FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Portsmouth [Z] Roz. 24+ EPILOG [15.08] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Sob 14:38, 23 Maj 2009 Powrót do góry

roz. 8
[link widoczny dla zalogowanych]



beta: Proudence


*E
Sala pana Palety oświetlona świecami. Czarny, rozłożony fortepian stał na samym środku, rzucając cień na postać, która na nim grała. Usłyszałem jakąś nową, zupełnie nieznaną mi melodię. Wypełniała mnie od czubka głowy, aż po same palce u stóp. Poczułem delikatne mrowienie w klatce piersiowej. Podszedłem bliżej nieznanej mi postaci, ale drogę odgrodziła mi jasna poświata. Oślepiło mnie światło. Spróbowałem jakoś uchronić się przed tym blaskiem, lecz nie zdążyłem. W całości mnie pochłonęło.



*B
Stałam na korytarzu szpitala, tuląc do siebie Polly. Wciąż go ratowali. Wciąż żył. Tylko to się liczyło. Szybkim krokiem przeszła obok mnie pielęgniarka, niosąc w torebce jakąś czerwoną zawartość. Podeszła do drzwi, za którymi znajdował się Edward i stanowczym ruchem pchnęła je do przodu. Przez chwile widziałam go. Leżał blady jak ściana, a do jego klatki piersiowej przystawiano elektrowstrząsy.
- Tracimy go! - Głos lekarza wzywał pomocy.
Nie zdołałam nic więcej usłyszeć. Zaraz po tym zamknęły się drzwi.


*E
Byłem na plaży. Lekka bryza rozwiewała moje i tak już poczochrane włosy. Szedłem po ciepłym piasku, który delikatnie łaskotał mnie pod stopami. Chciałem zaczerpnąć odrobiny jodu,
lecz nie umiałem oddychać.
Zauważyłem jakąś brunetkę w białej sukni, biegnącą za małym chłopcem, który puszczał latawiec. Biegali w kółko i śmiali się. Po chwili kobieta złapała berbecia i mocno do siebie przytuliła. Przypomniałem sobie moją mamę, która w ten sam pieszczotliwy sposób mnie tuliła. Zrobiło mi się cieplej na sercu. Gdy chciałem podejść bliżej, chłopiec wyrwał się brunetce i pobiegł prosto do morza. Chciałem krzyknąć, by uważał, jednak mój głos się nie wydobył. Kobieta powoli odwróciła się w moją stronę.
Słońce powoli szykowało się do snu, kładąc się powoli za horyzontem. W czerwonej poświacie ujrzałem twarz anioła. Kobieta podeszła do mnie powoli, po czym pogładziła mnie po policzku, uśmiechając się delikatnie, a następnie dotknęła moich ust swoimi. Po chwili odsunęła się ode mnie, delikatnie się uśmiechając. Jej włosy oplatały się delikatnie wokół jej szyi, a czasami nawet leciały w moją stroną, jakby chciały bym się przybliżył.
Nagle poczułem rozrywający ból w klatce piersiowej. Plaża zaczęła się rozmywać, jednak twarz kobiety wciąż była dla mnie wyraźna. Do moich uszu nie dochodził szum fal, a jakieś dziwne pikanie. Zamknąłem oczy, gdyż obawiałem się, że od lotu helikopterem zrobi mi się nie dobrze. Wszystko kręciło się wokół, falowało.
Próbowałem obrócić głową, ale mi się nie udało. Wtedy zdałem sobie sprawę, że wciąż mam zamknięte oczy. Spróbowałem je lekko uchylić, ale na nic moje staranie. Zacząłem odczuwać ból. Bolała mnie głowa. Bolał mnie brzuch. A przede wszystkim zacząłem się dusić.
- Pomocy! Proszę wezwać pielęgniarkę!
Usłyszałem głos anioła. Ponownie wysiliłem się na próbę podniesienia powiek. Jeszcze trochę, troszeczkę. Nagle dotarło do mnie światło lamp. Naokoło mnie wszystko było białe. Białe ściany, białe meble. Jednak po chwili moją uwagę zwróciła ponownie twarz anioła.
- Czy ty jesteś moim aniołem?- zapytałem, tak na wszelki wypadek. Chciałem się upewnić.
Jednak zamiast odpowiedzi usłyszałem niebiański szloch. Anioł, który pochylał się nade mną, miał czekoladowe oczy i ciemne włosy. Zrobiło mi się trochę smutno, bo skoro anioł płakał, to musiało znaczyć że umarłem.
- Czy ja umarłem? Bo jeśli tak to czemu wciąż mnie boli?- wychrypiałem, ale wciąż nie usłyszałem odpowiedzi. Bynajmniej nie od mojego anioła. Moje zmysły zaczęły się wyostrzać. Powoli, ale jednak, zacząłem dostrzegać kształty i barwy. Obróciłem delikatnie głowę, jednak zatrzymały mnie kabelki przyczepione do mojego nosa. Musiało mi się coś porobić z głową, bo obok anioła dostrzegłem teraz Polly.
- Boże! Edi! Ty debilu! Co ty sobie myślałeś! Cholera! Żyjesz! - Dziewczyna siedziała na krześle przy moim łóżku, trzymając jedną dłoń na mojej, a drugą wycierając nos chusteczką. - Nigdy więcej tego nie rób! - dotarło do mnie pełne żalu zdanie.
W tym momencie usłyszałem pukanie w coś szklanego. Zauważyłem, że sala w której się znajdowałem miała okno wewnątrz. Za nią stali wszyscy moi znajomi. Wtedy uświadomiłem sobie, że pomimo upływu tak krótkiego czasu, ci obcy mi wcześniej ludzie, stali się moimi przyjaciółmi. Jasper obejmował zapłakaną Alice, a Emmet razem ze swym kociakiem Rosalie wymachiwali do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy. Nagle chłopak zdjął bluzę i zaczął nią wymachiwać nad głową. Nie wiedziałem, co miało to oznaczać, ale w końcu to Emmet. Po nim można wszystkiego się spodziewać.
- Można wchodzić tylko dwójkami - usłyszałem jak ktoś powiedział, chyba był to lekarz albo pielegniarka.
Obróciłem głowę w prawo i wtedy ujrzałem mojego anioła, podpierającego ścianę.
- Witam wśród żywych- powiedziała z bladym uśmiechem i podeszła bliżej- nie będę wam przeszkadzać. Jak coś to dzwońcie- dodała po czym dotknęła dłonią mojej głowy. Czemu ta cholerna aparatura musiała szybciej zapikać?! No ku*** czemu?! Bella uśmiechnęła się tym razem szeroko. Zauważyłem że miała czerwone oczy. Mrugnąłem do niej, a ta tylko skinęła głową.
- Jeszcze się odezwę- szepnęła, po czym odwróciła się i odeszła.

*B

Siedziałam jak głupia pod salą operacyjną, czekając aż w końcu wywiozą jego zwłoki. Nie byłam w stanie siedzieć w poczekalni razem z jego przyjaciółmi. Nie byłam w stanie siedzieć z Polly i podawać jej kolejnych chusteczek. Ona tak mocno to przeżywała, za bardzo przywiązała się do niego.
A przecież to była moja wina. To przeze mnie Edward leżał teraz nieprzytomny na sali operacyjnej. Gdyby nie to, że Mike widział, jak od niego uciekam nic by się nie wydarzyło. Przecież ja nawet nie wiem, dlaczego zwiałam. Chciałam, żeby mnie pocałował. Tylko po tym wszystkim przestraszyłam się, nawet nie wiem czego. Po prostu się przeraziłam. Pierwszy raz w życiu ktoś tak na mnie patrzył. Pierwszy raz bałam się o to, czy nie zrobię czegoś źle. I pierwszy raz w życiu nie chciałam, by ta chwila się skończyła. Była idealna. Jego zbliżające się wargi, jego zapach... To działało na mnie magnez, który coraz mocniej mnie do niego przyciągał.
Przed oczami przebiegła mi jeszcze raz ta scena. Stołówka, prawie-pocałunek, ucieczka. Wtedy, przez oczy pełne łez, nie zauważyłam, że Mike biegnie w przeciwnym kierunku niż ja. Odwróciłam się po 5 minutach, gdy usłyszałam jakieś krzyki i huk uderzenia. Z drugiego końca parku nadbiegła Polly. Ruszyłam, ile sił w nogach z powrotem, ale kiedy dotarłam, Edwarda trzymały klony Mike’a, waląc go w brzuch pięściami.
- Zostawcie go! Błagam!- zaczęłam krzyczeć wraz z Polly, ale nikt nas nie słuchał. Zatkałam sobie usta dłonią. Po policzkach spływały strumienie łez. Edward razem z Taylorem padł na chodnik, lecz tym razem już się nie podniósł. Podbiegłam do niego, uklękłam podtrzymując jego głowę. Ten uśmiechnął się blado i zamknął oczy.
- Pomocy! Niech ktoś wezwie karetkę!- zaczęłam krzyczeć po całym parku. Naokoło nas zrobiło się tłoczno. Po kilku minutach ktoś oderwał mnie od Edwarda. To byli sanitariusze. Podeszłam do Polly, która płakała i objęłam ją ramieniem. Sanitariusze zaczęli wdmuchiwać Edwardowi powietrze do klatki piersiowej. Po chwili położyli go na noszach i szybko zaprowadzili do karetki. Próbowałam wpakować się razem z nimi.
- Czy pani jest z rodziny?- zapytał jeden z sanitariuszy.
- Nie- odparłam wciąż przepychając się łokciami.
- Przykro mi. Potrzebny nam jego prawny opiekun.
- Ja pojadę!- usłyszałam za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam profesora Paletę, który właśnie dobiegał i szybkim krokiem wskoczył do karetki. Zamknięto drzwi i odjechano. Z moim
Edwardem.
Moje wspomnienia przerwał trzask otwieranych drzwi. Łóżko na którym leżał Edward, przykryte było białym prześcieradłem. Przez chwilę przestałam oddychać, aż do momentu, gdy zauważyłam, że twarz jego jest odsłonięta. Moje serce powróciło na swoje miejsce, prosto do klatki piersiowej. Boże on żyje. Będzie zdrowy. Będzie żył. Powtarzałam sobie w kółko. Usiadłam z powrotem na posadzce i zaczęłam płakać ze szczęścia. Wcześniej nie zastanawiałam się nad tym, ale siedząc na tej zimnej, szpitalnej podłodze uświadomiłam sobie, jak bardzo mi zależało, by jeszcze kiedyś zobaczyć go żywego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lovee dnia Sob 14:40, 23 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Sob 15:22, 23 Maj 2009 Powrót do góry

Nie napiszę nic konstruktywnego, tylko super, wow, świetnie, fajnie itd.itp.
Piszesz coraz lepiej i dlatego aż chce się czytać :) Oczywiście znowu mamy klasykę: dopiero w momencie w którym Edward może klapnąć na drugi świat, Bella sobie uświadamia, że mu na nim zależy... No ale nie będę się czepiać. Ogólnie jest dobrze, szkoda tylko, że piszesz takie krótkie rozdziały.
Czekam na więcej.

Pozdrawiam.E.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xcullenowax
Wilkołak



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.

PostWysłany: Sob 15:26, 23 Maj 2009 Powrót do góry

Łoł, po przeczytaniu poprzedniego rozdziału wystraszyłam się, że Edward tego nie przeżyje, ale teraz juz się uspokoiłam.
Wydaje mi się, że ten rozdział jest jednym z najlepszych, opisy tego co Edward widział, podczas tego, kiedy go ratowali są wspaniałe. Potrafiłam sobie to wszystko wyobrazić.
Ta scena skojrzyła mi się z końcówką 'Zmierzchu', przed tym kiedy Bella leżała w szpitalu po ataku Jamesa, tam też były takie określenia o aniele.
Mike to dupek! *hamujechęćpobiciago* Jak on tak mógł?! Dupek jeden.
Biedna Polly. Biedna Bella. Biedna Alice i w ogóle. : d

Cytat:
Nagle chłopak zdjął bluzę i zaczął nią wymachiwać nad głową. Nie wiedziałem, co miało to oznaczać, ale w końcu to Emmet

haha, dokładnie. :D

vena życzę,
x


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
DaDaDa
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 16:20, 23 Maj 2009 Powrót do góry

brak słów.
poprostu zaschnęło mi w gardle.

najlepszy rozdział, jaki kiedykolwiek napisałaś
wszystko mogłam sobie idealnie wyobrazić.
wręcz czułam, jakbym stała obok Belli lub Edwarda i to wszystko widziała.

nic innego nie pozostało mi jak wstać z krzesła i zacząć bić ci brawa.

weny!
DDD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lady Vampire
Wilkołak



Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ni stąd, ni zowąd

PostWysłany: Sob 18:19, 23 Maj 2009 Powrót do góry

Uch. Krótko, stanowczo za krótko.
To, że Edward przezyje było jasne jak słońce, więc mogłaś pociagnac inny wątek niz powtarzac ten sam, ponieważ nie dowiedzieliśmy się, co się stało ze sprawcami pobicia.

Jeden błąd rzeczowy: magnes przyciąga, a magnez to pierwiastek chemiczny.
Cytat:
To działało na mnie magnez, który coraz mocniej mnie do niego przyciągał.


Powtórzenia. To działało jak magnez, który coraz mocniej mnie do niego przyciągał.
Czasami lepiej pominąc "przeszkodę".

Cytat:
Siedziałam jak głupia pod salą operacyjną, czekając aż w końcu wywiozą jego zwłoki. Nie byłam w stanie siedzieć w poczekalni razem z jego przyjaciółmi. Nie byłam w stanie siedzieć z Polly i podawać jej kolejnych chusteczek. Ona tak mocno to przeżywała, za bardzo przywiązała się do niego.
A przecież to była moja wina. To przeze mnie Edward leżał teraz nieprzytomny na sali operacyjnej. Gdyby nie to, że Mike widział, jak od niego uciekam nic by się nie wydarzyło. Przecież ja nawet nie wiem, dlaczego zwiałam. Chciałam, żeby mnie pocałował. Tylko po tym wszystkim przestraszyłam się, nawet nie wiem czego. Po prostu się przeraziłam. Pierwszy raz w życiu ktoś tak na mnie patrzył.


Za dużo zaimków. Nie czyta się źle, ale coś zgrzyta.

Ciekawe wizje Edwarda. To duży plus dla ciebie, poniewż piszesz tak, że możemy to sobie wyobrazic.

Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg.

WENY!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 19:36, 23 Maj 2009 Powrót do góry

Idealnie dobrana muzyka to na pewno i jestem Ci wdzięczna za ten utwór bo go jeszcze nie słyszałam, a ostatnio zdecydowanie zaczęłam lubić Cartera Burwella ;]

A co do treści, to ja nie wiem czy pod wpływem muzyki czy też Twojego naprawde dobrego stylu, ale bardzo się wczułam w sytuację. Podobała mi się scena na plaży i bardzo zgrabie wyszły Ci opisy uczuć. Naprawde jestem pod wrażeniem. Mam tylko jedną uwagę:

Cytat:
drzwi i odjechano. Z moim
Edwardem.


Niepotrzebny enter, a jeśli już chciałas go dać to powinno być:

Cytat:
drzwi i odjechano.
Z moim Edwardem.


To trochę w oczy razi, ale poza tym to wszystko cudnie :)
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, mam nadzieję, że Mike oberwie od Emmetta :D
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lady_wampire
Nowonarodzony



Dołączył: 01 Kwi 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:38, 23 Maj 2009 Powrót do góry

mam takie jedno, malutkie pytanko.
DLACZEGO TAKIE KRÓTKIE?!

ja rozumiem, brak czasu, czy coś w tym stylu
ale to nie znaczy, że masz swoich czytelników pozostawić na pastwę losu ich ciekawości !

rozdział jak zwykle... świetny.
zgadzam sie z poprzedniczką, że doskonale dobierasz utwory do rozdziałów.

no.
wyżyłam się.
a teraz chciałabym jedynie dodać...
WENY


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
hallon
Wilkołak



Dołączył: 20 Kwi 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Olkusz, małopolska :)

PostWysłany: Nie 11:16, 24 Maj 2009 Powrót do góry

Cytat:
Chciałem zaczerpnąć odrobiny jodu,
lecz nie umiałem oddychać.

bez entera;p

Cytat:
- Witam wśród żywych- powiedziała z bladym uśmiechem i podeszła bliżej- nie będę wam przeszkadzać. Jak coś to dzwońcie- dodała po czym dotknęła dłonią mojej głowy. Czemu ta cholerna aparatura musiała szybciej zapikać?! No ku*** czemu?! Bella uśmiechnęła się tym razem szeroko. Zauważyłem że miała czerwone oczy. Mrugnąłem do niej, a ta tylko skinęła głową.
- Jeszcze się odezwę- szepnęła, po czym odwróciła się i odeszła.

Spaacje, spacjee xD

Cytat:
To działało na mnie magnez, który coraz mocniej mnie do niego przyciągał.

Błąd, ponieważ magnez to pierwiastek, a magnes to takie coś, co przyciąga xDD

Cytat:
- Pomocy! Niech ktoś wezwie karetkę!- zaczęłam krzyczeć po całym parku

spacja;p

Cytat:
- Czy pani jest z rodziny?- zapytał jeden z sanitariuszy.
- Nie- odparłam wciąż przepychając się łokciami.
- Przykro mi. Potrzebny nam jego prawny opiekun.
- Ja pojadę!- usłyszałam za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam profesora Paletę, który właśnie dobiegał i szybkim krokiem wskoczył do karetki. Zamknięto drzwi i odjechano. Z moim
Edwardem.

Pierwsze primo spacja, drugie primo niepotrzebny enter;p


Chyba tyle, ale to czysto techniczna natura błędów. Nie czułam takiego napięcia jak w ostatnim rozdziale, ale i tak bardzo mi się podobał, zwłaszcza łzy szczęścia Belli. W końcu zaczęła sobie uświadamiać co nie co :)
Bardzo ładnie i lekko, ale to już chyba pisałam kilkakrotnie. Szkoda, że ten rozdział taki krótki. Życzę Wenyy :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez hallon dnia Nie 11:17, 24 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Nesca
Nowonarodzony



Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 12:56, 24 Maj 2009 Powrót do góry

Niezłe, niezłe ^^ czekam jak dalej się to wszystko rozwinie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niesmaczne.
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 15:47, 24 Maj 2009 Powrót do góry

Bardzo fajny rozdział. W końcu widzimy tą bardziej wrażliwą stronę Belli, oczywiście pomijając jej artystyczne zapędy. Twisted Evil

Ładne opisy myśli, raz nie znalazłam przecinka.
I zastanawia mnie to:
Cytat:
Nagle chłopak zdjął bluzę i zaczął nią wymachiwać nad głową. Nie wiedziałem, co miało to oznaczać, ale w końcu to Emmet. Po nim można wszystkiego się spodziewać.
co to za gest ze strony Emmeta? Głupia jestem i nie do końca wiem, o co ci chodziło.

i jeszcze to:
Cytat:
- Można wchodzić tylko dwójkami - usłyszałem jak ktoś powiedział, chyba był to lekarz albo pielegniarka.
Obróciłem głowę w prawo i wtedy ujrzałem mojego anioła, podpierającego ścianę.
- Witam wśród żywych- powiedziała z bladym uśmiechem i podeszła bliżej- nie będę wam przeszkadzać. Jak coś to dzwońcie- dodała po czym dotknęła dłonią mojej głowy.
co to? Bella robi za pielęgniarkę? Wink

No, to by było na tylę.
Veny życzę - fuj, fuj, ohyda, ble. Jednym słowem - niesmaczne.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez niesmaczne. dnia Nie 15:48, 24 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Nie 20:11, 24 Maj 2009 Powrót do góry

niesmaczne. napisał:

I zastanawia mnie to:
Cytat:
Nagle chłopak zdjął bluzę i zaczął nią wymachiwać nad głową. Nie wiedziałem, co miało to oznaczać, ale w końcu to Emmet. Po nim można wszystkiego się spodziewać.
co to za gest ze strony Emmeta? Głupia jestem i nie do końca wiem, o co ci chodziło.

i jeszcze to:
Cytat:
- Można wchodzić tylko dwójkami - usłyszałem jak ktoś powiedział, chyba był to lekarz albo pielegniarka.
Obróciłem głowę w prawo i wtedy ujrzałem mojego anioła, podpierającego ścianę.
- Witam wśród żywych- powiedziała z bladym uśmiechem i podeszła bliżej- nie będę wam przeszkadzać. Jak coś to dzwońcie- dodała po czym dotknęła dłonią mojej głowy.
co to? Bella robi za pielęgniarkę? Wink



no więc tak.
w moim rejonie, wymachiwanie częścią ubioru nad głową, to przede wszystkim znak zwrócenia uwagi, ale nie tylko.
często wymachujemy czymś dla zabawy, podczas tańca (coś w stylu tańca szczęścia), czy też żeby "rozkręcić imprezę"

w przypadku Emmeta, stwierdziłam poprostu, że musi zrobić coś głupiego. jak to na Emmeta przystało :)

jeśli chodzi o "zabawę" Belli w pielęgniarkę
Edi był poprostu tak naćpany lekarstwami, że nie był w stanie na początku odróżnić kto jest kim
dlatego tez na początku myślał że Bells to jego anioł z plaży.

przepraszam za te krótkie wstawki.
obiecuję poprawę.

pozdrawiam. L


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
DaDaDa
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 20:28, 24 Maj 2009 Powrót do góry

hehe
ano.
Emmet to Emmet
zawsze rozładuje atmosfere

a kiedy można spodziewać się kolejnego chapika?
nie żebym naciskała, ale będzie wygodniej wiedzieć ;p


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Wto 21:02, 26 Maj 2009 Powrót do góry

Rozdział 9
[link widoczny dla zalogowanych]



beta: Proudence


*B
Gdy wróciłam do internatu pierwsze co zrobiłam to pobiegłam do pokoju, zamknęłam drzwi i padłam na łóżko. Musiałam wszystko przeanalizować. Jeszcze raz. I pewnie jeszcze sto razy, zanim dojdę do jakiegoś wniosku. Jednak nie potrafiłam się skupić na żadnej innej myśli niż ta, że kretyn żyje. Żyje i dochodzi do zdrowia. Małymi kroczkami, ale w końcu wyzdrowieje. A co jeśli nie? Nawet nie pozwalałam takiej myśli do mnie dotrzeć. Będzie zdrowy. Musi.
Usłyszałam lekkie pukanie do drzwi.
- Proszę!- Krzyknęłam, a do pokoju wsunęła się jakaś niska pierwszoklasistka
- Pani dyrektor wzywa cię do siebie. - Powiedziała nie patrząc na mnie i po chwili już jej nie było. Żeby wszyscy mogli tak zniknąć…
- Super - burknęłam pod nosem i zwlekłam się z łóżka. Na korytarzu, mijając kolejne klasy, moją uwagę przykuł wzrok dziewczyn siedzących pod sekretariatem. Patrzyły na mnie, jakbym ich matkę zadźgała wykałaczką. Powoli, zadając delikatne rany, jednak bardzo bolesne. Domyśliłam się, że są to zapewne kolejne wielbicielki Mike’a.
Weszłam do sekretariatu, a pani Huck uśmiechnęła się delikatnie i powiedziała:
- Pani Masen już na ciebie czeka.
Spojrzałam na złotą tabliczkę na drzwiach, na której było napisane „Dyrektor szkoły Esme Masen”. Zapukałam cicho, a gdy usłyszałam „proszę”, pchnęłam je do przodu. Moim oczom ukazała się pani dyrektor, oraz nikt inny jak Mike ze swoją ekipą. Bosko, tego mi było teraz potrzeba
- Witaj Bello. Zapewne wiesz w jakiej sprawie cię tu wezwałam. Byłaś świadkiem bardzo nieprzyjemnego incydentu, który wydarzył się w naszej szkole. Próbowałam się jeszcze skontaktować z Pauline, ale nie odbiera telefonu.
- Wciąż jest w szpitalu, u Edwarda - powiedziałam ze spuszczoną głową. Dyrektorka tylko skinęła głową.
-Usiądź proszę. - Pani Esme wskazała mi krzesło. Powoli podeszłam do wskazanego miejsca, by bezszelestnie na nim opaść. - Chciałabym poznać twoją wersję wydarzeń. Musisz wiedzieć, że chodzi tu o przyszłość - lub jej brak - twoich rówieśników. Na razie nie chcemy prokuratury w szkole, lecz jeżeli nie dojdziemy do prawdy, będę zmuszona zawiadomić policję.
Skinęłam głową na znak, ze rozumiem. Mike spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, wyraźnie mówiącym „help”.
- W zasadzie nie wiem co panią interesuje. To dlaczego chłopcy pobili k… Edwarda? - zająknęłam się. - Czy może kto to zrobił? - Tu spojrzałam na klony.
- Chcę wiedzieć wszystko co widziałaś- mówiąc to spojrzała na mnie znacząco
- Czy muszę odpowiadać przy nich?- Zapytałam z nadzieją, bo nie zniosłabym dłużej tego wzroku Mike'a
- Ależ oczywiście że nie. Chłopcy, proszę wyjdźcie.- Klony razem z Mike’m podnieśli się z krzeseł, patrząc przy tym na mnie jak na swego kata.
Gdy drzwi zamknęły się za nimi, opowiedziałam pani Esme wszystko co się wydarzyło. Łącznie z prawdopodobnym motywem Mike, z moją ucieczką, ze wszystkim. Ufałam jej. Zawsze gdy czegoś potrzebowałam, mogłam śmiało zwrócić się do niej o pomoc. Była jak nasza szkolna mama.
- Czyli mówisz, że to nie Mike tak mocno pobił Edwarda?- zapytała, jakby chciała usłyszeć potwierdzenie swojej tezy.
- Jeśli mam być szczera, Mike nie dałby rady. Kiedy Edward złamał mu nos w obronie własnej, ten zaczął kulić się pod ławką. To reszta go złapała i zaczęła bić w brzuch.
- Rozumiem – dyrektorka pokiwała głową. - Dziękuję ci Bello. Bardzo mi pomogłaś. Jeśli spotkasz gdzieś Pauline, proszę przyślij ją do mnie.
- Dobrze pani dyrektor.
- A jak on się czuje? Bo myślę, że u niego byłaś?- zapytała.
- Tak oczywiście. Wybudził się już po operacji. Zamierzam do niego pójść jutro.
- I co mu powiesz?
- Jeszcze nie wiem… Chyba nie jestem w stanie zaplanować tej rozmowy.
Pani Esme uśmiechnęła się do mnie lekko i złapała mnie za rękę.
- Jestem pewna, że sobie poradzisz.
Podziękowałam jej bladym uśmiechem i wstałam z krzesła.
- Do widzenia pani dyrektor.
- Do widzenia Bello. Wpadnij do mnie jutro jak wrócisz ze szpitala. Oczywiście wszystkie twoje nieobecności w tym tygodniu usprawiedliwię. To zrozumiałe, że możesz nie czuć się na siłach pójść na lekcje.
Podziękowałam i wyszłam z gabinetu. Na korytarzu czekała na mnie cała ekipa z Mike’m na czele.
- Co jej powiedziałaś?- zapytał Mike, chwytając mnie za rękę.
- Prawdę - odrzekłam patrząc mu prosto w oczy. Gdy tak na niego patrzyłam, zaczęłam zastanawiać się, jak bardzo go w tej chwili nie lubię. Nasza umowa, w tej chwili, ma fatalne skutki. I po co to wszystko? Dla mojej wygody. Teraz albo nigdy. - Mike. Nie potrafię już dłużej udawać. To koniec. - Powiedziałam, puszczając jego rękę i dając mu buziaka w policzek - Będzie dobrze, nie martw się.
Uśmiechnęłam się. Mike patrzył na mnie jakby nie zrozumiał, ale po chwili westchnął ciężko.
- Czy to przez niego?
- Nie. To przez NAS. Nie potrafimy być szczęśliwą parą, naprawdę.
- To fakt. Dziękuję ci, Bells.
- Spoko. A teraz idźcie już do dyrki, bo na was czeka.
Mike skinął głową i wlokąc nogami wszedł do gabinetu. A ja? Ja z nieco lżejszą duszą udałam się do swojego pokoju, próbując wymyślić, co też jutro powiem kretynowi.

*E
Czas wlókł się niemiłosiernie. Minuta była dla mnie godziną, godzina dniem, dzień miesiącem. Wskazówki zegara drwiły sobie ze mnie wisząc nad głową i poruszając się trzy razy wolniej. Nie mogłem jednak narzekać na brak towarzystwa. Praktycznie co godzinę zmieniali się moi przyjaciele, jakby mieli swoje, własne rozpiski dyżurów. Jednak osoba, którą tak bardzo chciałem zobaczyć, nie pojawiła się. Czekałem jeden dzień, dwa, trzy... Po tygodniu dałem już sobie spokój. Mimo, że obiecała, że jeszcze się odezwie, że to nie będzie ostatni raz, gdy usłyszę jej głos, nie dotrzymała obietnicy.
W zasadzie to czemu miałaby jej dotrzymać? Nawet nie mogłem zaliczyć się do jej dobrych znajomych. Praktycznie wcale jej nie znałem. Mimo, że naprawdę chciałem ją poznać. Nawet nie wiem czemu. Po prostu coś mnie do niej ciągnęło. Denerwowała mnie każda jej cząstka charakteru, odpychała mnie jej wrogość, ten mur, który wybudowała naokoło siebie. A ja już nie mam siły dobijać się do furtki, by w końcu mnie wpuściła do wnętrza. To nie ma sensu. Przecież to tylko menda.
Od trzech dni oddychałem samodzielnie. Jak się okazało musieli mi wyciąć, a następnie zszyć resztę pozostałości po jelicie. Poza tym została uszkodzona wątroba. Jeden z najważniejszych narządów w ciele człowieka. No, ale przecież to ja, Edward Cullen. Jak komukolwiek ma się przydarzyć coś takiego, to zawsze padnie na mnie.
Cholera! Czemu ja się tak nad sobą użalam? Cullen! Weź się w garść. Najpierw beczysz z powodu jakiej baby, a później cackasz się z samym sobą, bo ktoś ci wpieprzył! Tak by nie może! Opanuj się człowieku!
Uzmysłowiłem sobie, że teraz jest dyżur Polly, jej zapach wyczułbym wszędzie. Otworzyłem oczy, gdyż do tej pory udawałem, że śpię i uśmiechnąłem się łobuzersko. Jak zwykle była sama... ku*** Cullen! Przestań myśleć o mendzie!
- Hej techno lady.
- Hej dresie.- Uśmiechnęła się do mnie szeroko.- Jak się czuje nasza szkolna kaleka?
- Nie wiem jak ty się czujesz, moja szkolna kaleko, ale ja znakomicie- równie ładnie się do niej uśmiechnąłem. Ta tylko wywróciła oczami.
- To dobrze. Gadałam z panem Paletą, powiedział, że przyjdzie cię odwiedzić w przyszłym tygodniu. Aha, w rogu postawiłam miśka od twojej klasy. - Kiwnęła głową w kierunku wielkiego, pluszowego miśka przepasanego papierem toaletowym, na którym widniał napis „wracaj do zdrowia”.
- Ktoś jeszcze ma zamiar przyjść?
- A czekasz na kogoś? - Zapytała, podnosząc przy tym znacząco brwi. Wiedziałem co to znaczy. Mam przejebane.
- Nie. Skądże. Tak tylko pytam.
- Jasne Cullen. Bo ja cię nie znam.- Westchnąłem. Co mogłem poradzić? Polly była jak ja, tylko uwięziona w babskim ciele. Znała mnie na wylot. - Chodzi ci o Bellę?
Zmarszczyłem brwi, bijąc się w myślach, czy jej powiedzieć czy też nie. Jednak nie musiałem długo się zastanawiać.
- Edi - Bella jest na razie bardzo zajęta.
- O tak. Mogę się domyślić. Operacja plastyczna nosa jej mena z pewnością pochłania cały jej wolny czas - syknąłem z sarkazmem.
- Bells już nie jest z Mikem- szepnęła Polly, chyba mając nadzieję, że tego nie usłyszę. A tu zonk. Przykro mi. Co jak co ale mam doskonały słuch.
- Jak to już nie jest z Mikem?- zapytałem z niedowierzaniem. - Przecież to idealna szkolna para.
- Najwidoczniej już nie… widzisz… ona zeznawała przeciwko niemu prokuraturze. Grozi mu wywalenie ze szkoły. Jego klony już wywalono.
Nie wierzyłem własnym uszom. Bella mnie broniła… Menda mnie broniła. Bella zeznawała przeciwko Mike’owi. Menda zeznawała przeciwko Mike’owi na moją korzyść.
A może tu wcale nie chodziło o mnie? Jeżeli nie o mnie to o co? Bez powodu nie zeznawałby na niekorzyść Mike.
- Ziemia do Edwarda!- Pomachała mi przed oczami Polly.
- Przepraszam Polly. Chciałbym się zdrzemnąć, trochę jestem zmęczony.
- Mam wyjść? - zapytała nieco smutna.
- Nie skądże. Jeśli chcesz zostać i posłuchać jak chrapię, zapraszam.- Uśmiechnąłem się do niej pocieszająco, po czym zsunąłem się niżej na poduszce.
- To ja jednak podziękuję. Przyjdę jutro. Aha, Alice z Jasperem przyjdą dopiero o 19, więc masz trochę czasu dla siebie.
- Okej. Dobranoc Polly.
- Dobranoc Edi. - Pochyliła się, dała mi buziaka w policzek i wyszła.
Zostałem sam. W końcu. Nie żebym nie lubił towarzystwa Polly, ale potrzebuję ciszy. I samotności. Żeby zastanowić się nad tym wszystkim.




Rozdział 10
[link widoczny dla zalogowanych]


beta: malinowaa

*B
Nie dam rady. To wszystko jest chore. Jakby nie mogło być spokojnie. Nie wiem, raz na trochę podnieść coś ciężkiego, po dłuższym odpoczynku znowu, ale nie. Musiało paść wszystko naraz, żebym nie była wstanie tego wszystkie udźwignąć. Za każdym razem, gdy już myślałam, że widzę światełko w tunelu, ciężki głaz spadał jak u Syzyfa, by od początku wtaczać go na górę.
Nie poszłam do kretyna. Niby co bym miała mu powiedzieć? Minęły dwa tygodnie, a ja wciąż nie wiem co się wokół mnie dzieje. Polly na bieżąco informuje mnie o jego stanie zdrowia, więc nie muszę się obawiać, ze coś mnie ominie.
- Znów o Ciebie pytał. - Zagadnęła pewnego wieczoru przy kolacji.
- I co mu powiedziałaś?
- Że jesteś zajęta.
- To dobrze, bo jestem – westchnęłam. – Odwiedzę go jak znajdę czas.
- Prędzej on wyjdzie po rehabilitacji, niż do niego pójdziesz - powiedziała stanowczo Polly. Nienawidziłam, gdy to robiła, zwłaszcza, kiedy miała rację.
- Skończyłam z jedzeniem na dziś, czeka mnie dużo nauki. Pozwolisz, że już pójdę? – Zapytałam, równocześnie wstając. Alice, która do tej pory była zajęta rozmową z Rose spojrzała na mnie pytająco. Uśmiechnęłam się do niej lekko, co w istocie wyglądało, jak lekki grymas.
- A jej co jest? - usłyszałam głos Rose, gdy tylko trochę oddaliłam się od stolika.

Od dwóch tygodni nie było mnie w sali pana Palety. To znaczy nie było mnie w nocy. Postanowiłam coś dziś namalować. Ot tak. Dla odprężenia i zapomnienia. Miałam nadzieję, że grajek zagra mi coś na uspokojenie.
Jednak dzisiaj go nie było. Nie było kojącej melodii.
Nic dziwnego. Po tym wypadku kretyna, każdy siedzi na tyłku w pokoju i wychodzi jedynie na lekcje, jak gdyby była ogłoszona szkolna żałoba.
Przymknęłam tradycyjnie powieki. Burgund. Czerwień mieszająca się z zielenią. Wir, już nie był harmonijną mieszaniną, stopniowo przechodzącą w kolejne odcienie barw. Praktycznie nie było wiru. To było coś strasznego. Krzyk. Hałas. Wyjąca syrena. Tracimy go, zahuczało mi w głowie. Szybko otworzyłam oczy; moje ciało lekko drżało. Nie było mowy, żebym mogła cokolwiek stworzyć w tym stanie. Osunęłam się lekko na podłogę i wyjęłam z kieszeni komórkę. Był kwadrans po północy. Muszę w końcu to załatwić. Jeśli nie teraz to kiedy? Ale on może spać, nawet na pewno śpi. Najwyżej go obudzę.
Wybrałam numer, który przepisałam od Alice, gdy ostatnio ukradłam jej telefon. Usłyszałam trzy sygnały, a później…
- Słucham? - jego zaspany głos. Przez chwilę przestałam oddychać, a czas stanął; ziemia przestała się obracać.
- Cześć Edward, tu Bella. - Usłyszałam jak głośno wciąga powietrze. - Chciałam cię przeprosić, że nie przyszłam do szpitala, ale…
- I te przeprosiny muszą się odbyć w środku nocy, mam rozumieć? - przerwano mi w środku zdania.
- Przynajmniej mam pewność, że nikogo przy tobie nie ma… - Powiedziałam nieco weselej, żeby rozluźni trochę atmosferę.
- W sumie masz rację - jego głos był już trochę milszy. - No to słucham wyjaśnień.
Westchnęłam głośno.
- Edward… przemyślałam to wszystko i… i nie możemy się już dłużej widywać – powiedziałam drżącym głosem.
- Ale jak to? Co się stało. Bells, przecież ja…
- Nie ważne Edwardzie. Nie chodzi mi o to, byśmy udawali, że się nie znamy, ale po prostu… że tak to delikatnie ujmę…- przerwałam na sekundę. - Unikajmy się, jeśli tylko jest taka okazja. - Miałam już łzy w oczach. Chciałam już wszystko odwołać gdy nagle.
- Nie ma sprawy. Ja nie istnieje dla Ciebie, ty nie istniejesz dla mnie. - Powiedział bardzo szorstkim głosem, po czym się rozłączył.
- Tez mi miło się rozmawiało - powiedziałam sama do siebie i zamknęłam klapkę od telefonu.
Przecież to oczywiste, że nie mogliśmy dalej utrzymywać kontaktu. Mike nie został wyrzucony ze szkoły. Gdyby znów zobaczył nas razem, mógłby wpaść w szał. Zwłaszcza teraz, gdy…. Gdy nie dawał mi spokoju bym do niego wróciła
Boże jakie to niesprawiedliwe! Myślałam, że ten rok będzie równie wspaniały jak zeszły. Że wyjeżdżając z domu, ucieknę od tych problemów, które tam powstały. I pozostaną jeszcze na długi czas. A co zastaję? Kłótnie, bójki, krzyki i płacz. Praktycznie niczym to się nie różni od rodzinnego domu. Do tego jeszcze doszło zjawisko, zwykle zwane „kretyn”. Edward był prawdziwym zjawiskiem dla mnie. Nigdy jeszcze nie spotkałam osoby tak intrygującej, tak sprzecznej, która zmienia swój nastrój, jak kameleon barwy. Wszystko zależy od otoczenia w którym się znajduje. Potrafił wgnieść Cię w podłogę jednym słowem, a później z niej podnieść jednym spojrzeniem. Przy nim nie potrafię normalnie myśleć, kontrolować swoich zachowań. Próbuję tylko mu zaimponować czy to wyglądem, czy zachowaniem. Wszystko żeby tylko mnie zauważył. Gdzie podziała się dziewczyna, która miała wszystkich gdzieś i kierowała się własnymi zasadami? Znikła. Wraz z przybyciem tego nowego.
Muszę trochę odpocząć, odnaleźć z powrotem siebie samą. Muszę wreszcie odnaleźć to, czego pragnę. Odbudować na nowo hierarchię wartości, która legła w gruzach. A Edward jedynie by mi przeszkadzał. Bo przy nim zamiast rozumu, działa serce…
Niezgrabnie wstałam z podłogi, wycierając kolanami wszystkie kurze z podłogi. Powstrzymując łzy cisnące się do oczu, ruszyłam w stronę pokoju, mając nadzieje, że już niedługo wróci mój grajek.


*E
Nie mogłem już tego dłużej słuchać. Po prostu nie chciałem. W zasadzie po co to ku*** mówiła?! Żeby mnie dobić? Albo może chciała pokazać swoją wyższość? Że niby to ona ma kontrolę nad tym czy się spotykamy, czy nie? Na ch*j mi to wiedzieć?!
Myślałem, że oszaleję. Zacząłem rzucać się nerwowo po łóżku. Nie mogłem znaleźć w nim swojego miejsca, więc postanowiłem wstać. Jednak pokój okazał się za mały dla moich nerwów; musiałem wyjść. Odetchnąć świeżym powietrzem. Od kilku tygodni nie opuszczałem tego miejsca, muszę się stąd wydostać. Duszę się tu.
Włożyłem kapcie i zarzuciłem na siebie szlafrok. Uchyliłem delikatnie drzwi, zerkając przez małą szparkę, czy pielęgniarki są na horyzoncie. Wolne.
Pewny już swojego, otworzyłem szerzej drzwi i ruszyłem cichutko wzdłuż korytarza. Tak mi się przynajmniej wydawało, ale jak się okazało mój zmysł orientacji zaczął zawodzić. Zapewne przez wypadek - pomyślałem próbując jakoś się usprawiedliwić. Po paru minutach odnalazłem windę. Wsiadłem w nią szybko i zjechałem na dół. W portierni jak się okazało, nie było żywej duszy. Pięknie strzegą bezpieczeństwa swoich pacjentów, przyszedłby jakiś terrorysta, by podłożyć bombę, a ci nawet by się nie zorientowali.
Gdy wyszedłem na zewnątrz, poczułem błogi chłód wpływający do moich płuc. Wziąłem dwa, może trzy głębokie oddechy i ruszyłem przed siebie. Maszerowałem tak dobrą godzinę, po czym wróciłem do swojego pokoju wciąż nie zauważony. Nawet nie wiem o czym myślałem, przez cały swój spacer. Wyłączyłem tę część mózgu, która panowała nad myślami, a pozostawiłem tę, która kierowała moimi nogami.
Następnego dnia, poranny dyżur miał Jasper z Alice. Myślałem, że się porzygam. Te ich słodkie słówka, wzrok wlepiony w siebie i głupkowate uśmieszki. Czy oni chcą mnie dobić? Jeśli tak, to mogę ułatwić im sprawę. Po prostu powieszę się na jednej z jebanych kroplówek i z głowy!
Następnie przyszła Rose z Emmetem. Ci nie byli lepsi, ale przynajmniej było zabawnie. Teraz dopiero odkryłem, jak idealnie do siebie pasowali. Może dlatego, że nigdy wcześniej nie zwracałem uwagi na to, jak się zachowują w swoim towarzystwie. Prawdę mówiąc niewiele mnie to wtedy obchodziło. Ale teraz, gdy patrzyłem na te wszystkie zakochane pary, które mnie otaczały, próbowałem odgadnąć jak oni sprawili, że tak idealnie do siebie pasowali. I skąd wiedzieli, że to właśnie druga połówka.
Pod wieczór przyszła Polly. Tego potrzebowałem. Żadna zakochana, mdła dziewczyna, a przyjaciółka, z którą mogłem porozmawiać. Jednak było z nią coś nie tak.
- Co jest wiedźmo?- zapytałem niepewnie.
- Może ty mi powiesz? - Odpowiedziała nieco zaczepnie, ale wiedziałem, że sama bije się z myślami. Po chwili nie wytrzymała.
- Bella nie wyszła dziś z pokoju. Nikt, poza mną, nie wie dlaczego.
Przełknąłem głośno ślinę.
- To nie moja wina. - Chciałem się jakoś usprawiedliwić, ale wtedy Polly pokiwała głową.
- Wiem. Rozmawiałam z nią. Edi, ona chciała Ci to wszystko wyjaśnić. Widzisz, jej jest teraz bardzo ciężko..
Milczałem. Co niby miałem powiedzieć? Nie tylko jej było ciężko. Zresztą niby czemu było jej ciężko? Pozbyła się kolejnego natrętnego wrzoda i tyle; nic wielkiego. To tylko ja mogłem poczuć się urażony, to mnie zbyła głupią gadką. Fakt, nie dałem jej szansy wytłumaczenia, ale to nie zmienia faktu, że nie chciała mieć nic ze mną wspólnego. Dla niej ta znajomość nie miała większej wartości. Nie, żeby mi kiedykolwiek na tym zależało…
Znów zaczęło mi się wydawać, że ten pokój jest bardzo mały. Zrobiło się w nim strasznie duszno. Wstałem z łóżka i podszedłem do okna lekko go uchylając. Odwróciłem twarz w stronę Pauline.
- Polly… zrobisz coś dla mnie?
- Dla ciebie wszystko - wyszczerzyła się.
- Zacznij pakować moje rzeczy, zaraz Ci pomogę. Idę się wypisać na własne żądanie.





Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Prudence
Wilkołak



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta

PostWysłany: Wto 21:22, 26 Maj 2009 Powrót do góry

Wybaczcie dziewczyny za błędy, które niewątpliwie zostawiam, ale nie mam niestety ostatnio w ogóle czasu. Należą mi się baty za te spacje od Lovee, ale mam nadzieję że mi wybaczy. Teraz zaczyna mi się sesja więc niestety muszę. zrezygnować z funkcji bety.Ale nadal będę czytała to ff.
Czekam na więcej rozdziałów. Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Wto 21:24, 26 Maj 2009 Powrót do góry

Świetny!! Kurcze Edward uparty...a Bella nie chce dać mu szansy... choć sama chce...Dlaczego nie pokieruje się sercem? Ok Mike...niech spada na szczaw a nie... wrrr

Chcę już kolejny rozdział :D Czekam niecierpliwie :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
DaDaDa
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 5:59, 27 Maj 2009 Powrót do góry

woo hooo

oj dzieje się dzieje

Esme- jako dyrka - niezły pomysł naprawdę.
i cała ta akcja w jej gabinecie - REWELACJA


co będę dużo mówić?
bardzo mi się podoba ten Twój ff
i chce więcej.
dużo więcej ;p

pozdrawiam.
DDD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lady_wampire
Nowonarodzony



Dołączył: 01 Kwi 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 16:49, 27 Maj 2009 Powrót do góry

a więc tak
dużo dużo i dużo błędów.
no ale Proudence już się wytłumaczyła- wiadomo, że sesja najważniejsza.

poza tym rozmowa Bells z Mike'm wydała mi się trochę dziwna.

niemniej jednak rozdział świetny.
bardzo mi się podoba Esme jako dyrektorka.
z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lady Vampire
Wilkołak



Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ni stąd, ni zowąd

PostWysłany: Śro 18:08, 27 Maj 2009 Powrót do góry

Czytając jakiekolwiek opowiadanie, staram się zrozumiec motywy postępowania bohaterów. I stram się zrozumiec Bellę i Edwarda.
Przeszkadza mi Mike, bo nadal nie wiemy o tajemniczym układzie, albo dlaczego tylko udawali.
Przeszkadzają mi Edwrad i Bella z tymi głupimi wyzwiskami i swoim oślim uporem.

Pomysł Esme jako dyrektorki niebanalny i jak najbardziej udany, mimo że tęsknię za Paletą.

WENY!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
glowka
Nowonarodzony



Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Środa

PostWysłany: Śro 18:20, 27 Maj 2009 Powrót do góry

Hmmm
Ciekawe...
Zastanawiam się, dlaczego Bella tak unika Edwarda... Na prawdę trochę jej w tym momencie nie rozumiem... Czyżby się o niego bała? Zę coś mu się jeszze z jej powodu stanie? (Takie odwrócenie ról ze Zmierzchu... :D) Sama nie mam juz na to koncepcjii... MOzę mi to ktoś wytłumaczy? (tak łopatologicznie, żebym zrozumiała :) )
Tak poza tym bardzo dobrze. O gramatyce nie mówie, to nie moja broszka, ale czyta się lekko i wciaga. Fajnie opisałaś rozmowę w gabinecie
Cytat:
Skinęłam głową na znak, ze rozumiem. Mike spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, wyraźnie mówiącym „help”.
Cytat:
Gdy drzwi zamknęły się za nimi, opowiedziałam pani Esme wszystko co się wydarzyło.
Ciekawe mnie dlaczego wsypała Mike'a? Przecież byli parą... Może ona kocha Cullena, albo chociaż jej na nim zależy.. Sama nie wiem. Mam nadzieję, że nam to wyjaśnisz w następnym rozdziale.
Pozdrawiam
Główka


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Caroline.
Nowonarodzony



Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z bębna Kings of Leon.

PostWysłany: Śro 18:47, 27 Maj 2009 Powrót do góry

Mam nadzieję,że jak już Edward spakuje swoje manatki,to będzie jakaś niezła akcja Wink
Przyjemnie się czyta twoje opowiadanie,jak to dobrze,że nas rozpieszczasz i dałaś od razu dwa rozdziały.Z niecierpliwością będę czekać na dalsze losy bohaterów twojego ff.Pozatym,uwielbiam utwór Eve 6-Think Twice ;D
Pozdrawiam,
Caroline.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin