FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Noc poślubna - Spiral Static [NZ+18] - 27.09 - część V Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Julia
Zły wampir



Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 17:29, 07 Lut 2009 Powrót do góry

Skończyłam tłumaczyć. ale musicie mi dać z jakąś godzinkę na przeprowadzenie poprawek. Jeśli pójdzie dobrze... to może nawet szybciej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Madeline_Cullen
Wilkołak



Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z wichrowych wzgórz :)

PostWysłany: Sob 18:43, 07 Lut 2009 Powrót do góry

Opowiadanie jest świetne, bo mamy wreszcie jakąś wizję, w której Bella ma wątpliwości, a nie wszystko słodko, pięknie.

Ja wariuję! :D Godzina już minęła!

PS. Świetna robota, ale rzeczywiście beta by bardzo tym tłumaczeniom pomogła. Zobaczymy (mam nadzieję, że już za parę minut :P) jak poszło Julii :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
A_siunia2
Człowiek



Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 18:57, 07 Lut 2009 Powrót do góry

ok...zaraz powinno się pojawić! och już nie mogę się doczekać XD Dawaj szybciutko!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Julia
Zły wampir



Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 19:24, 07 Lut 2009 Powrót do góry

No i proszę bardzo... oto tłumaczenie. BŁAGAM O WYROZUMIAŁOŚĆ.

********************

Są pewne sprawy, na które ludzie nigdy nie zwracają w romansach szczególnej uwagi. Na przykład czerwone płatki róż, siejące spustoszenie na pościeli.
Jak tylko obudziłam się z bezsennego snu, me oczy otworzyły się powoli i zaczęły się wpatrywać w czerwono czarne smugi na prześcieradle, tuż obok mojej twarzy. Przez ułamek sekundy myślałam, że to krew przez co musiała się dobrze skupić by przegonić niewyraźną zasłonie snu, by przypomnieć sobie, gdzie się aktualnie znajdowałam. Przesunęłam się, próbując podnieść się do pozycji siedzącej…. Zamarłam.
Oh. Oh, wow...
Wszystko mnie bolało.
Jęcząc, pozwoliłam by moja głowa z powrotem opadła na poduszkę. Wlepiłam wzrok w sufit. Tak leżąc, wszystko do mnie powoli powracało. Każda paląca sekunda. Uśmiechnęłam się zadowolona, ignorując ból. Zabrało mi to tylko chwilę, aby stwierdzić, że nie bolało tak mocno, jeśli się nie ruszałam. To dobrze. Teraz mogłam jedynie leżeć sobie tak cały dzień bez potrzeby wstawania lub pójścia do łazienki.
Wyciągnęłam rękę na drugą stronę łóżka, by odnaleźć Edwarda. Mój uśmiech zmalał gdy napotkałam jedynie zniszczone płatki róż. To nie było nic nadzwyczajnego. Nic czym mogłabym się martwić. Jednak rozczarowałam się trochę. Bardzo powolutku, podniosłam się na łokciach, próbując zignorować ból w mięśniach, który niemal krzyczał na mnie. Rozejrzałam się poprzez uciążliwą zasłonę poplątanych włosów przed oczami, a następnie odgarnęłam je z twarzy.
W pokoju nadal było ciemno. Słyszałam na zewnątrz, uderzające w okno, ciche brzęczenie kropel deszczu. Rozważałam przez chwilę, czy przez tą pogodę, nasz samolot może się opóźnić.
Odwróciłam się, ciekawa, czy jest w pobliżu jakaś woda. I właśnie wtedy zobaczyłam, z drugiej strony pokoju, parę zimnych, błyszczących oczu spoglądających na mnie. Był tam, w całkowitym bezruchu. Zawsze strasznie mnie to irytowało. Nawet go nie zauważyłam. Siedział na skórzanym fotelu, całkowicie ubrany. Nawet buty miał ubrane i starannie zawiązał!
Ręce zaciśnięte na końcu poręczy. Białe kłykcie. Sina twarz. Gdybym go nie znała, łatwo byłoby pomyśleć, że ten pełen nienawiści wzrok był skierowany w moją osobę. Ale nie był. A przynajmniej, modliłam się o to.
-Edward…- powiedziałam zachrypnięta. Naprawdę potrzebowałam szklanki wody.- O co chodzi?
Jego dłonie jeszcze mocniej zacisnęły się na krześle. Zadrżałam, gdy usłyszałam pękanie drewna.
-Co się stało? – naciskałam dalej, podnosząc kołdrę, by się nią przykryć. Już nie czułam się taka pewna siebie.
Minutę zajęło mu sformułowanie odpowiedzi. Kiedy w końcu to zrobił, jego głos miał dziwną barwę. Cichy. Zmęczony.
-Zraniłem cię.
Wyglądał jakby sam nie wierzył w to co mówi. Tak jakby nie mógł tego przyjąć do świadomości. Jego piękna twarz odwróciła się z obrzydzeniem.
Furia
-N-nie. Nie zraniłeś mnie. – Skłamałam. Przyznaję, byłam okaleczona. Ale wiedziałam, że mogło być o wiele gorzej, że jeszcze chwila a mogło dojść do czegoś złego. Cóż, zdaje mi się, że byłam mu bardziej wdzięczna za jego samokontrolę, niż zwykle.
-Nie okłamuj mnie. – warknął. Wzdrygnęłam się, wmawiając sobie kolejny raz, że to nie na mnie jest wściekły. – Widzę stłuczenia, Bella! Czuję sączącą się krew pod twoją skórą!
Zdałam sobie sprawę, że miał rację. Byłam posiniaczona. Mogłam zobaczyć jedno stłuczenie na przedramieniu, a drugie na wewnętrznej stronie uda, kontrastujące się z jasną cerą. Na pewno było ich więcej, ale wolałam nie podnosić kołdry, aby się o tym przekonać. On by również patrzał. Nie wydaje mi się, że potrzebował kolejnej rzeczy która mogła go jeszcze bardziej zdenerwować.
-Cóż. Przynajmniej mnie nie zabiłeś. Wtedy, to byłby chyba trochę większy problem, prawda?- Dodałam, próbując rozładować atmosferę w pokoju.
-Nie waż się nawet na ten temat żartować. Nigdy więcej cię nie dotknę.
Oparłam się pragnieniu aby odwrócić wzrok. Był taki szorstki. Tak prawdziwie załamany… Nie. To byłoby naprawdę okrutne z mojej strony, aby z tego żartować.
-Oh, Edward – westchnęłam. Przetarłam oczy pięściami, próbując się wreszcie rozbudzić. Byłam za bardzo osłabiona na to, aby się kłócić. Delikatnie usiadłam na łóżku, na którym w nocy dzieliłam z nim tak nieziemskie, a jednocześnie tak przerażające, chwile. – Wybacz mi, ale nie potrafię w tej chwili o tym mówić. Słuchaj, ja teraz chcę wziąć prysznic. A ty mógłbyś… mógłbyś się do mnie przyłączyć. Jeśli chcesz. – Ostatnią część powiedziałam bez zastanowienia, a oczy rozszerzyły mi się, jak tylko słowa wyszły z moich ust. Nagle, przed oczami pojawił mi się obraz. My, stojących razem, przysnuci parą wodną.
O rany.
- Bella
Wypowiedział me imię rozkazującym tonem. Nie patrzałam na niego, ale mogłam niemal zobaczyć jego idealne, ostre, niesamowicie białe, nawet w przyciemnionym pokoju, zęby. Chciał abym nie ruszała się z miejsca, tak by mógł mnie widzieć i rozmawiać ze mną. Najprawdopodobniej chciał, bym udowodniła mu to, że naprawdę wszystko było ze mną w porządku i że nie jestem na niego zła. Z pewnością pragnął również, abym go obwiniała. Jednak byłam zbyt zmęczona, aby dogodzić jego potrzebom na jego samobiczowanie umysłowe. Bolało mnie całe ciało jak po pełnym biegu maratońskim, oraz, tak jakbym padła na łóżko i nie zawracała sobie głowy na odpowiednie ułożenie ciała . Naprawdę potrzebowałam prysznica. Gorący, ostry prysznic. I może aspirynę. Jeśli jakąś znajdę.
Naciągając na siebie prześcieradło i hamując jednocześnie jęk bólu, wstałam z łóżka. Miałam trudności z chodzeniem, tak jakbym cierpiała na kaca. Kiedy odwróciłam się w kierunku światła wydostającego się z łazienki, nagle zrobiło się na tyle jasno, że musiałam zasłonić oczy dłońmi. Jakimś cudem, musiałam dostać się do łazienki na oślep. Pozwalając opaść prześcieradłu na ziemię, weszłam pod prysznic i umożliwiłam całemu ciału, łącznie z głową, moknąć pod zimną wodą, która pod koniec zrobiła się niesamowicie gorąca. Łazienka wypełniła się parą i zaczęłam się relaksować. I rozmyślać.
Dziwnie się czuję, kiedy pomyślę, że nie jestem już dziewicą. To tak jakby ktoś ci powiedział że jesteś blondynką, kiedy ty wiesz że tak naprawdę jesteś brunetką i przyglądając się w lustrze stwierdzasz, że mieli rację. I wtedy, nagle przypominasz sobie, że zeszłej nocy przefarbowałaś włosy. O Tak, miałaś swoje „farbowanie włosów” caaaałą długą noc. W skrócie, jest to delikatna, ale ważna zmiana w postrzeganiu własnego ja. Odsłaniając zasłonkę, spojrzałam w lustro, ciekawa, czy starzej wyglądam… Ale zobaczyłam, zamiast swego odbicia… jego. Nie usłyszałam nawet jak wchodził do łazienki.
Stał tak, opierając się o ladę z założonymi rękami na piersi zaciskając pięści. Przyglądał mi się, jak brałam prysznic, w niepokojącej ciszy. Nowy rodzaj napięcia wymieszany z jego gniewem, promieniował z jego ciała, jak jakaś pustynna fata morgana. Albo być może, był to tylko efekt pary wodnej. Zasłona była pół prześwitująca. Oczywiście. Jedynie, wiszący kawałek przezroczystego materiału, który nie był zdolny zasłonić profilu mojego ciała, przed oczami Edwarda – gdyż, rzecz jasna, pracownicy hotelu nie pomyśleli o tym, że ktoś, kto wynajmuje pokój dla nowożeńców, będzie potrzebował chodź odrobinę prywatności.
Szybko spojrzałam przed siebie, modląc się, aby było tam jakieś miejsce w którym mogłabym się ukryć, przed jego spojrzeniem. Wiedziałam, że byłam głupia, wstydząc się go, po tym jak widział on już każdy cal mnie. Ale ten… rumieniec, jak gorączka, rozchodzący się po całym moim ciele. Woda, niespodziewanie, zaczęła mnie okropnie parzyć. Chwyciłam gałkę, aby ją ochłodzić. Dlaczego nadal patrzył się na mnie w taki sposób? Czy oryginalna Naga – Zarumieniona – Bella nie była już zużyta? Mogłam poczuć jego palące spojrzenie na moich plecach.
- Jesteś na mnie zły? – wyszeptałam. Normalny człowiek, nigdy by mnie nie dosłyszał.
- Tak.
Przełknęłam ciężko ślinę. A jednak część jego złości skierowana była na mnie.
- Złamałaś swoją obietnicę, Bella. Nie powiedziałaś ani słowa.
-Niczego nie złamałam. Powiedziałam, że odezwę się gdyby było dla mnie za wiele. Ale nie było. Poza tym, czy byłbyś zdolny przerwać, gdybym to zrobiła?
Westchnął, oburzony.
- To już nie ma znaczenia. Nigdy więcej to się już nie powtórzy.
- Do diabła z tym.
- Co?
Zacisnęłam zęby sfrustrowana. Byłam wycieńczona, obolała i jeszcze bardziej bezbronna. Zrywając zasłonę, odwróciłam się do niego i warknęłam.
-Posłuchaj mnie, Edward. Wyszłam za ciebie. Ja! Przeciwieństwo panny młodej! Wiem na co się pisałam. Widziałam ciebie w walce. Widziałam cię, jak potrafisz być przerażający. Wcześnie już płaciłam cenę własną krwią i nadal będę to robić. Nie jestem jakimś pracoholikiem. Nie jestem masochistką. Nie lubię być posiniaczona lub ranna, ale jeśli to jedyny sposób bym mogła być blisko ciebie, to co to ma do rzeczy? Przez cały czas, ludzie ranią się, robiąc rzeczy które kochają. Motory, jazda na koniach, surfowanie, gimnastyka. Czy przestają to robić? Wątpię w to. Teraz przestań być taki melodramatyczny, zanim zacznę krzyczeć! Boże.
Oszołomiony, wpatrywał się we mnie przez chwilę. Mogłabym przysiąc, że widziałam jak jego kąciki ust zadrżały.
- Jesteś opryskliwa kiedy nic nie zjesz.
- Ty również – odparłam, ponownie zaciągając zasłonkę. Chwyciłam mydło i zaczęłam gwałtownie szorować ramiona… znieruchomiałam, z powodu fali bólu jaki odczułam. Wlepiłam wzrok w ramie. Był tam fioletowy siniak, tak wyraźny, że niemal mogłam zobaczyć kształt palców. Mogło to być wykorzystane jako kolejny, przekonywujący argument. Ale bądźmy szczerzy. Ludzie nie doznają takich ran… nawet po gimnastyce.
Niespodziewanie, poczułam go za moimi plecami. Firanka od prysznica nawet nie drgnęła, gdy wślizgnął się do środka tuż za mną. Nie sądziłam, że mógł wejść tu w ubraniu. Ale nie było mowy abym odwróciła się do niego przodem aby to sprawdzić. Byłam zbyt wściekła. Miałam też ciche podejrzenia, że brał ze mną prysznic tylko po to, aby sprawdzić czy nie ma więcej obrażeń na mym ciele.
Wtedy mnie dotknął.
Jego mokre koniuszki palców znaczyły moją nagą talię i zapominałam już całkowicie o złości. Wziął ode mnie mydło. Stałam nieruchomo, podczas gdy on mył moje ciało, zaczynając od barków, potem przesuwając się w kierunku ramion i brzucha. Dotykał mnie najdelikatniej jak potrafił, każdy drobny ślad na mej skórze.
- Oh, Bella… - wyszeptał, całując stłuczenie na moim ramieniu. – Tak strasznie mocno cię przepraszam. Nie wiem co mam robić. Nie wiem jak mam to naprawić. Nic już nie wiem. Jestem kompletnie bezsilny, kiedy o ciebie chodzi. Ja, ten który myśli, że jest taki silny. Nadal nie mogę się do tego przyzwyczaić.
Nic nie odpowiedziałam, gdy mył mnie dalej. Przygryzłam jednak dolną wargę, kiedy oczyszczał okolice między udami. Bardzo byłam w tym miejscu wrażliwa, bardziej niż gdziekolwiek indziej. Dostrzegłam drobne, czerwone krople łączące się z wodą. Krew. Wyschnięta. Tylko odrobinę. Nic takiego – trudno nawet zauważyć. Ale zastanawiałam się, czy to go zaniepokoi, czując mój zapach.
Zerknęłam na jego twarz. Nie. Wyglądał tylko na rozzłoszczonego.
Odchyli mi włosy na bok i znieruchomiał.
- Czy to… czy to jest ślad po ugryzieniu? – Spytał półszeptem, bardziej siebie niż mnie, niedowierzając. – O Boże. Mam racje, prawda?
Patrząc na jego zdumiony wyraz twarzy, poczułam ukłucie w sercu. Wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać.
- Naprawdę tego nie pamiętasz? – spytał.
Obrócił mnie twarzą do siebie i przesunął bliżej, unosząc mi brodę do góry, tak aby mógł ostrożniej przyjrzeć się śladu na szyi. Zadrżałam w chwili, gdy czubki moich piersi otarły się o jego mokrą klatkę piersiową.
- Nie widzę rany. Tylko mały ślad… żadnej krwi. Nie ugryzłem cie? Odpowiedz mi, Bella.
Odpowiedziałam na jego szalone pytanie ze spokojem.
- Myślę, że oboje byśmy już wiedzieli gdybyś mnie ugryzł. Nie, Edward. Powstrzymałeś się. Jesteś silniejszy, niż ci się wydaje.
- Silny? – zadrwił – jestem potworem.
Jesteś człowiekiem, niemal powiedziałam. Mimo, że nie było to do końca prawdą.
- Pamiętasz, kiedy pierwszy raz mnie spotkałeś? A raczej powinnam powiedzieć, kiedy pierwszy raz poczułeś mój zapach. Na biologii. - Przez moment jego złote oczy pociemniały.
- Pragnienie by zabić kogoś z zimną krwią, w zatłoczone klasie, nie jest czymś o czym łatwo się zapomina.
- Teraz jest dla ciebie łatwiej, prawda? Nauczyłeś się jak kontrolować swój instynkt oraz jak obchodzić się ze mną delikatnie. Możesz zacząć się znowu uczyć. Po jakimś czasie, stanie się to dla ciebie łatwiejsze. - Czułam się, jakbym pocieszała małe dziecko. A właściwie, to nawet tak wyglądał. Zgarbiony, drżące ze strachu ramiona; przemoczone brązowe włosy opadające na czoło.
- Może. A może nie. Łatwo jest być w stosunku do ciebie delikatnym, gdy się nie dotykamy… lub, kiedy nasz kontakt fizyczny jest na niskim poziomie. Ale Bella, trudno jest mi panowanie nad sobą, kiedy przekraczamy pewną granicę.
Przymknęłam oczy, nie chcąc tego dalej słuchać.
- To już i tak nie ma znaczenia. Nie zamierzam przez całe życie być człowiekiem. Nie będziesz mógł mnie wtedy zranić.
Nie spodobało mu się to. Ani trochę. Znów zdawał się być wściekły.
- Bella…
Uniosłam drżące końcówki palców do jego warg. Mój głos przybrał natarczywego tonu, co mnie zawstydziło, gdyż nie mogłam tego kontrolować.
- Ciiii… Proszę, błagam cię, przestań już. Wszystko psujesz, Edwardzie… - Przez ten wstyd jaki odczuwałam… zaczęłam płakać. Nienawidziłam tego robić. Nie byłam jedną z tych dziewczyn, które wykorzystywały łzy do manipulacji. Ale to wszystko po prostu uchodziło z mojej klatki piersiowej, zanim się zorientowałam co się dzieje.
Jego twardy wyraz twarzy zmiękł.
- Nie. Nie, nie… nie płacz, Bella.

Odepchnęłam go, gdy próbował mnie przytulić, nieskłonna zaakceptować jego pocieszenie, nie pozwalając sobie na tą krótką chwilę słabości. Po kilku cichych szlochach, zdołałam powstrzymać płynące, bez pozwolenia, łzy.
- Po prostu skończ już, Edward. – szepnęłam –Proszę. Potrzebuję cię w tej chwili. Chcę abyś znów był normalny. Pragnę Mojego Edwarda, ponieważ nic nie jest tak jak być powinno, a ja nie zniosę tego, jeśli nadal tak będziesz się zachowywał.
- Dobrze – powiedział wzdychając, z dala od mojej twarzy. – Damy sobie na razie z tym spokój. Ale nasza rozmowa się jeszcze nie skończyła. Przepraszam cię, ale za bardzo cię kocham, aby to skończyć.
Dopiero teraz pozwoliłam mu się przytulić, ponieważ nie czułam tym razem, że postępuję nie w porządku wobec niego . Gdy całował kropelki wody z moich ust, wyszeptałam
- Moglibyśmy znowu spróbować. Teraz. Możemy popracować nad swoją samokontrolą.
Wypowiedziałam te słowa, bez większego entuzjazmu. Kłamałabym, mówiąc, że nie sprawiła mi przyjemności ostatnia noc , ale moje ciało potrzebowało trochę więcej czasu na odzyskanie sił, przed powtórką z przedstawienia.
Edward najwyraźniej zgodził się ze mną, jednak z trochę większym zapałem. Nagle, spojrzał podirytowany, tak jak dzisiejszego ranka, gdy się obudziłam.
- Oszalałaś?! – wzdrygnęłam się, słysząc ton jego głosu. Ponownie zacisnął dłonie w pięści, próbując opanować swój gniew. Po krótkiej chwili odezwał się. Ciszej tym razem. – Nie, Bella. Widzę jak cierpisz. Jest to wypisane na całym twoim ciele.
Zakołysałam się na swoich stopach, zdesperowana, by w jakiś sposób utrzymać się w tych intymnych stosunkach, jakie razem doświadczyliśmy, kochając się zeszłej nocy. Nie miałam zamiaru pozwolić mu to porzucić przez głupi strach.
- Chodzi mi o to, że sprawiłeś, że było mi naprawdę dobrze kiedy ty… Mogłabym tobie zrobić to samo…
Nie chciałam nazywać tego po imieniu i zarumienić się od zażenowania.
Oderwałam oczy od jego twarzy schodząc wzrokiem po całej długości ciała . Pierwszy raz, naprawdę pozwoliłam sobie spojrzeć na niego. Mimo wszystko, światła w nocy były przygaszone na moje własne życzenie, za nim został pozbawiony ubrania. Nie byłam, aż do tej chwili, doprowadzona do takiej odwagi, aby spojrzeć na to jak nieskrępowany stał teraz przede mną.
Był idealny w każdym calu. To nie było sprawiedliwe. Niezadowolenie pogłębiło się na mojej twarzy. Mówiłam już coś podobnego ostatniej nocy i nadal tak uważam. Było to trudne do zaakceptowania, kiedy twoja druga połowa była ładniejsza od ciebie.
Nie było mowy, abym oceniała jego rozmiar. Pewnie, widziałam diagramy w szkole, a nawet miałam szybki rzut oka na prawdziwą kasetę porno! Zawsze przedstawione w zimny, naukowy sposób, co raczej miało nas znieczulić, niżeli wywołać jakieś głębsze uczucia. Chociażby budowa. Wiedziałam na tyle, że był nieobrzezany. Edward mógłby rozczarować inną osobę, lub mógłby też być bogiem pośród wszystkich innych mężczyzn. Ale to akurat mnie ani trochę nie martwiło. Od teraz wiedziałam , dzięki nowemu doświadczeniu z ubiegłego wieczora, że nie mogłabym znieść jeśli byłby chociażby centymetr dłuższy. Pasował do mnie idealnie… cóż, tak czy inaczej, przywyknę do niego.
- Mogłabym… - zaczęłam. Wyciągnęłam dłoń, by go dotknąć ale odsunął ją na bok.
- Nie – odpowiedział stanowczo – Boże, Bella. Naprawdę nie rozumiesz?
Mrugnęłam oczami i już go nie było.
Nienawidziłam gdy to robił. Znikał tak nagle, że zajmowało mi to dobre dziesięć sekund, aby zauważyć, że poruszył się szybciej, niż moje oczy mogły za nim nadążyć oraz że nie było to tylko moje wyobrażenie. On, pod prysznicem ze mną.
Tak więc, dokończyłam kąpiel.
Nigdy nie był na mnie taki wściekły. Nawet gdy oddałam pod głosowanie jego rodziny własne życie jako śmiertelniczka, a potem roztrzaskał meble w innym pokoju pod wpływem złości. Tym razem było o wiele ciszej. Lecz to mnie jeszcze bardziej przerażało. Wolałabym już bardziej, gdyby miał zdemolować cały pokój w hotelu. Jedynym wyjściem była dla niego przemoc. Edward nie pozwalał sobie tym razem na ten upust emocji. Szczęśliwe meble. Nieszczęśliwa ja.
Kiedy wyszłam z łazienki, czysta, z jednym ręcznikiem na głowie, a drugim owiniętym dookoła mojego ciała, zdziwiłam się na widok sypialni. Była absolutnie idealna w swej czystości. Łóżko pościelone. Płatki róż sprzątnięte. Nasze torby były zapakowane i ustawione pod drzwiami. Jedna z moich walizek była jednak otwarta. Odruchowo nabrałam powietrza, gdy Edward pojawił się niespodziewanie tuż obok, biorąc ode mnie torebkę na przybory toaletowe i wkładając ją do otwartej walizki.
- Nadal chcesz lecieć? – spytał, odwracając się do mnie. Jego głos był spokojny i bardzo, bardzo cichy.
- Hmmm? – zamrugałam i przypominając sobie – Oh, tak. Wycieczka.
- Samolot odlatuje za parę godzin. Nadal chcesz lecieć? – powtórzył.
- Oczywiście, że chcę. Dlaczego miałabym nie chcieć?
Nie odpowiedział. Tylko spojrzał na mnie. Zacisnął usta w cienką linię. Może to tylko moje wyobrażenie, ale wyglądał bladziej niż zwykle. Skóra jak śnieżnobiała warstwa popiołu, która fruwała i tańczyła dookoła ognia. Jego włosy, w niewytłumaczalny sposób, były suche i sterczące we wszystkie strony. Czy naprawdę aż tyle zwlekałam z tym braniem prysznica?
Westchnęłam, a mój żołądek zaczął skamleć, gdy zauważyłam na łóżku srebrną tacę. Obsługa hotelowa. Sok pomarańczowy, kawa i coś co pachniało smakowicie. Było to ukryte pod przykrywką.
Sięgnęłam do góry ręką, by ściągnąć ręcznik z głowy.
- Spakowałeś moją walizkę, ale nadal potrzebuję coś, w co mogłabym się ubrać.
Wskazał mi oczami drogę na krzesło, na którym zobaczyłam ubrania czekające na mnie, starannie złożone na oparciu siedzenia. To był najbardziej niedopasowany komplet ubrań, jaki kiedykolwiek widziałam. Stanik i majtki były nowe i czyste, ale trudno aby wzbudzały one czyjeś pożądanie. Wybrał dla mnie również ukochane podarte dżinsy, których nigdy nie miałam dość siły aby je wyrzucić. Podkreślały one moją figurę w taki sposób, jak mogła zrobić to starodawna para spodni. Moje brudne tenisówki wraz ze skarpetkami, stały na ziemi obok krzesła. Przywiozłam je ze sobą, ponieważ Edward powiedział, że będę potrzebować jakieś buty do chodzenia. I w końcu, moja podziurawiona, z długimi rękawami, pomarańczowa bluzka. Kolejna moja ulubiona rzecz z garderoby która niestety, ale nie zaliczała się do najpiękniejszych. Raz mi Edward powiedział, że mu się nie podoba, że jestem za ładna aby nosić coś tak nieestetycznego i zniszczonego. Ale miałam do tej bluzki zbyt duży sentyment, której byłam właścicielką od szkoły średniej. Tak czy inaczej, przywiązałam się do niej.
Zwróciłam uwagę na to, że być może wybrał te konkretne, niedopasowane ubrania, abym wyglądała dla niego jak najmniej pociągająco. Zamknęłam oczy, nie przejmując się już dłużej tym, czy przez moje podirytowanie ranię jego uczucia czy też nie. Odwróciłam się do niego tyłem, pozwalając upaść ręcznikowi na podłogę i sięgnęłam zła po ubrania.
- Myślałam, że nienawidzisz tej bluzki.
Jego odpowiedź była dziwnie zobojętniała.
- Długie rękawy zasłonią stłuczenia.
Odwróciłam się do niego aby mu się przyjrzeć. Nawet nie próbował ukryć faktu, że przyglądał mi się jak się ubieram, lecz mimo to jego usta nadal były zaciśnięte w cienką linię.
- A tenisówki?
- Po prostu je załóż, Bella. Musimy się pośpieszyć, jeśli chcemy wyruszyć, a ty nadal musisz zjeść śniadanie
- Tak przy okazji, to dokąd lecimy?- Spytałam, zawiązując ciasno sznurowadła. – Niech zgadnę. Antarktyda? Alaska? W jakieś zimne, ciemne miejsce?
Jego oczy rozjaśniały. Troszeczkę.
- Wkrótce się dowiesz.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Julia dnia Sob 19:25, 07 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Madeline_Cullen
Wilkołak



Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z wichrowych wzgórz :)

PostWysłany: Sob 19:42, 07 Lut 2009 Powrót do góry

Nienawidzę takiego Edwarda, takiego zimnego i oschłego! :P Bella oczywiście cała posiniaczona, ale mimo to takie propozycje mu składa..! No ładnie, ładnie.. rozpustnica devil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
A_siunia2
Człowiek



Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 19:58, 07 Lut 2009 Powrót do góry

Super! Podoba mi się...
ale nie powiem, że myślałam, że będzie coś dłuższego
i tak Cie podziwiam, że to tłumaczysz i wielkie dzięki Ci za to!
mam nadzieje, że niedługo postarasz się o 4?? XD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Agnes_scorpio
Zły wampir



Dołączył: 20 Gru 2008
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 88 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 20:01, 07 Lut 2009 Powrót do góry

Ach Ci faceci, najpierw narozrabiają, a potem mają focha.
Ale na poważnie, biedny Edek, biedna Bella.
Edek jak zwykle wyolbrzymia problem, skoro Bella miała ochotę na więcej to nie było tak strasznie, echhh.
Świetne jest to opowiadanie, długo czekałam na dalszy ciąg, mam nadzieję, ze teraz pójdzie szybciej? :)
Powodzenia :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anna Scott
Zły wampir



Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: New York- Kerry -Londyn- Trondhaim ... Tam gdzie Diabeł mówi "Dobranoc"...

PostWysłany: Sob 20:02, 07 Lut 2009 Powrót do góry

Znając charakter poprzednich części liczyłam na jakieś miziu-miziu
A lu lipa Confused
Ale proszę wybaczyć moje zboczenie zawodowe Twisted Evil

Jednak tłumaczenie pierwsza klasa, szczególnie jeśli chodzi o krótki czas jaki miałaś do dyspozycji Cool
Kochana, uwiń się szybko z 4 częścią, i bierz za 6, bo 5 jest gdzieś na forum Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mells
Zły wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 489
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:05, 07 Lut 2009 Powrót do góry

Agnes_scorpio napisał:
Ach Ci faceci, najpierw narozrabiają, a potem mają focha.


Boski tekst. 100% prawdy xD.
Ja wiedziałam, że miziu nie będzie więc nie czuję się zawiedziona xD.
Tłumaczenie świetne i w krótkim czasie.
Gratuluję i życze powodzenia w dalszym o ile takie będzie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
steffi
Człowiek



Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 20:24, 07 Lut 2009 Powrót do góry

no no no !!!
ciekawa część
zawsze tak jest że za szczęście się płaci
ale co jest kilka siniaków wobec nocy z Edwardem
kto by się nie zgodził
czekam na kolejną część
weny życzę :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Julia
Zły wampir



Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 20:35, 07 Lut 2009 Powrót do góry

Hehe. No to fajnie że się podoba :D. Mimo że nie napisałam tego tekstu, to zawsze miło słyszeć, bo ciężko było momentami w niektórych fragmentach dać dobre przetłumaczenie na polski, dlatego momentami musiałam wprowadzać w niektórych zdaniach poprawki... dopiero wtedy czuć, że tekst nie jest idealny pod względem składniowym itp. Za dużo tzw. Upiększania i aż za bardzo starała się droga autorka dorównać SM. ale nie ważne.

Co do 4 częsci. To dla tych co czekają na, jak to nazwały "Miziu Miziu" :p... to będą niestety musiały jeszcze trochę poczekać. Szczerze, to nawet nie czytałam całego opowiadania (tylko do 4 rozdziału), wiec spoilerów brak z mojej strony :P

Czy będę tłumaczyć... muszę najpierw jeszcze raz przeczytać ten rozdział, ale sądzę że... tak. Będę tłumaczyć. Może teraz będzie lepiej... ten tydzień mam troszeczkę spokojniejszy. No a potem ferie :D. Ale dajcie mi chociaż jeden lub dwa dni odetchnąć, oki? :)

EDIT: Hehe... przeczytałam drugi raz 4 rozdział... jednak jest TO na co czekacie... i to dość mocno... i komicznie (jak dla mnie) to się kończy :P
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Julia dnia Nie 1:48, 08 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
AnaBella
Człowiek



Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wrock

PostWysłany: Nie 23:46, 08 Lut 2009 Powrót do góry

mysłałąm że nikt się za SS już nie weźmie, a tu miłe zaskoczenie :) Fajnie, że się za to wziełaś,, zgrabnie przetłumaczone, pokazane uczucia Edwarda. Nic dziwnego że był taki zły, ona mu wcale w tej samokontroli nie pomagała, ale czy sie dziwić dziewczynie? ma wreszcie niby faceta na własność, a ten grzeczniejszy niż przed ślubem;p
Pozsostaje czekać na 4 i patrzeć jak się akcja rozwija, Anna Scot, 5 jesst na forum? czemu ktos tak wyrywkowo przetlumaczył?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Julia
Zły wampir



Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 17:03, 09 Lut 2009 Powrót do góry

No właśnie ja również tego nie rozumiem... jakby co, to nie spotkałam się na forum z tym rozdziałem.

Co do 4 cz. to wezmę się za nią... ale tym razem troszeczkę bardziej na spokojnie. Zacznę może w środę, kiedy wcześniej ze szkoły wrócę :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AnQa_00
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z herbaty

PostWysłany: Śro 20:09, 11 Lut 2009 Powrót do góry

Przeczytałam dosłownie kawałeczek, ponieważ odstraszyły mnie komentarze innych forumowiczów. Może zdobędę się pewnego na starcie z tym fickiem, ale pewna nie jestem. Chyba mnie to zwyczajnie nie interesuje.

Bella i Edward byli tacy słodcy i niewinni w tej swojej wielkiej miłości, że uważam, iż ich noc poślubna nie powinna być w ogóle opisywana, skoro S.M. podarowała to sobie.
Zerknęłam na środek pierwszego rozdziału i od razu poraził mnie "harlequinowy" styl pisania. Tak właśnie są pisane romanse, i pewnie sceny łóżkowe z wampirzego życia byłyby podobne, jednak pierwszy raz tej pary to zupełnie inna bajka. Nie oceniam całości, bo nie zapoznałam się z nią. Mogę natomiast, z całą pewnością stwierdzić, że to nie to.

Jeśli kiedyś doczytam (Przeczytam...), dodam coś więcej. Na razie to tyle.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mloda1337
Zły wampir



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wspaniałe miasteczko pod Poznaniem

PostWysłany: Czw 22:58, 26 Mar 2009 Powrót do góry

a ja jedyne co zobaczyłam to masa błędów, źle ułożone stylistycznie zdania i słabe zrozumienie tekstu.
Nie czytałam oryginału, ale chyba mogę stwierdzić, że tłumaczenie nie jest dobre, skoro jest przekładane słowo w słowo i przez to tekst jest niezrozumiały.
Jednym słowem: BETYYYYY! Ten tekst aż o to błaga.
Co do treści: Jest to to samo co w BD tylko z większymi szczegółami i innym miejscem... jakby przełożenie odczuć bohaterów do hotelu, dodaniu paru mizianych zdań, bo akurat na to jest popyt, więc ludzie będą to czytać, i wpisanie Szmeyer i powiedzenie, że jest to fajny, zboczony FF. Pomysł mógłby być fajny, ale musiałby mieć dobre wykonanie. Nie wiem, czy to wina tłumaczek, czy autorki (jak mówiłam nie czytałam oryginału), ale według mnie takiego dobrego wykonania nie ma. Z tego co widzę może się jeszcze rozkręcić. Szkoda, że nie tłumaczycie dalej, bo mimo mojej opinii (czekam, aż wasze fanki i pr mnie zjadą) będę to czytać. Tylko na razie nie ma czego.

p,
mloda


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
sandrixlp
Wilkołak



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Pią 21:54, 17 Kwi 2009 Powrót do góry

jak dla mnie wyszło super :D jest trochę błędów ale kto by się tym przejmował Wink dosyć dużo czasu mineło od przetłumaczenia tego, ale może jeszcze kiedyś się pokusicie o kilka innych tekstów :D

pozdrawiam^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Littledii
Nowonarodzony



Dołączył: 19 Kwi 2009
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce/Polska

PostWysłany: Nie 14:35, 19 Kwi 2009 Powrót do góry

tłumaczy koś może IV część nocy poślubnej.? :)
bo ja próbowałam ale kiepsko mi to wyszło...
a bardzo chciałabym to przeczytać :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovely
Wilkołak



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TROJMIASTO

PostWysłany: Pon 9:48, 08 Cze 2009 Powrót do góry

chyba narazie nikt się tym nie zajmuje, zamierzam część przetłumaczyć samej, ale ze względu na brak czasu najwcześniej dopiero gdzieś za miesiąc. Jeśli masz ochote to również zachęcam do tłumaczenia reszty rozdziałów :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ta od edwarda
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Edwardowo ^^

PostWysłany: Nie 13:59, 02 Sie 2009 Powrót do góry

Część IV

Tłumaczenie: ta od edwarda
Beta: Invisse



W punkcie odprawy na lotnisku Edward niespodziewanie mruknął do mnie:
- Uśmiechnij się, czy coś.
Spojrzałam na niego zaskoczona, ściskając w rękach paszport – jedyną rzecz, jaką pozwolił mi nieść. To były pierwsze słowa, które wypowiedział, odkąd opuściliśmy hotel.
- Coś się stało?
- Ludzie się na nas gapią. Zastanawiają się, czy to przeze mnie masz te siniaki. Widzisz kobietę za ladą? Zastanawia się, czy nie wezwać ochrony.
Odwrócił się. Złote tęczówki zatrzymały się na mojej twarzy. Nie wiedziałam, jak zinterpretować spojrzenie, które mi posłał.
- Może powinienem jej na to pozwolić.
Zerknęłam w kierunku, który wskazał. Rzeczywiście, drobna kobieta koło czterdziestki patrzyła na nas ze złością. Wyglądała bardzo stanowczo z zaciśniętymi ustami i dłońmi opartymi o biodra. Szybko przywołałam uśmiech na twarz, choć nie sądzę, żeby objął on moje oczy.
- Byłoby mi dużo łatwiej okazywać radość, gdybyś nie był na mnie obrażony.
- Ty też się na mnie obraziłaś.
- No tak… Ale tylko dlatego, że ty obraziłeś się pierwszy.
Jego usta wykrzywiły się w niemal niedostrzegalnym uśmiechu.
- Bello, jesteś wprost nieznośnie absurdalna. No, chodź tu. Zanim zostanę zgarnięty przez ochronę.
Objął mnie w talii, delikatnie przesuwając palce po mojej skórze i złożył pocałunek na mojej skroni. Zachęcona tym ciepłym gestem, przytuliłam się do niego, pomimo porannej kłótni. W tym momencie byliśmy dla całego lotniska idealnym przykładem nowożeńców. Zdałam sobie sprawę, że nie była to już tylko gra pod publikę. Nikt nie mógł zobaczyć, z jaką pasją wdychał mój zapach, trzymając twarz tuż za moim uchem. Byliśmy tak zajęci sobą, że mężczyzna stojący za nami zaczął głośno chrząkać. Nadeszła nasza kolej, by podejść do kasy biletowej.
Czekała tam inna kobieta, młodsza od tej, która wciąż mierzyła nas wzrokiem ze swojego stanowiska. Nosiła plakietkę informującą, że nazywa się Ashleigh. Jej cera miała przerażający odcień czerwieni, ślad po przebytym trądziku. Nie wykazała żadnego zainteresowania, biorąc mój paszport. Jej twarz pozostała bez wyrazu, kiedy spoglądała w górę i w dół, i porównywała mnie do okropnego zdjęcia. Jednak skrzywiła się, gdy przeniosła swój nieruchomy wzrok na Edwarda. Nie powiedziała ani słowa podczas całej kontroli, ale wzięła paszport Edwarda do drugiego pomieszczenia na kilka niemiłosiernie długich minut.
- Spokojnie – szepnął. – Ona po prostu zachowuje bezpieczeństwo.
Wreszcie kobieta wróciła, bez słowa oddała paszport i zabrała się za drukowanie naszych kart pokładowych.
- Wszystko w porządku, panienko? – zapytała, kiedy Edward kładł na taśmę nasze torby, jedną po drugiej.
Zauważyłam, że lekko się spiął, ale nie dał po sobie poznać, że ją usłyszał.
- Tak, dziękuję – uśmiechnęłam się grzecznie, z pewnością wyglądając na nieszczerą wariatkę, za którą sama się z resztą uważałam.
Udało nam się przebrnąć przez ochronę bez żadnych dodatkowych incydentów. Kazano mi ściągnąć buty, co okazało się niesamowicie irytujące, gdyż Edward dał mi te z sznurówkami zamiast jakichś innych, łatwiejszych w obsłudze. Przynajmniej wciąż miałam na sobie skarpetki, więc nie musiałam spacerować po brudnej podłodze, której dotykały przede mną tysiące bosych stóp. Fuj!
W tym samym czasie Edward musiał dwa razy przejść przez wykrywacz metali. Łapczywie wbiłam w niego wzrok i prawie upuściłam mój bilet, kiedy ściągał pasek tuż przed drugą próbą. To śmieszne, jak łatwo mógł mnie oczarować i oślepić na cały świat. Pasek powoli wysuwał się z szlufek spodni, a moje nerwy szalały coraz bardziej. To było niewyobrażalnie seksowne. Przygryzłam palec i zmarszczyłam brwi, obrazy zeszłego wieczoru zaczęły do mnie powracać… zimny język przesuwający się po moim ciele, figlarny błysk w jego oczach, ciężki oddech blisko mojego ucha, kiedy pozwolił sobie przekroczyć granicę samokontroli. Stałam tam, zapatrzona, aż do mnie dołączył.
- A więc? – zapytał.
Zamrugałam, wciąż pogrążona we wspomnieniach.
- Może założysz z powrotem buty? – podpowiedział rozbawiony.
Zachowywał się, jakby w jednej chwili zapomniał o całym swoim gniewie.
- Co? A, tak.
Znalazłam krzesło i opadłam na nie, jakbym była pijana, cały czas celując w niego wzrokiem. Drżącymi palcami zaczęłam mocować się ze sznurówkami. Moje ruchy były chaotyczne i nieskoordynowane. Edward bez słowa uklęknął, pocałował mnie w kolano przez dziurę w jeansach i zabrał się do roboty.
Coś przełamało się między nami, kiedy zawiązywał moje buty. Cisza zastąpiła przeprosiny i wybaczenie. Napięcie opadło. Niema deklaracja uwielbienia wyrażająca więcej niż najpiękniejsze słowa.
- Zachwycasz mnie, Bello – szepnął, dalej przede mną klęcząc. Patrzyłam na niego w oszołomieniu. Chyba się myliłam. Słowami można było okazać uczucie lepiej, niż myślałam. Uśmiechnął się szeroko, widząc moją minę, a ja upajałam się tym widokiem. Po raz pierwszy tego dnia był naprawdę szczęśliwy. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
- Chociaż rzuciłaś na to okiem? – zapytał, wskazując na swój bilet. – Nie poznaję cię dzisiaj.
Zerknęłam na napisy, wydrukowane malutką czcionką na papierze. „Edynburg” głosił jeden z nich obok numeru bramki i godziny odlotu.
- Ciemne, zimne miejsce. Jakie to zaskakujące – ale uśmiechnęłam się jeszcze promienniej. To będzie wspaniała wyprawa.
- Szkocja nie była moim pierwszym pomysłem – oznajmił. – Ani drugim, czy trzecim. Chciałem zabrać cię bezpośrednio na kontynent. I z pewnością lecielibyśmy pierwszą klasą, albo nawet wynajętym odrzutowcem, gdybym miał wybór.
Posłałam mu pytające spojrzenie.
- Powiedzmy, że Alice interweniowała, kiedy zaczęliśmy planować naszą podróż – tłumaczył. – Musiałem odwoływać i rezerwować bilety wiele razy, zanim dała za wygraną.
- Co zobaczyła?
- Samolot wpadający do oceanu – rzucił lekkim tonem.
- Och. Dzięki. Właśnie to chciałam usłyszeć tuż przed odlotem. Proszę. Mów więcej.
Posłał mi poważne spojrzenie.
- Nie martw się. Powiedziała, że lecąc tym samolotem, będziemy bezpieczni. A przynajmniej siedząc dokładnie na tych miejscach. Nienawidzę klasy ekonomicznej – wszystkie te myśli tłoczące się wokół mnie – ale Alice nalegała. Mam nadzieję, że nie jesteś zbytnio rozczarowana.
Jeszcze raz spojrzał na moją twarz, noszącą teraz przerażony wyraz.
- Nie myśl o tym, Bello. Jakby zwykła katastrofa lotnicza była w stanie mi cię odebrać. Będę cię chronić, gdyby cokolwiek się wydarzyło.
- Ale ja nie boję się o moje życie. Są też inni pasażerowie. Czy… czy Alice sądzi, że te wszystkie inne loty, które brałeś pod uwagę i tak się rozbiją? – w moim głosie słychać było panikę. Nie mogłabym na to pozwolić.
- Nic im się nie stanie – zapewnił. – Cokolwiek złego miało się wydarzyć, dotyczyło tylko lotów z nami na pokładzie.
Jeszcze bardziej zmarszczyłam brwi, ale nie odpowiedziałam. Nie byłam do końca przekonana, ale postanowiłam dać temu spokój. Ostatecznie, jeśli Alice zatwierdziła podróż swoim certyfikatem bezpieczeństwa, to nic nie zagraża ludziom, którzy biorą w niej udział.
- Dobrze wybrałem? – zapytał. – Pomyślałem, że pewnie chciałabyś zobaczyć scenerię twojej ulubionej książki Bronte. Znajdziemy jakieś wrzosowisko, na którym mogłabyś tańczyć i jako duch doprowadzić mnie do szaleństwa.
Wybuchnął śmiechem, widząc z jakim entuzjazmem kiwam głową.
- A kiedy znudzi ci się Wielka Brytania, wsiądziemy w pociąg i przez kanał dotrzemy na kontynent. Stamtąd możemy pojechać, gdzie tylko zechcesz. Francja, Hiszpania, Niemcy, Austria, Szwajcaria. Albo do innego miejsca w Europie, które chciałabyś odwiedzić.
Minęła mi ochota na piszczenie ze szczęścia, zmartwienie przesłoniło wcześniejszą ekscytację.
- Edward, to zdecydowanie za dużo.
- Cisza. Nie chcę już słyszeć ani słowa. Jesteś moją żoną i to, co moje, należy również do ciebie. Zamierzam dać ci jak najlepszy miesiąc miodowy.
- Jak długo będziemy podróżować?
- Nie wiem. Ale tak jest dużo zabawniej, nie sądzisz?
Moja sceptyczna mina mówiła sama za siebie.
- Coś się stało? Co jeszcze nie daje ci spokoju?
- Nie, nic. Po prostu… może moglibyśmy ominąć Włochy? Chyba jeszcze nie jestem gotowa na kolejną wizytę w tym kraju.
Nie wypowiedziałam moich obaw wprost, ale Edward wiedział, o co chodzi.
- Właściwie, to zamierzałem powstrzymywać cię przed odwiedzeniem tego kraju.
Uśmiechnęłam się i pochyliłam, by zrobić coś, czego nie robiłam od czasu kłótni pod prysznicem – pocałować go. Smakował wyśmienicie.
- Cieszę się, że się zrozumieliśmy.
Nasza bramka była niesamowicie zatłoczona. Nie mogliśmy nawet usiąść, żeby zaczekać do odlotu, wszystkie siedzenia były zajęte. Tak więc staliśmy, opierając się o ścianę i wpatrując w siebie nawzajem. I, choć moje oczy istniały tylko po to, by móc patrzeć na Edwarda, to czułam, że jesteśmy stale obserwowani. Koszula z długimi rękawami pomogła zasłonić siniaki, ale kilka z nich znajdowało się na częściach ciała, których nie mogłam ukryć pod ubraniami. Najbardziej zauważalne były ślady zębów na mojej szyi. Jeśli patrzyło się pod dobrym kątem, można było uchwycić idealnie odciśnięte kształty wszystkich pięciu palców, wijące się od mojego ramienia aż po szyję. Byłam bardzo zaskoczona, widząc je rano, nawet nie poczułam, kiedy się pojawiły. Wszyscy, którzy to widzieli, mierzyli Edwarda podejrzliwym, odpychającym wzrokiem. Właściwie, nie wiem dlaczego. Dotykał mojej twarzy i rąk z niemalże nabożną czcią, jego oczy podążały za każdym moim ruchem z tak słodkim uśmiechem, że nie wyobrażam sobie, jak komukolwiek mogłoby przyjść na myśl, że podniósł na mnie rękę.
Lot był raczej spokojny. No, może oprócz chwili, w której znaleźliśmy nasze miejsca. Rzędy liczyły po trzy siedzenia. Okazało się, że to pomiędzy nami zajął pewien otyły mężczyzna, który w tym momencie robił niezły hałas, głośno chrupiąc chipsy ziemniaczane. Jedno złowrogie spojrzenie Edwarda wystarczyło, by mężczyzna szybko zawołał stewardessę i poprosił o inne miejsce. Nikt nie przyszedł go zastąpić, więc wszystkie trzy siedzenia mieliśmy dla siebie. Edward był czasami bardzo przydatny.
Po drugiej stronie przejścia siedziała kobieta w podeszłym wieku, a za Edwardem trzyletnia dziewczynka. Uśmiechnęłam się z zadowoleniem, kiedy kopnęła tył jego fotela, a zaraz potem jęknęłam, czując, że odrywamy się od ziemi. Spojrzenie na twarz Edwarda było bezcenne.
- A więc, jak długo będziemy lecieć? – zapytałam.
- Zdecydowanie za długo – szepnął w odpowiedzi.
Szybowaliśmy ponad chmurami, a ja podziwiałam jego twarz, znajdującą się tuż obok okna – cień przeciwko światłu słońca. Opuścił się niżej w siedzeniu i pogrążył w ciemnościach. Ledwo zaczęliśmy naszą podróż, sięgnął po mój pas i odpiął go. Zanim zdążyłam zaprotestować, powiedział:
- Nie martw się, kochanie. Nie będziesz go potrzebować, jeśli będziesz w moich ramionach.
Godziny mijały i przespałam się trochę, ulegając jego namowom. Potrzebowałam tego, wciąż czułam, jakbym miała kaca. Edward obudził mnie raz i kazał zjeść coś, co smakowało jak kurczak, ale prawie na pewno nim nie było. Rozbudzona, ponownie zapadłam w sen, kiedy tylko stwierdził, ze zjadłam wystarczająco dużo. Gdy obudziłam się po raz drugi, byłam zaskoczona, widząc, że ostatni z trzech filmów, jakie mieli nam puścić właśnie się kończy. Zostało mniej niż pół godziny do lądowania. Zaczęłam szukać butelki wody, którą Edward kupił mi w terminalu.
Oczywiście nie spał, był zajęty oglądaniem gratisowej gazetki, oferującej przeróżne dziwactwa, których nikt tak naprawdę nie potrzebuje. Jak samoczyszczące kije golfowe, czy nigdy nie zaparowane lustra czytające twój horoskop, kiedy jesteś pod prysznicem. Wydawał się być nimi zafascynowany, ale szybko odłożył gazetkę, widząc, że się budzę.
- Dobrze spałaś? – zapytał, prztykając mój nos końcem palca.
- Śniła mi się katastrofa lotnicza – oznajmiłam po wysuszeniu połowy butelki.
- Wiem. Próbowałem cię obudzić, ale mnie ugryzłaś.
Skrzywiłam się. Widocznie dlatego czułam ból w zębach.
- Czy mówiłam przez sen?
- Troszkę – uśmiech przemknął przez jego twarz, a oczy zaświeciły się pod kotarą gęstych rzęs. – Właściwie, nie wszystkie twoje sny były złe.
- Och? – wyjąkałam, udając, że nie wiem, o czym mówi. Tak naprawdę śniłam o mnie i Edwardzie, zmysłowo splecionych w pokładowej łazience. Rzeczy, które tam robiliśmy, można by uznać za zbrodnię stanową. Zarumieniałam się na samą myśl o tym.
- Może opowiedziałabyś mi swój sen? – zapytał mnie tonem sugerującym, że zna już wszystkie pikantne szczegóły. – Z pewnością go pamiętasz.
I nagle żarówka zaświeciła nad moją głową.
- Edward?
- Tak, skarbie? – odpowiedział, wciąż uśmiechając się szeroko.
Odwróciłam się, by spojrzeć mu prosto w oczy. To nie było w moim stylu, być tą śmiałą, ale powoli zaczynałam lubić tę lekkomyślną wolność.
- Słyszałeś kiedyś o klubie Mile-High?
Spojrzenie, którym mnie wtedy obdarzył… Chciałabym umieć opisać je lepiej. Mieszanka paniki, zaintrygowania, gniewu i pożądania, a to wszystko w jednym, niesamowicie pięknym wyrazie twarzy. Bardzo dobrze wiedział, co właśnie zaproponowałam i bynajmniej nie chodziło mi o kolejny program dla lotników.
- Bello – to było ostrzeżenie.
Ale ja już prawie wsunęłam rękę pod koc, którym oboje byliśmy przykryci. Przesunęłam po nim dłonią przez obcisły materiał jeansów i odkryłam, że był już twardy. Jak wiele powiedziałam przez sen, że zdołałam postawić go w stan gotowości?
Popatrzył na mnie z gniewem, ale poza tym wydawał się być całkiem spokojny.
- Jeśli życzysz sobie, żebym zrobił dziurę w samym środku samolotu, to proszę bardzo kontynuuj.
- Nie bądź niedorzeczny – znalazłam zamek i szarpnęłam go, zdziwiona, że nie próbuje mnie powstrzymać. Jego postanowienia niespodziewanie straciły na sile.
– To bardzo dobry czas na ćwiczenie twojej samokontroli – tłumaczyłam, z grzesznym uśmieszkiem na ustach. – Zupełnie tak, jak podczas naszego pierwszego spotkania. To naprawdę całkiem podobna sytuacja. Po prostu musisz się na mnie uodpornić.
- Zaufaj mi, to zupełnie co innego – wtedy wydyszał przekleństwo i kurczowo złapał się oparcia siedzenia. Po raz pierwszy w życiu dotknęłam go tam.
Podobało mi się uczucie, kiedy trzymałam go w dłoni. Był delikatny i gładki, a równocześnie niesamowicie twardy. Jak kamień stworzony z aksamitnych płatków róż.
- To niebezpieczne – wysyczał. – To głupie.
Ale wciąż mnie nie zatrzymywał. Sądzę, że zaszliśmy już za daleko.
- Pomyśl o wszystkich ludziach w tym samolocie – wyszeptałam mu do ucha. – Chyba nie chciałbyś ich skrzywdzić? Nie chciałbyś skrzywdzić mnie? Po prostu uspokój się i spróbuj odbierać z tego przyjemność.
Nagle, telefon Edwarda leżący na torbie obok naszych nóg, zaczął wibrować. Oderwało mnie to na sekundę od mojego zadania i zaczęłam się zastanawiać, czy coś się stanie, jeśli go nie odbierzemy. Widziałam numer telefonu, imię wyświetlające się jako zimne, elektroniczne litery: ALICE.
Pewnie chciała sprawdzić, czy już wylądowaliśmy. Zerknęłam na mapę pokazaną na jednym z ekranów samolotu. Już tylko dziesięć minut do celu. Zadzwonimy do niej zaraz po wylądowaniu. Wróciłam więc do wcześniejszego zajęcia. Ściślej rzecz biorąc, do Edwarda.
Uśmiechnęłam się z zadowoleniem, widząc jego bezradny wyraz twarzy. Odrzucił głowę do tyłu i spiął szczękę, odsłaniając gardło.
- Bello – wydyszał. – Zabiję cię, kiedy wylądujemy.
- Mmm-hmm – zamruczałam, nie wiedząc skąd wzięłam tę dziwną odwagę. – Co jeszcze mi zrobisz?
Znowu zaklął, powoli i przeciągle, ciężko oddychając.
Och, to było naprawdę zabawne. Zupełnie nie w jego stylu.
Zdążyłam się już przyzwyczaić, że to on obdarza mnie czarującymi spojrzeniami i pocałunkami pełnymi namiętności. Nareszcie zdałam sobie sprawę, że ja też potrafię go usidlić.
Starsza kobieta z naprzeciwka zaczęła przyglądać się nam z zaciekawieniem. Edward bardzo starał się nie kręcić na swoim fotelu i na szczęście wszystkie jego istotne części były schowane pod kocem. Jednak miał zaciśnięte zęby, a całe jego ciało napinało się z pasją. Machnęłam ręką w stronę kobiety z moim najsłodszym uśmiechem, udając, że głaszczę jego żołądek.
- Ma po prostu małą chorobę lokomocyjną – wytłumaczyłam.
- Spróbuj popijać wody z imbirem, kochany – poradziła miłym tonem i podała Edwardowi jedną z papierowych torebek przeznaczonych dla pasażerów mających mdłości. – Ona od razu cię przeczyści.
- Dziękuję, proszę pani - wyjąkał załamującym się głosem. To niesamowite, że nawet w takiej chwili był przykładem idealnego zachowania.
Jeszcze raz bezradnie ścisnął oparcie. Telefon Edwarda znów zaczął wibrować. Spojrzałam na niego, zagryzając wargę. To samo imię pojawiało się i znikało:
ALICE, ALICE, ALICE…
Ale natychmiast o niej zapomniałam, gdy Edward zaczął się rozluźniać. Zdusił w sobie dreszcz i napiął się przeciwko niespodziewanej fali przyjemności. Poczułam coś mokrego na palcach. Jego stopy uderzyły o podłogę, a łokcie ciężko opadły na oparcie.

Trzask plastiku. Zgrzyt metalu. A potem ogłuszający świst powietrza.

Gapiliśmy się na siebie zszokowani i pełni poczucia winy, kiedy maski tlenowe opadły z sufitu. Samolotem delikatnie wstrząsnęło i wszędzie rozległy się krzyki.
- Bella – warknął Edward, błyskając zębami.
Uśmiechnęłam się z zażenowaniem, panika zaświeciła w moich oczach.
- Ups?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ta od edwarda dnia Śro 12:42, 12 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Nati0902
Człowiek



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 9:38, 14 Sie 2009 Powrót do góry

hAHAHAHAHAH Dobre naprawdę dobre!! Świetny rozdział. Biedny Edd rozwalił samolot hahha biedaczek. Naprawdę mi się podobało:) Czekam na kolejny rozdział!

Pozdrawiam i życzę DUŻO WENY!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin