczającą ilość bawełny dziennie, to jeszcze śmie się o mnie troszczyć! Nie uwierzysz, jak ciężko w tych czasach o dobrego niewolnika.

(+ 20 bitch)


Ach, ach, ileż radości spotyka Bellę w jeden tylko wieczór! Nie dość, że przyjaciółka przybyła z dalekich stron by ją odwiedzić, to jeszcze deklaruje urządzenie Pidżama Party.
Cytat:

-Wrócisz, prawda? – pisnęłam.
-Za godzinę. Obiecuję.


Nie martw się, przez ten czas zostawię ci zapaloną lampkę.

Bella musi czymś zagospodarować całe sześćdziesiąt minut, więc robi to, co potrafi najlepiej: gotuje. Na szczęście, Alice wraca przed czasem; wspólnemu malowaniu paznokci przeszkadza jednak powrót Charliego. Biedak jest przybity, nic zresztą dziwnego – dopiero co wrócił z pogrzebu przyjaciela. W taką noc wolałby zapewne pobyć sam ze swoimi myślami, ale Belka ma inną wizję wieczoru:

Cytat:
-Alice Cullen?
(…)
-Alice może zostać u nas na noc, prawda? (…) Już zaproponowałam jej nocleg.


Wygląda na to, że złość na McSparkle’a nie przekłada się na resztę familii, bo komendant zgadza się bez oporu.


Nad ranem Bella podsłuchuje konwersację, dotyczącą – a jakże – jej osoby:

Cytat:
Ten pierwszy tydzień…myślałem już, że trzeba będzie zamknąć ją w szpitalu. Nie chciała jeść, nie chciała pic, nie chciała ruszyć się z łóżka. Doktor Grenady straszył mnie, że to katatonia, ale nie pozwoliłem mu się do niej zbliżyć. Bałem się, że ją tylko wystraszy.


-Ależ Charlie – Alice spojrzała na mężczyznę z mieszaniną gniewu i szoku – Przecież w takiej sytuacji kontakt z lekarzem jest konieczny! Jej potrzebny jest dobry psychiatra!
- Taak – mruknął Charlie, wpatrując się ze zmieszaniem w czubki swych kapci. – Widzisz, Alice, jest tylko taki problem…Ta mikrofalówka jest strasznie trudna w użyciu…No i skąd mam u diaska wiedzieć, w ilu stopniach pierze się kolorowe koszule?

Cytat:
Wyrywała nam ubrania, gryzła nas i drapała, krzyczała, że nigdzie nie pojedzie.


- Ja nawet chciałem wezwać ludzi z psychiatryka – kontynuował coraz słabszym głosem komendant, kuląc się pod zabójczym stworzeniem wampirzycy. – Tylko, rozumiesz…dom się sam nie sprzątnie…
Cytat:

Ciągle mam w uszach jej krzyki…Co noc krzyczała przez sen.


-Ale za to wpadałem każdej nocy do pokoju z giwerą, gdyby ktoś chciał ją zgwałcić! – wykrzyknął prędko, widząc, że ręka dziewczyny znajduje się niebezpiecznie blisko kuchennego noża.

(+ 20 bad father)

Cytat:
To nie jest normalna reakcja. Nie, jakby ktoś ją…zostawił…ale jakby…ktoś umarł.


Cóż, może i z Charlesa zły ojciec, ale zmysłu obserwacji odmówić mu nie sposób.

Cytat:
Tak właśnie się czułam – jakby ktoś umarł. (…) Straciłam (…) całą swoją przyszłość, przyszłość, którą spodziewałam się wśród nich spędzić. Żyłam bez celu, a więc tak, jakby mnie nie było.


Get a life, Bella. It’s about time to do so.

(+ 20 angst)

Cytat:
-Cóż, mam nadzieję, że [Edward] dobrze się tam bawi.
(…)
-Na twoim miejscu, Charlie, nie wysnuwałabym pochopnych wniosków.


-Do baru wejść nie może, bo nieletni, ładnych wampirzyc jak na lekarstwo…W dodatku zostawił w domu fortepian i nie ma na czym komponować. Biedaczek umiera z nudów – westchnęła współczująco Alice.

Przez resztę dnia nie dzieje się nic ciekawego; dowiadujemy się jedynie, co przez ostatnie kilka miesięcy porabiali Cullenowie (z wyjątkiem czarnej, muzycznie utalentowanej Emo-owcy). I tak:

1) Charlisle jako jedyny z rodziny robi coś pożytecznego, wykładając na uniwersytecie i pracując jako lekarz; utrzymuje tym samym swą żonę i czwórkę dorosłych, w pełni sprawnych dzieci.
2) Esme zajmuje się odnawianiem nowego miejsca zamieszkania rodziny Cullenów, co idzie jej nad podziw powoli.
3) Rose i Emmett włóczą się po Europie w ramach 17923 podróży poślubnej.
4) Jasper zdecydował się odnaleźć Jedyną, Właściwą Drogę i w związku z tym przystąpił na wydział filozoficzny jednego z nowojorskich uniwersytetów; zapewne tematem jego pracy magisterskiej będzie „Per aspera ad astra – cierpienie jako wyznacznik człowieczeństwa i droga do samodoskonalenia się”.
5) Alice próbowała dowiedzieć się, kim była jako człowiek; jako że żywot swój dopełniła w szpitalu dla obłąkanych, nie udało jej się wyłuskać zbyt wielu informacji.


Naszych bohaterów wita nowy, piękny poranek. Co można robić w tak uroczy dzień? Bella ma gotowy przepis:

Cytat:
Spędzając sporo czasu w La Push, zaniedbywałam obowiązki domowe, postanowiłam więc nadrobić zaległości. (…) Może [Charlie] miał poczuć się odrobinę lepiej, wracając do pachnącą czystością domu? Zaczęłam od łazienki, gdzie moje lenistwo najbardziej rzucało się w oczy.


Wątpię, by po śmierci przyjaciela pocieszeniem miały być dla niego umyte kafelki, ale to miło, że Belka się stara. Nawiasem mówiąc, to dobrze, że Swanowie mają taki duży dom – gdyby dziewoja mieszkała w M3, zanudziłaby się na śmierć.

Alice musi zniknąć! Jak, po co, dlaczego? Okazuje się, że za drzwiami czeka Jacob – a przynajmniej tak wydaje się wampirzycy, która najwyraźniej nie jest w stanie dojrzeć wilkołaków. Obawiając się niepotrzebnej konfrontacji, Ala wymyka się przez okno, pozostawiając Bellę na pastwę…

Ale o tym w następnym odcinku.

Liczby:
Głupota – 25
Bitch-25
Angst-21
Bad Father – 20

Buziaki.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
karolka_k
Wilkołak



Dołączył: 23 Mar 2010
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 11:27, 24 Wrz 2010 Powrót do góry

zacznę ponownie od podziękowań za kolejne rozdziały :) jaka byłam zadowolona, wchodząc na forum i widząc taką niespodziankę - dwa rozdzialiczki, mmm super!

a podsumuwując oba te rozdziały i ich swietne analizy, to poraz kolejny z resztą, dochodzimy do wniosku, że głupszej bohaterki nastolatkki chyba w literaturze nie było... ubawiło mnie to, że czekając na Alice po tylu wydarzeniach w ciągu całego dnia, nasza Belka biegnie do garów! ludzie! klękajta narody! kto, ledwo odratowany z topieli, zajmuje się na wieczór gotowaniem?? acha, i co mnie jeszcze dziwi.. to, że Belka w ogóle umiała gotować albo utrzymać gorącą patelnię! przecież tak gapowata i niedorozwinięta laska (w końcu wg Meyer nie potrafi zrobić samodzielnie 10 kroków po płaskiej nawierzchni) powinna doprowadzać kuchnię do opłakanego stanu przy każdej podjętej próbie przygotowania bodaj kanapek!

a nawiazując do rozdziału, gdzie wręcz chamsko uznaje, że Jacob-murzyn cholernie jest jej potrzebny, Beige słusznie zauważa, że normalna nastolatka jakoś by sobie życie na nowo ułożyła. w tym przypadku padłoby na cud niewolnika, nawet halucynacje jej podpowiedziały aby była szczesliwa.. tyle, ze ja uważam nieco inaczej. oczywiście, kazda normalna babka w koncu uporałaby się ze złamanym sercem, ale czy Belka wiecznie musi pchać się między potwory?? normalna nastolatka dałaby sobie siana i z wąpierzami i wilczyskami, bo ani z tej ani z tej znajomości plusów zbyt wielkich by nie było. a gdzie znajomi ze szkoły? przecież nie tylko Mike Newton chodzi do tej placówki. z resztą chyba lepiej on niż McWolf albo McSparkle...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beige
Wilkołak



Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:30, 24 Wrz 2010 Powrót do góry

ROZDZIAŁ XVIII POGRZEB
Bella otwiera drzwi. Za nimi rzeczywiście stoi Jacob. Jest nieźle wpieniony i, co więcej, ma ku temu powody. Powrót Cullenów, nawet jeżli tylko jednego egzemplarza, działa na niego jak płachta na byka. Razem z Blackiem przybyli Jared i Embry w ramach obstawy.
Cytat:
- Cześć - burknęłam, nie doczekawszy się powitania.

Nie ma to jak grzecznie powitać swojego wiernego ponad wszelkie pojęcie murzyna. (+1bitch) Dżejk chce porozmawiać, Bella się zgadza, ale jest dla niego jak najbardziej wredna i chamska, jak to możliwe. (+3bitch)

Cytat:
Nietrudno było wydedukować, jaką strategię przyjęła sfora - bali się puścić Jacoba do Forks bez obstawy. Zasmuciło mnie to, a także nieco zdenerwowało. Jak śmieli zakładać, że Cullenowie zaatakowaliby ich bez powodu![...]
Jacob zerknął przez ramię na swoich towarzyszy. Embry niemalże zauważalnie skinął głową. Nie wiedzieć, czemu, jeszcze bardziej mnie to rozeźliło.
- Tchórz - skomentowałam bezgłośnie.
Jake nastroszył brwi, ale nic nie powiedział. Stawiając kroki niczym musztrowany żołnierz, wszedł na ganek, minął mnie i zniknął we wnętrzu domu.
Czy Embry i Jared naprawdę wierzyli, że pozwoliłabym komuś krzywdzić ich przyjaciela? Zanim zamknęłam drzwi, spojrzałam każdemu z nich z osobna prosto w oczy.

W ten właśnie sposób Miss Swan pokazuje, jak bardzo nie docenia wilków. Ani przez chwilę nie przejdzie jej przez tę pustą pałę, że Jake mógłby, jakby co, poradzić sobie z Alice. Oczywiście, bo jej ukochanych Sparklepirów nic nie jest w stanie pokonać, tacy są idealni i cudowni. Nie to, co te brudne, zawszone, indiańskie kundle. Nawet jeżeli Wolfboye są przystosowani przez naturę właśnie do zabijania Meyerpirów, Belka w to jakoś nie wierzy. (+5 bitch) Zresztą Cullenowie nigdy by nie zaatakowali futrzaczków bez powodu. Aureolek im tylko brakuje, tacy są święci.
Cytat:
- Gość się wyspał? - spytał z sarkazmem.

Celnie, Jake, celnie. Oby tak dalej, grow some balls, please!
Cytat:
- Hej! - Zastąpiłam mu drogę. Zatrzymał się. - Masz jakiś problem?
- Wolałbym być daleko stąd.

To mi się podoba. Przywalić z grubej rury tej niewdzięcznej kretynce. Niestety, jak znam Meyerową, to długo nie potrwa – zaraz McWolf będzie przepraszał naszą wspaniałą bohaterkę, że żyje. W końcu Bella jest pupilką Stefy i jej tzw. self-insertem. Innymi słowy, Belka to Stephenie, tylko lekko odchudzona.

[link widoczny dla zalogowanych]


Cytat:
- Mam do ciebie tylko kilka pytań. Spieszy nam się na pogrzeb.
- Proszę, pytaj. Miejmy to już za sobą.
Pewnie przesadzałam z oschłością, ale nie chciałam pokazać mu, jak bardzo mnie rani. Byłam świadoma tego, że nie postępuję fair. To w końcu ja odrzuciłam go dla znajomej wampirzycy. To ja zraniłam go pierwsza.

Czyli Bella wie, że go rani, mimo to robi to dalej z pełną premedytacją. Świadomie wbija mu sztylet w serce i ma to zwyczajnie w dupie. (+10 bitch)
Jak wypytuje o Alice i tłumaczy, że skoro ona jest w Widelcach, to sfora nie może już dłużej chronić BelliSue. W końcu monsieur Klata pyta Swanównę, czy reszta familii również niedługo wróci do Forks. Bella odpowiada przecząco i, o dziwo, nie dostajemy w tym momencie długiego opisu angstu naszego Łabędziątka.


Cytat:
Znów się zirytowałam.
- No to leć do Sama przekazać mu radosną nowinę!
- Okej - powtórzył spokojnie.

Ok., dodam jej jeszcze ze (+3bitch) tak dla zasady. O matulu, jak ta sucz mnie mierzi. Wszystkie pytania Wolfboya były jak najbardziej na miejscu w danej sytuacji. Były, że tak powiem, organizacyjne. Ale nasza wielbicielka pijawek musiała zachowywać się maksymalnie po chamsku. Dobrze, że go nie wychłostała, w końcu z niewolnikami tak się właśnie robi, gdy cię zirytują.

Cytat:
Co mnie napadło? Jak mogłam potraktować tak kogoś, kto uratował mi życie? Czy Jake miał mi wybaczyć po wyjeździe Alice? Co, jeśli nie?

Nic cię nie napadło, ty po prostu jesteś wredną, samolubną suką. 24 godziny na dobę. Tylko że czasem zdzirowatość ci się bardziej kondensuje i wyrzygujesz ją na tego, kto akurat jest w pobliżu, najczęściej na nic niewartego, nieiskrzącego się Indianina.

Tak, jak przewidziałam, Jacob zawraca w drzwiach i zaczyna przepraszać Bellę. O Kyrie, on już naprawdę nie ma za grosz godności. Belka urwała mu i zgniotła jaja. Jakie to smutne.

Bella niemrawo przeprasza i zaczyna ryczeć. Płacz i krzyk sposobem na wszystko.

Cytat:
- Czy nie mogę przyjaźnić się jednocześnie z wami obojga? - jęknęłam. Tym razem nie udało mi się ukryć, jak bardzo boli mnie to rozdarcie.
- Nie, nie sądzę - odparł powoli.

Bella chce mieć wsio. Bez ograniczeń. Kij, że wilki i pijawy to odwieczni wrogowie, JA chcę się z nimi wszystkimi przyjaźnić (co zresztą wcale nie przysparza jej żadnych kłopotów). Powinna jeszcze tupać nóżką jak małe dziecko. (+3 ego)

Cytat:
- Ale zgłosisz się za parę dni? To, że Alice też kocham, nie zniszczy naszej przyjaźni[…]
- Zgłoszę się, zgłoszę. Nigdy nie przestanę być twoim przyjąłem. Niezależnie od tego, co tam sobie kochasz - dodał z niesmakiem.
- Słowo?
- Słowo.
Przytulił mnie.

Wow, ten facet ma cierpliwość i jest niereformowalnym masochistą. Taki oddany jeleń to skarb, a Bella traktuje go jak szmatę do wycierania podłogi w kiblu. Słodko.

Ok., teraz mamy rozmowę na tematy perfumeryjne. Monsterki nie znoszą nawet swoich zapachów. Bella dalej nie kuma, że wilki, Cullenowie i ona nie mogą żyć sobie razem szczęśliwie w krainie jednorożców i tęczy.

Belcia i Dżejk przytulają się na pożegnanie, kiedy to McKaloryfer postanawia na próbę pomiziać Swanównę po policzku. Bella naparza się z myślami.

Cytat:
Tak dobrze go znasz, kusił mnie rozsądek. Wiesz, że nigdy cię nie zawiedzie, jest oddany i szczery. Zapewni ci poczucie bezpieczeństwa. Zresztą, po co wysuwać pragmatyczne argumenty przecież go kochasz. Kochasz bardziej niż jakiegokolwiek mężczyznę, który kocha ciebie. Alice wpadła na trochę, ale to niczego nie zmienia. Twój romans stulecia dobiegł końca. Królewicz nie wróci. Nikt nie wyrwie cię pocałunkiem ze złego snu.
Jeśli czekał mnie za moment pocałunek, to zupełnie zwyczajny, taki który nie miał zdjąć ze mnie żadnego uroku. Kto wie, może nawet miał mi sprawić przyjemność? Może miał okazać się czymś równie oczywistym, co trzymanie Jacoba za rękę?

Czyżby rozsądek? U Belci? Ja chyba śnię. No dalej, kiss, kiss, you can do it…

Ale nie. Takiego wała. Nagle dzwoni telefon. Dżejk odbiera, spina się, słysząc, kim jest rozmówca, wymienia z nim 2 zdania i ciska słuchawkę na widełki.
Cytat:
- Dlaczego się tak chamsko rozłączyłeś? - wściekłam się. Jak śmiesz tak traktować ludzi, którzy dzwonią do mojego domu!

Odezwał się wzór grzeczności! LOL sezonu, mówię wam.
Okazuje się, że dzwonił Carlisle i to on pierwszy odłożył słuchawkę. Doktorek pytał, gdzie jest Charlie. Dziwne, ale na pewno za max 1,5 strony się wyjaśni.

Na scenę wpada Alice.

Cytat:
- Edward - wyszeptała jękliwie.
Moje ciało zareagowało na jej słowa szybciej niż umysł. Przez kilka sekund nie mogłam pojąć, dlaczego przedpokój wiruje ani skąd dochodzi basowy charkot. Zachodziłam w głowę, co ma wspólnego dziwne zachowanie Alice z Edwardem, chociaż uginały się już pode mną kolana. Organizm, chroniąc się przed szokiem, szykował się do ucieczki w niebyt.
Hm... Nigdy jeszcze nie patrzyłam na klatkę schodową pod tym kątem...
Ni stąd, ni zowąd, poczułam na policzku gorący oddech Jacobe. Klął szpetnie, co resztkami świadomości przyjęłam z dezaprobatą. Jego nowi koledzy mieli na niego zły wpływ.
Ocknęłam się na kanapie w saloniku. Dygotała pode mną, jakby trwało trzęsienie ziemi. Jak się tam znalazłam? Nie minęło chyba dużo czasu, bo Jacob wciąż przeklinał.

Angst alert! Bella traci przytomność na sam dźwięk imienia McSparkle’a. (+3 angst)
Gdy BellaSue dochodzi do siebie, Alice dzwoni już do rodzinki. Ze srebrnego telefonu komórkowego. Tak, bo jego kolor jest w tej chwili bardzo istotny, więc Stefa musiała nas o tym powiadomić.

Alice rozmawia z Rosalie, nieźle na nią wkurzona. I tu zaczyna się komedia pomyłek. To Edward rozmawiał z Jacobem, nie Carlisle. Infromacja, że Charlie jest na pogrzebie utwierdziła Sparklemastera w przekonaniu, że Bella wącha kwiatki od dołu, co wynikało z wizji Alice, o czym zresztą powiadomiła Edzika zawsze uczynna Rosalie. Skomplikowane? Nieszczególnie, chociaż odrobinę zagmatwane. Nieważne, efektem tego całego quasi szekspirowskiego nieporozumienia jest to, że Edziunio ma zamiar popełnić SPARKLESUICIDE we Włoszech z pomocą Volturi.

Cytat:
- Podsumowując - ciągnęła Alice - jeśli Volturi zgodzą się spełnić prośbę Edwarda, nie mamy szans na jego uratowanie Nie dolecimy do Włoch na czas. Ale jeśli będzie zmuszony działać na własną rękę... Na szczęście lubuje się w symbolice i teatralności.
- Chodźmy już wreszcie!
- Posłuchaj mnie, Bello! Najważniejsze jest to, że bez względu na to, czy nasza misja powiedzie się czy nie, trafisz do miasta Volturi. Jeśli Edward dopnie swego, wezmą mnie za jego wspólniczkę, ty z kolei jesteś osobą, która zna zbyt wiele ich sekretów i do tego apetycznie pachnie. Będą nas ścigać, a to ich teren. Nie ręczę za to, że im umkniemy. A wtedy nasz los będzie przesądzony...

Sytuacja niewesoła, ale oczywiście Bella nie zastanawia się pół sekundy, za wszelką cenę zamierza ratować tego despotycznego kretyna. Mam tylko jedno pytanie. Skoro Ala ma komórkę, to Edek pewnie też. Dlaczego Alice „Płyciutka jak Kałuża w Sierpniu” Cullen nie może do niego zadzwonić i powiedzieć, że Belka jednak żyje, a nawet dać jej słuchawkę? (+5 głupota) Pół minuty i po sprawie. Nie trzeba lecieć pół świata z dużym prawdopodobieństwem, że się nie zdąży na czas. Ale wtedy w tym romansidle klasy Z nic by się w ogóle nie działo, więc niech już Stefie będzie. W końcu nic mnie tak nie ubawiło jak niedoszła próba samobójstwa Edka poprzez iskrzenie. Cudownie idiotyczna i nielogiczna.

Alice i Bella szykują się na wyjazd. Bella oczywiście znowu w ogóle nie myśli o tym, co powie ojciec, gdy dowie się , że nagle wyjechała na drugi koniec świata. Czy ona ma zamiar serwować ojcu zawały co książkę? W Tłajlajcie Phoenix, teraz jeszcze dalej. Charlie z pewnością będzie zachwycony, że córeczka zwiedza świat. (+10 bad daughter)

Jak już jesteśmy przy Charliem, to jednak niedobrze byłoby, gdyby Vicky go wszamała.

Cytat:
- Chrzanić pakt - odezwał się Jacob. - Nie pozwolę, żeby, cokolwiek mu się stało, obiecuję.
Zerknęłam na niego przerażona. Jacob walczący w pojedynkę z Victorią! Jeszcze tego mi brakowało! Obruszył się, że w niego nie wierzę.

Jak zwykle Bella udowadnia, jak mało ufa umiejętnościom Jacoba.
Bella pakuje się i zbiega na dół, gdzie Dżejk i Alice prowadzą wybitnie nieprzyjemną rozmowę.

Cytat:
- Ty to się jeszcze kontrolujesz, ale te padalce, do których ją zabierasz...
Nie zdziwiłabym się, gdyby Jacob zaczął toczyć pianę z ust.
- Tak, psie - wycedziła Alice. - To postacie rodem z twoich najgorszych snów. To, dlatego, że istnieją, mój zapach napawa ci takim przerażeniem.
- A ty zabierasz ją do nich niczym butelkę wina na przyjęcie!
- Uważasz, że lepiej byłoby zostawić Bellę tutaj i czekać, aż dopadnie ją Victoria?
- Ruda nie ma przy sforze szans.
- Tak? To, jakim cudem wciąż poluje?

Tak, tak Bells, na pewno dzięki tobie zapanuje pokój między wilkami a wąpierzami, good luck.

Dżejk prosi Belkę, żeby nie jechała, ta oczywiście zaczyna szlochać, bo nie umie nic innego. Panie odjeżdżają. Black z rozpaczy lub wściekłości sierśćsploduje. Koniec rozdziału. '

W następnym odcinku więcej info, jak Eddie ma zamiar ze sobą skończyć. Oj, będzie śmiesznie.

+3 ego
+5 głupota
+22 bitch
+3 angst
+10 bad daughter
Pozdrówki


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
karolka_k
Wilkołak



Dołączył: 23 Mar 2010
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 13:09, 25 Wrz 2010 Powrót do góry

Beige uwielbiam cię za to, że weekend zaczęłam lekturą następnego rozdziału :)


muszę przyznać, ze jestem pod wrażeniem! chodzi o porównanie Meyer do Belli. rzeczywiście! wyszłoby na to, że Meyer siebie samą obrała na główną bohaterkę calusiej Sagi... nigdy przedtem się nad tym nie zastanawiałam. a tu podane jak na tacy :) czyżby nasza Stephenie marzyła o wielkiej miłości? czemu nie? :) ale jednocześnie wszystko złożyłoby się na to, że to co czuje i myśli Bella, to są przemyślenia samej autorki. a to już niekoniecznie dobrze o niej świadczy (samo podejście do kwestii samobójczej śmierci wystarczy, ale to już przerabiałyśmy wyżej).

a co do poruszonej sprawy z telefonem do Edwarda, zdaje się, ze w nastepnym rozdziale Alice sama wyjaśnia, ze dzwoniła do niego, ale ten wyrzucił komórke do śmietnika i telefon odebrał przypadkowy przechodzień... ale tak czy inaczej zgadzam się, że cała ta seria nieporozumień, która pojawia się w tym rozdziale jest śmieszna i niedorzeczna.. po pierwsze: czy Edward po telefonie nie skonfrontowałby tych wiadomości z Alice? w końcu wiedział, że jego blond sister jest do Belki mega uprzedzona... po drugie: czy dzwoniąc do Charliego zadałby tylko to jedno durne pytanie? nic więcej nie chciałby wiedzieć? przecież Meyer usiłowała zrobić z niego bardzo inteligentne stworzenie, więc dwa słowa miały by ukazać mu wszystko? każdy normalny człowiek przeprowadziłby grzeczną i uprzejmą rozmowę, z której dowiedziałby się, że to nie Bella umarła... po trzecie wreszcie: i kolejny bohater tej powieści pędzi się od razu zabić??? jeeezu! i do tego ten musi mieć scenę i owację na stojąco! padam... Belka to sobie chociaż klif wybrała, bez zbędnych świadków ;p ale boski Eduardo nie! on na słoneczko musi, punkt w południe i to na głównym placu wsród tłumów, o jeju.... masakra...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BellaMarie13
Zły wampir



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni

PostWysłany: Sob 22:26, 25 Wrz 2010 Powrót do góry

Rozdział 19: Wyścig z czasem

Dzisiejszy odcinek rozpoczyna się jak u Hitchcocka – najpierw szaleńcza gonitwa, a później…nie uprzedzajmy jednak faktów. Póki co, nasze bohaterki dotarły szczęśliwie na pokład samolotu, który ma przewieźć je do Nowego Jorku.

Ledwie srebrzysty ptak odrywa się od pasa startowego, a Alice już stwierdza, że Bella nie jest satysfakcjonującą partnerką do konwersacji oraz układania planów a’la Kelvin sam w domu. Postanawia więc skontaktować się telefonicznie ze swym ukochanym i ustalić dalszy przebieg gry:

Cytat:
[Edward] A to planuje zaatakować strażnika, a to polować na przypadkowych mieszkańców (…) byle tylko pokazać wszystkim, że nie jest człowiekiem.


Innymi słowy, McSparkle ma zamiar zamordować kilku niewinnych ludzi tylko dlatego, że szkoda mu benzyny na powrót do Forks i przekonanie się o faktycznym stanie swej ukochanej. Wprawdzie to mężczyzna, ale jednak:

(+ 50 bitch)

Okazuje się, że były mundurowy Wojny Secesyjnej ma własny pomysł na powstrzymanie niepokornego brata, który opiera się w głównej mierze na użyciu Emmetta jako żywych kleszczy. Ala stanowczo protestuje przeciwko owemu konceptowi i wymusza na Jasperze przyrzeczenie, że nie udadzą się wraz z fanem grizzly do Włoch.

Cytat:
- Czy Edward nie słyszy, że ze mną rozmawiasz?
(…)
-Edward pewnie wcale mnie nie słucha, a jeśli, to podejrzewa mistyfikację.


Edek to ciekawe połączenie stereotypowego emo i Kłapoucha. Cokolwiek by się nie zdarzyło, facet i tak wszystko musi zinterpretować na swoją niekorzyść. Założę się, że prowadzi całą kolekcję zeszytów wypełnionych wycinkami z prasy na tematy takie, jak: wojna, powodzie, głód w krajach Trzeciego Świata, powolne ginięcie tygrysów oraz zadłużenie USA, które uzupełnia regularnie po usłyszeniu jakiejkolwiek dobrej wiadomości. Ten typ tak ma. Ostatecznie, lepiej popełnić seppuku niż zmarnować kilka godzin ze swej nieskończonej egzystencji i sprawdzić, czy Rose oby się nie pomyliła.
W sumie to mi go nie szkoda. Niech ginie w dżumę, i tak przez ponad sto lat nie zrobił ze swoim życiem nic wartościowego.

(+ 50 głupota)


Teraz dostajemy dwie strony opisu, dlaczego Volturi są źli, a jednak dobrzy. Trudno powiedzieć, skoro autorka najwyraźniej sama nie wie, co o nich sądzić. W skrócie:

1) Główni zainteresowani to męska wersja Atomówek o imionach Aro, Marek i Kajusz. Mają wielką moc i jak widać, jest ich trzech.
2) Choć w zasadzie pięciu.
3) A jakby się uprzeć, to nawet czternastu.
4) Nie licząc gości.
5) Ustalmy umownie, że jest ich więcej niż Cullenów.
6) Pilnują zasad. Coś jak nasza policja, drogówka i ABW w jednym, tyle, że są skuteczni.
7) Właściwie to zasada jest jedna: Nie wyjawiać, że jest się krwiopijcą. Proste, nawet Bella będzie w stanie zapamiętać.
8 ) W Volterze nie wolno polować, bo Marek wmówił wszystkim, że nie ma tu wampirów.
9) W związku z czym Volturi stołują się poza miastem.
10) Jak Edzio ich wsypie, to ma wp… w pysk.

Żarty żartami, a angst musi być!
Cytat:

Była jakaś pociecha w tym, że miałam zostać zabita zaraz po nim.


Jeszcze raz: powiedz to Charliemu.

(+ 5 angst)

Oho, Alice też umie czytać w myślach:

Cytat:
-Żadnych…głupich…numerów – powtórzyła.
-Obiecuję.


Nadzieja matką głupich.

Samolot ląduje, czas na przesiadkę. Ala postanawia oddać się medytacji, aby poprzez wewnętrzne wyciszenie lepiej dojrzeć przyszłe losy brata. Bella natomiast rozmyśla i jak zwykle, tematem owych kontemplacji jest ona sama:

Cytat:
Może obaj z Charliem mieli się na mnie śmiertelnie obrazić? Cóż, wolałam już zginać we Włoszech, niż zmierzyć się z podobnym bezmiarem samotności.


Cóż, za błędy się płaci, złotko. Po raz kolejny zafundowałaś ojcu stan przedzawałowy swoim bezmyślnym zachowaniem. Niewolnikiem się nie przejmuj, i tak został mentalnie wykastrowany jakieś czternaście rozdziałów temu.

Oho, coś się dzieje. Bójka, Bajka i…Tfu, chciałam powiedzieć, Volturi nie zgadzają się na unicestwienie Edzia. Powód? Jego wypaśny dar, który idealnie prezentowałby się dołączony do kolekcji umiejętności Włoskich Strażników Ładu i Porządku.

Ponieważ wizja samobójstwa nieco oddaliła się w czasie, Bella postanawia skierować rozmowę na jedyny właściwy tor: „Jachcębycwampiremprzemieńmnieprzemieńprzemień”.

Cytat:
-Och, Alice, błagam, ukąś mnie jak najszybciej! Będę mogła walczyć z Volturi jak równy z równym!
-(…) Wiłabyś się w agonii ładnych parę dni.


Alice z trudem powstrzymała się od strzelenia podręcznikowego facepalmu. „Edward, jeśli mnie teraz słuchasz, chędożę to wszystko po całości. Wytrzymałam twój PMS, gimnazjalny humor Emmetta, słodkopierdzenie Esme, świętoszkowatość Carlisle’a i wredotę Rose, ale tego już za wiele. Nie pozwolę ci się ożenić z totalną idiotką! Miej litość dla naszej rodziny!!!”

Cytat:
Edward mógłby wówczas choćby i wrócić do Ameryki Południowej – wytropiwszy go, podążałabym za nim krok w krok.


Edward przeciągnął się z zadowoleniem. Biała plaża, krystalicznie czysta woda, mnóstwo zwierzyny i ta wampirzyca, do złudzenia przypominająca Nicole Kidman przed romansem z botoxem – żyć, nie umierać!
„Edi” – w głowie mężczyzny znikąd pojawił się głos Alice. „Nie wiem, jak Ci to powiedzieć, ale…Ona wciąż jest na twoim tropie”.
Edward zaklął. Czternaście miesięcy nieustannego ukrywania się to była jednak przesada…

Masz babo placek. McSparkle odmówił przyłączenia się do klanu z Voltery. W dodatku wykoncypował już sobie idealny sposób na opuszczenie ziemskiego padołu.

Cytat:
Postawił na prostotę. Po prostu wyjdzie na słońce.


Zatrzymajmy się tu na chwilę.

Wiele osób próbowało mi wmówić, że Edek swym błyszczeniem jest w stanie przebić Latarnię Aleksandryjską i bez wątpienia przykuje uwagę tłumu. Guzik prawda. Oto, dlaczego SparkleSuicide nie może mieć racji bytu:

1) Nikt na świecie (poza samymi zainteresowanymi) nie wie, że wampiry świecą. Edward swoim iskrzeniem co najwyżej będzie w stanie przekonać tłum, że jest transwestytą.
2) W Volterze panuje ( o czym się zaraz przekonamy) święto. Oznacza to tłumy przebierańców na ulicach, konfetti, balony, hałas i zgiełk. W takiej ciżbie Edzio miałby szczęście, gdyby ktokolwiek w ogóle go zauważył, przy czym z dziesięciu osób, które by się zatrzymały:
a) Pięć miałoby to w rzyci i uznało go za dziwaka
b) Dwie starsze panie biadoliłyby nad upadkiem obyczajów („Na środku ulicy, pani kochana, się rozbiera, ekshibicjonista jeden!”)
c) Pozostałe trzy rzuciłyby mu kilka euro, biorąc go za mima.
3) Meyer musi zaakceptować scenariusz i realizację każdego z filmów nakręconego na podstawie jej powieści. Oznacza to, że zaaprobowała efekt iskrzenia się w każdej z trzech odsłon. W ŻADNEJ McSparkle nie przebija efektu, jaki daje brokat do ciała.

Fail. I pomyśleć, że tylko dla tak idiotycznego motywu zniszczono legendę wampirów i przetransmutowano je we wróżki…

(+100 głupota)

Edek chce zrobić show jak się patrzy, w związku z czym objawi się tłumowi równo z dwunastym uderzeniem zegara. Trzeba się spieszyć! A skoro cel uświęca środki:

Cytat:
-Czy miałabyś coś przeciwko, gdybym ukradła samochód?
(…)
Jaskrawa żółć pojazdu biła po oczach.
(…)
-Nie mogłaś ukraść jakiegoś normalniejszego wozu?


-Signore Rosso – młody mężczyzna w liberii z trudem przełknął ślinę. – Chłopcy nie mogą znaleźć pańskiego samochodu.
Tłusty mężczyzna o upierścienionych palcach ubrany w drogi garnitur bez słowa sięgnął po komórkę.
- Pepe? Za godzinę auto ma stać pod willą. Nie, nie obchodzi mnie, czy to konkurencja. Po prostu ich zabij.

Dziewczyny jadą, nie bacząc na ograniczenia prędkości. Aby podróż nie była nudna, Alice opowiada Belli o genezie Dnia Świętego Marka, które odbywa się właśnie dzisiaj. Okazuje się, że jest to okoliczność wielce niesprzyjająca - Włosi celebrują właśnie wygnanie wampirów, więc ujawnienie się McSparkle’a tym bardziej rozsierdzi Volturi. Na szczęście, nasze bohaterki mają plan – Belka musi dopaść Edwarda nim ten rozbierze się na środku miasta i udowodnić mu, że wciąż żyje.

Czy panna Swan zdoła uratować swego Księcia z Bajki? O tym w następnym odcinku.

Liczby:
Bitch – 50
Głupota – 150
Angst -5

Całuski.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BellaMarie13 dnia Sob 22:27, 25 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
karolka_k
Wilkołak



Dołączył: 23 Mar 2010
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 8:33, 26 Wrz 2010 Powrót do góry

Otóż to! Przecież nikt nie wie jakie są cechy charakterystyczne wampirów, a więc świecący się Edward wśród tłumów mógłby ujść jako nadmiernie wysmarowany brokatem koleś albo inne dziwadło, które świętuje po swojemu.. Chyba lepiej by wyglądało, gdyby pobiegał troche po placu między ludzmi i pokazał, ze to przecież niemożliwe, aby poruszał się tak szybko. I kiedy już uwaga wszystkich skupiła by sie tylko na nim, mógłby np jednym machnięciem ręki zburzyć fontannę czy coś w tym stylu. Wrażenie na pewno lepsze i przywodzące na myśl coś okropniejszego niż świecący goły koleś. Tak czy inaczej nawet miażdząc fontannę uznaliby go coś dziwnie potwornego i niemożliwego, ale czy zaraz za wąpierza? niekoniecznie... Musiałby naprawdę zwrócić na siebie uwagę wszystkich ludzi na placu, po czym jednego złapać i wszamać na ochach wszystkich. Wtedy jest szansa, że uwierzyliby w to co widzieli, o ile nie wzięliby tego za niezłe przedstawienie, akurat pasujące do tematyki obchodzonego właśnie święta.. Czyli znowu u Stefki nic się kupy nie trzyma...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Remmy
Zły wampir



Dołączył: 22 Lip 2010
Posty: 411
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza płaszcza Aro

PostWysłany: Nie 16:14, 26 Wrz 2010 Powrót do góry

Kurczę, tyle rozdziałów już wrzuciłyście, aż nie nadążam *^^* Jak tylko się zbieram aby napisać, to znajduję nowy rozdział :D Wychodzi, że nie komentowałam od rozdziału "Parys". Kicha...

W rozdziałach "Gość" i "Pogrzeb" Bella pokazała szczyt swojego BITCHyzmu oraz hipokryzmu. Obrzydliwe.

Beige napisał:
W ten właśnie sposób Miss Swan pokazuje, jak bardzo nie docenia wilków. Ani przez chwilę nie przejdzie jej przez tę pustą pałę, że Jake mógłby, jakby co, poradzić sobie z Alice. Oczywiście, bo jej ukochanych Sparklepirów nic nie jest w stanie pokonać, tacy są idealni i cudowni. Nie to, co te brudne, zawszone, indiańskie kundle. Nawet jeżeli Wolfboye są przystosowani przez naturę właśnie do zabijania Meyerpirów, Belka w to jakoś nie wierzy. (+5 bitch) Zresztą Cullenowie nigdy by nie zaatakowali futrzaczków bez powodu. Aureolek im tylko brakuje, tacy są święci.


Za to Beige mam ochotę cię ucałować!!! >>uścisk<< Podejście BelliSue do wilkołaków było najbardziej wku****jącą mnie rzeczą z jaką się spotkałam w całej tej sadze. W "Zaćmieniu" doprowadzało mnie to do szału! A i tutaj byłam nieźle zła. Za takie traktowanie najchętniej nakopałabym komuś do tyłka. A patrząc na to zdjęcie, które wkleiłaś, to najlepiej autorce. Nigdy jej nie porównywałam, ale jak już pisałam kilka razy, nie bardzo interesuję się życiem Stephenie Meyer i podobieństwami do książek.

Beige napisał:
Bella chce mieć wsio. Bez ograniczeń. Kij, że wilki i pijawy to odwieczni wrogowie, JA chcę się z nimi wszystkimi przyjaźnić (co zresztą wcale nie przysparza jej żadnych kłopotów). Powinna jeszcze tupać nóżką jak małe dziecko. (+3 ego)


Tak. Niby to ona była nieszczęśliwa; "Och, dlaczego oni nie mogą wytrzymać ze sobą? Ze względu na MNIE?! Nie widzą, że MNIE tym ranią? Jacy ONI są okropni..." Vomit Albo wilki, albo wampiry. Nie ma lekko.

"Wyścig z czasem"
BellaMarie13 napisał:
Wprawdzie to mężczyzna, ale jednak:

(+ 50 bitch)


Gives thy a finger

Co do SparkleSuicide to mam osobny pogląd na tą sprawę. Edzik może i nie wzbudziłby sensacji wśród ludzi normalnie, a co dopiero podczas święta, ale jemu chodziło przecież o śmierć, nie o widowisko... No dobra o drugie też, ale głównie o śmierć. Nie sądzę, aby Volturi zignorowali jego wysiłki, w końcu respektują własne prawa. Nieważne, że ludzi guzik to obchodzi. To nie ich świat. Uważam, że włoskie Atomówki spełniłyby jego zachciankę.

Czekam na dalszy ciąg ze zwyczajową niecierpliwością. Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BellaMarie13
Zły wampir



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni

PostWysłany: Nie 16:35, 26 Wrz 2010 Powrót do góry

Remmy napisał:


Co do SparkleSuicide to mam osobny pogląd na tą sprawę. Edzik może i nie wzbudziłby sensacji wśród ludzi normalnie, a co dopiero podczas święta, ale jemu chodziło przecież o śmierć, nie o widowisko... No dobra o drugie też, ale głównie o śmierć. Nie sądzę, aby Volturi zignorowali jego wysiłki, w końcu respektują własne prawa. Nieważne, że ludzi guzik to obchodzi. To nie ich świat. Uważam, że włoskie Atomówki spełniłyby jego zachciankę.


O tym, że spełniłyby, wiemy z kanonu. I to właśnie jest bez sensu. Volturi wchodzą na scenę, gdy ktoś ujawni istnienie wampirów. Edward położył tu sprawę na całej linii, bo iskrzenie się to ostatnia rzecz, którą można by skojarzyć z wąpierzami. Pomiędzy czynem, a wysnutym wnioskiem jest przepaść. Rozumiem, Remmy, o co ci chodzi, ale po prostu to do mnie nie przemawia. Wampiry na pewno w historii nie raz zrobiły coś wykraczającego poza ludzkie umiejętności na oczach innych. Sęk w tym, czy potrafiły wcisnąć dostatecznie dobry kit. Gdyby Aro i spółka chcieli karać każdego wąpierza, który sobie pofolgował, zapewne w przeciągu 50 lat zabrakłoby im towarzystwa.
Z drugiej strony, gdyby McSparkle ujawnił się ot tak, po prostu, i nie spotkał z żadną reakcją, najprawdopodobniej puściliby go wolno - przez kolejne sto lat wyśmiewając się z kretyna, który wybrał najbardziej żałosny sposób na pokazanie światu, kim jest. Możliwe, że dopiero po marudzeniu "zabijciemniejestempotworembellanieżyjechcęzginącjakona" Atomówki z Voltery postanowiły się przyjrzeć temu, co zrobi dalej. Nie zapominajmy, że Aro bardzo zależało na jego darze, nie zniszczyłby go tak po prostu.
Zresztą, po co się nad tym rozwodzić? Doskonale wiadomo, że Meyer nie zaprzątała sobie głowy takimi kwestiami. Po prostu błyszczenie jest bardziej cool i trendy sposobem umierania niż jakieś podnoszenie aut i rzucanie się na ludzi jak na wampira przystało...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beige
Wilkołak



Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:34, 26 Wrz 2010 Powrót do góry

ROZDZIAŁ XX VOLTERRA
Alice i BellaSue wleką się swą świeżo zarąbaną furą.
Cytat:
To hamowałyśmy, to przesuwałyśmy się o kilka metrów. Wzdłuż poboczy parkowało coraz więcej samochodów, wysiadali z nich ludzie. Z początku myślałam, że zniecierpliwiło ich stanie w korku. Rozumiałam ich doskonale i nie wzbudziło to moich podejrzeń. Dopiero, kiedy pokonałyśmy kolejny zakręt i moim oczom ukazał się przepełniony parking tuż pod murami, pojęłam straszliwą prawdę - do centrum można było się dostać wyłącznie na własnych nogach.
- Alice...
- Wiem - ucięła. Jej twarz wyglądała na wyrzeźbioną z lodu.

Cóż za straszliwa prawda! Bella będzie musiała pokonać pewien relatywnie krótki dystans per pedes? A czego się spodziewałaś, skoro mają tam karnawał? (+1 głupota)

Z powodu święta samochodem nie wolno wjeżdżać do centrum. Alice oczywiście ma to w dupie. Jednego strażnika omija, drugiego przekupuje, przy okazji czarując wampirzymi wdziękami. Facet, jak to facet, puszcza porsche. Niby Cullenowie tacy kryształowi, ale przepisy łamią tak łatwo, że im nawet brewka nie pyknie. Ale rozumiem, siła wyższa w postaci zidiociałego wąpierza, który ma zamiar za chwilę zrobić z siebie kompletnego błazna, czego zresztą, jak podkreśliła BellaMarie13, pewnie nikt i tak nie zauważy.A to już jest żałosne. Tyle czasu chłopak planował swoje samobójstwo (jakieś 5 minut max, zważywszy na efekt tych rozmyślań), a nikt na niego nie zwróci uwagi. Takie to smutne, że aż się wzruszyłam.

Nic to, mamy nastepny nudny opis jazdy samochodem po uliczkach Volterry. Nareszcie Bella dostaje polecenie: „Wysiadaj i dalej radź sobie sama”.

Och, matulu, teraz dostajemy opis biegu Belli w stronę zegara, pod którym to Edek ma dokonać nieefektownego striptizu. Oczywiście, opis jest nudny i za długi, okraszony kiepskimi metaforami i porównaniami. 2 pełne strony? Przez 380 stron nie ma praktycznie żadnego dramatyzmu (może scena z Laurentem, ale ona jest też beznadziejna i przegadana) i teraz się Meyerowej zachciało budować napięcie? Troszkę za późno, zaraz ci się książka skończy. Przytaczać tej rozwlekłej sceny nie będę, bo i po co? Co mnie, do cholery, obchodzi, że Belka mija matkę z dzieckiem i jaki kolor włosów ma to dziecko? Albo, że jakieś tam dziewczynki mają karminowe kiecki? Zbędne informacje są, no wiecie… ZBĘDNE!
Jestem tylko pełna podziwu, że nasza Mary Sue, będąca podobno niezdarą pierwszej klasy jakoś się nie przewraca, nawet biegnąc przez fontannę. Mokrą i śliską, co zresztą fontanny mają do siebie. Belka jest ślamazarna tylko wtedy, kiedy trzeba, żeby wydawała się słodka i mogła być ratowana przez wszystkich wokół.

Oczywiście, Swanówna zaczyna ryczeć. Ja chrzanię, nie czas na łzy, pull yourself together! Masz misję do spełnienia!

Nareszcie jest, jest nasz brokatowy Fairy Prince!

Cytat:
- Edward, nie! - zawołałam, ale zagłuszył mnie gong.
Zobaczyłam go. I zobaczyłam, że mnie nie widzi.
To był naprawdę on, on, a nie napędzane adrenaliną omamy, Oko w oko z Edwardem z krwi i kości, zdałam sobie sprawę, że przeceniałam nawiedzające mnie tej wiosny wizje - nijak się miały do oryginału.
Chłopak stał nieruchomo niczym posąg półtora metra w głąb uliczki. Oczy miał zamknięte, cienie pod nimi fioletowe, ręce opuszczone luźno wzdłuż boków. Na jego twarzy malował się wyjątkowy spokój, jakby był pogrążony we śnie i śnił o czymś przyjemnym. Sądząc po jego nagim torsie, to, co bieliło się u jego stóp, było rzuconą tam niedbale koszulą. Od mlecznej skóry odbijało się, iskrząc, kilka pojedynczych promieni.
Nigdy w życiu nie widziałam nikogo i niczego piękniejszego - mego zachwytu nie tłumiło ani zmęczenie, ani wyziębienie. - Siedem miesięcy rozłąki okazało się nic dla mnie nie znaczyć. Nie dbałam o to, co powiedział mi wtedy w lesie. Nie dbałam o to, że mnie nie chciał. Byłam gotowa zrobić dla niego wszystko, nawet poświęcić własne życie.

Tak, bo to jest chwila, w której trzeba opisać, jaki Edek jest piękny. (+5 głupota) Poza tym, skoro Bella jest zrozpaczona i zapłakana i ledwo zipie ze zmęczenia, jakim cudem tak wyraźnie go widzi i może dokładnie opisać?

Zegar bije 9 raz, Edward szykuje się na spotkanie z promieniami UV, wyciągając stopę. Wtem Belka skacze na swego ex-chłopa jak, ekhm…
Cytat:
tygrysica.
No comment on that one.

Łabędziątko chce wepchnąć Sparklemastera z powrotem w cień, ale ten się nie daje. Zdaje się nie wierzyć, że to naprawdę jego pustogłowa panna. Natomiast Bella ma się nadspodziewanie dobrze.

Cytat:
To wszystko było bardzo dziwne. Chociaż obojgu nam groziło śmiertelne niebezpieczeństwo, czułam się świetnie. Nareszcie nie rozpadałam się na tysiące kawałeczków. Moje rany się zagoiły, moje organy wróciły na swoje miejsce. Płuca wypełniały się energicznie powietrzem przesyconym słodką wonią wampira. Serce pracowało jak oszalałe, pompując gorącą krew. Byłam wyleczona. Lepiej - przysięgłabym, że nigdy nic mi nie dolegało.


[link widoczny dla zalogowanych]


Trzymajcie mnie, ludzie, nie wytrzymam! (+10 głupota) Ale to jeszcze nie koniec festiLOLu. Żeby było jeszcze tandetniej, Mister McFail zaczyna recytować Szekspira.
Cytat:
„Śmierć, co wyssała miód twego tchnienia, wdzięków twoich otrzeć nie zdołała jeszcze” - wyszeptał.
Rozpoznałam kwestię Romea wypowiedzianą nad ciałem Julii.

Buahahahaha!!! Nie wierzę, to się nie dzieje naprawdę. Ty tak na serio, Edek? Jechać Szekspirem przed najżałośniejszą próbą samobójstwa w historii? (+5 emo)

Discoball dalej nie wierzy, że BellaSue żyje i wciska się w jego marmurową klatę!

Cytat:
- Pachniesz dokładnie tak jak za życia - ciągnął Edward więc może rzeczywiście trafiłem do piekła. Wszystko mi jedno. Niech będzie i tak.
- Jeszcze żyję! - przerwałam mu, szamocząc się w jego ramionach. - I ty również! Błagam, cofnij się! Zaraz cię któryś zauważy.
Edward zmarszczył czoło, zdezorientowany.
- Czy możesz powtórzyć to, co powiedziałaś? - odezwał się uprzejmie.
- To nie piekło! Żyjemy, przynajmniej na razie! Ale musimy się stąd wynieść, zanim Volturi...

Niezły z niego pesymista. Maca babę, widzi ja i czuje, a przecież zmysły ma ostre jak brzytwa. Ale nie, to na pewno haluny. Edek, zdemotywowałeś największych ponuraków po tej stronie globu (i po tamtej pewnie też).

Wreszcie do kolesia dociera, że Swanówna jednak żyje. Jak na komendę pojawiają się strażnicy Volturi. Ed chce ich spławić, w końcu niby jeszcze nic nie zrobił, ale chłopcy się nie dają. Wywiązuje się krótka rozmowa:
- Pójdę z wami, ale moja mniej lub bardziej była dupa zostaje.
- Idzie.
- Zostaje.
- Idzie.
- Zostaje.

Tak, fascynujące. Zacytuję może Latający Cyrk Monty Pythona: GET ON WITH IT!!!
Pojawia się Alice, mamy dalszy ciąg rozmowy „Idę albo nie idę”. Wtem na scenę wkracza nowa bohaterka.
Cytat:
Mimo peleryny - nie szarej, lecz niemal czarnej - widać było, że nieznajomy, niższy od Alice, jest bardzo szczupły i ma androgeniczną budowę ciała. To i krótko obcięte jasnobrązowe włosy sprawiły, że z początku wzięłam go za chłopca. Tyle że jego twarz była, jak na chłopca, zbyt piękna. Wielkich oczu i pełnych warg mógłby pozazdrościć mu (a raczej jej) anioł Botticellcgo.
Nawet wziąwszy poprawkę na to, że tęczówki tych oczu były szkarłatne.

Jeżuniu, następny wampir przecudnej urody? Ilu ich jeszcze masz w zanadrzu, Stefa? Zamiast wprowadzać 10 nowych bohaterów, zrób cos interesującego z tymi, których już masz!

Okazuje się, że niejaka Jane budzi więcej strachu niż Żan Klod Ja Wam Dam z Chuckiem Norrisem razem wzięci. Wszyscy potulnie podążają za nią bez żadnych dyskusji. Po drodze Alice przedstawia Edkowi w myślach historię Belli i klifu, motorów oraz McWolfów. Mr. Cullen chyba tylko z grzeczności nie wali głową o mur, dowiadując się o głupocie Swanówny.

Cała gromadka wchodzi do jakichś kanałów.

Cytat:
Edward wziął mnie pod pachy - dłonie miał zimne jak kamienie w środku zimy - po czym powoli opuścił mnie w mroczne czeluści.

Absolutnie niezbędnym jest tysięczne podkreślenie, ze Eddie jest zimny jak trup. Taa, bo dotąd nie był, więc to zupełne zaskoczenie. (+1 głupota)

Belka, McSparkle i reszta lezą przez jakieś podziemia. Edek cały czas ściska Bellę, co zdecydowanie poprawia jej humor.

Cytat:
Edward zachowywał się, jakby mu na mnie zależało, i to wystarczało, bym nie myślała zbyt dużo o niekończących się podziemiach czy sługach Volturi podążających za nami. Skąd ten przypływ czułości? Chłopakiem kierowały najprawdopodobniej wyrzuty sumienia - te same, z powodu których postanowił odebrać sobie życie, uważając, że to z jego winy skoczyłam do morza. W rzeczywistości było mi wszystko jedno, co go motywuje - najważniejsze było to, że całował mnie właśnie w czoło. Całował mnie! Był przy mnie! A straciłam przecież nadzieję, że kiedykolwiek jeszcze się spotkamy!

Motywacja w dupie, śmiertelne niebezpieczeństwo też, ważne, że marmurowy Adonis cmoka Belkę po głowie.

Cytat:
Ach, za takie błogosławieństwo warto było zginąć tragicznie w wieku osiemnastu lat!

Motherfu… Znowu te pierdoły? Znowu nikt i nic się nie liczy. Okazuje się, że za spędzenie z Edkiem 5 minut warto oddać życie. (+150 głupota)

Belka zaczyna się trząść z powodu zimna panującego w podziemiach, które jest potęgowane faktem, że jest cała mokra i przyciska się do lodowatej klaty Sparklemastera. I to są m.in. minusy nekrofilii. Truposzowaty narzeczony jest zimny jak Syberia, a z takim Dżejkobem przynajmniej by miała ciepło. Black to chodzący kaloryfer z wyglądu i temperatury. Poza tym, póki co, ma w miarę znośny charakter (co w Eclipse diametralnie się zmieni). Ale nie, Belcia wybrała Eda i teraz nie dość, że szczęka zębami, to jeszcze stoi w obliczu śmierci. Trafny wybór , moja droga, nie ma co! Przybij piątkę!

Marsz przez piwnice wreszcie dobiega końca, bo już się zaczynam nudzić. Wesoła ferajna staje przed drzwiami wiodącymi, jak mniemam, do siedziby Volturich. Co stanie się z Bellą, Edwardem i Alice? Czy przeżyją? (Jasne, że tak, w końcu to Smeyer, ona nie umie zabijać głównych bohaterów.) To już w następnym odcinku.

+5 emo
+167 głupota

Bye, bye.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
putmied
Nowonarodzony



Dołączył: 29 Lip 2010
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:49, 26 Wrz 2010 Powrót do góry

Czytam już od jakiegoś czasu, ale jako żem jest leń wielki nie potrafiłam się zebrać do napisania komentarza. Jak to się mówi: lepiej późno niż wcale.

Uwielbiam was za to, dziewczęta Very Happy. Z waszej analizy cięty język aż kipi i właśnie tym mnie kupiłyście. Nigdy nie miałam szału macicy na sagę, traktowałam ją jako odskocznię od książek, w których zazwyczaj się lubuję. Sięgnęłam po nią z ciekawości i nie zrobiła na mnie ogromnego wrażenia, ale też jakoś specjalnie mnie nie odrzuciła. Teraz mam podobnie, jak karolka_k: wraz z dodawanymi przez was rozdziałami mój pogląd na sagę się zmienia. Co prawda, podczas czytania Mejerowego tworu jakoś nie zastanawiałam się nad analizowanymi przez was kwestiami, bo, jak mówię, Zmierzch i spółka były dla mnie czymś, nad czym specjalnie nie musiałam wytężać mózgownicy. Teraz, jak tak na to wszystko spojrzę z waszego punktu widzenia, to przyznaję wam całkowitą rację.

Chyba nie będę odnosić się do podawanych przez was wcześniej poszczególnych przykładów na fakt, że Księżyc w Nowiu jest nietenteges, bo ze wszystkimi się zgadzam. Chciałam jedynie napisać parę słów dotyczących skoku Belli. Nie dość, że sam powód dla którego to zrobiła jest nienormalny, to opis tej sytuacji w wydaniu Meyer wypada żałośnie. Kiedyś miałam przyjemność się podtopić i nie jest to tak superaśna sprawa, jak przedstawia nam Stefani. Jedyne o czym wtedy myślałam, to "na powierzchnię" i nie sądzę, że Bella w czasie swych wodnych wyczynów byłaby w stanie trzeźwo myśleć. Przy czytaniu od razu rzuciło mi się w oczy to niedociągnięcie. Korzystając z okazji: nie cierpię Belli i cieszę się, że tak równo po niej jeździcie ^^.

Muszę jeszcze napisać co nieco o niedoszłym samobójstwie Edka. Jeśli miałabym być świadkiem takiego widowiska, zareagowałabym tak, jak przedstawiła to BellaMarie13 w wariancie a:
BellaMarie13 napisał:
Pięć miałoby to w rzyci i uznało go za dziwaka

Widząc brokatowego kolesia popukałabym się w czoło i miałabym to w czterech literach. Różne przypadki błąkają się po tym świecie i co jak co, ale taki widok by mnie nie przeraził i na pewno nie pomyślałabym, że oto przede mną stoi wampir. Już lepiej zrobiłby, gdyby porozwalał parę budynków, czy cóś podobnego. Poza tym, jak słusznie zauważono: ludzie w dzisiejszych czasach w większości nie wierzą w wampiry i niewiele osób pomyślałoby o Edwardzie jako o krwiopijcy.

Jeszcze o XX. rozdziale:
Beige napisał:
Jeżuniu, następny wampir przecudnej urody? Ilu ich jeszcze masz w zanadrzu, Stefa?

Czasami odnoszę wrażenie, że Mejerowa aż za bardzo zwraca uwagę na wygląd zewnętrzny bohaterów. Być może zaabsorbowana wychwalaniem pod niebiosa urody swoich postaci, zapomina wlać im trochę oleju do głów?
Beige napisał:
Buahahahaha!!! Nie wierzę, to się nie dzieje naprawdę. Ty tak na serio, Edek? Jechać Szekspirem przed najżałośniejszą próbą samobójstwa w historii?

Tak, tak, tak!
W ogóle nie wiem, po co Meyer wtrąca do swej sagi dzieło Szekspira. Pewnie facet przewraca się teraz w grobie.

Chociaż analiza zbliża się do końca, ja wciąż czekam na kolejne rozdziały.
Pozdrawiam Very Happy


P.S.
Cytat:
-Signore Rosso – młody mężczyzna w liberii z trudem przełknął ślinę. – Chłopcy nie mogą znaleźć pańskiego samochodu.
Tłusty mężczyzna o upierścienionych palcach ubrany w drogi garnitur bez słowa sięgnął po komórkę.
- Pepe? Za godzinę auto ma stać pod willą. Nie, nie obchodzi mnie, czy to konkurencja. Po prostu ich zabij.

Hahaha Laughing


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez putmied dnia Nie 19:51, 26 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
BellaMarie13
Zły wampir



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni

PostWysłany: Wto 22:27, 28 Wrz 2010 Powrót do góry

Rozdział 21: Werdykt

Z naszymi bohaterami spotykamy się tam, gdzie zostawiliśmy ich pod koniec ostatniego odcinka – w katakumbach.

Cytat:
Drzwi szczęknęły za nami, huknęła głucho zasuwana sztaba.


Ciemno wszędzie, głucho wszędzie…Co to będzie, co to będzie?

No proszę, twórca tajemniczego budynku był spryciarzem – połączył lochy z eleganckim korytarzem, windą oraz lobby. Muszę kiedyś podsunąć ten pomysł mojej przyjaciółce, studentce architektury. Sukces murowany – kto nie chciałby mieć szczurów za ścianą przedpokoju?

W recepcji siedzi jakiś ludź rodzaju żeńskiego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że resztę mieszkańców gmachu stanowią Sparklepuff Boys, Mroczna Dziecina, Brokatowi Bodyguardzi, oraz, jak się zaraz przekonamy, Jakiś Chłoptaś, Którego Istnienie Nie Ma Większego Wpływu Na Fabułę ( znany też jako Alec, brat Jane).
Cytat:

-(…)Wysłali cię po jednego, a wracasz z dwoma, z dwoma i pół.
To pół to byłam ja.


Ciesz się, złotko, wchodzisz na teren zabytku na ulgowym bilecie. Cullenowie muszą bulić pełną kwotę.

Cytat:
- I to ma być przyczyna całego tego zamieszania? (…)
Edward tylko pogardliwie się uśmiechnął.


Stary, żebyś ty wiedział, ile ja się namęczyłem, żeby się pozbyć tej cholery…Nic z tego, przyczepiła się jak rzep. Znalazła mnie nawet w słonecznej Italii!

Cytat:
- Zamawiam! – zawołał [Feliks] niczym w jakiejś dziecięcej grze podwórkowej.


-No, weź!!! – Demetri, z trudem hamując łzy, spojrzał z wyrzutem na przyjaciela. – Zawsze zaklepujesz sobie najlepsze zabawki! Jesteś u Aro!!!

Docieramy do sali audiencyjnej, gdzie objawiają nam się Najważniejsi z Ważnych wampirzej społeczności.
Cytat:

[Aro] Rysy miał regularne, ale nie nienaturalnie piękne, przez co trudno było mi orzec, czy jest przystojny, czy też nie.


No i zagadka się rozwiązała – Volturi są źli. Wszak w Meyerlandzie tylko czarne charaktery mogą występować w wersji niedopracowanej, jeśli chodzi o wygląd. Stefa za dużo się naoglądała „Shallow Hal”.

(+ 5 głupota)

Cytat:
Aro ujął twarz Jane (…) i złożywszy na jej wargach delikatny pocałunek (…)


Podsumujmy – nekrofilia, depresja, skłonności samobójcze, przemoc, a teraz jeszcze pedofilia. Dołóżmy jeszcze handel żywym towarem i narkomanię, a uzyskamy pełen obraz wszystkich możliwych dewiacji znajdujących się w obrębie jednej książki.

Teraz mamy do czynienia z rozmową, która ciągnie się przez pół rozdziału. Pozwólcie, że przeprowadzę charakterystyczne już dla mnie streszczenie w punktach:

1) Aro zachowuje się jak nastolatka pod wpływem pierwszego wypitego w życiu drinka; schemat stały, powtarza się przez całą scenę.
2) Okazuje się, że pan wampir ma duszę kolekcjonera i niezdrową fiksację na temat wyjątkowych darów. Spuszcza się mentalnie nad wizjami Alice oraz czytaniem w myślach Edka.
3) Sam jednak nie jest taki najgorszy – też grzebie ludziom w mózgach, tyle, że widzi jedynie przeszłość danej osoby; w celu uaktywnienia mocy musi pomacać delikwenta.
4) Poznajemy pozostałych członków trójcy. Marek ma mopa w rzyci i nie odzywa się przez cały rozdział, a Kajusza wkurza hiperaktywność Ara.
5) Mareczek wyczuwa więzi międzyludzkie. Dar mocno bezsensowny, ale w końcu to nie jego wina. Ostatecznie, zawsze może pocieszać się tym, że białowłosy nie dostał nic.
6) Bellę i Edwarda łączy emocjonalny węzeł gordyjski.
7) McSparkle jest lepszy niż Odyseusz – mimo, że Belka śpiewa mu jako ta syrena, wcale nie musi zapychać uszu woskiem.
8 ) Aro dotyka Belkę i odkrywa straszną prawdę – dziewczyna nie ma mózgu, a co za tym idzie, żadnych wspomnień.
9) Żeby nie zrobić przykrości Edziowi, naprędce wymyśla ściemę, że Swan jest odporna na jego moc; jeszcze chłopak znów poleci się zabić, tym razem z frustracji.

Lord Voldemort po tuningu nie odpuszcza – chce, żeby Bella wreszcie pokazała jakąś ludzką reakcję. Nie po to kazał chłopakom przywlec babę, żeby teraz udaremniono mu zabawę w „Człowiek a wampir – znajdź dziesięć różnic”. W tym celu nasyła na Isabellę Jane, która posiada straszny, straszny dar – wywołuje ból uśmiechem.

Cytat:
Kajusz wstał z krzesła i przesunął się bezszelestnie, jak duch, w miejsce, skąd miał na nas lepszy widok.


- Chcesz trochę popcornu? – Marek usadowił się przy bracie, trzymając sporej wielkości kubełek i plastikowy kubek z colą.
-Dzięki. A ty weź to – Kajusz podsunął mężczyźnie parę okularów 3D, samemu nakładając drugą. – Takiej rozrywki nie mieliśmy od czasów Mussoliniego…

Oho, akcja się rozkręca. Don Eduardo nie zamierza pozwolić skrzywdzić swej wybranki, w związku z śpieszy na ratunek. Muszę jednak oddać chłopinie sprawiedliwość – wreszcie zrozumiał, że bezpieczniej dla ukochanej będzie zasłonić ją swym ciałem, a nie bawić się w rzut młotem.
Edek dygocze pod wpływem bólu, Bella płacze, Ala ją trzyma, Jane przenosi falę promieniowania na Belkę, nic się nie dzieje, a Aro

Cytat:
(…) wybuchł śmiechem.
- Ha, ha, ha! Niesamowite! Fantastyczne!


Rany boskie, gorzej niż w Tworkach.


No tak, zabawa zabawą, a trzeba zdecydować, co tu począć z tymi nieszczęsnymi Jankesami. Pojawia się tzw. konflikt charakterów – Arek chciałby zaadoptować całą trójkę, podczas gdy Kajusz optuje raczej za konsumpcją 1/3 zespołu. Na szczęście, bracia dochodzą do porozumienia i wybierają wyjście uniwersalne – Belka ma zostać wąpierzem, dzięki czemu sekret wampirów nie będzie dłużej zagrożony ewentualną gadatliwością istoty ludzkiej.

Oho, do Happy Endu jeszcze długa droga – Edward rzuca veto. W sumie nie ma się co dziwić, biedaczek pewnie się przestraszył, że wszystko idzie zbyt gładko i nie będzie miał nad czym płakać. Zanosi się na to, że pierwotny pomysł Kajusza zostanie wprowadzony w życie…





Hehe. Już się ucieszyliście, co?
Figa z makiem, nadciąga Alice „Deus Ex Machina” Cullen i zsyła Aro wizję, w której zmieni Belkę w wampira.

Cytat:
Kajusz stęknął, rozgoryczony.


*pogwizdując, tworzy w Paincie emblemat Team Caius*

Arek się cieszy, jak zwykle zresztą. Zaczynam podejrzewać, że ten facet jest na jakiś prochach:

Cytat:
Przecież to cudowna nowina! (…) Umieram już z ciekawości, co też wyjdzie z naszej Belli.


„W końcu jad wampirzy działa lepiej niż hollywoodzkie operacje plastyczne…Może jeszcze da się ją uratować” – dopowiedział w myśli, mając nadzieję, że Edward go nie słucha.

Wizyta dobiega końca, nasi bohaterowie udają się w stronę wyjścia. Po drodze spotykają kolejną cud-miód wampirzycę, noszącą takie samo imię, jak pewna dziewczynka z gór; poniekąd trudni się też podobną fuchą – zamiast koźlątek, prowadzi jednak stado turystów do wszamania przez Volturi.

No właśnie.

Jest to kolejny bezsensowny motyw, który został dodany przez Meyer na zasadzie „musi być mhrrocznie i groźnie”, ale bez zastanowienia się nad konsekwencjami.
Wycieczkowiczów jest około czterdziestu osób. Przy założeniu, że taka wyżerka starczy wampirom na ok. dwa tygodnie, oznacza, że miesięcznie muszą oni zgarniać do wieży około osiemdziesięciu osób.
I co? Nikt się tym nie interesuje? Policja nie prowadzi dochodzenia w sprawie tajemniczych zniknięć? Nikt z mieszkańców nie wyjawia służbom, że co miesiąc do zamku wchodzą duże grupy ludzi i już go nie opuszczają? Nawet, jeśli wąpierze porzucają ciała daleko od Voltery (bardzo wygodne w przypadku pół setki trupów, nie powiem), to przecież rodziny ofiar wiedziały, gdzie ich bliscy jadą na wycieczkę. Przy optymistycznym założeniu, że władze są przekupione – co z żonami, matkami, siostrami turystów? Nie zgłosiłyby tego władzom, nie podniosły rabanu w prasie? Rzeczy zaginionych zostają rozdzielone między pracowników hotelu?
Stefciu, błagam, myśl przy tworzeniu. Wiem, że to mniej interesujące od opisywania błyszczącej klaty Edzia, ale jednak konieczne dla jakiejkolwiek spójności i sensu fabuły.

(+ 50 głupota)

Bohaterowie docierają do lobby. Co jednak czeka nas dalej? Czy wrócą szczęśliwie do domu? A co najważniejsze – czy Bella i Edward rozstaną się na zawsze?

O tym w następnym odcinku, kochane dzieci.

Cyferki:
Głupota -55

Ciao.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beige
Wilkołak



Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:55, 29 Wrz 2010 Powrót do góry

ROZDZIAŁ XXII UCIECZKA

Belka, Edzio i Alice mają zostać w lobby do zmierzchu. Bella jest na skraju załamania nerwowego, które sama sobie zafundowała głupimi wyborami życiowymi, więc mi jej nie żal.
Cytat:
Rzeczywiście, dopiero teraz zorientowałam się, że dygoczę i szczękam zębami. Jakoś nie zdziwiło mnie wcześniej to, że całe pomieszczenie podryguje.
- Cii, cii, już dobrze, już dobrze - powtarzał Edward, prowadząc mnie ku najbardziej oddalonej od Gianny kanapie.
- To chyba atak histerii. Może powinieneś dać jej w twarz - zasugerowała Alice.

Świetny pomysł. Z tą głupia babą nie ma co się cackać. Po ryju i do domu. Nic jej nie będzie, może się jej nawet polepszy.

Cytat:
Przytomniejąc, zauważyłam coś jeszcze. Pogodną muzykę zagłuszał co chwilę trudny do zidentyfikowania dźwięk. Postanowiłam zastanowić się, skąd dochodzi, kiedy się uspokoję.[...]
Zrozumiałam, że źródłem dziwnego dźwięku jestem ja sama. Po prostu głośno szlochałam. To dlatego tak się trzęsłam.

Eee… what? Swanówna słyszy jakiś dziwny dźwięk, a po 3 zdaniach okazuje się, że to ona sama ten dźwięk wydaje? Jeżeli to miało być dramatyczne, to jak zwykle nie wyszło. (+3 głupota)

Cytat:
Byłam na siebie zła, że marnuję czas na płacz, zamiast napawać się obecnością swojego byłego. Przez te idiotyczne łzy ledwo go widziałam, a zostało nam przecież jeszcze tylko kilka godzin razem.

Ledwo uszła z życiem, za ścianą mordują niewinnych ludzi, a ona napawa się klatą Edka? Priorytety, dziewczyno, priorytety!

Ale jednak Bella ma odrobinę serca, bo wspomina jednym zdaniem biednych turystów, a raczej teraz to już mielonkę turystyczną.
Cytat:
- Czy coś państwu podać? – spytał grzecznie sporan.
Była to Gianna. Pochylała się nad ramieniem Edwarda zatroskana i zarazem profesjonalnie opanowana. To, że tylko centymetry dzielą ją od obcego wampira, najwyraźniej jej nie przeszkadzało. Albo była bardzo głupia, albo stworzona do wykonywanej przez siebie pracy.

Myślę, że to drugie, bardzo głupia to jest Bella. Okazuje się, że Gianna nie haruje dla wąpierzy za friko, tudzież w celu napawania się ich marmurowymi obliczami, lecz dlatego, że chce sama zostać pijawą.
Cytat:
- Gianna marzy o tym, by stać się je z nich?
Przyglądał mi się uważnie, chcąc poznać moją reakcję.
Wzdrygnęłam się.
- Jak może marzyć o czymś tak potwornym? - szepnęłam, bardziej do siebie niż do niego. - Jak może marzyć o tym, żeby do niech dołączyć, wiedząc, co robią w okrągłej sali? Słysząc, co t tam robią?!

Ja pierniczę, czy ta pusta kretynka się słyszy? Przecież sama pragnie zostać mejerpirem! Oczywiście takim niejedzącym ludzi, ale nie wiadomo, czy jej nie odbije zaraz po przemianie i nie zacznie napadać na małe dzieci. (+10 głupota)

Edzio chyba też doszedł do wniosku, że Bella nie jest specjalnie inteligentna.

Cytat:
Edward milczał, skrzywił się tylko delikatnie.
Skąd ten grymas? Co ja takiego powiedziałam?

I co, McSparkle, już żałujesz, że nie rzuciłeś jej na dobre? Teraz to już po ptakach, nie uciekniesz. You can run, but you cannot hide, bi-atch.
Cytat:
Nie odpowiedziałam sobie jednak na to pytanie, bo nagle uderzyło mnie to, jakie mieliśmy szczęście. Edward żył! Volturi go nie zabili! Żył i trzymał mnie w swoich ramionach!

Chrzanić dylematy moralne, jest Edek i tylko to się liczy.

Bella znowu ryczy. To już chyba setny raz w tej książce.
Cytat:
Znowu się rozszlochałam i znowu się na siebie rozzłościłam. Łzy zamazywały obraz jego anielskiej twarzy, a czasu było coraz mniej.

Ratunku, czy naprawdę co 2 zdania musi być jakaś wzmianka na temat urody Sparklemastera. To, że jest piękny, wiemy już z Tłajlajta. Nie trzeba nam co chwila przypominać.
Cytat:
- Czy to chore - spytałam łamiącym się głosem - że tam giną ludzie, a ja jestem taka szczęśliwa?

Tak, chore. Jak i cały twój związek. Czy ona naprawdę nie ma za grosz współczucia? Przecież Belka nie myśli o nikim innym, tylko o sobie! (+10 bitch) (+10 ego)

Cytat:
- Doskonale cię rozumiem - wyznał cicho - ale mamy wiele powodów do tego, żeby tak się czuć. Przede wszystkim żyjemy.
- Tak - zgodziłam się. - To dobry powód.

To, że żyjecie w sumie tak, ale Belce raczej nie o to chodzi. Prędzej już o obecność pana McFaila. A w takim wypadku nie, ściskanie się z facetem, który niedawno cię rzucił i miał głęboko w dupie, nie jest dobrym powodem na brak ludzkich odruchów!

No nic, teraz mamy wzmiankę o słodkim oddechu Edka. Matko i córko, to nawet jego oddech cudowny i idealny? A może to po prostu zapach rozkładu? Pasowałoby, wszak Eddie to chodzący trup.

Nasze ptaszki dalej siedzą w lobby. Bella tuli się do Edwarda i fantazjuje na jego temat. Dobra, to jest nudne, NEXT!

Wreszcie Alice ma chyba dosyć tej polukrowanej scenki i pyta Edzika o określenie, którego użył doktor Insano, ekhm, to znaczy Aro – la tua cantate.

Cytat:
- To takie ich określenie na kogoś, kto działa na jakiegoś wampira tak silnie, jak Bella na mnie. Bella jest moją „śpiewaczką”, bo jej krew do mnie „śpiewa”, przyzywa mnie.
Alice zachichotała.

Ok., tylko dlaczego to takie zabawne, Alice? Idiotyzm porównań i metafor Stefy tak cię bawi? Jeśli tak, to się zgadzam.

Dalej mamy opis, jak to Bella przeżywa bliskość Sparklemastera. Wreszcie pojawia się Alec, żeby wybawić czytelnika od tych bzdur. Brat swojej siostry (bo większej roli jakoś jeszcze nie odegrał) informuje, że Cullenowie wraz z maskotką mają już spadać, byle daleko. Nasza słitaśna gromadka natychmiast się wynosi.

Cytat:
- Co za idiotyzm - mruknął Edward.


Masz na myśli tę książkę? A nie, chodzi o przebrania świętujących ludzi. Szkoda.

Alice znika, żeby gwizdnąć następny samochód.

Cytat:
- Wybaczcie - przeprosiła nas Alice, wskazując na deskę rozdzielczą. - Nie było zbyt wielkiego wyboru.
- Nie ma sprawy. - Edward wyszczerzył zęby w ironicznym uśmiechu. - Ten jeden raz możemy przejechać się czymś dla tatusiów.
Dziewczyna westchnęła.
- Ach, to porsche 911... Muszę sobie chyba takie sprawić.
- Kupię ci na Gwiazdkę - obiecał jej brat. Odwróciła się, żeby odwzajemnić uśmiech.
- Żółte - podpowiedziała.


Stefa ma chyba fetysz na punkcie samochodów. Srebrne volvo, żółte porsche, co dalej? Przestań się, kobieto, skupiać na takich szczegółach, tylko opowiadaj porządną historię.

Ok., teraz jesteśmy traktowani niesamowicie nudnym opisem drogi powrotnej do Widelców. Bella walczy z Morfeuszem, żeby jak najdłużej pointegrować się z Edzisławem. W Seattle na naszych bohaterów czeka rodzinka krwiopijców. Mamy wzruszające powitania oraz przeprosiny ze strony Rosalie (szkoda, że nie udało jej się wyeliminować Eda i Belki, zaoszczędziłaby światu tych dwóch następnych tomów) i takie tam bzdety.

Cullenowie odstawiają Belcię do domu. Charlie, co zrozumiałe miota się w furii.

Cytat:
- Co jej jest?! Jest chora?!
- Tylko bardzo zmęczona - wytłumaczył Edward cicho. - Niech pan od razu położy ją do łóżka.
- Nie będziesz mi rozkazywał! - wydarł się ojciec. - Puszczaj ją, potworze! Weź te brudne łapy!


Ja cię chrzanie, Edek! Przez ciebie jego córka zmieniła się w zombie na kilka miechów, po czym wyjechała na drugi koniec świata, a ty mu teraz mówisz, co ma robić? (+25 bitch) Charlie, bierz spluwę i rozpraw się z tym dupkiem!

Cytat:
- Daj spokój, tato - powtórzyłam, otwierając wreszcie oczy. - Krzycz na mnie, nie na niego.
- Jeszcze dam ci do wiwatu! - obiecał ojciec. - A teraz właź do domu!


Oby, ja bym ją uziemiła do 50-tki. Edzik wnosi Belkę na górę, bo nasz skarbek się słania na nogach. Och, jaka ona delikatna, normalnie damsel in distress najwyższej klasy. Sparklemaster obiecuje zostać z Bellą.

I tak kończy się rozdział. Do zestawienia dodam (+5 nuda) za całokształt. Acha, jeszcze jedno. Dlaczego chapter nazywa się Ucieczka, skoro właściwie Belka, Edek i Ala nie uciekają, tylko po prostu odchodzą? (+1 głupota)

+10 ego
+14 głupota
+35 bitch
+5 nuda

Kisses


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
karolka_k
Wilkołak



Dołączył: 23 Mar 2010
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:23, 29 Wrz 2010 Powrót do góry

takie samo pytanie zadałam, gdy skończyłam czytać ten rozdział.. czemu UCIECZKA??? zaczynając go czytać, spodziewałam się dosłownie Mission Impossible albo czegoś w tym rodzaju. w końcu najpierw dowiaduję się, ze z Volterry nie da się uciec, a potem moim oczom ukazuje się kolejny rozdział o tytule wskazującym na ni mniej ni więcej tylko ucieczkę! nie rozumiem tego zabiegu. miał chyba na celu nagromadzenie w czytelniku ciekawości ( przed czym czy też przed kim będą uciekać? czy uda im się uciec?) aby potem spokojnie i bez szału tegoż samego czytelnika rozczarować.


ach, no wiecie już, ze uwielbiam waszą pracę, dziewczyny.. więc nie będę się zbytnio nad tym rozpisywać ;p jak zawsze czekam na więcej i życzę weny, chęci oraz zapału na kolejne (w końcu jeszcze kilka rozdziałow zostało do opracowania). a skoro już jesteśmy przy końcu... to zadam bardzo nieśmiało małe pytanko... czy jest jakaś szansa, że będzie wam się chciało uczynić to samo z Zaćmieniem??? wiem, że to dużo... tak tylko pytam :):):)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez karolka_k dnia Śro 20:26, 29 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Beige
Wilkołak



Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:25, 29 Wrz 2010 Powrót do góry

Po naradzie z BelląMarie13 mogę potwierdzić. Będziemy analizować Zaćmienie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Beige dnia Śro 21:31, 29 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
karolka_k
Wilkołak



Dołączył: 23 Mar 2010
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 5:49, 30 Wrz 2010 Powrót do góry

Dziewczyny, jesteście wielkie :) stawiam wam pomnik w moim rodzimym mieście ;p

Więc już się tak nie martwię, ze niedługo koniec zabawy, w końcu Zaćmienie jest spore :D:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin