FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Tropiciel/ Obraz (BajaBella i Dzwoneczek)[Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Czw 23:46, 18 Lut 2010 Powrót do góry

Pojedynkują się: Dzwoneczek i BajaBella


Forma: miniatura.
Długość: 1-3 stron worda.
Tytuł: dowolny.
Chcemy: postaci kanonicznych, pleneru, epizodu umiejscowionego w czasie pre-Twilight lub post-Twilight, nawiązującego do kanonu, napięcia.
Nie chcemy: wilkołaków, Edwarda, Belli.
Czas: 2 tygodnie (do 22 lutego)
Beta: bez

Koniec oceniania: 04.03

Oceniamy według schematu:

Pomysł: 5 pkt.
Styl: 7 pkt.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Postacie: 5 pkt.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Punkty przyznawane w innej punktacji nie będą liczone.

Jeśli nigdy nie oceniałaś/ -eś, zapoznaj się z zasadami. ← klik!

TEKST A:

Tropiciel


Biegłem. Uwielbiałem to. Uwielbiałem pęd wiatru smagający moją skórę, zmieniające się jak w kalejdoskopie zapachy i choć nie byłem typem romantyka, wprawiało mnie to w stan dziwnego uniesienia. W czasie biegu najlepiej mi się myślało, planowało strategię. Był też dobrym lekarstwem na nudę i bezczynność. A teraz właśnie byłem nasycony i potwornie znudzony. Już od dawna nie doświadczyłem żadnego wyzwania. Tęskniłem za polowaniem z prawdziwego zdarzenia.
Nie miałem określonego celu, nigdzie się nie spieszyłem, nikt na mnie nie czekał. Po prostu podążałem przed siebie, starając się jednak często pozostawać w otoczeniu lasów z oczywistych powodów. Unikałem konfrontacji z ludźmi, gdy nie czułem głodu. Nie chciałem kłopotów. „Oni” zawsze w jakiś sposób wiedzieli.
Świtało. Od pewnego czasu biegłem otwartą przestrzenią wśród pól kukurydzy. Nie martwiłem się tym jednak, gdyż mój wyczulony słuch zaczynał rejestrować delikatny szum drzew. Oceniałem, że dotrę do nich za jakąś godzinę. Nawet gdyby w tym czasie jakimś cudem pojawił się ktoś na tym odludziu, nie byłby w stanie mnie dojrzeć, ze względu na szybkość, z jaką się poruszałem.
Wiosenne słońce wznosiło się coraz wyżej nad linią horyzontu. Słyszałem już śpiew ptactwa budzącego się w odległym jeszcze lesie, terkot dziobu dzięcioła uderzającego o pień, szelest ściółki pod łapami przeróżnych stworzeń. Popiskiwania, chrumkanie, pomruki i inne znane mi dobrze odgłosy. Nic zaskakującego. Zaskakujące było tylko to, że w ogóle istniał tu jakiś las.
Spojrzałem na swoje stopy. Były już porządnie brudne. Ciuchy zresztą też. Poza tym charakteryzowały się mnóstwem dziur. Wyglądałem jak włóczęga, którym skądinąd byłem. Czekał mnie wypad do jakiegoś miasta. Bo raczej nie interesowały mnie ubrania farmerów, o nie. Ja lubiłem markowe rzeczy dobrej jakości. Tylko żeby takie zdobyć, musiałem dotrzeć do Biloxi. Czyli jeszcze pokonać bagna. Ohyda.
Dawno nie miałem kobiety. To też mnie frustrowało. Między innymi dlatego kierowałem się na południe. Wiedziałem, że tam spotkam więcej przedstawicieli mojego gatunku. Mogłem wprawdzie stworzyć sobie towarzyszkę, ale nie uśmiechało mi się opiekować nowonarodzoną. A pozostawienie jej samej sobie nie wchodziło w grę. Dostałem już jedno ostrzeżenie.
Gdy dotarłem do linii drzew, słońce świeciło już dość jasno, aczkolwiek nie stało jeszcze wysoko na niebie. Zdawałem sobie sprawę, że to ostatni las przed miastem, które było moim przystankiem po drodze, w związku z czym będę musiał spędzić w nim czas aż do zmierzchu. Nuda. Nuda. Nuda.
Usłyszawszy nad sobą delikatny szelest, spojrzałem w górę. O jakieś „trzy piętra” gałęzi wyżej siedziała wiewiórka i wpatrywała się we mnie szeroko rozszerzonymi ze strachu ślepiami, lekko dygocząc. Nie spuszczając z niej wzroku, schyliłem się i podniosłem ze ściółki sporą, sosnową szyszkę. Wycelowałem i trafiłem idealnie. Jak zawsze. Chwyciłem prawą dłonią jej bezwładne ciało, nim zdążyło, spadając, dotknąć ziemi. Jednym krótkim szarpnięciem oderwałem rudy ogon i przyczepiłem sobie do kucyka jako trofeum. Ruszyłem wolno w głąb lasu. Zaczynałem się właśnie zastanawiać, jakby tu dostarczyć sobie jakiejś rozrywki, gdy to poczułem. Zapach. Unosił się w powietrzu, wyostrzając moje zmysły. Niemal natychmiast napłynął drugi, a potem trzeci i czwarty. Cztery osoby. Nie byłem głodny, jednak ten pierwszy zapach wzbudził we mnie coś, czego nie czułem już od bardzo dawna. To było inne, niezwykłe pragnienie. Wręcz pożądanie, które coraz mocniej ogarniało całe moje ciało i umysł, powodując narastającą ekscytację i szaleństwo zmysłów. Była w tym dzikość i jakaś pierwotność odczuć. Znałem ten stan bardzo dobrze. Znaczył to, że czekało mnie polowanie, o jakim marzyłem.
Byłem ciekaw, kim jest moja przyszła ofiara, której krew mnie wzywała. Pozwoliłem więc poprowadzić się tej upajającej woni…


***
Stałem na skraju sporej polany, skąpanej w słońcu zbliżającego się południa. Skrywając się w cieniu ogromnej, leciwej sosny, przyglądałem się zjawisku, od którego nie mogłem oderwać oczu. Od tańczącej, niewielkiej, filigranowej postaci. W sumie na polanie były cztery osoby – dwie młode dziewczyny i para dorosłych, zapewne matka i ojciec. Rodzice siedzieli na kocu – ojciec czytał gazetę, matka popijała coś z porcelanowej filiżanki. Między nimi rozłożone były przeróżne wiktuały. Dziewczęta znajdowały się w pewnym oddaleniu. Ta, która wyglądała na młodszą, miała złote włosy przewiązane wstążką i mnóstwo piegów. Siedziała na trawie, obejmując rękoma nogi okryte błękitną sukienką i wpatrując się z zachwytem w siostrę. Co jakiś czas wciągała głośno powietrze, jakby wyrażając swój podziw. Kilka razy zaklaskała głośno i można było usłyszeć jej perlisty śmiech. Natomiast ta druga…
Ta druga była zjawiskiem. Moją tęsknotą, moją syreną, fascynacją od pierwszego wejrzenia, czy raczej powonienia. Zapragnąłem jej krwi, ale nie tylko. Po raz pierwszy w mojej długoletniej, beznadziejnej egzystencji pożądałem również ciała mojej przyszłej ofiary. Marzyłem, by ją dotykać, całować namiętnie i zanurzyć się w niej brutalnie, zanim moje kły sprawią, że wyda ostatnie tchnienie. Chciałem, by krzyczała pode mną z ostatniej (a może i pierwszej) w życiu rozkoszy…
Miała czarne włosy do ramion, drobną, bladą twarz i ogromne, niezwykle ciemne oczy.
Poruszała się ze niesamowitą gracją. Niczym prima balerina unosiła lekko ręce, wirowała wokół własnej osi, zginała ciało ku ziemi. Woń, którą roztaczała, atakowała bezlitośnie moje zmysły, drażniła mnie, wzywała i gdyby nie to, że obawiałem się konsekwencji, dokonując na miejscu krwawej jatki z pozostałą trójką, rzuciłbym się ku niej natychmiast. Musiałem jednak dobrze to rozegrać. Za bardzo mi zależało. Postanowiłem ją uprowadzić, ale tak, by nie pozostawić żadnych śladów.
Opracowując w myślach strategię, przyglądałem się dziewczynie, gdy ta nagle zatrzymała się w pół kroku i z wolna obróciła sylwetkę w moim kierunku, po czym zamarła. Widziałem teraz wyraźnie jej oczy. Były szeroko otwarte z przerażenia. Usta miała rozchylone, jak gdyby chciała coś powiedzieć i zatrzymała się w pół słowa. Cofnąłem się odruchowo w głąb lasu, choć przecież było to absolutnie niemożliwe, by widziała mnie z tej odległości. Ludzki wzrok nie jest aż tak dobry. Ona jednak ciągle wpatrywała się przed siebie, dokładnie w punkt, w którym stałem, nie zważając na tarmoszenie za rękaw i uporczywe pytania zaniepokojonej siostry. I nagle całą polanę zdominował jej przeraźliwy krzyk. Krzyk, który sprawił, że rodzice zerwali się raptownie ze swego miejsca, a mniejsza dziewczynka zatkała sobie uszy i odskoczyła przestraszona.
Na mnie ten dźwięk podziałał podniecająco. Oczami wyobraźni ujrzałem inną scenę, w której miałem nadzieję go usłyszeć…
Na łące dwie osoby odbywały swoisty, paniczny taniec dookoła krzyczącej bez przerwy postaci. Mężczyzna próbował potrząsać dziewczyną, wołając jej imię, sprawić, by się ocknęła. Kobiecie w końcu się udało ująć dłoń córki w swoje ręce i teraz gładziła ją pośpiesznie, wypowiadając jakieś kojące słowa, których ta i tak nie była w stanie usłyszeć. Młodsza siostra siedziała na trawie, zakrywając uszy dłońmi i płakała głośno, kiwając się w przód i w tył.
Wtem krzyk ucichł, tak samo raptownie, jak się pojawił. Zwróciłem swoją uwagę ponownie na dziewczynę – jej ciało drżało, targane konwulsjami. Usta pozostały rozchylone, słyszałem, jak brała płytkie i szybkie oddechy. Ojciec wziął ją na ręce i wydając matce oraz drugiej córce szybkie dyspozycje, ruszył w kierunku stojącego nieopodal, kanarkowo żółtego Forda T, modelu Touring. Pomyślałem, że w sumie to chyba pierwszy raz widzę Forda w takim kolorze… Przeważnie były czarne. Facet musiał być nieźle nadziany, skoro zrobili mu specjalnie lakierowany egzemplarz.
Matka wraz ze złotowłosą zgarnęły pośpiesznie zestaw piknikowy oraz koc i pobiegły za mężczyzną. On tymczasem ułożył brunetkę na tylnym siedzeniu, po czym, odwróciwszy się, wyszarpnął koc z rąk kobiety i przykrył drżące ciało. Nakazał żonie usiąść obok, a młodszej córce zająć przednie siedzenie. Następnie, nie zwlekając, wskoczył za kierownicę i trzasnąwszy drzwiczkami, odpalił silnik.
Zerknąłem na rejestrację odjeżdżającego samochodu. Biloxi. Nie mogło być lepiej. Raczej nie powinienem mieć problemu z wytropieniem właściciela takiego samochodu. Kłopot był jedynie w tym, że musiałem zaczekać do zmierzchu, by udać się w pożądanym kierunku i dać się ponieść instynktowi tropiciela…

***
Nie mogłem w to uwierzyć – zamknęli ją w zakładzie psychiatrycznym. Co za czubki! Oznaczało to dla mnie trochę więcej przeszkód. Przede wszystkim, nie uśmiechało mi się wypicie krwi zawierającej psychotropy. Będę musiał najpierw doprowadzić dziewczynę do stanu pełnej przytomności. Hmm… To brzmiało jak perspektywa przedłużonej gry wstępnej. Zależało mi też, by była w pełni świadoma, gdy już się nią zajmę… Pomyślałem, że jestem jak kucharz przyprawiający odpowiednio swoją potrawę, dbały o perfekcyjny smak. Najpierw jednak, musiałem wymyślić, jak ją stamtąd wydostać.
Księżyc świecił ostrym, srebrzystym światłem, sprawiając, że cały ogród nabierał dziwnego niebiesko-grafitowego odcienia. Przeskoczyłem z łatwością wysokie ogrodzenie zakończone masywnymi, metalowymi grotami. Chciałem ją poczuć, musiałem ją usłyszeć. Wiedziałem, że choćbym miał każdą noc spędzać w pobliżu tych posępnych murów, będę to robił tak długo, aż ułożę jakiś plan. Nie spocznę, dopóki ona nie znajdzie się w moich ramionach, słodka i drżąca, dopóki jej unikatowy zapach, którego subtelny czar nawet teraz mogłem wyłowić z tłumu woni, nie nasyci i wzburzy moich zmysłów, wprawiając je w szaleńczy taniec. Gdy już ją posiądę, sprawię, że nim umrze, pozna i wyszepta w ekstazie moje imię.




TEKST B:

Obraz


Usnął na wzgórzu słodki blask księżyca,
Usiądźmy tutaj, niech dźwięki muzyki
Sączą się w uszy – noc i cisza miękka
Są w zgodzie z pełną słodyczy harmonią.


(W. Szekspir. Kupiec wenecki, s. 133)

Mężczyzna od kilku minut stał na wzgórzu i z zadumą spoglądał na roztaczającą się w dole panoramę Neapolu. Miasto, pomimo późnej pory, tętniło życiem. W świetle pochodni dostrzegał bogatych kupców, zazdrośnie chroniących swe obfite, opływające przepychem kramy. Strzegli je przed, wytaczającymi się z oberży w oparach słodkiego wina, drobnymi złodziejaszkami, wspartymi na krągłych ramionach tanich dziewek. Nieco dalej, w porcie, rybacy pospiesznie czyścili swe łodzie. Zmęczeni całodziennym połowem, marzyli tylko o ciepłej strawie i odpoczynku. W pobliżu kościoła San Paolo Maggiore dostrzegł trzech mnichów pogrążonych w modlitwie, zmierzających na wieczorną sumę.
Czuł zapach tych ludzi. Odór potu pijanych mężczyzn zlewał się w jedno ze słodką wonią ciepłych, kobiecych ciał. Krew. Aromatyczna, niespokojnie krążąca w żyłach, gorąca… Przyzywała go swą rozkoszną zmysłowością. Była niczym muzyka, w której zasłuchany, mógłby utonąć. Mamiła, obiecując zaspokojenie pragnienia, ugaszenie płonącego w jego gardle ognia.
Przymknął oczy.
Nie wódź nas na pokuszenie.
Silna wola wraz z niezwykłą, jak na wampira, samokontrolą pozwoliły mu opanować wszechogarniający głód krwi. Nie zabije człowieka. Wiele lat temu przysiągł sam sobie, że nie stanie się potworem. Zawsze chciał pomagać ludziom, chronić ich życie, a nie je odbierać. Tylko Bóg ma takie prawo.
Rozejrzał się ponownie wokół. Granatowe chmury przykryły migoczące na niebie gwiazdy, których blask jeszcze przed chwilą odbijał się w spokojnej tafli Morza Tyrreńskiego. W oddali masywna sylwetka groźnego Wezuwiusza, górująca nad Neapolem, odcinała się na tle nocnego nieba. W dolinie miasto powoli szykowało się do snu. Gasły uliczne pochodnie, a mgła nadciągająca znad zatoki rozmywała kontury domów.
Carlisle narzucił ciemną pelerynę. Bladą, piękną twarz ukrył w cieniu kaptura. Spokojnie zaczął schodzić ze wzgórza, kierując się ku pierwszym zabudowaniom uśpionego Neapolu.

Francesco Solimena pracował wytrwale przez ostatnie kilka miesięcy. Kończył swoje ostatnie dzieło – alegoryczny fresk w kościele San Paolo Maggiore, przedstawiający scenę rzezi rodziny Giustinani na Chios – dopieszczając go wiele godzin. Był niezadowolony ze swojej pracy. Brakowało w niej tego jedynego w swoim rodzaju tchnienia autentyczności, tak charakterystycznego przecież dla jego twórczości. Odrzucił w złości pędzle umaczane w złotej farbie. Poczuł niemoc. Był bezsilny wobec braku inspiracji. Pasja, z jaką do tej pory malował, zakpiła sobie z niego okrutnie, gasnąc niczym stłamszony w zaraniu ogień. Potrzebował natchnienia, muzy, która przywróciłaby jego dłoniom talent. Uklęknął przed ołtarzem i spojrzał na zbolałą twarz ukrzyżowanego Chrystusa.
- Panie – wyszeptał. – Spraw, bym dostąpił twej łaski i pokonał ten niebyt, marazm… Zwróć moim rękom dar, mojej wyobraźni płomień.
- Proście, a będzie wam dane. To słowa Boga, synu. – Francesco poderwał się z przerażeniem z kolan. Myślał, że jest sam w kaplicy. Przez moment zastanawiał się, czy aby ten aksamitny, rozbrzmiewający niczym najpiękniejsza muzyka głos, nie uroił się jedynie w jego głowie. Dostrzegł jednak okrytą ciemną szatą postać, stojącą w cieniu bocznej nawy.
- Kim jesteś? – zapytał. Głos mu zadrżał. Gardło miał ściśnięte paraliżującym lękiem.
Carlisle spokojnym krokiem podszedł do malarza. Zsunął kaptur, tak, by mężczyzna mógł zobaczyć jego twarz. Jego mądre, lśniące złotem oczy, w skupieniu wpatrywały się w Solimenę. Wampir nie chciał go przestraszyć. Pragnął jedynie porozmawiać z artystą. Przybył do Neapolu właśnie z jego powodu. Nocni mecenasi sztuki łaknęli jego talentu.
Francesco przyglądał się przybyszowi z narastającym podziwem. Po raz pierwszy w swym długim życiu widział tak klasycznie piękne rysy twarzy. Czerwień symetrycznie wykrojonych ust idealnie kontrastowała z alabastrową bielą skóry nieznajomego. Bursztynowo – złote oczy zdawały się płonąć magicznym, wewnętrznym blaskiem. Ładnie sklepione czoło, prosty nos i proporcjonalnie zarysowana broda tworzyły niezwykle harmonijną całość. Nie byłby wybitnym artystą, gdyby nie dostrzegł tej niepojętej, wręcz boskiej symetrii. Poczuł, że ogarnia go pasja tworzenia. Pragnął namalować tę twarz. Uwiecznić ją w tysiącach portretów.
- Wybacz panie, nie dosłyszałem twojego imienia. – Ośmielił się wypowiedzieć kolejne słowa.
- Mam na imię Carlisle. Przybywam z Volterry, gdzie zajmuję się mecenatem sztuki. – Głos wampira brzmiał niezwykle melodyjnie, kojąco. Wszelki lęk trawiący Solimenę prysnął, pozostał tylko zachwyt i nieodparta chęć przelania na płótno tych idealnych proporcji. Natchnienie wróciło z mocą silniejszą niż kiedykolwiek do tej pory doświadczał.
Carlisle podał malarzowi wytwornie owinięty pergamin. Francesco zerwał pieczęć i szybko przeczytał misternie wykaligrafowane słowa. Było to zaproszenie do Volterry, z propozycją sportretowania kilkudziesięciu dworzan. Suma, jaką podawał w liście niejaki Aro była dla Solimeny oszałamiająca, ale nie to liczyło się w tej chwili dla niego najbardziej.
- Czy będę miał zaszczyt spotkać tam pana?
- Oczywiście. Będę do pańskich usług – odparł Carlisle. Ukłonił się lekko i zamierzał już odejść, kiedy Francesco, nieco zakłopotany, zatrzymał go jeszcze na moment.
- Czy byłoby to nadużywaniem gościnności, jeśli przybyłbym ze swoją córką Sofią? – zapytał z obawą, przyglądając się reakcji przybysza. Wampir spojrzał na malarza. Targnęło nim dziwne przeczucie, kiedy ten wspomniał o córce. Odrzucił jednak niepokojące myśli i z uśmiechem rozwiał wszelkie wątpliwości Solimeny.
- Pan i pańska rodzina będziecie szczególnymi gośćmi w naszych skromnych progach.
Narzucił kaptur, skrywając w jego cieniu żar w pociemniałych oczach. Jad napłynął mu do ust i palił gardło bezlitosnym pragnieniem. Zdecydowanie za długo przebywał tak blisko człowieka. Uświadomił sobie, iż będzie musiał jeszcze dużo pracy włożyć w opanowanie swojego instynktu drapieżnika.

Najnowszy obraz malarza był prawie ukończony. Wyróżniał się najżywszą, jaskrawą kolorystyką, precyzyjnym wykończeniem detali, idealną symetrią postaci i mającą znamiona geniuszu, niezwykłą grą światłocieni. Dworzanie o twarzach cherubinów, chaotycznie krzątający się w kolumnadach bądź wyglądający z marmurowych krużganków stanowili zaledwie tło. Na pierwszym planie, na najwyższej galerii, niczym w chmurach, stała czwórka mężczyzn, wpatrzona w kłębiący się w dole kolorowy tłum. Wyglądali jak Bogowie, idealnie piękni, obdarzeni niezwykłym, magnetycznym światłem. Aniołowie życia i śmierci.
- Genialne! – Aro był zachwycony dziełem Solimeny. – Przypatrz się, mój drogi przyjacielu, oto staliśmy się nieśmiertelni! Uwiecznieni na tym płótnie, będziemy symbolem epoki dla następnych pokoleń.
Carlisle, który zdecydowanie nie pochwalał kpiącego entuzjazmu Aro, odwrócił z niechęcią wzrok od najnowszego dzieła Francesco. Groteska. Tylko to słowo przychodziło mu ostatnio na myśl, kiedy przyglądał się zachowaniu wampira. Coraz wyraźniej dostrzegał przepaść między jego wizją nieśmiertelności, a przekonaniami wyznawanymi przez Volturi. Nie chciał stać się kimś takim jak oni. Byli niczym łaknące ludzkiej krwi, znudzone istnieniem, puste kukły. Od wieków tkwili na piedestale, żonglując ludzkim życiem, które dla nich nie miało żadnej wartości.
- Wyglądam na tym portrecie znacznie lepiej niż Ludwik XIV. – Aro, niewzruszony obojętnością Carlisle’a, perorował nadal wpatrując się w obraz. – Cudownie… Przyszedł mi na myśl pewien fantastyczny pomysł. Kiedy nasz genialny malarz dokończy swoje dzieło, wyprawimy bal na jego cześć. Istną orgię przepychu, wykwintności i dobrego smaku.
Kajusz, słysząc słowa brata, uśmiechnął się złowieszczo, obnażając rząd niebezpiecznych zębów.

Bal rozpoczął się o zachodzie słońca. Do pałacu Volturich przybyli sami znamienici goście z całej Toskanii. Damy w obszernych, ociekających złotem i mieniących się blaskiem drogocennych kamieni krynolinach, podkreślających ich wąską kibić i obfite piersi. Mężczyźni w ufryzowanych perukach, zdobnych surdutach i jedwabnych kryzach. Wszyscy podekscytowani niecodziennym zaproszeniem, pragnęli zobaczyć ostatnie dzieło wybitnego malarza. Wierzyli, że oto dostąpili wyjątkowego zaszczytu, mogąc uczestniczyć w tak elitarnym spotkaniu.
Gość honorowy, Francesco Solimena przybył na bal jako jeden z ostatnich, nieco onieśmielony wystawnością i hojnością Volturi. Towarzyszyła mu młoda, piętnastoletnia dziewczyna. Na tle innych pań jej delikatna, nieśmiało rozkwitająca uroda, była niczym nieoszlifowany diament. Jaśniała wewnętrznym, tajemniczym blaskiem.
- Moja córka, Sofia. – Solimena z dumą przedstawił towarzyszącą mu śliczną niewiastę, Carlisle’owi. Wampir z wytworną elegancją ujął drobną dłoń dziewczyny i zbliżył ją do swoich warg. Pachniała tak zachęcająco. Jej krew, niczym słodki nektar, upajała go samą swoją wonią. Wyczuł jednak coś więcej. Delikatny powiew śmierci. Odsunął się nieznacznie i z uwagą przyjrzał Sofii. Na jej bladej, przeźroczystej twarzy nie było śladu zdrowego rumieńca. Smutne, przepełnione bólem oczy, jarzyły się niezdrowym blaskiem. Była chora. Podstępny wróg bezlitośnie wyniszczał jej młody organizm, nie dając żadnych szans na przeżycie.
- Gdybym tylko potrafił pani pomóc – wyszeptał, spoglądając ze współczuciem w oczy dziewczyny. Uśmiechnęła się do niego blado i z czułością zerknęła na ojca.
- Już pan to zrobił, przywracając wiarę i natchnienie mojemu papie.
- Mój drogi przyjacielu widzę, że ukrywasz przede mną to cudowne stworzenie. – Aro z lekką naganą spojrzał na Carlisle’a. Dostrzegł, że wampir zaniepokoił się jego nagłym przybyciem. Uśmiechając się zwycięsko, ujął jego dłoń i przymknął na moment oczy.
- Oh, szkoda by było takiego ślicznego klejnotu. Wiesz, że jestem koneserem niezwykłych rzeczy – oświadczył triumfalnie, poznawszy myśli Carlisle’a. Zwrócił swój hipnotyzujący wzrok na dziewczynę, podając jej swoje ramię. – Pozwól ze mną, pani. Sprawię, że ból już nigdy nie będzie trapił twojej ślicznej główki.

O świcie, kiedy pałac opustoszał i ostatni goście odjechali w swych karetach, Carlisle podjął decyzję. Wiedział, że Aro przemieni Sofię. Jego kaprys będzie kosztował życie Francesco, który przecież nie mógł poznać prawdy. Nie godził się na takie postępowanie. Pragnął leczyć ludzi, chronić ich przed przedwczesną śmiercią, lecz nie za cenę klątwy, na jaką sam został skazany. Tej nocy odkrył w sobie pewien dar. Jego wyostrzone, wampirze zmysły potrafiły dostrzec i wyczuć chorobę. To było jego przeznaczenie. Polecił służbie spakować swoje rzeczy i odesłać do Rzymu. Tam, na uniwersytecie medycznym, czekała na niego przyszłość.
- Żegnaj, Aro. – Pożegnał się krótko. Czuł, że narasta w nim obrzydzenie, kiedy spoglądał w zamglone oczy Volturii.
- Do zobaczenia, mój drogi przyjacielu. Jeszcze nie raz nasze drogi się spotkają. – Słowa wampira zabrzmiały złowieszczo. – Proszę, przyjmij ode mnie prezent na pożegnanie. Obraz Francesco jest twój. Będzie wyjątkową pamiątką.
Aro, a wraz z nim Kajusz, Marek i cała świta, powoli opuszczali salę balową. Carlisle pozostał sam. Pierwsze promienie wschodzącego słońca wdarły się do środka, oświetlając wiszące w centralnym miejscu, ostatnie dzieło Solimeny.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Pią 19:41, 05 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Prawdziwa
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p

PostWysłany: Pią 15:58, 19 Lut 2010 Powrót do góry

Pierwsza;p

Pomysł:
A-2
B-3
Cała ta historia z przemianą Alice jest już dobrze oklepana. A właśnie do tego ten tekst zmierzał. Opisywał losy Jamesa, nawet ciekawie, ale mimo wszystko sprowadzał się właśnie do przemiany Alice.
Co do drugiego tekstu to z czystym sumieniem mogę powiedzieć- oryginał.
Z taką historią jeszcze się nie spotkałam. Mimo wszystko różnica w punktach nie jest zbyt wielka, bo było by bardzo niesprawiedliwie dać mało punktów tekstowi A.

Styl:
A-3,5
B-3,5
W tekście A wszystko psuły słowa, które w jakiś sposób nie pasowały do całości. Tekst był pisany bardzo ładnym stylem, autorka wykazała się bogatym słownictwem, lecz cały nastrój pryskał, gdy w zdaniu pojawiało się takie słowo jak np. nuda. Takich wyrazów było więcej, które niszczyły atmosferę, w jakiś sposób wydały mi się zbyt nowoczesne.
Z kolei w drugim tekście dopatrzyłam się powtórzeń. Na początku chciałam któryś tekst wyróżnić, ale doszłam do wniosku, że skoro w każdym tekście było mi coś nie tak to dam po prostu po równo.

Spełnienie warunków:
A-1,5
B-1,5
nie mam się do czego przyczepić;p

Postacie:
A-4
B-1
Spodobał mi się James taki zły do szpiku kości. Może nie było to napisane w tekście dosłownie, ale tak go odebrałam, kiedy wyrwał biednej wiewióreczce ogon. Niedobry James. Ale trzeba przyznać, że właśnie to uczyniło go postacią ciekawą i wyraźną.
W tekście B postaci do oceny jest więcej, ale i tak skupię się tylko na głównej. Carlisle, bądź co bądź, sam w sobie wydaje mi się trochę nudny. fajnie, że autorka przedstawiło go czytelnikom w tej fazie, kiedy krew nadal go kusiła. Poza tym, jednak, nie odnajduje w nim nic, co mogłoby mi się spodobać.

Ogólne wrażenie:
A-3
B-2
Mimo wszystko tekst A. Może w kwestii stylu miałam jakieś "ale" , w kwestii pomysłu też, lecz opis postaci i tego jak postrzega świat całkowicie mnie przekonał. Tekst B- pomysłowy, może nawet z lekkim przesłaniem, gdyby na upartego chciał szukać, ale jednak wydał mi się trochę nużący. Zapewne jest to moja wina, bo jeżeli chodzi o malarstwo, to na sam dźwięk tego słowa ziewam. tak wiec do samego tekstu nie mam nic, poprostu ja nie mogłam się w nim odnaleźć. Dla autorki wielki szacun.

Razem:
A-14
B-11


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
losamiiya
Dobry wampir



Dołączył: 27 Lis 2009
Posty: 1767
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 212 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Mexico City.

PostWysłany: Pią 23:39, 19 Lut 2010 Powrót do góry

No więc,

Pomysł:
A: 2
B: 3

Autorka tekstu A miała naprawdę dobry pomysł. Do czasu. Motyw ze szpitalem w ogóle mi tu nie pasuje, wybił mnie z ogólnego rytmu, a było tak ciekawie...
Tekst B jest ciekawy i oryginalny. To mi się w nim podoba.

Styl:
A: 2,5
B: 4,5


W tekście A znajdują się na pewno 2 literówki i brakuje mi przecinków. Do tego niektóre ładnie budoweane zdania zostały zepsute przez nie pasujące do sensu zdania słowa.
Tekst B jest ładny i bogaty w słownictwo.

Spełnienie warunków:
A: 1,5
B: 1,5


Nie ma co dużo mówić. Warunki są spełnione w obu tekstach.

Postacie:
A: 4
B: 1


Spodobał mi się wampir z tekstu A. Wczułam się w jego postać, jest przedstawiona bardzo dobrze. Dziewczynka też odgrywa tu ważną rolę i również ten motyw mi się spodobał. Postacie są żywe. W tekście B nie potrafię wyczuć tych postaci. Są one oryginalne, lecz dla mnie bez środka... Osobiście bardziej przemawiają do mnie postacie z tekstu A.

Ogólne wrażenie:
A: 3,5
B: 1,5


Tekst A podobał mi się bardziej, był prostszy, ciekawszy moim zdaniem. Tekst B nie wywarł na mnie większego wrażenia, lecz podziwiam autorkę za stworzenie takiej oryginalnej miniatury.

Podsumowując:
A: 13,5
B: 11,5


Pozdrawiam i gratuluję.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
rani
Dobry wampir



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 244 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy

PostWysłany: Sob 20:48, 20 Lut 2010 Powrót do góry

Pomysł:
A: 1
B: 4

Tekst A nie przykuł mojej uwagi, był mało oryginalny. Historia Alice była już wielokrotnie powielana.
Za to drugi tekst zachwycił mnie opisem powstania słynnego obrazu, czego chyba jeszcze nikt nie robił. I uczuciami Carlisle'a, tego jak zdawał sobie sprawę jaki ma dar.

Styl:
A: 2,5
B: 4,5

W tekście A znajdowały się słowa, które momentami nie pasowały do całości. Często zdania były jakby urywane, krótkie.
Tekst B był bogaty w słownictwo. Do tego plastyczne opisy i słowa, który pasowały do tamtych czasów.

Spełnienie warunków:
A: 1,5
B: 1,5

Oba teksty spełniły warunki.

Postacie:
A: 2
B: 3

W tekście A postać była wyrazista. Czuło się, że James to wampir zły do szpiku kości, który nie cofnie się przed niczym. Był mocno zarysowaną postacią. Jednak moment z wyrywaniem ogona wiewiórce wydał mi się przesadzony. Nie wiem, za dużo patosu w tym było.
Podobała mi się za to bardzo reakcja Alice.
W tekście B poznajemy Carlisle'a od strony, której nie znaliśmy. Jest jeszcze wampirem, który pragnie krwi i musi z tym walczyć. Bardzo mi się to podobało.
Bardzo podobała mi się też postać Malarza. Prawdziwy artysta, który od razu zobaczy prawdziwe piękno.

Ogólne wrażenie:
A: 1,5
B: 3,5

Tekst A podoba mi się, jest w nim napięcie i akcja. Jednak jeśli chodzi o mnie, to dawne czasy plus malarstwo i jestem zgubiona Wink Uwielbiam to dawne życie i tu świetnie zostało tu ukazane. Mam wrażenie, jakbym tam była i uczestniczyła we wszystkim. Te opisy sukien i miejsc są bardzo realistyczne.

Podsumowując:
A: 8,5
B: 16,5

Gratuluje autorce tekstu B :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez rani dnia Sob 20:52, 20 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Antonina
Dobry wampir



Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1127
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 41 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Jokera

PostWysłany: Sob 21:16, 20 Lut 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
Tekst A - 1
Tekst B - 4
Kiedy zaczynałam czytać tekst A, przeczuwałam od początku co się święci, antomaist rozwoj sytuacji w tekście B mnie zaskoczył, pomysł był na pewno oryginalny i nie spodziewałam się, że to, co - w moim mniemaniu - zaczynało się troszkę niemrawo otrzyma taki nagły zwrot akcji.

Styl: 7 pkt.
Tekst A - 4
Tekst B - 3
W tekście A był bogatszy styl, bardziej obrazowe opisy - przy opisie Alice od razu miałam przed oczami uroczą Ashley.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
Tekst A - 1,5
Tekst B - 1,5
Oba teksty warunki spełniły.

Postacie: 5 pkt.
Tekst A - 2
Tekst B - 3
W tekście A strasznie mi nie pasowała jedna cecha Jamesa - że nie chciał konfrontacji z ludźmi, aby nie wpaść w kłopoty; to zupełnie do niego nie pasuje, on właśnie lubił ryzyko i wyzwania. Ale to w sumie jedyna wada postci w tekście A. Natomiast w tekście B Carlise jest taki jaki być powinien - może trochę mroczny, ale to jeszcze Carlise z okresu, kiedy przebywał z braćmi Volturi, więc jest to zrozumiałe. A Aro z tym swoistym dowcipem i entuzjazmem:Genialne! Przypatrz się, mój drogi przyjacielu, oto staliśmy się nieśmiertelni! - świetne.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Tekst A - 2
Tekst B - 3
Suma sumarum, tekst A był dobry, wszystko ładnie opisane, ale tekst B jest bardziej oryginalny i interesujący.

Podsumowując:
Tekst A - 10,5
Tekst B - 14,5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
offca
Zły wampir



Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo

PostWysłany: Sob 21:17, 20 Lut 2010 Powrót do góry

Nie ma bata, muszę to ocenić, jakkolwiek trudno mi to przychodzi. Jestem beta jednej z autorek (przy innym tekście) i oczywiście łatwo mi rozpoznać styl, ale wierzcie, że nie na tym polega mój problem.
zastanawiam się czy temat jednego z opowiadań, sam tylko i wyłącznie temat nie rzutuje u mnie na postrzeganie całości. Nie bardzo wiem jak wybrnąć z dylematu. Ale spróbuję być uczciwa.
to będzie trudne.

Pomysł:
A: 1,5
B: 3,5

James Jamesem, ale osobiście czytałam całkiem sporo tekstów o przeszłości Alice więc muszę otwarcie przyznać, że ten pomysł mnie nie zachwycił. Ale został zgrabnie zrealizowany więc też nie mogę go jakoś brutalnie zjechać. Za to pomysł B... Och, jak ja uwielbiam takie klimaty! No co najmniej jakby autorka zrobiła mi to złośliwie zbierając w jednym miejscu wszystkie elementy które mnie zachwyca na mur beton. Jeśli kiedyś się zastanawiałam w jakich okolicznościach powstał ten słynny obraz, to stwierdzam,że kupuję tę wersje, tylko ja sobie jeszcze rozbuduję w swojej głowie i będzie świetna Wink

Styl:
A: 3,5
B: 3,5

Żadna z pań nie ustrzegła się potknięć. W tekście A jest wyraźna próba oddania stylem specyfiki postaci. Pan do szpiku kości zły, pan brutalny i przez to trochę prymitywny. I wszystko fajnie, ale zgadzam się z przedmówczynią - kilka słówek zburzyło harmonię. Za to w tekście B zdarzyły się powtórzenia, momentami coś przypadkowo zgrzytało, jakaś interpunkcja... Ale mimo to czytało się gładko, przyjemnie i styl pasował do klimatu. Waham się w sumie czy remis jest tu dobrym rozwiązaniem, ale niech tak będzie

warunki:
A: 1,5
B: 1,5

proste: są.

Postacie:
A: 2
B: 3

W A bardzo wyrazista postać Jamesa (no dobra, wiewiórka była groteskowa, ale przyjmę, ze tak miało być) i ciekawie zarysowana Alice. Nie da się przyczepić. Są to postacie bardzo mocne, położono nacisk na psychikę i cechy osobowości, które determinują zachowania.
Przewaga tekstu B wynika z umiejętnego żonglowania postaciami, jest ich więcej, zachodzą miedzy nimi interakcje, a każda ma indywidualny rys. Podoba mi się kształtowanie tego przez drobne gesty i charakterystyczne wypowiedzi. A może urzekł mnie ich dobór? Malarz, targany pragnieniem Carlisle, jak zwykle cudowny aro, którego po prostu uwielbiam i jeszcze córka, która samym pojawieniem się buduje napięcie. Tak, muszę tu oddać sprawiedliwość tekstowi B, dobra robota.

Ogólne wrażenie:
A: 1,5
B: 3,5

I tu pozostaje mi przeprosić autorkę tekstu A, bo traci on tylko dlatego, że tekst B trafił w mój prywatny gust. Włochy, Neapol, malarstwo, Aro, klimat jakiejś dawnej epoki. Cóż, jak rozmawiamy o wrażeniu, to te elementy po prostu robią na mnie wrażenie zawsze. I gdyby punkty nie były do podziału pewnie A dostałby dużo więcej niż marne 1,5, ale czuję się w obowiązku zamanifestować mój pełen zadowolenia uśmiech, który pojawił się na widok świata przedstawionego w tekście B.

Suma:
A: 10
B: 15

Przemieliłam całość oceny już trzy razy i nadal nie umiem zmienić punktacji. Czyli musi tak zostać, chociaż czuję, że krzywdzę tekst A.

*wzdycha* No tak, czyli jednak sentyment do sztuki i historii oraz Ara zwyciężył. Cóż, w pojedynkach wszystkie chwyty dozwolone, a widownia swoje prawa ma. Ale szczerze gratuluję obu paniom i proszę o wybaczenie mi, że uległam mojej wielkiej słabości. Bo w przeciwieństwie do jednej z oceniających, ja nie ziewam na słowo malarstwo, wprost przeciwnie Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 21:07, 24 Lut 2010 Powrót do góry

hm, będzie trudno... ale od razu zaczynam, że oba teksty są świetne...

pomysł:
A: 3
B: 2

hm, tekst A wygrywa głównie przez zaskoczenie mnie i tajemniczość, którą wprost ubóstwiam :) Tekst B również ciekawy, ale jednak mało zaskakujący...

styl:
A: 3,5
B: 3,5

Panie, jestem pod wrażeniem... naprawdę ogromnym... obie panie piszą równo - bardzo plastycznie i obrazowo :)

spełnienie warunków:
A: 1,5
B: 1,5

po równo, bo spełniono :)

postacie:
A: 3
B: 2

James mi się spodobał... naprawdę genialnie opisany, muszę przyznać, że bardzo miło mi się czytało ten opis... to było ekscytujące znaleźć się w jego głowie...
Carlisle opisany też bardzo dobrze, ale widziałam to już kilkakrotnie...

ogólne wrażenie:
A: 2
B: 3

Ogolnie podobają mi się oba teksty, ale poczułam, że krzywdzę tekst B, który sam w sobie jest świetny... stąd trochę taki wyskok ;P lubię bardzo historyczne nawiązania i samo malarstwo też :P

ogólnie:
A: 13
B: 12


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Pią 17:21, 26 Lut 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
A:3
B:2

Tekst A może mnie tak bardzo nie zaskoczył jak opowiadanie poniżej, ale uważam że autorka nawet nie próbowała nas zaskoczyć dając taki tytuł Tropiciel.(a najsłynniejszym tropicielem w sadze była tylko jedna osoba) Więc nie będę tego kwalifikowała jako jakiejś nieudanej próby. Bardzo mi się podobało. Brak imion oraz "zarysowana" sytuacja jest bardzo ładnie przedstawiona. Znów obraz którym karmi nas autorka B jest również przepiękny. Powiem tam, pozostaje na rozstaju dróg. Opowiadanie pierwsze pokazuje nam to co już znamy, ale daje postaci Jamesa jakiś dodatkowych emocji, staje się barwniejszy. W drugiej propozycji mamy nowość, jednakże skłaniam się w stronę tekstu A , uważam że pomysł został lepiej ujęty i wykorzystany.

Styl: 7 pkt.
A:3,5
B:3,5

Nie zawsze bogatsze słownictwo jest lepsze. Z samego początku w tekście B drażniły mnie zastosowane słowa i ich nadmiar, nie przepadam za wzniosłymi opisami prostych czynności. W tekście A jest prosto i zarazem plastycznie, kilka potknięć językowych.


Spełnienie warunków: 3 pkt.
A:1,5
B:1,5

Warunki zostały spełnione całkowicie.

Postacie: 5 pkt.
A:3
B:2

Czytam tutaj w opiniach, że znamy historię przemiany Alice oraz jej "romansu" z Jamesem. A Carlisle? W jego opisie brakuje mi jakiegoś nowatorstwa. Zawsze jest poczciwym papą Carlislem. Przykro mi, ale dla mnie to nudne. Jako, że temat był łatką na znaną nam już historię , można-by pokombinować przecież. To naprawdę ciekawy temat. A James. Czułam się jakbym siedziała w jego głowie, obserwując poczynania. Przypadł mi do gustu, oraz nie nazwanie tej postaci wprost "To ten zły James", też mi się podobało. Teksy bez imion uważam, za takie.. intymne ;D Solimena nie był taki zły, jego historia też mi się podobała.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A:2,5
B:2,5

Nie słodząc wam, powiem że te dwa teksty są dobre. Istnieją gusta i guściki, a ja stawiam na mrocznego Jamesa. Nadano tej postaci jakiejś innowacyjności. Pragnął, pożądał, kusiło go i przyciągało. Zwykły człowiek. Pięknie rozpatrzony temat przez obie strony (co widać w małej różnicy punktów). Więc gratuluje wam pomysłów i życzę zadowalającego wyniku powyższego pojedynku.

Razem:
A:13.5
B:11,5

Pozdrawiam, Uskrzydlona


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Olcia
Zły wampir



Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Leszno

PostWysłany: Sob 14:26, 27 Lut 2010 Powrót do góry

Już na samym początku muszę zaznaczyć, że autorki spisały się i uważam, że są to teksty godne uwagi.

Pomysł
Tekst A: 2
Tekst B: 3

Po przeczytaniu tytułu pierwszej miniaturki, w mojej głowie pojawił się James. Ciekawy pomysł z brakiem imion bohaterów, chociaż nie odczuwa się tego braku, ponieważ dzięki dobremu opisowi, każdy czytelnik wie, o kogo tak naprawdę chodzi. Muszę przyznać, że z taką łatką się jeszcze nie spotkałam, dlatego tym bardziej byłam miło zaskoczona.
Rozdanie punktów było dość trudne, ponieważ w drugim tekście z kolei był zupełnie inny pomysł, który dotyczył zupełnie innego bohatera i opowiadał o czymś zupełnie innym. Jednak zaintrygował mnie pomysł z tym obrazem oraz wpleceniem powodów odejścia "Doktorka" od Volturii. Szalę przechylił fakt, że drugie opowiadanie było trudniejsze ze względu na epokę, żeby wszystko utrzymać właśnie w tym okresie i autorce B udało się tego dokonać.

Styl
Tekst A: 3
Tekst B: 4

W obu pracach widać wypracowany styl i muszę przyznać, że ciężko byłoby mi rozstrzygnąć, jednak po raz kolejny na korzyść drugiego opowiadania przemawia utrzymanie całości w epoce, w której się wszystko odbywało. Chociażby użycie "papy" zamiast "taty", niby taki mały szczegół, a jednak. Autorce należy się pochwała, ponieważ wiem jak ciężko jest utrzymać się w ryzach dawnych epok.
Natomiast na uwagę w pierwszym opowiadaniu zasługują opisy oraz sam wstęp z definicją biegania, a właściwie czym dla bohatera jest bieganie. Niby banał, ale jednak napisany w taki sposób, że aż samej zachciało mi się biegać i poczuć ten wiatr.

Spełnienie warunków
Tekst A: 1.5
Tekst B: 1.5

Wszystko było, czyli nie ma do czego się przyczepić.

Postacie
Tekst A: 2.5
Tekst B: 2.5

Tego dylematu nie dało się już tak łatwo rozstrzygnąć i pozostało na remisie, ponieważ główni bohaterowie zarówno w pierwszym jak i w drugim opowiadaniu, byli idealnie scharakteryzowani nie tylko zewnętrznie, ale i wewnętrznie. Można było ich zobaczyć oczami wyobraźni, a jednocześnie czuć jakby byli prawdziwi, a nie jakby byli jedynie fikcją, która się rozpłynie, kiedy tylko skończymy czytać. Miały w sobie tę nutkę "człowieczeństwa", a może lepiej powiedzieć realności. A przy tym autorki pamiętały o wszystkich cechach bohaterów, dlatego wszystko było zgodne z kanonem.

Wrażenie ogólne
Tekst A: 2
Tekst B: 3

Mimo że teksty są bardzo dobre, mają swego rodzaju urok, to jednak jakoś bardziej przemawia do mnie drugi tekst, jakby się nad tym głębiej zastanowić. Owszem w pierwszym wszystko szło po kolei, stopniowo, bez pośpiechu, nie mówię, że w drugim też tak nie było, ale w pierwszym było to chyba bardziej widoczne. Bo kurczę w drugim, mimo wszystko nie było takiej postępującej akcji, tylko przenoszenie się z jednej scenerii, na drugą. Ale to wszystko nie zmienia faktu, że to właśnie drugi tekst wywarł na mnie większe wrażenie, może przez tę epokę, a może przez coś innego, tego już nie wiem. Wiem, co czuję.

Razem
Tekst A: 11
Tekst B: 14

Gratuluję rewelacyjnych tekstów.
O.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
VampiresStory
Zły wampir



Dołączył: 19 Maj 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 18:29, 02 Mar 2010 Powrót do góry

No to jedziem z tym koksem!

Pomysł:


A: 1
B: 4

Surowo, ale pomysł z obrazem Carlisle'a wydaje mi się dużo świeższy, niż przemiana Alice. Do tekstu A zniechęciła mnie też wyraźnie wzmianka o matce, która popija coś z porcelanowej (!) filiżanki. Byłam skłonna przypuszczać, że to taki zabieg, cofnięcie w czasie. Fajnie. Ale fajnie było dopóki oni nie wskoczyli do Forda. Matko. To kompletnie zepsuło tę wypracowaną atmosferę cofnięcia się w czasie, może grozy...
No i tak. Sposób myślenia Jamesa wybitnie mi się nie podoba. On był takim mrocznym wampirem, zdawało się, że ma wiele tajemnic... A tutaj taki zupełnie zwyczajny sposób myślenia. Hm, nie.
Za to w tekście B...
Lubię postać Carlisle'a, może to nawet za mało powiedziane. Myślę, że to, w dużej mierze zaważyło na moim wyborze. I wczuwam się w ten tekst. W postać Carlisle'a. On myśli, nie pochwala postępowania Volturi. I dobrze. To prawdziwa łatka.

Styl:

A: 3,5
B: 3,5


Nie umiem inaczej rozdzielić 7 punktów. Skrzywdziłabym tekst A, bo gdybym przyznała mu mniej punktów, to byłby gniot. A nie jest, naprawdę nie jest. Chociaż tok myślenia Jamesa mi się nie podoba, opisy są, bardzo realistyczne. Bez specjalnych udziwnień.
Tekst B... pfff. Wyklepałam to w poprzednim akapicie. Włochy to cudne miejsce akcji, a autorka sprytnie to wykorzystała, wplatając opisy w odpowiednich miejscach. Czuję ten tekst, naprawdę go czuję. I cieszę się, bo... on jest naprawdę piękny. Ma w sobie pewien urok.

Spełnienie warunków:

A: 2
B: 1


W tekście B brakuje mi napięcia. W tekście A ono jest, nawet wyraźnie zaznaczone. W B albo go nie ma, albo jest zbyt subtelnie zaznaczone, jak na mój gust.

Postacie:

A: 2
B: 3


Za Carlisle'a. Za Solimenę. Za Aro. Za wszystko, co się przez B przewinęło. Nie umiem inaczej, naprawdę nie umiem. Mam do tego tekstu jakiś taki sentyment, po jednym przeczytaniu. Może to ten sentyment do wchodów słońca, barw, lata, a z tym właśnie mi się tekst B kojarzy. Kościół to witraż, to barwy, to kolorowa podłoga. Tak to właśnie jest. Odchodzę od postaci, to powinno być przy stylu, ale nie umiem inaczej.
W A, jak już powiedziałam, James mi się tak nie bardzo... Nie, nie. On myśli za miękko, zbyt poetycko jak na drapieżnika, jak na wampira, który nie chce i nie kontroluje się.

Ogólne wrażenie:

A: 2
B: 3


Jakoś A do mnie nie przemawia. Jest to ładny tekst, zaprzeczyć się nie da, ale po prostu nie na mój gust, w porównaniu do B. Chcę wakacje, a B mi to w pewnym stopniu zapewnia. W A tego za mało. Niestety.
Jak już mówiłam, rozwaliło mnie to kanarkowe auto. Może chodziło o rozładowanie napięcia, ale i tak...

Podsumowanie:
A: 10,5
B: 14,5


Gratulacje obu autorkom, bo to bardzo wyrównany pojedynek Wink


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Gelida
Zły wampir



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znienacka

PostWysłany: Śro 20:30, 03 Mar 2010 Powrót do góry

1.Pomysł
A: 1,5
B: 3,5

Gdy zobaczyłam tytuł pierwszego tekstu, wiedziałam, co się święci. Dużo osób poruszało wątek o jeszcze człowieczych latach Alice, więc ten pomysł wydał mi się bardzo oklepany. Fabuła była jak dla mnie bardzo przewidywalna (ha, jestem jak Alice). Tok myślenia Jamesa był całkiem ciekawie opisany, ale o tym później. Tekst B był owiany aurą tajemniczości - tylko jeden obraz kojarzył mi się ze Zmierzchem, ale nie sądziłam, że ktoś się podejmie takiej tematyki. A jednak! Autorka postawiła na oryginalność i to się chwali. Nie spotkałam się z wieloma tekstami opisującymi dzieje Carlisle'a nie tylko przed założeniem rodziny, ale w ogóle. W fanfiction zawsze mi było za mało protoplasty rodu Cullenów, ale o tym też później.

2.Styl
A: 3,5
B: 3,5

Wahałam się, komu dać więcej punktów, wreszcie mnie olśniło i podzieliłam na pół. Obie Autorki nie uciekły od błędów, które niczym bakterie usiłują zainfekować pisarzy - tylko jedni są na nie bardziej odporni, inni mniej. Tekst A został napisany bardzo przyjemnym, obrazowym stylem - czytając go nie miałam najmniejszego trudu wyobrazić sobie sytuację, wczuć się w nią. Zgrzytem okazał się żółty ford. Chwalę Autorkę "Tropiciela" za to, że nie używając dialogów potrafiła stworzyć coś ciekawego. Wiele osób nie lubi długich opisów - zarówno w pisaniu, jak i w czytaniu ff (osobiście nie mam nic przeciwko rozbudowanym opisom) - uważają, że tylko poprzez rozmowy bohaterów można zawrzeć w tekście akcję. I tu się mylą. Pierwszej Autorce wyszło to bardzo zgrabnie. "Obraz" był pisany dość archaicznym stylem - gratuluję odwagi do podjęcia się takiego wyzwania. Było kilka wyraźnych błędów stylistycznych tudzież interpunkcyjnych, jednak bardziej zwracałam uwagę na język. A był on bardzo bogaty i Autorce nieźle wyszło wczucie się w minioną epokę. Było, niestety, kilka momentów, w którym styl wydawał się sztuczny i przesadzony.

3.Spełnienie warunków
A: 2
B: 1

W A mamy wszystko, więc przyczepię się do B. Brakuje mi tu napięcia i pleneru (a może coś przegapiłam?).

4.Postacie
A: 3
B: 2

Tytułowy tropiciel z pierwszej miniatury urzekł mnie swoją prawdziwością. Czułam się tak, jakbym siedziała w jego głowie. Wszystkie postaci mogę sobie idealnie zobrazować. Autorka świetnie dopracowała postaci, tchnęła w nie życie. Bohaterów było mało, ale za to jacy! W mini B mamy Carlisle'a - Carlisle'a, który jeszcze nie okiełznał swojego instynktu wampira. I to był interesujący chwyt - postać ta zawsze jest postrzegana jako idealnie opanowana nawet, gdy krew się leje litrami. Solimena wypadł bardzo naturalnie - wierzący w Boga, szukający natchnienia. Inne postaci też były dobrze skonstruowane. Nie czułam jednak między nimi więzi, relacji.

5.Ogólne wrażenie
A: 2
B: 3

Postanowiłam, że nie będzie połówek. Pojedynek był bardzo wyrównany, jednak oceniając oba teksty subiektywnie, za lepszy uważam tekst B. Obie miniatury miały w sobie coś, co przyciągało uwagę, każda była inna na swój sposób, jednak historie Alice są już nieco oklepane. Gdy zobaczyłam warunki, zgadywałam, że jeden tekst będzie o właśnie takiej tematyce. Druga mini miała w sobie coś świeżego, coś, z czym się jeszcze nie spotkałam. Podczas czytania Zmierzchu nieraz zastanawiałam się, skąd Carlisle ma ten obraz i oto Autorka tekstu B podsunęła mi swoją wersję wydarzeń.

Podsumowując:
A: 12
B: 13

Gratuluję obu Autorkom i życzę weny.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:37, 03 Mar 2010 Powrót do góry

Naszła mnie ochota na przeczytanie i ocenienie jakiegoś pojedynku. Padło na Was Wink Muszę przyznać, że cieszę się, że wybrałam akurat te teksty, bo czytało mi się niezwykle miło i przyjemnie.
No to jedziemy...

Pomysł: 5 pkt.
A - 2
B - 3
Pomysł z Solimeną i wcześniejszym życiem Carlisle'a bardziej mi się spodobał niż ten z Jamesem, obserwującym Alice. Tzn. oba okazały się ciekawe, czytało mi się je bardzo miło, lecz autorka tekstu B wygrywa, bo ten pomysł z Solimeną po prostu mnie urzekł. Ten tekst zapamiętam na długo, naprawdę.

Styl: 7 pkt.
A - 3
B - 4
Obie mini czytało mi się lepiej. Jednak w A czasami mi coś zgrzytało, jakieś określenia nie pasowały mi do całości. Na dodatek nie było kilku przecinków.
B było płynne, opisy mnie urzekły. Ogólnie nie zauważyłam błędów i czytało mi się lepiej. Przepłynęłam przez ten tekst bez żadnych zgrzytów. Potknięć nie zauważyłam.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
A - 1.5
B - 1.5
Rzadko czepiam się czegoś w tej kategorii, ale tym razem muszę powiedzieć parę słów. Ani w jednej, ani w drugiej mini nie odczułam jakiegoś większego napięcia. Oczekiwałam, że będzie go więcej. W A coś poczułam, jak James obserwował Alice. W B gdy Carlisle przyszedł po raz pierwszy do Solimeny. Jednak zdenerwowałam się, ani nie podniosło mi się ciśnienie.
W B brakowało mi pleneru. Coś tam niby było, jakieś opisy otoczenia, w którym obracał się Carlisle, ale jakoś tego mało było.
Marudzenie, marudzeniem, ale i tak daję po równo.

Postacie: 5 pkt.
A - 2
B - 3
W A James był ciekawy. Było w nim coś dzikiego, nieokiełznanego, wręcz pociągającego. Jego myśli odnośnie Alice mnie jednak trochę zniesmaczyły. W jego toku myślenia było coś okropnego, coś czego nie mogłam przeboleć. Ale to chyba dobre odczucie, prawda? Przecież James nie był dobrym wampirem, więc to chyba dobrze, że wzbudził we mnie takie emocje.
Alice nawet interesująca, ale było jej za mało, żebym mogła ją jakoś poważniej ocenić.
W mini B oczarował mnie Carlisle. Nie wypracował w sobie jeszcze tej niesamowitej kontroli oraz opanowania. Było w nim coś elektryzującego, pociągającego, pięknego, wrażliwego. Spodobał mi się. Poza tym dostrzegał prawdziwe oblicze Volturi. No i potem postanowił pomagać ludziom.
Postać Solimeny również mnie urzekła. Fajnie, że autorka postanowiła wpleść go do swojej miniaturki. Jego córka też mi się spodobała. No i Aro ze swoim wiecznym zachwycaniem się i przebiegłością.
Tekst B pod względem postaci spodobał mi się bardziej.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A - 2
B - 3
Obie miniaturki mi się podobały, ale jak już wspomniałam powyżej miniaturka B mnie urzekła. Zarówno stylem, jak i kreacją postaci, jak i samym pomysłem. Bardzo chętnie jeszcze do niej wrócę i na pewno na długo zapadnie w mojej pamięci.
Tekst A również był fajny, podobał mi się i też do niego wrócę.
Jednak B wygrywa. Gratuluję.

Podsumowanie:
A - 10.5
B - 14.5


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pią 19:41, 05 Mar 2010 Powrót do góry

Zagłosowało 11osób, co oznacza, że w sumie rozdano 275punktów. Podział wygląda następująco:

Tekst A otrzymał127 punkty,
a Tekst B pozostałe 148.

Zwyciężyła druga miniatura, pt. Obraz, a jej autorką jest:

Hurra BajaBella! Hurra

Gratulacje dla obu Pań


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin