FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Cierpienie Belli, Edwarda i Jacoba - porównanie Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 19:41, 03 Mar 2009 Powrót do góry

Nasi bohaterowie niejednokrotnie cierpieli, ale najbardziej i najdłużej chyba Jacob. SPOILER: Dopiero w BD przestał, ale to - po wpojeniu. To było bardzo zabawne, jak oczarowała go mała Nessie i jak pozwalał jej na wszystko, nawet na kąsanie
1. Jacob cierpiał, wiadomo : gdy widział cierpienie Belli (odejście Edwarda) , potem po przemianie w wilkołaka, potem , gdy bał się reakcji Belli na przemianę, po powrocie Alice, po wyjeździe Belli do Włoch, po powrocie Belli do Edwarda, gdy dowiedział się o 10 wspaniałych nocach B i E, gdy dowiedział się o zgodzie Belli na ślub, gdy Bella powiedziała mu, ze chce być wampirem. SPOILER Gdy dowiedział się na ślubie, że chce uprawiać seks przed przemianą, gdy Bella cierpiała w ciąży i przy porodzie., gdy podsłuchał, że Bella planuje z Nessie i rodziną wyjazd z Forks. To chyba tyle. Całkiem sporo.
2. Edward cierpiał gdy pokochał Bellę i bał się, że ją ukąsi, że ona go nie zaakceptuje, po ataku Jaspera na Bellę, po podjęciu decyzji o odejściu, w okresie rozłąki, po dowiedzenie się o rzekomym samobójstwie Belli. Potem długo nic, bo o Jake'a był zazdrosny, bał się o bezpieczeństwo Belli przy J. ale to nie było cierpienie. Cierpiał być może, gdy nie mógł ogrzać Belli w namiocie, a Jake mógł. No i ciąża i poród.
3. Bella cierpiała gdy:musiała zranić Charliego uciekając przed Jamesem, gdy Edward ją zostawił, może gdy martwiła się o życie Edwarda (Volterra), cierpiała, gdy raniła Jacoba, cierpiała, gdy Jacob cierpiał, gdy martwiła się , że przez nią naraża życie swoich ukochanych , przyjaciół i ojca (Victoria), gdy Jacob był ranny, gdy Jacob odszedł do lasu cierpiąc z miłości do niej. I chyba tyle. SPOILER:Bo w ciąży cierpiała fizycznie, ale była oddana dziecku i jej serce nie cierpiało . Zobaczcie ile razy cierpiała z powodu Jacoba - to najlepiej świadczy o tym, że go kochała.
Jeszcze nigdy nie używałam tyle razy słowa - cierpienie! Co o tym wszystkim sądzicie?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mermon dnia Pią 23:52, 06 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
toyota
Wilkołak



Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Wto 19:56, 03 Mar 2009 Powrót do góry

Dobrze, że jest taki temat, bo bardzo często w naszych postach pojawia sie słowo 'cierpienie'.
Uważam, że wszyscy cierpieli, ale chyba najmniej moim zadaniem Edward. Dlaczego? Wiem, że gdy zostawił Belle czuł sie okropnie, nie miał ochoty żyć itp, ale Jacob podkoniec Zaćmienia też. A po za tym wydaje mi się, że Edward był pewny tego, że Bella go wybierze, mimo, że tak nie mówił. Ale widać to było na odległość.
Moim zdaniem Bella i Jacob cierpieli najbardziej.
Bella, ponieważ musiała dokonac bardzo ważnych wyborów:
-Czy Edward czy Jacob jest miłością jej życia.
-Czy jest gotowa zostawić wszystkich i poświęcić całe swoje życie Edwardowi.
Oprócz tego miała inne trudne przeżycia, np.: zranienie Chaliego, życie po tym gdy Edward ją zostawił...

Jacob też wiele przeżył. Większość jego problemów to byli Cullenowie, a wszczególności Edward.

Jeśli wpadnę na coś jeszcze, napisze. Wink
(Na pewno wypisałabym tego więcej gdybym przeczytała Przed świtem, ale ćwiczę swoja siłe woli ^^)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vicky
Dobry wampir



Dołączył: 22 Lut 2009
Posty: 630
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Skc

PostWysłany: Pią 19:03, 06 Mar 2009 Powrót do góry

Jak zwykle uczepię się cierpienia Belli Wink

Nie potrafię postrzegać tego jej bólu tak poważnie, jak Jake'a, bo mimo wszystko jej było znacznie łatwiej. Wytłumaczę to tak: wyskakujesz z samolotu (zredukujmy trochę wysokość lub weźmy poprawkę na metaforę, bo inaczej może być jeszcze paskudniej).
a) pociągniesz za linkę, spadochron się otworzy, a ty bezpiecznie wylądujesz, ALBO linka się zerwie, ale podłoże jest łąką o w miarę miękkim gruncie. Nawet jeśli linka się zerwie, a ty mocno poobijasz, ciągle, po stosownym pobycie w szpitalu, żyjesz.
b) lądujesz bezpiecznie, bo spadochron się otworzy ALBO spadasz i roztrzaskujesz się o skały. Jeśli linka się zerwie, zginiesz, ale nie tylko to- wcześniej zostaniesz poturbowany tak mocno, że modlisz się o śmierć. Jednak mija dużo czasu zanim faktycznie umrzesz, a wcześniej czujesz każdą zgruchotaną kość.

No więc pytanie: kto cierpi bardziej?

PS: mam nadizeję, że metafora nie jest aż tak zagmatwana jak mnie się wydaje Wink

Resztę będę dodawać w miarę jak dyskusja dojdzie do konkretnego punktu, bo inaczej post byłby stanowczo za długi i bardzo nudny.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vicky dnia Pią 19:03, 06 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
host
Zły wampir



Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: nysa

PostWysłany: Pią 20:53, 06 Mar 2009 Powrót do góry

zarowno J jak i B i E sa wielkimi cierpietnikami. ale najwieksza cierpietnica jest Bella. ona na kazdym kroku sie czyms zamartwia, lamie jej sie serce i tez inne organy tudziez kosci (cierpienie fizyczne). cierpi z powodu milosci do Eda, cierpi z powodu milosci do Jake'a jak rowniez cierpi, bo chce dla wszystkich jak najlpiej co jej nie za bardzo wychodzi. w ogole ta dziewczyna ma pecha, bo najpierw zakochuje sie w niej wampir a pozniej wilkolak, co stwarza dla niej na kazdym kroku smierc. moim zdaniem cierpienie Belli jest troche przesadzone i za wielkie, az czasami smiac mi sie z tego chce. ta dziewczyna nie umie sie wziasc w garsc tylko rozpada sie caly czas. nie no masakra;/
jesli chodzi o takie prawdziwe cierpienie, emocjonalne to chyba Jake sie najbardziej wycierpial i to przez Belle. na kazdym kroku bal sie ze ja straci, ze sie zabije, ze zabija ja wampiry, ze zabije ja Edzio, ze stanie sie wilkolakiem itd. caly czas sie o nia bal, bo mu na niej bardzo zalezalo. chcial ja chronic i gdy tego nie mogl robic, to cierpial jeszcze bardziej. cierpial, bo ona wolala wampira, bo chciala go opuscic. szkoda mi chlopaka, on stracil chyba najwiecej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Katie
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:18, 06 Mar 2009 Powrót do góry

Moje zdanie jest takie, że najwięcej owszem wycierpiał Jake, kochał Bell i wszystko z nią związane i to wszystko stracił.
Ale czy Edward nie cierpiał? To że musiał wytrzymywać obecność J? Patrzeć jak Bella za J. tęskni? Za to że J. mógł ją ogrzać jak było jej zimno? Jak zawsze potrzebowała go w trudnych momentach? Owszem w pewnym sensie to była zazdrość... Ale czy na pewno? Facet cierpiał w środku, nie mamy opisu jego rozterek nie wiemy co przeżywał, ale jak to Bell powiedziała, Edward był świetnym aktorem, nie uważacie że wycierpiał równie dużo? Dostał nagrodę - Belle i Nessi oraz wieczne życie z osobami które kocha. Ale chyba mu się należało to, bo stracił rodziców, nie znał życia wampira, cierpiał bo zabił ludzi, cierpiał bo nie był już człowiekiem, by móc dotykać Bell jakby chciał. (nie jestem fanką Roba xD)
A co do Bell uważam jak moja przedmówczyni, ta postać cierpi wszystkie boleści całego świata :P taka męczennica. Ale również zostaje nagrodzona...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katie dnia Nie 7:25, 08 Mar 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
syntia
Dobry wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 690
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 44 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Charming.

PostWysłany: Pią 21:35, 06 Mar 2009 Powrót do góry

Ciekawy temat.
Całkowicie prawidłowej odpowiedzi na pytanie, kto najbardziej cierpiał, nie da się znaleźć. Nie mieliśmy pełnego wglądu do głów naszych bohaterów we wszystkich konfliktowych i trudnych sytuacjach, dlatego ocena ich psychicznego bólu będzie bardzo subiektywna.
Pominę Jacoba, bo zaciekle bronicie siły jego cierpienia we wszystkich tematach tego forum, uważam jednak, że postać Edwarda potrzebuje dobrej analizy psychologicznej, bo – w przeciwieństwie do zachowań Jacoba – działania Edwarda traktujecie bardzo „płytko”.
Nie wiem, jakim cudem ktoś może dojść do wniosku, że Eclipse było dla Edwarda czasem zbliżonym do szczęścia i urodzaju. Tutaj odzywa się mój subiektywizm, ale gdybym to ja była na jego miejscu, zdarzenia opisywane w trzeciej części byłby dla mnie największym koszmarem.
Edward cierpiał przez całą pierwszą część. Zakładam, że czytałyście Midnight Sun, a jak nie – odsyłam do lektury. Jeżeli już macie ją za sobą i twierdzicie, że Edwardowi było w jakikolwiek sposób lekko, wiedząc, że samą swoją obecnością naraża życie najbardziej kochanej przez siebie osoby, to naprawdę nie staracie się zrozumieć tej postaci.
W drugiej części Edward też cierpi katusze, ale innego rodzaju niż w pierwszej. Po odejściu od Belli nie jest w stanie normalnie funkcjonować, zwija się w kłębek i użala nad sobą, powodując cierpienie swojej rodziny, przekonany, że robi to dla ukochanej. I w gruncie rzeczy miał rację – robił to dla niej.
Koniec New Moon i Eclipse. To jest moment, w którym Edward w pełni uświadamia sobie, jak bardzo zranił Bellę. Opuszczając ją, wiedział, że będzie bolało, że będzie płakała, ale sądził też, że nie potrwa to długo. Pośrednio miał rację. W końcu uświadomiłaby sobie, że jest zakochana w Jake’u i żyła szczęśliwie u jego boku, mając gromadkę dzieci.
W Volterze zobaczył jednak, jak bardzo cierpiała (albo jak bardzo użalała się nad sobą, egzaltując swoje uczucia i wciągając w krąg własnego cierpienia najbliższych) i znalazł uzasadnienie do zrobienia czegoś, o czym marzył od dawna – powrotu.
Pod koniec drugiej i trzeciej części konsekwencje i wymiar emocjonalny jego wcześniejszych działań uderzają go z całą siłą. Uświadamia sobie, że przeprowadził Bellę przez swoistego rodzaju piekło – i to wszystko na próżno. Ogarniają go ogromne wyrzuty sumienia i Edward papla się w nich przez całą trzecią część, co potwierdzają jego słowa w namiocie po pocałunku Belli i Jacoba. Stwierdził też w którymś momencie, że nigdy sobie nie wybaczy tego, co jej zrobił, opuszczając ją na początku New Moon.
Wykazywałam już w innym temacie, że Edward uświadamiał sobie szkody, jakie wyrządził swoim odejściem, przez pierwszą część Eclipse, kiedy jeszcze zabraniał Belli spotykania się z Jacobem. Później musiał uznać, że zasłużył na takie traktowanie przez swoją dziewczynę.
Początkowo zdawał sobie tylko sprawę, że bardzo ją zranił. Dopiero później zrozumiał, na jak wielką próbę wystawił ich relację, jak dalekosiężne są skutki jego działań. Wyrzuty sumienia sukcesywnie się powiększały.
Moim całkowicie subiektywnym zdaniem łatwiej przyjmować cierpienie, niż je zadawać, a potem tego żałować. Może i brzmi to tandetnie, ale dla mnie prawdziwie. Oczywiście, powyższe założenie nie dotyczy wszystkich, ale omawianej trójki bohaterów tak.
Nie rozumiem też założenia, że zazdrość nie jest pewną formą cierpienia. Moim zdaniem jest.
Poza wyrzutami i zazdrością do chwalebnej listy cierpień Edwarda dochodzą sytuacje: wtedy, gdy Bella konsekwentnie odmawiała ślubu, wtedy, gdy spędziła noc, śpiąc w futrze Jacoba (można byłoby to podciągnąć pod zazdrość, ale dla mnie emocja, jaką wywołało to konkretne zachowanie Belli, musiała być od tej zazdrości silniejsza), wtedy, gdy odrzuciła propozycję wspólnego jeżdżenia motorami, wtedy, gdy spała z Jacobem w śpiworze, wtedy, gdy całowała Jake’a, wtedy, gdy chciała się przespać z Edwardem, chcąc udowodnić mu, że bardziej kocha jego (co Edward nazwał formą odreagowania po Jacobie), wtedy, gdy wypłakiwała się w ramionach Edwarda, tęskniąc za Jakiem.

Mermon słusznie też zauważyła, że większość cierpienia Belli w Eclipse wywołana jest przez cierpienie, jakie zadaje Jacobowi. Nie zdaje sobie sprawy/nie przejmuje się uczuciami Edwarda.

Zaplątawszy się w mojej logice, dochodzę to wniosku, że Jake nie cierpiał tak bardzo, jak sądzicie. Nawet Belli ze swoimi wyrzutami sumienia musiało być trudniej. Nie znoszę naszej głównej heroiny za to, co robiła ze swoimi uczuciami. Ma wybitne zdolności do ich egzaltowania, co w moim pojęciu oznacza słabość charakteru, niekonsekwentność i przesadną romantyczność, płaczliwość oraz egoizm.

Jacob miał trudną sytuację, ale prostą. Zero wyrzutów sumienia, zero wątpliwości, zero wstrętu do samego siebie. Jasny cel i jasny sposób, by z tej całej bolesnej sytuacji wyjść – wystarczyło przestać spotykać się z Bellą. Nie mówię, że byłoby to łatwe, ale nie niemożliwe.

Co do metafory Vicky, nie uważam, żeby była trafna. Głównie dlatego, że rozmawiamy o nastolatkach, przeżywających swoje pierwsze miłości. Może i by bolało, może i by płakali, ale poszli by naprzód i znaleźli swoje szczęście (nie dotyczy Edwarda). Nie uważam, że Jacob miał pod sobą tylko ostre skały. Za kilka lat, gdyby udało mu się w końcu zostawić Bellę, zakochałby się albo wpoił w kogoś.
W gruncie rzeczy, gdyby Jacob przysiadł na jakimś pieńku w lesie i zaczął rozmyślać, doszedłby do wniosku, że nie tylko nie jest w stanie uratować Belli przed śmiercią, ale też że nie jest tego ratunku warta.
Jacob głównie przyjmował ciosy, a nawet wtedy, gdy je zadawał (wymuszony pocałunek, szantaż i kilka innych), nie miał z ich powodu wyrzutów sumienia, więc nie cierpiał.
Faktycznie został poturbowany mocno w locie, ale częściowo z własnej winny (wraca motyw pieńka i „zostaw-tę-egoistkę-bo-cię-wykończy”).
Bella przepuściła Jacoba przez piekło, fakt. Ale on jej na to pozwalał.
Bella przepuściła też przez piekło Edwarda, bez wyraźnego powodu. Przecież tak bardzo go kochała.
Edward przepuścił przez piekło Bellę, ale intencje miał w gruncie rzeczy dobre. Jego plan naprawdę mógł zadziałać.
Jake może i był najbardziej poszkodowany, ale to nie znaczy, że najbardziej cierpiał.

Nie chcę bagatelizować któregokolwiek z cierpienia bohaterów, nie uważam to za rodzaj konkurencji. Próbuję spojrzeć na sprawę obiektywnie i – będąc całkowicie szczerą – denerwują mnie radykalne postawy wobec postaci, rozbudowana empatia w stosunku do jednej, zupełny jej brak jeżeli chodzi o drugą.

Na zakończenie pragnę pozdrawić moich przyjaciół i znajomych, którzy dopiero teraz wzięli się za czytanie sagi i zachciało im się dyskusji na jej temat. Znowu wpadłam w ten wir, chociaż teraz z innymi poglądami Rolling Eyes

PS. Katie, przykro mi to przyznać, ale Edward nie cierpiał z powodu faktu, że zabił wielu ludzi. Cierpiał, bo fakt, że zabił wielu ludzi, mógł dyskredytować go w oczach Belli i czynił go kimś niewartym jej miłości.
Poza tym podałaś w swojej wypowiedzi imię postaci z czwartej części, co jest spoilerem. A spoilery się oznacza.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez syntia dnia Pią 21:44, 06 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
morango
Zły wampir



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 21:52, 06 Mar 2009 Powrót do góry

Abstrahując od cierpień wynikających z wzajemnych relacji między bohaterami, myślę, że Edward cierpiał z powodu utraty człowieczeństwa i to bardzo. Zwłaszcza kiedy poznał Bellę, dowodem może być słynna scena namiotowa.
Jeśli chodzi o Jacoba to zgadzam się, że jego cierpienia były najdotkliwsze.Zawsze był blisko tego czego pragnął, zawsze o krok a jednak nigdy nie mógł tego mięć, przynajmniej w pełni. :(


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 22:51, 06 Mar 2009 Powrót do góry

Syntia. Trochę się nie zgodzę z twoim zdaniem: "Moim całkowicie subiektywnym zdaniem łatwiej przyjmować cierpienie, niż je zadawać, a potem tego żałować. Może i brzmi to tandetnie, ale dla mnie prawdziwie. Oczywiście, powyższe założenie nie dotyczy wszystkich, ale omawianej trójki bohaterów tak."

Nie brzmi to tandetnie, ale ja to widzę inaczej - mówię o naszych bohaterach.
Człowiek , który zadaje cierpienie może przeprosić, prosić o wybaczenie, starać się to wynagrodzić, starać się by ta osoba już nie została więcej skrzywdzona . Edward gdy powrócił natychmiast dostał od Belli rozgrzeszenie, nie wypominała mu niczego. To sumienie go gryzło i czasami Jacob mu uświadamiał co zrobił. Ale Edward miał okazję zadośćuczynić Belli to wszystko, co wycierpiała. A co miał zrobić Jacob ze swoim cierpieniem ? Siedzieć na pieńku, wyć do księżyca, biec ile sił w wilczych nogach. Nie mógł zrobić wiele, by złagodzić swoje cierpienie. MAŁY SPOILER:Na szczęście w BD wszystko tak się potoczyło i tyle się działo, że miał inne problemy na głowie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vicky
Dobry wampir



Dołączył: 22 Lut 2009
Posty: 630
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Skc

PostWysłany: Pią 23:02, 06 Mar 2009 Powrót do góry

Oj Syntia , muszę powiedzieć, że twój post bardzo mi się podoba. Nie zmienia ani o jotę mojego zdania o Edziu, ale mimo to podoba mi się. Bo jest dojrzały i nie ma tu właśnie egazltacji. Mimo że długość mnie najpierw odrzuciła, muszę przyznać, że wszystko pasuje do siebie, gra, bez pitu pitu. Próbowałam patrzeć na Eda od tej strony, ale argumentami w tym trójkącie można strzelać praktycznie na ślepo i zawsze się trafi mniej lub bardziej w kogoś. Zawsze moja podła natura wyłapuje coś, nad czym można się pozłośliwić. Jakoś tak mam, że zazwyczaj o postaciach mam dość klarowną opinię, może to dlatego.
Śpieszę wyjaśnić, co z tą moją metaforą. Nie chodziło mi bynajmniej o to, że Jake już nigdy nie będzie szczęśliwy. Miałam na myśli ten konkretny moment- do pewnego miejsca w Breaking Dawn. Chodziło mi o to, że Bella zawsze miękko lądowała- albo Ed (jej największa miłość) albo Jake (już nie tak wielka, ale ciągle byłaby szczęśliwa). Natomiast Jake i Edward również, przyznaję, mieli sytuację 'wszystko albo nic'. Nie mieli alternatywy. A dystansu nabiera się dopiero z czasem, w danym momencie wydaje się, że to koniec świata i nic dobrego cię już nie czeka. Właśnie z tej perspektywy pisałam.

Też nie uważam tego tematu za konkurs 'kto cierpiał najbardziej'. Bo każda z postaci miała swoje przejścia. Raczej możliwość wypowiedzenia się na temat własnych odczuć, bez optowania za słusznością tylko jednej z opcji. Każdy z nas jest inny, każdy ma inny punkt widzenia, tak więc każdy sympatyzuje z inną postawą, bardziej niż z inną. Nie neguję niczyjego 'prawa do cierpienia' , ale tak juz mam, że w Belli i Edziu wkurza mnie tyle rzeczy, że lubię sobie myśleć 'a dobrze wam tak, macie za swoje'. I nic na to nie moge poradzić. Jake nie jest ideałem, o co to, to nie. Tylko jakoś do niego najłatwiej mi się dostroić.

Brzmi jak 'uderz w stół a nożyce się odezwą' co?? :D No cóż, może i tak , przecież punkt widzenia zależy od punktu siedziena Wink

EDIT: co do zdania wypunktowanego przez Mermon też się nie do końca zgadzam. A przynajmniej mam wrażenie, że w przypadku naszej trójki jest odwrotnie. No może Ed mógłby tu być odrobinę wyjątkiem, ale tutaj mamy z kolei rzeczy, których sobie nie uświadamiał najczęściej. Bells natomiast jest jak dla mnie taką chodzącą brzytwą- czego się nie tknie, robi komuś krzywdę. Może głównie dlatego, że mogłaby czasem usiąść i pomyśleć o tym co robi i jak to wpływa na innych, tych których rzekomo kocha, zamiast lecieć non stop na żywioł. Odólnie zastanawia mnie fakt, że jak na tyle sytuacji (nie prostych) i emocji, z jakimi musiała się zmierzyć, Bells ma zaskakująco mało refleksyjnych momentów. Ale może kiedy odświeżę sagę, okaże się, że o czymś zapomniałam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vicky dnia Pią 23:10, 06 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
morango
Zły wampir



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 23:34, 06 Mar 2009 Powrót do góry

Vicky napisał:
Ale może kiedy odświeżę sagę, okaże się, że o czymś zapomniałam.

Z każdym kolejnym czytaniem sagi mam inne przemyślenia. Początkowo emocje brały górę i czułam się taką samą cierpiętnica jak nasi kochani bohaterowie :) Dopiero czytając po raz wtóry mogłam spojrzeć na nich trochę z boku. Tylko jedno się na pewno nie zmieni, mój totalny bzik na punkcie Jacoba Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez morango dnia Pią 23:34, 06 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
syntia
Dobry wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 690
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 44 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Charming.

PostWysłany: Sob 0:35, 07 Mar 2009 Powrót do góry

Cytat:
Syntia. Trochę się nie zgodzę z twoim zdaniem: "Moim całkowicie subiektywnym zdaniem łatwiej przyjmować cierpienie, niż je zadawać, a potem tego żałować. Może i brzmi to tandetnie, ale dla mnie prawdziwie. Oczywiście, powyższe założenie nie dotyczy wszystkich, ale omawianej trójki bohaterów tak."

Nie brzmi to tandetnie, ale ja to widzę inaczej - mówię o naszych bohaterach.
Człowiek , który zadaje cierpienie może przeprosić, prosić o wybaczenie, starać się to wynagrodzić, starać się by ta osoba już nie została więcej skrzywdzona . Edward gdy powrócił natychmiast dostał od Belli rozgrzeszenie, nie wypominała mu niczego. To sumienie go gryzło i czasami Jacob mu uświadamiał co zrobił. Ale Edward miał okazję zadośćuczynić Belli to wszystko, co wycierpiała. A co miał zrobić Jacob ze swoim cierpieniem ? Siedzieć na pieńku, wyć do księżyca, biec ile sił w wilczych nogach. Nie mógł zrobić wiele, by złagodzić swoje cierpienie.


Oczywiście, mógł jej to wszystko wynagrodzić, ale to nie zmniejsza jego wyrzutów sumienia.
Wiem z doświadczenia. Chociaż z Edwardem mogłoby być inaczej.

Co do pieńka – chyba pójdzie do mojego słownika ulubionych słów :D Chodziło mi tu o racjonalne spojrzenie na sprawę ponad tym wielkim i ogłupiającym uczuciem. Wiem, że to, co robił Jacob, w dużej części wynikało z chęci uratowania życia Belli. Było to szlachetne i przepuszczanie się przez ten horror może wydawać się wspaniałe.
Ale nie dla mnie. Ja chciałam trochę tej racjonalności. Pragnęłam jej też od Edwarda, oczywiście. Obaj mnie zawiedli. Tak jakby uczucie do Belli nie pozostawiało miejsca na myślenie.


Po tych kilku miesiącach rozmyślań również mam konkretne zdanie o każdej postaci.
Nie cierpię Belli. Na jej temat wypowiadałam się tysiące razy na tym forum, więc nie ma sensu tego powtarzać. W skrócie: denerwuje mnie i jej charakter, i postępowanie.
Przyznaję, że wycierpiała wiele, trochę na własne życzenie, trochę z winy Edwarda. Tutaj nie obwiniałabym Jacoba. Sama jeździła do niego do La Push.
Co do Jake’a: jego zachowaniu wiele do zarzucenia mieć nie mogę. Wszelkie potknięcia zostały mu przebaczone w procesie rozważań i kontemplowania niechęci do Belli. Chociaż wymuszony pocałunek i brak skruchy nadal mnie zadziwia. W negatywnym sensie, oczywiście.
Nie jestem entuzjastką jego charakteru, niestety.
Edward? Laughing Przemądrzały egoista, egzaltowany mięczak, który pozwalał Belli zabawiać się z Jacobem na boku, przesadnie romantyczny, przesadnie opiekuńczy, z dziką manią oceniania wszystkich dookoła, podczas gdy sam zabił kilkadziesiąt osób. Zaślepiony uczuciem, bez krzty racjonalności, gloryfikujący swoją dziewczynę, skazujący całą rodzinę na cierpienie dla niej. Mający skłonności samobójcze.
Jest moją ulubioną postacią. Nie, nie chcę takiego faceta w życiu, preferuję nieco inne cechy od wyżej wymienionych. Edward jest jednak – dla mnie – najciekawszy. Analiza jego zachowania i w ogóle psychiki nigdy mi się nie nudzi.

Co do nieszczęsnego cierpienia – tutaj nie ma jak rozstrzygnąć. Każde cierpienie było inne, oni sami je inaczej odbierali.
Postępowanie Belli to dla mnie epicki dramat w niemal każdym akcie tego przedstawiania, więc zrezygnuję z dłuższego komentarza na jej temat.
Najbardziej utkwiła mi w pamięci jej refleksja o magnesach Laughing Jedna z najgłupszych.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez syntia dnia Sob 0:40, 07 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
heartbeatt
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Świnoujście

PostWysłany: Sob 9:51, 07 Mar 2009 Powrót do góry

A ja powiem tak.
Mi się wydaję, że żeczywiście J cierpiał, ale był samolubny. Chciał mieć Bellę dla siebie, a E powiedział jej wprost, że jak chce ona może iść do J, on chce tylko by była szczęśliwa. Edward bał się, że w pewnym momencie Bella wybierz Jacoba, bo mógł dać jej więcej nie Edward. Cierpiał na samą myśl o tym. Cierpiał (chociaż to był bardziej strach), gdy był blisko Belli. Bał się o nią i jej zdrowie.

Wracając do Jacoba to jak to powiedział Edward, była to dla niego gra. A Bellę uważał za nagrodę. Nie mógł sie pogodzić, że ona wybrała Edwarda. Porównam jedną sytuację.
1) Bella wybrała Edwarda i zamienia się w wampira. Jacob chce dorwać Edwarda i go zabić. Nie liczy się z tym jak będzie cirpieć Bella. Chce zabić jej męża mimo, że wiej jak ona bardzo go kocha.
2) Bella wybiera Jacoba i ma z nim dziecko. Edward ogląda to wszystko, ale nic nie robi. Chce szczęścia Belli i widzi jak jest szczęśliwa z Jacobem.

Porównując te dwie sytuacje to zobaczmy kto bardziej kocha Bellę.
A co do pierwszego postu mermon'a to nie jestem pewna tego czy bardziej kocha Jacoba. Przecież gdyby tak było to by go wybrała. A cierpiała tak, bo był jej przyjacielem i niechciała go ranić. Jak zauważyliście była osobą, ktora nie lubiła robić przykrości innym.

Wydaje mi się, że to temat bez końca i można o nim rozmawiać godzinami, ale to zależy z jakiej perspektywy się patrzy na to wszystko. Szczerze, Jacob mnie denerwuje tym samolubstwem. No i go zbytnio nie lubię. No, ale to moje zdanie xDDD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 10:13, 07 Mar 2009 Powrót do góry

hearthbeatt! Nigdy nie uważałam, że Bella bardziej kocha Jacoba. Napisałam, tylko , że to wszystko (co tam napisałam) dowodzi, że Bella naprawdę kochała Jacoba, ale wiadomo, E, był na 1 miejscu


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
heartbeatt
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Świnoujście

PostWysłany: Sob 10:23, 07 Mar 2009 Powrót do góry

No to najwyraźniej źle musiałamcię zrozumieć. W każdym bądź razie uważam, że to była bardziej miłość braterska. Uważała go za brata czy coś w tym stylu. Martwiła się o niego, jakby była jego siostrą.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
monisia99
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Forks

PostWysłany: Sob 11:52, 07 Mar 2009 Powrót do góry

Na początku muszę napisać, że jestem pod wrażeniem Waszych wypowiedzi, szczególnie Syntii. Zgadzam się z Tobą w prawie 99%, 1 zostawiam w razie co na moje przypuszczenia.

Każdy z naszych bohaterów cierpiał, jeden mniej drugi w większym stopniu.

Bella - najbardziej egoistyczna postać według mnie. Mam do niej mieszane uczucia. Ciężko po części zrozumieć mi jej zachowanie. Rozumiem że była rozdarta między dwoma facetami,k którzy ją kochali.
Ale to nie usprawiedliwa jej postępowania wobec nich gdyż obu krzywdziła. Denerwuje mnie najgorzej to, że niby Bella odkryła że zakochała się w Jacobie w Zaćmieniu a tak naprawdę zrobiła to już w Księżycu w Nowiu. Mnóstwo cytatów przytoczyłam w temacie New Moon, które potwierdzają moją teorię. Niby taka, bezradna, słaba psychicznie a jednak było w niej coś co powodowało moją niechęć do niej. Cierpiała fakt przez Edwarda mocno, niemalże egzystowała, wykonywala czynności machinalnie. Kochała ich obu, Edwarda mocniej ale jednak kochała Jacoba. Jasne jest to że nie mogła mieć dwóch naraz, bo taka sytuacja sama sobie przeczy. Jeżeli Jake był dla niej tak istony i nie mogła pozwolić sobie z niego zrezygnować, to dlaczego robiła tak żeby każdy z nich cierpial jeszcze mocniej.? Niby chciała szczęścia innych ale tak naprawdę to wynikalo z jej samolubstwa.Chciała Edwarda bo byl jej numerem 1 ,ale nie Jacoba nie mogła dać w odstawkę bo tez jej dawal ale co innego. Dawała Jakowi nadzieję, na coś więcej, żem oże z czasem będą razem. Danie komuś nadzieii a potem nagle odebranie jej w ułamku sekundy jest gorsze niż wszystko inne. Masz coś cennego i nagle tracisz to. Zostala skrzywdzona przez Edwarda najmocniej, ale wybaczyła mu jednak. Czemu? Bo tak pragnęla przynależeć do niego i to było w niej najmocniejsze uczucie. Mozna by było dużo pisać o Belli ale po co ?


Jacob- najpierw znienawidzona przeze mnie postać, przez wzgląd na miłość E i J. W Zaćmieniu przyprawiała mnie o mdłości, złość jaka we mnie się gotowała do Jacoba przewyższa wszystko co jest możliwe - uwielbienie Edwarda. Nie zauważalam jego cierpienia wogóle, dopiero po analizie wszystkiego na spokojnie i po BD zdałam sobie sprawę, że ten chłopak wycierpiał naprawdę dużo. Kochal kogoś bez wzajemności, dawano mu nadzieję na coś więcej w zależności jak Belli się podobało i jakie miała zachciewajki.Był zarazem cierpliwy, jak również natarczywy i nachalny. Sam sobie po części był winny swojego cierpienia, bo jeśli słyszał Nie (delikatne ale jednak Nie) to po kiego groma dalej w brnąć coś co nie ma sensu? Jednak jego cierpienie zostalo wynagrodzone po częci, dopiął swego - Bella się w nim zakochała i wzbudził w niej emocje że czuła się zagubiona. Czyż nie chciał tego, aby zdała sobie sprawę że go kocha? To że był zabawką Belli kiedy Edwarda nie było, lub kiedy go potrzebowała aby zaspokoić swoje Ja to już inna historia. On też ranił Bellę swoim zachowaniem, szczególnie wtedy gdy przemieniał się w wilkołaka, niby to trwało krótki czas. Jednak Bells czuła się wtedy jak po stracie Edwarda. Ranił też ją w innych sytuacjach, szczegónie nasuwa mi się tu na myśl akcja z telefonem. Jacob doskonale zdawał sobie sprawę, że wtedy przebywając w domu Bells (kiedy była Alice) dzwonił Edward nie zaś Carlise. Wyszło to nawet później na jaw. Tu zadał jej konretny cios w serce , bo sprawił że Bella zaczęła znowu panikować z powodu Edwarda. Odstawiła Jacoba z jego winy, gdyż jakby odpowiedział normalnie przez telefon ,Edward nie postanowił by tego co miał zrobić. Wciekły powinien być sam na siebie i siebie obwniać nikogo innego. Co do poźniejszych jego zachowań odnośnie 3 części. Był nachalny, specjalnie robił takie akcje aby Bella czuła się winna jego cierpienia. Robił to z pełną premedytacją, aby Bella zdecydowała z kim chce być. Ten pocałunek przed walką w sumie na niej psychicznie wymusił. Czemu? Bo powiedział, że on tam zginie i nie zobaczą się już. Naciskał a ona pod wpływem emocji chciała pocałunku. Jake nie jest zupełnie bez winy, ale pewno jest jedne jego cierpienie jest widoczne.


Edward- najbardziej skomplikowana z postaci moim zdaniem. Egoista napewno ,zbyt opiekuńczy to też i napewno cierpiętnik. Jeżeli ktoś przeczytał MS zdaje sobie sprawę co czuł Edward w Zmierzchu. Cierpiał że Bella pojawiła się w jego życiu, gdyż pragnął jej krwi jak nikogo na świecie. Wyjechał nawet na parę dni z forks, bo jego rozpacz była większa niż wszystko inne. Bella była jego narkotykiem, czekał na nią tyle lat. Chciał być z nią ale zdawał sobie sprawę jak niebezpieczną istotą jest gdy przebywa w jej towarzystwie. Bał się skrzywdzić tą na którą czekał aż 100 lat. Z czasem nie mógł się już opanować i był z nią. Ale ten związek był inny nie opierał się na czułościach bardziej na wspólnej fascynacji. Dzięki niej odkrywał w sobie uczucia o których nawet nie myślał. Był przerażony, że postawił Bells w takiej sytuacji i jej życiu groziło niebezpieczeństwo. Sytuacja z chęcią napaści na Bellę Jaspera, przekoanła go że najlepszym wyjściem jest wyjazd. Wyobraźcie sobie jak on czuł się z tym że opuszczal kogoś kogo kocha po to aby Bells mogła być szczęśliwa. Tu wcale może nie myslał o sobie bardziej o niej, odejście w takiej sytuacji wymaga wiele samozaparcia i odwagi. Mówicie że to tchórzliwe z jednego punktu widzenia tak. Jacob nie byl w stanie się poświęcić dać spokój, aby Bella była szczęśliwa ze swoim E. Edward wykazał się innym rozumowaniem, jej szczęście było dla niego najważniejsze, on mógł cierpieć katusze aby tylko z nią bylo wszystko okej. Nie zdawal sobie sprawy do końca jaka jest Bella, jak swoim odejściem wprawi ją w marmazm, myslał że robi dobrze....... Dowiedziawszy się o "samobójstwie" Bells stwierdził że jego życie nie ma sensu. Jedynie ona podtrzymywała go przed nie popełnieniem tego błędu wcześniej, wiedział że jest w Forks i żyje. Piszecie, że lepiej by postąpił i to by była większa kara dla niego jakby zostawił się przy życiu. Żeby odpokutował. A umiecie sobie pomyśleć że on nigdy nie spotkał kobiety swojego życia przez 100 lat i nigdy nie był do końca szczęśliwy. Dopiero Bells otworzyła mu jego świat na oścież, jakby włeciało do niego mnóstwo motylków. Jak dowiedział się o "samobójstwie" Bells wiedział, że NIKT NIE BĘDZIE W STANIE GO JUŻ USZCZĘŚLIWIĆ. NIGDY!!!!!
Gdy już wrócili z Volturi także cierpiał, bo wiedział że Bells kocha Jacoba ,choć ona się do tego niby nie przyznawała. Wiedział, że nie jest w stanie jej odkupić jej cierpienia przez tyle miesięcy gdy go nie było. Obawiał się o jej życie (Victoria i sfora) i zaznaczył sobie że nie pozwoli jej skrzywidzić nikomu. Czy myslicie, że patrzenie jak z kimś z kim jesteś leci do innego na skrzydłach, pragnie jego towarzystwa i jest przy tym szczęśliwa jest miłe? Ale Edward wiedział, że zakazując Bells spotkań z Jacobem szkodzi sam sobie. Wiedział, że jest wtedy szczęśliwa a tego przecież pragnął. Dał jej wolną rękę czyli znowu się poświęcił dla jej dobra. Był w stanie zrezygnować ze szczęścia z nią po to by jej było dobrze. Według mnie trzeba mieć silną wolę by tak postąpić, której napewno nie miał Jacob aby odpuścić sobie Bells. Dzięki temu że postępował jak postępował Bella została z nim, nie odeszła do Jacoba. I choćby co Jacob robił nie był w stanie zmienić decyzji Belli. Czuć w sercu strach przez cały czas o drugą osobę jest nie do znienisienia.

Wiem, wiem że będziecie podważać własnymi argumentami cierpienie Edwarda prawdopodobnie :P Ale wiedzcie że każdy z nich cierpiał i to napewno nie podlega dyskusji :P


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez monisia99 dnia Sob 12:03, 07 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
heartbeatt
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Świnoujście

PostWysłany: Sob 16:27, 07 Mar 2009 Powrót do góry

monisia99

Wiesz to jest najlepiej i najciekawiej napisany post na tym forum. Zgadzam się z tobą w 100% ja już sie na ten temat wypowiedziałam, ale ty najlepiej to wszystko wyjaśniłaś. A co do Belli, żeczywiście jest egoistką i bardzo samolubną osobą, ale tak samo jak Jacob. Już napisałaś, że Jacob nie był w stanie się poświęcić tak jak Edward i zostawić Bellę. Bella też nie była w stanie się poświęcić i zrezygnowac z którego kolwiek z nich. A poza tym nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo cierpiał Edward np. wtedy gdy ona płakała mu w ramię, bo rozstała się z Jacobem mimo, że w BD i tak znowu chciała się z nim widzieć i olała ( sorry nie umiem inaczej tego nazwać ) wszystko to co postanowiła w Zaćmieniu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 19:44, 07 Mar 2009 Powrót do góry

heartbeatt napisał:
monisia99
A co do Belli, żeczywiście jest egoistką i bardzo samolubną osobą, ale tak samo jak Jacob. Już napisałaś, że Jacob nie był w stanie się poświęcić tak jak Edward i zostawić Bellę. Bella też nie była w stanie się poświęcić i zrezygnowac z którego kolwiek z nich. A poza tym nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo cierpiał Edward np. wtedy gdy ona płakała mu w ramię, bo rozstała się z Jacobem mimo, że w BD i tak znowu chciała się z nim widzieć i olała ( sorry nie umiem inaczej tego nazwać ) wszystko to co postanowiła w Zaćmieniu.


Ojejej! Aby poświęcenie miało sens i było warte cierpienia jakie przyniosło, musi mieć jakieś pozytywne skutki, lub być jedynym wyjściem z sytuacji. W tym przypadku było bez sensu. Edward oczywiście miał bardzo szlachetne intencje, odchodząc, ale mógł się bardziej wysilić i wymyślić z Cullenami lepsze rozwiązanie. Np. Bella wcale nie musiała odwiedzać Cullenów w ich domu lub Jasper mógł wychodzić, gdy ona przychodziła. Jakoś do szkoły chodził i na nikogo , łącznie z Bellą się nie rzucał. Mógł być jakoś szczególnie pilnowany. Na pewno byłoby to łatwiejsze, niż wyjazd całej rodziny i porzucenie Belli. bo wydaje się, że on był tu jedynym zagrożeniem. Edward sobie radził nieźle.
Nie bardzo rozumiem, kiedy Jacob miał się poświecić , by zostawić Bellę. Wtedy, gdy został wilkołakiem. Nie chciał tego zrobić, bo już raz była porzucona. A może wtedy, gdy Edward powrócił z Volterry. Ależ wtedy, to Bella do niego latała, uciekając Edwardowi i Alice. Biedny Edward, nie mógł spokojnie zapolować! A może wtedy, gdy usłyszał o ślubie, ale zaraz potem był pamiętny pocałunek i Jacob został ranny. , więc jej nie nachodził. A potem był epilog, gdzie właśnie odszedł, co też mu ktoś zarzucił, że uciekł , zamiast zostać ( nie wiem , po co). Wychodzi na to, że co by Jacob zrobił, to i tak jest źle ocenione.
W BD Bella nie musiała unikać Jacoba, bo SPOILER on ich wszystkich chronił, poświęcając (tak, tak) się dla nich wszystkich. (odejście od sfory) Poza tym , mimo, ze na początku BD, Jake miał te same uczucia do Belli, cierpiał wiedząc, że jest z Edziem, cierpiał po odejściu ze sfory, narażał się na "smród" wampirów, czego nie cierpiał, cierpiał z powodu ciąży Belli, jej bólu itd. A mimo to dawał jej trochę radości. Nie dziwię się jej, że nie umiała go odprawić, co by to komu dało?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
monisia99
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Forks

PostWysłany: Sob 19:54, 07 Mar 2009 Powrót do góry

Każdy z nich robił źle i krzywdził innych. Ja Jacoba lubię jako postać, ale to też nie znaczy, że nie będę go krytykować za jego zachowanie. Podobnie do innych się to tyczy. Napisałam, że nie mógł się poświęcić i odejść od Bells bo nie chciał tego dla siebie, jeżeli by chciał jej szczęścia -by się wycofał bo niby przecież wybrala - Edwarda( nawet jeśli ona do niego latała do La Push). W tym wszystkim mi o to chodziło bardziej, a nie o to, że doszukuje się wszystkiego aby napsioczyć na niego. Jestem po części Szwajcarią bo jestem ich obu w stanie bronić za to co jacy byli, pomimo początkowej niechęci do Jacoba. Rozumiem obydwu, wiem co czuli, szybciej wezmę się za dopiekanie Belli aniżeli im.

Edit: a z tym motocyklem (oddanie go dla Charliego) to naprawdę nabroił :P


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez monisia99 dnia Sob 19:58, 07 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 20:11, 07 Mar 2009 Powrót do góry

Ale napisz proszę jak miał odejść, nie wpuszczać jej do domu gdy przychodziła do niego? Tak technicznie nie bardzo wiem, jak miał to zrobić, bo on za nią nie chodził. Mieli wspólnego wroga, wspólną walkę, los ich zmuszał do bycia razem, a na uczucia nie miał wpływu. Ja tez jestem Szwajcarią. Nie bardzo tylko rozumiem oczekiwań w stosunku do Jacoba, przed ślubem odszedł. Wrócił, dla Belli na ślub i potem by ich chronić przed sforą.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
monisia99
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Forks

PostWysłany: Sob 20:31, 07 Mar 2009 Powrót do góry

Hymm tak w BD mieli wspólny cel obrona Belli i walka z Volturi, Jacob jej wtedy rzeczywiście pomagał i podtrzymywał na duchu, lecz akurat tutaj nie chodziło mi o BD tylko o Zaćmienie bardziej. Jeżeli zdecydowała że zostaje z Edwardem , to powinien się od niej odseparować, powiedzieć co trzeba albo w to albo w tamto. Sam też nie był konsekwenty, jeśli mówił że przyjaciółmi nie mogą być ze wzgląd na wampiry, a jednak jak przyjeżdzała do La Push to przyjmował ją bez oporu powiedzmy. Ja rozumiem że mieli pakt żeby chronić ją przed Victorią, ale nie musiał im więcej mieszać i komplikować związku (mowa o Zaćmieniu).

Mermon ja naprawdę na niego nie naskakuje, tylko uważam że nie umiał się poświęcić w zaćmieniu dla Belli tak jak Edward w Księżycu. I nie denerwuj się proszę na mnie :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin