FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Korzystna miłość [NZ] [+18] 26 Rozdział 06.02 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
marisa:*
Człowiek



Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:36, 13 Wrz 2009 Powrót do góry

Przepraszam, ze tak długo musiałyście czekać, ale mam problemy np. w szkole;/ Dziękuję za komentarze i zapraszam do czytania kolejnego rozdziału, który jest również od +18 :) No i zachęcam do komentowania. Serdecznie dziękuję nieznanej za pomoc z tym rozdziałem i przepraszam ją za niedogodności;/

Rozdział dedykuję Ive, która zawsze przy mnie czuwa, wspiera mnie, pociesza, dopomaga wena i w ogóle dobrze mi robi. Oraz Eweli z CM, która naprawdę przejmuje się mną i całym tym opowiadaniem. Jezu, jak wam dziękuję:*

Dorzucam specjalnie piosenkę ( co by uszczęśliwić np. Dark i inne maniaczki, które przepraszam za pominiecie;/ xD )
Aha, następny rozdział jutro wyślę becie, więc we wtorek, albo w środę powinien już być kolejny:*
http://www.youtube.com/watch?v=wukQiY_RtXM

Rozdział 22

„Lubię tę aurę ciemności, która go otacza. Lubię jego twarz, smutne oczy.
Jest dziwnie piękny, niczym noc bez gwiazd”.
-Isabel Abedi

Kiedy wróciłam do domu, byłam cała roztrzęsiona. Nie mogłam, tak wejść do pokoju, narobić wokół siebie zamieszania i w dodatku nie pozwolić wyspać się moim koleżankom przed jutrzejszym wyjazdem. Zamknęłam się w łazience, oparłam się o ścianę i opadłam na podłogę. Ukryłam twarz w dłoniach, ale moje ręce nadal cholernie się trzęsły. Nie byłam roztrzęsiona z powodu tego, iż zachęcałam Edwarda do zdrady. Nie współczuję jego dziewczynie, wręcz przeciwnie, mogłabym się z nim pieprzyć, aby zrobić jej na złość. Mogłabym podesłać jej jeszcze, przy okazji, jakąś gorącą fotkę. Sama nie wiem czemu, doprowadziłam swoje ciało do takiego stanu, nie potrafiłam kontrolować swoich odruchów, ugasić swojego pragnienia. A kiedy przybliżył się do mnie, byłam jak zaczarowana. je***y Merlin! Przez niego mam papkę, zamiast mózgu, bo obiecuję sobie, że będę się trzymać od niego z daleka, a przy pierwszej lepszej okazji, błagam go, żeby ściągnął spodnie.

Wzięłam prysznic i gorąca woda przywróciła mi trzeźwość umysłu. Weszłam cichutko do pokoju i miałam zamiar położyć się spać.
– Już wróciłaś? – zapytała zaspana koleżanka.
– W końcu muszę się wyspać przed jutrzejszą eskapadą – odpowiedziałam ze śmiechem.
– Ładnie bawiłaś się z innymi dziećmi? – Znowu jej odbija.
– Oczywiście mamusiu, żadnych zabaw dla dorosłych. – Przykryłam się kołdrą.
– Nie szkodzi, jutro wszystko nadrobimy. – Odwróciła się do mnie plecami.
– Taa, jak nie zapomnę wibratora. – Odpowiedział mi tylko przygłuszony chichot.
Odsunęłam od siebie wszystkie rozpraszające mnie myśli i zapadłam w błogi sen.

Rano Alice ściągnęła ze mnie kołdrę i zmusiła do pobudki.
– Wstawaj, muszę cię jeszcze upiększyć – powiedziała.
– Myślałam, że jedziemy tam odpoczywać. – Ziewnęłam i podniosłam się z łóżka.
– Właśnie dlatego, muszę to zrobić. W końcu nie można leżeć i pachnieć, nie pachnąc. Pomyśl, Swan. – Popukała mi do głowy i wepchnęła do łazienki.
– Chcesz nagrodę za zapamiętanie mojego nazwiska? – Uniosłam jedną brew i patrzyłam, jak ciśnienie jej się podnosi.
– Rose! Chodź mi pomóc, bo Bella jest nieposłuszna! – krzyknęła odrobinę za głośno, dlatego zatkałam uszy.
– Dobra, poddaję się. – Ona uwielbia się nade mną znęcać.

Siedziałam właśnie rozwalona na tylnich siedzeniach porsche Alice i odpływałam w niebyt. Jasper z Emmem jadą jeepem, ponieważ nie zmieścilibyśmy się wszyscy do jednego samochodu, razem z niezliczoną liczbą bagaży Alice. Podróż była długa, mimo że Alice jechała jak rajdowiec.
– Nie uważam, że ten wyjazd to dobry pomysł. Nie dość, że umrę tam z nudów, to jeszcze was zarażę. – Nie wiem, czego się spodziewałam, może odwiozą mnie do domu?
– Zobaczysz, nie będziesz się nudzić – pocieszała mnie Alice.
– A już na pewno nie w noc… Ała – Nie dosłyszałam, co powiedziała Rose, bo dostała pięścią w ramie od Alice.
– Co mówisz? – drążyłam.
– Tylko tyle, że będziemy mieć wiele atrakcji. – Zachichotała, a ja pokiwałam tylko głową i dalej ignorowałam ich obecność.
Zamknęłam oczy i zamiast się zrelaksować, przypomniałam sobie wszystkie obrazy z wczorajszego dnia. To niepohamowane, rozsadzające mnie wręcz pragnienie uderzało do głowy i pozbawiało trzeźwego rozumowania. Ten jego odurzający zapach i to uczucie, kiedy mnie dotykał… Boże! Jak można być tak popieprzonym? Przyłożyłam zimne dłonie do swoich rozgrzanych policzków. Podnieciło mnie samo wspomnienie o tym, ja pier**** Przez resztę drogi starałam się myśleć o wszystkim, tylko nie o Edwardzie. Właśnie jechałyśmy przez las, w którym miał – rzekomo – znajdować się ten domek. Jedno wiem na pewno, nie ma takiej opcji, abym wyszła wieczorem sama z tego domu! Las przypominał mi horrory, których się naoglądałam, a domek, w którym mamy się zatrzymać, prawdopodobnie jest chatką jakiegoś mutanta, który został porażony przez promienie gamma i szuka pomsty, na wszystkich napotkanych osobach rodzaju ludzkiego. Nagle zrobiło się jaśniej, podniosłam się i dostrzegłam, że właśnie wyjeżdżamy z tego lasu. Moim oczom ukazała się ogromna, wolna przestrzeń, wszystko to było prawdopodobnie własnością państwa Cullen. Zatrzymałyśmy się na podjeździe wielkiego, drewnianego domu, w ogóle nieprzypominającego chatki Puchatka. Wyszłyśmy z samochodu, a jeep Emma właśnie zajechał. Wyciągałyśmy bagaże, kiedy Emmett się odezwał:
– Belluniu, to będzie dla ciebie niezapomniana noc.
– Jeśli zamierzasz mnie rozdziewiczyć, to trochę się spóźniłeś – odpowiedziałam ze śmiechem.
– Wiesz, nie przepadam za dziewicami, strasznie dużo z nimi problemów. – Skrzywił się niedźwiedź.
– A skąd ty możesz wiedzieć, jakie one są? – zapytała Rose.
– Wiesz co Bella, powrócimy jeszcze do tej rozmowy, na razie spadam. – I uciekł przed Rose, która chciała łapać go za koszulkę. Zwinny ten wielkolud.
Miałam już iść w kierunku domu, gdy moje ciśnienie podskoczyło niewyobrażalnie do góry i powiedziałam:
– Ty mała, wredna, intrygantko. Alice! Już nie żyjesz! – Wykrzyczałam, rzuciłam torby i pobiegłam za uciekającą wokół domu dziewczyną. Usłyszałam za sobą śmiech Rose i widziałam zdezorientowane miny chłopaków. Na szczęście ten mały insekt ma krótkie nóżki i z łatwością go dopadłam. Wywróciłam ją na ziemię, unieruchomiłam nad jej głową oba nadgarstki i usiadłam na niej okrakiem. Krzyczała coś w stylu:
– Bella, Bella, ale przecież nie zapytałaś mnie, czy jedzie, więc nie masz się, czego wściekać. – Patrzyła z przerażeniem w oczach.
– Myślałam, że to oczywiste, że nie chcę. – Zacisnęłam szczękę.
– Ale sama przyznaj, że podświadomie tego chciałaś. – Popatrzyła na mnie dziwnym w wzrokiem.
– Aaa! A teraz giń! – wykrzyczałam i zaczęłam ją niemiłosiernie łaskotać.
Zachodziła się ze śmiechu, a ja nie przestawałam. Kiedy łzy spłynęły jej po policzkach, stwierdziłam, że już jej wystarczy i zapamięta to, gdyby kiedyś przyszła jej go głowy podobna intryga. Zeszłam z niej i z triumfalnym uśmiechem na ustach. Minęłam rozbawioną Rose, którą zmierzyłam morderczym wzrokiem, zirytowanego Jaspera i zniewalającego Edwarda. Tak, on był częścią intrygi Alice.
– Emmett, mieliśmy dokończyć rozmowę. Nie obawiaj się, obronię cię przed tymi wrednymi manipulantami. – Wzięłam bagaże i weszłam do środka.

Czekałam, aż Edward wybierze sobie pokój, abym mogła zająć jeden z najbardziej oddalonych. Nie chciałam ryzykować, kto wie, co w nocy może mi przyjść do głowy, a tak, chociaż w połowie drogi może się opamiętam.

Mój pokój był ogromny i wszystko było drewniane: wielkie, masywne meble, gigantyczne łóżko i piękne, wypastowane podłogi. Do tego kapitalny, wypasiony telewizor, a w tym wszystkim maleńka ja. Jak miło. Kiedy już wyleżałam się wystarczająco na łóżku, postanowiłam wyjść i poudawać trochę szczęśliwą.

Chłopaki poszli popływać kajakami w pobliskim jeziorze. Właśnie się dowiedziałam, że nawet jezioro gdzieś tu jest. Zaczęłyśmy robić obiad z dziewczynami, aby był gotowy, kiedy wrócą chłopcy. W dalszym ciągu udawałam obrażoną na Alice, która tylko podśmiechiwała się non stop pod nosem. Aby mnie udobruchać, zaproponowała kąpiel w jakuzi. Spoko, to też tu mają, ciekawe czy znalazłabym również żyrafę? Oczywiście na wszystko przygotowana Alice, miała dla nas stroje kąpielowe, dzięki czemu nie musiałam się kąpać nago.
– Skąd wiedziałaś, jaki mam rozmiar? – zapytałam zaciekawiona. Miałam na sobie brązowy, dwuczęściowy strój, z napisem „Bahama Beach” na tyłku.
– Mam kilka par, różnych rozmiarów w swojej szafie. Muszę być na wszystko przygotowana – odpowiedziała Alice.
– Zamiast chodzić do sklepów, będę się zaopatrywać w ubrania u ciebie. – Zaśmiałam się, kiedy wychodziłyśmy na dwór okryte ręcznikami. Jakuzie, znajdowało się na zewnątrz i było świetne. Wielkie, gorące i bardzo odprężające. Widziałam jak chłopaki wrócili, gdy Rose krzyknęła do nich:
– Obiad macie w kuchni!
Delektowałam się masującymi mnie bąbelkami, gdy mój błogi stan przerwała Alice:
– Nie sądzisz, Bello, że jest świetnie?
– Nie sądzę. – Wykrzywiłam się jej.
– Taa, jeszcze mi podziękujesz. – Wystawiła mi język.
– Tego też nie byłabym taka pewna. – Zerknęłam w bok i zobaczyłam, że Edward stoi oparty o kolumnę podtrzymującą jego zadaszenie. Z rękami w kieszeni i zawadiackim uśmiechem. O Boże, mokro mi! – I wiesz co, zachowujesz się jak dzieciak w tej chwili, pokazując mi ten język. – Zaśmiałam się razem z Rose.
– O ty piczko! – Wstała i wyszła, czyżby foch i ch*j? Ale nagle pojawiła się z powrotem i z diabolicznym uśmieszkiem powiedziała:
– Strzeż się, Swan, zemsta jest słodka. – Wyciągnęła rękę, która z tyłu chowała, w której trzymała węża z wodą. I lunęła na mnie zimna woda. Zaczęłam piszczeć i wyskoczyłam z wody. Biegałam po trawie w bikini, a Alice za mną. Koło Edwarda pojawił się również Emm z Jazzem. Biegałam i krzyczałam: „Pomocy”, ale wszyscy stali i się śmiali. Nagle w naszą stronę ruszył Jazz i gdy powiedział: – Skarbie, biegnę ci na pomoc. Bella, twoje dni są policzone. – Wpadłam w panikę. Zobaczyłam jak Edward znika za domem, kiedy Jazz przygwoździł mnie do ziemi. To już po mnie. I gdy zimna woda lunęła na mnie, Edward pojawił się na horyzoncie z drugim wężem.
– Nie lękaj się niewiasto, Edward Cullen, biegnie ci na ratunek. – Wypowiedział te słowa, jakby był jakimś, wypaczonym rycerzem. Przyłożył dłoń do piersi, aby nadać tej scenie dramaturgii, po czym odkręcił wąż i trysnął wodą na leżącego na mnie Jaspera. Ten sturlał się w bok i schował za Alice. Kiedy Edward pomagał mi wstać, Jasper wyrwał mu z ręki broń i zanim skierował na nas strumień, zdążyliśmy uciec, trzymając się za ręce. Kiedy odwróciłam się, aby ocenić odległość między wrogami, potknęłam się i upadłam, a Edward na mnie. Jego noga znajdowała się między moimi, a jego dłoń nad moją głową, aby nie przycisnąć mnie zbytnio. Uśmiechał się do mnie, a jego oczy hipnotyzowały. Jak ja mu zazdroszczę takich oczu! I gdy z jego włosów spadła kropla na moje czoło powiedziałam:
– Dziękuję za pomoc. – Uśmiechnęłam się szczerze do niego i całkowicie nieświadomie włożyłam dłoń w jego włosy. Edward przejechał palcami wzdłuż mojego ramienia, na co westchnęłam i dotknął mojego podbródka. O Boże, zaraz mnie pocałuje, jak ja tego pragnę. Czułam na nodze jak twardniał. Idiotko, przecież jesteś w majtkach! jak on ma się powstrzymać? To gorzej niż wczoraj! I gdy wyłączyłam już gderające głosy podświadomości, chciałam tylko go pocałować. Ale usłyszałam, jak Jasper woła z daleka:
– Nie udawajcie zajętych, nic was nie uratuję przede mną.
– Zamknij się głupku. – Alice uciszyła swojego chłopaka. Coś mi się wydaje, że ta cała wojna na spryskiwacze, też była ukartowana.
Spłoszeni, powróciliśmy do rzeczywistości i Edward położył się obok. Gdyby nie woda, która lunęła na mnie i otrzeźwiła mój umysł, jestem więcej niż pewna, że położyłabym się na mężczyźnie, dotykającym mnie w tej chwili swoim gorącym ramieniem.

Kiedy weszliśmy do domu całkowicie przemoczeni, pobiegłam prosto pod prysznic. Mam nadzieję, że przez nasze wygłupy nie zachoruję, w końcu to nie lato. Wytarłam mokre włosy w ręcznik, ale ich nie suszyłam. Ubrałam się i zeszłam na dół, w końcu obiecałam Emmettowi, że zagram z nim w NBA na PlayStation – dzieciak.

Usiadłam na fotelu, a naprzeciw mnie usadowił się Edward. Alice, Rose i Jasper zajęli kanapę, a Emmetta nie było. Rozmawiałam przez chwilę z przyjaciółmi, od czasu do czasu zerkając na Edwarda, który również na mnie patrzył. Gdy nasze spojrzenie się spotykały, jakby nigdy nic uciekaliśmy wzrokiem i powracali do rozmowy. Nagle pojawił się Emmett z pustą butelką w ręce i powiedział:
– Ej, słuchajcie! Właśnie wypiłem butelkę piwa.
– Emm, łał, mamy ci bić brawa? – zapytał rozbawiony Jasper.
– Wpadłem na pomysł z pewną grą. – Był bardzo rozentuzjazmowany.
– Skarbie, zabawa w butelkę byłą modna w podstawówce. Jeśli chciałeś się całować, trzeba było powiedzieć od razu – śmiała się Rose.
– Nie! – Popatrzył na Rose i gdy zobaczył dziwną minę na jej twarzy powiedział: – Znaczy to też, ale ta gra polega na tym, że mówimy, czego nie robiliśmy nigdy w życiu. – Popatrzył na nasze zdezorientowane miny i aby przerwać ciszę, która zapanowała odchrząknął.
– Mi się podoba – powiedziała Alice. Skrzyżowała nogi na kanapie i w pełni skupiła się na Emmie.
– To może być zabawne. – Edward zaszczycił nas swoim łobuzerskim uśmieszkiem. O Boże… jak słodko.
– To może ja zacznę, a później wylosuję butelką kogoś innego? – Kiedy wszyscy pokiwali głowami kontynuował – Nigdy w życiu nie uprawiałem seksu na trawie. – Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam, parsknęłam śmiechem, a Alice postanowiła podsumować jego wypowiedź:
– Amator. – Pokiwała głową.
– Nie mów, że nigdy nie integrowałeś się z naturą? – zapytał go Edward. Uniósł jedną brew, a ja chciałam podbiec i mu ją wygładzić. Jezu…
– Nie moja wina, że Rose woli łóżko, bo mi osobiście nie przeszkadzałyby łaskoczące ździebełka trawy. – Rozmarzył się. Swoja drogą był to ciekawy widok, rozmarzony Emmett.
– Ej! Nie zwalaj teraz winy na mnie. – Pogroziła mu palcem.
– Dobra kręcę. – Zakręcił butelką i wypadło na Jaspera.
– Hmm… Nigdy w życiu… – Podrapał się po brodzie. – Nie nosiłam damskich ciuszków. – Na te słowa oplułam się ze śmiechu, no nie mogłam, po prostu nie mogłam.
– Kochanie, a masz takie fantazje? – zapytała zaciekawiona Alice, po czym również zaczęła się śmiać.
– No co! Miało być szczerze, to jest. – Jazz się wzburzył. – Dobra kręcę. – Kolej Rose.
Dziewczyna zastanowiła się chwilę, po czym powiedziała:
– Nigdy w życiu nie widziałam krowy. – Trafiłam do wariatkowa! Jak można nigdy nie widzieć krowy? Lepiej brzmiałoby już, gdyby powiedziała, że nigdy jej nie doiła.
– Poważnie? – zapytał rozbawiony Edward.
– Tylko w filmach, jestem ciekawa, czy w rzeczywistości jest też taka wielka. – Dostałam napadu głupawki, może to nie było, tak strasznie śmieszne, ale nie mogłam wytrzymać.
– Zaraz wracam, poczekajcie na mnie. – Wstałam i poszłam do łazienki. Oblałam się zimną wodą i powiedziałam do lustra: Jestem ciekawa, co ja powiem? Po chwili wróciłam do towarzystwa i akurat Rose wylosowała Alice.
– Nigdy w życiu… Emmett ta gra jest do bani! – powiedziała zirytowana dziewczyna.
– Czyżby nie było takiej rzeczy? – zagadnął Emm, ale on jest głupkowaty! Zaczęłam się martwić, co ja powiem.
– Na pewno coś jest, ale nie mogę sobie przypomnieć. Zresztą jak mam przypomnieć sobie coś, czego nigdy nie robiłam? Pomyśl Emm. – Popukała mu do głowy.
– To wymyśl coś, bo mi całą zabawę zepsujesz. – Emmett popatrzył na nią z wyrzutem.
– Emm, nigdy w życiu nie zrozumiem twojego głupawego myślenia. – Przerwałam jej i powiedziałam:
– To niesprawiedliwe, bo chyba każdy go nie rozumie, więc się nie liczy. – Przygryzłam wargę i popatrzyłam złośliwie na Emma.
– Swan, nie zdziw się, jeśli nie obudzisz się rano, bo udusisz się poduszką. – Zmrużył oczy i zachichotał iście szatańsko.
– Specjalnie zostawię ci otwarte drzwi. – Wykrzywiłam mu się.
– To ja kręcę, a wy się umawiajcie – powiedziała Al. I kiedy butelka się zatrzymała, dodała:
– O Edward… teraz twoja kolej.
Edward wziął butelkę do ręki i kręcąc ją w dłoni zawiesił na niej wzrok. Po chwili podniósł go i patrzył na mnie ze specyficznym ogniem w oczach.
– Nigdy w życiu nie byłem, tak zakochany jak teraz. – Patrzył na mnie tak intensywnie, że zgubiłam poczucie czasu. Wokół nastała zupełna cisza, że na pewno było słychać, jak przełknęłam ślinę. Uniósł kącik ust, wskazał na mnie butelką i powiedział:
– Teraz twoja kolej, Bello. – Nie wiedziałam, co powiedzieć.
Czego on ode mnie oczekiwał? Jeśli podobnej odpowiedzi, to się jej nie doczeka. Po pierwsze: nie ujawnię się przed wszystkimi, bo nie chcę robić z siebie zakochanej nastolatki. Po drugie: nie dam mu postawić na swoim, gdyby dowiedział się o moich uczuciach, drążyłby dalej. Po trzecie: ta odpowiedź już padła. Ale to była taka gorzka prawda, tak bardzo chciałam, to powiedzieć, że aż serce mi się krajało na myśl o kolejnym kłamstwie, jego ponownym odejściu, moim kolejnym otępieniu.
– Nigdy w życiu nie byłam tak zmieszana jak teraz. – Powiedziałam prawdę, ale i nie uszczęśliwiłam go. Pełny sukces. Wszyscy jakby zaciekawieni cała tą sytuacją, doszukiwali się drugiego dna naszej wypowiedzi. Sama go szukałam. O jaką miłość mu chodziło? O jego i Tanyi: podobno chorej i patologicznej, czy naszej: nierealnej i wyniszczającej? Nie mam siły, aby się nad tym zastanawiać, po prostu jak zwykle, to zignoruję.
– Dobra, przejdźmy do głównej atrakcji tego wieczoru. – Emmett pierwszy powrócił do teraźniejszości i śmiał się już ze swojego nowego pomysłu. Wariat.
– Taa, czyli? – zapytał Jazz nie bardzo rozentuzjazmowany na tę myśl.
– Alkohol! – wykrzyczał. Wyciągnął zza siebie butelki z magiczną miksturą i cieszył się jak głupi do sera.
– To ja już zajmę kolejkę do toalety. – Udawałam, że zbiera mi się na wymioty.
– Co Belluniu, wymiękasz? – Złośliwy uśmieszek wpełzł mu na usta, ukazując szereg bialutkich zębów. Tylko nie wyzwanie, tylko nie to.
– Nic nie słyszę, nic nie słyszę. – Zatkałam uszy i wstałam, aby uciec zanim wypowie te słowa, bo jestem więcej niż pewna, że bym nie odmówiła. Szansa, aby utrzeć nosa, Emmettowi, to niepowtarzalna okazja.
Usłyszałam, jak Jazz zwraca się do niego:
– Emm, rzucaj wyzwanie równym sobie, a nie słabszym. – Zatarł ręce gotowy do pojedynku.
– Sorry, ale nie mam zamiaru pić do lusterka. – Prychnął, a blondyn się zmieszał. Włożył dłoń we włosy, a Alice zachichotała jak typowy mały skrzat. Edward śmiał się z żartów, uśmiechał, sam cos dopowiadał i bardzo często na mnie zerkał. Udawał, że moja obecność, jest mu obojętna, ale tak w środku czułam, że sprawia tylko pozory zainteresowanego całą rozmową. A tak w ogóle to, z jakiej paki on się wziął tutaj? Czy wiedział, że też będę? Może sam poprosił Alice, o przekonanie mnie? Nie, tylko Alice jest do tego zdolna, ona mogła co najwyżej, jego powiadomić.
Posiedziałam z nimi jeszcze chwilę i gdy głowa zaczęła mi opadać, a oczy się zamykać, przeprosiłam wszystkich i udałam się do łóżka. Przynajmniej wyśpię się na tym urlopie.

Początkowo nie mogłam zasnąć, myśl o tym, że gdzieś w pobliżu leży Edward na łóżku i to w dodatku sam, spędzała sen z powiek. Otuliłam się mocniej kołdrą, ale to nie to samo, co silne, ciepłe ramiona odganiające od ciebie wszystkie koszmary. Dłonie burzące ład moich włosów, które podsuwały mózgowi cudowne, błogie sny. Oddech łaskoczący szyję, pobudzał do działania wszystkie neurony. Nos pocierający skórę, wywoływał uśmiech, a słodkie usta, aż prosiły się, aby okryć je swoimi. W nocy często nachodzą mnie takie popieprzone myśli. A to wszystko przez głód, ale teraz to już taki normalny. Nie jadłam kolacji i nie mogę zasnąć, bo jestem głodna. Muszę wstać i coś zjeść, bo zacznę obgryzać meble, jak jakiś gryzoń. Ubrana w luźną koszulkę, która zakrywała mi pośladki, okryte seksowną bielizną, spakowaną mi przez Alice, udałam się do kuchni, aby zaspokoić swoje pragnienia. Ta…
Będąc w kuchni wyciągnęłam miskę i mleko, nagle usłyszałam ziewniecie i głos nawiedzający mnie w snach.
– Też nie możesz zasnąć? – Zaspany przeczesał włosy palcami i stanął po drugiej stronie stołu. Miał na sobie ciemne spodnie od piżam i białą koszulkę, która podkreślała jego rzeźbę. Mi by było duszno w tym spać…
– To nowe miejsce tak na mnie działa, a tak w ogóle to jestem głodna. – Uśmiechnęłam się do niego.
– Mogę ci potowarzyszyć i przy okazji zjeść z tobą? – zapytał z nadzieją w głosie i prośbą w oczach.
– Jasne, we dwoje zawsze raźniej. – A co mi tam, w końcu jest noc.
– Zwłaszcza, jeżeli tym kimś jesteś ty. – To już całkiem, co innego. A miało być tak… spokojnie.
– Taa. Wiesz, co? Jest noc i udam, ze mi się to przyśniło niż wezmę za kolejną bezpodstawną obietnicę. – Trochę się uniosłam, ale zasłużył na to.
– Bella! Mam dość tej całej sytuacji, muszę znać prawdę. – Pff, jak oryginalnie.
– Też mam dość tej popieprzonej sytuacji, twoich słów, a później wypierania się wszystkiego. – Odwróciłam się, aby znaleźć te cholerne kuleczki czekoladowe.
– Jeśli postawię wszystko na jedną kartkę, zakończę mój chory związek, to dasz mi… nam szansę? – zapytał. Trzymane przeze mnie płatki, wypadły mi z rąk i porozsypywały się po podłodze. Czy on w tej chwili podjął decyzję? Powiedział, że…
Pochyliłam się i jak automat zbierałam kuleczki, kiedy pojawił się obok i również kucnął. Byłam jak w amoku i przetrawiałam jego słowa, kiedy dotknął moją dłoń. Podniósł ją do swych ust, a ja podniosłam swój wzrok na niego. Jego oczy były przymglone i takie zajebiście słodkie, cudowne. Pocałował delikatnie wewnętrzną stronę palców, które okropnie się trzęsły. Powoli przysuwał się do mnie, czułam, że chce mnie pocałować, chciałam tego. Już dawno zburzyłam mur niedostępności i czekałam, aż to nastąpi. Boże, jaki on jest piękny, to jego silne ciało, jego idealna twarz i te przymglone oczy. Zjechał wzrokiem na moje usta i uzmysłowiłam sobie, że drżały. Poczułam jego zapach i mimowolnie jęknęłam. Zwilżyłam usta, przygryzając przy okazji dolną wargę, aby przestała się trząść. Westchnął, gdy to zobaczył, a ja w tym samym momencie przymknęłam oczy. Czując już delikatne przyciąganie, poddałam się temu i błagałam niebiosa, aby nikt nam tego nie przerwał i nikt tego nie zrobił… Delikatnie, acz intensywnie, zamknął w swych ustach moje. Ten smak, ta energia, która teraz we mnie trysnęła, ta fala uczuć, to wszystko było nie do okiełznania. Zaczął ssać moją dolną wargę i pochylił głowę w bok, prosząc o wejście dla swojego języka. Gdy je ze sobą połączyliśmy wplótł rękę w moje włosy i naparł silniej na moje wargi. Podnieśliśmy się tak, że klęczeliśmy teraz oboje i gdy po chwili ucieszony odsunął swoje usta od moich, zapytał:
– Wiec? – Co więc? Dlaczego to przerwał? Co chce wiedzieć? A, no tak, przecież nie odpowiedziałam mu na pytanie. On się jeszcze zastanawia?
– Boże, tak! – Rozpalona ciężko oddychałam, ale ponownie wpiłam się w jego ustach, a on aż zachichotał ze szczęścia. Nawet nie zdaje sobie sprawy, jaka ja jestem szczęśliwa. Dotknęłam jego policzków i chciałam, przysunąć go jeszcze bliżej. Edward objął mnie mocno i podniósł z podłogi. Jak w transie chciałam ściągnąć jego koszulkę, ale nie pozwolił mi, tylko wziął na ręce i niósł przez cały dom w kierunku jego sypialni. Byłam taka szczęśliwa, przepełniona intensywnymi uczuciami, że nie obchodziło mnie, czy komuś to przeszkadza. Chciałam krzyczeć z radości i kręcić się dookoła z Edwardem, śmiać się. Ale najpierw chciałam w końcu się spełnić, tak bardzo tego pragnęłam, że w tej chwili moje ciało trzęsło się jak osika. Im bardziej odczuwałam, że jestem bardzo blisko czegoś, tym bardziej to pożądałam. Kiedy weszliśmy do środka, Edward położył mnie delikatnie na swoim łóżku i z tym swoim łobuzerskim uśmiechem delikatnie się na mnie położył. Całował mnie po całej twarzy, przypominał sobie to uczucie, uczył się mnie od początku, tak jak ja. Już po chwili ściągnęłam jego koszulkę i dotykałam torsu, ale on zwlekał. Dotykałam jego pleców, a on moich ramion, pieścił skórę głowy. Gdy zaczął całować szyję – wzdychałam, gdy napierał zębami na moją skórę – jęczałam.
– Boże, trafiłem do raju – wyszeptał mi ochrypłym głosem do ucha, po czym przygryzł zębami płatek ucha. Jęknęłam i odpowiedziałam:
– Jeżeli rajem nazywasz bycie ze mną, to tak… – Kolejne ugryzienie i jęk. – To oboje się w nim znaleźliśmy.
Znowu całował moje usta i z dłonią w moich włosach podniósł mnie do pozycji siedzącej. Podniósł moją koszulkę, cały czas na mnie patrząc. Pomogłam mu ją ściągnąć i kiedy zobaczył moje nagie ciało – jęknął, a ja przygryzłam wargę. Byłam zachwycona jego twarzą, całym nim. Popchnął mnie z powrotem do pozycji leżącej i przejechał dłonią od mojej łydki, aż do piersi. Gdy ręką masował jedną z nich, zjechał z moich ust na szyję i zatrzymał się na drugiej. Wygięłam się w łuk, a on przycisnął mnie do siebie jeszcze mocniej. Wplotłam swoje dłonie w jego włosy i przyciągnęłam go z powrotem do swoich ust. Poczułam, jaki jest twardy i aż zakręciło mi się w głowie. Gdy jedną ręka trzymałam jego głowę, drugą starałam się, ściągnąć jego spodnie. Pomógł mi, to uczynić, po czym powrócił do pieszczenia moich piersi. Trzymając dłonie po obu moich bokach, schodził coraz niżej, całując brzuch, przy pępku zachichotałam i zacisnęłam pieściłam w jego włosach. Odchylił głowę do tyłu i warknął seksownie. O Boże! Dojdę bez penetracji! Zaczął ściągać powoli ostatnią część mojej bielizny, całując przy tym z czcią, każdy nowo odkryty kawałek skóry. Gdy się jej pozbył, powrócił tą samą drogą, pocałunkami obdarowywał kostki, łydki, uda i krążył wokół tego miejsca. Zatrzymałam oddech. Polizał mnie tam i pokręcił dookoła głową.
– O Boże, jak tęskniłem za tym smakiem – wymruczał i wpił się w moją kobiecość.
Jęknęłam głośniej, ale po chwili przygryzłam wargi, bo uzmysłowiłam sobie, że nie jesteśmy sami w tym domu. Oczy wyszły mi z orbit, gdy poczułam, że spełnienie nadchodzi. Edward to wyczuł i kiedy zaczynałam się trząść ścisnął dłońmi moje uda, aby nie odsunąć się nawet o milimetr ode mnie. Kiedy dochodziłam, nie mogłam opanować jęków, które wydobywałam z siebie i które, najwyraźniej, Edwardowi nie przeszkadzały. Ciągnęłam go za włosy, a to podniecało go jeszcze bardziej. Fala spełnienia rozlała się po moim ciele i po chwili Edward całował już moje usta. Poczułam siebie, a to rozpaliło mnie jeszcze bardziej. Nie mogłam dłużej czekać! Sięgnęłam do jego, teraz już, obcisłych bokserek i powoli ściągałam je z niego. Kiedy ujrzałam go, musiałam dotknąć. Złapałam go w swoją dłoń i zaczęłam poruszać nim, w górę i w dół. Edward popchnął mnie delikatnie do tyłu i sięgnął do szafki nocnej, z której wyciągnął prezerwatywę. Klęczał nade mną w pełnej okazałości i po chwili, gdy gumka była już na miejscu, wszedł we mnie bardzo powoli. Cały czas patrzył mi w oczy, w których dostrzegłam tyle miłości. Wypełnił mnie całą, aż zabrakło mi tchu, a on skwitował to słowami:
– O Ku**a, tak dobrze. – Otworzył usta i jęk wydobył się ze środka.
Oplotłam go nogami, aby być bliżej, ciaśniej, bezpieczniej, intensywniej. Dyszeliśmy i wdychaliśmy w swoje usta, cały czas nie odrywając od siebie wzroku. Było w tym tyle pasji i oddania, że miałam ochotę się popłakać. Nigdy w życiu nie odczuwałam kogoś tak intensywnie, nigdy w życiu nie odbierałam stosunku, jako miłości, tylko – jak seks. Nigdy w życiu nie czułam się tak szczęśliwa i nigdy w życiu, nikogo, tak mocno nie kochałam. W pewnym momencie podniósł mojĄ nogę i oparł ją o swoje ramię, a wtedy poczułam go jeszcze bardziej. Wolne ruchy pełne czci i oddania przyspieszały, oboje czuliśmy to, co nadchodzi, a z tym nowa rzeczywistość, nowy świat. Pocałował mnie namiętnie, a to tylko wszystko przyspieszyło.
– Edward! – wołałam go, kiedy dochodziłam.
– Jestem tu! – odpowiedział.
– Edward! – Szczytowałam, a on zamknął w swych ustach moje jęki. Wypełniło mnie to od koniuszków palców, po cebulki włosów. Spełnienie było cudowne! Jego penis od razu zareagował na moje skurcze i doszedł zaraz po mnie, stykając się ze mną czołem, jęcząc i wołając mnie. Oboje drżeliśmy w swoich ramionach, uspokajając swoje ciała dotykiem ukochanej osoby. Uśmiechał się do mnie, a jego twarz widoczna była dzięki blasku pełni. I gdybym miała do wyboru, patrzenie na gwiazdy albo jego twarz dzięki pełni, która przyćmiewa swym blaskiem gwiazdy, wybrałabym niebo pogrążone w ciemności, bo po co mi gwiazdy i ich wskazówki, kiedy moja droga jest już jasna. Jest nią on… Edward.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez marisa:* dnia Nie 22:56, 13 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Renesmeee
Nowonarodzony



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Gdańska, takie małe Forks; )

PostWysłany: Nie 21:48, 13 Wrz 2009 Powrót do góry

Rozdział fantastyczny!
genialny i wspaniały!

W końcu Bella pogodziła się z Edwardem i ten sex na koniec... Rewelacja.
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, więc pozostaje mi czekanie....
Życzę weny i chciałam tylko jeszcze dopowiedzieć, że uwielbiam KM, świetnie piszesz Mariso i uważam, że jest to jeden z najlepszych ff jakie czytałam ;*
pozdrawiam,
Ania. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Nie 22:04, 13 Wrz 2009 Powrót do góry

Ach Maris! Długo czekałam na taką akcje :) Warto było tak się niecierpliwić. Jestem ciekawa kiedy Bella wyzna Edwardowi swoje uczucia... Może coś od Ciebie wyciągnę, co?
Jednak pewna rzecz mnie razi. Mianowicie w tekście jest za dużo przecinków. Są często w absurdalnych miejscach. Albo to wina Worda który czasami żyje własnym życiem (wiem, bo miałam podobnie), lub bety.. Trzeba to zmienić bo, wbrew pozorom psuje to całość.
Ogólnie rozdział milutki, wąż był fajnym pomysłem. Czekam do środy na kolejną część.
Pzdr


Post został pochwalony 2 razy
Zobacz profil autora
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Nie 22:31, 13 Wrz 2009 Powrót do góry

No nie wierzę, odpaliłam swojego lapka tylko po to żeby sprawdzić pogodę na jutro i przy okazji zajrzałam na forum.
Gdy ujrzałam nowy rozdział KM na mojej twarzy pojawił się banan i nadal jest(:
To idealne zakończenie tego ciężkiego dnia(:

Rozdział był po prostu piękny, piosenka boska, no nie mogę zawsze zachwycam się twoim doborem muzyki, ale ona jest idealnie wpasowana w nastrój i sytuacje w danym rozdziale.
Już Ci chyba mówiłam że masz świetny gust muzyczny, uwielbiam smutne piosenki, jak to moja przyjaciółka mówi smenty, a u Ciebie mogę znaleźć nowe, dziękuje:*

Akcja z wężem ogrodowym była świetna, śmiałam się do ekranu(:
I jestem dumna z Edwarda, w końcu zakończy swój chory związek, bo mam na dzieję, że na mówieniu się nie skończy.

Twój ff jest w 5 moich numerów jeden, więc dziękuje ci za niego:**
Masz talent, wielki talent(:
Pozostaje mi czekać do wtorku bądź środy i życzyć weny, chęci, czasu i wytrwałości w tworzeniu(:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Nie 22:32, 13 Wrz 2009 Powrót do góry

MARISA!!! Ufff

tylko tyle jestem w stanie z siebie wykrzesać!
DZIĘKUJĘ za dedykację, ale po to jestem, aby dodawać Ci otuchy, karmić wena i robić Ci dobrze a także serwować BONUSY:D Jesteś kochana ;*
Co do rozdziału to na początku tak zabawnie i luźno, aby następnie zrobiło się gorąco i namiętnie! Ich akt opisałaś zajefajnie:D To ile pożądania w nich się kłębiło i czekało na ujście :D No i oczywiście fakt, że Edward w końcu zmądrzał i chce skończyć z Tanyą:D
A wszystko to dzięki temu małemu, wrednemu chochlikowi zwanemu Alice:D
Maris jesteś booska;D A ten rozdział to słodszy niż rzeka miodem płynąca:D Dziękuję Ci za niego:D I kurze te bokserki miały być inne;P (no może później się doczekam :P) A tekst Rosalie z krową - wyborny:D W ogóle taki zaciesz mam na buzi przez ten rozdział, że głowa mała;D
Jeszcze raz dziękuję za miziu tej parki i oby trochę więcej tego cukrzenia było ;P
Co do wypowiedzi Eweliny to nie zwracałam uwagi na przecinki, ale ma rację, że ilość przecinków jest nadużyta ( a edytory tekstów są złośliwe:/ lub wina bety).
Podsumowując; styl lekki a rozdział przepełniony humorem co uwieńczono uprawianiem miłości Belli i Edwarda; robiąc im dobrze tym samym :D

Czekam na kolejny rozdział, Słońce :*

Weny, czasu i BONUSÓW:P :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marisa:*
Człowiek



Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:17, 14 Wrz 2009 Powrót do góry

Tak wiem, to było szybkie... Za rozdział podziękowania należą się chochlicy, która poprawiła je w takim tempie, że ja nawet nie mam na to określenia!! Dziękuję:*
Dziękuję Wam, drodzy Czytelnicy za to, ze czytacie i komentujecie to opowiadanie, bo w końcu to dla Was je piszę:*
Dziękuję również nieznanej za mam nadzieje przyjemną współpracę:*

Rozdział chciałabym zadedykować Ewelinie, która służy mi swoja pomocną dłonią w wielu sprawach, oraz mojej Ive, która oddaje mi w sumie... całe ciało xDxD głupio to brzmi, ale ona wie o co cho... No i za pikachu i wszystko inne :*:*

beta: Wera( sama nie wiem jak w końcu do niej mówić :P)

Rozdział 23

„Kto nie umie przysiąść na progu chwili, puszczając przeszłość w niepamięć, kto nie jest zdolny trwać w miejscu jak bogini zwycięstwa, nie doznając zawrotu głowy, ani lęku, ten nigdy nie dowie się, czym jest szczęście”
- Fryderyk Nietzsche


Zawsze zastanawiałam się nad tym, czym jest sen. Często bałam się, bo nie chciałam, aby przyśniły mi się koszmary. Gdy byłam mała i budziłam się w nocy cała morka, bo przyśniło mi się coś strasznego, biegłam do pokoju rodziców i zasypiałam między nimi bardzo szybko, ponieważ czułam się bezpieczna. Zdarzało się również tak, że nieświadomie lunatykowałam i szłam do łóżka rodziców, jakby głęboko zakorzenione we mnie było poczucie bezpieczeństwa. Kiedy śpisz jesteś bezbronny, dlatego potrzebujesz tego spokoju i świadomości, że ktoś obroni cię przed złem, czyhającym w ciemnościach. Wtedy takimi strażnikami byli moi rodzice. Gdy byłam już starsza, nie mogłabym pobiec do rodziców, bo to by świadczyło o tym, że dalej jestem dzieckiem, a nim się nie czułam… przynajmniej, kiedy było jasno. I gdy strasznie się bałam to okrywałam się szczelnie kołdrą i zamykałam oczy. Mój strach wiązał się z tym, że wcześniej oglądałam jakiś horror i to, co w dzień wydawało się niedorzeczne, w nocy było bardzo realne. Teraz, kiedy jestem już o wiele starsza, nie boję się horrorów, potworów, ani innych dziwactw. Bezsenność dopada mnie wtedy, gdy martwię się następnym dniem, albo gdy ktoś zadał mi cierpienie i nie mogę przestać o tym myśleć. Będąc w tym wieku nadal potrzebuję czuć się bezpieczna. Potrzebuję oparcia w kimś i pewności, że stanie w mojej obronie, bo w końcu nie mogę być czujna przez cały czas. Właśnie w tej chwili, mimo iż czułam się bezpiecznie, nie spałam. Cieszyłam się chwilą spędzoną w jego ramionach. Patrzyłam jak śpi i mimowolnie się uśmiechnęłam, ponieważ w trakcie snu jest taki słodki, jak mały chłopczyk. Bawiłam się jego włosami, okręcałam je wokół palców, muskałam jego silne ramiona i plecy, ponieważ spał na brzuchu. Biło od niego ciepło, aż chciało się w niego wtulić. W pewnym momencie przewrócił się na plecy i gdy napatrzyłam się na jego gładki tors, położyłam delikatnie na nim głowę, a on przytulił mnie mocno.
– Mm… moja Bella – wyszeptał, po czym pocałował mnie w głowę.
Nawet o tym nie marzyłam, a to uderzyło mnie niczym grom. Takie ciosy mogłabym przyjmować na siebie non stop. Jak ja kocham jego zapach, to uczucie, kiedy nasze ciała się stykają, te spojrzenia, ten spokój, który mnie teraz opanował. Szczęśliwa i wtulona w mego obrońcę, zapadłam w otchłań snów.

Kiedy otworzyłam oczy ujrzałam najpiękniejszy widok w moim życiu: Edwarda, który uśmiechał się do mnie. Oparty na łokciu, drugą ręką bawił się moimi włosami i gdy oddałam mu uśmiech niespodziewanie pocałował mnie w nos. Zachichotałam, a on wyszczerzył się jeszcze bardziej. Jego oczy były podobnie przymglone snem, jak w nocy i wyglądał zajebiście słodko. Złapał mnie za głowę, przyciągnął i pocałował czule.
– Nie boisz się mojego oddechu? – zapytałam zdziwiona, na co on wdzięcznie zachichotał i powiedział:
– To jest warte ryzyka. – I pocałował mnie znowu.
Całował mnie przez jakiś czas i pieścił moje nagie ciało, mrucząc przy tym jak kociak. Po jakimś czasie się podniósł i gdy miał schodzić z łóżka, odwrócił się i z łobuzerskim uśmiechem, zapytał:
– Śniadanie do łóżka? – Przybliżył się do mnie na odległość kilku centymetrów.
– Byłoby cudownie – wymruczałam i pocałowałam go. – Ale nie jesteśmy sami w domu. – Dopiero teraz przypomniałam sobie o bożym świecie.
– Prawdopodobnie wszyscy już wiedzą – uśmiechnął się, a ja przygryzłam wargę.
– Ale możemy zachować chociaż pozory? – Popatrzyłam na niego z prośbą w oczach.
Uśmiechnął się słodko po raz kolejny, przystając tym gestem na moją propozycję. Owinęłam swoje nagie ciało białą pościelą i obserwowałam jego nagie pośladki. Mimowolnie przygryzłam dolną wargę i jęknęłam z zachwytu. Boże, jaki on miał tyłek! Aż sama mu go zazdrościłam. Wtedy skulił się i ubrał bokserki. Kiedy to ujrzałam, na początku starałam się powstrzymać śmiech, ale na próżno* .
Edward- cudowny, dojrzały mężczyzna, o którym marzy tyle kobiet, ma na sobie gacie z pikachu. To było absolutnie słodkie.
– Co? – odwrócił się i zapytał zdezorientowany. Nie mogłam się powstrzymać.
– Masz więcej gaci z pokemonami? – zapytałam uwodzicielsko, starając się opanować śmiech.
– Nawet nie pytaj! To był bardzo głupi żart Alice. – Czyżby jego też spakowała na ten wyjazd? A może pozwalał jej zaopatrywać swoja szafę? A to skubana.
Zaśmiałam się i gdy odszedł, aby udać się do łazienki, zawołałam go.
– Edward?
– Tak? – Odwrócił się i widząc moje zmieszanie, podszedł bliżej. Przywołałam go palcem bliżej siebie i postanowiłam wypowiedzieć to w końcu na głos. Powiedzieć prawdę, którą tak skrzętnie w sobie chowałam. Pozwolić uwierzyć sobie i jemu w te słowa.
– Kocham cię. – Dotknęłam jego policzka dłonią i gdy dotarł do niego sens tych słów, uśmiechnął się szeroko.
– Nawet o tym nie marzyłem – powiedział i wpił się w moje usta. Kiedy po chwili się odsunął, popatrzył z żarem w oczach i dodał:
– Tak bardzo cię kocham, że aż się tego boję. – Kiedy zobaczył, że nie zrozumiałam do końca jego słów, wytłumaczył – Boję się, że ta miłość przyniesie mi zgubę.
Jego oczy szkliły, a ja w pełni zauroczona ich widokiem zapewniłam:
– Nie pozwolę ci się zgubić. – Złapałam jego twarz po obu stronach i pocałowałam go czule.
Kiedy już się ode mnie uwolnił poszedł do łazienki, a ja przeszukałam jego pokój w poszukiwaniu swoich ciuchów. Ukazując swoje pedancie odruchy poprawiłam jego pościel i udałam się jak najprędzej do swojego pokoju. Obawiałam się, że gdyby wyszedł z łazienki mokry i w ręczniku na biodrach, prędko by się ode mnie nie uwolnił. Dlatego wolałam nie ryzykować i po cichutku przemknęłam niezauważona do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i gdy się już ubrałam, położyłam się na łóżku i z uśmiechem od ucha do ucha gapiłam się w sufit. To prawda, że kiedy jesteś zakochany, czas się dla ciebie zatrzymuje. Dla mnie w tej chwili stanął i mógłby się już nigdy nie ruszyć. Mogłabym zostać zawieszona w tym miejscu, a razem ze mną moje odzyskane przeznaczenie.

Schodziłam po schodach z gulą w gardle, bo nie wiedziałam, jak zachowywać się przy przyjaciołach i Edwardzie jednocześnie. Mam tylko nadzieję, że będzie się zachowywał jak przedtem, bo nie jestem przygotowana na ich głupie uśmieszki. Weszłam do kuchni i jak na złość byli tam wszyscy. Edward parzył właśnie kawę i wysłał mi swój łobuzerski uśmiech. Usiadłam na wysokim stołku, a wszyscy patrzyli raz na mnie, raz na Edwarda i podśmiewali się pod nosem. Czułam, jak cała się czerwienię i zaczynam denerwować. W pewnym momencie ciszę przerwał Jasper:
– Co tu się wczoraj stało? – zapytał mnie. Emm, Rose i Edward-zdrajca parsknęli śmiechem.
– Cicho siedź – pacnęła go w ramię Alice.
Chłopak się oburzył i dodał ze śmiechem:
– No co? Musiałem za nich dzisiaj sprzątać – zmarszczył czoło na Alice.
Dopiero teraz przypomniałam sobie, że nie posprzątaliśmy płatków.
– Przepraszam Jazz, rozsypałam w nocy płatki i tak jakoś… zapomniałam posprzątać. – Zastanawiali się nad sensem mojej wypowiedzi i powstrzymywali się od śmiechu. No to wpadłam…
W końcu Edward nie wytrzymał i zaczął się trząść ze śmiechu, a za nim podążyła reszta. Dlaczego tylko mi było tak strasznie głupio?

Kiedy jedliśmy wszyscy obiad zaczęła nurtować mnie pewna sprawa i postanowiłam o nią zapytać.
– Czy daleko stąd jest to jezioro? – I wzięłam do ust kolejny kęs.
Alice wymruczała coś pod nosem i o tyle, o ile zrozumiałam jej bełkot, to że chyba jednak znajduje się ono blisko.
– Jeśli chcesz mogę cię tam zaprowadzić – Edward uśmiechnął się do mnie z niemą prośbą w oczach.
– Byłoby świetnie!– odpowiedziałam trochę za bardzo entuzjastycznie, ale chyba nikogo to nie zdziwiło.
Tak więc, popołudniu, kiedy niebo było przejrzyste, udaliśmy się we dwójkę przez las nad pobliskie jezioro. Znajdowało się ono bliżej, niż przypuszczałam. Nastawiłam się na długą wędrówkę, a okazało się, że to jak rzut beretem. Jezioro było duże i piękne. Słońce cudownie odbijało się od tafli wody. Usiedliśmy na końcu pomostu, gdy przeleciał mnie dreszcz zimna, który nie uszedł Edwardowi. Objął mnie i przytulił do siebie. Siedzieliśmy w ciszy, podziwiając przyrodę, która nas otaczała. Słońce nie dawało już pomarańczowych refleksów, tylko rzucało żółte promienie. To nie było już to upalne, letnie słońce, które przed samym zachodem potrafiło odznaczyć się jeszcze na twojej skórze. W sumie nie tęsknię za nim, bo uwielbiam te jego jesienne, żółte promienie, padające na wszystko dookoła. Nawet moja skóra wydaje się ładniejsza, milsza. To trochę nienormalne, ale mogłabym tak siedzieć w nieskończoność. Można to porównać to takiej pauzy, przerwy na oddech i nabranie sił. Przystanku na chapnięcie szczęścia, aby później skutecznie bronić się przed złym losem. Wtulona w ukochanego mogłabym tak zastygnąć za zawsze. Wiem, że to niemożliwe, ale cieszę się tą chwilą i czerpię z niej jak najwięcej. Mam ten dar i potrafię się zatrzymać i napawać chwilą. Inni tak nie potrafią, muszą coś robić, szkoda im czasu na bycie w jednym miejscu. Tacy ludzie nigdy nie będę szczęśliwi, bo nigdy nie będą mieć czasu na to, aby się nad tym zastanowić i dojść do wniosku, że mam wszystko i jestem szczęśliwy. A ja siedzę sobie na drewnianym pomoście, patrzę na wodę, iskrzące się na niej żółte słońce i nasycam się swoim zwycięstwem. Wygraną nad swoim strachem i obawami. Moją główną nagrodą – Edwardem. Cieszę się, że mu wybaczyłam, bo tylko w ten sposób mogłam uzyskać spokój i radość. Teraz pozostaje nam tylko stawić czoła temu złu, które na nas czyha, a później żyć długo i szczęśliwie. Ale wracając do teraźniejszości, to martwi mnie pewna sprawa.
– Jak ty to sobie teraz wyobrażasz? – zapytałam.
Początkowo ściągnął brwi i nie bardzo wiedział, o co chodzi, ale po chwili zrozumiał. Uśmiechnął się i powiedział:
–Normalnie. – Objął mnie mocniej i dodał – O nic się nie martw. Jakoś to załatwię. – I pocałował mnie w czoło.
– Mogę ci jakoś pomóc? – Popatrzyłam na niego z dołu i uśmiechnęłam się do niego czule.
– Tylko przy mnie bądź. – Pocałował mnie w czoło, a mnie tak otumaniła radość, jego słowa, ogólnie ta jego zmiana z drania i niczym nieprzejmującego się chama, na kochającego i zakochanego, idealnego mężczyznę.
– Masz bardzo niewygórowane potrzeby – parsknęłam śmiechem, a Edward przytulił mnie do siebie jeszcze mocniej.
Długo siedzieliśmy w ciszy, podziwialiśmy zachodzące słońce i układającą się powoli do snu przyrodę. Nasycaliśmy się widokiem i sobą nawzajem. W pewnej chwili poczułam gulę w gardle, która była znakiem, iż w moich oczach lada chwila powinny pojawić się łzy. Ale byłyby to łzy szczęścia. Jestem taka popieprzona, że chciałam wyć z takiego powodu. Kiedy obraz mi się zamazał, zacisnęłam szczęki, aby odsunąć to od siebie i mi się udało. Zachowywałam się w ten sposób, ponieważ nigdy nie byłam tak szczęśliwa w moich poprzednich związkach. Były podobne momenty i często się cieszyłam, ale nigdy nie ogarnęło mnie takie dziwne uczucie jak teraz. Mam świadomość, że zachowuję się jak zakochana nastolatka, ale nie potrafię inaczej. Rozsadza mnie błoga, niczym niepohamowana radość. Zdaję sobie sprawę z tego, że to może być chwilowe, że czar pryśnie, kiedy wrócimy do rzeczywistości, do miasta i ludzi, którzy zrobią wszystko, aby pokrzyżować nam plany. Może nawet sami się od siebie odwrócimy, ale nie potrafię się tym teraz przejmować. Jestem tak odurzona tymi wszystkimi pozytywnymi emocjami, że aż kręci mi się w głowie. Najnormalniej w świecie mam w niej karuzelę, tyle, że nie wywołuje ona wymiotów, ani bólów.

Kiedy zrobiło się chłodniej, postanowiliśmy wrócić w końcu do domu. Szliśmy raz za rękę, a raz przytuleni. Gdy weszliśmy do środka nie przejmowaliśmy się nikim. Ściągnęłam sweter, który miałam na sobie i wtedy Edward przyparł mnie do drzwi. Uniemożliwił mi ucieczkę, bo rozstawił dłonie po obu stronach mojej głowy. Przysunął usta do mojego ucha i wyszeptał:
– Od momentu, w którym wyszłaś z mojego pokoju miałem na ciebie ogromną ochotę, wiesz? – Przygryzł płatek mojego zimnego ucha, na co zachichotałam. Spięłam się, ponieważ to mnie łaskotało. – Ale wiesz co? Nie martwię się tym.
Uniosłam jedną brew i czekałam, aż mi to wytłumaczy. Wplótł dłoń w moje włosy i kiedy jęknęłam z przyjemności, wymruczał, drażniąc moje ucho ciepłym powietrzem:
– Bo to tylko kwestia czasu, aż znowu będę miał cię nagą w moich ramionach. – I zaczął całować moją szyję, a ja musiałam przygryźć kawałek dolnej wargi, aby stłumić jęki.
– Do tego czasu pozostaje ci czekać na mnie mokra i gotowa. – Ścisnął delikatnie moje pośladki i gdy poczułam, jak rzeczywiście jestem mokra i zajebiście gotowa, odsunął się i z łobuzerskim uśmiechem pociągnął za rękę do kuchni.
Nie słychać było nigdzie nawet żywego ducha, dlatego gdy zobaczyłam kartkę na stole, jak najszybciej ją przeczytałam.
„Jeżeli macie na to ochotę, możecie jeszcze zostać. Zostawiam wam mój samochód. Bawcie się dobrze i nie naróbcie głupot
Al.
PS. Widzisz B. ja zawsze dopnę swego…:*”

Popatrzyłam na Edwarda, który zaglądał na list przez moje ramię i gdy zobaczyłam na jego twarzy uniesiony kącik ust i widoczne białe ząbki, pokiwałam tylko głową. W głębi serca ucieszyłam się z tego, że nie muszę się już nikomu tłumaczyć, bo wszyscy wiedzą co jest na rzeczy. No i oczywiście byłam szczęśliwa, że zostaliśmy w końcu sami. No, to chyba dość długo mokra i gotowa, nie będę musiała czekać. Zaśmiałam się diabolicznie w duchu.

Po chwili poczułam oddech i usta Edwarda na moim karku, mimowolnie wygięłam głowę w bok, aby udostępnić mu miejsca do mojej szyi i ucha. Zadrżałam, kiedy do ciepłego powietrza dołączył czubek jego języka, na co Edward przysunął się do mnie od tyłu i złapał obiema rękami moje ramiona. Gdy doszedł do ucha, wyszeptał:
– Mam ogromną ochotę wziąć gorącą kąpiel. Przyłączysz się? – zapytał i uszczypnął zębami moje ucho.
Zaschło mi już w gardle i sama się zdziwiłam, że byłam w stanie odpowiedzieć.
– Mmm, brzmi cudownie – wymruczałam.
Odwrócił przodem do siebie moje bezwładne już ciało i wplótł jedną dłoń we włosy, a drugą przyciągnął mnie do swojej nabrzmiałej erekcji. Pociągnął mnie za włosy do tyłu, udostępniając sobie całą, moją szyję, drugą ręką trzymając mnie blisko przy sobie. Kiedy bardzo powoli podążał czubkiem języka od dekoltu po ucho, jęknęłam głośno, przez co jeszcze bardziej go rozochociłam. Podniósł mnie zwinnym ruchem za pośladki i posadził na stole kuchennym. W mgnieniu oka rozwarł dłońmi moje nogi i przysunął moje ciało do siebie. W tamtym momencie już nie kontaktowałam. Odchyliłam głowę do tyłu, kiedy sunął powoli dłońmi w górę moich nóg. Gdy zaczął pieścić moje plecy, chwycił moją głowę i przysunął ją do swojej. Wdychałam głośno z przymkniętymi oczami, a on jakby łapał w swoje usta moje jęki. Miał taką minę, jakby zadowalał się i szczycił tym, że doprowadza mnie do takiego stanu samym dotykiem. Dodatkowo odczuwał satysfakcję z tego, że zdaję sobie sprawę z jego przewagi. Boże, on mógł zrobić ze mną cokolwiek chciał i był w pełni świadomy swojej władzy. W końcu wpił się w moje usta mocno i agresywnie, napierał na mnie gwałtownie, a ja miałam ochotę na niego zawarczeć.
– Mam taką ochotę wziąć cię na tym stole. – Całując mnie, pieścił moje piersi.
– Nie obiecuj, tylko zrób to – zganiłam go, na co zaśmiał się i powiedział:
– Niestety, ale obiecałem ci kąpiel. – I z tym zajebistym, władczym uśmiechem na ustach podniósł mnie do góry, a gdy oplotłam jego biodra swoimi nogami, zaniósł mnie do łazienki.
Całował mnie całą drogę, jakby znał ją na pamięć i jakbym ja nic nie ważyła. Gdy jednym ruchem otworzył drzwi do łazienki, przycisnął mnie do ściany i znowu mocno pocałował. W pewnym momencie zsunął mnie z siebie i ściągając moją koszulkę, zniżył się do poziomu pępka i całował nowo odkryte części skóry. Rozpiął zamek w moich spodniach i powiedział:
– Poczekaj chwilkę. – Upewniwszy się, że nie upadnę, udał się odkręcić kurek w wannie z ciepłą wodą i po chwili wyszedł z pomieszczenia, przechodząc obok mnie. Nie potrafiłam logicznie myśleć, by zastanawiać się, gdzie poszedł. Odchyliłam głowę do tyłu i starałam się opanować, gdy po chwili wrócił. Pocałował mnie jeszcze raz i powoli zniżał się przez moją szyję, zatrzymując się na dekolcie. Po chwili przeniósł dłonie na moją talię i ponownie rozpoczął wędrówkę. Zaczął ściągać moje jeansy, w tym samym czasie patrząc na mnie pożądliwie. Jezu, jaka ja jestem napalona! Gdy ściągnął mi spodnie przejechał palcami wzdłuż moich nóg, zatrzymując się na pośladkach, na co ścisnęłam obie nogi do siebie. Podniósł się i zwinnym ruchem odpiął błyskawicznie mój stanik i ściągnął go, łapiąc w dłoń jedną pierś, a drugą zaczął ssać. Po chwili znowu zaczął iść na dół i delikatnie zsunął moje majtki, całując przy tym moją kobiecość. Jęknęłam w niebo i przygryzłam wargę, aby to stłumić. Złapałam go za włosy, a gdy ściągnął ostatnią część z mojej bielizny, podniósł moją prawą nogę i całował ją od kostki, po łydkę, kolano. Oparł ją na swoim ramieniu i kontynuował całowanie uda i kiedy dotarł tam, gdzie najbardziej chciałam. Popatrzył jeszcze raz z łobuzerskim uśmiechem i zaczął mnie całować i ssać. Złapał mnie za pośladki, gdy zachwiałam się i przyssał się jeszcze bardziej. Zacisnęłam palce na jego włosach, na co warknął, ale nie przerwał czynności tylko jeszcze bardziej ją wzmocnił. Miałam gwiazdki przed oczami i czułam, że prawie wiszę w powietrzu i dzięki Edwardowi nie leżę teraz na podłodze. Czułam, że to się zbliża i gdy prawie odgryzłam sobie kawałek dolnej wargi, odsunął się ode mnie. Momentalnie oprzytomniałam, gdy podniósł się i powiedział:
– Będziesz musiała na mnie poczekać. – I z zajebistym uśmiechem wyciągnął gumkę z kieszeni. Popychana wewnętrznym instynktem, chwyciłam go za pasek i trzęsącymi się rękami rozpięłam jego rozporek. Patrząc na niego, uklękłam i ściągnęłam mu spodnie, a potem bokserki. Kiedy chwyciłam w dłonie jego penisa i zwilżyłam usta, wytrzeszczył oczy i nie wiedział, co powiedzieć. Teraz ja uniosłam kącik ust, ukazując mu swoją przewagę i patrząc na niego żarliwie, chwyciłam go w usta. Ssałam go, lizałam i pieściłam, a on oparł dłonie o ścianę i jęczał, a gdy chwyciłam go mocniej, warczał. Kiedy poczułam, że jego orgazm nadchodzi, podniosłam się i wyszeptałam:
– Ty również nigdzie się beze mnie nie wybierzesz. – I z triumfalnym uśmiechem patrzyłam w jego zszokowane oczy.
On również błyskawicznie się otrząsnął i poruszał głową, jakby chciał odpędzić to uczucie. Popatrzył na mnie diabolicznie i oparł mocno o ścianę.
– Sama tego chciałaś. – Wpił się w moje usta gwałtownie, a mi znowu pociemniało przed oczami z podniecenia. Uwielbiam go takiego władczego i złego… mrauu! Po chwili się odsunął, rozerwał opakowanie i nałożył prezerwatywę na zajebiście gotowego już członka. Wyszeptał coś w stylu: No maleńka, szykuj się; po czym podniósł mnie do góry i patrząc mi głęboko w oczy, wszedł we mnie. Oboje jęknęliśmy w swoje usta i z szeroko otwartymi oczami, doznawaliśmy ogromnej przyjemności. Kiedy myślałam, że oszaleję, Edward złapał mnie mocno i zaczął wsuwać się i wysuwać mocniej, szybciej, gwałtowniej. Chciał mi pokazać, że z nim nie wolno pogrywać i że to on zawsze postawi na swoim. Chryste, niech sobie stawia na co chce w tej chwili! Nie miałam siły powstrzymywać jęków, a Edward nie rozczulał się nade mną. Potrafił zajebiście mnie zdominować. Razem ze zbliżającym się spełnieniem, coraz bardziej brakowało mi tchu. Wiedziałam, że lada moment i on dojdzie. I kiedy w końcu to nadeszło i szczytowałam, zaczął warczeć, a gdy dochodził wbijał się we mnie jeszcze mocniej, pchał jeszcze głębiej. Na końcu opadł razem ze mną na podłogę i oparci czołami, dyszeliśmy mokrzy, zaspokojeni, wyładowani i uspokojeni. Kiedy ochłonęliśmy, Edward oprzytomniał i zakręcił wodę, która właśnie zaczęła wylewać się za obrzeża wanny.

Wykąpaliśmy się razem, pluskając się przy tym jak małe dzieci. Bawiliśmy się w pianie i wylewaliśmy przy tym dużo wody. Później posprzątaliśmy ten cały bałagan i po jeszcze jednym razie, teraz na kanapie w salonie, spakowaliśmy się i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Jechaliśmy, a pełnia księżyca rozjaśniała nam drogę. Trzymaliśmy się za ręce uśmiechnięci, pełni nadziei, z jeszcze większą ilością planów na wspólną przyszłość, niż kiedykolwiek. Niestety zapomnieliśmy, że to nie my decydujemy o naszym szczęściu…

* [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez marisa:* dnia Pon 22:20, 14 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Pon 23:39, 14 Wrz 2009 Powrót do góry

Ach, Maris kochana, absolutnie nie zasłużyłam na dedykację, jednak mimo to dziękuję love Jesteś kochana, Słońce i dobrze o tym wiesz.
Nie mam zastrzeżeń co do tego rozdziału, jest w nim wszystko co powinno być: radość, miłość i namiętność. Chciałabym, aby na końcu pojawił się HE, ponieważ Bella i Edward są dla siebie stworzeni.
Rozdział zbetowany bardzo dobrze, chociaż w jednym miejscu nie ma przecinka, jednak to malutki drobiazg. Ty i Chochlik bardzo dobrze się spisałyście.
Cóż, pozostaje mi czekać na ciąg dalszy. Maris, jesteś świetna i tego się trzymajmy.
Pzdr


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 23:39, 14 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Wto 0:36, 15 Wrz 2009 Powrót do góry

Maris! :p

Ogromne uściski dla Ciebie i Chochlicy za takie ekspresowe tępo! Brawo Słońca!:D

Dziękuję za dedykację (choć nie koniecznie mi się należy:P) i wiesz, że z Pikachu można wszystko:D I cieszę się, że mogę pomóc zawsze jak coś:* Z tym ciałem to ciii :P Wielkie stopy krążą na fotkach :P (Oczywiście nie moje, ale wtajemniczeni wiedzą :P)

Rozdział... Świetny, przepełniony melancholią jak jesienny wietrzyk. To w jaki sposób Bella opisuje wszystko od początku do końca, daje niesamowity efekt. Ma się wrażenie (przynajmniej ja), że ten moment jest jak by poza czasem i przestrzenią, taki nierealny a zarazem prawdziwy. Poranna pobudka opisana słodko
i niewinnie. Późniejsze śniadanie odbyło się z nutką humoru, ku uciesz wszystkich przyjaciół. Spacer nad jezioro opisałaś lekko a ich pobyt tam z nutką zadumy i zawieszenia się. Tak jak zapisałaś, świat się dla niej zatrzymał i można to było odczuć w Twoim opisie. No i przechodząc do głównej części; pogrywanie z sobą Edwarda i Belli jest z jednej strony takie romantyczne a z drugiej zabawne momentami. To jak obydwoje przerwali w najmniej oczekiwanym momencie by później wspólnie osiągnąć spełnienie było przesycone miłością, namiętnością z dodatkiem humoru. Zachowałaś we wszystkim dobry smak i umiar. Dzięki temu czytało się bardzo przyjemnie.
W tym miejscu brawa i uznanie należą się Weronice, która spisała się bardzo dobrze. Faktem jest, że czytając zatracam się w tym i nie zwracam uwagi na interpunkcje, ale przeglądając potem tekst pobieżnie wszystko wydawało mi się okej (choć nie jestem ekspertem:P). Jak już wspomniałam czytało się płynnie a zatem Beta się spisała Wink

Dziękuję Słońce za ten rozdział. Jest piękny. Wiedz jednak, że nie ma bata i nie spocznę póki nie napiszesz HE Twisted Evil Inaczej się nie godzi, zwłaszcza po takim zakończeniu rozdziału Twisted Evil
Także, Maris, zabieraj swoją szanowną klawiaturkę do pisania i naklikaj nam HE:D (Luz :P Wiem, że to jeszcze trochę czasu, ale Ty już myśl zawczasu :D) I nie męcz naszych zakochanych za bardzo w najbliższych rozdziałach;)

Buziaki ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Renesmeee
Nowonarodzony



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Gdańska, takie małe Forks; )

PostWysłany: Wto 6:41, 15 Wrz 2009 Powrót do góry

ja chce więcej! więcej ! więcej !;***
ten rozdział był wspaniały.
Jezioro, ten liścik, wanna i kanapa.
Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach nie będzie aż tak źle, i że wszystko się jakoś ułoży.
Życzę dużo weny i czasu, Mariso;*
Pozdrawiam,
Ania.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AlicjaC
Wilkołak



Dołączył: 30 Lip 2009
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy czarów

PostWysłany: Wto 11:11, 15 Wrz 2009 Powrót do góry

Świetny rozdział :)
Z resztą jak zawsze :D
Nasza parka czasu nie marnuję Laughing
Zmartwiło mnie zaskoczenie Nie rozdzielaj ich znowu :( Coś czuję, że Tanya nie będzie szczęśliwa z tego co Edward zamierza zrobić. Kontakty jej tatusia mogą pójść w ruch. Mam nadzieję, że mimo wszytko uczucie Belli i Edwarda pokona wszelkie przeszkody i będą szczęśliwi :)
Czekam na kolejny rozdział.
Życzę weny :P
Pozdrawiam Uwaga


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Wto 13:51, 15 Wrz 2009 Powrót do góry

Na samym początku chciałam podziękować za tak ekspresowe tempo, więc dziękuje bardzo i kłaniam się w pas(::**

Rozdziałik cudowny, pełny miłości, czułości i wszystkiego co pozytywne i miłe.
Powiem Ci szczerze, że brakowało mi podkładu muzycznego. . .
I szkoda, że nie było jakiś śmiechowych komentarzy Emmentta na temat nocy B&E;D
Ale i tak bardzo, bardzo mi się podobało.
I muszę powiedzieć, że porównując do początkowych rozdziałów twój styl pisania się rozwinął i jest coraz lepiej, już tak profesjonalnie jak dla mnie(:

Czekam na kolejne rozdziały (nie)cierpliwie(:
Życzę weny, czasu, chęci i wytrwałości w tworzeniu oraz wygranej wojny z Twoją klasą, o której wspominałaś(:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
chochlica1
Gość






PostWysłany: Wto 14:41, 15 Wrz 2009 Powrót do góry

No to ja, jako beta, również skomentuję :)
Mari, piszesz fantastycznie! Czyta się naprawdę płynnie, a twój styl jest czarujący! Betowanie tego to czysta przyjemność i jej...nie spodziewałam się, że otrzymam pochwały :) Mów do mnie jak chcesz, kochana! ;D Naprawdę się bałam, że zawaliła, serio Wink

I masz zrobić HE! Jako twoja beta, choć powinnam się podporządkować, zabraniam ci zrobić smutnego zakończenia! O! ;D

Pozdrawiam kochana ;*
marisa:*
Człowiek



Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 15:58, 15 Wrz 2009 Powrót do góry

Ewelinko, tak trzymajmy się tego, ze jestem świetna, bo przynajmniej się połudzę:P Ja tez liczę na HE, bo nie lubię złych zakończeń, ale moja wyobraźnia jest czasami nie do okiełznania...xD A i ta dedykacja jest w pełni zasłużona :)

Ive, ja jednak myślę, ze lepiej będzie jak teraz ich pomęczę, niż żeby później cierpieli, co o tym sądzisz?? xD Rozdział należy Ci się w zupełności, kto bowiem wysłuchuje od rana moich narzekań na wszystko co mnie otacza...?Aha, nie musisz udawać, ze się wczuwasz w tekst, bo i tak wiem, że jest taki o;/ :P

Renesmeee, nie wiem jak będzie w następnych rozdziałach, bo aż tak daleko nie wybiegam, ale jeśli już wybiegnę nie omieszkam WAS o tym powiadomić:* Dziękuję za komentarz:)

AlicjaC, cieszę się, ze rozdział przypadł Ci do gustu:) Nasza parka darzy siebie ogromną miłością, ale czy to wystarczy, aby mogli być razem, to przekonamy się w następnym rozdziale:)

Aja, co do podkładu to miałam wklejać piosenkę, ale stwierdziłam, ze przyda się ona kiedy indziej...:) Co do mojego stylu to bardzo dziękuję za takie słowa. Nie spodziewałam się, że może się komuś, aż tak podobać, dziękuję:* No i miło mi, ze zwróciłaś uwagę na wspomnienie o mojej p** klasie... :P

chochlica1, zasługujesz na pochwałę i dobrze o tym wiesz:) Przyjemnością jest dla mnie współpraca z Tobą:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PaCiik
Człowiek



Dołączył: 03 Maj 2009
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wall Street.

PostWysłany: Wto 18:59, 15 Wrz 2009 Powrót do góry

Moja droga Mariso, ty na prawdę chcesz, żebym ja tutaj niniejsza PaCiik pozostała na twoim sumieniu gdy umrę z powodu ZAWAŁU. A dziś prawie takiego doznałam.
TO DO JASNEJ CIASNEJ JEST GENIALNE, taa akcja... No masakra.
I'M DEAD - módlmy się o kolejny tak ekscytujący rozdział.

PS Mam nadzieję, że nasz kochany Edward poradzi sobie z przeciwnościami losu. Ale to oczywiście należy wyłącznie od ciebie. ;**

No to ja kończę bo już normalnie przynudzam.
Czekam oczywiście niecierpliwie na nexta ; **
Wierna fanka PaCiik ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
seceretive
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 14:46, 18 Wrz 2009 Powrót do góry

ajajajajaj :D coraz bardziej mi się widzi ;D weny dziewczyno ! :D:) Edward.. graaau:D trochę mało w nim jakiejś takiej agresji, aczkolwiek pociąga niesłychanie ;D Bella niby słodka niewinna, pazurki pokazuje - Bosko ;D także.. czekam z niecierpliwością, bo sę uzależniłam od tego FF ! :P marisa! gratuluje stylu pisania ;*:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lady_MasenCullen
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 14:57, 20 Wrz 2009 Powrót do góry

Witaj...Chyba pierwszy raz będę komentować to opowiadanie...a więc...WspanialexD Naprawdę podoba mi się to jak piszesz. Uwielbiam teksty Emmetta, uwielbam przyjaźń Alice, Rose i Belli i uwielbiam Edwarda, chociaż kiedy się okazało, że jest w związku z Tanyią to w niego zwątpiłam...ale ta jego interpretacja wiersza mnie rozwaliła i znowu jest u mnie w łaskach. O i jeszcze jedno, uwielbiam związki Emmetta i Rose i Alice i Jaspera...wiecznie dobrze, miło, kochająco i przede wszystkim zabawnie. I dziękuję bardzo, ponieważ przez to opowiadanie zaczęłam się interesować językiem francuskim...Merci!!!XD A czy można wiedzieć, kiedy możemy spodziewać się nowego rozdzialiku?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Neve
Zły wampir



Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 480
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 7:04, 25 Wrz 2009 Powrót do góry

Bardzo fajne opowiadanie.
Masz wenę i talent. Brawo.
Nie mogę się doczekać ciągu dalszego Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marisa:*
Człowiek



Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 10:14, 26 Wrz 2009 Powrót do góry

Zapraszam do czytania kolejnego rozdziału. Przepraszam, ze tak długo, ale mam szkołę i osiemnastkę. Niestety rozdziały będą pojawiać się teraz w takich odstępach, ponieważ nie mam tyle czasu co kiedyś;/ Liczę na szczere komentarze, postaram się dostosować do waszych sugestii.

Rozdział chciałabym zadedykować Ive za to że jest i że ze mną wytrzymuje xD Oraz całemu CM Team :)
Podziękowania należą się również becie <b>chochlicy1</b>, ponieważ poprawia to ff jak oszalała :P Dziękuje za wasze komentarze i za to, ze mam dla kogo pisać :*

Rozdział 24

http://www.youtube.com/watch?v=6viPoN816hA

„Czas wszystko zabiera, czy tego chcesz czy nie. Czas wszystko zabiera, czas wszystko znosi... A na końcu… Jest tylko ciemność. Czasami znajdujemy innych w tej ciemności, a czasami znów ich tam gubimy.”
Stephen King
E:

Ciemność - zwykłe słowo, prosty wyraz, a jego znaczenie banalnie łatwe. Wszyscy zdają sobie sprawę, co ono oznacza, to nie żadna filozofia. Ale jednak jeśli doszukasz się ukrytego dna, poczujesz ją na własnej skórze, opanuje cię, możesz zmienić co do niej zdanie. Pojęciem ciemność można określić brak dostępu do światła, również obszar na którym nie występuje promieniowanie elektromagnetyczne. W mitologii ciemność połączona z kolorem czarnym oznacza piekło i wszelakie zło, w historii ciemne wieki oznaczały upadek kultury i brak źródeł z tamtego okresu.
A kiedy już ją poczujesz, to nic oprócz twojego światopoglądu i życia się nie zmieni, świat zostanie taki sam. Ludzie będą żyć swoim życiem, słońce będzie dla nich wstawać, znaczenie tego słowa będzie takie samo w encyklopediach, słownikach. Na pozór żadne zmiany nie zaistnieją, będą niezauważalne i nikt nie dostrzeże, że właśnie się w nią zagłębiasz. A wszystko to przez ten czas, który nieubłaganie pędzi do przodu i nawet nie śmie na ciebie zaczekać. Bo on nie ma czasu, aby przejmować się takimi błahostkami jak szczęście jednostki, on musi iść na przód, ku zachodowi słońca, a ty, który nie potrafiłeś nadążyć, nie umiałeś sobie poradzić, przezwyciężyć zła, sprzeciwić się losowi, zostałeś z tyłu i sam skazałeś się na mrok. I jedyne, co możesz teraz zrobić to zatapiać się w tej ciemności, poddać jej otchłani.
Ciemność dla mnie - Edwarda Cullena, ma trochę inne znaczenie, o wiele gorsze. Dla mnie to ta szarówka i wyblakłość dni, które nastąpiły po tych kolorowych, to strach przed tym, że wszystko, co się zepsuło w twoim życiu takie pozostanie, to bezradność, która mnie teraz ogarnia, to żal i tęsknota za marzeniami, jakie miałem jeszcze tak niedawno. Ciemność to dla mnie utrata i życie bez niej… bez Belli.
Jednak zanim ja i moje życie pogrążyliśmy się w ciemności, przeżyłem najwspanialsze chwile mojego życia. Los podarował mi najwspanialszy prezent na jaki nie zasłużyłem, postawił mi na drodze kobietę, która potrafiła wywołać uśmiech na mojej twarzy. Tylko dla niej pragnąłem się obudzić jak najprędzej, by móc na nią spojrzeć, patrzeć jak śpi z lekko rozchylonymi wargami. Mogłem napawać się jej widokiem, chłonąć jej zapach, rozkoszować się jej smakiem, dotykać jej skóry, pieścić ją delikatnie i mocno. Mogłem ją po prostu bez żadnych zahamowań i sprzeciwów kochać. Czułem się przy niej jak całkiem inny człowiek, jakbym patrzył przez różowe okulary, jakbym patrzył tylko na nią. Choćby dookoła szalał tajfun, trąba powietrzna, śnieżyca mi to było obojętne, liczyła się tylko ona. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że można tak stracić rozum, że można tak kochać.
Byłem taki szczęśliwy, że nie myślałem o tym, co stanie się jutro, jak mam to wszystko rozwiązać, jakie opcje rozważyć. Jedyne czego byłem pewny to to, że bez tej dziewczyny nie przeżyłbym.
I teraz, kiedy odwiozłem ją do domu, wycałowałem i wypieściłem na klatce, leżę w łóżku zadowolony i szczęśliwy. W ogóle nie przejmuję się tym, jak mam rozegrać i załatwić pewną sprawę, nie obawiam się jutrzejszego dnia i konsekwencji swoich poczynań. Zadowolenie wypełnia mnie po brzegi i nie ma we mnie miejsca na takie uczucia jak np. smutek, czy zdenerwowanie. Zasnąłem, kiedy byłem w trakcie przywoływania wspomnień ze zdarzenia w łazience.
Rano obudził mnie budzik i kiedy z bananem od ucha do ucha patrzyłem w telefon, postanowiłem do niej napisać:
„Śniłaś mi się… I to bardzo intensywnie, co Ci zresztą później pokażę. Do zobaczenia na francuskim, Kochanie:*”

Zachowuję się jak nastolatek i to w dodatku napalony i niewyżyty. Jestem powalony!
Wstałem i wziąłem prysznic, a kiedy wróciłem, popatrzyłem na wyświetlacz i czekała już na mnie wiadomość:
„Już nie mogę się doczekać, kiedy pokażesz mi jak ci się śniłam… Tęsknię…”

Uśmiechnąłem się i pomyślałem, że dobraliśmy się do siebie idealnie. Ubrałem się i zjadłem śniadanie, po czym wyszedłem z domu. Jaspera nie było już, kiedy się obudziłem, więc pewnie miał coś ważnego do załatwienia, skoro tak szybko zwlekł się z łóżka. Wsiadłem do mojego volvo, włączyłem muzykę i udałem się do szkoły na spotkanie z moją miłością.

Pierwszych zajęć nie było, bo ojciec Tanyi miał jakiś wyjazd. Dobrze się złożyło, bo w innym przypadku nabrałbym niepewności i może trochę się denerwował, ale los mi dopisywał. Przed salą od francuskiego pojawiłem się wcześniej niż zwykle, dlatego postanowiłem poczekać na Bellę i przywitać ją. Nagle wyłoniła się spośród tłumu i gdy mnie zobaczyła uśmiech zagościł na jej twarzy. Wyglądała tak promiennie, pięknie, a rumieńce, które wykwitły na jej twarzy, zajebiście słodko. Stanęła naprzeciw mnie i powiedziała
– Cześć. – Na co jej odpowiedziałem.
Obróciłem ją tyłem do ściany i zablokowałem możliwość ucieczki, ponieważ obie dłonie oparłem o ścianę po obu bokach jej głowy. Odgarnąłem włosy z jednej strony i wyszeptałem do ucha:
– Jak słodko dziś wyglądasz. – Zrobiłem przerwę, aby zaciągnąć się jej zapachem i wydmuchać powietrze prosto w jej szyję. – Ciekawe czy tak samo smakujesz? – Złapałem w zęby płatek jej ucha i pociągnąłem go delikatnie, na co jęknęła. Puściłem go i pocałowałem skórę za uchem, a potem szyję.
– Mmm, o wiele lepiej – wymruczałem, znowu drażniąc oddechem jej ucho.
– Jesteśmy w szkole! – starała się mówić pewnie, ale było widać, że już jest moja. Wystarczy tak niewiele, aby mieć ją w garści, zniewolić ją, owinąć wokół palca i zrobić, co chcę. Kocham ją za tą uległość.
– No i co z tego? – zapytałem. – Niech wszyscy się dowiedzą jaki jestem szczęśliwy. – Te słowa wypowiedziałem trochę głośniej. Popatrzyła na mnie najpierw z nieukrywaną radością, a później posmutniała i powiedziała:
– A co z… – nie dokończyła, ale to wystarczyło, abym zrozumiał.
Uśmiechnąłem się delikatnie i odpowiedziałem:
– Dzisiaj z nią porozmawiam. – Po czym złapałem jej twarz w dłonie i pocałowałem z uczuciem, a ona nie zaprotestowała.
W pewnym momencie ktoś odchrząknął i kiedy oderwaliśmy się od siebie. Zobaczyliśmy profesora od francuskiego; powiedział:
– Ho ho, za oknem jesień, a w murach naszej szkoły kwitnie wiosną – uśmiechnął się do nas, a Bella zaczerwieniła się.
– Aż się chce tu przychodzić, nieprawdaż? – zapytałem ze śmiechem.
Profesor roześmiał się, pokiwał głową i zaprosił nas do środka.
Na zajęciach dostawałem szału, ponieważ nie mogłem jej dotknąć, a jeszcze bardziej się wkurzałem, kiedy odgarniała włosy na jedną stronę albo kiedy ściągnęła sweterek i ukazała część swojej skóry. Zaczynałem zachowywać się jak zboczony psychopata. Nie było innej możliwości, musiałem ją mieć i to jak najszybciej, ja nie czekam, a biorę! Jeszcze w dodatku ona sobie perfidnie ze mnie kpi i podjudza mnie bardziej. Nie ma takiej opcji, aby przeszło jej to płazem , a ja bym chodził nabuzowany przez resztę dnia. I kiedy skończył się wykład, z uśmieszkiem chciała mi umknąć, ale dogoniłem ją na korytarzu nieświadomą tego, co ją czeka.
– Nie wiedziałem, że jesteś taką przykładną uczennicą i chodzisz na wszystkie zajęcia – parsknąłem śmiechem, aby jeszcze bardziej ją wkurzyć.
– Nie jestem. – Zmarszczyła słodko nosek i zacisnęła szczękę.
– Udowodnij. – Uniosłem kącik ust zadowolony z wyzwania, jakie jej rzuciłem.
– Kiedy i gdzie? – zapytała pewna siebie, ale już nie na długo.
– Teraz, a gdzie, to zaraz się przekonasz. – Uśmiechnąłem się zawadiacko i pociągnąłem ją za rękę.
Kiedy nikt nie patrzył, zaciągnąłem ją do łazienki dla nauczycieli i zaraz za drzwiami przyparłem tyłem do ściany i szeptałem do ucha.
– Przez to, że na zajęciach odkrywasz tak swoje ciało, poruszasz się zmysłowo, nie mogłem się na niczym skupić, bo myślałem tylko o tym jak pieszczę twój słodki tyłeczek… – Złapałem ją za pośladki i dotykałem. – Albo masuję twoje jędrne cycuszki… – Jedną ręką zacząłem pieścić jej pierś. A ona już patrzyła w górę, jakby modliła się do Boga o spełnienie. Już jęczała, jakby błagała mnie o to, abym w nią wszedł. Ale ja musiałem sobie z nią najpierw porozmawiać i coś wyjaśnić.
Warknąłem na nią i powiedziałem:
– Nie rób tak więcej! Dobrze wiesz, że ze mną się nie pogrywa. – Przycisnąłem ją jeszcze mocniej i ścisnąłem jej tyłek, aby poczuła mnie i jego, gotowego na wymierzenie jej kary.
– Ach! Nie wiedziałam, naprawdę nie zdawałam sobie sprawy, że to robię. To się już nie powtórzy – jęczała i tłumaczyła się jak posłuszna niewolnica, jak spragniona i niespełniona kobieta. Skoro mnie wybrała, niech w końcu sobie uświadomi, że ze mną nie jest łatwo.
– Mam nadzieję, ale i tak muszę wyciągnąć z tego konsekwencje. – Kiedy złapałem w zęby jej dolną wargę i puściłem ją, zaczęła dyszeć jak oszalała. Mogę sobie tylko wyobrazić te gwiazdki, które miała w tej chwili przed oczami. Moje oczy pałały żądzą, a jej pragnieniem.
– O Boże, tak! – jęczała i dyszała. A ja grałem na zwłokę.
– Tak? Mmm – wymruczałem i z siłą wepchnąłem ją do kabiny.
Zamknąłem drzwi, przekręciłem zamek i przyparłem ją przodem do ściany, a tyłem do mnie. Przycisnąłem ją bardziej do ściany, aż jęknęła i powiedziałem:
– Czujesz do jakiego stanu mnie doprowadzasz? – Przycisnąłem biodra do jej tyłka, na co ona pokiwała tylko głową, bo nie potrafiła powiedzieć niczego sensownego. Niczego, czego bym już nie wiedział.
Uniosłem jej włosy do góry tak, że miałem dostęp do całej, gołej szyi. Przejechałem wargami i gorącym oddechem po skórze i zatrzymałem się przy uchu.
– A chcesz go poczuć? – Uśmiechnąłem się triumfalnie w geście uznania dla samego siebie.
– Tak! – jęknęła tak słodko, że moje podniecenie osiągnęło najwyższe stadium.
– Powiedz: Edwardzie, chcę cię czuć w sobie! – rozkazałem jej już w jakimś szale.
– Edwardzie… Chcę cię… czuć w sobie – powiedziała to prawie szeptem, ale takim słodkim i wrażliwym. ku***! Zerżnę ją zaraz i tyle będzie z czułości! Docisnąłem ją jeszcze bardziej, aż dziw, że nie brakowało jej powietrza. Ścisnąłem mocno jej pośladki tak, że prawie ją podniosłem. Czułem, że lada chwila spodnie mi pękną! Mój fiut pulsował tak bardzo, że kręciło mi się w głowie. Uniosłem jej bluzkę i zacząłem masować piersi przez stanik. Oparła czoło o zimną ścianę z nadzieją na ostudzenie. Moja droga, przy mnie nie masz możliwości na ostudzenie… Odpiąłem jej stanik i miałem teraz dostęp do jej płuc. Pieściłem ją początkowo delikatnie i z uczuciem, a później mocniej i silniej. Wzdychała jak oszalała, podniecając mnie tymi jękami jeszcze bardziej. Kiedy sięgnąłem do zamka jej spodni i błyskawicznie go rozpiąłem, usłyszałem jak ktoś wszedł do łazienki. Momentalnie zakryłem usta Belli swoją ręką i czekałem, a ona oprzytomniała. Usłyszeliśmy gwizdanie i po chwili nucenie któregoś z profesorów. Złapał za klamkę kabiny, w której byliśmy we dwójkę, musiałem coś zrobić.
–Zajęte – powiedziałam, zmieniając ton głosu na niższy.
– Przepraszam – odpowiedział.
Zamknąłem oczy i nasłuchiwałem, jak wszedł do kabiny obok. Rozluźniłem się trochę i postanowiłem podręczyć trochę moją ukochaną. Zacząłem całować i kąsać jej szyję i ucho oraz pieścić jej skórę dłońmi. Jęczała w moją dłoń, która mocno zakrywała jej usta. Przesunąłem dłoń z jej brzucha coraz niżej i wsunąłem ją do jej spodni. Podskoczyła nieznacznie, a ja wyszeptałem jej do ucha Cii.. Chyba nie chcesz, aby nas usłyszał? Zaprzeczyła głową i uspokajała swój oddech, a ja dotarłem do jej łechtaczki. Zacząłem ją pocierać, kreślić kółka i zauważyłem jak Bella zaciska powieki, pięści i za wszelką cenę stara się nie jęczeć. Podążyłem jeszcze głębiej i poczułem jaka jest ciepła i mokra. Oczy wyszły mi z orbit, a penis prawie eksplodował. Usłyszałem jak nauczyciel spłukał wodę, umył ręce i wyszedł. Wtedy opuściłem dłoń z jej ust i zsunąłem trochę jej spodnie z bielizną. Złapałem dłonią nagi pośladek, a drugą kontynuowałem pieszczenie jej wilgotnej kobiecości. Jezu, ona była taka gorąca, aż kręciło mi się w głowie! Droczenie się z nią to jedna strona, ale moje kipiące pożądanie to całkiem co innego. Nie potrafiłem już dłużej wytrzymać, nie dawałem rady. Dlatego rozpiąłem zamek w swoich spodniach i zsunąłem je i bokserki, a mój obolały już fiut odetchnął z ulgą tylko po to, by zaraz znowu cierpieć agonię, będąc tak blisko niej.
Przezorny zawsze ubezpieczony. Wyciągnąłem z kieszeni prezerwatywę i założyłem ją tam, gdzie być powinna. Dałem Belli chwilkę wytchnienia tylko po to, aby po chwili unosząc ją za pośladki, wejść w nią spokojnie i delikatnie. Jęknęła odrobinę za głośno jak na miejsce, w którym się znajdowaliśmy, ale nie miałem głowy do tego, aby ją uciszać. Było mi tak zajebiście dobrze i aby zrobiło się jeszcze lepiej, złapałem ją za biodra i docisnąłem jeszcze mocniej. To uczuci,e kiedy byłem w niej, było tak zaje***te i cudowne, że mój słownik nie znalazłby na to określenia. Jak w amoku pchałem ją od tyłu i za każde pchnięcie otrzymywałem dźwięczny jęk ukochanej. Oczy mi się wywracały, musiałem uderzyć pięścią o ścianę, aby nie zrobić Belli krzywdy. Nie myślałem, nie wiedziałem, co się dookoła mnie dzieje, wszystko oprócz niej było zamazane, byłem w takiej ekstazie, w takim upojeniu, że mój rozum tego nie ogarniał. Aby odwrócić uwagę od moich odczuć, które tylko przyspieszały orgazm, zacząłem kreślić kółka na jej łechtaczce. Dźwięki, które Bella w tamtym momencie z siebie wydała, tylko pobudziły mnie jeszcze bardziej, dlatego oparłem jej głowę o moje ramię i zamknąłem jej usta swoimi. Kocham jej jęki i uwielbiam słuchać do czego ją doprowadzam, ale gdybym teraz doszedł, nie wybaczyłbym sobie tego. Z każdym pchnięciem mózg parował mi coraz bardziej, każde z nich odczuwałem intensywniej, wspanialej, cudowniej. Kiedy pchnąłem ją jeszcze mocniej, przygryzła moją dolną wargę, którą wcześniej całowała. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że też jęczę, tylko, że bardziej ochryple i gardłowo. Widziałem i czułem po Belli, że jest już u szczytu, przymknęła oczy, a jej wargi zaczęły drżeć. W pewnym momencie jej ścianki zaczęły się kurczyć i naciskać na mnie i kiedy dochodziła spijałem i odbierałem od niej jęki, aby zamknąć je w swoich ustach i rozkoszować się nimi. Mój penis zaczął pulsować i ostatnimi mocnymi pchnięciami doszedłem i oparłem nas o ścianę. Bella drżała w moich ramionach i jestem pewny, że gdybym jej nie trzymał, to by upadła. Dyszeliśmy i powoli wracaliśmy do rzeczywistości. Przytuliłem ją do siebie mocno i powiedziałem:
– Kocham cię, skarbie. – Po czym ucałowałem jej czoło.
– Ja ciebie bardziej – uśmiechnęła się i pocałowała mnie w usta.
– Nie, to jest niemożliwe. – Wplotłem dłoń w jej włosy i dodałem: – Nikt nigdy nikogo nie kochał tak mocno, jak ja ciebie. – I popatrzyłem z mocą w jej oczy, które były przymglone i rozmarzone. Kiedy widzę ją taką spełnioną, czuję się jak niepokonany król, pan świata i najznakomitszy bóg.
Wpiłem się w jej usta z żarem, natarczywością i niedosytem, który ciągle odczuwałem. Chciałem nadać mocy moim słowom i marzyłem, aby uwierzyła w szczerość moich intencji i to, że dla niej jestem gotowy poświęcić wszystko.
Podciągnąłem Belli bieliznę i spodnie oraz poprawiłem bluzkę, ponieważ ona sama była jeszcze nie w pełni wszystkiego świadoma, a ja czułem się w odpowiedzialności, aby jej pomóc. Kiedy doprowadziliśmy się do porządku, wyszliśmy z łazienki i trzymając słabą jeszcze Bellę w objęciach, poszliśmy do samochodu. Odwiozłem ją do mieszkania i powiedziałem jej, że dziś się już prawdopodobnie nie zobaczymy, bo będę musiał załatwić „pewną” sprawę. A ona uśmiechnęła się słodko i powiedziała:
– Jestem z tobą. – Nie mogłem się powstrzymać i pocałowałem ją jeszcze raz mocno, tak na dowidzenia, tak na pocieszenie i dodanie otuchy.
Pojechałem do domu i położyłem się na łóżku, układając w głowie potencjalne scenariusze. Brałem pod uwagę wszystko, rozwiązania proste i łatwe oraz te niosące za sobą tragiczne skutki. Dziwne, ale za każdym razem to ja byłem poszkodowany w mniejszym bądź większym stopniu. Nie wiem czemu tak zwlekałem, może obawiałem się tego, co może się stać. Chciałem zatrzymać tę błogą sielankę jak najdłużej, pragnąłem nie obudzić się z tego słodkiego snu. Może jednak udałoby się jakoś pogodzić to wszystko ze sobą? Nie, Bella zasługuje na lepsze traktowanie, należy jej się to, obojgu nam należy się szczęście. Przymknąłem oczy i starałem się uspokoić, nabrać pewności i siły. I jakby na zawołanie, mój telefon zawibrował. Podniosłem go szybko i zobaczyłem na wyświetlaczu imię „Tanya”. Czyżbym wywołał wilka z lasu? Czy ja w ogóle o nim myślałem? Czy to los pragnie mi wszystko ułatwić? Skoro tak dobrze mi dziś idzie, to może też uda mi się gładko załatwić? Pora się z nim rozprawić, w końcu to wszystko zakończyć, stawić temu czoła i przygotować się na ostrą jazdę.
– Dobrze się składa, że zadzwoniłaś, bo… – Nie zdążyłem nic więcej powiedzieć, ponieważ przerwał mi jej roztrzęsiony głos. Zmarszczyłem brwi i nasłuchiwałem.
– Edward! Edward! Jestem w szpitalu, bo… bo... – Zachodziła się płaczem. Spanikowałem, może coś jej się stało? Może jednak nie jest silnym i złym wilkiem, a kruchym człowieczkiem? Nie kochałem jej, ale sentyment nie pozwalał mi na zignorowanie jej osoby, jej płaczu i cierpienia.
– Co się stało? Tanya! – Zerwałem się z łóżka i podniosłem głos. – Uspokój się i powiedz, co się stało? – Uspokoiłem się, ponieważ nie wypadało mi krzyczeć na zapłakaną dziewczynę. Nie chciałem zrobić jej przykrości.
– Tata… tatuś, miał wypadek i… i jestem tu sama i się o niego boję. – Cały czas łkała i nie mogła złapać nawet powietrza. Powoli docierał do mnie sens jej wypowiedzi, ale zszokowało mnie to i aż zaniemówiłem. – Właśnie go operują. Edward, proszę przyjedź tu do mnie… nie wiem, co mam… zrobić... – Serce mi się krajało na dźwięk jej płaczu. Nie dała mi dojść do słowa. – Przepraszam za wszystko. Wiem, byłam zła, ale proszę zapomnijmy teraz o tym. Potrzebuję cię. – Nie wiedziałem, co mam zrobić, trochę spanikowałem, bałem się. Niewiele myśląc złapałem kluczyki w dłoń i wybiegłem z mieszkania, mówiąc jej na dowidzenia:
– Zaraz tam będę, o nic się nie martw! – Zachowywałem się spontanicznie i odruchowo. Nie byłem w pełni świadomy tego, co się dzieje, co się wydarzyło i co może się stać. Martwiłem się o ojca Tanyi i o nią również. Wiedziałem, że jest sama i jestem jedyną osobą, na którą może w tej chwili liczyć. Jej matka odeszła od ojca i znalazła sobie młodszego faceta, z tego, co się orientuję to prawdopodobnie Włoch. Kobieta się bawi, nie ma co. No, ale wiadomo przynajmniej po kim Tanya odziedziczyła takie cechy. Nigdy nie chciałbym się znaleźć w podobnej sytuacji jak ona teraz, kiedy liczyć mogę tylko na osobę, która właśnie chce mi wbić nóż w plecy. Na mnie.
Nie pamiętam drogi do szpitala, jakby urwał mi się film, jakbym był pod wpływem jakiegoś czaru. Mój mózg bronił się przed strasznymi wizjami, a to nawet dobrze się składa. Wpadłem do środka i od razu uderzył mnie kontrast otoczenia. Na zewnątrz piękne drzewa, a wśród nich alejki, którymi spokojnie spacerowali chorzy. W środku natomiast panowała biel z domieszką zieleni, wszystko było sterylnie czyste. Podbiegłem do recepcji i zapytałem się, gdzie jest operowany ojciec jeszcze mojej dziewczyny. Podążyłem zgodnie z instrukcją, jakiej udzieliła pani w recepcji i kiedy dotarłem na miejsce przed salą operacyjną, zobaczyłem ją. Siedziała na jednym z zielonych, plastikowych krzeseł, głowę miała schowaną w dłoniach i idealnie wkomponowywała się w ten widok. Scena jak z „Chirurgów” albo „Ostrego dyżuru”- zatroskana i zapłakana dziewczyna, oczekująca na wieści o swoim ojcu, który walczy o życie zaraz za drzwiami, gdzie wstęp jest zabroniony. Chyba mnie usłyszała, ponieważ podniosła głowę i spojrzała na mnie z bólem w oczach. Podniosła się, a ja podszedłem do niej. Nic nie mówiłem, tylko czytałem z jej twarzy i to, co zobaczyłem totalnie mnie rozebrało. Zawsze nieustępliwa, pewna siebie, wredna dziewczyna, teraz wyglądała jak wymęczona życiem, bólem i cierpieniem. Miała opuchnięte, nienaturalnie przekrwione oczy i czerwone plamy na twarzy od płaczu, a jej włosy były roztrzepane i niechlujne, aż robiło się jej żal. I kiedy jej zmęczony wzrok leniwie dotarł do moich oczu, oczu które okazywały zszokowanie, wykrzywiła usta w bólu, przymknęła powieki i teraz mogłem ujrzeć jak wielkie, słone krople opuszczają kąciki jej narządu wzroku i powoli wędrują w dół policzka. Jakby mój wzrok dobijał ją jeszcze bardziej! Przytuliła się do mojej klatki piersiowej i objęła mocno. Na początku nie wiedziałem, co zrobić z dłońmi, ale później przeniosłem jedną na jej plecy, a drugą na włosy i przytuliłem mocniej ze słowami: Cii… wszystko będzie dobrze. W tamtej chwili nie czułem się, jakbym robił coś wbrew sobie, wbrew mojej miłości do Belli, bo czułem się w obowiązku pocieszyć Tanyi'ę. Świadomość tego, że tylko ja mogę to zrobić przerażała mnie jeszcze bardziej, bo tak wielkiego ciężaru się nie spodziewałem i nie byłem na to przygotowany, a już na pewno nie teraz. Chodziłem w kółko po tym korytarzu i byłem jednym wielkim kłębkiem nerwów, a ona siedziała w miejscu i patrzyła w jeden punkt na podłodze, jakby znieczulona, wyprana z emocji i zawieszona gdzieś pomiędzy światami. Po pewnym czasie drzwi się otworzyły i wyszedł przez nie lekarz w białym kitlu. Tanya zerwała się z miejsca, a ja zastygłem w bezruchu jak jakiś pierdolony kamień!
– Panie doktorze i jak? Co z moim ojcem? – Dziewczyna czekała zniecierpliwiona, zdenerwowana, ale również pełna nadziei w środku. Ja stanąłem obok niej jako ochroniarz i opiekun.
– Proszę pani, bardzo mi przykro, ale nie udało się go odratować. Nie udało się przywrócić akcji serca. Naprawdę, bardzo mi przykro. – Złapał ją za rękę w geście pocieszenia i odszedł. A ona wyglądała jak otumaniona, jakby nie docierały do niej słowa doktora, jakby nie wiedziała, co się właśnie stało. Po chwili dopiero popatrzyła na mnie i chyba nie wiedziała, co ma zrobić. Sam nie wiedziałem jak się zachować, co jej powiedzieć, co zrobić! W pewnym momencie zaczęły jej się trząść ręce i zachwiała się. Złapałem ja mocno tuż przed ziemią i kiedy przyklękła na podłodze, przytuliłem ją. Nie chciałem oglądać jej twarzy, tych różnych emocji, które przez nią teraz przechodzą, a najbardziej bałem się tego bólu, który mógłbym tam zobaczyć. I wtedy poczułem jak się trzęsie, jak wstrząsają nią szlochy, jak cierpi. To byłoby straszne nawet dla najtwardszego faceta, a co dopiero dla młodej dziewczynki, której życie opierało się dotąd głównie na błahostkach i zabawach. Drżała w moich dłoniach, a ja przytulałem ja mocniej. Chciałem, by przestała drżeć, aby się uspokoiła. Równocześnie nie potrafiłem jej od siebie odepchnąć, nie teraz, nie w najbliższej przyszłości. W tej chwili nie liczyłem się ja, moje uczucia, moja miłość i sens mego istnienia, moim priorytetem było odzyskanie jej spokoju wewnętrznego i zalążka szczęścia. Niby tak niewiele, ale w tym przypadku jest to misja prawie nie do wykonania.




Są takie chwile w życiu, kiedy nie wiesz, co masz zrobić, jak postąpić w danej sytuacji, czyje obrać zdanie, po czyjej opowiedzieć się stronie. Jako dobry człowiek powinieneś pomagać bliźniemu, mimo tego, że nie do końca jest to po twojej myśli i nie tak jak to sobie wymarzyłeś, ale jako egoistyczny, przepełniony namiętną miłością zrobiłbyś dla niej wszystko, na szczyt i do celu nawet po trupach. Stoisz na rozdrożu i nie wiesz, którą drogę wybrać i którą kroczyć. Pragniesz jednego, ale powinieneś zrobić to drugie. I w tym momencie przypomniała mi się bajka o dwójce maluchów, którzy przez swoje łakomstwo o mało co nie wylądowali w kociołku złej czarownicy. Otóż pewnego dnia Jaś powiedział do Małgosi: Rzucajmy okruszki, żebyśmy dzięki nim znaleźli drogę do domu. Bo zgubienie własnej ścieżki to najgorsze, co może się nam przytrafić. Ja- Edward Cullen, właśnie ją zgubiłem…

To jest bardzo dziwne, chore i nienormalne, ponieważ dziś jest piękny dzień, pewnie ostatni taki w tym roku, a mi się wydaje, jakby to była mroźna i surowa noc. Noc bez gwiazd, nawet bez księżyca. Taka pusta, mroczna i otępiającą. Wydaje mi się, że to mój umysł broni się przed obrazami i myślami, które mogą mnie ucieszyć, ale i również załamać. Moja podświadomość woli mnie całkowicie od tego wszystkiego odizolować, niż narażać na ból i cierpienie. I oto tym sposobem znalazłem się tutaj. W miejscu, gdzie pełno jest płaczących wierzb, zieleni, gdzie słonce pokazuje ostatnie promyki, jakby wysyłało sygnały, że więcej okazji nam już nie da. Powoli odchodzi i woła, a ja jak przykuty do ziemi nie drgnę, nawet drgnąć nie mogę. W miejscu, gdzie można by się zgubić wśród jednakowych rzędów, gdzie kiedyś najprawdopodobniej też się znajdę i też niczym nie będę się odróżniać jak reszta. Tutaj nie ma przywilejów. Stoję niewzruszony i zastygły jak kamień, których tu pełno, wśród ludzi, a przy moim boku stoi ta, dla której poświęciłem wszystko! Dla której oddałem jedyną rzecz ważną w moim życiu, a wszystko przez moja szlachetność i przez jej łzy. Tak, stoję teraz w miejscu, gdzie wszystko się kończy, na cmentarzu, nad grobem tego, który przyczynił się do mojego nieszczęścia. Przez którego patrzę przez tłum i w oddali widzę dziewczynę, stojącą u boku wysokiego i silnego opiekuna, przyjaciela. Patrzę na to, co należy do mnie: piękne i szklące ciemne włosy, duże oczy, cudownie soczyste usta, ale nie mogę sobie ich zabrać, po prostu nie mogę.
Każdy kolejny szloch dziewczyny u mojego boku i wtulenie się jej w mój tors, to jeszcze większy ból, widniejący na twarzy tej w oddali. Już kiedyś znalazłem się w podobnej sytuacji, już kiedyś dokonałem trafnego wyboru, więc dlaczego muszę robić to ponownie? Najwidoczniej ktoś, jakby na złość unieważnił moją decyzję i kazał wybierać od nowa, bo poprzednia decyzja go nie usatysfakcjonowała. Ale co mnie to, do kurwy nędzy, obchodzi? Ja wiem, co mnie usatysfakcjonuje, a co nie! Wiem ,czego chcę, lecz nic z tym fantem zrobić nie mogę. Muszę przez to przejść, a ona musi na mnie poczekać. Tylko w ten sposób będę miał mobilizację, aby brnąć do końca, odbić się od dna i powrócić z głębin. Tylko dla niej jest sens się męczyć. I tylko dla niej tego dokonam. Tylko dla Belli przebrnę przez związek z Tanyą do czasu, aż jej serce nie wyzdrowieje. Nie potrafiłbym jej teraz samej opuścić, nie ja, nie ten nowy, dobry Edward. Po prostu nie mógłbym tego zrobić.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
chochlica1
Gość






PostWysłany: Sob 10:45, 26 Wrz 2009 Powrót do góry

Rozdział fantastyczny Wink
Urzekły mnie przemyślenia na temat ciemności, a już w zupełności ten ostatni fragment na cmentarzu.
Mogę sobie tylko wyobrazić, jak Edward i Bella będą się męczyli, choć podejrzewam, że zanim to nastanie, Bella będzie na niego zła.
On jest za dobry, zdecydowanie! Ja rozumiem, Tanya cierpi... Ale będąc na jego miejscu, postąpiłabym zdecydowanie inaczej. Bardziej...sukowato, że tak to ujmę Wink
Co do lemona to mnie powaliłaś, bo był świetny! W nauczycielskiej toalecie? Rządzisz!

Mam nadzieję, że betowanie nie wyszło mi najgorzej Wink Jak coś, wytykajcie błędy! I nie masz za co dziękować, kochana ;* To przyjemność!

Pozdrawiam ;*
seceretive
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 10:46, 26 Wrz 2009 Powrót do góry

powiem tak: Edward głupi dupek ;/ nienawidzę go w tym momencie! Rozumiem, że Tanya jest w ciężkiej sytuacji ale do jasnej ch.. on będąc przy niej krzywdzi każdego! Dupek. A Tanye i Belle najbardziej. Co za idiota! i się okaże, że Bella nie da mu już ponownej szansy;/ na bank tak będzie.! Grr...

Droga Mariso, bardzo wciąga Twoje opowiadanie i jak widać wyżej bardzo przeżywam ^^ :P Jestem niezmiernie ciekawa jak skończy się ta historia. Także piiiisz ;D :P ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin