FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Juz nigdy... [M] update 23.05 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Nessie
Zły wampir



Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Sob 15:33, 23 Maj 2009 Powrót do góry

Hey, that`s my debiut w tym dziale. Prosze więc o wyrozumiałość o KK

FF nie przeszedł Bety, bo jej nie znalazłam jeszcze. Word narazie musi wystarczyć.

W tej długiej miniaturce, starałam przedstawić się Jacoba i Cullenów w innym świetle. czekam na krytykę.

!!!! Nie jestem zwolenniczka happy endów, wiec moja M. kończy sie śmiercią. !!!!
Nie które dialogi sa po angielsku, gdyz stwierdziłam, że w tym języku lepiej zabrzmią - realniej


25 Grudzień. (Prolog)

Szczerze, to nie widzę powodu, który skłoniłby mnie do hucznego i w szczęściu obchodzenia świąt Bożego Narodzenia. Podobnie jak sataniści, choć nie należę do tej specyficznej grupy wyznawców, jako najważniejsze święto uznaję swoje urodziny. Zdaję sobie sprawę, że dla postronnego obserwatora, który mnie nie znał i właśnie dowiedział się o moim stosunku dla tych świąt, mogę wydawać się osobą zakochana w sobie, niewidząca niczego poza czubkiem swojego piegowatego nosa. Ale tak nie jest. Nie lubię być w centrum uwagi i czuć na sobie spojrzenia wszystkich znajomych oraz zupełnie obcych mi ludzi. Nie znaczy to jednak, że jestem typowa szarą myszka. Potrafię się zabawić, a przypieczętowaniem mojej metamorfozy będzie wycieczka, która odbywa się po świętach. Rozumiem Cię doskonalę, że takiego typu wyjazdy powinny odbywać się w czerwcu bądź maju, ale moja klasa jest bardzo nietypowa.
Z głębi naszego malutkiego mieszkania, dobiegł mnie krzyk nadwrażliwej i wszystkiego czepiającej się matki, Ilony. Mieszkamy same, nie licząc ojca który od czasu do czasu wpada wrzucić coś na ząb i się przekimać. Z czasem było mi trudno ze świadomością iż prawie nie znam swego taty, lecz szybko się pogodziłam z faktem, że między nimi nie ma już miłości.
Wracając do tego, co się dzieję teraz. Za piętnaście minut ma wpaść do mnie koleżanka z klasy, Wera. Nie jest kimś wielkim, ale jako jedyna trwa, nie zważając na fakt, iż w pewnym momencie swego dość krótkiego acz ciężkiego życia popełniłam wiele głupot, skazując się tym samym na zbiorowe potępienie ze strony rówieśników. Ona została i nadal jest. Myślę, że kiedyś, w niedalekiej przyszłości staniemy się przyjaciółkami, choć dla niej, już nią jestem.
Wspominałam, iż jestem bardzo nieufna w stosunku do ludzi?

2 Styczeń

Wczoraj wybrałam się z całą paczką imprezować i wspólnie doszliśmy do wniosku, że artyści typu Metallica czy Redhoci powinni dawać koncerty nawet w święta, bo co my, zwykli śmiertelnicy mamy wtedy robić? No jak to co. Szlajać się po mieście i zaczepiać staruszki wracające z zakupów oraz dzieciaki z podstawówki. Haha.
- Gdzie są moje pieniądze! Gdzie je schowałaś suko pierdolona! Myślisz, że ja nie wiem, że masz innego? I co, z niego tez robisz jełopa?
To, co usłyszałam zupełnie zbiło mnie z tropu. Była dwunasta, a ojciec wdarł się do domu jak gdyby tu mieszkał – korekta, on tu „mieszka” – i zaczął robić awanturę o…nie wiem o co.
- Cicho! Chcesz żeby usłyszała? – upomniała go Ilona
- Mam to gdzieś. Nie jest moją córka i dobrze to wiesz. Naprawdę, nie wiem, co mnie napadło, że zgodziłem się na kupno tego bachora… - wykrzyczał
Kupno? Ale to nie możliwe. Mam nos po ojcu, tak specyficznie zagięty, a te odstające uszy to co? Huberta Urbańskiego? No jasne, że nie. Może teraz wmówią mi, że to sobie ubzdurałam, że mam jakieś schizy! Nie pozwolę im na to nigdy! Opowiem wam ,co zrobiłam, po tym jak przypadkiem dowiedziałam się prawdy o moich rzekomych rodzicach. Wybór, w jednej milisekundzie, skurczył się do takiej ilości, co to kot na płakał. Mimo mego wieku, a muszę się pochwalić, że zaliczyłam już siedemnaście wiosen i większość chłopaków z mojej szkoły, to zachowałam się jak zbuntowana nastolatka, która właściwie byłam. Stanęłam na środku pokoju i zaczęłam się na nich wydzierać, że ich nienawidzę i nie chcę ojca nigdy więcej tu widzieć. Myślałam, że to dobre rozwiązanie, ale myliłam się. Tego samego dnia, mimo rzekomego braku funduszy na moje studia psychologiczne, jak i na inne rzeczy codziennego użytku, rodzice zarezerwowali mi lot do Stanów Zjednoczonych, do dalekiej rodziny, niejakich Cullenów. Jeśli żałowałam, to tylko straty przyjaciół i chłopaka.



4 Styczeń

Na lotnisku powitała mnie dosyć spora gromadka, w której skład wchodził wysoki i przystojny blondyn, wyglądający na głowę rodziny z racji wieku, jego brązowo oka żona jak zgaduję i dwójka dzieci. Dziwiło mnie jednak że, Cullenowie są tacy młodzi, a mają tak dorosłe dzieci. Dziewczyna o krótkich kruczoczarnych włosach, podskakiwała energicznie w miejscu, ciągając za rękaw swojego o stopę wyższego brata, o rudej, rozczochranej czuprynie, który trzymał dużą tabliczkę z napisem „Jadwiga Invisible”. No cóż, moje nazwisko nie brzmiało w rzeczywistości tak, jak je owy rudzielec napisał, ale po przetłumaczeniu na angielski – owszem.
Wolnym krokiem podeszłam do grupki, która rozglądała się po hali przylotów. Z każdym krokiem znajdowałam się coraz bliżej tej dziwnej rodzinki, a biorąc pod uwagę fakt, iż jeszcze mnie nie zauważyli, postanowiłam im się bliżej przyjrzeć. Dopiero teraz zwróciłam szczególną uwagę na fakt iż wszyscy, cała czwórka, są niezwykle bladzi i maja fioletowe sińce pod oczyma jak gdyby zarwali kilka nocy pod rząd. A ich ciała. Co tu mówić – cud miód orzeszki.
- Excuse me? Good Afternoon. My name is Jadwiga Invisible and I guess that you` re the Cullens? – spytałam utrzymując kontakt wzrokowy z blondynem.
- Yes, sure but we know French, so maybe…
- Oh, nie spodziewałam się tego, ale wolałabym zostać przy angielskim I trochę podszlifować język. – odpowiedziałam tym razem wszystkim.
- C` mon – odezwała się dziewczyna o czarnych włosach. – Będziemy tu tak wymieniać grzeczności przez cały dzień?
Odwróciła się napięcie, po czym ruszyła w stronę wyjścia zostawiając mnie oniemiałą. Poczułam jak ktoś wyrywa mi walizkę z ręki, nie spojrzawszy nawet kto to, zamachnęłam się i użyłam jednego z ciosów, których nauczył mnie mój chłopak. Należało wymierzyć kolanem cios w krocze, następnie ująć głowę przeciwnika i przyciągnąć ją tak do siebie, aby nos zetknął się z twoim wyciągniętym pod kątem 90˚ kolanem. Potem już z górki, wystarczy kopnąć w zewnętrzną część kolana tak, by napastnik nie wstał. Sam trik był przydatny, ale w tym przypadku się nie sprawdził. Mój złodziej okazał się jednym z Cullenów, który chciał być tylko miły. Nie wiem nawet w jaki sposób, ale usunął się tak szybko z pola ciosu, że uniknął mojego kolana, zupełnie tak, jakby czytał mi w myślach.
- I` m so sorry. Really. I think that is a thief. – szukałam odpowiednich słów by ująć ogrom mojego zakłopotania, ale ich niedobór robił swoje.
- Never mind – odpowiedział nie uraczywszy mnie nawet jednym krótkim spojrzeniem.
- I` m Carlisle Cullen and this –wskazał na resztę rodziny – my family. Wife Esme, and children Edward and Alice who is very impatient.
Przytaknęłam głowa na znak, że rozumiem. Wprawdzie w całym swoim życiu uczyłam się angielskiego tylko przez dziewięć lat, ale sęk w tym ze program nauczania opierał się tylko i wyłącznie na powtórkach gramatycznych. Jak widać, Cullenowie nie mieli problemu w zrozumieniu mnie, choć zdaje sobie sprawę, ze z zaimkami mam spory problem.
Gdy doszliśmy na parking w cieniu jednego z pobliskich drzew zauważyłam piękne Volvo, a znając swoja miłość do tej marki, rzuciłam się z piskiem na maskę. Po chwili dotarło do mnie to, co umysł chciał zataić. To było ich Volvo. Ale wpadka, chyba najgorsza w moim życiu.
Podczas jazdy do domu, rozmawialiśmy o różnych błahostkach. Alice z początku wydawała mi się nie miła i zbyt energiczna, ale to tylko pozory. Naprawdę jest przeurocza młoda dziewczyna, młodsza ode mnie o rok. Będziemy miały pokoje naprzeciwko siebie co mnie niezwykle ucieszyło.
Wiecie co? Cullenowie specjalnie dla mnie kupili nowy dom! Dom to nawet mało powiedziane, oni nabyli rezydencje, taką umieszczona w głębi lasu, dokładnie tak jak lubię. Nie pasowało mi tylko miasto, niezwykle pochmurne, nie znające słońca.

5 Styczeń.

Pierwszy dzień w szkole był bardzo satysfakcjonujący między innymi, dlatego że umówiłam się na randkę z uroczym chłopakiem mieszkającym w pobliskim rezerwacie La Push, Jacobem Blackiem, poznałam wiele sympatycznych osób, z którymi siadam na stołówce podczas posiłków, oraz materiał na przyjaciółkę, niejaką Bellę Swan, która wszystkich poprawia by nie zwracali się do niej jej pełnym imieniem. Zapisałam się również na kółka, francuskiego, polskiego, łaciny i muzyczne. Naprawdę zdziwiłam się, widząc na spisie danym mi przez sekretarkę, kółko z jednym z moich ojczystych języków a mianowicie polskim. Moja matka jest polką.
Podczas dzisiejszej rozmowy Cullenowie przedstawili mi zasady panujące w ich życiu i jak można było się spodziewać nie było ich dużo. Była jedna najważniejsza, mówiąca aby nie przekraczać granicy rezerwatu, oraz druga mniej ważna by rzeczy dziejących się tu w domu, nie wynosić po za jego teren. Proste nieprawdaż? Dziś jedziemy, to znaczy Edward jedzie po odbiór moich mebli. Na razie wszystko trzymam w kartonach. Ale jakich kartonach! Takich zajebiście kolorowych i eleganckich, nawet nie chcę myśleć ile jeden kosztował.
Co do Jacoba, to mam cicha nadzieję, że będzie kimś więcej niż tylko przyjacielem.

13 Styczeń.

Moje urodziny! Przez tę krótką chwilę na powrót stanę się szalejąca nastolatką i pozwolę sobie na chwilę zapomnienia. Więc tak, dostałam zaje***te sportowe auto od rodziców, tych adopcyjnych, laptopa od Edwarda i garderobę ciuchów od Alice. Ale najlepszy prezent czekał na mnie pod szkołą, a mianowicie Jacob podszedł do mnie i zapytał czy chcę zostać jego dziewczyna.
Najcudowniejszy jest fakt, iż wszystkie prezenty które dostałam, chciała dostać, to tak jakby ktoś bardzo życzliwy, przykładowo wróżka chrzestna, szepnęła słówko moim bliskim o czym marzę.
Zapomniałabym! Dzisiaj również moje rodzeństwo urządziło przyjęcie niespodziankę na która zaproszeni byli wszyscy moi znajomi i przyjaciele. Pierwszy raz ujrzałam moja przyjaciółkę Belle z innej strony. Zawsze kołnierz zapięty pod samą szyje, a dziś z każdej strony tryskał od niej seksapil. Zauważyłam, że Edward cały czas ją obserwuję, widać chyba spodobała mu się.
Wszystko szło w jak najlepszym porządku, tak jak chciałam do momentu w którym ktoś zapukał do drzwi, a o dziwo, impreza zdążyła się już rozkręcić i było już sporo po północy.
Bella jako ta stojąca najbliżej otworzyła, ale z jej miny można było wydedukować iż gorzko tego żałuje. W drzwiach stała wysoka kobieta o figurze modelki. Sprawiała wrażenie jakby właśnie skończyła jedną z licznych sesji zdjęciowych. Blond włosy i fiołkowe oczy doskonale kontrastowały z jej blada cerą. Bladą? Wszyscy Cullenowie są bladzi, czy wic ona również należy do tej gromadki? Moje pytania rozwiązała Alice rzucająca się na szyję blondyny – znają się. Ba! Wyglądały jak siostry bliźniaczki z tym, że Ally była niższa i miała inny kolor włosów jak i oczu. Wszyscy stali nieruchomo patrząc na tę scenkę, postanowiłam oddalić się w róg by tam spokojnie dojść do wniosku kim ona jest. Mogłam zapytać, ale nie chciałam być wścibską.
- Jadziu? – już przy moim uchu rozbrzmiał dźwięczny głos, którego nigdy dotąd nie słyszałam, lecz mimo tego faktu domyśliłam się do kogo należy.
- Wszystkiego najlepszego z okazji twoich osiemnastych urodzin! Nie wiem czy rodzice mówili ci już o mnie – mówiąc to spojrzała na Edwarda, który nieznacznie zaprzeczył głową. – Nazywam się Rozalie Hale i jestem zupełnie jak ty ich daleka kuzynką. – ściszyła głos po czym dodała. – Jak towarzystwo się usunie to pogadamy sobie, co?
Puściła mi perskie oko i objęła na przywitanie, na dodanie otuchy, nie ważne na co, ważne że to zrobiła. Mimo faktu, że jej ramiona były chłodne jakby było jej zimno, co było bardzo możliwe, nie oddaliłam się i co więcej było mi naprawdę przyjemnie i bezpiecznie w jej ramionach.
Spojrzałam wtedy kątem oka na Jacoba, nie miał zadowolonej miny. Nie rozumiałam tego! Czy nie cieszył się, że znalazłam pokrewną sobie duszę, która była na tym samym miejscu co ja! Czy wszyscy chłopacy muszą być takimi egoistami! Mam tego dość!

1 Luty.

Miałam dzisiaj dziwny sen. Dziewczyna i chłopak stali w lesie, ale tyłem do mnie tak, że nie widziałam ich twarzy.
- Nie… chcesz… mnie?
Na ostatnim słowie dziewczynie załamał się głos, a łzy jak się domyśliłam wcześniej powstrzymywane, popłynęły w dół policzkami z całą mocą.
Ona go kocha, naprawdę, a on ją? Chyba nie.
- Nie – powiedział bezlitośnie i chłodno.
- Obiecaj mi coś, uważaj na siebie. Przyrzeknę Ci coś w zamian- oświadczył. – Przyrzekam, że dziś widzisz mnie po raz ostatni. Nie wrócę już do Forks. Nie będę cię na nic narażał. Możesz żyć dalej, nie obawiając się, że niespodziewanie się pojawię. Będzie tak jak gdybym nigdy nie istniał.
Zaczęłam płakać z dziewczyną. To było straszne co on jej zrobił, jednakże widać było, że on też cierpi i nie jest mu łatwo powiedzieć jej te wszystkie złe słowa. Ona zachowywała się tak jakby tego w ogóle nie dostrzegała. Tego bólu i napięcia unoszącego się wokół jego sylwetki.
Chłopak podszedł do niej i złożył jeden krótki pocałunek, po czym niespodziewanie szybko zniknął. Jego była rzuciła się na ścianę lasu zupełnie nieświadoma faktu iż biegnie w złym kierunku.
Próbowałam jej pomóc i krzyknąć, że poszedł on w druga stronę, ale nie mogłam wydusić z siebie choćby jęku.
Szłam za nią tak długo, że słońce zdążyło schować się za horyzontem a jego miejsce zajęły gwiazdy i księżyc. Usłyszałam głosy nawołujące dziewczynę.
- Bella! Bella!
Niemożliwe. To nie może być Bella, ona jest taka skryta, nie zaułwazyłam jeszcze, żeby jakikolwiek chłopak się nią zainteresował, no prócz Edwarda oczywiście. Edward!
Między krzakami zauważyłam wielkiego basiora, która zauważywszy moja przyjaciółkę zwinięta na ściółce zmienił się w wysokiego młodzieńca.
Koniec!
Prawda, że dziwny to sen? Najbardziej zaintrygowały mnie dwie sylwetki stojące samotnie po środku lasu. Nie mam pewności czy to był Edward i Bella, a jeśli tak to czemu akurat mi się to śniło? Na dziś to wszystko. Dobranoc

3 Luty.

Bella i Edward spotykają się, a ja egoistka i hipokrytka w jednym, byłam tak zaabsorbowana swoją osobą, iż nawet nie zauważyłam momentu, w którym ta dwójka wyraźnie stworzonych dla siebie ludzi zeszła się. Tak czy inaczej należy im się. Z tego co mi wiadomo Bella nie miała łatwej przeszłości, mowa o ciągle zdradzających ją chłopcach. Edward taki nie jest – wierze w to.
Od spotkania z Jacobem dzieli mnie jeszcze 1 godzina 27 minut i 45 sekund, a czuję jakby była to wieczność. Musze przyznać, że Misiaczek ma talent, gdyż nie wiem jak to zrobił, ale zakaz obowiązujący nie przekraczanie granic rezerwatu znikł nieodwołalnie. Gdy się tylko o tym dowiedziałam zadzwoniłam do Jacoba, który zaproponował randkę na plaży w świetle księżyca. Zgodziłam się, a jak inaczej.
Teraz kończę, ale jak wrócę, to nie ośmielam się opisać wszystkiego, co zaszło ze szczegółami.


*


Jak mówiłam, tak robię. W sumie jestem wykończona i trochę rozczarowana, ale wole to już mieć z głowy. Nie żebym traktowała pisanie jako obowiązek, jednakże wspominanie tego na nowo…Zajechał po mnie punktualnie, nawet wcześniej, po czym pojechaliśmy jego sportowym audi do rezerwatu. Nim się obejrzałam już byłam na miejscu, a to co zobaczyłam sprawiło mi nieopisaną radość. Wiedziałam, że Jake jest zabawny i miły, ale że romantyczny chyba nigdy nie przyszłoby mi do głowy. Na samym szczycie klifu, urządził piknik, co wywołało u mnie sprzeczne emocje, począwszy od wzrostu adrenaliny w moich żyłach po cos czego nie potrafię nazwać. Motyle? Koszyk, leżący przy gigantycznym kocu, obłożonym ze wszą zapalonymi świecami, był pełen łakoci i wszelakiego rodzaju napoi.
- Jake – wyszeptałam.
Nie dane mi było dokończyć, gdyż Misiu zbliżył swe wargi w błyskawicznym tempie do moich, po czym zaczął mnie całować, namiętnie, z uczuciem.
Wokół jego sylwetki emanowało tajemnicze gorąco, tak więc przy nim nie było możliwości bym zmarzła. Z początku myślałam, że ma gorączkę, ale powiedział, że nie, że ostatnio u niego to częste i właśnie to jest jego normalną temperatura.
- Musze ci coś wyznać – powiedział w przerwie między pocałunkami.
Świat zawirował mi przed oczyma, na sama myśl o tym co mogłabym usłyszeć.
- Zdradziłeś mnie. – wyszeptałam. Moje czoło zlał lodowaty pot.
- Nic z tych rzeczy! Jak w ogóle mogłaś coś takiego pomyśleć – zaczął się unosić, a jego ciałem targnęły pojedyncze dreszcze.
- Misiu, jesteś chory? Zadzwonić po Carlisle`a?
Cała złość ulotniła się gdy tylko na niego spojrzałam. Wiem, że to głupie, bo ja, jako ja, dziewczyna, można by nawet powiedzieć lekkich obyczajów, uległa facetowi. Ale jakiemu!
Spojrzałam na niego ponownie i już się tak nie trząsł.
- abyś mnie zrozumiała musze o powiedzieć Ci legendę. Słyszałaś może kiedyś o tym skąd się wzięliśmy my, plemię Quileute?
Zaprzeczyłam., no bo skąd miałam to wiedzieć. W szkole tego nie uczą.
- Jest kilka wersji, a jedna głosi, że pochodzimy od wilków i że są one naszymi braćmi. Kto je zabija, łamie Prawo plemienne. Są wreszcie podania o zimnych ludziach – spojrzał na mnie poważnie, oczekując mojej reakcji. Jego głos z każdym następnym słowem stawał się bardziej niski, pociągający, tajemniczy. Chyba chciał mnie przestraszyć, co mu się doskonale udawało, jednak…
Rozalie jest blada, szybka, nie śpi jak się ostatnio dowiedziałam, nic nie je, a na przyjęciu przytuliła mnie, a jej skóra była dziwnie zimna.
- …znacznie bliższych nam czasów. Ponoć kilku z nich znał mój pradziadek.
- Dziadek?
Mimo, że nie słuchałam, byłam pod wrażeniem.
- Zimni to naturalni wrogowie wilka. No nie wilka, ale wilków. Dla was to wilkołaki.
Wtedy właśnie mnie olśniło. Jeśli plemię Jacoba zamienia się w wilkołaki, a zimni ludzie, wampiry to ich wrogowie.
- Czy ty również, należysz do tych
Nie potrafiłam tego powiedzieć…
- Tak, jestem miejscowym Alfą. Moim zadaniem jest bronić tej o to ziemi przed napadami wampirów.
- Ale, to nie możliwe.
- A jednak. Posłuchaj mnie jeszcze przez chwilę za nim mnie znienawidzisz. Wiedz jednak, że nawet wtedy będę walczył o to uczucie.
CO??!!
- Ale jak…
- Wątpię czy to zrozumiesz. To kolejna z legend, dotycząca wpojeń.
- Czemu mi to mówisz. – w moich oczach stanęły łzy, lecz nie pozwoliłam im spłynąć.
- Jestem w tobie bezgranicznie i bez opamiętania zakochany. To jedyny warunek, kiedy wilk może złamać prawo i powiedzieć wybrance swego serca prawdę. Nie widzę świata po za tobą. Spójrz na mnie!
Nie chętnie, ale uczyniłam to o co mnie prosił. W moim sercu toczyła się wewnętrzna walka pomiędzy miłością a odrazą. Umysł podpowiadał „uciekaj, on jest chory, psychiczny, zaraz cię jeszcze bardziej skrzywdzi”, lecz serce jak to serce chciało pozostać jak najbliżej osoby, którą szczerze kochałam.
- Kocham cię – pojedyncza łza spłynęła mi po policzku – ale nie rozumiem. Myślałam, że spędzimy ten wieczór razem, że…
- Musiałem Ci powiedzieć tym bardziej, iż nie wiesz nawet w czym siedzisz.
- A ty wiesz? Wiesz, wszystko co się w moim życiu, bo podlegasz księżycowi – spytałam ironicznie.
- Nie. Tobie.
Spojrzałam w jego piękne brązowe oczy, próbując doszukać się chociażby cienia dowodu, iż brednie które wygaduje są prawdą.
- Kocham Cię – wyszeptał powoli zbliżając się do mnie, by złożyć na mych rozchylonych wargach pocałunek. Przysłowiowy gwóźdź do trumny.
- Nie. Zostaw mnie. Musze to przemyśleć. – odwróciłam się napięcie i straciłam równowagę. Gdyby nie zwinne ruchy Misiaczka, zginęłabym od uderzenia moim drobnym ciałem o skały na dnie klifu.
Przewiesił mnie sobie przez ramię jakbym ważyła nie całe pięć kilo i pobiegł w kierunku auta, które jak się okazało zostawiliśmy dalej niż mi się spodziewało.
- Odwiozę Cię…
- Nie, zadzwonię po Edwarda. – zaprotestowałam, wbrew sobie.
- I tak nie przyjedzie. Słuchaj mnie teraz uważnie bo nie będę się powtarzał. Daję Ci tydzień.
- Na co? – spytałam ogłupiała.
Nie odpowiedział. Pod domem zostawił mnie i natychmiast odjechał zostawiając na ziemi ślady opon. Runęłam na kolana w miejscu gdzie przed chwilą stało auto mojego niedoszłego chłopaka, kryjąc twarz w dłoniach i zanosząc się szlochem.
Na ramieniu, poczułam czyjąś chłodna dłoń. Odwróciłam się by ukryć twarz w koszuli Rosy jak się potem okazało.
- Kłamca! – wyszlochałam – Okazał się każdy inny chłopak! Zaczął mi pieprzyć o jakiś wilkołakach!
Nagle nie wiadomo skąd pojawił się Edward i zaniósł mnie do mojego pokoju. Tak o to jestem tu i piszę o tym tragicznym wieczorze. Zastanawiam się tylko co zrobili mu Cullenowie, że zaczął wymyślać o nich plotki, że są spragnionymi krwi potworami, czyhającymi na niewinną dziewicę w zaułku jakiejś ulicy przemysłowej.
Mam dość…

4-8 Luty.

Od wczorajszej nocy, kiedy to Rosy znalazła mnie na podwórku, w domu panuję napięta atmosfera. Mam wrażenie, że to co się wydarzyło, ma jakiś wpływ na pozostałych członków mojej rodziny, a dowody mam by tak twierdzić. Edward nie jest już tak oczarowany Izabella, nie chodzą wszędzie za rękę, Rozalie również jest jakaś przygnębiona. Reszta omija mnie szerokim łukiem, a jak już zdarzy się, że na mnie spojrzą, szybko uciekają wzrokiem w bok. Jednak w tych spojrzeniach jest coś, co nie daję mi spokoju, a mianowicie złość, współczucie, empatia, miłość, bezradność.
To dopiero początek jak się później okazało. Wyjeżdżamy z tego deszczowego miasteczka natychmiast. Mam zostawić wszystkie rzeczy, nic nie brać, bo jest możliwość, że wrócimy.
Wyszłam się przejść, pod pretekstem, że chcę się pożegnać z przyjaciółmi. Szłam przed siebie nie wiele myśląc, gdy zauważyłam polane, ten samą co w mym śnie, a na niej nie kto inny jak Edward z Bellą. Przypomniał mi się każdy szczegół mego snu, każda łza…
Podczas jazdy do LA, Edward cały czas na mnie zerkał jakby wiedział, co mi chodzi po głowie.
Zastanawiałam się czy faktycznie po między Misiem a Cullenami jest jakiekolwiek nadprzyrodzone powiązanie. Fakt, ta rodzina nie należy do najnormalniejszych, ale kocham ich i nawet gdyby okazało się, że zamieniają się w krwiożercze wilkołaki i tak bym przy nich została.
- Jadwigo, musimy pomówić. – doszedł mnie delikatny głos ojca.

*

(EPOV)

- Carlisle, ona nie będzie miała tobie tego za złe. Pisze pamiętnik, wiedziałeś? – spytałem świdrując wzrokiem twarz ojca.
- Nawet jeśli to powinieneś uszanować sobie jej prywatność, a nie słuchać każdej jej najbardziej, prywatne wyznanie. – odpowiedział mi w myślach.
- Wiem, ale to wszystko jest takie. Dziwne. Ona przepowiedziała, moje rozstanie z Bellą, jej cierpienie. Mam być na to obojętny?
Wpatrywałem się w błękitne oczy ojca, tym samym nasłuchując jego myśli, lecz milczał. Cały czas odtwarzał moment, w którym wróciła wczoraj zapłakana do domu.
- Czy o na wie? Czy ten pies jej o tym powiedział.?
- Nasunął ją na to, ale sama Jaga nie bierze wampirów pod uwagę. Jedynie wilki. Co więcej, uważa, że nawet gdybyśmy okazali się potworami, nadal będzie nas kochać.
- Wiesz, że nie jestem za świadomym zadawaniem bólu, a ona będzie cierpieć. – wyznał przykładając dłoń do skroni, z wolna ją pocierając, jakby dokuczał mu piekielny ból głowy.
- Jadwigo, musimy pomówić! – schowaj się Edward, tak by cię nie wiedziała. Będziesz informował mnie o każdej jej myśli. – dodał w myślach.
Schowałem się w cieniu pokoju, tak, by siostra mnie nie zauważyła.

- Tak, tato? – rozległ się jej wysoki, dźwięczny głosik.
- Wiem, że to co ci teraz powiem może być gorsze od twoich domysłów, ale Jake miał rację… Jest on wilkołakiem tak samo prawdziwym, jak my wampirami.
- To żart?
Były to jedyne słowa, które byłam w stanie wypowiedzieć, tym bardziej, że słowa wypowiedział w sposób jakby właśnie żartował. Wampiry. Wampiry. Wszystko układa się w spójną całość, ale…

- Trudno jej uwierzyć – szepnąłem do ojca, tak by ta rozmowa dobiegła tylko naszych uszu. – Zrób to!
- Nie. Kochamy cię jak własne dziecię, ale znasz już prawdę, więc nie pozostaje mi nic innego…
Ojciec podchodził do mnie wolnym i stanowczym krokiem. Gdy dzieliły nas już tylko centymetry, zawahał się, po czym nachylił się jak do pocałunku i wtedy moim ciałem targnął dreszcz bólu. Jakiego bólu! Czułam się jakbym była w centrum palącego się budynku, to ja płonęłam, każda komórka mego ciała. Coś, czego nie jestem w stanie ubrać w słowa, zaczęło ciągnąc mnie ku przyjemnej ciemności…
- Morfina!
Pobiegłem szybko do jego walizki szukając leku, nadal nasłuchując.
…by na powrót przygnieść mnie ogromem bólu.
Carlisle zaaplikował Jadzi środek, czekając na to co mam mu do powiedzenia. Ale ja nie byłem skory do rozmowy, nasłuchiwałem, poznając tę drobną osóbkę z każdą chwilą, każdą myślą, co raz to lepiej.

Nie, byłam przytomna i w pełni świadoma co teraz się dzieję.
Miałam ochotę wyrzucić z siebie wszystkie żale, wyładować swą złość na nikim innym, jak nie na samych Cullenach. Pozwolili mi bezprawnie myśleć, że Jacob, świrował, podczas gdy jak twierdzi doktor to najczystsza prawda. Jacob
– Przemknęło jej przez myśl, przywołała wspomnienia ich ostatniego spotkania, a samotna łza spłynęła jej po policzku.
Otarłem ją i pocałowałem w czoło.
- Już dobrze, sis. Będziesz miała na to czas, teraz odpoczywaj.
Edward? Ale skąd on? I jak do diaska mam odpoczywać skoro cale moje ciało pło... AAAAA!

- Morfina nie działa, Carlisle. Zrób coś! – ukląkłem przed nią i chwyciłem tę nienaturalnie ciepłą dłoń. Całą rodzina się zebrała by zobaczyć co się dzieje. Esme, zobaczywszy Jagódkę, jak ja nazywała, w takim stanie zaczęła łkać.
- Edward? Wiedziałem czego w tej chwili oczekiwała od mnie matka – wyjaśnień.
- Dowiedziała się. Wiedziała, a my nie mogliśmy dłużej czekać…
- Co się dzieję? – doszły mnie jej paniczne myśli.
- Zamieniasz się w wampira, Jagódko. Wszyscy nimi jesteśmy, taka jest smutna prawda, i choćbym nie wiem co zrobił nie zwrócę Ci życia, bo nie potrafię…
- Ale dlaczego ty mnie słyszysz? Była zdezorientowana.
- To mój dar. Jak będziesz czegoś potrzebowała, wołaj. Nie długo koniec. Musze iść na polowanie.
- Polowanie?
- Carlisle wszystko ci wytłumaczy.
- Mam nadzieje, że się nie spóźniłem. – dobiegł mnie znajomy głos. Alice jak się tego spodziewałem pobiegła przywitać swojego męża.
- Jazz, kupę lat!. – rzuciliśmy się sobie w ramiona, klepiąc się po plecach jak dzieci. – Miej oko na naszą siostrę – rzuciłem kierując się w stronę drzwi.
- Na Ally? Nawet nie musisz mnie o to prosić. – zaśmiał się, a ona mu zawtórowała.
Baran!
- Nie na Ally! Alice wszystko ci wyjaśni.

(JPOV)

To nie możliwe. Znowu zaadoptowali, nic mi przy tym nie mówiąc. Chociaż jest to nie typowa adopcja z tego co mi wiadomo, dziewczyna ma wielki talent, no i jest z nami spokrewniona, Jest do mnie tak podobna, że mogła by robić za moją siostrę bliźniaczkę. Bym zapomniał, że ta rola jest już zajęta przez Rozalie.
- Gdzie ona jest? – spytałem by zyskać na czasie. No, bo szczerze nie potrzebny mi przewodnik kiedy ma się do dyspozycji super słuch.
- Na górę schodami i pierwsze drzwi po prawej. – usłyszałem w odpowiedzi.
Uczucia w domu były mieszane, począwszy od smutku, radości, miłości po takie jak odraza, obrzydzenie, żądza mordu…
- Hej kochana, nazywam się Jasper Whitlock.
- Ko…
Chciała coś powiedzieć, ale ból który i ja poczułem uniemożliwił jej to. Postanowiłem jej trochę pomóc.
- Mówiłaś?
- Jesteś kolejnym fałszywym kuzynem? – włożyła w tę wypowiedź tyle jadu, że dreszcz mnie przeszedł.
- Można i tak, ale wolę być w tej roli, którą mam. Jestem mężem Alice Brandon.
- Nie znam.
Zaśmiałem się.
- Jasne, że znasz. To Alice Cullen.
Wyczułem zmieszanie, zdziwienie i zawód.
- Już po ślubie, ale jak?
Motała się…
- Od początku. Jesteśmy wampirami, przemienionymi przez Carlisle`a, naszego ojca. Każdy ma swoją historie, która na pewno Ci opowie, tym bardzie iż wiążą się z tym doświadczenia, które dobrze by było byś znała i nie popełniła tych samym błędów co my. Nie pijemy ludzkiej krwi, a zwierzęca. Natura uzbroiła nas w instynkt drapieżnika, piękno, niezniszczalne ciało, nieśmiertelność i takie tam. Edward pewnie ci już mówił.
- Nie.
Westchnęła.
- No wiesz jesteśmy silni, widzimy i słyszymy w ciemnościach. Posiadamy jad, który w sumie to nie jest nam potrzebny, ale za jego pomocą można tworzyć inne wampiry. Oprócz nas istnieje jeszcze jedna grupa wampirów, a mianowicie Volturri, uważający się za panów i władców potępionych. Przyjęli na siebie odpowiedzialność Boga, wymierzając sprawiedliwą, bądź jak kto inny sądzi, nie sprawiedliwą sprawiedliwość. Wampiry niczyja w grupach jak my.
- Jasper, dlaczego mi to mówisz – wyczułem zrezygnowanie w jej głosie.
- Byś była przygotowana na wszelkie przeciwności losu. Cierpisz. Co się stało?
Rozpłakała się…
- Oszukali mnie, wszyscy! Proszę, zostaw mnie samą.
- Dobrze, ale pamiętaj, że jeśli zrobili coś takiego to tylko z miłości do ciebie.
Wstałem i bezgłośnie podszedłem do okna. Zauważyłem biegnąca sylwetkę Edwarda. Zastanawiał mnie fakt co go zmusiło do zmiany planów.
- Jasper! Szybko Volturri.
- Co się stało? – wyrzuciłem z siebie.
- Nie wiem, ale zauważyłem Elezeara. Wiesz, prawą rękę samego Ara. Tylko co on tu robi?
- Ja go wezwałem, chłopie spokojnie opanuj się. Ta dziewczyna ma talent i za nim przemiana dobiegnie końca, kto wie, kto wie.
- I believe I can fly
I believe I can touch the sky.

- Czemu próbujesz zagłuszyć swoje myśli? Masz coś do ukrycia?
- Nie, analizuję rozmowę, którą przed chwila odbyłem. Cierpi, ale nie chce sobie pomóc.
- Słyszycie? – zawołała Rosy. – Serce!
Wsłuchałem się w cisze panująca w całym domu. Serce dziewczyny przyspieszyło jak by brała udział w biegu maratońskim, by zwolnić i wydać ostatnią żałosna nutę…
- Przygotuj się – szepnąłem do Edwarda. – ogarnia ją chęć zemsty.

Jaga POV ( Epilog)

Otworzyłam oczy, ale to co ujrzałam zaskoczyło moje wszelkie oczekiwania. To, jakbym urodziła się na nowo i uczyła wszystkiego od początku, począwszy od patrzenia po chodzenie.
- Jake – wyszeptałam. Nie będzie chciał ze mną rozmawiać.
Myślałam tylko o nim, tylko to się teraz liczyło. Odwróciłam się napięcię i wyskoczyłam przez okno, lecz zanim moje stopy dotknęły ziemi, stanął przede mną, jakiś przystojny blondyn.
- Kim jesteś?
- Już zapomniałaś?
Ten głos był dziwnie znajomy, ale wszystkie moje wspomnienia spowiła mgła, więc nie byłam w stanie przywołać tego odpowiedniego.
- Jasper, miło poznać.
Tak, to ten, no mąż Alice. Alice – moje oczy pociemniały i ogarnęła mnie złość…Zataiła przede mną ten fakt, a byłyśmy przyjaciółkami.
- Zostaw mnie. – wyszeptałam i rzuciłam się na ścianę lasu.
Biegłam bez celu, biegłam by zapomnieć. Zapomnieć o uczuciu, pięknym uczuciu łączącym mnie, wampira z wilkołakiem. Gdybym mogła płakać, to pewnie wylałabym morze łez, lecz nie dane mi było to zrobić…

To jest mój sen
Ten sen przeraża mnie,
W pokoju bez ścian – zamykam się.
Nie ma nic, nie ma nas,
Niby bezpiecznie, ale wcale nie jest dobrze w moim śnie.


Słońce chyliło się ku zachodowi, a ja stałam bezczynnie wspominając te piosenkę, przy której pierwszy raz się pocałowaliśmy.

Tak ja nie kochał nikt.
W salonie wśród ciepłych świec już nigdy nie zbudzisz mnie
Już nigdy nie powiesz jak bardzo kochałeś mnie.


Ku mnie rzuciło się jakieś ogromne zwierzę. Nie byłam na to przygotowana, więc się nie broniłam. Może to i dobrze. Jaki jest sens życia bez niego, skoro ten widzi we mnie teraz jedynie zagrożenie, a nie osobę kochającą, pragnącą opieki. Ostatnie co zauważyłam to para znajomych brązowych tęczówek patrząca na mnie ze zdziwieniem.* Osuwałam się w ciemność, gdzieś blisko mnie rozległo się przeraźliwe wycie przepełnione rozpaczą.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aliss.
Wilkołak



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 14:21, 25 Maj 2009 Powrót do góry

Długie, ciekawe;D A czy to w ogóle jest miniaturka?:D Tak myślę, że można to by naciagnąc na opowiadanie zakończone;P Błędów nie chciało mi się szukac, więc Ci nic nie wytknęWink
W każdym razie WENYY!!
pisz dalej;)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robaczek
Moderator



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 227 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 17:35, 25 Maj 2009 Powrót do góry

Mogłaś napisać, że to tekst parodystyczny.

Cytat:
Hey, that`s my debiut w tym dziale.

Hey, baby, that's my sweetaśny koment. Poznajcie się.

Cytat:
FF nie przeszedł Bety, bo jej nie znalazłam jeszcze. Word narazie musi wystarczyć.

Och, naprawdę? Houston, Houston, we have problem - nie ma bety, olaboga, borze mój nieopodal domu szumiący! Hm, dlaczego więc droga autorka nie poczekała z publikacją, aż znajdzie sobie tę nieszczęsną betę? Houston, dear, mnie o to pytasz?

Cytat:
!!!! Nie jestem zwolenniczka happy endów, wiec moja M. kończy sie śmiercią. !!!!

!!!! Nie jestem zwolenniczką happy endów, więc mój K. kończy się śmiercią (pytanie - czyją? Houston?!). Tragedia! !!!!

Cytat:
Nie które dialogi sa po angielsku, gdyz stwierdziłam, że w tym języku lepiej zabrzmią - realniej

Niektóre zdania w moim komentarzu są po niemiecku, gdyż stwierdziłam, że w tym języku lepiej zabrzmią - bo...?
Czy to jest jakaś cholerna nieudana parodia?


Ich habe gar nicht vor, deine Fehler zu nennen. Jeśli wstawiasz tekst bez bety i zamierzasz (?) poprawić go później, to droga wolna. Alles Gute.

Realizm przede wszystkim, jak widzę. Cullenowie specjalnie na przyjazd krewnej z Polski kupują dom? Schatz, spinnst du? Lass das, bitte. Kolejne tchnienie realizmu to kółko języka polskiego - przemyślałaś to? Gdyby chodziło o inny język, nie wykluczam, ale zauważ, że to polski, a Forks to zapyziała prowincja, nie miasto polonijne.
We wstępie zaznaczyłaś, że chcesz przedstawić Cullenów w innym świetle, więc rozumiem to, że charakterami odbiegają od pierwowzorów. Niekanoniczność swoją drogą, w porządku, jednak spłycanie postaci, tak zaczerpniętych z sagi, jak i swojej, to inna bajka. A Twoja bohaterka zdaje się mieć emocjonalność na poziomie sadzawki. Rozumiem, że ta nastolatka raczej nie grzeszy intelektem, kreujesz ją na taką osobę poprzez powierzchowność jej przemyśleń, kolokwializm wyrażeń; uczuć też nie ma szczególnie rozbudowanych - jest rozpieszczoną egoistką bez jakoś wyjątkowo rozwiniętego kręgosłupa moralnego, ni stąd ni zowąd zaczyna wzdychać do chłopaka, odnajduje "bratnią duszę" w dopiero co poznanej dziewczynie. I ten Misiu, och, mhrrra, cóż za ogier, posiądź mnie na miejscu, Misiaczku.
W miarę czytania realizmu jest coraz mniej. Wiarygodność dialogów wręcz zwala z nóg. Może trzeba było więcej napisać po angielsku, skoro twierdzisz, że tak jest realniej.

Cytat:
- Tak, jestem miejscowym Alfą. Moim zadaniem jest bronić tej o to ziemi przed napadami wampirów.

- Tak, noszę aparat ortodontyczny. Jego zadaniem jest naprawić mój krzywy zgryz. Uaaaaa, mhrrrrok.
Bo przecież codziennie wyznaje się sobie takie rzeczy.

Cytat:
- Nie. Zostaw mnie. Musze to przemyśleć. – odwróciłam się napięcie i straciłam równowagę. Gdyby nie zwinne ruchy Misiaczka, zginęłabym od uderzenia moim drobnym ciałem o skały na dnie klifu.

Aha, w tym miejscu Misiaczek już w ogóle szczególnie dobrze buduje napięcie. Bitte, mehr!

Cytat:
Tak o to jestem tu i piszę o tym tragicznym wieczorze.

Houston, czujesz ten tragizm? Bo ja nie.
Narracja jednoosobowa nie jest wbrew pozorom łatwa - a może inaczej: jest łatwa, jeśli nie zależy ci na szczególnie głębokim rysie psychologicznym postaci i ogólnie lecisz sobie w kulki. Zresztą, wtedy każda narracja będzie łatwa. Ale jeśli chcesz oddać dobrze emocje bohaterów, musisz mieć jakiś warsztat - posiadasz takowy? Bo na podstawie tego tekstu, wydaje mi się, że nie. Czy ja naprawdę wspominałam coś o kreacji bohaterów? Poprawiam się - stoi ona na bardzo niskim poziomie. Gratuluję, dobiłaś to wszystko wprowadzając formę pamiętnika, gdzie, uważam, trzeba mieć już naprawdę jako takie doświadczenie, by tego nie zepsuć. Zastanów się, czy pisząc pamiętnik opisywałabyś ze szczegółami dialogi? Ich kann dir antworten - wohl nicht. So glaube ich wenigstens.

Spłycasz bohaterów, odzierasz ich z kanoniczności, jakoś jestem w stanie to przełknąć, ale w momencie, gdy Carlisle przemienia Jadwigę - daran kann ich ja gar nicht glauben. Kpisz, waćpanno? Nawet, jeśli to postać niekanoniczna, chyba żaden rozsądny wampir by tak nie postąpił, dokonując przemiany bez żadnego przygotowania.
Twoi bohaterowie nie mają żadnej emocjonalności. Są papierowi, miałcy i sztuczni - jak i ich dialogi.

Ciężko skomentować mi tak chaotyczny tekst. Szukałam jakiegoś punktu zaczepienia, który sprawiłby, że Twoja praca mogłaby się na jakiejkolwiek płaszczyźnie wybronić, ale, niestety, nie jestem w stanie takowego znaleźć.
Nie podoba mi się pomysł. Może gdyby było to opowiadanie podzielone na rozdziały, wybrnęłabyś z tego lepiej. Aber jetzt - tut mir Leid, ich halte es für 'ne Niederlage. Miniaturka ma ograniczoną ilość wątków, a Ty wprowadziłaś ich kilka. I w dodatku ich nie porozwiązywałaś - wzięłaś na swoje barki coś, czego nie udźwignęłaś, osadziłaś to w złej formie literackiej i nie zrealizowałaś motywów, które zasygnalizowałaś. Nie wiadomo, skąd wzięła się miłość między Jadwigą a Jacobem - z jego strony to wpojenie, ale jej emocje (ekhem, załóżmy, że istnieją) - skąd się niby wzięły? Nie nazwałabym tego więc długą miniaturką, a niedopracowanym tekstem, który z niewiadomych powodów został wrzucony do tej szufladki.
Wprowadzania bohatera spoza kanonu powinno mieć jakąś celowość - jaka jest ona w przypadku Twojej pracy? Ja nie zauważyłam. I, widzisz, tu znowuż kłania się zła forma tekstu. Bo nie dość, że nie ma tu kreacji postaci zaczerpniętych z kanonu, to nawet nie ma jej w przypadku głównej bohaterki, która w dodatku prowadzi czytany przez czytelnika pamiętnik.
Kwestie dialogowe są nierealistyczne, nie mają powiązania z natężeniem emocjonalnym sytuacji, w jakich są wypowiadane. Wybacz, że się powtarzam, ale to samo ciśnie się na klawiaturę - zachowania Twoich postaci momentami są wręcz śmieszne. Wampiry, które opisujesz, mają po kilkadziesiąt, kilkaset lat, a zachowują się jak lekkomyślni, pozbawieni rozsądku, emocji, rozumu nastolatkowie. Prowadzi to do prostego wniosku, że postacie są swoimi kalkami, tylko zmieniasz im dekoracje. A Jacob? Tego biedaka naprawdę zaniedbałaś.

Używasz kolokwializmów w narracji swojej bohaterki - mogę to przełknąć, zważywszy na jej charakter, ale i tak nie zawsze mają swoje uzasadnienie. A partie pisane z punktu widzenia Edwarda i Jaspera w ogóle pozbawione są narracji. Nie różnicujesz języka postaci - tu znów kłania się ta kalka, o której wspominałam wyżej. I pomijając, że język nie jest zbyt wyszukany, to wróćmy do odautorskiego wstępu. Nie ma bety. I co, chcesz mi powiedzieć, że tekst zostanie zbetowany po tym, jak przeczyta go już n osób? Fantastycznie. Ten wstęp ogólnie emanuje szacunkiem dla czytelnika. Chociaż to część, która w ogóle skłoniła mnie do przeczytania całości - nieźle się uśmiałam. I co, ta praca przechodziła przez Worda? Das hab ich gar nicht gesehen. Są tu takie błędy, które Word by natychmiast wychwycił. Poza tym interpunkcja razem z gramatyką leżą i kwiczą. Naprawdę, postaraj się jednak o tę betę. To, że mi się nie podoba, nie znaczy, że nie spodoba się innym czytelnikom - więc byłoby miło, gdybyś zapewniła im te minimum komfortu, jakim jest możliwość przeczytania tekstu choćby poprawnego, by nie musieli brnąć przez te wszystkie błędy.

Ciao,
robak


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Pon 17:42, 25 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Wto 22:25, 09 Cze 2009 Powrót do góry

Ugh. Powiem, że powyższy komentarz Gwiazdy Gramatyki jest niezwykle adekwatny do tego, co jest zawarte w tej 'miniaturce'. Praca jest ogólnie dość denna. Przepraszam, że tak dobitnie. Zero emocji i jak tu się w coś takiego wczuć.? Jak zrozumieć co czują bohaterowie.? Na raz następny postaraj się dużo bardziej i poszukaj bety.
J.K.StoneHeart
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Mar 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Holandia

PostWysłany: Śro 10:50, 10 Cze 2009 Powrót do góry

Najbardziej w tej całej historii podobał mi się oczywiście komentarz :) Napisałaś na wstępie, że czekaś na krytykę więc przypuszczam, że nie mozesz czuć sie rozczarowana, chociaz z drugiej strony Twoja praca musiała wzbudzić w Gwieździe Gramatyki niemałe emocje. Niewiele autorów może poszczucić się tak dogłebnymi analizami własnego tekstu.

Jedyne, co się zgadza w Twoich wyjasnieniach to to, że przedstawiłaś Cullenów w innym świetle tylko, zdaje się, nie jest ono dla nich zbyt korzystne ( rentgen to to też nie jest). Wink Jeżeli chodzi Jackoba to "światło" na niego padło raczej "nikłe".
Ciekawe, że w pierwszych zdaniach piszesz, jak się zakończy twoja historia.Traczej dość rzadko spotykane. Jedyny element zaskoczenia: nie mozna się było wcześniej domyslić kto "polegnie" bo w tym całym zamieszaniu mogłabyś usmiercić kogokolwiek a i tak nie zrobiłoby to większej różnicy.
Co do angielskich dialogów to trudno dostrzec ich realizm. Powiedziałabym, że sa raczej nienaturalne. A tak na marginesie



Cytat:
I think that is a thief


Czas przeszły od słowa "think" to " thought" a od "is" - "was".
Czyli " I thought that was a thief" - Myslałam, że to złodziej.

Podsumowując: "Jestem na nie".


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
FemmeFatale
Wilkołak



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 236
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 15:42, 10 Cze 2009 Powrót do góry

- Tak, noszę aparat ortodontyczny. Jego zadaniem jest naprawić mój krzywy zgryz. Uaaaaa, mhrrrrok.

buhaha dobre xd

to opowiadanie niebezpiecznie przypomina mi moje wypociny z pierwszej gimnazjum czy jakoś tak, niezbyt mnie porwało


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KALLIYAN
Człowiek



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 22:46, 14 Cze 2009 Powrót do góry

Okropnie pokręcona historia. Można to było rozpracować, rozpisać i stworzyć z tego całkiem ciekawy ff.

Nie podobało mi się duże odbiegnięcie od kanonu, w szczególności Carlisle - jak mógł przemienić Jagodę? Tak po prostu. Nie, nie wyobrażam sobie tego.

To było streszczenie. Podałaś max wydarzeń przy minimalnym nakładzie liter. Pomysł nie był zły - jednak wykonanie trochę gorsze.

I popraw ten błąd, o którym wspomniała FemmeFatale. Na prawdę przy czytaniu mocno się to rzuca w oczy. Psuje cały kontekst. Jeśli chcesz pisać w obcym języku - nawet tylko kilka zdań, lepiej, żebyś go umiała.

Jeśli piszesz z perspektywy Edwarda, to nie możesz myśli Jagody pisać tak, jakby to ona była narratorem. To najbardziej mnie ugodziło w serducho.
I po co plątać się pisząc część z perspektywy kolejnego wampira? W szczególności, że nie odczułam między poszczególnymi narracjami większej różnicy.

Myślę, że musisz jeszcze wiele się nauczyć, ale życzę Ci jak najlepiej.

Pozdrawiam,

Kalliyan.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nessie
Zły wampir



Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pon 21:13, 15 Cze 2009 Powrót do góry

Dzieki za każda krytykę... chyba zostawię własna twórczośc w spokoju... niech wącha kwiatki od spodu...

Nie powiem, że nie spodziewalam się tego.. Miałam przeczucie, że jak zawsze cos poszło nie tak... No cóż - życie!

Naprawdę doceniam krytyke i to że przebrnęłyście przez ten śmieć, bo tak tę imitacje miniaturki można szczerze nazwać. Teraz to zauwazyłam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
annzz_
Człowiek



Dołączył: 19 Kwi 2009
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 13:53, 20 Cze 2009 Powrót do góry

Nessie napisał:
Dzieki za każda krytykę... chyba zostawię własna twórczośc w spokoju... niech wącha kwiatki od spodu...

Nie powiem, że nie spodziewalam się tego.. Miałam przeczucie, że jak zawsze cos poszło nie tak... No cóż - życie!

Naprawdę doceniam krytyke i to że przebrnęłyście przez ten śmieć, bo tak tę imitacje miniaturki można szczerze nazwać. Teraz to zauwazyłam


No nieee, błagam, tylko się nad sobą nie użalaj! Rusz dupę i ćwicz, teraz wiesz już, co robiłaś źle, więc popraw to i nie poddawaj się. To, że raz człowiek napisze coś słabego, nic nie znaczy. Przemyśl każdą krytykę i pisz! Praktyka czyni mistrza. Wink Przed publikacją jednak pamiętaj, żeby znaleźć betę. Niech powie ci szczerze, co myśli i poradzi, powie, co jeszcze możesz dopracować.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez annzz_ dnia Sob 14:00, 20 Cze 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Lennie Cullen
Wilkołak



Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Aberdeen. Nasze europejskie Forks. :) / Kwatera Linkin Parku.

PostWysłany: Wto 7:50, 23 Cze 2009 Powrót do góry

Szczerze ?
Odpadłam przy prologu. To jest... napisane na poziomie podstawówki. Niewiem ile masz lat, ale wierze, że stać cię na coś lepszego. Najbardziej z tego wszystkiego mnie rozbroił komentarz Gwiazdy Gramatyki.

Cytat:

Cytat:
- Nie. Zostaw mnie. Musze to przemyśleć. – odwróciłam się napięcie i straciłam równowagę. Gdyby nie zwinne ruchy Misiaczka, zginęłabym od uderzenia moim drobnym ciałem o skały na dnie klifu.


Aha, w tym miejscu Misiaczek już w ogóle szczególnie dobrze buduje napięcie. Bitte, mehr!


Taa Misiaczek pasuje jak najbardziej.

Cytat:
Dzieki za każda krytykę... chyba zostawię własna twórczośc w spokoju... niech wącha kwiatki od spodu...

Nie powiem, że nie spodziewalam się tego.. Miałam przeczucie, że jak zawsze cos poszło nie tak... No cóż - życie!

Naprawdę doceniam krytyke i to że przebrnęłyście przez ten śmieć, bo tak tę imitacje miniaturki można szczerze nazwać. Teraz to zauwazyłam


Chlip. Chcesz chusteczke ?
Jeśli tym komentarzem chciałaś wzbudzić naszą litość to ci się nie udało. Pisząc ten "śmieć" powinnaś przygotować się na krytyke. Tak naprawde. A nie tylko na początku napisałaś, że czekasz na krytyke, a tak naprawde ryczysz. Następnym razem przygotuj się poważnie na to, że nie wszystkim sie spodoba. Niezrażaj się i pisz dalej. Wstawiłaś ten tekst na to forum żeby przyjąć porady, krytyke i pochwały. A że teraz dostałaś więcej pierwszego i drugiego niż trzeciego to naprawde nie moja wina. Mimo, że ta miniaturka mi się nie podobała to czekam na nastepny twoj "twór" Wink
Przepraszam za tak poplątany komentarz. Mam nadzieje że zrozumiałaś.

Pozdrawiam i życze powodzenia.
Walnięta Lennie Cullen

P.S: Coś mi się wydaje że to mój najdłużsszy komentarz. Mr. Green


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Czeko
Nowonarodzony



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 13:03, 23 Cze 2009 Powrót do góry

Nie podobało mi się i szczerze mówiąc nie byłam nawet wstanie dotrwać do końca tego tekstu. Dałam sobie spokój w chwili, gdy ją przemieniali. Co to ma być? Bella tak długo nie mogła ich przekonać, a twoja Marysia Zuzanna nawet nie musi prosić o przemianę. Wszystko tu jest takie dziwne i przewidywalne. Styl masz nie najgorszy, ale co do pomysłu... szkoda gadać.
Mam do Ciebie prośbę. Zastanów się zanim postanowisz coś jeszcze napisać.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
transfuzja.
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia.

PostWysłany: Śro 18:22, 24 Cze 2009 Powrót do góry

Cytat:
Hey, that`s my debiut w tym dziale. Prosze więc o wyrozumiałość o KK


Jacobie przenajświętszy... Zlituj się. Na jakim jesteśmy forum? Hmm... Czyżby POLSKIM? Tak mi się wydaje. Tak trudno napisać w tym języku? A nie, zapomniałam! To "buduje realizm". Oczywiście, jak mogłam się wcześniej nie domyślić... Drugie zdanie to dla mnie po prostu czarna magia. Brak znaku przystankowego, literówka? O co chodzi?

Cytat:
FF nie przeszedł Bety, bo jej nie znalazłam jeszcze. Word narazie musi wystarczyć.


Tu objawia się Twój wielki szacunek do czytelnika... A Word? Jasne. Nie żartuj sobie...

Cytat:
Na samym szczycie klifu, urządził piknik, co wywołało u mnie sprzeczne emocje, począwszy od wzrostu adrenaliny w moich żyłach po cos czego nie potrafię nazwać.


Jasne... I Word tego nie wychwycił? "Aha, ok, dobra"...

Co do samej miniaturki... Przebrnięcie przez nią było dla mnie katorgą. Nawet nie chodzi o błędy. Zdania są tak zbudowane, że te, które mają budować napięcie, śmieszą.

Cytat:
- Nie. Zostaw mnie. Musze to przemyśleć. – odwróciłam się napięcie i straciłam równowagę. Gdyby nie zwinne ruchy Misiaczka, zginęłabym od uderzenia moim drobnym ciałem o skały na dnie klifu.

Przy tym się po prostu turlałam ze śmiechu.

Jest bardzo realnie, zwłaszcza lekcje języka polskiego i miłość "Jagódki" oraz "Misiaczka".

I, przepraszam, ale żałować Cię nie będę. Wrzucasz, musisz się liczyć, że komuś może się nie spodobać.

No, to chyba na tyle.
A jeśli zdecydujesz się jeszcze coś umieścić, to radzę poszukać bety. Bo Word NIE WYSTARCZA.

trans [Samo Zuo xDD]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nessie
Zły wampir



Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Sob 16:51, 27 Cze 2009 Powrót do góry

fajnie tylko że to co napisałam, że nie udała się ta miniaturka nie było aby wzbudzić w was litość, czy cos innego!
Nie zalezy mi na waszym współczuciu, czy co tam macie na myśli.

Tekst na poziomie podstawówki? Chodze do liceum i z polskiego mam 5!

Prosiłam o krytykę i ją przyjęłam.. Nie użalam się ani nie rycze! bo to nie w moim stylu...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robaczek
Moderator



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 227 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 17:08, 27 Cze 2009 Powrót do góry

Nessie napisał:
Tekst na poziomie podstawówki? Chodze do liceum i z polskiego mam 5!


Ja też. Chyba wybuduję sobie pomnik z tej okazji, hm.

Wiesz, mogłabyś sobie chodzić do przedszkola i uczyć się dopiero składać wyrazy lub być właśnie w trakcie pisania pracy doktoranckiej z polonistyki. To nie ma znaczenia, do jakiej szkoły chodzisz i jaką masz ocenę z języka polskiego. Oceny rzadko bywają prawdziwie rzetelnym odzwierciedleniem inteligencji, wiedzy czy, nie daj Merlinie, talentu. A Twoja praca już nijak nie pokazuje, że masz piątkę, szóstkę czy dziesiątkę. Pomijając fakt, że ten argument wydaje się naprawdę śmieszny.
Żadna ocena czy poziom nauczania nie zmienia faktu, że praca jest na żenująco niskim poziomie.
Ale uczymy się w końcu na błędach.

Ciao,
robak


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin