FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Lesson Learned [T] [NZ] Rozdział 27 - 02.02 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Ann!
Wilkołak



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Śro 12:01, 08 Lip 2009 Powrót do góry

Dzisiaj dostalam pozwolenie, aby wstawic rozdzial, lecz przetlumaczony przez Madziorsko.
Tlumaczenie: Madziorsko

Rozdział 19
Chodźmy na zakupy
Gość specjalny: BellaBarbie


Obudziłam się i spojrzałam na swój zegarek, aby zobaczyć, jaki jest dzisiaj dzień. Już był dwudziesty piąty? Westchnęłam. Nie wiedziałam, dlaczego Alice była taka nieugięta, lecz, żeby się w końcu zamknęła, postanowiłam pójść z nią na zakupy. Nadal szczerze tego żałowałam.
Obudziłam Abrę i zaprowadziłam ją do opiekunki. Po tym, jak ją tam zostawiłam, wzięłam na drogę świeżego (i jeszcze gorącego) bananowego muffina z kuchni i wybiegłam na zewnątrz.
Około godziny później, siedziałam przy moim biurku, kiedy ktoś zapukał w drzwi. Otworzyłam i prawie została staranowana przez szczęśliwą Alice. Z pewnością nikt inny nie cieszyłby się na zakupy, tak jak ona.
- Jesteś już gotowa, Bello?- zapytała się, przeskakując z nogi na nogę.
- Jakbym mogła się kiedyś do tego przygotować- wymamrotałam.
Alice zmarszczyła brwi.
- To nie jest satysfakcjonująca odpowiedź, panienko Swan.
Popatrzyłam się na nią błagalnie, lecz po chwili odrzekłam:
- Nie jest? W takim razie tak. Jestem już gotowa.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie.
- O to właśnie chodziło!- Popatrzyła się na mój strój, który z pewnością nie był satysfakcjonujący, lecz jedynie westchnęła i powiedziała: - Czas na nas.
Wyszłam za nią z pokoju, zamknęła za mną drzwi, po czym zaprowadziła mnie do swojego samochodu. Siedziałam na fotelu obok niej, ponieważ Edward pierwszy raz nie jechał z nami. Kiedy się zapięłyśmy, Alice odjechała.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
W końcu dojechałyśmy do ogromnego centrum handlowego, a Alice zaparkowała na prawie jedynym wolnym miejscu na parkingu. Niechętnie opuściłam samochód i podążałam za Alice, która weszła do pierwszego sklepu, którego zauważyła. Rozejrzała się. Stałyśmy pomiędzy wieszakami pełnymi męskich garniturów. Zachichotała i spojrzała się na mnie.
- Nie ten sklep!
Odwróciłyśmy się i wyszłyśmy. Szłyśmy korytarzem, w poszukiwaniu kolejnego sklepu, kiedy w pewnym momencie westchnęłam i rozejrzałam się dookoła. Alice, jak porażona, zatrzymała się i spojrzała na mnie:
- Coś nie tak?
- Nienawidzę zakupów i tłumów- westchnęłam.
Popatrzyła się na mnie z niedowierzaniem pomieszanym z bólem.
- Nienawidzisz… zakupów?
Skinęłam głową.
- Wolałabym teraz siedzieć w moim akademickim pokoju i czytać.
Chociaż sądziłam, że Alice zignoruje moją wypowiedź, nic się nie zmieniło w jej zachowaniu. Właściwie, teraz było gorzej. Dziewczyna wręcz, wgapiała się we mnie.
- Nienawidzisz też tłumów?
Powtórnie skinęłam głową.
- Za wiele ludzi, za duży ucisk. Lubię bardziej osobiste miejsce.
Alice zachichotała, a po chwili namysłu, wzruszyła ramionami.
- Co tam. Nie myśl sobie, że po takim tekście uda ci się wrócić do domu wcześniej.
Znowu zaczęłyśmy iść, a ja jeszcze raz westchnęłam, widząc tysiące ludzi wchodzących do sklepów i wynoszących potem wielkie torby pełne kolorowego koszmaru. Alice słysząc moją odę do wolności, przystanęła i spojrzała się na mnie. Widziałam, że nie jest zadowolona z mojego postępowania.
- Naprawdę potrzebujesz całkowicie nowych ubrań!
Popatrzyłam na ubrania, które miałam na sobie. Para startych, wysłużonych dżinsów i szara, szkolna bluza. Miała jedynie kilka malutkich plamek.
- Co jest złego w tym zestawie?
Dziewczyna popatrzyła się na mnie jeszcze raz.
- Po prostu… wyglądasz o wiele lepiej, kiedy masz na sobie dziewczęce ubrania!
Zmarszczyłam brwi. „Wyglądać bardziej dziewczęco” i „wyróżniać się” nie było moimi ulubionymi określeniami stylu. Wolałam „wygodnie” i „normalnie”. Nie powiedziałam jednak tego, tylko wzruszyłam ramionami i zaczęłam iść za Alice, która właśnie wchodziła do jednego z tysiąca sklepów. Zostałam przez nią, na nie skazana.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Około pięć sklepów później, ziewałam już ze znudzenia i co jakiś czas wpatrywałam się na torby pełne ubrań, które trzymałam. Nie byłam jednak rekordzistką, Alice miała ich o wiele więcej. W pewnym momencie zaburczało mi niespodziewanie w brzuchu.
- Już minęła pora na lunch?- zapytałam się.
Alice popatrzyła na swój zegarek i odpowiedziała:
- Tak, teraz jest już pora na obiad. Jesteś głodna?
Popatrzyłam się na nią z obolałą miną, na co dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Oczywiście, że jestem głodna, jeżeli nie jadłam niczego poza małym muffinem na śniadanie. Czy ty w ogóle coś jadasz?
Pokiwała głową.
- Tak.- Pomyślała chwilę: - No wiesz, chociaż czasami trzeba.
Wywróciłam oczami, po czym zaczęłam rozglądać się po sklepie, którego nazwy już dawno zapomniałam, w poszukiwaniu wyjścia.
- Czy jest tu gdzieś jakieś dobre jedzenie?
Alice popatrzyła się na mnie i zapytała.
- Określ „dobre jedzenie”.
- Wegetariańskie, zdrowe jedzenie, które naprawdę dobrze smakuje i nie jest imitacją mięsa.
Zagryzła lekko usta.
- Mogłybyśmy pojechać do mojego mieszkania i tam coś zjeść?
Skinęłam głową. Naprawdę spodobał mi się jej pomysł.
- Dobrze. Tak będzie najlepiej. Pojedziemy tylko na początku po Abrę?
- Oczywiście. Poprowadź mnie tylko do domu jej opiekunki.
Szkoda, że Alice nie wiedziała, jak szczęśliwa byłam w tamtym momencie. W końcu pozostawiałam okropne centrum handlowe za sobą! Zastanawiałam się ile dziewczyna wydała tego dnia. Jej mała, czarna karta była cały czas w użyciu. Spróbowałam pozbyć się tej myśli. Właściwie, nawet nie chciałam wiedzieć ile dokładnie wydała.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dwadzieścia minut później podjechałyśmy pod drzwi wejściowe domu Angeli. Wysiadłam i zaczęłam iść w stronę wejścia. Alice szła tuż za mną. Kiedy stanęłyśmy przed drzwiami, zapukałam. Po chwili otworzyły się, a Ben, mąż Angeli, powitał mnie radośnie:
- Witaj, Bello! Jesteś dzisiaj o wiele wcześniej, niż zazwyczaj.
Skinęłam głową i wskazałam na Alice.
- Podwiozła mnie dzisiaj koleżanka.- Na te słowa dziewczyna zamachała do mężczyzny.- Ben to jest Alice, moja przyjaciółka. Alice to jest Ben, mąż Angeli, opiekunki Abry.
- Dzień dobry- powiedziała wesoło Alice.
Ben również się do niej uśmiechnął i powitał, po czym pokazał ręką, abyśmy weszły do środka. Kiedy zamknął drzwi, zawołał:
- Angelo! Bella już przyszła po Abrę.
Po krótkiej chwili Angela zawołała do męża:
- Abra właśnie kończy swój obiad, więc zaproś Bellę na górę!
Zaczęłam iść, a Alice nie odstępowała mnie na krok. Na początku schodami na górę, potem przez korytarz, aż w końcu znalazłyśmy się w jadalni. Abra siedziała w foteliku dziecięcym, przy stole i kończyła swoją porcję makaronu. Kiedy mnie zobaczyła, odłożyła swój plastikowy, niebieski nóż i podniosła do góry ramionka.
- Mamusia!
- Cześć, Abra. Teraz skończ swoje jedzenie.
Skinęła głową. Miała bardzo poważną minę. Znowu zabrała się za jedzenie, przebijając swoim nożem oddzielnie, każdy, kolejny kawałek makaronu. Cały czas widziałam koncentrację na jej twarzy.
Alice zachichotała i odwróciła się. Stała teraz w przejściu, za mną.
- Co?- zapytałam się. Byłam zdziwiona jej nagłym wybuchem śmiechu.
- Po prostu popatrzyłam się na Abrę. Jest taka prześliczna.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- Dziękuję.
Po chwili podeszła do nas Angela.
- Cześć, Bello. O, kogo dzisiaj do nas przyprowadziłaś?- Wskazała na Alice.
- To jest Alice, siostra Edwarda. Jest moją przyjaciółką. Alice to jest Angela.
Angela uśmiechnęła się do Alice:
- Cześć, Alice. Chwila. Wydaje mi się, że Abra mówiła mi coś o tobie.
Alice popatrzyła się na kobietę. Była wyraźnie zdziwiona, lecz przy tym bardzo podekscytowana.
- Naprawdę?- pisnęła.
Angela skinęła z uśmiechem głową.
- Tak. Zaczekajcie, za chwilę sobie przypomnę. Hmmm… Tak, tydzień temu nazwała lalkę twoim imieniem.
Twarz Alice automatycznie rozjaśniała.
- Ale super! Mogłabym ją zobaczyć?
- Oczywiście. Chodźcie ze mną na górę, to wam pokaże- powiedziała, po czym zwróciła się do mnie. Tak cicho, aby Alice nie mogła tego usłyszeć: - To jedna z tych starych szmacianych lalek.
- Która dokładnie?- zapytałam się.
- Ta bardziej poturbowana.
Zachichotałam.
- To dopiero będzie niespodzianka.
Weszłyśmy na górę, a Angela zaczęła grzebać w pudle na zabawki i po chwili wyciągnęła bardzo sponiewieraną szmacianą lalkę.
- To, moje drogie- powiedziała, a po chwili dokończyła: - jest Alice.
Alice rozszerzyła oczy.
- To ja?- Popatrzyła z niedowierzaniem.
Angela pokiwała z rozbawieniem głową:
- To właśnie ty.
Zaczęłam się śmiać, a po chwili dołączyła do mnie Alice.
- Nie powiem, że tego właśnie się spodziewałam.
Wzruszyłam ramionami.
- Nigdy nie wiesz, co wymyśli dwudziestotrzymiesięczna dziewczynka.
Angela uśmiechnęła się do nas.
- Abra najprawdopodobniej już skończyła jeść, więc pójdę na dół, przygotować ją do wyjścia. Bardzo mi miło, że mogłam cię poznać, Alice.
- Mi też było cię bardzo miło poznać. Moje drugie oblicze również- powiedziała Alice.
Angela zaśmiała się z jej odpowiedzi i zaprowadziła nas na dół.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wyniosłam Abrę z domu jej opiekunki, po czym wróciłam, aby zabrać jej fotelik. Miałyśmy w końcu jechać samochodem do apartamentu Alice. Po powrocie do samochodu kilka minut spędziłam na lokowaniu z tyłu fotelika, a potem wsadzaniu do niego Abry. Kiedy uporałam się ze wszystkim, zaczęłyśmy jechać wzdłuż Broadwayu. Abra siedziała z tyłu grzecznie, bawiąc się swoim małym wielorybkiem.
Do domu Alice podjechałyśmy jedynie kilka minut później. Wysadziłam Abrę, a Alice odjechała w stronę parkingu. Po chwili spotkałyśmy się wszystkie w głównym korytarzu, a dziewczyna zaprowadziła nas do swojego apartamentu. W drodze tłumaczyła, że Jasper zawsze pracuje do późna, więc najczęściej nie zdąża na obiad.
Kilka minut później w całym mieszkaniu roztaczał się zapach spaghetti i sosu pomidorowego. Alice przyrządzała dla nas jedzenie, a ja siedziałam w dużym pokoju i bawiłam się z Abrą.
Niedługo potem siedziałyśmy już przy stole, jedząc spaghetti, a Abra dostała kromkę chleba, ponieważ już dzisiaj jadła. Uśmiechnęłam się z zadowolenia, kiedy gorące jedzenie dostało się do mojego żołądka. Dawno nie jadłam czegoś tak pysznego.
- Dziękuję ci za jedzenie i wszystko, co dla mnie dzisiaj zrobiłaś, Alice. Było wspaniale.
Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie.
- Odwiozę was do domu. Mam w końcu wszystkie wasze rzeczy w bagażniku.
Pokiwałam z uradowania głową.
- Byłoby wspaniale.
- Będzie naprawdę wspaniale, kiedy w końcu przyjdę do ciebie i pozwolisz, abym cię wyszykowała w twoje nowe ciuchy. Pasuje ci następna sobota?- Popatrzyłam się na nią błagalnie, lecz Alice znowu zaczęła mówić: - Wiesz, że się z tego nie wyplączesz! Nie ma mowy, bo nie pozwolę na to.
Zmarszczyłam brwi. To nie było wcale konieczne.
- Dobrze. W takim razie spotkamy się w następną sobotę. Chwila… nie. Następna sobota to urodziny Abry. Jeśli chcesz, możesz przyjść, lecz na pewno nie będzie czasu na przebieranki. Może w takim razie dwunastego.
Skinęła z satysfakcją głową.
- Dwunasty lutego. Wspaniale. A o której godzinie w sobotę są urodziny Abry? O! I ile osób mogę przyprowadzić ze sobą?
- Ile chcesz. Obiecaj mi tylko, że będę wszystkich znać i powiesz mi o nich, na około dwa dni przed imprezą. I pamiętaj jeszcze, że mój pokój nie jest za duży, a wszyscy mają się pomieścić. Impreza rozpocznie się najprawdopodobniej o czternastej.
Zachichotała z podniecenia.
- Dobrze. Do zobaczenia w sobotę.



P.S. Przepraszam za brak polskich liter. Wczesniej juz o tym pisalam :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Śro 14:34, 08 Lip 2009 Powrót do góry

Nic nowego nie powiem, pisząc, że tłumaczenie jak zawsze błyskawiczne i bardzo dobre :) Jesteście niesamowite dziewczyny :) Rozdział również spoko Wink
Zakupy o katorga dla Belli a z Alice to już w ogóle masakra :D Nie ma co;p Jednak te chwile zbliżyły nasze bohaterki do siebie i na pewno w pewnym stopniu poprawiły im humor Wink Późniejsze wspólne jedzenie :) Alice jest prawdziwą przyjaciółką dla Bells :)

Czekam na kolejne party Wink

pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
angie1985
Wilkołak



Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:38, 08 Lip 2009 Powrót do góry

Dwa rozdziały rewelacyjne. Bella w szpitalu i zakochany w niej Ed...miodzio. Alice to Alice, jej nie da się okiełznać, nie ma mowy. A Bell jak zwykle nie przepada za zakupami. Ciekawe co wydarzy się na tych urodzinach?
Tłumaczenie jak zwykle czyta się niezwykle dobrze i płynnie. Błędów nie widać. Tylko gratulować tłumaczkom i betom.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Marcelinka Wampirka
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:44, 08 Lip 2009 Powrót do góry

Przeczytałam szybko i muszę przyznać, że świetnie przetłumaczony ten rozdzialik. Zgadzam się z powyższymi wpisami i mam nadzieję, że szybko wstawicie nowe rozdziały, w których będzie więcej Eda . Bardzo na nie czekam.
Pozdrawiam M.W


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:54, 08 Lip 2009 Powrót do góry

Już nowy rozdział? Szybko.
Nie, żebym narzekała :D
Co do treści, to jak zwykle świetna. Wyobrażam sobie minę Alice gdy zobaczyła swój odpowiednik wśród zabawek Abry :)
Mam nadzieję, że następny odcinek pojawi się tak samo szybko, a nawet szybciej niż ten. Wink
Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
yeans-girl
Wilkołak



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok

PostWysłany: Czw 8:04, 09 Lip 2009 Powrót do góry

Szybciutko, szybciutko.
Rozdział też super. Chciała bym żeby ewreszcie była mowa jakie uczucia Bela rzywi do Edwarda. Mam nadzieję, że też go kocha. Rozwaliła mnie ta lalka Alice. Ale ta musiała mieć minę.
Pozdrawiam, życzę weny i z niecierpliwością czekaqm na następne rozdziały.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Green_day
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Lip 2009
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Rzeszów

PostWysłany: Czw 9:03, 09 Lip 2009 Powrót do góry

Ten FF jest cudowny Uwaga
Jest wiele wątków, ale niestety ostatnie rozdziały nie podobały mi się już tak bardzo. :(
To przez to że jest w nich za mało Edwarda.
Świetnie, że tak często wrzucasz nowe posty.

Green_day


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Green_day dnia Czw 9:05, 09 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Czw 10:51, 09 Lip 2009 Powrót do góry

Przeczytałam to tłumaczenie i tak się wypowiem:
Tłumaczenie bardzo dobre, przyjemnie się czyta, kilka razy coś mi zgrzytnęło ze stylistyką ale nie pamiętam gdzie :)
Sam ff nie jest powalający, Bella ma 18-lat, jest matką 20 miesięcznej Abry to urodziła ją mając 16 lat - kiedy ona skończyła te studia, nauczyła się tych języków i wychowała dziecko??? Jestem w szoku! Ponadto znają się z Edwardem bardzo krótko a ten już ją zaprasza do rodziców na obiad a ona się bez wahania zgadza i wszyscy są tacy uśmiechnięci i uradowani z tego powodu że ona przyjechała, chociaż o niej nic nie wiedzą!!! Przeceiż oni są milionerami i nie obawiają się niebezpieczeństw??? Potem ta choroba, Bella zostawiła swoje dziecko u opiekunki na tyle dni???? Może zbytnio się czepiam ale to mi najbardzie niepasowało.... Ponadto brakuje mi opisów uczuć, emocji, przemyśleń bohaterów. Są same dialogi....
Ale i tak poczytam sobie kolejne odcinki z czystej ciekawości jak to się zakończy :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Nie 15:09, 12 Lip 2009 Powrót do góry

Nie ma przemyśleń bohaterów, ale widocznie autorka ff zarzuciła sobie taki styl. Nie wyciągałabym tej sprawy bo to już wiadome ;-) z resztą, można się przyzwyczaić a taki ff okrojony (bez długich emocjonalnych wypowiedzi) powoduje ,że mamy za zadanie sami się domyśleć "umysłowej" sytuacji postaci. zadziwiająca jest 18-letni Bella z prawie 2 letnim dzieckiem i nauką na karku. Brakuje mi Eda , Ed ją kocha a ona go odpycha z jakiś niewyjaśnionych powodów których mam nadzieje się dowiedzieć, pisano że Bella nie zna ojca Abry, boi się mężczyzn - czyli została zgwałcona w wieku 16 lat? Ciekawie, doprawdy.

Cytat:
Niesamowite. Windy, które naprawdę działały. Dawno się z czymś takim nie spotkałem
podobają mi się zabawne nawiązania ; )

Rosalie wydaje się taka sympatyczna ;-)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez bluelulu dnia Nie 15:11, 12 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Madziorsko
Człowiek



Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 13:54, 13 Lip 2009 Powrót do góry

Przepraszam, że dopiero dzisiaj wstawiam nowy rozdział, ale miałam duże problemy z komputerem. Nadal je mam, ale obiecałam, że będę wstawiać, to będę Wink :)

Rozdział 20
Pora na miłość A

Przyjęcie urodzinowe! Nie mogłam wytrzymać. Tak strasznie się cieszyłam. Po tym, jak Bella wyszła skakała przez jakiś czas w jadalni, a potem nawet po całym mieszkaniu. Z pewnością wszyscy moi sąsiedzi wiedzieli, że wydarzyło się coś radosnego.
Cały czas podskakiwałam, aż w końcu przyszedł Jasper. Poruszał się bardzo powoli, a kiedy w końcu podszedł do mnie, ostrożnie dotknął mojego czoła.
- Od jak dawna już skaczesz?
Zachichotałam.
- Nawet nie wiem.
- Dlaczego?
- Pamiętasz Abrę? No więc, w sobotę są jej urodziny.
Skinął głową.
- A skaczesz, bo?
Podskoczyłam jeszcze raz i zaczęłam wyjaśniać:
- Mogę zaprosić tak wiele osób, jak tylko będę chciała. Po prostu muszę pamiętać, że pokój Belli nie jest za duży i powiedzieć jej kilka dni przed przyjęciem, kto przyjdzie. To oznacza, że Edward, ty i ja jesteśmy zaproszeni.- Uśmiechnęłam się do niego.
Jasper chyba nadal nie zrozumiał, o co mi właściwie chodzi. Stał i ostrożnie mi się przyglądał.
- To wszystko?
Pokręciłam głową. Co za facet! Niczego nie rozumie.
- Nie! Tylko pomyśl przez chwilę!
Popatrzył się na mnie troskliwie, a ja zachichotałam. Z jego miny mogłam wyczytać, że w końcu się domyślił.
- Jesteś podekscytowana, że będziesz mogła kupić dla niej prezent.
Zaklaskałam w ręce. Jasper pokiwał głową, po czym powiedział poważnie:
- Nie kupuj tylko niczego za drogiego. I jeszcze coś. Możesz się już uspokoić.
Zrobiłam najbardziej kwaśną minę, jaką mogłam. Myślałam, że się zrozumieliśmy, a on nadal swoje.
- Dlaczego?- zapytałam.
- O co ci chodzi?
- Dlaczego mam nie kupować niczego drogiego? I dlaczego mam się uspokoić? Jestem podekscytowana!
- Nie kupuj niczego drogiego, bo wiesz, że Bella nie pochwala twoich zakupów i uspokój się, ponieważ za chwilę będę gotowy, żeby zamknąć cię w twojej szafie. Nie. Zaczekaj! Twoja jest o wiele za duża. Schowam cię w mojej szafie.
Jak zaczarowana, przestałam skakać.
- Tak, proszę pana- zasalutowałam.
Jasper popatrzył się na mnie znowu z troską, po czym wywrócił oczami i odszedł.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na początku zadzwoniłam do Edwarda, aby zaprosić go na przyjęcie urodzinowe, a potem poszłam na zakupy, aby znaleźć perfekcyjny prezent dla Abry (tylko w sklepach, które zaakceptował Jasper). Po powrocie znalazłam czas, aby wysłać e-maila do Belli. W końcu chciała znać dokładną listę gości, kilka dni przed imprezą.
Znalazłam jej adres i od razu zaczęłam pisać:
„Cześć! To ja, Alice. Właśnie zaprosiłam na twoje przyjęcie gości. Na pewno przyjdzie Edward, Jasper, no i oczywiście ja. Mam nadzieję, że nie obrazisz się, ale weźmiemy ze sobą również prezenty. Moje są całkowicie zaakceptowane przez Jaspera… Przepraszam, ale kazał mi to napisać.
Do zobaczenia w sobotę,
Alice”

Po godzinie, a może nawet dwóch, otrzymałam odpowiedź od Belii.
„Cześć. Dzięki, że mnie powiadomiłaś. Powiedz Jasperowi, że strasznie się cieszę z prezentu, który on zaakceptował. Bałabym się, gdyby tego nie zrobił.
Bella.”

Od razu odpowiedziałam:
„Jestem oburzona. Nie ufasz mi, że wiem, co tak naprawdę lubi Abra?”
Bella odpowiedziała mi szybciej, niż przy pierwszej wiadomości.
„Myślę, że wiedziałabyś, co chce Abra, po prostu nie umiesz w żadnym stopniu zachować umiaru. Z pewnością kupiłabyś coś strasznie drogiego, a ja takich rzeczy nie akceptuję.”
Zmarszczyłam brwi. Chyba Bella miała rację.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W końcu nadeszła sobota, a z nią zimna, lecz bezchmurna pogoda. Wszystkie prezenty dla Abry były już gotowe i leżały na podłodze w dużym pokoju. Niepokoiłam się lekko o imprezę urodzinową, więc usiedliśmy z Jasperem na kanapie i zaczęliśmy oglądać telewizję. Poczułam się trochę lepiej.
O drugiej trzydzieści zadecydowaliśmy, że powinniśmy już wyjść i niedługo po tym weszliśmy na dziedziniec Harvardu. Jasper nie był jeszcze nigdy w pokoju Belli, więc postanowiłam powiedzieć mu kilka rzeczy o nim.
- Jasper?
- Tak?
- Chciałabym ci coś powiedzieć. Chodzi o pokój Belli.
- Coś jest z nim złego?
- Cóż, w pewnym sensie. Tak… Jasper, on jest wielkości mojej szafy.
- Twojej szafy?- Zmarszczył brwi.
Pokiwałam głową.
- Tak, mojej szafy. Dodatkowo wszystkie meble są w dosyć złym stanie.
Westchnął.
- Chciałam, żebyś po prostu był na to całkowicie przygotowany.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kilka minut przed trzecią zapukałam w drzwi pokoju Belli. Po chwili dziewczyna pojawiła się za framugą i uśmiechnęła się do nas.
- Cześć Alice! Cześć Jasper!
Abra najprawdopodobniej usłyszała, że przyszliśmy, ponieważ stanęła za Bellą i wskazała na mnie.
- Popatrz mamusiu! To jest Aliss!
Bella uśmiechnęła się do niej.
- Tak, to Alice. A to jest Jasper.
Jasper pomachał do Abry. Dziewczynka od razu schowała się za nogą swojej mamy. Bella podniosła ją do góry, jednak Abra przycisnęła swoją główkę do jej ramienia. Moja przyjaciółka westchnęła na widok zachowania własnej córki i powiedziała nam, żebyśmy weszli.
Jej pokój przeżył istną transformację. Na ścianach oraz na oknie powieszono kolorowe serpentyny, a na stole stał wyglądający na domowej roboty tort, kilka naczyń pełnych owoców i talerze z warzywami oraz różnorodnymi dipami.
Położyłam dwa prezenty, od siebie i Jaspera, na łóżku. Leżało już na nim kilka innych pakunków.
Po kilku minutach, znowu rozległo się pukanie, a w drzwiach pojawił się Edward z kolejnymi dwoma prezentami. Również położył je, na prawie już pełnym, łóżku. Bella popatrzyła się na zegarek i powiedziała wesoło:
- Angela powinna już niedługo przyjść. Ben powiedział, że będą u mnie trochę po trzeciej.
Po tym, jak Bella skończyła mówić, rozległo się pukanie. Bella pobiegła otworzyć je. Oczywiście po chwili powitaliśmy Angelę i Bena. Kobieta objęła Bellę, a ja zauważyłam, jak Abra biegnie w stronę mężczyzny, aby przytulić go z całej siły. Po czułych powitaniach, para położyła na łóżku prezenty.
Bella obróciła się do wszystkich:
- Możemy już chyba pokroić tort.
Zgodziliśmy się, a dziewczyna zaczęła liczyć po kolei gości. Była nas siódemka: ja, Jasper, Edward, Abra, Angela, Ben, no i ona. Zaczęła kroić tort na osiem części. Każdy z nich kładła na talerzyku, a ostatni na ladzie. Wszyscy siadaliśmy gdzie popadnie. Na jedynym krześle, przy biurku Belli, na parapecie, na wolnych przestrzeniach, na łóżku i na ladzie. Abra za to siedziała w swoim dziecięcym foteliku.
Kiedy wszyscy zajęli już swoje miejsca, ukroiłam sobie mały kawałek tortu i zjadłam.
- Jej, Bello. To ciasto jest naprawdę pyszne. Sama go zrobiłaś?
Dziewczyna delikatnie się zaczerwieniła i powiedziała.
- Tak. Na dole jest wspólna kuchnia, lecz nikt jej tak naprawdę nie używa.
Edward skinął i pierwszy raz włączył się do rozmowy:
- Nigdy tam nie byłem. Jedynie słyszałem o niej plotki. Gdzie właściwie ona jest?
- Musisz pójść do gabinetu, a tam jest wejście do lewego skrzydła. Trzeba przez chwilę iść korytarzem, aż w końcu dojdzie się do kuchni. Niezbyt łatwo ją właściwie znaleźć.
Jasper, siedzący na blacie kuchennym, skosztował pierwszy kawałek tortu i powiedział:
- Bello, to jest naprawdę pyszne.
Twarz dziewczyny powtórnie pokrył rumieniec.
- Dzięki.
Ben również skinął głową.
- To jedno z najlepszych ciast, jakie ostatnio jadłem.
Angela delikatnie uderzyła go w ramię. Ben popatrzył się na nią i powiedział z przekonaniem:
- Co? Nie powiedziałem, że to najlepsze ciasto, jakie ostatnio jadłem. Twierdzę, że to jedno z najlepszych.
Angela zachichotała.
- No dobrze. Właściwie to nieważne.
Na chwilę oderwałam się od konwersacji pomiędzy małżeństwem i spojrzałam na Abrę, siedzącą w swoim foteliku. Co jakiś czas podnosiła kawałki ciasta i wkładała je sobie do ust. Nie wychodziło jej to za dobrze, lecz wyglądała uroczo z twarzą całkowicie pokrytą ciastem.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Niedługo potem, kiedy wszyscy zjedli wszystko, co chcieli, był czas, aby Abra otworzyła swoje prezenty. Bella podała swojej córeczce pierwszą paczkę, jednak dziewczynka nie wiedziała do końca, co z nią zrobić. Zastanowiłam się, czy jej matka dała jej jakiś prezent na Chanukę, jednak po chwili zorientowałam się, że to niemożliwe. W końcu Bella była wtedy w szpitalu.
Dziewczynka nadal siedziała z nierozpakowanym prezentem i zastanawiała się, co z nim zrobić. Bella zademonstrowała jej rozrywanie papieru. Abra od razu załapała, co ma zrobić. Pociągnęła energicznie za papier i wydawała się być bardzo zszokowana widząc, że coś jest w środku. Nie tylko kolorowy, świecący papier się w końcu liczył.
Wzięła do ręki książkę, która znajdowała w paczce i zaczęła się jej przyglądać. Wskazała na kaczki, które znajdowały się na okładce.
- Kaczuszki!- zawołała radośnie w stronę Belli.
Bella pokiwała głową.
- To prawda. To są kaczki.
Abra po chwili znowu zabrała się za rozrywanie kolejnych paczek i za każdym razem ich zawartość była dla niej niespodzianką. Pod koniec przyjęcia leżało przed nią kilka książek, drewniany wielorybek na kółkach i wypchana foczka. Jej twarz ozdabiał szeroki uśmiech. Miała to chyba po swojej mamie, ponieważ Bella również tryskała radością. Z jej twarzy nie schodził uśmiech.


Pozdrawiam, Madziorsko :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pon 14:20, 13 Lip 2009 Powrót do góry

Przyjemny kolejny rozdzialik. Nie ma to jak podskakująca Alice - wyobraźiłam to sobie i uśmiech zagościła na moich ustach! Przyjęcie urodzinowe, myślałam że Alice bardziej da się ponieść - podziwiam ją że dałą się okełzać Jasperowi :)
Czekam na kolejny rozdział, mają nadzieję że w większej części będzie dotyczył Belli i Edwarda Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 16:59, 13 Lip 2009 Powrót do góry

Alice w swoim żywiole, jak widzę :D
I świetna rozmowa z Jasperem. Lubię tą parę.
Rozdział świetny. Trochę mało Edwarda, ale do się przeżyć.
Błędów nie ma/ nie zauważyłam, przetłumaczone jak zawsze dobrze.
Życzę cierpliwości do kolejnych odcinków.
Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Marcelinka Wampirka
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:51, 13 Lip 2009 Powrót do góry

Zakupy, to Alice lubi najbardziej. Zgadzam się z Cocolatte. że za mało Eda, ale przecież to nie twoja wina, tak tylko sobie narzekam. A rozdział naprawdę fajny, Alice jak zawsze rozbraja. A ta scena z Jasperm w jej pokoju świetna, taka lekka i przyjemna.
Nie mogę się doczekać kolejnej części.
Pozdrawiam M.W


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
angie1985
Wilkołak



Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 22:02, 14 Lip 2009 Powrót do góry

I jak tu nie kochać Alice. Gdyby ja wpuścić do sklepu i nie oganiczać to pewnie by wykupiła połowę. Dobrze że ma rozsądnego chłopaka8). Abra to sama słodycz i przyjącie jak widać niezwykle udane. Ale dziewczyny mają rację mało Edwarda(choć to w żanym wypadku nie wina tłumaczek:P) Pewnie w następnym bedzie go więcej. Mam nadzieję że niedługo zacznie Ed starać się o Bell a nie tylo obserwuje.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
darkeyeslady
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: BdG ;D

PostWysłany: Pią 0:51, 17 Lip 2009 Powrót do góry

Zacznijmy może od tego, że przeczytałam wszystkie 20 partów praktycznie na jednym wdechu.
Rewelacyjne tłumaczenie Wink Wszystko ładnie i płynnie się czyta. Tylko pogratulować takiej roboty Wink Fajnie, że macie czas na to tlumaczenie, bo warto jest robić przekład ego ff.
Co do samej treści to jest naprawdę ciekawa. Nie było jakieś miłości która nie wiadomo skąd się wzięła. Fajnie wszystko stopniowo się rozgrywa. Buduje się zaufanie między bohaterami itd.
Jedyne co mnie nieraz denerwuje to te straaaaaaasznie długie dialogi. Oczywiście wiadomo, że to nie Wasza wina, ale wypowiadam się zarówno w sprawie tłumaczenia jak i samej treści Wink Może niektórym to nie przeszkadza, ale ja nie przepadam jak książka jest 'przegadana' ;D


Także życzę duuuużo czasu i chęci na dalsze tłumaczenie ;D

Pzdr,
D.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Dobry wampir



Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 128 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń

PostWysłany: Sob 20:10, 18 Lip 2009 Powrót do góry

OK, dawno mnie tu nie było, więc wpadam z wizytą. Kurczę, jest cała masa błędów. Już nie czepiam się braku ogonków, ale o interpunkcję. Rozumiem, że nikt nie jest idealny, ale gdzieniegdzie były przecinki w miejscach, w którym W OGÓLE nie powinno ich być. Nie podam teraz przykładu, bo musiałabym od nowa wertować te klilka rozdziałów, które musiałam nadrobić, a sporo by tego było.

Coraz więcej dzieje się w tym opowiadaniu i to mnie cieszy. Dialogi nadal powiewają sztucznością, ale da się czytać. Ciekawa jestem kiedy Edward powie Belli, że jest w niej zakochany :D
Pozdrawiam,
M.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
savier
Gość






PostWysłany: Pon 11:38, 20 Lip 2009 Powrót do góry

Przeczytałem. Nawet fajne. Chciałbym tak pisać.
Wiem, że reszta może sobie czytać imię Abra. Haha! Jednak mój pies tak miał na imię, więc troszkę mam zabawy w tym fakcie.
Tak naprawdę daleko jeszcze by Bella zaczęła się zwierzać, lecz sądzę, że same zaloty Edwarda, już się zaczną.
Czekam na more, no w końcu by się przydało.
Bella77
Nowonarodzony



Dołączył: 03 Cze 2009
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:58, 23 Lip 2009 Powrót do góry

Świetne. :D Kiedy wstawisz następny rozdział,bo długo nic nie dodajesz Mad Crying or Very sad


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bella77 dnia Czw 20:59, 23 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Madziorsko
Człowiek



Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:11, 27 Paź 2009 Powrót do góry

Po bardzo długiej przerwie, postanowiłyśmy dokończyć opowiadanie. Oto 21/36 rozdział, który wprowadza do bardzo ważnych, kolejnych części. Pamiętajcie- to dopiero wstęp przed najlepszym.

Tłumaczenie: Madziorsko
Beta: Ann.!

Rozdział 21
Dzisiejszy dzień jest dla ciebie

Ziewnęłam i popatrzyłam na kalendarz. Był dwunasty lutego, czyli czwartek. Chwila. Dwunasty lutego? Czwartek? Westchnęłam. W tamtym momencie pragnęłam jedynie, żebym miała ten dzień już za sobą. Nawet fakt, że jutro wypadał trzynasty, a na dodatek piątek, niezbyt mnie martwił.
Niechętnie wstałam i obudziłam przy tym niechcący Abrę. Po krótkich przygotowaniach zaprowadziłam ją do opiekunki. Widziałam, że ma zły humor, jednak Angela wydawała się być odporna na grymasy mojej córki. Z pewnością została obdarzona właściwym imieniem*.
Godzinę później rozległo się pukanie do moich drzwi, a po chwili w pokoju stała Alice. Jak zapowiadała, trzymała w dłoniach duże torby, które położyła na stole. Byłam pewna, że przyniosła ze sobą wszystko, co pomogłoby jej wykonać na mnie najgorsze tortury, czyli pełny makijaż. Na pewno podobała jej się myśl, że mnie pomaluje.
Usiadłam na łóżku i obserwowałam Alice, która krzątała się po moim pokoju, grzebiąc w torbach z naszych wspólnych zakupów. Nie chciałam się przyznawać, że do końca ich jeszcze nie przejrzałam.
Przez długi czas się do siebie nie odzywałyśmy. Ciszę przerwała Alice, siadając koło mnie na łóżku:
- Co się z tobą dzieje?
Wysłałam jej zaciekawione spojrzenie.
- Wiele rzeczy? Niedobór snu?
Wywróciła oczami.
- Nie! Nie o to mi chodzi! Dlaczego nie otworzyłaś, ani nałożyłaś żadnej z tych rzeczy, które kupiłyśmy?
- Kupiłaś to.
- Kupiłam, więc?
- Nie chciałam tego nosić.
- Dlaczego zawsze mówisz nie?
Zachichotałam nerwowo.
- Nie wiem.
Również się zaśmiała.
- To jedna z nielicznych rzeczy.
Zmarszczyłam brwi.
- Nie jestem jedną z tych geniuszy. W żadnym stopniu nie jestem geniuszem. Jedynie ciężko pracuję i się uczę.
Alice wywróciła oczami.
- Nieważne. Poza tym powinnyśmy wrócić do tematu. Co chciałabyś dzisiaj założyć?- Wskazała na parapet, którego wcześniej próbowałam nie zauważać. Leżały na nim wcześniej przygotowane przez Alice zestawy ubrań.
- Nic.
- No proszę, Bella!
- Dobrze? Chcę ten!- Zamknęłam oczy i wskazałam w przypadkowym kierunku.
Alice zaśmiała się.
- Muszę cię zasmucić, ale nie możesz założyć stołu.
Wysłałam jej jedno z najbardziej zirytowanych spojrzeń. Popatrzyłam na ubrania i wybrałam najprostszy zestaw, jaki zobaczyłam na parapecie. Dosięgającą kolan, granatową spódnicę i jasnoniebieską bluzkę, która kończyła się trochę wyżej, niż T-shirty, które miałam w szafie.
Alice uśmiechnęła się do mnie i wytłumaczyła:
- Wiedziałam, że wybierzesz właśnie ten zestaw!- Zmarszczyłam brwi, więc dziewczyna zapytała się mnie: - Nie bawisz się dobrze?
Wywróciłam oczami. Jakby nie wiedziała, o co mi chodzi!
- Jestem po prostu taka zmęczona.
Dziewczyna zachichotała.
- Szkoda? Dobrze, musimy już zaczynać.
- Zaczynać? Niby co?
Alice nie zwróciła na mnie uwagi, tylko zamyśliła się na chwilę. Po chwili wskazała na zestaw ubrań, który wybrałam.
- Na początku przymierz to.
Odwróciła się, a ja zmieniłam swoje wygodne ubrania na jej zestaw.
- Możesz się już odwrócić- powiedziałam, a kiedy Alice wykonała moją prośbę dodałam:
- Co teraz?
Znowu na chwilę się zamyśliła, po czym wesoło powiedziała:
- Najwyższy czas na włosy!
- Coś z nimi nie tak?
- Rozpuść je.
Posłusznie zaczęłam wyjmować z włosów wcześniej powpinane wsuwki. Kiedy upewniłam się, że to już wszystkie, pociągnęłam za gumkę, całkowicie rozpuszczając włosy, które opadły na moje plecy w wielkich spiralach. Delikatnie pociągnęłam je i położyłam na ramionach, po czym powtórnie usiadłam.
Alice świdrowała mnie wzrokiem, aż w końcu powiedziała:
- Prawie kazałabym ci je zostawić w taki sposób?- zamilkła.
- Ale?- Zapytałam się lekko zmartwiona.
- Ale chciałabym się jeszcze z nimi trochę pobawić.
- Ale to jest denerwujące!
- Ale one są piękne.
Wymamrotałam coś, czego Alice nie zrozumiała. Byłam z siebie właściwie z tego powodu zadowolona. Obróciła moją głowę i przeciągnęła szczotkę po moich włosach. Po chwili szczotka zniknęła, a palce Alice układały na mojej głowie coś w rodzaju koku. Niestety nie mogłam go zobaczyć. Kiedy zorientowałam się, że skończyła, delikatnie dotknęłam moich włosów. Alice stworzyła z nich ciekawą kompozycję. Dolne warstwy włosów zostawiła opadające na moje plecy, a górne związała gumką i usztywniła wsuwkami, które pozostawiłam na stole.
- Jest teraz świetnie, Alice.
- Dzięki. I dziękuję, że pozwoliłaś mi się pobawić swoimi włosami.
- Nie ma sprawy- zaśmiałam się.- Co teraz?
- Makijaż!
Zamurowało mnie.
- Na pewno muszę?
Alice wysłała mi swój jeden z najszerszych uśmiechów i pokiwała wesoło głową
- Ale delikatny?- Zapytałam z nadzieją.
Alice powtórnie pokiwała głową.
- Dobrze. Obiecuję, że nie przegnę.
Przez kolejną godzinę siedziałam nieruchomo, pozbawiona możliwości spojrzenia w jakiekolwiek lustro. Alice nakładała na moją twarz różne kosmetyki, w przeróżnych kolorach i zastosowaniach, nie mogąc się zdecydować, co najlepiej do mnie pasuje. Kiedy w końcu stwierdziła, że skończyła, bałam się spojrzeć w lustro, które wskazywała. Dopiero po chwili wstałam i obróciłam się.
W pierwszej chwili nie rozpoznałam w odbiciu siebie. Moje włosy po raz pierwszy od dawna swobodnie opadały po moich plechach, przekraczając linię talii. Musiałam stwierdzić, że ładnie kontrastowały z moim niebieskim strojem.
Moje usta były błyszczące i gładkie, a nie jak zazwyczaj spierzchnięte i szorstkie. Zamknęłam jedno oko i zauważyłam, że Alice nałożyła na moje powieki mało cienia. Pochwaliłam ją w myślach, że nie przegięła, lecz po chwili stwierdziłam, że i tak nigdy nie miałam na sobie tak mocnego makijażu.
Odwróciłam się do Alice i powtórnie zapytałam:
- Co teraz?
- Mam dla ciebie niespodziankę!
- Jaką znowu niespodziankę?- Byłam w stosunku do niej bardzo podejrzliwa.
- Nie zawiedziesz się na niej!
- Wiesz, że nienawidzę niespodzianek?
- W takim razie możesz mi zadać jedno pytanie.
- Czy masz zamiar gdzieś mnie zabrać?
Uśmiechnęła się szeroko.
- Tak!
Usiadłam na łóżku i uparcie skrzyżowałam ręce.
- Na pewno z tobą nigdzie nie pójdę.
Zachichotała.
- Bello, proszę?
- Nie ma nawet mowy.
- Dlaczego nie chcesz iść?
- Ja? Ja? Nie!- Odwróciłam twarz w stronę ściany i próbowałam wstrzymać płacz. Westchnęłam smutno.
Alice stanęła za mną i położyła swoją rękę na moim ramieniu.
- Co się dzieje, Bella?
Ponownie westchnęła.
- Bella, masz mi powiedzieć co się dzieje!- Tym razem Alice zabrzmiała bardzo poważnie.
- Ja? Ja? Ja jestem?- zatrzymałam się ponownie.
- Jaka jesteś?
- Boję się- wyszeptałam.
Alice westchnęła i zapytała się zmieszana:
- Boisz się?
- Tak, boję się.
- Ale czego?
- Co ludzie sobie pomyślą, jak zobaczą mnie w takim stanie w miejscu publicznym.
- Dlaczego?
- Pierwszy raz w życiu będę widzialna.
- Czy twój wygląd twoim zdaniem tak dużo zmieni?
- Na pewno.
- Dlaczego? Dlaczego boisz się, że ludzie zauważą cię, Bella? Jesteś, przecież śliczna.
- Zaczynasz mówić jak terapeutka, Alice.
- Oh- zachichotała.- Przepraszam. Po prostu chciałabym wiedzieć?
- Wiem, że chciałabyś wiedzieć.
- W takim razie, dlaczego mi nie powiesz?
- Ponieważ się boję.
- Mnie?
- Tak mi się wydaje.
- Ale dlaczego?
- Nie wiem. Mogłabyś to komuś powiedzieć.
- Nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła!
Podniosłam głowę i popatrzyłam się na nią.
- Jest mi trochę trudno komuś zaufać.
Pokiwała głową.
- Rozumiem, że jest ci ciężko.
Wyglądała bardzo smutno, więc postanowiłam jej powiedzieć.
- Alice?
- Tak?
- Chodzi po prostu o to, że?
- O to, że?
- Nie lubię zwracać na siebie uwagi innych.
Alice pokręciła głową. Nie mogła mnie do końca zrozumieć.
- Ale dlaczego?
- Ponieważ ktoś wtedy może mnie skrzywdzić.
- Skrzywdzić?
- Tak? Czy możemy już to tak zostawić? Proszę?
Alice zgodziła się ze mną lekkim kiwnięciem głowy.
- W takim razie, czy będziesz się dobrze czuła na obiedzie z Edwardem?
- Gdzie?
- Na Harvard Square jest mała kawiarnia. Spodoba ci się tam.
Uśmiechnęłam się delikatnie
- No dobrze. Mam tylko pytanie. Czy to była ta niespodzianka?
Alice poderwała swoją rękę i przycisnęła do ust.
- Znowu wydałam tajemnicę!
Zaśmiałam się.
- Chodźmy już.


* Znaczenie imienia Angela to: posłanka od Boga.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Madziorsko dnia Wto 21:13, 27 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Marcelinka Wampirka
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:34, 27 Paź 2009 Powrót do góry

PIerwsza.... Strasznie sie cieszę, że kolejny rozdzialik już jest, ale coś dlugo kazałas nam czekać. Po takim wstępie nie mogę sie doczekać kolejnych cześci. Very Happy Very Happy Very Happy W tym rozdziale Alice była w swoim żywiole. Kocham ten ff. czekam na kolejne, bardzo podoba mi się jego styl.

Pozdrawiam M.W Laughing


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marcelinka Wampirka dnia Wto 21:36, 27 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin