FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Lesson Learned [T] [NZ] Rozdział 27 - 02.02 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Madziorsko
Człowiek



Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:17, 27 Sty 2010 Powrót do góry

Hej,
Mamy zamiar już skończyć niedługo tłumaczenie tego opowiadania, więc rozdziały będą się pojawiały bardzo, bardzo często. Czasami nawet po dwa dziennie. Na razie są przetłumaczone do 30, ale bardzo szybko nam idzie.
Dziękuję za wszystkie komentarze do ostatniego rozdziału i przedstawiam wam najnowszy, 25. Jutro pewnie będzie już 26!

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Rozdział 25
Powinnam była ci powiedzieć.
Tłumaczenie: Ann!, Madziorsko
Beta: Ann!, Madziorsko

Był wtorkowy wieczór, około 19.30 i Abra była już w łóżku i spała. Nie powinna była się obudzić do jutrzejszego poranka, nawet, jeżeli w około waliłoby się i paliło. Cóż, może wtedy.
Ale tylko może.
Ktoś zapukał do drzwi i poszłam sprawdzić, kto to. Alice. Otworzyłam jej drzwi i weszła do środka.
- Jak się masz?
Wzruszyłam ramionami.
- Wszystko ok., tak myślę.
- O czym chciałaś ze mną porozmawiać?
- Usiądź, zamierzam zacząć od samego początku.
Usiadła na moim łóżku, ja zajęłam sobie miejsce na jedynym krześle, patrząc na nią.
- Od samego początku?
- Myślę, że wiesz, że kiedy miałam tydzień moi rodzice mnie porzucili?
Alice pokiwała głową.
-Tak.
- Ok. Porzucili mnie na schodach przed żydowskim domem dziecka w San Francisco, 2 czerwca 1980 roku.
- Dali ci imię.
- Tak. Nazwali mnie Hannah Adina.
- Hannah?
- Zmieniłam moje imię.
- Dlaczego?
- Cóż, nie byłam za bardzo zadowolona z opieki społecznej do osiemnastego roku życia.
- A ty ile wtedy miałaś lat?
- Czternaście i pół. Uciekłam.
- I jak stałaś się Isabellą Swan.
- Zawsze uważała, że imię Isabella jest piękne i zawsze lubiłam łabędzie. Chciałam imię, które nie będzie spotykane na co dzień, ale to było unikalne. Nie chciałam odstawać od reszty.
– Nigdy nie chcesz odstawać.
- Prawda. W każdym razie znaleźli mnie kiedy miałam około tygodnia i stwierdzili, że urodziłam się dwudziestego piątego maja. Zadziwiające było to, że byłam zdrowa i silna, ale nigdzie nie było moich rodziców i nikt nie wiedział kim byli. Nikt do mnie nie zaglądał i mieszkałam w domu dziecka do ukończenia siódmego miesiąca życia.
- Nie masz pomysłu, dlaczego cię zostawili?
- Nie za bardzo. Może byli młodzi i niegotowi na dziecko, a może po prostu mnie nie chcieli. Ale kiedy miałam siedem miesięcy zlikwidowali tamten dom dziecka i zostałam wysłana do Sacramento. Tam hiszpańska rodzina wzięła mnie miesiąc później do siebie, jako przybrane dziecko i byłam u nich przez osiem miesięcy, do siedemnastego miesiąca życia.
- Nie zaadoptowali cię?
- Nie wiem, dlaczego sporo przybranych rodziców bierze dzieci na trochę, a później znowu odsyła je do sierocińca. Prawdopodobnie nie byłam idealnym dzieckiem dla nich. Pewnie za dużo płakałam.
- A Abra?
- Kiedy była młodsza, tak, dużo płakała. Teraz zachowuje się znacznie lepiej.
- Tak też wygląda. Co było dalej?
- Kiedy miałam siedemnaście miesięcy, rodzina, u której byłam, przeprowadziła się do Arizony, a ponieważ ja podlegałam prawu stanu Kalifornia, nie mogłam jechać z nimi. Wróciłam do stanowego domu dziecka na tydzień lub dwa, ale byłam ładna, więc szybko znalazłam rodzinę zastępczą. To była niemiecko – francuska rodzina i w tych dwóch językach mówili. Kontrastowo to do hiszpańskiego i angielskiego, języków, których nauczyłam się w poprzednim domu. Mieli też inne przybrane dziecko, chłopca w wieku około sześciu lat, mówiącego po hiszpańsku, więc te trzy języki były moimi pierwszymi. Moje pierwsze wspomnienia o nich są… - przerwałam.
- Co?
Opuściłam głowę na dół.
- Oni nigdy się mną nie opiekowali. Dobra, dbali o mnie i ubierali mnie, dawali mi łóżko, w którym mogłam spać, mogłam bawić się w bawialni, ale oni mnie nie kochali i nawet mnie chyba nie lubili. Chcieli się pewnie tylko pokazać, że opiekują się sierotami. Tak myślę. Nie wiem, o co im tak naprawdę chodziło.
- Och, Bello. – Podeszła do mnie i przytuliła mnie, a potem usiadłam obok niej, na łóżku.
- Możesz o tym rozmawiać?
- Muszę, Alice. Chcę to komuś powiedzieć.
- Dobrze, jeżeli naprawdę chcesz to zrobić.
Skinęłam głową.
- Oni też się przeprowadzili, miesiąc po moich trzecich urodzinach i znowu wróciłam do domu dziecka. Po miesiącu pobytu tam, przygarnęła mnie kolejna rodzina. Mieli na nazwisko Mardels. Mówili po angielsku i niemiecku – Przygryzłam usta i przestałam o nich mówić.
- Bella? Możesz przestać, jeśli chcesz.
- Nie, nie. To po prostu… cóż… to nie jest najłatwiejsza rzecz do mówienia. Trzeba pamiętać tych wszystkich ludzi i co, gdzie, kiedy. To trudne.
Alice pokiwała głową.
- Chciałabym powiedzieć, że rozumiem, ale myślę, że lepiej nie. Staram się, próbuję to zrozumieć.
- Nie musisz.
- Nie muszę, czego?
- Nie musisz próbować mnie zrozumieć. Lepiej będzie, jeżeli nie będziesz musiała. W każdym razie, każdego ranka wysyłali mnie do biblioteki i musiałam tam czytać cały dzień.
- Jak Matylda*?
Uśmiechnęłam się.
- Coś w tym rodzaju. Tyle, że po angielsku, hiszpańsku, francusku i niemiecku.
- Multi-językowa Matylda. – Zachichotała.
- Tak, ale kontynuując, to chyba musieli nie znać mojego prawdziwego wieku, bo tuż po moich czwartych urodzinach wysłali mnie do przedszkola. Pamiętam, że miałam tam dużo zabawy, ale nauczycielka była bardzo zdziwiona, kiedy przyniosłam ze sobą książkę do czytania.
Alice zachichotała.
- Myślę, że to chyba była książka po niemiecku – dodałam.
Alice pokręciła głową, a jej twarz pojaśniała od uśmiechu.
- No tak, zapytała się mnie, czy umiem też czytać po angielsku, powiedziałam, że tak, i że umiem też dobrze po hiszpańsku i francusku. Nauczycielka wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć. Zorientowała się, co umiałam i oddzieliła mnie od reszty klasy. Dawała mi testy z matematyki dla pierwszej klasy, jakieś książki doczytania i projekty do robienia.
- Jak tam było?
- Było ok. Nikt tak naprawdę mnie nie lubił, ponieważ myśleli, że jestem od nich o wiele mądrzejsza, więc nie zaprzyjaźniali się ze mną. Ale nauczycielka. To ona sprawiła, że czułam się bardzo dobrze w szkole, która nie była za łatwa, bo nie posiadałam przyjaciół. Myślę, że to ona jest jedynym powodem, dla którego dzisiaj studiuję na Harvardzie.
Alice uśmiechnęła się.
- Wow. Pamiętasz jej imię?
Przygryzłam wargi.
- Pani Tallis, czy coś tym stylu. Nie pamiętam dokładnie. Zostałam z Mardelsami do końca roku szkolnego, później oddali mnie z powrotem do domu dziecka.
- Dlaczego?
- Prawdopodobnie, bo byłam mądrzejsza od ich syna, a to pewnie obniżało jego pewność siebie. No bo, jak młodsze dziecko, tym bardziej dziewczynka, mogło być mądrzejsze od niego.
- Ile miał lat?
- Był chyba w drugiej klasie. W domu dziecka przebywałam tylko kilka dni, potem przygarnęła mnie hiszpańska rodzina. Państwo Hernandez byli moją jedyną przybraną rodziną, którą czułam, że mogłam nazwać ich rodzicami.
- To ci, którzy powiedzieli lekarzowi o twoim postrzale?
Pokiwałam głową.
- Tak. Rodzina Hernandezów. Byli starszą parą, tak może po sześćdziesiątce i nigdy nie mieli własnych dzieci. Pani Hernandez nauczyła mnie gotować i pomogła mi w hiszpańskim, a pan Hernandez wiedział dużo o astronomii, biologii, mitologii, antycznych kulturach i geografii. Jestem pewna, że znał stolicę każdego państwa na świecie. Razem nauczyli mnie bardzo dużo i byłam gotowa, aby zakończyć czwartą klasę.
- Wow. To nie była ostatnia rodzina?
- Nie. Gdy miałam 9 lat i skończyłam szóstą klasę, pan Hernandez miał wylew i przeprowadzili się z San Francisco na Florydę, by zamieszkać z jego młodszą siostrą. Nie chcieli mnie adoptować, ponieważ byli starzy, więc odesłali mnie do domu dziecka, do innej rodzimy.
- I kto był następną rodziną?
- To była rodzina niemieckich Żydów i jedyne co dla mnie zrobili, to cały czas przygotowywali mnie do Bat micwa**.
- I to wszystko?
- Kazali mi również bardzo dużo pracować. Wydaje mi się, że rodzina ojca niegdyś była bardzo bogata i miała gosposię. Jednak kiedy ja tam mieszkałam, już nie.
- Traktowali cię jak gosposię?
- Byli moimi opiekunami, więc musiałam robić, co ode mnie oczekiwali. Ponieważ nie byli dla mnie mili, większość czasu i energii spędzałam na naukę, aby odciągnąć się od myśli na temat „domu”.
- Przez to przeskoczyłaś kolejne klasy?
- Nie, lecz poprawiłam moje oceny i mocno wybijałam się spośród innych uczniów. Kiedy miałam jedenaście lat, niespodziewanie w domu pojawiła się pani inspektor z zakładu opiekuńczego i zastała mnie kiedy ciężko pracowałam, a moi opiekunowie siedzieli w salonie i oglądali telewizję. Zabrała mnie od nich i wylądowałam z powrotem w sierocińcu.
- Ile rodzin już mamy?
- Rodzina Valdez, potem Salmonds, Mardels, państwo Hernandez i Steinezerns. To już pięć, więc została tylko jedna.
- Więc kim oni byli?
- Arhadensowie, izraelska rodzina. Ojciec był rabinem i większość czasu spędzał w pracy, w Synagodze. Matka pracowała jako prawnik i również całkowicie się poświęcała się karierze w zawodzie. Oboje byli jednak bardzo mili i bardzo o mnie dbali. Przez to, że wcześniej tak dużo się uczyłam, zaliczyłam w rok ósmą, dziewiątą i dziesiątą klasę. W maju tego samego roku skończyłam trzynaście lat i świętowałam bat micwa. We wrześniu, kiedy zaczynałam jedenastą klasę, przyrodni brat matki, którego wyrzucono wcześniej z pracy, wprowadził się do nas. On… on był po prostu straszny.
- Straszny? – Alice wyglądała na zaskoczoną.
- Tak, Straszny. Był miły i grzeczny jedynie kiedy jego przyrodnia siostra lub jej mąż byli w domu. Kiedy wychodzili, był po prostu przerażający. Bardzo łatwo się wściekał i używał wtedy przemocy. Bił mnie i dwóch małych synków moich opiekunów. Za każdym razem kiedy chcieliśmy naskarżyć się komuś, straszył nas śmiercią lub innymi strasznymi rzeczami. Skończyłam w ciągu jednego roku jedenastą i dwunastą klasę i dzięki temu skończyłam high school kilka dni przed moimi czternastymi urodzinami. Tydzień lub dwa po wręczeniu świadectw, stał się… za bardzo śmiały w stosunku do mnie i…
- Czy on… no wiesz?
- Nie, on nie jest ojcem Abry. Jedynie pozwolił swoim dłoniom na trochę za dużo w stosunku do mojego ciała, jeśli wiesz, co mam na myśli.
Alice pokiwała głową.
- To wtedy uciekłaś?
Pokiwałam głową.
- Zostawiłam moim opiekunom list, w którym opisałam, co się właściwie stało i uciekłam. Na szczęście dostałam się wtedy również na Columbię*** i otrzymałam stypendium na pokrycie wszelkich kosztów. Potem przeprowadziłam się do Nowego Jorku, zmieniłam moje dane i skłamałam na temat wieku, aby zdobyć dobrą pracę.
- Poczekaj! Edward powiedział raz, że wydawałaś mu się znajoma, kiedy pierwszy raz cię zobaczył
- Naprawdę? Chwila, gdzie dorastaliście?
- W Forks, w Waszyngtonie.
- Na Półwyspie Olympic?
- Dokładnie.
- No tak! Właśnie dlatego tak mówił. Rabin miał siostrę, która mieszkała w okolicach Seattle i zabierała nas, abyśmy mogli pochodzić po górach na pobliskiej plaży. Miała przyjaciółkę, której dzieci uczyły się w publicznej szkole w Forks. Pewnego dnia poszłam na dzień do tego high school. Byłam wtedy w dziewiątej klasie.
- W takim razie Edward musiał być wtedy w ostatniej klasie.
Pokiwałam głową.
- Pewnie dlatego mnie wtedy poznał. Ma bardzo dobrą pamięć.
Alice uśmiechnęła się promiennie.
- To prawda. Ale co tam. Kontynuuj, bo chcę wiedzieć, co było potem.
- A na czym skończyłam?
- Uciekłaś do Nowego Jorku…
- No tak. Uciekłam, po czym zamieszkałam w Nowym Jorku. Nie znałam tam nikogo, a moje stypendium wymagało zdobywania dobrych ocen, więc prawie cały czas musiałam się uczyć. Często zostawałam również na dodatkowe zajęcia i letnie semestry. Robiłam to wszystko, aby wyprzedzić materiał omawiany na lekcjach. Zaraz przed początkiem letniego semestru, a po zakończeniu wiosennego na kampus przybywało wiele nowych ludzi. W akademiku znajdowała się wtedy wielka ilość przyjaciół i członków rodzin studentów, którzy zakończyli szkołę. Chociaż nie powinno ich tam być, nie zdawali się tym w ogóle przejmować. Mając jeden klucz, mogli się dostać do każdego, wybranego przez siebie pokoju w akademiku. Najgorsze stało się właśnie przed końcem wiosennego semestru, na kilka dni przed moimi szesnastymi urodzinami…
Zatrzymałam się.
- Co się wtedy stało?
- Przecież wiesz.
- Nie wiem, ale jak nie chcesz, to nie musisz mi mówić. Czy kiedykolwiek rozmawiałaś z kimś o tym?
Pomyślałam przez chwilkę.
- Nie.
Alice potrząsnęła głową.
- Bella, powinnaś z kimś o tym porozmawiać!
- Kilka gości, którzy byli najprawdopodobniej pijani, włamali się do mojego pokoju. Byłam bardzo zmęczona, ponieważ miałam za sobą bardzo długi dzień i byłam wyczerpana z głodu, bo nigdy nie miałam wystarczającej ilości jedzenia. Nim mogłam coś zrobić, przewalili mnie i…
- I?
- I kiedy zorientowałam się, że spóźnia mi się okres i przypominałam sobie wydarzenia z tamtej nocy, wszystko połączyło się w całość. Od razu poszłam do apteki i kupiłam test ciążowy.
- I wyszedł ci pozytywny wynik?
- Tak. Skończyłam w sierpniu Columbię, a Abra urodziła się już w lutym.
- A jak to… No wiesz. Jak to się stało? – Alice zaczęła głaskać mnie po plecach. Wydawała się być bardzo smutna.
- Pielęgniarka nie zgodziła się, aby trzymać moją rękę, ponieważ nie chciała, abym złamała jej palce. Z pewnością podczas porodu bym to zrobiła. Do Bostonu natomiast przyjechałam w marcu, a w kwietniu znalazłam reklamę żłobka Abry. Naukę na Harvardzie rozpoczęłam w maju, kiedy skończyłam siedemnaście lat. I zostałam tu do dziś.
- Ale czy przypadkiem Edward nie spotkał cię na pokładzie samolotu z Hawajów?
- Byłam tam na wakacyjnym kursie.
- A kiedy kończysz szkołę?
- W maju.
- W tym maju?
- Tak, w tym.
- I będziesz miała wtedy…?
- Osiemnaście lat. Dziewiętnaście skończę kilka dni po zakończeniu.
- I wiesz już gdzie pójdziesz na praktyki?
- Prawdopodobnie do San Francisco lub do Seattle. Myślę też o Vermont.
- Bella, a powiedz mi teraz szczerze. Dlaczego wtedy uciekłaś z randki z Edwardem?
- Spróbował mnie pocałować . Przestraszyłam się i uciekłam do pokoju, po czym zamknęłam drzwi. To nie była oczywiście jego wina, nie wiedział przez co przeszłam, a ja po prostu bardzo się bałam. Nawet jeśli wiedziałam, że mnie na pewno nie skrzywdzi, wydawało mi się, że będzie odwrotnie. Byłam taka przestraszona, a również zaskoczona. Sama właściwie nie wiem. Może gdyby mnie jakoś ostrzegł, to zareagowałabym zupełnie inaczej. – Pokręciłam głową. – A również, nie jestem przyzwyczajona, aby na kimś polegać lub komuś ufać. To wszystko przez to, jak dorastałam.
Alice pokiwała ze zrozumieniem głową.
- Twoja reakcja pasuje teraz jakoś do tego wszystkiego. Tylko jeżeli ktoś nie zna twojej całej historii, mógłby powiedzieć, że zachowałaś się lekko dziwnie. Właśnie! Chciałabym cię jeszcze o coś zapytać. Jak nauczyłaś się tak dobrze grać na pianinie?
- Cały czas po prostu ćwiczyłam. – Uśmiechnęłam się.- Nauczycielki w szkołach, do których chodziłam, najczęściej pozwalały mi ćwiczyć grę przed i po zajęciach. Niektóre nawet dawały mi lekcje, ale to wszystko skończyło się po szóstej lub siódmej klasie.
- Dlaczego właśnie wtedy?
- Ponieważ już wtedy byłam od nich lepsza.
- A ile miałaś wtedy lat?
- Dziewięć, a może dziesięć.
Alice pokręciła z lekkim niedowierzaniem głową.
- Więc myślisz, że byłaś bardzo utalentowana?
Zaśmiałam się lekko.
- Troszeczkę.
- Troszeczkę? – Alice popatrzyła się na mnie z powątpiewaniem. – Umiesz mówić w czterech językach, w wieku osiemnastu lat skończysz szkołę medyczną, zajmując się przy tym dwuletnią córką i umiesz grać na pianinie tak dobrze jak jakiś wirtuoz i twierdzisz, że jesteś „troszeczkę” utalentowana?
- Pięć języków. Angielski, francuski, niemiecki, hiszpański i hebrajski.
- To wszystko potwierdza to, co wcześniej mówiłam.
Zachichotałam.
- Wszystko jedno. Zmieńmy temat.
- Masz zamiar porozmawiać z Edwardem, o tym co się stało?
- Nie.
- Nie?
- Napisałam mu list, w którym wszystko po kolei wytłumaczyłam.
- Ach tak. – Alice wstała i się do mnie przytulia. – Mam nadzieję, że to pomoże. Śpij dobrze.
- Ty również. Dzięki, Alice.
Pokiwała na mnie głową i wyszła, a ja poszłam się od razu położyć.

* Bohaterka książki R. Dahl’a
** [link widoczny dla zalogowanych]
*** Uniwersytet znajdujący się w Nowym Jorku i należący do Ligi Bluszczowej, do której należą również takie uniwersytety, jak Harvard lub Yale.



Zapraszam do komętowania Wink i pozdrawiam,
Madziorsko[/img]


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Madziorsko dnia Pią 13:36, 12 Lut 2010, w całości zmieniany 7 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 21:43, 27 Sty 2010 Powrót do góry

hm, muszę przyznać, ze po raz kolejny zabito mnie ;P
Cytat:
Nim mogłam coś zrobić, przewalili mnie i…
tia... to jest epickie... gdzie sobie zapiszę Wink
no i przypomniałam sobie, co powinnam dopisać przy ostatnim komentarzu - tydzień bez wody i jedzenia to śmierć ;P trzy dni bez wody to zgon, bo organizm odwadnia się krytycznie i sam zatruwa :P

dobra, bez czepialstwa - zabijają mnie dialogi - Bella cały czas wydaje mi się chwalić wszystkim - albo jest lekko opóźniona, choćby to:
Cytat:
- Troszeczkę.
- Troszeczkę? – Alice popatrzyła się na mnie z powątpiewaniem. – Umiesz mówić w czterech językach, w wieku osiemnastu lat skończysz szkołę medyczną, zajmując się przy tym dwuletnią córką i umiesz grać na pianinie tak dobrze jak jakiś wirtuoz i twierdzisz, że jesteś „troszeczkę” utalentowana?
- Pięć języków. Angielski, francuski, niemiecki, hiszpański i hebrajski.
no jasne - padam i kwiczę Wink

dziękuję za tłumaczenie :) do następnego

pozdrawia
i wspiera
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta_94
Wilkołak



Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:11, 27 Sty 2010 Powrót do góry

O. Mój. Boże!

6 rodzin zastępczych? i to tak trafiała raz na kilka miesięcy->kilka dni w sierocińcu-> potem znowu, jak to mogła wytrzymywać.
zna 5 języków obcych? Jejku!
zdała 3 klasy w jeden rok? O_O szok O_O
i jeszcze w wieku 16 lat została...
powiem jedno: ja bym takiego życia nie wytrzymała.


Znalazłam jeden błąd, ale on mi się rzucił najbardziej w oczy:

Cytat:
Alice zaczęłam głaskać mnie po plecach.


tu z pewnością miało być zaczęła


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anetta_94 dnia Śro 23:13, 27 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Lipka
Gość






PostWysłany: Pią 16:24, 29 Sty 2010 Powrót do góry

Bardzo podoba mi sie to opowiadanie a każdy kolejny rozdział wciąga coraz bardziej. Dziekuje bardzo i czekam na więcej Wink
Magal
Człowiek



Dołączył: 23 Wrz 2008
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:21, 29 Sty 2010 Powrót do góry

ja również jestem zdziwiona ilością rodzin zastępczych, gdy się czytałam zwierzenia Bells odniosłam wrażenie, że autorkę poniosła za bardzo fantazja.
Brakowało mi w tym rozdziale obecności Edwarda.
A gdzie nowy rozdział?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ann!
Wilkołak



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pon 14:46, 01 Lut 2010 Powrót do góry

Hej,
dziękuję za wszystkie komentarze i przepraszam, że nowy rozdział jest dopiero dzisiaj. Niestety miałam problemy z komputerem i nie miałam jak przepisać 26 rozdziału.
Mam nadzieję, że teraz pójdzie o wiele szybciej.

Rozdział 26
Będę?

Tłumaczenie: Ann!
Beta: Madziorsko

Cały czas miałem tamtą scenę przed oczami. Bella przybliżyła się, aby mnie pocałować i nagle odsunęła się i wbiegła do swojego pokoju, trzaskając drzwiami. Zrozumiałem, co złego zrobiłem. Wiedziałem, że ją przeraziłem. Przeszła w życiu tyle rzeczy, o których nawet nie miałem pojęcia. Teraz rozmawiała z nią Alice. Ja mogłem jedynie pójść na nasze jutrzejsze korepetycje i zobaczyć, czy mogę z nią porozmawiać. Zdziwiłbym się, jeżeli odezwałaby się do mnie. Kochałem Bellę. Czy to nie wystarczało?

*

Wtorkowy wieczór. Siedemnasty lutego. Był kwadrans do ósmej i kierowałem się w stronę biblioteki, wierząc całym sercem, że zobaczę ją przy naszym stoliku, czekającą na mnie.
Wziąłem głęboki oddech, kiedy otwierałem szklane drzwi do czytelni. Podszedłem do stolika, przy którym zazwyczaj mieliśmy zajęcia, a ona tam była.
Wyglądała jak zawsze pięknie. Usiadłem koło niej.
- Bella? – Zapytałem.
Pokręciła głową i pchnęła kopertę po stole do mnie. Przeczytałem jej piękne pismo: „Edward – otwórz to w samotności w swoim pokoju.”
Pokiwałem głową, a ona wstała i wyszła. Pokręciłem się jeszcze chwilę po bibliotece i zaraz potem wróciłem do swojego pokoju. Nie chciałem się śpieszyć, ale to było niewykonalne.
Usiadłem przy moim biurku i spojrzałem na list. Zmusiłem siebie w końcu, by go otworzyć, bojąc się tego, co mogę znaleźć w środku.
Wyjąłem sześć gęsto zapisanych kartek papieru z logiem uniwersytetu. Wszystkie były ponumerowane, od pierwszej do dwunastej. Ułożyłem je w kolejności i złapałem pierwszą.

Drogi Edwardzie,
po pierwsze, przepraszam. Po drugie, zanim to wszystko przeczytasz, nie mów o tym nikomu bez mojego pozwolenia. Nie jestem idealna. Przerażona tym, czym nawet nie możesz sobie wyobrazić. Ja, Isabella Adina Swan, nie jestem tym, kim myślisz. Nie jestem dziewczyną, którą chcesz. Nigdy mogę nią nie być. Pozwól mi opowiedzieć moją historię.


Pokręciłem głową. Jak ona może myśleć, że nie jest tą, której pragnę? Muszę to przeczytać.

Jestem osiemnastoletnią samotną matką. Nie wiem, kto jest ojcem mojej córki. Prawdopodobnie nigdy go nie spotkam. Nawet nie wiem jak wygląda, nie znam jego imienia. To nie był mój wybór, że zaszłam w ciążę zaraz po ukończeniu szesnastu lat.
Ale jakoś sobie poradziłam. Pozwól mi zacząć od początku. Kiedy miałam tydzień, rodzice porzucili mnie pod drzwiami żydowskiego domu dziecka w San Francisco.


Opisała swoje wzloty i upadki w dzieciństwie, dobry i złych ludzi, których poznała. Jak stało się, że jest teraz tym, kim jest, wielojęzykową pianistką, samotną matką na Harvardzie. To była fantastyczna, ale dramatyczna historia. Podczas czytania tego listu mogłem usłyszeć jej głos, mówiący mi, jak nie miała nikogo, komu mogłaby zaufać.
Uważa, że miałbym ją nienawidzić, za to, kim była. Kochałem w niej wszystko. Jej przeszłość ją ukształtowała. Porównując moje i jej życie, moje było za normalne.
Nie obchodziło mnie to, co ludzie powiedzą na to, że Edward Masen Cullen zakochał się w nastoletniej, osieroconej, samotnej matce. Bella była piękna, a ja byłem całkowicie w niej zakochany. A z jej listu mogłem stwierdzić, że też mnie kochała. Teraz wszystko, co musiałem zrobić, to z nią porozmawiać.

*

Zdecydowałem się jej odpisać, ale miałem z tym małe problemy.
Droga Bello, – napisałem
dziękuję za to, że podzieliłaś się ze mną swoją przeszłością. – Nie, to nie było to.
Nadal cię kocham, mimo twojej przeszłości. – Nie. Nie tak.
Mam nadzieję, że mógłbym ci pokazać, jak bardzo cię kocham, przed i po przeczytaniu tego listu. – To było trochę lepiej
Chcę ci powiedzieć to, że nie znałem twojej całej przeszłości, ale to, czego się dowiedziałem, nie zmienia moich uczuć do ciebie.Kiedy myślę, o tym, co mi napisałaś, kocham cię nawet bardziej.
Proszę, proszę, proszę Bello. Przyjmij moje najszczersze przeprosiny za wydarzenie z sobotniej nocy. Naprawdę żałuję tego, co zrobiłem. Chciałbym cofnąć czas o te kilka minut i uciec od tego wydarzenia. Niestety, nie mogę. Moje zachowanie było jakie było i nie mogę go zmenić. Liczę tylko na twoje wybaczenie.
I Bello. Chcę, abyś wiedziała, że nikt nigdy nie będzie cię lubić lub nienawidzić, za to kim jesteś. Jeżeli możesz mi wybaczyć, proszę przyjmij moje przeprosiny. Jesteś najpiękniejszą kobietą i to niemożliwe, by cię nie kochać.
Edwad Masen Cullen.

Podpisałem się i zaadresowałem kopertę, do Isabelli Swan. Pokój K, piętro 3. Zaniosłem go na dół do recepcji i poprosiłem sekretarkę o wysłanie.
Wróciłem schodami do siebie na piąte piętro, wierząc, że Bella mi wybaczaczy. Zastanawiałem się, co się stanie, jeśli tego nie zrobi.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta_94
Wilkołak



Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:14, 01 Lut 2010 Powrót do góry

króciutki!!!

Ale teraz wiadomo jak się Edward czuje!!! :)

och, teraz nie mogę się doczekać, aż Bella przeczyta ten list:)
czekam na następny, który jak przypuszczam, pojawi się niedługo:)

pozdrawiam i życzę veny!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mercy
Zły wampir



Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 33 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Krainy Wróżek

PostWysłany: Pon 22:28, 01 Lut 2010 Powrót do góry

To opowiadanie coraz bardziej zaczyna mi się podobać, bo tak naprawdę jest niespodziewane. Historia Belli jest niesamowita. Uwielbiam też jej córeczkę Abrę( chyba dobrze zapamiętałam)... Staram się śledzić ten temat, jednak gdzieś w połowie miałam chwilę zwątpienia, ponieważ rozdziały są dość krótkie i czasami nic nie wyjaśniają... a na to się teraz czeka z wielką niecierpliwością... to oczywiście nie wasza wina... wy tylko tłumaczycie i tak trzymać, ponieważ robicie to niesamowicie.

Teraz czekam na więcej i dlatego życzę, czasu chęci i samozaparcia co do tłumaczenia.
Pozdrawiam Mercy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ann!
Wilkołak



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Wto 22:38, 02 Lut 2010 Powrót do góry

Zapraszam na nowy rozdział. Jest trochę dłuższy niż poprzedni.

Rozdział 27.
Bez ciebie.
Tłumaczenie: Ann!
Beta: Madziorsko

Siedziałam przy oknie, trzymając się za kolana, oglądając spadający śnieg i myśląc. Rozmyślałam o tym, co mógł stwierdzić Edward, czytając tamten list. Czy będę w stanie przestać go kochać? Czy Abra kiedykolwiek o niego zapyta? Jeżeli mnie znienawidzi, czy nadal będę mogła przyjaźnić się z Alice? Co je bez niego zrobię?
Moje rozmyślanie przerwało głośnie pukanie do drzwi. Wstałam, przeszłam przez pokój i spojrzałam przez wizjer, kto to. Listonoszka. Otworzyłam drzwi. Podała mi list i poszła.
Do Isabelli Swan. – Mówiło odręczne pismo na kopercie. – Piętro 3, pokój K.
Otworzyłam. Był od Edwarda. Coś mówiło mi, abym trzymała się od niego z daleka, ale bardzo zaciekawiona zaczęłam czytać.
Droga Bello, - przeczytałam.
chciałbym ci powiedzieć, że nie znałem wcześniej twojej całej historii, jednak to, czego się dowiedziałem, nie zmieniło moich uczuć do ciebie. Kiedy myślę, o tym, co mi napisałaś, kocham cię nawet jeszcze bardziej.
Wróciłam do czytania. Kiedy doszłam do końca listu, łzy pojawiły się w moich oczach. Zrozumiał to! Zrozumiał! Położyłam list na stoliku i rzuciłam się na łóżko. Powiedział, że mnie pragnie. Powiedział, że mnie pragnie. Powiedział, że mnie pragnie! Nie mogłam w to uwierzyć. Co było tutaj do pragnienia, ludzie? Nie byłam osobą, którą ktoś mógł pragnąć, której można było zazdrościć, chociaż zawsze tego chciałam. Byłam osobą, która chciała być niezauważaną. Ja? Podziwiana? Nie mogłam ułożyć sobie tego w mojej głowie.
Godzinę później wstałam, przypominając sobie, że on może czekać na odpowiedź. Że może być emocjonalnie związany. Mentalnie dałam sobie reprymendę.

To coś powinnaś była zrobić 24 godziny temu, Bello. Gdzie jest twój mózg?

Pokręciłam głową i usiadłam do pisania.
Drogi Edwardzie,
muszę stwierdzić, że miałam ostatnio bardzo trudny okres. Wszystko wyglądało zbyt pięknie, by mogło być prawdziwe. Mimo wszystko bardzo się cieszę, że to prawda. Dziękuję, danke, merci, grazi, Grabias za zaakceptowanie mnie taką, jaka jestem.

Teraz musiałam wymyśleć, o co mogłam go zapytać. Chciałam z nim porozmawiać, ale jak? Najlepiej samej, ale czy dam radę przebywać nim sam na sam? Wiedziałam, że powinnam mu ufać, ale pytaniem było czy mogę.
A leap of faith, piosenka z Maureena z „Rent”.
Zaczęłam pisać.
Czy mógłbyś przyjść do mnie dzisiaj około 15.30? Chciałabym z Toba porozmawiać twarzą w twarz, jeśli to możliwe.
Dziękuję,
Bella.

Zaniosłam list do wysłania i udałam się na swoją pierwszą lekcję.
Skończyłam ostatnią lekcję na dzisiaj i byłam w bibliotece medycznej, szukając książki. Spojrzałam na mój zegarek. Prawie piętnasta. Skarciłam siebie, pamiętając, że Edward miał przyjść około 15.30, a ja musiałam posprzątać. Wróciłam do akademiku i zaczęłam ogarniać. Przeczesałam włosy i usiadłam przy biurku, czekając i czytając książkę, którą wypożyczyłam wcześniej.
O 15.30, co do minuty, usłyszałam pukanie do moich drzwi i po chwili wpuściłam Edwarda do środka. Wskazałam mu krzesło, a sama usiadłam na łóżku i patrzyłam się na niego.
Spojrzał na mnie.
- Bella – wziął głęboki oddech – prze… przepraszam.
- Nie, to ja powinnam cię przeprosić.
- Za co?
- Za ucieczkę, za to, że nie próbowałam się nawet wytłumaczyć.
- Nie ma za co przepraszać, to nie twoja wina.
- To… ja… Ale jest tak dużo rzeczy, które mogłam zrobić inaczej.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Chciałam to zatrzymać i… ja chciałam… - Odwróciłam się, próbując powstrzymać łzy.
- Zrobiłaś, co mogłaś.
Spojrzałam na niego.
- Ja…
- Bello, jestem pewien, że zrobiłaś to, co mogłaś. Oh, Bella. – Zobaczył moje łzy. Wstał i podszedł do mnie, siadając obok. Przybliżyłam się do niego, a on otoczył mnie ramionami. Wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową i zaczęłam łkać. Mocniej mnie przytulił i nie puszczał. Usiadłam, tuląc go do siebie i po raz pierwszy od wielu lat poczułam się bezpieczna. Od kiedy pan Hernandez oddał mnie do domu dziecka. Czułam silne ramiona Edwarda i wiedziałam, że on mnie nie zrani. Więc może to była miłość.
Odsunął się delikatnie ode mnie, kiedy moje łkanie ustało i wtedy wyszeptał mi do ucha.
- Kocham cię, Bello.
Przybliżyłam się do jego klatki piersiowej.
- Też cię kocham.
Edward wstał i podniósł mnie. Złapał moje dłonie i spojrzał w oczy.
- Bello?
- Tak?
- Czy możemy jeszcze raz spróbować?
Uśmiechnęłam się do niego.
- Tak! – Wydyszałam, a on mnie przytulił.
Siedziałam później przy moim biurku z Abrą i przytulając ją delikatnie do siebie, myślałam o Edwardzie. Jak to jest być zakochaną, być trzymaną w jego ramionach? Jak to by było stać się częścią jego rodziny, a może nawet pewnego dnia jego żoną?
Wyszczerzyłam się sama do siebie. Może któregoś dnia. W przeszłości myślałam o byciu szczęśliwą w przyszłości. I spełniło się. Byłam szczęśliwa.
I tamte magiczne słowa. On je powiedział i ja je powiedziałam. Oboje rozumieliśmy je tak samo.



Życie jest dobre. Chciałam, aby to zdanie tyczyło się także mnie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta_94
Wilkołak



Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 23:12, 02 Lut 2010 Powrót do góry

A ja już myślałam, że autorka zapomniała o Abrze, bo dopiero teraz o niej znowu jest:-)

Jupi!!! udało się, udało się!!! Edward mądry facet (nieliczny;-)) a Bella w końcu uwierzyła w szczęście i miłość.

czekam na następny rozdzialik:*
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Emilly_Van
Wilkołak



Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 17:20, 03 Lut 2010 Powrót do góry

Dopiero dziś trafiłam na to tłumaczenie. I jest świetne! Cały dzień tylko siedzę i je czytam.
Teraz muszę tylko mieć nadzieję, że jak najszybciej przetłumaczycie następny rozdział.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 19:45, 03 Lut 2010 Powrót do góry

Cytat:
To coś powinnaś była zrobić 24 godziny temu, Bello. Gdzie jest twój mózg?
a ja pytam... autorko gdzie TWÓJ MÓZG :P

nie no, normalnie mnie rozwala na drobne kawałeczki każde zdanie... (ale napisałam :P ) mam taki ubaw wczytując się, że na pewno z tego nie zrezygnuję... muszę też dodać, że coraz bardziej autorka gubi nam się w świecie przez siebie wykreowanym... to w zasadzie całkiem słodkie Wink

tłumaczki - dobra robota, ale sprawdzanie własnych tekstów pod kątem błędów nie jest całkiem dobrym pomysłem Wink

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xcullenowax
Wilkołak



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.

PostWysłany: Wto 20:59, 09 Lut 2010 Powrót do góry

No, dawno nie komentowałam, ale teraz postanawiam to nadrobić. (:

Nie podoba mi się trochę to jak Bella olewa swoją córkę. Całkowicie rozumiem, że ma problemy, nie radzi sobie z tym wszystkim, ze swoim życiem i tym co będzie, ale ciągle zostawia Abrę u Angeli, a co jeśli ta nie mogłaby się nią zająć, a Bella stawia ją przed faktem dokonanym, na dodatek mała też tęskni za mamą. To jest co najmniej dziwne.
Podoba mi się historia Belli. To wszystko jest takie pokomplikowane, pokręcone i smutne. Na dodatek podziwiam ją za to, że w swojej sytuacji miała siłę i chęci się uczyć, ja mam milion razy łatwiej, a czasami nie mam ochoty na naukę, a co dopiero ona.
Cieszę się, że Bella i Edward wyznali sobie miłość. Czekałam na to przez całą historię. :E

życzę weny w dalszym tłumaczeniu,
xx


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
EsteBella;*
Człowiek



Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Hmm.. A już wiem... Wampirowo;]

PostWysłany: Pią 17:34, 12 Lut 2010 Powrót do góry

Znalazłam jeden błąd w siedemnastym rozdziale:

,,Co je bez niego zrobię?''

Powinno być ,,ja''

,,Co ja bez niego zrobię?''

To jedyny błąd jaki znalazłam. Tekst świetny. Pięknie tłumaczysz ten FF. Uczucia Belli są doskonale opisane, a jej historia niewiarygodna.
Dzięki Ci wielkie za to tłumaczenie;*

Z poważaniem
Ta Jedyna Bella;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Frantic Bella
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Maj 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: lol

PostWysłany: Sob 22:19, 13 Lut 2010 Powrót do góry

Hej, kiedy dodacie następny rozdział?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin