FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Portsmouth [Z] Roz. 24+ EPILOG [15.08] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
DaDaDa
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 15:32, 28 Maj 2009 Powrót do góry

mam takie nieśmiałe pytanko.
kiedy można spodziewać się kolejnego rozdziału?

i czy skoro masz o jedną bete mniej, czy twoje chapiki będą teraz żadziej trafiały na forum?

bo twój ff wciąga ;p
i jestem bardzo ciekawa co nowego wymyśliłaś.
zwłaszcza jeśli chodzi o salę muzyczną :)

niecierpliwie czekam na odp
i pozdrawiam
DDD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Czw 17:45, 28 Maj 2009 Powrót do góry

to pytanie prosze kierować do malonowej ;p
ale obawiam się, że nie prędko
ponieważ 11 rozdział dostała dopiero wczoraj.

istnieje jednak szansa, że w weekend będzie :)

pozdrawiam :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Take Me Out
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Maj 2009
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:28, 28 Maj 2009 Powrót do góry

:) :)
chyba los szczęścia sprawił, że pierwsze opowiadanie jakie przeczytam na tym forum jest Twojego autorstwa.
(tak naprawde było poprostu pierwsze no ale cóż) ;p

bardzo mi się to wszystko podoba kurcze
taki nietypowy Edward, wredna Bella
do tego dochodzi magia sali muzycznej i profesora Palety

bardzo zaciekawiła mnie postać Polly. zastanawiam sie czy jest to postać zupełnie fikcyjna, czy może na cześć Twojej "bety od pomysłów"
bardzo pozytywna postać ;p

do tego dochodzi Johny Westwick - tak tak. też kocham Chucka z Gossip Girl.

masz świetny gust muzyczny- to Ci trzeba przyznać.
możesz być pewna, że będę śledzić kolejne odcinki.

a teraz zabieram się do przeglądania dalszej części forum ;p
tak więc pozdrawiam :)

i jak to inni piszą "WENY" xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pon 20:48, 01 Cze 2009 Powrót do góry

Rozdział 11
[link widoczny dla zalogowanych]


beta: Keiko

*B
Wciąż biłam się z myślami, czy dobrze zrobiłam. Jednak im dłużej nad tym myślałam, tym czułam się bardziej zagubiona. W mojej głowie był jeden, wielki, ogromny, wręcz kolosalny mętlik, który – jak kostka Rubika – wymagała cierpliwości, by ją rozwiązać. Nigdy nie należałam do osób cierpliwych… zawsze wszystko chciałam natychmiast, od razu. Do tego mnie przyzwyczajono. Może wpływ mniał na to fakt, że byłam jedynaczką? Nie wiem…
W każdym razie, trwałam w przekonaniu, że tak będzie lepiej. Mijałam Edwarda na korytarzu, zawsze szukając jakiegoś innego, wyjątkowo fascynującego obiektu obserwacji, byleby tylko nie spojrzeć na niego. W jego hipnotyzujące, zielone oczy. W jakiś sposób, to one sprawiały, że chciałam być blisko niego. Podeszłabym i….
I nie wiem. Nawet nie wiem, co bym zrobiła, gdyby znalazł się blisko mnie. Sprawiał, że sama nie wiedziałam kim jestem. Przy nim i ja stawałam się kameleonem, którym on był. Tak, jakbym podświadomie chciała być tym, czym on.
Coraz częściej, widzę uśmieszki Alice i Rose, dając mi do zrozumienia, jakieś paradoksalne stwierdzenia. Zakłopotanie Polly, gdy jest w zasięgu mojego wzroku razem z nim. Czasami, gdy widzę jak idzie z nim pod rękę, demonstrując tą swoją cholerną przyjaźń, czuję ukłucie w boku. I bynajmniej, nie jest to kolka z przemęczenia.
Jestem najnormalniej w świecie zazdrosna. Nie wiem, czy konkretnie o kretyna. Podejrzewam, że nie. Po prostu ona miała takiego kogoś, z kim mogła być zawsze. Bez skrępowania, bez sekretów. Miała przyjaciela. Przyjaciela - faceta. To takie niespotykane. Bo większość ludzi nie wierzy w przyjaźń damsko - męską. Bo „zazwyczaj któreś nawala”. Oni byli idealnym przykładem, by obalić tę głupią teorię. Kretyn, o dziwo, w jej towarzystwie zmieniał się tak diametralnie, że czasami musiałam się dokładnie przyjrzeć, czy to naprawdę on. Był zawsze uśmiechnięty. Taki pogodny, radosny. Wiecznie śmiał się na całe gardło. Jakby trwał w jakiejś cholernej, idealnej krainie, gdzie panuje spokój i szczęście.
Nienawidziłam go za to. Oboje stwarzali wokół siebie, magnetyczne pole dobrego nastroju. Wszyscy, którzy przechodzili obok nich, automatycznie uśmiechali się do nich. To było chore! Choć, może tylko ja, tak to postrzegałam, bo nigdy nie znalazłam się zbyt blisko „linii radości”, by choć poczuć powiew uśmiechu?
Patrząc na jego twarz, potrafiłam znaleźć 1000 rzeczy, których w nim nienawidziłam. I te same 1000 rzeczy, fascynowało mnie w nim. Miałam ochotę położyć się na podłodze, zacząć krzyczeć i walić pięściami, by ktoś w końcu powiedział mi, co się ze mną dzieje.
Chciałam pocałować go - odgryźć mu ten uśmiech z twarzy, przytulić się do jego torsu – wyrwać mu serce i podeptać je, pogłaskać go po głowie - wyrwać mu te rude kudły.
Boje się tego, co mnie ogarnia. Pasja, pomieszana z furią. Chcę uciec od tego wszystkiego. Użyć jakiejś cholernej myślodsiewnej, by zapomnieć.
Co się ze mną, do jasnej cholery, dzieje?!





*E
Minął równy tydzień, odkąd wróciłem ze szpitala. Praktycznie w mojej głowie nic się nie zmieniło. Próbowałem jak mogłem, unikać towarzystwa Belli, jednak w tak małej szkole, było to bardzo ciężkie. Widywałem ją przeważnie na stołówce, ewentualnie na drugim końcu korytarza. Nigdy zbyt blisko, by porozmawiać. Zawsze blisko, by poczuć jej obecność. Z czasem wpadłem w rutynę. Wiedziałem gdzie jest i o której godzinie, więc swój plan dnia ustawiłem w zasadzie pod nią. Spałem. Jadłem. Chodziłem do szkoły. Trzy dni po powrocie, poszedłem do sali pana Palety.
Wtedy, w końcu wyrzuciłem wszystkie swoje emocje. Nie chciałem grać delikatnie. Nawet nie chciałem grać ładnie. Musiałem wyrzucić wszystkie swoje nerwy, a biedna klawiatura nie miała wyboru i musiała je przyjąć na siebie.
Tak minął tydzień. Moja wegetacja, przerażała nawet mnie samego, nie mówiąc już o moich bliskich. Od czasu do czasu Jazz wraz z Emmetem próbowali pobawić się w psychologów. Jednak co im miałem powiedzieć? Że jestem zły, bo dostałem w mordę za dziewczynę, która nie chce mieć ze mną nic wspólnego? Tak. Na pewno.
Jedyną osobą, której mogłem to powiedzieć, była Polly. Jednak ta, byłaby wtedy postawiona w trudnej sytuacji. Od zawsze przyjaźni się z Bellą. Jest praktycznie jej siostrą. Tak więc, nikomu nie zwierzałem się z tego, co się ze mną dzieje w środku. Doszło nawet do tego, że przed samym sobą ukrywałem prawdę, tłumacząc swój gniew czynnikami zewnętrznymi. Ale tak dłużej nie można.
- Polly… musze ci o czymś powiedzieć. - Zagadnąłem, podczas kolejnego spaceru po parku, gdyż Polly uważała, ze spacer jest dobry dla mojego zdrowia i wychodziła ze mną codziennie.- Tak naprawdę, nie jestem zły na to, że ten dzieciak wyrzucił papier na trawę. - To było naprawdę dziecinne, że chciałem jej to wmówić 5 minut temu.- Jestem zły, bo nie wiem co mam robić. Nienawidzę bezradności, a wiem, że nic nie mogę zrobić.- Zamilkłem na chwilę.
- No… to całe szczęście. Już myślałam, że będę musiała później pójść i wpieprzyć temu gówniarzowi za to, że niszczy przyrodę. Albo, co gorsze, myślałam, że już całkiem ci odbiło i wstąpisz do Greenpeace, czy coś w tym stylu.- Skwitowała uśmiechem.
- Taaa. Przywiąże się do drzewa i będę jadł żołędzie.- Powiedziałem. - Bo wiesz… mi chodzi o mendę.
- Edward! Ona ma imię… i po co mi to mówisz? Przecież wiem.
- Ale… jak to.. ?
- Jesteś taki przewidywalny.- wywróciła oczami.
- Od jak dawna wiesz? – Zapytałem nieco zmieszany, może nawet zawstydzony.
- Od kiedy zacząłeś o nią wypytywać w szpitalu. Zawsze pochmurniałeś, gdy mówiłam, że jest zajęta. - Wzięła mnie pod ramię. Szliśmy tak chwilę w ciszy.
- Więc, kiedy masz zamiar coś zrobić? – Zapytała znienacka
- Ja? Nigdy. Ona nie chce. Tak przynajmniej mówiła.
- To, co dziewczyny mówią, to jedno, a to czego chcą, to drugie. – Zaśmiała się, jednak nagle stanęła, jak wmurowana i szybko odwróciła głowę.- Na dziś koniec. Idziemy Ed.
Rozejrzałem się nerwowo, ale niczego niepokojącego nie zauważyłem.
- Nie. Chcę jeszcze trochę pospacerować.- Odrzekłem, próbując wyczytać cokolwiek z jej oczu. Jedyne co tam zauważyłem, to strach.
- To sobie łaź sam.- Warknęła i odwróciła się gwałtownie, ale w porę złapałem ją za łokieć. - Puść mnie! – Krzyknęła, ale nagle zamilkła i z przerażeniem patrzyła w lewą stronę. Podążyłem za jej wzrokiem i ujrzałem wysokiego szatyna.
- Czy to przed nim uciekasz?- Zapytałem, już nieco zdenerwowany.
- Daj spokój. Chodźmy już.- Powiedziała, nieco zmieszana i szybko odwróciła głowę, żebym nie mógł spojrzeć jej w oczy. To była dla mnie odpowiedź.
- Co on ci zrobił? Jak go dorwę….
- Tak. Oczywiście. Pokaż mu, co potrafisz. Tylko uważaj… Twój siniak na szczęce jeszcze dobrze się nie wygoił. - Powiedziała, powstrzymując się od śmiechu.
- Więc, o co chodzi?
- O nic. Jezu. Jaki ty potrafisz być upierdliwy. Po prostu chodźmy.
- Skoro nic się nie dzieje, to czemu unikasz tego skurwiela?
- Tylko nie skurwiela! On ma imię!- Krzyknęła. - I to całkiem ładne. - Dodała, już cicho, sama do siebie, ale i tak ją usłyszałem.
- On ci się podoba!
- Edward! ku***! Ciszej! Nie musi nas cały park usłyszeć! - Syknęła na mnie, zatykając moje usta ręką. Nie powstrzymało to, jednak mojego uśmiechu. Moja Polly, moja mała, cudowna Polly była zauroczona! Przyjrzałem się bliżej temu kolesiowi. Zupełny przeciętniak. Ciemne włosy, niebieskie oczy, wysoki i szczupły. Jednak najwidoczniej, moją Polly coś do niego ciągnęło.
- No więc, jak on ma na imię? - Zapytałem, gdy w końcu zabrała rękę z mojej twarzy.
- Cholera. Książkę piszesz?
- Jak? Bo nie dosłyszałem…
Westchnęła, po czym spojrzała na mnie wzrokiem typu „ pomszczę małe szczeniaczki, które utopiłeś w rzece” i cicho szepnęła – Johnny Westwick. A teraz daj mi już spokój!


*B
Mój grajek wrócił. Nareszcie. Nie wiem jakim cudem i jak do tego doszło, ale przywiązałam się do tej osoby. Pomimo, że nie wiedziałam kim on jest potrafiłam odnaleźć łączące nas cechy. Takie, jak np. wyzbywanie się negatywnych emocji przez sztukę. Pierwszy dzień jego powrotu, był wypełniony jednocześnie szczęściem, ale również ulgą. Możliwe, że było to związane z powrotem kretyna. Zresztą pół szkoły odczuło ulgę, gdy kretyn pojawił się na lekcji u pana Wise’a.
Coraz częściej zastanawiałam się, czy nie ujawnić swojej obecności. Nie czułam się komfortowo z tym, że byłam obecna podczas „wyzbywania się emocji grajka”. To była jego osobista metoda, być może nawet ucieczka w samotność, a ja to wszystko niszczyłam. Jednak, gdy tylko zaczynał grać, ja odpływałam razem z nim w naszej wspólnej pasji… sztuce.
Kolejne wspólnie spędzone dni, pozwoliły poznać mi nieco mojego partnera nocnych koncertów. Był jednocześnie, mocno stąpającą po ziemi osobą, jednak wrażliwą i w gruncie rzeczy dobrą. Nigdy nie wyczułam w jego grze złośliwości, czy też pychy, mimo, że grał naprawdę wspaniale. Tydzień po jego powrocie postanowiłam, że dziś nie będę malować. Chciałam poczuć jego muzykę, a nie jedynie ją odtwarzać na płótnie. Chciałam, by wypełniła każdą komórkę mojego ciała.
Gdy weszłam do sali drugim wejściem, grajka jeszcze nie było. Wzięłam kubek zimnej herbaty i udałam się do najdalszego kącika. Usadowiłam się wygodnie na podłodze, podkładając sweter pod głowę i czekałam na pianistę. Pojawił się później niż zwykle, ale nie miałam do niego o to żalu. Bo zagrał moją ulubioną melodię. Gdy pierwszy raz ją usłyszałam, chciało mi się płakać. Na następny dzień od razu odnalazłam ją w Internecie. Okazało się, że jest to melodia z filmu „Uwierz w ducha”. Oczywiście automatycznie ściągnęłam melodię, a zaraz potem film. Chyba nigdy nie ryczałam tak podczas filmu, jak wtedy.
Zamknęłam oczy. Tak łatwiej skupić się na dochodzących do ciebie dźwiękach. Mogłam wyobrazić sobie, jak palce grajka delikatnie pieszczą klawiaturę. Nie naciskał klawiszy, delikatnie je muskał opuszkami palców, wydobywając z instrumentu najróżniejsze nuty. Zerknęłam na wyświetlacz komórki. Druga - zero - cztery. „Pora się już zbierać”, pomyślałam i zaczęłam podnosić swój ciężki tyłek. Było to nieco trudne, biorąc pod uwagę fakt, że siedziałam nieruchomo przez 4 godziny, a moje nogi całkowicie zdrętwiały. Doszłam do drzwi i delikatnie je uchyliłam. Jednak, jak przystało na stary budynek i wszystko co w nim się znajdowało – drzwi musiały zaskrzypieć. Muzyka na chwilę ucichła. Wstrzymałam oddech i nie ruszałam się z miejsca. Po chwili, może dwóch, muzyka z powrotem wypełniła salę. W tym momencie obiecałam sobie, że w niedzielę pójdę do kościoła i wyspowiadam się. Nie wiedziałam jak dziękować Bogu, za to, że grajek mnie nie nakrył. Już nieco ostrożniej, wysunęłam się z sali i ruszyłam w stronę pokoju.
Gdy tam dotarłam, okazało się, że drzwi są zamknięte na klucz. Zaczęłam przeszukiwać swoje kieszenie, przeklinając się w duchu, że o tym nie pomyślałam. Osunęłam się powoli po ścianie, próbując wymyślić, jak nie spędzić nocy na korytarzu. Po chwili wyciągnęłam telefon.
- Polly, mam nadzieję, że nie śpisz. Przenocujesz mnie?
- Od czego ma się przyjaciół? – Usłyszałam śmiech Pauline. - Wpadaj. Drzwi będą otwarte za 5 minut.
- Dziękuję. - Wyszeptałam i zebrałam swoje manatki z podłogi.

****

- Co masz zamiar z tym wszystkim zrobić? – Zapytała Polly, po wysłuchaniu moich, pojedynczo wyrzucanych słów.
- Nie wiem. – Odpowiedziałam, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Naprawdę nie wiedziałam. Opowiedziałam jej z najdokładniejszymi szczegółami to, co się ze mną teraz dzieje.
- To jest powalone. – Stwierdziła. – Ty chcesz pogadać z Edim. On z tobą, ale mimo wszystko, nie gadacie.
- Kretyn chce ze mną pogadać? - Zapytałam z nadzieją w głosie. Polly tylko pokiwała głową. Westchnęłam.
- Pozostaje jeszcze sprawa Mike’a. – Dodałam.
- A co z nim? – Zapytała niepewnie Polly.
- Po tej całej akcji z Edwardem, stwierdziłam, że nie mogę z nim być. Nie, jeśli ma to się tak kończyć. – Przerwałam na chwilę. – Powiedziałam dyrektorce wszystko, bo i tak by się o tym dowiedziała. Zresztą. Ludzie! To Mike. On niebyły w stanie tak pobić Edwarda. Za bardzo bałby się konsekwencji. Więc, poniekąd uratowałam mu dupe. Tylko, że on teraz nie daje mi spokoju. Chce żebym wróciła, że będzie jak dawniej, że nasz układ się nie zmienił.
- I co zrobisz? – Spojrzała na mnie znacząco.
- Na pewno nie wrócę. Już chyba… chyba nie chcę być chroniona. Zwłaszcza przed Edwardem. - Zarumieniłam się. Polly uśmiechnęła się do mnie szeroko i przytuliła jednym ramieniem.
-Pora iść spać, panno Swan. Jutro kolejny, ciężki dzień przed nami.
Przytaknęłam głową i wsunęłam się pod kołdrę razem z Polly. Do krainy snu.



*E
Poszedłem na kolację. Bella, jak zwykle, po mistrzowsku udawała, że mnie nie widzi, gdyż była zajęta czytaniem wyjątkowo ciekawego jadłospisu z wczorajszego dnia. Chciałem do niej podejść i powiedzieć jej, ku***, co o tym wszystkim myślałem. Jednak nie mogłem. Ona tego nie chciała. Nie chciała mnie w swoim życiu. Nawet, jako zwykłego kumpla.
Usiadłem przy stoliku razem z Jasperem i Emmetem. Zupełnie nie miałem apetytu. Gdy nie było przy mnie Polly, chciało mi się najnormalniej ryczeć ze złości. Tylko ona sprawiała, swoimi świńskimi dowcipami, że i mnie chciało się śmiać. Jednak ,gdy oddaliła się o 5 metrów frustracja powracała.
Jak powiedzieć Belli, że ja wcale nie chcę być z dala od niej? Że chcę ją poznać? Zaprzyjaźnić się? Nie wiem czemu. Może dlatego, że zawsze pociągało mnie coś nieosiągalnego, jak lot na księżyc?
Tylko, że Bella nie była, jebanym, księżycem. Ona była całkowicie nową galaktyką, do której nie potrafiłem odnaleźć drogi. Westchnąłem i obserwowałem, jak chłopaki jedzą.
Po chwili, Jasper kopnął mnie w kostkę i kiwnął głową w stronę Belli. Odwróciłem się gwałtownie, mając nadzieję, że napotkam jej wzrok. Jednak, jedyne co zauważyłem, to jak Bella szybko się pochyla, by zawiązać buta. Na rzepy…
Jasper pokiwał głową z dezaprobatą i powrócił do jedzenia kanapki z kilogramem mięsa.
Nie mogłem tego znieść. Gotowało się we mnie. Wstałem, gwałtownie odrzucając krzesło i minąłem Bellę, jakby była powietrzem. Nawet jednego, przelotnego spojrzenia w jej stronę, jakby nie istniała. Choć ja tak bardzo chciałem spojrzeć.
Wieczorem, jak zwykle udałem się do sali. To był już chyba mój nałóg. Nie wyobrażałem sobie dnia bez muzyki, bez fortepianu. Czasem zastanawiałem się, jakby to było, gdybym nie poznał wtedy, w samolocie Jaspera i Rosalie. Ciekawe, czy poznałbym innych przyjaciół. Czy byłbym w stanie opowiedzieć im o mojej miłości do muzyki? Czy zaprowadziliby mnie wtedy tu, do fortepianu?
Usiadłem za instrumentem. Zacząłem zastanawiać się, na co mam dziś ochotę. Zamknąłem oczy. Ukazała mi się Bella w dniu jej urodzin. Gdy stała nad brzegiem morza, a jej włosy były rozwiane przez wiatr. Zacząłem grać "Unchained Melody". Jakoś ta melodia kojarzyłam mi się z Bello, nie wiem czemu.
Grałem. Czasami przerywałem, lub zmieniałem repertuar, tylko po to, by po chwili znów powrócić do poprzedniej. Za każdym razem, gdy tylko zaczynałem od nowa, moje ciało przeszywał dziwny dreszcz, jakby ekscytacji. Jednak nie przeszkadzało mi to. Zanurzyłem się całkowicie.
Byłem w połowie melodii, gdy usłyszałem skrzypnięcie drzwi. Niby coś banalnego. W końcu byłem w starym zamku. Skrzypiące drzwi nie powinny mnie dziwić. Zacząłem zastanawiać się przez chwilę, co to mogło być. Bo przecież to na pewno nie duchy. Pewnie przeciąg, pomyślałem i zacząłem grać od nowa. Jednak tym razem, nie przeszył mnie już ten nieznajomy dreszcz. Stwierdziłem, że to pewnie ze zmęczenia. Wzruszyłem ramionami i zamknąłem klawiaturę.
Wstałem niezdarnie i ruszyłem w stronę drzwi. Jednak po chwili coś zabrzęczało. Kucnąłem i zauważyłem coś srebrnego. W tych ciemnościach ciężko było stwierdzić, co to takiego. Podszedłem bliżej okna, by blask księżyca cokolwiek oświetlił. Moim oczom ukazał się mały kluczyk. Podejrzewałem, że do czyjegoś pokoju.
Czyli ktoś tu jednak był… a może po prostu podczas lekcji ktoś go zgubił? Nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć. Stwierdziłem, że i tak się tego nie dowiem, więc włożyłem kluczyk do kieszeni i ruszyłem w stronę drzwi. Jeśli ktoś tu jednak był, to wróci, a wtedy dowiem się kto to. Pomyślałem i zamknąłem za sobą drzwi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lovee dnia Pon 20:58, 01 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
DaDaDa
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 21:09, 01 Cze 2009 Powrót do góry

no nareszcie się doczekałam!
wyszłaś z wprawy lovee...
jeden rozdział na tydzień xD

no ale nie o tym chciałam...

kolejny super rozdział.
chyba zaczynam zakochiwać się w twoim ff.

dialog polly i ediego:
- Polly… musze ci o czymś powiedzieć. - Zagadnąłem, podczas kolejnego spaceru po parku, gdyż Polly uważała, ze spacer jest dobry dla mojego zdrowia i wychodziła ze mną codziennie.- Tak naprawdę, nie jestem zły na to, że ten dzieciak wyrzucił papier na trawę. - To było naprawdę dziecinne, że chciałem jej to wmówić 5 minut temu.- Jestem zły, bo nie wiem co mam robić. Nienawidzę bezradności, a wiem, że nic nie mogę zrobić.- Zamilkłem na chwilę.
- No… to całe szczęście. Już myślałam, że będę musiała później pójść i wpieprzyć temu gówniarzowi za to, że niszczy przyrodę. Albo, co gorsze, myślałam, że już całkiem ci odbiło i wstąpisz do Greenpeace, czy coś w tym stylu.- Skwitowała uśmiechem.
- Taaa. Przywiąże się do drzewa i będę jadł żołędzie.- Powiedziałem. - Bo wiesz… mi chodzi o mendę.


boskie!

poza tym w końcu wiem co się dzieje z Bells.

no i zaginione klucze.
no no.
ciekawe co z tego wyjdzie.


czekam z niecierpliwością
DDD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Pon 21:10, 01 Cze 2009 Powrót do góry

Rozdział świetny :)
Edward i Bella zachowują się jak małe dzieci. Nie potrafią stanąć twarzą w twarz i porozmawiać :) Pewnie jak by sobie wszystko wyjaśnili to albo by zostali przyjaciółmi a później parą albo by zaczęli się jeszcze bardziej nienawidzić (ze strony Belli) i działać na nerwy-> Edward. W każdym razie wszyscy dookoła wiedzą już co się święci a główni zainteresowani pozostają nieświadomi :) Mam nadzieję, że w końcu porozmawiają i wyjaśnią sobie wszystko a Mike niech spada na drzewo banany prostować a nie Bells męczy.
Coś mi mówi, że w nocy podczas kolejnej eskapady do pracowni dowiedzą się o sobie. W końcu Ed ma klucz do pokoju Belli :D

Będę niecierpliwie czekała na kolejny rozdział :)

Weny i czasu życzę :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 21:28, 01 Cze 2009 Powrót do góry

Tak właśnie sobie myślałam, że miłoby było dziś przeczytać Twoje ff i jest ^^

Cytat:
Tylko, że Bella nie była, jebanym, księżycem. Ona była całkowicie nową galaktyką


To zdanie całkowicie mnie rozłożyło na łopatki, uwielbiam EPOV w Twoim wykonaniu ;]
Jedna rzecz mnie tylko denerwuje, Edward i Bella są wyjątkowo mało domyślni jeśli chodzi o nocne wycieczki :P Ale z drugiej strony jestem strasznie ciekawa ich konforntacji. Bardzo lubię Twoje ff jest lekkie i bardzo zgrabnie napisane, idealne, żeby się rozluźnić i zapomnić o całym świecie. Poza tym bardzo mi pasuje Twoj dobór muzyki. I Polly także skutecznie podbija moje serce.
Z niecierpliwością czekam na więcej
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AndziulaW
Człowiek



Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks

PostWysłany: Pon 22:02, 01 Cze 2009 Powrót do góry

Bardzo lubię to ff naprawdę jest takie hmm no nieprzewidywalne z każdym razem zaskakują mnie ich decyzje :) ! A zwłaszcza Edwarda te jego teksty czasem są powalające że zaczynam płakać ze śmiechu. :P pozdrawiam :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
whatever94
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ZG

PostWysłany: Pon 23:20, 01 Cze 2009 Powrót do góry

Wiązanie butów na rzepy przypomina mi coś co moja przyjaciółka mogłaby zrobić ... i w sumie robi bardzo często ;p A tak ogólnie to podoba mi się kierunek, w którym zmierza twoje opowiadanie. Oczywiście czekam na więcej!


Pozdrawiam, W


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Take Me Out
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Maj 2009
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 16:50, 02 Cze 2009 Powrót do góry

łooo

muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem.
zwłaszcza, tempa w jakim dodajesz kolejne chapiki.

rozdział bardzo mi się podobał.
zwłaszcza BPOV gdzie zastanawia się co się z nią dzieje.
te wszystkie sprzeczne uczucia, ta walka z samą sobą.

jak zwykle dialogi genialne.
już nie mogę doczekać się starcia B&E w sali muzycznej.

weny :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
angie1985
Wilkołak



Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 14:03, 03 Cze 2009 Powrót do góry

No to już w następnym rozdziale dowiem się wreszcie o co tej Bells chodzi....
Uhhh..bo to już męczące...
Rozdziałki jak zwykle boskie...uwielbiam twój klimacik.Dobrze Edowi nic się nie stało, odetchnęłam z ulgą....
I co to za układ z Mikiem, to mocno podejrzane...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
goha
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Mar 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: pomiedzy pieklem a niebem...

PostWysłany: Śro 15:12, 03 Cze 2009 Powrót do góry

Jejku, mi sie bardzo bardzo podoba ten ff.
A ja jestem ciekawa ich reakcji jak sie dowiedza, ze obydwoje w jednej sali tworza... ach cudnie poprostu Wink
Weny zycze Wink


M...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pią 21:41, 05 Cze 2009 Powrót do góry

Rozdział 12
[link widoczny dla zalogowanych]


beta: Keiko

Cz. I
*B

Przez kolejne dwa tygodnie działałam jak automat. Prysznic - śniadanie - szkoła - obiad - ewentualne lekcje - kolacja - pracowania pana Palety - sen. Musiałam jedynie uzależnić swój plan dnia nieco od Alice, gdyż moje klucze zniknęły w niewyjaśnionych okolicznościach. Każdego wieczoru wysłuchiwałam cudownych symfonii, wciąż nie ujawniając się swoją obecnością, z najprostszego powodu. Bałam się. Bałam się, że przeze mnie ten ktoś przestanie tu przychodzić. Wiedziałam, że naruszam czyjąś bardzo intymną sferę, wchodząc z brudnymi buciorami, by czerpać z tego własne korzyści. Zresztą… czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal ;p. Dopóki grajek myślał, że jest sam, niczego mu nie odbierałam.
Byłam zdana na łaskę i niełaskę jego snu, ponieważ za każdym razem gdy przerywał, mój obraz urywał się. Tak więc, obecnie miałam 6 rozpoczętych obrazów, bo grajek rzadko powtarzał repertuar. Przez co, codziennie miałam szansę usłyszeć muzykę, jakiej nigdy wcześniej nie słyszałam.

Tak rozmyślając, malowałam kolejną, nową zieloną melodię. Byłam praktycznie w połowie koncertu, gdy poza muzyką usłyszałam coś jeszcze. Płacz. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że idealnie komponował się z grającą obecnie melodią. Walka z samym sobą, przepełniona bólem i cierpieniem. Nie zastanawiając się co robię, przerażona samym faktem cierpienia, cofnęłam się o krok. Po sali przeleciał huk spadających zielonych farb. „Fuck! Żeby tylko nie usłyszał… błagam, żeby tylko nie usłyszał”, modliłam się w duchu.
- Kto tam jest? - usłyszałam. Wciąż ciężko było mi rozróżnić, czy jest to kobieta, czy mężczyzna, ponieważ ta osoba szeptała, jakby czegoś przestraszona. Również zaczęłam szeptać, nie ruszając się zza płótna.
- Przepraszam. Nie chciałam ci przeszkadzać.
- Od jak dawna tu jesteś?
- Codziennie od paru tygodni. Przepraszam… po prostu tak pięknie grasz…
- Dlaczego tu przychodzisz? – przerwano mi w bardzo brutalny sposób.
- A dlaczego ty tu jesteś?
- Moje pytanie było pierwsze. - Westchnęłam, ponieważ nie wiedziałam z kim mam do czynienia. Nie chciałam się kłócić, gdyż wina stała ewidentnie po mojej stronie.
- Ja tu byłam pierwsza…- Jęknęłam. - Przychodzę tu od roku. W tamten wieczór ukrywałam się przed swoimi współlokatorkami. Alice z Rose próbują mi udowodnić, ze podoba mi się pewien kretyn - Amerykanin.
Usłyszałam jak grajek głęboko wciąga powietrza. Cholera! Ujawniłam się! Tylko ja mieszkałam z najpopularniejszymi dziewczynami w szkole!
- O ku***! Bella… nie wychodź z ukrycia. Już wychodzę i…
Jednak ja byłam szybsza. Ten głos poznałabym wszędzie. Stałam jak wmurowana z lekko otwartymi ustami. Był równie przerażony jak ja. Patrzyliśmy tak na siebie przez kilkanaście minut, wciąż przerażeni. To przed czym uciekałam znajdowało się w mojej utopii, w moim sanktuarium. Ba! To sprawiało, że czułam się w tym miejscu wspaniale, że dostawałam automatycznej weny! Przyprawiało motylami w brzuchu, gdy tylko do moich uszu dotarła melodia…
Wiedziałam, że to ja muszę zrobić jakiś krok. On wyglądał jakby wrósł w ziemię. Od kilku minut nawet nie mrugnął, wciąż intensywnie wpatrując się we mnie. Ruszyłam ku drzwiom i nacisnęłam na klamkę, jednak nic nie odskoczyło. Postanowiłam pchnąć je mocniej, ale te wciąż uparcie były zamknięte.
- Otwórz drzwi. - szepnęłam. Nie wiedziałam, czy moje gardło jest w stanie cokolwiek wypowiedzieć, nie zdradzając moich emocji, które w tym momencie skakały w tą i z powrotem.
- Ja ich nigdy nie zamykam. - Jego przerażony głos odkrywał stan ducha. Był wstrząśnięty.
- Cholera! - Bardzo elokwentna wypowiedź Bello Swan! Powinnam zacząć bić sobie brawa. Nagroda, za elokwentne wypowiedzi w stresującyh momentach wędruje do Pani Isabelli Swan! Podeszłam do ściany, po której bezwładnie osunęłam się, gdy Edward próbował wyrwać drzwi z zawiasów. Po paru minutach… może nawet parunastu, odwrócił twarz w moją stronę.
- Zatrzasnęły się. - Stwierdził po chwili zrezygnowany, siadając obok mnie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lovee dnia Pią 21:43, 05 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
DaDaDa
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 21:48, 05 Cze 2009 Powrót do góry

czy wiesz, że znęcanie się nad istotą ludzką jest karalne?
czy wiesz, że liczba młodzieży, popełniajacej samobójstwa,. lub wpadających w depresję wciąż rośnie?

I TO WŁAŚNIE PRZEZ TAKIE OSOBY JAK TY!
jak mogłaś skończyć w takim momencie?!
no powiedz mi kurka wodna jak?!

jedyną szansą, na odkupienie moich łask, jest szybkie wstawienie kolejnej części! o!

a poza tym to wow...
płaczący Edi? ciekawe czemu...

no i ciekawe czemu Bells nie może znaleść kluczy ;p heh...

życzę dużego WENA i wstawiaj szybko kolejną część! xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
aramgad
Wilkołak



Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:09, 05 Cze 2009 Powrót do góry

To chyba nie jest rozdział, co? Tylko jego fragment niewielki.

Najpierw błędy:
Cytat:
czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal ;p.

tego
I co tu robi emotka?

Cytat:
miałam 6 rozpoczętych

liczebnik słownie

Cytat:

z grającą obecnie melodią

Tu raczej powinno być graną.

Cytat:
Był równie przerażony jak ja. Patrzyliśmy tak na siebie przez kilkanaście minut, wciąż przerażeni. To przed czym uciekałam znajdowało się w mojej utopii, w moim sanktuarium. Ba! To sprawiało, że czułam się w tym miejscu wspaniale, że dostawałam automatycznej weny! Przyprawiało motylami w brzuchu, gdy tylko do moich uszu dotarła melodia…
Wiedziałam, że to ja muszę zrobić jakiś krok. On wyglądał jakby wrósł w ziemię. Od kilku minut nawet nie mrugnął, wciąż intensywnie wpatrując się we mnie. Ruszyłam ku drzwiom i nacisnęłam na klamkę, jednak nic nie odskoczyło. Postanowiłam pchnąć je mocniej, ale te wciąż uparcie były zamknięte.
- Otwórz drzwi. - szepnęłam. Nie wiedziałam, czy moje gardło jest w stanie cokolwiek wypowiedzieć, nie zdradzając moich emocji, które w tym momencie skakały w tą i z powrotem.
- Ja ich nigdy nie zamykam. - Jego przerażony głos odkrywał stan ducha.

Są inne określenia Wink

Cytat:

- Cholera! - Bardzo elokwentna wypowiedź Bello Swan! Powinnam zacząć bić sobie brawa. Nagroda, za elokwentne wypowiedzi

Powtórzenie

Cytat:

w stresującyh momentach

stresujących

Te najbardziej rzuciły mi się w oczy, gdzieś brakuje przecinków dwóch bodajże, ale teraz mi uciekło. No i w kilku miejscach stylistyka i szyk zdania nawaliła.
Lubię Twoje opowiadanie, jest sympatyczne i całkiem ciekawe. Z reguły nawet nie patrzę na błędy, ale ponieważ rozdział jest tak krótki to bardziej rzuciły się w oczy. Mam nadzieję, że szybko dodasz kontynuację. Fajnie, że się wydało, ciekawi mnie co będzie dalej :D
Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 22:11, 05 Cze 2009 Powrót do góry

Oj, to moja wina. Mam na myśli błedy. Sprawdzałam na szybko i ciągle ktoś przeszkadzał.

Mam nadzieję, że lovee się nie pogniewa. Poprawię się:)
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Pią 22:57, 05 Cze 2009 Powrót do góry

Znęcanie się nad zwierzętami jest straszne. Ale znęcanie psychiczne nad ludźmi jest o wiele gorsze! I właśnie znęcasz się nade mną, dziewczyno...
Błagam, wstaw kolejna część jak najszybciej.
Cóż pozostaje mi napisać... Rozdział za krótki, ale mogę napisać: WRESZCIE. Czekałam na moment, w którym się ujawnią i muszę przyznać, że wyszło zabawnie :D

Pozdrawiam.E/


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lady Vampire
Wilkołak



Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ni stąd, ni zowąd

PostWysłany: Sob 7:56, 06 Cze 2009 Powrót do góry

Dlaczego tak krótko i kończysz w takim momencie? Tak nie wolno! To się nazywa torturowanie czytelnika. Na dodatek z premedytacją.
Ładnie wyjaśniłaś tą zaistniałą sutuację. Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejną częśc.
Płaczący Edward - jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazic.
WENY!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nessie
Zły wampir



Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Sob 12:25, 06 Cze 2009 Powrót do góry

DaDaDa Bells nie może znaleźć kluczy bo Edward je znalazł i zachował by dowiedzieć się kto był w tedy w pracowni. Proste i nieskomplikowane, ale cóż, nie każdy może poszczycić się czytaniem ze zrozumieniem.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
alosza
Nowonarodzony



Dołączył: 03 Maj 2009
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:40, 06 Cze 2009 Powrót do góry

Te opowiadanie jest świetne, czytam od samego początku i z każdym rozdziałem coraz bardziej nie mogę się doczekać następnego. Bardzo ciekawie piszesz, akcja w sumie rozwija się powoli i daje to możliwość czytelnikowi delektowania się tym wszystkim.
Tylko powiedz mi, dlaczego ten ostatni rozdział, a właściwie jego część była taka krótka?! no, czemu ?! ??? Czekałam z utęsknieniem tyle dni...ehhh...mam nadzieje, że jak najszybciej wstawisz kolejną część :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin