FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Hourglass (Klepsydra) [T][NZ][+18] - Rozdział 20 - 15.08 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Nie 22:38, 24 Sty 2010 Powrót do góry

Cytat:
Tylko nasza dwójka mogła wdać się w kłótnię w ses shopie
a nieprawda ... *kirke się czerwieni po koniuszki uszu* ja się dopiero sprzeczałam z koleżanką... jaki prezent chce... na noc poślubną :P

Cytat:
Po tym geście Wydawała się nawet spokojniejsza.
- wiadomo co z tym zrobić...
hm, nie spodziewałam się tego... najpierw sex shop (a nie lepiej spolszczyć do seks shop?) zresztą, nie wiem - szop w sumie pracz i nie byłby zadowolony :P
własciwie może jestem dziwna... teoretycznie powinnam pokiślować, bo w koncu jakaś scena erotyczna, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że w tym wszystkim było tyle bólu.. niepewności... tyle ukrywania się... co trzeba przeżyć, żeby podczas stosunku martwić się o to by nie pokazać kim się jest... ? jak mało zaufania...
cóż... zamiast się cieszyć, że są razem - martwię się, bo seks w tym przypadku tylko wszystko skomplikuje... zobaczymy jak bardzo....
czekam na następny rozdział, bo jakoś się boję... boje najgorszego...

pozdrawia
kirke,
specjalne uściski dla marci, za tłumaczenie :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kirke dnia Nie 22:41, 24 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
tomboy
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Gru 2009
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 22:45, 24 Sty 2010 Powrót do góry

Oh... To było po prostu... wow. Trochę się zagalopowali. Opis uczuć Edwarda: Bezbłędny, opis seksu: bezbłędny.

Końcowa scena, nie wiem co o niej myśleć. Od pierwszego rozdziału podejrzewałam, że Edward ma problemy natury psychicznej. Ale nie przypuszczałam, że otworzy się przed Bellą... A tym bardziej, że otworzy się zaraz po seksie i to w TAKI sposób. Uch... jeszcze raz wow.

Co to Twoich tłumaczeń, nieustannie zachwycające. :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez tomboy dnia Nie 22:46, 24 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Sarabi
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 10:06, 25 Sty 2010 Powrót do góry

Od początku czytania tego ff mam mieszane uczucia. Bardzo mi się podoba, wciąga, akcja wartka, trochę zakręcona. Ale cały czas widzę Edwarda - zagubionego, przyjmującego leki (tylko jeśli przypomni mu ojciec) z problemami psychicznymi (chociaż może to tylko frustracja seksualna i po nocy z Bellą mu minie???). boje się, że ta noc tylko chwilowo naprawi sytuację między nimi, a potem Edward dostanie wyrzutów sumienia, odjazdu czy kolejnejfazy choroby.
Trochę przypomina mi ludzi z depresją maniakalną, a takiego partnera, nawet najbardziej seksownego i utalentowanego, nie życzę żadnej dziewczynie. nie wiem, może jestem przewrażliwiona.
Najgorsze, że ten ff mnie wciągnął - Edward jednoczenie odpycha i przyciąga, interesuje mnie co w przeszłości zbroił Emmet i dlaczego Edward olewa Esme.
Tekst jest świetny, momentami bardzo mroczny, nieprzyjemny.
Czekam z utęsknieniem do przyszłej niedzieli.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Pon 13:15, 25 Sty 2010 Powrót do góry

Takich wydarzeń nie spodziewałam się . Widać był ,że cos ich do siebie ciągnie , ale nie myślałam , że natkną się na siebie w sex shopie i to z takim skutkiem .
Belli będzie ciężko z Edwardem , jeżeli wogóle jakaś przyszłość ich czeka . Facet ma ciężkie problemy i chyba, a raczej napewno seks ich nie rozwiąże .
Myślę , że może coś wydarzyło się w przeszłości , że on ma takie traumatyczne podejście do ludzi i do świata . Nie da sobie pomóc , odtrąca ludzi próbujących mu pomóc i odsuwa się od wszystkiego . Może liczyć na rodzinę , ale nie chce , Belli nienawidzi ale pragnie . Sam sobie zaprzecza .
Naprawdę trudny przypadek .
Mimo wszystko jest fascynujący , to opowiadanie również .


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Pon 13:34, 25 Sty 2010 Powrót do góry

No dobra przyznam się, bo nie mogę tak do końca powiedzieć że się tego nie spodziewałam, bo jak napisałaś ostatnio że następny rozdział jest Twoim ulubionym i się więcej dzieje niż w poprzednim to nie wytrzymałam i zajrzałam do oryginału. Ale i tak małe zdziwienie pozostaje.
No bo kurcze, to w ich przypadku tak jak wspomniał już ktoś wyżej, tylko wszystko bardziej pogmatwa. Gdy Edward zaczął płakać byłam w pełnym szoku.
Muszę przyznać, że bardzo ładnie i tak prawdziwie opisane są uczucia zwłaszcza Edwarda, ta niepewność i. . .hmm zawstydzenie? no po prostu dogłębnie trafione w sedno, moim skromnym zdaniem(:
Ten Edward przypomina mi trochę tego z Luster, też jest skryty i ukrywa przed całym światem swój ból i tajemnice, o której mam nadzieję wkrótce się dowiemy(:
Tłumaczenie idealne, coraz bardziej wielbię Cię za nie, bo coraz bardziej lubię HG(:

Teraz pozostaje czekać do następnej niedzieli. Weny, czasu, chęci, motywacji i wytrwałości dla Ciebie i Bety(:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Taka_Ja
Człowiek



Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:37, 26 Sty 2010 Powrót do góry

Szybki obrót spraw i sytuacja bardzo się nam skomplikowała... Na pewno to wydarzenie będzie miało spore znaczenie dla dalszych poczynań i rozwoju relacji bohaterów.
Wszystko nadal ogromnie fascynuje, ciekawość i niepewność dodatkowo podsycona. Edward pozostaje jedną wielką, ekscytującą zagadką, którą ciągle chcę próbować odkrywać. Bardzo, bardzo trudna, skomplikowana do granic możliwości relacja między nim i Bellą. Nie ma tu nic pewnego, to tylko potęguje niecierpliwość w oczekiwaniu na ciąg dalszy Smile


Tlumaczenie Hourglass to jedno z moich absolutnie ulubionych Very Happy Dziękuję wspaniałej tłumaczce, która dokłada do tekstu swojego serca i starań za czystą przyjemność pochłaniania kolejnych części :* Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kristenhn
Wilkołak



Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 206
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 22:13, 29 Sty 2010 Powrót do góry

Ja się dziwię, że nie skopałaś mi tyłka za to, że nie komentuję tego ffa. Należy mi się, no! Shame on me Laughing
Powiem tak: ten ff należy do jednych z moich ulubionych i chyba wcale nie muszę tłumaczyć dlaczego, prawda? Ma w sobie tę magię, która zachęca czytelnika do sięgania po więcej i więcej ii więcej.
Ten Edward jest Edwardem, którego kocham. Ma za sobą jakaś straszną przeszłość, która popycha go w coraz większe zagubienie. Jest po części samotnikiem z wyboru, bo czuje się inny, a ludzie z jego otoczenia muszą to dostrzegać. Względem Belli zachowuje dystans, a jednak chciałby czegoś więcej, lecz boi się jej reakcji, wciąż myśląc, że nigdy nie będzie dla niej zbyt dobry.
Lubię także postać Belli. Autorka stworzyła ją jako bardzo inteligentną osobę, potrafiącą "czytać pomiędzy wierszami". Tak ja ją odbieram.
I nie muszę mówić, że ten rozdział jest jednym z moich ulubionych? Bo właśnie tak jest.
Nie pojawia się tu chęć dominacji ani agresywność. Nie pojawia się także miłość, bo do tego uczucia daleko. Ale widać przełamanie pewnej bariery.
Ten rozdział był dla mnie bardzo smutny, szczególnie pod koniec, kiedy Edward prosił ją, aby została, żeby go tylko nie opuszczała. Z pod jego skorupy wyłoniła się postać bezbronnego człowieka całkowicie zagubionego w tym świecie.
Czytając go, serce mi się łamało na drobne kawałeczki.
I na koniec: doskonale wiesz, jakie mam zdanie na temat twoich tłumaczeń. Dwa słowa: abso-fucking-lutely wonderful.
Love ya love


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Kali.
Wilkołak



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 18:52, 31 Sty 2010 Powrót do góry

Czytam ten FF cho cho i jeszcze trochę. Na prawdę bardzo mi się podoba.
Ale jakoś tak nie mogłam wsiąść się za napisanie tego komentarza.
Ale dziś dostałam weny i postanowiłam ją wykorzystać x]

FF bardzo mi się podoba jest taki hmm.., cóż inny, Bells na początku nie jest pewna co do Edzia, a ten wręcz gbur i tak dalej. Jest pisarzem, Bells dziennikarką, świetnie!
Podoba mi się.
Tłumaczysz świetnie, nie znalazłam żadnych rażących błędów, a jeśli jakieś już były z pewnością zostały wcześniej wymienione. Tekst lekko i sprawnie się czyta co za tym idzie rozdziały powinny być szybciej! x]
Cieszę się, że wybrałaś tak Totalnie Genialne FF do tłumaczenia]
Życzę Venya!
Ave Vena! *Chyli czoło*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kali. dnia Nie 18:55, 31 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
marcia993
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 104 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?

PostWysłany: Nie 22:28, 31 Sty 2010 Powrót do góry

Dzięki, robaczki, za komentarze i czytanie. ;* I przepraszam, ale nie mam już siły, żeby na cokolwiek odpisywać. Wink Powiem Wam tylko, że Was kocham i mam nadzieję, że mimo wszystko chapik się Wam spodoba. Wink

HG oczywiście też na [link widoczny dla zalogowanych].


***

Beta: moja Kristenhn love

ROZDZIAŁ 9.

Kiedy otworzyłam powieki, słońce kryło się za grubą warstwą chmur. Kotary nie zostały zasłonięte, dzięki czemu miałam przyzwoity widok na lejące się z nieba strugi deszczu, rozświetlające panującą na dworze szarość.
Poczułam się usztywniona, bolała mnie szyja, a ręce były wetknięte niewygodnie pod poduszkę. Wzięłam głęboki oddech, powstrzymując się przed ziewnięciem i przekręciłam głowę, oczekując, że zobaczę czerwone cyferki świecące na moim budziku, lecz zamiast tego napotkałam czyjeś ciało. Śpiącego, całkowicie nieprzytomnego mężczyzny.
Usiadłam, nie przejmując się tym, ile ruchów wykonałam. Prześcieradło oplotło się wokół mej talii, więc szybko je podniosłam i przytrzymałam kurczowo przy szyi, do czasu, aż zdałam sobie sprawę, iż gdzieniegdzie byłam rozebrana.
- Przynajmniej coś zrobiłam dobrze – wymamrotałam.
Rozejrzałam się dookoła po niewyobrażalnie zabałaganionym mieszkaniu, choć mogłam rzec, że wszystko posiadało w nim swoje miejsce. Książki strategicznie spadały z półek, a segregatory taktownie sprawowały się w kącie.
Moja torebka i sweter leżały na środku zagraconego pokoju, pasując do niego jak pięść do nosa. Chciałam się ruszyć, ale niczego nieświadoma poza Edwarda dała mi do myślenia. Po raz pierwszy widziałam go bez groźnego uśmieszku i zastraszającego grymasu, więc nie mogłam tego tak po prostu zniszczyć.
Edward Cullen. Miałam ochotę wybiec stamtąd i przywalić sobie za tak głupie zachowanie, lecz powstrzymałam się. Jego ramiona zawinęły się dookoła mojego pasa, co potwierdzało wydarzenia wczorajszej nocy.
Poprosił, żebyś nie odchodziła, przypomniałam sobie, próbując powstrzymać nieuchronny atak paniki. Nie zrobiłabyś tego, gdyby tak nie powiedział. Nie ma prawa się na ciebie złościć.
Jednak nawet z myślą, że chciał, abym została, wiedziałam, iż to nieprawda. Nazwałby zeszłą noc pomyłką. Zażądałby, bym się wynosiła. Pewnie też nawrzeszczałby na mnie za naruszanie jego przestrzeni.
Nie byłam głupia. Nie łudziłam się, że – gdy się obudzę – wszystkie sprawy będą idealnie poukładane. On się nie zmienił, wcale nie stał się lepszy. To naturalne posunięcie, które mogliśmy wykonać, nieważne, jakie pociągnęłoby za sobą konsekwencje.
Wręcz przeciwnie, rozumiałam, iż był bardziej załamany i samotny, niż potrafiłabym to sobie wyobrazić. Przypominając sobie sposób, w jaki mnie objął i w jaki płakał, w oczach zebrały mi się łzy, ale powstrzymałam je przed spłynięciem po twarzy i skupiłam wzrok na białej ścianie naprzeciw mnie.
Nie mogłam pozwolić sobie na emocjonalne przywiązanie. Dał mi jasno do zrozumienia, że nie chce, abym przebywała blisko niego, a to był tylko nasz moment słabości, który niczego nie zmienił.
Nie wiem, czy w ogóle by mógł.
Poczułam, jak się rusza obok mnie i wstrzymałam oddech. Automatyczne pragnienie, żeby położyć się z powrotem i udawać, iż śpię, przeszyło mój umysł, jednakże nie mogłam zachowywać się jak tchórz. Jedno z nas musiało pozostać silne.
Moja postawa była idealnie prosta, kiedy usłyszałam, jak ponownie jęczy przy wyciąganiu rąk nad głową. Odetchnęłam głęboko, bojąc się spojrzeć mu w twarz w obawie przed tym, co bym znalazła.
- Która... która godzina? – Dosłyszałam jego bełkot, gdy próbował usiąść. Wykręciłam dłonie, wkładając kosmyk włosów za ucho i znów się poruszając.
- Dziewiąta pięćdziesiąt sześć – odparłam łagodnie.
Wyprostował się, a oczy rozszerzył ze zdziwienia. Wpatrywał się we mnie przez chwilę, a ja prawie zaśmiałam się z powodu jego dziecinnego wyglądu. Włosy sterczały mu w różne strony, a twarz nie wyrażała złości, lecz jedynie ciekawość.
Niestety, ten wyraz twarzy nie zagościł na długo.
Jego oczy przepełniły się wściekłością, stając się niemal czarnymi, gdy je zwęził. Już nie wydawał się śpiący, spokojny ani młody. Na powrót stał się mężczyzną mogącym mieć dziesięć lat więcej niż w rzeczywistości, z ciężkim brzemieniem, które nosił. Wyglądał na przemęczonego, choć spokojnego, jakby zapomniał, jak okazywać emocje inne od cynizmu czy podirytowania.
- Dlaczego tu jesteś? – spytał ostrym tonem.
Skuliłam się.
– Co masz na myśli?
Spojrzenie Edwarda zrobiło się puste.
– Dlaczego tu jesteś? – powtórzył, a jego cierpliwość się wykruszała.
- Bo mnie zaprosiłeś – odpowiedziałam, akcentując każde słowo. – Niby dlaczego miałabym tu być?
Parsknął.
– Ponieważ masz skłonności do pojawiania się w miejscach, gdzie niekoniecznie jesteś mile widziana.
Czułam, jak moja szczęka lekko się luzowała, nim ją zatrzasnęłam, a pogorszone nastawienie względem niego powróciło z pełną siłą.
- Nie powinieneś mnie za to obwiniać – sprzeciwiłam mu się. – To ty powiedziałeś, żebym z tobą poszła. To ty mnie tu przywiozłeś. To ty...
- Jakoś nie słyszałem, żebyś się sprzeciwiała.
- A kiedy chciałam odejść...
Wstał, przez co znajdował się wyżej ode mnie.
– Niezależnie od tego, co robiłem zeszłej nocy, chcę, żebyś teraz wyszła.
- Co? – zapytałam, stając na równi z nim. – Naprawdę mnie stąd wyrzucasz?
- No co? – zadrwił prześmiewczym tonem. – Poważnie sądziłaś, że poprosiłbym cię, abyś została? Myślałaś, że coś może się zmienić, bo zaskoczyłaś mnie wczoraj wieczorem?
- Nie, nawet przez sekundę – odcięłam się, odchodząc, aby pozbierać swoje ciuchy.
Mogłam poczuć, jak obserwuje mnie z goryczą. Chciałam być arogancka, powiedzieć coś. Spytać, czemu się tak sprzeciwia pomocy i czemu jest zmienny, gdy wszystko się układa, jednak i tak nie otrzymałabym odpowiedzi.
- Przepraszam, że jestem takim ciężarem – prychnęłam. – Nie będę cię już niepokoić.
Tym, co zabolało mnie najbardziej, było to, że nawet nie próbował temu zaprzeczyć. O nic nie obwiniał siebie i nawet nie starał się tego zmienić. Wszystko natychmiast spadło na moje ramiona.
- To dobrze – rzekł, krzyżując ręce i opierając się o ścianę, co obrazowało łatwość tego czynu. – I naprawdę mi to pochlebia, ale musisz przestać mnie prześladować.
Przygryzłam wnętrze policzka. Chociaż wiedziałam, że próbował podburzyć mnie jeszcze bardziej, udawało mu się to.
- Więc to nie ty zacząłeś szlochać zeszłej nocy? – spytałam. Zdałam sobie sprawę, że uderzam w czuły punkt, kiedy wykrzywił twarz w grymasie bólu, a jego postawa stała się jeszcze bardziej napięta.
- A to nie ty wyjękiwałaś moje imię?
Uniosłam brew.
– Drażliwy temat?
Zacisnął zęby.
– Wynoś się – odparł śmiertelnym głosem.
Czekałam, a on ruszył do dużego, widokowego okna i zasłonił kotary, przez co pokój spowiła ciemność. Kontynuował piorunowanie mnie wzrokiem, a jego wzrok niemalże się jarzył, jednak nie potrafiłam przerwać tego kontaktu.
- Nie – stwierdziłam stanowczo, podnosząc rzeczy z podłogi. Spojrzał na nie, a złośliwość przedostała się do jego głosu podczas kolejnej wypowiedzi.
- Chcesz, żebym się powtórzył? – zadał retoryczne pytanie. Wzruszyłam ramionami, prawie zaczynając się śmiać, gdy wziął głęboki wdech.
- Nie wydaje mi się, że powinnam wyjść – odpowiedziałam, czując się, jakbym szła do celi śmierci, kiedy po raz kolejny usiadłam na skraju łóżka.
- Nie wydaje ci się? – wyśmiał mnie. – A to czemu?
- Bo chcesz, abym została.
Zacisnął pięści, ale pozostał w bezruchu.
– Nie – rzekł lodowato. – Chcę, żebyś wyszła.
Parsknęłam, powstrzymując się przed roześmianiem, gdy zobaczyłam go kiwającego głową w irytacji.
- Pójdę sobie – odezwałam się, podnosząc jeden palec – ale za to masz odpowiedzieć na jedno pytanie.
- Nie jestem ci nic winien. – Uśmiechnął się szyderczo. – Nie muszę negocjować. Wyjdziesz z własnej woli albo...
- Albo co? – przerwałam mu. – Co tak szczerze mi zrobisz?
W końcu zaczęłam to dostrzegać. Wszystkie groźby były puste, tak jak te surowe, nic nieznaczące słowa. Tęsknił za towarzystwem tak jak za kolejną, odizolowaną osobą. Mogłam być tego świadoma, lecz nie umiałam go przekonać, by się do tego przyznał.
- Sam cię stąd wyrzucę – wycedził przez zaciśnięte zęby, a ogień płonął nawet bardziej niż wcześniej.
- Zrobiłbyś to? – odezwałam się protekcjonalnie. – Nie chcesz, abym poszła. Chcesz wiedzieć, co o tym myślę? – Wstałam, a mój głos drżał.
- Nie – odparł beznamiętnie. – Naprawdę nie interesuje mnie, co sądzisz.
- Uważam, że jesteś egoistycznym tchórzem – wytknęłam mu. – I jesteś cholernie przerażony.
- Nie, jestem zdenerwowany, bo nie chcesz wyjść – próbował przeciwdziałać, chociaż głos mu się załamał. – I odmawiasz słuchania.
- To dlatego, ponieważ ciągle kłamiesz – odpowiedziałam.
Nie byłam do końca pewna, jakie słowa opuszczają moje usta, ale nie miało to znaczenia. Ten jedyny raz potrafiłam powiedzieć to, co chciałam, i zamierzałam w pełni z tego skorzystać.
- Jesteś zdesperowany, żeby przebywać z ludźmi – kontynuowałam, jakbym coś odkrywała. – Ale nie masz pojęcia, jak poradzić sobie z tym pragnieniem.
- Nie mam żadnego problemu z ludźmi – powiedział głosem przepełnionym konsekwencjami. – To z tobą go mam. Większość osób szanuje moje życzenia i wychodzi.
- I właśnie dlatego jesteś taki nieszczęśliwy i samotny.
- Niczego o mnie nie wiesz – odgryzł się. – Nie potrafiłabyś nawet zacząć tego rozumieć. Masz przyjaciół, rodzinę, pracę, którą kochasz – to niemożliwe, byś zrozumiała.
- Nie kochasz pisania? – powtórzyłam. – Ukrywasz się za nim, Edwardzie. Używasz go jako wymówki do...
- Nawet nie mów mi o mojej pracy – rzekł niskim i groźnym głosem.
- Więc nie mów mi, że jesteś szczęśliwy.
Między nami zapanowała cisza. Napięcie przekształciło się w elektryczność, która iskrzyła dookoła i brakowało tylko kilku sekund, aby płomień dotarł aż do końca lontu dynamitu.
Niechęć była niemal namacalna, a ja poczułam, jak serce mi dla niego pęka. Obserwowałam jego wściekłość i sposób, w jaki zwężały i ciemniały mu oczy, gdy ściskał usta i zastanawiałam się, dlaczego stał się taką przegraną, zagniewaną, zgorzkniałą osobą. Powinien pławić się w swojej sławie, więc czemu jego zachowanie tak drastycznie od tego odbiegało?
Wycofałam się, ramiona mi opadły, a oddech zadrżał, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, co robię. Wstałam bez słowa i po raz trzeci zebrałam swoje rzeczy. Przestraszona tym, że gdybyśmy na siebie spojrzeli, wszystko zaczęłoby się od początku, zerknęłam na niego tylko raz.
Skoro chciał tak żyć, nie mogłam mu tego zabronić. Coś się wydarzyło, coś, czego nie potrafiłam cofnąć ani zmienić, efekty tego okazały się katastrofalne, a oddziaływania niszczące i na dodatek zaszły zbyt daleko. Nie można już ich naprawić.
- Przepraszam – odezwałam się, choć nie wyrażałam pokory. Nie przepraszałam za to, co zrobiliśmy. Nie przepraszałam też za to, co się wydarzyło. Było mi przykro z powodu tego, przez co przeszedł i przez co stał się taki, jaki jest. To niesprawiedliwe, lecz życie zawsze takie było.
- Mogłabyś wyjść, proszę? – zapytał, a jego głos rozmył się w ciemności. Złość zniknęła, ukazując uczucie, które bardzo pragnęłam z niego wydobyć.
Przytaknęłam w ciszy, odwracając się w stronę drzwi. Wędrowałam po omacku po mieszkaniu, przedzierając się przez sterty rozrzuconych po podłodze rzeczy. Przejechałam ręką po ścianie prowadzącą do wyjścia.
- Do widzenia, Edwardzie – powiedziałam cicho. Słyszałam za sobą jego ciężki oddech, a odgłosy moich kroków były jedynym słyszalnym dźwiękiem w pomieszczeniu. Salon okazał się rażącym przeciwieństwem pokoju, z którego wyszłam. Łączyła je jedynie ciemność spowijająca każda powierzchnię.
Motylki roiły się w moim brzuchu, kiedy szłam przez korytarz, a odźwierny przyglądał mi się z pogardą. Jedyną gorszą rzeczą od nakrzyczenia na mnie i wykopania z mieszkania Edwarda to fakt, że właśnie ten pracownik widział mój spacer pełen wstydu.
Spuściłam głowę, zapinając zamek bluzy z kapturem i podciągając jego sznurki, by uchronił mnie on przed lejącym na chodnik deszczem. Grube krople roztrzaskiwały się na cemencie, szybko mnie przemaczając. Oparłam się o ścianę, próbując znaleźć schronienie pod markizą.
Właśnie wtedy przypomniałam sobie, że nie mam samochodu. Nadal znajdował się na parkingu sex shopu, a to tylko zwiększyło wspomnienie koszmaru wczorajszej nocy.
Moje ciuchy zmokły, a chłodne powietrze oziębiało do szpiku kości. Zaczęłam iść wzdłuż bloków, na daremno starając się pozostać suchą. Skończyłam na wyjściu spod daszku i przeciskaniu się między ludźmi w drogich, biurowych garniturach nie pozwalającym im na zmoknięcie. Sunęłam mokrym chodnikiem, drżąc na dźwięk roztrzaskujących się na niebie piorunów.
Ostatecznie poszukałam ciepła w księgarni znajdującej się na rogu ulicy. Była zatłoczona paroma ludźmi, którzy także znaleźli w niej schronienie przed siąpaniną, a tylko kilkoro z nich naprawdę zwracało uwagę na książki.
- A... B... C… - wymieniałam, poruszając się po dziale z fikcją i przyglądając się nazwiskom pisarzy. - Cabot, Carroll, o Boże.
Zamarłam, a woda kapała na moją twarz, gdy przypatrywałam się kilku tytułom piorunującym mnie złośliwie wzrokiem.
- Klepsydra – przeczytałam na głos, podnosząc ją. – Edward Cullen.
Pamiętałam o wydaniu Alice, na które zerknęłam w samochodzie, jednak nie zrobiłam tego uważnie. Okładka była niesamowicie ciemna i widniał na niej zarys przezroczystej klepsydry, gdzie piasek wolno przesypywał się w nicość.
- Chyba nie jest fanem szczęśliwych zakończeń – wymamrotałam, przebiegając wzrokiem po streszczeniu.
- Och!
Szybko się obróciłam, wciąż trzymając powieść w rękach. Dziewczynka nie mająca więcej niż trzynaście lat, stała kilka stóp ode mnie i patrzyła na nią z zachwyceniem wymalowanym na twarzy.
- Uch... mogę w czymś pomóc? – spytałam niepewnie.
Mrugnęła dwa razy, nim skierowała spojrzenie na mnie.
– Przepraszam – opowiedziała. – Nie chciałam cię zaskoczyć. Po prostu kocham tę książkę.
- Tę? – zadałam pytanie, podtrzymując niezgrabnie twór Edwarda. Zachichotała jak pełna podziwu nastolatka i energicznie pokiwała głową, podskakując przy tym.
- Jest świetna! – zapiszczała, a jej oczy poszerzyły się z podekscytowania. – Czytałaś ją?
Zmierzyłam wzrokiem okładkę, kolejny raz zastanawiając się nad tym, jak Edwardowi Cullenowi udawało się przenikać moje życie, nawet jeśli nie był w nim obecny osobiście.
- Nie – odezwałam się z roztargnieniem. – Nie czytałam.
Zdegustowana mina przeszyła jej twarz.
– Więc musisz. Jest świetna – kontynuowała rozpływanie się.
- Jak uroczo – odparłam, ledwie zwracając uwagę na cokolwiek.
- A jej autor? Edward Cullen?
Uniosłam głowę.
– Co z nim nie tak?
Moja twarz poczerwieniała z nagłego zainteresowania. Dziewczynka zaś wyglądała na zaskoczoną mą szybką odpowiedzią, lecz jej entuzjazm nie osłabł.
- Spotkałam go na ostatnim podpisywaniu książek – powiedziała z błyszczącymi oczyma, jakby ponownie przeżywała pielęgnowane wspomnienia.
- I jak? – zapytałam bez emocji, opierając się pragnieniu wywrócenia oczami. Miał umiejętność oczarowania każdego, kogo znał, sprawiając, że ludzie pomijali to, iż wcale nie był czarujący.
- Świetnie! To wspaniały pisarz – odrzekła, a ja musiałam stłumić śmiech, by nie zranić jej uczuć. Mogłabym powiedzieć, że lubiła go za coś więcej niż pisanie, jednak nie zrobiłabym tego.
- Miły był? – przycisnęłam, chcąc wydobyć więcej informacji, a moje przesłuchanie przewyższało zwykłą ciekawość. Delikatnie odłożyłam książkę na półkę, hamując się przed rzuceniem jej na mokrą ulicę, gdzie jakiś samochód mógłby ją przejechać.
- O tak, świetny – stwierdziła rozmarzonym głosem, jednak ją powstrzymałam.
- Rozmawiałaś z nim?
Zacisnęła wargi, a rozdrażnienie przeszyło jej twarz.
– Cóż, nie, ale go słyszałam. I wydawał się naprawdę sympatyczny.
Widziałam sposób, w jaki nawiązywał kontakt z fanami. Był chłodny, zdystansowany, powściągliwy i raczej niegrzeczny, ale wszystko to stawało się nieważne wobec jego wyglądu i talentu pisarskiego. Jednak on nawet nie pragnął sławy czy pieniędzy. Każdy mógł się o tym przekonać. Robił to wyłącznie dla pisania i nie chciał czerpać z tego żadnych korzyści. Cieszyłby się z przebywania w swoim ponurym mieszkaniu i nie posiadania styczności ze światem zewnętrznym.
Doskonale to by mu odpowiadało, chociaż nie wiedziałam z jakiego powodu. Jego społeczne kwestie i społeczna izolacja w pewnym stopniu mnie dotyczyły, lecz nie aż tak, abym mogła coś z nimi zrobić. Nie chciał żadnej pomocy, a ja nie zamierzałam się wysilać, by mu ją podarować.
- Wspaniale – wymamrotałam. – Może ją kiedyś przeczytam.
- Powinnaś – zachęcała. – Jest tego warta.
Niemal nie zauważyłam, że odeszła i ignorując wszystkie powieści Edwarda, przeszłam przez sklep. Próbowałam zająć swój czas słuchaniem małego chłopca czytającego wiersz doktora Seussa pod tytułem Miejsca, do których wyruszysz i podnoszeniem woluminów, których okładki przykuwały mój wzrok, lecz starania okazały się bezużyteczne.
Odnalazłam misterny projekt okładki książki podróżniczej, bez celu ją podnosząc i spojrzałam za okno, chcąc, żeby deszcz przestał padać. Tkwienie tu tylko zmuszało mnie do intensywniejszego myślenia o ubiegłej nocy, jakby on stał w rogu z tym swoim przyklejonym uśmieszkiem i cieszył się, widząc, jak sięgam dna.
Ale moja ciekawość została wzbudzona i znalazłam się zmierzającą w stronę książek. Jęknęłam, zastanawiając się w duchu, dlaczego nie potrafiłam pozbyć się go ze swojego życia na dobre, jednak to nie powstrzymało mnie przed ponownym ściągnięciem Klepsydry z półki i pójściem z nią do kasy oraz zapłaceniem za nią, nim zmieniłabym zdanie.
Udało mi się dobrnąć z powrotem do sex shopu. Cztery przystanki i jeden długi, mroźny spacer później światła neonu padały na mnie, drwiąc i kpiąc w nieskończoność. Przypominając mi o fenomenalnie ogromnym błędzie, jaki popełniłam.
Droga do domu minęła mi szybko. Prysznic został mile przeze mnie przyjęty i był bardzo potrzebny na długo przed każdym, zwykłym zadaniem, o którym mogłam pomyśleć. Podkręciłam ogrzewanie, a także przyrządziłam śniadanie składające się z suchej kromki i kilku pozostałych kropli soku pomarańczowego. Włączyłam pranie, pozmywałam naczynia, a następnie ułożyłam poduszki na kanapie.
Skończyłam wykonywanie czynności z listy, po czym zaczęłam wgapiać się w książkę znajdującą się w papierowej torbie stojącej na blacie. Poddając się, chwyciłam ją, wzięłam głęboki oddech przed usadowieniem się i ponownym zerknięciem na okładkę.
- Nie wierzę, że to robię – wybełkotałam do siebie. – Jestem tak samo zła jak cała reszta.
Otworzyłam powieść na pierwszej stronie, patrząc, co powinno znajdować się na miejscu dedykacji. Napisany został tylko tytuł i nazwisko autora, a duże, czarne litery kontrastowały z kartką o kolorze kości słoniowej.
Przełykając całą pogardę i zbliżające się nieszczęście, które ciągnął za sobą ten zły pomysł, zaczerpnęłam powietrza i zaczęłam czytać.


________________________________________
A teraz łapka w górę, kto się wkurzył na Edwarda. Wink


Post został pochwalony 2 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Nie 22:41, 31 Sty 2010 Powrót do góry

Nie powiem, że jestem zła na Edwarda, bo facet ma swoje powody, aby tak reagować. Szkoda mi go, bo to człowiek smutny i rozżalony, który próbuje to wszystko schować pod kopułą nienawiści, chamstwa negatywnych uczuć. Smutny był to rozdzialik, ale jestem pewna, że następny będzie troszkę lepszy.
Marto droga ma, po raz któryś mówię, że cieszę się, iż tłumaczysz HG, bo robisz to bardzo dobrze, i dzięki Tobie mamy okazje poznać tą niesamowitą historię Edwarda C. Jeszcze raz dziękuje i czekam na kolejną część:)!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
tomboy
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Gru 2009
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 23:12, 31 Sty 2010 Powrót do góry

Nie ani zaskoczona, ani zła. Może jedynie zniesmaczona jego zachowaniem, ale czego można się spodziewać po facecie z problemami. Jestem za to dumna z Isabelli, że tak ładnie to rozegrała. Nie dała się (zbytnio) sponiewierać słownie, moim zdaniem zachowała honor (takie odniosłam wrażenie). Szkoda mi Edwarda, ponieważ jest takim dupkiem. Ale to nie jego wina, że mam kaku pod sufitem. :) Miejmy nadzieje, że Bella go wyciągnie z odmętów jego własnego umysłu.

Jak zwykle życzę chęci i powodzenia w dalszym tłumaczeniu. :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez tomboy dnia Nie 23:13, 31 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Kali.
Wilkołak



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 7:22, 01 Lut 2010 Powrót do góry

Więc, co? Je będę jedyną osobą która jest na niego odpowiednio Wkurzona? :)
Ja tu już radocha " O! kolejny rozdział" *zaciesz* A tu mi wyskakujecie z takim czymś, nie no ja chyba muszę się obrazić, do czego to już doszło ? x]

Ale teraz tak z powagą:
Nie jestem zła na Edwarda, po prostu troszkę zirytowana jego zachowaniem i nietaktem. Na pewno ma powody aby tak się zachowywać, ale i tak w moich oczach go to nie stawia w jaśniejszym świetle. Mam nadzieję, że wyjaśni się to w kolejnych rozdziałach, ale tym czasem będę mogła się na nim wyżywać, co będzie całkiem uzasadnione po tym rozdziale [ Jacob będzie miał na jakiś czas spokój] :)

Kwestia błędów:
Znalazłam dwie literówki, reszty nawet nie szukałam ponieważ byłam zbyt zdeterminowana, by dojść do końca ów rozdziału i nie walnąć głową w klawiaturę.
Cóż, tekst przejrzysty, zrozumiały nie męczy czytelnika, a moim zdaniem to jest najważniejsze x].

Życzę Veny!
Ave Vena *Chyli czoło*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kali. dnia Nie 19:08, 14 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pon 11:08, 01 Lut 2010 Powrót do góry

rozpoczęłam oficjalne nadrabianie zaległości...
początkowo miałam lekkie wątpliwości co do tego ffu... ale po pewnym czasie - wraz z kolejnymi rozdziałami przestałam się przejmować, że zaburzenia emocjonalne Edwarda będą jakoś okropnie dziwnie/odrzucająco przedstawione... teraz zastanawiam się tylko co on wykombinuje i jak urazi Swan.
Bardzo mi się podobał rozdział poprzedni - o czym pewnie pisałam, ale praktycznym dopełnieniem całości jest obecny - ukazujący jego zagubienie we własnym świecie i przykrywanie się wszystkim co tylko możliwe i przydatne do obrony...
Bella zdaje się go łamać od czasu do czasu swoim niestereotypowym zachowaniem i tym, że jak na kobietę jest dobrym psychologiem... jednocześnie własnie przy niej czuje się z jakiegoś powodu nagi... bezbronny... myslę, że mu sie to przyda :)
świetne tłumaczenie marciu :P
dziękuję Wink

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Pon 11:41, 01 Lut 2010 Powrót do góry

Edward ma swój własny świat , do którego nikogo nie wpuszcza .
Belli udało się znaleźć małą wyrwę i wśliznąć na chwilę . Zobaczyła tam przez chwilę prawdziwe oblicze zagubionego człowieka jakim jest . Ten gruby mur którym sie otacza jest jego bronią przed całym złem . Rano , po nocy spędzonej z dziewczyną , musiał się znowu ukryć , zakleić wszystkie miejsca, schować się za swoją maską . Jest zły rozżalony , złośliwy , chamski , musi nadrobić to co jej pokazał .
Nie wkurzył mnie Edward , ja go nawet trochę rozumie . Bella natomiast mnie zadziwiła swoja postawą . Nie dała się zastraszyć , postawiła się .
Myślę , że to bardzo dobrze , on potrzebuje takiej osoby ,która pomoże mu zburzyć jego pancerz . Słaba osóbka się nie nada , a ona do takich nie należy .
Świetny rozdział ,mimo że smutny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gelida
Zły wampir



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znienacka

PostWysłany: Wto 18:25, 02 Lut 2010 Powrót do góry

Wchodzę sobie wczoraj do Kącika Pisarza i patrzę: jest Klepsydra! Oj, jak dawno nie czytałam, ale za to teraz mogę się nacieszyć aż trzema rozdziałami :)
Rozdział siódmy, prawda, nie wniósł wiele, ale można zobaczyć w nim to drugie oblicze Edwarda. A Lilly rozjaśnia to opowiadanie i jest zupełnym przeciwieństwem Edwarda.
Rozdział ósmy... hm, STAŁO SIĘ Laughing No i ta sprzeczka w sexshopie... Laughing Przeczuwałam, że się tam spotkają.
Rozdział dziewiąty nawet mnie nie zaskoczył, spodziewałam się, że Edward zareaguje niezbyt przyjaźnie (ha, ha, może zostanę psychologiem badającym reakcje Edwarda). I znowu przeczułam, że Bella jednak kupi tą książkę. Zastanawiam się, o czym ona jest, skoro wszyscy tak ją zachwalają... No ale tego się dowiemy później.

I nie, nie wkurzył mnie. Jestem z siebie dumna Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gelida dnia Nie 20:29, 07 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Nie 19:06, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Ja podniosę łapkę w górę! Choć moja złość na jego zachowanie nieco osłabła, ponieważ od czasu gdy przeczytałam tę część minęło już kilka dni i emocje jakie we mnie wywołała opadły.
Ten facet tak bardzo boi się zostac zraniony, że woli sam zaatakować! Wg zasady atak jest najlepszą obroną. Ma mocno zryte pod sufitem. Albo ktoś doprowadził go kiedyś do takiego stanu.
Natomiast jestem dumna z Belli. Kobieta wyszła z całej sytuacji z twarzą. Mimo jego obraźliwego zachowania potrafiła trzymać fason. Ma klasę, to jej trzeba przyznać.
A to tłumaczenie to jedna wielka KLASA! jest świetne i mam nadzieję, że już niedługo będę miała frajdę z czytania kolejnej części. Weny i czasu


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Taka_Ja
Człowiek



Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:06, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Późno tym razem, ale zdążyłam. Właśnie zastanawiałam się, kiedy kolejny rozdział, kliknęłam i uświadomiłam sobie, że czeka na mnie jeszcze jeden nieprzeczytany Embarassed Nie wiem, jak ja to zrobiłam. Ale jestem i melduję się gotowa do komentowania Smile

I ja nieśmiało podnoszę łapkę w górę... Tak, wkurzył mnie. Ale tylko odrobinę i tylko przez chwilę. Miałam ochotę rzucić czymś w Edwarda, ale potem jak zwykle zaczęło mi być go żal. Jego smutek przytłacza, a cierpienie zamyka zawstydzone takim ogromem oczy. Ta postać jest wykreowana w Hourglass po prostu świetnie. Mamy zgorzkniałego, introwertycznego do granic możliwości samotnika, z ogromnym murem odgradzajacym jego biedne serce od całej reszty świata. I w dodatku piekielnie fascynującego. Ogromnie.
Bella kupiła powieść. I czyta. Nareszcie. Jestem strasznie ciekawa, jaką reakcję u Bells wywoła jej treść. I jak wobec tego zmieni się relacja naszych głównych bohaterów Smile

marcia - to tłumaczenie to absolutna perełka Smile Sama przyjemność czytania, odkrywania i przeżywania. Dziękuję :*

Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
chochlica1
Gość






PostWysłany: Nie 20:32, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Oższ, mam zaległości w komentowaniu :)

8 chap HG to absolutna REWELACJA. Powalił mnie. Opis samego spotkania spowodował u mnie napad śmiechu. Sex Shop? Naprawdę? Buahahahaha xD Poza tym... ciągnie swego do swego, co? Twisted Evil
No nieważne. To było genialne. Wiedziałam, że przełącznik w końcu zaskoczy i nie wytrzymają. Ale najbardziej rozbroił mnie fakt, że Edward był prawiczkiem. Jak to jest w ogóle możliwe? Trochę się zawiodłam. Jakoś tak mnie to... nie wiem Rolling Eyes Za to wynagrodziły mi opisy. Naprawdę świetne. Całość taka czuła i przesiąknięta emocjami. Dlatego też się cieszę, że była to perspektywa Edwarda. Takie czytanie o refleksjach zgorzkniałego jeszcze-prawiczka podczas seksu okazało cię całkiem ciekawe :)

I nie, nie podnoszę łapki. W 9 rozdziale wcale mnie nie wkurzył, absolutnie. Zdecydowanie spodziewałam się po nim takiego zachowania. I faktycznie, mile mnie zaskoczył, jednak własnoręcznie nie wyrzucając Belli za drzwi. Bo czego się spodziewać? Że jeden epizod go zmieni i to od razu? Z pewnymi rzeczami trudno się zmierzyć, a Edward jest bardzo skryty i cyniczny. Na dodatek wcale nie chce się zmienić. Tak mu jest w końcu łatwiej.
Ale i tak nie ucieknie przed tym, co nieuniknione.
Wielkie brawa za zakończenie rozdziału. Wiedziałam, że Bella w końcu skusi się na tę książkę. Wyjaśnione będzie, o czym była? Bo jakoś mnie to ciekawi :D

Dziękuję, Martuś, za świetne tłumaczenie i Karolinie za równie świetną betę :*
I czekam na następny rozdział, oczywiście.

Buziaki,
Weru :*
marcia993
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 104 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?

PostWysłany: Nie 22:40, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Kilka ogłoszeń parafialnych: Razz

- HG na [link widoczny dla zalogowanych].
- HG pojawia się co tydzień - zawsze w niedziele wieczorem. Smile Więc Ci, którzy nadrobili zaległości dopiero dzisiaj, nie muszą zbyt długo czekać na kolejny rozdział. Very Happy
- Zapraszam na swoje nowe tłumaczenie - Twice as Long as Yesterday, które ze względu na to, że na tym forum wykorzystałam już maksimum zamieszczonym opowiadań, znajduje się tylko na wszystkim dobrze znanym (mam nadzieję Razz) chomiku. Wink
- Jesteście (przynajmniej większość z Was) dla Edwarda zbyt wyrozumiałe. Laughing Ok, też go kocham cały sercem, ale czy Wy chciałybyście zostać tak potraktowane po przespaniu się z facetem, nawet gdyby miał problemy emocjonalne? Very Happy
- Komentarze są doceniane i uwielbiane, o czym pewnie wiecie. ;* Dziękuję. ;*



***

Beta: Kristenhn

ROZDZIAŁ 10.

Moje powieki opadały, kiedy próbowałam się skupić na czytaniu tekstu znajdującego się naprzeciwko mnie. Literki same w sobie były małe, ale ich znaczenie pozostawało jeszcze trudniejsze do rozszyfrowania.
Zmarszczyłam brwi, czytając na okrągło ostatnią, złowieszczą linijkę. To prawdopodobnie jedno z najgorszych zakończeń, jakie spotkałam w książce, która nie doczekała się kontynuacji, więc przynajmniej powinno zawierać choć krztynę prawdopodobności.
Jednak nie zawierało. Przez pół godziny szukałam głębszego sensu i byłam pewna, iż sama go sobie wymyślałam. W mrocznych słowach nigdzie nie skrywał się optymizm, lecz musiałam mieć jakąś nadzieję. W końcu kto nie doprowadzał w książkach do szczęśliwego zakończenia?
Edward Cullen. Właśnie on.
Przejrzałam kilka recenzji, a ci, którzy czytali tę powieść, zgadzali się ze mną. Nazywali ją niedorzeczną, mówiąc, że powinien napisać dalszą część zmieniającą zakończenie, ale to nie nastąpiło. Edward zdeterminował się, żeby zostawić to w takim stanie, denerwując mnie.
Opowieść była przerażająca, pokrętna i ponura. Słowa zaś mroczne, a bohater niezdecydowany i całkowicie nieszczęśliwy. Jego historia toczyła się w szybkim tempie coraz głębiej i głębiej, aż w końcu nie znajdowało się w niej żadnej jasności czy szczęścia – wszystko przepadło. To opis jego upadku powstałego z życia wydającego się zbyt dobrym, by istnieć, do tego, które stało się całkowitym tego przeciwieństwem.
Sposób pisania okazał się nieskazitelny, więc łatwo zrozumieć, dlaczego Edward miał tylu zwolenników. Był świetny, pomijając mroczność, jaką w niego wplótł.
Pojawiały się też przypadkowe styczności postaci z przeznaczeniem, przez co czułam się niespokojnie. Bardzo przypominały one to, co wydarzyło się między nami, włączając ironiczne spoglądania i niezręcznie rozmowy. Niechęć.
Tak jakby zebrał całość do kupy i napisał o tym książkę. Wszystko za bardzo pasowało, aby znaleźć w tym ironię.
Jednak wszystko w związkach jest przypadkowe i ironiczne – zaprotestowałam. Nie można mówić, że coś jest do czegoś podobne.
Nie wspominając już o dacie wydania książki, która poprzedzała te wszystkie wydarzenia, więc nie mogła mieć z nami żadnego powiązania.
Pomyślałam o tym, co powiedział Edward, gdy byliśmy w kinie. Coś o przeznaczeniu, chociaż moja matka za bardzo mnie zdenerwowała, bym się na tym skupiła.
Ale co, jeśli miał rację, nie zważając na to, jakkolwiek zawile i niedorzecznie to brzmiało?
Chociaż mimo wszystko niekoniecznie wierzyłam w przeznaczenie. To po prostu sposób, w jaki traktował mnie za każdym razem, kiedy dostrzegałam, że wiecznie mnie drażni. Za kogo on się uważał? I jakim cudem mógł uważać, iż postępuje w porządku?
Im więcej o tym myślałam, tym więcej złości do niego żywiłam. Nareszcie coś przełamał, nawet jeśli tylko na jedną noc - lodowate wnętrze. Więc dlaczego, gdy się obudził, wszystko musiało się zmienić?
Zachowywałam się głupio, sądząc, że mogę mieć jakiś znaczący wpływ na jego życie, jednak nigdy w swoich najdzikszych marzeniach nie wyobrażałam sobie wypełzającego z depresyjnego dołka, w którym się znajdował.
Ale pomimo tego, iż był załamany i prawdopodobnie nie dało się mu już pomóc, fakt, że zostawił mnie w deszczu bez parasolki, nie uciekł mojej uwadze. To sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać, ile dziewczyn postawił w takiej sytuacji. I choć pragnęłam, aby nie było ich wiele, to wydawało się wielkim prawdopodobieństwem. Nie był serdeczny i nie martwił się o innych.
Lecz nie mógł tego robić tak bezkarnie. Nie obchodziło mnie, kim był. Zachowywał się nie w porządku, zwłaszcza względem osób próbujących się do niego zbliżyć.
Nim potrafiłam się powstrzymać i zacząć racjonalne myśleć, wybiegłam z domu i przygotowałam się, by udzielić Edwardowi Cullenowi gromienia, na jakie sobie zasłużył.

-

-

Podeszłam do drzwi z dłońmi zaciśniętymi w pięści. Uniosłam jedną, szykując się do zapukania, kiedy usłyszałam wyraźny odgłos rozbijającego się szkła.
Opuściłam rękę, pozwalając jej opaść do mojego boku, po czym pochyliłam się, przystawiając ucho do drzwi. Mogłam dosłyszeć rozbrzmiewający dookoła dźwięk roztrzaskiwanego drewna poprzedzający krzyk bólu i udręki, więc chwyciłam klamkę i pchnęłam drzwi, skutecznie je otwierając.
Salon był zabałaganiony. Stolik został rozbity, a szkło rozsypało sie po całej powierzchni, natomiast drewniane ramki wisiały pod dziwnymi kątami. Książki leżały rozrzucone na podłodze, ich kartki zostały popisane, a okładki wyblaknięte od ognia, którymi je popalono. Powędrowałam wzrokiem na bliższą odległość i zniekształcony krzyk wydobył się z mego gardła, gdy zorientowałam się, że były one autorstwa Edwarda. „Klepsydra” z zerwaną okładką znajdowała się u moich stóp, przez co piasek wyglądający jakby tajemniczo wysypywał się ze strony, napotykając na to, co leżało w środku, teraz całkowicie zniknął. Zniszczono go.
Przyklękłam, strzepując popiół, ale kiedy sięgnęłam po kolejną, znajdującą się niedaleko mnie powieść, poplamiona, czerwona ręka chwyciła mój nadgarstek, szybko mnie przed tym powstrzymując.
Wzięłam drżący wdech, patrząc przez przymknięte powieki na udręczoną twarz Edwarda, z której odpłynęły wszystkie kolory. Jego oczy były zapadnięte i ciemne, natomiast w spojrzeniu napotkałam intensywność, jakiej wcześniej nie widziałam i przez którą zadrżałam.
Wydawał się niebezpieczny.
- Edward? – wyszeptałam, bojąc się odezwać głośniej. – Co... co się stało?
Wykrzywił wargi w złośliwym uśmieszku, kpiąc z wypowiedzianych przeze mnie słów, zaś ucisk na mym nadgarstku stawał się coraz ciaśniejszy, gdy oparł się ze spokojnym wyrazem twarzy, choć oczy wciąż mu się jarzyły.
- Co się stało? – zapytał głosem równie spokojnym niczym jego oblicze. – Z czym, Bello?
Przełknęłam, chcąc się od niego oddalić, lecz nie mogłam. Uciskał mnie, a ja nie miałam żadnych szans na uwolnienie się.
- Z mieszkaniem, Edwardzie – wyjaśniłam, a gniew we mnie wzrósł po tym, jak przypomniałam sobie, po co tu wróciłam.
- Naprawdę cię to obchodzi? – spytał, gwałtownie mnie puszczając. Odskoczyłam wdzięczna powstałej odległości.
Także zrobił krok do tyłu, a pewny siebie uśmieszek ozdobił mu twarz. Moje oczy się poszerzyły w przerażeniu, gdy dostrzegłam krwawe nacięcia na jego lewej ręce oraz na skórze powyżej powieki.
- Jest coś, czego byś chciała? – dopytywał się, jakby nie zauważał przeciekającej przez koszulkę i kapiącej na ziemię krwi. – Czy zwyczajnie chodzisz sobie po okolicy i wpadasz ludziom do domów, kiedy są zajęci?
Moja wściekłość powróciła z pełną mocą, a ja zwęziłam na niego oczy.
– A czy ty normalnie traktujesz dziewczyny jak śmieci po spędzeniu z nimi nocy?
Utajone emocje przemknęły przez jego twarz, jednak po niecałej sekundzie zniknęły i zostały zastąpione surowością, do której tak bardzo się przyzwyczaiłam.
- Traktuję je z szacunkiem, na jaki zasługują – kipiał. Pozwoliłam sobie na śmiech, ponieważ jego komentarz brzmiał niedorzecznie na swój własny sposób.
- Czy w to się wlicza wyrzucanie ich z domu na ulewę bez takiego czegoś jak chociażby pożegnanie? – wykrzyczałam.
- Dobra – powiedział kpiąco. – Do widzenia.
Mogłabym stwierdzić, że czekał, aż wyjdę, jakby samo to wystarczyło. Przez jakiś czas wpatrywał się we mnie bez słowa, nim znów się odezwał.
- To dlatego przyszłaś? – warknął. – Bo trzymam się na uboczu?
- Przyszłam, bo chcę, żebyś mnie wysłuchał – odparłam, ponownie się cofając. Widziałam, że się krzywił, jednak powód, dla którego to robił, był mi nieznany.
- Ja...
Potrząsnęłam głową.
– Nie – przerwałam mu. – Usiądziesz i posłuchasz.
- Za kogo ty się, do cholery, uważasz? – wrzasnął, a wściekłość, jaką widziałam w jego spojrzeniu, objawiła się także w tonie głosu.
- Sądzisz, że ludzie się ciebie boją – zaczęłam, całkowicie ignorując jego pytanie. – Nie pozwolę temu dyktować sposobu, w jaki traktujesz innych. To nie w porządku.
- Dobra – rzekł, podnosząc ręce jako znak kapitulacji. – Oświeć mnie.
Mój umysł zamglił się, gdy otworzyłam usta nieprzygotowana na to, co zamierzałam oznajmić.
- Myślisz, że sypianie z dziewczynami i wyrzucanie ich na ulicę to nic złego? – krzyczałam. – Myślisz, że się tym nie przejmujemy? Że jesteśmy tak „onieśmielone” Edwardem Cullenem, że nie poczujemy się potem jak przeklęte dziwki?
Jego twarz nadal miała stoicki wyraz, nie dając mi żadnych aluzji do tego, nad czym rozważał. Zamilkłam, zbierając myśli, nim ruszyłam do przodu.
- Sądzisz, że ja się tym nie przejmuję? – naciskałam. – Że niczego na ten temat nie powiem?
Pragnęłam jedynie jakiejś reakcji: przypływu uczuć, komentarza, czegokolwiek, lecz on na to nie reagował.
- Więc jesteś w błędzie – kontynuowałam, a mój niepokój wzrastał. – Inne dziewczyny mogą ci na to pozwalać, ale ja... Ja nie potrafię.
Zwolniłam, przyglądając się mu ostrożnie. Wyprostował ramiona, jakby nagromadzał siły, choć mimo tego jego twarz stała się ponura.
- Teraz to ty mnie wysłuchasz – odezwał się, nie wspominając o niczym, co powiedziałam. Mój oddech nadal uwiązł w gardle, a ja przytaknęłam, wbijając wzrok w podłogę i czekając, aż zacznie krzyczeć.
- Nie wiem, czemu sądzisz, że takie przypuszczenia stosunku do mnie są w porządku, skoro mnie nie znasz – stwierdził łagodnym tonem, przeciwnym do oczekiwanego przeze mnie. Przygotowałam się na to, że stanie się surowy, zgrzytliwy i okrutny. Ten zaś był czuły, cichy i przepełniony bólem. Poniżony. - Nie wiem, czemu ktokolwiek tak sądzi – kontynuował szeptem i wkrótce zorientowałam się, że nie chciał, bym to usłyszała.
Przygryzłam wargę i zamarłam, kiedy obrócił się w moją stronę.
- Ale nigdy nikogo bym tak nie potraktował.
Te słowa zostały wypowiedziane wolno, z oczywistym naciskiem. Zauważyłam, że coraz bardziej się oburzałam, gdy to mówił, więc postawiłam kolejny krok w jego kierunku.
- Mnie tak potraktowałeś – oznajmiłam, dławiąc zadowolony uśmiech. Mimo iż wydawał się niestosowny, nie potrafiłam go zwalczyć. Po raz pierwszy miałam okazję, aby dowieść mu, że się myli.
- Poprosiłem, byś wyszła. – Wymówił te słowa rozwlekle i celowo, jakby każde z nich wymagało niewiarygodnej ilości energii. – A ty odmówiłaś. Więc postąpiłem odpowiednio.
- Naprawdę tego nie rozumiesz, co nie? – spytałam, patrząc na niego niedowierzająco.
- Nie wydaje mi się, żebyś ty rozumiała – sprzeciwił się. – Nigdy... nigdy nie robiłem czegoś choć trochę podobnego do tego, co wydarzyło się między nami.
Trochę się załamał i nagle wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Lekkie poczerwienienie jego policzków udowodniło, że miałam rację, sprawiając, iż słabo się uśmiechnęłam.
- A nawet gdybym robił, nigdy nie potraktowałbym ich w sposób, w jaki opisałaś – powiedział.
Zapadła niezręczna cisza, choć trwała ona tylko chwilkę.
- Co sprawiło, że myślałaś, iż byłbym do tego zdolny?
Westchnęłam, wykręcając ręce.
– No bo... - mówiłam wolno. – Nie mam pojęcia. Bo mnie tak potraktowałeś. Sądziłam, że...
- Źle sądziłaś – przerwał mi. Skuliłam się zawstydzona myśleniem, że poczyniliśmy jakiś postęp.
- To uzasadnione przypuszczenie – zadrwiłam. – Nakrzyczałeś na mnie, obwiniłeś i wyrzuciłeś. Co niby miałam sobie pomyśleć?
Obserwując go, wszystko zaczęło nabierać sensu. Nikogo tak nie traktował, ponieważ nigdy nie miał nikogo innego. To ja stałam się tą szczęściarą, która przyłapała go na chwili słabości.
Nie był zły, gdy mnie wyrzucał. Był przestraszony.
Oczywiście nigdy by się do tego nie przyznał i wiedziałam, iż wściekłby się na mnie i zaprzeczył, gdybym o tym wspomniała.
- Skoro odpowiedziałam na twoje pytanie, myślę, że mam prawo dostać w zamian jedną odpowiedź – odrzekłam śmiało, zmieniając temat.
- Myślisz za dużo – wymamrotał, jednak wzruszył obojętnie ramionami. – Dobrze. Pytaj.
Przełknęłam, gotowa na rzucenie się lwom na pożarcie.
– Dlaczego izolujesz się od społeczeństwa? – zapytałam, sumiennie koncentrując się na stabilizacji głosu. – Dlaczego zamykasz się pod kluczem, kiedy twoja praca dotyka tak wielu ludzi?
Na jego twarzy pojawił się ból, nim zastąpiła go surowość.
– Nie muszę na to odpowiadać.
- Powiedziałeś, że odpowiesz na jedno pytanie – sprzeciwiłam się.
- Nie lubię takich. Wybierz inne.
Jęknęłam.
– Doprowadzasz mnie do szału – oznajmiłam, wpatrując się w niego. – Odpowiedz.
Pozostał w milczeniu, podczas gdy ja niczego nie wypowiadałam. Patrzył przed siebie, nie zważając na moją obecność.
- Sądzisz, że poprzez ignorowanie mnie, ci odpuszczę? – zapytałam retorycznie. – Bo jeśli naprawdę w to wierzysz, to zastanów się ponownie. Żądam odpowiedzi.
- Nie zasługujesz na żadną – odparł szorstko. - Nie zrobiłaś niczego, żeby uczynić to dla mnie łatwiejszym. Uważasz, że to ty jesteś ofiarą? Że tylko na ciebie to wpłynęło?
Przełknęłam jakiekolwiek uwagi.
– Dlaczego nie dasz mi żadnej wskazówki? – zadałam pytanie. – Zamiast tak postępować, dlaczego nie...
- Bo to nie twoja sprawa, jak żyję i nie mam zamiaru pozwolić, aby się nią stała. Niczego o mnie nie rozumiesz.
Rozwścieczona podniosłam „Klepsydrę”, a spalone strony wypadły na ziemię, kiedy rzuciłam ją prosto w Edwarda. Z hukiem uderzyła go w głowę i spadła na podłogę, natomiast jego twarz w ciągu chwili przeszła z furii do rozśmieszenia, aż w końcu do bólu.
- Za co to, ku***, było? – spytał, pocierając guza, który formował się w miejscu na czole, gdzie uderzył kant książki.
- Wkurzyłeś mnie. – Zmarszczyłam czoło. – Dlaczego chociaż raz nie możesz współpracować?
- Zrobiłem to wystarczająco, żebyś zaczęła stosować wobec mnie przemoc fizyczną? – dopytywał się niedowierzająco i skrzywił się, ponieważ dotknął wrażliwego miejsca.
- Widocznie – wybełkotałam, zatapiając się na krawędzi łóżka. Edward oparł się o ścianę, przymykając powieki. Gdybym nie znała go lepiej, opacznie uznałabym to jako scenę spokoju.
Maskowała ona szalone, wewnętrzne zamieszanie. To nie był spokój. To hamowanie tysiąca zbyt katastroficznych, by je uwolnić uczuć.
Krew nadal ściekała z rozcięcia na jego koszulce, zbierając się w małej kałuży tuż pod nim, lecz on nie zwracał na to uwagi. Rana na czole wyglądała równie makabrycznie, a guz zaczął już rosnąć.
Odetchnęłam, wstając. Kołysałam się na piętach i obserwowałam jego nieruchomą pozycję, prawie przerażając się, kiedy ujrzałam delikatny uśmiech na jego ustach.
- Wiesz – rzekł cicho, brzmiąc niemal na rozbawionego. – Ludzie zazwyczaj tak do mnie nie mówią.
Zamarłam.
– Jak?
Westchnął, a dźwięk ten przepełniony został cierpieniem. Przewrócił głowę i opuścił luźno ramiona, co było rażącym kontrastem do jego zaciśniętych pięści.
- Jak do człowieka.
Tępy ból w mojej klatce piersiowej zaczął pulsować, kiedy dzielnie do niego podeszłam, ignorując wszystkie myśli, które kazały mi stąd wybiec i o wszystkim zapomnieć.
Łagodnie wyciągnęłam rękę, podwijając rękaw jego koszulki. Syknął z bólu, szarpiąc ramię do tyłu, jednak stanowczo je przytrzymałam, odnajdując ranę.
- Co się stało? – zapytałam łagodnie, rozglądając się za czymś, czym mogłabym ją odkazić.
- W kuchni – wyszeptał. Przytaknęłam, po czym puściłam jego rękę i w pośpiechu otworzyłam szuflady, szukając jakiejś apteczki. Naczynia z brzękiem upadły na podłogę, a książka telefoniczna niemalże spadła na moją stopę, gdy wyciągałam zestaw z półki nad blatem.
Edward doszedł do łóżka i usiadł na jego skraju, splatając palce i kładąc głowę na kolanach. Mogłam usłyszeć jego nierównomierny oddech, kiedy przyklękłam przed nim i rozpoczęłam oczyszczanie zranień.
Skrzywił się, ponieważ woda utleniona spieniła się na rozcięciu, a ja próbowałam posłać mu współczujący uśmiech.
- Przepraszam – powiedziałam. – Będzie piekło tylko przez chwilę.
- Wiesz, co robisz – wymamrotał, przyglądając się, jak opatrywałam go czymś, co znalazłam w apteczce.
Prychnęłam.
– Większość swojego wolnego czasu z różnych powodów spędziłam na pogotowiu – oświadczyłam. – Dosyć szybko nauczyłam się odkażać obrażenia.
Obserwował, jak delikatnie naklejałam plaster na bandaż, nim zawiązałam go z tyłu, upewniając się, że się nie rozwiąże. Sięgnęłam po chusteczkę i wytarłam nią obszar nad jego okiem.
- Ta nie jest zbyt głęboka – stwierdziłam, mając nadzieję, że w ranie nie znajdują się odłamki
szkła. – Chyba nie trzeba jej bandażować.
Cofnął się nieznacznie i zmarszczył brwi, kiedy wstałam, aby wziąć kolejną chusteczkę do wytarcia krwi, która ściekła na podłogę.
- Nie rób tego – usłyszałam. Machnęłam na niego ręką, starając się nie nadepnąć na poroztrzaskiwane pozostałości jego mieszkania, choć unikanie ich było dosyć trudne. Jednak nonszalanckie zachowanie, jakim próbowałam ukryć swoje przerażenie, wydawało się jeszcze trudniejsze.
- Edwardzie? – zawołałam, zbierając połamane kawałki drewna. – Nie odpowiedziałeś na żadne z moich pytań.
Jego ton stał się chłodny.
– To dlatego, że nie zamierzałem.
Zamilkłam.
– Mogę zadać kolejne?
- Jeśli chcesz – oparł przed surowym zaśmianiem się.
Odetchnęłam głęboko, niezdolna na spojrzenie mu w oczy, gdy mówiłam:
- Co tu się wydarzyło?
Rozejrzał się zaskoczony, jakby nie potrafił przypomnieć sobie, że wszystko dookoła zostało zdemolowane. Nie odezwał się, a jego spojrzenie spoczęło na zniszczonych arkuszach papieru porozrzucanych po podłodze.
- Nie wiem – odrzekł.
Kłamstwo w jego głosie było rażące, jednak nie mogłam się odważyć, by mu to oświadczyć.
- Pozwól mi pomóc w sprzątaniu – poprosiłam, kiedy zaczął się kręcić wokół szczątków. Tym razem nie zaprotestował i pracowaliśmy w ciszy, a napięcie niemożliwie wzrastało.
- Przeczytałam twoją książkę – wymruczałam łagodnie, zastanawiając się, jak się uspokoić.
- Którą? – zapytał, zaskakując mnie poważną odpowiedzią. Sądziłam, że prychnie i odgryzie się jakimś przemądrzałym komentarzem, jednak ucieszył mnie tym.
- „Klepsydrę”.
Zmarszczył czoło.
– Dlaczego to zrobiłaś?
- Chciałam zobaczyć, o co tak naprawdę chodziło – miałam ochotę się droczyć, lecz słabo mi to wyszło. Moje nastawienie znów stało się ponure, a ja wrzuciłam kupkę szkła do kosza na śmieci.
- Było w niej wiele zbiegów okoliczności – skomentowałam.
Jego twarz posmutniała.
- To przeznaczenie – odpowiedział bez emocji.
- Trochę przypomniało mi o... – zaczęłam, licząc na to, że zrozumie, co mam na myśli. Nie potrafiłam zmusić się do wypowiedzenia tego na głos, bo ten pomysł wydawał się zbyt sentymentalny.
- Tak – odparł, pomagając mi. – Wiem.
Przełknęłam.
– Czemu nie możemy dać temu szansy? – spytałam cicho. – Dlaczego jesteś tak zdesperowany, by wszystkich od siebie odpychać? Czemu nie pozwalasz sobie na posiadanie przyjaciół?
- Nie czytałaś zakończenia? – zapytał delikatnie, słabo. – Nie jest szczęśliwe, Bello.
- To nie musi skończyć się jak w książce – próbowałam go przekonać. – Możemy zmienić zakończenie.
- Nie możemy podążać tą ścieżką – wykrzyczał, ignorując moje oświadczenie i wstał, a następnie przemierzył pokój. – Nie pozwolę na to. Moje życie już jest zrujnowane i nie ma powodów, żeby spieprzyć także twoje.
Zlikwidowałam przepaść między nami, kładąc ostrożnie rękę na jego ramieniu. Obrócił się, aby na mnie spojrzeć z oczywistym zaskoczeniem wymalowanym na twarzy, a ja spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
- Proszę – odezwałam się, mając nadzieję, że mój głos przekazał to, co chciałam. – Nie moglibyśmy spróbować?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Nie 22:53, 07 Lut 2010 Powrót do góry

O mój Jezu, autorka chce nas zabić. To oficjalna wiadomość... Martuś, wstaw kolejną część jak najprędzej bo:
1. jestem niecierpliwa,
2. kocham to opowiadanie,
3. chce wiedzieć, co będzie dalej z tą ich pseudo przyjaźnią.

Ale na poważnie, kto to widział, aby tak zakończyć rozdział? Co do treści..Niby coś się wyjaśniło, ale jednak nic nie czaje. Tyle, że Edward nie chce, aby Bella miała zrujnowane życie przez niego. A co do incydentu w mieszkaniu...Chyba facet wpadł w jakąś furie, bo tylko takie rozwiązanie wpada mi do głowy.
Wiele osób powie, że HG jest dziwne, głupie, nudne. Jednak twierdzę, że po prostu jest trudne w odbiorze, bo bardzo się różni od innych opowiadań. Bronze stworzyła wspaniałą postać Edwarda, która jest trudna psychologicznie. Jak do tej pory nie spotkałam autorki czy to zagranicznej, czy też polskiej, która tak wspaniale opisałaby "cierpiącego" Edwarda jak Bronze. Uczmy się od niej pisać emocje bohaterów:)
Martuś, dzięki wielkie za rozdział a także za wybory, które dokonujesz, kiedy chcesz coś tłumaczyć. Wszystkie Twoje prace są strzałem w dziesiątkę.
Czekam na następną niedzielę,
buziaki!

PS...Edward jest pokaleczony psychicznie. Potrzebuje pomocy a nie złości na niego. Chociaż gdyby mnie facet wykopał z mieszkania na deszcz, to byłby dla niego armagedon. Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Nie 23:19, 07 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin